Wersja PDF artykułu (białe tło)

Transkrypt

Wersja PDF artykułu (białe tło)
"Dwieście lat temu żył dziedzic, co się nazywał Boruta.
Ten Boruta powiedział, że na błotach postawi dom i założy gospodarstwo.
I rzeczywiście za parkiem na błotach dom postawił i założył gospodarstwo.
Więc mówili, że to diabeł, nie człowiek, że to potrafi."
"Złoty królu lasu, Ahti lasu miłosierny, rozewrzyj no leśną skrzynię,
rusz no miodową szkatułę z leśnej kępy na bagnisku, z twego złotego królestwa"
"Nihti morza, nahti morza, Ukko morza siwobrody, zjaw się w zgarbionej postaci..."
"Nitti lasu... leśny starcze siwobrody, wełniste są twoje kudły..."
Nija - pan zaświatów
BogowiePolscy.net (2012)
Nyja lub Nija - lechicki bóg podziemi, bogactwa, czarów, wodnych głębin i świata zmarłych. W
Polsce czczony jeszcze na początku XV wieku. Do dziś związany z tak znanymi postaciami jak
Boruta czy Rokita. Co warte podkreślenia ślady jego kultu należą do najlepiej zbadanych, ale mimo
to nie zawsze znane są szerzej. W niniejszym opracowaniu Grzegorz Niedzielski podejmuje się
całościowego omówienia dotychczasowych badań oraz wskazuje na kolejne warte uwagi
powiązania. Bogactwo zaprezentowanego materiału oraz efekt ponad półrocznej pracy autora
przybliżamy poniższym wprowadzeniem, następnie zapraszamy do lektury kolejnych rozdziałów
artykułu:
1. W przypadku lechickiego boga podziemi dysponujemy bogatym staropolskim materiałem
źródłowym z nawiązaniem bezpośrednim do imienia Nyja/Nija, a także dwoma źródłami uznanymi
przez badaczy (Jerzy Strzelczyk, Leszek Kolankiewicz) za alternatywną lub zniekształconą formę
imienia Nyja:
- Nija/Nia (Postylla Łukasza z Wielkiego Koźmina, żywe obrzędy, 1405 r.)
- Tija/Tya (Statua provincialia breviter, 1420 r.)
- Yaya/ ya ya (Sermones per circulum anni Cunradi, 1423 r.)
- Nija/Nya (Traktat o ortografii polskiej Jakuba Parkoszowica, 1440 r.)
- Nija/Nya jako Pluton (Kroniki sławnego Królestwa Polskiego Jana Długosza, 1455 r.)
- Nija/Nya (Kronika Polaków Macieja z Miechowa, 1521 r.)
- Nia jako pan zaświatów, nocy i deszczów (Kronika Polska Macieja Stryjkowskiego, 1582 r.)
2. Imię Nija/Nyja według różnych badaczy pochodzi od następujących pokrewnych znaczeń:
prasłowiańskiego "navь" czyli "zmarły", czasownika "nyti" czyli "butwieć, rozkładać się" (w
koncepcji Aleksandera Brücknera) i staropolskiego "nyć" czyli "schnąć, umierać" (w koncepcji
Stanisława Urbańczyka). Co bardzo interesujące, prasłowo "navь" ("zmarły") jak wskazują badacze
(między innymi językoznawca prof. Zbigniew Gołąb) było wspólne dla ludów słowiańskich,
bałtyjskich i germańskich (litewskie "nõvé", łotewskie "náve", pruskie "nowis", gockie "naus" w
dop. "naweis", staroangielskie "neo", staroislandzkie "nár") wykazując zarazem szerokie
powiązania indoeuropejskie. Jak przypuszcza Grzegorz Jagodziński, do grupy tej można włączyć
również znój, czyli "spracowanie, utrudzenie", a możliwe, że nawet znicz - "tlący się na grobach
płomień". W rozpatrywaniu znaczenia imienia Nyji kluczowym śladem okazuje się również
językowa jedność prasłowiańskiego "navь" czyli "umarły" z indoeuropejskim *nāu czyli "płynąć",
a w szczególności z łacińskim "navis" (okręt "pływak", w rekonstrukcji pierwotnie "łódź
umarłych"). Na powiązanie takie wskazuje uznany językoznawca, filolog, etymolog i slawista Oleg
Trubaczow. Tu należy od razu dodać wywodzące się z tego samego znaczenia greckie "naus",
albańskie "anije", germańskie "nihhus/niccus" czyli "duch wód, wodnik, pływak" i wiele innych.
3. Uwzględniając powyższe powiązania językowe odnotować można następujące bóstwa i postacie
mityczne spokrewnione z bóstwem Nyją/Niją: Wodny Muż Nikus / Nykus wraz z partnerką Wodną
Panną na Łużycach, polskie diabły ludowe o imionach Niuk, Niełuk, śląskiego wodnika Nikela,
kaszubskiego Nëczka i leśnego diabła Nikołaja (por. popularne kojarzenie dawnych bogów
chtonicznych z św. Mikołajem), boginki Nejki (odpowiedniczki Nyczek, Niawek i Nawek) na
podkarpackim Pokuciu. Idąc poza obszar słowiański greckiego boga Enyaliosa i boginię Enyo,
greckie nimfy wodne Najady, nordyckiego boga morza i bogactw Njorda również Njerda z jego
siedzibą zwaną Nóatún (nóa - "okręt") oraz fińskiego boga Ahti (którego postać kształtowała się
również pod wpływem wierzeń indoeuropejskich, wyraźnego odpowiednika bałtyjskiego Welniasa i
staroruskiego Welesa), a określanego w zaklęciach ludowych również jako Nihti, Nitti i Nyytti,
występującego z partnerką Vellamo/Vellimys (por. kaszubska Welewita).
4. Za sprawą epoki romantyzmu oraz współczesnego postulatu Tadeusza Witczaka istnieje
zauważalny trend przedstawiania Nyji jako bogini. Należy jednak zauważyć, iż po pierwsze dzieje
się to wbrew przekazom źródłowym, a po drugie jak zauważa sam Tadeusz Witczak (a co w
cytowaniu jego pracy bywa często pomijane) w archaicznych wierzeniach greckich funkcjonowali
zarówno bogini Enyo jak i bóg Enyalios (w wierzeniach późniejszych jest to już tylko przydomek
niszczycielskiego Aresa, a pamięć o bogini Enyo zanika). Pamiętajmy również, że w ewolucji
wierzeń świat podziemny staje się domeną najpierw bogini, a dopiero potem pary bogów (np.
Hades i Proserpina czy w wierzeniach ludowych Śląska Marzanna i Marzaniok).
5. Rodzima i poświadczona nazwa świata zmarłych to Wyraj lub Raj. Badacze wskazują ponadto
na jej powiązania z językiem perskim gdzie rayí to "bogactwo, szczęście" lub "las" tu rozumiany
jako wyobrażenie zaświatów. Dodatkowo w ramach współczesnego postulatu językowego używane
jest pojęcie Nawia jako bazujące na określeniu dusz zmarłych czyli "nawji/nawek" (w
rzeczywistości są to także "nejki, nyczki, niawki, niauki, miauki, mawki, majki"). Językoznawca i
filolog prof. Mikołaj Rudnicki* daje tu kolejną, w oparciu o ten sam źródłosłów, hipotezę wartą
ostrożnego zaprezentowania. Zdaniem tego badacza byłby to także Nów, okres gdy według wierzeń
ludowych księżyc znika z nieba, a przebywając w Nowiu świeci zmarłym (u ludu był to także czas
stosowania czarnej magii). Tu "nowy" w znaczeniu "nowość" byłby więc wtórnym lub
nakładającym się wobec odniesienia do "zmarły" czy także jako "mający się dopiero odrodzić". W
niniejszym artykule przedstawiamy hipotezę Mikołaja Rudnickiego wraz z obszernym cytatem i
pozostawiamy ocenie czytelników. Przy okazji kolejni badacze przekonująco wskazują na
prawdopodobny związek Nyji i księżyca, czyli syna księcia, staropolskiego knędza (stosowane
czasem "kniaź" to zapożyczenie nowożytne). Księżyc może tu pełnić rolę przewodnika wraz z
nieodłącznym siwkiem wierzchowcem (tak księżyc kodowany jest w bajkach ludowych i w
heraldyce), o pomoc którego rywalizują bóg podziemi i bóg niebios.
6. Warto również przypomnieć, iż współczesne Boże Narodzenie to dawne święto przesilenia
zimowego, u nas Szczodre Gody, święto posiadające swój odpowiednik w całej Europie (np. Yule
Log), a z którym ściśle związany jest dawny bóg zaświatów - dawca bogactwa (a więc i prezentów)
protoplasta św. Mikołaja. Na tym tle wyraźnym odpowiednikiem Nyji jest południowosłowiański
bóg podziemi, szczególnie serbski i chorwacki starzec Badnjak. W wigilię zwaną tam badnią do
dziś obrzędowo palona jest sękata kłoda wyobrażająca brodę/głowę Badnjaka, patrona bydła,
bogactwa i płodności (kłoda to dawniej także centralny element germańskiego Yule Log). Postać
Badnjaka najczęściej wiązana jest przez badaczy z wedyjskim wężem głębin Ahi Budhnją, a co
interesujące obrzędowy kołacz/chleb poświęcony serbskiemu Badnjakowi przyozdabiany był
wizerunkiem węża i zwał się Njiwa ("pole", identyczny źródłosłów posiada nordycki bóg morza
Njord od ie. "patrzeć ku dołowi"). Obrzędową rolę Badnjaka pełnił w Polsce Podłaźnik (a obecnie
choinka) i prawdopodobnie sękacz / dziad, analogicznie jak francuskie polano bożonarodzeniowe,
ciasto wyobrażające kłodę jako brodę starca.
7. Rozpatrując postać boga podziemi jakim jest Nyja oraz zakres jego kompetencji należy pamiętać,
że w wierzeniach ludowych, ale także w staropolskich legendach herbowych, takie znaczenia jak
woda, głębiny, moczary, jaskinia, loch, a nawet las i noc w przypadku opowieści mitycznej
stanowią formę bramy do podziemi lub dosłownie pełnią rolę metaforycznego wyobrażenia
zaświatów. Stąd popularni do dziś łęczycki Boruta i kaliski Rokita, zwani diabłami polskimi,
pojawiają się najczęściej właśnie w takich okolicznościach (tu również polscy wodnicy Rokita,
Rokicki, Wierzbicki, Łoziński). Z kolei w inkulturacji chrześcijańskiej dawnego boga zaświatów na
terenie Polski wyraźnie zastępują św. Wojciech i błogosławiony Bogumił wykazując się takimi
cechami jednoznacznie chtonicznymi jak patronowanie wędrówce dusz, bogactwu, hodowli bydła,
wyraźnym związkiem z wodami, rytualnej dekapitacji, wędrówce w łodzi opatrzonej głową smoka,
ludowym konotacjom astrologicznym, potrójnej postaci (cecha pana zaświatów) i wielu innych. Na
szczególną uwagę zasługuje tu hagiograficzny wątek ukrycia głowy św. Wojciecha w dziupli będąc
niemal identycznym do podania o ukryciu w dziupli posągu wolińskiego Trygława (boga
wiązanego przede wszystkim ze sferą podziemi), zbieżność ta wręcz zdumiewa. Przywołać tu
można także trójgłowego Borutę pod postacią czarnego konia czy trójgłową laskę sędziowską z
Kurzelowa uważaną za przykład trwania wątków pogańskich w sztuce gotyku.
8. Za święte zwierzęta i/lub zoomorficzną postać prapolskiego boga podziemi należałoby uznać w
pierwszym rzędzie czarnego (wronego) konia, ale również siwka (tu bóg podziemi jest jego
pierwotnym właścicielem tracąc go następnie na rzecz pana niebios), byka, tura, bociana w
folklorze zwanego księdzem Wojtkiem, przewodnika dusz ludzkich od i do Wyraju. Następnie
sowę, raka, żmiję i mitycznego smoka / żmija. Z kolei święte drzewo boga podziemi to w Polsce
przede wszystkim wierzba, często siedziba wodnika, w jednym z gatunków zwana nawet Rokitą.
Tu w szczególności wierzby posiadające dziuplę i/lub rosnące w bezpośrednim pobliżu zbiorników
wodnych. Święte rośliny wiązane ze strefą chtoniczną to także chmiel i czarny bez wyróżniając się
szeregiem wierzeń ludowych w tym zakresie.
To zaledwie część ustaleń i powiązań wskazanych w poniższym tekście autorstwa Grzegorza
Niedzielskiego, zapraszamy do lektury pełnego opracowania.
* - Przypomnijmy przy okazji sylwetkę prof. Mikołaja Rudnickiego: żyjący w latach 1881 - 1978,
profesor zwyczajny doktor habilitowany, współzałożyciel Uniwersytetu Poznańskiego, doctor
honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek korespondent PAN, uczeń
profesora Jana Szaroty. Specjalista w zakresie językoznawstwa indoeuropejskiego i filologii
słowiańskiej. Założyciel i redaktor w latach (1921-1948) czasopisma "Slavia Occidentalis",
dyrektor Instytutu Zachodniosłowiańskiego.
Nija - pan zaświatów
Grzegorz Niedzielski
Spis treści:
1. Źródła
2. Śmierć, wody i kraina umarłych
3. Księżyc, koń i łódź umarłych
4. Badnjak, św. Mikołaj i św. Wojciech
5. Boruta, Rokita i drzewa śmierci
1. Źródła
Ostatnim z grupy czterech bóstw (Jessa, Łada, Dziedzilela, Nija) opisanych przez Jana Długosza,
czczonych na ziemiach Polski, a występujących we wcześniejszych zapisach synodalnych, jest
Nija. Kronikarz pisze o nim:
"Plutona nazywali Niją [oryginalnie: Nya], uważając go za boga podziemi i stróża oraz opiekuna
dusz, gdy ciała opuszczą. Do niego modlili się o to, aby wprowadzeni byli po śmierci do lepszych
siedzib w podziemiach. Duszom tym [lub temu bogu] wybudowano w mieście Gnieźnie
najważniejszą świątynię, do której pielgrzymowano ze wszystkich stron." [1]
Odnośnie wzmiankowanej świątyni w Gnieźnie, z łacińskiego terminu, który w różnych edycjach
dzieła brzmi illis –"owym" lub illi –"owemu", nie do końca można wnioskować, czy poświęcona
była bogu Niji, ogółowi opisanych wcześniej bogów, czy może duszom przodków. Pozostałe źródła,
wiązane przez badaczy z postacią Nyji głoszą:
- „Albowiem nie zbawia się człowiek w imię Łado, Jassa, !Quia, Nija [oryginalnie: Nia], tylko w
imię Jezusa Chrystusa (…) Nie Łada, nie Jassa, nie Nija, które są skądinąd imionami bożków tu w
Polsce czczonych, jak zaświadczają niektóre kroniki samych Polaków...”[2] (Postylla Łukasza z
Wielkiego Koźmina, około 1405-1412 r., źródło przeoczone przez A. Brücknera).
- „Zabraniajcie również klaskań i śpiewów, w których wzywa się imiona bożków Lado, Yleli, Yassa,
Tya [oryginalnie: tija], a które się zwykło odprawiać podczas Zielonych Świąt.”[3] (Statua
provincialia breviter -1420 r.)
-„niestety nasi starcy, starki i dziewczęta nie przykładają się do modłów, aby godni byli przyjąć
Ducha św, ale niestety w te trzy dni <Zielonych Świątek>, co by należało spędzić na rozmyślaniu,
schodzą się starki, kobiety i dziewczęta nie do kościoła, nie na modły, ale na tańce, nie Boga
wzywać, ale diabła, mianowicie Ysaya, Lado, Ylely, Yaya [ oryginalnie: ya ya] (…).[4] (Sermones
per circulum anni Cunradi, 1423 r.)
Co szczególne, Nija pojawia się również w wydanym przed kroniką Długosza, około 1440 roku
Traktacie o ortografii polskiej autorstwa Jakuba Parkoszowica, polskiego językoznawcy i
gramatyka, profesora i rektora Akademii Krakowskiej:
"ilekroć się trafiało 'n'... miękkie, zawsze pisano je przy pomocy podwójnego 'y' przed odpowiednią
samogłoską... Taka pisownia była niewystarczająca do zróżnicowania, bo między 'Nija', co było
nazwą bożka [Nya, quod fuit idolum], a 'nia', sylabą znajdującą się w wyrazie 'gniazdo', nie było 'w
pisowni, różnicy".[5]
Pierwszy w historii traktat o ortografii polskiej autorstwa Jakuba Parkoszowica z 1440 roku.
Przykładowa strona zawierająca wzmiankę o bóstwie Nyja.
Fakt ten sprawił, że nawet Aleksander Brückner, tak hiperkrytyczny w stosunku do pozostałych
postaci panteonu opisanego przez Długosza, w tym przypadku dopuszczał możliwość istnienia
kultu tego boga.[6] Co prawda, dwie pierwsze miana – Tija (Statua provincialia breviter) i Ya ya
(Sermones per circulum anni Cunradi) nie są w pełni zbieżne z mianem Niji, jednak występują w
podobnym miejscu w zapisach, obok tych samych imion pozostałych bóstw i dlatego badacze
tematu, jak prof. L. Kolankiewicz, czy prof. J Strzelczyk uznają je za zniekształconą lub oboczną
formę Niji.[7]. Późniejsze zapisy Macieja z Miechowa ("Plutonem uocauerunt Nya" – "Plutona
nazywali Niją"[8]; Kronika Polaków, 1521r.) oraz Marcina Kromera ("Chwalili tedy Polacy i
narody insze słowiańskie za bogi... Nyą... Długosz... spomina, że w Gnieźnie stał kościół Nyej albo
Plutonowi na cześć poświęcony..."[9] O pochodzeniu i czynach Polaków ksiąg trzydzieści, 1555 r.)
powtarzają imię Niji, nie wnoszą jednak nic nowego do przekazu Długosza. Zacytowania wart jest
jednak w szczególności przekaz Macieja Stryjkowskiego, polskiego historyka, poety i dyplomaty,
renesansowego podróżnika, który w Kronice Polskiej, Litewskiej, Żmudzkiej i wszystkiej Rusi,
wydanej w Królewcu w 1582 roku, pisze:
"Plutona też boga piekielnego, którego zwali Nia, chwalili wieczór, prosili też od niego po śmierci
lepszego i wcześniejszego miejsca w piekle i dżdżów albo uskromienia niepogody, którego kościół
był w Gnieźnie najświętszy, jak Dlugosus świadczy."[10]
Obok funkcji opiekuna zaświatów, przypisywanej polańskiemu Plutonowi pojawia się tutaj druga,
związana z panowaniem nad deszczem (niepogodą, dżdżem) oraz związek z porą wieczorną, gdy na
niebiosach pojawia się księżyc. Zwrócił na to uwagę już prof. Mikołaj Rudnicki, specjalista w
zakresie językoznawstwa indoeuropejskiego i filologii słowiańskiej, porównujący scs. nawь -"trup,
zmarły" z nowiem, czyli okresem, gdy księżyc był nieobecny na niebiosach, znajdując się w
nawiech, krainie umarłych.[11]
"Kronika Polska, Litewska, Żmudzka i wszystkiej Rusi"
Macieja Stryjkowskiego z 1582 roku.
Dla porządku, do wyżej wymienionych źródeł dodać można jeszcze bardzo późny zapis Teodora
Narbutta, historyka i badacza dziejów Litwy. W jego pracy Dzieje starożytne narodu litewskiego
powstałej pomiędzy 1835 a 1841 rokiem, a dotyczącej w pierwszym tomie mitologii bałtyjskiej,
pojawia się jako żona Pokliusa, litewskiego boga śmierci i świata podziemnego bogini Nijolė
(Nijola). Jego zapis, odnoszący się do postaci mitycznych jest jednak ostro krytykowany i część
wzmiankowanych bóstw, nie pojawiających się w innych źródłach, w tym Nijola, jest uznawana za
zmyśloną. Biorąc pod uwagę czas, kiedy powstały Dzieje starożytne narodu litewskiego (1835 1841 r.) należy niestety wziąć pod uwagę możliwe, typowe dla okresu romantyzmu fantazjowanie
autora i wtórność postaci Nijoli wobec boga Niji. Dla przykładu w tym samym okresie, w latach
1847-1848 Bronisław Ferdynand Trentowski opracował Wiarę słowiańską, czyli etykę piastującą
wszechświat, pełną fantastycznych pomysłów i mającą na celu wykazanie tożsamości bogów
słowiańskich z postacią i aspektami Boga chrześcijan.
[1] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady. Teatr święta zmarłych, Gdańsk 1999, s. 421
[2] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt.,, s. 417
[3] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady... dz. cyt., s. 418
[4] j.w.
[5] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt.,, s. 420
[6] A. Bruckner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, s. 41
[7] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 420; J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych
Słowian, Poznań 1998, s. 138
[8] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 427
[9] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 428
[10] Cytat za: L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 427
[11] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 464
2. Śmierć, wody i kraina umarłych
Skąd pochodzi imię Niji i co dokładnie oznacza? Odpowiedź na to pytanie, jak wkrótce zobaczymy
nie jest prosta, niemniej daje spójny obraz dawnego boga i w pełni mieści się w ściśle określonym
archetypie boskiej postaci. Z tego jednak powodu etymologii imienia Niji nie sposób omawiać bez
jednoczesnego podania charakterystyki postaci. Zacznijmy zatem od najbardziej znanej etymologii
łączonej z Niją, wiążącej go, według Stanisława Urbańczyka z staropolskim czasownikiem
nyti–"nędznieć, schnąć, umierać". Podobną etymologię, od czasownika niti -"butwieć, gnić"
proponował Aleksander Brückner, kojarząc go zarazem z mianem nawii, odnoszonej na
średniowiecznej Rusi do ducha zmarłego. Szerokie koneksje tej nazwy w obrębie języków
słowiańskich, bałtyjskich i germańskich podaje językoznawca, prof. Zbigniew Gołąb w książce O
pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych. Prasłowiańskie navь - umarły jest, jak pisze,
poświadczone w starocerkiewnosłowiańskim czyli najstarszym zachowanym języku literackim
Słowian, a także:
- staroruskim navь – "martwy",
- staroczeskim, znaczącym to samo náv (w dopełniaczu návi) - "piekło, tamten świat",
- słoweńsko-serbsko-chorwackim návje - "dusze nieochrzczonych dzieci",
- litewskim nõvé - "ucisk, tortury, śmierć",
- łotewskim náve – "śmierć",
- pruskim nowis – "zwłoki",
- gockim naus (w mianowniku liczby mnogiej naweis) – "zmarły",
- staroangielskim nē, nēo znaczącym dokładnie to samo,
- staroislandzkim nár - "martwy człowiek, zwłoki".[12]
Czy jednak Nija i nawia są faktycznie tak bliskie sobie? W obrębie języków słowiańskich
występuje czasami wymiana głosek "j" i "w", jak dla przykładu, w polskim "jutro" i kaszubskim
"witro". Podobne oboczności istniały zresztą w całej północno-zachodniej grupie
Indoeuropejczyków (Celtowie, Germanie, Bałtowie, Słowianie) o czym informował autor
etymologicznego słownika indoeuropejskiego, Julius Pokorny podając, że ie. rdzeń *nu pojawi się u
nich w trzech formach obocznych *nāw-:*nǝ2w-:*nū- (u Słowian widać je np. pomiędzy rus. naw,
pol. nów (księżyca), stpol. nyć, Nyja).[13] Sama nazwa nawji również nie jest regularna, pojawia się
bowiem w takich formach jak niawka, niauka, mawka a nawet miauka i majka[14] (także w Polsce w Krakowskim i na Mazowszu; Jan Karłowicz w Słowniku gwar polskich pod hasłem nawki
umieszcza ponadto informację "boginki leśne"[15]), wskazując przy okazji drugą oboczność nazwy,
wynikającą z wymiany głoski "n" na "m". W ludowych wierzeniach majki pojawiają się również
pod nazwą nejek[16], a to już daje solidną zbieżność z imieniem Nyji.
Powróćmy jeszcze do samego czasownika nyti– "nędznieć, schnąć, umierać", od którego ma
pochodzić imię Niji. Pomiędzy Aleksandrem Brücknerem, a Stanisławem Urbańczykiem, którzy
odwołują się do tego czasownika w kontekście imienia boga występuje pewna niewielka, ale istotna
różnica, pierwszy bowiem wiąże jego miano z niti - "butwieć, gnić" a drugi z nyć– "niknąć,
umierać". Można uznać, że to w zasadzie to samo, ale gdy sięgnąć do indoeuropejskiej etymologii
rzeczownika "trup" (od prasłowiańskiego *trupъ" zmarły człowiek, zwłoki"), okaże się, że
wywodzi się on od ie. *treup-"kłoda, pień". Brücknerowskie niti - "butwieć, gnić" jest więc bardziej
precyzyjne, bo obrazowo odnosi się w bezpośredni sposób do pierwotnego źródłosłowu – obrazu
leżącej kłody drewna. Istnieje tutaj związek symboliczny pomiędzy ciałem zmarłego człowieka a
pniem drzewa, nieruchomą, leżącą na ziemi kłodą. Wspominam tę etymologię nie bez przyczyny,
gdyż obrzędowa kłoda drzewa, palona w dniu zimowego przesilenia na południu Słowiańszczyzny
dla odnowienia świata, a zwana Badnjakiem, okaże się jeszcze istotna w dalszych rozważaniach na
temat Niji. Samo niti - "butwieć, gnić", czy nyć– "niknąć, umierać" posiada odpowiedniki w innych
językach. I tak, jak wskazuje na to zajmujący się lingwistyką słowiańską Grzegorz Jagodziński[17],
jest ono zbieżne z:
- łotewskim nāvītiēs - "trudzić się, kłopotać się",
- litewskim nõvyti - "męczyć, umartwiać",
- starocerkiewnosłowiańskim unaviti - "zmęczyć, znużyć",
- również unyti - "stracić nadzieję, zwątpić, zasmucić się, zmarkotnieć, nie dbać",
- rosyjskim nýt - "być przygnębionym, smutnym",
- a nawet średniowalijskim neued - "tęsknota, kłopot".
Współczesny język czeski i słowacki zachował do dzisiaj terminy únava - "znużenie / zmęczenie",
unavený / unavný - "znużony / zmęczony", znaczący również "tego, który udał się na wieczny
spoczynek", czyli podobnie jak w polskim "być skonany" - krańcowo wyczerpany, zmęczony.
Faktycznie, cerkiewnosłowiański czasownik naviti znaczy "męczyć", a można go porównać z
dialektowymi, litewskimi novyti - "męczyć, torturować", nove" męka, katusze, śmierć", litewskim
nuavėti - "wyczerpywać siły", łotewskimi nāve– "śmierć" oraz nāvīt– "zabić". Cerkiewnosłowiański
czasownik nyti oznacza "słabnąć, tracić na sile, stawać się niemrawym, usychać, zamierać".
Dołączyć do nich można bośniackie mavnica (z przejściem głoski "n" w "m", jak w przypadku
nejek/majek) czyli "zasłabnięcie, omdlenie", a także staroczeskie návní/námní - "tracący siły,
wyczerpany". Grzegorz Jagodziński przypuszcza, że do grupy tej można by włączyć również znój,
czyli "spracowanie, utrudzenie", mogące wywodzić się od domniemanego *z-nyti, a możliwe, że
nawet znicz - "tlący się na grobach płomień". W efekcie więc *nāv- wskazywałoby na śmierć
rozciągniętą w czasie, będącą efektem fizjologicznego zużycia i wyczerpania sił życiowych
organizmu ze zmęczenia, wyczerpania, wycieńczenia czy, co okaże się wkrótce szczególnie ważne
– starości. Tak właśnie rozumiał termin nycie Mikołaj Rudnicki, a za nim Krzysztof T. Witczak,
definiujący je jako "powolne usychanie, zanikanie, schnięcie, starzenie się i ostatecznie konanie" i
wywodzący z pie. *H1nuH2-.[18] W przeciwieństwie do niego prasłowiańskie *sъ-mьrtь (pol.
śmierć, lit. mirtis, łac. mors, mortis), oznaczałoby śmierć nagłą, bez przedłużającego się cierpienia i
bólu. Precedensem byłoby tutaj zjawisko obecne w obrębie dawnej mitologii i rodziny języków
germańskich, gdzie rozróżniano wspominany już termin nár/ nás– "trup", ściśle - "zmarły śmiercią
naturalną", od valr– "zabity w boju".[19] Skoro *nāv- wskazuje na wyczerpanie sił, w tym śmierć
ze starości, należałoby się spodziewać, że i Nyja w wyobrażeniach przyjmował odpowiednią postać
starca. Dla analogii pruski Patollo/Patols, bóg zmarłych, podziemia i zaświatów (od pa-/po-"pod" i
-tulla"ziemia"), wymieniany po raz pierwszy w Collatio episcopi Varmiensis (1418 r.) wraz z
Natrimpe (Potrimpusem), przedstawiany był jako blady, brodaty starzec (co ciekawe, i w języku
węgierskim pokol oznacza "podziemie, zaświaty"). Inną formą jego imienia zdaje się być Pekols
występujący w kościelnym dekrecie Constitutiones Synodales z 1520 roku, gdzie porównywany
jest, podobnie jak Nija, do Plutona.
Pruski bóg podziemi Patollo, ilustracja: Kronika pruska,
ok. 1517 - 1529, autor Simon Grunau.
Ta sama etymologia którą przedstawiłem powyżej, występuje również w imieniu greckiej bogini
Enyo, postaci dość marginalnej w mitologii greckiej, pojawiającej się w Iljadzie Homera jako
partnerka (siostra, córka lub matka) boga wojny Aresa, a w Teogonii Hezjoda jako jedna z Graj,
czyli "Staruszek". W tym drugim przypadku potwierdza się ponadto wzmiankowana zależność
pomiędzy bóstwem śmierci, a postacią starca / staruszki. Krzysztof T. Witczak w artykule
Prapolska Nyja a grecka Enyo próbował w związku z przedstawioną etymologią i imieniem Enyo
rekonstruować Nyję nie jako boga, ale boginię śmierci. Przypisanie Nyji na podstawie porównania
z mitologią grecką płci żeńskiej jest jednak dość arbitralne i niepewne, jak bowiem sam przyznaje,
obok bogini Enyo w orszaku Aresa pojawiał się również męski bóg Enyalios (w późniejszym
okresie imię Enyalios stało się zaś przydomkiem Aresa). Bazowanie na greckim sufiksie -ώ i
odpowiadającym mu prasłowiańskim -ja, pochodzących od ie. *-yṓ, jako podstawie identyfikacji
płci Nyji i kojarzeniu z żeńską Enyo również nie daje co do tego pewności, bo dla przykładu
wedyjskie imię bóstwa Surja, również zawierające ów sufiks, pojawia się zarówno jako określenie
boga, jak i bogini (por. także męscy Boruta i Rokita). Krzysztof T. Witczak powoływał się
dodatkowo na rekonstrukcje prof. Ignacego Ryszarda Danka, założyciela powstałej w 1954 roku
religijnej grupy Klan Ausran, próbującej jednak wskrzeszać wierzenia nie tyle prasłowiańskie, co z
okresu wspólnoty praindoeuropejskiej.[20] Rzecz jednak w tym, że bezpośrednie odwoływanie się
w rekonstrukcji słowiańskiego bóstwa z X wieku n.e. do okresu praindoeuropejskiego zawiera
istotny problem – nie uwzględnia wszystkich możliwych ewolucji bóstwa śmierci i zaświatów,
które jak widać z przykładów bałtyjskich (Patollo, Velinas), greckich (Hades), czy rzymskich
(Pluton) pojawia się w późniejszym okresie w postaci męskiej.[21]
Bóg Enyalios to pierwotnie starzec z orszaku boga wojny Aresa, następnie
przydomek samego niszczycielskiego Aresa (na ilustracji).
Przejdźmy teraz do drugiego, ważnego śladu etymologicznego imienia Niji, wiążącego się ze
wspominanymi już nawkami/majkami. U Hucułów i ogólniej na Pokuciu, nawki są kojarzone w
pierwszym rzędzie nie ze śmiercią, ale z urodzajem, znajomością ziół i sztuką leczenia, którą
przekazują znachorom.[22] Jak pisał Oskar Kolberg, siedziby majek mieściły się w głębi pustych,
górskich jaskiń. Identyczne siedziby, w pieczarach z bijącymi źródłami, miały greckie nimfy.[23]
Gdy wejść do takiej jaskini, okazywało się, że rozpościera się ona na otwartą, pagórkowatą
przestrzeń: „Wśród głębi tych podnoszą się pagórki, na których rozpościerają się sady i winogrady,
obwiedzione złotymi łodygami czarnokrasego kwiatu miłego zapachu; u stóp tych pagórków
szemrzą kryształowe potoki, nad którymi pną się perłowe mosty i zamek ich sterczy nad jeziorem
czystej wody, w której się kąpią. Świetlice ich są kobiercami obwieszone i wysłane; w nich siedzą
Majki i przędą kradziony len, tkają go, i z białego płótna szyją odzienie”.[24] Jak widać z
zaprezentowanego przekazu, łączy się z nimi ściśle wyobrażenie podziemnego świata. Latem,
majki tańczą i pląsają, wesołe i rozpustne, skore do zabaw, przeradzających się w orgie, czyniąc to
najchętniej na „majdanach”, położonych na otwartych, pośród lesistych, górskich uboczy,
miejscach dawnego pogańskiego kultu i ludowych igrzysk. I tu pojawia się jednak związek ze
śmiercią i zaświatami, majdan oznacza bowiem również kurhan, starożytną mogiłę. W tym
przypadku nazwa miejsc prawdopodobnie nie wywodzi się od tureckiego meydan - „plac pośrodku
obozu wojskowego”, ale słowiańskiego "majdać/majtać" - „wymachiwać [np. nogami]”, korowody
taneczne w dniu św. Mikołaja czy Pięćdziesiątnicy nosiły bowiem nazwę "na majdan".[25]
Biorąc pod uwagę charakter postaci, majki / nawki są odpowiednikiem lepiej znanych wił / rusałek,
żeńskich boginek wiązanych najczęściej z wodami (przebywają w wodach od czasu jesieni do
niedzieli rusalnej, czyli pierwszej po Zielonych Świętach) i lasem, a więc podobnie jak w
przypadku greckich nimf. Prof. Jerzy Strzelczyk uważa nawet rusałki za szczególną odmianę nawji.
[26] Jednocześnie, zwrócić trzeba uwagę, że serbskie obrzędy zielonoświątkowe, związane z
kultem wił/rusałek obejmowały palenie ognisk z kłód drzewa nad brzegiem wód oraz ekstatyczne
tańce kobiet, zwanych rusaljami, które wprowadzały je w stan transowy, przy którym miały
nawiązywać kontakt z duchami zmarłych przybywającymi na ucztę.[27] Wspominany przez
Długosza w związku z Zielonymi Świątkami obrzęd Stada nawiązuje do tańca w kole, Brückner
bowiem sugerował, że „stado” oznaczało taniec w kole, u innych Słowian nazywany wprost
„kołem”.[28] Opisane obrzędy zielonoświątkowe odprawiane nad rzekami związane były ze
sprowadzaniem obfitości deszczu dla zapewnienia urodzaju, a to daje ciekawy związek Niji,
wspominanego przecież w statutach synodalnych przy okazji Zielonych Świąt, z wodami,
poświadczony później przez Stryjkowskiego: "Plutona też boga piekielnego, którego zwali Nia,
chwalili wieczór, prosili też od niego po śmierci lepszego i wcześniejszego miejsca w piekle i
dżdżów albo uskromienia niepogody (...)."[29]
Związki nawek i ogólnie duchów zmarłych z wodami widać również we wschodniosłowiańskiej
obrzędowości wiosennego święta zmarłych, zwanego Nawij Dień, Nawskyj Wełykdeń,[30]
Rachmański Wełykdeń czy Radunica. Wzmiankowane w jednej z powyższych nazw rachmany,
podziemne istoty władające duszami nieboszczyków, żywić się mają, jak twierdził Oskar Kolberg,
"przez rok cały skorupkami owych jaj, które dla nich rzucają ludzie do rzek w Wełykdeń
rachmański".[31] Podobnie u białoruskiej ludności Podlasia zachował się zwyczaj przynoszenia na
groby w okresie paschalnym kraszanek, wielkanocnych jaj, u nas zaś pozostałością owej
obrzędowości są wielkanocne pisanki.[32] Może stąd wzięło się zniekształcenie nazwy Niji w
Kazaniach Konrada, gdzie pojawia się zamiast niego miano Yaya? Biorąc pod uwagę
prawdopodobny brak zrozumienia obrzędu przez autora przekazu jest to możliwe, ważne jest
jednak jeszcze jedno – ofiarne jaja, aby dotrzeć do zaświatów, rzucane były w wody rzek, tych
samych w których przez zimną część roku przebywają nawje. Słowo Złotoustego głosi: "A drudzy
ku studniom przychodząc modlą się i w wodę miotają (kury), Welearu ofiarę przynosząc...".[33]
Tutaj ofiara dla ruskiego boga zaświatów Welesa, zniekształconego do Weleara nawiązującego do
biblijnego Beliala, również musi zostać wrzucona do wód. Zmarłym zaś pieczono z ciasta "mosty"
celem przejścia za morze, do nawii, krainy umarłych.[34] Morze, to w rozumieniu ludu kraina
śmierci i zaświatów, w której ludzie „zapadają w sen wieczności”. Według Kaszubów jest ono
„mokrym grobem wyłożonym ludźmi”, a śmierć w morzu to bardzo częsty motyw baśni i ludowych
opowieści. Przebywać w nim ma „król mórz i jego dwanaście córek”. Według zaś powierzchownie
tylko schrystianizowanych wierzeń ukraińskich, w morzu mieszka dwanaście córek „Heroda”:
„Nagle zaszumiało morze i z morza wyszło dwanaście dziew...”, będących w istocie boginiami
śmierci. Nic w tym dziwnego, skoro morze jest krainą zaświatów, w której mieszkają umarli.[35]
Wyobrażenia słowiańskie nie odbiegają tu od np. germańskich czy celtyckich. U tych pierwszych z
lokalizacją krainy umarłych za wodą związany był pochówek łodziowy.[36] Jak pisał znakomity
polski socjolog i folklorysta prof. Stefan Czarnowski, u dawnych German: "Zmarli idą pod ziemię,
do świata 'w dole'. Ale udają się tam morzem: zmarły wódz palony jest na swym okręcie."[37]
Podobnie jest u Celtów, kraina zmarłych będąca pod ziemią, znajduje się zarazem za zachodnim
morzem, a podróżujących do niej łodzią "wita cwałujący w dwukołowym wozie po falach bóg
morza, Manannan mac Lir, 'syn Oceanu'."[38] W analogicznej roli odnajdziemy na Rusi św.
Mikołaja, który zastąpił dawnego boga zaświatów Welesa: "Na morzu-oceanie stoi złote krzesło, na
złotym krześle siedzi św. Mikołaj (...)", "Jest złote morze, na złotym morzu złoty statek, na złotym
statku jedzie święty Mikołaj, otwiera głębinę morską, ponosi żelazne wrota i zabiera od sługi
Bożego chorobę zwaną usovi w czeluści piekła."[39] Dlatego, jak wspomina religioznawca Andrzej
Szyjewski, jeszcze w XVIII wieku zmarłego wyposażano na Rusi w "list do św. Mikołaja",
występującego m.in. w roli przewoźnika dusz przez zaświatowe Martwe Wody – Zabyt' Riekę–
"Rzekę Zapomnienia".[40] Bóstwo zaświatów/podziemia, rekonstruowane przezeń jako wąż/smok
– Żmij, podobnie jak późniejszy św. Mikołaj, jest zarazem bóstwem wód, jak i ludzi związanych z
wodami, flisaków, burłaków czy marynarzy.[41] Zachowane jeszcze w XIX wieku wierzenia łączą
ponadto w wyraźny sposób diabła, który zastąpił dawnego pana umarłych z wodami. Według nich
Diabeł / Żmij przekomarzający się z Bogiem lub św. Ilją wymienia obiekty w których się może
przed nim ukryć (m.in. człowieka, konia, drzewo, skałę) na koniec mówiąc:
"- To ja skryję się przed tobą w wodzie!
- Tak jest, tam twoje miejsce i tam sobie bądź."[42]
Z podobnego, "akwatycznego" punktu widzenia wyszedł, wywodząc miano nawek Oleg N.
Trubaczow, rosyjski filolog - slawista, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, zajmujący się
etymologiami języków słowiańskich. Jego zdaniem, miano *navь należy łączyć z łac. navis
("okręt") i rozumieć jako pierwotne miano "łodzi umarłych", którą podróżują w zaświaty.[43] Co
ciekawe i Lubor Niederle, czeski antropolog i etnograf łączył miano odpowiadających nawjom
rusałek z wodami, wywodząc je z rodzimego ruslo– "bieg rzeki".[44] Czy chodzi bezpośrednio o
zapożyczenie łacińskie z navis, watpię, podobnie zresztą jak Leszek Moszyński (L. Moszyński Dlaczego naukowe opisy prasłowiańskich wierzeń są tak różnorodne, [w;] Studia Mythologica
Slawica I , 1998), warto jednak zbadać dokładniej ten ślad biorąc pod uwagę wspólne korzenie
języków indoeuropejskich. Łacińskie navis odpowiada znaczącemu to samo sanskryckiemu nāu,
armeńskiemu naw, greckiemu naus, albańskiemu anije, czy osetyńskiemu (sarmackiemu) нау /
науæ (nau/ nauæ). Jak łatwo zauważyć, nieregularności wymowy są identyczne co w przypadku
nawji, a łączą się z ie. *nāu-"płynąć". Okręt więc, w dosłownej etymologii indoeuropejskiej, to
"coś, co pływa/pływak". U nas rdzeń ten natomiast istnieje do dzisiaj w czasowniku "myć", dawniej
myjać, którego odpowiednikami są lit. máudyti– "kąpać", łot. maút– "pływać" (dla porównania gr.
rdzeń nav-"płynąć"), czy sanskryckie snāti/snāyate– "myć, kąpać". Na to, że nie jest to pomysł
fantastyczny, wskazuje opisane przez Mikołaja Rudnickiego występowanie nazwy Myja jako
określenia cieków wodnych (Myja– lewy dopływ Warty w Sieradzkim, także huculska nazwa
Prutu), a także wsi i miast nad nimi leżących (np. Kołomyja nad Prutem).[45] Podobnie w językach
germańskich, rdzeń ten spotykamy w określeniu łodzi: starosaskie naco"czółno",
starogórnoniemieckie nacho, niemieckie Nachen, dialektowe Ache.[46] Stąd późniejsze, spotykane
w krajach germańskojęzycznych określenia ducha wód – nihhus / niccus, tłumaczone jako
"wodnik", dosłownie jednak znaczące "pływak", chociaż i tutaj, identycznie jak w przypadku Niji,
nie ma zgody, bo niccus bywa wywodzony i z łacińskiego necare– "trup". Późniejsze jego formy to
Nixa, Nix, dialektowe Niss, Neck, Nöck. Na słowiańskich Łużycach znano demona wodnego
określanego jako Nikus, Nykus, Niks, mieszkającego z żoną w wodach,[47] a na Kaszubach diabła
Nikołaja i wodnika Neczka[48], którego nazwa każe przywołać jedną ze słowiańskich nazw rusałki
– nyczka[49], co jest kolejnym wariantem nawji. Odpowiadają im greckie najady– wodne boginki,
o nazwie pochodzącej od νάειν (naein) oznaczającego "przepływ/płynięcie" i νἃµα (naia)"strumień".
Łużycki Wodny Muż Nykus/Nikus i Jagodzianka,
ilustracja: Měrcin Nowak-Njechorński(1900-1990).
Prawdziwe bogactwo źródeł do interesującej nas postaci pana wód odnajdziemy w mitologii
fińskiej, mocno przenikającej się i czerpiącej z wierzeń germańskich jak i słowiańskich (Gieysztor
np. wspomina o fińskiej Mokszy, jako słowiańskiej pożyczce)[50]. Przypomnę germańskie
określenie łodzi, czyli dosłownie "pływaka": nacho / Nachen / ache. U Finów spotykamy natomiast
Ahti / Achti / Ahto, boga wód, opiekuna morza, jezior i rybaków, dawcę ryb. Jego imię spotykane
jest w różnych źródłach, sięgających XVI wieku, a etymologia imienia posiada rodowód
indoeuropejski, bo można je porównać np. z przydomkiem achtios – "nadmorski", jakim Teokryt
(ok. 300 r. p.n.e.) obdarzył boga Pana, czy sanskryckim ahis i staroskandynawskim ahi – "morze".
[51] Żoną Achti była Vellamo/Vellimys, której imię nie tylko nawiązuje do rdzenia vel- obecnego w
imieniu ruskiego Welesa, ale i Velevitki, pojawiającej się w folklorze Kaszub. Czyżby chodziło o
dawną partnerkę boga Niji?
Ahti spełniał wieloraką rolę, bo był nie tylko panem wód (a więc i ryb, określanych jako "wodne
bydełko"), ale również bogactwa i lasu ("Złoty królu lasu, Ahti lasu miłosierny, rozewrzyj no leśną
skrzynię, rusz no miodową szkatułę z leśnej kępy na bagnisku, z twego złotego królestwa"[52]).
Umieszczanie siedziby w lesie na bagnisku ("Ahti wody miłosierny, sławny królu wody!... Tam
mieści się twa siedziba, na głębinie mórz dziewięciu, za wysokim brzegiem morza, w mrocznej
krainie Pohjoli, w kołyszącym trzęsawisku, w igrającym źródle..."[53]) karze kojarzyć go, jako
odpowiednikiem, z bałtyjskim Welniasem, również przebywającym na bagnach, posiadającym
związki ze śmiercią, wodą i bogactwem. Ma to ciekawy odpowiednik lingwistyczny w słowiańskim
rdzeniu mor-"śmierć", pojawiającym się w określeniu morza, pierwotnie jednak "bagna", później
"jeziora" lub "wielkiej rzeki", stąd psł. *morje– "morze, wielka woda, mokradło".[54] Porównajmy
teraz zamawiania chorób na Ahti i ruskiego św. Mikołaja: "Złoty królu wody, Ahti wody miłosierny,
daj mi swojej świętej wody do bólu nasmarowania, niemocy wyprowadzenia..."[55] "Jest złote
morze, na złotym morzu złoty statek, na złotym statku jedzie święty Mikołaj, otwiera głębinę
morską, ponosi żelazne wrota i zabiera od sługi Bożego chorobę zwaną usovi w czeluści
piekła."[56] Mamy tutaj do czynienia z tym samym archetypem postaci, pojawiającym się w
ramach różnych mitologii.
Po cóż to wspominam? Otóż, w fińskich zamawianiach imię Ahti pojawia się również w innych
formach, np. Nihti/Nahti: "Nihti morza, nahti morza, Ukko morza siwobrody, zjaw się w zgarbionej
postaci..."[57], a także Nitti ("Nitti lasu... leśny starcze siwobrody, wełniste są twoje kudły..." nb.
jest to ciekawe nawiązanie do postaci Welesa/Wołosa kojarzonej z obfitością włosów), Nytty,
Nyytti, a w zaklinaniach bydła nikki, nitti, nytty, nyytti, którym odpowiadają późniejsze
skandynawskie określenia ducha opiekuńczego wód: nikk, nikke, nihk, niik.[58] Co też istotne, w
kontekście tego co napisałem o pokrewieństwie prasłowiańskiego *trupъ"zmarły człowiek, zwłoki"
z ie. *treup-"kłoda, pień", jak podaje Martti Haavio, na wyspie Tytärsaari "gdy mieszkańcy wyspy
spostrzegali pień płynący z prądem wody, krzyczeli: 'Nikki-näkki!", a synonim imienia Ahti –
Kumpu, związany jest ze skandynawską rodziną wyrazów kumbr, kumbi, przy czym kumbr to po
pierwsze "kloc drewniany", po drugie "wodnik, duch wód"![59] Samo nahti oznacza zresztą
również fokę, jako postać pana wód. Na Islandii władca wód, Nikura przybiera za to postać konia
unoszącego jeźdźca w toń (por. z władającym sztormami Trygławem, któremu poświęcono
czarnego konia). Inne jego zoomorficzne postacie należy łączyć z wężem wodnym, czyli
zaskrońcem, według ludowych wierzeń "wytrwałym i żwawym pływakiem i nurkiem", którego
nazwy łac. natrix, stskand. nadr, niem. Natter, dlniem. adder, gwarowe āter, otter, każą go zdaniem
Haavio kojarzyć z duchem wód.[60] Co tutaj istotne, sanskryckie ahis i staroskandynawskie ahi–
"morze", pozostaje w zależności z sanskryckim imieniem Ahi Budhnji – "Węża Głębin",
wężokształtnego bóstwa mieszkającego na dnie rzek, którego imię jest spokrewnione ze
słowiańskim Badnjakiem, do którego postaci jeszcze powrócę. W mitologii irańskiej stał się Ahi
Budhnja złym Ażi Dahaką, trójgłowym wężem, który zawładnął tronem Persji.
Fiński bóg wód, lasów i bogactwa Ahti, u ludu fińskiego znany również pod imionami Nihti, Nitti, Nytti, szkic
redakcyjny inspirowany współczesnym wyobrażeniem Marvela.
Pozostaje to wszystko w zgodzie z postacią słowiańskiego Żmija jako władcy zaświatów,
szczególnie że w mitologii wschodniosłowiańskiej paszcza smoka – ad' to wejście do piekieł.[61]
Nazwa ta jest zależna od irańskiego aži – "wąż", jak i germańskiego Aegir/Ägir– "Morze",
personifikowanego jako olbrzym, władca wód i wielkich bogactw. Co też istotne, duch wód
Nahti/Ahti określany jest jako starzec, a więc przybiera formę identyczną, co władca zaświatów.
Jest on "brodatym dziadkiem", "starcem wodnym" o siwej lub zielonej brodzie.[62] Podobnie było
u Greków, którzy wierzyli w istnienie starca morskiego Glaukosa, utożsamianego z wielką rybą,
morskim potworem, czy pana wód Nereusa, ojca morskich nimf - nereid. Łódź u ludów
germańskich ozdabiano na dziobie zdejmowanymi ozdobami w kształcie głowy smoka, skąd zresztą
jej nazwa – drakkar (od staroskand. drekar - "smok"). Jak sugeruje prahistoryk i archeolog, dr Jerzy
T. Bąbel, podobne ozdoby znali i stosowali Słowianie, o czym świadczyć może wizerunek łodzi św.
Wojciecha na Drzwiach Gnieźnieńskich,[63] a dodać można, że i znaleziona w Szczecinie,
wczesnośredniowieczna drewniana głowa smoka, pełniąca analogiczną rolę.[64] Ostatnim echem
takiego żmijowego bóstwa może być pojawiający się w folklorze Król Węży, strzegący
podziemnych skarbów – pereł i drogich kamieni. Pojawia się on pod postacią trzygłowego (jak
postać na dolnej, związanej z zaświatami części zbruczańskiego „Światowida”), wielkich
rozmiarów i ogromnej mocy gada.[65] Kto odnosił się doń z szacunkiem mógł otrzymać cenne
skarby. Dlaczego więc bóg wód został panem umarłych? Otóż, bóg wód, pełniący przy okazji rolę
przewoźnika przez morze do mieszczących się za nimi zaświatów, jak późniejszy św. Mikołaj, w
bardziej spatriarchalizowanym społeczeństwie mógł wyprzeć w głównej roli dawną boginię
zaświatów (u nas np. Marzannę, Babę Jagę lub kaszubską Velevitkę), pozostawiając jej rolę
małżonki lub córki, a sam został ich władcą. Być może pomogło w tym kojarzenie bóstwa wód z
kłodą drewna, "trupem", u nas - Badnjakiem spalanym przy okazji zimowego przesilenia, przy
okazji też łodzią-dłubanką wykonaną z pnia, a także bezpośrednie kojarzenie królestwa umarłych z
wodami. W ten sposób, szukając źródła etymologii imienia Niji należy uwzględnić nie tylko
związki ze śmiercią i określeniem zmarłego, ale również z wodami, a w pierwszym rzędzie z
czynnością pływania. Możliwe staje się wtedy porównanie imienia Niji z imionami innych bogów,
przede wszystkim wód. Przytoczę tutaj dla przykładu goidelskiego Nechtana, pana wód i
legendarnego króla Piktów, którego imię pochodzi od goidelskiego nech, czyli "czysty", dosłownie
jednak - "umyty". Powracamy tutaj do naszego "myjać/myć", lit. máudyti– "kapać", łot. maút–
"pływać" i sanskryckiego snāti/snāyate– "myć, kąpać". Czyżby popularne u nas przechodzenie
głoski "m" w "n" (w gwarze kurpiowskiej i w kaszubskim np. zamiast "żmija" mówi się "żnija") i
na odwrót, mogło dać początek imieniu Niji? Nie można tego wykluczyć, skoro włoski poeta i
prozaik Filip Kallimach (1437 – 1496) zmarły w Krakowie, gdzie przebywał po 1468 roku, zapisał
w Vita et mores Sbignei cardinalis (Życiu i obyczajach kardynała Zbigniewa, 1480 r.) imię Niji jako
Mija (dosłownie Miia), przy okazji przerabiając boga na boginię i kojarząc z Cererą – Apią czyli
scytyjską Labiti, według niego Słowianie czcili bowiem bóstwa scytyjskie.[66] Wśród imion
lokalnych "diabłów" spotykamy zaś kieleckiego Mytka.
Nordycki bóg morza i bogactwa Njörðr / Njord, ilustracja: W. G. Collingwood (1908). Szczególnie siedziba Njorda Nóatún - wykazuje etymologiczną zbieżność (na tle indoeuropejskim) z imieniem prapolskiego Nyji.
Imię Nechtana jest spokrewnione z brytyjskim Nodensem, celtyckim bóstwem związanym z
uzdrawianiem i morzem, rzymskim bogiem morza Neptunem, czy indoirańskim Apam
Napatem[67], również związanym z wodami i pojawiającym się przy wzmiankowanym Wężu
Głębin - Ahi Budhnji. W przypadku mitologii nordyckiej należałoby z kolei uwzględnić, jako
krewniaka Niji, władcę spokojnego morza i bogactw Njördhra (także Njorda, Njerda, Njordhra,
Njordra), ojca Freja i Freji, którego kult przetrwał w norweskich obrzędach ludowych, mających na
celu obfity połów ryb i wzywających w tym celu Njora, aż do 18 lub 19 wieku. Etymologia jego
imienia budzi spory w środowisku naukowym, które próbuje wywodzić je od ie. ner– "mąż, męska
siła", lub wiązać z imieniem bogini ziemi Nerthus. Być może jednak należy je kojarzyć ze sisl.
norðr– "północ" (sgn. nord, ang. north), wywodzącego się od praindoeuropejskich *ni-"nisko, w
dół", *ner-/*nr-t(r)o – "to na dole, na lewo, na północ", jak w greckim nerteros– "dolny,
podziemny; podziemie, zaświaty, zmarli"[68]. W ten sposób przebywający "w dole" w morzu
Njördhr pozostawałby dopełniającą stroną swej miłującej góry małżonki Skadi. Siedzibą Njördhra
był nadmorski Nóatún, czyli dosłownie "gród" (tún; por. z polskim tyn– "płot, mur") "okrętu"
(nóa), miejsce narodzin Freji i Freja. Podobnie jak w przypadku pokrewieństwa nawji z łac. navis
("okręt"), sugerowanego przez Olega N. Trubaczowa, pojawia się tutaj nieprzypadkowa zbieżność
imienia Niji i Nóa-túnu, "Grodu Okrętu", nawiązujące do indoeuropejskiego rdzenia *nāu-"płynąć".
Wspomniane ang. narrow ma ponadto pewien związek ze śmiercią, jako że "wąskim
łożem/domem" – narrow bed/house nazywa się mogiłę. Podobnie nawię rekonstruuje się u nas nie
tylko jako ducha zmarłej osoby, ale również jako krainę zaświatów.[69] Istnieje więc pewne
podobieństwo do przypadku mitologii greckiej, w której Hades, to zarówno pan zaświatów, jak i
same zaświaty.
[12] Z. Gołąb, O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych, Kraków 1994, str.124
[13] K. T. Witczak, Ze studiów nad religią Prasłowian, cz. 2: Prapolska Nija a grecka Enyo, [w:] Slavia
Occidentalis, t. 51, 1994, s. 129
[14] P. Zając, O zaświatach niedalekich i cudach nienadzwyczajnych."Nadprzyrodzone" w kulturze ludowej
na przykładzie Huculszczyzny, Kraków 2004, s. 112-113
[15] http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=34527&s=1
[16] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia demonów: Diabły, diabełki, jędze, skrzaty, boginki i wiele innych,
Wrocław 2000, str. 239
[17] http://grzegorj.w.interia.pl/lingwpl/slowindoeuro3.html
[18] M. Rudnicki, Bóstwa lechickie, [w:] Slavia Occidentalis, t.5, 1926, s. 383, K. T. Witczak, Ze studiów...,
dz. cyt., s. 128
[19] A. M. Kempiński, Ilustrowany leksykon mitologii wikingów, Poznań 2009, s. 154
[20] Danka napisał w rekonstruowanym języku indoeuropejskim Pieśń o bogini Nyji, jak przyznaje Witczak
"niewątpliwie kontrowersyjną".
[21] Dane za: K. T. Witczak, Ze studiów..., dz. cyt., s. 123-132
[22] P. Zając, O zaświatach..., dz. cyt., s. 113
[23] W. Klinger, Wschodnio-europejskie rusałki i pokrewne postaci demonologii ludowej a tradycja greckorzymska, Lublin-Kraków 1949, s. 23
[24] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 239
[25] B. A. Uspieński, Kult św. Mikołaja na Rusi, Lublin 1985, s. 111
[26] J. Strzelczyk, Mity..., dz. cyt., s. 134
[27] T. M. Ciołek, J. Olędzki, A. Zadorożyńska, Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce, Warszawa 1976, str. 170 171
[28] A. Bruckner, Mitologia..., dz. cyt., s. 231
[29] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 427
[30] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 467
[31] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 323
[32] E. Smykowska, Zwyczaje i obrzędy prawosławne, Warszawa 2008, str. 51
[33] A. Bruckner, Mitologia..., dz. cyt., s. 187
[34] A. Bruckner, Mitologia..., dz. cyt., s. 189
[35] Słownik stereotypów i symboli ludowych, red. J. Bartmański, t. 1**, Lublin 1999, s. 382 - 395
[36] A. M. Kempiński, Ilustrowany..., dz. cyt., s. 154
[37] S. Czarnowski, Nehalennia, bogini z jabłkami [w:] Dzieła tom III, Warszawa 1956, s. 170
[38] S. Czarnowski, Literatury celtyckie [w:] Dzieła tom III, dz. cyt., s. 42
[39] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 120
[40] A. Szyjewski, Religia Słowian, Kraków 2010, s. 54, 79
[41] j.w., s. 78
[42] j.w., s. 63
[43] L. Moszyński, Dlaczego naukowe opisy prasłowiańskich wierzeń są tak różnorodne [w:] Studia Mythologica
Slawica, I, 1998, s. 37
[44] A. Bruckner, Mitologia..., dz. cyt., s. 181
[45] M. Rudnicki, Bóstwa..., dz. cyt., s. 375
[46] http://grzegorj.w.interia.pl/lingwpl/niereg1.html
[47] O. Kolberg, Łużyce, Wrocław – Poznań 1985, s. 124
[48] www.pomorskie.eu/pl/turystyka/szlaki/tematyczne/gmina_linia_poczuj_kaszubskiego_ducha
[49] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 319
[50] A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 2006, s. 201
[51] M. Haavio, Mitologia fińska, Warszawa 1979, s. 95
[52] j.w., s. 98
[53] j.w., s. 99
[54] Słownik stereotypów... t. 1**, dz. cyt., s. 382
[55] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 98
[56] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 120
[57] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 98
[58] j.w., s. 102
[59] j.w., s. 103
[60] j.w., s. 104
[61] A. Szyjewski, Religia..., dz. cyt., s. 57
[62] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 105
[63] http://www.rodman.most.org.pl/J.T.Babel16.htm
[64] Rysunek przedstawiający rzeźbę smoczej głowy ze Szczecina został przedstawiony we wkładce z ilustracjami
w: W. Szafrański, Pradzieje religii w Polsce, Warszawa 1979
[65] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 202
[66] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 423-424
[67] J. T. Koch, Celtic Culture: A Historical Encyclopedia, Santa Barbara 2006, s. 217
[68] A. Kowalik, Kosmologia dawnych Słowian. Prolegomena do teologii politycznej dawnych Słowian, Kraków
2004, str. 109
[69] Np. w Leksykonie zaświatów i krain mitycznych, red. M. Sacha-Piekło, Kraków 1999, s. 170-171. Hasło to
opracował A. Szyjewski
3. Księżyc, koń i łódź umarłych
Wymieniając na początku artykułu źródła do postaci Niji, wspomniałem również o kronice Macieja
Stryjkowskiego, wzmiankującej: "Plutona też boga piekielnego, którego zwali Nia, chwalili
wieczór, prosili też od niego po śmierci lepszego i wcześniejszego miejsca w piekle i dżdżów albo
uskromienia niepogody, którego kościół był w Gnieźnie najświętszy, jak Dlugosus świadczy."[70]
Obok funkcji opiekuna zaświatów, przypisywanej Niji, pojawia się tutaj związek z wodami,
konkretnie – deszczem, dżdżem, a także wieczorną porą doby, gdy pojawia się księżyc. Prof. M.
Rudnickiego skłoniło to do porównania scs. nawь -"trup, zmarły" z nowiem, czyli okresem, gdy
księżyc był nieobecny na niebiosach, znajdując się w nawiech, krainie umarłych.[71]
Wskazywałoby to, że podstawowym staropolskim określeniem zaświatów mogło być Nów. Czy ów
ślad etymologiczny i twierdzenia Mikołaja Rudnickiego warte są uwagi?
Nów to okres księżyca całkowicie niewidocznego "zmarłego",
ale w polskich wierzeniach ludowych także miejsce gdzie księżyc
"świeci zmarłym" (animacja: Wikipedia).
Zacznijmy od panowania boga nad dżdżem i "niepogodą", która bynajmniej nie musi oznaczać w
dzisiejszym rozumieniu pochmurnego nieba i chłodu. Wręcz przeciwnie – proszenie Niji o deszcz
sugeruje, że mógł go zatrzymać, wywołując niepogodę tak, jak rozumiał ją rolnik, czyli w
pierwszym rzędzie – suszę. Wspominałem już wedyjskiego Ahi Budhnję, boga związanego z
płodnością i szczęściem. Określenie "Pluton", które w grece znaczy "Bogacz" jak najbardziej
odpowiada bogu władającemu siłami płodności, zarówno Ahi Budhnji, jak i mającemu z nim wiele
wspólnego Niji. Imię Ahi Budhnji tłumaczy się jako „Wąż Głębiny”, jako że przebywać ma na dnie
strumieni. Stanowi on prawdopodobnie pozytywny aspekt kosmicznego węża Wrytry (sanskr.
vrtrá– "przeszkoda, zator, otaczający, wróg")[72], przeciwnika gromowładnego Indry. Ahi Budhnja
powstał z wód i w nich właśnie, a ściśle w ich głębinach, przebywa – tak w niebiańskich, jak i
ziemskich.[73] W negatywnym aspekcie Wrytry potrafi jednak zatrzymać wody, wywołując suszę.
Co wtedy czyniono? Pierwotnie, dla przebłagania bóstwa wód, grożącego zarówno suszą jak i
powodzią, składano ofiary ze zwierząt, a możliwe że również i ludzi, zwłaszcza młodych dziewcząt
i chłopców,[74] czego echa występują również w wierzeniach Słowian.[75] Jak podaje za M.
Sazonową, Borys A. Uspieński: "Co roku w wigilię dnia zimowego Mikołaja, przed całonocnym
czuwaniem w określonym miejscu zbierają się starcy z każdej rybackiej rodziny. Na brzegu robią
kukłę przypominającą człowieka i w dziurawej łódce wywożą ją na jezioro, gdzie oczywiście tonie.
Dwóch lub trzech starców śpiewa pieśń w której proszą jezioro Onegę, by wzięło 'kukłę słomianą w
spodniach i koszuli', bez żony, bez dzieci, bez matczynych łez i lamentów. I by je łatwiej przekonać
wzywają imienia Mikołaja Morskiego."[76] Według Kroniki Polskiej, Litewskiej, Żmudzkiej i
wszystkiej Rusi (1555 r.) Marcina Kromera, legendarna królowa Wanda miała składać ofiary z
bydła, a jej skok do wody można uznać za samoofiarę (Wanda bydła wiele na ofiarę pobiwszy,
sama siebie naostatek znamienitym obrzędem za ofiarę bogom oddając, z mostu do Wisły skoczyła.
[77]). W tradycji chrześcijańskiej podobną śmierć poniósł św. Jan Nepomucen (ur. ok. 1350 r., zm.
1393 r.) według legendy hagiograficznej zrzucony z praskiego Mostu Karola do Wełtawy, a podług
tradycji ludowej chroniący przed powodzią i suszą (jego figury można napotkać w sąsiedztwie
mostów i rzek[78]). Nie bez znaczenia jest tutaj zapewne rola łączącego dwa brzegi mostu, jako
budowli pozostającej pomiędzy dwoma światami: ludzi i znajdujących się "za wodą" umarłych.
Most, w najbardziej prymitywnej wersji – przerzucona przez wodę kłoda drewna, pełni więc
identyczną rolę, co łódź umarłych. Potwierdzają to dane etnograficzne z południa Słowiańszczyzny.
[79] Stąd też na Rusi "mosty" pieczone z ciasta celem przejścia umarłych za morze, do nawii.
Mitycznym i kosmicznym wyobrażeniem takiego mostu może zaś pozostawać tęcza, utożsamiana z
wypijającym wody Żmijem.[80] Ofiary dla wodnego bóstwa topiono (na Rusi np. składano w
ofierze dla wodjana konia[81]), skąd późniejsze, z okresu już chrześcijańskiego, opowieści o
wodnikach wciągających ludzi do wód, a także wiłach i rusałkach pochodzących z duchów
utopionych dziewcząt. Wraz z postępującą patriarchalizacją i militaryzacją społeczeństwa,
połączoną z wzrastającą rolą uranicznego boga burzy, wężowe bóstwo zaświatów nie jest już
obdarowywane, ale pokonywane przez boga-wojownika, który sam staje się obiektem ofiar i
modlitw.[82] Finalna jego postać została utrwalona w gromowładcy dosiadającym białego konia,
niczym współczesny, chrześcijański św. Jerzy.
Powiązanie pomiędzy żmijowym bóstwem zaświatów, jakim mógł być Nija, a panowaniem nad
wodami, w tym suszą i deszczem wydaje się po powyższych wyjaśnieniach dość oczywiste.
Wężowa postać nie była jednak jedyną, łączoną z panem wód. W poprzednim podrozdziale
wspomniałem o zoomorficznych postaciach kojarzonych z takim bóstwem. W obrębie kultury
germańskiej i fińskiej był to koń, staroskandynawski nykr oznaczał bowiem zarówno "ducha wód",
jak i "konia wodnego", a fiński näkki, czyli wodnik wyglądał jak "mały siwy konik".[83] Zapewne
utożsamienie to było kulturowo szersze, bo i Grecy przedstawiali ducha wody w postaci konia, a na
Rusi koń był podstawową ofiarą dla wodjana. Warto w tym miejscu zacytować Martti Haavio, który
pisze: "Początkowo nie chodziło tu bynajmniej o konia domowego, ale o konia wodnego. Wynika to
ze znaczenia różnych wyrazów należących do rodziny näkki. Staroskandynawski nykr jest to (1) 'koń
wodny' i (2) "duch wody". Anglosaski nicor jest to (1) 'mors' i (2) 'duch wodny'.
Starogórnoniemiecki nikkus jest to (1) "krokodyl", a nowoniemiecka kontynuacja tego wyrazu Nix
(2) ,duch wodny'."[84] Domyśleć się można, że pierwotnie "koń wodny", nie był koniem, ale raczej
istotą typowo związaną z wodami, gatunkiem ssaka wodnego (foka, mors), ryby (szczupak, karp),
lub węża (zaskroniec uznawany za "węża wodnego"). Natomiast koń, po jego udomowieniu stał się
wyjątkowo cenną ofiarą składaną dla ducha wód, z którym później został utożsamiony. Cóż jednak
ma to wspólnego z księżycem i nowiem?
Otóż, księżyc w ludowych zagadkach utożsamiany jest z siwym / łysym koniem lub wołem.[85] A
właśnie biały/siwy (alternatywnie czarny) koń najczęściej był później łączony w wierzeniach
fińskich i germańskich z duchem wód.[86] Koń pełnił dawniej podobną rolę przewoźnika do
zaświatów, co łódź (szczególnie u Traków i German) i związany był ściśle ze światem umarłych,
wykazując ponadto silne związki z płodnością i urodzajem, pozostając w związku w pierwszym
rzędzie z bóstwami patronującymi płodności (np. germański Frej).[87] Dane te są miarodajne
również dla obszarów zachodniej Słowiańszczyzny, gdzie występuje obrzęd "chodzenia z siwkiem"
w okresie Wielkiej Nocy, Bożego Narodzenia, Trzech Króli lub Adwentu. Znany jest on z terenów
Wielkopolski, Pomorza, Warmii i Mazur, a także Łużyc. Jak podaje A. Szafer: "Na terenie Warmii,
a także w paru wsiach z nią sąsiadujących zachował się stary, a do dzisiaj żywy i kultywowany
zwyczaj chodzenia sług z szemlem (siwym koniem), którym towarzyszy cały bogaty orszak.
Najstarszy sługa pełni tu funkcję Mikołaja i wręcza podarki dzieciom."[88] Siwek pełni więc
podobną, obrzędową rolę co na innych terenach rogaty turoń, czy kudłaty niedźwiedź, których
łączyć można w tym przypadku z postacią pana zaświatów. Charakterystyczne pozostaje tutaj
łączenie z obrzędem i postacią siwka św. Mikołaja. Wyjaśnienie dać może stara rosyjska baśń Dwaj
bracia, w której jeden z tytułowej pary bohaterów po złożeniu ofiary "staruszkowi podobnemu do
Mikołaja świętego", otrzymuje w zamian źrebię rozsypujące się w złoto.[89] Tutaj, koń związany
jest więc z dobrobytem i płodnością, którymi włada bóg zaświatów, później św. Mikołaj.
Odyn dosiadający Sleipnira. W religiach indoeuropejskich koń białej
maści związany jest zarówno z bogiem podziemi jak i niebios.
Jak wynika z badań Marka Derwicha i Marka Cetwińskiego, w wierzeniach słowiańskich koń
łączony był jednak i z nocnymi walkami herosa uchodzącego za wcielenie postaci dawnego bóstwa
gromowładnego.[90] Dlaczego więc pozostaje własnością zarówno gromowładcy, jak i pana
zaświatów? W wierzeniach Ormian zachowało się podanie o cudownym, wieszczym i znającym
ludzką mowę koniu Kurkiku Dżalali. Podobne, cudowne rumaki znamy z ludowych bajek
słowiańskich, sklasyfikowanych przez Juliana Krzyżanowskiego jako typ T531 Koń pomocnik.[91]
Kurkik Dżalali znajduje się wraz z piorunowym mieczem na dnie morza lub odległej wyspie, a
bohatera chcącego go dosiąść poddaje próbom.[92] Zgodnie z wierzeniami Greków i Rzymian,
faktycznie zwierzę to pozostawało najpierw we władzy boga wód, opiekunem koni i wyścigów
końskich pozostawał bowiem Neptun. Jego świątynie znajdowały się w pobliżu miejsc konnych
wyścigów - Circus Maximus i Circus Flaminius, a jego samego obdarzano epitetem Equester
("należący do jeźdźca/jazdy"). U Greków cudowny, noszący pioruny koń Pegaz zrodzony zostaje z
krwi Gorgony u źródeł oceanu, a jego imię pochodzi od terminu określającego źródło – pēgē. Na
Białorusi wreszcie, opiekunem koni pozostawał zarówno św. Jerzy, jak i św. Mikołaj i to raczej z
tym drugim, a ściślej jego poprzednikiem – Welesem/Wołosem łączyć należy cześć dla koni, jak
bowiem podaje diakon Teodor Ivanov w XVII wieku, żeńskie wcielenie Wołosa, Elesicha: "przy
zorzy wieczornej Elesicha na konia wsiada, gdy świta – Elesicha z konia schodzi".[93] Jakie jest
wytłumaczenie tego faktu? Najprawdopodobniej, dopóki koń pozostawał zwierzęciem hodowanym
dla mięsa, pozostawał we władzy boga wód będącego zarazem bóstwem płodności. Gdy zaczęto
wykorzystywać konia do jazdy, jako nieodłączny atrybut wojownika przeszedł we władzę boga
gromu lub herosa będącego jego ucieleśnieniem, który zdobywał go podejmując wyprawę do
podwodnych zaświatów. Przejmował tym sposobem również funkcje płodnościowe kojarzone
wcześniej z koniem.[94]
Na uwagę zasługuje w tym kontekście polski herb szlachecki z okresu piastowskiego, na Śląsku
znany już w XIII wieku – Alabanda (Koniczek, Koniowaszyja) przedstawiający w czarnym polu
białą, końską głowę ponad sierpem młodego księżyca (aczkolwiek Bartosz Paprocki w Herbach
rycerstwa polskiego wydanych w 1584 r. pisze, że końska głowa ma być czarna).[95] Z herbem tym
nie łączy się, niestety żadna legenda, chociaż napotkać można błędny pogląd, przypisujący
antenatowi rodu uprowadzenie koni przy księżycu, a to na skutek łączenia go w późniejszym
okresie przez Niesieckiego i Piekosińskiego z legendą herbu Bielina. Jego nazwa jest identyczna z
nazwą Alabandy, starożytnego miasta w dawnej, zachodniej Anatolii (obecnie Turcja), założonego
przez indoeuropejskich, bliskich Hetytom Karyjczyków. W ich języku alabanda znaczyło
dosłownie "zwycięski koń", od karyjskiego ala– "koń" i banda– "zwycięstwo". Grecy, np. ateński
muzyk Stratonicus cytowany przez Cycerona, zachowali legendę o Alabandusie, czyli "konnym
zwycięzcy", założycielu miasta, który miał wygrać wyścigi hippiczne. Rzymianie zwali go
alternatywnie Hipponicusem. W jaki sposób nazwa została dopisana do herbu pozostaje tajemnicą,
pierwotnie nosić mógł nazwę Koniczek lub Koniowaszyja, ważny jest jednak tutaj sam ideogram
łączący konia z księżycem, w najstarszej wersji – konia czarnego, karego, symbolicznie związanego
z czernią nocy. Podobny rumak był własnością pomorskiego Trygława.
Polski, śląski herb szlachecki Alabanda (Koniczek, Koniowaszyja), kojarzący rumaka z księżycem.
Sam koń, składany w ofierze i pełniący rolę przewoźnika w wodne zaświaty, podobnie jak łódź,
skojarzony więc został na naszych terenach z księżycem. O wyobrażeniu księżyca w roli łodzi
umarłych wiemy z literatury kręgu irańskiego, jak pisze prof. M. Składankowa "Księżyc bywa w
literaturze perskiej często porównywany z łodzią: to 'okręt Pana Wieczności' płynący po wodach
niebiańskich."[96] W ramach kultury Słowian jego rola jest podobna, został stworzony przez
Diabła, czyli dawnego pana zaświatów, posiada cechy akwatyczne i chtoniczne. Dusza zmarłego
udająca się do zaświatów musi według ludowych przekonań przebyć wody. Ponieważ księżyc na
nowiu zanurza się w wodę, by po trzech dniach powstać oczyszczony i odrodzony, jego przemiana
ma miejsce w jej głębiach. Podobnie dusza zmarłego, aby dostąpić odrodzenia w zaświatach, musi
się oczyścić przebywając wody.[97] Przechodzi więc drogę księżyca, który nim został przez
chrześcijaństwo zdemonizowany i uznany za dzieło diabła, mógł pełnić funkcje przewodnika dusz.
Powyższy wywód można poprzeć opinią etnografów Ireny i Krzysztofa Kubiaków: "U Słowian
powszechną była opinia wiążąca księżyc z wodą. W okresie gdy jest on na nowiu, przebywa on w
wodzie lub świeci umarłym. Ci, by dostać się do krainy śmierci przekraczają rzekę lub 'wielką
wodę'".[98] "Świecący umarłym" księżyc w nowiu jest więc ewidentnie związany z nawią.
Chwalenie wieczorem panującego duszom zmarłych Niji, o czym wspomina Stryjkowski, mogłoby
więc faktycznie posiadać związek z kojarzeniem boga z księżycem. Powróćmy zatem do
porównania scs. nawь -"trup, zmarły" z nowiem, co uczynił prof. Rudnicki.
Zwykle "nowym" lub częściej "młodym" księżycem w kulturze ludowej zwano jego pierwszą fazę,
gdy odradza się po pobycie w zaświatach. W kulturze ludowej Śląska i południowo-wschodniej
Małopolski częste jest jednak również odnoszenie nowiu do okresu, gdy ziemski satelita pozostaje
niewidoczny[99] i jest to w wierzeniach ludowych okres stosowania czarnej magii. W tym
przypadku nów pozostaje czasem szczególnym, czasem gdy umarły i odradzający się księżyc
pozostaje w zaświatach, stąd najczęściej rekonstruowanych jako nawia. Obydwa zastosowania
terminu nów zauważył prof. M. Rudnicki, który pisał: "Zastanawiają dwa s p r z e c z n e znaczenia
przy tym wyrazie: raz bowiem jest to księżyc n i e w i d z i a l n y, księżyc zatem który odszedł,
względnie zmarł, i znowu księżyc który się na nowo pokazuje o d r a d z a. Sprzeczność tę dałoby się
pogodzić w ten sposób, gdybyśmy przyjęli, że pierwotne znaczenie wyrazu now’ ≤ *nov-io- jest
‘śmierć, kraina śmierci itp.'; stąd płynęłoby przeciwstawienie księżyc w (na) nowiu = „księżyc
schnący, kapiejący, umierający“ księżyc na młodziku lub księżyc na nowiku ― „księżyc
odradzający się, rosnący, przybywający“. Dopiero później, gdy wyrazy związane z now’ ulegały
zapomnieniu, wyraz ten uległ przyciąganiu znaczeniowemu rozpowszechnionych wyrazów od pnia
nowy ≤ *novъ-jь, zwłaszcza że wyrażenie na nowiku było blizkie pod względem materjalnogłosowym oraz znaczeniowym. To ostatnie zaś nastąpiło wtedy, gdy wyobrażenia religijne się
zmieniły, a skutkiem tego przeciwstawianie śmierci i odżywania księżyca ― zeszło na plan dalszy,
wysunęło się zaś pojęcie księżyca m ł o d e g o, n o w e g o w przeciwstawieniu do starego,
dawnego."[100] W ten sposób rzeczywiście można byłoby powiązać imię Nyji z terminologią
lunarną, na co zgadzał się również prof. Leszek Kolankiewicz.[101] Mikołaj Rudnicki przedstawił
to następująco: "Słusznie jednak Bruckner zauważa, że odojcowskie rzeczowniki miały pierwotnie
znaczenie jedynie zdrobniałe, co się zachowało do dziś w j. serbskim, a więc i księżyc niekoniecznie
musi oznaczać syna kъnęg-a [staropolskie knędz/ksiądz czyli książę - przyp. autora], ale być
*kъnęg-iem samym, wzywanym pieszczotliwie dla pozyskania jego łaski. Wtedy możnaby postawić
zrownanie Nyja = Księżyc ≤ *kъnęgit-io- albo = *kъnęgъ, a zatam panujący, rządzący w świecie
zmarłych, czyli w nawi pols. w nowiu tak, jak *kъnęgъ ≥ ksiądz panuje tu na ziemi. Byłby to zatem
pan nocy, względnie pan państwa umarłych. Wyrazu *naw’-i, odpowiadającego staroczes. náv, -i m.
‘Grab, Jenseits, Holle' w polszczyźnie niema wprawdzie, ale wydaje się, że go właśnie zastępował
wyraz nów m., który zapewne oznaczał początkowo to samo co staroczes. náv, a zatem ‘tamten
świat, piekło' pierwotnie ‘grob’. Wyrażenie księżyc w nowiu znaczyłoby tedy: Księżyc = Nyja
oddalił się do państwa swego, do państwa umarłych, jest zatem dla ludzi niewidoczny."[102]
Przedstawiona koncepcja językoznawcza prof. Rudnickiego, łącząca nów z nawią, budziła już sporo
kontrowersji i trudno uznać ją za udowodnioną, niemniej warta jest odnotowania. Moim zdaniem,
związków bóstwa zaświatów z księżycem należałoby szukać jednak bardziej w warstwie
symbolicznej, związanej z wierzeniami ludowymi, niż w przedstawionych wywodach
lingwistycznych. I to właśnie od strony badań folklorystycznych i religioznawczych zapis Macieja
Stryjkowskiego, na podstawie którego można szukać powiązań między Niją a księżycem, znajduje
najwięcej uzasadnionych i twardych argumentów.
[70] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 427
[71] j.w., s. 464
[72] A. M. Kempiński, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 472
[73] M. Jakimowicz-Shah, A. Jakimowicz, Mitologia indyjska, Warszawa 1986, s. 40
[74] G. Baudler, Bóg i kobieta. Historia przemocy, seksualizmu i religii, Gdynia 1995, s. 128
[75] A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 2006, s. 268
[76] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 128
[77] Cytat za: J. Zinkow, Krakowskie podania, legendy i zwyczaje , Kraków 1994, s. 34
[78] http://nepomuki.pl/nepomuk/kapliczki.htm#most
[79] A. Gieysztor, Mitologia..., dz. cyt., s. 260
[80] A. Gieysztor, Mitologia..., dz. cyt., s. 268
[81] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 128
[82] Postać wodnego smoka żądającego ofiar i jego pokonanie przez młodego bohatera w bardzo szczegółowy
sposób omówił na przykładzie mitów i bajek W. Propp [w:] W. Propp, Historyczne korzenie bajki magicznej,
Warszawa 2003, s. 280-311
[83] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 108
[84] j.w., s. 108
[85] Słownik stereotypów i symboli ludowych, red. J. Bartmiński, t. 1*, Lublin 1996, s. 169
[86] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 108
[87] L. P. Słupecki, Mitologia skandynawska w epoce Wikingów, Kraków 2003, s. 142; A. Łukaszyk, Wierzchowce
Bogów. Motyw konia w wierzeniach Słowian i Skandynawów, Szczecin 2012, s. 85
[88] Cytat za: A. Brencz, Wielkopolski rok obrzędowy. Tradycje i zmiana, Poznań 2006, s. 210
[89] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 128-129
[90] M. Derwich, M. Cetwiński, Herby, legendy, dawne mity, Wrocław 1989, s. 143
[91] J. Krzyżanowski, Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, t. II, Wrocław-Warszawa-Kraków 1963,
s. 173
[92] A. M. Kempiński, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 246
[93] A. Łukaszyk, Wierzchowce..., dz. cyt., s. 61
[94] S. Czernik, Trzy zorze dziewicze. Wśród zamawiań i zaklęć, Łódź 1985, s. 72-74
[95] B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, Kraków 1584, str. 741
[96] M. Składankowa, Mitologia Iranu, Warszawa 1989, s. 208
[97] J. i R. Tomiccy, Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka, Warszawa 1975, s. 129-130
[98] I. i K. Kubiak, Chleb w tradycji ludowej, Warszawa 1981, str. 118
[99] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 200
[100] M. Rudnicki, Bóstwa..., dz. cyt., s. 379-380
[101] L. Kolankiewicz, Dziady..., dz. cyt., s. 464
[102] M. Rudnicki, Bóstwa..., dz. cyt., s. 382
4. Badnjak, św. Mikołaj i św. Wojciech
Porównując Niję z wedyjskim wężem Ahi Budhnją, wspomniałem okazjonalnie o serbskochorwackim Badnjaku / bułgarskim Bădniku. Imiona Ahi ("Węża") Budhnji i Badnjaka, wywodzą
się z indoeuropejskiego *budh- / *bheudh- , oznaczającego „dół, dno”.[103] Od tego samego
źródłosłowu pochodzi zarówno polskie dno (występujące dawniej w formach bezdnia, bezdeń), jak i
greckie bathos– „głębia” i bathys– „głęboki”, a także imię mitycznego węża lub smoka, strażnika
wyroczni Temidy w Delfach – Pythona (od gr. pythmēn– "dno, spód"). Na związki dawnego rdzenia
słowotwórczego z wodami wskazuje niemieckie bad– „kąpiel, kąpielisko” z dawnego,
protogermańskiego *bathon (starogórnoniemieckie badon, starosaksońskie bathian), ang. bathes–
"myć, kąpać". W starożytności łączono jednak imię Pythona z gr. pýthō– "gniję", jakoby od obrazu
rozkładających się zwłok pokonanego przez Apollona smoka.[104] Mamy więc w tym przypadku
do czynienia z podobną dwuznacznością etymologii, co przy polskim Niji, którego miano ma
wyraźnie tyle wspólnego z niti - "butwieć, gnić" i obrazem rozkładających się zwłok (pierwotnie
zapewne butwiejącej kłody drewna), co ie. *nāu- "płynąć" oraz czasownikiem myjać/myć, mającym
odniesienia do lit. máudyti– "kąpać", łot. maút– "pływać", sansk. snāti/snāyate– "myć, kąpać", gr.
naias, naein– „płynąć”. Mamy tutaj do czynienia z całym zespołem skojarzeń dno : głębia wód :
kąpiel : pływanie : śmierć : zaświaty. Wyobrażenie pana zaświatów, jako cieknącego węża,
utożsamianego z podziemną / zimną rzeką znamy zresztą z istniejących na Słowiańszczyźnie,
ludowych wyobrażeń.[105]
Współczesna forma obrzędowego Badnjaka wystawiona do sprzedaży, następnie
obrzędowo palona. Wcześniej Badnjak przyjmuje w Serbii i Chorwacji przede wszystkim
formę sękatej kłody analogicznej do germańskiego Yule, ale również polskiego Podłaźnika
czy obrzędowych ciast Bûche de Noël (fr. polano bożonarodzeniowe) czy zapewne
polskiego i litewskiego sękacza (fot. Wikipedia).
Badnjak, personifikowany jako starzec, palony był na ognisku w okresie zimowego przesilenia, w
postaci antropomorficznej kłody drzewa lub gałęzi, mającej przedstawiać jego brodatą twarz. Opis
ten pozostaje w zgodzie z obrazem zarówno bogów wód, jak i zaświatów, ukazywanych jako
brodaci starcy. Ten sam archetyp kontynuuje później, w okresie chrześcijańskim, dobrze nam znany,
brodaty staruszek pojawiający się w czasie bliskim zimowego przesilenia, czyli św. Mikołaj,
obdarzający prezentami, czyli ogólnie biorąc dostatkiem. Podobną funkcję pełnił jednak Badnjak,
od którego imienia pochodzi nazwa wigilii – „badni”. Na związki Niji z Badnjakiem wskazuje
ponadto pewien serbski zwyczaj, wspominany przez dr Darko Gavrilovića. Pisze on, że podczas
święta Badnjaka „symbolicznie sławi się żmiję”, składając jej ofiarę „poprzez przygotowanie
specjalnego chleba, który nazywa się njiva (pole), a na którym znajduje się wypieczony motyw
żmii”.[106]
Serbski obrzędowy chleba Njiva z wizerunkiem żmiji poświęcony Badnjakowi,
(fot. www.svevlad.org.rs).
Zastanawia tutaj nazwa chleba – njiva, pochodząca od określenia kierunku ku dołowi (np. gr.
neiothi - „w dole” i neios - „pole”), co zaznaczałem już przy porównaniu Niji do germańskiego
Njorda. Oto natomiast, co pisze o Badnjaku etnograf Christo Wakarelski:
„W niektórych regionach badniak przynoszony jest do domu i kładziony do ogniska ceremonialnie.
Kobiety przebrane w świąteczne ubiory witają go u drzwi wejściowych. Gospodarz wnosi pniak i
pyta: „Czy obchodzicie młodego Boga?”. „Obchodzimy, obchodzimy. Prosimy serdecznie.” A
niosący pniak – badniak mówi: „Ja wchodzę do domu, a ze mną Bóg”. Potem odnoszą go
uroczyście do ogniska, wiercą świdrem dziurę, nalewają do niej trochę oliwy, stawiają kadzidło i
wosk i zatykają klinem. Pniak owijają białym płótnem. [...] badniak zostaje obok ogniska do
wieczora. Po okadzeniu stołu kadzą też pniak, po czym kładą go do ognia, aby się palił, [...]
dziewczynki śpiewają pieśni, w których „drzewko” odpowiada, że jest przeznaczone by rosnąć do
nieba, aby po nim schodził „młody bóg” i przyniósł obfitość, życie, zdrowie i radość.
Badniak musi się palić przez całą noc. W tym celu ktoś z rodziny – zazwyczaj najstarszy – nie śpi i
pilnuje go. Z tego pnia zostawiają część nie spaloną, aby z niej zrobić kliny do radła. Po spaleniu
badniaka odgaduje się przyszła płodność bydła: im więcej wypuszcza iskier, tym bardziej będą
płodne owce i krowy.”[107]
Palenie kłody przedstawiającej starego Badnjaka znajduje swoje odzwierciedlenie w dawnym,
słowiańskim rycie pogrzebowym, w ramach którego dokonywano spopielenia zwłok. Natomiast
zawijanie pnia w białe płótno jako żywo przypomina umieszczenie zwłok w całunie pogrzebowym.
Czas obrzędu - zimowe przesilenie, gdy moc słońca pozostaje najmniejsza, odpowiada przy tym
okresowi nowiu księżyca. Szczególnie, że ze starego Badnjaka powstaje młody Bożyc, podobnie
jak z "przetopionego" według ludowych wierzeń, starego księżyca – wiotka, nowy młodzik.[108]
Widoczna jest tutaj symbolika regeneracyjna, związana z noworocznym odnowieniem świata.
Analogiczne zwyczaje znamy z zachodniego rejonu Europy (kraje germańskojęzyczne, Francja,
Włochy), gdzie palono „bożonarodzeniowe polano” w dawne germańskie święto Yule, a w
późniejszym okresie spożywano ciasto w jego kształcie (we Francji zwane Bûche de Noël, we
Włoszech ceppo, zdobione wizerunkami św. Mikołaja, choinki, krasnoludów itp; być może istnieje
jakaś analogia do bardziej znanego nam sękacza czyli w ludowej terminologii dziada,
przypominającego pień ściętego drzewa i pieczonego w otwartych paleniskach, w średniowieczu
znanego np. przez bałtyjskich Jaćwingów, a przez Anglików zwanego Yule log - „kłoda Jule“).[109]
Kłoda przeznaczona do obrzędowego spalenia
podczas święta Yule Log.
Tradycyjne ciasta: staropolski sękacz i francuskie polano
bożonarodzeniowe (Bûche de Noël ) w obu przypadkach
z wyraźnym nawiązaniem do kłody (fot. Wikipedia).
Badnjak wiązany jest w pierwszej kolejności z dostatkiem, rozumianym z ramach kultury rolniczej,
jako płodność krów i obfitość ziarna, skąd wytwarzanie z jego niedopalonych resztek klinów do
radła. Co prawda obrzęd Badnjaka nie zachował się w polskiej kulturze ludowej, ale można
przypuszczać, że przyczyną było, jak podaje etnograf prof. Teresa Dunin-Karwicka, wczesne
wyjście na naszych terenach z użytkowania otwartych palenisk.[110] Jego rolę pełni u nas
podłaźnik, podłaźniczka, czyli gałąź lub czubek jodły, świerka lub sosny wieszane pod sufitem w
okresie Bożego Narodzenia.
Staropolski Podłaźnik lub Podłaźniczka i kontynuacja w postaci świątecznej choinki.
W obu przypadkach tradycyjnie najczęściej drzewko iglaste, które symbolizuje
wiecznie zielone drzewo przysparzające dostatku i obfitości i/lub brodę bogatego
boga podziemi (fot. www.potrawyregionalne.pl i www.udziewczyn.pl).
Inną jego formą jest dziad, czyli wierzchołek jodły, którego pień osadzano w snopie słomy zwanym
także Pępem (Popielem?) stojącym w kącie izby w czasie wigilii. Mało kto jednak wie, że
podłaźnikiem nazywano również w Polsce młodego mężczyznę lub chłopca, który o północy lub
nad ranem w drugim dniu świąt przynosił domownikom drzewko lub gałązkę, zapewniając w ten
sposób, niczym młody bożyc szczęście, zdrowie i dobrobyt. W Serbii natomiast, taki sam chłopiec podłaźnik ułamuje i przynosi do domu gałązkę ze stojącego przed domem Badnjaka. Zatyka się ją
potem za łańcuch nad ogniskiem, w którym płonie Badnjak.[111] Z powodu rozpowszechnienia się
zamkniętych palenisk pozostał u nas jedynie zwyczaj zawieszania wysoko, pod sufitem gałązki lub
czubka drzewka. Na identyczność obu zwyczajów wskazuje jednak fakt, że w niektórych rejonach
Polski (np. Żywiecczyzna, Krakowskie) zachował się zwyczaj palenia zeszłorocznych podłaźniczek
i rozsypywania ich spopielonych resztek w sadach lub po polach dla zapewnienia urodzaju i
ochrony przed szkodnikami. To samo na Bałkanach czyniono z popiołem i resztkami Badnjaka.
[112]
Ostatni snop zboża zwany Dziadem lub Pępem (Popielem?)
na czas wigilii ustawiany w kącie izby (fot. Wikipedia).
W miarę postępującej chrystianizacji zwyczajów, podłaźnika i Badnjaka zastąpił św. Mikołaj,
pełniący identyczną rolę pana obfitości i bogactw, niczym grecki Pluton ("Bogacz") z którym
porównuje Niję Długosz. Podobna rzecz nastąpiła na Rusi z Welesam, którego Aleksander
Gieysztor utożsamił ze szczecińskim Trygławem[113], co wydaje się uzasadnione, biorąc pod
uwagę, że na słupie ze Zbrucza ukazującym strefowy podział wszechświata, trójgłowe bóstwo
znajduje się w dolnym obszarze, związanym z zaświatami. Św. Mikołaj ukazywany jest w postaci
starca z długą brodą, obchodzącego swoje święto zimą, w grudniu lub w styczniu. Ta sama, chłodna
pora roku skojarzona została ze świętem Trzech Króli (6 stycznia), co opiera się na symbolicznym
powiązaniu zimy ze starością i śmiercią. Ponieważ Trzej Królowie nie zostali świętymi, nie istnieją
też kościoły pod ich wezwaniem, za to z archetypem sakralnej troistości wiąże się św. Mikołaja,
którego kojarzono ściśle z teologicznym dogmatem Trójcy Świętej (bronić go miał na soborze w
Nicei w 325 roku). Modlitwy nazywają go "naczyniem i pochwałą Świętej Trójcy", "lampą
Potrójnej Światłości", a nawet głoszą: "w Tobie bowiem cudownie objawił się Bóg w Trójcy".[114]
Według legend hagiograficznych św. Mikołaj podróżował do Miry z trzema wojewodami, których
uratował od śmierci, podobnie jak w innej opowieści trzech dowódców wojsk cesarza Konstantyna.
[115] Symbolika trójki i ścisły związek z Trójcą Świętą występuje w hagiografii i legendach
związanych ze świętym Mikołajem w tak częsty i regularny sposób, że jak w podanej wyżej
modlitwie, wyraża on ją wprost swoją własną osobą.
Nowożytne wyobrażenie św. Mikołaja w zasadzie otwarcie
powracające do pierwotnych europejskich wyobrażeń
bogatego boga zaświatów, autor: Thomas Nast (1881).
Skoro św. Mikołaj zastąpił dawnego, troistego boga zaświatów, to musimy również wziąć pod
uwagę, że z staroruskim Welesem łączy się w nazewnictwie ludowym grupę gwiazd składającą się z
Pasa Oriona i Plejad. Poruszają się po niebiosach razem, razem też heliakalnie zachodzą w dzień
św. Wojciecha (w Polsce) / św. Jerzego (na wschodzie Słowiańszczyzny) - 23 kwietnia.[116] Mimo,
że podaje się najczęściej iż z imieniem Welesa / Wołosa – kojarzone są Wołosożary (Polesie, Ruś),
Vlasci (Bułgaria) Vlasici (Serbia, Chorwacja), Vlastovice (Słowenia) określające gwiazdozbiór
Plejad, Kazimierz Moszyński zauważa, że na Ukrainie nazwą Wołosożary identyfikuje się nie
Plejady, ale Oriona.[117] W Polsce natomiast łączy się Pas Oriona w pierwszym rzędzie ze św.
Wojciechem, zwąc go Gwiazdami Św. Wojciecha. Wyróżniana jest ponadto jego troistość, są to
bowiem w nomenklaturze ludowej: Trzej Królowie, Trójca Święta, Trójca.[118] Cecha ta jest
zresztą zauważana wszędzie, gdzie gwiazdozbiór jest obserwowany. U ludów Azji Środkowej
zwany jest np. Kurbustanem (Udurem, Ukerem)[119], bogiem o wyraźnych cechach troistości,
pozostaje bowiem Trój-Kurbustanem, "Jednym bogiem w trzech osobach" lub Trzema
Kurbustanami.[120] Pojawia się tu jednak pewien problem – w zapisach synodów Nija pojawia się
bowiem z okazji Zielonych Świąt, a więc w okresie wiosennym, a nie zimowym!
Grecki Hades / Pluton (Bogacz) z rogiem obfitości.
Problem ten ulegnie rozwiązaniu jeśli pamiętać będziemy, że w ludowej tradycji wschodniej
Słowiańszczyzny zimowe święta są tzw. "Mikołajem zimowym", 9 maja obchodzi się natomiast
"Mikołaja wiosennego".[121] U nas co prawda nie ma świąt "Mikołaja wiosennego", ale w maju
lub czerwcu obchodzone jest ruchome święto Zesłania Ducha Świętego (Pięćdziesiątnica, Dzień
Trójcy Świętej), czyli popularne kiedyś Zielone Świątki, związane z pozostałościami obrzędowości
pogańskiej, gdy według kościelnych zapisów wzywany był w obrzędach m.in. właśnie Nija. 2 maja
obchodzono również kiedyś wiosenne Dziady, obrzęd poświęcony duszom zmarłych. W rejonie
Włocławka i na obszarze Wielkopolski, rolę "wiosennego Mikołaja" pełnił najprawdopodobniej
błogosławiony Bogumił, rzekomy potomek brata św. Wojciecha, którego święto obchodzono w
pierwszą niedzielę po dniu Trójcy Świętej. Przypisywane świętemu (jakoby gnieźnieńskiemu
arcybiskupowi, lecz postać taka w kościelnych zapisach nigdzie nie występuje) czyny, podzielić
można na dwie kategorie, łączące się z wodami i końmi. Bogumił chodził po wodzie i
przeprowadzał po niej na drugi brzeg innych ludzi, panował nad płodnością ryb, pomnażając je,
przywołując i darowując rybakom, ratował tonących sprawiając, że woda wyrzucała ich na brzeg,
gasił pożar mocą modlitwy, zapewniał wreszcie zdrowie koni, a nawet przywracał je do życia.
Charakterystyka Bogumiła wskazuje na kryjącą się za nim postać dawnego boga wód, szczególnie,
że przedstawiany bywa najczęściej z rybą w dłoni i stojący na falach rzeki. Pogłębi się ona jeszcze,
jeśli uwzględnimy, że święty miał swoją siedzibę na rzecznej wyspie, otoczonej wodami Warty i
Neru (nb. według części badaczy nazwa rzeki wywodzi się z prabałtosłowiańskiego rdzenia *nur /
*nyr -„mokry, wilgotny”, mającego źródło w praindoeuropejskim *ner-/*nr-t(r)o– "to na dole, na
lewo, na północ", jak w greckim nerteros– "dolny, podziemny; podziemie, zaświaty, zmarli"), na
wzniesieniu pośród ciemnego i gęstego lasu, przy olbrzymim dębie (a więc podobnie jak
szczeciński Trygław). W niedzielę po dniu Trójcy Świętej, okoliczna ludność składała tam dary z
chleba, sera i jaj. Świętemu przypisuje się również przyjęcie w darze końskiej skóry, a historie z
nim związane łączy motyw padłego i ożywionego konia.[122] Jest to bardzo charakterystyczny
motyw, gdyż na Rusi topiono konia w darze duchowi wód – wodjanowi, wodnikowi, który ponadto
rządził płodnością ryb i mógł topić lub ratować ludzi od topieli. Bł. Bogumił miał również chronić
bydło przed morem oraz latać co niedzielę na anielskich skrzydłach do katedry w Gnieźnie.
Podobną, skrzydlata postać łączy się na Rusi ze św. Mikołajem, który jak mityczny żmij, ma
posiadać skrzydła i latać w powietrzu.[123] Jest to zaskakująca zbieżność z postacią
południowosłowiańskiego, trójgłowego cara Trojana, latającego na woskowych skrzydłach i
ginącego od słonecznych promieni.[124] Przywracanie do życia koni, a według jednego z
wizerunków, również ludzi, wskazuje ponadto na pełnienie przez Bogumiła roli pana zaświatów.
Szczególnie, że droga do nich prowadziła przez rzekę, po której święty przeprowadzał ludzi.
Drzwi Gnieźnieńskie. Przybycie św. Wojciecha do Prusów.
Łódź ozdobiona głową smoka i trzech towarzyszy.
Na większości obszaru Polski spadek po Nyji przejął jednak najwyraźniej nie błogosławiony
Bogumił, czczony jedynie lokalnie w Wielkopolsce, ale św. Wojciech. Według hagiografii Vita
prior napisanej przez Jana Kanaparza, św. Wojciech wyruszył w podróż misyjną do Prusów na
ozdobionej głową smoka łodzi, w towarzystwie dwóch mnichów – Gaudentego i Benedykta
(według innej hagiografii, Passio sancti Adalberti martiris– Radzima i Boguszy). Podróżników
było więc łącznie trzech, podobnie jak gwiazd Pasa Oriona.[125] Związki późniejszego kultu św.
Wojciecha z wodami są bezsprzeczne, a w ludowej astronomii skojarzony został z trzema
gwiazdami Pasa Oriona, zwanymi Gwiazdami św. Wojciecha.[126] Orion "stoi" na czworokątnej
konstelacji Zająca (Lepus), wyobrażającej jego tron, a według antycznych egipskich wierzeń,
popularnych w religiach świata hellenistycznego, również pogrzebową łódź Ozyrysa, którą bóg
udał się po śmierci w zaświaty.[127] Na Drzwiach Gnieźnieńskich scenie narodzin świętego
Wojciecha towarzyszy właśnie Orion z psem (Syriusz) ścigający zająca (Lepus). Później kojarzono
imię Wojciech z bocianem, ptakiem zwanym wśród ludu pieszczotliwie "księdzem Wojtkiem".
Bocian, zwany często lelkiem występuje powszechnie w wierzeniach ludowych jako ptak dusz, co
w zdegradowanej formie przetrwało jako "przynoszenie dzieci". Podobną rolę pełniła zaś w
wierzeniach konstelacja Oriona wraz z Plejadami, zwanymi w ludowej terminologii m.in.
"Wózkiem Dusz".[128]
Bocian zwany także "Księdzem Wojtkiem" to w wierzeniach polskich dawca
pomyślności i przewodnik dusz. Cechy te odpowiadają śladom kultu
słowiańskiego/indoeuropejskiego boga zaświatów, którego świętym zwierzęciem
mógł być (także) bocian.
Rzeczą wartą nie mniejszej uwagi jest samo miejsce przybycia Wojciecha do Prusów – ostrów,
wyspa utworzona u ujścia rzeki. Nie był to element mało ważny, gdyż znajduje się w więcej niż
jednym żywocie świętego. Również miejsca jego kultu starano się lokować w podobnym otoczeniu
wód i na wyspie lub przynajmniej w rzecznym zakolu. We Włoszech sanktuaria świętego
znajdowały się na wyspach w Leodium, Pereum i na Wyspie Tybrowej w Rzymie, w Polsce – w
otoczonym wodami Warty i jej małych dopływów kościele w Poznaniu, na otoczonym kiedyś
środowiskiem akwatycznym gnieźnieńskim wzniesieniu, we Wrocławiu - w starorzeczu Odry i
Oławy, czy na wyspie Wolin u ujścia Odry - na miejscu wcześniejszej, pogańskiej świątyni. We
Włoszech, kościoły pod wezwaniem św. Wojciecha lokowano początkowo w miejscach,
związanych z kultem wężowego boga – uzdrowiciela Eskulapa. Tak było na Wyspie Tybrowej, na
której znajdowały się ruiny jego wcześniejszej świątyni.[129] Co warto zaznaczyć, Eskulap jak
wspomniany bł. Bogumił potrafił wskrzeszać z umarłych. W Polsce najważniejsze, ściągające
pielgrzymki, sanktuarium świętego powstało w Gnieźnie, czyli według Długosza na miejscu
świątyni Nyji, bóstwa co do którego można domniemywać, że również posiadał wężową postać.
Późniejsza legenda wspomina, że pod Gnieznem, w kierunku Czerniejowa, gdzie rozciągały się
rozległe moczary, mieściła się siedziba króla węży.[130] Inną formą bóstwa zaświatów mógł być
również rak. Zwierzę to pojawia się chociażby w legendzie o obrońcy grodu Moryń, leżącym nad
jeziorem Morzycko w powiecie gryfińskim, zabitym przez Brandenburczyków, po śmierci
przemienionym w raka wyłaniającego się w letnie noce z fal jeziora.[131] Nazwa miasta i jeziora
wywodzą się od rdzenia mor- oznaczającego tak „dużą wodę, bagno, jezioro, morze”, jak i
„śmierć”, a Moryń był we wczesnym średniowieczu ważnym grodem plemienia Pyrzyczan.
Możliwe, że legenda jest próbą euhemeryzacji postaci dawnego boga wód, pojawiającego się w
ludzkiej lub zwierzęcej postaci raka, jako bóstwo opiekuńcze grodu. Przypomnę również, że na
wyspie otoczonej wodami Warty i Neru miał swoje sanktuarium błogosławiony Bogumił, według
legendy bratanek św. Wojciecha. Dodać w tym miejscu wypada bardzo ciekawe szczegóły na temat
miejsca przybycia świętego do Prusów, przekazane przez jeszcze jedną hagiografię - Passio sancti
Adalberti martiris. Według tego dokumentu, św. Wojciech dokonał żywota nie w świętym gaju, ale
w pobliskim grodzie Cholin, zastępującym w tej wersji opowieści wyspę. Gdy wyłonił się z
ciemnego tunelu wejściowego do grodu, przedstawił się strażnikowi jako wysłannik niebios. Ów
zaś, ujrzawszy twarz przybysza, podniósł krzyk na który zbiegli się ludzie, misjonarza rozpoznano
bowiem jako przyczynę niedawnej klęski powodzi. Wychynięcie św. Wojciecha z ciemnego,
ziemnego otworu przypomina tutaj pojawienie się z podziemnych czeluści wężowego bóstwa, które
ponadto włada wodami, stąd przypisywanie mu powodowania ich wylewów.[132] Uwagi wart jest
ponadto jeszcze jeden motyw z hagiografii świętego - po trzech latach, nieznany z imienia
Mazowszanin miał zabrać ciało św. Wojciecha, aby zawieźć je do Gniezna, dawnego grodu –
sanktuarium Nyji. W drodze rozmyślił się jednak i usiłował przewieźć zwłoki na Mazowsze.
Przejeżdżając obok wielkiej wsi, bojąc się wjechać doń z ciałem na wozie, ukrył je w olbrzymiej
dziupli dębu. Rankiem okazało się, że dziupla zawarła się, a podczas prób rozcięcia drzewa siekierą
został złapany przez pomezańskiego kongena Misloiusa. Co szczególne, Miracula s. Adalberti
wspomina w podobny sposób o ukryciu głowy św. Wojciecha w dziupli dębu.[133] Jest to istotny
szczegół, bo według zachowanego podania, w identyczny sposób ukryto złoty posąg szczecińskiego
Trygława, schowany przez wdowę przed chrześcijańskim prześladowaniem, w pniu drzewa.[134]
Do dziupli, jako miejsca ukrycia figury bóstwa, zwracano się z modlitwami na Rusi, a wiązano z
nim postać nie kogo innego, jak św. Mikołaja „Dziuplowego” lub „Dębowego”.[135] Dziupla w
drzewie, w kontekście pogańskich wierzeń jest zaś przejściem do zaświatów, dlatego zwykle
"mieszka w niej diabeł", warto byłoby więc w tym miejscu przyjrzeć się i jemu.[136]
[103] M. Kempiński, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 63
[104] A. M. Kempiński, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 366
[105] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 101
[106] http://slawistykalodzka.sns.pl/Numer3/Recenzje/Dawne_mity_pl.htm
[107] cytat za: J. i R. Tomiccy, Drzewo..., dz. cyt., s. 161-162
[108] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 162, 200
[109]http://www.culture.gouv.fr/culture/noel/franc/buche.htm
http://metromsn.gazeta.pl/Lifestyle/1,126513,12083555,Sekacz__jak_przed_pieciuset_laty.html
[110] T. Dunin-Karwicka, Drzewo na miedzy, Toruń 2012, s. 68
[111] j.w., s. 68, 69, 72
[112] T. Dunin-Karwicka, Drzewo..., dz. cyt., s. 67
[113] A. Gieysztor, Mitologia..., dz. cyt., s. 147 - 153
[114] A. Dębowski, Mikołaj Święty nieznany, Astraia, Kraków 2006, s. 105 - 115
[115] j.w., s. 45 - 55
[116] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 242 - 244
[117] K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, t.II, Warszawa 2010, s. 36
[118] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 242 - 243
[119] Ł. Smyrski, Ajdyn znaczy księżyc. Narody południowej Syberii, Warszawa 2008, s. 104
[120] M. Łabęcka-Koecherowa M., Mitologia ludów tureckich, Warszawa 1998, s.78 - 79
[121] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 72
[122] http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/b/bogumi.htm
[123] Uspieński B. A., Kult..., dz. cyt., s. 174
[124] A. Gieysztor, Mitologia..., dz. cyt., s.154
[125] Większość informacji o św. Wojciechu przedstawiam na podstawie: J. Wyrozumski, Legenda pruska o
świętym Wojciechu, Kraków 1997
[126] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 243
[127] Cornelius G., Czytanie nieba. Przewodnik obserwatora gwiazd, przek. T. Kwast, Warszawa 1999, s.
131
[128] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 247
[129] A. Kowalik, Kosmologia..., dz. cyt., s. 179 - 183
[130] S. Świrko, Orle gniazdo. Podania, legendy i baśnie wielkopolskie, Poznań 1969, s. 246-247
[131] http://www.moryn.pl/strony/menu/20.dhtml
[132] J. Wyrozumski, Legenda..., dz. cyt., s. 11
[133] J. Wyrozumski, Legenda..., dz. cyt., s. 49
[134] A. Gieysztor, Mitologia..., dz. cyt., s. 151
[135] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 140
[136] Więcej na temat postaci św. Wojciecha w odniesieniu do wierzeń pogańskich podaję w książce: G.
Niedzielski, Królowie z gwiazd. Mitologia plemion prapolskich, Sandomierz 2011, s. 225-238 skąd pochodzi
powyższy wybór.
5. Boruta, Rokita i drzewa śmierci
Pisząc o prawdopodobnych odpowiednikach Nyji, wspominałem na początku artykułu fińskiego
Ahti, który był nie tylko panem wód (a więc i ryb, określanych jako "wodne bydełko", co jest
szczególnie ciekawe przy porównaniu z nim postaci patronującego rybakom bł. Bogumiła czy św.
Mikołaja), ale również bogactwa i lasu[137], swą siedzibę mającego w lesie na bagnisku. Zresztą,
według Marka Cetwińskiego i Marka Derwicha: „...świat zmarłych znajdował się może nie tyle pod
ziemią co w pierwotnym lesie. Nie przypadkiem słowo raj, zapożyczone z irańskiego, oznacza
zarówno miejsce gdzie przebywają dusze zmarłych, ale i las.”[138] Ahti, a za nim Nyja byłby w ten
sposób odpowiednikiem bałtyjskiego Welniasa, również przebywającym na bagnach, ukazującego
związki ze śmiercią, wodą i bogactwem, czy ruskiego Welesa, utożsamianego lokalnie z żyjącym na
bagnach duchem lasu, nazywanym często tym samym mianem, które stosowane było na ducha
wodnego - volosatik.[139] Nie sposób w ten sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej postaci, tym
razem z kategorii demonologii, która zachowała najwyraźniej wiele z dawnego archetypu
zachodniosłowiańskiego bóstwa zaświatów. Na myśli mam diabła Borutę, zamieszkującego według
legend podziemia zamku w Łęczycy.
Boruta, obok Rokity najbardziej znany z tak zwanych
diabłów polskich. Drzeworyt z Tygodnika ilustrowanego
wg pomysłu J. Kossaka wykonany przez H. Kublera.
Borucie przypisywane jest kilka form postaci, spośród których wszystkie połączyć można z
rozpatrywanym tutaj archetypem bóstwa. Na podłęczyckich moczarach pojawiać się miał w postaci
ptaka o ogromnych skrzydłach.[140] Przywodzi to na myśl zdolności św. Mikołaja i bł. Bogumiła
do latania. Zwany był w tej postaci "Błotnikiem", co może łączyć się z jego imieniem, gdyż
prasłowiańskie *borъ z którego się wywodzi, ma odniesienie zarówno do lasu sosnowego, czyli
boru, jak i bagna, moczarów.[141] Dlatego też Bruckner łączył borъ z bara – "bagno". Jedno nie
zaprzecza zresztą drugiemu w obrazie dawnego bóstwa lasu (obszaru utożsamianego w wierzeniach
ludowych z zaświatami), które przebywało najczęściej w jego najbardziej niedostępnej części – na
bagnach. Legenda czyniąca z Boruty czternastowiecznego szlachcica (jest to wtedy tzw. Siwy
Boruta, w odróżnieniu od właściwego diabła Boruty) wspomina w tym kontekście, że miał swój
drewniany zamek w zakolu rzeki Liswarty, pośród podmokłych łąk pomiędzy wioskami Ługi (od
łęg– "bagno, mokradło") i Niwki (od niwa– "pole", dosłownie – "miejsce nisko położone",
utworzone od ni-"dół'). Przypisuje się mu utworzenie samej rzeki Liswarty, której koryto wyrył
ciągnąc olbrzymi garniec złota. Jeszcze inne podanie mówi wprost o błotnej siedzibie: "Dwieście
lat temu żył dziedzic, co się nazywał Boruta. Ten boruta powiedział, że na błotach postawi dom i
założy gospodarstwo. I rzeczywiście za parkiem na błotach dom postawił i założył gospodarstwo.
Więc mówili, że to diabeł, nie człowiek, że to potrafi."[142]
Inna formy Boruty to sowa z iskrzącymi oczami[143], ptak związany w ludowych wierzeniach w
jednoznaczny sposób ze śmiercią i zaświatami. W jej postaci, lub przynajmniej z sowimi
skrzydłami, pojawiały się w ludowych wierzeniach strzygi, w zależności od rejonu uważane za
duchy zmarłych dzieci, rodzaj wampira lub uprowadzające dzieci boginki.[144] Kolejna forma, to
wielka ryba wg legendy widywana w podłęczyckich mokradłach i zbiornikach wodnych, np. w
stawie za wsią Witonia (Boruta topielec)[145], czy wreszcie czarny koń, spotykany na łąkach wokół
Łęczycy (w tej postaci Boruta usiłował utopić chłopa na Węglewicach).[146] Co szczególne,
Boruta w postaci czarnego konia ma posiadać czasami trzy twarze, niczym Trygław.[147]
Zarówno rybę, jak czarnego konia, którego głowa widnieje ponad sierpem księżyca w herbie
Alabanda, łączyć można z omawianymi już postaciami bóstwa wód, a zarazem przewodnika do
zaświatów. Popularne legendy nadały zaś łęczyckiemu diabłu postać szlachcica z długimi wąsami,
ubranego w bogaty kontusz. W wielu legendach Boruta pojawia się jednak jako dobroczyńca,
młynarz mielący zboże w opuszczonych młynach, pomagający biednym mieszkańcom Łęczycy.
Pełni więc rolę Plutona, czy rzymskiego Dis Patera ("Bogatego Ojca"), boga świata podziemnego i
jego bogactw, identyfikowanego z Plutonem. Związki z bogactwem, jak w przypadku Ahti,
pobrzmiewają w opowieściach o tym, jakoby miał pilnować w podziemiach łęczyckiego zamku
skrzyń ze złotem, pozostawionych tam jeszcze przez mazowieckich książąt.[148]
Trójgłowa laska sędziowska z Kurzelowa (świętokrzyskie)
uważana za przykład trwania wątków pogańskich w sztuce gotyku.
(ilustracja: www.znaleziska.org)
Identyczną rolę co łęczycki Boruta, pełni także kaliski diabeł Rokita (obaj znani z resztą w wielu
innych miejscach w Polsce). Zwykle kojarzy się go z demonicznym mieszkańcem bagien koło
Wielunia, wciągającym w wodną otchłań podróżników. Rokitę znano jednak i w innych rejonach
Polski - na Rzeszowszczyźnie, Podlasiu, warmińsko-mazurskim, czy okolicach Olkusza. W
okolicach podkarpackiego Domaradza Rokita został nawet lokalnym odpowiednikiem Janosika,
zbójem mieszkającym na wzgórzu w lesie Rokitne, rabującym bogatych kupców i oddającym
odebrane im towary biednym mieszkańcom okolic.[149] Wszedł tym sposobem w rolę władającego
skarbami dawcy dóbr. Rokita, co też istotne, jest dawną nazwą wierzby, co podkreślają inne miana
stosowane na bagiennego demona, obok rokita, rokicki spotykamy bowiem wierzbickiego i
łozińskiego.[150] Na Śląsku rokita pozostawał zaś obocznym mianem wassermana– "wodnego
męża", czyli utopca, demona wodnego zamieszkującego stawy, rzeki, czy studnie.[151] Na jego
związki z wodami wskazuje podanie z rejonu Olkusza, według którego miał zatopić tutejsze
kopalnie srebra. W Zagłębiu Dąbrowskim duch wodny - utoplok przybierał postacie zarówno
ludzką (potężnego mężczyzny) jak i zoomorficzne – konia, ryby lub ptaka, co z kolei pokrywa się z
formami przyjmowanymi przez Borutę.[152] Przypisywana zaś Rokicie zdolność do udzielania
"mleka", czyli dżdżów mgielnych,[153] każe przypomnieć o podobnej zdolności zsyłania dżdżów,
przypisywanej Nyji przez Macieja Stryjkowskiego.
Możliwe, że takie określenia jak rokita czy boruta były alternatywą imienia wodno-błotnego
bóstwa, pana zaświatów Niji. Wskazywać na to może wiązanie imienia jego chrześcijańskiego
odpowiednika, św. Mikołaja z demonem leśnym Nikolajem, pojawiającym się zresztą jak i on w
czerwonych szatach. Barwa ta w stały sposób wiązana jest z utopcem również na Śląsku, gdzie jego
imię znane jest ponadto jako Nikel[154], na Ziemi Dobrzyńskiej pojawia się zaś diabeł Niuk (w
Krakowskim Niełuk). Na Kaszubach, prócz leśnego diabła Nikołaja znany jest ponadto wodnik
Nëczk, Łużyce znały zaś demona wodnego Nykusa, mieszkającego przy jeziorach i rzekach z
"wodną żoną".[155] Wszystkie miana powstały najprawdopodobniej przez nałożenie imienia
świętego na określenie wcześniejszego ducha wodnego. W wersji germańskojęzycznej - Niksy, czyli
starogórnoniemieckiego nihhusa, niccusa, gwarowego: Niss, Neck, Nöck. Warto w tym miejscu
zwrócić jednak uwagę nie tylko na wspólną, "wodną" etymologię Niksy ze słowiańską nawką/nejką,
zwaną lokalnie również nyczką, co już opisywałem, ale również koneksje etymologiczne ze
śmiercią i męką. Słowiańskie *nyć, *nycie - "doskwierać, marnieć, zamierać"[156], od którego
wywodzić się próbuje imię Niji, ma bowiem swój odpowiednik w średniowysokoniemieckim
necken"dręczyć, niepokoić", neisen"uciskać, prześladować, nienawidzić". Także więc w przypadku
germańskiego ducha wodnego można kojarzyć jego etymologię z określeniami ze sfery śmierci.
Jeśli przyjrzymy się scs. unaviti - "zmęczyć, znużyć", unyti - "stracić nadzieję, zasmucić się", ros.
nýt′ - "być przygnębionym, smutnym", oraz pol. ponury - "posępny", na Rusi nyrit’ - "smucić się",
odpowiednik pnia imienia Niji odnajdziemy i w ner-, nor-, nur-, oznaczających "dół, nurkowanie,
zanurzanie się" (cerkiewne wunriti, iznrćti - "wynurzyć się", małorus. nerty, serb. zanere
-"zanurzy"). Wspominałem o nim jako o potencjalnym źródle etymologii germańskiego pana wód
Njorda. Nic więc dziwnego, że wśród mian nadawanych wodnikom - utopcom mamy również
Norka/Nurka, postać ducha wodnego w czerwonym ubraniu.[157] O tym ostatnim wspominam nie
bez przyczyny, skoro Brückner wspomina o pokrewieństwie etymologicznym bagna, na którym
przecież najczęściej żyją omawiane diabły z południowosłowiańskim bagŭr – "purpura", ruskim
bagrit'– "barwić na czerwono". Na tymże bagnie, na co zwracał uwagę, żyje zaś bocian – "ksiądz
Wojtek", wodny ptak o czerwonym dziobie i nogach, zwany nie tylko lelkiem, ale i bagiem,
"bagiennikiem, tym z bagien". Rokita zaś jako gatunek wierzby charakteryzuje się
czerwonobrązową korą, identycznie zresztą jak sosna tworząca bory.
Wierzba, w wierzeniach ludowych drzewo jednoznacznie
związane z strefą zaświatową (fot. Wikipedia).
Wierzba wydaje się szczególnie mocno związana z dawnym duchem wód. W Polsce i na Białorusi
uznana została, szczególnie gdy jest sucha i z dziuplą, za siedzibę czarta, m.in. Rokity, zwanego też
Mikitą, co ma więcej wspólnego z wodnym Niksą, niż Nikitą (wschodniosłowiańskie imię od
greckiego nicetas - "zwycięzca"). U Słowaków zachowało się zaś przekonanie, że najwyższa w
okolicy wierzba stanowi siedzibę ducha wodnego. Odmiana wierzby, łozina wiąże się na Białorusi z
legendą, według której po święcie Jordanu, czyli Chrztu Pańskiego, gdy święci się wodę (19
stycznia, według kalendarza juliańskiego – 6 stycznia, Trzech Króli) diabły wychodzą z niej i
osiedlają się na łozinie. Wadzianok, czyli wodnik, diabeł wodny, zmieniając po święcie Jordanu
siedzibę z wód na łozinę przyjmuje wówczas imię łazawika, co odpowiada ściśle naszemu
łozińskiemu, alternatywnemu imieniu rokickiego, bagiennego diabła. Po Spasie (święto
Przemienienia Pańskiego, 19 sierpnia w prawosławiu, 6 sierpnia według kalendarza
gergoriańskiego) Wadzianok wraca ponownie do wód.[158] Jest to bardzo ciekawy i istotny zapis,
sugeruje bowiem w wyraźny sposób, że wodny duch posiadał oboczne imię związane ze swoją
siedzibą, stąd zapewne Boruta, Rokita i podobne miana polskich diabłów. Związki wierzby ze
śmiercią przebijają się ponadto z wierzeń i zwyczajów serbskich, w których wierzbową gałązkę
wkładano w dłoń lub do trumny zmarłemu. Wykorzystywana zresztą była i w obrzędach
związanych ze sprowadzaniem deszczu. Trzecią ważną funkcję wierzby należy zaś łączyć z
czarami, u Serbów przekazywanie mocy zaklinania, czyli inicjacja przekazująca moc czarowania
drugiej osobie odbywała się najczęściej, jeśli nie przy drzewie rodzinnym, to właśnie wierzbie.
Podobne przekonanie obecne było i wśród ludów germańskich, gdzie wierzba stała się drzewem
czarownic i duchów.[159] Swoją alternatywę, jako siedziba dawnego pana zaświatów, posiada
jednak wierzba w jeszcze jednym drzewie – olszy. U Słowian wschodnich uważa się nawet, że
czerwone zabarwienie jej kory wzięło się od diabelskiej krwi, rozlanej gdy uciekał nań po
ugryzieniu w piętę przez wilka. Mitologia białoruska podkreśla związki tego drzewa ze sferą
śmierci, światem zmarłych, płaczem, niebezpieczeństwem. Podobnie u German, sok z jego drzewa
pomagał czarownicom wskrzeszać umarłych, a w kręgu kultury włoskiej uważano je za pozostające
pod opieką duchów wodnych.[160]
Chmiel z widocznymi szyszkami,
(fot. Wikipedia).
Omawiając postać ducha wodnego nie sposób wreszcie nie wspomnieć o chmielu. O jego
obrzędowym znaczeniu wnioskować możemy z zapisu z 1671 r., tyczącego się zwyczajów Słowian
zamieszkałych w Hanowerze. Według niego, w czwartek po Zielonych Świętach, odbywało się
obdarowywanie studni, czego dokonywała dziewica, okadzając ją chmielem i wlewając doń miarkę
piwa. Pierwotnie zwyczaj ów mógł dotyczyć zaślubin dziewczyny z przebywającym w studni
wodnym bóstwem, możliwe że wężokształtnym. Ślady takiego rytu zachowały się w baśni o
królewiczu wężu i obietnicy oddania mu przez bohaterkę opowieści swej ręki, w zamian za pomoc
w „nabraniu wody ze studni” (tj. zapewnieniu obfitości wód).[161] Na Rusi „Piwnym Bogiem”
nazywano zaś św. Mikołaja, co ma związek z obrzędowym, obfitym spożywaniem tego napoju
podczas poświęconego mu dnia.[162] Chmiel pojawia się ponadto w bardzo starych, obrzędowych
pieśniach polskich, związanych z ceremonią zaślubin, dokładnie – oczepin:
„Żebyś ty chmielu na tyczki nie lazł,
Nie robiłbyś ty z panienek niewiast,
Oj chmielu, oj nieboże,
Co na dół, to ku górze.. .”[163]
„Czyś ty chmielu nie miał matki,
Coś ty urósł taki gładki?
Czyś ty chmielu nie miał ojca,
Coś ty urósł, gdyby chojca? (młoda sośnina)...”[164]
Zwróćmy tutaj uwagę na symbolikę tej rośliny, przede wszystkim powstania z martwych,
odrodzenia, powrotu z chtonicznej krainy zaświatów – „co na dół, to ku górze”. W drugim
fragmencie pojawia się nadto porównanie z młodą sosną – choiną. Nasuwa to na myśl Bożicza,
kojarzonego z młodym drzewkiem, które rośnie do nieba, przeciwstawionego starcowi Badnjakowi,
reprezentowanemu przez spalany pniak.
***
Kim więc ostatecznie był Nija? Zaprezentowana powyżej analiza potencjalnie związanych z nim
źródeł wskazuje, że należałoby upatrywać w nim pana zaświatów, jednocześnie ściśle związanego z
mocą wód. Ma to swoje źródło w kojarzeniu wód ze sferą zaświatów, położonych "za wodami" lub
w ich głębi. Najprawdopodobniej Nija nie był pierwotnie właściwym bóstwem śmierci i zaświatów,
na które należałoby upatrywać raczej Marzannę, której imię związane jest z rdzeniem mor-"śmierć"
(także "morze/bagno"), ale władał sferą wód, przez które przewoził dusze zmarłych do zaświatów.
W ludowych wierzeniach astralnych rolę taką pełnią Pas Oriona i Plejady czyli Wózek Dusz, na
wschodzie i południu Słowiańszczyzny kojarzone z Welesem. Rzeką – drogą po której się poruszał,
pełniła zaś Droga Mleczna, zwana Drogą Dusz / Drogą do raju której dwa ramiona, letnie i
zimowe, prowadziły odpowiednio do niebios i piekieł.[165] Biorąc pod uwagę jego funkcje
przewoźnika do zaświatów, które zachowały się później w obrazie św. Mikołaja, możliwe są
powiązania boga z Księżycem, pozostającym jego łodzią lub wierzchowcem. W Polsce zastąpił
Niję lokalnie bł. Bogumił, na większości zaś obszaru św. Wojciech, a w zdemonizowanej formie
przetrwał zapewne w obrazach diabłów błotnych lub wodnych jak Rokita czy Boruta, także
utopców i wodników. W obrzędowości echa dawnego boga można natomiast dopatrywać się w
zimowym rytuale palenia Badnjaka i następnie wieszania Podłaźnika.
Pruska trójca męska, od lewej bogowie Patollo, Perkunas, Potrimpus na tzw. fladze króla Widewuto.
Ilustracja: Kronika pruska (ok. 1517 - 1529) autor Simon Grunau.
Wespół z Jaszem (Jessą) i Ładą, Nija wchodzi strukturalnie w identyczną, boską trójcę męską co
pruska, złożona z Patolla, Potrimpusa i Perkunsa. Pierwszy z nich, Patollo, brodaty starzec i pan
zaświatów odpowiada zarówno co do funkcji, jak i archetypu postaci władcy zaświatów, u nas Niji.
W systemie Dumezila reprezentuje patrona bogactw, czyli bóstwo tzw. trzeciej funkcji. Łada
łączony przez Długosza z Marsem odpowiada Potrimpusowi, kojarzonemu z Kastorem, rzymskim
opiekunem konnych wojowników - ekwitów. Związany zostaje w ten sposób z funkcją wojenną.
Jessa - Jasz, naczelny bóg niebios wchodzi natomiast w rolę Perkunsa i wiąże się z funkcją
naczelną, władczą. Dopełnieniem owej męskiej trójcy pozostaje bogini – Lelja (Dzidzilela)
związana z płodnością. Podobny schemat strukturalny, w którym pojawiają się trzy mityczne
postacie męskie i jedna żeńska wykazuje prof. Jacek Banaszkiewicz, omawiając legendy
dynastyczne, krakowską, związane z Krakiem, jego dwoma synami i Wandą oraz kijowską, gdzie
pojawia się trójka braci – Kij, Szczek i Choriw wraz z siostrą Łybedzią (nb. według kronikarza
Nestora Kij miał być przewoźnikiem przez Dniepr). Ukazuje to popularny wśród Słowian sposób
grupowania naczelnych bóstw. Identyczny schemat istniał także wśród Celtów, na co wskazuje
opowieść o trójce braci: Bresie, Narze, Lotharze i ich siostrze - kochance Clothru.[166] Według zaś
poety rzymskiego Lukiana czcili oni męską trójcę bogów Esusa, Taranisa i Teutates, do których
należałoby dołączyć boginię. Germanie zaś przysięgali na Freja, Njorda i "najpotężniejszego z
Asów" czyli Odyna, a tu nie sposób zaś wyobrazić sobie naczelnego panteonu German bez Freji.
[167] W ten sposób statuty synodalne z których zaczerpnął Długosz imiona Jasza, Łady, Niji i Leli
wskazują najprawdopodobniej na grupę naczelnych bóstw zachodniosłowiańskich, czczonych na
terenie Polski.
Grzegorz Niedzielski
(30.11.2012)
[137] M. Haavio, Mitologia..., dz. cyt., s. 98
[138] M. Derwich, M. Cetwiński, Herby..., dz. cyt., str. 13
[139] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 131-136
[140] http://www.zamek.leczyca.info.pl/strony/wystawy.php
[141] F. Sławski, Słownik prasłowiański, t.1, Wrocław 1974, s. 336
[142] J. Grodzka, Legendy łęczyckie, Łódź 1960, s. 36
[143] j.w., s. 100
[144] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 369-370
[145] J. Grodzka, Legendy..., dz. cyt., s. 31
[146] j.w., s. 45
[147] http://www.zamek.leczyca.info.pl/strony/wystawy.php
[148] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 47-51;
J. Grodzka, Legendy..., dz. cyt., s. 21 - 51
[149] http://www.domaradz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=47&Itemid=83
[150] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 326
[151] j.w., s. 412
[152] B. i A. Podgórscy, Encyklopedia..., dz. cyt., s. 412-414
[153] B. i A. Podgórscy, Mitologia śląska, Katowice 2011, s. 328
[154] j.w., s. 274
[155] O. Kolberg, Łużyce, dz. cyt., s. 124
[156] http://grzegorj.w.interia.pl/popraw/zmnort02.html
[157] B. i A. Podgórscy, Mitologia..., dz. cyt., s. 282,283
[158] K. Szcześniak, Świat roślin światem ludzi na pograniczu wschodniej i zachodniej Słowiańszczyzny,
Gdańsk 2008, s. 220
[159] K. Szcześniak, Świat..., dz. cyt., s. 314-316
[160] j.w., s. 231-232
[161] M. Derwich, M. Cetwiński, Herby..., dz. cyt., s. 185 - 186
[162] B. A. Uspieński, Kult..., dz. cyt., s. 77
[163] S. Udziela, Krakowiacy, Kraków 1924, s. 80
[164] A. Zadrożyńska, Światy, zaświaty, Warszawa 2000, s. 227
[165] Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1*, dz. cyt., s. 253-254
[166] T. Banaszkiewicz, Polskie dzieje bajeczne mistrza Wincentego Kadłubka, Wrocław 1998, s. 46-53
[167] Słupecki L. P., Świątynia pogańska – świątynia chrześcijańska, Problem pogańskich budowli
kultowych w Skandynawii, [w:] Sacrum pogańskie, sacrum chrześcijańskie. Kontynuacja miejsc kultu we
wczesnośredniowiecznej Europie Środkowej, red. K. Bracha, C. Hadamik, Warszawa 2010, s. 349

Podobne dokumenty