Prekursor inżynierii (organizacji) produkcji
Transkrypt
Prekursor inżynierii (organizacji) produkcji
38 PISMO PG Profesor Edward T. Geisler (1884–1966) Prekursor inżynierii (organizacji) produkcji P oczątek rozwoju nauki o organiza− cji i zarządzaniu przypada na okres przełomu XIX i XX wieku. Z Polaków olbrzymi wkład do tej nauki wniósł prof. inż. Karol Adamiecki. Jego prace w dzie− dzinie tworzenia naukowych zasad or− ganizacji były pionierskie. Pochodzą już z 1903 r, a więc jeszcze przed Ameryka− ninem Taylorem, który uchodzi za „ojca” naukowej organizacji zarządzania. Obok uznanych w świecie twórców naukowej organizacji wymienia się również prof. H. Hauswalda, który w 1905 r. wprowa− dził na Politechnice Lwowskiej wykład pod nazwą organizacja i zarząd przedsię− biorstw. Podkreślam ten fakt, bowiem był to początek „lwowskiej szkoły inżynier− skiego nurtu organizacji”, którą potem twórczo rozwijał trochę młodszy od nich prof. Edward Tadeusz Geisler. Z wy− kształcenia był inżynierem mechanikiem− technologiem, konstruktorem środków produkcji – obrabiarek, oraz organizato− rem procesów produkcyjnych. Po dwulet− niej praktyce w Anglii w latach 1910–11, kierował fabryką maszyn „Bragop” w Warszawie. Równolegle prowadził wykła− dy w Szkole Technicznej Wawelberga i Strona tytułowa publikacji prof. Geislera z 1913 r. Nr 6/2007 Rotwanda, znanej z przygotowywania na najwyższym poziomie inżynierów mecha− ników, kierowników fabryk i typowych „ruchowców”– organizatorów produkcji. W tym okresie rozpoczął publikowanie artykułów w prasie technicznej. Wynika z nich, że jeszcze przed pierwszą wojną świa− tową zwracał uwagę na konieczność kom− pleksowego rozwiązywania problemów konstrukcyjno−technologicznych, organi− zacyjnych i ludzkich. W artykule „Postęp w praktyce warsztatowej w Stanach Zjed− noczonych Ameryki Północnej w ciągu ostatniego dziesięciolecia”, wydrukowa− nym w „Przeglądzie Technicznym” w 1913 r., pisał: „trudno jest przeprowadzić dokładną granicę między postępem w prak− tyce warsztatowej, w ścisłym tego słowa znaczeniu, a postępem w administracji, w projektowaniu maszyn, w materiałach, su− rowcach itp. Wydajność maszyn zależy w jednakowym stopniu od ich budowy, od dostosowania do danego wyrobu, od ogól− nego zarządzania warsztatami, jak od zdol− ności i staranności robotnika.” Warto tu zwrócić uwagę na dbałość o czystość ję− zyka polskiego oraz na próbę poprawnego (dziś może anachronicznego) tłumaczenia obcych określeń. Pisze np. podoby zamiast szablony, technika samojezdna, a nie sa− mochodowa (chyba słusznie – samochód jeździ, a nie chodzi). Omawiając zalety konstrukcyjno−technologiczne i organiza− cyjne nowej wówczas techniki spawania, pisze, że stosuje się: zlipianie i krajanie pło− mieniem. W latach 1916–1917 inż. Geisler pra− cował na stanowisku konstruktora w fa− bryce obrabiarek SA Gerlach i Pulsat, któ− ra w wyniku działań wojennych została wywieziona z Warszawy do Charkowa. Po powrocie do Warszawy, rozpoczął pra− cę jako naczelnik technicznego biura De− partamentu Artyleryjskiego Ministerstwa Spraw Wojskowych, opracowując projekt Zbrojowni Warszawskiej. Ta współpraca z wojskiem i poznanie jego problemów technicznych zapewne wpłynęły na jego późniejszy aktywny udział w budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP), którego głównym celem było roz− winięcie potencjału przemysłu zbrojenio− wego. Z dniem 1 października 1921 r. decyzją władz Politechniki Lwowskiej objął w tej uczelni stanowisko profesora nadzwyczaj− nego, a w dwa lata później – profesora zwyczajnego. Na tym stanowisku trwał aż do września 1945 roku. Jako kierownik Katedry Obróbki Metali na Wydziale Me− chanicznym kierował się zasadami współdziałania techniki z doskonałą or− ganizacją, uwzględniającą czynnik ludzki ludzki. Zakres zainteresowań naukowych prof. Geislera był rozległy. Oprócz kon− struowania środków produkcji i projekto− wania procesów technologicznych, zaj− mował się zagadnieniami projektowania fabryk, metodyką określania kosztów wytwarzania, a nawet psychotechniką. Przykładowo, w roku 1932 wydał pod− ręcznik pt. Podstawy osiągnięcia docho− dowości w małych przedsiębiorstwach przemysłu metalowego. W książce tej przedstawił m.in. obliczanie kosztów wytwarzania. Wskazówki prof. Geislera, do dzisiaj, po przeszło 70 latach, nie stra− ciły na swej aktualności. Należałoby so− bie życzyć, aby były stosowane szcze− gólnie w odradzających się małych zakła− dach przemysłowych. W latach 1925–26 profesor Geisler za− inicjował i zorganizował we Lwowie In− stytut Psychotechniczny, któremu prze− wodniczył do końca 1939 roku. Prace naukowo−badawcze Instytutu miały na celu opracowywanie metod oceny uzdol− nień i psychicznych predyspozycji pra− cownika w odniesieniu do określonego zawodu. Był autorem publikacji Psycho− technika, jej drogi i cele. Należy tu wspo− mnieć, że w trakcie egzaminu wstępnego na Wydział Mechaniczny Politechniki Lwowskiej, badaniom psychotechnicz− nym byli poddawani – jako przyszli inży− nierowie – także zdający studenci. Profesor Geisler pełnił wiele różnych funkcji. W latach 1924–1939 był delega− tem Senatu Politechniki Lwowskiej w Ko− misji Przemysłu Wojennego przy Mini− sterstwie Przemysłu i Handlu, a w 1935 r. w Komisji Ministerstwa Spraw Wosko− wych. Wspólnie z profesorem Płużańskim zbadali stan polskiego przemysłu obra− biarkowego i opracowali koncepcję jego rozwoju. Projekty te zostały wkrótce wy− korzystane (1936–1939) w trakcie budo− wy Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP). W rezultacie tych dokonań, został zaproszony do współpracy z fabryką H. Cegielski SA w Poznaniu jako doradca. Brał także udział w projektowaniu nowej fabryki obrabiarek tej firmy w Rzeszowie. PISMO PG Ekspozycja wyrobów produkowanych w Rzeszowie; źródło: Miłoś S., Profesor Edward Geisler [w:] Wydział Mechaniczny – powstanie i dzieje. XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG: Gdańsk 1985 W 1936 r. firma H. Cegielski SA otrzy− mała niskoprocentowy kredyt celowy w wysokości 6 mln zł na wybudowanie fa− bryki w Rzeszowie, mającej produkować obrabiarki oraz działka przeciwlotnicze i przeciwpancerne. 20 kwietnia 1937 r. w Rzeszowie ścięto pierwsze drzewo i przy− stąpiono do wykopów, a już 31 grudnia tego roku, czyli po 8 miesiącach, przepro− wadzono strzelanie z pierwszej baterii wyprodukowanych tam działek kalibru 37 mm. Zaś w maju 1938 r. wyprodukowa− no pierwszą serię tokarek rewolwerowych B32. Proces inwestycyjny, polegający na wybudowaniu hal produkcyjnych i zain− stalowaniu setek urządzeń produkcyjnych oraz wykonaniu oprzyrządowań, opano− waniu nowych technologii, wdrożeniu do pracy ponad 1500 robotników, czyli roz− ruch produkcji skomplikowanych wyro− bów, trwał niewiele ponad rok. Uzyski− wanie tak rewelacyjnego tempa było moż− liwe dzięki doskonałej organizacji pracy. Na bazie archiwów wojskowych udało się odtworzyć niektóre harmonogramy bu− dowy konkretnych obiektów oraz urucha− miania produkcji. Zastosowano w nich or− ganizacyjną zasadę symultanicznego (równoczesnego) realizowania technolo− gicznych faz procesów. Maszyny i urzą− dzenia produkcyjne instalowano w czasie wykonywania robót budowlanych we− wnątrz budynków, po zakończeniu lub jednocześnie z wykonywaniem pokrycia dachowego. Było to więc prowadzenie prac według wówczas nieznanej (opraco− wanej dopiero po wojnie przez Ameryka− nów), a obecnie skomputeryzowanej me− tody zwanej „analizą drogi krytycznej”. Osiągnięcia te były możliwe, dzięki wsparciu autorytetem i doświadczeniem prof. Geislera. Zbudowana w rekordowym czasie fa− bryka stanowiła poważny krok w dzie− dzinie usamodzielnienia się polskiego przemysłu obrabiarkowego. Było to waż− ne osiągnięcie organizacyjne naszej go− spodarki, w które zaangażowane były naj− wyższe władze. W osiągnięciu tym dużą 39 rolę odegrał prof. Geisler, który w uzna− niu zasług został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Pol− ski, co było wówczas wielkim wyróżnie− niem. W roku 1945 Profesor przeniósł się do Gdańska. Chociaż ukończył sześćdziesią− ty rok życia, z nowym entuzjazmem przy− stąpił do organizowania od podstaw Po− litechniki Gdańskiej. Jednym z wydziałów był Wydział Mechaniczny, w którym szczególna rola przypadła Katedrze Ob− rabiarek do Metali i Organizacji Zakładów Przemysłowych. Kontynuując rozwój „lwowskiej szkoły inżynierskiego nurtu organizacji” wprowadził do programu nauczania Katedry następujące przedmio− ty: prowadzenie zakładów przemysło− wych, projektowanie i urządzanie fabryk, planowanie obróbki i ekonomię. Wykła− dy z ekonomii prowadził prof. Zbigniew Grabski (1907–1973), należący do znanej przedwojennej rodziny ekonomistów, syn premiera i reformatora, który wyprowa− dził gospodarkę z galopującej inflacji, wprowadzając silną polską złotówkę. Prof. Grabski był również w tym czasie wicewojewodą gdańskim, co dawało mu możliwości wspierania odbudowy znisz− czonej Uczelni. Znamienny jest również fakt, że dzięki autorytetowi prof. Geisle− ra, Rada Wydziału Mechanicznego wpro− wadziła jako przedmiot obowiązkowy księgowość, uważając, że wiedza z tego zakresu jest niezbędna dla potencjalnych przyszłych kierowników fabryk. Wprowadzone wówczas przedmioty stanowią dzisiaj dziedzinę zainteresowań różnych zakładów dydaktycznych, a na− Uroczyste otwarcie Oddziału H. Cegielski w Rzeszowie, z udziałem prezydenta RP I. Mościc− kiego i wicepremiera E. Kwiatkowskiego; źródło: Miłoś S., Profesor Edward Geisler [w:] Wy− dział Mechaniczny – powstanie i dzieje. XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG: Gdańsk 1985 Nr 6/2007 40 PISMO PG wet oddzielnych wydziałów i kierunków studiów. Z nich wywodzi się aktualny kierunek zarządzanie i marketing i ostat− nio reaktywowany inżynierski nurt orga− nizacji na kierunku zarządzanie i inżynie− ria produkcji. Prekursorem tej dziedziny nauki i dydaktyki w skali kraju z całą pew− nością był profesor Edward Tadeusz Ge− isler. W ponaddwudziestoletnim okresie gdańskim, pomimo sędziwego wieku pro− fesor Geisler działał również społecznie. W latach 1957–1959 był prezesem Gdań− skiego Oddziału Towarzystwa Naukowe− go Organizacji i Kierownictwa, a potem działał w jego Radzie Naukowej jako czło− nek honorowy Towarzystwa. Kazimierz Grelak Emerytowany pracownik PG Bibliografia 1. X−lecie Wydziału Mechanicznego Techno− logicznego Politechniki Gdańskiej. Mate− riał Sesji Naukowej, PG, Wydz. MT, Gdańsk 1967. 2. Grelak K., Prof. E.T. Geisler – współtwór− ca rozwoju organizacji w Polsce [w:] „In− formator TNOiK – Oddział w Gdańsku 1977. 3. Grelak K., Profesor Edward Tadeusz Ge− isler jako naukowiec i doradca organizacyj− ny [w:] Organizacja i Kierowanie PAN. Nr 2, 1996. 4 Januszkiewicz B., Wejchan−Kozielska H. 150 lat Firmy H. Cegielski Poznań. Po− znań1996. 5. Miłoś S., Profesor Edward Geisler [w:] Wy− dział Mechaniczny – powstanie i dzieje. XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG, Gdańsk 1985. Uogólnione twierdzenie Pitagorasa – to nie żart W edług „Encyklopedii powszechnej”: Pitagoras, Pitagoras z Samos, Pythagóras, urodzony ok. 572 r. na wyspie Samos, zmarł w 497 p. n.e. w Metaponcie. Grek, matematyk i filozof, półlegendarny założyciel słynnej szkoły pitagorejskiej, twórca kierunku filozoficznego zwanego pi− tagoreizmem, inicjator nurtu o orientacji religijnej w starożytnej filozofii greckiej, Podaje się, że przeszczepił on na grunt grecki geometryczne i astro− nomiczne umiejętności Egipcjan i Babilończyków oraz zainicjował bada− nia naukowe, uwiecznione licznymi osiągnięciami, jak stworzenie począt− ków teorii liczb, sformułowanie tzw. twierdzenia Pitagorasa, koncepcji har− monijności kosmosu, piękna, myśli i życia. Aby przedstawić nowe, uogólnione twierdzenie Pitagorasa, moje roz− ważania rozpocznę od podania jego znanej powszechnie treści: pole kwa− dratu zbudowanego na przeciwprostokątnej trójkąta prostokątnego, równe jest sumie pól kwadratów, zbudowanych na przyprostokątnych, C2 = A2 + B2 (rys. 1). Dla trójkąta dowolnego o bokach A, B i C i odpowiednich kątach a, b, g prawdziwy jest wzór C2 = A2 + B2 −2AB cosg (rys. 2) (jak również dwa dalsze powstałe przez kolejną zamianę liter A, B, C i kątów a, b, g). Wzory te wyrażają trygonometryczną postać uogólnionego twier− dzenia Pitagorasa. Wzory te nazywane są także wzorami Carnota lub wzo− rami cosinusów (w szczególności gdy g = 90o, trójkąt jest prostokątny i wówczas zachodzi C2 = A2 + B2). Wydaje się, że wzór Carnota nie jest uogólnionym twierdzeniem Pitago− rasa, jak to się podaje w typowych podręcznikach nauczania geometrii. Jest nim natomiast wzór podany w pracy Cz. Buraczewskiego i J. Stąsieka pt. „Application of generalized Phytagoras theorem to calculation of configu− ration factors between surfaces of channels of revolution”. Int. J. Heat and Fluid Flow Vol. 4, No 3, September 1983. Stwierdzono i wykazano w nim, że dla dowolnego trójkąta o bokach A, B i C i odpowiednich kątach a, b, ◊b , gdzie bok b jest bokiem trapezu g, prawdziwy jest wzór C 2 = A2 +B +B◊ równoramiennego powstałego na boku B dowolnego trójkąta (rys. 3 i rys. 4). Podobne zależności można wyprowadzić dla pozostałych boków, a więc: A 2 = B2 + C ◊ c oraz B 2 = C2 + A ◊a. C◊ A◊ By przekonać czytelników o poprawności takiego rozumowania, rozpa− trzono trapez równoramienny, jak na rys. 5, w którym można zauważyć, że podstawa k trójkąta prostokątnego o bokach A, k, h wynosi: k = (B−b)/2, a cos g = k/A = (B−b)/2A. Podstawiając następnie wartość cos g do wzoru Carnota, otrzymuje się: Nr 6/2007 PISMO PG Wykazano więc, że: C2 = A2 +B◊b. Nietrudno zauważyć, że dla g = 90° i b = B, otrzymuje się C2 = A2 + B2, zaś dla g = 45° C2 = A2, co oznacza trójkąt równoramienny. Podsumowując powyższe, można postulować, że zaprezen− towana tutaj nowa forma wzoru Carnota lub wzoru cosinusów 41 jest znacznie ogólniejsza i bardziej przydatna w geometrii, niż ta stosowana obecnie. Wyeliminowanie znajomości funkcji try− gonometrycznych a, b lub g umożliwiło nam (w swoim cza− sie) wyprowadzenie nowych zależności na uogólnione współ− czynniki konfiguracji oraz zastosowanie transformacji po− wierzchniowej w teorii radiacyjnej wymiany ciepła. Niniejszy artykuł dedykuję pamięci, będącego współauto− rem wspomnianej wcześniej publikacji, nieżyjącego już prof. dr. hab. inż. Czesława Buraczewskiego, kierownika Katedry Techniki Cieplnej w latach 1965–1974. Jan Stąsiek Wydział Mechaniczny K¹cik matematyczny Tak oto zbliżamy się powoli do przerwy wakacyjnej, a więc czasu urlopów i wypo− czynku. W ostatnich latach stał się modny wypoczynek aktywny. Najczęściej oznacza to wysiłek fizyczny. Może jednak dobrze byłoby urozmaicić go wysiłkiem umysło− wym. No, może nie od razu jakiś wyczyn, ale tak, aby mózg nie „zardzewiał”. Zresztą, współczesne badania mózgu potwierdzają fakt, że należy go systematycznie ćwiczyć. Sądzę, że matematyka bardzo dobrze się do tego nadaje. Mamy bowiem i „lżejszą” jej wersję. Czas więc, aby w kąciku matematycznym coś na ten temat napisać. Gry i zabawy z matematyką Nie ma cywilizacji bez gier. H. Steinhaus Nigdy nie obawiaj się usiąść na chwilę, aby pomyśleć. L. Hansberry J est to temat niezwykle obszerny i trudno byłoby mi omówić go tu wyczerpująco. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że istnie− je część matematyki, która służy zabawie. Co więcej, zachodzi dziwne zjawisko, bowiem wiele osób twierdzących, że nie znosi matematyki, jednocześnie interesuje się grami czy zabawami mającymi charakter logiczny czy matematyczny. Fakt, zabawa jest podstawową i naturalną formą działalno− ści ludzkiej. Należy ona do zwyczajnych potrzeb człowieka, poczynając od wieku dziecięcego. Świadczy o tym wiele gier planszowych. Gry i zabawy matematyczne dość często uczą w łagodny sposób podstaw matematyki. Wymagają także logicznego my− ślenia, organizacji pracy, zachęcają do śmiałych rozwiązań i pomysłowości. Co więcej, nie wymagają one specjalnych urzą− dzeń i pracochłonnych przygotowań. Nie jest ważne, czym się gra, ale w jaki sposób się gra. Gra jest także wysublimowaną walką, co też decyduje o jej atrakcyjności. Upodobanie do układania gier i uczestniczenia w nich poja− wia się od zarania cywilizacji. Od tysiącleci istnieją gry nasy− cone nie tylko elementami samej zabawy, ale wymagające od graczy wysiłku intelektualnego. Gry na planszy, gry w karty, gry strategiczne, zabawy kostką, guzikami i zapałkami, różnorodne węzły, mistrzowskie cięcia, czyli tzw. tangramy – są ich setki i tysiące. Treningiem dla umysłu i rozwoju intelektu jest także roz− wiązywanie łamigłówek. Nie są one kłopotliwe rachunkowo, ale wymagają dużej pomysłowości. Różnorodne łamigłówki liczbowe stanowią część magazynu (British Mensa Magazine) klubu międzynarodowego Mensa (którego członkowie muszą wykazać się wysokim ilorazem inteligencji). No cóż, systema− tyczny trening jest niezbędny. A więc do dzieła. Kwadraty magiczne Dawno, dawno temu Chińczycy byli zafascynowani tzw. „kwadratami magicznymi” – wypełnionymi liczbami całkowi− tymi. Są to kwadratowe tablice, w których wiersze, kolumny i główne przekątne mają tę samą sumę. Trudno jest ustalić datę ich powstania, istnieje jednak legenda, zgodnie z którą 5000 lat temu cesarz Yu skopiował kwadrat magiczny ze skorupy mitycznego żółwia. Nie ulega wątpliwości, że starożytni Chińczycy byli mistrza− mi w tych liczbowych aranżacjach. Szczególne znaczenie miał dla nich kwadrat 3x3 3x3, zawierający liczby całkowite od 1 do 3 2=9 =9. Każdy wiersz, każda kolumna i obydwie przekątne dają sumę 15. Przykładem jest kwadrat postaci: Oczywiście są i inne przykłady kwadratów 3x3 3x3. Trudniej− sze w konstrukcji są kwadraty 4x4 czy 5x5 5x5. Wymagają one pewnej wiedzy matematycznej. Można znaleźć, ile powinna Nr 6/2007 42 PISMO PG wynosić suma wierszy, kolumn czy dwóch głównych przekąt− nych w zależności od wymiaru (jak?). Kwadraty magiczne intrygowały nie tylko Chińczyków. Można je spotkać w różnych miejscach i w różnym czasie. I tak na obrazie niemieckiego malarza Dürera z 1514 r. w pra− wym górnym rogu jest kwadrat magiczny 4x4 4x4. Znany jest także fakt, że Benjamin Franklin (amerykański mąż stanu 1760–1790) też wymyślał kwadraty magiczne, gdy nudna stawała się debata polityczna. A może by i naszym poli− tykom polecić ten rodzaj zabawy… A teraz 2 kwadraty magiczne, jeden 4x4 4x4, zaś drugi 5x5 (trud− ny) dla Czytelników kącika matematycznego. Wygrywa ten gracz, który pierwszy ułoży łańcuch o żąda− nych warunkach. Można zauważyć, że w tej grze jeden z gra− czy zawsze musi wygrać. Teoretyczne rozważania nad tą grą doprowadziły do interesującego wniosku. Chociaż nie jest znana strategia, która zapewniałaby zwycięstwo na standardowej plan− szy, to jednak istnieje dowód teoretyczny strategii zapewniają− cej wygraną pierwszemu graczowi na planszy o dowolnych wy− miarach. Nie określa on jednak metody otrzymania tej strate− gii. Dowód tego faktu pochodzi od Johna Nasha (1949 r.). Zadania liczbowe (i nie tylko) Rys. 1 Rys. 2 Wpisz brakujące liczby od 1 do 16 – rys.1, od 1 do 25 – rys. 2, w taki sposób, aby powstał kwadrat magiczny, w któ− rym suma liczb w wierszach będzie równa 34 (rys. 1) i 65 (rys. 2). Motyw kwadratów logicznych i liczb całkowitych stał się podstawą innych gier, chociażby ostatnio bardzo modnej su− doku. Gra polega na wypełnieniu diagramu o wielkości 9x9 kratek, podzielonego na dziewięć kwadratów w taki sposób, aby w każdym wierszu i każdej kolumnie znalazły się bez po− wtórzeń cyfry od 1 do 99. Powstały także odmiany sudoku. Wszystkie one mają po− dobny charakter rozwiązań. Gry planszowe Gier planszowych jest tak ogromna liczba (i ciągle powstają nowe), że nie wystarczyłoby tu miejsca na ich omówienie. Dla− tego opowiem o jednej z nich. Nazywa się ona Hex, wymyślił ją Duńczyk Piet Hein i opublikował w 1942 roku. Niezależnie od Heina na pomysł tej gry wpadł w 1948 roku John Nash (głów− ny bohater filmu „Piękny umysł”). W grze biorą udział 2 oso− by. Gra toczy się na planszy w kształcie rombu, którego bok składa się najczęściej z 11 sześciokątów. Dwie leżące naprze− ciw siebie strony rombu nazywamy na przykład czarnymi, a dwóm pozostałym przypisujemy nazwę białych. Ponadto przyj− mujemy, że sześciokąty leżące w wierzchołkach rombu należą do obu stron. Każdy gracz zaopatruje się w jednokolorowe żeto− ny: jeden w białe, drugi w czarne. Gracze na zmianę kładą swoje żetony na sześciokątach, ale mogą kłaść je tylko na te komórki, które nie są zajęte. Gracz posługujący się kolorem czarnym dąży do tego, aby ułożyć z czarnych żetonów ciągły łańcuch pomiędzy dwiema stronami nazwanymi „czarne”. Biały analo− gicznie. Łańcuch oczywiście może być pokręcony i powygina− ny w dowolny sposób, byleby tworzył linię ciągłą. Na przy− kład na przedstawionym rysunku pokazany jest taki łańcuch złożony z czarnych żetonów. Nr 6/2007 Sądzę, że na zakończenie przyda się kilka ćwiczeń zadaniowych. 1. Butelka wina kosztuje 100 zł. Wino kosztuje o 90 złotych więcej niż butelka. Ile kosztuje butelka? 2. Adam i Ewa są rodzeństwem. Adam ma tyle sióstr ilu braci, zaś Ewa dwukrotnie więcej braci, niż sióstr. Jak liczne jest rodzeństwo? 3. Kiedy Jasio miał 3 lata, jego ojciec był o 5 lat starszy od jego mamy. Gdy miał 9 lat, jego mama miała 37 lat. Przed dwoma laty jego ojciec obchodził jubileusz swojego 60−le− cia. Ile lat ma obecnie Jasio? 4. Jaka powinna być następna liczba w tym ciągu? 2, 13, 89, 610, 4181, 28657, … 5. Na pierwszym zebraniu wyłoniono stu polityków. Każdy z nich był uczciwy bądź nieuczciwy. Znamy tymczasem dwa fakty: 1) co najmniej jeden z polityków był uczciwy, 2) co najmniej jeden z dwóch polityków był nieuczciwy. Czy znając te fakty, można powiedzieć, ilu polityków było uczciwych? Odpowiedzi proszę szukać w następnym numerze. No cóż, kto wie, czy dobra książka z dobrymi zagadkami nie byłaby lekarstwem na lęk przed matematyką. Niestety, dość często mamy sytuację z piosenki (według słów Wojciecha Młynarskiego): „Ruszają w dal pociągi dwa Z miasteczka B do miasta A. I z miasta A do miasta B I mam wyliczyć, gdzie spotkają się. Ich prędkość znam, odległość znam, I wszystko wyznaczone mam… Lecz to zadanie peszy mnie I profesora oko złe…” Oby takich sytuacji było jak najmniej. Krystyna Nowicka Studium Nauczania Matematyki PS. Pyta nauczyciel Jasia, jak podzielić 5 jabłek między sied− mioro dzieci. Na to Jaś – ugotować kompot. Życzę dobrego wypoczynku i mam nadzieję, że moje pisa− nie o matematyce nie zniechęciło do niej. PISMO PG Teoria kwantów i cerowanie skarpetek J est on zaiste człowiekiem genialnym. To szczęście, że ktoś taki jest wśród nas. Mam pełne zaufanie do jego spo− sobu myślenia – tak do jednego ze swo− ich przyjaciół w 1922 roku pisał o Nie− lsie Bohrze Albert Einstein. Przez 35 lat dwaj wielcy nobliści toczyli ze sobą spór na temat teorii kwantów i nigdy nie doszli do porozumienia. Chociaż Ein− stein wykazał, że światło jest strumie− niem fotonów, czyli kwantów promie− niowania elektromagnetycznego, to jed− nak jako determinista nigdy kwantów nie zaakceptował, ponieważ nie uzna− wał przypadkowości, a jednocześnie nie przyjmował do wiadomości kresu ery fizyki klasycznej. Bohr zdawał sobie sprawę z naruszenia świętości, jaką była fizyka klasyczna, ale nie cofnął swojej teorii kwantowej budowy materii. Kim był Niels Bohr? Wszyscy, któ− rzy się z nim zetknęli, wyrażali się o nim pozytywnie. Jego ciepły uśmiech, roz− jaśniający ciężką, grubo ciosaną twarz, zjednywał otoczenie. Ludzie lgnęli do niego, chociaż mówił cicho i niewyraź− Niels Bohr i Albert Einstein w Brukseli, paź− dziernik 1930, podczas konferencji Solwaya; źródło: A. Pais „Czas Nielsa Bohra”. Prószyń− ski i S−ka 1991 nie, zamyślał się, po przerwie kontynu− ując wywody, przerywał rozmówcom, zalewając ich potokiem słów. Wybacza− li mu, bo potrafił być szczęśliwym czło− wiekiem i szczęście dawać innym. Jako odkrywca i nauczyciel cieszył się ogromnym autorytetem. W Europie traktowany był jak naukowy bóg. Sta− wiano go jako przykład pokory i mą− drości, intelektualnej doskonałości, za− angażowania, oddania i niespożytej energii. Mówiono o ogromnej zdolno− ści skupiania się i upartym dążeniu do celu. Miał opinię dobrego człowieka, umiejącego stworzyć atmosferę ciepła i harmonii zarówno w pracy, jak i w domu. Od swego mentora, Ernesta Ru− therforda, z którym współpracował (po zrobieniu doktoratu w Danii) dwa lata w Manchesterze, nauczył się łączyć własne badania naukowe z kierowaniem zespołem młodych naukowców. Cecho− wała go niezwykła intuicja, zawsze po− trafił wniknąć w istotę problemów i za− wsze był otwarty pod względem inte− lektualnym, gotów uczyć się od innych, nawet jeżeli byli to młodsi koledzy. W każdą pracę wkładał całego siebie. In− tuicyjne rozumienie fizyki i niezwykła osobowość inspirująco działały na wszystkich, którzy go znali. Zapewne źródła takiego stosunku do ludzi i wykonywanej pracy należy szu− kać w szczęśliwym dzieciństwie. Był synem profesora fizjologii, rektora Uni− wersytetu Kopenhaskiego, za osiągnię− cia naukowe zgłoszonego do Nagrody Nobla. Miał kochająca matkę, która oso− biście przepisywała teksty jego prac i artykułów, ponieważ Niels Bohr miał trudności z pisaniem (prace przepisywał mu również brat, a na uczelni młodsi koledzy – dyktowanie tekstów trwało nieraz wiele tygodni, ponieważ Bohr nieustannie poprawiał to, co wcześniej stworzył). Z rodzinnego domu wyniósł zamiłowanie do dyskusji i literatury. Jako kilkuletni chłopiec nieustannie przysłuchiwał się intelektualnym roz− mowom rodziców z przyjaciółmi. Znał i cenił klasykę duńską, bajki Jana Chri− stiana Andersena, filozofię Kierkegaar− da (chociaż jej nie uznawał), sagi is− landzkie, na których się wychował, 43 Szekspira, Marka Twaina, Richarda Wrighta, Konfucjusza, Goethego, Schil− lera i Tomasza Manna. Lubił też czytać kryminały, książki Wodehouse’a i roz− wiązywać krzyżówki. Dobrze mówił po niemiecku, a angielskiego nauczył się sam podczas pobytu w Londynie i Man− chesterze, czytając ze słownikiem „Klub Pickwicka” Karola Dickensa. Czytał każdą ofiarowaną mu książkę, dzięku− jąc ofiarodawcy zawsze dopiero po jej skończeniu. Nieobce było mu pielenie grządek w ogrodzie i cerowanie skar− pet (podczas dyktowania synowi arty− kułów). Rodzina uważała go za „złotą rączkę”, ponieważ znając się na stolar− stwie i ślusarstwie, wykonywał w domu wszelkie naprawy. Mimo potężnej figu− ry był bardzo wysportowany. W mło− dości grał w piłkę nożną, jeździł na nar− tach i na rowerze, pływał na żaglów− kach, uwielbiał rąbanie drewna oraz grę w ping ponga, w czym był mistrzem (nie pokonał go żaden z pracowników Insty− tutu Fizyki Teoretycznej w Kopenha− dze, z którymi grywał na stole pingpon− gowym, ustawionym w jednym z po− mieszczeń). Nie znał się na muzyce, był natomiast wrażliwy na malarstwo. In− teresowały go zwłaszcza nowe kierun− ki w sztuce, do tego stopnia, że zakupił jeden z kubistycznych obrazów i powie− sił w domu. Interesował się filozofią, zabierał głos w dyskusji o instynkcie, rozumie, wolnej woli, miłości i sprawiedliwości. Był twórcą teorii kwantów, która w późniejszym okresie została zastąpiona przez mechanikę kwantową. Po powro− cie z Anglii dokonał największego od− krycia w swojej karierze naukowej – rozszyfrował widmo promieniowania atomu wodoru. Po raz pierwszy struk− tura atomu stała się przedmiotem nauko− wego poznania. Odkryte prawa kwan− towe były rażąco sprzeczne z podsta− wowymi zasadami fizyki klasycznej. Położony został kres powszechnej sto− sowalności zasady przyczynowości. Niels Bohr udowodnił, że obliczanie położenia i prędkości cząsteczek ukła− du nie jest możliwe, ale prawdopodob− ne. Zajął się interpretacją dualizmu fa− lowo−korpuskularnego. Sformułował podstawy koncepcji filozoficznej, którą znamy jako zasadę komplementarności mechaniki kwantowej. Zdaniem Bohra komplementarność to uświadomienie sobie, że zachowanie korpuskularne i zachowanie falowe, mimo wzajemnego Nr 6/2007 44 PISMO PG wykluczenia się, są konieczne do pełne− go opisu każdego zjawiska. Zgodnie z tym stanowiskiem usiłował zastosować pojęcie komplementarności również w psychologii, biologii i antropologii. Niels Bohr przyczynił się do narodzin fizyki kwantowej, krzyżując ze sobą koncepcję budowy atomu Rutherforda z teorią kwantów Maksa Plancka. Za− uważył bowiem, że liczne problemy dotyczące cząstek elementarnych nie mogą być rozwiązane metodami fizyki klasycznej. Badając strukturę atomu, stworzył podstawy teorii pozwalającej lepiej zrozumieć materię i energię. Pierwszy dowiódł, że promieniowanie ß jest emitowane z jądra atomu. Do najważniejszych odkryć Nielsa Bohra należą: odkrycie głównej licz− by kwantowej, interpretacja doświad− czenia Francka−Hertza, wprowadzenie reguł wyboru w przejściach atomo− wych, badanie stanu podstawowego złożonych atomów, które doprowadzi− ły do powstania podstaw chemii kwan− towej i sprowokowały Pauliego do sformułowania zasady wykluczenia. Sformułował kroplowy model jądra. Pod jego kierownictwem w Instytucie Fizyki zbudowano trzy akceleratory, pozwalające rozpędzić cząstki elemen− tarne (protony, elektrony) do bardzo dużej energii, a następnie badać ich zderzenia z wybranymi tarczami. Dzię− ki akceleratorom można było urucho− mić produkcję sztucznych izotopów, które mają ogromne znaczenie w ba− Ruch elektronu w atomie Bohra; źródło: R. Brennan „Na ramionach olbrzymów”, Wydawnic− twa Naukowo−Techniczne, 1999 daniach biologicznych. Z tego właśnie względu Bohr wprowadził biologię do programu działania Instytutu. Przedstawił model atomu, za pośred− nictwem którego dowiódł, że zjawiska zachodzące w skali atomu mają charak− ter kwantowy. Wyjaśnił, w jaki sposób struktura atomu decyduje o miejscu pierwiastka w układzie okresowym. Do− wiódł, że nie masa, ale liczba atomowa ma tutaj decydujące znaczenie. W ten sposób dokonał połączenia chemii z fi− zyką. Za odkrycia opisane w pracy „O bu− dowie atomów i cząsteczek” otrzymał w 1922 roku Nagrodę Nobla. Duńczy− cy okrzyknęli go wówczas bohaterem narodowym. W 1925 roku został najmłodszym członkiem Store Fem (Wielka Piątka), komitetu najwybitniejszych duńskich intelektualistów, którego zadaniem było zebranie pieniędzy na modernizację duńskiego Muzeum Narodowego. Rok 1949 przyniósł Bohrowi najwyż− Przy tablicy z Aagem Bohrem; źródło: A. Pais „Czas Nielsa Bohra”. Prószyński i S−ka 1991 Nr 6/2007 sze odznaczenie duńskie – został kawa− lerem Orderu Słonia. W 1939 roku wybrano go na prezesa Duńskiej Królewskiej Akademii Nauk i Literatury. Piastował również funkcję przewodniczącego Duńskiego Towa− rzystwa do Walki z Rakiem. Swoją działalnością przyczynił się do stworzenia warunków do pracy nad roz− szerzeniem ludzkiej wiedzy o zjawi− skach jądrowych. Troszczył się o to, czy wiedza o atomie i jego rozszczepieniu zostanie właściwie wykorzystana. Za działalność na rzecz wykorzystania energii atomowej do celów pokojowych otrzymał w 1959 roku nagrodę „Atom w Służbie Pokoju”. Udowodnił, że na− uki ścisłe i humanistyczne stanowią jedną całość. W swojej działalności nie poprzesta− wał tylko i wyłącznie na pracy nauko− wej. Jako administrator Instytutu Fizy− ki Teoretycznej zabiegał nieustannie o fundusze na zakup aparatury i rozbudo− wę Instytutu. Uważał, że konieczne jest prowadzenie badań teoretycznych i do− świadczalnych w tej samej instytucji. Ponieważ dotacje rządu duńskiego były niewystarczające, dlatego zwrócił się o pomoc do fundacji duńskich i amery− kańskich (m.in. do Fundacji Rockefel− lera), skąd otrzymał pomoc finansową. W latach dwudziestych i trzydzie− stych, utworzony i kierowany przez Nielsa Bohra Instytut był najważniej− szym światowym ośrodkiem fizyki teo− retycznej. Przyjeżdżali tutaj fizycy z całego świata: 444 osób z 35 krajów. Powstało 1200 prac naukowych, w tym 200, których autorem bądź współauto− rem był Bohr. W Instytucie m.in. swoją teorię o zasadzie nieoznaczoności i o atomie helu opracował Heisenberg, a Dirac napisał artykuły, w których przed− stawił teorię transformacji oraz elektro− dynamikę kwantową. Udało się również ściągnąć do Instytutu Georga von He− vesy’ego, który przeprowadził tutaj PISMO PG Nowy Instytut Fizyki Teoretycznej Nielsa Bohra ukończony w 1921 r. Najlepsi fizycy z całego świata przyjeżdżali tu uczyć się i pra− cować; źródło: R. Rhodes „Jak powstała bom− ba atomowa”, Prószyński i S−ka 1986 pierwsze doświadczenia z wykorzysta− niem wskaźników izotopowych w bio− logii. Bohr zawsze podkreślał ogromną rolę młodych uczonych w prowadzo− nych przez Instytut badaniach. Był rów− nież rzecznikiem dążenia do dynamicz− nego rozwoju międzynarodowej współ− pracy w badaniach naukowych. Uczest− niczył we współtworzeniu międzynaro− dowych instytucji naukowych. Był rów− nież współorganizatorem budowy elek− trowni jądrowych w Danii. Niels Bohr zawsze bardzo interesował się polityką międzynarodową i sprawą pokoju. Zdawał sobie sprawę z zagroże− nia, jakie stanowiła broń atomowa. Uwa− żał, że zagwarantowanie pokoju jest naj− pilniejszym problemem. Był rzecznikiem zbudowania otwartego świata. Przed wojną i w czasie okupacji hi− tlerowskiej pomagał uchodźcom poli− tycznym (głównie Żydom), którzy przy− byli do Danii z Niemiec i Austrii. Gdy Anglicy zwrócili się do niego o pomoc w działaniach wojennych aliantów, od− mówił. Po otrzymaniu informacji o pla− nowanym aresztowaniu jego rodziny, uciekł przez Szwecję do Londynu. Otrzy− mał wówczas propozycję włączenia się jako konsultant do angielsko−amerykań− skiego programu budowy bomby atomo− wej. Życie upływało mu teraz między Londynem, Waszyngtonem i Los Ala− mos. Jednak nie na bombie atomowej skupiał swoją uwagę. Uważał, że Oppen− heimer poradzi sobie bez niego. Bomba miała dla niego znaczenie tylko jako za− grożenie bezpieczeństwa międzynarodo− wego. Przewidywał wyścig zbrojeń i pra− gnąc do niego nie dopuścić, proponował przeprowadzenie konsultacji z Moskwą. Uważał, że przedstawienie sobie wza− jemnie informacji o pracach nad bronią atomową wyhamuje wyścig. Miał świa− domość, że atom i jego rozszczepienie może być dobrodziejstwem dla ludzko− ści, ale może też doprowadzić do potęż− nej katastrofy. Swoje poglądy osobiście przedstawił Winstonowi Churchillowi oraz Rooseveltowi, ale został oceniony negatywnie. Po wojnie wystosował dwa listy do Organizacji Narodów Zjedno− czonych – jeden w 1950, drugi w 1956 roku – z podobnym skutkiem. W 1955 roku udało się zorganizować w Genewie I Międzynarodową Konfe− rencję ONZ poświęconą sprawie poko− jowego wykorzystania energii atomo− wej. 73 narody reprezentowane były przez 1400 delegatów, 4000 obserwa− torów i korespondentów, a także ogromną rzeszę dziennikarzy praso− wych, radiowych i telewizyjnych. Na konferencję nadesłano i w większości wygłoszono ponad 1000 prac nauko− wych. Naukowy referat inauguracyjny przedstawił Niels Bohr, nestor fizyki atomowej, powitany przez zgromadzo− nych hucznymi brawami. Po wojnie niewiele angażował się na− ukowo. Bardziej odpowiadała mu dzia− łalność w różnych organizacjach. Publi− kował prace o zasadzie komplementar− ności oraz problemach niezwiązanych z fizyką. Pracował nad stworzeniem międzynarodowej wspólnoty fizyków, która byłaby modelem pokojowego, politycznie zjednoczonego świata. Gło− sił pogląd, że naukowcy powinni ogła− szać wszystkie wyniki swoich badań, by inni mogli je poznać, co umożliwiało− by na bieżąco poprawę błędów. Być 45 może ujęłoby to trochę chwały poszcze− gólnym ludziom, ale nauka by na tym zyskała. Z jednej strony podziwiano Bohra, stawiano na piedestale, z drugiej nie ro− zumiano proroczych wizji i myślenia daleko wybiegającego w przyszłość. Miał rzadki dar widzenia rzeczy niewi− docznych dla innych. Świat nauki wi− dział i doceniał jego wiedzę i umiejęt− ności, politycy nie. A szkoda, bo być może udałoby się uniknąć niektórych problemów politycznych, gdyby doce− niono trafność jego przewidywania. Niewielu było naukowców, którym na sercu leżało bezpieczeństwo wszystkich ludzi i wykorzystanie nauki przede wszystkim w celach pokojowych. Bohr nigdy nie zawężał widzenia świata do wąskich ramek kwantów i atomów. Jego otwarty umysł ogarniał wszystkie moż− liwe aspekty problemów, którymi się zajmował. Dlatego oprócz teorii kwan− tów „zaraził” świat walką o pokój i troską o rozważne wykorzystywanie osiągnięć naukowych. Ewa Dyk−Majewska Biblioteka Główna Bibliografia 1. Bernstein J., Teoria wszystkiego. Pró− szyński i S−ka 1999 2. Brennan R. P., Na ramionach olbrzymów. Życie i dzieło twórców współczesnej fi− zyki. WNT 1999 3. Hoffmann K., Wina i odpowiedzialność. Otto Hahn. Konflikty uczonego. WNT 1997 4. Horgan J., Koniec nauki czyli o granicach wiedzy u schyłku ery naukowej. Prószyń− ski i S−ka 1999 5. Newth E., W poszukiwaniu prawdy. Opo− wieści o nauce. WNT 1999 6. Pais A., Czas Nielsa Bohra. W fizyce, fi− lozofii i polityce. Prószyński i S−ka (2007) 7. Rhodes R., Jak powstała bomba atomo− wa. Prószyński i S−ka 2000 8. Wynn Ch. M., Wiggins A. W., Pięć naj− większych idei w nauce. Prószyński i S− ka 1998 Fot. Krzysztof Krzempek Nr 6/2007 46 PISMO PG Dbajmy o jêzyk! Porażający K ilka ostatnich moich felietonów poświęconych było wy− razom modnym. Myślę, że dobrym zakończeniem tego mi− nicyklu będzie zwrócenie uwagi na słowo porażający porażający, które− go częstość użycia ostatnio gwałtownie wzrosła, zwłaszcza w języku polityków i dziennikarzy. W Słowniku języka polskiego PWN (SJP) <http://sjp.pwn.pl/> mamy: porazić – porażać 1. «spowodować znieruchomienie lub bezwład pewnych narządów, ośrodków, członków ciała». 2. «za− dać cios lub silnie kogoś zranić». 3. «oddziałać na kogoś z wielką siłą». 4. «o chorobach roślin: zaatakować roślinę». Słownik ten podaje także przykłady różnych terminów, w których występu− je rzeczownik ‘porażenie’ (oznaczający niemożność wykony− wania jakichkolwiek ruchów porażoną częścią ciała), np. ‘po− rażenie mózgowe’, ‘porażenie słoneczne’ czy ‘porażenie po− stępujące’. Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN (2002) infor− muje natomiast, że porażać to: 1) forma dokonana czas. II razić w zn. 1. 2) «obezwładnić, sparaliżować kogoś» coś poraziło kogoś, coś (o narządach zmysłów, nerwach): przen. Tak wielka prze− waga zwycięzcy poraziła nas. Huk megafonów poraził mu uszy. W SJP mamy też imiesłów przymiotnikowy czynny od cza− sownika porażać porażać, czyli porażający «wzbudzający silne, ne− gatywne emocje». Użycie imiesłowu porażający w tym znaczeniu zaczyna się ostatnio gwałtownie rozpowszechniać. Co ciekawe, prawdopo− dobnie jest to kalka z rosyjskiego (podobnie jak np. „zabezpie− czać coś”). W Słowniku rosyjsko−polskim (Moskwa 1950) mamy bowiem: porażat’ 1. zadawać ciosy, razy, bić, uderzać; 2. zdumiewać. porazitielnyj zdumiewający, zadziwiający, ude− rzający; oszołamiający, frapujący. Jeśli zatem jest to rusycyzm, musi budzić zdziwienie jego ekspansja w polszczyźnie ostatnich lat. Po wpisaniu w wyszukiwarce Google słowa ‘porażający’ otrzymałem informację, że występuje ono na 53 400 stronach; podobnie: ‘porażająca’ – 72 200, ‘porażające’ – 81 600 i ‘pora− żająco’ – 33 800. Oto garść takich internetowych przykładów. Grupa koncertowała w Polsce już kilkakrotnie, porażając słu− chaczy swoją ekspresją i za każdym razem pozostawiając po sobie niezatarte wrażenia. ... porażająco inteligentna Mariah. (O filmie) Wydanie DVD – porażająco niski poziom. Porażająco niesamowite zdjęcia. „Nienawiść jest porażająca” głosi hasło reklamujące film Le− xieja Alexandera Hooligans. Jedyną rzeczą, która w tym fil− mie poraża, jest jego… przeciętność. Zaskoczył mnie porażająco wolny zapis zdjęć na kartę i ich odczyt. · · · · · Nr 6/2007 · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · (O pewnym blogu) Nie jest on porażająco kiepski (gorsze rzeczy w życiu się widziało), ale ani grafika mnie nie powa− liła, ani autorka nie wzbudziła mojego zainteresowania. Sądzę, że cena baterii nie jest porażająco wysoka (11,5 zł do 20 zł + wysyłka). (O podwyżce dziennej stawki żywieniowej w karczewskich przedszkolach z 5,20 do 5,50 zł) Porażająca podwyżka. (O książce) „Bestie znikąd” jest tyleż poruszającą, co pora− żającą historią, która dotyczy bardzo aktualnego problemu. Porażająca prezentacja General Motors w Detroit. (O samo− chodzie) Porażający Chevrolet Corvette C6 Convertible. Reportaż śledczy dziennikarzy „Superwizjera” TVN okazał się naprawdę porażający. Kunktatorstwo naszych radnych jest porażające. (O utworach zespołu Budka Suflera) Porażający klimat. (O powieści A. Stasiuka „Dziewięć”) Porażająca rzeczywistość. Świetny... boski... porażający długopis. (Tytuł artykułu informującego o nagrodzie specjalnej dla Gminy Miejskiej Bolesławiec za najbardziej efektywną ener− getycznie gminę w Polsce) Porażająca oszczędność. (Na forum: Turystyka Krajowa) Pazerność naszych Parków Narodowych jest porażająca. Porażająca niewiedza strażnika miejskiego (nie wiedział o ustawie z 1996 roku zakazującej palenia w miejscach pu− blicznych). (O tym, że przez Budzisko, a więc i przez Suwałki, prze− jeżdża dziesięć razy więcej TIR−ów niż przez inne przej− ścia graniczne w podlaskiem) Porażająca statystyka. (Wielbicielka serialu Magda M. o wynikach plebiscytu Te− lekamera 2007) Ta mobilizacja MAGDOMANIAKÓW jest porażająca!!!! (Reklama gazet bezpłatnych) Porażająca siła reklamy. Głębia filmu jest wręcz porażająca. Prawdopodobnie film nabiera sensu dopiero po wypiciu 0,75. Dzisiaj na Wirtualnej Polsce ujrzałem porażający artykuł. Poziom intelektualny niektórych forowiczów jest porażający. Tekst porażający swoją prostotą. (O marketingu w Internecie) Slogan – porażająca broń mar− keterów. (Na forum „Konflikty Zbrojne” o innym forum – z zazdro− ścią) Jak dla mnie jest to najbardziej kompetentne forum z tego okresu. Poczytajcie sobie wątki – poziom dyskusji po− rażający. (W opisie gry komputerowej) Ich bezsilność jest porażająca. (O wprowadzeniu kart telefonicznych z darmowymi impul− sami) Porażająca promocja Telekomunikacji Polskiej. (O występie Grażyna Wolszczak w programie „Mój pierw− szy raz”) Sprawdzaliśmy, jak radzi sobie z baletem. I cho− ciaż to pierwsze w historii „Jeziora łabędziego” publiczne wykonanie „Pas des quatres” w jeansach, efekt był poraża− jący! PISMO PG · (O meczu piłkarzy pewnego klubu) Kolejne stracone punk− ty, znowu porażający brak skuteczności. (Na blogu ojca Andrzeja) ... porażająca logika wywodu Je− zusa. (Lekarski Poradnik Językowy <http://www.bibl.am− waw.edu.pl/LPJ>, nie tylko dla lekarzy!) Zalew niechlujne− go języka, zwłaszcza w mediach, jest porażający. Porażające mogą być ponadto: wiadomość, prawda czy wie− dza, ale także np. różnica w jakości wędlin. Teraz przechodzimy do kontekstu politycznego. (pragmatyk na swym blogu o raporcie dot. WSI) Tak na− prawdę raport żadnych „porażających” informacji nie zawiera („porażający”, „miażdżący” – jakże lubiane to słowa obec− nej władzy), a jeśli już coś jest „porażające” – to raczej samo opublikowanie raportu o służbach specjalnych danego pań− stwa – porażające swoim kretynizmem (bo jak słusznie za− uważają eksperci i niektórzy politycy – (...) – takim rapor− tem nasze rzekomo patriotyczne władze sprawiły bardzo miły prezent wrogom naszego kraju). Prof. Jerzy Bralczyk w wywiadzie dla „Trybuny”: Język moc− nej władzy jest natomiast stale dość agresywny, a przy tym jest on „reakcyjny”, tzn. reagujący na wypowiedzi medialne i pole− gający na tzw. negacji negacji. Zawiera on także mocne słowa obiektywizujące wrażenia. Zamiast mówić np., że raport o WSI nas „poraża”, mówi się „porażający” itd. Dalsze przykłady z Internetu: (O rozmowach Oleksego z Gudzowatym) Tak się jakoś złoży− ło, że „Dziennik” dotarł do tych „porażających” pogaduszek ... Mariusz Kamiński, szef CBA: Wiedza jest porażająca, mo− gło dojść do zbrodni zabójstwa [o aresztowaniu znanego kar− diochirurga] Obłuda [tu nazwisko jednego z liderów PO] jest porażająca. (Gazeta.pl Płock z 2 października 2006) Biskup płocki Sta− nisław Wielgus piętnuje „ostatnie działania samozwańczych lustratorów”. Nazywa ich atak „porażającym”. [20 grudnia 2006 r. „Gazeta Polska” opublikowała artykuł sugerujący współpracę abp. Wielgusa z SB] („Rzeczpospolita” o inwigilacji Kościoła przez SB) Poraża− jąca skala zdrady. Miodek jest dla mnie KIMŚ, więc żeby zrobić z niego, w moich oczach, małego człowieczka, trzeba mi NAPRAW− DĘ porażających dowodów. (O dokumencie Rzecznika Praw Obywatelskich) Jego za− wartość jest, mówiąc językiem „nowej władzy” – porażają− ca… logiką, argumentacją i wskazaniem słowo po słowie, enumeratywnie – na podstawie jakiego gniota prawnego ka− zano lustrować ludzi – a wielu – łamać… (Z blogu brocha <http://brocha.wordpress.com/2006/10/26/ tajemnica−porazajacej−wiedzy/>) PiS uwielbia opowiadać o porażającej wiedzy jaką posiadł w jakimś temacie. Pora− żająca wiedza z reguły dotyczy ich przeciwników i z reguły jest objęta tajemnicą państwową lub ewentualnie tajemnicą śledztwa. Prezydent lub premier przy okazji opowiadania o porażającej wiedzy (której nie mogą ujawnić) lubią wspo− mnieć: to potwierdza to, co mówiliśmy z bratem od dawna (niestety, nie wspominają, co mówili). Wczoraj prezydent · · · · · · · · · · · 47 stawił się w sądzie w procesie płk. Lesiaka i jego szafy. Wiedza, którą miał do przekazania, była tak porażająca, że od razu zażądał utajnienia swoich zeznań. Niestety, dla pre− zydenta, sąd na utajnienie się nie zgodził. Wobec tego pre− zydent zaprezentował swoją porażającą wiedzę jawnie. I co? I nic. Okazało się, że prezydent był prześladowany z powo− du bycia bratem swojego brata. A na pytanie sędziego Sła− womira Machnio, czym może wytłumaczyć zainteresowa− nie UOP jego osobą, odparł: – Faktem bycia bratem Jarosła− wa Kaczyńskiego, tym jak krytycznie oceniałem ośrodek prezydencji, a zwłaszcza pana Wachowskiego – odpowie− dział. Zeznania były tak nieciekawe, że nawet TV Bronek nie poświęciły im w Wiadomościach za dużo uwagi. Ot, cała porażająca wiedza! Bloger Slow Bear <http://slowbear.blox.pl/html/> 19 grud− nia 2006 napisał: Zgodnie z zasadą, że najlepiej reprodukują się najdurniejsze memy, największą karierę zrobiło słówko, które do obiegu wprowadził, zdaje się, przedstawiciel nieudolnego odłamu PiS, znanego szerzej jako Platforma Obywatelska, zszo− kowany kserówkami pani Jaruckiej. Porażający – wzbudzają− cy silne, negatywne emocje. Ten sam autor komentuje fakt, że w polskim Internecie czę− ściej występuje słowo ‘porażająca’ niż ‘porażający’: Z czego wynika, że najwięcej silnych i negatywnych emocji wśród pol− skich internautów wzbudza rodzaj żeński. Czy jest to przyczyną czy skutkiem postaw antyfeministycznych – tego się chyba ni− gdy nie dowiemy. Fun fakt fakt: trzykrotne wypowiedzenie na głos słowa „porażający” powoduje nieznośne świerzbienie genitaliów. Na zakończenie przykłady tradycyjnego użycia imiesłowu porażający porażający. · Na portalu <http://www.zielarze.pl/trucizny.htm>: (Grą− żel żółty) Alkaloidy znajdujące się w roślinie działają po− rażająco na korę mózgową. (Naparstnica purpurowa) Sil− nie trująca, działa porażająco na mięsień sercowy. (Ku− rara) Działa porażająco na mięśnie szkieletowe. · Wykrywacz kłamstw porażający prądem <www.todlacie− bie.pl/pomysly/wykrywacz−klamstw−porazajacy−pra− dem.html>. · Ponieważ elektrycy zajmują sie w swej pracy prądem, następujące oświadczenie nabiera cech dwuznaczności: Poziom elektryków – i nie tylko – w małym mieście jest porażający. · Na forum dyskusyjnym DICT <http://www.dict.pl> pod− niesiono problem przekładu słowa ‘porażający’ na an− gielski. Zaproponowano m.in.: absorbing, alluring, ama− zing, astounding, awing, dazzling, engrossing, enthral− ling, fascinating, glittering, glittery, gripping, impressi− ve, incredible, mesmerizing, overpowering, riveting, spel− lbinding, stunning, transfixing. Wśród nich nie znalazło się jednak słowo gobsmacking, występujące w tytule książki The Gobsmacking Galaxy (autor Roskitt Kjar− tan), który został przełożony na polski jako Porażająca galaktyka (tłum. Piotr Domański). Stefan Zabieglik Wydział Zarządzania i Ekonomii Nr 6/2007 48 PISMO PG Na betonie kwiaty nie rosną... R ośliny, tak jak i inne organizmy, mają określone wymagania dotyczą− ce środowiska. Dlatego nie rosną w miej− scach przypadkowych, byle gdzie. Nie− wątpliwie najlepsze warunki rozwoju mają gatunki charakteryzujące się sze− roką amplitudą ekologiczną. Ich przeci− wieństwem są taksony o bardzo wąskiej amplitudzie – stąd występują one znacz− nie rzadziej, np. z powodu wymagań od− nośnie do specyficznego podłoża (m.in. warunków edaficznych, czyli glebo− wych). Do takich roślin należą gatunki kalcyfilne, czyli wapieniolubne. W skraj− nym przypadku owe kalcyfity rosną wprost na wapiennych skałach, tak więc obszar ich naturalnego występowania ogranicza się do tych rejonów, gdzie są takie podłoża i panuje sprzyjający dla tych taksonów klimat (temperatura, opa− dy, nasłonecznienie itp.). Przykładem flo− ry rosnącej na wapieniu są niektóre pa− procie, m.in. zanokcica murowa Asple− nium ruta−muraria oraz zanokcica skal− na A. trichomanes; pojawiają się one nie tylko na naturalnych skałach, ale także na sztucznych podłożach stworzonych przez człowieka i zawierających węglan wapnia. Pierwsza z wymienionych pa− proci wyrasta na zaprawie spajającej ce− gły w malborskim zamku, druga ma sta− nowisko na ceglanym murze Domu Bramnego w Oliwie; rośnie tu od strony podwórza. Badania wykazały, że mamy do czynienia z podgatunkiem A. tricho− manes subsp. quadrivalens. Gatunkiem preferującym skalne pod− łoże jest cymbalaria bluszczykowata Cymbalaria muralis P. Gaertn., B. Mey. & Scherb. W Polsce zaliczono ją do ga− tunków obcych, jako że pochodzi z po− łudniowej i południowo−zachodniej Eu− Zamek w Sztumie, 15 kwietnia 2007 Nr 6/2007 ropy. Na naturalnych stanowiskach wy− stępuje w zachodniej Jugosławii, w po− łudniowych Alpach i w południowych Włoszech oraz na Sycylii. Współcześnie można ją spotkać także na obszarze środ− kowej Europy i w południowej Skandy− nawii. Obecność owej rośliny poza za− sięgiem naturalnego występowania zwią− zana jest z jej uprawą od XVII w. w ce− lach ozdobnych oraz „ucieczką” z przy− domowych ogródków, ogrodów bota− nicznych itp. miejsc. W Polsce roślina jest znana z niewielu stanowisk, położonych na obszarze du− żych miast: Wrocławia, Poznania i War− szawy. Ogólnie stwierdzono ją na Śląsku, na Mazowszu, w Wielkopolsce i na kil− kunastu stanowiskach na Pomorzu – ro− śnie tu na Zamku Kiszewskim, a także na zamku w Sztumie; w latach 60. odkryto ją w Pucku, a wcześniej – na przełomie XIX i XX w. – w okolicach tej miejsco− wości. Bogate sztumskie stanowisko oglą− dałem w kwietniu br. podczas archeolo− gicznej wycieczki po grodziskach Dolnej Wisły: Podzamcza koło Kwidzyna i Wę− grów koło Malborka. Na obszarze administracyjnym Gdań− ska cymbalarię bluszczykowatą odnoto− wano trzykrotnie. Stanowisko w Oliwie znajduje się na ceglanym murze, w ogro− dzie botanicznym położonym w parku im. Adama Mickiewicza. W Gdańsku−Śród− mieściu stwierdzono ją w pobliżu siedzi− by Rady Miasta Gdańska – na murze nad− szańca bastionu św. Elżbiety. Stanowisko znane z Wrzeszcza należy uznać za histo− ryczne, bowiem botanikom nie udało się odnaleźć go współcześnie; z dostępnych publikacji wynika, że było ono położone na przydrożu i terenie śmietnikowym, bez precyzyjnego podania lokalizacji. Cymbalaria bluszczykowata „Cymbalaria mu− ralis” na murze zamku w Sztumie Przetacznik bluszczowy „Veronica hederifo− lia” na podmurówce płotu (PG) Mniszek lekarski „Taraxacum officinale” rosną− cy w szparze betonowego przepustu (Oliwa) Myślę, że warto przybliżyć nieco cha− rakterystykę wspomnianej rzadkiej w Polsce rośliny. Otóż należy ona do ro− dziny trędownikowatych Scrophulariace− ae, w kraju uznano ją za gatunek wyróż− niający zbiorowisko z rzędu Potentille− talia calulescentis należącego do klasy Asplenietea rupestria. Cymbalaria blusz− czykowata jest rozłogową, nagą lub nie− co omszoną byliną (lub jest terofitem), o pełzających, purpurowych łodygach do 80 cm długości. Należy do chamefitów i hemikryptofitów. Ma szerokie liście przypominające pokrojem liście bluszczu Hedera helix (stąd polska nazwa gatun− kowa); są one okrągławe, mięsiste, dłu− gości 30–40 mm, skrętoległe, długoogon− kowe. Roślina łatwo się zakotwicza w podłożu dzięki korzeniom wyrastającym u nasady liści. Kwiaty wyrastają z kątów liści, pojedynczo, na długich szypułkach. Ich korona ma 10–15 mm długości, jest PISMO PG fioletowa, rzadko biała, z białym lub żół− tym uwypukleniem wargi dolnej. Ostro− ga jest prosta lub nieco wygięta. Roślina kwitnie w okresie od maja do września. Po przekwitnięciu szypułka owocu znacznie wydłuża się, a dzięki ujemne− mu heliotropizmowi owoc jest wprost wpychany w nierówności i szczeliny podłoża – przykład geokarpii. Na betonie kwiaty nie rosną – jak mówią słowa piosenki – ale, jak to w życiu bywa, są wyjątki. Należą do nich pewne gatunki naskalne preferujące sta− re mury, m.in. wspomniana cymbalaria bluszczykowata. Różne szczeliny w mu− rach i betonie są wykorzystywane i przez inne rośliny, normalnie rosnące na ziemi, co pokazują zamieszczone foto− grafie. Przypuszczam, że zachęcę część z Pań− stwa do wycieczki na zamek w Sztumie w celu zwiedzenia tego cennego zabytku oraz zapoznania się z florystycznym uni− katem, jakim jest niewątpliwie cymbala− ria. Z t ek i poezj i Z t ek i p oezj i Uroki kotów Zielony Sl¹sk W pe³nym krzewów mym ogrodzie I w kwadracie niskich p³otów ¯yjê sobie doœæ beztrosko W towarzystwie kilku kotów. Dwa przyznajê s¹ domowe, Ale wybieg maj¹ wielki No i ka¿dy wie co powiem Lubi¹ ³apaæ, co? – wróbelki. Taka kocia ju¿ naturka A tu motyl, a tu myszka. Wci¹¿ próbuj¹ moc pazurka By smako³yk mieæ dla brzuszka. Na okiennym parapecie, Grzej¹ bure swe futerka Gdy nadchodzi marzec, kwiecieñ To zabawy lubi¹ w berka. Zjawia siê kolegów grono Lubi¹ zgrabn¹ koci¹ pani¹ Spraw¹ to niewyjaœnion¹ Wszystkie têsknie miaucz¹ za ni¹. Z przyrodniczym pozdrowieniem Marcin S. Wilga Wydział Mechaniczny I tak mija czas na psotach, Na lenistwie, na jedzeniu, Na spacerach gdzieœ po p³otach Na beztroskim chwil spêdzeniu. Fot. autor Tak raduj¹ nasze dusze Mi³e pyszczki, œliczne oczy No i tutaj przyznaæ muszê Ka¿dy z kotów jest uroczy. Marek Bruno Biedrzycki Emerytowany pracownik PG Dziœ Œl¹sk chcê wspomnieæ… W mym utworze O tym Zielonym Œl¹sku bêdzie mowa … Studentów trzech; z ich ekwipunku mo¿e Jednego da³oby siê wykreowaæ Turystê: Tylko jeden plecak nowy Jedyna para butów turystycznych Luksusów ¿adnych, warunki surowe Grosza sk¹piutko: tyle, co na bilet Lecz mamy mapê, sprzêt fotograficzny I górnych myœli w g³owach mamy tyle… Rok…Któryœ tam… Deszczowe lato by³o Nasz szlak z Katowic wiedzie do… Czorsztyna Lub wprost przed siebie… Nieprzeparta si³a Ka¿e nam pieszo… Pierwszy postój: Pszczyna… Pamiêtnik tej wêdrówki mam spisany W jakimœ kajecie (pamiêtam – zielonym!) Nie muszê szukaæ… Tu, pod powiekami Mam obraz, nieznacznie tylko zamglony Tych dni, gdy Wszystko by³o wci¹¿ przed nami… Zielony Œl¹sk… Szyndzielnia, Klimczok, Skrzyczne Czerwony Szlak o ró¿nej roku porze: Iskrzy siê œnie¿ny puch, lub z³ote liœcie Lec¹ w Zachodu wielobarwn¹ zorzê Pszczyna… Dla pieszych mostek nad torami Na nim mam zwyczaj zawsze siê zatrzymaæ By szczyt Szyndzielni dostrzec zadumany Na którym dzisiaj pewnie œnieg i zima… … Od tamtych chwil ju¿ up³ynê³y lata… Nad klawiatur¹ dzisiaj zamyœlony S³yszê g³os Julii: - Nad czym dumasz, Tato ? - Tak… …Nic… Ja by³em na Œl¹sku Zielonym Miejscem egzystencji epilitycznych grzybów lichenizowanych są skały i beton – przykła− dem jest ten porost rosnący na Gmachu Głów− nym naszej Uczelni Marek Koralun Absolwent PG · · · Młoda brzoza brodawkowata „Betula pendu− la” wyrosła na dachu Laboratorium Maszyno− wego PG 49 Terofit – roślina jednoroczna (gr. the− ros = lato, phyton = roślina). Bylina – roślina wieloletnia,, trwała (łac. herba perennis), żyjąca więcej niż jeden rok i zwykle wielokrotnie w tym czasie zakwitająca i wydająca owoce. Chamefit – roślina niskopączkowa (gr. chamei = na ziemi, phyton = roślina). Jest to roślina, której pączki umożli− wiają jej odtworzenie się w przyszłym sezonie wegetacyjnym; pączki wystę− pują w dolnych częściach pędu (do ok. 40 cm nad ziemią). · · · Hemikryptofit – roślina naziemnopącz− kowa, mająca pączki znajdujące się tuż przy powierzchni ziemi, albo tuż pod nią; jest to przystosowanie do przetrwa− nia zimy (gr. hemi = pół, kryptos = schowany). Geokarpia – zjawisko dojrzewania owoców pod powierzchnią ziemi. Heliotropizm – ruch organów roślin warunkowany kierunkowym działa− niem promieniowania słonecznego. Nr 6/2007 50 PISMO PG Z kalendarza JM Rektora Czerwiec 2007 ® ® ® 1 czerwca. Hol przed Aulą Poli− techniki Gdańskiej. Konferencja prasowa dotycząca wyróżnień, ja− kie otrzymali studenci Wydziału Architektury PG w międzynarodo− wym konkursie organizowanym przez „Seminaire Robert Auzelle – arturbain.fr” (Paryż) na temat „La place publique – lieu de vie so− ciale”. 4 czerwca czerwca. Urząd Miasta Gdyni. Podpisanie porozumienia pomiędzy Politechniką Gdańską a Gminą Gdynia, dotyczącego współpracy w zakresie edukacji młodzieży. · prof. dr hab. Ryszard Górecki, Rek− tor Uniwersytetu Warmińsko−Ma− zurskiego, · prof. dr hab. inż. Janusz Rachoń, Rektor Politechniki Gdańskiej, · ® ® 4 czerwca czerwca. Sala Senatu Politechni− ki Gdańskiej. Podpisanie umowy pomiędzy Politechniką Gdańską i Akademią Medyczną w Gdańsku o wspólnym prowadzeniu przez Wy− dział Mechaniczny PG i Wydział Lekarski AMG międzyuczelniane− go kierunku studiów „inżynieria mechaniczno−medyczna”. ® ® ® · 5 czerwca czerwca. Gabinet Rektora. Pod− pisanie umowy pomiędzy Politech− niką Gdańską a prof. dr. hab. Ry− szardem Andruszkiewiczem w sprawie ustanowienia stypendium dla studentów Wydziału Chemicz− nego Politechniki Gdańskiej, kieru− nek „biotechnologia”. 5 czerwca czerwca. Sala Herbowa Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. Podpisanie listu intencyjnego w sprawie rozwoju kształcenia w Za− miejscowym Ośrodku Dydaktycz− nym Uniwersytetu Warmińsko− Mazurskiego w Rusocinie. List podpisali: pan Jan Kozłowski, Marszałek Wo− jewództwa Pomorskiego, Nr 6/2007 ® 14 czerwca czerwca. Sala Senatu Politech− niki Gdańskiej. Spotkanie z dzie− kanami. Tematem wiodącym spo− tkania była sprawa zakupów opro− gramowania dla dziekanatów w za− kresie obsługi dydaktyki. ® 15 czerwca czerwca. Akademia Morska w Gdyni. Uroczyste posiedzenie Se− natu Akademii Morskiej w Gdyni z okazji 87−lecia polskiego szkolnic− twa morskiego i 150−lecia urodzin Josepha Conrada Korzeniowskiego. ® 15 czerwca czerwca. Gdynia. Jubileusz 25− lecia Ośrodka Badawczo−Rozwojo− wego Centrum Techniki Morskiej w Gdyni. ® 15 czerwca czerwca. Sala Polskiej Filhar− monii Kameralnej w Sopocie. Uro− czystość obchodów Jubileuszu Ra− dia Gdańsk oraz wręczenia Bursz− tynowych Mikrofonów i przyzna− nia Radiowych Osobowości Roku. ® 16 czerwca czerwca. Jubileuszowa Msza św. przy ołtarzu polowym przed kościołem Opatrzności Bożej w Gdańsku. Mszy św. przewodniczył Jego Eminencja Tarcisio Kard. Ber− tone, Sekretarz Stanu Stolicy Apo− stolskiej. ® 17 czerwca czerwca. „Wieczór Absolwen− ta” w Studenckim Klubie Politech− niki Gdańskiej „Kwadratowa”. Wy− stąpili Tadeusz Drozda oraz Jerzy Detko z zespołem. pan Cezary Bieniasz−Krzywiec, Starosta Gdański. 7–9 czerwca. Uniwersytet Jagiel− loński w Krakowie. Zgromadzenie Plenarne Konferencji Rektorów akademickich Szkół Polskich – spe− cjalne posiedzenie w 10. rocznicę utworzenia KRASP. 9 czerwca czerwca. Akademia Górniczo− Hutnicza w Krakowie. Rektor spo− tkał się z prof. dr. hab. inż. Anto− nim Tajdusiem, Rektorem Akade− mii Górniczo−Hutniczej w Krako− wie, oraz z panem Pawłem Olech− nowiczem, prezesem Zarządu Gru− py Lotos SA. Omawiano koncep− cję konsorcjum zaawansowanych technologii w składzie: Grupa Lo− tos SA, Akademia Górniczo−Hutni− cza i Politechnika Gdańska. 11 czerwca czerwca. Aula Politechniki Gdańskiej. Debata: „Współczesna architektura gdańska w kontekście architektury historycznej”. ® 11 czerwca czerwca. Hotel „Cztery pory roku” w Straszynie. Obrady Kapi− tuły Nagrody Człowiek Roku „Dziennika Bałtyckiego” 2006. ® 12 czerwca czerwca. Dziedziniec Północny Gmachu Głównego Politechniki Gdańskiej. Uroczyste otwarcie Tar− gów „Politechnika Gdańska dla gospodarki innowacyjnej”, połą− czonych z konkursem: „Najlepsze wdrożenie PG”. ® Chemicznego, podczas którego Rektor odebrał medal imienia pro− fesora Włodzimierza Rodziewicza. 13 czerwca czerwca. Audytorium Chemicz− ne. Posiedzenie Rady Wydziału Piotr Markowski Rektorat