Prekursor inżynierii (organizacji) produkcji

Transkrypt

Prekursor inżynierii (organizacji) produkcji
38
PISMO PG
Profesor Edward T. Geisler (1884–1966)
Prekursor inżynierii (organizacji)
produkcji
P
oczątek rozwoju nauki o organiza−
cji i zarządzaniu przypada na okres
przełomu XIX i XX wieku. Z Polaków
olbrzymi wkład do tej nauki wniósł prof.
inż. Karol Adamiecki. Jego prace w dzie−
dzinie tworzenia naukowych zasad or−
ganizacji były pionierskie. Pochodzą już
z 1903 r, a więc jeszcze przed Ameryka−
ninem Taylorem, który uchodzi za „ojca”
naukowej organizacji zarządzania. Obok
uznanych w świecie twórców naukowej
organizacji wymienia się również prof.
H. Hauswalda, który w 1905 r. wprowa−
dził na Politechnice Lwowskiej wykład
pod nazwą organizacja i zarząd przedsię−
biorstw. Podkreślam ten fakt, bowiem był
to początek „lwowskiej szkoły inżynier−
skiego nurtu organizacji”, którą potem
twórczo rozwijał trochę młodszy od nich
prof. Edward Tadeusz Geisler. Z wy−
kształcenia był inżynierem mechanikiem−
technologiem, konstruktorem środków
produkcji – obrabiarek, oraz organizato−
rem procesów produkcyjnych. Po dwulet−
niej praktyce w Anglii w latach 1910–11,
kierował fabryką maszyn „Bragop” w
Warszawie. Równolegle prowadził wykła−
dy w Szkole Technicznej Wawelberga i
Strona tytułowa publikacji prof. Geislera
z 1913 r.
Nr 6/2007
Rotwanda, znanej z przygotowywania na
najwyższym poziomie inżynierów mecha−
ników, kierowników fabryk i typowych
„ruchowców”– organizatorów produkcji.
W tym okresie rozpoczął publikowanie
artykułów w prasie technicznej. Wynika z
nich, że jeszcze przed pierwszą wojną świa−
tową zwracał uwagę na konieczność kom−
pleksowego rozwiązywania problemów
konstrukcyjno−technologicznych, organi−
zacyjnych i ludzkich. W artykule „Postęp
w praktyce warsztatowej w Stanach Zjed−
noczonych Ameryki Północnej w ciągu
ostatniego dziesięciolecia”, wydrukowa−
nym w „Przeglądzie Technicznym” w
1913 r., pisał: „trudno jest przeprowadzić
dokładną granicę między postępem w prak−
tyce warsztatowej, w ścisłym tego słowa
znaczeniu, a postępem w administracji, w
projektowaniu maszyn, w materiałach, su−
rowcach itp. Wydajność maszyn zależy w
jednakowym stopniu od ich budowy, od
dostosowania do danego wyrobu, od ogól−
nego zarządzania warsztatami, jak od zdol−
ności i staranności robotnika.” Warto tu
zwrócić uwagę na dbałość o czystość ję−
zyka polskiego oraz na próbę poprawnego
(dziś może anachronicznego) tłumaczenia
obcych określeń. Pisze np. podoby zamiast
szablony, technika samojezdna, a nie sa−
mochodowa (chyba słusznie – samochód
jeździ, a nie chodzi). Omawiając zalety
konstrukcyjno−technologiczne i organiza−
cyjne nowej wówczas techniki spawania,
pisze, że stosuje się: zlipianie i krajanie pło−
mieniem.
W latach 1916–1917 inż. Geisler pra−
cował na stanowisku konstruktora w fa−
bryce obrabiarek SA Gerlach i Pulsat, któ−
ra w wyniku działań wojennych została
wywieziona z Warszawy do Charkowa.
Po powrocie do Warszawy, rozpoczął pra−
cę jako naczelnik technicznego biura De−
partamentu Artyleryjskiego Ministerstwa
Spraw Wojskowych, opracowując projekt
Zbrojowni Warszawskiej. Ta współpraca
z wojskiem i poznanie jego problemów
technicznych zapewne wpłynęły na jego
późniejszy aktywny udział w budowie
Centralnego Okręgu Przemysłowego
(COP), którego głównym celem było roz−
winięcie potencjału przemysłu zbrojenio−
wego.
Z dniem 1 października 1921 r. decyzją
władz Politechniki Lwowskiej objął w tej
uczelni stanowisko profesora nadzwyczaj−
nego, a w dwa lata później – profesora
zwyczajnego. Na tym stanowisku trwał aż
do września 1945 roku. Jako kierownik
Katedry Obróbki Metali na Wydziale Me−
chanicznym kierował się zasadami
współdziałania techniki z doskonałą or−
ganizacją, uwzględniającą czynnik
ludzki
ludzki. Zakres zainteresowań naukowych
prof. Geislera był rozległy. Oprócz kon−
struowania środków produkcji i projekto−
wania procesów technologicznych, zaj−
mował się zagadnieniami projektowania
fabryk, metodyką określania kosztów
wytwarzania, a nawet psychotechniką.
Przykładowo, w roku 1932 wydał pod−
ręcznik pt. Podstawy osiągnięcia docho−
dowości w małych przedsiębiorstwach
przemysłu metalowego. W książce tej
przedstawił m.in. obliczanie kosztów
wytwarzania. Wskazówki prof. Geislera,
do dzisiaj, po przeszło 70 latach, nie stra−
ciły na swej aktualności. Należałoby so−
bie życzyć, aby były stosowane szcze−
gólnie w odradzających się małych zakła−
dach przemysłowych.
W latach 1925–26 profesor Geisler za−
inicjował i zorganizował we Lwowie In−
stytut Psychotechniczny, któremu prze−
wodniczył do końca 1939 roku. Prace
naukowo−badawcze Instytutu miały na
celu opracowywanie metod oceny uzdol−
nień i psychicznych predyspozycji pra−
cownika w odniesieniu do określonego
zawodu. Był autorem publikacji Psycho−
technika, jej drogi i cele. Należy tu wspo−
mnieć, że w trakcie egzaminu wstępnego
na Wydział Mechaniczny Politechniki
Lwowskiej, badaniom psychotechnicz−
nym byli poddawani – jako przyszli inży−
nierowie – także zdający studenci.
Profesor Geisler pełnił wiele różnych
funkcji. W latach 1924–1939 był delega−
tem Senatu Politechniki Lwowskiej w Ko−
misji Przemysłu Wojennego przy Mini−
sterstwie Przemysłu i Handlu, a w 1935 r.
w Komisji Ministerstwa Spraw Wosko−
wych. Wspólnie z profesorem Płużańskim
zbadali stan polskiego przemysłu obra−
biarkowego i opracowali koncepcję jego
rozwoju. Projekty te zostały wkrótce wy−
korzystane (1936–1939) w trakcie budo−
wy Centralnego Okręgu Przemysłowego
(COP). W rezultacie tych dokonań, został
zaproszony do współpracy z fabryką H.
Cegielski SA w Poznaniu jako doradca.
Brał także udział w projektowaniu nowej
fabryki obrabiarek tej firmy w Rzeszowie.
PISMO PG
Ekspozycja wyrobów produkowanych w Rzeszowie; źródło: Miłoś S., Profesor Edward Geisler
[w:] Wydział Mechaniczny – powstanie i dzieje. XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG: Gdańsk 1985
W 1936 r. firma H. Cegielski SA otrzy−
mała niskoprocentowy kredyt celowy w
wysokości 6 mln zł na wybudowanie fa−
bryki w Rzeszowie, mającej produkować
obrabiarki oraz działka przeciwlotnicze
i przeciwpancerne. 20 kwietnia 1937 r. w
Rzeszowie ścięto pierwsze drzewo i przy−
stąpiono do wykopów, a już 31 grudnia
tego roku, czyli po 8 miesiącach, przepro−
wadzono strzelanie z pierwszej baterii
wyprodukowanych tam działek kalibru 37
mm. Zaś w maju 1938 r. wyprodukowa−
no pierwszą serię tokarek rewolwerowych
B32. Proces inwestycyjny, polegający na
wybudowaniu hal produkcyjnych i zain−
stalowaniu setek urządzeń produkcyjnych
oraz wykonaniu oprzyrządowań, opano−
waniu nowych technologii, wdrożeniu do
pracy ponad 1500 robotników, czyli roz−
ruch produkcji skomplikowanych wyro−
bów, trwał niewiele ponad rok. Uzyski−
wanie tak rewelacyjnego tempa było moż−
liwe dzięki doskonałej organizacji pracy.
Na bazie archiwów wojskowych udało się
odtworzyć niektóre harmonogramy bu−
dowy konkretnych obiektów oraz urucha−
miania produkcji. Zastosowano w nich or−
ganizacyjną zasadę symultanicznego
(równoczesnego) realizowania technolo−
gicznych faz procesów. Maszyny i urzą−
dzenia produkcyjne instalowano w czasie
wykonywania robót budowlanych we−
wnątrz budynków, po zakończeniu lub
jednocześnie z wykonywaniem pokrycia
dachowego. Było to więc prowadzenie
prac według wówczas nieznanej (opraco−
wanej dopiero po wojnie przez Ameryka−
nów), a obecnie skomputeryzowanej me−
tody zwanej „analizą drogi krytycznej”.
Osiągnięcia te były możliwe, dzięki
wsparciu autorytetem i doświadczeniem
prof. Geislera.
Zbudowana w rekordowym czasie fa−
bryka stanowiła poważny krok w dzie−
dzinie usamodzielnienia się polskiego
przemysłu obrabiarkowego. Było to waż−
ne osiągnięcie organizacyjne naszej go−
spodarki, w które zaangażowane były naj−
wyższe władze. W osiągnięciu tym dużą
39
rolę odegrał prof. Geisler, który w uzna−
niu zasług został odznaczony Krzyżem
Komandorskim Orderu Odrodzenia Pol−
ski, co było wówczas wielkim wyróżnie−
niem.
W roku 1945 Profesor przeniósł się do
Gdańska. Chociaż ukończył sześćdziesią−
ty rok życia, z nowym entuzjazmem przy−
stąpił do organizowania od podstaw Po−
litechniki Gdańskiej. Jednym z wydziałów
był Wydział Mechaniczny, w którym
szczególna rola przypadła Katedrze Ob−
rabiarek do Metali i Organizacji Zakładów
Przemysłowych. Kontynuując rozwój
„lwowskiej szkoły inżynierskiego nurtu
organizacji” wprowadził do programu
nauczania Katedry następujące przedmio−
ty: prowadzenie zakładów przemysło−
wych, projektowanie i urządzanie fabryk,
planowanie obróbki i ekonomię. Wykła−
dy z ekonomii prowadził prof. Zbigniew
Grabski (1907–1973), należący do znanej
przedwojennej rodziny ekonomistów, syn
premiera i reformatora, który wyprowa−
dził gospodarkę z galopującej inflacji,
wprowadzając silną polską złotówkę.
Prof. Grabski był również w tym czasie
wicewojewodą gdańskim, co dawało mu
możliwości wspierania odbudowy znisz−
czonej Uczelni. Znamienny jest również
fakt, że dzięki autorytetowi prof. Geisle−
ra, Rada Wydziału Mechanicznego wpro−
wadziła jako przedmiot obowiązkowy
księgowość, uważając, że wiedza z tego
zakresu jest niezbędna dla potencjalnych
przyszłych kierowników fabryk.
Wprowadzone wówczas przedmioty
stanowią dzisiaj dziedzinę zainteresowań
różnych zakładów dydaktycznych, a na−
Uroczyste otwarcie Oddziału H. Cegielski w Rzeszowie, z udziałem prezydenta RP I. Mościc−
kiego i wicepremiera E. Kwiatkowskiego; źródło: Miłoś S., Profesor Edward Geisler [w:] Wy−
dział Mechaniczny – powstanie i dzieje. XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG: Gdańsk 1985
Nr 6/2007
40
PISMO PG
wet oddzielnych wydziałów i kierunków
studiów. Z nich wywodzi się aktualny
kierunek zarządzanie i marketing i ostat−
nio reaktywowany inżynierski nurt orga−
nizacji na kierunku zarządzanie i inżynie−
ria produkcji. Prekursorem tej dziedziny
nauki i dydaktyki w skali kraju z całą pew−
nością był profesor Edward Tadeusz Ge−
isler.
W ponaddwudziestoletnim okresie
gdańskim, pomimo sędziwego wieku pro−
fesor Geisler działał również społecznie.
W latach 1957–1959 był prezesem Gdań−
skiego Oddziału Towarzystwa Naukowe−
go Organizacji i Kierownictwa, a potem
działał w jego Radzie Naukowej jako czło−
nek honorowy Towarzystwa.
Kazimierz Grelak
Emerytowany pracownik PG
Bibliografia
1. X−lecie Wydziału Mechanicznego Techno−
logicznego Politechniki Gdańskiej. Mate−
riał Sesji Naukowej, PG, Wydz. MT,
Gdańsk 1967.
2. Grelak K., Prof. E.T. Geisler – współtwór−
ca rozwoju organizacji w Polsce [w:] „In−
formator TNOiK – Oddział w Gdańsku
1977.
3. Grelak K., Profesor Edward Tadeusz Ge−
isler jako naukowiec i doradca organizacyj−
ny [w:] Organizacja i Kierowanie PAN.
Nr 2, 1996.
4 Januszkiewicz B., Wejchan−Kozielska H.
150 lat Firmy H. Cegielski Poznań. Po−
znań1996.
5. Miłoś S., Profesor Edward Geisler [w:] Wy−
dział Mechaniczny – powstanie i dzieje.
XL−lecie Politechniki Gdańskiej. PG,
Gdańsk 1985.
Uogólnione twierdzenie Pitagorasa – to nie żart
W
edług „Encyklopedii powszechnej”: Pitagoras, Pitagoras z Samos,
Pythagóras, urodzony ok. 572 r. na wyspie Samos, zmarł w 497 p.
n.e. w Metaponcie. Grek, matematyk i filozof, półlegendarny założyciel
słynnej szkoły pitagorejskiej, twórca kierunku filozoficznego zwanego pi−
tagoreizmem, inicjator nurtu o orientacji religijnej w starożytnej filozofii
greckiej, Podaje się, że przeszczepił on na grunt grecki geometryczne i astro−
nomiczne umiejętności Egipcjan i Babilończyków oraz zainicjował bada−
nia naukowe, uwiecznione licznymi osiągnięciami, jak stworzenie począt−
ków teorii liczb, sformułowanie tzw. twierdzenia Pitagorasa, koncepcji har−
monijności kosmosu, piękna, myśli i życia.
Aby przedstawić nowe, uogólnione twierdzenie Pitagorasa, moje roz−
ważania rozpocznę od podania jego znanej powszechnie treści: pole kwa−
dratu zbudowanego na przeciwprostokątnej trójkąta prostokątnego, równe
jest sumie pól kwadratów, zbudowanych na przyprostokątnych, C2 = A2 +
B2 (rys. 1). Dla trójkąta dowolnego o bokach A, B i C i odpowiednich
kątach a, b, g prawdziwy jest wzór C2 = A2 + B2 −2AB cosg (rys. 2) (jak
również dwa dalsze powstałe przez kolejną zamianę liter A, B, C i kątów
a, b, g). Wzory te wyrażają trygonometryczną postać uogólnionego twier−
dzenia Pitagorasa. Wzory te nazywane są także wzorami Carnota lub wzo−
rami cosinusów (w szczególności gdy g = 90o, trójkąt jest prostokątny i
wówczas zachodzi C2 = A2 + B2).
Wydaje się, że wzór Carnota nie jest uogólnionym twierdzeniem Pitago−
rasa, jak to się podaje w typowych podręcznikach nauczania geometrii. Jest
nim natomiast wzór podany w pracy Cz. Buraczewskiego i J. Stąsieka pt.
„Application of generalized Phytagoras theorem to calculation of configu−
ration factors between surfaces of channels of revolution”. Int. J. Heat and
Fluid Flow Vol. 4, No 3, September 1983. Stwierdzono i wykazano w nim,
że dla dowolnego trójkąta o bokach A, B i C i odpowiednich kątach a, b,
◊b , gdzie bok b jest bokiem trapezu
g, prawdziwy jest wzór C 2 = A2 +B
+B◊
równoramiennego powstałego na boku B dowolnego trójkąta (rys. 3 i rys.
4). Podobne zależności można wyprowadzić dla pozostałych boków, a więc:
A 2 = B2 + C
◊ c oraz B 2 = C2 + A
◊a.
C◊
A◊
By przekonać czytelników o poprawności takiego rozumowania, rozpa−
trzono trapez równoramienny, jak na rys. 5, w którym można zauważyć, że
podstawa k trójkąta prostokątnego o bokach A, k, h wynosi: k = (B−b)/2, a
cos g = k/A = (B−b)/2A. Podstawiając następnie wartość cos g do wzoru
Carnota, otrzymuje się:
Nr 6/2007
PISMO PG
Wykazano więc, że:
C2 = A2 +B◊b.
Nietrudno zauważyć, że dla g = 90° i b = B, otrzymuje się
C2 = A2 + B2,
zaś dla g = 45°
C2 = A2,
co oznacza trójkąt równoramienny.
Podsumowując powyższe, można postulować, że zaprezen−
towana tutaj nowa forma wzoru Carnota lub wzoru cosinusów
41
jest znacznie ogólniejsza i bardziej przydatna w geometrii, niż
ta stosowana obecnie. Wyeliminowanie znajomości funkcji try−
gonometrycznych a, b lub g umożliwiło nam (w swoim cza−
sie) wyprowadzenie nowych zależności na uogólnione współ−
czynniki konfiguracji oraz zastosowanie transformacji po−
wierzchniowej w teorii radiacyjnej wymiany ciepła.
Niniejszy artykuł dedykuję pamięci, będącego współauto−
rem wspomnianej wcześniej publikacji, nieżyjącego już prof.
dr. hab. inż. Czesława Buraczewskiego, kierownika Katedry
Techniki Cieplnej w latach 1965–1974.
Jan Stąsiek
Wydział Mechaniczny
K¹cik matematyczny
Tak oto zbliżamy się powoli do przerwy wakacyjnej, a więc czasu urlopów i wypo−
czynku. W ostatnich latach stał się modny wypoczynek aktywny. Najczęściej oznacza
to wysiłek fizyczny. Może jednak dobrze byłoby urozmaicić go wysiłkiem umysło−
wym. No, może nie od razu jakiś wyczyn, ale tak, aby mózg nie „zardzewiał”. Zresztą,
współczesne badania mózgu potwierdzają fakt, że należy go systematycznie ćwiczyć.
Sądzę, że matematyka bardzo dobrze się do tego nadaje. Mamy bowiem i „lżejszą” jej
wersję. Czas więc, aby w kąciku matematycznym coś na ten temat napisać.
Gry i zabawy z matematyką
Nie ma cywilizacji bez gier. H. Steinhaus
Nigdy nie obawiaj się usiąść na chwilę, aby pomyśleć.
L. Hansberry
J
est to temat niezwykle obszerny i trudno byłoby mi omówić
go tu wyczerpująco. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że istnie−
je część matematyki, która służy zabawie. Co więcej, zachodzi
dziwne zjawisko, bowiem wiele osób twierdzących, że nie znosi
matematyki, jednocześnie interesuje się grami czy zabawami
mającymi charakter logiczny czy matematyczny.
Fakt, zabawa jest podstawową i naturalną formą działalno−
ści ludzkiej. Należy ona do zwyczajnych potrzeb człowieka,
poczynając od wieku dziecięcego. Świadczy o tym wiele gier
planszowych.
Gry i zabawy matematyczne dość często uczą w łagodny
sposób podstaw matematyki. Wymagają także logicznego my−
ślenia, organizacji pracy, zachęcają do śmiałych rozwiązań i
pomysłowości. Co więcej, nie wymagają one specjalnych urzą−
dzeń i pracochłonnych przygotowań. Nie jest ważne, czym się
gra, ale w jaki sposób się gra. Gra jest także wysublimowaną
walką, co też decyduje o jej atrakcyjności.
Upodobanie do układania gier i uczestniczenia w nich poja−
wia się od zarania cywilizacji. Od tysiącleci istnieją gry nasy−
cone nie tylko elementami samej zabawy, ale wymagające od
graczy wysiłku intelektualnego.
Gry na planszy, gry w karty, gry strategiczne, zabawy kostką,
guzikami i zapałkami, różnorodne węzły, mistrzowskie cięcia,
czyli tzw. tangramy – są ich setki i tysiące.
Treningiem dla umysłu i rozwoju intelektu jest także roz−
wiązywanie łamigłówek. Nie są one kłopotliwe rachunkowo,
ale wymagają dużej pomysłowości. Różnorodne łamigłówki
liczbowe stanowią część magazynu (British Mensa Magazine)
klubu międzynarodowego Mensa (którego członkowie muszą
wykazać się wysokim ilorazem inteligencji). No cóż, systema−
tyczny trening jest niezbędny. A więc do dzieła.
Kwadraty magiczne
Dawno, dawno temu Chińczycy byli zafascynowani tzw.
„kwadratami magicznymi” – wypełnionymi liczbami całkowi−
tymi. Są to kwadratowe tablice, w których wiersze, kolumny i
główne przekątne mają tę samą sumę. Trudno jest ustalić datę
ich powstania, istnieje jednak legenda, zgodnie z którą 5000
lat temu cesarz Yu skopiował kwadrat magiczny ze skorupy
mitycznego żółwia.
Nie ulega wątpliwości, że starożytni Chińczycy byli mistrza−
mi w tych liczbowych aranżacjach. Szczególne znaczenie miał
dla nich kwadrat 3x3
3x3, zawierający liczby całkowite od 1 do
3 2=9
=9. Każdy wiersz, każda kolumna i obydwie przekątne dają
sumę 15. Przykładem jest kwadrat postaci:
Oczywiście są i inne przykłady kwadratów 3x3
3x3. Trudniej−
sze w konstrukcji są kwadraty 4x4 czy 5x5
5x5. Wymagają one
pewnej wiedzy matematycznej. Można znaleźć, ile powinna
Nr 6/2007
42
PISMO PG
wynosić suma wierszy, kolumn czy dwóch głównych przekąt−
nych w zależności od wymiaru (jak?).
Kwadraty magiczne intrygowały nie tylko Chińczyków.
Można je spotkać w różnych miejscach i w różnym czasie. I
tak na obrazie niemieckiego malarza Dürera z 1514 r. w pra−
wym górnym rogu jest kwadrat magiczny 4x4
4x4.
Znany jest także fakt, że Benjamin Franklin (amerykański
mąż stanu 1760–1790) też wymyślał kwadraty magiczne, gdy
nudna stawała się debata polityczna. A może by i naszym poli−
tykom polecić ten rodzaj zabawy…
A teraz 2 kwadraty magiczne, jeden 4x4
4x4, zaś drugi 5x5 (trud−
ny) dla Czytelników kącika matematycznego.
Wygrywa ten gracz, który pierwszy ułoży łańcuch o żąda−
nych warunkach. Można zauważyć, że w tej grze jeden z gra−
czy zawsze musi wygrać. Teoretyczne rozważania nad tą grą
doprowadziły do interesującego wniosku. Chociaż nie jest znana
strategia, która zapewniałaby zwycięstwo na standardowej plan−
szy, to jednak istnieje dowód teoretyczny strategii zapewniają−
cej wygraną pierwszemu graczowi na planszy o dowolnych wy−
miarach. Nie określa on jednak metody otrzymania tej strate−
gii. Dowód tego faktu pochodzi od Johna Nasha (1949 r.).
Zadania liczbowe (i nie tylko)
Rys. 1
Rys. 2
Wpisz brakujące liczby od 1 do 16 – rys.1, od 1 do 25 –
rys. 2, w taki sposób, aby powstał kwadrat magiczny, w któ−
rym suma liczb w wierszach będzie równa 34 (rys. 1) i 65
(rys. 2).
Motyw kwadratów logicznych i liczb całkowitych stał się
podstawą innych gier, chociażby ostatnio bardzo modnej su−
doku. Gra polega na wypełnieniu diagramu o wielkości 9x9
kratek, podzielonego na dziewięć kwadratów w taki sposób,
aby w każdym wierszu i każdej kolumnie znalazły się bez po−
wtórzeń cyfry od 1 do 99.
Powstały także odmiany sudoku. Wszystkie one mają po−
dobny charakter rozwiązań.
Gry planszowe
Gier planszowych jest tak ogromna liczba (i ciągle powstają
nowe), że nie wystarczyłoby tu miejsca na ich omówienie. Dla−
tego opowiem o jednej z nich. Nazywa się ona Hex, wymyślił
ją Duńczyk Piet Hein i opublikował w 1942 roku. Niezależnie
od Heina na pomysł tej gry wpadł w 1948 roku John Nash (głów−
ny bohater filmu „Piękny umysł”). W grze biorą udział 2 oso−
by. Gra toczy się na planszy w kształcie rombu, którego bok
składa się najczęściej z 11 sześciokątów. Dwie leżące naprze−
ciw siebie strony rombu nazywamy na przykład czarnymi, a
dwóm pozostałym przypisujemy nazwę białych. Ponadto przyj−
mujemy, że sześciokąty leżące w wierzchołkach rombu należą
do obu stron. Każdy gracz zaopatruje się w jednokolorowe żeto−
ny: jeden w białe, drugi w czarne. Gracze na zmianę kładą swoje
żetony na sześciokątach, ale mogą kłaść je tylko na te komórki,
które nie są zajęte. Gracz posługujący się kolorem czarnym
dąży do tego, aby ułożyć z czarnych żetonów ciągły łańcuch
pomiędzy dwiema stronami nazwanymi „czarne”. Biały analo−
gicznie. Łańcuch oczywiście może być pokręcony i powygina−
ny w dowolny sposób, byleby tworzył linię ciągłą. Na przy−
kład na przedstawionym rysunku pokazany jest taki łańcuch
złożony z czarnych żetonów.
Nr 6/2007
Sądzę, że na zakończenie przyda się kilka ćwiczeń zadaniowych.
1. Butelka wina kosztuje 100 zł. Wino kosztuje o 90 złotych
więcej niż butelka. Ile kosztuje butelka?
2. Adam i Ewa są rodzeństwem. Adam ma tyle sióstr ilu braci,
zaś Ewa dwukrotnie więcej braci, niż sióstr. Jak liczne jest
rodzeństwo?
3. Kiedy Jasio miał 3 lata, jego ojciec był o 5 lat starszy od
jego mamy. Gdy miał 9 lat, jego mama miała 37 lat. Przed
dwoma laty jego ojciec obchodził jubileusz swojego 60−le−
cia. Ile lat ma obecnie Jasio?
4. Jaka powinna być następna liczba w tym ciągu?
2, 13, 89, 610, 4181, 28657, …
5. Na pierwszym zebraniu wyłoniono stu polityków. Każdy z nich
był uczciwy bądź nieuczciwy. Znamy tymczasem dwa fakty:
1) co najmniej jeden z polityków był uczciwy,
2) co najmniej jeden z dwóch polityków był nieuczciwy.
Czy znając te fakty, można powiedzieć, ilu polityków było
uczciwych?
Odpowiedzi proszę szukać w następnym numerze.
No cóż, kto wie, czy dobra książka z dobrymi zagadkami nie
byłaby lekarstwem na lęk przed matematyką. Niestety, dość często
mamy sytuację z piosenki (według słów Wojciecha Młynarskiego):
„Ruszają w dal pociągi dwa
Z miasteczka B do miasta A.
I z miasta A do miasta B
I mam wyliczyć, gdzie spotkają się.
Ich prędkość znam, odległość znam,
I wszystko wyznaczone mam…
Lecz to zadanie peszy mnie
I profesora oko złe…”
Oby takich sytuacji było jak najmniej.
Krystyna Nowicka
Studium Nauczania Matematyki
PS. Pyta nauczyciel Jasia, jak podzielić 5 jabłek między sied−
mioro dzieci. Na to Jaś – ugotować kompot.
Życzę dobrego wypoczynku i mam nadzieję, że moje pisa−
nie o matematyce nie zniechęciło do niej.
PISMO PG
Teoria kwantów i cerowanie skarpetek
J
est on zaiste człowiekiem genialnym.
To szczęście, że ktoś taki jest wśród
nas. Mam pełne zaufanie do jego spo−
sobu myślenia – tak do jednego ze swo−
ich przyjaciół w 1922 roku pisał o Nie−
lsie Bohrze Albert Einstein. Przez 35 lat
dwaj wielcy nobliści toczyli ze sobą
spór na temat teorii kwantów i nigdy nie
doszli do porozumienia. Chociaż Ein−
stein wykazał, że światło jest strumie−
niem fotonów, czyli kwantów promie−
niowania elektromagnetycznego, to jed−
nak jako determinista nigdy kwantów
nie zaakceptował, ponieważ nie uzna−
wał przypadkowości, a jednocześnie nie
przyjmował do wiadomości kresu ery
fizyki klasycznej. Bohr zdawał sobie
sprawę z naruszenia świętości, jaką była
fizyka klasyczna, ale nie cofnął swojej
teorii kwantowej budowy materii.
Kim był Niels Bohr? Wszyscy, któ−
rzy się z nim zetknęli, wyrażali się o nim
pozytywnie. Jego ciepły uśmiech, roz−
jaśniający ciężką, grubo ciosaną twarz,
zjednywał otoczenie. Ludzie lgnęli do
niego, chociaż mówił cicho i niewyraź−
Niels Bohr i Albert Einstein w Brukseli, paź−
dziernik 1930, podczas konferencji Solwaya;
źródło: A. Pais „Czas Nielsa Bohra”. Prószyń−
ski i S−ka 1991
nie, zamyślał się, po przerwie kontynu−
ując wywody, przerywał rozmówcom,
zalewając ich potokiem słów. Wybacza−
li mu, bo potrafił być szczęśliwym czło−
wiekiem i szczęście dawać innym. Jako
odkrywca i nauczyciel cieszył się
ogromnym autorytetem. W Europie
traktowany był jak naukowy bóg. Sta−
wiano go jako przykład pokory i mą−
drości, intelektualnej doskonałości, za−
angażowania, oddania i niespożytej
energii. Mówiono o ogromnej zdolno−
ści skupiania się i upartym dążeniu do
celu. Miał opinię dobrego człowieka,
umiejącego stworzyć atmosferę ciepła
i harmonii zarówno w pracy, jak i w
domu. Od swego mentora, Ernesta Ru−
therforda, z którym współpracował (po
zrobieniu doktoratu w Danii) dwa lata
w Manchesterze, nauczył się łączyć
własne badania naukowe z kierowaniem
zespołem młodych naukowców. Cecho−
wała go niezwykła intuicja, zawsze po−
trafił wniknąć w istotę problemów i za−
wsze był otwarty pod względem inte−
lektualnym, gotów uczyć się od innych,
nawet jeżeli byli to młodsi koledzy. W
każdą pracę wkładał całego siebie. In−
tuicyjne rozumienie fizyki i niezwykła
osobowość inspirująco działały na
wszystkich, którzy go znali.
Zapewne źródła takiego stosunku do
ludzi i wykonywanej pracy należy szu−
kać w szczęśliwym dzieciństwie. Był
synem profesora fizjologii, rektora Uni−
wersytetu Kopenhaskiego, za osiągnię−
cia naukowe zgłoszonego do Nagrody
Nobla. Miał kochająca matkę, która oso−
biście przepisywała teksty jego prac i
artykułów, ponieważ Niels Bohr miał
trudności z pisaniem (prace przepisywał
mu również brat, a na uczelni młodsi
koledzy – dyktowanie tekstów trwało
nieraz wiele tygodni, ponieważ Bohr
nieustannie poprawiał to, co wcześniej
stworzył). Z rodzinnego domu wyniósł
zamiłowanie do dyskusji i literatury.
Jako kilkuletni chłopiec nieustannie
przysłuchiwał się intelektualnym roz−
mowom rodziców z przyjaciółmi. Znał
i cenił klasykę duńską, bajki Jana Chri−
stiana Andersena, filozofię Kierkegaar−
da (chociaż jej nie uznawał), sagi is−
landzkie, na których się wychował,
43
Szekspira, Marka Twaina, Richarda
Wrighta, Konfucjusza, Goethego, Schil−
lera i Tomasza Manna. Lubił też czytać
kryminały, książki Wodehouse’a i roz−
wiązywać krzyżówki. Dobrze mówił po
niemiecku, a angielskiego nauczył się
sam podczas pobytu w Londynie i Man−
chesterze, czytając ze słownikiem „Klub
Pickwicka” Karola Dickensa. Czytał
każdą ofiarowaną mu książkę, dzięku−
jąc ofiarodawcy zawsze dopiero po jej
skończeniu. Nieobce było mu pielenie
grządek w ogrodzie i cerowanie skar−
pet (podczas dyktowania synowi arty−
kułów). Rodzina uważała go za „złotą
rączkę”, ponieważ znając się na stolar−
stwie i ślusarstwie, wykonywał w domu
wszelkie naprawy. Mimo potężnej figu−
ry był bardzo wysportowany. W mło−
dości grał w piłkę nożną, jeździł na nar−
tach i na rowerze, pływał na żaglów−
kach, uwielbiał rąbanie drewna oraz grę
w ping ponga, w czym był mistrzem (nie
pokonał go żaden z pracowników Insty−
tutu Fizyki Teoretycznej w Kopenha−
dze, z którymi grywał na stole pingpon−
gowym, ustawionym w jednym z po−
mieszczeń). Nie znał się na muzyce, był
natomiast wrażliwy na malarstwo. In−
teresowały go zwłaszcza nowe kierun−
ki w sztuce, do tego stopnia, że zakupił
jeden z kubistycznych obrazów i powie−
sił w domu.
Interesował się filozofią, zabierał
głos w dyskusji o instynkcie, rozumie,
wolnej woli, miłości i sprawiedliwości.
Był twórcą teorii kwantów, która w
późniejszym okresie została zastąpiona
przez mechanikę kwantową. Po powro−
cie z Anglii dokonał największego od−
krycia w swojej karierze naukowej –
rozszyfrował widmo promieniowania
atomu wodoru. Po raz pierwszy struk−
tura atomu stała się przedmiotem nauko−
wego poznania. Odkryte prawa kwan−
towe były rażąco sprzeczne z podsta−
wowymi zasadami fizyki klasycznej.
Położony został kres powszechnej sto−
sowalności zasady przyczynowości.
Niels Bohr udowodnił, że obliczanie
położenia i prędkości cząsteczek ukła−
du nie jest możliwe, ale prawdopodob−
ne. Zajął się interpretacją dualizmu fa−
lowo−korpuskularnego. Sformułował
podstawy koncepcji filozoficznej, którą
znamy jako zasadę komplementarności
mechaniki kwantowej. Zdaniem Bohra
komplementarność to uświadomienie
sobie, że zachowanie korpuskularne i
zachowanie falowe, mimo wzajemnego
Nr 6/2007
44
PISMO PG
wykluczenia się, są konieczne do pełne−
go opisu każdego zjawiska. Zgodnie z
tym stanowiskiem usiłował zastosować
pojęcie komplementarności również w
psychologii, biologii i antropologii.
Niels Bohr przyczynił się do narodzin
fizyki kwantowej, krzyżując ze sobą
koncepcję budowy atomu Rutherforda
z teorią kwantów Maksa Plancka. Za−
uważył bowiem, że liczne problemy
dotyczące cząstek elementarnych nie
mogą być rozwiązane metodami fizyki
klasycznej. Badając strukturę atomu,
stworzył podstawy teorii pozwalającej
lepiej zrozumieć materię i energię.
Pierwszy dowiódł, że promieniowanie
ß jest emitowane z jądra atomu.
Do najważniejszych odkryć Nielsa
Bohra należą: odkrycie głównej licz−
by kwantowej, interpretacja doświad−
czenia Francka−Hertza, wprowadzenie
reguł wyboru w przejściach atomo−
wych, badanie stanu podstawowego
złożonych atomów, które doprowadzi−
ły do powstania podstaw chemii kwan−
towej i sprowokowały Pauliego do
sformułowania zasady wykluczenia.
Sformułował kroplowy model jądra.
Pod jego kierownictwem w Instytucie
Fizyki zbudowano trzy akceleratory,
pozwalające rozpędzić cząstki elemen−
tarne (protony, elektrony) do bardzo
dużej energii, a następnie badać ich
zderzenia z wybranymi tarczami. Dzię−
ki akceleratorom można było urucho−
mić produkcję sztucznych izotopów,
które mają ogromne znaczenie w ba−
Ruch elektronu w atomie Bohra; źródło: R. Brennan „Na ramionach olbrzymów”, Wydawnic−
twa Naukowo−Techniczne, 1999
daniach biologicznych. Z tego właśnie
względu Bohr wprowadził biologię do
programu działania Instytutu.
Przedstawił model atomu, za pośred−
nictwem którego dowiódł, że zjawiska
zachodzące w skali atomu mają charak−
ter kwantowy. Wyjaśnił, w jaki sposób
struktura atomu decyduje o miejscu
pierwiastka w układzie okresowym. Do−
wiódł, że nie masa, ale liczba atomowa
ma tutaj decydujące znaczenie. W ten
sposób dokonał połączenia chemii z fi−
zyką.
Za odkrycia opisane w pracy „O bu−
dowie atomów i cząsteczek” otrzymał
w 1922 roku Nagrodę Nobla. Duńczy−
cy okrzyknęli go wówczas bohaterem
narodowym.
W 1925 roku został najmłodszym
członkiem Store Fem (Wielka Piątka),
komitetu najwybitniejszych duńskich
intelektualistów, którego zadaniem było
zebranie pieniędzy na modernizację
duńskiego Muzeum Narodowego.
Rok 1949 przyniósł Bohrowi najwyż−
Przy tablicy z Aagem Bohrem; źródło: A. Pais „Czas Nielsa Bohra”. Prószyński i S−ka 1991
Nr 6/2007
sze odznaczenie duńskie – został kawa−
lerem Orderu Słonia.
W 1939 roku wybrano go na prezesa
Duńskiej Królewskiej Akademii Nauk
i Literatury. Piastował również funkcję
przewodniczącego Duńskiego Towa−
rzystwa do Walki z Rakiem.
Swoją działalnością przyczynił się do
stworzenia warunków do pracy nad roz−
szerzeniem ludzkiej wiedzy o zjawi−
skach jądrowych. Troszczył się o to, czy
wiedza o atomie i jego rozszczepieniu
zostanie właściwie wykorzystana. Za
działalność na rzecz wykorzystania
energii atomowej do celów pokojowych
otrzymał w 1959 roku nagrodę „Atom
w Służbie Pokoju”. Udowodnił, że na−
uki ścisłe i humanistyczne stanowią
jedną całość.
W swojej działalności nie poprzesta−
wał tylko i wyłącznie na pracy nauko−
wej. Jako administrator Instytutu Fizy−
ki Teoretycznej zabiegał nieustannie o
fundusze na zakup aparatury i rozbudo−
wę Instytutu. Uważał, że konieczne jest
prowadzenie badań teoretycznych i do−
świadczalnych w tej samej instytucji.
Ponieważ dotacje rządu duńskiego były
niewystarczające, dlatego zwrócił się o
pomoc do fundacji duńskich i amery−
kańskich (m.in. do Fundacji Rockefel−
lera), skąd otrzymał pomoc finansową.
W latach dwudziestych i trzydzie−
stych, utworzony i kierowany przez
Nielsa Bohra Instytut był najważniej−
szym światowym ośrodkiem fizyki teo−
retycznej. Przyjeżdżali tutaj fizycy z
całego świata: 444 osób z 35 krajów.
Powstało 1200 prac naukowych, w tym
200, których autorem bądź współauto−
rem był Bohr. W Instytucie m.in. swoją
teorię o zasadzie nieoznaczoności i o
atomie helu opracował Heisenberg, a
Dirac napisał artykuły, w których przed−
stawił teorię transformacji oraz elektro−
dynamikę kwantową. Udało się również
ściągnąć do Instytutu Georga von He−
vesy’ego, który przeprowadził tutaj
PISMO PG
Nowy Instytut Fizyki Teoretycznej Nielsa
Bohra ukończony w 1921 r. Najlepsi fizycy z
całego świata przyjeżdżali tu uczyć się i pra−
cować; źródło: R. Rhodes „Jak powstała bom−
ba atomowa”, Prószyński i S−ka 1986
pierwsze doświadczenia z wykorzysta−
niem wskaźników izotopowych w bio−
logii. Bohr zawsze podkreślał ogromną
rolę młodych uczonych w prowadzo−
nych przez Instytut badaniach. Był rów−
nież rzecznikiem dążenia do dynamicz−
nego rozwoju międzynarodowej współ−
pracy w badaniach naukowych. Uczest−
niczył we współtworzeniu międzynaro−
dowych instytucji naukowych. Był rów−
nież współorganizatorem budowy elek−
trowni jądrowych w Danii.
Niels Bohr zawsze bardzo interesował
się polityką międzynarodową i sprawą
pokoju. Zdawał sobie sprawę z zagroże−
nia, jakie stanowiła broń atomowa. Uwa−
żał, że zagwarantowanie pokoju jest naj−
pilniejszym problemem. Był rzecznikiem
zbudowania otwartego świata.
Przed wojną i w czasie okupacji hi−
tlerowskiej pomagał uchodźcom poli−
tycznym (głównie Żydom), którzy przy−
byli do Danii z Niemiec i Austrii. Gdy
Anglicy zwrócili się do niego o pomoc
w działaniach wojennych aliantów, od−
mówił. Po otrzymaniu informacji o pla−
nowanym aresztowaniu jego rodziny,
uciekł przez Szwecję do Londynu. Otrzy−
mał wówczas propozycję włączenia się
jako konsultant do angielsko−amerykań−
skiego programu budowy bomby atomo−
wej. Życie upływało mu teraz między
Londynem, Waszyngtonem i Los Ala−
mos. Jednak nie na bombie atomowej
skupiał swoją uwagę. Uważał, że Oppen−
heimer poradzi sobie bez niego. Bomba
miała dla niego znaczenie tylko jako za−
grożenie bezpieczeństwa międzynarodo−
wego. Przewidywał wyścig zbrojeń i pra−
gnąc do niego nie dopuścić, proponował
przeprowadzenie konsultacji z Moskwą.
Uważał, że przedstawienie sobie wza−
jemnie informacji o pracach nad bronią
atomową wyhamuje wyścig. Miał świa−
domość, że atom i jego rozszczepienie
może być dobrodziejstwem dla ludzko−
ści, ale może też doprowadzić do potęż−
nej katastrofy. Swoje poglądy osobiście
przedstawił Winstonowi Churchillowi
oraz Rooseveltowi, ale został oceniony
negatywnie. Po wojnie wystosował dwa
listy do Organizacji Narodów Zjedno−
czonych – jeden w 1950, drugi w 1956
roku – z podobnym skutkiem.
W 1955 roku udało się zorganizować
w Genewie I Międzynarodową Konfe−
rencję ONZ poświęconą sprawie poko−
jowego wykorzystania energii atomo−
wej. 73 narody reprezentowane były
przez 1400 delegatów, 4000 obserwa−
torów i korespondentów, a także
ogromną rzeszę dziennikarzy praso−
wych, radiowych i telewizyjnych. Na
konferencję nadesłano i w większości
wygłoszono ponad 1000 prac nauko−
wych. Naukowy referat inauguracyjny
przedstawił Niels Bohr, nestor fizyki
atomowej, powitany przez zgromadzo−
nych hucznymi brawami.
Po wojnie niewiele angażował się na−
ukowo. Bardziej odpowiadała mu dzia−
łalność w różnych organizacjach. Publi−
kował prace o zasadzie komplementar−
ności oraz problemach niezwiązanych
z fizyką. Pracował nad stworzeniem
międzynarodowej wspólnoty fizyków,
która byłaby modelem pokojowego,
politycznie zjednoczonego świata. Gło−
sił pogląd, że naukowcy powinni ogła−
szać wszystkie wyniki swoich badań, by
inni mogli je poznać, co umożliwiało−
by na bieżąco poprawę błędów. Być
45
może ujęłoby to trochę chwały poszcze−
gólnym ludziom, ale nauka by na tym
zyskała.
Z jednej strony podziwiano Bohra,
stawiano na piedestale, z drugiej nie ro−
zumiano proroczych wizji i myślenia
daleko wybiegającego w przyszłość.
Miał rzadki dar widzenia rzeczy niewi−
docznych dla innych. Świat nauki wi−
dział i doceniał jego wiedzę i umiejęt−
ności, politycy nie. A szkoda, bo być
może udałoby się uniknąć niektórych
problemów politycznych, gdyby doce−
niono trafność jego przewidywania.
Niewielu było naukowców, którym na
sercu leżało bezpieczeństwo wszystkich
ludzi i wykorzystanie nauki przede
wszystkim w celach pokojowych. Bohr
nigdy nie zawężał widzenia świata do
wąskich ramek kwantów i atomów. Jego
otwarty umysł ogarniał wszystkie moż−
liwe aspekty problemów, którymi się
zajmował. Dlatego oprócz teorii kwan−
tów „zaraził” świat walką o pokój i
troską o rozważne wykorzystywanie
osiągnięć naukowych.
Ewa Dyk−Majewska
Biblioteka Główna
Bibliografia
1. Bernstein J., Teoria wszystkiego. Pró−
szyński i S−ka 1999
2. Brennan R. P., Na ramionach olbrzymów.
Życie i dzieło twórców współczesnej fi−
zyki. WNT 1999
3. Hoffmann K., Wina i odpowiedzialność.
Otto Hahn. Konflikty uczonego. WNT
1997
4. Horgan J., Koniec nauki czyli o granicach
wiedzy u schyłku ery naukowej. Prószyń−
ski i S−ka 1999
5. Newth E., W poszukiwaniu prawdy. Opo−
wieści o nauce. WNT 1999
6. Pais A., Czas Nielsa Bohra. W fizyce, fi−
lozofii i polityce. Prószyński i S−ka (2007)
7. Rhodes R., Jak powstała bomba atomo−
wa. Prószyński i S−ka 2000
8. Wynn Ch. M., Wiggins A. W., Pięć naj−
większych idei w nauce. Prószyński i S−
ka 1998
Fot. Krzysztof Krzempek
Nr 6/2007
46
PISMO PG
Dbajmy o jêzyk!
Porażający
K
ilka ostatnich moich felietonów poświęconych było wy−
razom modnym. Myślę, że dobrym zakończeniem tego mi−
nicyklu będzie zwrócenie uwagi na słowo porażający
porażający, które−
go częstość użycia ostatnio gwałtownie wzrosła, zwłaszcza w
języku polityków i dziennikarzy.
W Słowniku języka polskiego PWN (SJP) <http://sjp.pwn.pl/>
mamy:
porazić – porażać 1. «spowodować znieruchomienie lub
bezwład pewnych narządów, ośrodków, członków ciała». 2. «za−
dać cios lub silnie kogoś zranić». 3. «oddziałać na kogoś z wielką
siłą». 4. «o chorobach roślin: zaatakować roślinę». Słownik ten
podaje także przykłady różnych terminów, w których występu−
je rzeczownik ‘porażenie’ (oznaczający niemożność wykony−
wania jakichkolwiek ruchów porażoną częścią ciała), np. ‘po−
rażenie mózgowe’, ‘porażenie słoneczne’ czy ‘porażenie po−
stępujące’.
Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN (2002) infor−
muje natomiast, że porażać to:
1) forma dokonana czas. II razić w zn. 1.
2) «obezwładnić, sparaliżować kogoś» coś poraziło kogoś, coś
(o narządach zmysłów, nerwach): przen. Tak wielka prze−
waga zwycięzcy poraziła nas. Huk megafonów poraził mu
uszy.
W SJP mamy też imiesłów przymiotnikowy czynny od cza−
sownika porażać
porażać, czyli porażający «wzbudzający silne, ne−
gatywne emocje».
Użycie imiesłowu porażający w tym znaczeniu zaczyna się
ostatnio gwałtownie rozpowszechniać. Co ciekawe, prawdopo−
dobnie jest to kalka z rosyjskiego (podobnie jak np. „zabezpie−
czać coś”). W Słowniku rosyjsko−polskim (Moskwa 1950)
mamy bowiem: porażat’ 1. zadawać ciosy, razy, bić, uderzać;
2. zdumiewać. porazitielnyj zdumiewający, zadziwiający, ude−
rzający; oszołamiający, frapujący.
Jeśli zatem jest to rusycyzm, musi budzić zdziwienie jego
ekspansja w polszczyźnie ostatnich lat.
Po wpisaniu w wyszukiwarce Google słowa ‘porażający’
otrzymałem informację, że występuje ono na 53 400 stronach;
podobnie: ‘porażająca’ – 72 200, ‘porażające’ – 81 600 i ‘pora−
żająco’ – 33 800.
Oto garść takich internetowych przykładów.
Grupa koncertowała w Polsce już kilkakrotnie, porażając słu−
chaczy swoją ekspresją i za każdym razem pozostawiając
po sobie niezatarte wrażenia.
... porażająco inteligentna Mariah.
(O filmie) Wydanie DVD – porażająco niski poziom.
Porażająco niesamowite zdjęcia.
„Nienawiść jest porażająca” głosi hasło reklamujące film Le−
xieja Alexandera Hooligans. Jedyną rzeczą, która w tym fil−
mie poraża, jest jego… przeciętność.
Zaskoczył mnie porażająco wolny zapis zdjęć na kartę i ich
odczyt.
·
·
·
·
·
Nr 6/2007
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
(O pewnym blogu) Nie jest on porażająco kiepski (gorsze
rzeczy w życiu się widziało), ale ani grafika mnie nie powa−
liła, ani autorka nie wzbudziła mojego zainteresowania.
Sądzę, że cena baterii nie jest porażająco wysoka (11,5 zł do
20 zł + wysyłka).
(O podwyżce dziennej stawki żywieniowej w karczewskich
przedszkolach z 5,20 do 5,50 zł) Porażająca podwyżka.
(O książce) „Bestie znikąd” jest tyleż poruszającą, co pora−
żającą historią, która dotyczy bardzo aktualnego problemu.
Porażająca prezentacja General Motors w Detroit. (O samo−
chodzie) Porażający Chevrolet Corvette C6 Convertible.
Reportaż śledczy dziennikarzy „Superwizjera” TVN okazał
się naprawdę porażający.
Kunktatorstwo naszych radnych jest porażające.
(O utworach zespołu Budka Suflera) Porażający klimat.
(O powieści A. Stasiuka „Dziewięć”) Porażająca rzeczywistość.
Świetny... boski... porażający długopis.
(Tytuł artykułu informującego o nagrodzie specjalnej dla
Gminy Miejskiej Bolesławiec za najbardziej efektywną ener−
getycznie gminę w Polsce) Porażająca oszczędność.
(Na forum: Turystyka Krajowa) Pazerność naszych Parków
Narodowych jest porażająca.
Porażająca niewiedza strażnika miejskiego (nie wiedział o
ustawie z 1996 roku zakazującej palenia w miejscach pu−
blicznych).
(O tym, że przez Budzisko, a więc i przez Suwałki, prze−
jeżdża dziesięć razy więcej TIR−ów niż przez inne przej−
ścia graniczne w podlaskiem) Porażająca statystyka.
(Wielbicielka serialu Magda M. o wynikach plebiscytu Te−
lekamera 2007) Ta mobilizacja MAGDOMANIAKÓW jest
porażająca!!!!
(Reklama gazet bezpłatnych) Porażająca siła reklamy.
Głębia filmu jest wręcz porażająca. Prawdopodobnie film
nabiera sensu dopiero po wypiciu 0,75.
Dzisiaj na Wirtualnej Polsce ujrzałem porażający artykuł.
Poziom intelektualny niektórych forowiczów jest porażający.
Tekst porażający swoją prostotą.
(O marketingu w Internecie) Slogan – porażająca broń mar−
keterów.
(Na forum „Konflikty Zbrojne” o innym forum – z zazdro−
ścią) Jak dla mnie jest to najbardziej kompetentne forum z
tego okresu. Poczytajcie sobie wątki – poziom dyskusji po−
rażający.
(W opisie gry komputerowej) Ich bezsilność jest porażająca.
(O wprowadzeniu kart telefonicznych z darmowymi impul−
sami) Porażająca promocja Telekomunikacji Polskiej.
(O występie Grażyna Wolszczak w programie „Mój pierw−
szy raz”) Sprawdzaliśmy, jak radzi sobie z baletem. I cho−
ciaż to pierwsze w historii „Jeziora łabędziego” publiczne
wykonanie „Pas des quatres” w jeansach, efekt był poraża−
jący!
PISMO PG
· (O meczu piłkarzy pewnego klubu) Kolejne stracone punk−
ty, znowu porażający brak skuteczności.
(Na blogu ojca Andrzeja) ... porażająca logika wywodu Je−
zusa.
(Lekarski Poradnik Językowy <http://www.bibl.am−
waw.edu.pl/LPJ>, nie tylko dla lekarzy!) Zalew niechlujne−
go języka, zwłaszcza w mediach, jest porażający.
Porażające mogą być ponadto: wiadomość, prawda czy wie−
dza, ale także np. różnica w jakości wędlin.
Teraz przechodzimy do kontekstu politycznego.
(pragmatyk na swym blogu o raporcie dot. WSI) Tak na−
prawdę raport żadnych „porażających” informacji nie zawiera
(„porażający”, „miażdżący” – jakże lubiane to słowa obec−
nej władzy), a jeśli już coś jest „porażające” – to raczej samo
opublikowanie raportu o służbach specjalnych danego pań−
stwa – porażające swoim kretynizmem (bo jak słusznie za−
uważają eksperci i niektórzy politycy – (...) – takim rapor−
tem nasze rzekomo patriotyczne władze sprawiły bardzo miły
prezent wrogom naszego kraju).
Prof. Jerzy Bralczyk w wywiadzie dla „Trybuny”: Język moc−
nej władzy jest natomiast stale dość agresywny, a przy tym jest
on „reakcyjny”, tzn. reagujący na wypowiedzi medialne i pole−
gający na tzw. negacji negacji. Zawiera on także mocne słowa
obiektywizujące wrażenia. Zamiast mówić np., że raport o WSI
nas „poraża”, mówi się „porażający” itd.
Dalsze przykłady z Internetu:
(O rozmowach Oleksego z Gudzowatym) Tak się jakoś złoży−
ło, że „Dziennik” dotarł do tych „porażających” pogaduszek ...
Mariusz Kamiński, szef CBA: Wiedza jest porażająca, mo−
gło dojść do zbrodni zabójstwa [o aresztowaniu znanego kar−
diochirurga]
Obłuda [tu nazwisko jednego z liderów PO] jest porażająca.
(Gazeta.pl Płock z 2 października 2006) Biskup płocki Sta−
nisław Wielgus piętnuje „ostatnie działania samozwańczych
lustratorów”. Nazywa ich atak „porażającym”. [20 grudnia
2006 r. „Gazeta Polska” opublikowała artykuł sugerujący
współpracę abp. Wielgusa z SB]
(„Rzeczpospolita” o inwigilacji Kościoła przez SB) Poraża−
jąca skala zdrady.
Miodek jest dla mnie KIMŚ, więc żeby zrobić z niego, w
moich oczach, małego człowieczka, trzeba mi NAPRAW−
DĘ porażających dowodów.
(O dokumencie Rzecznika Praw Obywatelskich) Jego za−
wartość jest, mówiąc językiem „nowej władzy” – porażają−
ca… logiką, argumentacją i wskazaniem słowo po słowie,
enumeratywnie – na podstawie jakiego gniota prawnego ka−
zano lustrować ludzi – a wielu – łamać…
(Z blogu brocha <http://brocha.wordpress.com/2006/10/26/
tajemnica−porazajacej−wiedzy/>) PiS uwielbia opowiadać o
porażającej wiedzy jaką posiadł w jakimś temacie. Pora−
żająca wiedza z reguły dotyczy ich przeciwników i z reguły
jest objęta tajemnicą państwową lub ewentualnie tajemnicą
śledztwa. Prezydent lub premier przy okazji opowiadania o
porażającej wiedzy (której nie mogą ujawnić) lubią wspo−
mnieć: to potwierdza to, co mówiliśmy z bratem od dawna
(niestety, nie wspominają, co mówili). Wczoraj prezydent
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
47
stawił się w sądzie w procesie płk. Lesiaka i jego szafy.
Wiedza, którą miał do przekazania, była tak porażająca, że
od razu zażądał utajnienia swoich zeznań. Niestety, dla pre−
zydenta, sąd na utajnienie się nie zgodził. Wobec tego pre−
zydent zaprezentował swoją porażającą wiedzę jawnie. I co?
I nic. Okazało się, że prezydent był prześladowany z powo−
du bycia bratem swojego brata. A na pytanie sędziego Sła−
womira Machnio, czym może wytłumaczyć zainteresowa−
nie UOP jego osobą, odparł: – Faktem bycia bratem Jarosła−
wa Kaczyńskiego, tym jak krytycznie oceniałem ośrodek
prezydencji, a zwłaszcza pana Wachowskiego – odpowie−
dział. Zeznania były tak nieciekawe, że nawet TV Bronek
nie poświęciły im w Wiadomościach za dużo uwagi. Ot, cała
porażająca wiedza!
Bloger Slow Bear <http://slowbear.blox.pl/html/> 19 grud−
nia 2006 napisał: Zgodnie z zasadą, że najlepiej reprodukują
się najdurniejsze memy, największą karierę zrobiło słówko, które
do obiegu wprowadził, zdaje się, przedstawiciel nieudolnego
odłamu PiS, znanego szerzej jako Platforma Obywatelska, zszo−
kowany kserówkami pani Jaruckiej. Porażający – wzbudzają−
cy silne, negatywne emocje.
Ten sam autor komentuje fakt, że w polskim Internecie czę−
ściej występuje słowo ‘porażająca’ niż ‘porażający’: Z czego
wynika, że najwięcej silnych i negatywnych emocji wśród pol−
skich internautów wzbudza rodzaj żeński. Czy jest to przyczyną
czy skutkiem postaw antyfeministycznych – tego się chyba ni−
gdy nie dowiemy. Fun fakt
fakt: trzykrotne wypowiedzenie na głos
słowa „porażający” powoduje nieznośne świerzbienie genitaliów.
Na zakończenie przykłady tradycyjnego użycia imiesłowu
porażający
porażający.
· Na portalu <http://www.zielarze.pl/trucizny.htm>: (Grą−
żel żółty) Alkaloidy znajdujące się w roślinie działają po−
rażająco na korę mózgową. (Naparstnica purpurowa) Sil−
nie trująca, działa porażająco na mięsień sercowy. (Ku−
rara) Działa porażająco na mięśnie szkieletowe.
· Wykrywacz kłamstw porażający prądem <www.todlacie−
bie.pl/pomysly/wykrywacz−klamstw−porazajacy−pra−
dem.html>.
· Ponieważ elektrycy zajmują sie w swej pracy prądem,
następujące oświadczenie nabiera cech dwuznaczności:
Poziom elektryków – i nie tylko – w małym mieście jest
porażający.
· Na forum dyskusyjnym DICT <http://www.dict.pl> pod−
niesiono problem przekładu słowa ‘porażający’ na an−
gielski. Zaproponowano m.in.: absorbing, alluring, ama−
zing, astounding, awing, dazzling, engrossing, enthral−
ling, fascinating, glittering, glittery, gripping, impressi−
ve, incredible, mesmerizing, overpowering, riveting, spel−
lbinding, stunning, transfixing. Wśród nich nie znalazło
się jednak słowo gobsmacking, występujące w tytule
książki The Gobsmacking Galaxy (autor Roskitt Kjar−
tan), który został przełożony na polski jako Porażająca
galaktyka (tłum. Piotr Domański).
Stefan Zabieglik
Wydział Zarządzania i Ekonomii
Nr 6/2007
48
PISMO PG
Na betonie kwiaty nie rosną...
R
ośliny, tak jak i inne organizmy,
mają określone wymagania dotyczą−
ce środowiska. Dlatego nie rosną w miej−
scach przypadkowych, byle gdzie. Nie−
wątpliwie najlepsze warunki rozwoju
mają gatunki charakteryzujące się sze−
roką amplitudą ekologiczną. Ich przeci−
wieństwem są taksony o bardzo wąskiej
amplitudzie – stąd występują one znacz−
nie rzadziej, np. z powodu wymagań od−
nośnie do specyficznego podłoża (m.in.
warunków edaficznych, czyli glebo−
wych). Do takich roślin należą gatunki
kalcyfilne, czyli wapieniolubne. W skraj−
nym przypadku owe kalcyfity rosną
wprost na wapiennych skałach, tak więc
obszar ich naturalnego występowania
ogranicza się do tych rejonów, gdzie są
takie podłoża i panuje sprzyjający dla
tych taksonów klimat (temperatura, opa−
dy, nasłonecznienie itp.). Przykładem flo−
ry rosnącej na wapieniu są niektóre pa−
procie, m.in. zanokcica murowa Asple−
nium ruta−muraria oraz zanokcica skal−
na A. trichomanes; pojawiają się one nie
tylko na naturalnych skałach, ale także
na sztucznych podłożach stworzonych
przez człowieka i zawierających węglan
wapnia. Pierwsza z wymienionych pa−
proci wyrasta na zaprawie spajającej ce−
gły w malborskim zamku, druga ma sta−
nowisko na ceglanym murze Domu
Bramnego w Oliwie; rośnie tu od strony
podwórza. Badania wykazały, że mamy
do czynienia z podgatunkiem A. tricho−
manes subsp. quadrivalens.
Gatunkiem preferującym skalne pod−
łoże jest cymbalaria bluszczykowata
Cymbalaria muralis P. Gaertn., B. Mey.
& Scherb. W Polsce zaliczono ją do ga−
tunków obcych, jako że pochodzi z po−
łudniowej i południowo−zachodniej Eu−
Zamek w Sztumie, 15 kwietnia 2007
Nr 6/2007
ropy. Na naturalnych stanowiskach wy−
stępuje w zachodniej Jugosławii, w po−
łudniowych Alpach i w południowych
Włoszech oraz na Sycylii. Współcześnie
można ją spotkać także na obszarze środ−
kowej Europy i w południowej Skandy−
nawii. Obecność owej rośliny poza za−
sięgiem naturalnego występowania zwią−
zana jest z jej uprawą od XVII w. w ce−
lach ozdobnych oraz „ucieczką” z przy−
domowych ogródków, ogrodów bota−
nicznych itp. miejsc.
W Polsce roślina jest znana z niewielu
stanowisk, położonych na obszarze du−
żych miast: Wrocławia, Poznania i War−
szawy. Ogólnie stwierdzono ją na Śląsku,
na Mazowszu, w Wielkopolsce i na kil−
kunastu stanowiskach na Pomorzu – ro−
śnie tu na Zamku Kiszewskim, a także na
zamku w Sztumie; w latach 60. odkryto
ją w Pucku, a wcześniej – na przełomie
XIX i XX w. – w okolicach tej miejsco−
wości. Bogate sztumskie stanowisko oglą−
dałem w kwietniu br. podczas archeolo−
gicznej wycieczki po grodziskach Dolnej
Wisły: Podzamcza koło Kwidzyna i Wę−
grów koło Malborka.
Na obszarze administracyjnym Gdań−
ska cymbalarię bluszczykowatą odnoto−
wano trzykrotnie. Stanowisko w Oliwie
znajduje się na ceglanym murze, w ogro−
dzie botanicznym położonym w parku im.
Adama Mickiewicza. W Gdańsku−Śród−
mieściu stwierdzono ją w pobliżu siedzi−
by Rady Miasta Gdańska – na murze nad−
szańca bastionu św. Elżbiety. Stanowisko
znane z Wrzeszcza należy uznać za histo−
ryczne, bowiem botanikom nie udało się
odnaleźć go współcześnie; z dostępnych
publikacji wynika, że było ono położone
na przydrożu i terenie śmietnikowym, bez
precyzyjnego podania lokalizacji.
Cymbalaria bluszczykowata „Cymbalaria mu−
ralis” na murze zamku w Sztumie
Przetacznik bluszczowy „Veronica hederifo−
lia” na podmurówce płotu (PG)
Mniszek lekarski „Taraxacum officinale” rosną−
cy w szparze betonowego przepustu (Oliwa)
Myślę, że warto przybliżyć nieco cha−
rakterystykę wspomnianej rzadkiej w
Polsce rośliny. Otóż należy ona do ro−
dziny trędownikowatych Scrophulariace−
ae, w kraju uznano ją za gatunek wyróż−
niający zbiorowisko z rzędu Potentille−
talia calulescentis należącego do klasy
Asplenietea rupestria. Cymbalaria blusz−
czykowata jest rozłogową, nagą lub nie−
co omszoną byliną (lub jest terofitem), o
pełzających, purpurowych łodygach do
80 cm długości. Należy do chamefitów i
hemikryptofitów. Ma szerokie liście
przypominające pokrojem liście bluszczu
Hedera helix (stąd polska nazwa gatun−
kowa); są one okrągławe, mięsiste, dłu−
gości 30–40 mm, skrętoległe, długoogon−
kowe. Roślina łatwo się zakotwicza w
podłożu dzięki korzeniom wyrastającym
u nasady liści. Kwiaty wyrastają z kątów
liści, pojedynczo, na długich szypułkach.
Ich korona ma 10–15 mm długości, jest
PISMO PG
fioletowa, rzadko biała, z białym lub żół−
tym uwypukleniem wargi dolnej. Ostro−
ga jest prosta lub nieco wygięta. Roślina
kwitnie w okresie od maja do września.
Po przekwitnięciu szypułka owocu
znacznie wydłuża się, a dzięki ujemne−
mu heliotropizmowi owoc jest wprost
wpychany w nierówności i szczeliny
podłoża – przykład geokarpii.
Na betonie kwiaty nie rosną – jak
mówią słowa piosenki – ale, jak to w
życiu bywa, są wyjątki. Należą do nich
pewne gatunki naskalne preferujące sta−
re mury, m.in. wspomniana cymbalaria
bluszczykowata. Różne szczeliny w mu−
rach i betonie są wykorzystywane i
przez inne rośliny, normalnie rosnące na
ziemi, co pokazują zamieszczone foto−
grafie.
Przypuszczam, że zachęcę część z Pań−
stwa do wycieczki na zamek w Sztumie
w celu zwiedzenia tego cennego zabytku
oraz zapoznania się z florystycznym uni−
katem, jakim jest niewątpliwie cymbala−
ria.
Z t ek i poezj i
Z t ek i p oezj i
Uroki kotów
Zielony Sl¹sk
W pe³nym krzewów mym ogrodzie
I w kwadracie niskich p³otów
¯yjê sobie doœæ beztrosko
W towarzystwie kilku kotów.
Dwa przyznajê s¹ domowe,
Ale wybieg maj¹ wielki
No i ka¿dy wie co powiem
Lubi¹ ³apaæ, co? – wróbelki.
Taka kocia ju¿ naturka
A tu motyl, a tu myszka.
Wci¹¿ próbuj¹ moc pazurka
By smako³yk mieæ dla brzuszka.
Na okiennym parapecie,
Grzej¹ bure swe futerka
Gdy nadchodzi marzec, kwiecieñ
To zabawy lubi¹ w berka.
Zjawia siê kolegów grono
Lubi¹ zgrabn¹ koci¹ pani¹
Spraw¹ to niewyjaœnion¹
Wszystkie têsknie miaucz¹ za ni¹.
Z przyrodniczym pozdrowieniem
Marcin S. Wilga
Wydział Mechaniczny
I tak mija czas na psotach,
Na lenistwie, na jedzeniu,
Na spacerach gdzieœ po p³otach
Na beztroskim chwil spêdzeniu.
Fot. autor
Tak raduj¹ nasze dusze
Mi³e pyszczki, œliczne oczy
No i tutaj przyznaæ muszê
Ka¿dy z kotów jest uroczy.
Marek Bruno Biedrzycki
Emerytowany pracownik PG
Dziœ Œl¹sk chcê wspomnieæ… W mym utworze
O tym Zielonym Œl¹sku bêdzie mowa
…
Studentów trzech; z ich ekwipunku mo¿e
Jednego da³oby siê wykreowaæ
Turystê: Tylko jeden plecak nowy
Jedyna para butów turystycznych
Luksusów ¿adnych, warunki surowe
Grosza sk¹piutko: tyle, co na bilet
Lecz mamy mapê, sprzêt fotograficzny
I górnych myœli w g³owach mamy tyle…
Rok…Któryœ tam… Deszczowe lato by³o
Nasz szlak z Katowic wiedzie do… Czorsztyna
Lub wprost przed siebie… Nieprzeparta si³a
Ka¿e nam pieszo… Pierwszy postój: Pszczyna…
Pamiêtnik tej wêdrówki mam spisany
W jakimœ kajecie (pamiêtam – zielonym!)
Nie muszê szukaæ… Tu, pod powiekami
Mam obraz, nieznacznie tylko zamglony
Tych dni, gdy Wszystko by³o wci¹¿ przed nami…
Zielony Œl¹sk… Szyndzielnia, Klimczok, Skrzyczne
Czerwony Szlak o ró¿nej roku porze:
Iskrzy siê œnie¿ny puch, lub z³ote liœcie
Lec¹ w Zachodu wielobarwn¹ zorzê
Pszczyna… Dla pieszych mostek nad torami
Na nim mam zwyczaj zawsze siê zatrzymaæ
By szczyt Szyndzielni dostrzec zadumany
Na którym dzisiaj pewnie œnieg i zima…
…
Od tamtych chwil ju¿ up³ynê³y lata…
Nad klawiatur¹ dzisiaj zamyœlony
S³yszê g³os Julii: - Nad czym dumasz, Tato ?
- Tak…
…Nic…
Ja by³em na Œl¹sku Zielonym
Miejscem egzystencji epilitycznych grzybów
lichenizowanych są skały i beton – przykła−
dem jest ten porost rosnący na Gmachu Głów−
nym naszej Uczelni
Marek Koralun
Absolwent PG
·
·
·
Młoda brzoza brodawkowata „Betula pendu−
la” wyrosła na dachu Laboratorium Maszyno−
wego PG
49
Terofit – roślina jednoroczna (gr. the−
ros = lato, phyton = roślina).
Bylina – roślina wieloletnia,, trwała
(łac. herba perennis), żyjąca więcej niż
jeden rok i zwykle wielokrotnie w tym
czasie zakwitająca i wydająca owoce.
Chamefit – roślina niskopączkowa (gr.
chamei = na ziemi, phyton = roślina).
Jest to roślina, której pączki umożli−
wiają jej odtworzenie się w przyszłym
sezonie wegetacyjnym; pączki wystę−
pują w dolnych częściach pędu (do ok.
40 cm nad ziemią).
·
·
·
Hemikryptofit – roślina naziemnopącz−
kowa, mająca pączki znajdujące się tuż
przy powierzchni ziemi, albo tuż pod
nią; jest to przystosowanie do przetrwa−
nia zimy (gr. hemi = pół, kryptos =
schowany).
Geokarpia – zjawisko dojrzewania
owoców pod powierzchnią ziemi.
Heliotropizm – ruch organów roślin
warunkowany kierunkowym działa−
niem promieniowania słonecznego.
Nr 6/2007
50
PISMO PG
Z kalendarza JM Rektora
Czerwiec 2007
®
®
®
1 czerwca. Hol przed Aulą Poli−
techniki Gdańskiej. Konferencja
prasowa dotycząca wyróżnień, ja−
kie otrzymali studenci Wydziału
Architektury PG w międzynarodo−
wym konkursie organizowanym
przez „Seminaire Robert Auzelle
– arturbain.fr” (Paryż) na temat
„La place publique – lieu de vie so−
ciale”.
4 czerwca
czerwca. Urząd Miasta Gdyni.
Podpisanie porozumienia pomiędzy
Politechniką Gdańską a Gminą
Gdynia, dotyczącego współpracy w
zakresie edukacji młodzieży.
·
prof. dr hab. Ryszard Górecki, Rek−
tor Uniwersytetu Warmińsko−Ma−
zurskiego,
·
prof. dr hab. inż. Janusz Rachoń,
Rektor Politechniki Gdańskiej,
·
®
®
4 czerwca
czerwca. Sala Senatu Politechni−
ki Gdańskiej. Podpisanie umowy
pomiędzy Politechniką Gdańską i
Akademią Medyczną w Gdańsku o
wspólnym prowadzeniu przez Wy−
dział Mechaniczny PG i Wydział
Lekarski AMG międzyuczelniane−
go kierunku studiów „inżynieria
mechaniczno−medyczna”.
®
®
®
·
5 czerwca
czerwca. Gabinet Rektora. Pod−
pisanie umowy pomiędzy Politech−
niką Gdańską a prof. dr. hab. Ry−
szardem Andruszkiewiczem w
sprawie ustanowienia stypendium
dla studentów Wydziału Chemicz−
nego Politechniki Gdańskiej, kieru−
nek „biotechnologia”.
5 czerwca
czerwca. Sala Herbowa Urzędu
Marszałkowskiego w Gdańsku.
Podpisanie listu intencyjnego w
sprawie rozwoju kształcenia w Za−
miejscowym Ośrodku Dydaktycz−
nym Uniwersytetu Warmińsko−
Mazurskiego w Rusocinie. List
podpisali:
pan Jan Kozłowski, Marszałek Wo−
jewództwa Pomorskiego,
Nr 6/2007
®
14 czerwca
czerwca. Sala Senatu Politech−
niki Gdańskiej. Spotkanie z dzie−
kanami. Tematem wiodącym spo−
tkania była sprawa zakupów opro−
gramowania dla dziekanatów w za−
kresie obsługi dydaktyki.
®
15 czerwca
czerwca. Akademia Morska w
Gdyni. Uroczyste posiedzenie Se−
natu Akademii Morskiej w Gdyni z
okazji 87−lecia polskiego szkolnic−
twa morskiego i 150−lecia urodzin
Josepha Conrada Korzeniowskiego.
®
15 czerwca
czerwca. Gdynia. Jubileusz 25−
lecia Ośrodka Badawczo−Rozwojo−
wego Centrum Techniki Morskiej
w Gdyni.
®
15 czerwca
czerwca. Sala Polskiej Filhar−
monii Kameralnej w Sopocie. Uro−
czystość obchodów Jubileuszu Ra−
dia Gdańsk oraz wręczenia Bursz−
tynowych Mikrofonów i przyzna−
nia Radiowych Osobowości Roku.
®
16 czerwca
czerwca. Jubileuszowa Msza
św. przy ołtarzu polowym przed
kościołem Opatrzności Bożej w
Gdańsku. Mszy św. przewodniczył
Jego Eminencja Tarcisio Kard. Ber−
tone, Sekretarz Stanu Stolicy Apo−
stolskiej.
®
17 czerwca
czerwca. „Wieczór Absolwen−
ta” w Studenckim Klubie Politech−
niki Gdańskiej „Kwadratowa”. Wy−
stąpili Tadeusz Drozda oraz Jerzy
Detko z zespołem.
pan Cezary Bieniasz−Krzywiec,
Starosta Gdański.
7–9 czerwca. Uniwersytet Jagiel−
loński w Krakowie. Zgromadzenie
Plenarne Konferencji Rektorów
akademickich Szkół Polskich – spe−
cjalne posiedzenie w 10. rocznicę
utworzenia KRASP.
9 czerwca
czerwca. Akademia Górniczo−
Hutnicza w Krakowie. Rektor spo−
tkał się z prof. dr. hab. inż. Anto−
nim Tajdusiem, Rektorem Akade−
mii Górniczo−Hutniczej w Krako−
wie, oraz z panem Pawłem Olech−
nowiczem, prezesem Zarządu Gru−
py Lotos SA. Omawiano koncep−
cję konsorcjum zaawansowanych
technologii w składzie: Grupa Lo−
tos SA, Akademia Górniczo−Hutni−
cza i Politechnika Gdańska.
11 czerwca
czerwca. Aula Politechniki
Gdańskiej. Debata: „Współczesna
architektura gdańska w kontekście
architektury historycznej”.
®
11 czerwca
czerwca. Hotel „Cztery pory
roku” w Straszynie. Obrady Kapi−
tuły Nagrody Człowiek Roku
„Dziennika Bałtyckiego” 2006.
®
12 czerwca
czerwca. Dziedziniec Północny
Gmachu Głównego Politechniki
Gdańskiej. Uroczyste otwarcie Tar−
gów „Politechnika Gdańska dla
gospodarki innowacyjnej”, połą−
czonych z konkursem: „Najlepsze
wdrożenie PG”.
®
Chemicznego, podczas którego
Rektor odebrał medal imienia pro−
fesora Włodzimierza Rodziewicza.
13 czerwca
czerwca. Audytorium Chemicz−
ne. Posiedzenie Rady Wydziału
Piotr Markowski
Rektorat