Głośne przynęty - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Głośne przynęty - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Głośne przynęty
Autor: Jacek Jóźwiak
O spinningowych przynętach emitujących dźwięki - woblerach z grzechotką,
chuggerach, oraz "dodatkach" dźwiękowych do tradycyjnych wabików.
No więc, wierzę w cudaki. Moja mania łowienia na najprzedziwniejsze przynęty oraz celebrowane
wkładanie ich i wyjmowanie z ukochanego pudełka jest niejednokrotnie powodem ironicznych
uśmieszków partnerów moich wypraw.
Chodzi otóż o to, że od kilku lat zawzięcie odkrywam Amerykę, staram się na bieżąco wertować mało w
Polsce znane miesięczniki wydawane nad Wielkimi Jeziorami. U nas jeszcze nie przebiły się na rynek
woblery Rapali, kiedy miałem okazję zapoznać się z "dźwiękowymi" przynętami rodem zza Oceanu.
Amerykańskie ryby są niesamowicie głupie
i ma sens urządzanie nad Ontario konkursów zupełnie odwrotnych, niż naucza europejska konwencja o
konkursach. Tam otóż - w wodach zadbanych i zarybionych - urządza się turnieje na najdziwniejszą
przynętę. Nagradza się nie tylko tych, którzy na dziwactwa złowią najwięcej bassów, ale także tych,
którym uda się stworzyć wabik, na jaki nie połakomi się żadna ryba.
Skonstruowanie takiej przynęty jest niemal niemożliwe. Jak wynika z relacji z tych imprez, bassy
potrafią wziąć na otwieracz do piwa, na gumową nakładkę na zbyt mały męski członek, na tubę od pasty
do zębów, spinkę do krawata czy elektroniczny zegarek z włączonym na stałe alarmem melodyjkowym.
I oto wychodzi na to, że imprezy masowe rodem z Ameryki mają sens i są motorem postępu. Okazało
się, że z intencji paradoksalnej - co bywa socjolologicznym aksjomatem - rodzą się cud przynęty. To, co
miało odstraszać ryby podczas takich konkursów, wabi je nierzadko w sposób przekraczający zdrowy
rozsądek i naukową wiedzę.
W rozmaitych kablówkach i satelitach można obejrzeć reklamę elektronicznych woblerów. Nie dość że
piszczą one, to jeszcze na dodatek świecą, buczą, brzęczą, trzaskają... Podobno ryby dostają amoku na
ich widok. Może i tak, ale przynęta za ponad pięćdziesiąt złotych nie bardzo pasuje do głoszonej przeze
mnie teorii, że ilość złowionych ryb jest wprost proporcjonalna do liczby zerwanych woblerów.
Jednak nie tylko reklamy mówią o skuteczności dźwiękowych dziwadełek. Jest otóż w Stanach kilka szkół
łowienia na przynęty emitujące dźwięki
czy wzbudzające intensywną falę hydroakustyczną. Zmysł agresji, nie zaś głód jest zdaniem wielu
ekspertów tym, co prowokuje ryby do ataku. Nawet obżarte po przełyk, przy najbardziej
niesprzyjających warunkach, potrafią pobić wabik - jeśli tylko będzie on wystarczająco irytujący. Do
przynęt wzbudzających silną falę akustyczną drapieżniki potrafią podnieść się z bardzo dużych odległości
- i tak odnotowano przypadki, że z kilkunastometrowej głębi wynurzał się szczupak muskie czy nawet
lubiący się trzymać dna walleye i tłukł w tzw. chuggera - chlapiącego, "dźwiękowego" woblera, który nie
zanurzał się nawet na moment. Do tzw. crawlera, woblerka wiosłowego, ryby także podnoszą się z
daleka. A spinnerbaity? Z turbinkowatym skrzydełkiem, zamiast klasycznej obrotowej paletki, służą do
prowadzenia po powierzchni - to fala hydroakustyczna powstająca przy powierzchniowym chlapaniu ma
wabić drapieżniki. I wabi, czego doświadczyłem swojego czasu w Wierzbicy nad Narwią, gdy w maju przy
kompletnym, wydawałoby się, bezrybiu złowiłem komplet dwukilowych szczupaków w niespełna
godzinę. Nie brały na nic normalnego - atakowały natychmiast z prędkością pstrąga wszystko, co
hałasowało na powierzchni.
Kiedy tylko na naszym rynku - na początku jeszcze ze sprzedaży tzw. walizkowej - pokazały się pierwsze
woblery dźwiękowe produkowane za oceanem, stałem się ich zagorzałym fanem. Cieszyły mnie
niewielkie, owado i skorupiakokształtne woblerki firmy Rebel. I to wcale nie dlatego, że prezentowały się
jak żywe, lecz przez to, że nawet najmniejsze posiadały grzechotki. Uwielbiam wszelkiego rodzaju
dodatki do innych przynęt,
które za zadanie mają uatrakcyjnić akustycznie pracę innego wabia. Bardzo chętnie do standardowych
twisterów przyczepiam "agrafki spinnerkowe", które ze zwyczajnej przynęty czynią spinnerbaita. Stosuję
też tzw. piloty, sztywne przypony z obrotową paletką, które uatrakcyjniają pracę każdej innej przynęty http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 14:15
Portal Muskie.Pl
twister warczy niczym śruba Titanica, wahadłówka także ma głos wirówki, woblerek do swojego
rozkołysu dodaje dźwięk meppsowskiej obrotówki. Nie unikam też główek jigowych z doczepioną
paletką...
Ale za absolutny przebój uważam woblery z grzechotką i sięgam po nie najczęściej. Jest tylko jedna
uwaga - nie zaczynam od "dźwiękowców". Dopiero po tym, jak rybie apetyty okażą się zbyt słabe na
tradycyjne, "ciche" przynęty, sięgam po wabie nietypowe, głośne, a nawet bardzo głośne, które jakoby
mają straszyć ryby.
Nie grozi mi więc swoista paranoja, jaka dotknęła mojego znajomego spinningistę-medyka. Jest on otóż,
jak każdy lekarz, posiadaczem stetoskopu. Wszystkie swoje przynęty podsłuchuje w wannie - albo
przykładając słuchawkę do ścianki kąpielowego naczynia, albo wręcz wkładając ją do wody. Żadna
przynęta, której działanie nie uszkadza mu bębenków, jest, jego zdaniem, do niczego. Trochę sobie z
niego kpię, paradoks jednak polega na tym, że on łowi ryby - dużo i duże...
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 14:15