Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!

Transkrypt

Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
Końskie zaloty - mało subtelna, ale niekaralna w Polsce forma flirtu - w Wielkiej Brytanii
uchodzą za usiłowanie gwałtu. W więzieniach brytyjskich przebywa obecnie co najmniej
kilkadziesiąt ofiar różnic kulturowych. Oraz zwykłych prowokacji.
Po czterech miesiącach oczekiwania na proces w zakładzie karnym w Edynburgu Mariusz B.
wyszedł za kaucją i za radą rodziców udał się prosto do miejscowej przychodni psychiatrycznej.
Następnie złamał warunki zwolnienia i uciekł do Polski. Gdy trwająca pół roku terapia
antydepresyjna zaczęła dawać efekty, zgłosił się w Poznaniu do adwokatów Wojciecha Wizy i
Mariusza Paplaczyka, ponieważ uważa, że został skrzywdzony przez Koronę Brytyjską
niesłusznym aresztem i oskarżeniem.
Adwokaci wyjaśnili mu, że brytyjski sędzia może w każdej chwili wystawić za nim europejski
nakaz aresztowania. Mariusz B. zostanie zatrzymany, przewieziony do Wielkiej Brytanii i
skazany na kilkanaście lat. Wiza i Paplaczyk mają doświadczenie w sprawach toczonych przed
sądami na Wyspach. Reprezentowali Jakuba Tomczaka, skazanego za gwałt poznaniaka, gdy
brytyjska prokuratura prowadziła postępowanie dowodowe w Polsce, byli też obecni w czasie
rozprawy w Exeter. Więc Mariusz na razie się ukrywa.
Ofiara
Historia Mariusza zaczyna się rok temu w Szkocji. Jest archeologiem, bierze udział w
wykopaliskach. Ma 32 lata, mieszka w hotelu robotniczym razem z innymi uczestnikami prac.
Jest jednym z kilkunastu Polaków. Pracuje tam też Iwonka, studentka z Łodzi. Wszyscy widzą,
że lubi Mariusza.
Ponieważ Iwonka już zniknęła z życia Mariusza, szkockiej policji oraz sędziego, wydarzenia z
marca ubiegłego roku relacjonuje archeolog. Zresztą zeznania Iwonki, zdaniem adwokatów, nie
różnią się co do meritum. Jest więc sobotni wieczór, Mariusz był w pubie, teraz wraca do hotelu
robotniczego nietrzeźwy, wspina się na swoje piętro.
Budynek ma zewnętrzną klatkę schodową. Mariusz myli piętra, próbuje otworzyć drzwi, ale
szybciej otwiera je ktoś z wewnątrz. To Iwonka. Mariusz chciałby wejść, ale ona nie chce go
1/6
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
wpuścić. On mówi: daj buziaka, ona mówi: spadaj. On: może się napijemy piwka.
Ona: spadaj na drzewo. Trwa to jakiś czas, w końcu Mariusz wraca do pokoju, zasypia, w
niedzielę leczy kaca, a w poniedziałek stawia się w pracy. Adwokaci powiedzą: polskie końskie
zaloty. Mariuszowi też się wydaje: nie było sprawy.
Tymczasem Iwonka pije rano kawę z angielskimi koleżankami. Opowiada ze śmiechem, że
pijany Mariusz zwalił się jej w nocy do pokoju. Ledwo się go pozbyła. Koleżankom tężeją
twarze: to nie był głupi incydent. Ten facet zwyczajnie chciał cię zgwałcić! Koniecznie trzeba
zawiadomić policję! Koleżanki dzwonią na posterunek.
Molestowanie seksualne jest w Wielkiej Brytanii przestępstwem ściganym z urzędu. Sprawy
toczą się więc błyskawicznie. W ciągu kilku godzin Mariusz zostaje aresztowany, przesłuchany i
przewieziony do aresztu w Edynburgu. Jego mieszkanie - przeszukane.
Molestowanie i gwałt zagrożone są karą od pięciu lat do dożywocia. Dzięki mobilizacji osiadłej
w Anglii dalekiej rodziny Mariusz przesiedzi jedynie cztery miesiące w celi z gwałcicielami i
mordercą dziecka. Wyjdzie za kaucją. Wojciech Wiza: - Sędzia godzi się na kaucję, jeśli
oskarżony wynajmie mieszkanie blisko posterunku i będzie miał środki na utrzymanie. Ale
emigrant z perspektywą procesu o próbę gwałtu nie znajdzie legalnej pracy. Więc emigranci
raczej zostają w zakładzie.
Wbrew zakazowi sędziego Mariusz ucieka z Wielkiej Brytanii. Tym samym ma na koncie
kolejne przestępstwo. Złamanie warunków zwolnienia za kaucją zagrożone jest karą
pozbawienia wolności. Ukrywa się w Polsce. Iwonka wyjeżdża jeszcze wtedy, gdy Mariusz
siedzi w więzieniu. Nie odwołuje swoich zeznań. Mariusz nie potrafi jej odszukać. Policja
brytyjska nie ma z nią kontaktu. Kiedy Mariusz opowiada o więzieniu, płacze.
Wystawiony
Andrzej obchodzi pierwszą rocznicę aresztowania. W poniedziałek, 4 lutego 2008 r., pod małe
londyńskie kasyno, gdzie wtedy pracował, podjechały trzy radiowozy.
2/6
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
Siedmiu policjantów zapytało go o nazwisko, zakuło w kajdanki i doprowadziło na posterunek.
Wieczorem dojechał adwokat przydzielony z urzędu. Andrzej świetnie mówi po angielsku, więc
zrozumiał, że jest oskarżony o gwałt na 15-latce o imieniu Sara. Zgwałcił ją rzekomo w nocy z
soboty na niedzielę. Dziewczyna na policję przyszła z matką. Opowiadała, jak w mieszkaniu,
którego adres zgadza się z adresem Andrzeja, on leżał na niej, a lewą ręką zatykał jej usta, by
nie krzyczała. Dziewczyna była w szoku, ale pamięta agresywnego człowieka mixed race (rasy
mieszanej), silnego, ale szczupłego, o kręconych włosach.
Andrzej jest wstrząśnięty: rozmawiał z Sarą raz i było to dopiero w niedzielę przed południem,
waży 90 kilo, ma krótkie włosy. Adwokat jest znudzony i tłumaczy: jeśli się szybciej przyznasz,
proces będzie trwał krótko, dostaniesz pięć lat zamiast dożywocia. Kara za gwałt jest taka sama
jak za morderstwo. Andrzej już nie próbuje opowiadać, co naprawdę stało się w weekend.
W Polsce zajmował się piarem. Przygotował, mówi, kampanię wyborczą dla prezydenta
swojego miasta. Nie polubił duchoty układów lokalnych, pojechał do Londynu. Razem z
dziewczyną (cztery lata stażu narzeczeńskiego) wynajęli w Croydon pokój w domu znajomej
Angielki. Żyli rytmicznie: sześć dni ciężkiej pracy, w sobotę obiad na mieście i oglądanie filmów
na DVD, w niedzielę spacer.
Drugiego lutego poszli do restauracji południowoindyjskiej, wypili różowe wino, wrócili i oglądali
filmy. Dziewczyna zasnęła, Andrzej włączył futbol na BBC1. Przed północą ubrał się jeszcze i
wyszedł do sklepu po dwa piwa. Wrócił, zasnął, następnego dnia obejrzeli z dziewczyną
wystawę Picassa. Wcześniej smażyli w kuchni naleśniki. Wtedy widział Sarę, bratanicę
narzeczonego gospodyni. Przyszła z wizytą do krewnych. Zdawkowo wtedy rozmawiali, Andrzej
pamięta, że była w dobrym humorze.
W środę 6 lutego Andrzej został przewieziony do zakładu karnego Woodhill pod Londynem. W
jego celi siedział też mężczyzna oblewający ofiary kwasem, obok - 35-latek z Polski, którego o
gwałt oskarżyła osoba będąca pod wpływem narkotyków. Ten facet też ma przesrane, myślał
Andrzej, który zaczynał się orientować w miejscowym prawodawstwie, narkotyki w organizmie
ofiary to okoliczność obciążająca dla podejrzanego. Sędzia uważa: wykorzystał nieprzytomną.
Andrzej poznaje prawa więźnia i prosi o polską prasę, zwłaszcza o "Tygodnik
Żużlowy". Mobilizuje się rodzina, zbiera 20 tys. funtów, po czterech miesiącach odsiadki
3/6
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
Andrzej może czekać na proces w domu. Podobnie jak Mariusz nie może wrócić do Polski, a
zapis o grożącym mu procesie eliminuje go z rynku pracy. Nawet dobrze, myśli, i tak wariuję.
Jest zadowolony, kiedy dowiaduje się, że próbki jego DNA nie pasują do próbek sprawcy. Już
myślał, że naprawdę zgwałcił tę dziewczynę.
Po pół roku odbywa się proces. Sądzić będzie ława przysięgłych. Sara nie zeznaje przed
sądem, jest nieletnia, jej relację nagrano i odtworzono na sali rozpraw. Obrońca z urzędu
chciałby zapytać dziewczynę: dlaczego, kiedy doszło do przestępstwa, nie zadzwoniła po
pomoc? Dlaczego nie poszła do rodziny, która mieszka za rogiem? Czemu czekała do
poniedziałku? Czy czasami nie chodziło o to, że przespała się z byłym chłopakiem i bała się
niechcianej ciąży?
Ława przysięgłych uniewinnia Andrzeja. Andrzej, tak jak Mariusz, musi się leczyć
psychiatrycznie. Odchodzi od narzeczonej, bo wie, że taki wrak nie będzie jej potrzebny.
Chciałby zadośćuczynienia od Wielkiej Brytanii za miesiące spędzone w areszcie, mimo
oczywistych dowodów na absurdalność zarzutu. Dlatego zgłosił się do Wizy i Paplaczyka. Jeśli
się nie uda, chciałby pójść ze sprawą do Strasburga. Czy zostanie wysłuchany?
Misja
Adwokaci Wiza i Paplaczyk, rozpoznawalni w mediach polonijnych od czasu procesu Jakuba
Tomczaka, prowadzą prywatną działalność edukacyjną na terenie Wielkiej Brytanii. Kiedy
przyjeżdżają na Wyspy, w radiu PRL (Polskie Radio Londyn) omawiają różnice w kulturze
prawnej i społecznej, jakie występują między Zjednoczonym Królestwem i Polską. Na Polaka z
małego miasteczka, niewykształconego i bez języka, czyhają na Wyspach niebezpieczeństwa.
Poklepanie osoby w pośladek - niewinne w dyskotece w rodzimym powiecie -- może się
skończyć wysokim wyrokiem, jeśli osoba poklepana nie wyraziła werbalnie ochoty. Za
wymuszonego buziaka może grozić nawet dożywocie. Wystarczy relacja rzekomej
pokrzywdzonej. Wojciech Wiza: - W Wielkiej Brytanii obowiązuje domniemanie, że obywatel,
który zgłasza problem na policję, z zasady nie kłamie. Policja przyjmuje wersję obywatela,
prowadzi dochodzenie, zbiera dowody, a jeśli jakiś dowód nie pasuje do układanki, można go
odrzucić.
Weźmy przypadki Mariusza i Andrzeja. Gdy koleżanki Iwonki zadzwoniły na policję, by
zawiadomić, że pijak chciał doprowadzić na siłę do zbliżenia, i kiedy Sara powiedziała, że
została zgwałcona przez osobę mixed race przebywającą w mieszkaniu w Croydon, uruchomiły
4/6
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
machinę, której nie sposób zatrzymać przed procesem. Na poziomie dochodzenia wersję
obywatela odrzuca się tylko wtedy, gdy jest wyjątkowo pokrętna i nielogiczna. Policja nie musi
dociekać niuansów. Nie musi się interesować, czy Sara lub Iwonka to puszczalskie, czy nie.
Czy zachęcały do kontaktu, czy nie zachęcały? Czy do kontaktu w ogóle doszło? Czy miały
może jakiś interes, by wsadzić człowieka do pudła, czy też nie.
Mariusz Paplaczyk: - W Polsce organy ścigania działają wielokierunkowo. Nawet jeśli jest
osoba podejrzewana, to wszelkie dowody zbiera się i na jej korzyść, i niekorzyść. Na Wyspach
policja ma swoją wersję i zanosi ją do sądu. To obrońca ma obowiązek zweryfikować to, czym
dysponuje policja. Bez dobrego obrońcy szanse wygrania procesu są małe. Wojciech Wiza: Nasi klienci narzekają, że ich obrońcy z urzędu nie wysilali się zbytnio, by walczyć z policją. Nie
rozumieli położenia Polaka, który trafił do obcego systemu kulturowego i się w nim zgubił.
Kiedy Mariusz i Andrzej trafiają do aresztu, Iwonka i Sara objęte są już państwowym
programem ochrony ofiar przemocy. Państwo przydziela im oficera prowadzącego, który będzie
je informował o postępach śledztwa. Gdyby doszło do skazania za gwałt, roszczenia finansowe
ofiar przejmie państwo. Kilkadziesiąt lat temu utworzyło fundusz, który wypłaca odszkodowania
według specjalnych taryfikatorów. Gwałt jest wysokopłatny, znajduje się w grupie 10. Wypłaca
się od 5 do 500 tys. funtów (poszczególne obrażenia ciała są wyceniane osobno).
Kraty
Adwokaci Wiza i Paplaczyk tłumaczą, gdzie mogą, by na terenie Zjednoczonego Królestwa
zachować jak najdalej idącą ostrożność, a przynajmniej starać się poznać panujące zwyczaje.
Trzeba uważać zwłaszcza na kobiety w sobotę. Idą do pubu, piją alkohol i głośno rozmawiają.
W kraju pomyślałbyś: tańcząca na stole kobieta na rauszu, w dodatku ze skłonnością do
zrzucania ubrań, oznacza łatwą konsumpcję. I byś się nie wahał, by zagaić albo otoczyć
wstępnie ramieniem. Na Wyspach czeka cię saperska robota. Być może tańcząca ma ochotę
na bliższą znajomość, ale nie wiadomo, czy z tobą. I czy nie przestaniesz się jej nagle podobać.
Jeśli nie zrozumiesz tego na czas, w poniedziałek wieczorem możesz być pensjonariuszem
zakładu karnego w Sheerness obok Dover, gdzie obecnie przebywa kilkudziesięciu rodaków, w
tym co najmniej połowa z powodu przestępstw na tle seksualnym. Nad bramą wielkiego
budynku wisi już wielka, pięknie wykonana tablica w języku polskim: Serdecznie witamy.
5/6
Rodzina katolicka - Ręce przy sobie!
wtorek, 03 marca 2009 13:51
Ewa Winnicka
Źródło: Polityka
Za: Gazeta.pl
6/6

Podobne dokumenty