Wywiad z żoną Mariusza Zaruskiego o ich wspólnym życiu i celach
Transkrypt
Wywiad z żoną Mariusza Zaruskiego o ich wspólnym życiu i celach
Wywiad z żoną Mariusza Zaruskiego o ich wspólnym życiu i celach Dominika Hubicka IIIa Piękny górski krajobraz, zapierający dech w piersiach widok. Ciepłe, rześkie powietrze. Teraz już wiem, dlaczego Mariusz Zaruski tak kochał góry. Specjalnie przyjechałam tu z jego żoną, Izabelą Zaruską. Zakopane zawsze kojarzyło będzie się jej z mężem. Jak Państwo się poznaliście? Zupełnie normalnie. Oboje mieszkaliśmy w Odessie. To Mariusz pierwszy mnie zauważył. Zawsze mi opowiadał o tym, że gdy nasze oczy się spotkały, wiedział, że zostanę jego żoną. I tak też się stało. Pamięta Pani dzień ślubu? O tak. Było strasznie zimno, ponieważ był to luty. Luty 1901 roku. Jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego człowieka na męża. Nawet nie umiem opisać radości, jaka towarzyszyła tej uroczystości. Jak to się stało, że znaleźliście się Państwo w Krakowie? W zaborze austriackim o wiele lepiej traktowano ludzi. Mieliśmy dość poniżania, barier. Chcieliśmy zmienić coś w naszym życiu i wybraliśmy Kraków na jego nowy rozdział. Ja rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, a Mariusz na Akademii Sztuk Pięknych. Zawsze wiedziałam, że jest artystą. Wszystko, czego się podejmował, robił z ogromną pasją i zaangażowaniem. W 1904 roku wyjechaliście w góry. Czemu akurat tam? Miałam poważne problemy zdrowotne. Lekarz poradził mi, abym wyjechała w góry. Musieliśmy opuścić Kraków i zacząć żyć w Zakopanem. Na początku obawiałam się trochę tej zmiany. Mój mąż uwielbiał Kraków. Dzięki studiom na ASP zaczął malować. Lecz on nie chciał mnie opuścić i wyjechał ze mną. Po pewnym czasie okazało się, że Zakopane to wspaniałe miejsce. Szczególnie dla Mariusza. Pokochał góry i często po nich wędrował. Namawiał mnie na spacery, lecz to nie było moją pasja. Poza tym prowadziłam nasz pensjonat „Krywań”. 18 Należy rozumieć, iż w Zakopanym dobrze się Państwu żyło? Na początku było bardzo ciężko. Mięliśmy problemy finansowe, a nasz pensjonat nie funkcjonował tak, jak planowaliśmy. Na szczęście pomogli nam nasi przyjaciele. Później już było coraz lepiej. Mariusz został członkiem Towarzystwa Tatrzańskiego i Zakopiańskiego Towarzystwa „Sokół”. Napisał książkę „Podręcznik narciarstwa według alpejskiej szkoły jazdy”. Pisał również do gazety „Zakopane”. Z dnia na dzień było coraz piękniej. Zaczęto cenić Mariusza za wiele rzeczy, m.in. za skonstruowanie hamulca do nart, za wymyślenie kijków norweskich. Skoro tak bardzo kochał wędrówki, to chyba często wypuszczał się, aby podziwiać otaczający go świat? Bardzo często. Nawet nie byłam w stanie ich zliczyć. Śmiałam się, że Mariusz znalazł nową miłość, a ja zeszłam na plan dalszy. Oczywiście, nie była to prawda. Zawsze wiedziałam, że bardzo mnie kocha. Dbał o mnie, troszczył, starał się, aby niczego mi nie brakowało. Myślę, że czas spędzony w Zakopanem był jednym z piękniejszych chwil, które spędziliśmy razem. Nawet pomimo tych licznych wędrówek? Oczywiście. Cieszyłam się, że Mariusz ma nową pasję. Nie mogę zaprzeczyć, że się o niego nie bałam. Nawet bardzo. Chodził w coraz odleglejsze miejsca. Ale co ja mogłam zrobić? Musiałam zaakceptować jego pasję. Przecież mogła Pani powiedzieć, żeby zaprzestał wędrówek. O nie! Tego bym nigdy nie zrobiła. Wiedziałam, jak bardzo zależy mu na górach. Nie byłabym w stanie mu tego zabronić. Za bardzo go kochałam. Rzeczą, za którą wiele ludzi ceni Mariusza Zaruskiego, jest założenie Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego. Mariusz zawsze o tym marzył. Mówił: „Pogotowie ratunkowe musi być- i będzie!”. By tak uparty w swoich dążeniach, że w końcu dokonał tego, czego chciał. Niestety, z założeniem wiązało się wiele nieprzyjemności. Obwiniano go o śmierć Klinka Bachledy, jednego z członków grupy ratowniczej. Samotnie oddalił się od grupy i zginął. Mariusz bardzo to przeżył i chciał odejść z Pogotowia. Zgadzała się Pani z tą decyzja? Nie, to ja namówiłam go, aby pozostał w TOPR. To było całe jego życie. Mieszkali państwo w Zakopanym do 1924 roku. Co wydarzyło się potem? Opuszczenie gór było dla Mariusza ogromnym przeżyciem. Dla mnie zresztą też. Później nasze losy potoczyły się bardzo szybko. Niestety, nadszedł czas, kiedy nas rozdzielono. 19 W 1939 roku oboje zostaliśmy aresztowani przez Rosjan. Mariusz został uwięziony w „Brygidkach”, a potem w Chersoniu. Mnie natomiast wywieziono w głąb ZSRR. Ostatni raz zobaczyłam Mariusza na dworcu w Chersoniu. Czułam, że widzimy się po raz ostatni. Był to najsmutniejszy moment w moim życiu. Dwa lata później Mariusz zmarł. Gdzie Pani zamieszkała, gdy wróciła do Polski? Kiedyś z Mariuszem mieszkaliśmy w Warszawie, w pięknym domu. Postanowiłam tam zamieszkać. Dom, niestety, był bardzo zniszczony. Pomogli mi go odbudować przyjaciele i wychowankowie Mariusza. Tam mieszkam do dzisiaj. Dziękuje bardzo za rozmowę. Ja również dziękuję. Obudziły się we mnie dawne, a zarazem piękne wspomnienia. 20