pobłogosławił bym mógł być błogosławieństwem innych. dla
Transkrypt
pobłogosławił bym mógł być błogosławieństwem innych. dla
„Bóg pobłogosławił mi bym ja mógł być błogosławieństwem dla innych.” Josua Lesotho, dwa tygodnie w bazie i kolejny wyjazd. Tym razem do centrum Pretorii. Znowu podzielenie na zespoły, codziennie pracowaliśmy z inną grupą ludzi: z bezdomnymi, więźniami, dziećmi z przedszkola, itd. Od rana do wieczora albo służąc albo planując kolejną służbę, każdego dnia padaliśmy z nóg. Jednak jakkolwiek zmęczeni nie byliśmy, Bóg zawsze dodawał nam sił do pracy odpowiednio nas motywując i otwierając nasze samolubne serca na potrzeby ludzi dookoła. 15 listopada Burdel. Inaczej sobie wyobrażałam to miejsce: ściany poobdzierane, światło dość słabe, muzyka raz leci raz nie. Trochę jak w słabym klubie. Kobiety w przedziale wiekowym 20-60 lat. Grube, chude. Brzydkie, ładne. Większość jest z Zimbabwe i biedniejszych części RPA. Białych facetów widziałam tylko dwóch czy trzech i wszyscy byli obleśni i starzy. W środku pełno ludzi, a to dopiero 14! Dziewczyny mówiły, że biznes ostatnio słabo się kręci: na 200 pokoi pracuje 500 prostytutek… No i nie cenią się zbyt wysoko. Za jeden raz biorą ok 30zł, a za noc - 120zl. Na tapetach telefonów mają swoje dzieci. Gdy pytałam czy tęsknią – ich twarze się zmieniały. Jakby zupełni inny poziom rozmowy. Oczywiście, że tęsknią! Zwłaszcza, że widują się z nimi czasem tylko raz na 2-3 miesiące! Gdy stamtąd wyszłam jedyne co czułam to smutek. Nie rozumiem tych kobiet. To ich własny wybór, że zarabiają w ten sposób. To ich własny wybór, że ich dzieci płaczą im do telefonu. To ich własny wybór, że zdradzają swoich mężów. Niewolnice grzechu, które są takie same jak Ty czy ja. Jedyną różnicą jest to, że moje życie należy do Boga, a nie największego oszusta tego świata – Szatana. 14 listopada Amanda. Jedna z prostytutek, którą spotkałyśmy na ulicy. Pracuje tu dopiero od 5 miesięcy. Pochodzi z Durbanu. Jej kolega powiedział, że ma dobrą pracę w Pretorii i żeby z nim pojechała. Na miejscu okazało się, że jest alfonsem. I teraz uzależniona od narkotyków nie ma wyjścia – musi pracować. Dałyśmy jej nr organizacji z którą współpracowaliśmy. Mogą ją wziąć na odwyk i zapewnić duchowe wsparcie, a później pomóc znaleźć rodzinę. Kolejna oszukana przez Złego. 16 listopada Shelter. Miejsce dla nastoletnich chłopaków z całej Afryki, gdzie mogą mieszkać. Wygląda jak więzienie: wszędzie kraty, brudno, rozwalone krzesła, generator z prądem włączyli tylko na nasz przyjazd. Nick. Chłopak z Kongo. 15 lat. Jego rodzice zostali zabici. 2 lata temu przyjechał do RPA. Przez jakiś czas mieszkał u jakiegoś faceta, który ostatecznie przywiózł go tu, bo nie miał dokumentów. Jak mi to powiedział, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Co nas łączy? Nic. Chyba, że… I zaczęłam mu opowiadać o Niebie. O Ojcu, który jest jedynym prawdziwym, troszczącym się. O domu, którego nie ma. I że to wszystko może stać się rzeczywistością jeśli odda swoje życie Bogu. Mocno niesamowite było, że gdy ktoś go nagle zawołał, wolał zostać ze mną i słuchać. Obiecał, że przyjdzie jeszcze następnego dnia porozmawiać w trakcie sportów. 17 listopada Fun day. Czyli dzień gier i zabaw dla chłopaków z Shelter. Gadałam z jednym chłopakiem, z którym troszkę zakumplowałam się poprzedniego dnia. Na imię ma Abraham, 17 lat, jego mama pochodziła z Botzwany, ojciec z RPA. Oboje zginęli w wypadku samochodowym. Ulubiony przedmiot w szkole, to matma. W przyszłości chciałby grać w nogę. I po całym dniu się żegnamy i nagle mnie pyta „to kiedy się znowu widzimy?” i mnie wcięło. Co miałam mu powiedzieć? Nigdy się już nie zobaczymy. Patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami i nie mógł odejść. Ktoś w końcu szczerze zainteresował się jego życiem. Dał mu coś czego potrzebował. I nagle to zabrał. Chłopak nie ma rodziców, zdrowych przyjaźni, a ja dając mu szczyptę tego – teraz go z tego bezczelnie okradłam. Znowu zabrano mu coś ważnego. To nie jest fair. Przez kolejny dzień chodziłam jak struta zastanawiając się tylko po co istnieją misje krótkoterminowe. Wierzę jednak, że i w tym Bóg ma swój plan. Kolejny, którego nie rozumiem. To tylko kilka historii, które wybrałam by Wam opowiedzieć. Zanim to wszystko miało miejsce zastanawiałam się co ja mogę dać tym ludziom? O czym mogę z nimi rozmawiać? Nikt mnie nie zgwałcił, nie porwał, nigdy nie słyszałam, żeby moi rodzice się choćby kłócili. Bóg jednak pokazał mi, że nie potrzebuję żadnego traumatycznego przeżycia by mnie używał wobec tych ludzi. Największą rzeczą jaką mam jest moc Ewangelii i śmierci Jego Syna na krzyżu za nasze grzechy. Niby nic, a jednak wszystko. Nadzieja jaką mogłam dać tym ludziom jest największą ze wszystkich. Każdego dnia słysząc wszystkie te historie, ogarniał mnie niesamowity smutek. Każda z tych osób została oszukana. Wierzyli w lepszą przyszłość, której ten świat nie może im w żaden sposób dać. Jeden chłopak, gdy podsumowywaliśmy ten wyjazd, powiedział, że zastanawiał się, czemu Bóg go pobłogosławił takim wygodnym życiem, a inni ludzie muszą uprawiać prostytucje by zarobić i to nawet nie na chleb, ale narkotyki! I odpowiedzią było „God blessed me so I can be a blessing for other people” (Bóg pobłogosławił mi, bym ja mógł być błogosławieństwem dla innych). I ja poznawszy wcześniej tą jedyną, prawdziwą nadzieje, mogę teraz wskazywać na nią tym wszystkim, którzy jej nie doświadczyli. Na nadzieję życia wolnego od grzechu. Życia w świętości z Panem Bogiem. Proszę, módl się… Dziękując Bogu za niesamowicie dobry czas w trakcie służby w centrum Pretorii, Za zmiany jakie we mnie dokonuje, Proś Boga by pokazywał mi co mam robić po zakończeniu szkolenia. Z początku chciałam dołączyć do służby z ludźmi chorymi lub w jakiś dotkniętymi przez HIV i na tą właśnie służbę zbierałam pieniądze, teraz jednak nie jestem przekonana czy to jest najlepszy pomysł. Powodów jest wiele i wszystkie wydają się równie ważne. Jednym z nich jest to, że miałabym tam dużo wolnego czasu, którego nie za bardzo mogę spędzić inaczej niż siedząc i nic nie robiąc. Jedną z opcji zamiast AIDS Hope jest zostanie przez kolejny rok w bazie i inwestowanie w życie kolejnych ludzi, którzy będą tu przyjeżdżać – czyli bycie liderem. Nie do końca wiem jak to ugryźć, bo to by znaczyło, że nie za szybko wrócę na studia. Dlatego proszę – módl się o to. Decyzję musze podjąć do najbliższego piątku. Jeśli wspierasz mnie finansowo i z jakiś powodów nie będziesz mnie chciał tego dalej robić – proszę, powiedz mi o tym pisząc na maila [email protected] Alicja Miksa OM MDT PostNet Suite #436 Private Bag X37 Lynnwood Ridge 0040 Pretoria South Africa [email protected] nr konta: 52 2490 0005 0000 4000 6725 7547 tel: +27 (0) 12 811 – 5103 albo +27 (0) 12 811 – 5104 (trzeba się wcześniej umówić, przez maila albo pisząc smsa na 506 744 214)