Jak to naprawdę na schodach było

Transkrypt

Jak to naprawdę na schodach było
Jak to naprawd na schodach byo
Maciej Pawlicki
„Film” 1990, nr 17
Gangster w kraju bolszewików
Jest dobra wiadomo: Machulski wraca do formy. Na „Deja vu" mona si mia, i mona cieszy
si kinem, t migotliw zabawk, która daj poczucie stabilnoci kinowego fotela.
Nie zgadzam si wic z krc tu i ówdzie opini, jakoby „Liza popsu
a Julkowi nastpny film".
I chocia nie ma „Deja vu" potoczystoci „Vabanku" nie ma wdziku „Seksmisji", jest jednak potnym
krokiem naprzód w porównaniu z niemiesznym i topornym „Kingsajzem", kiedy to pomys
y scenograficzne
wystarczy mia
y za ca
komedi.
Niepowodzenie „Kingsajzu" nauczy
o chyba Machulskiego, a raczej przypomnia
o mu, e swe
dobrze wymylone, precyzyjne komedie zaczyna musi od precyzyjnego scenariusza, w którym g
ówny
pomys
obudowany bdzie starann konstrukcj splecionych wtków, wzajemnie wspomagajcych si
sytuacji, uzupe
niajcych go gagów.
Gra Machulski starym, sprawdzonym schematem Guliwera w krainie Liliputów, odmieca w krainie
dziwolgów (inny, najbliszy przyk
ad wykorzystania schematu: „Krokodyl Dundee"), kiedy to zderzenie
dwóch kultur sprawia, e na obie spojrze mona wieym okiem i nie wiadomo kto wikszym jest wariatem.
Szataskim jednak pomys
em Machulskiego by
o zderzenie prostolinijnych rzemielników yjcych
w najnormalniejszym systemie, Amerykanów - z osobnikami twórczo rozwijajcymi metody przetrwania
w najbardziej wariackim, upiornym systemie, w komunizmie Zwizku Sowieckiego. Jakby tego by
o jeszcze
ma
o, wybra
Machulski najbardziej gangstersko efektowny czas amerykaskiej prohibicji i oeni
go
z jedynym jako tako malowniczym czasem w pastwie sowieckim, z czasem NEP-u.
Jeeli na dodatek rzecz dzieje si w Odessie w roku 1925, czyli dok
adnie tam i dok
adnie wtedy,
kiedy Eisenstein krci
„Pancernika Potiomkina", to rzeczywicie film jakby sam si uk
ada
, wszystko wydaje
si atwe. Wraenie atwoci uzyska jednak najtrudniej.
Na szczcie Machulski nie potraktowa
pomys
u jako samograja i urzdzi
nam staranny przegld
wariactw sowieckiego komunizmu widzianych oczyma amerykaskiego gangstera, który chcia
by po prostu
spokojnie popracowa. Wariactw, które wcale nie min
y wraz z epok NEP-u, a wrcz przeciwnie, okrzep
y
i sta
y si jedynym moliwym obliczem rzeczywistoci.
Portier w hotelu jest wic po to, by goci nie wpuszcza, a jeli ju wedr si jakim cudem,
recepcjonista jest po to, by ich sztorcowa, pokojowa po to, by ich jak naley inwigilowa. W restauracji go
jest mieciem, a kelner jego absolutnym w
adc, za g
ównym zadaniem profesora entomologii jest dobrze
strzela z karabinu. Obywatel jest mieciem, za kady funkcyjny kretyn jest jego panem.
Wszystko stoi na g
owie, y trzeba.
Pozornie z drobiazgów sk
ada si komizm obyczajowy „Deja vu", s to jednak prawdziwe pere
ki dla
wszystkich tych, którzy znaj yciowe realia „pierwszego pastwa robotników i ch
opów". A i dla reszty
polskich widzów wygldaj znajomo, cho moe nie budz ju dreszczu codziennej, ma
ej grozy wynikajcej
z koniecznoci ycia w wariactwie sowieckiej krainy zadekretowanej szczliwoci. Dla wikszoci widzów
na wiecie humor „Deja vu" bdzie pewnie humorem zwariowanym, burleskowym. Dla Lizy Machulskiej i jej
ziomków, jest take, humorem wisielczym.
„Kingsajz" ze swym przes
aniem „paszport dla kadego" bardzo si spóni
jeli chodzi o polityczne
realia, nie wydaje mi si wszake, by „Deja vu" spóni
si podobnie, mimo ery odgórnie zadekretowanej
i limitowanej po plasterku pierestrojki.
Bawi si Machulski sowieck rzeczywistoci, ale i bawi si kinem, ju w samym tytule otwarcie
wyznajc istot swej zabawy. Komedie Aleksandrowa, „Czapajew1' i Eisenstein, obok amerykaskiego
„czarnego filmu" gangsterskiego i mafijnej epopei Francisa Forda Coppoli. Zamiast rodziny Corleone mamy
rodzin Cimino z Janem Machulskim naprawd trudno rozpoznawalnym w roli ojca chrzestnego. Jego
mafijn wita tytu
uje si bardzo mafijnie brzmicymi nazwiskami: Scorsese, Pacino, De Niro, Coppola, De
Palma i Stallone. Do diab
a, moe to rzeczywicie mafia?
Wiele wdziku maj sceny ze Zdzis
awem Ambroziakiem, Zygmuntem Hobotem, Ryszardem
Kotysem i Janem Machulskim udajcymi amerykaskich aktorów udajcych amerykaskich gangsterów,
www.filmotekaszkolna.pl
jednak otwierajca film scena mafijnej masakry w Chicago z niezrozumia
ych dla mnie wzgldów jest
popisem montaowej niezrcznoci. Niestety, zrezygnowa
tu Machulski z imitowania montaowej precyzji
amerykaskiego kina w budowaniu napicia i pokaza
weso
y galimatias, który od razu uprzedza widza
o mechanizmie ca
ej zabawy. To grzech.
Obok niekiedy na mój gust zbyt topornego humoru (prymitywna antyniemiecko w wtku
rowerowego tandemu z powrzaskujcym Hitlerkiem), w
anie monta jest najs
absz stron „Deja vu". Nie
wiem czy wini montaystk, czy te zbyt przywizanego do nakrconych w pocie czo
a scen reysera.
Jeden tylko przyk
ad: zakoczenie. Jest ich pi, widz ju dawno ucieszy
si point, a tymczasem oglda
kolejne ogony ogona, os
abiajce wdzik przes
ania.
Marzy mi si oddanie filmu staremu, wyzutemu ze skrupu
ów hollywoodzkiemu montaycie, który
wyrzuci
by wszystkie podwójnie, potrójnie dopowiadane dowcipy, wyrzuci
by wat i by moe zrobi
by
wietny film.
Na pewno wietna, pe
na tempa, humoru i kapitalnych pomys
ów jest wszake scena na planie
„Pancernika Potiomkina". Eisenstein krccy s
ynne „odeskie schody", zapltuje si Machulskiemu przed
kamer i wreszcie poznajemy histori powstania najs
ynniejszej sceny w historii kina. Najpierw Rybczyski
(„Steps"), potem De Palma („Nietykalni"), teraz Machulski. Co jest w tych schodach, jaka magia. Bardzo
zaraliwa.
www.filmotekaszkolna.pl

Podobne dokumenty