rozdzial 1 - WordPress.com
Transkrypt
rozdzial 1 - WordPress.com
rozdzial 1 Isabella Potter Rozdział 1: Severus Projekt okładki: Inna_odInnych Fotografia na okładce: © 2004 John McKee Redakcja & korekta: as_ifwhat, Kasia Copyright © 2015 by Inna_odInnych http://IsabellaKatePotterRiddle.WordPress.com http://InnaodInnych.WordPress.com Copyright © 2008 by Media Rodzina (Rozdział 1 zawiera fragment książki „Harry Potter i Insygnia Śmierci”) Numer: 2015-001-IP1-001 Severus 31 października 1981 Późnym wieczorem na spokojnej ulicy Privet Drive pojawił się młody brunet. Przetłuszczone włosy sięgały mu ramion, a czarne, zimne oczy bacznie obserwowały ulicę. Miał na sobie długi, ciemny płaszcz, który kontrastował z bladą skórą, nadając mu wygląd wampira. Młodzieniec spojrzał na śpiącą w jego ramionach kilkunastomiesięczną dziewczynkę i palcem delikatnie dotknął blizny w kształcie błyskawicy, która widniała na jej czole. Cicho wyszeptał parę słów, przez co znak zajaśniał i całkowicie zniknął. Mężczyzna szedł niepewnym krokiem. Zastanawiał się, czy dobrze robił, oddając dziecko pod opiekę obcych ludzi, ale nie wiedział, gdzie mogłaby być bezpieczniejsza, niż w miejscu, w którym nikt nie powinien jej szukać. On sam nie mógł się nią zająć. Uważał, że jego dom nie spełniał warunków odpowiednich do wychowywania dziecka. Nie mówiąc o tym, że jak mógłby zatroszczyć się o jej przyszłość, skoro sam nie wiedział, jak potoczy się jego los w ciągu kilku następnych tygodni. Wszedł na posesję domu z numerem 6. Nie zwrócił uwagi na bacznie obserwującego go kota, który siedział nienaturalnie sztywno na murku i którego powinien od razu rozpoznać. Następnie stanął przed drzwiami, jeszcze raz spojrzał na dziecko i zapukał. Po krótkiej chwili na progu stanęła niebieskooka blondynka. Była zaskoczona, gdy ich zobaczyła. W pierwszej chwili pomyślała, że młodzieniec jest młodym, samotnym ojcem, który wędruje po domach, z nadzieją, że ktoś pomoże mu, dając trochę pieniędzy albo jedzenia. Wiedziała, że się pomyliła, gdy tylko usłyszała jego pierwsze słowa. — Dobry wieczór, pani Nikey — powiedział uprzejmie, jednocześnie bacznie się jej przyglądając. Wyglądała na sympatyczną i życzliwą kobietę, ale wiedział, że sprawiający pozytywne wrażenie wygląd nie zawsze idzie w parze z dobrym charakterem. Był w takiej sytuacji, że musiał poprosić tę rodzinę o pomoc, nawet jeśli sprawiało mu to ból i bał się, że popełnia kolejny błąd w swoim życiu. — Dobry wieczór, panie... — Snape. Severus Snape — przedstawił się. — Możemy porozmawiać? — spytał tak proszącym tonem, jakby od tej rozmowy zależało całe jego życie. — Proszę wejść — odpowiedziała, robiąc miejsce gościowi. Gdy Severus wszedł do przedpokoju, zamknęła drzwi i z troską spojrzała na niego. — Napije się pan czegoś? — Nie, dziękuję. Przyszedłem tylko na chwilę. — Mówiąc to, rozglądał się po wnętrzu. Poczuł, że dziecko, które trzymał w rękach będzie tutaj bezpieczne i szczęśliwe. — Pani panieńskie nazwisko brzmi Riddle, prawda? — przeszedł od razu do rzeczy, chcąc jak najszybciej mieć to za sobą. Kobieta spojrzała na niego ze zdumieniem. Przez chwilę milczała. — Nie. Tak nazywała się moja mama — odpowiedziała. — Pan pewnie jej szuka? — Nie, nie... dobrze trafiłem — szybko zaprzeczył. — Szukałem krewnych Toma Riddle'a. — Mój dziadek tak się nazywał, ale umarł młodo — powiedziała zaintrygowana. Spojrzała na dziecko w ramionach mężczyzny i zaczęła się domyślać, w jakim celu przyszedł. — Czy wie pani, że Tom oprócz córki miał również syna? — spytał. Tak jak się spodziewał, blondynka zaprzeczyła. Była pewna, że również jej mama i babcia nic o tym nie wiedziały. — Nazywa się Tom Marvolo Riddle. — A ta dziewczynka jest jego córką — stwierdziła, czym zaskoczyła zdenerwowanego Severusa. — Tak. Chciałbym prosić, żeby pani się nią zajęła. Sam bym to zrobił, ale nie mam do tego odpowiednich warunków. Wiem, że tutaj będzie bezpieczna. Oczywiście, proszę się nie martwić o pieniądze, będę dawać na jej utrzymanie. — Nie trzeba. Chętnie się nią zajmę. Czego się nie robi dla rodziny, prawda? — uśmiechnęła się do Severusa, który z trudem powstrzymał grymas twarzy, gdyż ze słowem „rodzina” nie miał dobrych skojarzeń. W jego głowie pojawiła się myśl, że gdyby Tom Marvolo Riddle wiedziałby o siostrze i siostrzenicy, już dawno by nie żyły. W tym samym czasie kobieta patrzyła z czułością na małą. — Co się stało z jej rodzicami? — Matka nie żyje, a ojciec zaginął — stwierdził zwięźle. — Przyjdę za kilka dni i wszystko pani wyjaśnię. — Musiał uświadomić ją o istnieniu magii. Co prawda nie musiała wiedzieć wszystkiego, ale chociaż tyle, by mała wychowała się ze świadomością tego, kim naprawdę jest i właśnie tego Severus miał dopilnować. — Dobrze — powiedziała i wyciągnęła ręce po małą. Mężczyzna oddał ją z lekkim wahaniem. — Ja już muszę iść. Dobranoc — powiedział i otworzył drzwi. Spojrzał na dziewczynkę i dodał. — Do zobaczenia, Isabello Kate Potter Riddle. Następnie wyszedł na podwórko i Jessica Nikey ze zdumieniem widziała, jak mężczyzna znika z głośnym trzaskiem. Kilka minut później, na miejscu kota obserwującego całą sytuację, siedziała kobieta w ciemnym płaszczu. Miała surowy wyraz twarzy, czarne włosy związane w wysoki kok i okulary, przez które bacznie obserwowała okolicę. Obok niej siedział mężczyzna ubrany w szmaragdowozielony płaszcz. Był już starym człowiekiem, wyróżniający się długą jasną brodą oraz równie długimi białymi włosami. Przez chwilę rozmawiali o wydarzeniach z całego dnia. Kobieta dawała upust swojej frustracji, narzekając na niemądrych czarodziejów, przez których groziło zdemaskowanie całego czarodziejskiego społeczeństwa. Następnie mężczyzna potwierdził to, co już słyszała: Cała rodzina Potterów została zamordowana z wyjątkiem kilkunastomiesięcznego chłopca. Nie mogła się pogodzić zarówno z tym, że tak wspaniali ludzie nie żyją, jak i z planem mężczyzny, który chciał zostawić dziecko u sąsiadów pani Nikey, którzy jej zdaniem byli okropnymi ludźmi. Kiedy zapadła cisza między nimi, mężczyzna poprawił okulary na nosie i zaczął odpakowywać kolejnego cytrynowego dropsa. Kobieta wykorzystała ten moment, by poruszyć kolejny temat. — Zastanawia mnie, Dumbledore, co Severus robił tutaj u tych mugoli — odezwała się. Odkąd mężczyzna pojawił się z dzieckiem na ulicy, była bardzo ciekawa, kim jest maleństwo i dlaczego zostawił je właśnie w tym domu. Po odpakowaniu cukierka, Dumbledore spojrzał na dom za jego plecami. — Był sam? — spytał. — Tak. Oprócz dziecka, które trzymał w ramionach. Przyszedł do tych ludzi, wszedł do środka, a następnie wyszedł bez niego. — Słyszała pani, co mówił? — Nie. Usłyszałam tylko, jak się przedstawił, ale wiedział, do kogo przyszedł, ponieważ znał jej nazwisko: Nikey. — Pytania Dumbledore'a zaczęły ją irytować. Sama chciałaby poznać odpowiedzi na swoje własne. — Nikey... — Dumbledore jeszcze raz spojrzał na dom. — Nie wiele osób o tym wie, ale Voldemort ma siostrę. — To ta kobieta? — Nie, jest jej córką, czyli siostrzenicą Voldemorta. — A dziecko? — To córka Kate, Isabella. Kobieta z zaskoczeniem spojrzała na Dumbledore'a. Nie potrafiła zrozumieć, co ma jedno do drugiego. — Dlaczego Severus przyniósł ją do tej kobiety? — Isabella nie jest córką Syriusza Blacka, jak uważa cały świat czarodziejów. — Nie? — Informacja nią wstrząsnęła. — Niestety, nie... Pewnego dnia Kate miała nieszczęście spotkać Voldemorta. Po dziewięciu miesiącach urodziła dziewczynkę. — Więc Isabella jest Jego córką? — Tak. Wie o tym tylko kilka osób. Byłoby dobrze, gdyby tak zostało. — Mimo to krążą pogłoski, że ma dziecko... — I są czarodzieje, którzy myślą, że jeśli je zabiją, tym samym go zniszczą. Syriusz twierdził, że jest jej ojcem, ponieważ chciał ją ochronić. Chociaż wiedział, że Isabella jest dzieckiem Voldemorta, pokochał ją jak własną córkę. Myślę, że Severus dobrze zrobił, umieszczając ją tutaj. Jak sama pewnie się pani domyśla, sam nie może jej wychować, a gdyby umieścił ją u którejś z rodzin Śmierciożerców, na pewno nie byłaby bezpieczna. Ludzie mogliby się domyślić prawdy. Kto mógłby się spodziewać, że dziecko Voldemorta wychowuje się u mugoli? Poza tym dobrze się składa, że ona i Harry będą mieszkać obok siebie. Na chwilę umilkli i spojrzeli na dom z numerem szóstym. — Dumbledore, zastanawia mnie jeszcze, dlaczego krążą pogłoski, że mała też zginęła? — zapytała, ciesząc się, że chociaż ta jedna pogłoska okazała się nieprawdą. — Dlatego, że zaginęła. Severus musiał widzieć ich śmierć i klęskę Voldemorta albo przybyć tam chwilę po tym, jak to się stało. Pewnie zabrał dziewczynkę, zanim na miejsce dotarł ktokolwiek inny. Rozmowę przerwał warkot wielkiego motocyklu. Dumbledore wstał i obserwował latający wehikuł, który po chwili wylądował tuż przed nim. Z ulgą spojrzał na ogromnego mężczyznę, który trzymał kilkunastomiesięczne dziecko w swoich muskularnych ramionach. Następnego dnia w gabinecie Albusa Dumbledore'a coś wyło głucho jak ranione zwierzę. Przed stojącym mężczyzną siedział młodzieniec nisko pochylony w fotelu. Po chwili podniósł głowę. Wyglądał jak człowiek, który przeżył jakąś tragedię i borykał się z tym przez wiele lat. Z łzami w czarnych oczach spojrzał na Dumbledore'a. — Myślałem... że... że ją... ochronisz... — Ona i James zaufali złej osobie. Podobnie jak ty, Severusie. Czyś nie uwierzył, że Lord Voldemort ją oszczędzi? Severus miał płytki oddech. — Jej synek przeżył — powiedział Dumbledore. Głowa Snape'a drgnęła gwałtownie, jakby opędzał się od złośliwej muchy. — Jej synek żyje. Ma jej oczy, dokładnie takie same. Na pewno pamiętasz kształt i kolor oczu Lily Evans, co? — PRZESTAŃ! Ona odeszła... umarła... — Masz wyrzuty sumienia, Severusie? — Chciałbym... chciałbym umrzeć... — A co by dała twoja śmierć? — zapytał chłodno Dumbledore. — Jeśli kochałeś Lily Evans, jeśli naprawdę ją kochałeś, to powinieneś wiedzieć, co zrobić. Severus wyglądał na tak oszołomionego bólem, że słowa Dumbledore'a jakby do niego nie docierały. — Co... co masz na myśli? — Wiesz, w jaki sposób i dlaczego zginęła. Zrób wszystko, by nie umarła na próżno. Pomóż mi ochronić syna Lily. — On już nie potrzebuje ochrony. Czarny Pan odszedł... — ...i na pewno wróci, a wówczas Harry Potter znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Przez dłuższy czas milczeli. Severus powoli odzyskiwał panowanie nad sobą, uspokajał oddech. W końcu powiedział: — No dobrze. Dobrze. Ale nikomu o tym nie powiesz, Dumbledore! To musi pozostać między nami! Przysięgnij! Nie mogę znieść... zwłaszcza że to syn Pottera... Daj mi słowo! — Dać ci słowo, że nigdy nie ujawnię tego, co w tobie najlepsze? — westchnął Dumbledore, patrząc z góry na wykrzywioną bólem twarz Severusa. — Jeśli nalegasz... Zapadła cisza, która trwała kilka minut. Severus zastanawiał się, czy może już odejść, by wrócić do domu i rozpaczać w samotności nad śmiercią kobiety, którą darzył tak wielkim uczuciem. — Powiesz mi, co robiłeś wczoraj na Privet Drive? Zaskoczony Severus spojrzał na Dumbledore'a, a w jego oczach pojawiły się nowe łzy. Ból powrócił z dwukrotną siłą, który pogłębiały wyrzuty sumienia. — Ja... — zaczął, nie wiedząc, co powiedzieć. Po krótkiej chwili milczenia wziął głęboki wdech i spróbował jeszcze raz. — Ja... chciałem porozmawiać z Kate... Wiedziałem, że wybrała się do brata, więc postanowiłem zaczekać na nią pod ich domem. Ale kiedy tam dotarłem... — szloch wstrząsnął ciałem młodego mężczyzny — zastałem ruiny. Było już po wszystkim, oni byli martwi... Byłem pierwszą osobą, która tam dotarła... Usłyszałem jej płacz. Płacz małej Isabelli. Rozpoznałbym go wszędzie... Wiedziałem, że moim obowiązkiem jest zaopiekowanie się nią... Wyciągnąłem ją z gruzów... Chciałem poszukać innych, czy może któreś z nich przeżyło, ale... Usłyszałem kogoś na zewnątrz, więc uciekłem, zabierając małą. — Dlaczego twoim obowiązkiem jest zaopiekowanie się nią? — spytał Dumbledore powtarzając słowa Severusa i bacznie mu się przypatrując. Długo zastanawiał się, co go łączyło z dzieckiem, więc cieszył się, że nadszedł odpowiedni moment, by o to zapytać. Wiedział, że Severusa i Kate łączyła przyjaźń, ale czuł, że jest jakiś istotny powód, dla którego mała była tak ważna dla mężczyzny, a którego on nadal nie znał. — Dlatego, że to córka Voldemorta? Mężczyzna pokręcił głową. — Nie! — zaprotestował stanowczo. — Ale sam wiesz, że ona nie ma nikogo innego, więc musiałem ją oddać Nikeyom, jego jedynej rodzinie, o której nawet on nie wiedział... Przecież ja... — Severus wybuchnął głośnym płaczem. — Nawet tego nie mogę zrobić! Nie potrafię zaopiekować się małą! Jak, jako samotny ojciec, mógłbym ją wychować? A jeśli wyląduję w Azkabanie? Zostałaby sama, a tam... tam powinno być jej dobrze. — Wziął głęboki wdech, ale z jego oczu wypłynęły kolejne łzy. — Dumbledore, mogłem ją uratować... Kate mogła żyć! Wystarczyłoby, żebym zrobił jedną rzecz! Bałem się, że ją unieszczęśliwię, ale... może ona byłaby szczęśliwa? — spojrzał na Dumbledore'a. W jego oczach czaiło się szaleństwo. — Gdybym to zrobił, byłaby chroniona. Bezpieczna. Żywa.