W WYDANIU MIĘDZY INNYMI: czas i zegary renesans
Transkrypt
W WYDANIU MIĘDZY INNYMI: czas i zegary renesans
W WYDANIU MIĘDZY INNYMI: czas i zegary renesans lubelski zapach truskawek nieaktualności redakcja: łucja frejlich-STRUG, andrzej frejlich dział reklamy: tel. 81 532 87 39 fotografie: łucja frejlich-STRUG, andrzej frejlich, JAKUB KAZNOWSKI wydawnictwo czarne, wydawnictwo boni libri, adam i marcin bujakowie sKład i grafika: lariat™ studio graficzne, www.lariat.pl ul. okopowa 10/4, lublin, tel. 516 979 240 magazyn bezpłatny portalu antidatum.com, sprzedaż całości lub fragmentów jest niedozwolona i stanowi naruszenie przepisów prawa i grozi odpowiedzialnością prawną. wszelkie prawa zastrzeżone dla ich właścicieli. wykorzystanie materiałów z niniejszej publikacji możliwe jest wyłącznie za zgodą redakcji z powołaniem się na źródło treści. © 2014 antidatum Niewielu z nas może pozwolić sobie dzisiaj na luksus niespiesznego życia. Nieustannie gdzieś biegniemy zaabsorbowani aktualnymi problemami. W natłoku codziennych spraw nie zauważymy, jak wiele rzeczy nam umyka, bezpowrotnie ginie w otchłani upływającego czasu. Na przekór panującym tendencjom proponujemy Państwu udać się w niespieszną podróż. Podróż z Lublinem w tle, chociaż zasięgiem tematycznym wykraczającą dalece poza zwykłe zwiedzanie miasta. Chcemy, aby smakowanie Lublina stało się pretekstem do głębszej refleksji nad kulturą, sztuką i stylem życia. W Antidatum postaramy się na chwilę zatrzymać czas. W kadrach fotografii i tekstach będących próbą uchwycenia ulotnych chwil oraz nietuzinkowych wydarzeń – tych współczesnych i minionych. Podejmiemy próbę wydobycia spod warstwy kurzu zapomnianych historii i miejsc, które nie przetrwały próby czasu. Pochylimy się nad dziełami sztuki, zarówno tymi docenionymi jak i ukrytymi gdzieś, zepchniętymi na margines świadomości. Zwrócimy uwagę na pełne kunsztu dzieła ludzkiej wyobraźni, którym często trudno przedrzeć się przez gęstą warstwę otaczających nas informacji. Mamy świadomość tego, że czas i jego percepcja są zjawiskami subiektywnymi. Dlatego na łamach naszego pisma pojawią się teksty pisane z perspektywy przedstawicieli dwóch kolejnych pokoleń. Ich autorzy postrzegają świat inaczej, ogniskują swoją uwagę na innych zjawiskach, poświęcają swój czas odmiennym aktywnościom i zainteresowaniom. To, co ich łączy, to filozofia życiowa, która nakazuje doceniać szczegóły, cieszyć się pięknem i odnajdować je w rozmaitych zaułkach Lublina, rzecz jasna - niespiesznie. REDAKCJA ANDRZEJ Historyk sztuki, bizantynista. Mieszka w Lublinie od dawna i kocha to miasto jak swoje. Fascynuje go dobre rzemiosło w każdym jego aspekcie. Docenia przede wszystkim kunszt zegarmistrzów, ale czary krawców, jubilerów, a nawet repuserów też stara się zgłębić. Nie poprzestaje na podziwianiu. To on rozmontuje zegarek lub radio po to, by zrozumieć, „jak to działa”. Lubi przyrodę i dobre, czyste buty. ŁUCJA Córka Andrzeja. Zawodowo poszła w ślady rodziców, choć na drodze wykształcenia zahaczyła jeszcze o ogrody. Urodziła się w Lublinie i nigdy nim nie znudziła. Po Ojcu odziedziczyła zamiłowanie do detali i tradycji, ale patrzy na nie oczami młodszego pokolenia. Pociągają ją zapomniane miejsca, dobre książki i kuchnia „nie na skróty”. 3 edytorial AKACJE Kwitnące akacje (a właściwie robinie akacjowe) i ich upojny zapach to niezawodny znak zbliżającego się lata i wakacji. Każdy, kto choć odrobinę wyczulony jest na zapachy nie może przejść obok nich obojętnie. Kasztany i bzy to znak wiosny, akacje zdecydowanie kojarzą się z latem. I mimo, że w ostatnich latach kwitną dość wcześnie – daleko jeszcze do masowych letnich wyjazdów: maturzyści odreagowują stresy oczekując na wyniki, studenci dopiero przysiadają fałdów przed zbliżającą się sesją, cała reszta z nas biega pochłonięta codzienną krzątaniną, czy tego chcemy czy też nie, myślimy o urlopach – akacje to obietnica lata. Czy jest ktoś, dla kogo ich zapach nie jest miły? Chyba nie! w Lublinie rosną w wielu miejscach W tym roku nie nawąchaliśmy się do woli. Chociaż w Lublinie rosną w wielu miejscach, ich widok i przede wszystkim zapach mógł ujść naszej uwadze. Ledwo rozkwitły i rozsnuły swe wonie przyszło ochłodzenie i kilkudniowe intensywne deszcze. Kwiaty straciły swój kolor, kiście ciężkie od kropel deszczu szybko spadły, a my schronieni pod parasolami, rzadko mieliśmy okazję spojrzeć w górę, na korony drzew. Już przepadło! Kto się nie nawąchał, nie utrwalił w pamięci ich zapachu, będzie musiał poczekać do następnego razu. To, że znów zakwitną to pewne. Może za rok aura będzie bardziej sprzyjająca. Czekajmy więc, na pewno warto. Niecierpliwi, rozczarowani i ci, którzy zwyczajnie przegapili ten krótki moment, mogli pocieszyć się zapachem jaśminów. Andrzej Frejlich 5 artykuł z okładki CZAS i zegary Czy fakt, że czas jest dla z założenia - nie przykładają nas rzeczą bezcenną wyraża wagi do takich spraw, doskonale dziś zegarek? rozróżniają zegarek „sportowy” Chyba nie. Niektórzy z nas nie od „garniturowego”. Stał się on przestają jeszcze posiadany być niewolnikami czasu, mimo posiadają w w że nie jednym „gadżetem”, których coraz więcej w naszym ogóle zegarków życiu. Widoczna ostatnio konwencjonalnym kształcie. tendencja do przerostu formy Zegar jako taki towarzyszy nam czasomierzy nieprzerwanie. Powiedzieć można przede wszystkim kwestią mody. nawet, że nie jesteśmy w stanie Bo przecież nie chodzi w tym uwolnić się od niego. Spoglądając o ergonomię, poprawę walorów na telefonu użytkowych urządzenia. Zegarek, komórkowego widzimy najpierw jeśli go zakładamy, musi być upływające widoczny. wyświetlacz sekundy, minuty i godziny. Krzątając się po kuchni dostrzegamy na migające wyświetlaczach mikrofalowych Nawet i cyferki kuchenek piekarników. sprawdzając paragon sklepowy, znajdziemy na nim precyzyjnie wydrukowany czas dokonanej przez nas transakcji. Można by tak wymieniać bez końca. Z kolei noszone na nadgarstku zegarki stają się powoli bardziej dodatkiem do stroju, elementem naszej oprawy, niż urządzeniami pomiarowymi. i stylu, harmonię bądź Dodają też wizerunku. szyku zaburzają Nawet mężczyźni, którzy - przynajmniej naręcznych jest Czy z tych kilku banalnych spostrzeżeń wynika coś konkretnego, poza tym, że im szybciej żyjemy, tym częściej musimy kontrolować czas i mierzyć go jeszcze precyzyjniej, i wcale już nie potrzebujemy do tego zegarka w tradycyjnej formie? Ale większość z nas, a już na pewno większość chłopców, zadawała sobie pytanie, jak działa zegarek. Im bardziej dociekliwi, tym boleśniejsze przeżycia się z tym wiążą. Najczęściej kończyło się to takim oto obrazkiem: kupka 7 CZAS I ZEGARY Są też ludzie, którzy spoglądają bezładnie porozrzucanych kółek, sprężynek, śrubek i trybików na zegarek nie po to, aby i trudne pytanie, czy da się to jakoś sprawdzić czas, nie ciekawi ich powtórnie poskładać. Wielkim też przesadnie wnętrze zegarka. sukcesem było, świeżo Fascynuje ich sam fakt, jak zegar gdy upieczony adept mechaniki tworzy ideę „chwili za chwilą”. precyzyjnej zmieścił ponownie Jednym słowem filozofia zegarów. te wszystkie części w niewielkiej Jedną z najbardziej wpływowych przecież zegarka, postaci w tej dziedzinie był Lewis a ponowne ożywienie urządzenia Mumford, autor między innymi było niemal nieosiągalne. Tak wpływowej pewnie najwięksi and większość raz kopercie rodzili zegarmistrze, się ale książki Civilization, pierwszy Technics wydanej w 1934 po roku. z nas najczęściej kończyła na Stwierdzenie zaczerpnięte z tej tym pierwszym razie. Jeśli był to książki, że „zegar jest urządzeniem rodzinny budzik, konsekwencje o były mniejsze – wszak to wydatek które produkuje sekund, minuty stosunkowo i niewielki, a więc napędzie godziny” mechanicznym, nie odkryciem. ofiarą manipulacji padał ojcowski który z tego wyciąga: zegar, zegarek. wytwarzając surowość takim kary przypadku potrafiła na do je rozdzielenia wniosek, „doprowadza czasu zdarzeń, poznawcze. wszystkich nas, podsyca wiarę to można jako chorobę wieku dziecięcego. Tylko nielicznym to nie przechodzi z wiekiem, i nie tylko nie przestają dociekać, jak to jest zrobione, ale nawet znajdują rozwiązania jak zrobić to lepiej. są od długo zabić w człowieku pasje Traktować które już jeszcze i strata mniej bolesna. Gorzej, gdy W Ale jest udziałem w istnienie niezależnego świata matematycznie wymierzalnych sekwencji” może mieć dla nas wagę epokowego odkrycia. Przecież wszyscy wierzymy, nawet wiemy, że czas istnieje. Bo przecież bez niego i mechanicznych mierników nie byłoby możliwe jakiekolwiek 9 CZAS I ZEGARY funkcjonowanie. Tymczasem czas nie jest wytworem natury, czy Boga, to człowiek stworzył jego ideę. Można by powiedzieć – doigraliśmy się! Tworząc zegar, najpierw staliśmy się – zdaniem Mumforda – stróżami czasu, potem byliśmy jego ciułaczami, a dziś jesteśmy niewolnikami. Cierpimy z powodu nieustannego jego deficytu. upływającego do stopniowego odrywania się człowieka od natury. Pory roku, słońce i księżyc miały coraz mniejszy wpływ na rytm naszego życia: „w świecie stworzonym w konfrontacji z Bogiem, może Mojżesz doznał uszczerbku”. Wraz z wynalezieniem zegara uległo pojęcie Wieczności. Według Mumforda, rytmiczne i nieubłagane tykanie zegara przyczyniło się do osłabienia roli absolutu w świecie w większym dużo stopniu niż wszystkie rozprawy filozofów wieku oświecenia razem wzięte. Skoro za sprawą mechanicznego wynalazku odmierzania powinien był do dekalogu wprowadzić jeszcze jedno przykazanie: „Nie będziesz tworzył sobie mechanicznego wyobrażenia czasu”. przez sekundy i minuty autorytet osłabieniu człowiek uzyskał tak szczególną pozycję Ten długi proces doprowadził natury czasu Niestety, stało się! A może inaczej, dzięki temu wielu z nas może pasjonować się zegarami i innymi narzędziami do pomiaru czasu. Możemy także zachwycać się formą tych przedmiotów, która raz jest wyrazem ergonomii i utylitaryzmu, innym razem afirmacji technicznego zmysłu genialnych Piękna, czasami konstruktorów. drogocenna oprawa zegarka bywa hołdem złożonym sztuce i mechanice, użytkownicy, obeszli się z nim choć równocześnie może być dość łagodnie. Może tak jak ja, świadectwem próżności. poprzedni właściciel darzył go I ja podzielam takie pasje. Gromadzę zegarki na miarę moich możliwości. Na początek chciałbym opowiedzieć o tych, które posiadam i noszę. Fenomen zegarka polega też na tym, że jest długodystansowcem. Wykonany zgodnie ze sztuką zegarmistrzowską może spełniać swoją funkcję bardzo długo. W przeciwieństwie do wielu urządzeń mechanicznych produkowanych współcześnie, stać go na kilkadziesiąt przynajmniej lat nieprzerwanej pracy. Jako pierwszy chciałbym zaprezentować zegarek marki „Bovet”. pochwalić się swoim egzemplarzem nie tylko dlatego, że zegarki tej marki dzisiaj wykonany został w latach 50tych, wygląda całkiem dobrze. Mimo chromowanej koperty – te z reguły narażone są na poważniejsze uszkodzenia mechaniczne: zarysowania, wytarcie lub złuszczenie chromowej powłoki – jej krawędzie są ostre i nie przetarte. Widać wciąż dwa rodzaje opracowania powierzchni: gładkie, lekko matowe i szczotkowanie pomiędzy uszami. Koronka, przyciski obsługujące chronograf i tylny dekiel wykonane są ze stali. To, co najbardziej doceniam w tym zegarku, to tarcza. Na czarnym tle, płaskie, tylko nadrukowane indeksy w złotym kolorze. Poziomo Chciałbym są „szczególnym uczuciem”. Choć – zwłaszcza na polskim rynku kolekcjonerskim – pewną rzadkością. Jest to zegarek, który lubię i noszę bardzo często. Czas, a raczej ułożone liczniki dodatkowe i tuż nad osią wskazówek logo, wijące się w zamaszystych zawijasach BOVET. Mimo subtelności grafiki tarczy, mnogości oznaczeń i funkcji, czytelność jest wręcz wzorowa. Skala godzin, minut i sekund wysuwa się na pierwszy plan. Jakby w drugiej warstwie 11 CZAS I ZEGARY dostrzegamy liczników wskazania chronografu, A to wszystko przy niewielkich wymiarach zaledwie średnicy. Zegarek a dopiero potem kolejne funkcje. 34 Czytelność ułatwiają wskazówki możemy zaliczyć do kategorii – także oryginalnie zachowane. sportowych – na to wskazują Proste- złocone. wymienione funkcje, ale już nie Szczególnie imponująca rozmiary. Współczesne zegarki jest centralnego tego mieczowe, wskazówka sekundnika, uruchamiana mm zegarka, typu są przynajmniej o 10 mm większe, co wcale nie przyciskiem. Bardzo oznacza, że bardziej czytelne wyjątkowo cienka i ergonomiczne. Mój „Bovet” jest pozwala na precyzyjny odczyt. prawdziwym klasykiem, i jako górnym długa i taki nie starzeje się. Pasuje i do przy codziennego stroju i na bardziej marki, wyraźnie nawiązując do eleganckie stylistyki jej wyrobów z okresu wyjście. Chociaż poszanowaniu tradycji pochodzi z okresu, który nie największej był czasem świetności firmy, więcej, ta tradycyjna stylistyka trzyma poziom. Ponownie marka Boveta nie została pomyślana dostała swe nowe życie w 2001 jedynie roku. Jak wiele szwajcarskich opakowanie marek produktu. Współczesny Bovet, – dobrze historykom znanych zegarmistrzostwa w świetności. jako Co atrakcyjne nowoczesnego założeniach jego nowego i zwykłym wielbicielom zegarków właściciela ma być synonimem mechanicznych – marka Bovet wielkiego jest typowym opartego na zaawansowanych firmy, która kwarcowej przykładem nie przetrwała rewolucji oraz zegarmistrzostwa technicznie mechanizmach powstających w podległych siedemdziesiątych fabrykach i warsztatach, a nie i osiemdziesiątych. Ale jest kilka składanką z dostępnych na rynku przykładów firm, które u schyłku komponentów XX lub na początku XXI wieku masowo. wróciły do obiegu. W niektórych w filozofię i wizję obecnego przypadkach była to autentyczna właściciela kontynuacja tradycji i stopniowe efekty podźwiganie niezbędne będzie poznanie – kryzysu lat się z upadku, powstających Nim jej zagłębimy marki i się pierwsze urzeczywistnienia, w innych ktoś nabywał tylko choćby prawo do budzącego szacunek - historii firmy, bo przecież to znaku towarowego i pod starym ona szyldem budował wszystko od właściciela. nowa. W przypadku Boveta fenomen polega na tym, że znalazł się wizjoner zdecydowany stworzyć nowe przedsięwzięcie pod starym szyldem, ale najbardziej zainspirowała Bovet to w dolinie ze de nowego nazwisko zegarmistrzowskiej pochodzącej skrótow0 rodziny wsi Fleurier Travers. Jest 13 CZAS I ZEGARY aktach chiński rynek, potrzeby, a przede metrykalnych już w schyłkowych wszystkim gusta lokalnej klienteli dziesięcioleciach wieku. i zdecydować się na pracę na członków, własne konto. Już w 1822 roku będących zegarmistrzami znamy z męskim rodzeństwem: braćmi z imienia, to naszą historię trzeba osiadłymi w Londynie i dwoma zacząć Bovet, pozostałymi we Fleurier zakładają który po ukończeniu edukacji rodzinną spółkę. Przedsięwzięcie zegarmistrzowskiej, od ona I uchwytna choć kilku od w XVIII jej Edouarda zapewne samego początku miało dynamikę, skoro w rodzinnym warsztacie, w 1814 niesłychaną roku przeniósł się ze swymi wkrótce niemal każdy bardziej dwoma okazały braćmi do Londynu. zegarek w Chinach Tu bowiem, poza Szwajcarią, sygnowany był nazwiskiem znajdowało Bovet. były to się największe Nie centrum wytwórczości zegarów. z Tu też ogniskował się rynek Adresowane były głównie do światowego handlu wytworami odbiorcy równie wymagającego, zegarmistrzowskimi. Pewnie dla ale młodych Bovetów w Szwajcarii klientami zrobiło się trochę za ciasno. Już i urzędnicy cesarscy wyższej w 1818 r. Edouard jako pracownik rangi. Z racji specyfiki rynku londyńskiej firmy Magniac został właściciele wysłany do Chin, a dokładniej ich nie okna na świat - Kantonu. Przez ale kilka następnych lat Edouard dekoratorów: grawerów, malarzy zajmował się serwisem i wszelkimi - naprawami zegarmistrzowskimi. się w malarstwie miniaturowym. Był Spod ich rąk wychodziły zegarki to rozwoju i okres dynamicznego handlu zegarami na zegarkami tym rynku. najwyższej półki wyroby liczniejszego. byli Głównymi bogaci marki tylko i liczne emalierów, cenowej. kupcy zatrudniali zegarmistrzów grono artystów specjalizujących niezwykle okazałe, zadziwiające artystycznym kunsztem Zaledwie kilka lat wystarczyło i bogactwem użytych materiałów. mu, Jak aby dobrze rozpoznać na gusta europejskie zbyt bogate i egzotyczne, ale Madonny doskonale odpowiadające Rafaela, czy sceny z klasyki oczekiwaniom klientów z Państwa literatury – Romeo i Julii. Często Środka. powtarzającym Koperty zdobione z Dzieciątkiem się wg motywem wielobarwną emalią komórkową była kompozycja kwiatowa lub i sceny z ptakami, a to wszystko perłami, często posiadały również wykonane także techniką w emalierską i portrety chińskich oszałamiającej bogactwie kolorystyce ornamentalnych dam – lokalnych piękności, albo szczegółów. Mechanizmy reprodukcje arcydzieł malarstwa również opracowywano niezwykle europejskiego – np. wyobrażenie starannie i dekoracyjnie przy 15 CZAS I ZEGARY użyciu technik szkieletowania, Bovet grawerunku cyzelowania. w mechanizmach z centralnym ukrywały sekundnikiem, co w I poł. XIX i Mechanizmy się pod nie ochronnymi przeciwkurczowymi, przeciwnie, je na widok deklami wieku specjalizował wcale nie było się takie wręcz powszechne. „Chińskie” produkty wystawiano Boveta były więc małymi dziełami właściciela sztuki zegarmistrzowskiej, przezroczystym, efektem kunsztu zegarmistrzów, szklanym deklem. Duża grupa rzemieślników i artystów różnych produktów firmy cechowała się specjalności. To zapewniło im technicznym zaawansowaniem. tak wielki sukces na odległym, nakrywając ale bardzo wymagającym rynku. dzisiaj Edouard rynek Właściciel, w sytuacji, gdy jeden oferował z zegarków uległ uszkodzeniu, klientom dwa identyczne zegarki miał do dyspozycji drugi. Mógł go zamknięte dekoracyjnej używać oczekując na naprawę, kasecie. To też było specyfiką która trwała nawet kilka miesięcy, chińską, gdyż tak poznał dogłębnie, ten że w obdarowywano się swoje dobre zegarek musiał strony. odbyć prezentami podróż do Szwajcarii i ponownie zgrupowanymi w pary. Łatwo ożywiony wrócić do właściciela. domyśleć się, jak trudno było Dzięki tej identyczność także artystom dekoratorom wykonać obecni dwa zegarki większe szanse znaleźć zegarki w sytuacji, gdy cały proces Boveta na rynku antykwarycznym, wytwórczy odbywał się ręcznie. a są one bardzo poszukiwane. tam wystawnymi identyczne Kto choć się w odrobinę orientuje niuansach techniki emalierskiej, wie jak jest ona wymagająca. obraz, Skomplikowany zamykający powierzchni kilku centymetrów się na zaledwie kwadratowych, wymagał niesłychanej precyzji. Dodatkowo, o efekcie ostatecznym kolorystycznym decydował sposób wypalenia emalii. Czasami różnica kilku stopni Celsjusza zniweczyć cały potrafiła efekt, gdyż po wypaleniu już nic nie dało się poprawić. upodobanie do To chińskie przedmiotów parzystych miało, a nawet ma Mimo, kolekcjonerzy że Edouard mają spędził w Chinach zaledwie dwanaście lat, stworzył podstawy solidnej firmy produkcyjno - handlowej z bazą wytwórczą i agencjami w Londynie oraz Kantonie. W 1830 roku wrócił do Fleurier, ale już rok później musiał z przyczyn politycznych wyemigrować do Francji. Firma rozwijała się nadal a we Fleurieur powstał okazały dom Edouarda – obecnie siedziba gminy. W roku 1840 zmieniono nazwę firmy na Bovet Freres et Cie, a jej akcjonariuszami byli liczni członkowie rodziny, głównie bracia i bratankowie. 17 CZAS I ZEGARY Po śmierci Edouarda w 1849 noszenie roku nadal produkowano zegarki Nawiązanie do tradycji marki głównie dla chińskiego odbiorcy. wyrażało się też w staranności, Te wyroby uzyskiwały bardzo wręcz bogactwie opracowania wysokie oceny. W 1855 roku, mechanizmu na wystawie światowej w Paryżu nawiązanie złotym dedykowanych na rynek chiński. parę medalem zegarków, nagrodzono powstałą na zamówienie chińskiego cesarza. Niestety II poł. XIX wieku to zmiany w profilu działalności. Bovetowie stopniowo ograniczają produkcję, a koncentrują się na handlu. Eksportują do Chin szwajcarskie produkty, a importują z tego rynku jedwabie i herbatę. W 1901 roku ostatecznie firmę sprzedano innej szwajcarskiej marce zegarmistrzowskiej Leuba Freres. Później jeszcze kilkakrotnie przechodziła z rąk do rąk ale nikomu specjalnie nie zależało na kontynuacji jej zegarmistrzowskich Coś drgnęło gdy na w targach tradycji. roku w 1997, Bazylei dostrzeżono zegarki sygnowane Bovet o niecodziennej, jak na owe czasy stylistyce. Była to zminiaturyzowana forma zegarka kieszonkowego z zamocowaniem paska umożliwiającym jego na nadgarstku. – do ewidentne egzemplarzy I tu wracamy do przerwanego wątku. W 2001 przejmuje roku firmę biznesmen nie związany z branżą zegarkową Pascal Raffy, urodzony w Bejrucie syn Francuza i Libanki. Wykształcony w Paryżu, zrobił karierę w branży farmaceutycznej, ale dzięki pasji kolekcjonerskiej swego dziadka zaraził się miłością do starych zegarków. Znużony biznesem wycofał się z rynku. Na szczęście w tym postanowieniu nie wytrwał długo. Wrócił, ale już na całkiem inny obszar – rynek szwajcarskiego wielkiego zegarmistrzostwa. Zainteresowała go bogata historia Boveta i małe dzieła sztuki, jakimi są jego XIX wieczne zegarki. Mając w głowie własną koncepcję produktu prawdziwie luksusowego, ale jednocześnie mechanicznie wyrafinowanego, uznał, że nawiązując do tradycji Technology Boveta będzie ją mógł w pełni która początkowo zaopatrywała urzeczywistnić. Boveta Wyzwanie to STT w z Tramelan, mechanizm nie z turbillonem. Niestety, popadła tylko biznesowy ale i pewną w problemy finansowe i została misję. ideologii wystawiona na sprzedaż, lub kompletowania przeznaczona do likwidacji. Po jej pracownicy, odkupieniu Raffy zagwarantował potraktował jest jako Wyrazem tej sposób załogi: projekt tylko którzy zdobyli zawodowe szlify dotychczasowym w pełne najbardziej renomowanych pracownikom zatrudnienie pod zegarmistrzowskich dwoma warunkami: -absolutna Szwajcarii. Choć Bovet korzysta dyscyplina i wzorowy porządek; z gotowych mechanizmów lub -najwyższe modułów mechanizmów. firmach za odpowiedzialnych dodatkowe wskazania wysokość normy jakości Zmniejszono produkcji – jeden i funkcje, stopniowo dąży do turbillon tygodniowo i czterech usamodzielnienia. Na razie jest stałych to chwili mówi się o „bovetowskiej” częściowa niezależność. Raffy kupił firmę Swiss Time jakości klientów. Już w tej komponentów 19 CZAS I ZEGARY Zakład precyzyjnych. To, czego nie udało w Tramelan, który nosi teraz się skupić pod szyldem własnej nazwę Dimier, jest dziś klasyczną manufaktury, manufakturą. Tu powstał całkiem poza wpływem Boveta. Bardzo nowy kaliber podstawowy Boveta, wysokie nad dostawcom zegarmistrzowskich. którym pracowało przez wymagania kilka lat czterech konstruktorów. powodują Tutaj dostawców przeniesiono także nie pozostaje stawiane podzespołów, często z trudności dochowaniem produkcję sprężyn. Podobnie, norm jakości. Raffy stara się jak w poprzednim przypadku, mieć zredukowano w roku 2006 odkupił 60 procent wielkość skupienia się Tramelan na tym kontrolę, np. celem udziałów w genewskiej firmie osiągnięciu Valor & Lopez, która dostarcza produkcji, najwyższej w dotychczasową nad hal mu ręcznie giloszowane tarcze przemieszczono z emalii, macicy perłowej, jak jakości. Do też firmę Aigat S.A., producenta również specjalistycznych kamienie w tarczach i kopertach narzędzi osadza szlachetne zegarków. Tarcze są szczególnym tradycji marki, jak i uznaniem wyróżnikiem zegarków Boveta, dla autentycznych umiejętności bogactwo użytych materiałów: mistrzów, złoto, platyna, macica perłowa znawców tradycyjnych technik. i wyrafinowanie technik, decydują A wszystko to służy tworzeniu o wyrobów pięknych w najwyższym ich niepowtarzalności. Kontrastując z prostotą stopniu nielicznych swego już wyrafinowania. kopert z koronką na godzinie Zadziwiające, 12-tej, Raffy udało się dokonać tego, efekt. tworzą Innym ostateczny wyróżnikiem rozfalowane co zamiłowanie bardziej ekskluzywną niż była w upodobania wiele właściciela, i artystycznych zarówno wyrafinowanie technik hołdem Poddźwignął markę Bovet, uczynił ją jeszcze do detalu wyraża indywidualne bogactwo zaplanował. Pascalowi Tak wskazówki. charakterystyczne są jak jest złożonym przeszłości, elementów kontynuując jej tradycji. W przeciwieństwie do tendencji współczesnego poszerza oferty rynku, nie ilościowej, 21 CZAS I ZEGARY wręcz odwrotnie, narzucił sobie koniec trafić do rąk szefa. górny limit produkcji. Firma ma produkować nie więcej niż 2000 egzemplarzy rocznie. Zegarek tej marki ma nie być tylko utylitarnym czasomierzem. Ma odzwierciedlać charakter swego właściciela, jego estetyczne poglądy, uznanie dla tradycji i perfekcji. Ma być efektem w pełni świadomego wyboru. Tak na marginesie – wybór rzeczywiście wymaga głębokiego namysłu już choćby ze względu na ceny, a te zaczynają się od poziomu kilkudziesięciu tysięcy euro. Zapadły też decyzje co do strategii marketingowej. Firma rezygnuje z udziału w nawet największych imprezach branżowych, nie będzie się wystawiać ani na salonie genewskim, ani na targach w Bazylei. Raffy chce się spotykać z klientami i miłośnikami marki indywidualnie. Świadczy to o indywidualnym podejściu do klienta. Szacunek dla niego wyraża także poprzez pietyzm, z jakim powstaje każdy zegarek. Przechodzi on skomplikowaną procedurę kontroli jakości na każdym etapie produkcji, by na Bez względu na naszą ocenę stylistyki zegarków Boveta – bo przecież nie muszą one trafiać w gusta każdego z nas, przyznać musimy, że o ich prestiżu nie decyduje logo – jak się to dzieje dzisiaj z wieloma luksusowymi markami. Pod metką Boveta kryją się autentyczne wartości techniczne i artystyczne, które pozwalają tym zegarkom aspirować do kategorii produktów najbardziej luksusowych. W przypadku nowego właściciela mamy do czynienia z przykładem autentycznego pasjonata, bo jego inicjatywa nie była motywowana względami marketingowymi. Gdyby cel merkantylny był na pierwszym planie, nie podnosiłby z upadku małych tradycyjnych firm, czasami kilkuosobowych warsztatów skupiających ludzi, którzy przechowali tradycje rzemiosła, tajemnice dawne skomplikowanego a czasami wręcz warsztatu, które przechodzą z ojca na syna, z mistrza na najbardziej obiecującego i pilnego ucznia. Osiągnął by cel dużo prostszą ten mały przedmiot leżący obok drogą i przy niższym nakładzie na stole, wprowadzi mnie w tak kosztów. bogatą i fascynującą historię. Kupowałem kilka lat temu mojego Boveta zauroczony jego formą i klasycznym – tak przeze mnie cenionym stylem zegarków lat 30 – 50-tych. Nazwa marki I choć sam pochodzi może z najmniej interesującego okresu w dziejach marki, jest przecież częścią jej historii. Andrzej Frejlich mówiła mi bardzo niewiele, choć gdzieś mi się już wcześniej obiła o uszy. Nie spodziewałem się, że 23 TUTARG na Cichej 4 25 TUTARG W 2013 roku pojawiła się w Lublinie nowa inicjatywa – Autonomiczne Centrum Społeczne. Właściciel kamienicy przy ul. Cichej 4 w Lublinie chcąc uchronić ją przed nieproszonymi lokatorami, a jednocześnie zrobić coś dobrego, oddał nieruchomość w użytkowanie grupie osób skupionych wokół idei zaangażowania społecznego. W opisie na facebookowym 27 TUTARG fanpage’u ACS możemy przeczytać: „Cicha4 to miejsce tworzone oddolnie, społecznie, powstałe z pasji i determinacji grupy wolontariuszy. Oni je tworzą i prowadzą.” Takimi osobami są z pewnością Agata i Sylwia, które w ramach działania fundacji „Słoneczny Pokój” od listopada organizują TuTarg na cichej 4. Na początku co miesiąc, a obecnie nawet co dwa tygodnie umożliwiają spotkanie drobnych wytwórców i twórców z osobami, które poszukują niepowtarzalnych przedmiotów, ekologicznej i lokalnej żywności. Możemy tam kupić m.in. ziarna i kasze prosto od producenta, domowy humus lub wegański smalec, ciasta, żytni chleb na zakwasie, syropy z ziół i owoców, ekologiczne soki, a nawet świeże zioła lub instrumenty muzyczne. Przestrzeń Cichej 4 emanuje pozytywną energią i można się tam po prostu dobrze poczuć, a przy tym zaopatrzyć w produkty niedostępne w sklepach i marketach. W czerwcu fundacja „Słoneczny pokój” współpracowała z Galerią Labirynt tworząc Zielony Labirynt, cykl wydarzeń skupiających się wokół ekologii. Były to koncerty, m.in. zespołów Miąższ i Na Tak, warsztaty dla dorosłych i dla dzieci, prezentacje oraz wykłady. Uczestnicy mogli nauczyć się, jak stworzyć fotel z palet, lampę ze słoika, a nawet dom ze słomy i gliny. Oprócz zagadnień twórczego recyklingu i biobudownictwa, można było posłuchać również o permakulturze lub… sztuce naprawiania rowerów. Warsztatom towarzyszyło wegańskie jedzenie i muzyka. Łucja Frejlich-Strug 29 FESTIWAL kolorów Szóstego czerwca odbył się w Lublinie festiwal kolorów, który przyciągnął rzesze osób pragnących przeżyć coś nowego biorąc udział w radosnym święcie. Od zeszłego roku w kilku miastach Polski organizowane są tego rodzaju festiwale inspirowane obchodami hinduskiego święta Holi. Holi jest hinduistycznym świętem wiosny, podczas którego przestają liczyć się wszelkie podziały, kasty, czy wyznania religijne. 31 FESTIWAL KOLORÓW Przez kilka dni wszyscy chętni miejsce imprezy uśmiechnięci świętują roku i kolorowi. Rozchodzili się po tańcząc i śpiewając, a przede mieście budząc zainteresowanie wszystkim i wywołując uśmiechy. zmianę pór obrzucając się kolorowymi proszkami. Jeśli za rok Lublin również To święto na polskim gruncie będzie gościł Festiwal Kolorów, traci swój religijny charakter, zrobię ale proszków i wybiorę się na błonia pozostaje radości i festiwalem równości, zapas wielobarwnych które ubrana na czarno lub biało, bo przejawiają się we wspólnym to właśnie na takich strojach tworzeniu feerii barw. kolorowe Tradycyjnie podczas święta holi wykorzystuje się jedynie proszki naturalnego pochodzenia, otrzymywane z wysuszonych i zmielonych płatków kwiatów i owoców. W się Lublinie festiwal udał świetnie, tysiące osób plamy wyglądają najbardziej efektownie. Sądzę, że następna edycja Festiwalu przyciągnie jeszcze więcej uczestników, którzy tak jak ja zapragną wziąć w niej udział zamiast pozostawać jedynie obserwatorami. Łucja Frejlich-Strug w różnym wieku zebrało się na błoniach za browarem Perła i bawiło się w rytm muzyki, a także tańcząc zumbę. Punktem kulminacyjnym było symultaniczne wyrzucenie do góry kolorowych proszków, co dało efekt bajecznie kolorowej chmury. Wszyscy biorący udział opuszczali 33 Książka ta powinna być obowiązkową lekturą wszystkich mieszkańców Lubelszczyzny, a już na pewno tych, którzy czują się lokalnymi patriotami. RENESANS LUBELSKI recenzje antidatum Od jakiegoś już czasu na rynku księgarskim dostępna jest książka – album „Renesans Lubelski” wydawnictwa Boni Libri. Książka ta powinna być obowiązkową lekturą wszystkich mieszkańców Lubelszczyzny, a już na pewno tych, którzy czują się lokalnymi patriotami. Bo też specyficzny typ architektury, wykształconej na obszarze szeroko rozumianej Lubelszczyzny w schyłkowych dziesięcioleciach XVI i w XVII wieku, tworzy zjawisko o lokalnej specyfice. Nie jest to lektura wymagająca szczególnego przygotowania z zakresu historii sztuki. Jej główna wartość to zdjęcia – wszak jest to album, więc nie może być inaczej. Ich autorzy Adam i Marcin Bujakowie – zwłaszcza pierwszy z nich, są doskonale znani czytelnikowi. Gwarantują też najwyższy poziom zdjęć w tak trudnym temacie, jak architektura. Adama Bujaka znamy doskonale, jest przecież obecny w polskiej fotografii od kilku dziesięcioleci. Jak widać, także przedstawiciel młodszego pokolenia Bujaków chce kroczyć podobną drogą. A efekty tej współpracy? Oceńcie Państwo sami. Połączenie w spojrzeniu na architekturę ujęcia własnego z walorami dokumentacyjnymi fotografii daje znakomity efekt. Nie jest to rozbuchany kreacjonizm, właściwy niektórym artystom, którzy fotografując architekturę pokazują tylko siebie. W zdjęciach Bujaków jest czytelny szacunek do tematu, wiedza i zrozumienie architektury. Widzimy też osobiste podejście do ujęć i przeżycia architektury. Jest nastrój i natura, bo przecież architektura jest sztuką kształtowania przestrzeni. Widzimy lubelski krajobraz, ulice 35 RENESANS LUBELSKI i zaułki miast i miasteczek. Za sprawą zdjęć Bujaków Renesans Lubelski nie jest tylko wypreparowanym konstruktem naukowego warsztatu historyka sztuki, jest częścią naszego dziedzictwa, ważnym składnikiem krajobrazu kulturowego Lubelszczyzny. Słowa uznania dla pomysłodawcy i autora koncepcji, a jednocześnie wydawcy- Leszka Dulika. Nikt dotychczas nie pokazał naszej lokalnej architektury w tak atrakcyjny i kompetentny sposób. Jeśli mamy potrzebę zapoznać się z fenomenem renesansu lubelskiego, zacznijmy właśnie od tego albumu. Studiowanie go da nam pewien zakres fachowej wiedzy, ale też dużą przyjemność. Jeśli rozbudzi on naszą ciekawość, sięgniemy po dalsze lektury. Wybrana bibliografia zamieszczona została na końcu. Historyczny rys zjawiska renesansu lubelskiego został zawarty we wstępie Tadeusza Adamka. Warto przez niego przebrnąć, choć zapewne specjaliści od architektury nowożytnej polemizowaliby z wieloma tezami autora. W moim przekonaniu, wielką wartością publikacji jest sposób zredagowania podpisów do zdjęć. Nie identyfikują one jedynie przedstawionych obiektów, ale wprowadzają w cechy tej architektury. Mimo swej lapidarności, mają charakter analityczny. Konfrontując podpis ze zdjęciem uczymy się rozumieć architekturę. Stopniowo i bezboleśnie przyswoimy sobie także fachową terminologię. Może więc skorzystajmy z zachęty Leszka Dulika, zawartej w słowie od wydawcy. Dajmy zaprosić się na podróż po Lubelszczyźnie, do miejsc, w których przed czterystu laty powstały dzieła, które ze względu na swą lokalną specyfikę są obecnie określane mianem renesansu lubelskiego. Sądzę, że może to także być świetny pomysł na wakacje. Co więcej, pomysł który nie wymaga angażowania dużych środków finansowych i wykrojenia sporego kawałka z bezcennego urlopu. Spróbujmy się rozejrzeć i zlokalizować Kościół dominikanów – szczyt fasady zachodniej 37 RENESANS LUBELSKI najbliższe obiekty. Czasami wystarczy jedna godzina, wygodne byty i rower. W przypadku większych dystansów samochód lub autobus. Zróbmy to z albumem pod pachą, a najlepiej przestudiujmy go przedtem w domu. Spróbujmy, może nas to wciągnie. Czy pamiętacie Państwo przysłowie, które czasami bywa przytykiem: cudze chwalicie… Jeśli już zdecydujemy się na bardziej systematyczne zapoznanie się ze zjawiskiem renesansu lubelskiego, możemy to zrobić na kilka różnych sposobów. Najważniejsze, aby nie poprzestać na teorii. Przyswojenie kilku faktów z towarzyszącego zdjęciom wstępu Kościół dominikanów – wieża przy fasadzie zachodniej – elementy belkowania Kościół bernardynów – prezbiterium, gzyms i podpisów pod fotografiami to zaledwie początek. Musimy tą wiedzę skonfrontować z żywym zabytkiem. Zobaczyć, jak nasz obiekt: kościół, pałac czy kamienica rozwija się w przestrzeni, jak wpisuje się, bądź też wyróżnia w otaczającym krajobrazie. Nowożytne kościoły o oswojonych, a czasami wręcz strywializowanych cechach europejskiego renesansu „siedzą” w pagórkowatym krajobrazie Lubelszczyzny szczególnie pięknie. Niosąc powiew sztuki wielkiego świata osadzają się u nas w wersji przetworzonej, przesiąkniętej lokalnością, ale też wielokrotnie specyficznie zmiksowanej. Bo też łatwo w niej znaleźć zarówno reminiscencje 39 RENESANS LUBELSKI włoskie, jak i niderlandzkie. Nasze poznawanie tej architektury może ulec zaskakującemu wzmocnieniu – gdy wczesnym latem w upalny dzień wejdziemy do chłodnego i półmrocznego wnętrza kościoła wiejskiego, uderzy nas delikatna woń piwonii, a w skwarne dni dojrzałego lata będzie to mocniejszy zapach floksów. Te dodatkowe bodźce jeszcze wzmocnią nasz kontakt z architekturą, podobnie jak smugi mocnego światła wdzierającego się w mroczne wnętrza. Utrudnia ono analityczny odbiór architektury, ale buduje nastrój. Nastrój, który może tak zintensyfikować nasze przeżycia, że zostaną z nami na bardzo długo. Już tylko dla takich i tym podobnych Kościół p.w. Św. Wojciecha – elewacja północna – artykulacje architektoniczne wrażeń oraz przeżyć warto wstać znad albumu rozłożonego na stole i potraktować go bardziej jako zachętę do osobistego poznawania i przeżywania, a nie jedyne źródło wiedzy. Możemy skonfrontować np. największe ośrodki tej architektury w naszym regionie: Lublin, Zamość i Kazimierz. Nie będzie to wielkie wyzwanie, bo przecież tu dotrzeć najłatwiej. Warto odszukać obiekty mniej znane, choć nie koniecznie bardziej odległe. Wśród nich są miejsca, w których poczujemy się jakby przeniesieni ponad trzy stulecia wstecz. W Końskowoli, w kościele szpitalnym św. Anny mamy do czynienia z budowlą o bryle klasycznej dla typu lubelskiego, nie 41 RENESANS LUBELSKI przetworzonej w wyniku późniejszych przemian. Mimo niewielkich rozmiarów znajdziemy tu wiele elementów pierwotnego wystroju. Dekoracje sklepienia ze sztukatorskimi listwami o uproszczonych profilowaniach, ołtarz główny w tryptykowej formie – spóźnionej reminiscencji gotyku, zdobiony ornamentyką okuciową i obrazami z pierwszego 20-lecia XVII wieku. Nad zakrystią loża lokatorska z zachowanym programem niesłychanie bogatych dekoracji malarskich. Jest to wciąż nieodkryta perła renesansu lubelskiego. Zarówno bryła samego kościoła, rzadkość i stan zachowania dekoracji malarskich oratorium, jak i wiele elementów oryginalnego XVII-wiecznego wyposażenia, same w sobie zasługują na odrębne zainteresowanie. Dokonajmy teraz przeskoku w inny zakątek Lubelszczyzny – do Uchań. Kościół parafialny pw. Wniebowzięcia NMP wzniesiony przez Jana Wolffa w latach 1620 – 1625. Obok w każdym wręcz elemencie bryły manifestujących się wyraźnie cech lokalnej odmiany renesansu, na szczególną uwagę zasługują sześcioboczne kaplice kopułowe flankujące korpus nawowy. We wnętrzu podziwiać możemy bogactwo rzeźby sepulkralnej z końca XVI wieku – kościół jest mauzoleum grobowym właścicieli Uchań. Nagrobki wyszły z warsztatu najsłynniejszego rzeźbiarza działającego w Polsce u schyłku XVI wieku – Santi Gucciego. Nagrobek Pawła i Anny Uchańskich jest potężną piętrową strukturą, sięgającą niemal gzymsu. Elementy architektoniczne obsiadłe przez rozbuchane w swym bogactwie dekoracje manierystyczne stanowią ramę dla dwóch nisz z leżącymi postaciami zmarłych małżonków, odkutych precyzyjnie w ciepłym, półprzezroczystym alabastrze. „Śpiący” zmarli, ułożeni w wyszukanych pozach, odziani są w paradne stroje, z niesłychanym realizmem oddające modę renesansu. Nagrobek ten to jedno z czołowych dzieł rzeźby renesansu Kościół pobrygidkowski – sklepienie prezbiterium – elementy dekoracji sztukatorskiej 43 RENESANS LUBELSKI w Polsce. Drugi nagrobek – Stanisława i Arnulfa Uchańskich także ma strukturę piętrową. I choć wyszedł prawdopodobnie z tego samego środowiska artystycznego, jest już mniej okazały i bardziej skonwencjonalizowany. Przywołane przeze mnie powyżej przykłady Końskowoli i Uchań zostały wybrane wyrywkowo. Takich obiektów jest kilkadziesiąt i każdy z nich ma swoją specyfikę. Jeśli jeszcze ich nie odkryliście dla siebie – zróbcie to. A album „Renesans Lubelski” nam to ułatwi. Andrzej Frejlich Kościół pobrygidkowski – sklepienie prezbiterium – detal Kościół bernardynów – widok na prezbiterium, szczyt wschodni i wieżę 45 47 Dwa lata temu szukając jakiegoś przepisu odkryłam blog Strawberries from Poland pisany przez Anię Włodarczyk. Pomimo, iż miał on już wówczas pięć lat, przeczytałam go „od deski do deski” w ciągu jednego dnia zaniedbując przy tym obowiązki. Można się zastanawiać, jak blog kulinarny może być aż tak wciągającą lekturą. Sekret tkwi w tym, że autorka każdy przepis łączy z opowieścią, potrawa jest jakby ilustracją, dopełnieniem historii. Kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Czarne zaproponowało Annie Włodarczyk napisanie książki, czekałam na jej ukazanie się z niecierpliwością. Wreszcie na początku maja dotarł do mnie egzemplarz „Zapachu truskawek”. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne ze względu na piękną ilustrację na okładce i dobrze do niej dobraną typografię. Miłym zaskoczeniem okazuje się być również obecność kilkunastu fotografii. Któż nie lubi, kiedy w książce są „obrazki”? Zawsze, gdy dostaję w swoje ręce książkę, w której pokładam duże nadzieje, staram się powstrzymać czytelniczy zapał i nie rzucić się na nią w autobusie lub stojąc na czerwonym świetle. Odwlekam moment rozpoczęcia lektury do chwili, aż będę mogła nadać jej ZAPACH TRUSKAWEK recenzja antidatum odpowiednią oprawę. Najchętniej robię kawę (dużą białą, podobnie jak autorka książki) i siadam w fotelu po Dziadku. Książka Anny Włodarczyk podzielona jest na cztery części (według sezonów) zawierające podrozdziały. Każdy nich zwieńczony jest przepisem. Byłam przekonana, że ta książka będzie świetna, a okazała się jeszcze lepsza. Przede wszystkim bije od niej szczerość i dojrzałość autorki. Jest to opowieść o tym, co dla niej najważniejsze, czyli o rodzinie i związanej z nią tradycji. Kuchnia jest nie tylko centralnym punktem domu, ale też idealnym sposobem na okazywanie uczuć. Wiadomo przecież, że żadna zupa pomidorowa nie smakuje tak dobrze, jak ta serwowana przez kochającą Babcię. Ponieważ „Zapach truskawek” oparty jest na życiu autorki i jej rodziny, nie wszystkie jego elementy są słodkie i radosne. Przez szczęśliwe życie przenikają również nici rozczarowania, smutku i nostalgii. W książce widoczna jest jednak postawa pogodzenia z tym, na co nie mamy wpływu i czerpania radości z dobrych chwil. W rozdziale O ograniczaniu posiadania autorka pisze: Wartościowe życie musi być świadome, a więc nieco wolniejsze, spokojniejsze. I mniej zagracone. To jeden z wielu poglądów Anny Włodarczyk, pod którymi sama mogłabym się podpisać. Jej skłonność do prostoty i braku przesady połączone z chęcią czerpania z tradycji są mi bardzo bliskie. Ta książka jest słodko – gorzka, jak sałatka z rukolą i truskawkami. To doskonałe połączenie smaków. Łucja Frejlich-Strug 49 ZAKWASOWA mapa Polski „miał smak”... Wielokrotnie słyszałam, jak moi dziadkowie lub rodzice wspominali z rozmarzeniem domowy chleb na zakwasie „taki jak kiedyś”. Ten mityczny pokarm charakteryzował się kilkoma cechami: był obecnie niedostępny w sprzedaży, najczęściej wykonany z mąki żytniej, lub mieszanki żyta z pszenicą. Nade wszystko był pieczony na zakwasie, dzięki czemu w przeciwieństwie do współczesnego „miał smak”. 51 ZAKWASOWA MAPA POLSKI Sądzę, że do pieczenia chlebowego, chleba na zakwasie trzeba narzędzie, dojrzeć. mogłam Pewnego postanowiłam informacji na dnia poszukać ten temat wyskoczyły rozwoju. była zakwasowamapapolski. blogspot.com. przepisu na wyhodowanie Szukałam samodzielne zakwasu go któremu otrzymać bez i „podtrzymywania przy życiu” w przeglądarce dzięki dostałam żmudnego procesu hodowania i jedną pierwszych stron, które w a jego wczesnym Zakwasowa mapa stadium Polski powstała w 2013 roku z inicjatywy trzech polskich blogerek kulinarnych, które zainspirowały się projektem pana Cuketki, dawcy mieszkającego najbliżej twórcy nas, po czym kontaktujemy czeskiej Kváskove mapy. Mapa się działa na zasadzie bezpośredniego kontaktu zakwasodawcy z zakwasobiorcą. Dostępna na stronie mapka jest usiana znacznikami, które symbolizują osoby gotowe podzielić się swoją hodowlą. Szukamy z nim poprzez adres email dostępny w opisie. Ja umówiłam się z Panią Ewą i już po kilku dniach dostałam od niej mojego nowego pupila. Jest to zakwas żytni z pełnoziarnistej mąki, uznawany za najbardziej wartościowy i dla odpowiedni organizmu dla osób 53 ZAKWASOWA MAPA POLSKI nietolerujących glutenu. Oczywiście natychmiast dokarmiłam zakwas i zabrałam się za pieczenie chleba. Na początek wybrałam przepis Elizy Mórawskiej (dokładnie ten). Wydał mi się najmniej skomplikowany, a najlepszą rekomendacją było określenie go przez autorkę mianem ulubionego. Pierwszy chleb wyszedł mi trochę ciężki, ale bardzo smaczny. podwoiłam i zaczęłam ciasta ziarna Wychodzi jaki porcję mi możecie Obecnie zakwasu dodawać do słonecznika. taki chleb, zobaczyć na zdjęciach. Jest rzeczywiście pełniejszy w smaku niż te dostępne obecnie w piekarni, skorzystanie z niej każdemu, a dodatkowo nie jest barwiony komu choć raz przeszedł przez karmelem, myśl pomysł samodzielnego napompowany spulchniaczami, konserwantami utrwalony nie może do tego ani tradycyjnego pieca śladowych ilości chlebowego, ani tym bardziej orzechów ziemnych, soi ani jaj. automatu do wypieku chleba. zawierać Moje i upieczenia chleba. Nie potrzeba doświadczenia z zakwasową mapą Polski są bardzo pozytywne i polecam Wystarczy domowy piekarnik elektryczny lub gazowy, mąka, zakwas i chęci. Łucja Frejlich-Strug 55 TARTA róża 57 TARTA RÓŻA Cóż może być bardziej „slowlife’owego” od przebierania płatków róży? Początkowo chciałam w pierwszym wydaniu „antidatum” napisać o maśle i sposobie jego wytwarzania. Produkt tak podstawowy i wszechobecny wydał mi się idealny na początek. Później jednak dotarło do mnie, że marnotrawstwem byłoby pisać o czymś dostępnym przez cały rok w środku lata, gdy dookoła aż roi się od sezonowych warzyw i owoców, które wkrótce znikną i pozostanie po w najlepszym razie niewielki zapas w zamrażarce lub słoiku. Cóż może być bardziej „slowlife’owego” od przebierania płatków róży? Jest to zajęcie dla cierpliwych i jednocześnie nieustraszonych, bo pośród kwiatów czają się przeróżne owady. Do przyrządzenia tartej róży najlepsza jest dzika róża (Rosa canina), ale nadają się również stare odmiany o mocno pachnących kwiatach. Z pewnością bezużyteczne będą nowoczesne twory o twardych płatkach i jadowitych kolorach. Ważne jest, aby róża rosła z dala od dróg i innych źródeł zanieczyszczeń oraz nie była pryskana środkami ochrony roślin. Ja skorzystałam z krzaka, który zasadzili jeszcze rodzice poprzednich właścicieli domu moich rodziców. 59 TARTA RÓŻA Tradycyjnie tartą różę przyrządza się poprzez ucieranie przebranych płatków w donicy wraz z dużą ilością cukru. To sposób przygotowywania na zimno odróżnia ją od smażonej konfitury różanej. Ja dostosowałam tę recepturę do współczesnych warunków. Większości z nas brakuje dziś miejsca na przechowywanie dużej donicy do ucierania, której używa się dwa lub trzy razy w roku. Ponadto niewiele osób ma dość czasu i energii na wielogodzinne ucieranie. Dlatego uwspółcześnionym rozwiązaniem jest umieszczenie przebranych płatków róży w dużym naczyniu i wymieszanie ich z taką ilością cukru (lub np. ksylitolu), aby płatki zaczęły puszczać sok i kilkukrotnie zmniejszyły swoją objętość. Tak przygotowane kwiaty przekładamy do węższego naczynia i blendujemy na gładką masę. Możemy dodać do niej więcej cukru, w zależności od upodobań. Im słodsza masa, tym dłużej możemy ją przechowywać. Jeśli chcecie, aby róża miała bardziej wyrazisty smak i nie przypominała ćwikły tak jak moja, dodajcie trochę soku z cytryny, co chwilę próbując, aby nie przesadzić. Ponoć tak przygotowana róża może stać w lodówce nawet przez rok. Przejdźmy do najważniejszego: do czego można nasze dzieło wykorzystać? Świetnie sprawdza się do wszelkich wypieków: jako warstwa pomiędzy spodem a masą sernika, nadzienie do słynnych rożków Babci Rózi z bloga Makagigi i 55 pierników lub urozmaicenie do tart z owocami. Można jej także dodawać do innych dżemów i konfitur w celu wzbogacenia ich smaku. Odrobina róży spisuje się świetnie także w śniadaniowym serku wiejskim w towarzystwie miodu lub solo. Łucja Frejlich-Strug 61 63 NIEAKTUALNOŚCI „Nieaktualności” to miejsce, gdzie przeczytacie o tym, i zainteresowanie były małe wydarzenia lokalne, które czym żył Lublin przed laty. elektryzowały Wielkie wydarzenia z historii Czymże bowiem jest wielka miasta, państwa i świata będą polityka tu jednak jedynie tłem dla tych ciała zamordowanej kobiety na mniejszych, które Majdanie Tatarskim lub pożaru najbardziej interesowały ludzi na Rurach Jezuickich w domu czytających gazety codzienne kogoś znanego z widzenia? lokalnych, w Lublinie. Człowiek, który przed kilkudziesięciu laty otwierał któreś z czasopism oczywiście czytał o nadchodzącej wojnie, wypadkach w Jerozolimie lub o sytuacji na rynku zbóż, jednak tym, największe co wywoływało poruszenie społeczność. wobec odnalezienia Choć w pierwszym wydaniu „nieaktualności” skupię się na tym, co się działo w Lublinie sto lat temu, nie będzie to regułą. Nie chcę się ograniczać do smutnego i pełnego niepokoju okresu wybuchu I Wojny Światowej. Poza tym zanadto w porze nocnej”. nęci mnie bogaty w wydarzenia okres dwudziestolecia międzywojennego. 16 i 17 marca Lubelskie Koło Ziemianek urządziło w Sali gmachu podominikańskiego W pierwszej połowie 1914 roku kursy dla gospodyń wiejskich. jedną z niewielu systematycznie W programie znalazły się m.in. wydawanych gazet codziennych wykłady „o hodowli drobiu”, był prawicowy „Głos Lubelski”. „o obowiązkach kobiety jako Pośród matki, haseł „popieramy żony i gospodyni” przemysł i handel polski” lub oraz „swój do swego po swój” (aby Po wykładach dla kursantek pominąć te jawnie antysemickie) przewidziana była pogadanka możemy ilustrowana znaleźć wiadomość sensacyjną o hyenach emigracyjnych, grasującym gangu w się „agentami emigracyjnymi” zimą i wiosną 1914 roku mieli porywać dzieci, okradać emigrantów, a jednego z nich pozbawić nawet głowy. rozporządził, „stójkowi podczas trzody”. przezroczami przedstawienie kinematograficzne. W wydaniu „Głosu” z 30 marca czytamy: „Wkrótce w nowej, a szybko dzielnicy rozwijającej naszego się miasta, w okolicach ul. Wieniawskiej i Szopena, ma być otwarty duży sklep z mięsem urządzony 5 marca Policmajster miasta Lublina wychowie oraz Tomaszowie Lubelskim. Bandyci mianujący „o na wzór warszawskich, gdzie aby będzie można dostać gotowe pełnienia kotlety, befsztyki, sznycle itp. służby w dzień odziani byli (…)” Przyznajcie sami, czymże w lepszą odzież mundurową, wobec zezwalając dla gorszych na mundurów noszenie jedynie takiej gospodyni informacji są doniesienia o niepokojach na zachodzie 65 NIEAKTUALNOŚCI Europy? W wydaniu z 6 kwietnia wzrok Nie samym mięsem jednak Lublinianin żyje. W ostatnią sobotę marca odbył się koncert na rzecz ochronki Lubelskiego Towarzystwa „Sala była dobroczynności. teatralna po brzegi wypełniona wykwintną publicznością”, a „deklamacya świetnej artystki p. Maryi Mirskiej stanowiła clou wieczoru”. „W charakterze jej odtwórczego talentu leżą najbardziej utwory żywiołowe, zmysłowe lub kokieteryjne, mniej liryczne, stąd też najlepiej wypowiedzianą przyciąga tytuł „Awantura”, pod którym możemy przeczytać iż poprzedzającej nocy „o godzinie 3 w nocy w Hotelu Saskim wszczął awanturę w stanie nietrzeźwym murarz I.M.” (Dziś podano by w nawiasie jego wiek) „Wezwani policyanci w liczbie 4 wraz z 2-ma stróżami nocnymi nie mogli go obezwładnić. Dopiero poraniony lekko szablami, dał się zaprowadzić do aresztu policyjnego.” Perełką wśród reklam szczelnie wypełniających łamy „Głosu była namiętna Prządka Ady Neri Lubelskiego” wiosną 1914 roku i ulotne, pełne finezyi drobiazgi” jest z pewnością anons: Przeciwko Piegom, pryszczom i liszajom Najlepszy krem konwaljowy „Eureka” Cena rb. 1 kop. 50 Na początku „Głos” kwietnia – piękna natura indyjska i nie swoim bez humoru odtworzona scena „wyjątkowo komiczna – razem łączą się przedstawienie” w całość, pozwalając przyjemnie poleca czytelnikom udane w kinematografie Oaza, które dotyczy w „życia zdjęciach owadów, firmy Pethe”. W recenzji możemy przeczytać: „Układ zdjęć bardzo dobry i pouczający. Jako dopełnienie i pożytecznie czas spędzić.” Czytelnika przedwojennych gazet może zadziwić kompletny brak dbałości redaktorów o „ochronę danych osobowych”, 67 NIEAKTUALNOŚCI a nawet prywatności bohaterów na zboże”. Autor z nostalgią ich tekstów. Pod koniec kwietnia stwierdza, możemy przeczytać artykuł pod więc tytułem otrucia i kazimierzowskich znikną te się”, którego autor szczegółowo zdobiące je wczesną jesienią opisuje, jak niejaka Kazimiera kolorowe krzewy wdzięczne dla Makowa oka i dostarczające wybornych „Usiłowanie zamieszkała ze że „wkrótce wzgórz puławskich w Bronowicach dokonała próby konfitur.” otrucia się „esencyją octową”, konstatuje, że „taki już i słuszny jednak udało się ją uratować zresztą porządek na świecie, że i przewieziono do szpitala S.S. przyjemne i ładne musi ustąpić Szarytek. pożytecznemu”. W tym samym szpitalu zakończył się z właściciela udziałem incydent jatki Żeby Zaraz nie Nieaktualności moralizatorskim jednak kończyć tym akcentem, i przekupki sprzedającej chleb warto wspomnieć o wyścigach na targu za magistratem. Autor cyklistów, które odbyły się pod niestety nie podaje przyczyny, koniec maja na szosie Lublin- dla Piaski. Zawody zorganizowano której niewiasta” „awanturnicza dźgnęła nożem swojego sąsiada. Smutny i „udały się bardzo dobrze”. Po wydźwięk ma wzmianka z 19 maja, z której dowiadujemy się, że Lubelskie Towarzystwo w 1914 roku po raz pierwszy Rolnicze skłoniło władze do wydania rozporządzenia zezwalającego „wójtom i sołtysom na tępienie berberysu jako rozsadnika rdzy pokonaniu na bicyklu 30 wiorst (nieco ponad 32 km) pierwszy na mecie stanął Wiktor IkoRyl, który otrzymał najwyższą nagrodę – „duży żeton srebrny, pozłacany”. Łucja Frejlich-Strug już teraz zapraszamy do wydania on-line 69 PIERWSZA PRESTIŻOWA AGENCJA REKLAMOWA W LUBLINIE WWW.LARIAT.PL