Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"

Transkrypt

Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
piątek, 15 maja 2009 12:20
22 marca br. w internetowym wydaniu "Gazety Wyborczej" zostały zamieszczone
informacje dotyczące naprotechnologii z okazji odbywającej się wówczas konferencji
"Naprotechnology. Wyzwania medyczne i etyczne we współczesnej ginekologii"
zorganizowanej w Warszawie na UKSW, która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.
W tekście zostały przytoczone m.in. osiągnięcia dr. Phila Boyle'a zebrane podczas 10 lat opieki
i doradztwa w prowadzonej przez niego klinice leczenia niepłodności w irlandzkim Galway.
Minął zaledwie miesiąc od ukazania się tej publikacji, a "Wysokie Obcasy" - sobotni
dodatek "Gazety Wyborczej", zamieścił tekst "Błogosławiona metoda"
Sławomira Zagórskiego, prezentujący już zgoła odmienne, zdumiewające i nieprawdziwe treści
na temat metody naprotechnologii. Artykuł opatrzony został dużą ilustracją przedstawiającą zapis tzw. kalendarzyka małżeńskiego,
który o ile przyczynił się w swoim czasie do rozwoju metod rozpoznawania płodności, również
tych nowszych, obecnie stosowanych, o tyle dziś traktowany jest już w medycynie jako relikt
przeszłości. Jaki więc związek kalendarzyka z naprotechnologią widzieli redaktorzy
"Wysokich Obcasów" - pozostanie tajemnicą. Ale do rzeczy. Zagórskiego
najwyraźniej zaniepokoiło rosnące w Polsce zainteresowanie naprotechnologią; tym, że w
Lublinie powstał Instytut Leczenia Niepłodności im. Jana Pawła II, gdzie szkolą się lekarze i
instruktorzy; że w Białymstoku dobrze funkcjonuje przychodnia NaProMedica prowadzona na
zasadach naprotechnologii przez dr. Tadeusza Wasilewskiego. Dlaczego ta nowa dziedzina
medycyny budzi aż taki niepokój?
"Szalbiercza metoda, pseudonauka"?
Naprotechnologia (Natural Procreative Technology) zajmuje się zdrowiem prokreacyjnym, w
tym szczególnie niepłodnością. Oferuje diagnostykę, leczenie farmakologiczne i chirurgiczne.
Szanuje naturalne symptomy płodności kobiety, opierając się na modelu Creightona, bazującym
na biowskaźnikach umożliwiających szczegółową obserwację cyklu miesiączkowego.
Informacje uzyskane na drodze tej obserwacji interpretowane są najpierw przez dane
małżeństwo, instruktora i wreszcie przez lekarza, który na tej podstawie diagnozuje stan
zdrowia kobiety i ewentualnie podejmuje leczenie. Naprotechnologia rozwija się już od 30 lat,
opracowano ją w Instytucie Badań nad Ludzką Płodnością im. Pawła VI w Omaha w stanie
Nebraska. Została szczegółowo opisana w podręczniku medycznym "Medyczne i
kliniczne aspekty NaPro Technology". Inspiratorem rozwoju tej metody na świecie jest
prof. Thomas Hilgers pracujący na Wydziale Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu w
1/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
piątek, 15 maja 2009 12:20
Creighton, założyciel i kierownik Centrum Edukacyjno-Badawczego Naturalnego Planowania
Rodziny przy tym uniwersytecie. Jest również twórcą modelu Creightona - polegającego na
modyfikacji metody owulacyjnej Billingsów. Autor przez 5 lat pracował z żoną Susan w
Papieskiej Radzie ds. Rodziny. Znając te fakty, trudno się dziwić, że metoda ta zyskała
rekomendację Kościoła.
Autor "Błogosławionej metody" przytacza artykuły: Jarosława Dudały z "Gościa
Niedzielnego" pt. "Zanim ból i rozpacz zaprowadzą cię do kliniki in vitro, pomyśl o
naprotechnologii" oraz "Prawda wyzwala", podając, że jego autorem jest
Małgorzata Jędrzejczyk, dziennikarka "Naszego Dziennika". Domyślam się, że
chodziło o mój artykuł z 24-25 stycznia br., który nosił tytuł "Komu zależy na in vitro",
a "Prawda wyzwala" to jeden z jego śródtytułów. W tekście tym napisałam m.in. o
lobby skupionym wokół in vitro i jego sposobach przekonywania dziennikarzy, opinii publicznej,
co najwyraźniej Sławomirowi Zagórskiemu z "Gazety Wyborczej" się nie spodobało.
Posługiwanie się przez niego sformułowaniami typu: "szalbiercza metoda",
"pseudonauka", może jedynie wskazywać, że sam padł ofiarą tejże propagandy
rozpętanej wokół naprotechnologii.
Czy naprotechnologia jest refundowana?
Zagórski, kontestując stwierdzenie, iż za leczenie metodą naprotechnologii trzeba obecnie
płacić, gdyż nie jest ona refundowana przez NFZ, pisze: "Odpowiedź Agencji Oceny
Technologii Medycznych, o którą zwróciła się minister zdrowia Ewa Kopacz, nie pozostawiła
wątpliwości: wszystko, co proponuje pacjentom naprotechnologia, jest od dawna w Polsce
refundowane". Z takiej informacji ucieszyłaby się niejedna pacjentka chcąca skorzystać z
tej metody leczenia. Jednak na razie tak nie jest. Profesor Bogdan Chazan, ginekolog położnik,
jest zaskoczony takim stwierdzeniem. Nie słyszał, by Ministerstwo Zdrowia pytało kogoś o
opinię na temat naprotechnologii. Nie wiadomo, kto się zgłaszał do minister Kopacz w tej
sprawie, czy Komisja Zdrowia wydawała na ten temat swoją opinię. - Warto by się dowiedzieć,
jakie dane komisja brała pod uwagę, jakiego rodzaju zasady postępowania, które obowiązują w
naprotechnologii, były przez tę komisję badane - zastanawia się profesor Chazan, dodając: Naprotechnologia charakteryzuje się bardzo szczególnym sposobem postępowania, jeśli chodzi
o zaburzenia zdrowia prokreacyjnego kobiet i mężczyzn, a zwłaszcza niepłodności. Jest to
jedyne w swoim rodzaju podejście do problemu niepłodności, które uwzględnia nie tylko
zagadnienia medyczne, ale również psychologiczne, społeczne i duchowe.
Ofiary pospiesznej "diagnostyki"
2/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
piątek, 15 maja 2009 12:20
Innym problemem, z jakim borykają się pacjentki, to problem z diagnostyką niepłodności.
Sławomir Zagórski podpiera się wypowiedzią prof. Waldemara Kuczyńskiego, prezesa Sekcji
Płodności i Niepłodności Towarzystwa Ginekologicznego, który stwierdza, że "każdy
lekarz powinien na samym wstępie wyjaśnić, jak wygląda cykl płodności kobiety, poinstruować,
jak starać się o dziecko, jeśli to może nastąpić w sposób naturalny". Trudno się nie
zgodzić z takim stwierdzeniem. Jednakże praktyka pokazuje co innego. Ten sam prof.
Kuczyński przed telewizyjną debatą w rozmowie z Marią Środoń, dyrektorem wykonawczym
Fundacji MaterCare Polska, wyznał, że w jego klinice cały komplet badań diagnostycznych
wykonuje się w ciągu jednego dnia. - To przesądza o tym, że cykl owulacyjny nie jest brany w
ogóle pod uwagę. Nie można przecież do jednego dnia przyspieszyć miesięcznego cyklu
kobiety, a tym bardziej kilku cykli. Na jakiej podstawie wystawia się więc diagnozę? Przecież
rzetelna ocena fizjologii cyklu wymaga czasu i poważnej oceny informacji, których może
dostarczyć tylko sama kobieta, nie laborant - dodaje Maria Środoń. Profesor Chazan również
miał do czynienia z pacjentką, która stała się ofiarą takiej "diagnostyki". Zanim trafiła
do jego gabinetu, była "badana" w przychodni leczenia niepłodności Novum przez
lekarkę, która stwierdziła, że szkoda tracić czas na diagnostykę i lepiej przejść natychmiast do
in vitro. Nikt pacjentki nie pytał o jej cykle menstruacyjne, czyli nikt nie był w stanie stwierdzić,
czy w ogóle jest płodna, czy też nie.
Skuteczność naprotechnologii
W innej części omawianego artykułu Sławomir Zagórski przywołuje wypowiedź prof. Rafała
Kurzawy, kierownika Oddziału Rozrodczości Szpitala Klinicznego w Szczecinie, który
naprotechnologii zarzuca małą liczbę publikacji, podając, iż na temat in vitro jest ich o wiele
więcej. Niestety i w tej wypowiedzi zabrakło rzeczowej polemiki. Dane, jakie przytacza, mówiąc
o naprotechnologii, wskazują, że nie wczytał się dokładnie nawet w tę jedną publikację, którą
odnalazł. Podaje więc rzekome dane dotyczące leczenia niepłodności u ponad tysiąca par w
Irlandii, których efektem jest 25 proc. żywych urodzeń po dwóch latach leczenia. Po czym
stwierdza: "Nie ma się czym chwalić, istnieje wiele doniesień naukowych, w których w tak
dobranej grupie bez leczenia osiąga się trzykrotnie więcej ciąż". W dalszym wywodzie
Sławomir Zagórski twierdzi, że "metoda ta jest nieefektywna. Bo może pomóc zaledwie co
trzeciej parze, i to takiej, która nie ma konkretnego problemu z potencjałem rozrodczym
partnerów".
Tymczasem informacje, jak chociażby te publikowane w periodyku Amerykańskiego Komitetu
Medycyny Rodzinnej "Journal of the American Board of Family Medicine", zawierają
zgoła inne dane na temat skuteczności leczenia niepłodności metodą naprotechnologii.
Opisano wyniki leczenia z lat 1998-2002 prowadzonego przez lekarza rodzinnego dr. Phila
3/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
piątek, 15 maja 2009 12:20
Boyle'a z Galway w Irlandii. Uczestniczyło w nim 1239 par małżeńskich dotkniętych problemem
niepłodności. Średni wiek kobiet to 35,8 lat, średnia długość trwania niepłodności 5,6 roku. 33
proc. z tych par wcześniej było poddanych zabiegom in vitro. Wskaźnik ciąż wyniósł 52 proc.,
przy czym udało się pomóc około 30 proc. po niepowodzeniach z in vitro.
Niewiedzę wobec tych danych wykazuje też prof. Kuczyński, który w tekście Zagórskiego
informuje, iż w 70 proc. przypadków naprotechnologia nie jest w stanie pomóc poza
sugerowaniem adopcji. Skąd pochodzą takie informacje, nie dowiemy się w omawianym
artykule. Kuczyński stwierdza, iż naprotechologia jest bezradna w przypadku endometriozy,
niedrożności jajowodów czy niepłodności męskiej. Takie generalizowanie poszczególnych
chorób medycznych przez lekarza budzi już poważne zastrzeżenia co do jego rzetelności w
ogóle.
W leczeniu endometriozy naprotechnologia sprawdza się całkiem dobrze. Profesor Chazan
informuje, że metoda laparoskopowa, zakładająca bardzo dokładną obserwację miednicy małej
w powiększeniu, bez trudu identyfikuje wszystkie ogniska endometriozy, które mogą być
zniszczone za pomocą techniki laserowej ("Near-Contact" Laparoscopy). Ta
modyfikacja pozwala wykryć endometriozę narządów miednicy małej u kobiet częściej niż w
rutynowej laparoskopii. Poza tym prof. Hilgers unowocześnił metody operowania w tak dużym
stopniu, że przeciwdziała to tworzeniu się zrostów powodujących niedrożność jajowodów.
Podobnie naprotechnologia znajduje rozwiązanie w leczeniu niedrożności jajowodów. - W
przypadku niedrożności jajowodów wyniki klasycznego leczenia mikrochirurgicznego wynoszą
29 procent skuteczności (Gomel V. "Salpingostomy by microsurgery"). Natomiast
wyniki leczenia przy pomocy metod mikrochirurgii rozwiniętych przez prof. Thomasa Hilgersa
sięgają 58 proc. przy obserwacji pacjentów do 42 miesięcy po zabiegu operacyjnym (Pope Paul
VI Institute Research 2004). Z kolei wyniki, jakie osiąga procedura in vitro w przypadku
niedrożności jajowodów, jak opisuje kolejne opracowanie z 2001 r. Assisted Reproductive
Technology Success rate: National Summary and Fertility Clinics Report (United States
Department of Health and Human Services), to tylko 27,5 proc. żywych urodzeń. Pomimo
upływu czasu wyniki te nie ulegają poprawie w następnych latach - szczegółowo podaje dr
Barczentewicz, ginekolog położnik.
- Jeśli optymalizujemy cykl kobiety, nawet w przypadku słabej płodności męskiej, zwiększają się
szanse na poczęcie dziecka. W przypadku niepłodności męskiej stosuje się leki zgodnie z
wiedzą andrologiczną - dodaje dr Barczentewicz.
4/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia według "Wysokich Obcasów"
piątek, 15 maja 2009 12:20
Te doniesienia naukowe wskazują na to, że naprotechnologia jest absolutnie wyjątkową
metodą. Jest ujęciem wielu znanych metod postępowania medycznego w kompleksowy system,
który ma specyficzny styl. Wyraża raczej troskę o płodność niż kierowanie płodnością oraz
szacunek dla wyrazów ludzkiej miłości. Jest to wiedza nie tylko dla wybranych. Informacje na jej
temat są coraz łatwiej dostępne. Ktoś, kto rzeczywiście chce dociec prawdy o tej metodzie, z
pewnością ją znajdzie.
Małgorzata Jędrzejczyk
Źródło: Nasz Dziennik
5/5

Podobne dokumenty