przeczytaj całość
Transkrypt
przeczytaj całość
Z Z / Marcin Urbaniak* Dyskretny urok pewnej fikcji. Uwagi na temat społecznej odpowiedzialności biznesu W lutym 2013 r. w siedzibie Polish Open University w Warszawie odbyła się konferencja zatytułowana „Kryzys a współczesne trendy w zarządzaniu”. Program konferencji zawierał, pośród wielu, również sesję tematyczną poświeconą społecznej odpowiedzialności biznesu (corporate social responsibility — CSR). W ramach tego panelu wygłoszono referaty dotyczące roli CSR w budowaniu przewagi konkurencyjnej oraz CSR jako trendu, konieczności i faktu w branży farmaceutycznej. Bierne uczestnictwo w konferencji zmobilizowało mnie do podzielenia się swymi refleksjami, które krystalizowały się od dawna nie tylko na bazie studiowanych teoretyków i wybranych case studies, ale też dzięki dyskusjom prowadzonym ze studentami podczas warsztatów z Filozofii Praktycznej i Etyki oraz Odpowiedzialnego Zarządzania w Warunkach Globalizacji. Uważam, iż zjawisko CSR, z jakim mamy do czynienia na co dzień, jest rozmijającą się ze szczytnym zamiarem iluzją. Pomiędzy obserwowanym fenomenem odpowiedzialnego biznesu, a jego akademickim pojęciem nie ma zgodności, nie zachodzi korespondencja. Krótko mówiąc, pojęcie odpowiedzialności funkcjo- nujące w teorii CSR — czy lepiej, konotacja teorii CSR — nie posiada desygnatu. Jeśli przyjąć za św. Augustynem, że verum est id, quod est (prawdą jest to, co jest), to w koncepcji CSR myśl rozmija się z czynem. Być może teoria pozostaje nierealizowalną utopią oraz realizowanym chwytem retorycznym, a to, co zwiemy praktycznym zastosowaniem CSR, sprowadza się do wybiórczych praktyk będących egzemplifikacją retoryki. CSR stanowi co najwyżej moralnie wzniosły postulat, czy też abstrakcyjną ideę regulatywną, którą można z powodzeniem wykorzystać jako taktykę perswazyjną w obszarze marketingu, zarządzania lub negocjacji. Jak pisali Peter Fleming i Marc T. Jones, idea CSR stanowi nieszkodliwą propagandę teoretyczą, która nigdy nie zdążyła jeszcze zaistnieć w praktyce [Fleming, Jones 2013]: „społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstwa nigdy naprawdę się nie rozpoczęła… to, co CSR ogłasza, przypomina raczej myślenie życzeniowe lub zwykła agitacja (tłum. autor) czytamy we wprowadzeniu do książki. Wedle autorów, namacalnym dowodem braku CSR są m.in. niezmiennie pogłębiające się, mimo stosowania dobrych praktyk w zarządzaniu, „konflikty zbrojne, szerzące * Dr Marcin Urbaniak — Wyższa Szkoła Zarządzania / Polish Open University, e-mail: [email protected]. 56 Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl się ubóstwo czy ekologiczne zniszczenia” (tłum. autor) [Fleming, Jones 2013, s. 96]. We wstępie chciałbym również poczynić drobne uwagi wobec ewentualnych głosów krytycznych, a takich nie powinno zabraknąć. Po pierwsze uważam, iż każde przedsiębiorstwo (ze swej natury) jest teoretycznie odpowiedzialne społecznie, na każdym ciąży powinność odpowiadania za swą działalność. Jednak między teorią i powinnością a realizacją i praktycznym wykonaniem jest przepaść — „pomiędzy koncepcję i kreację pada Cień”, jak pisał niegdyś Th. S. Eliot w Wydrążonych ludziach. Po drugie, niniejszy artykuł porusza konkretne kwestie i nie rości sobie absolutnie pretensji do kompleksowego spojrzenia na problematykę CSR — jest ona zbyt obszerna, wobec czego autor siłą rzeczy pominął wiele istotnych zagadnień (jak np. zasada stakeholders value), aby skupić się na kilku arbitralnie zaakcentowanych kwestiach. *** O jakiej konotacji teorii CSR piszę? Posługuję się pojęciem odpowiedzialności zaprezentowanym przez Romana Ingardena w rozprawie O odpowiedzialności i jej podstawach ontycznych wzbogaconym o własności wskazane przez trzech innych myślicieli [Ingarden 1987]. Warto przypomnieć pokrótce, czym charakteryzuje się odpowiedzialność w wykładni Ingardena: „Przede wszystkim trzeba odróżnić cztery rozmaite sytuacje, w których występuje fenomen odpowiedzialności: § ktoś ponosi odpowiedzialność za coś albo inaczej mówiąc, jest za coś odpowiedzialny, § ktoś podejmuje odpowiedzialność za coś, § ktoś jest za coś pociągany do odpowiedzialności, § ktoś działa odpowiedzialnie” [Ingarden 1987, s. 74]. Osoba ludzka staje się automatycznie podmiotem odpowiedzialności jako autor swych czynów i niezależnie od woli odpowiadania za te czyny lub nie. Istnieją przypadki, gdy dokonaliśmy pewnego czynu wbrew własnemu sumieniu i przekonaniom; gdy ulegliśmy nałogowi czy przemożnej żądzy i nie potrafiliśmy samodzielnie się powstrzymać. Także wtedy — twierdzi Ingraden — jest to nasz własny czyn, za który odpowiadamy. Dopiero gdy działamy pod całkowitym przymusem zewnętrznych okoliczności, „kiedy wszystko jest wymuszone i w niczym nie przyzwolone, wtedy dopiero zachowanie człowieka nie jest jego własnym czynem” [Ingarden 1987, s. 92]. Na co dzień jednak „odpowiedzialność ciąży na sprawcy”. Akceptacja ponoszenia odpowiedzialności „jest realnym aktem psychicznym osoby, nie samym przeżyciem, i prowadzi do jakiejś zasadniczej gotowości wewnętrznej” [Ingarden 1987, s. 75], gdzie celem nie jest szybkie pozbycie się ciężaru spoczywającego na sumieniu, ale „przede wszystkim spełnienie wymagań wynikających z odpowiedzialności”. Ingarden pisał również o odpowiedzialności zbiorowej, która „zachodzi przede wszystkim wszędzie tam, gdzie działanie opiera się na podjętej wspólnie z innymi ludźmi decyzji” [Ingarden 1987, s. 87]. Tak więc pojęcie czy to jednostkowej, czy kolektywnej odpowiedzialności wiąże się z męstwem ponoszenia niekorzystnych konsekwencji swych czynów oraz z permanentną gotowością do wyrzeczeń bądź zadośćuczynienia za swoje działania i efekty tych działań. Sprawca, który jest odpowiedzialny za działania o pejoratywnym zabarwieniu Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 57 Z Z / moralnym, natychmiast: (a) „staje się «winny» wskutek zrealizowania negatywnie wartościowego stanu faktycznego (…), zostaje «splamiony», obarczony negatywną wartością”; (b) pojawia się równocześnie skrucha oraz dobrowolna chęć, jak i „żądanie usunięcia wyrządzonych szkód czy krzywd i dania odszkodowania” [Ingarden 1987, s. 93]; (c) powyższym towarzyszy również obowiązek, czyli odwrotna strona bycia odpowiedzialnym za swój czyn. Jakkolwiek podejmowanie odpowiedzialności jest dobrowolne, to niedobrowolny jest już obowiązek wzięcia na siebie owej odpowiedzialności. Jednakże należy z cała jasnością odróżnić obowiązek wynikający z pewnego zewnętrznego przymusu od odpowiedzialności, która zakorzeniona jest w naszej sferze duchowej. Z kolei odpowiedzialne działanie ma wymiar troski wobec całego procesu, gdzie podmiot działania dąży do zrealizowania danej wartości, a jednocześnie ręczy za wartościowość swego postępowania. Powyższe rozumienie zjawiska odpowiedzialności urozmaicę kilkoma istotnymi właściwościami wskazanymi przez XX-wiecznych myślicieli, którzy pojęciu odpowiedzialności poświęcili istotną część swych badań etycznych. Martin Buber uzupełnia fenomenologię odpowiedzialności Ingardena o następującą kwestię: odpowiedzialność powoduje, że wszystkie jej podmioty stają się równe pod względem konieczności oraz zdolności odpowiadania. Stosunkiem panującym między zrównanymi w odpowiedzi jest — zdaniem Bubera — wzajemność , czyli symetria w relacji „Ja do Ty” i „Ty do Ja” [Buber 1992, ss. 4648]. Każdy jednakowo odpowiada, nikt nie jest zwolniony z odpowiedzialności, usprawiedliwiony czy jakkolwiek uprzy58 wilejowany, choć ciężar odpowiedzialności uzależniony jest od skali czynów. Dodajmy, iż tytułowe „Ty” niekoniecznie sugeruje konkretną jednostkę — metaforycznym „Ty” może być również grupa osób bądź całe środowisko społeczne czy naturalne. Owym „Ty”, któremu jesteśmy winni odpowiedź, staje się każdy podmiot bądź zbiorowość (niekoniecznie ludzka), z którą wchodzimy w relacje poprzez działanie. I właśnie relacyjność stanowi kolejną własność odpowiedzialności, a więc dobrowolne skierowanie swej troski ku czemuś/komuś poza nami samymi [Buber 1992, ss. 61-63]. Odpowiedzialność nie jest tutaj nigdy synonimem obowiązku (np. prawnego, moralnego), ale jest jego konsekwencją. Kolejnym myślicielem wartym wspomnienia jest Hans Jonas, który zwrócił uwagę, iż odpowiedzialność powiązana jest z mocą sprawczą — im potężniejsza moc kreacji, modyfikacji i eksploatacji, tym większy ciężar konsekwencji [Jonas, 1996]. Odpowiedzialność formalna jest nakładana na nas automatycznie ex post facto, szczególnie w negatywnym kontekście skutków naszej działalności. Tymczasem istnieje odpowiedzialność materialna /substancjalna związana z przewidywaniem swoich czynów — jest to poczucie wewnętrznej motywacji do wykorzystania posiadanej siły sprawczej w konstruktywny sposób. Innymi słowy, odpowiedzialny podmiot posiada wewnętrzną moc, która potwierdza się sama w formie owocnych czynów. Odpowiedzialność, to moralna siła wykorzystania twórczej mocy w niesieniu pomocy oczekującemu światu zewnętrznemu. Oczekiwanie słabego świata byłoby więc wezwaniem, zaś nasza działalność, to odpowiadanie na wezwanie, to siła zdolności do odpowiadalności. Kwestią, na którą zwraca uwagę Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl Jonas, a która jest szczególnie istotna w kontekście przedsiębiorczości i szeroko rozumianego biznesu, jest współczesna moc technologiczna, którą dysponuje człowiek. Globalny zakres eksploatacji środowiska naturalnego, głębia ludzkiej ingerencji w przyrodę oraz nieodwracalne zniszczenia gleb, wód i atmosfery spowodowane rozwojem cywilizacyjnym powodują równie globalny, niewyobrażalny wcześniej ciężar odpowiedzialności formalnej, którą ponosimy. Jest to również nie tyle wezwanie słabego świata do obudzenia w sobie dobrowolnej troski, co raczej krzyk rozpaczy konającej natury o rozsądek i mądrość w używaniu swej potęgi. Odpowiedzialność jest zatem wewnętrzną potęgą oraz mądrością , której — zdaniem Jonasa — zdecydowanie nam brakuje, a wręcz cofamy się intelektualnie i moralnie do wtórnego barbarzyństwa wraz ze wzrostem dobrobytu i techniki. Pisze on, iż aktualnie: „…nieprzerwanie stajemy w obliczu rozwiązań, których pozytywny wybór wymaga najwyższej mądrości — wymóg niemożliwy dla człowieka w ogóle, ponieważ nie posiada on owej mądrości, a szczególnie dla człowieka współczesnego (…). Mądrość potrzebna jest nam najbardziej wówczas, kiedy najmniej w nią wierzymy. Jeżeli więc nowa natura naszego działania wymaga nowej etyki odpowiedzialności (…), to wymaga również nowego rodzaju pokory — pokory nie wypływającej, jak niegdyś, ze znikomości naszej mocy, lecz z jej nadmiernej wielkości, która jest nadmiarem naszej mocy działania w stosunku do naszej mocy przewidywania oraz wartościowania i osądzania” [Jonas 1996, s. 56]. Jonas jest sceptycznym myślicielem, który ostrzega, że wraz z rozwojem techniki i materialnych warunków życia nie nastąpił równoczesny wzrost duchowy, co przyczynia się do stopniowej autodestrukcji na skalę globalną. Innymi słowy, powiększanie wartości ekonomicznej bez jednoczesnego zwiększania wartości społecznej jest prostą drogą do samounicestwienia. Będzie to samobójstwo gatunku ludzkiego dokonane w warunkach literalnie komfortowych — niepohamowana w dobrobycie konsumpcja sama się pożre. Jeszcze jednym wartym uwagi myślicielem, który może istotnie poszerzyć nasze pojęcie odpowiedzialności, jest Georg Picht. Zdaniem tego filozofa, jeżeli ponosimy odpowiedzialność, a ponosimy ją permanentnie jako podmioty działania, to jest to odpowiedzialność nie za konkretne czyny i skutki, ale za pewien rozległy obszar. Nie jesteśmy w stanie kwantyfikować wszystkich poszczególnych aktów działania oraz poszczególnych efektów, gdyż tworzą one jedno ciągłe continuum naszego życia. W związku z tym każdy jest odpowiedzialni za sumaryczne całości swych działań — za obszar swoich relacji, w którym mieszczą się ludzie, obiekty, natura, czyli wszystko, z czym wchodzi w bliższy lub dalszy kontakt. Jest to obszar stanów rzeczy, na które ma się bezpośredni lub pośredni wpływ, „struktura stanów rzeczy podporządkowuje ludzi — bez względu na to, czy chcą to przyznać, czy nie — układowi odniesień, który konstytuuje odpowiedzialność” [Picht 1981, s. 240]. Oto jak Picht przedstawiał swoje stanowisko: „Odpowiedzialność za własne działania jest tylko wycinkiem dużo szerszego obszaru odpowiedzialności za to, co się dzieje. Podstawą odpowiedzialności za to, co się dzieje, jest zaś odpowiedzialność za obszary, w których znajdują się powierzeni nam ludzie i powierzone nam rzeczy. Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 59 Z Z / (…) Nie jesteśmy odpowiedzialnie za to, że przedmioty działania są przedmiotami — jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje” [Picht 1981, s. 242]. Owo wieloznaczne „dzianie się” dotyczy wszelkich zdarzeń, które w jakiś sposób warunkujemy swym istnieniem. Picht rozumie przez zdarzenie procesy leżące w zasięgu naszej działalności czy to twórczej, czy destrukcyjnej. Jest bardziej radykalny — według niego odpowiedzialność stanowi naszą istotę, a więc każdy człowiek jest odpowiedzialnością. Wobec czego jeżeli okoliczności, owe zewnętrzne zdarzenia i stany rzeczy, wzywają nas do podjęcia troski, do objęcia ich w swoją opiekę, do odpowiedzi na ich wezwanie, wówczas jednostka, która określa siebie jako odpowiedzialną, natychmiast będzie zdolna (Jonas powie — będzie miała „siłę”) do wyrzeczenia się własnego dobrostanu (na co zwracał też uwagę Ingarden), do zrzeknięcia się swego dobra w imię dobra całości, w której uczestniczy i którą współtworzy. Całość ta, to społeczeństwo, kultura, przyroda, rzeczywistość. Podsumujmy krótko, jakie właściwości stanowią o pojęciu odpowiedzialności: § gotowość do zadośćuczynienia i poręczenia za siebie, troska wobec świata, poczucie skruchy; § symetryczność, egalitaryzm w jej ponoszeniu; § wzajemność relacji odpowiadania oraz sama relacyjność jako kierowanie się poza swój egocentryzm; moralna siła i męstwo odpowiadania oraz życiowa mądrość; § wielowymiarowy obszar wszelkich relacji, w jakich funkcjonujemy; wyrzeczenie i rezygnacja ze swego egoizmu. 60 Czy jakakolwiek koncepcja CSR uwzględnia któreś z powyższych własności zjawiska odpowiedzialności? Zapewne na polu teoretycznym istnieją takie. *** Literatura przedmiotowa stara się odróżniać społeczną odpowiedzialność biznesu od zbliżonych ideowo pojęć występujących w naukach ekonomicznych. Przyjrzyjmy się, czym CRS nie jest. Etyka biznesu (etyki życia gospodarczego) to akademicka refleksja nad cnotami i wartościami wypełniającymi obszar działalności gospodarczej, jak uczciwość, sprawiedliwość, oszustwo, korupcja [Gasparski 1997]. Stosujemy tutaj pewną hierarchię wartości w celu teoretycznego oceniania i osądzania zjawisk interpersonalnych, jak praca, konkurencja, rynek itd. W takim ujęciu CSR byłaby teoriopraktyką, gdzie akademicka refleksja etyki biznesu jest zaledwie wstępem do praktycznego zastosowania idei, jak ma to miejsce w CSR. Teoretycy koncepcji wartości ekonomiczno-społecznej (shared value), jak Michael E. Porter, zastrzegają, że nie należy jej identyfikować z CSR, ale raczej z działaniami takimi, jak sprawiedliwy handel (fair trade) czy świadoma konsumpcja [Porter, Kramer 2011, ss. 36-57]. Profesor Harvard University niepochlebnie wyraża się o CSR pisząc: „Programy z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu — stanowiące reakcję na presję z zewnątrz — powstają głównie po to, by poprawiać reputację przedsiębiorstw i są przez nie traktowane jako zło konieczne oraz trudne do uniknięcia obciążenie finansowe” [Porter, Kramer 2011, s. 39]. Niemniej wartość ekonomicznospołeczna, identycznie jak teoria CSR, stanowi proces ukierunkowany na Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl pogłębienie relacji między rozwojem społecznym, a postępem gospodarczym. Być może różnica leży w kwestii uzasadnienia — shared value stanowi jawnie wykalkulowaną strategię, gdzie działania humanitarne czy proekologiczne uzasadnione są koniecznością wymiernego zysku finansowym. Tymczasem CSR aspiruje do poczucia dobrowolnej odpowiedzialności, empatii, sumienia czy odwagi cywilnej w obliczu jawnej chciwości, niesprawiedliwości, hipertrofii konsumpcji. Teoria zrównoważonego i trwałego rozwoju (sustainable development) akcentuje potrzebę ochrony środowiska tak, aby działalność gospodarcza nie była utożsamiana wyłącznie z ekonomicznym dobrobytem. Wedle definicji zrównoważonym i trwałym określimy na tyle umiarkowany proces eksploatacji zasobów ludzkich i naturalnych, na ile pozwoli on zaspokoić zarówno potrzeby bieżących, jak i przyszłych pokoleń konsumentów. Idea zrównoważonego rozwoju skupia się na odpowiedzialności międzypokoleniowej, wybiega w przyszłość troszcząc się o godne życie kolejnych generacji. Troska ta polegałaby w praktyce na przywracaniu stanu równowagi oraz na zachowaniach prewencyjnych, które zapobiegają kolejnym ewentualnym nadużyciom [Adamczyk 2001]. Czy coś w ogóle odróżnia teorię CSR od sustainable development? Być może ponownie kwestia ufundowania konieczności równoważenia rozwoju tym razem nie w wymiernym, aktualnym zysku finansowym, lecz w długofalowym dobrobycie przyszłych pokoleń. Dobrobyt taki wymaga nie tylko umiarkowanej eksploatacji, ale również równoważenia interesów wszystkich zaangażowanych stron, gdzie uwzględnienie oczekiwań społecznych i ekologicznych generuje jednocześnie i dobrobyt społeczny, i zyskowność przedsiębiorstwa. Ilość wspólnych aspektów CSR i zrównoważonego rozwoju jest tak liczna i głęboka, iż autorzy często traktują sustainable development oraz corporate social responsibility jako synonimy. Chris Laszlo we wstępie do swej książki Firma zrównoważonego rozwoju pisze: „Terminy ‘odpowiedzialność biznesowa’ i ‘zrównoważony rozwój’ są używane w tej książce wymiennie. Wynika to z braku jednomyślności co do ich znaczenia w świecie biznesu. (…) W przypadku obu tych terminów, tak jak je używam w tej książce, przewodnią ideą jest dbanie o interesariuszy i ocena wpływu, jaki wywierają na produkty, usługi i działania firmy pod kątem ich dobra” [Laszlo 2008, s. 34]. Jak należy zatem rozumieć odpowiedzialność przedsiębiorstwa? Aby odpowiedzieć, należy przyjrzeć się, jak dotychczas rozumiano zarówno pojęcie odpowiedzialności, jak i fenomen odpowiedzialnego biznesu. Zdefiniowanie koncepcji CSR w efekcie umożliwi udzielenie odpowiedzi, czy faktycznie mamy gdziekolwiek do czynienia ze zjawiskiem odpowiedzialności bądź społecznie odpowiedzialnego biznesu, czy też terminy te używane są w celach czysto perswazyjnych, jako jedna z efektywnych technik wolnorynkowej retoryki XXI wieku. Leo Ryan przywołując klasyków idei CSR przypomina, że idea biznesu społecznie odpowiedzialnego pojawiła się sformułowana po raz pierwszy na przełomie XIX i XX wieku w Ewangelii bogactwa autorstwa Andrew Carnegie’a [Ryan 1997]. W swojej pracy definiuję odpowiedzialność przedsiębiorstwa za Carnegiem w kontekście dwóch komplementarnych wartości: charity, czyli dobroczynności, Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 61 Z Z / wspaniałomyślności oraz stewardship tłumaczonego jako zarządzanie. Przyjmuję teorię odpowiedzialności Carnegie’a, który w swym artykule Bogactwo jasno twierdzi: życie przemysłowca powinno obejmować dwukierunkową działalność — jedną jest gromadzenie majątku, czy też maksymalizacja i akumulacja zysku finansowego, zaś drugą stanowi dobroczynne, filantropijne wsparcie finansowe [Carnegie]. Nie chodzi tu jednak o niefrasobliwe dofinansowanie jakiejkolwiek przypadkowej potrzebującej osoby, lecz czujne wspieranie wyłącznie tych, którzy posiadają talent, potencjał, chęć pracy, a jednak z powodu okoliczności zewnętrznych nie odnieśli sukcesu. Carnegie ostro krytykował finansowe wspieranie osób leniwych, uzależnionych czy moralnie podejrzanych — taka nieroztropna charytatywność prowadzi wręcz do demoralizacji społeczeństwa. Pisał on: „Ci, którzy zarządzają mądrze, faktycznie muszą wykazać się mądrością, gdyż jedną z poważnych przeszkód na drodze do udoskonalenia rasy ludzkiej jest bezkrytyczna życzliwość. Lepszą sytuacją dla ludzkości byłoby wyrzucenie bogactwa w błoto, niż przeznaczenie go do wspierania osób gnuśnych, pijanych, godnych pogardy. (…) Udzielając życzliwości, powinno się przede wszystkim rozważyć pomoc tym, którzy chcą sami sobie pomóc; rozważyć dostarczenie stosownych narzędzi tym, którzy pragną rozwoju; którzy użyją ich dla własnego wzlotu; rozważyć wspieranie tych osób, a nie robienie za nich wszystkiego” (tłum. autor) [Carnegie]. Przedsiębiorca odpowiedzialny społecznie, to osoba dobrowolnie wspomagająca finansowo — pod pewnymi warunkami i obostrzeniami — ubogie otoczenie. Równocześnie jest to osoba zarządzająca bogactwem przy powszechnym 62 zaufaniu i akceptacji, gdyż jest ona osobą mającą zawsze na uwadze dobro ogółu społeczeństwa. Ludzie, którzy poświęcają życie wyłącznie na gromadzenie zasobów finansowych bez jednoczesnego filantropijnego zaangażowania społecznego, prowadzą zdaniem Carnegie’a „samolubne życie bezwartościowych milionerów” (tłum. autor). Tak więc koncentracja na samej wartości ekonomicznej z pominięciem wartości społecznej okazuje się ostatecznie działalnością pozbawioną wartości i społecznie nieodpowiedzialną. Jak wiadomo, Carnegie jest odległym spadkobiercą koncepcji Arystotelesa, który w swej Ekonomice zaprezentował dwa znaczenia terminu ekonomia. Pierwszym jest moralnie pozytywna sztuka kierowania gospodarstwem domowym i jak każda sztuka zarządzania, musi być zakorzeniona w pewnej kompetencji. Tutaj jest nią cnota roztropności. Drugim znaczeniem ekonomii jest moralnie naganna sztuka zdobywania pieniędzy, czyli chrematistike, bardziej kojarzona przez myśliciela z lichwą, kradzieżą i wykorzystywaniem, niż konstruktywną działalnością podnoszącą standard życia społeczeństwa. Zjawisko zarządzania można określić jako proces realizacji kolejnych celów związanych z koordynacją pracy za pośrednictwem zasobów ludzkich i pozaludzkich. Jak piszą współcześni badacze CRS, uwzględnienie czynnika odpowiedzialności nigdy nie służy całkowitemu wykluczeniu interesu ekonomicznego, ale raczej zwróceniu uwagi na relację zysku do produkcji, społeczeństwa, całego otoczenia [Rybak 2004; Paliwoda-Matiolańska 2009]. Wedle bieżących koncepcji CSR, główną ideę można streścić w następującej sentencji: odpowiedzialność przedsiębiorstwa jest obo- Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl wiązkiem zarówno wobec rynku i sfery ekonomicznej, jak też wobec sfery społecznej. Można go nazwać „obowiązkiem obywatelskim” i określić enigmatyczną definicją „logicznej konsekwencji prawa do wolności i autonomii” [PaliwodaMatiolańska 2009, s. 51]. A zatem teoria CSR co prawda używa terminu „odpowiedzialność”, ale dokonuje konwersji znaczenia — zapominamy o „dobrowolnym odpowiadaniu na pewne wezwanie” i podstawiamy w to miejsce „konieczne zobowiązanie pod presją prawnych sankcji”. Jest to zabieg substytucji terminami semantycznie zbliżonymi, które jednak nie są sobie tożsame. Do kwestii zastąpienia odpowiedzialności prawnym obowiązkiem, normami lub dobrymi obyczajami jeszcze wrócimy. Pojawia się jednak niepokojąca myśl, iż teoria CSR jest „workiem pojęciowym”, do którego można wrzucić dowolne działanie o pozytywnym wydźwięku, a efekt osiągnie się ten sam: dobre wrażenie podparte mądrze brzmiącą nazwą corporate social responsibility. Tymczasem istnieją opinie mówiące, iż konwersja „odpowiadania” w „zobowiązanie” jest wymuszona przez nadrzędny cel istnienia przedsiębiorstwa, jakim jest generowanie zysku. *** Powszechnie zgadzamy się z aksjomatem: działalność przedsiębiorstwa jest ze swej natury ukierunkowana na pewien cel; celowość stanowi rdzeń funkcjonowania firmy. Odpowiedź na pytanie, co stanowi jeden, uniwersalny cel działalności biznesowej jest sprawą o tyle trudną, iż przedsiębiorstwo jako kolektyw interesariuszy jest również zbiorowością poszczególnych interesów, a więc właśnie realizowanych celów. Owe interesy mogą wzajemnie się wykluczać, a rozbieżne cele okazują się często stać w jawnym konflikcie. Jak wybrnąć z sytuacji, w której jedna firma staje się nośnikiem odmiennych interesów? Jeżeli przyjmiemy powszechnie powtarzany komunał, iż celem przedsiębiorstwa jest zysk ekonomiczny, wówczas wraz z konkretyzacją tego ujęcia pojawią się pewne zastrzeżenia. Zauważmy, iż do wieloznacznego celu może prowadzić tak wiele odmiennych strategii działania, jak wielu interesariuszy uczestniczy w grze zwanej przedsiębiorstwem. Gracz, którego nazwiemy (a), posiada konserwatywne poglądy, wyznaje idee klasycznej ekonomii — może on rozumieć zysk w kategorii czysto finansowej, gdzie zyskowność jest stale maksymalizowana. Kolejny uczestnik gry na wolnym rynku (b), o mniej egoistycznych oczekiwaniach, interpretuje zysk również w formie generowania subiektywnie satysfakcjonującej wartości ekonomicznej, ale uzupełnionej o aspekt społeczny. Finansowy zysk nadal istnieje, lecz jest bardzo umiarkowany na tle sukcesów brutalnie rywalizującej konkurencji. Nie każdy uczestnik rynku musi stawiać na pierwszym miejscu ciągły wzrost dóbr jedynie materialnych. Pojawia się odmienny gracz-interesariusz (c), który wykonując w danej organizacji/instytucji pewne obowiązki zawodowe, kontynuuje tzw. „przejściowy i niestabilny” wzorzec swej kariery wg typologii Michaela J. Drivera [Driver 1982]. Jako osoba wysoce kreatywna, szukająca na rynku pracy nowych wyzwań zawodowych, gracz taki będzie kierował się zyskiem w znaczeniu nie tyle finansowym czy społecznym, co raczej owocną realizacją swych aktualnych pasji czy też efektywnym spełnianiem ambicji. Dla następnego gracza (d), który stosuje strategię zarządzania typu kaizen bądź korporacyjny model Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 63 Z Z / keiretsu, zysk i satysfakcja mogą zostać zidentyfikowane w formie długofalowej współzależności z klientami, pracownikami i dostawcami. Wówczas pojęcie zysku nabiera nowego kształtu — poza wymiarem finansowym równie istotna jest wieloletnia tradycja, wierność zasadom oraz „rodzinne” więzi zależności, sieć głębokich korelacji, gdzie współodpowiedzialność i lojalność stanowią wartość społeczną co najmniej równoważną wartości ekonomicznej. Tymczasem wkracza kolejny przedsiębiorca (e), dla którego uświęcony zysk nie jest w ogóle nadrzędnym celem prowadzonej działalności gospodarczej — jest nim natomiast przetrwanie na wolnym rynku oraz stabilny rozwój . Tutaj płynność finansowa jest środkiem do realizacji, nie zaś celem samym w sobie. Sam zysk pełni drugoplanową rolę, jak to określił Peter Drucker, probierza weryfikującego zasadność istnienia danej organizacji [Drucker 1998, ss. 50-52]. Dodatkowo sprawę zysku komplikuje fakt, iż założyciele firmy, akcjonariusze czy udziałowcy, osoby pełniące funkcje zarządzające i kontrolujące oraz pracownicy, dostawcy i podwykonawcy, to całkowicie odrębne podmioty posiadające odmienne interesy, a zatem i cele, i drogi prowadzące do tych celów. Grupa właścicieli kapitału, grupa fachowców sprawująca władzę nad owym kapitałem oraz grupy zarządzane posiadają nie tylko odmienne interesy, ale również posiadają prawa do traktowania swych roszczeń jako pierwszorzędnych. Tym samym maksymalizacja długofalowego zysku właściciela niekoniecznie musi stanowić priorytet, kiedy z perspektywy zarządu właściciel jest fizycznie odseparowany i rozproszony wśród tysięcy akcjonariuszy, zaś realna odpowiedzialność za 64 codzienne decyzje oraz funkcjonowanie spoczywa na menedżerach. Jeżeli zatem maksymalizacja zysku stanowi nadrzędny cel działalności przedsiębiorstwa, to trzeba pamiętać, jak ów zysk się interpretuje. Wraz z różnorodnością interesariuszy należy mieć na uwadze zróżnicowanie przedsiębiorstw, organizacji i instytucji oraz ich odmienne zachowania rynkowe wynikające z odmiennych kontekstów działania, motywów oraz… celów. Jeśli wskazujemy wyłącznie na tak wąski aspekt, jak generowanie zysku, wówczas czysto abstrakcyjnie separujemy daną organizację od jej kontekstu społecznego i kulturowego akcentując środowisko wolnorynkowe, jako jedyne oddziałujące na działalność gospodarczą. Absurdalność tego twierdzenia nie wymaga konieczności dowodzenia, iż każde przedsiębiorstwo z istoty jest zakorzenione w otoczeniu społecznym, środowisku naturalnym, kulturze narodowej oraz że permanentnie wchodzi w korelacje pozafinansowe ze światem zewnętrznym. Co więcej, przedsiębiorstwa nie stanowią aczasowych, statycznych monolitów, lecz są organizmami zanurzonymi w czasie, zmieniającymi się, ewoluującymi. Razem z dynamiką zmian zachodzących w firmie na przestrzeni czasu ewoluuje i zmienia się strategia oraz polityka przedsiębiorstwa, jego kultura organizacyjna, struktura interesariuszy, modyfikuje i transformuje się hierarchia wartości, motywów oraz celów. Ekonomiczny zysk nie jest i być nie może niezależny od kontekstu społecznego, w jakim jest generowany — przedsiębiorstwo stanowi elementem całościowego środowiska. Konsekwencją tego twierdzenia jest kolejne: jeżeli określona działalność oddziałuje w jakimś stopniu na nasze bądź cudze życie, to nie tylko Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl posiada obowiązki, ale też odpowiada za owo oddziaływanie. Odpowiedzialność wydaje się być wprost proporcjonalna — im bardziej przemożny wpływ na życie wywiera przemysł, handel, technologia (czy to wzbogacając owo życie, modyfikując je, czy też doszczętnie niszcząc), tym cięższe brzemię odpowiedzialności wobec tegoż życia. Nie da się ukryć ani przemilczeć faktu, iż transformacje związane z procesami globalizacyjnymi zmieniły nie tylko wewnętrznie naturę i własności biznesu, ale i zewnętrznie zmodyfikowały miejsce branży biznesowej we współczesnej kulturze, w tym role i funkcje, jakie pełni biznes w społeczeństwie. Aby przekonać się o niebywałej doniosłości oddziaływania biznesu na nasze życie, wystarczy wspomnieć kilka społecznie zaangażowanych aspektów przedsiębiorczości, jak nieodwracalna dewastacja potężnych ekosystemów; globalne skażenie gleb, wód i atmosfery; nieodwracalna eksploatacja surowców naturalnych; wykorzystywanie zwierząt do testowania produktów przemysłu chemicznego; łamanie praw człowieka w krajach Trzeciego i Czwartego Świata przez międzynarodowe korporacje; branding emocjonalny komercjalizujący oraz komodyfikujący wszelkie obszary kultury wysokiej; permanentne występowanie dyskryminujących zjawisk, jak szklany sufit, szklane ściany, lepka podłoga etc. Mając w pamięci wspomniane kwestie ciężko jest zaprzeczyć, jakoby biznes stanowił niezależną od kultury czy natury dziedzinę praktyk generowania zysku, którą można rozpatrywać w izolacji od kontekstu społecznego. *** Jeżeli mimo wszystko zgodzić się z tezą, że jedyną funkcją przedsiębior- stwa jest przynoszenie — jakimkolwiek kosztem — zysku jego właścicielom i udziałowcom, gdyż taki jest pierwotny cel działalności gospodarczej, to trzeba przyznać rację Miltonowi Friedmanowi. Biznes nie jest, gdyż nie może z natury być, społecznie odpowiedzialny w sensie dobrowolnej wspaniałomyślności, charytatywności, czy rezygnacji z części swoich dochodów na rzecz szeroko pojętych interesariuszy. „Biznes (…) może wykorzystywać swoje zasoby i angażować się w działania w celu zwiększania swoich zysków dopóty, dopóki przestrzega reguł gry; to znaczy, że uczestniczy w otwartej i wolnej konkurencji bez podstępów i oszustwa” [Friedman 1999, s. 261]. U podstaw reguł gry wolnorynkowej nie ma jednak absolutnej dowolności poczynań, lecz istnieją arbitralnie przyjęte i ogólnie akceptowane zasady fair play pomnażania majątku właścicielskiego. Przychodzi tutaj na myśl idea Alberta Z. Carra, który w swym dziele Business As a Game [Carr 1969] jednoznacznie utożsamia działalność gospodarczą z rozgrywką wedle powszechnie akceptowanych zasad postępowania, które rządzą się pewnym kodeksem norm i reguł. Dopuszcza on łamanie zasad moralnych i wszelkie nieodpowiedzialne działania tak długo, jak długo nieetyczne postępowanie nie narusza reguł gry. W znanym artykule Carra Is Business Bluffing Ethical? czytamy o przypadku biznesmena, pod którym może prawdopodobnie podpisać się większość przedsiębiorców: „… żył stosownie do etycznych standardów gry w biznesie, które to standardy odległe są od norm etycznych życia prywatnego. Niczym dobrze wychowany gracz w pokera, nie grał w zmowie z innymi przy stole, nie próbował zszargać ich reputacji czy zatrzymać przegranych Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 65 Z Z / stawek. Ale ten sam szlachetny człowiek, w tym samym czasie, pozwalał na to, aby jeden z jego produktów był reklamowany w taki sposób, aby się wydawał o wiele lepszy, niż był faktycznie… Według niego, wszystkie te sprawy nie miały nic wspólnego z etyką; były jedynie zwykłą praktyką w biznesie” (tłum. autor) [Carr]. Streszczając stanowisko Friedmana i Carra, świat biznesu jest pozbawiony wymiaru etycznego, gdyż są to dwie rozmijające się dziedziny życia. Od menedżera nie należy wymagać bycia autorytetem moralnym lub politycznym tak, jak od etyka nie wymaga się, aby był świetnie prosperującym biznesmenem. Ponadto oczekując od biznesu społecznego lub ekologicznego zaangażowania, wymuszamy działania w dziedzinach, które są dla przedsiębiorstwa z gruntu obce i obojętne. Menedżer bądź właściciel teoretycznie nie dysponuje ani kompetencjami, ani narzędziami do działań społecznych. Biznes to produkcja i handel w celu maksymalizacji zysku pozbawione duchowego zaplecza, niczym gra w pokera — jeżeli komuś to przeszkadza, wówczas zwyczajnie unika działalności gospodarczej, nie podejmuje gry wolnorynkowej. Jeśli z kolei akceptujemy blefowanie i oszukiwanie w biznesie, możemy dołączyć do gry. Moralność wraz z odpowiedzialnością zostawiamy w domu wychodząc do pracy, gdyż zakłada się tutaj, że wartość społeczna stoi w sprzeczności z wartością ekonomiczną — nie mogą i nie powinny one warunkować się wzajemnie. Wniosek, jaki z tego wynika, brzmi: jeżeli krytycy CSR mają rację, to odpowiedzialność biznesu nie istnieje — to logiczna sprzeczność. Natomiast w sytuacji, gdy krytycy się mylą, odpowiedzialność nadal pozostaje fikcją. Dlaczego? Kiedy zgodzimy się, iż jedynymi szczątkowymi 66 elementami moralności w biznesowej rywalizacji są zasady fair play dyktowane obowiązkami prawnymi, kodeksem pracy czy zawartymi umowami, to określanie owych zasad odpowiedzialnością jest dużym nieporozumieniem. Ponownie bowiem mamy wstawienie obowiązku w miejsce dobrowolnego odpowiadania. Friedman pisał, iż CSR jest tożsamy zwiększaniu zysku. Powstaje więc pytanie, w jakim celu w ogóle posługiwać się terminem „odpowiedzialność”, skoro nie posiada ono znaczenia wypracowanego m.in. przez XX-wieczną etykę odpowiedzialności i używane jest z (semantycznie nieodpowiedzialną) dezynwolturą? Równie dobrze można by użyć dowolnego innego terminu ze słownika etyki. Po drugie — Friedman wydaje się być niekonsekwentny. Jeżeli menedżer nie jest predestynowaną ani kompetentną osobą do działania w środowisku społecznej moralności, to zapewne nie ma on wiedzy, w jakich kontekstach etycznych posługiwać się kategorią odpowiedzialności. Friedman był ekonomistą, nie etykiem, w związku z czym powinien może raczej milczeć na temat etycznych wartości takich, jak odpowiedzialność w biznesie. Jak już wspominałem wcześniej, istnieją próby identyfikacji odpowiedzialności z obowiązkiem prawnym i określania przedsiębiorstwa jako „odpowiedzialne” tylko dlatego, że: pracownicy otrzymują terminowo wynagrodzenie, mogą korzystać z przysługującego im bezpłatnego urlopu, otrzymują raz na pewien czas premię, pracodawca zwalcza mobbing oraz inne formy dyskryminacji i molestowania w miejscu pracy. Nic to, że prawo pracy nakazuje pracodawcy zawsze i wszędzie tak czynić. Pewien polski bank szczyci się odpowiedzialnością społeczną, bowiem traktuje pracowni- Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl ków zgodnie z nakazami kodeksu pracy i eliminuje nieetyczne zachowania. No bo przecież mógłby tolerować dyskryminację, a tymczasem okazuje się wyjątkowo dojrzałą, odpowiedzialną instytucją. Wobec podanych faktów należy uświadomić sobie, iż „odpowiedzialny pracodawca”, który stosuje się do umów i kodeksów, jest tutaj tak samo nonsensownym określeniem, jak nazwanie piłkarza odpowiedzialnym, ponieważ podczas rozgrywanego meczu przestrzegał zasad gry w piłkę nożną. Czy nazywamy odpowiedzialnym piłkarza, który nie strzela goli samobójczych? Czy nazwiemy odpowiedzialnym biegacza, który biegnie w sztafecie we wskazanym kierunku, a nie w przeciwnym? Czy nazwiemy odpowiedzialnym kolarza, który podczas peletonu nie przesiada się na motocykl? Nie, ponieważ wszyscy oni robią to, czego wymagają od nich formalne reguły gry. Ewentualna moralność, odpowiedzialność, gra fair play jest osobno nagradzanym nadobowiązkowym, dobrowolnym postępowaniem etycznym. Jak pisałem wcześniej, przedsiębiorstwo jest fragmentem wspólnoty społecznej i kulturowej. Zatem, czy się to komuś podoba, czy nie, to pozostaje ono współodpowiedzialne za rozwój cywilizacji oraz modyfikacje standardów życia społeczeństwa, a być może i za podnoszenie jego dobrobytu. Co więcej, przedsiębiorstwo — wedle teorii G. Hofstede, C. Geertza czy też E. Younga — nie tylko posiada, ale jest ono swoistą kulturą organizacyjną, a zatem jest ono ucieleśnieniem pewnej hierarchii wartości [Pocztowski 2002]. Z tej perspektywy przedsiębiorstwo odgrywa rolę moralnego agenta, nawet gdy robi to nieświadomie. Czy przedsiębiorca, pracodawca bądź menedżer faktycznie nie posiada adekwatnych narzędzi do by- cia społecznie odpowiedzialnym? Istnieją wszak kodeksy dobrych praktyk, kodeksy etyczne czy też zespoły kontrolujące procesy zarządzania. Zwolennik klasycznej teorii CSR, ale też Georg Picht zwróciłby uwagę, iż w celu bycia odpowiedzialnym wystarczy… żyć. A właściwie — trzeba być osobą ludzką, która jest aktywna, wchodzi w relacje ze swoim otoczeniem. Są to wystarczające warunki do bycia odpowiedzialnym, a nawet do bycia odpowiedzialnością. Pozostałe narzędzia nazywają się: wrażliwość, empatia, kultura osobista, sumienie, inteligencja emocjonalna. Problem raczej dotyczy tego, jak często korzystamy z owych „narzędzi” w miejscu pracy. *** Czas na kilka uwag co do kwestii CSR w przedsiębiorstwach reprezentowanych podczas konferencji w POU. Po pierwsze, w wystąpieniach referentów zastanawiająca była silnie predykatywna forma ich wypowiedzi — ilość takich predykatywów i czasowników modalnych, jak trzeba, należy, powinno się, warto, możemy lub musimy znacząco dominowała na konkretnymi danymi. Mimo braku rzetelnych danych, referenci regularnie powtarzali stwierdzenie, jakoby odpowiedzialność przejawiała się w codziennej działalności firm. Po drugie, zauważalne było częste używanie pojęcia obowiązku i odpowiedzialności jako synonimów, którymi one z etycznego punktu widzenia nie są. Referenci podkreślali, iż koncepcja CSR stosowana jest „w pełni”, co sugeruje troskę o dobro wszystkich (!) interesariuszy. Tymczasem podczas wystąpień nie padła w ogóle kwestia ujawnienia całego procesu produkcji dóbr (co stanowiłoby wiarygodny dowód dbałości o interes pracow- Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 67 Z Z / ników), nie pojawiła się również kwestia troski o środowisko naturalne, czy istoty pozaludzkie w kontekście testowania produktów na zwierzętach. Ten ostatni aspekt wydaje się szczególnie palący, gdy weźmie się pod uwagę powszechną niewiedzę opinii publicznej odnośnie wykorzystywania zwierząt w przemyśle chemicznym, kosmetycznym czy medycznym [Pietrzykowski 2007, ss. 29-51]. Być może kwestia odpowiedzialności wobec istot pozaludzkich nie została w ogóle poruszona, gdyż przykry obowiązek brutalnych testów często zleca się (wraz z ponoszeniem odpowiedzialności) firmie zewnętrznej. Niech inni martwią się ewentualnymi wyrzutami sumienia. Sugeruje to dość wybiórczą selekcję wąskiego grona interesariuszy, wobec których stosuje się odpowiedzialność. Owo grono wybrańców stanowią zasadniczo pracownicy i klienci, a zatem takie przedmioty odpowiedzialności, wobec których jej zastosowanie wymaga stosunkowo najmniejszego wysiłku. W każdym razie przemilczenie kwestii jawności procesu produkcji i pozyskiwania dóbr oraz zignorowanie pewnych grup interesariuszy pozostawia poczucie wątpliwej wiarygodności co do prezentowanych danych i faktów. Znowu pojawia się w głowie myśl, iż pojęcie odpowiedzialności w teorii CSR jest na tyle wieloznacznie interpretowane, że konotacja teorii rozmywa się, a pole semantyczne obejmuje aspekty luźno powiązane z etyką i prawnymi kwestiami — w zależności, co akurat wygodnie jest zastosować. Raz może to być ukłon koncernu farmaceutycznego w stronę starszych wiekiem klientów robiących zakupy w aptece, innym razem akcja segregacji odpadów przez Grupę Żywiec albo popularyzacja aktywności fizycznej wśród młodzieży przez Fun68 dację LOTTO, a jeszcze innym razem — intensywne akcje antydyskryminacyjne w miejscu pracy organizowane przez pewien bank polski. Efekt retoryczny jest ten sam — arbitralna działalność, często wynikająca z kultury osobistej, normy prawnej, zobowiązania wobec klientów czy zwyczajowo przyjętego obyczaju, urasta do rangi wyjątkowo humanitarnych praktyk. Być może przestrzeganie elementarnych zasad dobrego wychowania również należałoby wpisać w redundancję CSR? Wszak jeżeli przełożony wita się z podwładnymi każdego dnia, to niewątpliwie wzmacnia pozytywną atmosferę w miejscu pracy… Przecież mógłby tego nie robić, a robi. Przypomina się sytuacja, gdy pewien brytyjski intelektualista oburzył się usłyszawszy pytanie polskiego dziennikarza, czy „uważa się za feministę?”. Pytanie było w oczach Brytyjczyka równie absurdalne, jak pytanie, czy uważa się za obywatela UK lub za patriotę. Oczywistość pewnych zachowań nie wymaga specjalnego ich akcentowania, gdyż są (były?) one powszechnie uznane za normę, jak np. zdrowy rozsądek, savoir-vivre, odpowiadanie za swe decyzje i czyny. Wówczas określenie organizacji czy placówki jako społecznie odpowiedzialnej oznaczałoby działalność szczególnie doniosłą. Tymczasem gdy producent napojów w puszkach i butelkach sugeruje utylizację odpadów, które sam produkuje, jest to postrzegane za niebywale szczytne. Pozostaje mieć nadzieję, że intencją popularyzowania utylizacji odpadów jest zadośćuczynienie naturze, szczera skrucha i troska o środowisko wraz z dobrowolnym wyrzeczeniem się części dochodów finansowych. Wracając do konferencji, część wypowiedzi oscylowała wokół problemów Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl z mierzalnością stosowania standardów CSR, brakuje bowiem precyzyjnych kryteriów do określenia, czy dane przedsiębiorstwo działa odpowiedzialnie, czy nie. Powszechnie stosowane systemy pomiarowe w zakresie efektów społecznych i ekologicznych, to między innymi Global Reporting Initiative (międzynarodowy projekt interesariuszy); Global Compact (program współpracujący z ONZ strzegący praw człowieka, standardów pracy i ochrony środowiska); Global Sullivan Principles (wspiera równe szanse niezależnie od płci, rasy, niepełnosprawności, poziomu zatrudnienia); OECD (rekomendacje standardów postępowania biznesowego); INNOVEST (firma analizująca rezultaty zrównoważonej i ekologicznej działalności przedsiębiorstw z każdej gałęzi biznesu). Pomijając fakt, czy istniejące kryteria spełniają oczekiwania, redukowanie pojęcia odpowiedzialności do narzędzia czy strategii wypacza sens pojęcia odpowiedzialności wypracowany przez intelektualistów XX w. zajmujących się tym fenomenem. Analiza raportu Screening Centrum CSR dostępnego w Internecie dotyczącego badań największych polskich firm pod kątem stosowania odpowiedzialności w 2012 r. także nie jest pocieszająca. Oto wnioski: „Jedynie 20% spośród największych polskich firm publikuje raporty społeczne, czyli opracowuje w sposób kompleksowy informacje dotyczące społecznej odpowiedzialności. Tylko 10% firm stara się przygotować raporty w sposób profesjonalny i uwiarygodnić je w oczach opinii publicznej (…) Kolejny temat, którego znaczenie jest niedostrzegane, to prawa człowieka, do których odnosi się w jakiejkolwiek formie zaledwie co czwarta spośród największych polskich firm.” Powyższe obserwacje podtrzymują mój głęboki sceptycyzm co do istnienia zjawiska CSR, nie tylko na rynku polskim. Jeżeli uznamy pojęcie odpowiedzialności przedsiębiorstwa za strategię efektywnego zarządzania czy narzędzie wspomagające generowanie zysku finansowego, wówczas wydaje się, iż odpowiedzialność realnie istnieje w postaci figury retorycznej umożliwiającej skuteczniejszą perswazję bądź subtelną manipulację. Jak zaobserwowałem, idea corporate social responsibility urzeczywistnia się z powodzeniem pod postacią metonimii, epitetu, czasem eufemizmu, a więc jako figura retoryczna współczesnego dyskursu nauk ekonomiczno-społecznych. Termin ten — rozmyślnie lub nie — wykorzystywany jest często w formie środka ekspresji językowej służącemu emocjonalnemu oraz racjonalnemu wzmocnieniu wyrazistości i słuszności wypowiedzi [Paliwoda-Matiolańska 2009; Rybak 2004]. Za ową retoryką niestety rzadko znaleźć można sens, który denotuje faktyczny stan rzeczy przedstawiany m. in. w biuletynach China Labor Watch [2010] lub publikacjach Polskiej Zielonej Sieci [Huma, Krzystkiewicz 2008], a dotyczący funkcjonowania międzynarodowych korporacji. Prosty przykład perswazji retorycznej: słyszymy zdanie „Korporacja XYZ jest odpowiedzialna, bowiem stosuje wymienione aspekty CSR”. Jest to entymemat (tzn. sylogizm, w którym opuszczono jedną przesłankę) z brakującą przesłanką „każdy aspekt teorii CSR implikuje odpowiedzialność”, która jest fałszem z powodu użycia wielkiego kwantyfikatora. Prawdziwą przesłanką jest użycie szczegółowego kwantyfikatora „niektóre aspekty pewnych teorii CSR implikują odpowiedzialność”. Innym przykładem jest częste używanie ekwiwokacji, gdy odpowiedzialność raz rozumiana jest jako indywidualne poczucie troski, in- Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 69 Z Z / nym razem jako formalna konieczność prawna, a jeszcze inny razem jako ogólnie akceptowalne standardy moralne. Innymi słowy, pojawiające się przykłady określane mianem zrealizowanej idei odpowiedzialności przedsiębiorstwa, gdzie owa odpowiedzialność miałaby być zaobserwowana i odnotowana w raporcie społecznym, często fundamentalnie rozmijają się z ideą — nie ma śladu dobrowolności, symetrii podmiotów (i przedmiotów, np. natura), odpowiedzialności, brakuje troski, wyrzeczenia się bądź rezygnacji z dóbr. Dlatego też teoria CSR wydaje się nieziszczalną utopią, zaś używanie terminu „odpowiedzialny biznes” jest semantycznym nonsensem. A jednak idea CSR pojawia się, i to statystycznie dość często, w mediach o profilu ekonomiczno-społecznym i jest powszechnie zrozumiała. W takim razie nie tylko posiada pewien sens, ale też pod pewnym względem realnie istnieje. Kłopot w tym, że owszem, istnieje, ale nie jako doświadczone przez nas zjawisko społecznej odpowiedzialności biznesu — faktyczna jest taktyka skutecznego oddziaływania na skojarzenia oraz emocje słuchacza, a CSR świetnie spełnia swoją propagandową funkcję. Krótko mówiąc, realne doświadczenie CSR ma miejsce wówczas, kiedy ktoś z powodzeniem zastosuje chwyt retoryczny przy pomocy terminu corporate social responsibility wzbudzając w nas oczekiwaną postawę, myśli, uczucia, skojarzenia. *** Często słyszy się opinie, iż najłatwiej jest krytykować, zaś najtrudniej wskazać konstruktywne wyjście z impasu. Całkowicie się z nimi zgadzam i jako próbę wskazania rozwiązania przytoczę pomysł Petera Sloterdijka, który wydaje mi się 70 najbardziej realny, a który zaproponował on w wywiadzie Tylko bogaci mogą uratować świat [Sloterdijk 2009]. Biorąc pod uwagę obserwowaną apatię duchową kultury Zachodu oraz niemożność ekonomicznej mobilizacji, zdaniem Sloterdijka nie jesteśmy w stanie wyjść z jakiegokolwiek kryzysu. Jedynym logicznym działaniem w stanie bezsilności jest łagodzenie objawów choroby duchowo-kulturowej. Klasą społeczną, która dokonuje owego łagodzenia, jest bieżąca elita finansowa przypominająca w swym funkcjonowaniu dawnych feudałów: żyją jedynie we własnym środowisku otoczeni nowego rodzaju „służbą domową”, czyli ekspertami i menedżerami. Ratowanie świata przed nihilizmem moralnym, w tym przed brakiem odpowiedzialności w biznesie, opiera się na egoizmie arystokracji finansowej — dbając o własne interesy, przy okazji dbają o interesy otoczenia. Mając świadomość międzynarodowych współzależności, egoistyczne działania elit biznesu kreują dzisiaj nadwyżkę ekonomiczno-społecznej wartości, która — jako efekt uboczny — zawiera elementy humanitaryzmu oraz odpowiedzialności, ekologicznej filantropii czy publicznej hojności. Powód tej nadwyżki wydaje się banalny — skoro kosmopolityczne elity stać na przemieszczanie się i osiadanie w dowolnej części globu, dbają oni, aby te części pozostały w stanie nienaruszonych skansenów kultury i natury. Ponadto jeżeli propagowanie idei CSR stanowi skuteczną taktykę zarządzania, to dlaczego jej nie stosować dla poprawy dochodów finansowych? Co więcej, ze względu na wyższą wartość ekonomiczną możliwe są nawet elementarne praktyki z obszaru odpowiedzialności i obowiązków prawnych, jak modernizacja pewnych obszarów produkcji o aspekt Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl ekologiczny (filtry, oczyszczalnie) czy humanitarny (motywowanie premiami interesariuszy, piętnowanie zachowań dyskryminujących, sponsorowanie wydarzeń kulturalnych). Wszystko to sprzyja generowaniu zyskowności, a przy okazji pojawia się wartość społeczna owocująca certyfikatem „przedsiębiorstwa społecznie odpowiedzialnego”. Na zakończenie podzielę się jeszcze jedną refleksją. Slavoj Žižek pisał kilka lat temu, iż globalny tryumf zachodnioeuropejskiego kapitalizmu i technologii okupiony został gigantycznym stresem związanym ze współczesną dynamiką życia konsumpcyjnego [Žižek 2009]. Mamy coraz większe problemy z dostosowaniem się do tempa postępu cywilizacyjnego oraz towarzyszących mu wstrząsów kulturowych. Dodatkowo jesteśmy zniewoleni pragnieniem posiadania kolejnych dóbr materialnych oraz uzależnieniem od tego, co już posiadamy. W takich okolicznościach jedyne, co robimy, to poszukujemy „środka paliatywnego” umożliwiającego dalszą, bezstresową konsumpcję. Lekarstwo takie dałoby nam dystans do faktu funkcjonowania w — jak to określił Hans Jonas — „moralnej próżni”. Žižek jako paliatyw sugeruje „opium dla ludu”, którym mogą być np. ruchy New Age’owe, ekologiczne czy quasi-religijne. Z perspektywy nauk ekonomicznych skutecznym paliatywem umożliwiającym nam bezpieczny dystans do faktu łamania praw człowieka, eksploatacji surowców naturalnych czy dewastacji ekosystemów, jest koncepcja CSR. Zauważają to także Peter Fleming i Marc T. Jones, czemu poświęcają rozdział The New Opium of The People CSR and The Employee w swej książce o końcu CSR jako nigdy nie rozpoczętej działalności [Fleming, Jones 2013, ss. 67-79]. Działanie tego środka wyglądałoby następująco: głosiciele rozpowszechniają ideologię odpowiedzialności biznesu stosując chwyty retoryczne wsparte stosowną oprawą medialną. Konsumenci chłoną ją kierowani potrzebą bezkrytycznej wiary w atrakcyjna fikcję. Idee CSR, niczym opium, likwidują doraźne wątpliwości czy frustracje związane z nieetycznym pozyskiwaniem dóbr, ich dystrybucją i konsumpcją. Ich głoszenie zagłusza fakt, że nasze życie uległo zaawansowanemu nihilizmowi moralnemu, do którego nie chcemy lub nie mamy siły się przyznać. Tytułowy „dyskretny urok fikcji CSR” polega na skutecznym tuszowaniu egzaltowanymi hasłami pustki duchowej, w jakiej przyszło nam żyć. Koncepcja CSR jako symulacja wartości odpowiedzialności wpisuje się w szerszy nurt symulowania całych obszarów moralności, sztuki czy kultury wzniosłej, co było przedmiotem analiz socjologicznych [Baudrillard 2005; Baudrillard 2006]. Paradoks opium CSR polegałby na tym, iż koncepcja odpowiedzialnego biznesu zdejmowałaby z „etycznych konsumentów” właśnie odpowiedzialność za podtrzymywanie i uczestniczenie w systemie, który niszczy środowisko społeczne, naturalne, w tym sferę duchową samych konsumentów. Odpowiedzialność bowiem bardzo łatwo przerzucić na instytucję, organizację czy abstrakcyjną teorię. O tym wszystkim pisali m.in. XXwieczni filozofowie odpowiedzialności. Jednak kto sugeruje się ich — burzącym psychiczny komfort — zdaniem, kiedy posiadamy luksusowe dobro zwane społeczną „odpowiedzialnością” biznesu? Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl 71 Z Z / *** Wyłącznie my jesteśmy odpowiedzialni za nasz świat — nie wyrzekniemy się tego odpowiadania, a fakt unikania odpowiedzialności niczego nie zmieni. Nieodwołalność ponoszenia odpowiedzialności jest — jak pisali Ingarden, Jonas i Picht — źródłową własnością bycia człowiekiem. Kiedy dominują w kulturze wartości utylitarne, instrumentalne i hedonistyczne, wówczas dokonuje się swoista erozja owej kultury. Wraz ze światem duchowym, a zatem i wraz z nami samymi, kruszeją wartości empatii, sprawiedliwości, tolerancji, zaufania, które naszą duchowość oraz kulturę ukonstytuowały. Rozprasza się i zanika również sama odpowiedzialność, czyli podstawa, na bazie której pojawić się może dopiero owa empatia, ufność, tolerancja, uczciwość oraz sprawiedliwość. Bibliografia Adamczyk J. [2001], Koncepcja zrównoważonego rozwoju w zarządzaniu przedsiębiorstwem, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej, Kraków. Baudrillard J. [2005], Symulakry i symulacja, Wyd Sic!, Warszawa. Baudrillard J. [2006], Spisek sztuki, Wyd. Sic!, Warszawa. Buber M. [1992], Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa. Carnegie A., ttp://www.swarthmore.edu/SocSci/ rbannis1/AIH19th/Carnegie.html. Carr A. [1969], Business as a Game, New American Library. Carr A., http://hbr.org/1968/01/is-businessbluffing-ethical/ar/. China Labor Watch, A Case Study: Adidasy and YueYuen, New York, October 2010. Driver M. J. [1982], Career Concepts: A New Approach to Career Research w: Katz R. (red.), Career Issues In Human Resource Management, Prentice-hall, Englewood Cliffs. Drucker P. [1998], Praktyka zarządzania, Akademia Ekonomiczna w Krakowie Warszawa. Fleming P, Jones M.T. [2013], The End of Corporate Social Responsibility, Crisis & Critique, London. 72 Friedman M. [1999], Społeczna odpowiedzialność biznesu to zwiększanie zysków [w:] Chryssides D. (red.), Wprowadzenie do etyki biznesu, PWN, Warszawa. Gasparski W. (red.) [1997], Etyka biznesu, PWN, Warszawa. Huma M., Krzystkiewicz M. [2008], Kupuj odpowiedzialnie!, PZS, Kraków. Ingarden R. [1987], O odpowiedzialności i jej podstawach ontycznych [w:] tegoż, Książeczka o człowieku, Kraków. Jonas H. [1996], Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, Wydawnictwo Platan, Kraków. Krzemień M., Piekalski G., Największe polskie firmy a społeczna odpowiedzialność biznesu, http://screening.centrumcsr.pl/images/files/ raport_finall_screening_small_1.pdf. Laszlo Ch. [2008], Firma zrównoważonego rozwoju, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa. Paliwoda-Matiolańska A. [2009], Odpowiedzialność społeczna w procesie zarządzania przedsiębiorstwem, Wydawnictwo C.H.Beck, Warszawa. Picht G. [1981], Pojęcie odpowiedzialności [w:] tegoż, Odwaga utopii, PIW, Warszawa. Pietrzykowski T. [2007], Spór o prawa zwierząt, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice. Pocztowski A. red. [2002], Międzynarodowe zarządzanie zasobami ludzkimi, Oficyna Ekonomiczna, Dom Wydawniczy ABC, Kraków. Porter M.E., Kramer M.R. [2011], Tworzenie wartości dla biznesu i społeczeństwa [w:] Harvard Business Reviev Polska, maj. Ryan L. [1997], Etyka biznesu — z klasyki współczesnej myśli amerykańskiej, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań. Rybak M. [2004], Etyka menedżera — społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstwa, PWN, Warszawa. Sloterdijk P., Tylko bogaci mogą uratować świat, Newsweek 07.08.2009, http: //www.newsweek.pl/polska/tylko-bogacimoga-uratowac-swiat,43106,1,1.html. Žižek S. [2009], First as Tragedy, then as Farce, London. Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58) www.pou.pl