przeczytaj całość

Transkrypt

przeczytaj całość
Z Z /
Marcin Urbaniak*
Dyskretny urok pewnej fikcji. Uwagi
na temat społecznej odpowiedzialności biznesu
W lutym 2013 r. w siedzibie Polish
Open University w Warszawie odbyła
się konferencja zatytułowana „Kryzys
a współczesne trendy w zarządzaniu”.
Program konferencji zawierał, pośród
wielu, również sesję tematyczną poświeconą społecznej odpowiedzialności
biznesu (corporate social responsibility —
CSR). W ramach tego panelu wygłoszono
referaty dotyczące roli CSR w budowaniu
przewagi konkurencyjnej oraz CSR jako
trendu, konieczności i faktu w branży
farmaceutycznej. Bierne uczestnictwo
w konferencji zmobilizowało mnie do
podzielenia się swymi refleksjami, które
krystalizowały się od dawna nie tylko na bazie studiowanych teoretyków
i wybranych case studies, ale też dzięki
dyskusjom prowadzonym ze studentami
podczas warsztatów z Filozofii Praktycznej i Etyki oraz Odpowiedzialnego Zarządzania w Warunkach Globalizacji.
Uważam, iż zjawisko CSR, z jakim
mamy do czynienia na co dzień, jest
rozmijającą się ze szczytnym zamiarem
iluzją. Pomiędzy obserwowanym fenomenem odpowiedzialnego biznesu, a jego
akademickim pojęciem nie ma zgodności,
nie zachodzi korespondencja. Krótko mówiąc, pojęcie odpowiedzialności funkcjo-
nujące w teorii CSR — czy lepiej, konotacja teorii CSR — nie posiada desygnatu.
Jeśli przyjąć za św. Augustynem, że verum
est id, quod est (prawdą jest to, co jest), to
w koncepcji CSR myśl rozmija się z czynem. Być może teoria pozostaje nierealizowalną utopią oraz realizowanym chwytem retorycznym, a to, co zwiemy praktycznym zastosowaniem CSR, sprowadza
się do wybiórczych praktyk będących
egzemplifikacją retoryki. CSR stanowi co
najwyżej moralnie wzniosły postulat, czy
też abstrakcyjną ideę regulatywną, którą można z powodzeniem wykorzystać
jako taktykę perswazyjną w obszarze
marketingu, zarządzania lub negocjacji.
Jak pisali Peter Fleming i Marc T. Jones,
idea CSR stanowi nieszkodliwą propagandę teoretyczą, która nigdy nie zdążyła
jeszcze zaistnieć w praktyce [Fleming,
Jones 2013]: „społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstwa nigdy naprawdę
się nie rozpoczęła… to, co CSR ogłasza,
przypomina raczej myślenie życzeniowe
lub zwykła agitacja (tłum. autor) czytamy
we wprowadzeniu do książki. Wedle autorów, namacalnym dowodem braku CSR
są m.in. niezmiennie pogłębiające się,
mimo stosowania dobrych praktyk w zarządzaniu, „konflikty zbrojne, szerzące
* Dr Marcin Urbaniak — Wyższa Szkoła Zarządzania / Polish Open University, e-mail: [email protected].
56
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

się ubóstwo czy ekologiczne zniszczenia”
(tłum. autor) [Fleming, Jones 2013, s. 96].
We wstępie chciałbym również poczynić drobne uwagi wobec ewentualnych głosów krytycznych, a takich nie
powinno zabraknąć. Po pierwsze uważam, iż każde przedsiębiorstwo (ze swej
natury) jest teoretycznie odpowiedzialne społecznie, na każdym ciąży powinność odpowiadania za swą działalność.
Jednak między teorią i powinnością
a realizacją i praktycznym wykonaniem
jest przepaść — „pomiędzy koncepcję
i kreację pada Cień”, jak pisał niegdyś
Th. S. Eliot w Wydrążonych ludziach.
Po drugie, niniejszy artykuł porusza
konkretne kwestie i nie rości sobie absolutnie pretensji do kompleksowego
spojrzenia na problematykę CSR — jest
ona zbyt obszerna, wobec czego autor
siłą rzeczy pominął wiele istotnych zagadnień (jak np. zasada stakeholders value), aby skupić się na kilku arbitralnie
zaakcentowanych kwestiach.
***
O jakiej konotacji teorii CSR piszę?
Posługuję się pojęciem odpowiedzialności zaprezentowanym przez Romana Ingardena w rozprawie O odpowiedzialności
i jej podstawach ontycznych wzbogaconym
o własności wskazane przez trzech innych
myślicieli [Ingarden 1987]. Warto przypomnieć pokrótce, czym charakteryzuje się
odpowiedzialność w wykładni Ingardena:
„Przede wszystkim trzeba odróżnić cztery rozmaite sytuacje, w których występuje fenomen odpowiedzialności:
§ ktoś ponosi odpowiedzialność za coś
albo inaczej mówiąc, jest za coś odpowiedzialny,
§ ktoś podejmuje odpowiedzialność za coś,
§ ktoś jest za coś pociągany do odpowiedzialności,
§ ktoś działa odpowiedzialnie” [Ingarden 1987, s. 74].
Osoba ludzka staje się automatycznie
podmiotem odpowiedzialności jako autor swych czynów i niezależnie od woli
odpowiadania za te czyny lub nie. Istnieją przypadki, gdy dokonaliśmy pewnego czynu wbrew własnemu sumieniu
i przekonaniom; gdy ulegliśmy nałogowi
czy przemożnej żądzy i nie potrafiliśmy
samodzielnie się powstrzymać. Także
wtedy — twierdzi Ingraden — jest to
nasz własny czyn, za który odpowiadamy.
Dopiero gdy działamy pod całkowitym
przymusem zewnętrznych okoliczności,
„kiedy wszystko jest wymuszone i w niczym nie przyzwolone, wtedy dopiero zachowanie człowieka nie jest jego własnym
czynem” [Ingarden 1987, s. 92]. Na co
dzień jednak „odpowiedzialność ciąży na
sprawcy”. Akceptacja ponoszenia odpowiedzialności „jest realnym aktem psychicznym osoby, nie samym przeżyciem,
i prowadzi do jakiejś zasadniczej gotowości wewnętrznej” [Ingarden 1987, s. 75],
gdzie celem nie jest szybkie pozbycie się
ciężaru spoczywającego na sumieniu, ale
„przede wszystkim spełnienie wymagań
wynikających z odpowiedzialności”. Ingarden pisał również o odpowiedzialności zbiorowej, która „zachodzi przede
wszystkim wszędzie tam, gdzie działanie
opiera się na podjętej wspólnie z innymi
ludźmi decyzji” [Ingarden 1987, s. 87].
Tak więc pojęcie czy to jednostkowej, czy
kolektywnej odpowiedzialności wiąże
się z męstwem ponoszenia niekorzystnych konsekwencji swych czynów oraz
z permanentną gotowością do wyrzeczeń
bądź zadośćuczynienia za swoje działania
i efekty tych działań.
Sprawca, który jest odpowiedzialny za
działania o pejoratywnym zabarwieniu
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
57
Z Z /
moralnym, natychmiast: (a) „staje się
«winny» wskutek zrealizowania negatywnie wartościowego stanu faktycznego
(…), zostaje «splamiony», obarczony negatywną wartością”; (b) pojawia się równocześnie skrucha oraz dobrowolna chęć,
jak i „żądanie usunięcia wyrządzonych
szkód czy krzywd i dania odszkodowania”
[Ingarden 1987, s. 93]; (c) powyższym
towarzyszy również obowiązek, czyli
odwrotna strona bycia odpowiedzialnym
za swój czyn. Jakkolwiek podejmowanie
odpowiedzialności jest dobrowolne, to
niedobrowolny jest już obowiązek wzięcia na siebie owej odpowiedzialności.
Jednakże należy z cała jasnością odróżnić
obowiązek wynikający z pewnego zewnętrznego przymusu od odpowiedzialności, która zakorzeniona jest w naszej
sferze duchowej. Z kolei odpowiedzialne
działanie ma wymiar troski wobec całego
procesu, gdzie podmiot działania dąży
do zrealizowania danej wartości, a jednocześnie ręczy za wartościowość swego
postępowania.
Powyższe rozumienie zjawiska odpowiedzialności urozmaicę kilkoma istotnymi właściwościami wskazanymi przez
XX-wiecznych myślicieli, którzy pojęciu
odpowiedzialności poświęcili istotną
część swych badań etycznych.
Martin Buber uzupełnia fenomenologię odpowiedzialności Ingardena
o następującą kwestię: odpowiedzialność
powoduje, że wszystkie jej podmioty stają się równe pod względem konieczności
oraz zdolności odpowiadania. Stosunkiem panującym między zrównanymi
w odpowiedzi jest — zdaniem Bubera
— wzajemność , czyli symetria w relacji
„Ja do Ty” i „Ty do Ja” [Buber 1992, ss. 4648]. Każdy jednakowo odpowiada, nikt
nie jest zwolniony z odpowiedzialności,
usprawiedliwiony czy jakkolwiek uprzy58
wilejowany, choć ciężar odpowiedzialności uzależniony jest od skali czynów.
Dodajmy, iż tytułowe „Ty” niekoniecznie
sugeruje konkretną jednostkę — metaforycznym „Ty” może być również grupa
osób bądź całe środowisko społeczne czy
naturalne. Owym „Ty”, któremu jesteśmy
winni odpowiedź, staje się każdy podmiot
bądź zbiorowość (niekoniecznie ludzka),
z którą wchodzimy w relacje poprzez
działanie. I właśnie relacyjność stanowi
kolejną własność odpowiedzialności,
a więc dobrowolne skierowanie swej troski ku czemuś/komuś poza nami samymi
[Buber 1992, ss. 61-63]. Odpowiedzialność nie jest tutaj nigdy synonimem
obowiązku (np. prawnego, moralnego),
ale jest jego konsekwencją.
Kolejnym myślicielem wartym wspomnienia jest Hans Jonas, który zwrócił
uwagę, iż odpowiedzialność powiązana
jest z mocą sprawczą — im potężniejsza
moc kreacji, modyfikacji i eksploatacji,
tym większy ciężar konsekwencji [Jonas,
1996]. Odpowiedzialność formalna jest
nakładana na nas automatycznie ex post
facto, szczególnie w negatywnym kontekście skutków naszej działalności. Tymczasem istnieje odpowiedzialność materialna
/substancjalna związana z przewidywaniem swoich czynów — jest to poczucie
wewnętrznej motywacji do wykorzystania posiadanej siły sprawczej w konstruktywny sposób. Innymi słowy, odpowiedzialny podmiot posiada wewnętrzną
moc, która potwierdza się sama w formie
owocnych czynów. Odpowiedzialność,
to moralna siła wykorzystania twórczej
mocy w niesieniu pomocy oczekującemu
światu zewnętrznemu. Oczekiwanie słabego świata byłoby więc wezwaniem, zaś
nasza działalność, to odpowiadanie na
wezwanie, to siła zdolności do odpowiadalności. Kwestią, na którą zwraca uwagę
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

Jonas, a która jest szczególnie istotna
w kontekście przedsiębiorczości i szeroko rozumianego biznesu, jest współczesna moc technologiczna, którą dysponuje
człowiek. Globalny zakres eksploatacji
środowiska naturalnego, głębia ludzkiej
ingerencji w przyrodę oraz nieodwracalne zniszczenia gleb, wód i atmosfery
spowodowane rozwojem cywilizacyjnym
powodują równie globalny, niewyobrażalny wcześniej ciężar odpowiedzialności
formalnej, którą ponosimy. Jest to również nie tyle wezwanie słabego świata do
obudzenia w sobie dobrowolnej troski, co
raczej krzyk rozpaczy konającej natury
o rozsądek i mądrość w używaniu swej
potęgi. Odpowiedzialność jest zatem wewnętrzną potęgą oraz mądrością , której
— zdaniem Jonasa — zdecydowanie nam
brakuje, a wręcz cofamy się intelektualnie
i moralnie do wtórnego barbarzyństwa
wraz ze wzrostem dobrobytu i techniki.
Pisze on, iż aktualnie: „…nieprzerwanie
stajemy w obliczu rozwiązań, których
pozytywny wybór wymaga najwyższej
mądrości — wymóg niemożliwy dla
człowieka w ogóle, ponieważ nie posiada on owej mądrości, a szczególnie dla
człowieka współczesnego (…). Mądrość
potrzebna jest nam najbardziej wówczas,
kiedy najmniej w nią wierzymy. Jeżeli
więc nowa natura naszego działania
wymaga nowej etyki odpowiedzialności
(…), to wymaga również nowego rodzaju pokory — pokory nie wypływającej,
jak niegdyś, ze znikomości naszej mocy,
lecz z jej nadmiernej wielkości, która jest
nadmiarem naszej mocy działania w stosunku do naszej mocy przewidywania
oraz wartościowania i osądzania” [Jonas
1996, s. 56].
Jonas jest sceptycznym myślicielem,
który ostrzega, że wraz z rozwojem techniki i materialnych warunków życia nie
nastąpił równoczesny wzrost duchowy,
co przyczynia się do stopniowej autodestrukcji na skalę globalną. Innymi słowy,
powiększanie wartości ekonomicznej
bez jednoczesnego zwiększania wartości
społecznej jest prostą drogą do samounicestwienia. Będzie to samobójstwo
gatunku ludzkiego dokonane w warunkach literalnie komfortowych — niepohamowana w dobrobycie konsumpcja
sama się pożre.
Jeszcze jednym wartym uwagi myślicielem, który może istotnie poszerzyć
nasze pojęcie odpowiedzialności, jest
Georg Picht. Zdaniem tego filozofa, jeżeli
ponosimy odpowiedzialność, a ponosimy
ją permanentnie jako podmioty działania, to jest to odpowiedzialność nie za
konkretne czyny i skutki, ale za pewien
rozległy obszar. Nie jesteśmy w stanie
kwantyfikować wszystkich poszczególnych aktów działania oraz poszczególnych efektów, gdyż tworzą one jedno ciągłe continuum naszego życia. W związku
z tym każdy jest odpowiedzialni za
sumaryczne całości swych działań — za
obszar swoich relacji, w którym mieszczą
się ludzie, obiekty, natura, czyli wszystko, z czym wchodzi w bliższy lub dalszy
kontakt. Jest to obszar stanów rzeczy, na
które ma się bezpośredni lub pośredni
wpływ, „struktura stanów rzeczy podporządkowuje ludzi — bez względu na to,
czy chcą to przyznać, czy nie — układowi
odniesień, który konstytuuje odpowiedzialność” [Picht 1981, s. 240]. Oto jak
Picht przedstawiał swoje stanowisko:
„Odpowiedzialność za własne działania
jest tylko wycinkiem dużo szerszego
obszaru odpowiedzialności za to, co się
dzieje. Podstawą odpowiedzialności za to,
co się dzieje, jest zaś odpowiedzialność za
obszary, w których znajdują się powierzeni nam ludzie i powierzone nam rzeczy.
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
59
Z Z /
(…) Nie jesteśmy odpowiedzialnie za to,
że przedmioty działania są przedmiotami
— jesteśmy odpowiedzialni za to, co się
dzieje” [Picht 1981, s. 242].
Owo wieloznaczne „dzianie się” dotyczy wszelkich zdarzeń, które w jakiś
sposób warunkujemy swym istnieniem.
Picht rozumie przez zdarzenie procesy
leżące w zasięgu naszej działalności czy
to twórczej, czy destrukcyjnej. Jest bardziej radykalny — według niego odpowiedzialność stanowi naszą istotę, a więc
każdy człowiek jest odpowiedzialnością.
Wobec czego jeżeli okoliczności, owe
zewnętrzne zdarzenia i stany rzeczy,
wzywają nas do podjęcia troski, do objęcia ich w swoją opiekę, do odpowiedzi
na ich wezwanie, wówczas jednostka,
która określa siebie jako odpowiedzialną,
natychmiast będzie zdolna (Jonas powie
— będzie miała „siłę”) do wyrzeczenia się
własnego dobrostanu (na co zwracał też
uwagę Ingarden), do zrzeknięcia się swego dobra w imię dobra całości, w której
uczestniczy i którą współtworzy. Całość
ta, to społeczeństwo, kultura, przyroda,
rzeczywistość.
Podsumujmy krótko, jakie właściwości
stanowią o pojęciu odpowiedzialności:
§ gotowość do zadośćuczynienia i poręczenia za siebie, troska wobec świata,
poczucie skruchy;
§ symetryczność, egalitaryzm w jej ponoszeniu;
§ wzajemność relacji odpowiadania oraz
sama relacyjność jako kierowanie się
poza swój egocentryzm; moralna siła
i męstwo odpowiadania oraz życiowa
mądrość;
§ wielowymiarowy obszar wszelkich relacji, w jakich funkcjonujemy; wyrzeczenie i rezygnacja ze swego egoizmu.
60
Czy jakakolwiek koncepcja CSR uwzględnia któreś z powyższych własności
zjawiska odpowiedzialności? Zapewne
na polu teoretycznym istnieją takie.
***
Literatura przedmiotowa stara się
odróżniać społeczną odpowiedzialność
biznesu od zbliżonych ideowo pojęć występujących w naukach ekonomicznych.
Przyjrzyjmy się, czym CRS nie jest.
Etyka biznesu (etyki życia gospodarczego) to akademicka refleksja nad
cnotami i wartościami wypełniającymi
obszar działalności gospodarczej, jak
uczciwość, sprawiedliwość, oszustwo,
korupcja [Gasparski 1997]. Stosujemy
tutaj pewną hierarchię wartości w celu
teoretycznego oceniania i osądzania zjawisk interpersonalnych, jak praca, konkurencja, rynek itd. W takim ujęciu CSR
byłaby teoriopraktyką, gdzie akademicka
refleksja etyki biznesu jest zaledwie wstępem do praktycznego zastosowania idei,
jak ma to miejsce w CSR.
Teoretycy koncepcji wartości ekonomiczno-społecznej (shared value), jak
Michael E. Porter, zastrzegają, że nie
należy jej identyfikować z CSR, ale raczej
z działaniami takimi, jak sprawiedliwy
handel (fair trade) czy świadoma konsumpcja [Porter, Kramer 2011, ss. 36-57].
Profesor Harvard University niepochlebnie wyraża się o CSR pisząc: „Programy
z zakresu społecznej odpowiedzialności
biznesu — stanowiące reakcję na presję
z zewnątrz — powstają głównie po to, by
poprawiać reputację przedsiębiorstw i są
przez nie traktowane jako zło konieczne
oraz trudne do uniknięcia obciążenie finansowe” [Porter, Kramer 2011, s. 39].
Niemniej
wartość
ekonomicznospołeczna, identycznie jak teoria CSR,
stanowi proces ukierunkowany na
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

pogłębienie relacji między rozwojem
społecznym, a postępem gospodarczym. Być może różnica leży w kwestii
uzasadnienia — shared value stanowi
jawnie wykalkulowaną strategię, gdzie
działania humanitarne czy proekologiczne uzasadnione są koniecznością wymiernego zysku finansowym.
Tymczasem CSR aspiruje do poczucia
dobrowolnej odpowiedzialności, empatii,
sumienia czy odwagi cywilnej w obliczu
jawnej chciwości, niesprawiedliwości, hipertrofii konsumpcji.
Teoria zrównoważonego i trwałego
rozwoju (sustainable development) akcentuje potrzebę ochrony środowiska
tak, aby działalność gospodarcza nie
była utożsamiana wyłącznie z ekonomicznym dobrobytem. Wedle definicji
zrównoważonym i trwałym określimy
na tyle umiarkowany proces eksploatacji
zasobów ludzkich i naturalnych, na ile
pozwoli on zaspokoić zarówno potrzeby bieżących, jak i przyszłych pokoleń
konsumentów. Idea zrównoważonego
rozwoju skupia się na odpowiedzialności międzypokoleniowej, wybiega
w przyszłość troszcząc się o godne życie
kolejnych generacji. Troska ta polegałaby w praktyce na przywracaniu stanu
równowagi oraz na zachowaniach prewencyjnych, które zapobiegają kolejnym
ewentualnym nadużyciom [Adamczyk
2001]. Czy coś w ogóle odróżnia teorię
CSR od sustainable development? Być
może ponownie kwestia ufundowania
konieczności równoważenia rozwoju tym
razem nie w wymiernym, aktualnym
zysku finansowym, lecz w długofalowym
dobrobycie przyszłych pokoleń. Dobrobyt taki wymaga nie tylko umiarkowanej
eksploatacji, ale również równoważenia
interesów wszystkich zaangażowanych
stron, gdzie uwzględnienie oczekiwań
społecznych i ekologicznych generuje
jednocześnie i dobrobyt społeczny, i zyskowność przedsiębiorstwa. Ilość wspólnych aspektów CSR i zrównoważonego
rozwoju jest tak liczna i głęboka, iż autorzy często traktują sustainable development oraz corporate social responsibility
jako synonimy. Chris Laszlo we wstępie
do swej książki Firma zrównoważonego
rozwoju pisze: „Terminy ‘odpowiedzialność biznesowa’ i ‘zrównoważony rozwój’
są używane w tej książce wymiennie.
Wynika to z braku jednomyślności co
do ich znaczenia w świecie biznesu. (…)
W przypadku obu tych terminów, tak jak
je używam w tej książce, przewodnią ideą
jest dbanie o interesariuszy i ocena wpływu, jaki wywierają na produkty, usługi
i działania firmy pod kątem ich dobra”
[Laszlo 2008, s. 34].
Jak należy zatem rozumieć odpowiedzialność przedsiębiorstwa? Aby
odpowiedzieć, należy przyjrzeć się, jak
dotychczas rozumiano zarówno pojęcie
odpowiedzialności, jak i fenomen odpowiedzialnego biznesu. Zdefiniowanie
koncepcji CSR w efekcie umożliwi udzielenie odpowiedzi, czy faktycznie mamy
gdziekolwiek do czynienia ze zjawiskiem
odpowiedzialności bądź społecznie odpowiedzialnego biznesu, czy też terminy
te używane są w celach czysto perswazyjnych, jako jedna z efektywnych technik
wolnorynkowej retoryki XXI wieku.
Leo Ryan przywołując klasyków idei
CSR przypomina, że idea biznesu społecznie odpowiedzialnego pojawiła się
sformułowana po raz pierwszy na przełomie XIX i XX wieku w Ewangelii bogactwa autorstwa Andrew Carnegie’a [Ryan
1997]. W swojej pracy definiuję odpowiedzialność przedsiębiorstwa za Carnegiem
w kontekście dwóch komplementarnych
wartości: charity, czyli dobroczynności,
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
61
Z Z /
wspaniałomyślności oraz stewardship tłumaczonego jako zarządzanie. Przyjmuję
teorię odpowiedzialności Carnegie’a,
który w swym artykule Bogactwo jasno
twierdzi: życie przemysłowca powinno
obejmować dwukierunkową działalność
— jedną jest gromadzenie majątku, czy
też maksymalizacja i akumulacja zysku
finansowego, zaś drugą stanowi dobroczynne, filantropijne wsparcie finansowe
[Carnegie]. Nie chodzi tu jednak o niefrasobliwe dofinansowanie jakiejkolwiek
przypadkowej
potrzebującej
osoby,
lecz czujne wspieranie wyłącznie tych,
którzy posiadają talent, potencjał, chęć
pracy, a jednak z powodu okoliczności
zewnętrznych nie odnieśli sukcesu. Carnegie ostro krytykował finansowe wspieranie osób leniwych, uzależnionych czy
moralnie podejrzanych — taka nieroztropna charytatywność prowadzi wręcz
do demoralizacji społeczeństwa. Pisał on:
„Ci, którzy zarządzają mądrze, faktycznie
muszą wykazać się mądrością, gdyż jedną
z poważnych przeszkód na drodze do udoskonalenia rasy ludzkiej jest bezkrytyczna
życzliwość. Lepszą sytuacją dla ludzkości
byłoby wyrzucenie bogactwa w błoto,
niż przeznaczenie go do wspierania osób
gnuśnych, pijanych, godnych pogardy.
(…) Udzielając życzliwości, powinno się
przede wszystkim rozważyć pomoc tym,
którzy chcą sami sobie pomóc; rozważyć
dostarczenie stosownych narzędzi tym,
którzy pragną rozwoju; którzy użyją ich
dla własnego wzlotu; rozważyć wspieranie
tych osób, a nie robienie za nich wszystkiego” (tłum. autor) [Carnegie].
Przedsiębiorca odpowiedzialny społecznie, to osoba dobrowolnie wspomagająca finansowo — pod pewnymi warunkami i obostrzeniami — ubogie otoczenie. Równocześnie jest to osoba zarządzająca bogactwem przy powszechnym
62
zaufaniu i akceptacji, gdyż jest ona osobą
mającą zawsze na uwadze dobro ogółu
społeczeństwa. Ludzie, którzy poświęcają
życie wyłącznie na gromadzenie zasobów
finansowych bez jednoczesnego filantropijnego zaangażowania społecznego,
prowadzą zdaniem Carnegie’a „samolubne życie bezwartościowych milionerów”
(tłum. autor). Tak więc koncentracja na
samej wartości ekonomicznej z pominięciem wartości społecznej okazuje się
ostatecznie działalnością pozbawioną
wartości i społecznie nieodpowiedzialną.
Jak wiadomo, Carnegie jest odległym
spadkobiercą koncepcji Arystotelesa,
który w swej Ekonomice zaprezentował
dwa znaczenia terminu ekonomia. Pierwszym jest moralnie pozytywna sztuka
kierowania gospodarstwem domowym
i jak każda sztuka zarządzania, musi
być zakorzeniona w pewnej kompetencji.
Tutaj jest nią cnota roztropności. Drugim znaczeniem ekonomii jest moralnie
naganna sztuka zdobywania pieniędzy,
czyli chrematistike, bardziej kojarzona przez myśliciela z lichwą, kradzieżą
i wykorzystywaniem, niż konstruktywną
działalnością podnoszącą standard życia
społeczeństwa.
Zjawisko zarządzania można określić
jako proces realizacji kolejnych celów
związanych z koordynacją pracy za pośrednictwem zasobów ludzkich i pozaludzkich. Jak piszą współcześni badacze
CRS, uwzględnienie czynnika odpowiedzialności nigdy nie służy całkowitemu
wykluczeniu interesu ekonomicznego,
ale raczej zwróceniu uwagi na relację
zysku do produkcji, społeczeństwa,
całego otoczenia [Rybak 2004; Paliwoda-Matiolańska 2009]. Wedle bieżących
koncepcji CSR, główną ideę można
streścić w następującej sentencji: odpowiedzialność przedsiębiorstwa jest obo-
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

wiązkiem zarówno wobec rynku i sfery
ekonomicznej, jak też wobec sfery społecznej. Można go nazwać „obowiązkiem
obywatelskim” i określić enigmatyczną
definicją „logicznej konsekwencji prawa
do wolności i autonomii” [PaliwodaMatiolańska 2009, s. 51]. A zatem teoria
CSR co prawda używa terminu „odpowiedzialność”, ale dokonuje konwersji
znaczenia — zapominamy o „dobrowolnym odpowiadaniu na pewne wezwanie”
i podstawiamy w to miejsce „konieczne
zobowiązanie pod presją prawnych
sankcji”. Jest to zabieg substytucji terminami semantycznie zbliżonymi, które
jednak nie są sobie tożsame. Do kwestii
zastąpienia odpowiedzialności prawnym
obowiązkiem, normami lub dobrymi
obyczajami jeszcze wrócimy. Pojawia się
jednak niepokojąca myśl, iż teoria CSR
jest „workiem pojęciowym”, do którego
można wrzucić dowolne działanie o pozytywnym wydźwięku, a efekt osiągnie
się ten sam: dobre wrażenie podparte
mądrze brzmiącą nazwą corporate social
responsibility. Tymczasem istnieją opinie
mówiące, iż konwersja „odpowiadania”
w „zobowiązanie” jest wymuszona przez
nadrzędny cel istnienia przedsiębiorstwa,
jakim jest generowanie zysku.
***
Powszechnie zgadzamy się z aksjomatem: działalność przedsiębiorstwa jest ze
swej natury ukierunkowana na pewien
cel; celowość stanowi rdzeń funkcjonowania firmy. Odpowiedź na pytanie, co
stanowi jeden, uniwersalny cel działalności biznesowej jest sprawą o tyle trudną, iż przedsiębiorstwo jako kolektyw
interesariuszy jest również zbiorowością
poszczególnych interesów, a więc właśnie
realizowanych celów. Owe interesy mogą
wzajemnie się wykluczać, a rozbieżne cele
okazują się często stać w jawnym konflikcie. Jak wybrnąć z sytuacji, w której jedna
firma staje się nośnikiem odmiennych interesów? Jeżeli przyjmiemy powszechnie
powtarzany komunał, iż celem przedsiębiorstwa jest zysk ekonomiczny, wówczas
wraz z konkretyzacją tego ujęcia pojawią
się pewne zastrzeżenia.
Zauważmy, iż do wieloznacznego celu
może prowadzić tak wiele odmiennych
strategii działania, jak wielu interesariuszy uczestniczy w grze zwanej przedsiębiorstwem. Gracz, którego nazwiemy (a),
posiada konserwatywne poglądy, wyznaje idee klasycznej ekonomii — może on
rozumieć zysk w kategorii czysto finansowej, gdzie zyskowność jest stale maksymalizowana. Kolejny uczestnik gry na
wolnym rynku (b), o mniej egoistycznych
oczekiwaniach, interpretuje zysk również
w formie generowania subiektywnie satysfakcjonującej wartości ekonomicznej,
ale uzupełnionej o aspekt społeczny.
Finansowy zysk nadal istnieje, lecz jest
bardzo umiarkowany na tle sukcesów
brutalnie rywalizującej konkurencji. Nie
każdy uczestnik rynku musi stawiać na
pierwszym miejscu ciągły wzrost dóbr jedynie materialnych. Pojawia się odmienny gracz-interesariusz (c), który wykonując w danej organizacji/instytucji pewne
obowiązki zawodowe, kontynuuje tzw.
„przejściowy i niestabilny” wzorzec swej
kariery wg typologii Michaela J. Drivera [Driver 1982]. Jako osoba wysoce
kreatywna, szukająca na rynku pracy
nowych wyzwań zawodowych, gracz taki
będzie kierował się zyskiem w znaczeniu
nie tyle finansowym czy społecznym, co
raczej owocną realizacją swych aktualnych pasji czy też efektywnym spełnianiem ambicji. Dla następnego gracza
(d), który stosuje strategię zarządzania
typu kaizen bądź korporacyjny model
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
63
Z Z /
keiretsu, zysk i satysfakcja mogą zostać
zidentyfikowane w formie długofalowej
współzależności z klientami, pracownikami i dostawcami. Wówczas pojęcie
zysku nabiera nowego kształtu — poza
wymiarem finansowym równie istotna
jest wieloletnia tradycja, wierność zasadom oraz „rodzinne” więzi zależności,
sieć głębokich korelacji, gdzie współodpowiedzialność i lojalność stanowią wartość społeczną co najmniej równoważną
wartości ekonomicznej. Tymczasem
wkracza kolejny przedsiębiorca (e), dla
którego uświęcony zysk nie jest w ogóle
nadrzędnym celem prowadzonej działalności gospodarczej — jest nim natomiast
przetrwanie na wolnym rynku oraz stabilny rozwój . Tutaj płynność finansowa
jest środkiem do realizacji, nie zaś celem
samym w sobie. Sam zysk pełni drugoplanową rolę, jak to określił Peter Drucker,
probierza weryfikującego zasadność istnienia danej organizacji [Drucker 1998,
ss. 50-52].
Dodatkowo sprawę zysku komplikuje
fakt, iż założyciele firmy, akcjonariusze
czy udziałowcy, osoby pełniące funkcje
zarządzające i kontrolujące oraz pracownicy, dostawcy i podwykonawcy, to całkowicie odrębne podmioty posiadające
odmienne interesy, a zatem i cele, i drogi
prowadzące do tych celów. Grupa właścicieli kapitału, grupa fachowców sprawująca władzę nad owym kapitałem oraz
grupy zarządzane posiadają nie tylko
odmienne interesy, ale również posiadają
prawa do traktowania swych roszczeń
jako pierwszorzędnych. Tym samym
maksymalizacja długofalowego zysku
właściciela niekoniecznie musi stanowić
priorytet, kiedy z perspektywy zarządu
właściciel jest fizycznie odseparowany
i rozproszony wśród tysięcy akcjonariuszy, zaś realna odpowiedzialność za
64
codzienne decyzje oraz funkcjonowanie
spoczywa na menedżerach. Jeżeli zatem
maksymalizacja zysku stanowi nadrzędny
cel działalności przedsiębiorstwa, to trzeba pamiętać, jak ów zysk się interpretuje.
Wraz z różnorodnością interesariuszy
należy mieć na uwadze zróżnicowanie
przedsiębiorstw, organizacji i instytucji
oraz ich odmienne zachowania rynkowe
wynikające z odmiennych kontekstów
działania, motywów oraz… celów. Jeśli wskazujemy wyłącznie na tak wąski
aspekt, jak generowanie zysku, wówczas
czysto abstrakcyjnie separujemy daną
organizację od jej kontekstu społecznego
i kulturowego akcentując środowisko
wolnorynkowe, jako jedyne oddziałujące
na działalność gospodarczą. Absurdalność tego twierdzenia nie wymaga konieczności dowodzenia, iż każde przedsiębiorstwo z istoty jest zakorzenione
w otoczeniu społecznym, środowisku
naturalnym, kulturze narodowej oraz że
permanentnie wchodzi w korelacje pozafinansowe ze światem zewnętrznym.
Co więcej, przedsiębiorstwa nie stanowią
aczasowych, statycznych monolitów, lecz
są organizmami zanurzonymi w czasie,
zmieniającymi się, ewoluującymi. Razem z dynamiką zmian zachodzących
w firmie na przestrzeni czasu ewoluuje
i zmienia się strategia oraz polityka
przedsiębiorstwa, jego kultura organizacyjna, struktura interesariuszy, modyfikuje i transformuje się hierarchia wartości, motywów oraz celów.
Ekonomiczny zysk nie jest i być nie
może niezależny od kontekstu społecznego, w jakim jest generowany — przedsiębiorstwo stanowi elementem całościowego środowiska. Konsekwencją tego
twierdzenia jest kolejne: jeżeli określona
działalność oddziałuje w jakimś stopniu
na nasze bądź cudze życie, to nie tylko
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

posiada obowiązki, ale też odpowiada za
owo oddziaływanie. Odpowiedzialność
wydaje się być wprost proporcjonalna
— im bardziej przemożny wpływ na
życie wywiera przemysł, handel, technologia (czy to wzbogacając owo życie,
modyfikując je, czy też doszczętnie niszcząc), tym cięższe brzemię odpowiedzialności wobec tegoż życia. Nie da się ukryć
ani przemilczeć faktu, iż transformacje
związane z procesami globalizacyjnymi
zmieniły nie tylko wewnętrznie naturę
i własności biznesu, ale i zewnętrznie
zmodyfikowały miejsce branży biznesowej we współczesnej kulturze, w tym role
i funkcje, jakie pełni biznes w społeczeństwie. Aby przekonać się o niebywałej
doniosłości oddziaływania biznesu na
nasze życie, wystarczy wspomnieć kilka
społecznie zaangażowanych aspektów
przedsiębiorczości, jak nieodwracalna
dewastacja potężnych ekosystemów;
globalne skażenie gleb, wód i atmosfery;
nieodwracalna eksploatacja surowców
naturalnych; wykorzystywanie zwierząt
do testowania produktów przemysłu
chemicznego; łamanie praw człowieka
w krajach Trzeciego i Czwartego Świata
przez międzynarodowe korporacje; branding emocjonalny komercjalizujący oraz
komodyfikujący wszelkie obszary kultury wysokiej; permanentne występowanie
dyskryminujących zjawisk, jak szklany
sufit, szklane ściany, lepka podłoga etc.
Mając w pamięci wspomniane kwestie
ciężko jest zaprzeczyć, jakoby biznes stanowił niezależną od kultury czy natury
dziedzinę praktyk generowania zysku,
którą można rozpatrywać w izolacji od
kontekstu społecznego.
***
Jeżeli mimo wszystko zgodzić się
z tezą, że jedyną funkcją przedsiębior-
stwa jest przynoszenie — jakimkolwiek
kosztem — zysku jego właścicielom
i udziałowcom, gdyż taki jest pierwotny
cel działalności gospodarczej, to trzeba
przyznać rację Miltonowi Friedmanowi.
Biznes nie jest, gdyż nie może z natury
być, społecznie odpowiedzialny w sensie dobrowolnej wspaniałomyślności,
charytatywności, czy rezygnacji z części
swoich dochodów na rzecz szeroko pojętych interesariuszy. „Biznes (…) może
wykorzystywać swoje zasoby i angażować
się w działania w celu zwiększania swoich
zysków dopóty, dopóki przestrzega reguł
gry; to znaczy, że uczestniczy w otwartej i wolnej konkurencji bez podstępów
i oszustwa” [Friedman 1999, s. 261].
U podstaw reguł gry wolnorynkowej
nie ma jednak absolutnej dowolności poczynań, lecz istnieją arbitralnie przyjęte
i ogólnie akceptowane zasady fair play
pomnażania majątku właścicielskiego.
Przychodzi tutaj na myśl idea Alberta
Z. Carra, który w swym dziele Business
As a Game [Carr 1969] jednoznacznie utożsamia działalność gospodarczą
z rozgrywką wedle powszechnie akceptowanych zasad postępowania, które rządzą się pewnym kodeksem norm i reguł.
Dopuszcza on łamanie zasad moralnych
i wszelkie nieodpowiedzialne działania
tak długo, jak długo nieetyczne postępowanie nie narusza reguł gry. W znanym
artykule Carra Is Business Bluffing Ethical? czytamy o przypadku biznesmena,
pod którym może prawdopodobnie
podpisać się większość przedsiębiorców:
„… żył stosownie do etycznych standardów gry w biznesie, które to standardy
odległe są od norm etycznych życia
prywatnego. Niczym dobrze wychowany
gracz w pokera, nie grał w zmowie z innymi przy stole, nie próbował zszargać
ich reputacji czy zatrzymać przegranych
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
65
Z Z /
stawek. Ale ten sam szlachetny człowiek,
w tym samym czasie, pozwalał na to, aby
jeden z jego produktów był reklamowany
w taki sposób, aby się wydawał o wiele
lepszy, niż był faktycznie… Według niego,
wszystkie te sprawy nie miały nic wspólnego z etyką; były jedynie zwykłą praktyką w biznesie” (tłum. autor) [Carr].
Streszczając stanowisko Friedmana
i Carra, świat biznesu jest pozbawiony
wymiaru etycznego, gdyż są to dwie rozmijające się dziedziny życia. Od menedżera nie należy wymagać bycia autorytetem moralnym lub politycznym tak, jak
od etyka nie wymaga się, aby był świetnie
prosperującym biznesmenem. Ponadto
oczekując od biznesu społecznego lub
ekologicznego zaangażowania, wymuszamy działania w dziedzinach, które są dla
przedsiębiorstwa z gruntu obce i obojętne. Menedżer bądź właściciel teoretycznie nie dysponuje ani kompetencjami, ani
narzędziami do działań społecznych. Biznes to produkcja i handel w celu maksymalizacji zysku pozbawione duchowego
zaplecza, niczym gra w pokera — jeżeli
komuś to przeszkadza, wówczas zwyczajnie unika działalności gospodarczej, nie
podejmuje gry wolnorynkowej. Jeśli
z kolei akceptujemy blefowanie i oszukiwanie w biznesie, możemy dołączyć do
gry. Moralność wraz z odpowiedzialnością zostawiamy w domu wychodząc do
pracy, gdyż zakłada się tutaj, że wartość
społeczna stoi w sprzeczności z wartością
ekonomiczną — nie mogą i nie powinny
one warunkować się wzajemnie.
Wniosek, jaki z tego wynika, brzmi:
jeżeli krytycy CSR mają rację, to odpowiedzialność biznesu nie istnieje — to logiczna sprzeczność. Natomiast w sytuacji,
gdy krytycy się mylą, odpowiedzialność
nadal pozostaje fikcją. Dlaczego? Kiedy
zgodzimy się, iż jedynymi szczątkowymi
66
elementami moralności w biznesowej
rywalizacji są zasady fair play dyktowane
obowiązkami prawnymi, kodeksem pracy
czy zawartymi umowami, to określanie
owych zasad odpowiedzialnością jest
dużym nieporozumieniem. Ponownie
bowiem mamy wstawienie obowiązku
w miejsce dobrowolnego odpowiadania. Friedman pisał, iż CSR jest tożsamy
zwiększaniu zysku. Powstaje więc pytanie, w jakim celu w ogóle posługiwać się
terminem „odpowiedzialność”, skoro nie
posiada ono znaczenia wypracowanego
m.in. przez XX-wieczną etykę odpowiedzialności i używane jest z (semantycznie
nieodpowiedzialną) dezynwolturą? Równie dobrze można by użyć dowolnego
innego terminu ze słownika etyki. Po
drugie — Friedman wydaje się być niekonsekwentny. Jeżeli menedżer nie jest
predestynowaną ani kompetentną osobą
do działania w środowisku społecznej
moralności, to zapewne nie ma on wiedzy,
w jakich kontekstach etycznych posługiwać się kategorią odpowiedzialności.
Friedman był ekonomistą, nie etykiem,
w związku z czym powinien może raczej
milczeć na temat etycznych wartości takich, jak odpowiedzialność w biznesie.
Jak już wspominałem wcześniej, istnieją próby identyfikacji odpowiedzialności
z obowiązkiem prawnym i określania
przedsiębiorstwa jako „odpowiedzialne”
tylko dlatego, że: pracownicy otrzymują
terminowo wynagrodzenie, mogą korzystać z przysługującego im bezpłatnego
urlopu, otrzymują raz na pewien czas
premię, pracodawca zwalcza mobbing
oraz inne formy dyskryminacji i molestowania w miejscu pracy. Nic to, że
prawo pracy nakazuje pracodawcy zawsze i wszędzie tak czynić. Pewien polski bank szczyci się odpowiedzialnością
społeczną, bowiem traktuje pracowni-
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

ków zgodnie z nakazami kodeksu pracy
i eliminuje nieetyczne zachowania. No bo
przecież mógłby tolerować dyskryminację, a tymczasem okazuje się wyjątkowo
dojrzałą, odpowiedzialną instytucją.
Wobec podanych faktów należy
uświadomić sobie, iż „odpowiedzialny
pracodawca”, który stosuje się do umów
i kodeksów, jest tutaj tak samo nonsensownym określeniem, jak nazwanie piłkarza odpowiedzialnym, ponieważ podczas rozgrywanego meczu przestrzegał
zasad gry w piłkę nożną. Czy nazywamy
odpowiedzialnym piłkarza, który nie
strzela goli samobójczych? Czy nazwiemy
odpowiedzialnym biegacza, który biegnie
w sztafecie we wskazanym kierunku,
a nie w przeciwnym? Czy nazwiemy
odpowiedzialnym kolarza, który podczas
peletonu nie przesiada się na motocykl?
Nie, ponieważ wszyscy oni robią to, czego
wymagają od nich formalne reguły gry.
Ewentualna moralność, odpowiedzialność, gra fair play jest osobno nagradzanym nadobowiązkowym, dobrowolnym
postępowaniem etycznym.
Jak pisałem wcześniej, przedsiębiorstwo jest fragmentem wspólnoty społecznej i kulturowej. Zatem, czy się to komuś
podoba, czy nie, to pozostaje ono współodpowiedzialne za rozwój cywilizacji oraz
modyfikacje standardów życia społeczeństwa, a być może i za podnoszenie jego
dobrobytu. Co więcej, przedsiębiorstwo
— wedle teorii G. Hofstede, C. Geertza
czy też E. Younga — nie tylko posiada, ale
jest ono swoistą kulturą organizacyjną,
a zatem jest ono ucieleśnieniem pewnej
hierarchii wartości [Pocztowski 2002].
Z tej perspektywy przedsiębiorstwo odgrywa rolę moralnego agenta, nawet gdy
robi to nieświadomie. Czy przedsiębiorca,
pracodawca bądź menedżer faktycznie
nie posiada adekwatnych narzędzi do by-
cia społecznie odpowiedzialnym? Istnieją
wszak kodeksy dobrych praktyk, kodeksy
etyczne czy też zespoły kontrolujące procesy zarządzania. Zwolennik klasycznej
teorii CSR, ale też Georg Picht zwróciłby
uwagę, iż w celu bycia odpowiedzialnym
wystarczy… żyć. A właściwie — trzeba
być osobą ludzką, która jest aktywna,
wchodzi w relacje ze swoim otoczeniem.
Są to wystarczające warunki do bycia
odpowiedzialnym, a nawet do bycia odpowiedzialnością. Pozostałe narzędzia
nazywają się: wrażliwość, empatia, kultura osobista, sumienie, inteligencja emocjonalna. Problem raczej dotyczy tego,
jak często korzystamy z owych „narzędzi”
w miejscu pracy.
***
Czas na kilka uwag co do kwestii CSR
w przedsiębiorstwach reprezentowanych
podczas konferencji w POU. Po pierwsze,
w wystąpieniach referentów zastanawiająca była silnie predykatywna forma
ich wypowiedzi — ilość takich predykatywów i czasowników modalnych, jak
trzeba, należy, powinno się, warto, możemy lub musimy znacząco dominowała
na konkretnymi danymi. Mimo braku
rzetelnych danych, referenci regularnie
powtarzali stwierdzenie, jakoby odpowiedzialność przejawiała się w codziennej działalności firm.
Po drugie, zauważalne było częste
używanie pojęcia obowiązku i odpowiedzialności jako synonimów, którymi
one z etycznego punktu widzenia nie są.
Referenci podkreślali, iż koncepcja CSR
stosowana jest „w pełni”, co sugeruje troskę o dobro wszystkich (!) interesariuszy.
Tymczasem podczas wystąpień nie padła
w ogóle kwestia ujawnienia całego procesu produkcji dóbr (co stanowiłoby wiarygodny dowód dbałości o interes pracow-
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
67
Z Z /
ników), nie pojawiła się również kwestia
troski o środowisko naturalne, czy istoty
pozaludzkie w kontekście testowania
produktów na zwierzętach. Ten ostatni
aspekt wydaje się szczególnie palący,
gdy weźmie się pod uwagę powszechną
niewiedzę opinii publicznej odnośnie
wykorzystywania zwierząt w przemyśle
chemicznym, kosmetycznym czy medycznym [Pietrzykowski 2007, ss. 29-51].
Być może kwestia odpowiedzialności
wobec istot pozaludzkich nie została
w ogóle poruszona, gdyż przykry obowiązek brutalnych testów często zleca się
(wraz z ponoszeniem odpowiedzialności)
firmie zewnętrznej. Niech inni martwią
się ewentualnymi wyrzutami sumienia.
Sugeruje to dość wybiórczą selekcję wąskiego grona interesariuszy, wobec których
stosuje się odpowiedzialność. Owo grono
wybrańców stanowią zasadniczo pracownicy i klienci, a zatem takie przedmioty
odpowiedzialności, wobec których jej zastosowanie wymaga stosunkowo najmniejszego wysiłku. W każdym razie przemilczenie kwestii jawności procesu produkcji
i pozyskiwania dóbr oraz zignorowanie
pewnych grup interesariuszy pozostawia
poczucie wątpliwej wiarygodności co do
prezentowanych danych i faktów.
Znowu pojawia się w głowie myśl, iż
pojęcie odpowiedzialności w teorii CSR
jest na tyle wieloznacznie interpretowane, że konotacja teorii rozmywa się,
a pole semantyczne obejmuje aspekty
luźno powiązane z etyką i prawnymi
kwestiami — w zależności, co akurat
wygodnie jest zastosować. Raz może to
być ukłon koncernu farmaceutycznego
w stronę starszych wiekiem klientów
robiących zakupy w aptece, innym razem
akcja segregacji odpadów przez Grupę
Żywiec albo popularyzacja aktywności
fizycznej wśród młodzieży przez Fun68
dację LOTTO, a jeszcze innym razem
— intensywne akcje antydyskryminacyjne w miejscu pracy organizowane przez
pewien bank polski. Efekt retoryczny jest
ten sam — arbitralna działalność, często
wynikająca z kultury osobistej, normy
prawnej, zobowiązania wobec klientów
czy zwyczajowo przyjętego obyczaju, urasta do rangi wyjątkowo humanitarnych
praktyk. Być może przestrzeganie elementarnych zasad dobrego wychowania
również należałoby wpisać w redundancję CSR? Wszak jeżeli przełożony wita się
z podwładnymi każdego dnia, to niewątpliwie wzmacnia pozytywną atmosferę
w miejscu pracy… Przecież mógłby tego
nie robić, a robi.
Przypomina się sytuacja, gdy pewien
brytyjski intelektualista oburzył się usłyszawszy pytanie polskiego dziennikarza,
czy „uważa się za feministę?”. Pytanie
było w oczach Brytyjczyka równie absurdalne, jak pytanie, czy uważa się za
obywatela UK lub za patriotę. Oczywistość pewnych zachowań nie wymaga
specjalnego ich akcentowania, gdyż są
(były?) one powszechnie uznane za normę, jak np. zdrowy rozsądek, savoir-vivre,
odpowiadanie za swe decyzje i czyny.
Wówczas określenie organizacji czy placówki jako społecznie odpowiedzialnej
oznaczałoby działalność szczególnie
doniosłą. Tymczasem gdy producent napojów w puszkach i butelkach sugeruje
utylizację odpadów, które sam produkuje,
jest to postrzegane za niebywale szczytne. Pozostaje mieć nadzieję, że intencją
popularyzowania utylizacji odpadów
jest zadośćuczynienie naturze, szczera skrucha i troska o środowisko wraz
z dobrowolnym wyrzeczeniem się części
dochodów finansowych.
Wracając do konferencji, część wypowiedzi oscylowała wokół problemów
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

z mierzalnością stosowania standardów
CSR, brakuje bowiem precyzyjnych kryteriów do określenia, czy dane przedsiębiorstwo działa odpowiedzialnie, czy nie. Powszechnie stosowane systemy pomiarowe
w zakresie efektów społecznych i ekologicznych, to między innymi Global Reporting Initiative (międzynarodowy projekt
interesariuszy); Global Compact (program
współpracujący z ONZ strzegący praw
człowieka, standardów pracy i ochrony
środowiska); Global Sullivan Principles
(wspiera równe szanse niezależnie od płci,
rasy, niepełnosprawności, poziomu zatrudnienia); OECD (rekomendacje standardów
postępowania biznesowego); INNOVEST
(firma analizująca rezultaty zrównoważonej i ekologicznej działalności przedsiębiorstw z każdej gałęzi biznesu). Pomijając fakt, czy istniejące kryteria spełniają
oczekiwania, redukowanie pojęcia odpowiedzialności do narzędzia czy strategii
wypacza sens pojęcia odpowiedzialności
wypracowany przez intelektualistów XX
w. zajmujących się tym fenomenem. Analiza raportu Screening Centrum CSR dostępnego w Internecie dotyczącego badań
największych polskich firm pod kątem
stosowania odpowiedzialności w 2012 r.
także nie jest pocieszająca. Oto wnioski:
„Jedynie 20% spośród największych polskich firm publikuje raporty społeczne,
czyli opracowuje w sposób kompleksowy
informacje dotyczące społecznej odpowiedzialności. Tylko 10% firm stara się przygotować raporty w sposób profesjonalny
i uwiarygodnić je w oczach opinii publicznej (…) Kolejny temat, którego znaczenie
jest niedostrzegane, to prawa człowieka, do
których odnosi się w jakiejkolwiek formie
zaledwie co czwarta spośród największych
polskich firm.”
Powyższe obserwacje podtrzymują
mój głęboki sceptycyzm co do istnienia
zjawiska CSR, nie tylko na rynku polskim. Jeżeli uznamy pojęcie odpowiedzialności przedsiębiorstwa za strategię
efektywnego zarządzania czy narzędzie
wspomagające generowanie zysku finansowego, wówczas wydaje się, iż odpowiedzialność realnie istnieje w postaci figury
retorycznej umożliwiającej skuteczniejszą
perswazję bądź subtelną manipulację. Jak
zaobserwowałem, idea corporate social
responsibility urzeczywistnia się z powodzeniem pod postacią metonimii, epitetu,
czasem eufemizmu, a więc jako figura
retoryczna współczesnego dyskursu nauk
ekonomiczno-społecznych. Termin ten
— rozmyślnie lub nie — wykorzystywany
jest często w formie środka ekspresji językowej służącemu emocjonalnemu oraz
racjonalnemu wzmocnieniu wyrazistości
i słuszności wypowiedzi [Paliwoda-Matiolańska 2009; Rybak 2004]. Za ową retoryką niestety rzadko znaleźć można sens,
który denotuje faktyczny stan rzeczy
przedstawiany m. in. w biuletynach China Labor Watch [2010] lub publikacjach
Polskiej Zielonej Sieci [Huma, Krzystkiewicz 2008], a dotyczący funkcjonowania międzynarodowych korporacji.
Prosty przykład perswazji retorycznej:
słyszymy zdanie „Korporacja XYZ jest
odpowiedzialna, bowiem stosuje wymienione aspekty CSR”. Jest to entymemat
(tzn. sylogizm, w którym opuszczono
jedną przesłankę) z brakującą przesłanką „każdy aspekt teorii CSR implikuje
odpowiedzialność”, która jest fałszem
z powodu użycia wielkiego kwantyfikatora. Prawdziwą przesłanką jest użycie
szczegółowego kwantyfikatora „niektóre
aspekty pewnych teorii CSR implikują
odpowiedzialność”. Innym przykładem
jest częste używanie ekwiwokacji, gdy
odpowiedzialność raz rozumiana jest
jako indywidualne poczucie troski, in-
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
69
Z Z /
nym razem jako formalna konieczność
prawna, a jeszcze inny razem jako ogólnie
akceptowalne standardy moralne.
Innymi słowy, pojawiające się przykłady określane mianem zrealizowanej
idei odpowiedzialności przedsiębiorstwa,
gdzie owa odpowiedzialność miałaby być
zaobserwowana i odnotowana w raporcie społecznym, często fundamentalnie
rozmijają się z ideą — nie ma śladu
dobrowolności, symetrii podmiotów
(i przedmiotów, np. natura), odpowiedzialności, brakuje troski, wyrzeczenia
się bądź rezygnacji z dóbr. Dlatego też
teoria CSR wydaje się nieziszczalną
utopią, zaś używanie terminu „odpowiedzialny biznes” jest semantycznym nonsensem. A jednak idea CSR pojawia się,
i to statystycznie dość często, w mediach
o profilu ekonomiczno-społecznym i jest
powszechnie zrozumiała. W takim razie
nie tylko posiada pewien sens, ale też
pod pewnym względem realnie istnieje.
Kłopot w tym, że owszem, istnieje, ale nie
jako doświadczone przez nas zjawisko
społecznej odpowiedzialności biznesu
— faktyczna jest taktyka skutecznego oddziaływania na skojarzenia oraz emocje
słuchacza, a CSR świetnie spełnia swoją
propagandową funkcję. Krótko mówiąc,
realne doświadczenie CSR ma miejsce
wówczas, kiedy ktoś z powodzeniem zastosuje chwyt retoryczny przy pomocy
terminu corporate social responsibility
wzbudzając w nas oczekiwaną postawę,
myśli, uczucia, skojarzenia.
***
Często słyszy się opinie, iż najłatwiej
jest krytykować, zaś najtrudniej wskazać
konstruktywne wyjście z impasu. Całkowicie się z nimi zgadzam i jako próbę
wskazania rozwiązania przytoczę pomysł
Petera Sloterdijka, który wydaje mi się
70
najbardziej realny, a który zaproponował
on w wywiadzie Tylko bogaci mogą uratować świat [Sloterdijk 2009]. Biorąc pod
uwagę obserwowaną apatię duchową kultury Zachodu oraz niemożność ekonomicznej mobilizacji, zdaniem Sloterdijka
nie jesteśmy w stanie wyjść z jakiegokolwiek kryzysu. Jedynym logicznym działaniem w stanie bezsilności jest łagodzenie
objawów choroby duchowo-kulturowej.
Klasą społeczną, która dokonuje owego
łagodzenia, jest bieżąca elita finansowa
przypominająca w swym funkcjonowaniu dawnych feudałów: żyją jedynie we
własnym środowisku otoczeni nowego
rodzaju „służbą domową”, czyli ekspertami i menedżerami. Ratowanie świata
przed nihilizmem moralnym, w tym
przed brakiem odpowiedzialności w biznesie, opiera się na egoizmie arystokracji
finansowej — dbając o własne interesy,
przy okazji dbają o interesy otoczenia.
Mając świadomość międzynarodowych
współzależności, egoistyczne działania
elit biznesu kreują dzisiaj nadwyżkę ekonomiczno-społecznej wartości, która —
jako efekt uboczny — zawiera elementy
humanitaryzmu oraz odpowiedzialności,
ekologicznej filantropii czy publicznej
hojności. Powód tej nadwyżki wydaje się
banalny — skoro kosmopolityczne elity
stać na przemieszczanie się i osiadanie
w dowolnej części globu, dbają oni,
aby te części pozostały w stanie nienaruszonych skansenów kultury i natury.
Ponadto jeżeli propagowanie idei CSR
stanowi skuteczną taktykę zarządzania,
to dlaczego jej nie stosować dla poprawy
dochodów finansowych? Co więcej, ze
względu na wyższą wartość ekonomiczną
możliwe są nawet elementarne praktyki
z obszaru odpowiedzialności i obowiązków prawnych, jak modernizacja
pewnych obszarów produkcji o aspekt
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

ekologiczny (filtry, oczyszczalnie) czy
humanitarny (motywowanie premiami
interesariuszy, piętnowanie zachowań
dyskryminujących, sponsorowanie wydarzeń kulturalnych). Wszystko to sprzyja
generowaniu zyskowności, a przy okazji
pojawia się wartość społeczna owocująca
certyfikatem „przedsiębiorstwa społecznie odpowiedzialnego”.
Na zakończenie podzielę się jeszcze
jedną refleksją. Slavoj Žižek pisał kilka
lat temu, iż globalny tryumf zachodnioeuropejskiego kapitalizmu i technologii
okupiony został gigantycznym stresem
związanym ze współczesną dynamiką życia konsumpcyjnego [Žižek 2009]. Mamy
coraz większe problemy z dostosowaniem
się do tempa postępu cywilizacyjnego
oraz towarzyszących mu wstrząsów kulturowych. Dodatkowo jesteśmy zniewoleni pragnieniem posiadania kolejnych
dóbr materialnych oraz uzależnieniem od
tego, co już posiadamy. W takich okolicznościach jedyne, co robimy, to poszukujemy „środka paliatywnego” umożliwiającego dalszą, bezstresową konsumpcję.
Lekarstwo takie dałoby nam dystans do
faktu funkcjonowania w — jak to określił Hans Jonas — „moralnej próżni”.
Žižek jako paliatyw sugeruje „opium dla
ludu”, którym mogą być np. ruchy New
Age’owe, ekologiczne czy quasi-religijne.
Z perspektywy nauk ekonomicznych
skutecznym paliatywem umożliwiającym
nam bezpieczny dystans do faktu łamania
praw człowieka, eksploatacji surowców
naturalnych czy dewastacji ekosystemów,
jest koncepcja CSR. Zauważają to także
Peter Fleming i Marc T. Jones, czemu
poświęcają rozdział The New Opium of
The People CSR and The Employee w swej
książce o końcu CSR jako nigdy nie rozpoczętej działalności [Fleming, Jones
2013, ss. 67-79]. Działanie tego środka
wyglądałoby następująco: głosiciele rozpowszechniają ideologię odpowiedzialności biznesu stosując chwyty retoryczne
wsparte stosowną oprawą medialną.
Konsumenci chłoną ją kierowani potrzebą bezkrytycznej wiary w atrakcyjna
fikcję. Idee CSR, niczym opium, likwidują
doraźne wątpliwości czy frustracje związane z nieetycznym pozyskiwaniem dóbr,
ich dystrybucją i konsumpcją. Ich głoszenie zagłusza fakt, że nasze życie uległo
zaawansowanemu nihilizmowi moralnemu, do którego nie chcemy lub nie mamy
siły się przyznać. Tytułowy „dyskretny
urok fikcji CSR” polega na skutecznym
tuszowaniu egzaltowanymi hasłami pustki duchowej, w jakiej przyszło nam żyć.
Koncepcja CSR jako symulacja wartości
odpowiedzialności wpisuje się w szerszy
nurt symulowania całych obszarów moralności, sztuki czy kultury wzniosłej,
co było przedmiotem analiz socjologicznych [Baudrillard 2005; Baudrillard
2006]. Paradoks opium CSR polegałby
na tym, iż koncepcja odpowiedzialnego
biznesu zdejmowałaby z „etycznych konsumentów” właśnie odpowiedzialność
za podtrzymywanie i uczestniczenie
w systemie, który niszczy środowisko
społeczne, naturalne, w tym sferę duchową samych konsumentów. Odpowiedzialność bowiem bardzo łatwo przerzucić na
instytucję, organizację czy abstrakcyjną
teorię. O tym wszystkim pisali m.in. XXwieczni filozofowie odpowiedzialności.
Jednak kto sugeruje się ich — burzącym
psychiczny komfort — zdaniem, kiedy
posiadamy luksusowe dobro zwane społeczną „odpowiedzialnością” biznesu?
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl
71
Z Z /
***
Wyłącznie my jesteśmy odpowiedzialni za nasz świat — nie wyrzekniemy
się tego odpowiadania, a fakt unikania
odpowiedzialności niczego nie zmieni.
Nieodwołalność ponoszenia odpowiedzialności jest — jak pisali Ingarden, Jonas i Picht — źródłową własnością bycia
człowiekiem. Kiedy dominują w kulturze
wartości utylitarne, instrumentalne i hedonistyczne, wówczas dokonuje się swoista erozja owej kultury. Wraz ze światem
duchowym, a zatem i wraz z nami samymi, kruszeją wartości empatii, sprawiedliwości, tolerancji, zaufania, które naszą
duchowość oraz kulturę ukonstytuowały.
Rozprasza się i zanika również sama odpowiedzialność, czyli podstawa, na bazie
której pojawić się może dopiero owa empatia, ufność, tolerancja, uczciwość oraz
sprawiedliwość.
Bibliografia
Adamczyk J. [2001], Koncepcja zrównoważonego rozwoju w zarządzaniu przedsiębiorstwem,
Wydawnictwo
Akademii
Ekonomicznej,
Kraków.
Baudrillard J. [2005], Symulakry i symulacja,
Wyd Sic!, Warszawa.
Baudrillard J. [2006], Spisek sztuki, Wyd. Sic!,
Warszawa.
Buber M. [1992], Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa.
Carnegie A., ttp://www.swarthmore.edu/SocSci/
rbannis1/AIH19th/Carnegie.html.
Carr A. [1969], Business as a Game, New
American Library.
Carr A., http://hbr.org/1968/01/is-businessbluffing-ethical/ar/.
China Labor Watch, A Case Study: Adidasy
and YueYuen, New York, October 2010.
Driver M. J. [1982], Career Concepts: A New
Approach to Career Research w: Katz R. (red.),
Career Issues In Human Resource Management,
Prentice-hall, Englewood Cliffs.
Drucker P. [1998], Praktyka zarządzania, Akademia Ekonomiczna w Krakowie Warszawa.
Fleming P, Jones M.T. [2013], The End of
Corporate Social Responsibility, Crisis & Critique, London.
72
Friedman M. [1999], Społeczna odpowiedzialność biznesu to zwiększanie zysków [w:] Chryssides D. (red.), Wprowadzenie do etyki biznesu,
PWN, Warszawa.
Gasparski W. (red.) [1997], Etyka biznesu,
PWN, Warszawa.
Huma M., Krzystkiewicz M. [2008], Kupuj
odpowiedzialnie!, PZS, Kraków.
Ingarden R. [1987], O odpowiedzialności i jej
podstawach ontycznych [w:] tegoż, Książeczka
o człowieku, Kraków.
Jonas H. [1996], Zasada odpowiedzialności.
Etyka dla cywilizacji technologicznej, Wydawnictwo Platan, Kraków.
Krzemień M., Piekalski G., Największe polskie
firmy a społeczna odpowiedzialność biznesu,
http://screening.centrumcsr.pl/images/files/
raport_finall_screening_small_1.pdf.
Laszlo Ch. [2008], Firma zrównoważonego
rozwoju, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa.
Paliwoda-Matiolańska A. [2009], Odpowiedzialność społeczna w procesie zarządzania
przedsiębiorstwem, Wydawnictwo C.H.Beck,
Warszawa.
Picht G. [1981], Pojęcie odpowiedzialności [w:]
tegoż, Odwaga utopii, PIW, Warszawa.
Pietrzykowski T. [2007], Spór o prawa zwierząt, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice.
Pocztowski A. red. [2002], Międzynarodowe
zarządzanie zasobami ludzkimi, Oficyna Ekonomiczna, Dom Wydawniczy ABC, Kraków.
Porter M.E., Kramer M.R. [2011], Tworzenie
wartości dla biznesu i społeczeństwa [w:] Harvard Business Reviev Polska, maj.
Ryan L. [1997], Etyka biznesu — z klasyki
współczesnej myśli amerykańskiej, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań.
Rybak M. [2004], Etyka menedżera — społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstwa, PWN,
Warszawa.
Sloterdijk P., Tylko bogaci mogą uratować świat, Newsweek 07.08.2009, http:
//www.newsweek.pl/polska/tylko-bogacimoga-uratowac-swiat,43106,1,1.html.
Žižek S. [2009], First as Tragedy, then as Farce,
London.
Zarządzanie Zmianami Zeszyty Naukowe 1/2013 (58)
www.pou.pl

Podobne dokumenty