Historia pewnej paranoi

Transkrypt

Historia pewnej paranoi
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53)
Anna N. Wilk
Historia pewnej paranoi
Uwaga! Recenzja zawiera spoilery!
Przegląd nowości wydawniczych oraz repertuaru kin pozwala dojść do wniosku,
że dawny lęk przed wiedźmą został praktycznie zapomniany przez współczesnych odbiorców kultury popularnej. Czarownica pojawia się w utworach fantasy, ale odgrywa
w nich rolę nauczycielki kolejnego Harry’ego Pottera czy silnej i odważnej niewiasty,
która współuczestniczy w ratowaniu świata. Można odnieść wrażenie, że „zła”, „wredna”
wizja wiedźmy występuje głównie w bajkach i utworach adresowanych do małych dzieci,
płaczących na sam widok obrazka Baby Jagi czy innej złośliwej staruszki. A przecież strach
przed czarownicą przez długi czas władał wyobraźnią zbiorową, prowadząc do brutalnych samosądów oraz ataków masowej histerii, zarówno w Europie, jak i w Ameryce.
Wierzono, że istota ta, w odróżnieniu od wampira czy likantropa, potrafi niszczyć całe
wsie i gospodarstwa; kontrolować umysły, rzucać klątwy i uroki, wywoływać choroby,
suszę, klęski nieurodzaju czy torturować ludzi (psychicznie oraz fizycznie). Przykłady jej
rzekomej działalności można tylko mnożyć. Robert Eggers w reżyserskim debiucie, horrorze The Witch (do którego również sam napisał scenariusz) odwołuje się do dawnych
zabobonów i przesądów, aby przypomnieć nam ów strach przed wiedźmą.
Akcja filmu rozgrywa się w 1630 roku, w Nowej Anglii, regionie obecnych Stanów
Zjednoczonych. William i jego rodzina zostają wygnani z osady za pychę oraz próżność,
„zhańbienie” praw wspólnoty i Kościoła. Pozbawieni wsparcia i zdani wyłącznie na samych siebie, decydują się wybudować dom na skraju lasu i rozpocząć wszystko od początku. Kiedy jednak w tajemniczych okolicznościach ginie najmłodszy syn Wiliama, nieochrzczony Samuel, i dochodzi wówczas do pierwszych wypadków o nadprzyrodzonej

Recenzja filmu: The Witch, reż. Robert Eggers, Kanada, USA: Code Red Productions 2015.
1
proweniencji, w wyniku czego życie rodzinne ulega rozpadowi. Zaufanie i miłość ustępują
wrogości, nieufności oraz wzajemnej niechęci. Czyżby bohaterowie stali się ofiarami działań czarownicy, mieszkającej w głębi lasu? A może to najstarsza córka, Thomasin, w jakiś
sposób przyczynia się do kolejnych nieszczęść?
Wielki szacunek należy się twórcom za wysiłek, jaki włożyli w odtworzenie realiów historycznych. The Witch nie popełnia bowiem grzechu głównego wielu filmów, rozgrywających się w dawnych czasach i nie obdarza swoich bohaterów „współczesnym”
światopoglądem. Ich sposób zachowywania się, myślenia czy postrzegania otaczającego
świata, jest charakterystyczny dla ludzi z ówczesnej epoki. Wiliam i jego najbliżsi to patriarchalna rodzina, w której ojciec ponosi całkowitą odpowiedzialność za wszelkie decyzje. Matka z kolei wykazuje się uwielbieniem dla synów i pogardą w stosunku do najstarszej córki, będącej w wieku, kiedy kobieta powinna opuścić dom i wyjść za mąż. Bohaterów dręczą również problemy typowe dla mieszkańców purytańskiej Nowej Anglii, takie
jak strach przed grzesznością, powątpiewanie w siłę własnej wiary, frustracje seksualne,
a w konsekwencji również i hipokryzja, gdyż nie chcąc przyznać się do własnych słabości,
ciągle obwiniają innych. Filmową rodzinę wyróżnia jednak ich podejście do religii, gdyż,
pomimo wielkiej bogobojności, nie wierzą w możliwość własnego zbawienia. Ich wiara
nie opiera się ani na Bożym miłosierdziu, ani na wyobrażeniu szczęśliwego życia w Raju.
Motorem napędowym ich działań jest ciągła kontrola myśli i uczynków oraz strach przed
Bogiem czy piekłem i potępieniem. Paradoksalnie, podobny stosunek do wiary sprawia,
że stają się łatwą zdobyczą dla siły nieczystej.
Przy napisach końcowych pojawia się informacja (potwierdzająca moje przypuszczenia), że twórcy horroru inspirowali się bajkami magicznymi, podaniami ludowymi
oraz materiałami historycznymi, w tym aktami sądowymi z procesów czarownic. Fabuła
The Witch jest praktycznie listem miłosnym, zaadresowanym do ludowej wizji wiedźmy
oraz powiązanego z nią myślenia magicznego. Sam powód, dla którego rodzina staje się
ofiarą działań czarownicy wynika z dawnego sposobu interpretowania świata. Wygnanie
przez lokalną społeczność powoduje bowiem utratę „duchowej opieki”, utratę kontaktu
z tym, co „ludzkie” i „cywilizowane”, a wybudowanie domu na skraju lasu – ryzyko spotkania z wiedźmami i innymi istotami demonicznymi, które w wierzeniach całego świata
zamieszkują podane tereny. Spokojnie mogłabym podać jeszcze więcej przykładów zaobserwowanych w filmie. Twórcy zdecydowanie odrobili swoją pracę domową na szóstkę
z plusem.
2
Kto tak naprawdę jest głównym antagonistą horroru? Wiedźma, ingerująca w życie
bohaterów, czy może oni sami, oskarżający się nawzajem i szukający „kozła ofiarnego”?
Podczas oglądania The Witch można bowiem dojść do wniosku, że w filmie występują w
sumie nie jedna, a dwie czarownice. Pierwsza, „magiczna”, będąca ucieleśnieniem zła,
przychodzącego z zewnątrz, która niszczy uprawy, morduje dzieci i terroryzuje ludzi oraz
druga, „ludzka” – znienawidzona Thomasin, obwiniana przez matkę o zaistniałe wydarzenia. Twórcom udaje się nie tylko odtworzyć wizję czarownicy z legend i podań ludowych,
ale również zaprezentować, jak narastający stres, rozgoryczenie oraz brak nadziei na lepsze jutro, prowadziły w tamtych czasach do podejrzeń o czary, porzucania członków rodziny a także do brutalnych samosądów.
The Witch praktycznie nie ma żadnych wad. Mogę jedynie przyczepić się do
„czkawki fabularnej”, na którą z pewnością nie zwrócą uwagi zwykli śmiertelnicy. Otóż,
jak zabobonni i przesądni ludzie, którymi są bohaterowie, mogą trzymać u siebie CZARNEGO KOZŁA w zagrodzie? Przecież przynależy on do zwierząt, które od wieków posiadają konotacje z siłami demonicznymi i szatanem, dlatego ich właściciele często byli
oskarżani o czary. Zawsze starano się unikać takich stworzeń, a w przypadku podejrzeń o
działanie sił nadprzyrodzonych, pierwszym „logicznym” (znaczy, z punktu widzenia myślenia magicznego) podejściem było pozbycie się/ sprzedanie/uśmiercenie podejrzanego
zwierzęcia. Nie pomaga fakt, że dopiero pod koniec filmu rodzina zaczyna zwracać uwagę
na słowa bliźniąt, że czarny kozioł z nimi rozmawia.
Horror Roberta Eggersa jest jego udanym debiutem i udowadnia, że w czasach ciągłych remake'ów, sequeli oraz prequeli i wciąż można kręcić dobre filmy z oryginalną,
unikatową fabułą. The Witch zachwyca w każdym calu. Rewelacyjna muzyka (za którą odpowiedzialny jest Mark Kovren, twórca ścieżki dźwiękowej do kultowego Cube), w tym
unikatowe chóry kobiece w scenach rozgrywających się w lesie oraz ciemna, szarobura
kolorystyka filmu sprawiają, że już od pierwszych minut widz nie może uwolnić się od
narastającego uczucia niepokoju oraz osaczenia. Akcja rozwija się powoli, ale nie odczuwa
się znużenia, gdyż reżyser umiejętnie stopniuje napięcie, tworząc iluzję „wszechobecności” czarownicy. Praktycznie nie można oderwać oczu od ekranu, a jakiekolwiek przerwanie oglądania staje się prawdziwą męką. Na taki horror czekałam już od wielu lat. Szczerze
polecam.
3