rozmowy śmiercią

Transkrypt

rozmowy śmiercią
JAN VAN HELSING
ROZMOWY
ZE
ŚMIERCIĄ
Tytuł oryginału:
WER HAT ANGST VOR'M SCHWARZEN MANN...?
Tłumaczenie:
Clear Eyes Translator
Redakcja i korekta:
Aneta Bartnicka
Projekt okładki:
Jan Udo Holey
DTP:
Wojciech Grzegorzyca
ISBN 978-83-61050-05-6
Copyrights
© by Jan van Helsing
© for the Polish edition by Wydawnictwo STAPIS & BIOGENEZA, Katowice
2007
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawnictwo STAPIS
Katowice, Floriana 2a
tel./fax +48/32 259 75 74
[email protected]
www.stapis.com.pl
BIOGENEZA sp. z o.o.
Tarnowskie Góry, Sobieskiego 11
tel. 4-48/32 285 60 46
www. biogeneza.pl
4
W trakcie pracy nad tą książką śmierć zabrała
naszą oddaną przyjaciółkę, Jolantę Wiewiórę.
Śmierć, która przyszła zbyt wcześnie i zabrała
Ją rodzinie, przyjaciołom i wielu, wielu ludziom,
którym była tak potrzebna i którym tak Jej teraz brakuje.
Śmierć, którą Jola widziała dwa tygodnie przed odejściem
w kształcie czarnej postaci i ze zdziwieniem mówiła
o tym obecnej przy niej rodzinie.
Śmierć, która przyszła po Nią i mimo tak młodego jeszcze wieku,
tylu radości i potrzeb życia, jakie miała w sobie,
zastała Ją pogodną i przygotowaną do pożegnania nas na zawsze.
Droga Jolu!
Po lekturze książki van Helsinga nieco łatwiej nam to zrozumieć
i pogodzić się z Twoim odejściem.
Nie zmieni to jednak faktu, że bardzo nam Ciebie brak.
Tę książkę dedykujemy właśnie Tobie.
Przyjaciele z Biogenezy
Krystian i Heniek
5
6
SPIS TREŚCI
Tytułem wstępu .......................................................................................... 9
Boisz się może? ....................................................................................... 10
Czarna postać pojawia się wszędzie ........................................................ 18
Dlaczego nie wiemy nic więcej o czarnej postaci? .................................... 27
Czarna postać istnieje! ............................................................................. 32
Moje osobiste spotkanie z czarną postacią ............................................... 36
Co mnie obchodzi śmierć? ....................................................................... 38
Ale jak można nawiązać kontakt z czarną postacią?... ............................. 41
Wywiad..................................................................................................... 45
Od autora ............................................................................................... 241
Bibliografia ............................................................................................. 242
Źródła ilustracji ....................................................................................... 242
O autorze ............................................................................................... 243
Indeks .................................................................................................... 244
7
8
TYTUŁEM WSTĘPU
Po przeczytaniu tekstu z obwoluty, pomyślisz zapewne: „To brzmi naprawdę
fascynująco, jeszcze nigdy o czymś takim nie słyszałem!” lub: „Van Helsing
przyzwyczaił mnie do tej pory do czegoś innego, a to brzmi dość dziwnie.
W kontekście ewentualnych komentarzy chciałbym zauważyć, że bezruch oznacza
śmierć, a zmiana oznacza życie.
Dlatego wciąż się zmieniam. Każdego roku podróżuję do różnych krajów i
chętnie wkraczam w nowe obszary doświadczeń duchowych i wiedzy.
Podczas mojej wieloletniej kariery starałem się poznać i zgłębić wiele tajemnic, a
ponieważ zawsze fascynowały mnie niewyjaśnione sfery życia - zjawiska z
pogranicza nauki - zajmowałem się wieloma interesującymi mnie wydarzeniami i
pisałem o nich.
W tej książce przeniosłem na papier mój, jak do tej pory, najciekawszy projekt. W
przeciwieństwie do innych napisanych przez mnie prac, tę określiłbym jako
„osobistą”, gdyż jej treść stanowią moje własne przeżycia.
Te doświadczenia w decydujący sposób zmieniły moje życie i to do tego
stopnia, że już nigdy nie będę „starym Janem van Helsingiem”. Nie ma już
odwrotu!
W niniejszej książce zapraszam was w niezwykłą podróż: razem wkroczymy w
nowe, niezbadane obszary. Oczywiście możecie trwać przy swoich dawnych
schematach myślowych i wzorcach zachowań.
Gdybyście jednak zapragnęli podążyć za mną w duchowe rejony, to nie traćmy
czasu i przejdźmy do rzeczy...
9
BOISZ SIĘ MOŻE?
Co pomyślałbyś, gdyby twoja babcia, leżąc na łożu śmierci, powiedziała ci, że stoi
przy niej śmierć i że zamierza ją teraz zabrać?
Prawdopodobnie po krótkim namyśle stwierdziłbyś, że babci na starość miesza
się w głowie albo że wzięła za dużo leków, które pewnie wywołały halucynacje,
lub że z jej podświadomości „wynurzyły się” związane z przesądami obrazy.
Jednocześnie mógłbyś sobie pomyśleć, że już gdzieś słyszałeś taką historię lub
oglądałeś coś podobnego w filmie (na przykład Joe Black, reż. Martin Brest USA,
1998 czy Sens życia Monty Pythona). Mogłeś też czytać coś na ten temat w
książkach Terry'ego Pratchetta.
Wszędzie tam, przynajmniej na chwilę, pojawia się mroczna postać. Jednak w
to, że istnieje ona naprawdę, raczej nie wierzysz, prawda?
Co jednak pomyślałbyś, gdyby twoja babcia następnej nocy rzeczywiście
umarła? A tak się właśnie zdarza w większości przypadków.
Ja osobiście zadałbym sobie wtedy pytanie: „Kogo zobaczyła babcia przy swoim
łóżku? Czy ktoś naprawdę tam stał? A jeśli tak, to czy była to śmierć?”
Sądzę, że zwracalibyśmy na takie słowa większą uwagę, gdybyśmy choć raz
porozmawiali na ten temat z księdzem lub kimś, kto opiekuje się umierającymi.
Odpowiedzi mogłyby nas zaskoczyć.
Ze względu na wydarzenia, które opiszę zaraz szerzej, przez ponad dwa lata
spotykałem się z osobami pracującymi w szpitalu lub hospicjum oraz z tymi,
którzy opiekowali się umierającymi.
Wypytywałem ich, czy spotkali się kiedyś z umierającymi, którzy mówiliby o
tym, że widzieli czarną postać lub coś o niej wspominali. Prawie wszyscy
rozmówcy powiedzieli mi coś o tej postaci.
I tak na przykład, Gudrun z Augsburga, która była pielęgniarką w hospicjum,
opowiadała:
„Pewna kobieta dwa dni przed swoją śmiercią uparcie twierdziła, że widziała
czarną postać przechodzącą obok jej domu.
Inna pacjentka, całkowicie przy zdrowych zmysłach, mówiła, że czarna postać
zajrzała do niej przez okno. Kobieta ta zmarła jeszcze tej samej nocy.
Pewien starszy pan krótko przed śmiercią mówił, że jakaś czarna postać stała
przy jego łóżku, i że chciałby wiedzieć, kto to był...”
10
W lipcu 2004 roku otrzymałem list od mojej czytelniczki, w którym prosiła o
skomentowanie opisywanych przeżyć:
„Szanowny Panie van Helsing,
Chciałam gorąco Panu podziękować za opublikowanie książki »Dzieci nowego
tysiąclecia«. Bardzo mi pomogła w poradzeniu sobie ze zdolnościami
jasnowidzenia, jakie posiada moja córka.
Pewna rzecz jednak leży mi na sercu i nie znalazłam w Pana książce rozwiązania
tego problemu.
Moja matka, która umarła w zeszłym roku, w wieczór przed swoją śmiercią
powiedziała nam, że przy jej łóżku stała czarna postać i trzymała ją za rękę. Gdy
zawołałam swoją córkę, Sibyllę, aby przekonać się, czy dzięki zdolnościom
jasnowidzenia może się czegoś dowiedzieć, to choć nie widziała ona żadnej czarnej
postaci przy łóżku, dostrzegła jednak trzy albo cztery, świecące jaskrawym
światłem, istoty unoszące się nad łóżkiem. Muszę tu nadmienić, że od chwili, gdy
moja matka wspomniała o czarnej postaci, do tego momentu, minął już kwadrans.
W tym czasie postać już zniknęła.
Chciałam więc Pana zapytać: kim jest owa postać? Czy należy się jej bać? Czy
to był szatan?
Próbowałam porozmawiać ostrożnie o tym przeżyciu z przyjaciółmi i byłam
zdziwiona ich reakcjami. Moja najlepsza przyjaciółka opowiedziała mi o swoim
wujku, który w nocy przed śmiercią przewracał się z boku na bok, mówiąc coś
niezrozumiałego. Obudziło to jego żonę, ta zaś obudziła męża, pytając, co się stało.
Powiedział jej, że jakiś człowiek w czarnym płaszczu stał przy jego łóżku. Kilka
godzin później wujek umarł.
Podczas badań, jakie prowadziłem w związku ze wspomnianą książką,
rozmawiałem z emerytowaną pielęgniarką, która wciąż dobrze pamiętała pewien
przypadek.
Pacjent operowany pod narkozą na krótko popadł w stan śmierci klinicznej, a
później opowiadał, że jakiś czarny drań stał przy stole operacyjnym razem z
lekarzami. Pacjent ten jednak przeżył.
Na takie historie trafiłem już wcześniej dziesiątki razy i łączą się one z
następującymi charakterystycznymi szczegółami:
11
Krótko przed śmiercią umierającemu ukazuje się postać w czarnym habicie,
podobnym do tych, jakie noszą mnisi lub w czarnym kapeluszu. Postać ta
zazwyczaj milczy, a świadkowie nie są w stanie opisać jej twarzy. Czasami zagląda
przez okno, przechodzi obok domu, staje przy łóżku, pojawia się w snach lub puka
do drzwi.
Rzecz taka zdarzyła się również w mojej dalszej rodzinie. Do prababci mojej
pierwszej żony w dniu jej śmierci ktoś zaglądał przez okno i widziała czarną postać
u drzwi domu.
W przypadku jej stryjecznego dziadka Aloisa, w chwili jego śmierci ktoś lub coś
zapukało do drzwi.
Tego rodzaju historie nie są niczym nowym. Wręcz przeciwnie! Nieomal we
wszystkich tradycjach na świecie natrafić można na podobne relacje ludzi
mających bliski kontakt ze śmiercią; istnieje też wiele opowieści o czarnej postaci
ukazującej się umierającym ludziom.
W niektórych rejonach postać ta nazywana jest Kumą Śmierć, przy czym słowo
„kum” nie jest przypadkowe i wskazywać ma na to, że w życiu śmierć jest jakby
naszym krewnym. Pokrewieństwa z nim nie można sobie wybrać, podobnie jak nie
można wybrać samej śmierci.
Kostuchą nazywają ją w północnych Niemczech i traktują jako przewodnika
dusz, który przychodzi po umierających i prowadzi ich do królestwa zmarłych.
Dla Brandnera Kaspara jest to po prostu handlarz
kości. Najczęściej czarna postać przedstawiana jest jako
kościotrup. Inni nazywają ją kosiarzem, który jest
średniowieczną alegorią śmierci, przedstawianą w
sztukach jako szkielet w szerokim kapeluszu i w habicie.
Co szczególne, w rękach trzyma kosę, którą kosi
swoje plony lub odcina srebrzystą nić, łączącą ciało z
duszą.
W tym kontekście można też interpretować Psalm
90.5: „Powodzią porywasz ich; są jako sen, jako trawa,
która z poranku rośnie. Z poranku kwitnie i rośnie; ale w
wieczór bywa koszona i usycha.”
rys. 1. Kosiarz
12
Niekiedy czarna postać, przedstawiana jest z klepsydrą, którą odmierza czas
naszego życia.
Ta śmierć przychodzi do łóżek, w których śpią dzieci, do łóżek w domach
starców. Niekiedy jedzie na motocyklu lub samochodem. Zabiera życie młodym
ludziom, podczas gdy inni nie mogą się doczekać, kiedy dobiegnie ono końca.
Nigdy nie możemy być pewni, kiedy przyjdzie po nas.
Śmierci nikt z nas nie uniknie, pokazuje to poniższa legenda, choć być może nie
robi tego ze śmiertelną powagą:
„Jednym z doradców króla Damaszku był pewien młody człowiek. Król bardzo go
cenił. Pewnego dnia ten młody oficer przyszedł do króla i był najwyraźniej
wstrząśnięty.
- Mój Królu, chciałbym cię o coś prosić. Proszę, pożycz mi najszybszego z
twoich koni. Muszę natychmiast pojechać do Bagdadu.
- Dlaczego? - spytał zdziwiony król.
- Właśnie przechodziłem przez twoje pałacowe ogrody i spotkałem tam Śmierć.
Groziła mi. Spieszę się więc, bo chciałbym jej uciec.
Król zgodził się pożyczyć mu konia, sam zaś udał się do ogrodu, by zobaczyć,
czy straszny gość wciąż jeszcze tam jest. I rzeczywiście, Śmierć nie ruszyła się z
miejsca i była w ogrodzie. Król zapytał:
- Dlaczego groziłaś mojemu wiernemu słudze? I to w dodatku w moich
pałacowych ogrodach?
- Wcale mu nie groziłam - zapewniła go Śmierć - po prostu uniosłam ze
zdziwienia ręce.
- A cóż to za wymówka?! - rzekł na to król.
- Ależ tak, to prawda - zapewniła go Śmierć. - Dostałam od Najwyższego Pana
zadanie, aby dziś wieczorem spotkać go w Bagdadzie. I byłam zdziwiona, wciąż
widząc go tutaj.”
Może to tylko legenda, bajka o personifikowanej śmierci. Jak jednak mamy
rozumieć słowa Franciszka z Asyżu, który w swojej Pieśni Słonecznej mówi: „Na
naszego brata, cielesną śmierć; nikt z żyjących ludzi go nie uniknie. Biada tym,
którzy umierają w śmiertelnym grzechu. Błogosławiony ten, do którego śmierć
przychodzi w chwili, gdy ma najświętsze i szczere chęci; bowiem druga śmierć nic
nie może mu zrobić.”
Dziwne, prawda?
13
Spójrzmy jeszcze na inne literackie przedstawienie czarnej postaci. Chodzi o bajkę
braci Grimm, która jest tak charakterystyczna, że chciałbym ją tutaj przytoczyć:
„Pewien ubogi człeczyna miał dwanaścioro dzieci, musiał więc dzień i noc
pracować, aby je wyżywić. A kiedy trzynaste dziecię przyszło na świat, biedak nie
widział już ratunku. Wyszedł z chaty i postanowił prosić pierwszego spotkanego
przechodnia na ojca chrzestnego.
Pierwszym jednak, kogo spotkał, był Pan Bóg, który wiedział już oczywiście, po
co biedak wyszedł z domu, i rzekł:
- Ubogi człowiecze, chętnie potrzymam dziecię twoje do chrztu, będę o nie dbał
i uczynię je szczęśliwym.
- Kim jesteś? - zapytał ojciec.
- Jestem Panem Bogiem.
- W takim razie nie chcę cię w kumy - odparł człowiek - bogatym dajesz
wszystko, a ubogiemu pozwalasz zdychać z głodu.
Tak mówił ubogi, gdyż nie wiedział, jak rozumnie rozdziela Pan Bóg bogactwo i
ubóstwo. Odwrócił się więc od Pana i poszedł dalej.
Po chwili zbliżył się do niego Szatan i rzekł:
- Jeśli chcesz mnie za kuma, to dam twemu dziecięciu wszystkie bogactwa tego
świata i wszystkie rozkosze!
- Kim jesteś? - zapytał ubogi.
- Jestem Szatanem.
- W takim razie nie chcę cię w kumy - odparł ojciec - zwodzisz i łudzisz
człowieka!
I ruszył dalej.
Po pewnym czasie zbliżyła się doń koścista Śmierć i rzekła:
- Weź mnie za kumę.
- Kim jesteś? - zapytał ubogi.
- Jestem Śmierć.
A ojciec na to:
- Ty jesteś dla mnie dobrą kumą. Zabierasz bogatego i ubogiego bez różnicy, ty
będziesz moją kumą!
Śmierć zaś odparła:
- Uczynię twe dziecię sławnym i bogatym, gdyż kto ma mnie za przyjaciela,
niczego mu nie zabraknie.
Ojciec rzekł uradowany:
14
- W przyszłą niedzielę jest chrzest. Staw się o czasie.
Śmierć przybyła, jak obiecała, i została matką chrzestną trzynastego dziecka.
Kiedy chłopiec podrósł, zjawiła się przed nim pewnego razu jako chrzestna
matka i zaprowadziła go do wielkiego lasu. Tam ukazała mu ziele rosnące pod
drzewem i rzekła:
- Teraz otrzymasz ode mnie podarunek chrzestny. Uczynię cię sławnym
lekarzem. Kiedy zawezwą cię do chorego, ukażę ci się zawsze: jeśli będę stała u
wezgłowia chorego, możesz go śmiało zapewnić, że przywrócisz mu zdrowie, daj
mu tylko tego ziela, a wnet wyzdrowieje; jeżeli jednak zobaczysz mnie w nogach
chorego, powiedz rodzinie, że nie ma już dla niego ratunku, a wiedz, że żaden
lekarz na świecie nie zdoła go wówczas uleczyć. Strzeż się jednak, abyś
cudownego ziela nie użył wbrew mojej woli, bo mogłoby się to źle skończyć dla
ciebie.
Wkrótce młodzieniec został najsławniejszym lekarzem na całym świecie.
»Wystarczy mu tylko spojrzeć na chorego, a już wie, jaki jest jego stan i czy
wyzdrowieje, czy też musi umrzeć« - mówiono o nim. Ludzie zjeżdżali się ze
wszech stron i zwozili do niego chorych, płacąc mu tak hojnie, że wkrótce stał się
bogatym człowiekiem.
Pewnego razu zdarzyło się, że sam król zaniemógł ciężko; wezwano więc doń
słynnego lekarza, aby orzekł, czy król może wyzdrowieć. Ale gdy młodzieniec
zbliżył się do jego łoża, ujrzał śmierć stojącą u nóg chorego, pojął więc, że wybiła
już jego ostatnia godzina.
- A gdybym tak raz oszukał Śmierć - pomyślał lekarz. - Jestem przecież jej
chrześniakiem, więc nie będzie się na mnie gniewać!
Szybko chwycił chorego w pół i przekręcił go na łożu tak, że Śmierć znalazła się
u jego wezgłowia. Potem dał mu swego ziela, a król wyzdrowiał natychmiast.
Nazajutrz Śmierć przyszła do lekarza zła i zagniewana, pogroziła mu palcem i
rzekła:
- Wywiodłeś mnie w pole; tym razem wybaczę ci to, gdyż jesteś mym
chrześniakiem, ale jeśli jeszcze raz to uczynisz, zabiorę ciebie samego!
Wkrótce potem królewna zachorowała ciężko. Była ona jedynym dzieckiem
króla, toteż nieszczęsny ojciec płakał dzień i noc i kazał oznajmić, że kto uratuje
królewnę, otrzyma ją za żonę i zostanie dziedzicem tronu. Kiedy lekarz zjawił się
w jej komnacie, ujrzał Śmierć stojącą w nogach chorej. Oszołomiony urodą
królewny i myślą o tym, iż mógłby zostać jej mężem,
15
zapomniał o groźbie Śmierci i nie bacząc na groźne spojrzenia, jakie mu rzucała,
chwycił chorą w pół i przekręcił na łożu tak, że głowa znalazła się tam, gdzie były
nogi, a nogi tam, gdzie była głowa. Potem dał jej cudownego ziela, a policzki
królewny zarumieniły się natychmiast i życie wstąpiło w nią znowu.
Rozgniewała się Śmierć, podeszła groźnie do lekarza i zawołała:
- Oszukałeś mnie znowu, teraz kolej na ciebie!
Po czym chwyciła go lodowatą dłonią i zaprowadziła do podziemnej pieczary.
Lekarz ujrzał tam tysiące świec ustawione w szeregach, niektóre z nich były
wielkie, inne mniejsze, inne zupełnie małe. Co chwila gasły niektóre, a inne
zapalały się, tak iż płomyki drgały ciągle w wiecznej odmianie.
- Oto -rzekła Śmierć - świece życia ludzi. Gdy zapala się świeca, rodzi się
człowiek, gdy gaśnie - umiera. Te oto wielkie świece należą do dzieci, średnie do
ludzi w sile wieku, maleńkie do starców. Ale zdarza się, że dzieci albo młodzi
ludzie mają maleńkie świeczki.
- Ukaż mi moją świecę - rzekł lekarz, sądząc, że jest ona pewnie dość wielka.
Ale Śmierć ukazała mu maleńki ogarek, który lada chwila miał zgasnąć, i rzekła:
- Oto twoja świeca!
- Ach, matko chrzestna! - zawołał lekarz przerażony. - Zapal mi nową świecę,
zrób to dla mnie, abym mógł jeszcze użyć życia, zostać królem i małżonkiem
pięknej królewny.
- Tego nie mogę uczynić - odparła Śmierć. - Jedna świeca musi się wpierw
wypalić, zanim druga zapłonie.
- Więc wstaw nową świecę, która będzie się zaraz dalej palić, gdy tylko ta
zgaśnie! - prosił lekarz.
Śmierć udała, że chce spełnić jego pragnienie i
wyjęła wielką, nową świecę, ale chcąc się zemścić,
rozmyślnie zgasiła nią starą świeczkę. W tejże chwili
lekarz padł na ziemię i dostał się w ręce Śmierci.”
(Grimm W. i J., Baśnie braci Grimm, t.l, tłum. M.
Tarnowski, Warszawa, 1986)
rys. 2. Wielka Księga Baśni Wiedeńskich:
Kuma Śmierć przy chrzcielnicy
16
To tylko bajka, ale czy w każdej bajce nie tkwi jakieś ziarno prawdy?
Przede wszystkim opisano tu istotę (czarną postać), którą do dnia dzisiejszego
widziało mnóstwo ludzi na całym świecie i obecnie nadał się to zdarza.
Według tych osób czarna postać jest rzeczywista i cielesna, potrafi przyjść do
umierającego i zastukać do drzwi.
Współczesne pojmowanie śmierci to z kolei proces umierania, zanik czynności
życiowych, a nie tajemnicza postać.
Rzeczywiste pochodzenie nazwy Kuma Śmierć nie jest, nawiasem mówiąc, do
końca wyjaśnione.
Wielka Księga Baśni Wiedeńskich Maxa Steibicha wspomina na przykład, że
termin ten pochodzi z jednej z sag wiedeńskich. Mowa w niej o tym, że Śmierć
ulitowała się kiedyś nad pewnym biednym tkaczem o imieniu Urssenbeck, który
nie mógł znaleźć ojca chrzestnego dla swego dziecka.
I tak Kuma Śmierć przyjęła na siebie rolę rodzica chrzestnego, a w prezencie
obdarzyła dziecko pewnym darem, dzięki czemu wyrosło na słynnego lekarza.
Lekarz ten mieszkał przy ulicy Schönlaterngasse w Pierwszej Dzielnicy w
Wiedniu, a jego dom do dzisiaj nazywany jest „Domem Śmierci”.
Tak więc wiemy, że...
17
CZARNA POSTAĆ
POJAWIA SIĘ WSZĘDZIE
Opowieści o tym, że czarna postać pojawia się tuż przed śmiercią, znane są nam
również z kultur, które istniały w odległej przeszłości:
W kulturze greckiej znaleźć możemy na przykład Tanatosa, personifikację śmierci,
który zabierał zmarłych do Hadesu. Jest często mylony z Charonem, który
przewoził dusze zmarłych przez rzekę Acheron.
Charon, przedstawiany jako nieprzyjemny i zły, ale za to niezwykle żywotny
stary człowiek, był synem Ereba i Nyks oraz sługą Hadesu. Za swój wysiłek,
przewożenie dusz, otrzymywał w zapłacie jednego obola, którego wkładano w usta
zmarłego (czasem zmarłemu kładziono na oczy dwie monety, tak było również w
czasach rzymskich).
Według ówczesnego światopoglądu, ci, którzy nie mieli grobu, błądzili jako
cienie na brzegach Acheronu. Wierzono też, że zmarli, którym nie dano obola,
muszą czekać, aż serce Charona zmięknie na tyle, że zgodzi się on przewieźć ich
duszę na drugi brzeg bez żadnej opłaty.
W mitach greckich wspomniane są też inne postacie, które nieopatrznie „wrzucane
są” wraz z Tanatosem do jednego worka...
Na przykład Hermesa nazywano posłańcem śmierci. Był przewodnikiem i
opiekunem wędrowców, posłańcem bogów i towarzyszem nocnych wędrówek, a
więc również prowadził zmarłych do świata podziemi. Dlatego też dano mu
przydomek Psychopompos, co znaczy Przewodnik Dusz.
Rola posłańca świetnie do niego
pasowała, ponieważ bardzo elokwentnie,
szybko i sprawnie, poruszając się z
ogromną prędkością w powietrzu,
realizował powierzone mu zadania.
rys. 3. Charon, przewoźnik w świecie
podziemi,
który przewozi przez rzekę Acheron
przybywające tu dusze zmarłych
18
rys. 4. Hypnos, Hermes
i Tanatos
nad ciałem
Sarpedona
Atrybutami Hermesa były: kapelusz
podróżny (petasos), sandały i łaska.
Jego kapelusz i sandały posiadały
skrzydła. Wskazywały one na
szybkość, z jaką Hermes wykonywał zadania.
Hermes odprowadzał dusze do królestwa zmarłych. Był przy tym Dobrym
Pasterzem, znającym drogi, które prowadziły przez świat podziemi. Uczestniczył
też w sądach nad zmarłymi.
Świat podziemi, do którego Hermes odprowadzał zmarłych, zwany był Hadesem
(od imienia swego władcy). Nazwa Hades oznaczała później cały świat podziemi,
który był niedostępny dla ludzi.
Hades, wraz ze swoją bezlitosną małżonką Persefona, panował nad duszami.
Przedstawiano go w pozycji siedzącej, z berłem i kluczami w rękach oraz z
hełmem, który w momencie nałożenia czynił go niewidzialnym.
Właściwą personifikacją śmierci był jednak Tanatos, o którym chciałbym
powiedzieć więcej.
W mitologii pełnił on rolę anioła śmierci. Według poety Hezjoda, Tanatos
mieszkał tam, gdzie noc spotykała się z dniem i gdzie Atlas trzymał na swych
barkach sklepienie nieba.
Tam z kolei, gdzie nigdy nie docierały promienie słońca (Heliosa), mieszkał Sen
(Hypnos). Sen podczas swych podróży nad ziemią i morzem był przyjazny i miły
dla ludzi.
Tanatos zaś „miał serce z kamienia, był bezwzględny i bezlitosny”. Człowieka,
którego raz zabrał, nigdy już nie uwalniał. Był wrogiem nawet nieśmiertelnych
bogów.
Tanatosa przedstawiano jako czarnego, uskrzydlonego geniusza o ponurym
spojrzeniu. Odcinał nożem ofiarnym kosmyk włosów umierającego.
Później przedstawiano go jako syna Gai i Tartara, wciąż śpiącego pięknego
młodzieńca lub chłopca ze skrzydłami. W rękach trzymał opuszczoną pochodnię,
która jeszcze płonęła lub już była zgaszona. Stał się ofiarą podstępnego Syzyfa,
budowniczego Koryntu i został przez niego uwięziony. Uratował
19
go Ares, bóg wojny. Jak mówią legendy, w czasie, gdy Tanatos był uwięziony, nikt
nie umierał.
Podobną legendę, o tak zwanym Panu Narodzin i Śmierci, znajdujemy u
fińskich Lapończyków z grupy Skolt.
Lapończycy ci, mieszkający na północny zachód od Jeziora Inari, 400
kilometrów na północ od kręgu polarnego, są prawdopodobnie najmniej licznym
narodem na świecie. Przypuszczalnie pochodzą z Tybetu. Przyjmuje się również,
że byli pierwszymi mieszkańcami Skandynawii.
Jedyne relacje o Lapończykach z grupy Skolt zawdzięczamy Robertowi
Crottetowi, który w 1937 roku jako pierwszy pozyskał ich zaufanie (po wielu
spotkaniach), dzięki czemu poznał stare sagi i legendy tego narodu.
Owi Lapończycy nie witają się podaniem ręki, lecz pocieraniem nosów.
Przypisuje się im silne zdolności medialne i telepatyczne, o czym wspominał
również Crottet.
Mój przyjaciel, Stefan Erdmann, młody pisarz, który podobnie jak ja zajmuje się
tematyką z pogranicza nauki, przebywał u Lapończyków z grupy Skolt
sześćdziesiąt lat później i mógł potwierdzić relacje Crotteta.
Ci bardzo niscy ludzie, o niezwykle jasnym spojrzeniu i świetlistych oczach, nigdy
wcześniej nie opowiadali nikomu obcemu o swej wiedzy. Zapytani odpowiadali:
„Nie znamy żadnych historii. Nasze mózgi są mniejsze od jagód w tundrze”.
Do powyższych słów zupełnie nie pasuje mądrość legendy, która zachowała się
w ich kulturze:
„Było to dawno, dawno temu. Wszystko wyglądało inaczej niż w dzisiejszych
czasach. Jednak Ziemia była okrągła, słońce świeciło i świecił też księżyc i
gwiazdy. Byli tam też ludzie, rodzili się i umierali. Ale wszystko było wówczas
inne niż dziś.
A to dlatego, że po ziemi kroczył młodzieniec, którego wszyscy musieli słuchać.
Nawet królowie.
Ten młody pan nie tolerował żadnego sprzeciwu. Jego duma była równie wielka
jak jego uroda, jego oczy błyszczały jak diamenty, spojrzenie miał twarde. Mało
mówił, ale jego słowa również lśniły niczym diament. Odwiedzał każdego
człowieka przynajmniej dwa razy w życiu.
Mimo tego, że Ziemia była okrągła jak kula, tak jak dziś, wydawało się, że nie
przeszkadzają mu żadne odległości. Nikt nie wiedział, w jaki sposób
20
wykonuje swoje zadania. Nikt też nie pytał, jak to możliwe, że jednocześnie
odwiedza tysiące łudzi w różnych miejscach na Ziemi.
Wkraczał do domów młodych par, mówiąc: »Wkrótce przyjdzie wam na świat
dziecko. Bądźcie gotowi i przygotujcie kołyskę. Gdy nadejdzie pora, przyprowadzę
duszę.«
Nikt się nie dziwił, że nigdy nie widziano, kiedy przyprowadzał duszę, ponieważ
duszy nie da się zobaczyć...
Przychodził też do domów starych ludzi i mówił: »Wkrótce umrzecie. Bądźcie
gotowi i przygotujcie trumnę. Gdy nadejdzie pora, przyjdę po duszę.«
Nazywano go Panem Narodzin i Śmierci. Był młody i piękny. Czynił tak, jakby
Ziemia należała tylko do niego. Zawsze przychodził sam.
Niektórzy ludzie opowiadali jednak, że czasem towarzyszyła mu druga postać,
jakby cień podążający za nim w oddali. Nikt nie odważył się z nim rozmawiać,
ponieważ był tak dumny, że zdawało się, iż słucha tylko własnych stów. Cóż
zresztą mogliby powiedzieć ludzie Panu Narodzin i Śmierci'?
A jednak pewnego dnia wydarzyło się coś, co zmieniło cały świat, czyniąc go
takim, jakim jest dzisiaj.
Daleko na północy żył pewien Lapończyk. Był tak mądry, że nawet królowie
przybywali do niego z daleka, by zasięgnąć porady. On sam był ubogi i mieszkał
samotnie w chacie na skraju tundry.
Mówi się, że pewnego razu zachorował i oczekiwał odwiedzin młodzieńca,
ponieważ sądził, że wkrótce umrze.
Pewnego dnia ktoś zapukał do jego drzwi. Starzec otworzył je i zobaczył przed
sobą postać, która przypominała cień podążający za Panem Narodzin i Śmierci.
-- Jutro przyjdzie do ciebie młody Pan - powiedział cień i pokłonił się. - Wkrótce
świat straci najmądrzejszą duszę. Królowie będą musieli sami podejmować decyzje
i przyniesie to mało radości poddanym.
- Jestem bardzo stary - odpowiedział Lapończyk - i nie mogę uniknąć śmierci.
- Możesz - powiedział cień i uśmiechnął się. To był okropny uśmiech, zabłysły
zęby, gorsze niż zęby głodnego wilka.
- Myślę, że wiem kim jesteś - powiedział stary Lapończyk - choć jeszcze nigdy
cię nie widziałem. Chyba wiem, jak się nazywasz. Masz imię, przed którym chylą
się tylko źli ludzie.
- To, jak się nazywam - rzekł cień - nie ma dla ciebie znaczenia. Dużo
ważniejszym jest, co mogę dla ciebie zrobić.
21
- A co możesz dla mnie zrobić?
- Już ci mówiłem: mogę na zawsze uwolnić cię od śmierci.
Lapończyk, który kochał życie, milczał przez chwilę. Cień zdawał się być
zaniepokojony. Zbliżył się do starca, sącząc mu do uszu jakieś słowa.
- No więc - dodał głośniej - pomogę ci zbudować twoją trumnę. Musimy się
pospieszyć, aby była gotowa, gdy jutro przyjdzie do ciebie młody Pan. Zgadzasz
się?
- Tak - odparł z wahaniem Lapończyk - ale obawiam się, że moje sumienie się z
tym nie zgadza.
- Sumienie nie jest do niczego potrzebne, jeśli jest się nieśmiertelnym stwierdził cień. I dodał - Ja też go nie potrzebuję.
Jego zęby zabłysły złowrogo.
- Żyję od tysięcy lat, ciesząc się nieśmiertelnością.
Następnego ranka ktoś zapukał do drzwi i do domu wszedł młody Pan. Ukłonił
się przed Lapończykiem. A potem, patrząc mu prosto w oczy, powiedział:
- Za dwa tygodnie przyjdę uwolnić twoją duszę od ciała. Bądź gotowy i zbuduj
swoją trumnę.
Stary człowiek, uśmiechając się, odpowiedział:
- Trumna jest już gotowa.
Pan Narodzin i Śmierci był bardzo zdziwiony. Jeszcze nigdy żaden człowiek nie
odważył się do niego przemówić ani uśmiechnąć, gdy przychodził zakomunikować
mu śmierć. Jednak słyszał o sławie starca. Wiedział więc, że przypisywano mu
wielką mądrość. Z tego powodu młody Pan - który tylko z pozoru był młody,
bowiem nikt nie był w stanie zliczyć jego lat - zniżył się do rozmowy ze starym
Lapończykiem.
- Wydaje się, że w ogóle nie boisz się śmierci - powiedział.
- Dlaczego miałbym się jej bać - odpowiedział starzec - żyłem już dość długo.
Moja dusza tęskni za tym, by poznać nowe krainy. Pozwól, że pokażę ci moją
trumnę. Uważam, że jest piękna, ale chciałbym wiedzieć, czy tobie też się podoba.
»Ten starzec jest dość zarozumiały - pomyślał Pan Narodzin i Śmierci - ale
dlaczego nie miałbym mu sprawić tej przyjemności?«
-- Dobrze, pokaż mi - zgodził się.
Starzec przyniósł trumnę i ustawił ją u stóp szlachetnego gościa. Młody Pan
widywał już piękniejsze trumny, ale powiedział:
- Wydaje się być bardzo porządna.
22
- Cieszę się - powiedział starzec - ale byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś
zechciał mi wyświadczyć pewną przysługę. Chciałbym wiedzieć, czy jest
dostatecznie wygodna. Jesteś mniej więcej tego samego wzrostu, co ja. Gdybyś
tylko zechciał położyć się na chwilę w trumnie, mógłbyś powiedzieć mi, czy jest
dostatecznie piękna i wygodna.
Ponieważ młody Pan był dość próżny, znana była mu też próżność innych i nie
wydawała mu się niczym niezwykłym.
- Czemu nie - powiedział i położył się w trumnie.
Szybciej niż trwa jedna myśl, zatrzasnęło się wieko trumny i zostało zabite
gwoździami, które zamknęły je tak, że żadna siła nie mogłaby pomóc Panu
Narodzin i Śmierci wydostać się.
- Nieźle ci poszło - powiedział jakiś głos. Cień nagle ukazał się obok starca. Chodź, zaniesiemy teraz trumnę daleko w tundrę.
Pan Narodzin i Śmierci był zbyt dumny, by krzyczeć i wołać o pomoc. Milczał,
pozwalając, by wyniesiono go daleko, gdzie żyją tylko dzikie zwierzęta i drapieżne
ptaki i by go tam pogrzebano.
-Tutaj nikt go nie znajdzie - ponuro rzekł cień, zacierając z zadowolenia ręce. Pokłóciłem się z Bogiem i za karę kazał mi zamieszkać w piekle. Czasem
przychodzę na Ziemię i próbuję zdobyć kilka dusz do towarzystwa. Jak do tej pory
nigdy mi się nie udawało. Ale teraz wreszcie Bóg nie dostanie żadnej duszy z
Ziemi i nie będzie mógł żadnej duszy tu wysłać.
Starzec powrócił do swej chaty i zaśmiał się do księżyca, ale księżyc nie
odpowiedział. Spojrzał więc w lustro i uśmiechnął się: Ciekawe, jak będę wyglądał
za trzysta lat?
W tej samej chwili dopadł go strach i zaczęło budzić się w nim sumienie.
Minął jakiś czas. Na Ziemi nikt się nie rodził i nikt nie umierał. W niebie
zwołano zgromadzenie. Przybyli wielcy panowie i najważniejszy z nich
powiedział:
- Bóg prosił mnie, bym zwołał was wszystkich, ponieważ jest niezadowolony z
tego, co się dzieje na Ziemi. Nie można się uskarżać na sytuację na innych
planetach. Tam wszystko dzieje się tak, jak należy. Istoty rodzą się i umierają, a tak
być powinno.
Niestety na Ziemi jest inaczej. Nie przysyła się stamtąd do nas żadnej duszy.
Dzieje się tak, ponieważ nigdzie nie można znaleźć Pana Narodzin i Śmierci. Ten,
który ze względu na swoją niezwykłą urodę tak chętnie się wszędzie pokazywał,
nie chodzi już po Ziemi. Zaniedbuje swoje obowiązki. To tak, jakby w ogóle nie
istniał. Dlatego też musimy spojrzeć w dół na tę dziwną, okrągłą
23
planetę, by odnaleźć młodego Pana i przyprowadzić go tutaj. I tak, wysłano
jednego z nich na Ziemię. Nikt nie wie, jakie było jego imię, ponieważ panowie
nieba lubią otaczać się tajemnicą.
Jednak to, co ów wielki pan odkrył na Ziemi, było bardzo smutne. Małżeństwa
rozpaczały, bo nie mogły mieć dzieci i daremnie czekały na to, aż Pan Narodzin
przyjdzie je odwiedzić. Starcy popadali w jeszcze większe zwątpienie, ponieważ
osłabieni i chorzy leżeli w łóżkach. Tracili głos, bo mówili już zbyt długo. Nic już
nie widzieli, bo ich oczy były zbyt zmęczone. Tęsknili za uwolnieniem duszy i
daremnie wyczekiwali odwiedzin Pana Śmierci.
Na świecie panował wielki nieład i strach, bowiem lęk przed nieśmiertelnością
był większy od lęku przed śmiercią.
W końcu Wielki Pan, który przybył z nieba, znalazł starego Lapończyka, o
którym opowiadano, że jako ostatni widział pięknego młodzieńca. Starzec był już
zniszczony wiekiem, a jego sumienie kłuło go ostrzej niż mogłyby to zrobić
gwoździe, którymi zabił trumnę. Nie mógł jednak pójść za głosem swego sumienia,
bo pilnowała go ciągle mroczna postać, by nikomu nie zdradził, gdzie pochowali
młodego Pana. Jednak gdy postać ta zobaczyła zbliżającego się Pana Niebios,
uciekła z chaty, wyjąc z przerażenia.
Lapończyk, który prawie nie mógł już mówić, łamiącym się, cichym głosem
opowiedział, co się zdarzyło, a Wielki Pan udał się do tundry, odnalazł trumnę i
otworzył ją.
Młody Pan, który nic nie utracił ze swej urody, spojrzał błyszczącymi oczyma
na swego wybawcę. Ten jednak nie rzekł ani słowa. Położył rękę na jego ramieniu
i obaj unieśli się do nieba, gdzie czekało na nich zgromadzenie.
Najważniejszy i najbardziej szanowany z nich powiedział:
- Ty, Panie Narodzin i Śmierci, według boskiego rozporządzenia, wrócisz
natychmiast na Ziemię, by dalej wykonywać swe zadanie, jak robiłeś to przed
swym niespodziewanym pogrzebem. Jednak od tej pory będziesz przychodził tylko
do tych ludzi, którym będziesz przynosił lub zabierał duszę. Nie będziesz im tego
zapowiadał wcześniej. W związku z tym nikt cię nie zobaczy ani nie usłyszy:
będzie to kara za twą dumę.
Idź i uwolnij starców, którzy na ciebie czekają, ale starego Lapończyka uwolnij
jako ostatniego, bo zrobił coś bardzo złego.
Od tego czasu Ziemia jest taką, jaką dziś ją znamy. Nikt z ludzi nie wie
wcześniej, kiedy będzie miał dziecko albo kiedy jego dusza będzie zabrana. Ale
wciąż jeszcze - i pewnie będzie tak przez całą wieczność - piękny młodzieniec, Pan
Narodzin i Śmierci, kroczy po Ziemi nie widziany przez nikogo.”
24
Przytoczona opowieść to saga, ale ukazuje nam powszechne wyobrażenie
przewodnika dusz, który przed śmiercią sygnalizuje umierającym, że nadeszła pora,
by opuścić ciało (a więc i Ziemię) i który przeprowadza dusze do królestwa
zmarłych.
Egipcjanie mówili o Anubisie z głową psa czy szakala, w mitologii germańskiej
na przykład walkirie zabierały dusze poległych wojowników z pola bitwy i
prowadziły ich do Walhalli. Dla Celtów przewodnikiem dusz był Ogma, dla
chrześcijan był to anioł Michał albo święty Krzysztof, a u wrót niebios czekał na
dusze święty Piotr, który decydował, czy je tam wpuścić.
Czarna postać, śmierć czy kosiarz najwyraźniej nie przychodzili tylko po to, by
zabrać duszę, lecz również aby ostrzegać ludzi.
Pozwólcie, że przytoczę kilka historii, które sam poznałem, aby zrozumienie
tego było łatwiejsze:
Jeden z moich najbliższych przyjaciół, Adam, jechał autostradą A8 z
Monachium do Stuttgartu. Nagle zobaczył czarną postać przelatującą nad
autostradą od prawej strony i zatrzymującą się w powietrzu nad barierką
rozdzielającą pasy autostrady.
W pierwszej chwili Adam pomyślał, że coś mu się przewidziało i jego myśli
znów skupiły się na prowadzeniu samochodu i spotkaniu, na które jechał. Jednak
dziesięć minut później zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, gdy usłyszał w
radiu, że właśnie w tym miejscu, gdzie widział czarną postać, miał miejsce
poważny wypadek z wieloma ofiarami śmiertelnymi i że autostrada jest chwilowo
zamknięta.
O innym przypadku słyszałem, gdy pisałem tę książkę. Dotyczy on przeżycia
pewnego architekta, które miało miejsce około piętnastu lat temu.
Pewnej zimowej nocy, przy silnych opadach śniegu, architekt ten jechał drogą
krajową z Neustadt/Waldnaab w stronę Windischeschensbach, gdy nagle na
poboczu zauważył potężną postać w czarnym habicie. Nie mógł dostrzec twarzy,
ale w oczy rzucił mu się ogromny rozmiar głowy, nieproporcjonalnej do reszty
ciała. Postać trzymała w ręce jakiś kij, a może kosę - tego nie był w stanie
stwierdzić dokładnie - i nie ruszała się z miejsca.
Człowiek ten mówił, że po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, opanował go
strach i poczuł się dość niepewnie. Przejechał obok postaci i skierował się w stronę
domu. Po chwili zobaczył niebieskie światła karetki jadącej z naprzeciwka.
Niestety, nie udało mu się dowiedzieć, czy karetka miała jakiś związek z czarną
postacią.
25
Pamięta, że następnego poranka przy stole opowiadano o tym, że poprzedniego
dnia ze wsi zniknął pastor. Pojechał w miejsce, w którym wcześniej widział czarną
postać, ale nie znalazł tam śladów stóp, czy jakichkolwiek innych fizycznych
śladów czyjejś obecności.
Dajmy już spokój przykładom i zadajmy sobie pytanie:
26
DLACZEGO NIE WIEMY NIC
WIĘCEJ O CZARNEJ POSTACI?
Uważam, że z jednej strony jest to związane z ogólnym lękiem „nowoczesnych i
wykształconych obywateli”, którzy nie chcą zajmować się tą tematyką, a z drugiej,
z obawą Kościoła, który nie widzi powodu, by ludzie rozwijali swą duchową
mądrość w tym zakresie.
Poza tym, nasze społeczeństwo zorientowane jest materialistycznie i
konsumpcyjnie, a tym samym zajmowanie się kwestią śmierci nie tylko nie pasuje,
ale jest wręcz szkodliwe dla jego interesów.
W Anglii, o czym przekonałem się w czasie różnych rozmów, temat ten
traktowany jest swobodniej. Żyją tam ludzie uznawani za media duchowe, mający
tak zwaną drugą twarz oraz posiadający zdolności prekognicji i jasnowidzenia.
Potrafią nawiązać kontakt ze zmarłymi, bądź też są z nimi w kontakcie już od
dzieciństwa i mogą pośredniczyć w kontaktach między zmarłymi a ich krewnymi.
Co ciekawe, ludzie określani jako medium, współpracują z policją, a nawet ze
Scotland Yardem, czy z przedstawicielami medycyny.
W moim kraju takich ludzi przedstawianoby z pewnością jako wariatów i
szarlatanów, ale to nie jest jedyna rzecz, która w Niemczech wygląda nie tak, jak
trzeba. Zostawmy jednak ten temat...
Działalność osób uznanych za medium duchowe prowadzi do pewnych
wniosków. Jeżeli ktoś raz nawiąże kontakt ze zmarłym, szybko się zorientuje, że
religie takie jak chrześcijaństwo, judaizm oraz islam nie ukazują prawdy na temat
tak zwanego nieba.
Wszyscy zmarli, bez wyjątku, opowiadają podczas kontaktu z medium, że żyli
już wielokrotnie i że przygotowują się właśnie do nowej inkarnacji. Mowa jest
tutaj właściwie o reinkarnacji - ponownym odradzaniu się. Reinkarnację uznaje na
przykład buddyzm - religia, w której wyobrażenie śmierci, jak też sam sposób
podejścia do niej, są bardzo specyficzne..
Po przyjrzeniu się historii kultur i systemów religijnych na świecie, można dojść
do wniosku, że współcześnie (głównie na Zachodzie) ludzie boją się
27
rys. 5. Śmierć nie zna litości
śmierci bardziej niż kiedyś. Widać to wyraźnie, jeśli
spojrzymy kilkaset lat wstecz:
W antycznych czasach chrześcijaństwa oraz we
wczesnym średniowieczu, zgodnie z moją wiedzą, nie
było jeszcze żadnych obrazowych przedstawień
śmierci. Dopiero na przełomie tysiącleci znaleźć
możemy wczesne przykłady jej personifikacji. W sztuce
dojrzałego średniowiecza tak zwane obrazy memento
mori miały pobudzać ludzi do myślenia o nietrwałości
własnego życia.
Evelyn Lang pisze na ten temat:
„Memento mori (»pamiętaj o śmierci«) oznaczało przygotowanie się na śmierć i
miało jednocześnie napominać, by prowadzić cnotliwe i pobożne życie, tak aby w
każdej chwili być przygotowanym na to, by umrzeć.
Około 1600 roku powstał zakon Braci Śmierci, dla którego »memento mori«
stało się wręcz programem. Członkowie zakonu pozdrawiali się tymi słowami, by
wciąż mieć przed oczyma przemijalność życia na Ziemi, a jako ostrzeżenie
i przypomnienie ubierali się w czarne szkaplerze
(rodzaj narzuty; przyp. aut), na których wymalowana
była trupia czaszka.
Myślenie o własnej śmierci, zdrowej duszy i
modlenie się za zmarłych były dla wielu ludzi
ważnym powodem, by przystąpić do jednego z
licznych zakonów. Były one przygotowaniem »na
dobrą śmierć» oraz pomagały członkom zakonu po
śmierci poprzez modlitwę, obchodzenie corocznych
świąt, czy odbycie tak zwanej ostatniej drogi.
rys. 6. Taniec śmierci
28
rys. 7. Śmierć zabiera każdego, króla...
W Górnym Palatynacie, w Ebermannsdorf, znany
był między innymi Zakon Braci Uzyskania Dobrej
Śmierci.
Ważnym medium dla szerzenia idei sztuki umierania
(»ars moriendi«) było malarstwo, a zwłaszcza grafika.
Średniowieczne »artes moriendi«, zwane również
»artes bene moriendi«, czy krótko książeczki dla
umierających«, były pomocą dla umierających i
wskazywały ludziom właściwą drogę wyboru
pomiędzy dobrem a złem”.
Dzięki takim tekstom, najpierw pisanym ręcznie, a później wzbogacanym
ilustracjami, wizerunek śmierci stawał się coraz bardziej powszechny.
Evelyn Lang pisze również:
„Za najstarsze przedstawienia ars moriendi uchodzą powstałe około 1450 roku
miedzioryty mistrza ES: w pięciu kolejnych parach obrazów ukazywana jest w
coraz dramatyczniejszy sposób walka Nieba i Piekła o duszę umierającego, by w
jedenastym motywie pocieszyć nas obrazem błogosławionej godziny śmierci.
Pięciu pokusom na łożu śmierci, mianowicie - zwątpieniu wiary, rozpaczy,
brakowi cierpliwości w cierpieniu, pysze i trosce o to, co przemijające przeciwstawione są dodanie otuchy w wierze, pocieszenie w zwątpieniu,
napomnienie zachowania cierpliwości, oddanie w pokorze i przypomnienie
wiecznego uwolnienia od cierpienia.
Ostatni obraz ukazuje szatana, który bezsilny odstępuje
od łoża umierającego, podczas gdy anioł zabiera duszę do
nieba.
Kolejność tych jedenastu ilustracji była zawsze
zachowywana i w licznych wydaniach książek ukazywano
je w ten sposób aż do XVII wieku.”
rys. 8. ... bogacza...
29
Inną formą wyrażania memento mori były w późnym średniowieczu tak zwane
tańce śmierci, które w dramatyczny sposób (w szeregu kolejnych scen) ukazywały
nieuniknioność śmierci, przychodzącej po każdego, niezależnie od jego pozycji i
nazwiska. Bowiem w obliczu śmierci wszyscy ludzie są równi: papież i grzesznik,
cesarz i chłop.
Takie tańce można było często zobaczyć namalowane na murach kościołów i
kaplic lub zamkowych krużganków.
Obrazy te opatrywano różnymi powiedzonkami, jak na przykład: „Chłopie,
chodź już ze mną chodź, czas już, bym cię kosą ściął” (gdy śmierć przychodziła po
chłopa) albo: „Pieniądze i wszystko, co masz, już ci nie pomogą, gdy nadchodzi
czas” (słowa skierowane do kupca).
Na przestrzeni stuleci sposób przedstawiania śmierci wciąż się zmieniał: „W sztuce
wczesnego średniowiecza śmierć przedstawiana jest jako osoba w pełnej krasie. W
późnym średniowieczu jest już jednak trupem toczonym przez robaki lub postacią
bez odzienia, bądź w całunie.
Zapadnięta skóra i wystające kości to charakterystyczne cechy przedstawiania
śmierci w XV i XVI wieku. Zastępuje je kościotrup przedstawiany jako Kosiarz
Śmierci, z sierpem lub kosą w rękach.
Jeździec Śmierci znajduje swój pierwowzór w apokaliptycznych jeźdźcach,
głoszących wojnę, zarazę, głód, klęski żywiołowe, koniec świata i sąd ostateczny
(Objawienie św. Jana 6.1-8).
Łowca Śmierć ma z kolei swoje korzenie w Psalmie 124,7: »Dusza nasza jako
ptaszek uszła z sidła ptaszników; sidło się potargało, a myśmy uszli«. Kościotrup z
siecią i sidłami poluje na żywych i strzela z łuku strzałami niosącymi śmierć.”
W XVIII wieku myśli z kręgu memento mori przedstawiano w jeszcze inny
sposób. Chodzi o dziesięć „stopni wiekowych” mężczyzny i kobiety w drodze na
górę i w dół, przy wykorzystaniu symboliki architektury schodów.
Takie opisy świadczą o tym, że motyw memento
mori był w dawnych czasach wciąż obecny - w
malarstwie czy architekturze.
rys. 9. ...i pacholę
30
Ludzie wyrażali myśl o przemijaniu i marności życia (vanitas) poprzez
otaczanie się takimi przedmiotami jak: czaszka, klepsydra, lustro, świeca.
Należy też wspomnieć listy memento mori, które rozprzestrzeniły się od schyłku
XVII wieku aż po wiek XIX i były popularne zwłaszcza w Austrii i południowych
Niemczech. Były to wielokrotnie składane odbitki miedziorytów lub litografii,
opatrzone paroma słowami.
Przykładem takich listów jest przedstawienie eleganckiej pary, która po
rozłożeniu stron zamienia się w szkielety. Laska i wachlarz tych postaci stają się
cmentarną łopatą i kosą, a para spotyka się znów na cmentarzu.
Powróćmy jednak z naszej podróży w przeszłość do czasów współczesnych i do
relacji, jakie przekazują nam umierający. Potwierdzają one bowiem to, że...
31
CZARNA POSTAĆ ISTNIEJE!
Pewnego dnia piłem piwo ze znajomym, który przez trzydzieści lat pracował w
szpitalu w Górnym Palatynacie jako pielęgniarz.
Opowiedział mi taką historię:
„Świetnie pamiętam jeszcze przypadek, gdy pewna starsza pani oburzała się, że
przy jej łóżku stał mężczyzna ubrany na czarno - ale bez twarzy. Kobieta ta chciała
wiedzieć, czy przypadkiem ktoś nie zrobił jej głupiego kawału. Umarła dwa dni
później.”
Bardziej niezwykła wydaje mi się historia, którą przekażę wam bez żadnych
upiększeń, a którą opowiedział mi mój dobry przyjaciel. Oto ona:
„Ze względu na nieudane małżeństwo i bolesne ataki, których stałem się celem,
dotarłem do punktu w moim życiu, w którym nie wiedziałem, co dalej robić.
Chciałem ze sobą skończyć.
Wyszedłem z domu, wsiadłem do samochodu i wyjechałem na autostradę, gdzie
na dobrze mi znanym odcinku znajdował się most, z którego zamierzałem rzucić
się w przepaść.
Skok taki z pewnością zakończyłby się śmiercią. Na końcu tego mostu
znajdował się parking, na który zjechałem z autostrady. Zostawiłem tam
samochód, następnie ruszyłem wąską ścieżką, mijając pojemniki z solą do sypania
na jezdnię i dotarłem do filarów mostu.
Most był niczym strome urwisko. Oddzielał mnie od niego jedynie płot, w
którym dostrzegłem małe drzwi, przez które przeszedłem. Było już prawie ciemno,
a jedyne przytłumione światło zimowego popołudnia połykała mgła.
Wstrząsały mną dreszcze.
Spojrzałem na swoje stopy, a potem wychyliłem się lekko, spoglądając w dół i
zastanawiając się.
Do ziemi było siedemdziesiąt, osiemdziesiąt metrów - nie wiem, ile dokładnie...
W myślach żegnałem się już ze wszystkim, modliłem się, myślałem o dzieciach,
o domu, o wszystkim. Płakałem wielkimi, gorącymi łzami, które spływały mi po
zmarzniętych policzkach i w jakiś sposób mnie ogrzewały. Pogodzony ze światem,
z dziełem tworzenia, dziękując w myślach za wszystko, odepchnąłem się od
barierki i skoczyłem.
32
Otworzyłem oczy, by widzieć, dokąd mnie ta podróż prowadzi i przeraziłem się.
»Co tu się dzieje?« - pomyślałem sobie. Nie spadałem. Dlaczego? Co się stało? Co
powstrzymało mnie przed upadkiem?
Gdybym sam tego nie przeżył, nigdy bym w to nie uwierzył, zawisłem bowiem
jak zatrzymany w powietrzu skoczek narciarski.
I wtedy usłyszałem głos:
- W porządku, to twoja decyzja! Jestem tu po to, by cię przejąć, by ci
towarzyszyć. Musisz tylko jeszcze jeden jedyny raz powiedzieć »tak«.
Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem śmierć w czarnym płaszczu. Jej postać
zawisła w powietrzu i uśmiechała się do mnie.
- Chyba zwariowałem - pomyślałem. - Przecież ona nie istnieje naprawdę.
A jednak postać nie zniknęła i dalej do mnie mówiła:
- Podejmujesz właśnie ważną decyzję, choć właściwie powinna być inna! Czy
uważasz, że na tę chwilę jest ona rzeczywiście dobra?
- Tak myślę - odpowiedziałem.
- Ach, a więc myślisz! To dobrze, że znów zacząłeś myśleć. W ostatnich dniach
i godzinach wydawało się, że tego nie potrafisz.
I nagle zatęskniłem za twardym gruntem pod nogami.
- To dobrze, że znów tęsknisz za gruntem pod nogami. Ale najpierw musimy
sobie coś wyjaśnić, zanim znów kilka razy zmienisz decyzję. Wiesz tak wiele o
różnych obowiązujących w życiu regułach, znasz prawa rządzące życiem. Zdajesz
sobie sprawę, że istnieje powód, dla którego przyszedłeś na świat w tym ciele i
dlaczego się na to zdecydowałeś. Zapomniałeś o tym wszystkim? Mogę spokojnie
pozwolić ci spaść, przyjmę twoją duszę i pójdziesz ze mną, ale wszystko będzie
toczyć się dalej i tam, gdzie pójdziemy, zrozumiesz powody i znów podejmiesz
podobną decyzję. Poprzez takie unikanie przysporzysz jedynie cierpienia twoim
dzieciom, rodzinie, przyjaciołom i współpracownikom, przez co zmienisz ich drogi
życiowe. A i tak zaczniesz dokładnie od tego, na co się zdecydowałeś tam, w
świetle. Więc co się dla ciebie zmieni? Ukarzesz jedynie tych, którzy cię kochają i
potrzebują cię w obecnej powłoce. Nie taki był twój plan!
Coś ścisnęło mnie za gardło.
Zamiast znów zapaść się w sobie, poczułem się inaczej. Nagle wszystko stało się
jasne!
33
- No dobrze. Mogę cię teraz puścić? Teraz już wiesz, że masz zadanie! Miej to
zawsze przed oczyma, jeżeli znów popadniesz w podobne kłopoty.
- Ta istota zna moje najbardziej ukryte myśli - przeszło mi przez głowę - I wcale
nie jest groźna. Nie, jest wręcz ojcowska, łagodna, serdeczna. Tak, wręcz
opiekuńcza!
Przypomniała mi się w tym momencie moja babcia, którą kochałem ponad
wszystko. Gdy byłem jeszcze dzieckiem, śpiewała mi do snu piosenki, których
słów nie potrafię sobie dokładnie przypomnieć. Ale jedną strofę pamiętam
doskonale: »I w rękach trzyma hebel śmierć, i wszystkich równo, równo tnie...«.
Wówczas te słowa były dla mnie kołysanką, czymś znajomym i w jakimś sensie
- przede wszystkim poprzez melodię - miały w sobie coś cudownego, łagodnego i
uspokajającego.
Niosły głęboką nadzieję, a nawet pewność, że Śmierć (w tej pieśni
przedstawiona była jako kosiarz) ma w sobie coś ojcowskiego i opiekuńczego.
Dokładnie w taki sposób mi się ukazała.
Przypomniało mi się również, że moja babcia już w młodości uznana została za
nieuleczalnie chorą. Miała mięśniaka macicy, który rósł i rósł.
Ponieważ babcia miała bardzo wysokie ciśnienie krwi i do tego słabe serce, nie
zdecydowano się nigdy na operację. Musiała więc żyć z chorobą jeszcze prawie
czterdzieści lat, a mięśniak ważył pod koniec około czterdziestu kilogramów.
Mimo tak poważnych problemów zdrowotnych, ryzykując życie, uratowała
przed śmiercią (wraz z moim dziadkiem) setki jeńców wojennych.
Wszystko to przypomniało mi się w tym momencie i uświadomiło mi, jaki
ciężar babcia wzięła na siebie. Nigdy się jednak nie poddała.
A ja właśnie chciałem się poddać, bo byłem niezdolny do tego, by poradzić
sobie z nieznośnie bolesnymi problemami małżeńskimi. Było mi wstyd. Wszystkie
te myśli przemykały mi przez głowę, a z moich oczu płynęły łzy.
Usłyszałem głos:
- No to już jasne, że podjąłeś decyzję, by żyć dalej. Kiedyś zrozumiesz, co jest
powodem wszystkich twoich wyborów i co masz zrobić dla tego świata. Będziesz
przeżywał jeszcze trudniejsze chwile, o wiele cięższe, niż potrafisz to sobie
wyobrazić. Ale poradzisz sobie. Wołaj mnie, kiedy tylko chcesz, jeśli będziesz
potrzebował wyjaśnień. I zawołaj mnie również wtedy, gdy na-
34
dejdzie czas, by przejść na inny poziom. Ale to przyjdzie dopiero wtedy, gdy sam
będziesz już miał wnuki.
I nagle znów łagodnie stanąłem na ziemi, na ścieżce przy filarach mostu, wyjąc jak
pies do księżyca. Wszystko mnie bolało. Nie wiem, jak wróciłem do samochodu
ani jak dotarłem do domu. Ale jestem pewien, że nie boję się tej istoty. Myślę, że
znam ją już od dawna.”
Czytając tę opowieść, można sądzić, że autor był w jakimś „amoku” albo miał
halucynacje.
Nie było mnie przy owym zdarzeniu, ale znam tego człowieka od prawie
dziesięciu lat i wiem, że nie pije alkoholu, nie bierze narkotyków i nie ma żadnych
innych ekstremalnych skłonności. Był odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą do
czasu, gdy przed kilku laty sprzedał swoją firmę i wyjechał za granicę.
Pozostawmy jednak tę historię i wróćmy do tego, o czym do tej pory mówiliśmy.
Wszystkie zaprezentowane powyżej relacje i opowieści dowodzą tego, że o istocie
zwanej Kumę Śmierć, kostuchę, kosiarzem czy żniwiarzem mówiono od dawna we
wszystkich kulturach, niezależnie od wieku, pochodzenia, czy koloru skóry.
Czarną postać widzą ludzie tuż przed swoją śmiercią; prowadzi ona dusze do
swego królestwa (gdziekolwiek i czymkolwiek by ono nie było).
Być może zadajecie sobie teraz pytanie: „No tak, ale dlaczego Jan van Helsing
pisze teraz o śmierci, czy też o czarnej postaci? Przecież do tej pory pisał o czymś
zupełnie innym...”
To absolutna prawda. Pewnie nigdy nie zająłbym się tym tematem, gdyby nie
pewne zdarzenia. Otóż w sierpniu 2002 roku niedobrowolnie przeżyłem...
35
MOJE OSOBISTE SPOTKANIE
Z CZARNĄ POSTACIĄ
Nadeszła wiosna roku 2002 i pomyślałem sobie, że to świetna pora, aby kupić
sportowy samochód. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem - nabyłem przedmiot
pożądania i miałem z niego dużo radości. Minęło trochę czasu. Nadeszła jesień, a
ja pewnej nocy miałem dziwny sen:
Znajdowałem się w domu rodziców, a przede mną stała postać ubrana na czarno.
Wyglądała dość blado, ale poza tym była wysoka i muskularna. Uśmiechnęła się
do mnie. Pokazała mi, w jaki sposób zabiera dusze, to znaczy w jaki sposób
powołuje je z tego bytu w zaświaty. Nie komentowała tego jednak.
Pierwsza dusza, którą mi pokazała, należała do złośliwej dziewczynki, która
zepchnęła jakąś kobietę ze schodów. Gdy pewnego dnia dziewczynka umarła,
czarna postać przyszła po jej duszę. Widziałem, jak przekracza znajdujący się w
pomieszczeniu krąg światła, w którym zniknęła (podobnie jak w hollywoodzkim
filmie „Gwiezdne Wrota”).
Druga dusza należała do przysadzistego mężczyzny w średnim wieku. Czarna
postać nie opowiedziała mi o nim żadnej historii. Zapytałem ją, czy jest śmiercią,
na co uśmiechnęła się i potakująco skinęła głową. Na pytanie, dlaczego zabrała
tego człowieka, który wyglądał przecież na dość zdrowego, odpowiedziała: „Och,
jego spotka całkowita przemiana”. Uśmiechnęła się do mnie ponownie, objęła
mnie ręką i przytuliła do siebie. Następnie odwróciła się i zniknęła.
Gdy się obudziłem, byłem dość wzburzony i dziwnie się czułem.
„Ale numer - pomyślałem - to była najmocniejsza rzecz, jaka mi się do tej pory
przytrafiła. Co za postać! Jaka moc!”
Było w tym przeżyciu coś bliskiego i znajomego, a przy tym pełnego
nieskończonej dobroci, jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyłem. Pomyślałem, że
muszę przeprowadzić z tą postacią głęboką rozmowę i zapytać, jak jej się wiedzie i
co czuje, gdy przychodzi po dusze, no i czy spotkała osobiście samego „szefa”.
Przyszło mi do głowy wiele ciekawych pomysłów, ale ani raz nie pomyślałem,
że śmierć przyszła do mnie nie tylko po to, by „pogawędzić”.
Trzy tygodnie później nieomal spotkałem ją ponownie. Pojechałem z synem na
kilka dni w góry - taki urlop dla prawdziwych facetów. Wyjechaliśmy z
Berchtesgaden po dość obfitym posiłku i wracaliśmy do naszego hote-
36
lu. Tyle tylko, że pędząc naszym „Super-wozem” nie zmieściliśmy się w zbyt
wąskim zakręcie i w efekcie uderzyliśmy w drzewo, a potem stoczyliśmy się ze
stoku.
Krótko mówiąc, o włos nie zginęliśmy. Samochód nadawał się na złom, a
Amadeusz i ja byliśmy poobijani i mieliśmy parę zadrapań. Wtedy nagle
przypomniałem sobie ubranego na czarno „kolegę” z mojego snu. Oczywiście
trochę się wystraszyłem, gdy dotarło do mnie, że najwyraźniej chciał mi coś
przekazać i że być może w przyszłości powinienem zmienić styl jazdy.
Ale powiem wam jedno: odtąd nie mogłem przestać myśleć o owej istocie.
Spotkanie z nią wiązało się z dość nieprzyjemnym zdarzeniem, ale z pewnością
było też najbardziej fascynującym spotkaniem w moim życiu.
Dlatego też, biorąc pod uwagę moją skłonną do przygód naturę, było dla mnie
jasnym, że muszę się tym zająć i sprawdzić, czy mogę w jakiś sposób nawiązać
kontakt z tajemniczą istotą. Najlepiej bez potrzeby udawania się w tym celu w
zaświaty.
Przypominają mi się teraz słowa z lapońskiej sagi: „Nikt też nie pytał, jak to
możliwe, że jednocześnie odwiedzał tysiące ludzi w tysiącach różnych miejsc. Nikt
nie odważył się z nim rozmawiać, ponieważ był tak dumny, że zdawało się, iż
słucha tylko własnych słów; cóż zresztą mogliby powiedzieć ludzie Panu Narodzin
i Śmierci?”
Tak właśnie zachowuje się większość osób. Nie przychodzi im do głowy, aby
zapytać tę istotę o to, kim jest. Trzęsą się ze strachu, słysząc takie historie i
najchętniej zmieniliby temat.
Nie potrafię w żaden sposób pojąć takiego zachowania. Pokazuje mi to jedynie,
jacy potrafią być ludzie. Niektórzy zadowalają się tym, co jest sprawdzone i dobrze
im znane. Kładą na nocnym stoliku swoje „święte księgi” i nie są w stanie
zaakceptować niczego innego.
Istnieją też tacy, których interesują tylko rzeczy namacalne - ateiści, którzy w
nic nie wierzą oraz materialiści, którzy czczą tylko materię, a świat duchowy,
Boga, Lucyfera czy anioły traktują jak wytwory chorego umysłu. Cóż, mają do
tego prawo, ale w obliczu własnej śmierci niech nie narzekają.
Na szczęście istnieją też ludzie zainteresowani dalszym rozwojem duchowym.
Są ciekawi świata i gotowi podjąć ryzyko. A kto ma odwagę, ten zwycięża...!
37
CO MNIE OBCHODZI ŚMIERĆ?
Właściwie nikt nie chce mieć do czynienia ze śmiercią. Wyklucza się ją z życia
codziennego. Chorzy i inwalidzi trafiają do domów opieki, a starzy i słabi do
domów spokojnej starości. Telewizja też pomija tę kwestię, żyjemy pędząc przed
siebie i jeśli w rozmowie zostaje wspomniana śmierć, to szybko należy zmienić
temat.
Mimo tego, że umieranie jest powszechnym procesem i codziennie „odchodzą”
z naszego otoczenia kolejni ludzie, to wolimy być od niego jak najdalej. W tym
kontekście ciekawe jest, że telewizja wciąż zarzuca nas obrazami mordu i
przemocy.
Wydaje nam się, że sprawa śmierci i umierania nas nie dotyczy. Ale gdy
jesteśmy zmuszeni przez los, aby pójść na pogrzeb przyjaciela, który się powiesił,
siostry, która uderzyła samochodem w drzewo, czy babci, którą po wielu
operacjach pokonał tak, odczuwamy wszystko jakoś inaczej.
Choć życie to ciągłe przemijanie, potrafimy być ślepi na ten aspekt. Goethe pisał
o takiej postawie: „I tak długo, aż nie zaznasz tego »umieraj i bądź«, jesteś jak
ponury gość na mrocznej ziemi.”
W dzisiejszych czasach oferuje się nawet możliwość hibernacji, aby za
kilkadziesiąt czy kilkaset lat, gdy nauka pozwoli na ewentualne odmłodzenie ciała,
zostać ponownie odmrożonym. Dlaczego? Ze strachu przed śmiercią! A przecież
nie uda nam się jej uniknąć.
W moich poprzednich książkach pisałem o ludziach potrafiących zatrzymać lub
spowolnić proces starzenia się, czy to przez medytację, wiedzę tajemną, bądź w
inny sposób, ale odnosi się to co najwyżej do 0,000001 procenta ludzkości. Tutaj
chciałbym mówić o tych - a stanowią oni większość - którzy boją się śmierci.
Z jednej strony dlatego, że nie mają pojęcia o tym,
czym tak naprawdę jest życie i żyją z niemiłym
przekonaniem, że nie wypełnili swego zadania i w
związku z tym nie będą mile widziani w niebie. Z
drugiej strony dlatego, że według mnie są
manipulowani przez światowe systemy religijne,
które wpajają im poczucie lęku.
rys. 10. Objawienie, Gustave Doré
38
Moje motto życiowe brzmi: „Nie boję się śmierci, ponieważ wiem, czym jest i
co mnie po niej czeka. Mam zatem więcej odwagi życiowej, jestem bardziej
świadomy i skoncentrowany.”
Jednak wielu ludzi przeżywa swoje życie dość nieświadomie. W działaniach
kierują się materialnymi celami, jak samochód, praca, dom i różne inne rzeczy,
które chcą posiadać.
Zapytani o to, czy są szczęśliwi i spełnieni w życiu, zazwyczaj odpowiadają:
„Przecież nie można mieć wszystkiego.”
Nieprawda! Możemy mieć to wszystko - zadowolenie, szczęście, miłość,
poczucie bezpieczeństwa, chęć przeżywania przygód, rodzinę, dom, a do tego
jeszcze odnosić sukcesy i być w świetnej sytuacji finansowej - wszystko na raz,
jeśli tylko pozwolimy sobie na to, by w pełni żyć.
A właśnie tego ludzie nie potrafią. Nie dają się porwać nurtowi życia, brak im
odwagi w działaniu i spontaniczności w podejmowaniu decyzji. Zamiast tego są
zablokowani, sparaliżowani, nieśmiali i spolegliwi.
Nie mają wiedzy o tym, czym jest życie, o co w nim tak naprawdę chodzi i kto
ustanowił jego prawa. Gdyby tylko zechcieli się zastanowić nad tym, kim jest Bóg,
jaką rolę pełni diabeł, a przede wszystkim dlaczego każdego czeka śmierć, to z
pewnością żyliby inaczej.
I właśnie dlatego moja książka opowiada o śmierci, która zabiera zarówno
bogatych, jak i biednych, bystrych i głupich, przestępców i cnotliwych, ludzi
światłych oraz tych, którzy instalują oświetlenie...
W obliczu śmierci „maleją w oczach” utalentowani menedżerowie, super
kulturyści, córki milionerów i cała reszta postaci z tak zwanych wyższych sfer.
Wszystko dlatego, że na każdego przyjdzie ostatnia godzina, a wtedy śmierć
zbierze swój plon (czasem zresztą zupełnie niespodziewanie).
Przyjrzyjmy się teraz wiadomościom o procesie umierania dostępnym w naszym
kręgu kulturowym.
Rodziny przekazują starszych ludzi do domów spokojnej starości i hospicjów,
aby tam spokojnie oczekiwali na „swój koniec”. Ale czy oby na pewno są dobrze
do tego przygotowywani? Czy otrzymują odpowiednią pomoc, by przejście do
„innego świata” mogło odbyć się w tak harmonijny sposób, jak to tylko możliwe?
Jak już wspomniałem, jednym z największych problemów, jakie zjawisko
śmierci sprawia żyjącym, jest niewiedza o tym, kiedy spotka ona nas samych,
jakiego będzie rodzaju i co po niej nastąpi.
39
Mogłoby się wydawać, że chrześcijaństwo „oferuje” w tym wypadku dość
przejrzyste rozwiązanie: idzie się albo do nieba albo do piekła, w zależności od
tego, czy wybrało się właściwą drogę życiową. Podobne stanowisko prezentują
judaizm i islam.
W religiach azjatyckich, takich jak buddyzm czy hinduizm, uznających naukę o
reinkarnacji, wygląda to trochę inaczej. Zakładają one wiarę w to, że „złe czyny”
mogą zostać naprawione w kolejnym życiu, natomiast „dobre czyny” zostaną w
kolejnych żywotach nagrodzone. Dlatego też w kręgu buddyjskim nie toczono
wojen, w przeciwieństwie do wspomnianych powyżej religii.
Proces umierania w chrześcijaństwie obejmuje ostatnie namaszczenie oraz
spowiedź i w tym przypadku duszpasterze oddają wiernym nieocenioną przysługę,
aczkolwiek silnie ograniczoną „ideą nieba i piekła”. Dla umierającego bowiem
niezwykle ważne jest, by wiedział, co czeka go po śmierci, a niestety żadna z
uznanych religii nie daje jasnych odpowiedzi na te pytania.
W moich oczach ważniejsze od procesu umierania jest życie - takie w pełni
świadome. Jest ono możliwe, gdy wiemy co to znaczy żyć, znamy główny cel i
prawa. Według mnie rozwój możliwy jest dzięki „głodowi wiedzy” i pasji
odkrywania. W materialnym świecie nowe idee prowadzą wtedy ku ciekawym
odkryciom i duchowej otwartości.
I to doprowadziło mnie do rozsądnego wniosku: jeśli naprawdę chcę się czegoś
dowiedzieć o śmierci i czarnej postaci, to muszę porozmawiać z nią osobiście.
Musi istnieć jakaś możliwość nawiązania kontaktu, skoro hipotezy historyków czy
psychologów nie prowadzą dalej niż chciałbym „dojść”.
Ludzie, którzy widzieli czarną postać i z którymi na ten temat rozmawiałem, nie
potrafili mi podać żadnych szczegółów. Mogłem co prawda pytać ich o odczucia,
ponieważ spotkanie z tajemniczą postacią wywarło na nich równie silne wrażenie,
jak na mnie. Ale o samej tej istocie nic nie wiedzieli!
I ponieważ najwyraźniej nikt przede mną nie wpadł na pomysł, by zaprosić tę
postać na osobistą rozmowę, by zadać jej wszelkie możliwe pytania postanowiłem podjąć się tego zadania.
Pomyślicie teraz zapewne:
40
ALE JAK MOŻNA NAWIĄZAĆ
KONTAKT Z CZARNĄ POSTACIĄ?
NO CHYBA, ŻE PO ŚMIERCI...
Przecież adresu czarnej postaci nie można znaleźć w książce telefonicznej lub w
Internecie. Rzeczywiście, tam go nie ma, ale istnieje pewne prawo w kosmosie,
stare jak wszechświat, które mówi: „Proś, a będzie ci dane”.
Stosując się do niego, zaprosiłem śmierć do rozmowy. Z wielkim szacunkiem
dla niej samej i tego co robi, poprosiłem o wysłuchanie mej prośby.
Dzięki naszemu osobistemu spotkaniu z przeszłości istniał już między nami
pewien związek, swego rodzaju energetyczne połączenie. A zatem bezpośrednia
komunikacja pozostawała tylko kwestią czasu bądź mojej dojrzałości.
Poprosiłem czarną postać o możliwość nawiązania ze mną rozmowy - osobistej
lub przez odpowiednie medium. Poprosiłem też, aby ewentualny „pośrednik” był
zdolny do niezafałszowanego przekazu informacji, a przede wszystkim nie był
uprzedzony do sytuacji.
I tak, jesienią 2004 roku, dwa lata po pierwszym spotkaniu, wątek tajemniczej
postaci powrócił do mnie w snach.
W tym czasie podróżowałem po Niemczech, odwiedzając ludzi, którzy mogliby
być medium i „sprawdzałem” ich w związku z pewną sprawą. Chodziło mi o prace
wykopaliskowe, przy czym chciałem wiedzieć, czy domniemany obiekt
rzeczywiście znajduje się pod ziemią. Podobnie jak pacjent ze swoją chorobą
odwiedza różnych lekarzy, by dowiedzieć się, czy ich diagnoza wskazuje na to
samo, tak i ja odwiedzałem różnych jasnowidzów, by stwierdzić, czy wszyscy
widzą domniemany obiekt w tym samym miejscu. Podczas jednego ze spotkań w
sprawie ewentualnych wykopalisk zapytałem medium, które było również zdolne
do nawiązywania kontaktu ze zmarłymi, czy postać jest przy mnie i czy można
nawiązać z nią kontakt. Okazało się, że tak właśnie jest. O tym dlaczego kontakt
był możliwy oraz z jakiego powodu czarna postać była akurat przy mnie, dowiecie
się w odpowiedniej chwili z wywiadu. Nie uprzedzajmy teraz faktów.
Ktoś mógłby zapytać, cóż to takiego medium duchowe i czy to możliwe, aby
nawiązywało kontakt z istotami niewidzialnymi dla innych ludzi, bądź też, by
przez nie mogły przemawiać inne istoty lub zmarli. Pozwólcie mi to wyjaśnić w
kilku słowach:
41
Weźmy dla przykładu gwizdek do przywoływania psów. Jego wysokie tony są
słyszane przez psy, ludzie zazwyczaj nie są w stanie ich usłyszeć.
Istnieją jednak ludzie, którzy mogą usłyszeć dźwięk takich gwizdków, a nawet
dźwięki o wyższej jeszcze częstotliwości. Gdybyście więc wyjaśniali komuś, że
słyszycie dźwięki z gwizdka do przywoływania psa, to prawdopodobnie uważałby,
że zwariowaliście. Ale przecież wiecie, co słyszycie...
Albo załóżmy, że odwiedzacie w szpitalu grupę daltonistów, którzy ze względu
na wrodzoną ułomność nie potrafią rozróżnić kolorów. Rozmawiając z nimi o
kwiatach, na pewno rozmijalibyście się w słowach opisujących ich wygląd.
Może nie jest to najlepsze porównanie. Lepiej można by zrozumieć ten temat na
przykładzie tetrachromatyków, których niezwykła „właściwość” była do tej pory
postrzegana jako „anomalia” lub „błąd genetyczny”.
Wszystkie kolory, które widzimy składają się z trzech podstawowych barw czerwonego, zielonego i niebieskiego. Na siatkówce naszego oka istnieją czopki
odpowiadające każdemu z tych trzech kolorów. Oczy większości ludzi rozróżniają
więc tylko czerwony, zielony i niebieski kolor. Takich ludzi nazywamy
trichromatykami.
Nasz mózg „składa” z tych trzech podstawowych kolorów. Dzięki temu możemy
widzieć żółty, fioletowy, czy brązowy kolor. Istnieją jednak ludzie, którzy oprócz
czopków odpowiednich dla kolorów czerwonego, zielonego i niebieskiego, mają
też inne czopki na siatkówce, pozwalające im widzieć kolor pośredni między
czerwonym i zielonym. Jest to obszar, w którym trichromatycy normalnie widzą
kolor żółty.
Tetrachromatycy, a więc ci, którzy posiadają dodatkowy, czwarty rodzaj
czopków, nie widzą żółtego koloru, lecz „coś znacznie więcej” niż żółty. Opisanie
tego, co widzi, sprawia tetrachromatykowi podobne trudności, jak daltoniście
wyjaśnienie świata kolorów.
Interesujące jest, że tetrachromatycy mogą na przykład, stosując w minimalnym
tylko stopniu różniące się od siebie żółte odcienie, malować obrazy
przedstawiające pejzaże czy obiekty, które dla ludzi widzących normalnie
przedstawiać będą tylko jednolitą żółtą płaszczyznę.
Tak więc tetrachromatyk może stanąć przed obrazem namalowanym przez
innego tetrachromatyka i podziwiać to, co zostało na nim przedstawione, a stojący
obok niego „normalnie” widzący człowiek może sądzić, że ten drugi jest nie do
końca „zdrowy”. Bowiem trichromatyk zobaczy jedynie żółtą jednolitą
powierzchnię. Wiedzieliście o tym?
42
Porównajmy powyższy przykład z przykładem jasnowidztwa. Osoba z takim
„darem” ma inne spektrum odbioru i może widzieć coś, co dla innych ludzi jest
niewidoczne, na przykład duszę zmarłej osoby.
Nawet „sztywna”, pozbawiona sentymentów, wiedza naukowa stoi po naszej
stronie, gdy mówi, że „umieranie” jest czymś, czego w ogóle nie ma. Składamy się
z energii, a energia nie może przecież umrzeć. Może jedynie przyjmować inne
stany, tak jak kostka lodu, która po podgrzaniu zmienia swój stan skupienia i staje
się wodą.
Podobnie jest z ludzkimi istotami. Mamy ciało fizyczne ze ściśle określonym
wzorcem wibracji, specyficzna częstotliwością. Dusza jednak ma wyższą
częstotliwość drgań i czas w niej „biegnie” całkiem inaczej.
Pozostając przy przykładzie wody, można porównać fizyczne ciało z kostką
lodu, duszę z wodą, a umysł z parą wodną. Wszystko składa się z tej samej
substancji, jednak częstotliwość drgań cząsteczek jest różna.
Istnieją więc ludzie, którzy potrafią widzieć nie tylko lód i wodę, lecz również
wodę, która wyparowała i dla innych jest niewidoczna. I podobnie istnieją ludzie,
którzy potrafią widzieć dusze i komunikować się z nimi.
Nie będę tutaj zamieszczał dłuższego „wywodu” na temat medium duchowego.
Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej, na przykład o
medium w pełnym transie i w pół-transie, o medium materializującym i piszącym,
o różnicach między jasnowidzem a ludźmi o innych zdolnościach (jak na przykład
czytanie myśli, czy czytanie z bazy danych Ziemi, czyli z Księgi Akaszy) - polecam
moją książkę „Dzieci nowego tysiąclecia”.
Pewnym jest, że istnieją ludzie zdolni odbierać „sygnały” na znacznie szerszym
zakresie częstotliwości niż inni.
Niektórzy zawdzięczają swój poszerzony zakres doświadczania takim
praktykom, jak medytacja czy joga.
Ludzie o zdolnościach bycia medium duchowym, z którymi ja pracuję, to bez
wyjątku osoby, które od urodzenia potrafią swoim umysłem objąć szersze
spektrum częstotliwości (przypomnijcie sobie przykład z gwizdkiem do
przywoływania psów).
Ze względu na takie umiejętności, osoby obdarzone zdolnością jasnowidzenia
już jako dzieci dostrzegały to, co umykało z pola widzenia innym ludziom. Na
przykład widziały zmarłego dziadka czy brata na pogrzebie. Stojąc przy grobie,
słyszały jak zmarli mówią do nich, że czują się dobrze w zaświatach, gdzie mają
anioła stróża i że teraz udadzą się do światła.
43
Ludzie, z którymi pracuję, obdarzeni są też darem prekognicji, czyli
możliwością przewidzenia przyszłych wydarzeń. A więc przy założeniu, że moi
„współpracownicy” mogą widzieć zmarłych lub opiekuńczych aniołów (istoty o
wyższej częstotliwości), pytałem ich również o to, czy oprócz mojego anioła stróża
widzą jeszcze kogoś innego. Odpowiedź była twierdząca.
Spośród wielu mediów, które sprawdziłem, troje okazało się odpowiednimi, aby
nawiązać kontakt z istotą, o którą mi chodziło.
Aby upewnić się, że nie kroczę błędnymi ścieżkami, wszystkim trzem mediom
postawiłem te same pytania i odpowiednio za każdym razem otrzymałem takie
same odpowiedzi. Z jednej strony było to dla mnie potwierdzenie, że obrałem
właściwą drogę i znajdowałem się na „dobrym tropie”, a z drugiej wiedziałem, że
od tego punktu można było zacząć „przeprowadzanie wywiadu”. Po miesiącu
pracy doszedłem do wniosku, że czarna postać komunikuje się ze mną. najlepiej
poprzez jedną z trzech, wybranych osób, której następnie zadałem 222
przygotowane przeze mnie pytania, z których większość będziecie mogli
przeczytać w tej książce. Pytań tych nie udostępniłem medium wcześniej i
przestawiłem ich kolejność w taki sposób, by wykluczyć możliwość
wcześniejszego przygotowania odpowiedzi.
Później oczywiście przekonałem się, że potrzebowałem tych dwóch lat, aby
przygotować się na tę chwilę. Bo gdyby wszystko miało się odbyć stosownie do
mojego temperamentu, to ten wywiad mógł się rozpocząć już dwie minuty po
moim pierwszym niezamierzonym „spotkaniu” z tajemniczą postacią.
Fascynujące było również to, że już po pierwszych „sesjach” miał miejsce
bezpośredni kontakt ze mną, przy czym odpowiedzi na moje pytania nie były
wypowiadane, lecz pojawiały się nagle w mojej głowie, w formie pojedynczych
obrazów lub całych serii. Dzięki temu przy każdej udzielanej odpowiedzi,
przekazywanej mi przez medium, miałem zawsze możliwość sprawdzenia jej.
Nie chciałbym zamęczać czytelników słowami wstępu, przejdę zatem do dialogu z
istotą, która w ciągu kilku zaledwie miesięcy w bardzo istotny sposób zmieniła
moje życie. Dzięki temu mogę teraz spojrzeć na światowe wydarzenia z szerszego
punktu widzenia.
A więc czas na...
44
WYWIAD
Sesje rozpoczęły się 13 grudnia 2004. Pierwszą rozpocząłem następującymi
słowami:
„Przed dwoma laty (w 2002 roku) spotkałem istotę, którą do tej pory określałem
jako »czarną postać«, a która powszechnie nazywana jest kosiarzem, śmiercią czy
kostuchą. Od jakiegoś czasu istota ta jest przy mnie i czasami pojawia się w mych
snach, dlatego też próbuję nawiązać z nią kontakt przez odpowiednie medium.”
(Mężczyzna będący medium stwierdził, że moc, która przybyła ze mną, wydaje się
wzrastać od dołu ku górze i wnika w niego od tyłu. Istota owa zachowywała się
przy tym ostrożnie i starała się, by medium wiedziało, że wzrasta od dołu ku górze,
aby wzmocnić mu plecy. Rozpoczynała się ona w kręgosłupie, w ośrodku życia.)
Medium dało mi głową znak, że jest już gotowe i że istota może przemawiać, a ja
zadałem pytanie:
Kim jesteś?
Towarzyszę tobie od samego początku i będę z tobą do końca twoich dni. Nie
jestem odpowiedzialny tylko za „odchodzenie”, lecz również za „przychodzenie”.
Pomagam duszy oddzielać się od ciała, pomagam jej również wejść w ciało.
Nie jestem kosiarzem, jestem tym, który przekształca światło lub światłość.
Przekształcam energię, a to znaczy, że nie przynoszę śmierci, nieszczęścia czy
zguby.
Zmieniam właściwości tych, którzy się pojawiają. Pobieram energię życia
(duszę) z ciała, z materii.
„Wyciągam” energię oddechu z ciała i przekształcam ją tak, by mogła dalej
istnieć w wyższym wymiarze i w wyższej częstotliwości. Jestem więc tym, który
przemienia (noc w dzień, cień w światło).
Śmierć jest stanem przejściowym, jest tylko zmianą częstotliwości.
Wkraczanie w życie również wymaga zmiany częstotliwości. I ja za to
odpowiadam.
45
Czy jest tylko jedna taka istota jak ty, czy może jest ich więcej?
Jestem sumą wszystkich bytów.
W jaki sposób mogę sobie ciebie lepiej wyobrazić? Czy jesteś istotą, która może
podzielić się na wiele częściowych aspektów i dzięki temu ukazywać się ludziom
na całym świecie, czy też jesteś swego rodzaju zbiorową duszą, która pojawia się
ludziom umierającym jako osoba?
Z mojego punktu widzenia nie ma w tym żadnej różnicy, jednak z ziemskiego
punktu widzenia pewna różnica istnieje, dlatego też odpowiem na to pytanie.
W stanie fragmentacji jestem odpowiedzialny za wiele rzeczy. Moja istota może
podzielić się na tak wiele części, jak wiele jest istot, które mają materialne ciało.
Na każdą z dusz przypada jakaś „kropla” mnie. Jednak nie jestem tylko
towarzyszem duszy, mogę być również jej nośnikiem.
Jestem jednością, ale jestem też wieloma istotami, które mogą poruszać się
niezależnie od siebie. Żaden z fragmentów mojego bytu nie może ani nie chce
podążać za własnymi celami czy własną wolą, bowiem stanowimy jedność.
Również wówczas, gdy różne części mojego bytu wciąż przebywają w różnych
miejscach i napędzane są własną dynamiką, nigdy nie są (ani nie będą mogły być)
oddzielone od siebie.
Popatrz na ten przypadek, jak na ośmiornicę, która ma wiele ramion, ale jedną
centralę, głowę. W rzeczywistości jest to bardzo proste, dla ludzi jednak trudne do
pojęcia, ponieważ swoją egzystencję pojmują „w sposób pojedynczy”.
Z poziomu odrębnej istoty trudno jest zrozumieć, o czym mówię. Ludzka
wyobraźnia jest tutaj niewystarczająca. Radzę więc bardziej wykorzystywać
zmysły, a w mniejszym stopniu siłę wyobraźni.
Niektóre z rzeczy, o których mówię, możesz bezpośrednio poczuć, ale nie
będziesz w stanie ich sobie wyobrazić. Wyobraźnia rzadko pozwala ludziom
opuścić świat oddzielonych od siebie obiektów, których doświadczają zmysłami.
Różne aspekty mnie istnieją co prawda jednocześnie w różnych miejscach i
nierzadko wyglądają też inaczej, jednak nie są to żadne oddzielone od siebie
podmioty. Jeśli więc natkniesz się na jeden z aspektów mojego bytu, spotkasz
istotę, która porusza się jakby samodzielnie. Może przychodzić i odchodzić,
46
nie musi nikogo pytać, czy może przyjść lub odejść, jednak nie przychodzi i nie
odchodzi po to, aby zaspokoić swoją własną wolę.
Te częściowe aspekty i ja stanowimy jedność, która służy temu samemu. A
ponieważ moje częściowe aspekty są jednocześnie wszędzie, mogą wszędzie
podążać za wezwaniem rezonansu, prowadzącym je w jednej chwili do jakiegoś
człowieka.
Chciałbym ci to jeszcze trochę ułatwić. Spróbuj na to spojrzeć jak na anioła
chroniącego człowieka, anioła stróża, który zawsze jest przy człowieku.
Tak jak anioł stróż jest przy tobie, tak jest przy tobie kropla mnie, jakaś część.
Różnica polega na tym, że anioł stróż jest istotą, która sama kiedyś była
człowiekiem, a więc już się inkarnowała - miała ciało z krwi i kości - i dlatego też
wpływa na ciebie i prowadzi cię w osobisty sposób.
Mój aspekt nigdy nie był i nie będzie człowiekiem, jednak towarzyszę każdemu
człowiekowi, tak jak anioł stróż. Możesz więc nazywać mnie aniołem śmierci,
który jest przy tobie przez całe życie, ale działa „w jego tle”.
Chciałbym jednak zauważyć, że określenie anioł śmierci nie bardzo mi
odpowiada. Wolałbym określenie anioł przemiany, ponieważ śmierć nie istnieje,
istnieje jedynie przemiana energii.
Czy mógłbyś opowiedzieć o sobie coś więcej?
Gdy pomagam oddzielać od siebie ciało, duszę i umysł, działa przeze mnie moc
światła. Jednoczę duszę i umysł poprzez to, że oddzielam je od ciała.
Jestem dla was nie tylko mocą oddzielającą, lecz jestem również aspektem
uzdrawiającym. Jestem takim właśnie aspektem działania, bowiem jeśli jesteście
świadomi mojego istnienia, mam na was uzdrawiający wpływ (mówiąc obrazowo leczę wasze dusze, tak aby mogły połączyć się z umysłem, dzięki czemu zyskują
lekkość pozwalającą im opuścić ciało).
Tego aspektu nigdy nie powinieneś zapomnieć. Nie jestem jedynie mocą, która
przychodzi zabrać, lecz jestem również mocą, która coś przynosi z woli Boga,
mocą pierwotną, kojącą duszę. Zanim dusza opuści ciało, leczy się z tego, co
zostało dokonane w cielesnym, ziemskim obszarze.
Moją pracę wykonuję w całym wszechświecie i kosmosie, bo takie jest moje
przeznaczenie. Nie przybyłem tylko na Ziemię, lecz wykonałem już pracę, gdy ty,
Janie, opuściłeś swoją ojczystą planetę, by odrodzić się tutaj, tak jak zrobiło to
wielu, których dzisiaj zwiecie Ludźmi Światła (lub Gwiezdnymi Ludźmi; przyp.
tłum).
47
Wielu przybyło tutaj, by pomóc rozwinąć się planecie, by pomóc zwiększyć
częstotliwość, w której się teraz znajduje. Ja, poprzez moc tkwiącą we mnie,
przygotowałem im drogę i wspierałem ich przez wiele inkarnacji, pomagając
utrzymać niską strukturę i częstotliwość wibracji ciała.
Dlatego nie jestem tylko śmiercią, jestem też uzdrowicielem. Leczę duszę póki
jest na Ziemi, aby mogła się tutaj rozwinąć. Pomagam tej planecie w osiąganiu
wyższego poziomu egzystencji i wibracji - w osiąganiu miejsca, z którego kiedyś
przybyliście.
Nie jestem tylko tym, który przychodzi po dusze, jestem też ich uzdrowicielem i
nie powinno się o tym zapominać. Leczę duszę, pomagając jej w odcięciu się od
ciała i połączeniu się z umysłem.
(krótka przerwa)
Cieszę się, że jestem tu z tobą, mój chłopcze, a w zasadzie z wami (a więc także z
medium; przyp. aut.).
Z tobą, Janie, utrzymam kontakt pisemny, ponieważ przekażę ci ważną wiedzę
potrzebną do kolejnych projektów (nie tylko do tej książki), również taką, która nie
jest przeznaczona dla wszystkich.
Dlaczego do naszego kontaktu dochodzi właśnie teraz?
Nie przypominasz sobie tego dzisiaj, ale zawarliśmy kiedyś umowę, że będziemy
współpracować ze sobą w tym życiu. I nastał właśnie ten czas. W trakcie naszej
rozmowy wszystko ci wyjaśnię.
Już od jakiegoś czasu czekam na to, aby ludzie z waszego kręgu kulturowego
otworzyli się i zainteresowali moją obecnością. Ale do tego potrzebny jest
pośrednik i właśnie ty nim jesteś.
Moje współczucie wyraża się w czekaniu, bo bardzo chciałbym uzdrowić wasze
cierpienia, które mogę leczyć, ale ludzie muszą być na to gotowi.
Już długo cierpicie. Wystarczy już „oddzielenia” się od śmierci, czas udać się w
innym kierunku. Niczego nie oddzieliliście od życia tak bardzo, jak śmierci.
Tak więc możesz się sam przekonać, że jestem tym, który wiedzie was z
powrotem do jedności. Ponieważ nie wiecie, czym jest ta jedność, boicie się jej,
zamiast się nią cieszyć. Dlaczego tak boicie się śmierci? Czy boicie się „zasnąć”?
Sedno sprawy polega na tym, że sami tego nie wiecie lub zapomnieli-
48
ście! Wszystkie wasze słowa o śmierci są daremne, bo nie wiecie, czym ona jest. I
dlatego się boicie, a wasze słowa nie mogą przynieść wam spokoju. Z tego powodu
ważne jest, aby was przygotować na to, czego nie możecie zrozumieć. To jest
właśnie misja czarnej postaci.
Człowiek gotowy na kontakt ze mną, zna drogę do jedności i dzięki temu odczuwa
mniej lęku przed agonia. Nieważne jest, czy ludzka świadomość zdoła to ogarnąć.
Skutki spotkania ze mną są jasne dla człowieka dopiero wtedy, gdy „opuści”
swoje ciało. Wcześniej może mieć jedynie przeczucia na ten temat.
Jestem tym, który przynosi „zaproszenie” i służy spokojowi w chwili przemiany.
Dla waszej cywilizacji nadszedł czas, w którym przemiana przyjmuje radośmejsze
i bardziej ludzkie cechy.
To, co nazywacie agonię, walkę ze śmiercią, nie jest godne człowieka. Nie
jesteście w stanie wyobrazić sobie, jakie skutki ta walka wywołuje, jaki powoduje
chaos i jakie fale szoku i bólu rozchodzą się z jej powodu po duchowym świecie.
Subtelny świat ducha nie może się uspokoić ani uleczyć, jeżeli prawie każdy z
was, opuszczając swoje ciało, powoduje kolejną taką falę. Bez postępu i
uzdrowienia niższego świata, również wasz świat nie może zostać uzdrowiony.
Wasz świat „wsysa w siebie” chaos duchowych światów o niższych wibracjach,
a następnie w rozmaity sposób manifestuje się to w fizycznym wymiarze. Stąd
właśnie pochodzi wiele ludzkiego cierpienia.
Tak więc, jeśli chcę chronić duchowy świat przed tym, co emitujecie przy
opuszczaniu ciała, to tym samym chronię was samych. Ten, kto pozwala, bym go
dotknął, doprowadza do przemiany ogromnej ilości energii jeszcze wtedy, gdy
„jest w swoim ciele”.
Pozwólcie mi to opisać w ten sposób: wielki potencjał chaotycznego ładunku
przemienia się po prostu w zintegrowany ładunek (integracja = jednakowe
wibracje; przyp. aut.).
Proces ten może sięgać tak daleko, że w chwili, w której opuszczasz ciało,
wypromieniowujesz do subtelnego świata fale miłości. Jak na razie zdarza się to
bardzo rzadko.
Jednak jeżeli będzie się to zdarzać częściej, uzdrowienie może przybrać
rozmiary, jakich sobie nawet nie wyobrażasz.
Będzie to podstawą do tego, by przemienić i „rozpuścić” przemoc występującą
w fizycznym świecie. Ludzie zostaną wtedy od niej uwolnieni.
49
Wszystko zawdzięczacie swojemu oddaniu przez tysiąclecia dla projektu
oddzielenia się od śmierci. Spotyka was to, na co pilnie zapracowaliście. Mogę
znowu do was przychodzić, ponieważ wielu ludzi przeczuwa, że nadszedł już czas,
aby obrać nowy kierunek. Dopiero poprzez to, że sami doprowadziliście sprawy do
tak „bolesnego poziomu”, wielu z was otwiera się na nowo na spotkanie ze mną.
To powinno ci pozwolić ogólnie zrozumieć, co się wydarza i dlaczego obecnie
ludzie w zwiększonym stopniu doświadczają takich kontaktów oraz dlaczego w
waszej cywilizacji znów pojawiła się odwaga, by o tym mówić.
Jak sam opisałbyś działanie, służbę, którą prowadzisz? Ludzie używają w związku
z tobą określeń takich, jak kosiarz, przewoźnik, przewodnik dusz.
Jak określiłbyś sam siebie? A może w zaświatach nie ma określenia na to, co
robisz?
Nie ma żadnego określenia w zaświatach, ponieważ tak naprawdę nie ma czegoś
takiego, jak zaświaty. Zaświaty to czysto ludzkie wyobrażenie. Dostrzegam jedynie
byt obecny, który obejmuje zarówno byt materialny, jak i byt po opuszczeniu ciała.
W przyszłości wolałbym nie używać imienia, ponieważ takie określenia mojego
bytu w ludzkich cywilizacjach napiętnowane są wyobrażeniami pełnymi strachu
czy bronieniem się przede mną. Przykładem tego jest pojęcie anioła śmierci. To
określenie jest dość sprzeczne samo w sobie.
Patrz na mnie jak na kogoś, kto pozwala duszy „wrócić do domu”. W tym sensie
jestem przewodnikiem i taka jest moja rola pełna miłości. Jestem towarzyszem i
tym, który w razie potrzeby ostrzega, a czynię to w sytuacji, gdy przejście duszy
staje się bliskie.
Najbardziej pozytywnym określeniem z tych, które zaproponowałeś, jest
przewoźnik, czyli ktoś, kto umożliwia dostanie się z jednego brzegu na drugi. To
właśnie robię.
Za jeszcze trafniejsze uważam określenie anioł przemiany, co odnosi się do
materialnego, fizyczno-cielesnego życia człowieka.
Obraz przewoźnika sugeruje, że drugi brzeg jest zupełnie inny niż ten obecny, a
to wyobrażenie powoduje jeszcze więcej waszego strachu. W rzeczywistości nie
udajecie się w żadne inne miejsce. Tak naprawdę jesteście tam, gdzie za-
50
wsze byliście. Po opuszczeniu ciała nie macie po prostu dostępu do źródeł
cielesnego życia.
Również to może być dla was trudne do pojęcia, ponieważ ograniczają was
wyobrażenia, w których tkwicie. Jednak już samo myślenie o tym pozwoli wam
odczuwać dużo mniej strachu.
Zaświaty, drugi brzeg i królestwo zmarłych to pojęcia strachu. Dlatego też nie
chciałbym się posługiwać nimi w moim dziele.
Mówisz, że dla ciebie nie istnieją takie pojęcia jak zaświaty, czy druga strona, lecz
że postrzegasz egzystencję istot w inny sposób. Jak mogę sobie wyobrazić to, co
widzisz?
Czy egzystencję człowieka/istoty postrzegasz jako światło, czy też widzisz
punkty, jakiś zaplanowany wzór?
Widzę wszystkie z tych rzeczy, które wskazałeś. To kwestia tego, który z
poziomów chcę widzieć. Mógłbym opisać to w taki sposób: najpierw zwracam
uwagę na jakiegoś człowieka.
Następnie postrzegam go jako świetlne jajo, jednak jest to niezbyt ścisła
definicja. Jeśli bardziej się na nim skupię i chcę wiedzieć więcej na jego temat, to
dostrzegalne stają się różnice.
Za takim „widzeniem” kryje się skończona w sobie postać. Dostrzegam wiele
aspektów, jakie postać ta wypromieniowuje z siebie.
Postać składa się ze światła, nie ogranicza się jednak tylko do światła białego,
obejmuje również barwne. Z tego właśnie czerpię informację o tym, czy nadszedł
czas, bym odwiedził daną osobę.
Impulsy odpowiednich informacji zwracają moją uwagę na danego
człowieka/Wskazują mi, czy życie tego człowieka stoi przed przemianą związaną z
opuszczeniem fizycznego ciała, a więc tym, co nazywacie śmiercią.
Pojedynczy rezultat nie jest dla mnie tak istotny. Zmiana strumienia wydarzeń
nie należy do moich zadań.
Nie jest moim zadaniem ratowanie życia. Mam oferować pomoc, gdy zbliża się
chwila opuszczenia ciała. Nie mam żadnych osobistych celów w sposobie
rozwiązania sytuacji.
Moja obecność jest jednak bardzo ceniona przez waszych aniołów stróżów.
Wiedzą bowiem, że potrafię zmniejszyć wasz lęk. A gdy lęk jest złagodzony, może
ulec zmianie strumień wydarzeń, co z kolei może prowadzić do uratowania życia.
51
Tak więc, jak widać, moje „usługi” nie stoją w sprzeczności z działaniami
aniołów.
W 2002 roku miałem zaszczyt poznać cię osobiście. Po tym spotkaniu przeżyłem
ciężki wypadek samochodowy, który na szczęście nie był wypadkiem
„śmiertelnym”.
W związku z tym chciałbym zapytać, dlaczego mi się wtedy ukazałeś, skoro nie
doszło do fizycznej przemiany w stan eteryczny (czyli śmierci)?
Jak już podkreślałem, moje „usługi” są świadczeniem miłości, której celem jest
ułatwienie ewentualnej przemiany. W każdym przypadku sprawdzam, w jaki
sposób usługa ta mogłaby być dokonywana.
W przypadku ludzi, którzy są gotowi przyjąć pomoc, może to być na przykład
wzięcie kogoś w ramiona. Nie mógłbym się tak zachować wobec kogoś, kto by
tego nie chciał.
Dociera do mnie informacja i odbieram impulsy o możliwym opuszczeniu ciała.
W wielu przypadkach nie wiadomo, w jaki sposób będą przebiegać wydarzenia. W
twoim przypadku, gdybym czekał na to, jak zakończy się wypadek, mogłoby być
już za późno. Dlatego też przybyłem wcześniej. Ważne jest, aby moje odwiedziny
odbywały się we właściwym momencie.
Często nie wiadomo, czym to się skończy. W obecnych czasach coraz bardziej
potrzebujecie wsparcia, przybywam więc dość wcześnie. Reaguję nie tylko na tak
zwane pewne impulsy wskazujące na przemianę.
Ponieważ jestem aniołem uzdrawiania, pragnę wykorzystać wasze przeżycia do
takich właśnie celów. Zdarzenia wywierające na was głębokie wpływ, na przykład
wypadek samochodowy czy ciężka choroba, sprawiają, że poświęcacie mi więcej
uwagi i uwalniacie się od rutynowego sposobu myślenia i czucia.
Gzy to nie wypadek tak cię poruszył, że dostrzegłeś moją obecność i
postanowiłeś się tym zająć i więcej na ten temat pomyśleć?
Wykorzystuję takie zdarzenia, aby do was dotrzeć. Nie interesuje mnie tylko
spokojna przemiana człowieka. Cieszy mnie również, gdy człowiek zostaje w ciele
zmieniony, w taki sposób, że w jego sercu jest więcej radości, niż przed takim
zdarzeniem.
W mojej pracy równie ważne jest to, że następuje opuszczenie ciała, jak i to, że
zaistniała sama tylko taka możliwość. W obu przypadkach bowiem chodzi o
doświadczenie specyficznego przeżycia.
52
Zauważ, że od wypadku nie jesteś już tą samą osobą. Takie przemiany
chciałbym wspierać. Patrząc na to w ten sposób, można powiedzieć, że nigdy nie
przybywam na darmo. Moje pojawienie się nie musi być za każdym razem
usprawiedliwione opuszczeniem ciała, choć myśl taka wydaje się bardzo ludzka.
Nie oszczędzam się w udzielaniu pomocy i robię to chętnie.
Interesuje mnie również to, dlaczego pokazałeś mi swoje twarz? Zgodnie z moją
wiedzą nigdy wcześniej nie miało to miejsca.
Dlaczego uśmiechnąłeś się, zanim mnie objąłeś?
To miała być taka ciepła wskazówka, która spowodowała w tobie przemianę. To
zachęcająca wskazówka skierowana do twojego serca, aby je ogrzać.
Chodziło o „przełożenie zwrotnicy twoich działań”, aby przenieść cię ku
wyższym sferom.
Do tej pory z dużą jasnością dostrzegałeś błędy rozwoju na Ziemi i to, co robią
ludzie wokół ciebie. Teraz do ciebie będzie należało, by dowiedzieć się „dlaczego”
i nie chodzi tu o to, dlaczego ludzie w swym egocentryzmie źle postępują.
Powód, dla którego to robię, powinien być przecież dla wszystkich jasny. Nawet
teraz, słuchając radia, możesz usłyszeć, że zapłata za wszystko wynika z
gospodarki, z samych wydarzeń. Będziesz mógł się dowiedzieć się i zbadać,
dlaczego tak się dzieje.
Tak więc przybyłem, by ogrzać twoje serce, co oznacza, że napełniłem twą
duszę boską mocą i uskrzydliłem ją, byś mógł się wznieść. To było celem
uleczenia ciebie. Nasze spotkanie miało miejsce po to, byś wiedział, że istnieję
naprawdę, a przede wszystkim po to, byś postrzegał mnie we właściwy sposób nie jako wysłannika śmierci, lecz jako uzdrowiciela, który pomaga ludziom
inkarnować się na Ziemi i wracać do transformatora jakim jest światło.
Śmierć nie jest diabłem ani udręką, śmierć to narodziny w nowym bycie.
Skontaktowałem się z tobą, byś wiedział kim jestem. Wypadek samochodowy miał
na celu zwrócić twoje myśli we właściwą stronę.
Jednak jego powodem jest też to, że obaj umówiliśmy się kiedyś, iż przekażę ci
wiedzę, gdy przybierzesz ziemską postać. Mogłeś to rozpoznać, ale doszło do
wypadku, bo tego nie uczyniłeś. Wtedy zrozumiałeś nie to, kim jestem, lecz o co
chodzi.
Potraktuj wypadek jako narodziny nowej świadomości, która powstrzymały cię
przed dalszym upadkiem duszy na Ziemi (przed dalszym stoczeniem
53
się samochodu w przepaść powstrzymał nas szereg drzew na skraju urwiska; przyp.
aut).
A powód, dla którego pokazałem ci ludzką twarz - choć tak na prawdę nie mam
żadne; twarzy - miał być symbolem tego, że w naszym spotkaniu chodziło o coś
innego niż zazwyczaj. Pomyśl o naszej umowie...!
Czy możliwe jest, abyśmy znów się spotkali, nie tylko poprzez medium, ale w
fizycznej formie, tak jak przed moim wypadkiem?
A może wymaga to wydarzeń związanych ze śmiercią?
(śmiech)
To nie tylko możliwe, lecz wręcz konieczne. Ale bądźmy poważni. Zacznij ze mną
rozmawiać, bo musisz najpierw umieć mnie słuchać, zanim pójdziemy krok dalej.
Nie jestem tym, który, jak sądzisz, stał przed tobą. Moja struktura i byt są
bardziej złożone. Jestem jak sieć przenikająca wszystko.
Zadanie, którego się podjąłeś, jest wielkim zobowiązaniem. Z ziemskiego
punktu widzenia może się to wydawać wyróżnieniem, jednak jest to poważne
zobowiązanie, które na siebie przyjąłeś.
Poprzez mnie dotrzesz do sieci przenikającej wszystko. Zacznij ze mną
rozmawiać, ponieważ jako uzdrowiciel jestem w stanie poszerzyć strukturę
twojego mózgu oraz wzmocnić inne ośrodki energii ścieżek neuronowych.
Co sądzisz o tytule tej książki: „Wer hat Angst vor'm schwarzen Mann...?” (w
wiernym tłumaczeniu: „Kto się boi czarnej postaci?”; przyp.red.)
(śmiech)
Nie mogę powstrzymać się od śmiechu, ale rozumiem tę ludzką interpretację.
Właśnie dlatego możesz zadawać mi dalsze pytania, aby ludzie przestali bać się
czarnej postaci.
Podczas tamtego spotkania pokazałeś mi, jak przyszedłeś po dusze dwóch osób,
które przechodziły przez coś w rodzaju świetlnej bramy, wiru czy też kręgu
światła, czegoś na kształt wejścia do świetlistego tunelu - i zniknęły w nim. Co
chciałeś mi przez to pokazać?
54
Ponieważ twoja dusza jest bardzo doświadczona i przejawiasz silne zdolności
medialne oraz intuicyjne (zebrane w poprzednich życiach), pomyślałem, że
przypomnienie tego może ci pomóc w zrozumieniu sensu mojej pracy i przebiegu
tak zwanego powołania w zaświaty.
Po tym, jak oddzielę duszę od ciała, przekazuję ją pod opiekę anioła stróża. Jako
dusze nie jesteście jednak samotni.
Krewni, którzy przebywają już w eterycznym świecie, są również obecni. To
pomaga w duchowej otwartości, daje poczucie bliskości.
Dusza widzi ich jako światło, ku któremu się kieruje. Przechodzi przez tak
zwany tunel światła i jest prowadzona ku niemu.
W wielu tak zwanych „relacjach z życia po życiu” mówi się o tym, że dusza
wędruje tunelem, na końcu którego czekają na nią krewni (rodzina dusz). Czy
tak faktycznie jest?
Krewni zazwyczaj przychodzą już wcześniej, są w sali szpitalnej albo przy łożu
śmierci, a więc w miejscu, w którym dusza zmarłego zostaje powołana.
Obecne są więc dwie strony - ci, którzy przychodzą po duszę (aniołowie), dusze
bliskich, które przyprowadzam ze sobą - i z drugiej strony ci, którzy przeżywają
rozstanie, rodzina umierającego człowieka.
To fascynująca sytuacja. W pomieszczeniu czuć cudowną wibrację. Z jednej
strony jest to radość tych, którzy przychodzą po duszę, z drugiej strony smutek
rodziny. Spróbuj dostrzec biegunowość tej sytuacji.
I tunel, o który pytasz, jest bramą częstotliwości, poprzez którą dusza przechodzi
do wyższego poziomu. Jakiś ziemski naukowiec mógłby określić ją jako bramę
wymiarów, jednak tak naprawdę jest to światło.
Spójrzmy teraz na wędrówkę duszy: dusza uwolniona od ciała, w zależności od
swego stanu, jest pomieszana, wystraszona, bądź też ma wiedzę i cieszy się z tego,
że znów spotyka swojego anioła stróża i mnie, anioła przemiany.
Krewni, którzy wcześniej opuścili ziemski poziom są pomocni i dają swojemu
bliskiemu energetyczne wsparcie. Są dla niego „znajomi” i przyciągają go ku
sobie. Coś takiego pomaga duszy uświadomić sobie swój nowy stan, zwłaszcza w
przypadku śmierci powodującej szok, będącej skutkiem wypadku czy wojny.
Dusza dostrzega swoje opuszczone ciało i bliskich zgromadzonych wokół niego,
widzi ich łzy, smutek i próbuje ich pocieszyć. Stwierdza jednak, że nie mogą jej
usłyszeć ani zobaczyć. Pocieszają ją również anioł
55
stróż i anioł przemiany, ponieważ taka jest ich uzdrawiająca aktywność. Gdy dusza
uwolni się już od tego, co ziemskie, przechodzi przez bramę - tunel światła - do
Zupełnie innej sfery. Nie chodzi tu tylko o symboliczny wymiar, niektórzy z
waszych psychologów próbują interpretować takie relacje jako sygnały
podświadomości. Tunel światła naprawdę istnieje. Traktuj to, jak swego rodzaju
bramę wymiarów, przejście z jednego świata do innego.
W zależności od poziomu świadomości duszy może ona jeszcze przez jakiś czas
pozostać związana z ziemskimi sprawami i obserwować wydarzenia. Później
przychodzi uspokojenie, czas na regenerację, tak aby dusza mogła osiągnąć spokój.
Zawsze nastaje taki moment, w którym dusza widzi światło. Jest to dla was
jakby punkt orientacyjny, niczym latarnia dla statków. Dusza wie, gdzie chce dojść
i zmierza do celu.
Wcześniej jednak musi spełnić kilka zasad i tutaj znowu do głosu dochodzi jej
dojrzałość, decydująca o tym, czy czuje się z czymś związana, czy też prosi o to,
by prowadzić ją dalej.
A więc dusza w pewnym sensie dostaje się do nieba i tam zostaje przywitana. Co
dzieje się dalej? Przychodzi pora na regenerację? Czy mógłbyś wyjaśnić mi to
dokładniej?
Zazwyczaj dusze chcą pozostać ze swymi bliskimi i przyglądają się własnej
uroczystości pogrzebowej. Robią to z radością lub bez, w zależności od tego, jak to
się odbywa.
Przy duszy zawsze jestem ja i anioł stróż, i mówię do niej: „Przyjrzyj się
temu...!”
Gdy proces żegnania się dobiega końca, dusza prowadzona jest na poziom, który
określam teraz salą regeneracji, aby ułatwić ci wyobrażenie sobie tego. To miejsce
regeneracji.
Spróbuję opisać ci to miejsce. Nie jest to żadna sala, jednak poziom ten
wyróżnia się specyficzną energią i wibracją, inną niż w otaczającym ją eterycznym
świecie.
Pomyśl o sali tanecznej, wypełnionej życiem i dźwiękami i porównaj z cichą
przestrzenią biblioteki czy kościoła. Nie różnią się materiałem, z którego zostały
zbudowane, lecz atmosferą, jaka w nich panuje. Tak mniej więcej można by opisać
poziom częstotliwości regeneracji - jako poziom wyciszenia i spokoju.
56
W tej chwili dość ciężko przychodzi mi wyrażenie tego przy pomocy ludzkich
pojęć, ale myślę, że w miarę trwania naszego kontaktu będę radził sobie coraz
lepiej z waszym słownictwem. Czasem bardzo ciężko jest opisać coś, co jest dla
was ciężkie do wyobrażenia (jak na przykład trudno jest opisać komuś, kto zna
tylko czarnobiałą telewizję, jak wygląda kolorowy obraz; przyp. aut.).
Na poziomie regeneracji dusze zostają w pewnym sensie ułożone, przyjmują
uspokajającą pozycję, tak aby mogły się zregenerować. W tym punkcie wydarzeń
opuszczam je i oddalam się, bo moja rola się kończy.
Innym aspektem tego, co do mnie należy, jest przemiana ciała, które pozostaje.
Przy duszy przez cały czas regeneracji pozostaje anioł stróż.
Po okresie regeneracji większość dusz odczuwa potrzebę, by przyjrzeć się
sytuacji swojej rodziny i swojemu dawnemu otoczeniu.
Jest to dozwolone, ale jednocześnie (ponieważ jest przy nich anioł stróż) dusze
rozpoczynają przepracowywanie swojego ostatniego życia. Ten proces, w
zależności od tego, na ile świadomie się żyło, może zająć, z ziemskiego punktu
widzenia, całe lata.
W tym czasie dusza może od czasu do czasu (bo nie jest wciąż zajęta pracą i
konfrontowaniem przeszłości) zaglądać na inne poziomy bytu, w inne wymiary i
poziomy egzystencji. Może podróżować w towarzystwie anioła stróża do różnych
poziomów, aby rozejrzeć się, a potem znów może przyjrzeć się poziomowi
ziemskiemu i pocieszyć swoich bliskich.
Dusza jest włączona w pewną cudowną strukturę, nie uniknie jednak
przepracowania swojego ostatniego życia. Ma możliwość ujrzenia tego, co było
dobre, a co złe i w ten sposób czerpie wiedzę potrzebną w nowym życiu.
Chciałbyś dowiedzieć się czegoś jeszcze?
Tak. Załóżmy, że czyjeś doświadczenia życiowe nie były takie „piękne”, że na
przykład nie udało się osiągnąć zakładanego w życiu celu, nie osiągnęło się
wymarzonego sukcesu zawodowego, zadawało się cierpienie innym ludziom, a
może nawet podejmowało przestępcze działania albo brało się narkotyki. Kto
decyduje wówczas o tym, co dalej?
Gdy dusza przepracowuje swoje ostatnie życie, mamy do czynienia z dualnym
systemem. Z jednej strony widzi ona plan swojego życia tak jak film, a więc widzi
to, co zamierzała zrobić w tym życiu. Z drugiej strony jeszcze
57
raz widzi rzeczywisty przebieg życia, a więc to, co naprawdę w tym życiu zrobiła i
zrealizowała.
Następuje wówczas porównanie, pozwalające zobaczyć, na ile plan życia został
spełniony. Dochodzi do rozmów z duchowymi istotami, które nazywacie aniołami.
Udzielają wam wskazówek i porad. Odbywają się wyjaśniające rozmowy, w
których na przykład dwie dusze, które w poprzednim życiu były sobie wrogie,
wyrządzały sobie wzajemnie krzywdę i nie potrafiły za życia wyjaśnić problemów,
spotykają się teraz, rozmawiają ze sobą i wyjaśniają sobie wszystko.
Nie wyobrażaj sobie jednak, że jest to jakiś trybunał czy sąd. Nie. Dusze
uczestniczące w takich rozmowach prosi się, by razem z aniołami przyjrzały się
pewnym sytuacjom i próbuje się (to bardzo ważne: próbuje się!) znaleźć
rozwiązanie konfliktów.
A to, czego nie można z jakiegoś powodu rozwiązać, przedstawiane jest duszy w
jej nowej inkarnacji, nowym życiu, tak, aby miała szansę dokończyć proces
uczenia się.
Nie jest to absolutnie karą. To rozpuszczenie „karmy” i w jakimś momencie
rozpuszczają się też warunki.
Kolejną rzeczą, która mnie interesuje, jest to, czy dusza ma do wyboru większą
ilość dróg życia i życiowych planów.
Czy dusza może przyjść do jakiejś konkretnej pary rodziców w jakimś kraju,
czy też może wybierać pomiędzy różnymi rodzicami i - co za tym idzie pomiędzy
trzema czy czterema drogami życia?
To zrozumiałe pytanie, ale chciałbym jeszcze dodać coś, co może być dla ciebie
ważne. Przed chwilą opisałem ci dualny system przyglądania się drodze życia - z
jednej strony jest plan życia, który sobie zakładamy, z drugiej strony istnieje droga
życia, którą rzeczywiście się kroczyło.
Jednak podczas przepracowywania tego życia duszy pokazywane są również
inne żywoty, jej własne życia z przed setek czy tysięcy lat. Porównuje się, w jaki
sposób dusza reagowała w podobnych sytuacjach w innym życiu, czy w jaki
sposób radziła sobie z jakąś sytuacją. Obserwuje się, w jaki sposób dusza
wykonywała wówczas plany swojego życia i ile rzeczywiście z tego zrealizowała.
Spróbuję wyrazić to w bardziej zrozumiały sposób: wyobraź sobie jeden z
waszych filmów. Istnieje możliwość, aby zanurzyć się w inne życia, nie
58
tylko im się przyglądać, ale również wczuć się w różne sytuacje. Podobnie dusza,
jak w sztuce teatralnej, może zobaczyć, w jaki sposób działała i co wówczas czuła.
Dzięki temu uczy się, w jaki sposób tak zwany „pierwotny błąd” może zostać
usunięty.
Chciałbym teraz powrócić do twojego pytania o możliwościach wyboru spośród
różnych par rodziców i różnych ścieżek życia w nowej inkarnacji: oczywiście
dusza ma możliwość przyjrzeć się trzem czy czterem życiom, by wybrać jedno z
nich.
Ale ma za zadanie przeżyć wszystko, co związane jest z byciem człowiekiem zarówno to, co podłe, jak i to, co wzniosłe i dobre. W ten sposób wybiera się życie.
Dusza wybiera ciało inwalidy, aby poznać, jak to jest być inwalidą.
Wszystkie te życia są jak egzaminy, które się wybiera; dusza mówi sobie wtedy:
„Takiego życia jeszcze nie miałam i chciałbym go teraz spróbować, aby moja
dojrzałość wzrastała”.
Wobec tego doszliśmy do jednego z ważniejszych pytań, jakie wciąż poruszają
ludzi. Wielu skarży się, że w dzieciństwie byli źle traktowani, że życie w domu
rodziców było prymitywne, panowała bieda. Przeklinają Boga, że zostali
potraktowani w niesprawiedliwy sposób.
Z twoich objaśnień wynika jednak, że każda z dusz sama wybiera sobie swój
los z pewnych powodów. Czy tak jest naprawdę?
Tak właśnie jest. To ostrzeżenie dla dalszego rozwoju byłych rodziców i dla samej
duszy; dla spełnienia planu życia. Dusza chce być czasami w ciele żebraka, a
czasem inwalidy. Wie, że na drodze do doskonałości nie może opuścić żadnego
doświadczenia.
Jeżeli jakaś dusza użala się w taki sposób, jak wspomniałeś, to znaczy, że jest
zaciemniona, czyli że zapomniała kim jest, kim była i kim będzie. To dlatego użala
się i skarży. Takim zachowaniem osłabia samą siebie, swój proces rozwoju.
Tej decyzji nie podejmuję jednak ja, nie robią też tego anioły, dusza sama ponosi
za to odpowiedzialność.
Tobie, Janie, też już zdarzyło się uskarżać.
(śmiech)
59
Ale tylko trochę (też się śmieję)
No tak, ale twoje użalanie się, miało stymulujący skutek, ponieważ zwracając się
ze swoją skargą do duchowego świata, do wszechświata, otrzymałeś odpowiedzi,
które zintegrowałeś ze swoim życiem. Tak więc, zaprzestałeś uskarżać się i
dopełniłeś przemiany w swoim życiu.
Właściwie to rzadko się zdarzało, abyś się uskarżał. Trzeba ci to przyznać. Nie
popadłeś w jednostronne użalanie się, jak często czynią to ludzie, przez co stają się
jedynie „kłębkiem nerwów”. Ciągłe oskarżanie kogoś nie jest stanem, którego
należałoby sobie życzyć.
Z relacji dzieci obdarzonych zdolnościami medialnymi dowiedziałem się, że ich
dusze przed inkarnowaniem się już od dłuższego czasu przebywały u swoich
rodziców, by ich lepiej poznać i wcześniej się do nich przyzwyczaić...
Wolno tak robić, to możliwe. To znaczy, że dusza, która stanie się dzieckiem,
wniknie do łona matki. Może, jeśli o to poprosi, już wcześniej przebywać w domu
swoich przyszłych rodziców, aby się im przyjrzeć i przyzwyczaić się do nich.
Chciałbym jednak opisać to trochę szerzej. Wzorzec stworzenia utkany jest z
bardzo delikatnych nici, co chciałbym ci pokazać na pewnym przykładzie.
Wyobraź sobie duszę, która wkrótce znów ma przyjąć cielesną formę i
przygląda się swoim ewentualnym rodzicom. Załóżmy, że dostrzega silny brak
miłości u rodziców i ich obojętność uczuciową. Może się zdarzyć, że taka dusza,
która wejdzie do łona matki, pozostanie tam tylko do narodzin, a potem znów się
pożegna. Dzieje się tak, gdyż tak długo, jak długo dusza jest w ciele matki, wysyła
jej swoją miłość.
To, czy dusza zdecyduje się pozostać przy matce, to inna sprawa. Może być w
ciele matki tylko przez godzinę i spełni zadanie, które w innej sytuacji
wypełniałaby przez 30 lat w domu rodziców. Rozumiesz? Życie utkane jest z
takich właśnie delikatnych nici.
Pośród tak zwanych ekspertów i badaczy reinkarnacji ciągle dyskutowany jest
temat, czy dusza przenika do matki podczas stosunku, czy dopiero podczas
narodzin. Niektórzy twierdzą nawet, że wnika ona do dziecka jeszcze później.
60
Trzeba do tego podejść w chronologiczny sposób. Dusza przygląda się życiu
rodziców. Zdecydowała się na życie, niezależnie od tego, czy odwiedziła ich
wcześniej, by ich poznać. Podjęła decyzję, że znów będzie żyć. W momencie
zapłodnienia przenika do łona matki, żywi się i rozwija. Wkracza w ten świat
poprzez ciało matki.
Mogą oczywiście zdarzyć się wyjątki, jeżeli wymaga tego sytuacja, gdy dusza
ma na przykład do spełnienia jakieś szczególne zadanie albo wymaga tego sytuacja
danej rodziny. Zazwyczaj jednak przebiega to w sposób, o jakim wcześniej
wspomniałem.
Przedtem jednak dusza przyjmuje od anioła stróża pożegnalne
błogosławieństwo. I to samo błogosławieństwo powoduje jednocześnie wygaszenie
wcześniejszych wspomnień, na całe życie. Zapomnienie jest częścią gry życia.
Dusza rozmawia z aniołem stróżem i ze mną. Podczas omawiania planu życia ja
również jestem obecny i dzięki temu znam moment przyszłej śmierci. Dusza po
przyjrzeniu się całemu życiu, to znaczy planowi życia, już wie, co ją czeka.
Dlaczego dusze - z wyjątkiem kilku ludzi o medialnych zdolnościach zapominają skąd przychodzą? Zapominają też duchowy świat.
Tak do końca tego nie zapominają. Cała ta wiedza jest w nich. Zwłaszcza dzieci w
pierwszych latach swojego życia mają jeszcze wiele wspomnień ze świata światła,
nie potrafią tego jednak wytłumaczyć dorosłym, ponieważ nie mogą tego wyrazić
słowami.
Im dziecko jest starsze, tym bardziej jego wibracja staje się podobna do wibracji
materii, świata. Dusza zakotwicza się w tym świecie, stopniowo zapuszcza
korzenie w ziemskiej częstotliwości i coraz bardziej traci wiedzę o subtelnym
świecie (choć oczywiście możliwe są wyjątki). Tak więc dusza jest w ciek,
prowadzi światowe życie, ma zadania i egzaminy, przez które musi przejść.
Życie na Ziemi zawsze jest egzaminem. Tak naprawdę dusze nigdy do końca nie
zapominają „świetlistego” świata. W snach i marzeniach ludzi tkwi więcej, niż to
sobie uświadamiają. Ale przecież sam o tym dobrze wiesz, że kształtuje was
sposób wychowania, nauczyciele, przekonania polityczne danego kraju.
Przez to dusza ma zawężony horyzont, tak jakby wielka zasłona przesłaniała jej
duchowy świat. Nie może go zobaczyć. Jednak poprzez pępowinę, srebrzysty
sznur, istnieje połączenie z ciałem. Dzięki temu człowiek, nawet jeżeli
61
znalazłby się w wielkim niebezpieczeństwie, będzie zawsze połączony z
duchowym światem.
Jak zachowują się ludzie w niebezpiecznej sytuacji? Ci, którzy nigdy się nie
modlą, oczekują pomocy od Boga. Czują, że w ten sposób mogą połączyć się ze
sferą ducha.
Czy nie zauważyłeś, że osoby małej wiary (które wierzą tylko w namacalną
materię) uświadamiają sobie swoje duchowe pochodzenie dopiero w ciężkiej
sytuacji życiowej?
Słyszę, jak oni również mówią po wypadku: „Na szczęście anioł stróż był przy
mnie!”.
To prawda...
Oczywiście niektórzy mogą sądzić, że to tylko takie „powiedzonko”. Jednakże
dotyka tego, co dusza może znaleźć najgłębiej w nas. Dusza czuje, że jest tam coś
niewidocznego, a jednak ciepłego, pełnego miłości i dającego poczucie
bezpieczeństwa.
W tym momencie dusza, dany człowiek, czuje wszechświat i nieskończoną
boską energię. I anioły.
Nawet najbardziej niewierzący przeczuwa: „Tu właśnie można znaleźć pomoc,
gdy jestem w niebezpieczeństwie.”
Chciałbym, byś opowiedział mi coś więcej o „srebrzystym sznurze”. Wcześniej
jednak interesowałoby mnie, co dzieje się, gdy umiera dziecko.
Dusza chce wrócić do domu. Spełniła swoje zadanie i idzie do domu.
Szybko i bezboleśnie?
Oczywiście. Ludzie zastanawiają się później, co było tego przyczyną, czy może
jakieś organy nie były wykształcone we właściwy sposób. Na miejsce przybywa
lekarz i przeprowadza badanie. To typowy sposób postępowania ludzi, ale jest jak
najbardziej odpowiedni.
A dusza podąża dalej, ponieważ wypełniła swoje zadanie w tym świecie. Bywa
też tak, że nie czuje się dobrze, ponieważ uważa, że nie udało jej się przekazać
zamierzonego światła. Prosi więc o to, by móc wrócić do domu i wybrać na nowo.
62
Nie patrz na to jak na karę dla rodziców. Być może podjęli inne decyzje,
zajmują ich myśli o rozstaniu, kłócą się. To również mogą być powody. Istnieje
taka możliwość, że rodzice niczego się nie uczą, że nie chcą się rozwijać. To
również może być powodem odejścia duszy.
Być może para rodziców nie była dojrzała, a wtedy dusza mówi: „Mam jeszcze
inne zadania do spełnienia”. Prosi wtedy o możliwość powrotu do domu i
otrzymuje na to zgodę.
A jak to jest w przypadku usunięcia ciąży - to bardzo kontrowersyjny temat.
Istnieją kraje, w których takie decyzje są akceptowane, w innych podobne
działanie traktowane jest na równi z zamordowaniem dorosłego człowieka.
Widzisz, od początku istnienia świata kobiety były zapładniane i to zawsze był
bardzo poważny problem.
Ciała kobiet były często wykorzystywane przez mężczyzn. Mówię teraz o
krajach, w których kobiet nigdy nie traktowano w godny sposób (i tak jest zresztą
do dzisiaj). Kobiety zawsze były zapładniane, ale nie zawsze chciały rodzić dzieci.
Mówiły: „Tylko nie to. Znowu?”. W ten sposób odsyłały owoc ciała z powrotem.
Jeżeli robiły to z miłością, czcząc owoc ciała, prosząc przy tym o wybaczenie i
modląc się, aby odbyło się to w zgodzie zarówno dla duszy dziecka, jak i sumienia
kobiety - to nie było w takim zachowaniu nic złego.
Istnieje jednak różnica w porównaniu z dzisiejszymi czasami i twoją
cywilizacją, w której kobiety mają dużo lepszy status. Istnieje bowiem możliwość,
aby zapobiegać zapłodnieniu.
W tym wypadku powinno się pomyśleć o tym, dlaczego odsyła się duszę z
powrotem. Co się stało?
Sądzę, że jak we wszystkim w życiu, najważniejsza jest „właściwa miara”. Chyba
decydujące są tu powody takiego postępowania, tak?
Chodzi o właściwą miarę i o właściwy powód. Pomyślmy na przykład o bardzo
lekkomyślnej kobiecie, która co roku zachodzi w ciążę, ale nie robi nic, by temu
zapobiec - nie dba o antykoncepcję. I taka kobieta mówi: „Cóż, odeślę tą duszę z
powrotem do domu”. Oczywiście to nie jest dobre, ponieważ w nieodpowiedzialny
sposób traktuje ciało, umysł i duszę, zarówno
63
swoje, jak i przyszłego dziecka. I w ten sposób nie postępuje właściwie. Nie
szanuje ani nie ceni życia.
A co z kobietami, które są wykorzystywane lub zostały zgwałcone?
Im wolno odesłać duszę znów do domu. Ale jest jeszcze inna sprawa. Ten temat
chciałbym rozszerzyć
Załóżmy, że jakaś kobieta została wzięta siłą. Jednak w jej ciele zamieszkała tak
zwana świetlista istota (dusza z wyższą częstotliwością) i być może kobieta
postanowi zachować dziecko, mimo że sposób, w jaki została zapłodniona, był
straszny. Poczuje ona, że wniknęła w nią szczególna dusza.
Tutaj chodzi o rodzaj duszy i świadomość matki. Po prostu wiele zależy od tego,
jak postąpi matka. Widzisz, jakie to trudne?
Nawet z tak strasznego czynu, jakim jest gwałt, może powstać świetlista istota.
Nie ma to nic wspólnego z mężczyzną i jego złym czynem. Chodzi o to, że właśnie
jakaś świetlista istota została wysłana na Ziemię.
To, jaka decyzja zostanie podjęta w konkretnym przypadku i jaka dusza trafi
matki, nie zależy ode mnie. Dusze same podejmują takie decyzje, w nieskończonej
boskiej energii. Rozstrzyga zawsze matka. W rzeczywistości jest ona sama ze
swoimi myślami i może bardzo cierpieć. Powinna decydować w świadomy sposób,
rozmawiając z duszą dziecka.
To dość problematyczny i złożony temat. Rozwiązanie zależy od zapatrywań
matki i sytuacji, jaka panuje w kraju, w którym żyje, religijnej, bądź politycznej.
Dokąd anioł stróż zabiera duszę, gdy mu ją przekażesz?
Jak wspominałem, najpierw dusza żegna się z bliskimi i musi poradzić sobie ze
światowymi myślami, czasem jest przerażona, jeżeli jej śmierć była bardzo szybka
i gwałtowna, jak na przykład w wypadku.
Zazwyczaj dusza obecna jest podczas uroczystości pogrzebowych. Dla duszy
podczas pogrzebu trudniejszym jest, jeśli na przykład ciało znaleziono na polu
bitwy i nie zidentyfikowano go. Dusza nie potrafi się odnaleźć w takiej sytuacji.
Podobnie może być w przypadku, gdy ciało idzie na dno razem ze statkiem albo
jeśli nie zostanie po prostu znalezione. Gdy nie ma ciała, dusza szuka bliskich i
krewnych, aby ich powiadomić o swojej obecności.
64
Tak zazwyczaj wygląda koniec minionego życia. Anioł stróż stopniowo
przejmuje prowadzenie ciebie i rozpoczyna się tak zwana regeneracja, którą każda
dusza przechodzi.
Następnie odbywa się przepracowanie życia. Oczywiście istnieją też dusze o
upartej naturze, które chcą jeszcze zostać na Ziemi. Ludzie postrzegają takie dusze
jako duchy.
Są ponownie wzywane do wkroczenia na wyższy poziom, zupełnie jak w szkole,
gdy przychodzi nauczyciel i mówi: „Przechodzimy do następnej klasy!”. Niektóre
dusze muszą powtórzyć klasę. To oczywiście stan przejściowy, bo istnieją jasne
prawa, których należy przestrzegać.
W jaki sposób możesz przygotować ludzi na śmierć?
Wspominałem już, że jestem przy nich. Ale robię też coś więcej. W pewnym sensie
w nich wnikam albo przysuwam się do nich i przekazuję im uczucie tęsknoty za
ich duchowym domem.
Przebudzam i stymuluję w nich uczucie, że nadszedł czas, by opuścić obecne
ciało. Pozwalam im na bycie smutnym. Wyzwalam w nich myśli o tym, jak to jest,
gdy się umiera.
Sprawiam, że spoglądają wstecz na swoje życie, jeszcze raz przyglądają się
swoim przeżyciom i wzmacniam w nich pragnienie, by opuścić fizyczny świat.
Czy ty (anioł przemiany) lub anioł stróż macie jakieś pytania, czy też wszystko
wiecie?
Byłem obecny podczas planowania życia, dlatego też znam plany życia tych dusz.
To znaczy, że widzisz przyszłe życia dusz w ludzkich ciałach, tak jak jakiś film?
Tak, coś w tym rodzaju.
Czy zdarzyło się już, że przez przypadek przyszedłeś po jakaś duszę i zabrałeś ją w
niewłaściwym czasie?
Nie, to ludzki sposób patrzenia na to.
65
Masz uczucia?
Przecież cię kocham! Więc mam uczucia. Możesz się na mnie wściekać, a ja mimo
tego cię kocham!
Załóżmy, że jakiś człowiek popełni morderstwo albo sam zostanie zamordowany.
Czy czujesz coś wówczas?
Cokolwiek się wydarza, nie dostrzegam tylko samego czynu. Widzę człowieka sprawcę czy ofiarę - poprzez nieskończoność jego duszy. Pewnie sądzisz, że
odwracam się od tego ze wstrętem, może nawet jeśli ma miejsce jakieś
przestępstwo wobec dziecka? Tak nie jest.
Jestem istotą stojącą poza ziemskimi uwikłaniami w tysiące inkarnacji
pojedynczych istot. Rodzaj śmierci wybiera dusza, nie ja. Tak więc, nie oceniam.
Nie jest to piękne, jeśli człowiek ginie wskutek przemocy, ale anioł stróż i ja
patrzymy na taki przypadek z innej perspektywy. Widzimy dusze ze wszystkimi
ich aspektami, nieskończoność ich istnienia.
Byłeś widywany przez łudzi na całym świecie...
Ale niestety zawsze jako tak zwany kosiarz.
Dlaczego pokazujesz się w takiej postaci?
Ze względu na różne poziomy świadomości ludzi, śmierć również przybiera różne
formy. Dlatego pokazuję się ludziom w formie, którą najlepiej mogą zrozumieć.
Na przykład Indianom mogę ukazywać się jako czarny ptak; a twoim przodkom
ukazywałem się jako wrona albo kobieta w czerni.
Dlaczego? Ponieważ wiem, co ludzie mają w głowach i wiem też, co kojarzy im
się ze śmiercią. Przyjmuję taką postać, jaka danego człowieka łączy ze śmiercią - z
jego śmiercią.
Ponieważ obraz kosiarza czy postaci w czarnym habicie wielu kojarzy z
pojęciem śmierci, przejmuję tą myśl i przyjmuję taką właśnie postać.
Najważniejszy jest sam przekaz, który przynoszę - mianowicie, że nadszedł czas,
by opuścić Ziemię. Przyjmuję formę, która pozwala mi najlepiej dotrzeć do danego
człowieka. Obecnie większość ludzi kojarzy śmierć ze szkieletem albo
66
z czarną postacią, więc przyjmuję taką właśnie postać. Jeżeli cielesna śmierć za
tysiąc lat będzie postrzegana jako zielony krasnoludek, to ukażę się w takiej
postaci. Istotny jest przekaz i to, aby człowiek wiedział, o co chodzi, a nie mój
„wygląd”.
Ale dlaczego akurat czarny kolor?
Ukazuję się w czerni dlatego, że kolor ten wskazuje na kres formy. Formą jest
cielesne ciało, w którym przebywa dusza. Ponieważ zbliża się koniec tego ciała,
czarny kolor zdaje się pasować.
Nie umknęło mojej uwadze, że ukazywanie się w czerni często jest inaczej
pojmowane, ale nie ma sensu, bym ukazywał się tobie w jakiejś innej postaci.
Natomiast niezwykle ważnym jest, aby zrozumieć i pojąć zakończenie formy.
Gdy przychodzę po duszę, by zabrać ją z materialnego świata, muszę się
„zagęścić”, przez co wydaję się raczej mroczny. Gdy przenikam do duszy, wydaję
się jaśniejszy.
Jak możesz wywnioskować z moich wcześniejszych słów, chodzi o uzdrawianie.
Jest też dla mnie jasnym, że uzdrowiony człowiek z jakiegoś rejonu świata,
wyobrażałby to sobie inaczej, najlepiej w bieli, ze złotem i w ogóle...
Ale to są ludzkie skojarzenia związane z barwami. A zwykła czarna postać,
którą przybieram, ma wskazywać na to, że forma zostanie porzucona. To znaczy,
że moja „zwykła” postać jest w tej chwili odpowiednim wyrażeniem wyzwolenia,
ponieważ chodzi o wyzwolenie się od formy.
Na co dzień jesteście zbyt zajęci, by wyobrażać sobie inne, nowe formy. A
podczas przemiany chodzi najpierw o to, aby pozostawić coś za sobą, rozluźnić się,
wejść w wolną przestrzeń i cieszyć się chwilą przerwy. Ważne jest, aby ludzie
nauczyli się pojmować i cieszyć się czarną formą w tym właśnie kontekście.
Dzięki temu wszystko będzie o wiele łatwiejsze.
Są też inni, którzy przybierają czarną formę przy wykonywaniu swojej pracy. Są
oni zainteresowani tym, by ludzie się bali.
Ich celem jest, by poprzez strach człowiek czuł się uzależniony od świata form i
pozornych pewników, oferowanych za wysoką cenę.
To oddzielny temat, który w stosownym czasie będzie wymagał więcej uwagi.
Tak naprawdę nie ma on wielkiego znaczenia. Ktoś, kto raz przyjął uwolnienie się
od formy i zrozumiał sens tego procesu, nie ulegnie więcej takim strategiom.
67
Ucz się więc, by zawierzać własnemu przeczuciu i nie daj się sprowadzić z drogi
przez tych, którzy wymyślają formy, aby odwrócić twoją uwagę.
To pouczenie przekazuję ludziom za każdym razem, gdy ich odwiedzam i robię
to również teraz, podczas naszej rozmowy. Czynię to z miłością, dla zachęty.
A propos miłości - czy masz jakiś ulubiony kolor?
Ale z ciebie cudak. W subtelnym świecie istnieje wiele obszarów, również takie z
pięknymi kolorami, w zależności od tego, gdzie znajduje się dusza i jaki ma
poziom świadomości. Niektóre z tych obszarów posiadają piękniejsze barwy od
tych, które znane są na Ziemi. Teraz dopiero jesteś zdziwiony, prawda?
(śmiech)
Kolory te sięgają od jaskrawoczerwonego po lekko różowy, od jaskrawożółtego po
lekko... Łączą się ze sobą i tworzą cudowne połączenia barw, nieznane na Ziemi.
Drobne niuanse zanikają, by za chwilę znów się pojawić, świecą w zupełnie
nieziemskiej intensywności barw.
Możesz sobie to wszystko wyobrazić na przykładzie tęczy, której odcienie
przenikają się z różną intensywnością.
Ale nie pytaj mnie teraz, proszę, o kolor garnituru, który na siebie włożę.
Mógłbym założyć, że najbardziej lubisz czarny...
Nie, nie ubieram się na czarno (śmiech). Próbujesz zastawić na mnie pułapkę, ale
mówię „pas”. Jestem istotą duchową i mogę przyjmować każdy kolor, który chcę.
W waszym kręgu kulturowym ukazuję się w czerni, ponieważ kolor ten
symbolizuje wyzwolenie się i nieskończoność.
Mnie ukazałeś się we śnie. Istnieją jednak relacje osób, którym ukazywałeś się w
biały dzień, przy ich łożu, pukałeś do drzwi lub chodziłeś wokół domu.
Otrzymałem niedawno list od Thomasa Kovacsa z Wiednia, w którym opisuje
takie oto zdarzenie:
68
„Drogi Janie,
Dzisiaj dowiedziałem się, że piszesz nową książkę o śmierci (Kumie Śmierci),
chciałbym więc podzielić się z tobą dwoma przeżyciami. Może ci się przydadzą.
Pierwsze miało miejsce około pięć lat temu. Mieszkam w starym,
biedermeierowskim domu z zamkniętym podwórzem, gdzie mieszkania dostępne
są jedynie z podcieni.
Pewnej nocy leżałem w łóżku przy otwartym oknie, panowała absolutna
ciemność. Nagle usłyszałem w podcieniach kroki, a potem ktoś zapukał do mych
drzwi. Wydawało mi się to niezwykłe, ponieważ ze względu na odległość do drzwi
pukanie wydawało mi się zbyt głośne.
Usłyszałem też, jak kobieta w innym mieszkaniu, do drzwi którego zapukano,
zapytała: »Kto tam?« Na co usłyszała w odpowiedzi: »Śmierć!«
Ponieważ nie byłem pewien, czy mi się to nie śni, przesiadłem się na mój wózek
inwalidzki i podjechałem do okna. Znów usłyszałem te same kroki, oddalające się
od mieszkania. Następnego dnia dowiedziałem się, że kobieta mieszkająca pod
numerem dziesięć zmarła na zawał.
Drugie zdarzenie miało miejsce ostatniego roku, również w tym samym domu.
W środku nocy zadzwoniła do mnie sąsiadka, pytając, czy mogłaby przyjść do
mnie na chwilę.
Zwróciła się właśnie do mnie - muszę o tym wspomnieć dla jasności - ponieważ
w naszym domu mieszkańcy często przychodzą do mnie, jeśli chcą się na coś
pożalić albo porozmawiać o swoich problemach.
Gdy otworzyłem jej drzwi, stała na progu, blada jak kreda, drżąc na całym
ciele. Poprosiłem ją do środka, opowiedziała mi, że właśnie wróciła do domu i
chciała wejść do windy, gdy nagle usłyszała powolne kroki kogoś schodzącego po
schodach. Z ciekawości, jak to kobiety, odczekała, żeby zobaczyć, kto idzie i
ujrzała Śmierć w czarnym kapturze i z kosą.
Śmierć nie obdarzyła jej nawet spojrzeniem, przeszła przez zamknięte drzwi i
zniknęła. Również tej nocy zmarła w naszym domu pewna kobieta.”
I tu mam pytanie do ciebie: czy w pewnej sytuacji jesteś w stanie się
zmaterializować, a więc przyjąć materialną formę?
Jestem w stanie manifestować się. To coś innego. Dla ciebie jest to materia,
materializacja.
69
Ogólnie mówiąc, mogę wkroczyć w wibrację materii. Używam do tego mocy
ludzi, którym się ukazuję.
Oznacza to, że powracam do wibracji materii i manifestuję się, a mogę to robić
najbardziej skrajnymi elementami mego bytu.
Nie jest to dla mnie dobre, ponieważ sposób i rodzaj, w jaki się pojawiam, mogę
wybierać sam. To najbardziej skrajny rodzaj moich umiejętności, w ten sposób
najbardziej oddalam się od boskiej mocy. Nie chciałbym robić tego zbyt często,
gdyż wymaga to ode mnie wielkiego wysiłku i oddala od samego Boga.
Nie mówię, że nie jest to dobre, tylko że nie jest konieczne. Czasem muszę tak
postępować, bo odpowiada to wyobrażeniom ludzi, którym się ukazuję.
Samo pukanie do drzwi jest łatwe. Dźwięk, który słyszycie tworzę po prostu w
powietrzu.
To ścierające się ze sobą częstotliwości wibracji. Może to być na przykład
wibrująca materia drewna, którą pobudzam. W ten sposób pukanie może być
słyszalne wyraźnie. W takim przypadku używam również częstotliwości słuchowej
osoby, która ma dany dźwięk usłyszeć. Dlatego nie słyszą go wszyscy.
Czy zadanie, które teraz wykonujesz, jest jedyną rzeczą, którą robisz, czy też może
wcześniej zajmowałeś się czymś innym niż przeprowadzaniem transformacji? A
może będziesz czym innym zajmował się później?
Wszedłem w rolę teraźniejszości i bytu. Jestem toczącą się energią, to znaczy, że
sam się rozwijam.
Obecnie moim zadaniem jest działanie. To, że pracuję z duszami, pozwala mi się
dzielić, a więc samemu okazywać duszę. Jeśli dusza nie chce odejść, towarzyszę
jej, kroczę z nią ramię w ramię.
Ja sam - jeżeli chodzi o duchowy aspekt - wrosłem w tę rolę. Inną sprawą jest
wyższy aspekt, dlatego zostałem powołany. Stworzyła mnie boskość, a przybyłem
ze względu na naturę anioła.
Czy zdarza ci się być niecierpliwym, tak jak mi?
Nie! Niecierpliwość to coś, nad czym musisz jeszcze popracować. Przestań tak
gonić. Czeka cię jeszcze wiele życia i masz wiele do zrobienia. Tak więc, trochę
więcej cierpliwości i tolerancji na pewno ci się przyda.
70
Nie każdy umierający człowiek cię widzi. Zdarza się to tylko czasami. Dlaczego
tak jest?
To nie do końca prawda. Nie każdy człowiek widzi mnie jako kosiarza, jednak
każdy człowiek, każda dusza, otrzymuje sygnał, że jego czas nadchodzi.
Niektórzy dostrzegają w tym pewne nasilające się równocześnie sygnały.
Niektórzy czują, że ludzie w ich otoczeniu wciąż tylko mówią o śmierci, inni czują
to mocniej w sobie. Czasem ktoś ma przeczucie, że nie powinien lecieć samolotem,
bo mógłby nie dolecieć do celu.
Ja pojawiam się już kilka dni czy tygodni wcześniej przy takim człowieku i
staram się do niego zbliżyć. Częściowo jestem z nim wciąż (to znaczy moje
częściowe aspekty, fragmenty) i kieruję jego myśli oraz uczucia w stronę śmierci.
Gdy nadchodzi właściwy moment, trzeba zrobić to, co konieczne. Dusza o tym
wie, a człowiek niekoniecznie.
Istniały i wciąż istnieją na tej planecie ludy, które są bardzo silnie związane z
naturą i czują, gdy się do nich zbliżam. Ludzie tacy coraz bardziej się uspokajają,
wycofują z aktywnego życia i żegnają ze swoimi rodzinami, zanim ja
przeprowadzę odpowiednie działanie.
Tak powinno to wszystko przebiegać. Ja również muszę się przystosować do
nowych czasów (śmiech), jestem jednak bardzo kreatywny...
Tak więc to od świadomości człowieka zależy, czy i w jaki sposób, dostrzeże
zbliżającą się śmierć.
Weźmy na przykład pokój w szpitalu, gdzie leży człowiek, którego powołałem.
Ten człowiek dostrzega, widzi i czuje czyjąś obecność. Czuje na przykład, że jest
przy nim jego anioł stróż.
Przypomnij sobie relacje umierających, którzy na kilka dni przed swoją śmiercią
mówili już, że coś widzą - światło albo krewnych, którzy zmarli wcześniej.
Człowiek przed śmiercią czuje obecność swoich „przodków”. Pokój wypełniony
jest istotami, które przyszły po umierającego człowieka, a wśród nich z całą
miłością obecny jest też anioł przemiany - czyli ja. Mówiąc ściślej, stoję najbliżej
umierającego.
Ludzie w obliczu nadchodzącej śmierci często się uśmiechają. Możesz zapytać o
to siostry albo lekarzy, którzy przeżyli takie sytuacje. Śmiertelnie chory często
uśmiecha się, spogląda gdzieś w róg pokoju albo wskazuje na coś
71
i wypowiada niezrozumiałe słowa. Taki człowiek jest już częściowo w moim
świecie.
Wyobraź sobie procesję tych, którzy przyszli po umierającego, ze mną na
przedzie, lekarzami, którzy próbują go ratować i płaczącymi krewni. Czy
dostrzegasz, jak nakładają się na siebie jednocześnie nasze przybycie i ich
pożegnanie?
Skąd wiesz, że już czas zabrać jakąś duszę? Czy istnieje jakiś plan stworzenia,
jakiś boski „plan budowy”, który obejmuje najdrobniejsze szczegóły i który jest ci
znany? Skąd wiesz, że masz być u osoby NN, która teraz ma umrzeć?
Bo tak już jest. Te rzeczy dzieją się w świadomości. Można mówić o pewnej
strukturze, o matrixie, jak ty to nazywasz, w którym zawarte są najdrobniejsze
elementy boskiego planu stworzenia.
I tak, w każdej najmniejszej komórce bytu, zawarte jest to, co wielkie. To
promieniuje. Nie jest czymś przeczuwanym, nie jest czymś, co się spełni, lecz jest
czymś, co się wie. I gdy źródła energii w ciele osiągają zerowy poziom,
przychodzę, aby nie zgasły.
Patrząc na to w ten sposób - istnieje pewien plan Stwórcy. Ogólnie mówiąc, jest
to plan stworzenia, jednak dla tej jego części, którą masz na myśli, można by
powiedzieć, że jest to pewna struktura, matrix.
Kiedy nadchodzi odpowiedni czas, wiem, że gdzieś tutaj jest dusza, którą należy
uwolnić od ciała. Umysł za pośrednictwem duszy powiadamia mnie, że nadszedł
czas.
Wtedy przychodzę zgodnie z planem. Nie ma w tym automatyki, przychodzenia
i odchodzenia, po prostu umysł informuje poprzez duszę, że plan życia został
spełniony i działanie dobiegło końca.
Zazwyczaj są one określane, czy też programowane przy wkraczaniu w życie.
Dlatego nie ma żadnych możliwości odstępstwa. Może jedynie jakieś drobne
zmiany, które oznaczają, że w pewnych warunkach może mieć miejsce
przedłużenie lub skrócenie życia. Jednak w sumie daje ono te same rezultaty i ma
taką samą wagę.
To znaczy, że dzieło tworzenia „wypełnia się samo”.
Dla ludzkich umysłów jest to niemal niemożliwe do pojęcia, gdyż wykracza
poza ziemski, wymiarowy sposób myślenia. Wyjdź z ziemskiego założenia, że
istnieje boskie dzieło, które przypisane jest pewnemu wzorcowi.
72
Gdy czas dojrzewa, zaczynam działać. Chwila odejścia nadchodzi, gdy
wypełnione zostaje dzieło życia, które wybrało się dla tej inkarnacji. Gdy zostaje
ono spełnione, pomagam duszy, by z pomocą umysłu opuściła ciało. W zasadzie z
chwilą wkroczenia w życie wybiera się moment jego zakończenia.
Tak możnaby to opisać w dwóch wymiarach. Jednak ja nie pracuję w dwóch
wymiarach. Dla mnie, jak i dla samego procesu zabierania duszy nie ma znaczenia,
czy człowiek osiągnął zaprogramowane osiemdziesiąt lat życia, lecz to, czy
wypełnił zamierzony plan.
Dlatego może się zdarzyć, że próby i doświadczenia, które chciał przeżyć w tym
życiu, wypełnił już w wieku siedemdziesięciu dziewięciu łat. Wtedy mogę przyjść
po niego wcześniej.
Jeśli jednak jakiś człowiek szedł okrężnymi drogami, to zamiast
zaprogramowanych osiemdziesięciu lat ma szansę przeżyć osiemdziesiąt trzy lata,
bo jego osiemdziesiąt lat wtedy nie wystarcza. Nie chodzi o dojście z punktu A do
B, lecz o doświadczenia leżące między punktem A i B.
A więc z jednej strony jest to liczba lat, która jest jakby z góry określona, z
drugiej strony chodzi o wypełnienie tego, co jest twoim celem życiowym.
Nie zawsze można powiedzieć, że powinienem przybyć, gdy osiągnięty zostanie
zaplanowany wiek. Może to być trochę wcześniej albo trochę później - istnieje
pewna „przestrzeń” na drobne różnice.
Poznaję moment inkarnacji, w którym dusza pragnie wypełnić zadanie i kiedy to
zadanie jest już wypełnione. Gdy naczynie będzie już pełne, wtedy przyjdę i
zabiorę cię, ponieważ w naczyniu nie zmieści się już ani jedna kropla więcej.
I to właśnie często jest powodem sporów między mną, a duszami, po które
przychodzę.
Wyobraź sobie na przykład bardzo zajętego pracą badacza - kogoś takiego, jak
ty (śmiech) - który pędzi od jednego punktu do drugiego, aby wypełnić swoje
zadanie i nawet w starszym wieku wciąż jeszcze jest rześki i ma co robić.
Gdy jego zadanie zostanie spełnione, przychodzę po niego. I wtedy często
trafiam na opór. Z reguły dochodzi do kłótni, ponieważ dusza mówi: „Nie. Chcę
jeszcze żyć.”
Jednak jeśli jakieś zadanie ma zostać spełnione zgodnie z planem, to z chwilą
gdy jest ono spełnione, przychodzę i nie zważam na protesty.
A więc istnieją pewne zmiany czy przedłużenia życia, ale istnieje też spełnienie
zadania i to właśnie wtedy ja się pojawiam.
73
Co jest planem mocy tworzenia?
To dość proste. Można to wyrazić jednym zdaniem. Boskość wykroczyła poza
siebie, a teraz wraca.
Boskość zawierała się sama w sobie. Poprzez to, co nazywacie wielkim
wybuchem, boskość zaczęła wykraczać poza siebie.
Jeżeli jakaś dusza znów się inkarnuje, czy zmuszona jest inkarnować się w
odniesieniu do czasu w sposób linearny, to znaczy z teraźniejszości w przyszłość
(na przykład dusza opuszcza ciało w roku 2000 i odradza się na Ziemi w 2006
roku), może odrodzić się na przykład sześćset lat przed nasze erą, w czasach przed
Chrystusem?
Tego nie jest w stanie pojąć żaden człowiek, ponieważ ludzie myślą w sposób
linearny. Człowiek myśli jakby „pod górę”. To znaczy, że czas mierzony na Ziemi
to coraz wyższe liczby. Ludzki mózg nie jest w stanie zrozumieć, jak można się
inkarnować wstecz.
A istnieje też czas kosmiczny. Trudno jest to wyjaśnić - istnieją kręgi czasu,
zamknięte kręgi. Zadam ci pytanie: „W którym miejscu zaczynasz iść po okręgu, w
którym miejscu zaczyna się krąg?”
Aby opisać nieskończoność, można powiedzieć, że Bóg to zamknięta całość,
spoczywająca w sobie wibracja. Dlatego też ludzie przedstawiają nieskończoność
znakiem „ósemki”.
Ponieważ jest to ósemka, nie pojmuj nigdy życia w liczbie pojedynczej, lecz w
mnogiej. Patrz na życie jak na ósemkę, jak na tor kolejki w wesołym miasteczku.
W którym miejscu zaczynasz, w którym miejscu kończysz? To jest nieskończone...
Inkarnacja jest jak taki tor życia w kształcie ósemki. Budkę, w której płacisz za
bilet, możesz postawić w dowolnie wybranym przez siebie miejscu na torze. W ten
sposób masz możliwość zadecydować się na odrodzenie setki czy tysiące lat
wstecz.
W kosmicznym wymiarze nie jest to niczym niezwykłym, lecz jest czymś
nieustannym. Owo „nieustanne coś” przekracza ludzkie odczuwanie. Ponieważ
teraz wszystko wydarza się w nieskończoności, czy też wszystko jest
nieskończone, to jest to możliwe - jednak nie w świadomości ziemskiego bytu.
Przyjrzyjmy się takiemu przykładowi: możliwa jest twoja inkarnacja w czasach
Jezusa. Jej celem będzie wypełnienie pewnego zadania. Tak więc
74
nigdy nie będziesz jadł wieczerzy z Jezusem w formie Jana van Heisinga z roku
2005, który miałby się znaleźć w roku 0.
Istnieje szansa na narodzenie się w takim czasie, po to by wypełnić jakieś
zadanie. Możliwym jest nawet powrót do tych czasów, by zmienić historię, która
musi zostać napisana na nowo.
Jednak to, o co pytasz, jest pewnym wyższym kosmicznym prawem. Temat ten
jest do tego stopnia trudny, że stał się przedmiotem studiów na kosmicznych
uniwersytetach, a ludzie w porównaniu z tą wiedzą dopiero uczą się czytać
(wybacz mi to porównanie).
Spójrz na to tak: pewne sprawy są możliwe do wykonania, jednak niełatwo je
wykonać. Nie będziesz obecnie w stanie, jako świadoma jednostka, dokonać
przemiany. Jednak możesz się do tego przyczynić w kosmicznym znaczeniu. Tutaj
istotny jest zawsze aspekt boski; aspekt ludzki, egocentryzm bycia teraz, nie jest
nigdy brany pod uwagę. To tak, jakbyś przekraczał barierę dźwięku.
Wyobrażenie okręgu uzmysławia, że jest to możliwe, ponieważ Ziemia, w sensie
metaforycznym, nie jest płaskim kołem, lecz kulą. Podobnie krąg wydarzeń w
czasie nie jest kręgiem, lecz kulą. Dlatego też czas ziemski nie istnieje w
kosmicznym wymiarze; kosmos nie odpowiada dwuwymiarowości. Z tego powodu
można się inkarnować zarówno w innych krajach, jak i epokach.
Zrozumiesz jeszcze w tym życiu, że dla Ziemi korzystne będzie, jeśli
inkarnujesz się kilka razy na innych planetach, by tu wykorzystać zdobytą wiedzę
(na przykład w dziedzinie techniki). Coś takiego często się zdarza.
Dlatego zawsze będą pojawiać się odpowiedni mężowie stanu, zdolni robić
rzeczy, o jakich ludzkość marzy.
I zawsze będą istnieć naukowcy i odkrywcy „wyczarowujący” jakby z niczego i
na poczekaniu różne wynalazki. Z odległych planet przyniosą oni pierwotną
mądrość - kiełkującą komórkę.
Jednak nie będą oni mogli powrócić na Ziemię z taką świadomością, jaką mieli
na innych odległych planetach. Związane jest to z częstotliwością ich bytów i z
poznaniem ich działań.
Przykładowo - wynalazca samochodu, nie będzie w stanie pojąć kogoś, kto
powróci na Ziemię z techniczną wiedzą z innych systemów słonecznych. Gdyby
taki przybysz utrzymywał częstotliwość z odległych planet tutaj, na Ziemi,
częstotliwość ta nie mogłaby harmonizować z ziemską częstotliwością. Oznacza
to, że dwuwymiarowy ludzki mózg oszalałby „wypadłby z torów”
75
tego, co jest w stanie pojąć. Sama taka myśl jest dobra, jednak jej wyjaśnienie
wykracza poza to, co ludzki umysł jest w stanie przyjąć. Jego struktura i
funkcjonowanie są właśnie takie, ponieważ Ziemia chce zatrzymać materię i
utrzymać obecny stan rzeczy. Jednak z kosmicznego punktu widzenia jest to
możliwe i tak się zresztą dzieje.
Skoro jesteśmy już przy kosmicznym wymiarze, chciałbym przejść do następnej
kwestii.
Wiemy obecnie, że istnieją tak zwane kosmiczne prawa, pierwotne prawa,
które działają w całym kosmosie (z gr. kosmos - „przypadek”; przyp autora).
Mam tu na myśli prawo przyczyny i skutku, które ujmując obrazowo znaczy, że
zbieramy plony tego, co wcześniej zasialiśmy.
Czy mógłbyś w kilku słowach opisać te prawa oraz porządek, który leży u
podstaw stworzenia?
Zaczynasz od tego, co najtrudniejsze. Spróbuję to ogólnie wyjaśnić.
Gdy rozprzestrzeniło się boskie źródło - nazwij to wielkim wybuchem - w
pewnym sensie musiały powstać prawa. Nie powstały one tak, jak w parlamencie,
na zasadzie ustanowienia, lecz „same z siebie”.
Stało się to, gdy Bóg się rozprzestrzenił i wypłynęła z niego energia. Ponieważ
świat znajduje się poza tym, co boskie, może funkcjonować jedynie w oparciu o
prawa ustanawiane przez Boga. Niepotrzebne więc było ustanawianie odrębnych
praw dla całego kosmosu. Wystarczyło określić pewną kosmiczną świadomość, by
wszystko działało jak należy na boskich zasadach.
Najważniejsza jest pierwotna zasada boskiej mocy życia. To zasada tarcia, z
którego powstaje wibracja wytwarzająca moc nieskończoności. Wszystkie
kosmiczne prawa podlegają tarciu i wibracji, z której powstaje spełnienie.
Prawo dawania i brania również działa na zasadzie tarcia. Dawanie i branie w
boskim znaczeniu oznacza przyjęcie mocy, z której część zostawia się dla siebie, a
część oddaje się, aby pozostać w pierwotnym stanie spokoju. Bilans dawania i
brania jest wtedy równy zeru.
Jednak „pozycja zerowa” nie wystarczała Jedynemu; chciał sprawdzić, co się
stanie, gdy sytuacja będzie odmienna. I w ten sposób boskie źródło zaczęło
oddychać, jak wielka pulsująca materia.
Tak właśnie należy widzieć boskość - jako pulsującą jedność, pragnącą dać
więcej, niż przyjmuje. Tak zwany wielki wybuch był tak naprawdę procesem
rozprzestrzeniania się cząsteczek boskości.
76
Pewnie stwierdzisz, że w ten sposób owa boskosć mogłaby się w końcu
wyczerpać. Tak się nie stało, gdyż wszystkie wasze czyny - choćby miało to trwać
miliardy lat - służą temu, by oddać boskości energię, którą rozprzestrzeniła. Poza
tym wszystkie doświadczenia, jakie zbieracie, służą temu, by wzmocnić i wesprzeć
boskie pierwotne źródło, gdy znów będzie wszystko w siebie „wsysać”. To źródło
zostanie wręcz poszerzone.
Podsumowując: najważniejsze jest prawo dawania i brania. Prawo boskiego
oddechu {wielki wybuch) również ma spore znaczenie, ponieważ wszystko, co
znajduje się poza boskością, zawiera się w tym oddechu i czuje go w sobie.
Wszyscy ludzie byli w „wydechu” Boga w momencie rozprzestrzeniania się
boskości. Teraz wracają do źródła we „wdechu”. Tak można obrazowo przedstawić
wspomniane prawo.
Ty powinieneś zainteresować ludzi odkryciem praw rządzących ich
inkarnacjami i bytem.
Można więc powiedzieć, że z tego pierwotnego prawa wynikają inne, takie jak
prawo rezonansu i częstotliwości?
Właśnie tak, chociaż ujmujesz to według ziemskiego sposobu patrzenia. Wszystko
opiera się na strukturze i podstawie, niezależnie jak to nazwiesz.
Jeśli porównasz najważniejsze cechy wspomnianych przez ciebie praw,
dostrzeżesz, że opierają się one na pierwotnym boskim pochodzeniu.
Należy pamiętać, że boskie prawo ma tak prostą strukturę, że aż trudno w to
uwierzyć. Wybuch boskiego źródła spowodował, że pierwotne prawo (które działa
jak pompa - „do siebie i od siebie”), wróci do stanu początkowego.
Również prawo reinkarnacji opiera się na tym...
Prawo reinkarnacji porównać można z częstotliwością, choć jeszcze lepiej
porównać je z energią.
Istoty reinkarnują się, by wytworzyć wibrację oraz energię, za pomocą której
mają wykonać pewne zadania. Reinkarnacja istnieje po to, by wypełnić możliwą
ilość energii. Reinkarnacja oznacza też ponowne narodziny w ciele, a więc swoiste
„powtórzenie”.
Wszystko to, co zostało wcześniej rozprzestrzenione, teraz powraca do
pierwotnego stanu. Porównując tę sytuację do lustra, można stwierdzić, że świat
nie istnieje podwójnie, jednak energia ziemska nie porusza się sama we
77
wszechświecie, lecz posiada specjalne odbicie. Dzięki niemu istoty wyższe mogą
działać i sprawdzać skutki swych działań na Ziemi.
Chodzi o to, aby aniołowie mieli rozeznanie, na ile powinni ingerować w
ziemskie zdarzenia.
Dzięki energii powstałej z wibracji, istnieje możliwość „przeniesienia” materii,
ludzi czy całej Ziemi do miejsca docelowego, jakim jest boskie ja.
Takie jest podstawowe prawo, na którym wszystko się opiera.
Czy mogę wpłynąć na swój los?
Sam wybrałeś obecną inkarnację. Twoja dusza w poprzednich wcieleniach
gromadziła duchowe doświadczenia, które przydadzą ci się w przyszłym życiu.
Wiedza z twojego obecnego wcielenia będzie ci pomocna w przyszłości przy
wypełnianiu różnych zadań.
Takie zbieranie doświadczeń jest ciągłym wzrostem twej duszy, według planu i
wzorca wybranego przez ciebie.
Oczywiście możesz sobie nie poradzić z jakąś trudną sytuacją, jeśli okaże się, że
unikasz potrzebnej konfrontacji.
Gdy poprosisz mnie o pokazanie ci takiego twego wcielenia, które przeżyłeś w
zadowoleniu, sam później poprosisz o lepsze nowe życie. Będziesz chciał nadrobić
zaległości.
Czy istnieje grzech, w takim sensie, jak przedstawiają go światowe religie?
Nazywanie czegoś grzechem to niewłaściwa interpretacja. Słowo grzech jest
nadużyciem.
Dusza jest odpowiedzialna za swoje czyny (lub ich brak), które wykonuje z
pełną odpowiedzialnością. To, w jaki sposób działa wobec innych, omawiane jest
później w rozmowie wyjaśniającej z aniołem stróżem.
Sprawa grzechu, w tym grzechu pierworodnego, to bardzo ludzki sposób
myślenia i zarazem dość dogmatyczna interpretacja.
Istotnym jest, że Stwórca nie karze ludzi za ich czyny, lecz że oni sami, po tym,
jak razem z aniołem stróżem przyjrzą się swojemu życiu, decydują, w jaki sposób
mogą naprawić swe postępowanie. Może więc być tak, że w kolejnym życiu będą
chcieli doświadczyć bólu i cierpienia, jaki zadali komuś innemu. Chodzi o
„wyrównanie” doświadczeń. A jednocześnie czegoś się nauczą dzięki takiej
możliwości.
78
Jeżeli dusza wybiera w przyszłym życiu jakieś fizyczne ograniczenia albo
ubogie środowisko, to nie dzieje się tak wskutek boskiej kary, lecz z jej własnego
wyboru.
Taka wiedza nie przypadnie do gustu ludziom, którzy chętnie doszukują się
winy u innych, bo są zbyt słabi lub leniwi, by znaleźć przyczynę w sobie.
Ludzkość dzieli się na duchową elitę i głupców, gdyż jedni pragną się uczyć i
działają razem ze wznoszącą energią Ziemi, a inni staczają się w przepaść.
Czy wyjaśniająca rozmowa z aniołem stróżem odbywa się po tym, jak dusza
przybywa do „nieba”?
Owszem. Oczywiście rozmowa wyjaśniająca może być prowadzona również
zduszą „przeciwnika”, z którym mieliśmy do czynienia w ostatnim życiu. Ale
również w tym przypadku uczestniczy w niej anioł stróż.
A więc wszystko jest uporządkowane i przebiega według planu?
Wszystko kierowane jest nieskończoną boską energią. Każde życie opiera się na
wzorcu bazującym na podstawowych prawach, co sprawia, że otrzymuje się z
powrotem to, co się dało.
Jeżeli jakiś człowiek oszukał innego, pewnego dnia sam zostanie oszukany.
Jeżeli chętnie dzieli się z innymi, to z kolei sam będzie otrzymywał dary - i to
zazwyczaj więcej, niż wcześniej dał. Takie jest prawo.
Jaką rolę pełni w tym Ziemia?
Ziemia, po tym jak możliwe stało się jej zamieszkanie, wybrana została jako
planeta bólu i próby. Z innych zamieszkałych planet sprowadzono na nią
mieszkańców, którzy się osiedlili.
Obecnie Ziemię zamieszkują odmiennie wyglądający ludzie, ponieważ nowo
przybyli sprowadzeni zostali z różnych planet i w różnym czasie. Podobnie zresztą
rzecz ma się z częścią zwierząt. Wiele z nich zostało sprowadzonych, wiele zaś
rozwinęło się z czasem. Stanowiły podstawę tego, co jest nam znane w
dzisiejszych czasach. Gatunki krzyżowały się i powstały różne odmiany.
Niektóre z istot, które przeprowadzały ten projekt - czyli zasiedlanie Ziemi pozostały na planecie w swoich fizycznych ciałach, inne inkarnowały się w
nowych tak długo, aż zasiedlenie zakończyło się sukcesem.
79
Można powiedzieć, nawiązując do tematu planu stworzenia, że samo stworzenie
jest wielkim procesem uczenia się i rozwoju, dojrzewaniem i wzrostem?
To wieczny, nieustanny proces przychodzenia i odchodzenia, dojrzewania i
wzrastania, ale również pozostawania w miejscu, bo i to jest częścią procesu.
Istnieją bowiem istoty, które nie chcą iść dalej.
Dzieło stworzenia to nieskończony, i tylko w ograniczonym stopniu możliwy do
zbadania, projekt. Ludzie mogą go poznać tylko do pewnych granic, poza którymi
ich interpretacja rozmywa prawdziwy obraz.
Co, według ciebie, powinien robić człowiek na Ziemi, aby żyć w bardziej
harmonijny sposób? Jakiej rady w tej dziedzinie mógłbyś nam udzielić?
Odpowiedzią na twoje pytanie jest - miłość. Taka, która byłaby obecna we
wszystkich obszarach życia na Ziemi.
Co dzieje się z duszami, którym nie udało się zrealizować życiowego celu, jaki
zakładały sobie od momentu narodzin?
Takie dusze patrzą na minione życie i widzą, że nie osiągnęły zamierzonego celu.
Wiele zależy od tego, czy chcą ów ceł osiągnąć w obecnym świecie. Musiałyby
wtedy prowadzić rozmowy wyjaśniające z duszami, z którymi popadły w konflikty
i z którymi nie rozwiązały w ostateczny sposób wszystkich spraw. Może to być
członek rodziny albo ktoś, z kim dusza miała kontakt, na przykład w pracy.
Gdy taka osoba nadal żyje, dusza może poprosić o nowe życie dla siebie, z
takimi samymi zadaniami i celami. Wszystko zależy od tego, jaką decyzję dusza
podejmie.
Co dzieje się z duszami, które wypełniły swoje zadania?
Są „naprowadzane” na inne zadania. Razem z aniołami stróżami i innymi
duchowymi towarzyszami mogą podróżować przez różne sfery duchowego świata,
pozostawać w nich (aby się uczyć) lub udać się dalej i wybrać dla siebie coś
innego.
80
Jeśli jakaś dusza jest na przykład zainteresowana sprawami naukowymi, to może
przez pewien czas zatrzymać się na poziomie dusz i duchowych istot o takich
właśnie zainteresowaniach, a potem ponownie odrodzić się, by na Ziemi lub jakiejś
innej planecie działać na polu nauki.
Czasem dusze wysyłane są na określoną planetę, ponieważ są tam potrzebne, by
dać impuls światła.
Jakaś dusza może odrodzić się jako ogrodnik i krocząc swoją drogą zgodnie z
planem (co udaje się, jeśli podąża za swą intuicją), wyhodować nową odmianę
rośliny, odkryć jakieś zioło o leczniczych właściwościach lub opracować nowy
rodzaj uprawy. W takim przypadku wszystkie drogi stoją przed duszą otworem.
A więc, jeśli jakaś dusza była przez swoich dwanaście żywotów żołnierzem albo
lekarzem, to może później zdecydować się na przykład na bycie kupcem?
Tak może być. Ale dusza może równie dobrze zdecydować się na bycie żebrakiem.
I to z własnej woli.
Dusza może powiedzieć: „Chcę przeżyć los żebraka, inwalidy, głuchego,
niemego lub niewidomego. Albo wszystko naraz”. Wówczas jest to możliwe.
Poprzez wybór takich trudnych inkarnacji wciągane są w to również dusze
rodziców, którzy często są doświadczani przez los równie mocno, jak ich
upośledzone dzieci.
Takie postępowanie jest posługą miłości duszy, która przyjmuje ograniczenia na
siebie, aby uczyć pokory istoty ze swojego otoczenia.
Zdarza się, że dusza sama przyjmuje na siebie pewne ograniczenia w nowym
wcieleniu, jeśli w poprzednim życiu sprawiła, że jakiś człowiek stał się inwalidą.
Teraz ona chce doświadczyć tego samego.
Ale dusza, która wypełniła do końca swoje zadanie, nie musi się już inkarnować?
Nie musi, ale może. Oczywiście jeśli sama zechce. To ona wybiera. Chyba że - co
byłoby przypadkiem szczególnej wagi - duszy w jej ogólnym rozwoju
brakowałoby jakiegoś specjalnego doświadczenia. W takim przypadku powinna
ona przyjąć potrzebę nowej inkarnacji dla skompletowania ogólnego obrazu.
81
Chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej na temat rodziny dusz. Wiem z własnego
doświadczenia w pracy z dziećmi ze zdolnościami jasnowidzenia, że podczas życia
towarzyszą nam nie tylko anioły stróże, anioł przemiany czy różni przewodnicy
duchowi, lecz również byli krewni - na przykład zmarły dziadek - których w
naszym kręgu kulturowym określamy mianem „przodków”.
Jest tak, jak mówisz. Jednak nie posiadasz tylko jednej rodziny dusz. Jest ich wiele,
w zależności od tęgo, na którym poziomie się znajdują i jak często już się
inkarnowałeś. Ponadto, liczebność takiej rodziny dusz zależna jest od tego, czy
odnajdziesz dusze, ewentualnie, czy wolno ci je znaleźć, bądź czy tego chcesz.
Rozumiesz?
Załóżmy, że masz za sobą tysiąc żywotów. Wtedy miałbyś tysiąc rodzin w
światowym życiu (tzn. na Ziemi) i tysiąc rodzin w duchowym świecie.
W przypadku wszystkich tych dusz sytuacja zależy od tego, na ile jesteś
związany uczuciowo z tą czy inną rodziną, ile możesz się nauczyć z wartości
kultywowanych przez te rodziny i na ile możesz się dzięki nim rozwijać. W wielu
rodzinach jesteś jak u siebie w domu.
Przecież jest tak, że z pewnymi duszami jesteśmy bardziej związani, niż z innymi.
Weźmy jako przykład grupę dusz, w której byłem najpierw ojcem, a później role
te były zmieniane w ramach grupy.
Takie zmiany ról, w których dusza musi się odnaleźć są dla niej niczym egzaminy.
Zmianie może ulegać nie tylko płeć, ale też status społeczny. Raz dusza może
istnieć jako generał, innym razem będzie tylko zwykłym szeregowcem.
Te „kombinacje” są jednak konieczne, aby dusza mogła poznać proces uczenia
się z każdego możliwego punktu widzenia.
A więc gdybym wypróbował wszystkie warianty w dużej grupie przodków, w dość
liczebnej rodzinie dusz, w której wciąż wymieniałbym się rolami, to mógłbym
pójść dalej?
Zawsze poruszasz się dalej (do przodu), ponieważ nie ma drogi wstecz. Będziesz
miał inne rodziny dusz i inne związki z nimi. Rozwój postępuje wciąż naprzód.
82
Gdyby się zdarzyło, że nie lubisz jakiejś konkretnej osoby, czy też duszy
(śmiech) i z tą duszą chciałbyś toczyć wojnę na duchowym poziomie, to staniesz
przed pewnego rodzaju sądem, by przeprowadzić wyjaśniające rozmowy.
W tym miejscu dusze z dystansem rozpatrują swe problemy i decydują o tym,
aby ewentualnie znów się spotkać w przyszłym życiu i by tym razem przejść próbę
na drodze przyjacielskiej.
Nie porównuj tego jednak z wyrokiem trybunału. Spróbuj to raczej widzieć jako
pomoc anioła - rozjemcy.
Czy działasz tylko na Ziemi, czy również na innych planetach, na których obecna
jest cielesna forma życia?
Moja praca wyznaczona została przez moc kosmosu, którą władam, co znaczy, że
moja struktura przestrzeni i czasu przenika wszystkie wymiary.
Przenikam całą moc kosmosu, ale dla działalności ziemskiej posiadam pewne ja
o niższych wibracjach. Mogę jednocześnie działać na Ziemi oraz na innych,
powstałych z boskości planetach, gdyż moja struktura jest podzielna. Mimo tego
jestem jednością wynikającą z najwyższego punktu duchowości.
Nie traktuj mnie jako istoty podobnej tobie. Patrz na mnie jak na słońce, którego
pojedyncze promienie tworzą określoną całość, choć osobno nie mogą cię ogrzać.
Wspomniałeś, że część twoich czynności ma charakter uzdrawiający w
odniesieniu do duszy i umysłu; Czy mógłbyś w skrócie wyjaśnić różnicę pomiędzy
duszą a umysłem?
To dość skomplikowane, więc ujmę to szerzej: dusza jest pośrednikiem między
umysłem a ciałem. Jest mechanizmem, który wyzwala ruch ciała oraz obszarem
przenikającym ciało, a wręcz je obejmującym.
Duszę można nazwać narzędziem boskości, a w swym najwyższym spełnieniu
równa jest anielskiemu stanowi.
Może być przeniknięta umysłem, a ciało z kolei jest przeniknięte duszą. Dzięki
temu możliwym jest, by pierwiastek boski obecny był w ciele, właśnie poprzez
duszę. To, co jest cielesną powłoką dla duszy, jest duchową powłoką dla tego, co
boskie.
Ponieważ ja wywodzę się z boskiego planu, pracuję z tym, co duchowe. Dzięki
temu, jestem w stanie uleczyć ciało, które jest powłoką dla duszy.
83
Poprzez wspólną pracę ze mną będziesz w stanie lepiej pojąć swoje duchowe
przeznaczenie. Należy jednak zaznaczyć, że komunikacja między mną i tobą jest
niewielka w porównaniu z istniejącymi możliwościami.
Wyrażając to w procentach, przyjmujesz ode mnie - ze względu na mój rodzaj
egzystencji - nie więcej niż jeden do trzech procent. Poprzez oddanie twego bytu
dla mojego bytu być może będziesz mógł w tym życiu zwiększyć swoje
możliwości komunikacji ze mną do pięciu procent. Tyle powinno wystarczyć,
abym mógł swobodnie komunikować się z twoją duszą.
Gdybyś potrzebował uzdrowienia, zacznij ze mną rozmawiać. Wtedy dotknę
twej duszy, a ty będziesz wiedział, czym ona jest, ponieważ sama zasygnalizuje to
twojemu ciału.
To jest trójdzielność rzeczy - ciało, dusza i umysł. Dusza jest pośrednikiem
pomiędzy pozostałymi dwoma.
Z tego powodu ja, anioł przemiany, muszę działać, gdy dusza oddziela się od
ciała. Napełniam ją boskim uzdrowieniem. Jeżeli ciało nie przyjmuje w siebie
boskiego uzdrowienia, pojawia się demencja, zagubienie, a ciało traci orientację.
Oznacza to, że duchowe komponenty, będące nośnikami boskości, oddzieliły się
już od ciała albo właśnie się oddzielają. Boska uzdrawiająca moc oddziela się od
ciała, aby mogło ono odejść.
Ta moc może zostać przekazana do ciała dopiero wtedy, gdy człowiek otworzy
się na to, co boskie - poprzez modlitwę i odwrócenie się od nihilizmu (nihilizm światopogląd, który przeczy jakiemukolwiek sensowi i celowi istnienia; przyp.
aut.).
Możliwym jest uleczenie demencji na krótki czas, jeżeli człowiek zrozumie, że
jego „odejście” jest już postanowione. To jest współpraca.
Sama dusza jest tworem podobnym mgle. Wyobraź ją sobie jak coś płynącego,
falującego. Patrz na duszę jak na pośrednika, nośnik boskiego, kosmicznego
umysłu.
A więc umysł można opisać jako strumień, który ożywia i przenika zarówno
duszę, jak i ciało?
Tak. Umysł jest strumieniem i pierwotną boską mocą. Wyobraź go sobie jako coś
kulistego, dzięki temu będziesz mógł najłatwiej zrozumieć, że umysł zawiera się
sam w sobie.
84
Poprzez poruszanie się w samym sobie powstaje w nim energia
nieskończoności, która jest w ciągłym ruchu. To, co boskie, przypomina wir, ruch
kolisty, który najlepiej wyraża nieskończoność.
Elementy boskości przedstawiają zamknięty w sobie system. Nie mogą same
wykroczyć poza siebie, jest to możliwe tylko za pomocą nośników. Gdy to, co
boskie opuszcza samo siebie, zagęszcza swój stan skupienia. Zwiększona masa
boskości pozwala jej na przebywanie „poza samym sobą”.
Sama boska moc nie jest jednak w stanie przekształcić się w ziemską formę.
Dlatego też tworzone są ciała duchowe. To, co boskie, przenika duszę, która z
kolei stwarza ciało, by móc się poruszać i działać.
Poprzez wszystkie działania, czyny i doświadczenia codziennego życia,
człowiek przekazuje duchowości informację z jądra komórkowego, a ta z kolei
wszczepia je w to, co boskie. Następuje ponowne wnikanie w boskość.
Ważne jest, abyś żył w spokoju i zdrowiu. Doświadczenia i informacje, które do
ciebie docierają piętrzą się w tobie i przenikają do wyższych sfer świadomości
(aniołów lub archaniołów) jak przez lejek. Aniołowie „wsysają” to wszystko w
siebie, dzięki czemu zyskują moc i w szczytowym punkcie swego bytu mogą znów
wniknąć w to, co boskie. Lepiej przyjmuj w siebie dużo miłości, która sprawia, że
krew krąży szybciej.
Wyjaśnię ci jeszcze, że archanioł nie jest personifikacją jakiegoś imienia (jak na
przykład Rafaela czy Michała; przyp. aut.), lecz że jest to stworzona moc światła,
pewna struktura, do której ty, w dolnym obszarze częstotliwości, dołączasz swoje
informacje.
To powoduje, że anielskość staje się całością i w szczytowym punkcie anioł
powraca do boskości. Źródłem takiego powrotu jesteś ty oraz promienie świetlne
innych ludzi. One otwierają aniołom drogę powrotną do boskiego źródła
Można by zapytać, kiedy anioł jest tylko samym aniołem, a nie częścią boskości,
do której powraca. Wszyscy ludzie są na drodze ku temu, by stać się aniołem.
Dzieje się tak, gdy ciało ulega rozpuszczeniu i uwalnia moc umysłu.
Poprzez ludzkie czyny substancje materialne są „unicestwiane”. Właśnie dlatego
człowiek może spożywać mięso zwierzęce tylko po to, aby zaspokoić głód. Jego
rozrzedzona substancja nie jest w stanie „utrzymać” Więcej mięsa w sobie.
Gdy zabijane jest zwierzę, uwalniam jego duszę od ciała. To pewna forma
kontaktu ze mną. Ludzie na drodze stawania się światłem nie powinni
zatrzymywać w sobie mięsa zwierzęcego. Zwłaszcza takiego, które zawiera w
sobie ból, przerażenie i cierpienie zwierząt.
85
Już wkrótce, mój drogi Janie, ty i inni ludzie zrozumiecie i poczujecie, jakie
nieszczęście oznaczają dla waszej planety anteny radiowe i wszystkie inne
urządzenia służące do nadawania i odbierania sygnałów. Fale elektromagnetyczne
mózgu wchłaniają je w nieświadomy sposób.
To staje się informacją komórkową, przez którą ludzkość popada w
pomieszanie.
Dusza jest nośnikiem umysłu, a umysł jest rzeką z morza spełnienia. Trochę
odbiegłem od tematu.
Wybacz, ale to dla twojego dobra.
Och, wybaczam ci... (śmieję się)
Pozwól, że jeszcze raz spróbuję ci wyjaśnić powiązania trzech ważnych elementów
- duszy, ciała i umysłu.
Ciało jest podobne do koryta rzeki. Posiada brzegi i piaski po obu swych
stronach. Tak jak istnieją piękne brzegi i piękne piaski, tak istnieją również piękne
ciała.
A teraz przyjrzyj się duszy: dusza jest tym, co płynie przez ciało, jak woda w
rzece. Woda wypłukuje koryto rzeki, podobnie jak dusza przepływa przez ciało,
czy wręcz je zalewa. Dusza jest nośnikiem umysłu, a więc rozprowadza po ciele
boskie pierwiastki. Są one niczym drobiny złota w rzece, które dzięki nurtowi rzeki
gromadzą się w jednym miejscu poprzez wszystkie inkarnacje i doświadczenia.
Po pewnym czasie ciało odczuwa potrzebę, by samemu stać się rzeką i zmienia
stan na duchowy. W ten sposób zanika trójdzielność ciała, duszy i umysłu. Taki
jest los człowieka - przechodzi od stanu brzegowego (ciało) do bycia rzeką (dusza),
aż wraca do Boga (umysł).
Z tego punktu widzenia można by powiedzieć, że jestem tym, który pomaga w
bezproblemowy sposób oddzielić stany skupienia. Jestem odpowiedzialny za
doprowadzenie z powrotem do pierwotnego stanu.
Droga nie wiedzie z umysłu w duszę, a następnie do ciała, lecz poprzez
oddzielenie duszy od ciała ku umysłowi.
Ja prowadzę duszę oddzieloną od ciała w stronę umysłu. Pomagam tym, którzy
są w bardziej świetlistych częstotliwościach, zmierzać w stronę boskości.
Dlatego w tych wymiarach nie można już użyć wobec mnie twojego określenia
anioł śmierci, ponieważ nie pracuję z ciałami, lecz przebywam w stre-
86
fach światła. To jest światło, w którym całkowicie brak cielesnej częstotliwości,
jednak w którym gęstość nie jest jeszcze tak wysoka, by można było znaleźć
jedność z Bogiem. Taki właśnie jest proces „stapiania się” z boskością.
Czym się żywisz?
Nie potrzebuję pożywienia w ziemskim znaczeniu, ponieważ jestem żywiony
boską energią. Jest to w pewnym sensie usprawiedliwione i ciekawe pytanie.
Wróćmy jednak do samego zdarzenia oddzielenia duszy od ciała.
Twoja moc ma decydujące znaczenie dla mojego pożywienia. Jeśli jesteś silny,
trzymam się od ciebie z daleka. Gdy twoja siła życiowa słabnie, przejmuję wygasłe
pola twego bytu i wypełniam je.
Można by więc powiedzieć, że jestem śmiercią, która przejmuje cię pod swą
opiekę po kawałku. Stąd właśnie bierze się pojęcie „śmiertelnie chory”, ponieważ
krok po kroku wykonuję już swoją pracę.
Tak więc ostatecznie - twoje doświadczenie mnie żywi. Staję się silny poprzez
twoją energię.
Porównaj to z sytuacją zakochanego człowieka, który w swym specyficznym stanie
wyzwala dużo energii i jest radośniejszy niż zwykle.
Przypadek odwrotny polegałby na przykład na niemożności doświadczenia
czegoś. Gdy pola doświadczeń są już przepełnione, powstaje swego rodzaju
słabość, w którą ja wnikam i zabieram duszę.
Przeciwieństwem mojego działania będzie działanie anioła łaski. Może on
wniknąć w słabe pola i udzielić pomocy, przez co odetnie człowieka ode mnie.
Nie jest to żadna gra sił, lecz działania ściśle określone boskim planem.
W jakich obszarach ziemskich można cię spotkać - to znaczy nie w twojej
pierwotnej substancji?
Jestem wszędzie. Również w ciele. Nawet w takim, które zostało sponiewierane.
Byłem więc w ciele Jezusa, gdy nie było traktowane godnie i czułem to, co on czuł,
znałem jego myśli.
Jestem też we wszystkich częściach materii, również w tej zmienionej przez
człowieka, a więc „zmanipulowanej” genetycznie.
87
Można mnie też odnaleźć w rzeczach, które mogą przynosić śmierć, takich jak
papierosy. Jeżeli przyjemność palenia papierosa nie oznacza twojej słabości (czyli
nie wynika z nałogu), lecz cieszysz się jego paleniem - to nigdy nie będę mógł
wniknąć w ciebie głębiej, by zabrać twoją duszę. A zatem, papieros nie musi
oznaczać śmierci.
Mogę cię informować o działaniach, które niosą ze sobą śmierć, jak również o
tych, które służą urzeczywistnianiu twojego planu życiowego.
Chciałbym znów powrócić do czegoś prostszego. Czy mógłbyś mi powiedzieć coś o
duchowym świecie? Chodzi mi zwłaszcza o ten obszar, w który anioł stróż zabiera
duszę odchodzącą z Ziemi. Co odczuwają te dusze?
Obszar poziomów, na których przebywają dusze jest równie złożony i
wielowarstwowy, jak na Ziemi, a nawet jeszcze bardziej.
Na niższych poziomach i wymiarach widzi się jeszcze barwy, krajobrazy,
budynki. Istnieją poziomy zwierzęce i roślinne, w których możesz rozmawiać ze
zwierzętami, na przykład ze swoim zmarłym psem, który pragnąłby ci coś
przekazać jednym spojrzeniem, a ty teraz jesteś w stanie go pojąć.
Istnieją poziomy wodne, w których przebywają istoty czujące się najlepiej w
takich właśnie warunkach. Dalej, istnieją poziomy duchów natury,
odpowiedzialnych za energetyzowanie żywiołów - za wzrost roślin, energetyzację
Ziemi, by była płodna, ożywienie wody i moc ognia.
Istnieją również poziomy silnie związane z Ziemią, które z energetycznego
punktu widzenia charakteryzują się niższą wibracją. Przebywają tam istoty nie
mogące uwolnić się od Ziemi i swej ostatniej inkarnacji. Ludzie określają taki stan
jako bycie duchem.
Na tych poziomach jest też pełno dusz, które czerpią przyjemność z tego, by
wprowadzać ludzi w błąd, na przykład różdżkarzy. Tylko niektórzy ludzie mają
zdolności do tego, by odpowiednio używać takich narzędzi jak różdżki czy
wahadełka.
To, gdzie jakaś dusza przebywa, zawsze zależy od poziomu jej świadomości i
planu życiowego, na przykład od tego, czy chce się często inkarnować.
Istnieją poziomy artystów, opowiadaczy bajek i poetów. Istnieją też poziomy
uniwersyteckie, gdzie dusze się uczą i same nauczają. Na tym poziomie
przygotowują się do nowych inkarnacji i wymieniają doświadczenia. Istnieją
również poziomy, w których dusze podlegają procesom leczenia. Nie chodzi
88
tu o leczenie w takim znaczeniu, jak rozumiane to jest na Ziemi. Jeśli dusza
doświadczyła gwałtownej, powodującej szok, śmierci, na przykład w wyniku
tortur, to wówczas może mieć pewnego rodzaju skazy, może też być
„przywiązana” do czegoś, czy mieć lęki blokujące jej dalszy rozwój.
Jeśli jakiś człowiek w minionym życiu zabijał innych ludzi, to dusza często
zabiera takie obrazy ze sobą, a one męczą ją również w duchowym świecie. To jest
często opisywane jako piekło.
Wiele z tych dusz spotyka inne dusze, które również zabijały i wówczas
cierpienia się potęgują.
Gdy jakaś dusza rozpozna, że jej działania nie były dobre i zwróci się o pomoc
do istot wyższych, na przykład do aniołów stróżów, może wówczas przejść na
poziom, na którym możliwa jest praca z duszą.
Jednak wiele dusz nie chce się uczyć, mimo tego, że wskutek swych ziemskich
działań cierpią duchowo. Działa tu ciemna moc, która nie chce takich dusz
wypuścić ze swych objęć. Na tym poziomie rządzi kłótnia, monotonia, obojętność i
ubóstwo duchowe. To od decyzji duszy zależy, czy zwróci się ku światłu. Sama
musi pragnąć wyzwolenia.
Taki właśnie jest obszar piekielny - według ziemskich określeń.
Dusza przebywa tam, gdzie czuje się najlepiej. W wyższych sferach jest mniej
krajobrazów, a te które są, są zbudowane z delikatniejszej materii, gdyż na tym
poziomie słabnie powoli zainteresowanie światem materialnym.
Dusza zawsze widzi światło, ale nie może poznać jego źródła w taki sposób, jak
wy możecie dostrzec na Ziemi słońce.
Słychać muzykę, ale nie jest to muzyka w ziemskim znaczeniu, raczej pierwotne
tony, których człowiek nie nazwałby muzyką.
Istnieją poziomy, na których przebywają istoty, które w różnych formach i ciałach
inkarnowały się na dowolnej liczbie planet. Jedne z nich w bardziej materialnej
formie, inne w mniej.
W niektórych sferach przebywają duchowe istoty, które nigdy się nie inkarnują.
Są też takie poziomy, w których przebywają anioły stróże i wyższe istoty.
Dusza może odwiedzać inne poziomy i sfery, aby zobaczyć, co się na nich
dzieje. Może się im przyjrzeć i zdecydować, czy któregoś dnia nie chciałaby tam
żyć. Jeżeli duszy podoba się jakiś wymiar, może zapytać się o rozwój, jaki jest
wymagany, by się tam dostać. Towarzyszące duchowe istoty udzielą jej wówczas
odpowiednich porad.
89
Chciałbym jednak zaznaczyć, że ten duchowy świat, wraz z jego różnymi
poziomami, nie istnieje gdzieś poza Ziemią. Znajduje się zaledwie o krok od ciebie
- niezależnie od poziomu czy wymiaru. Nie chodzi o odległość, lecz o
częstotliwość, wibrację, którą postrzegasz i na którą mógłbyś się „przełączyć”,
gdybyś potrafił.
Wszystko to jest jednocześnie tutaj. Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest.
Kościoły i religie nauczają o niebie i o piekle. Zła i grzeszna dusza udaje się do
piekła. Czy piekło rzeczywiście istnieje?
Tak zwane piekło każda dusza nosi w sobie samej, jeśli wytworzy taki stan. Na
przykład człowiek, który popełnił morderstwo może zostać ukarany przez
światowych sędziów. Ale może mu się udać jakoś z tego „wywinąć” i na Ziemi nie
poniesie kary za swój haniebny czyn, który przecież popełnił.
Nie ucieknie jednak przed tym faktem. Świadomość złego postępowania
zabierze ze sobą do duchowego świata i będzie musiał się z nią skonfrontować.
Nasuwa się pytanie - dlaczego owo morderstwo zawarte było w losie tego
człowieka? Czy miało jakieś znaczenie? Z jakich przyczyn zostało popełnione? W
takiej sytuacji mamy do czynienia z wieloma niuansami.
Załóżmy, że dusza, świadomie zabiła z nienawiści. Zabieram wtedy taką duszę i
przekazuję ją aniołowi stróżowi.
Dusza taka przygląda się swojemu życiu. Może chcieć znów zobaczyć i poczuć
wszystko, co się wydarzyło i co czuła w poprzednim wcieleniu. A więc także i
morderstwo, które blokuje jej duchowy rozwój.
Taka dusza wciąż konfrontuje obrazy i wrażenia związane z zabójstwem.
I to właśnie jest piekło, skoro już chcesz posługiwać się tym słowem...
W następnej fazie dusza uczy się uświadamiania sobie zła popełnionego czynu.
Zdarza się, że doświadcza konfrontacji z duszą człowieka, którego zabiła.
Przeprowadzane są wyjaśniające rozmowy w towarzystwie światłych istot.
Dusza nie zostaje wygnana, jeśli chce się uczyć. Jeżeli zaś nie wykazuje takiej
chęci i nie słucha porad swych duchowych doradców, tkwi w obrazach zabójstwa z
innymi duszami o podobnych wibracjach.
Jak widać, nikt nie jest sądzony. Wszystko odbywa się w samej duszy. Piekło
tkwi w niej. To od duszy zależy, czy potrafi rozpoznać swój czyn, wybaczyć i
zadość uczynić efektom swych działań. Takie jest prawo brania i dawania.
90
Czy piekłem można nazwać to, co właśnie opisałeś jako duchowe poziomy o
najniższych wibracjach, a więc takie, w których spotykają się równi sobie mordercy, przestępcy, gwałciciele, sataniści...?
Mniej więcej. Ty sam, ze względu na dojrzałość swej duszy, nie będziesz miał z
tym kontaktu. Gdyby jednak ci się to przytrafiło, czułbyś się smutny, ponieważ
trafiłbyś tam na dusze, które nie chcą się uczyć i nie chcą widzieć światła, nawet
gdyby znalazło się ono przed nimi. Panująca tam wibracja nie zaszkodziłaby ci,
czułbyś się strasznie i byłoby ci ciężko.
Wyjaśnię ci to bardziej obrazowo:
Wszystkie możliwe poziomy duchowego świata są tu jednocześnie obecne.
Podobnie jak w jakimś wielkim mieście obecne są obszary, które są bardzo
przyjemne, gdzie stoją piękne domy i wszystko jest bardzo zadbane. Z ogrodów
dobiega klasyczna muzyka, ogrodnik przycina róże, a dzieci bawią się ze
zwierzętami - panuje harmonia.
I teraz wyobraź sobie, że wsiadasz w swój piękny, nowy samochód, jedziesz
przez miasto i docierasz do rejonów, które są raczej przeciwieństwem tego, co
mógłbyś nazwać harmonijnym domem.
To obszar, w którym kobiety oferują swoje ciała, handluje się narkotykami i pije
się za dużo alkoholu. Żyją w nim bezdomni i żebracy.
Przejedziesz przez tę okolicę samochodem, dostrzeżesz to wszystko, ale nie
będziesz chciał nawiązać z tymi ludźmi kontaktu.
Dlaczego?
Ponieważ zauważysz w takim rejonie częstotliwość ciemności, a ty przybywasz
ze światła i harmonii. Nie odczujesz potrzeby, by pozostać z istotami o ciemnych
wibracjach, noszących w sobie piekło. Nastąpi zderzenie częstotliwości, których
wibracje nie są zgodne.
Istnieją również poziomy, na których przebywają dyktatorzy i tyrani, którzy
rządzili zbyt brutalnie, ponieważ nie znali innego sposobu, by utrzymać władzę
nad obywatelami państw.
Podobne do siebie dusze przebywają razem, aby wzajemnie się od siebie uczyć.
Bywa, że przebywają tam tak długo, aż ostatnia z dusz, która cierpiała z ich
powodu, im wybaczy. Proces ten, w zależności od warunków, może trwać bardzo
długo.
91
Istnieje też możliwość, by dusza, która wcześniej była okrutnym władcą,
panowała ponownie w lepszy sposób. Gdyby jednak zdarzyło się, że taka dusza
mimo najlepszych przesłanek znów dąży tylko do tego, by mieć jak największą
władzę, wtedy powraca na ten sam poziom, nie zdając próby. I znów dostaje
następną szansę.
Na tym polega „gra życia”, która z ziemskiego punktu widzenia nie zawsze jest
odpowiednio rozumiana.
Przyjrzyjmy się jeszcze innemu przykładowi: załóżmy, że pewien dowódca służy
strasznemu władcy. Rusza na wojnę, by walczyć za swój kraj i naród. Jest dobrym
człowiekiem, sprawiedliwie traktującym swoich żołnierzy, a jego jedynym
życzeniem jest, by dobrze chronić własny kraj. Nie zna i nie rozumie politycznych
celów swego władcy.
Wyruszając z armią w obronie narodu, robi w zasadzie „coś” dobrego. Ale
podczas wojny okazuje się, że tolerował okrucieństwo. W takim przypadku znów
mamy do czynienia z polaryzacją.
Wspomniałeś wcześniej, że przychodzisz nie tylko po to, by zabierać dusze, ale
również by je „przyprowadzić” do fizycznego ciała. Jesteś obecny przy wnikaniu
duszy w ciało. Jak powinienem to rozumieć?
Tak właśnie jest. Ponieważ kosmiczne prawa wynikają z brania i dawania, sam
tylko akt zabierania nie jest możliwy. Mogę trwać w nieskończoności tylko wtedy,
gdy mój akt zabierania jest wyrównywany - poprzez przynoszenie lub dawanie.
Podobnie jest ze mną, skoro struktura mojej mocy stwarza energię zabierania, to
potrzebuję też dawania (podobnie jest przy wdychaniu i wydychaniu). Pomagam
wszczepiać boską strukturę w to, co duchowe, tak, aby mógł zostać zapisany nowy
rozdział w życiu duszy.
Można powiedzieć, że pomagam duszy „odziać się” w ciało, tak jak mężczyzna
czy kobieta odziewa się w płaszcz. W ten sposób powoduję, że energia duszy
zagęszcza światło i formuje dziecko. Iskra światła opuszcza to, co boskie i poprzez
moc mojej struktury zostaje zagęszczona. Dzięki temu formuje się materia i
powstaje nowa istota.
Tak więc - zabieram życie, ale również je daję. Oddech Boga (boski strumień
światła) wzmacniany jest dzięki mojej pracy. Porównaj przynoszenie życia
92
z wydechem, implementującym boskie tchnienie, oddech Jedynego. Ja wspieram
ten proces, ponieważ to, co boskie, samo z siebie nie wywiera wpływu, potrzebuje
mojej mocy, która została przez niego uformowana.
Wdech oznacza, że tchnienie życia ustępuje. Tak więc wdycham i przekazuję moc
strumieniowi, rzece, czyli boskiej mocy. Poprzez mój wdech powstaje rzeka, która
wciąż płynie. Dlatego ją wzmacniam.
Poprzez moje wspieranie wdechu boska moc skupia się w sobie w formie
pulsującego żywiołu, dzięki czemu jest w stanie przyjąć wszystkie twoje
doświadczenia.
Widzisz zatem, że wszystko jest dawaniem i braniem, przychodzeniem i
odchodzeniem oraz wibracją jednocześnie.
W tym kontekście zapytam o to, w jaki sposób ludzie mogą wyobrazić sobie istotę
anielską?
Anioł nie istnieje. Stan anielski jest powiązany z tym, co boskie. W swym
najwyższym spełnieniu - mógłby to być stan archanioła - jest bliski temu, co
boskie. Gdyby stan anielski był czysto boskiej natury, oznaczałby to bycie Bogiem.
A anioły są tylko jak ciało Boga czy boscy pomocnicy.
Boski twór jest zamkniętą w sobie całością. Gdy wykracza poza siebie,
posługuje się mocą aniołów, którzy noszą w sobie boskie aspekty.
Boskość może istnieć jedynie poprzez zagęszczenie i przeniknięcie w
anielskość.
Elementy tej boskości są we mnie i w moich czynach. Jestem z jednej strony
„przetwornikiem” boskiego pocałunku w aniołach, a z drugiej - tego, co duchowe.
(W tym momencie anioł przemiany ukazuje się medium podobny gumie do żucia,
która rozciąga się, klejąc się do palców.)
Jestem w stanie przemieścić się w dół, podobnie jak jestem w stanie iść do góry.
Żywią mnie aniołowie poprzez boską moc, gdyż to, co robię wymaga dużej ilości
energii.
Uzyskuję ją również przy pracy z duszą, którą zabieram. Jestem żywiony
bezpośrednio „z góry” i tą moc przekazuję niżej. W tym sensie należy mnie
odbierać jak „czystą słodycz”, gdyż przekazuję moc dalej.
93
Moje zadanie nie polega tylko na zabieraniu dusz, lecz również na
towarzyszeniu temu, co przemijające, prowadzeniu waszych ciał ku wieczności
oraz ich przemianie.
Fizyczne ciało nie jest niczym więcej niż kostiumem, odzieniem anioła i w
swym źródle należy je postrzegać jako boskie. Ciało nie ginie, nie jest rozrywane,
lecz rozpuszcza się, by powrócić do naturalnych podstawowych części swego bytu.
Ja towarzyszę nie tylko odchodzącym duszom, ale również rzekomo martwym
ciałom. Dlatego duże znaczenie ma dla mnie pozostawanie w głębokiej
częstotliwości i transformacji, by przywołać wspomnienie pełnych życia jąder
komórek. Również ciało jest boskim światłem. Więc prowadzę je z powrotem do
substancji bytu, do pierwotnej energii.
Ponieważ właśnie wspomniałeś o rozpuszczaniu się fizycznego ciała, które
również podlega przemianie w swej strukturze - poprzez rozkład lub spalenie zadaję sobie pytanie, czy sposób grzebania ciała, na przykład kremacja, a więc
spalenie, może mieć jakiś wpływ na duszę?
Znane są relacje ludzi o zdolnościach medialnych, którym dusze opowiadały,
że ich zwłoki zostały zbyt szybko spalone, a więc zanim dusza uwolniła się od
ciała. Czy możesz to potwierdzić?
Czasem muszę działać szybko. Jeżeli zmarli świadczą poprzez media, że kremacja
sprawiła im cierpienie, to w pojedynczych przypadkach może to być prawdą.
Jednak proces odchodzenia (umieranie), określony jest przez plan duszy, plan
życia. Ponieważ jestem we wszystkim teraz, nigdy nie można powiedzieć, że
przybyłem za późno. Jeżeli ktoś w swej naiwności wierzy, że nie ma mnie przy
nim, to jest w błędzie. Jestem zawsze tam, gdzie jestem potrzebny. Gdy człowiek
umiera za przyczyną ognia, czy to w wypadku, czy też w wyniku eksplozji bomby,
cały proces może się wydarzyć w ułamku sekundy.
Kremacja natomiast jest aktem dziejącym się w ziemskim czasie. To akt
spokoju, więc czynnik czasu nie może mieć tutaj żadnego wpływu na to, czy
jestem przy duszy opuszczającej ciało. Taką możliwość należy wykluczyć,
ponieważ wszędzie jestem w teraz.
Spalenie często dotyczy aspektu woli. Mogę to duszy uświadomić. Jeżeli nie
pojmie faktu odejścia - na przykład w wyniku eksplozji - mogę podjąć działania, o
których chciałbym tu w skrócie powiedzieć.
94
Ze względu na istotę mego bytu, boskość wyposażyła mnie w moc równą
swojej. Krąg mego bytu pozwala mi być jednocześnie wszędzie bez czynnika
czasu.
Z tego powodu nawet wówczas, gdy dusza nie jest gotowa odejść poprzez
spalenie, mogę tak uformować czas, bym mógł z nią dyskutować nawet tydzień.
Bowiem to ja posiadam moc zapobieżenia temu, by ogień objął duszę.
Może się zdarzyć, że dusza czuje się zbyt silnie związana z ciałem, materią. W
takim przypadku tłumaczę jej, jak małemu dziecku, że „płomień świecy parzy”.
Oczywiście mówię tak po dobroci, zachowując spokój.
Wtedy jest pora na doświadczenie, to znaczy, że jak najbardziej może się
zdarzyć, podobnie jak z dzieckiem, które poparzy sobie palce, że dusza „przypali
sobie futerko”.
Tak naprawdę dusza nigdy nie stanie w płomieniach. Anioł stróż by mi wtedy
„przyłożył”.
(śmiech)
Właściwość duchowości ma to do siebie, że dusza wciąż jest w ruchu, wciąż
przechodzi od doświadczenia do doświadczenia. Dlatego też może się rzeczywiście
zdarzyć, że ogień jakby „wejdzie” w duszę, a świadomość palenia się przeniknie w
duchową strukturę. Traktuję to jednak dość lekko, jak coś porównywalnego z
przeżyciem dziecka, które oparzy sobie palce.
Z powodu takiego duchowego doświadczenia może się zdarzyć, że obrazy
odcisną się w duszy tak silnie, iż zabiera je w nowe życie. Gdy jakiś człowiek śni o
tym, że jest spalany - bądź ogólnie boi się ognia - może to znaczyć, że poprzednim
życiu jego śmierć spowodował właśnie ogień.
Wrócę teraz do kwestii sposobu grzebania zwłok. Zawsze je palono - na przykład u
Indian, ludów pierwotnych czy Germanów. Wiesz przecież, że stosy płonęły.
Gdyby to szkodziło duszy, to wszyscy, którzy zostali spaleni, musieliby nosić tego
znaki. Tak jednak nie jest. Wspomnienie może co prawda pozostać, jednak
struktura duszy nie jest naruszona.
Zauważ: prowadzę każdą duszę ku światłu, nawet taką, której ciało zostało
rozerwane. Przynoszę nieskończoność, boską naturę. Jestem w stanie, niezależnie
od tego, co postrzegacie w fizycznym świecie, wpływać na ducha poza wymiarem
czasu.
95
Dlatego powiadam ci: to, co w fizycznym wymiarze zrobicie z ciałem, nie
obciąża mej duchowej pracy. Może mieć jednak w pewnych sytuacjach wpływ na
świat uczuć. Nie mówię tutaj o obciążeniu związanym z przerażeniem w obliczu
ognia. Sytuacja wygląda gorzej, gdy dusza obciążona jest nienawiścią.
Spójrz na człowieka obdarzonego wyższą świadomością, takiego, który
medytuje lub modli się, słucha swej intuicji, rozmawia z własną duszą, pracuje nad
sobą i nieustannie podnosi własną częstotliwość.
Takich ludzi miłuję najbardziej, bowiem są pełni miłości, nie znają strachu
przede mną i z łatwością opuszczają ciała. Niewielu ich jednak jest w porównaniu
z resztą.
Pozostali, których mam tu na myśli, to ci, którzy co prawda kochają ciało,
jednak są w stanie wojny - z innymi ludami, narodami lub wciąż (poprzez zawiść,
zazdrość i pożądanie) prowadzą wojny w codziennym życiu. Duchowa substancja
takich osób nosi w sobie dużo cierpienia. Cierpi przede wszystkim dlatego, że ciało
jest spalane, ponieważ dla materialistów ciało jest tym, czego kurczowo trzymają
się przez całe życie i nie wierzą w nic duchowego czy boskiego.
Inaczej jest w przypadku, gdy ciało grzebie się w ziemi. Dusza poznaje, że jej
ukochane ciało w całości składane jest do grobu i przez lata w godności podlega
rozkładowi w substancję, z której kiedyś zostało stworzone.
Mógłbyś zapytać, który rodzaj pochówku jest lepszy. Nie potrafię ci odpowiedzieć
na to pytanie. O tym człowiek musi zadecydować sam.
Musi zadać sobie pytanie, czy kocha ciało tak bardzo, że myśl o tym, iż mogłoby
zostać spalone, wywołuje u niego ból głowy. Jeśli tak jest, to lepiej będzie, gdy
zdecyduje się na pochówek w ziemi. Jeśli jednak dusza posunęła się już tak daleko
w swym rozwoju, że w spaleniu ciała i w dymie dostrzega, że ciało łączy się z
boskością, wtedy może pozwolić na takie spalenie.
Co sądzisz, w tym kontekście, o azjatyckim kulcie grzebania, w którym każda kość
musi leżeć we właściwy sposób?
Wybacz, ale takie chowanie zmarłego to bzdura, jeżeli służyć ma jedynie samemu
grobowi. Korzystne może być tylko wtedy, gdy służy to ludzkiemu rozwojowi.
Odnośnie służenia, chciałbym tu coś wyjaśnić.
Czemu służy ozdabianie grobów kwiatami, jeżeli przy tym niszczona jest natura
Ziemi? Czemu służy płakanie nad grobem, jeżeli z drugiej strony ist-
96
nieją zabójstwa? Na grobach nigdy nie wyrosną duchowe kwiaty, bowiem nie ma
tam rozwoju. Rozwój ma miejsce w sercu - tego, który odchodzi i tego, który
pozostaje. I jeżeli obrządki cmentarne służą rozwojowi duchowemu, to kult grobu
nie jest okultyzmem.
Uporządkowanie kości jest jak uporządkowanie elementów częstotliwości
poprzedniego życia. Jeżeli ktoś, dba o grób, aby samemu „być w porządku”, to jest
to dobre. Jednak równie dobrze można to robić w domu, w sercu.
Odpowiednie ułożenie kości czy czaszek nigdy nie będzie prowadzić do rozwoju
ludzkości, czy do wyższej częstotliwości. Popatrz na cmentarze ziemskiego bytu to w żadnym razie nie jest postęp. Ja przecież nie jestem kosiarzem, który ścina
głowy, lecz tym, który pomaga przejść z jednego etapu rozwoju w następny.
Kult grobów pokazuje, że śmierć na Ziemi nie została jeszcze właściwie
zrozumiana, podobnie jak rzeczywiste oddzielenia umysłu, ducha i materii. Nacisk
koncentruje się na cierpieniu.
Kult grobu nie służy umysłowi ani duchowi, nie służy też ciału. Utrudnia tylko
bliskim proces uwolnienia się, a w czasie każdych odwiedzin przy grobie na nowo
wywołuje ból.
Tak naprawdę służy to ziemskim przywódcom religijnym, a przede wszystkim
aniołom cierpienia (bowiem skoro dla mnie wybrałeś imię anioła śmierci, to
mianem aniołów cierpienia nazwać można ciemne moce i demony domagające się
kultu grobów), które żywią się bólem odczuwanym nad grobem.
Pomyśl, ile cierpienia i bólu stworzył kult grobu i jak wielki ma to wpływ na
umysły, czyli zawartość mózgów.
Sam nazywam to kultem wynoszenia, który jest pewnego rodzaju kultem
nicości. Jest on wspierany przez ciemną stronę świata subtelnego i przez ciemną
stronę ziemskich mocy, by zwiększyć potencjał strachu i cierpienia u tych, którzy
zajmują się grobami.
Przyjrzyj się kobiecie w żałobie, żeńskiemu elementowi płodności, która rozwój
stara się cofnąć do „punktu zerowego”. Chciałaby cofnąć to, co się wydarzyło, ale
bezskutecznie.
Kobieta w żałobie jest tą, która „rodzi” ból tak długo, aż przestanie go
odczuwać. Tacy ludzie sprawiają, że wszystko jest jedynie trudniejsze - dla mnie,
dla anioła stróża i dla wszystkich ludzi.
Pożyteczniejszym byłoby zadawanie sobie pytania, jaką drogę obrała dusza
kogoś, kogo właśnie pochowano. Dokąd ona się udaje? Odpowiedź
97
można znaleźć tylko w sercu, a nie poprzez czczenie grobu. Sama dusza zaznaje z
pewnością więcej radości, jeżeli bliscy, zamiast trwać w żałobie i narzekać, kierują
swe myśli ku światłu.
Za piękną uważam ideę umieszczenia na każdym grobie księgi, w której zmarły
przed swym odejściem zapisywałby swą wiedzę i mądrość dla przekazania
potomnym. To byłoby bardziej sensowne, niż podlewanie kwiatów, czy układanie
kości. Dzięki temu dusze ludzi byłyby sobie bliższe. Lepiej byłoby od-krywać
zmarłego - poprzez zapisane przez niego myśli - zamiast za-krywać go ziemią.
Coś takiego ma miejsce na innych planetach, w cywilizacjach o wiele bardziej
rozwiniętych niż wasza. Czy nie byłoby to warte podpatrzenia i naśladowania?
Tak dzieje się również w kosmicznym wymiarze, bowiem dusza wkraczając w
królestwo ducha, wypełnia swym doświadczeniem księgozbiór boskiej wiedzy tak zwaną Kronikę Akaszy.
Może się zdarzyć, że dotknie cię łaska Wszechmocy i uzyskasz dostęp do
wiedzy z każdego życia, nie tylko swojego, ale wszystkich istot, jakie istnieją.
Przekaz wiedzy ma miejsce u wszystkich cielesnych istot we wszechświatach, w
momencie, gdy dusza otwiera się i opuszcza ciało.
Zacznij to pojmować, by wciąż poszerzać swą wiedzę, a co za tym idzie, by być
bardziej świadomym radości swego istnienia. Zacznij to rozumieć, by dokonać
przemiany.
Jaka jest różnica między aniołem stróżem a przewodnikiem duchowym?
Anioł stróż to anioł, który jest zawsze przy tobie i nieustannie towarzyszy duszy.
Przewodnicy duchowi z kolei to dusze, które inkarnowały się już jako ludzie, a
dodatkowo towarzyszą duszy, by wspomagać ją w działaniach. Zazwyczaj
towarzyszą jej tylko przez jakiś określony odcinek życia, gdy uczy się określonego
zawodu albo dokonuje rozwoju w jakimś określonym obszarze.
Przyjrzyjmy się przykładowi:
Jeżeli jakaś osoba zajmuje się handlem, to zazwyczaj ma przy sobie duszę, która w
wielu różnych żywotach zebrała już spore doświadczenie w handlu.
Gdybyś z kolei poczuł w sobie sportową żyłkę i chciał na przykład latać
samolotem, zrobić licencję i trenować lotnictwo, to prawdopodobnie miałbyś
98
przy sobie istotę, która w poprzednich żywotach była już pilotem i teraz służyłaby
ci pomocą. W chwili, gdy postanowiłbyś skończyć z takim rodzajem aktywności,
taki przewodnik duchowy oddaliłby się od ciebie.
Być może mimo dobrych perspektyw kariery zawodowej zdecydujesz się
zdobyć takie wykształcenie, by leczyć innych ludzi, czy to jako lekarz
konwencjonalnej medycyny, czy też praktykując niekonwencjonalne metody
leczenia.
Otrzymasz wówczas duchowego przewodnika, który przybędzie z poziomu
duchowego świata, gdzie przebywają znawcy medycyny i będzie ci towarzyszył i
wspomagał cię podczas prowadzonego przez ciebie leczenia.
Nagle odnajdziesz w sobie intuicję pozwalającą ci poczuć, na czym polega
choroba pacjenta lub jak możesz go wyleczyć. Często będziesz zdziwiony, że
twoje diagnozy medyczne okażą się słuszne. Najprawdopodobniej będzie to miało
związek z twoim duchowym przewodnikiem. W twoim przypadku, od chwili, gdy
oprócz zdobywania wiedzy rzemieślniczej, zacząłeś pisać książki, był przy tobie
twój dziadek ze strony ojca, który cię w tym wspomagał.
Sam mówiłeś, że nagle nie mogłeś więcej spać i pojawiały się pomysły, jaka
powinna być książka w swej treści i strukturze, choć w ogóle się nad tym nie
zastanawiałeś. To twój dziadek pomagał ci w pisaniu, jako przewodnik duchowy,
który prowadził twój umysł.
Kto decyduje o tym, która i jaka dusza działa jako przewodnik duchowy?
Dość często decydują o tym anioły stróże. Ponadto, z większością dusz ustalono
jeszcze przed inkarnacją, kto będzie ich przewodnikiem.
Gdzie jest teraz mój anioł stróż?
A jak ci się wydaje? Stoi obok ciebie.
Mogło się chyba zdarzyć, że w międzyczasie już uciekł... Zapytaj go, proszę, czy
nie jest mną czasem załamany, ze względu na moją skłonną do przygód naturę?
Właśnie się śmieje i mówi, że nigdy się nie załamuje. Z tobą przynajmniej nigdy
się nie nudzi. Kocha cię i zna twój plan życia.
Dlatego też dobrze wie, przed jaką stoisz próbą i jak się czujesz. Potrafi dostrzec
twoje słabości i próbuje udzielać ci porad, zazwyczaj poprzez twoje
99
myśli. Jesteś sprawdzany poprzez swoje słabości i dzięki tym sprawdzianom
dojrzewasz.
Znów się śmieje - twój anioł stróż ma spore poczucie humoru - i mówi mi, że
musi cię trochę „utemperować”, bo czasami przesadzasz. Ale oczywiście tylko
wtedy gdy, jeśli się na to godzisz, bowiem masz wolną wolę.
Teraz chciałby się wycofać, ponieważ nie chce przeszkadzać w naszej
rozmowie. Jest gotowy, aby być zawsze dostępnym poprzez medium, gdybyś tylko
miał do niego jakieś pytania. Pozdrawia cię i mówi, że kocha cię takim, jakim
jesteś.
Bardzo dziękuję.
Mimo, iż mój anioł stróż chciałby już usiąść w tylnym rzędzie, pragnąłbym się
jeszcze dowiedzieć, czy zdecydował się być moim aniołem stróżem dobrowolnie,
czy też jest to służba za karę...?
Dlaczego właśnie ja?
Znacie siebie nawzajem z wielu żywotów na innej planecie, dlatego też twój anioł
stróż jest z tobą. Zna twoją inną „nieziemską” strukturę. Może cię prowadzić lepiej
niż inne duchowe istoty.
On również lubi przygody, jednak w jeszcze większym stopniu jest naukowcem.
Wcześniej miałeś innego anioła stróża, jednak w tym życiu to on jest z tobą.
Przyjrzał się twojemu planowi życia i zdecydował, że również dla niego jest to
ciekawe wyzwanie, dzięki któremu również on może się czegoś nauczyć.
Znów się roześmiał.
Mówi, że dla niego to przyjemność towarzyszyć ci w tym życiu. Przyznaje
jednak, że kultura ziemska nie bardzo mu odpowiada. Kosmos wydaje mu się
ciekawszy i mówi, że wiesz, co ma na myśli.
To prawda. To wszystko, o co chciałem go dziś zapytać. Jeszcze raz gorąco mu
dziękuję.
Teraz powinniśmy sięgnąć głębiej i zająć się tym, co wielu stara się z życia
wykluczyć, mianowicie, ciemną stroną stworzenia, czyli królestwem cieni.
Ciemna strona stworzenia to, z ziemskiego punktu widzenia, częstotliwość
niższego pochodzenia. Królestwo ciemności leży daleko od światła.
100
Przyjrzyjmy się zatem symbolicznemu Lucyferowi, a więc mocy, której
zadaniem jest uświadomić ci ciemną stronę życia.
Ta moc, nazwijmy ją mocą Lucyfera, choć nie jest to żadna osoba ani istota,
znajduje się w najdalszej z możliwych odległości od tego, co boskie. Oddaliła się
sama z siebie.
Wywodzi się z tego, co boskie, jednak jej częstotliwość oddaliła się tak bardzo,
że nie ma w niej już właściwie oddechu. Jest tak bardzo oddalona od boskiego
źródła, że nie może go już odczuwać.
Z tego wywodzą się wasze wojny, gdyż moc Lucyfera jest w każdym człowieku.
Nie można go zobaczyć pod postacią diabła, bo istnieje bardziej w obszarze uczuć
bardzo odległych od boskiego bytu.
Ważnym jest, by rozpalić w sobie światło i wygnać ciemną moc, którą każdy
nosi w sobie. Lucyfer często jest lustrem duszy w jej bycie, przerażającą twarzą
demona. Takie twarze odzwierciedlają ludzkie wnętrza.
Diabła czy szatana, tak naprawdę nie ma. Bywasz nim ty, gdy chcesz i
pozwalasz na to, by obudził w tobie swoją moc.
To znaczy...
To znaczy, że nie jesteś diabłem, jeśli tego nie chcesz.
A zatem jest to częścią gry stwarzania?
Tak, to jest dzieło tworzenia. Gdy to, co boskie promieniowało z siebie, moc
Lucyfera oddaliła się od tego promieniowania. Ludzie znajdują się teraz w punkcie
zwrotnym.
Ty, Janie, powinieneś głosić tę właśnie prawdę. Jeszcze wiele napiszesz w
swych książkach i o wielu rzeczach w nich powiadomisz.
Uczynisz to nie po to, by przebudzić ludzi (gdyż to muszą zrobić sami), lecz by
ich uwolnić. Punkt, w którym teraz jesteście, jest punktem zwrotnym. Spójrz na tę
sytuację, jak na zegar z wahadłem.
W tej chwili ludzie zaczynają powracać, bowiem żywioły ulegają przemianie.
Przechodzicie w inny, wyższy wymiar światła (chodzi o przejście z Ery Ryb w Erę
Wodnika; przyp. aut.). Ponieważ znajdujecie się w tym punkcie, męski aspekt,
który przez długi czas rządził Ziemią, nie będzie chciał ruszyć się z miejsca. Gdy
ty, mój drogi Janie, cofniesz się w dawniejsze czasy na Ziemi, zrozumiesz, że tkwi
w tym coś jeszcze.
101
To, co męskie i dotąd żywo władające, nie będzie chciało się ugiąć i uznać, że
pozornie traci swą moc. Ale to błędny sposób postrzegania. Męski pierwiastek, nie
traci mocy, lecz ją zyskuje, poprzez uwolnienie informacji komórek, ich
wymazanie i zmianę struktury.
Właśnie ty będziesz o tym informował ludzi. Gdy zmienione zostaną struktury
komórek, elementy skasowane i uwolnione, zastąpione będą nową informacją.
Niestety ludzie na Ziemi nie chcą i nie potrafią uwolnić się od tego, co minione.
Trwają wciąż przy starych strukturach i to przysparza im kolejnych trosk.
Wspomniałeś właśnie męskie moce, które wciąż mają władzę nad naszą planetą i
starają się ją utrzymać.
W moich książkach nadałem tym mocom nazwę Illuminati. Oznaczała ona
tych, którzy samych siebie uważają za oświeconych, zaś przez innych są osądzeni
jako służący siłom ciemności.
Działają oni w tajemnicy od stuleci, kierując światowym rynkiem finansowym
(poprzez Bank Centralny Stanów Zjednoczonych i Bank of England), wpływają
na obsadzanie stanowisk rządowych oraz doprowadzają do upadków rządów.
Są tymi, którzy w mniejszym czy większym stopniu mają w swych rękach
władzę nad naszą planetą - głównie dzięki swej finansowej sile.
Oni są rzeczywistymi władcami materialnego świata. Ich tajne struktury działają w
tle. Swe ciemne nici rozciągają niczym pajęczą sieć i próbują tym samym zdobyć
świat. Ale to się nie uda.
(śmiech)
Czy mógłbyś coś o nich powiedzieć? Jaką rolę pełnią w dziele stworzenia, w grze
toczonej na Ziemi?
Na ile ich działania są wolą Boga, a na ile służą tylko sobie i ciemnej sile
stworzenia?
Wszystko jest wolą Boga! Te struktury mają czysto materialny, cielesny charakter i
są oparte na ludzkich działaniach. Dlatego też ważne jest zrozumie-
102
nie, czym jest ludzkie działanie. Jeżeli będziesz mógł to zobaczyć, to będziesz
mógł je poznać w chromosomie.
Ci - jak ich nazwałeś - Illuminati są prawdziwymi władcami Ziemi,
prowadzącymi ją z cienia ku światłu (nawet, jeśli nie są tego świadomi).
Ktoś mógłby uważać, że to siły diabła. Ale oni są nimi i jednocześnie wcale
nimi nie są, bo ciemność jest częścią boskiego „dziania się”.
Na Ziemi zobaczyć można, że to, co męskie jest wypalone i pozbawione energii
oraz że w związku z tym nadejść musi czas na to, co żeńskie. To będzie trwać tak
długo, aż nastąpi nasycenie, a wtedy „żeńskie dorówna męskiemu”. Nastąpi
stopienie, czyli powrót do Jedynego. Dlatego trzeba wyczerpać to, co męskie.
Tym sposobem pierwiastki ciemności prowadzą w końcu ku światłu. To właśnie
robią Illuminati.
Chciałbym jeszcze dodać, że dobrze się stało, iż na duchowe medium, poprzez
które rozmawiasz ze mną, wybrałeś oba bieguny, a więc mężczyznę i kobietę.
Energia Ziemi zmienia się i to, co żeńskie zaczyna się liczyć. To znaczy, że
żeński wpływ, który do tej pory był zbyt słaby, staje się silniejszy.
Czy mógłbyś szczegółowiej powiedzieć o ciemnej stronie?
Oddzielenie od boskich myśli zaczyna się wraz z oddzieleniem się Lucyfera, który
wykroczył poza krąg jedności. To myślenie charakterystyczne dla męskości i
ludzkiego sposobu rządzenia.
Egocentryzm tych, którzy posiadają władzę, sprawia, że taka moc rośnie. To z
jej powodu sztorm na Atlantyku zatopił Atlantydę, a ten na Karaibach Florydę.
Sztorm na wschodzie (Azja; przyp. aut.) jest początkiem upadku - nie rasy ludzkiej,
lecz rasy męskiej, by „kobieta” mogła odnaleźć się w tym, co żeńskie.
Wyobraź sobie egocentryzm jako usamodzielnienie się ciała, które w ludzkiej
formie nosi w sobie informację tego, co boskie.
Ze względu na dużą odległość od boskiego źródła, ciało traci ciepło i trafia do
zimna. W ten sposób powstał egocentryzm, czyli zimno, które rośnie w siłę jak
piętrzący się lodowiec.
Bóg chce zatrzymać ten proces. Świat „drży”, bo jest życiem. Wystąpienie rzeki
z brzegów, prowadzenie wojen - to egocentryzm. Moc stworzenia chce
103
go powstrzymać. Dlatego nie tylko Ziemia będzie się buntować, przestaną również
istnieć złe częstotliwości.
To, co nazywacie komputerem i szereg innych sygnałów „skradających” energię
w eterze, również powinno zostać ograniczone. Za dużo tego - częstotliwości
ludzkich czynów, egocentryzm ludzkiej wiedzy, umiejętności - wszystko to
zatrzymuje częstotliwości światła.
Ci, którzy czuwają w przestrzeni nad wami, wkrótce nie będą w stanie spojrzeć
w dół. Panuje tutaj straszny bałagan, prowadzący do pomieszania.
W swoich książkach traktuj Illuminati jako egocentryzm, jako oddzielenie i
usamodzielnienie się ciała od boskich myśli.
Wkrótce znów zobaczysz tych, którzy w kosmicznych statkach pilnują i nadzorują
tę planetę. Nadchodzi czas, w którym zrozumiesz, że sam przybyłeś na jednym z
takich statków i wylądowałeś tu, na Ziemi.
A więc można powiedzieć, że Illuminati też są częścią planu stworzenia i że ich
zadaniem jest przeżycie tego, co skrajnie męskie?
Oni przemijają. Koniecznością jest „poprowadzenie” Ziemi z powrotem, gdyż nie
wszyscy w swym rozwoju znajdują się na tym samym poziomie.
Ale ludzie nie muszą tych spraw rozumieć.
Obecnie pojawił się na Ziemi trend, by wszystkim sterować przy pomocy
komputera. Planuje się utworzenie światowego rządu pod nazwą „Nowy
Porządek Świata”.
Rozpoczęto już wszczepianie ludziom mikrochipów, by móc kontrolować i
nadzorować wszystko na świecie, co znowu prowadzi do sprawy Illuminati.
Co sądzisz o tym rozwoju i jak byś go ocenił?
To wystąpienie z brzegów (które już się rozpoczęło) zostanie zatrzymane,
ponieważ władza nad światem nie należy już do mężczyzny. Wielu odejdzie,
również wskutek tragicznych wydarzeń. Odejdą, by narodzić się na nowo w
pewnym kosmicznym królestwie, z którego będą wysyłać Ziemi energię. Inni zaś
odejdą, by narodzić się na nowo, jako dzieci, na Ziemi.
Ci ludzie, którzy odejdą, będą tymi, którzy przyjdą na nowo, by połączyć to, co
zewnętrzne (kosmos), z tym, co wewnętrzne (z Ziemią).
104
Obecny rozwój nie jest taki, jakiego życzyłby sobie duchowy świat. Znaczne
obszary Ziemi zostaną „zalane” tym, co nazywacie chipami. Jednak wasz wielki
cel osiągalności i kontroli każdego człowieka w dowolnym miejscu na Ziemi, nie
zostanie osiągnięty. Ludzka technika zawiedzie.
Człowiek mimo tego wciąż pilnie pracuje w tej dziedzinie. I tak na przykład
urządzenia, które zamontowano niedawno na waszych drogach w celu regulacji
pobierania opłat za przejazdy samochodów ciężarowych, będą służyć również
temu, by ogarnąć wszystko, co porusza się po drogach. Planowano to od samego
początku.
Przemiana na Ziemi już się zaczęła. Ci, których nazywasz Illuminati, „pociągają
ślepo za sznurki”, bo zaczyna ogarniać ich strach, że przegrają. Zaczynają
dostrzegać, że nadszedł czas przełomu. Przymusowość takich działań doprowadzi
w efekcie do upadku rządów i władzy samych Illuminati.
Nie powinien istnieć światowy rząd - przynajmniej nie w sposób, o którym
wspomniałeś. Kiedyś może taki światowy rząd powstanie, jednak świat jeszcze do
tego nie dojrzał, a żądza władzy jest zbyt wielka.
Moi czytelnicy często pytają mnie, jak to wszystko będzie wyglądało w przyszłości.
Na ile uda się tajnym organizacjom i strukturom zrealizować swoje cele?
Wielu obawia się o przyszłość...
Nikt nie musi bać się tego, co nadejdzie, bowiem to, co teraz przeżywacie jest
czymś absolutnie normalnym! To gra życia, przychodzenie i odchodzenie,
podejmowanie prób i sprawdzanie wyników. To odwieczna gra władzy.
Góry mogą się przemieszczać, morza mogą się wznosić, wygasłe wulkany mogą
się znów uaktywnić, kontynenty mogą się rozpaść się na nowo lub też znów się do
siebie zbliżyć, wyspy, które znikły, mogą się znów pojawić, ludy, o których nie
macie pojęcia mogą się nagle ukazać. Wszystko jest możliwe...
Równie dobrze działania tych, którzy pozornie mają władzę, może się
gwałtownie zakończyć. Nie należy przy tym zapominać o odwiedzinach istot
przybywających z kosmosu.
Nic nie pozostanie takim, jakim było. Na tym polega ryzyko życia na Ziemi. Ale
nie jest to jakieś ogromne ryzyko, bowiem dusza każdego człowieka, zwierzęcia
czy rośliny spoczywa w rękach Wiecznego, miłującej mocy stworzenia.
105
I dlatego nie wydarzy się nic złego, co byłoby powodowane zemstą. Podobnie
jest ze słowem grzech. W rzeczywistości nie istnieje żaden grzech ani grzech
pierworodny, bowiem dusza odpowiada tylko za to, co sama popełniła.
Wiem, że ludzie mają skłonność do wartościowania, oceniania i poddawania
wszystkiego swoim wyrokom. Wówczas zjawiają się fałszywi kapłani i prorocy,
których celem są: zniszczenie, zemsta, grzech. To nie jest dobre. Strzeżcie się tego!
Co jakiś czas można usłyszeć relacje o tym, że prawdopodobnie istoty ciemności
„zajmują” duszę, czyli że jakaś osoba, młoda bądź starsza, nosi w sobie obcą
energię, która wpływa na jej działania.
Takie przypadki „opętania” zdarzają się często. Mają mniejsze bądź większe
natężenie. Spójrz na przykład na „zajęcie” jakiegoś kraju, choćby twojego, który
przegrał wojnę, co być może było nawet jego przeznaczeniem. Taka wojna już od
początku jest przegrana.
Spójrz na Irak - kraj zajęty przez wiele narodów. Zapytasz - dlaczego tak się
stało? Dlaczego pewne kraje dały się „zająć”? Bo były słabsze od tych, którzy
postanowili je zająć.
Patrząc na to w ten sposób, ciała na Ziemi narażone są na „zajęcie”, gdy są
słabsze od swych „najeźdźców”. W tym tkwi sedno i dlatego wielu przeżywa
psychiczne cierpienia związane z byciem opętanym.
Jest wielu opętanych, którzy są na to narażeni, gdyż są słabsi od częstotliwości
Ziemi i to ona wywiera na nich bardzo silny wpływ.
Wrażliwy, żyjący na Ziemi człowiek, noszący w sobie wyższą częstotliwość,
ubrany jest w delikatniejszy kostium nerwowy. Nerwy takiego człowieka w
ziemskim świecie często podlegają obciążeniom, a ziemska częstotliwość zbyt
mocno na niego oddziałuje. Tacy ludzie stają się przez to słabsi i wtedy możliwe
jest opętanie. To normalny stan, któremu można zaradzić, przeprowadzając
uwolnienie.
Tylko, że w tym momencie zaczyna się szkodliwe działanie człowieka, który
uwalnia się, zamiast się rozpuszczać. Uwolnieni krążą później w kosmosie niczym
komary i muchy w pokoju. Potem rozbijają się o kolejne ściany i po jakimś czasie
znów wracają do tych, którzy się od nich uwolnili albo próbują opętać kogoś
innego. Ludzie pracowicie angażują się w proces uwalniania, ale nie w sposób
trwały, bo ten wymaga rozpuszczenia.
106
Weźmy na przykład pojęcie Lucyfera - odgałęzienia jego mocy, czyli demony,
mogą uczepić się wrażliwych ludzi. To znaczy, że w głębi Lucyfera, w jego
częstotliwości, pojawiają się odgałęzienia, które jak najbardziej mogą opętać
zdrowego, silnego człowieka i to w tych punktach, w których wykazuje słabość.
Jeżeli takie opętanie przez demony zostanie rozpuszczone, odchodzi do światła.
To bardzo ważny punkt i z tego powodu takie opętania są jak najbardziej
konieczne, aby moc Lucyfera stawała się mniejsza, gdy jego części odchodzą ku
światłu.
Podobnie jak Ziemia zmierza ku temu, co boskie, tak Lucyfer traci swą moc,
gdy części, które z siebie uwolni, błądzą w przestrzeni, przez co mogą trafić na
istoty świetliste lub na ludzi, by ich opętać. To proces energetyczny.
Kolejnym aspektem jest choroba, którą wybrało się samemu dla danej inkarnacji,
w której od urodzenia przyjmuje się również opętanie.
Lucyfer coś oddaje, aby coś innego dostać w zamian dla wzmocnienia siebie. To
walka, w której zło, o niskiej wibracji, chce zyskać moc; moc chce zyskać również
światło. Stąd biorą się wojny narodów na Ziemi - Niemców z Francuzami, Indian z
kolonistami.
Tak więc, w umyśle powstaje pewien rodzaj konkurencji, a na Ziemi
przeżywany jest jej odpowiednik pod postacią walk i wojen. Dzięki temu Lucyfer
wzmacnia swą moc - niższą częstotliwość - by była jeszcze większa. Bóg
oczywiście do tego nie dopuszcza. Boski aspekt pomaga człowiekowi w rozwoju.
Opętania, których liczne aspekty ci omówiłem, mają wielostronny charakter.
Musisz wiedzieć, że pewnego rodzaju opętaniem jestem w pewnym sensie ja sam.
Ponieważ odczuwasz moje istnienie, „zajmuję cię”.
Wrażliwi ludzie, tobie podobni, zawsze będą odczuwać, że jest coś, co się ich
trzyma. Można stwierdzić, że wszyscy są zajęci przez kogoś, bo w nieunikniony
sposób wszyscy są ze sobą powiązani.
Jak zauważyłeś używam dwóch pojęć na określenie sprawy, o której mówimy zajęcie i opętanie. To różnica w sferze językowej, która sprawia, że wspomniane
pojęcia dają się interpretować w odmienny sposób. Poszerza się zatem spektrum
analizy tego zjawiska.
Czy te wszystkie rozgałęzienia ciemnej mocy Lucyfera, występujące pod postacią
mrocznych istot opętujących ludzi, można nazwać demonami?
107
Jak najbardziej.
Można je też nazwać aniołami próby, bowiem takie opętanie człowieka nie
wydarza się przecież przez przypadek, lecz ciemna moc sprawdza go, czy jest
dostatecznie silny i czy jest w nim dostatecznie dużo światła.
To bardzo słuszna uwaga. Człowiek poddawany jest próbie, a w zasadzie
sprawdzeniu podlegają jego energia i moc. To wszystko ma znaczenie w ciężkich
sytuacjach życiowych, z którymi człowiek bardzo często musi sobie jakoś
poradzić. Ilość posiadanej mocy jest istotna dla „podnoszenia ciężarów”
życiowych.
Sens podnoszenia tych ciężarów zawiera się w tym, by być pełnym mocy i
dostatecznie silnym, bo wówczas rodzaj anielskości, która człowieka prowadzi,
zmienia się.
Zawsze, gdy kończy się jakiś rozdział w życiu lub następuje zmiana stanu
świadomości, z ziemskiego punktu widzenia zaczyna się sprawdzian
porównywalny z badaniami jakie prowadzi się w nauce. W kosmicznym sensie
sprawdza się, czy egzaminowany człowiek potrafi samodzielnie wykonać następne
kroki. Czy może wkroczyć na wyższy poziom bytu, znieść nową świadomość i
radzić sobie z nią.
Ujmując to na zasadzie ziemskiego pojęcia egzaminów, sprawdza się, czy
człowiek dojrzał. Podczas takich egzaminów człowiek czuje się samotny, jednak
nie jest sam. Uczucie osamotnienia jest silne, ale egzaminowany musi tak się czuć.
Dzieje się tak, aby pokazać człowiekowi do czego jest zdolny sam, bez pomocy
innych. Tak jak głosek jakiegoś języka każdy musi nauczyć się sam. Wtedy liczy
się to, co faktycznie w tobie jest. Będziesz sprawdzany i pytany o to, co otacza cię
w przestrzeni, co krąży wokół ciebie.
Dlatego najważniejsza powinna być ufność w boską moc, rozpoznanie zdolności
rozpuszczania tego, co krąży w przestrzeni, choćby miały to być upiory czy
demony.
Najważniejszym zadaniem jest rozpuszczenie, a nie krzyk strachu, który mnoży
złe moce tak, że przestrzeń pogrąża się w ciemności zanim przybędzie anioł
światła.
Kiedykolwiek demony przychodzą, napełniaj je światłem, by się rozpuściły.
Napełniać je światłem znaczy - wysyłać je do światła. Znasz drogę do niego? Nikt
z ludzi jej nie zna, a jednak wszystko kierowane jest ku niemu...
108
Musisz zacząć oświecać to, co wokół ciebie nie jest światłem, aby mogło dojść
do rozpuszczenia. W twoim przypadku podejmowanie prób jest bardzo ważne.
Nie jest próbą coś, co sam sobie wybierzesz. Jeśli twoje myśli pogrążą się w
ciemności, nie będzie to próbą, bowiem zostało wybrane przez ciebie.
To znaczy, że jeśli ktoś jest gniewny i agresywny, przyciąga ciemne moce?
Wzmacnia je w ten sposób. Wybuch gniewu jest przejawem agresji, roszczeniem
sobie prawa do władzy, a jednocześnie jest biegunem gorąca.
Jeżeli ktoś w ten sposób chce zwiększyć zakres swej władzy, to będzie mógł
posłużyć się demoniczną mocą. Władza wzrasta poprzez wywoływanie strachu u
innych ludzi oraz poprzez demony i ciemność w nocy.
Wspomniałeś, że rozpuszczanie demonicznych mocy odbywa się poprzez próby
poradzenia sobie z sytuacją w sposób pokojowy, a nie wysyłanie tych istot do
światła.
Dzieje się tak dlatego, że sam jesteś światłem. Działasz poprzez swoje czyny. Nie
weźmiesz ciemności za rękę i nie przekażesz jej dalej. Ponieważ sam przechodzisz
w coraz wyższe poziomy świadomości, będziesz w stanie, bardziej niż
kiedykolwiek, wytwarzać, tworzyć, a tym samym rozpuszczać się. Zapragniesz
tego, by poznać, że jesteś równy Stwórcy i również możesz tworzyć.
Dziwisz się, gdy twoje życzenia się spełniają. Istnieją książki o cudach i mocy
spełniania życzeń. To są aspekty natychmiastowego działania.
Ponieważ twoja świadomość coraz bardziej dąży do bycia w teraz, nie będziesz
chciał niczego od siebie odsuwać, po to by zdarzyło się w odległej przyszłości, lecz
będziesz w akcie „samo-działania” znajdywał rozwiązania w teraz (natychmiast).
Jest to możliwe, gdyż wzrasta twoja świadomość. Horyzont staje się szerszy,
mimo że spektrum działania zawęża się. Nic nie jest odsyłane zgodnie z zasadą:
„Idź tam i rozpuść się”, „Wyślę cię teraz do Jezusa, a on już będzie wiedział, co z
tym zrobić...”. Zamiast tego, wszystko wydarza w teraz, w działaniu.
To właśnie ludzie, którzy kroczą duchową ścieżką, powinni pojmować pewne
sprawy bardziej niż kiedykolwiek, aby wkroczyć w nowe czasy i poszerzyć swe
horyzonty.
109
Poszerzenie horyzontu oznacza, że ośrodki energetyczne ludzi oraz ludzkiej
cywilizacji przemieszczą się ku górze. Wkraczacie teraz w nowe czasy, co znaczy,
że wasza świadomość, nadświadomość i szerokie spojrzenie będą ostrzejsze.
Ludzie poszerzą swe horyzonty, ponieważ pulsowanie „trzeciego oka” będzie
silniejsze. Zaczniecie więcej odczuwać i dostrzegać, a przez to intensywniejsze
staną się wasze działania.
W ten sposób nastąpi rozpuszczenie w teraz. To znaczy, że działanie, ruch i
rozwój będą postępować dalej, jednak będą to przede wszystkim rzeczy wnikające
w siebie, ze wzrastającą świadomością.
Wielu ludzi przywiązuje się do obcych energii, ponieważ znajdują się w trudnych
sytuacjach życiowych. Nie wierzą, że mogą sobie z nimi poradzić, przerastają ich
problemy z partnerem czy przełożonym w miejscu pracy.
Nie stają twarzą w twarz z tymi problemami, lecz uchylają się przed
konfrontacją i koniecznością podjęcia decyzji. Najczęściej odczuwają nienawiść,
są agresywni lub popadają w depresję, bo ich problemy pozostają bez
rozwiązania. Przez takie zachowanie przyciągają obce energie.
Poczucie bycia nieszczęśliwym, różne blokady psychiczne, problemy w związku
partnerskim i zawodowe, mogą być przyczyną tego, że do człowieka przybywają
ciemne moce, by poddać go próbie.
Chciałbym jeszcze raz dla pewności zapytać, czy właściwie to rozumiem: jeżeli
jakaś osoba ma problemy i je rozwiąże, to czy wówczas mroczne istoty ją
opuszczają, bo zdała swoją próbę pozytywnie i zmieniła się na lepsze?
W najszerszym rozumieniu - tak. Obszar, którego dotyczy twoje pytanie, jest
bardzo szeroki. Pechem - demonem ludzkości - jest nieszczęście samo w sobie.
Ludzie powinni poszukiwać tego, co jest szczęściem, pewnością, stabilnością.
Obecnie wydarzenia na Ziemi doszły do punktu, w którym osiągnęła ona
wyższy pułap energii, częstotliwości.
Człowiek towarzyszy swojej planecie w rozwoju i dopiero teraz jest na takim
poziomie świadomości, na którym zaczyna zajmować właściwe sobie miejsce.
Pojawiają się więc na świecie ludzie o wyższych zdolnościach medialnych i
wrażliwości, z darem odpowiedniego widzenia, słyszenia i czucia. Pogrążeni są
jeszcze w niepewności, ponieważ tak jak Ziemia przechodzi w wyższe
110
pole częstotliwości, tak i ludzie muszą nauczyć się żyć w nowych okolicznościach.
Na tym etapie łatwo można utracić pewność.
Wielu stoi „na jednej nodze” i spogląda w niebo. To niewygodna pozycja i w
dodatku mało stabilna. Dlatego też kosmos musi poświęcić wiele sił, by wyjaśnić
takim ludziom, że stoją na Ziemi i są jej mieszkańcami.
Ci, którzy przybyli na Ziemię i żyją na niej oraz ci, który dopiero przybędą, nie
opanowali jeszcze umiejętności stania „na dwóch nogach”. Dlatego też kosmos i
anioły wzywają ich do mocnego stania na Ziemi, gdyż może się zdarzyć, że stracą
grunt pod nogami i upadną.
W takiej sytuacji istnieje możliwość depresji i trafienia w moce ciemności.
Wtedy trzeba będzie znów unieść głowę ku światłu, aby znaleźć właściwą drogę i
rozwiązać konflikty.
Opętanie najlepiej jest rozpuścić poprzez miłość. Jednak miłość, porównaj ją z
miłością matki, może wiązać się z bolesną bezkompromisowością rozwiązywania
problemów. Zrezygnowanie z czegoś z miłości niekoniecznie oznacza rozwiązanie
problemu. Jeżeli jednak ktoś podejmuje konkretne działania, pojawia się
spełnienie. To najlepsza droga, aby je osiągnąć.
Spróbuj spojrzeć na to wszystko bardziej neutralnie: spójrz na istoty, które
opętują, jak na anioły próby (sam użyłeś wcześniej takiego właśnie zwrotu).
Patrz na kogoś takiego, jak na surowego nauczyciela, który egzaminuje swojego
ucznia i sprawdza, czy ten chce tkwić w obecnej sytuacji i da się przez nią
zniszczyć, czy też pragnie zmienić swój sposób postępowania i myślenia.
Sprawdzane jest również najbliższe otoczenie osoby opętanej mrocznymi siłami.
Chodzi o to, czy poddawany próbie ulegnie pokusie (a więc głosowi anioła próby
czy demona), czy też nie.
Jeżeli opętana osoba zmieni swoje życie i uwolni się od lęków i nałogów, to
„przywiązanie” prawdopodobnie zniknie, ponieważ zadanie - poddanie człowieka
próbie - zostanie spełnione, a ów człowiek podejmie właściwą decyzję.
Uzależnione jest to jednak od planu życia. Może się też zdarzyć, że poddana próbie
osoba nie jest dostatecznie mocna, a wtedy przywiązanie, opętanie, zaprowadzi ją
aż do grobu.
Nigdy nie zapominaj o tym, że w czasie próby są przy człowieku również inne
anioły, a on na przykład nie chce ich słuchać. Tłumaczy się później, że nie słyszał
głosu anioła stróża. Dręczą go wyrzuty sumienia, bo wie doskonałe, że działał
wbrew temu, co dobre i poszedł za głosem demona i opętania.
Każdy człowiek ma wybór i wolność podejmowania decyzji. Jeżeli zdecyduje
się uwolnić od destruktywnych zachowań i myśli, może otrzymać
111
pomoc od innych ludzi. Istnieją bowiem ludzie, którzy potrafią cofać klątwy i
oczyszczać domy i miejsca z obcych energii.
Z ostrożnością należy jednak pochodzić do tego, co nazywacie egzorcyzmem.
Egzorcyzm to rodzaj przymusu. A tam, gdzie w grę wchodzi przymus, bardzo
rzadko możliwe jest jakieś ustępstwo.
Ponieważ w przypadku egzorcyzmów próbuje się zapobiec opętaniu poprzez
specyficzne „umiejętności” obcej osoby - a nie przez zmianę w samym opętanym to istnieje duże prawdopodobieństwo, że demon powróci. Tylko wtedy, gdy dana
osoba sama zdecyduje o zmianie własnego życia, moc, która ją sprawdza może od
niej odstąpić.
Więc możliwe jest tylko działanie z miłości. A egzorcyzm nie jest miłością.
A widzisz...! W przypadku egzorcyzmu postępowanie może być bardzo brutalne i
gwałtowne. Często moc, która spowodowała opętanie, wycofuje się, śmiejąc się z
działań ludzkich, które nie przynoszą oczekiwanego skutku.
Osoba poddana próbie stara się uniknąć złej mocy, ale to nie jest możliwe!
Według prawa przyciągania opętujący duch powróci, gdy poddawana próbie osoba
wciąż będzie się go bała. Strach przyciąga ciemność. Rozwiązaniem jest
zrozumienie i miłość, a do tego potrzebna jest jednak odpowiednia wiedza.
Dlatego właśnie ty piszesz książki - aby wprowadzić światło w ciemność.
Spójrz na to jeszcze inaczej: spójrz na przysługę, jaką ciemna moc ci wyświadcza.
Nie zapomnij o tym, że zawsze odbywa się dawanie i branie. Poprzez to, że
poddawana próbie osoba ulega opętaniu, dostaje coś w zamian.
Tak jak siła mistrza walki na miecze wzrasta dzięki jego wrogom, tak i opętany
człowiek staje się coraz silniejszy. W walce zawsze zaczyna się od łatwych
przeciwników, by później móc stanąć twarzą w twarz z silniejszymi. Im silniejszy
staje się wojownik, tym mocniejszych ma przeciwników. W ten oto sposób wzrasta
jego sława i chwała na polu walki.
Ten przykład dotyczył walki. To samo może jednak dotyczyć działań
pokojowych. Łatwo jest wybaczyć komuś, kto przysporzył nam tylko trochę
kłopotów lub cierpienia. Im boleśniejsze jest doświadczenie, tym trudniej
przychodzi człowiekowi wybaczenie.
Jeżeli jednak uda ci się wybaczyć i iść dalej (również w trudniejszych
sytuacjach), to będzie wzrastać w tobie boskie światło i podąży za tobą
gdziekolwiek się udasz.
112
Chciałbym jeszcze powrócić do głównego obszaru twojego działania. Czy ty sam
stykasz się z mrocznymi istotami (tak zwanymi demonami)?
Dam taki przykład: odbierasz duszę, powiedzmy ze szpitala albo po jakimś
wypadku lub po dokonaniu przestępstwa i jest w niej opętanie, które być może
doprowadziło do sytuacji śmierci.
Co robisz w takim przypadku? Czy opętanie ustępuje? Co robisz, jeśli wciąż
jeszcze jest w duszy, gdy po nią przychodzisz?
Często trafiam na opętanie. Występuje ono wówczas w najmniejszym obszarze. I
to wówczas, gdy bliscy są przy umierającym i płaczą. Odbieram smutek od
umierającego i odsuwam go na bok, tak by dusza mogła udać się do domu.
Rozpuszczam akt opętania duszy poprzez miłość. Ponieważ rozpuszczam to w
miłości, nagle jej brakuje, dlatego często zdarza się, że uczucie straty u bliskich
staje się silniejsze i silniejszy staje się też ich smutek. To problem z
częstotliwością, ale ja się nim już nie zajmuję. Mogę przekazać go duchowym
przewodnikom tych, którzy pozostają, a więc stosownym aniołom stróżom.
Jeżeli jakieś przestępstwo zostało popełnione wskutek opętania, ponieważ
człowiek, który go dokonał nie zdał próby, to demon mówi: „Wygrałem!”. Być
może wygrał, ale człowiek niekoniecznie jest tym, który przegrał.
W takim przypadku stworzenie przejścia - pomostu do światła - jest trudne.
Potrzebne są boskie rady, jak należy postępować.
Często u mego boku pojawia się anioł łaski, który jest boskim światłem,
mogącym w swej jasności wypełnić nawet mnie. Anioł łaski otacza swym światłem
człowieka, po którego przychodzę, dokładnie w chwili, gdy się pojawiam. W trójkę
prowadzimy rozmowę. Taka „trójjedność” jest pierwotną zasadą działania
boskiego bytu.
Może się zdarzyć, że ten, który powinien odejść, otrzyma jeszcze jedną szansę łaskę powtórzenia. To akt najwyższego boskiego aspektu, czyli miłości. Jeżeli
anioł łaski nie pojawia się, ja rozpuszczam opętanie, bo działam „bez-litości”.
Rozpuszczam z boskiego polecenia, to leży w ramach moich działań.
To znaczy, że rozpuszczasz połączenie.
Tak, rozpuszczam połączenie.
A demon? Czy wraca?
113
Rozpuszczam połączenie, aby dusza została uwolniona od ciężaru. Odprowadzam
demona na bok, biorąc go za rękę, która jest jak odcinający miecz. Muszę uwolnić
duszę.
Zrozum jednak, że również ja nie jestem doskonały, bowiem nie jestem Bogiem.
Całkiem możliwe jest, że części demona „popłaczą się” z częściami duszy i
wówczas potrzebna jest moc uzdrawiania.
Znaczy to, że dusza w całości swego bytu, do ostatniego kawałka, który
opanowany jest przez demona, zabierana jest przeze mnie do królestwa światła, a
inna jej część, której nie jestem w stanie uwolnić, przez jakiś czas jest jeszcze na
Ziemi.
Takie części duszy można by nazwać obciążającymi Ziemię, bo jako związane z
nią duchowe istoty przez jakiś czas jeszcze „kuśtykają” po planecie. To może być
pewną pułapką dla wrażliwych istot, bowiem takie „kuśtykające” dusze często
wybierają sobie wrażliwych i aktywnych duchowo ludzi. Może przez to dojść do
pewnych „popłątań” i „powiązań”.
W takim przypadku potrzebna jest miłość i dobroć ochraniających towarzyszy aniołów stróżów, by odrzucić działanie takich dusz. Nie oznacza to, że jestem w
tych przypadkach całkiem bezradny, ale mają miejsce tak subtelne powiązania, że
nie jestem w stanie sam ich rozwiązać. Potrzebuję wówczas pomocnika. Mogą
zatem istnieć związane z Ziemią ciała duchowe i działa wtedy boski aspekt, który
stara się je usunąć. Ponieważ ziemski czas jest czasem krótkich częstotliwości, w
kosmicznym sensie nie ma znaczenia, kiedy się to wydarza. Węzeł i tak prędzej
czy później zostanie przecięty.
Z ziemskiego punktu widzenia może to trwać parę lat, jednak z kosmicznego
punktu widzenia jest to tylko chwila. Gdybym rzeczywiście nie mógł sobie sam
poradzić, pomoże mi boskość, która jest jak matka pomagająca swemu dziecku
zawsze i w każdej sytuacji.
Czy te związane z Ziemią fragmenty duszy są tym, co niektórzy ludzie określają
jako duchy albo upiory?
Tak, to możliwe. Ponieważ taka istota „kuśtyka”, jej ruch nie jest kolisty, lecz
owalny. W związku z tym możliwe jest, że porusza się niczym wir, trąba
powietrzna i z tego powodu dochodzi do zjawisk, które nazywacie stukaniem lub
innymi tego typu dźwiękami.
Takie fragmenty dusz w większości przypadków, ponieważ przekazuję je temu,
co boskie, mogą zostać rozpuszczone. Znaczy to, że jeśli zaufa się swe114
mu boskiemu charakterowi, to można rozpuścić związane z Ziemią fragmenty dusz
w boskości, która jest w każdym człowieku (poprzez samego Boga i dzięki
połączeniu z boskością).
Wypełniając fragmenty światłem, można je natychmiast usunąć. Chyba że
podlegają takiemu ciężarowi, że ludzka moc nie wystarczy. Jednak człowiek
doszedł już w swym rozwoju ku tak wysokim sferom, że umie poradzić sobie z
dużym ciężarem.
Jak właściwie wygląda sprawa duchów? Idzie się na przykład do jakiegoś zamku
i widzi się byłą właścicielkę, która straciła tam życie. Ludzie o podwyższonej
wrażliwości i zdolnościach medialnych mogą zobaczyć mglistą istotę, zazwyczaj
odzianą w ubrania z jej epoki, a później opowiedzieć o tym innym.
Co jest powodem przywiązania dusz do Ziemi i co można zrobić, aby je uwolnić
i wyzwolić? Czy dusze te nie chcą słuchać swych aniołów stróżów, czy też nie
chcą słuchać ciebie?
Trudno wam to pojąć. Dlatego też przedstawię tę sprawę obrazowo: stworzenie
ziemskiego systemu podlega trójdzielności ciała, duszy i umysłu.
Umysł komunikuje się z duszą, czyli ją wypełnia. Dusza z kolei wypełnia i
otacza ciało. Im silniej dusza z umysłem trzymają się ciała, tym bardziej
rozprzestrzenia się cielesna właściwość. Im głębiej umysł przenika duszę, tym
bardziej umysł się rozwija.
Może więc być tak, że twoje dziecko, jeśli będziesz je bardzo wspomagał,
świetnie się rozwinie i w pewnych obszarach usamodzielni się. Będzie mu się
dobrze wiodło.
Gdy boski aspekt poprzez miłość działa w ciele i duszy, to ciało usamodzielnia
się w obszarach swego działania, podobnie dzieje się z duszą. To znaczy, że ciału
zbyt dobrze się wiedzie.
W takim przypadku zabieram co prawda duszę, jednak ze względu na
emocjonalne przywiązania pozostają pewne jej „mgiełki”.
Wyobraź sobie duszę jako mglisty twór, z którego unoszą się obłoki i nici mgły.
Gdy po nią przychodzę, może się zdarzyć, że usamodzielnią się one w ciele w
niektórych obszarach i że nadal chcą zostać w swym otoczeniu.
Zdarza się, że gdy oddzielam duszę od ciała, to przyjaźń, związek i jej
współpraca z ciałem są tak głębokie, że mgliste dusze nadal krążą nad obszarami
dotychczasowego życia.
115
Dzieje się tak dlatego, że gdy zabieram duszę, to tak zwane nici duszy nie
oddzielają się, lecz pozostają przy ciele, przy materii.
Na skutek tego aspekty minionego życia są nadal uświadamiane w miejscu
działania. Gdy nici duszy nie oderwą się od niej całkowicie, a połączenia nie
zostaną przecięte w czysty sposób, nastąpi ich zagarnięcie przez usamodzielnienie
się ciała.
Doświadczysz tego, gdy znajdziesz się w starym domu i nagle, stojąc w kuchni,
poczujesz, że jest tam babcia, będziesz miał wrażenie, że czujesz jej zapach lub
usłyszysz kroki mimo, że będziesz w tym domu zupełnie sam.
Takich pozostałych na Ziemi aspektów duszy nie należy wysyłać do światła, bo
stamtąd przybyły. Zerwały kontakt z duszą i są jak rozłoszczone dzieci.
Trzeba im wyjaśnić, że czas ich ziemskiego rozwoju już minął i muszą wrócić
do domu. Ważne jest, by z nimi rozmawiać. Praca nad takimi niesfornymi
częściami duszy może być dla człowieka niebezpieczna. Nigdy nie ma się
pewności, czy nici duszy nie owiną się wokół jego szyi i nie odbiorą dopływu
powietrza. Dlatego ważne jest, by stać mocno obiema nogami na Ziemi i mieć
kontakt ze światłem.
Niestety bardzo często wypędzanie takich dusz lub uwalnianie od nich pewnych
miejsc, przeprowadzane jest przez niewyszkolonych ludzi. Gdy aspekty duszy nie
zostaną rozpuszczone we właściwy sposób, „uczepią” się takiego człowieka.
Trzeba im po prostu wytłumaczyć pewne sprawy, gdyż są jak boskie dzieci na
etapie uczenia się.
Jak to się ma do dusz ludzi, którzy zmarli już przed stuleciami? Dlaczego one nie
zostały uwolnione?
Cóż, dusze same o tym decydują. Już ci mówiłem, że mogą zdecydować się na to,
na co chcą, na światło albo ciemność, na zastój lub rozwój.
Jeśli dusza pozostaje w jakimś budynku w swym bardzo silnym ziemskim
przywiązaniu, to powodem może być jej własna decyzja. O innych możliwościach
już wspominałem.
Gdy dusza z własnego wyboru jest z czymś związana, to świetliste istoty
przychodzą do niej raz na jakiś czas i mówią: „Chodź teraz ze mną!”. Jeśli
odmawia, to na jakiś czas znów zostaje zostawiona w spokoju.
Zdarza się często, że dusza jakiegoś człowieka całe życie spędziła w budynku,
od którego nie chce się później uwolnić. Również rodzina może być po-
116
wodem, który nie pozwala duszy odejść. Przyczyną może być też zawiść lub gniew
duszy z powodu nabycia domu przez kogoś innego.
Możliwe jest też, że dusza nie chce opuścić Ziemi ze względu na jakąś inną
osobę - partnera, córkę czy wnuka. W takim przypadku dziecko może cierpieć,
ponieważ jest to pewien rodzaj opętania. Oczywiście dusza zmarłego dziadka nie
chce szkodzić swojemu wnukowi, jednak przeszkadza dziecku w swobodnym
rozwoju.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że może to powodować choroby dziecka,
fizyczne bądź psychiczne.
Czy taki duch albo zjawa jest duszą, która zabłądziła? Być może określenie
„zabłądziła” nie jest właściwe. Być może dusza nie może zobaczyć anioła stróża
albo nie chce go widzieć?
Nie chce i nie jest gotowa. Chce pozostać na wybranym przez siebie miejscu,
ponieważ posiada wolną wolę. Jest wiele miejsc, w których takie dusze chcą żyć,
ale zawsze jest to związane z ich przywiązaniem do Ziemi.
To pasjonujący temat, z którym wiążą się również moje osobiste przeżycia.
Chciałbym zapytać o miejsca dawnych bitew, takich jak Limes czy Verdun oraz o
miejsca, w których w bardzo krótkim czasie zginęło wielu ludzi, czasem nawet
jednocześnie, przypadku nalotów bombowych czy katastrof naturalnych.
Jak sądzę, dusze te nie zauważyły, że opuściły ciała, a więc że zmarły. Według
mnie przyczyną tego jest fakt, że dusze opuściły swe ciała jednocześnie, w związku
z tym widzą przed sobą również inne dusze. Nie uświadamiają sobie zatem, że nie
są już w swoich ciałach. Czy tak właśnie jest?
To prawda. Dusze te przez jakiś czas krążą jeszcze nad miejscem śmierci, nie chcą
jednak zobaczyć mnie, anioła przemiany, nie chcą także zobaczyć aniołów stróżów
i uświadomić sobie, że nie żyją.
Błądzą więc, wciąż walczą, szukają krewnych, wracają do domu i dziwią się, że
nikt ich nie może zobaczyć. Dzieje się tak dlatego, że nie rozpoznają własnej
śmierci.
Jednak również z nimi kontaktują się istoty światła i stopniowo te dusze są
zabierane na poziomy o wyższych wibracjach. Jeżeli zachodzi taka konieczność, w
akcję wkracza anioł łaski.
117
Przepraszam, że ci przerwę, ale chciałbym przypomnieć ci wypadek
samochodowy, który przeżyłem prawie dwadzieścia lat temu. Wówczas przez
około dziesięć minut przebywałem poza swoim ciałem, jakieś osiem do dziesięciu
metrów od miejsca wypadku i spoglądałem na wszystko z góry.
Ja również potrzebowałem wtedy czasu, by uświadomić sobie, że moje ciało
leży tam, na dole. Gdybym nie usłyszał głosu anioła stróża, który mówił mi, że
powinienem się uspokoić, pewnie bym sobie tego nie uświadomił. Zobaczyłem
wówczas również epizody z mojego życia, z czasów dzieciństwa oraz z
poprzednich, bardziej odległych inkarnacji...
Zgadza się. Dusze zostają uchwycone w pewnym miejscu - przemawia się
wówczas do nich i wskazuje na ich stan. W twoim przypadku, nie byłeś jeszcze
martwy, a jedynie przebywałeś poza ciałem, co było ostrzeżeniem, że jeśli nie
zmienisz w przyszłości swego życia, to będziesz mógł na nowo wybierać sobie
ciało.
Normalnie, gdy dusze spotkają się z duchową rodziną, przenoszone zostają do
stanu regeneracji i dopiero wtedy stwierdza się, czego dusza chce, a czego nie
chce. Znów decydująca jest wolna wola.
Ale żadna dusza nie ginie, nawet jeśli przez tysiąc lat żyje w jakimś zamczysku.
Przypominam sobie pewne miejsce w Limes, w którym walczy się do dziś. Byłem
tam z jasnowidzami i oni również widzieli zmarłych.
Jak już mówiłem, do takiego miejsca przybywają anioły, by odprowadzić dusze.
Jednak jeśli chcą one dalej walczyć, to wciąż będą toczyć swe wyimaginowane
bitwy.
Czy można coś dla nich zrobić, na przykład poprzez modlitwę?
Modlić można się zawsze. Należy też wezwać mnie, ale bez pośpiechu. Energia,
która rządzi na polu bitwy jest inna od tej, jaką ma duch panny krążący po zamku.
W przypadku działań wojennych na pierwszy plan wybija się ciemna energia i w
tym przypadku należy być ostrożnym.
Dochodzi do pewnego rodzaju łączenia się dusz, które spotkały się na polu
bitwy. Sytuacja jest podobna, jeżeli dwóch ludzi pojedynkuje się ze sobą i oboje
równocześnie umierają. Również oni są w jakiś sposób ze sobą połączeni.
118
W takich przypadkach próbuje się przedstawiać duszom sposoby rozwiązania
problemu, tak by mogły uwolnić się od energetycznych i emocjonalnych więzów.
Ukazuje im się różne programy rozwiązania problemu, aby konflikt mógł zostać
zażegnany na duchowym poziomie i aby dusze mogły pójść dalej.
Niektórzy ludzie tkwią w miłości, która ich „dusi” i ograniczają się wzajemnie
do tego stopnia, że nie potrafią podążać uzgodnioną wcześniej drogą swego
przeznaczenia. Wprawdzie wierzą w to, że się kochają, jednak jest to
przyzwyczajenie, ucieczka przed zadaniem, które mają do spełnienia i trzymanie
się pewnych wzorców postępowania. Jest to również pewien rodzaj powiązania,
który, choć nie ma wojennego charakteru, przeszkadza w rozwoju duszy.
Sytuacja wygląda podobnie w przypadku zbiorowego samobójstwa pod hasłem:
„Skoro ja umieram, to i ty musisz umrzeć...”. Takie wypadki miały często miejsce
w historii ludzkości.
Albo przypadek, że ojciec zabija całą swoją rodzinę. Staje się „mistrzem”
gaszenia życia istot, a to tworzy więzy.
To bardzo ciekawy temat, który, jeśli chcesz, możemy innym razem omówić
szerzej.
W podobnych przypadkach ważne jest, by nie próbować wszystkiego uogólniać
lub osądzać! Każda sytuacja jest inna, a każda dusza, która przywiązana jest do
jakiegoś miejsca, ma swoją własną historię!
Zbyt często wydawane są oceny, na przykład odnośnie katastrof naturalnych.
Mówi się wówczas, że stracili życie „biedni ludzie” i „nieszkodliwi turyści”,
jednak nie wiąże się takich wydarzeń z tym, na co skazane są dzieci
(wykorzystywanie seksualne dzieci; przyp. aut).
Dlatego nasza rozmowa jest tak ważna - pokazuję tobie inne aspekty
teoretycznie znanych spraw. Wielu czytelników twoich książek nie dostrzega
całokształtu tego, co próbujesz im pokazać. Wybiórczo zwracają uwagę tylko na
to, co może potwierdzić ich światopogląd. Wydają sądy i robią z ciebie złoczyńcę,
którego należy zwalczać. Nasza rozmowa ma sprawić, by takie osądy zostały
wreszcie wyjaśnione poprzez rosnące zrozumienie różnych aspektów życia.
Niektórzy ludzie nie będą godzić się z tym, co próbujesz im przekazać poprzez
naszą rozmowę. Będą trzymać się swoich starych wzorców myślowych, bo są dla
nich wygodne. A ty będziesz tym „złym”, który próbuje kwestionować stare
prawdy na rzecz nowych treści.
119
Podobnie jest ze mną. Moja praca jest źle pojmowana, ludzie boją się mnie lub
są na mnie źli, ponieważ zabieram ich dusze (mimo tego, że wcześniej zostało to
uzgodnione). Zawarli ze mną na duchowym poziomie pewnego rodzaju ustną
umowę i ja się jej trzymam, gdy przychodzę po duszę w umówionym czasie. Ale
nie każda dusza chce wówczas ze mną iść... W efekcie wściekają się na mnie. Ale
jakoś daję sobie z tym radę.
(śmiech)
Nie przejmuj się więc, jeśli ktoś cię będzie atakował. Wiesz przecież, że masz silne
wsparcie (znów się śmieje).
Czy istnieją dobrzy i źli ludzie oraz dobre i złe dusze? Pytam o to, ponieważ
zdarza się, że na przykład dzieci cieszą się, gdy wyrywają skrzydła muchom albo
odrywają nogi pająkom. Często ludzie męczą zwierzęta, wykluwają im oczy albo
łamią kończyny.
Czy w takim przypadku ma miejsce opętanie, czy też są to dusze, które
wywodzą się ze zła i ciemności?
O tym decyduje poziom inkarnacji. Może więc być tak, że łańcuch inkarnacji z
życia na życie podlega silnej przemianie.
Na przykład dziecko, które w ostatnim życiu było kanibalem albo chirurgiem,
będzie używać swego nowego ciała do prowadzenia badań. To, co dziecko robi
obecnie, może wynikać z jego aktywności jako chirurga w poprzednim życiu.
Może to być chęć badania połączona z brakiem zrozumienia, czym jest życie i
cierpienie.
Czasem zdarza się, że istota z innej planety odradza się na Ziemi po raz
pierwszy i wszystko jest dla niej nowe. Zachowuje się wówczas niczym
naukowiec, który eksperymentuje i sprawdza reakcje innych istot na ból.
Pytanie o to, czy istnieją dobrzy i źli ludzie przerasta poziom mojej wiedzy. Po
prostu tego nie wiem. Działanie jest tym, co jest dobre lub złe, a nie człowiek.
Czasami jest to chwila, w której działa demoniczna siła. W przypadku, o który
pytasz można jak najbardziej powiedzieć, że w zachowaniu małego urwisa,
dostrzegalne są diabelskie pierwiastki.
Jednak, ostrzegam cię - nie oceniaj głębiej łudzi! Stwierdzenie, że poprzez
dziecko działa ciemna siła, ożywia w ludziach na nowo dawne lęki, takie jak
prześladowania czarownic i dawne nadużycia Kościoła.
120
Można zapytać, dlaczego mroczna dusza się inkarnuje? Dlaczego manifestują
się na Ziemi demoniczne moce? Robią to, by stać się człowiekiem i rozwijać się
poprzez kolejne inkarnacje. Ich pochodzenie jest co prawda mroczne, przybywają
jednak, by zbliżać się ku światłu.
Patrząc na to w ten sposób, ważny jest wynik, czyli rozwój, który musi mieć
gdzieś swój początek, punkt startu, miejsce, od którego się zaczyna. Z ziemskiego
punktu widzenia może ci się to wydawać okrutne. Jednak dla osoby, która
przybywa na Ziemię, może to być pierwszym krokiem w jej rozwoju.
Spotkałeś kiedyś osobę, która na Ziemi znana jest jako Jezus?
Jezus to postać, o której często się dyskutuje i interpretuje w różny sposób. W
czasach, w których żył, odczuwano potrzebę „stworzenia” obrazu męczennika.
Ówcześni ludzie chcieli w ten sposób być ważni i bardziej znani. Legenda
powstała wokół postaci Jezusa jest wytworem Kościoła, który chciał zwiększyć
zakres swojej władzy.
Jezus nie był taki, jakim zazwyczaj się go przedstawia. Miał do wypełnienia
zadanie polegające na przyniesieniu światła i podzieleniu się z innymi wyższą
świadomością. Był człowiekiem o dużych zdolnościach medialnych, ogromnej
wrażliwości i inteligencji. Był też oczywiście istotą świetlistą, ale urodził się jako
zwykły człowiek.
Na męczeństwie Jezusa Kościół zbudował nieprawdziwy obraz cierpienia.
Chciał, by ludzie kojarzyli je z nauką.
Fundamentem Kościoła było wmawianie ludziom nieprawdy na temat
samoświadomości wynikającej ze światłego umysłu. To czyniło z setek chłopów
cudzą własność. Nikt nie troszczył się o tych, którzy umierali w imię wznoszenia
ołtarzy. Takie wykorzystywanie człowieka nigdy nie spodobałoby się Jezusowi.
Dzięki mocy Chrystusa na Ziemi ludzie uświadomili sobie, że może on działać
poza tym, co boskie. Bóg nie był w stanie działać poza sobą samym, dlatego wysłał
na Ziemię moce Jezusa i aniołów.
Dlaczego przyszedł na Ziemię w określonym czasie i miejscu?
To była próba dla ludzi żyjących w tamtym miejscu. Powinni kochać Jezusa, ale tej
próby nie zdali. Wyparli się go. Mimo tego istnieje dzisiaj wiele narodów, które
wierzą w naukę Jezusa.
121
Jego światło nie zgasło, choć minęły już dwa tysiące lat. Pomyśl też o tym, że
zamiar zgładzenia Chrystusa, uczynił go znanym na całym świecie, a jego słowa
rozprzestrzeniły się na Ziemi - mimo, że się go wypierano.
Sam więc widzisz, że „przekłamywane” światło jednak świeci, choć na dobre
zapłonęło dopiero po trzystu latach. Czy dostrzegasz, jak delikatna jest sieć
rozciągana przez Stwórcę i w jaki sposób utrzymuje ona wszechświat?
Nic nie wydarza się bez powodu, a wszystko, co mroczne, też kryje w sobie
światło. Wszystko ma sens. Jeśli ktoś chce uniknąć próby, będzie jej poddany w
jeszcze intensywniejszy sposób.
Czy dusza, która kiedyś była Jezusem, inkarnuje się nadal?
Moc Chrystusa pojawia się już od lat. Jednak nie pojawi się więcej w ciele Jezusa,
lecz w każdym człowieku, który będzie gotów nosić w sercu miłość i moc.
Po Ziemi wędrować będą istoty noszące w sobie więcej świętości niż inne.
Jednak postaci, która przyjęłaby cielesną formę Jezusa, mesjasza, który poruszyłby
całą Ziemię, już nie będzie. Tym razem jego dusza dotyczyć będzie wszystkich
łudzi.
Mogą pojawić się religijni przywódcy, którzy będą służą dobru i zbiorą wokół
siebie łudzi. Jednak miliony ludzi będą nosić tę moc w samych sobie, ponieważ
zaczną opuszczać Ziemię, kierując się ku boskości.
Ważne jest, by jak najwięcej ludzi nosiło w sobie moc Chrystusa. Opadnie ona
na ludzkość niczym deszcz.
Aby lepiej to zrozumieć, postrzegaj moc Chrystusa jako deszczową chmurę, z
której deszcz zacznie spadać w serca ludzi. Wszyscy, którzy otworzą usta, będą pić
tę wodę i zostaną pobłogosławieni boską mocą.
To jeden z aspektów, które możesz przeżyć w najwyższych sferach świetlistego
bytu. Przyjmując w siebie i w swe serce moc Chrystusa, otwierasz się na miłość,
dzięki czemu „boskie oko” w twej świadomości może spoglądać przez ciebie.
Moc Jezusa pozwala temu, który nosi ją w sobie, rozpalić boski ogień i świecić
nim. Poprzez taką osobę boskość „patrzy” na świat. Ta zdolność nie powinna
dotyczyć tylko pojedynczych ludzi, lecz wielu, dzięki którym moc rozdzieli się i
wniknie w tych, którzy będą gotowi.
Proces „stawania się” trwa na Ziemi już od dawna. Wszystko dzięki temu, że
wasza planeta zmienia poziom swej częstotliwości.
122
Ludzie nazywają to przejściem z „Ery ryb” w „Erę wodnika”.
To wasza ziemska interpretacja. Chciałbym jednak podjąć ten temat. Musisz
wiedzieć, że Ryba nie symbolizuje człowieka, Wodnik natomiast jest w połowie
człowiekiem, co znaczy, że wzrasta jego samodzielność i świadomość.
Dzieje się to w teraźniejszości, ponieważ w tej chwili ma miejsce przejście
czasów. Na wielu opadną krople boskiej mocy, co uczyni ich zdolnymi do życia w
kosmicznej świadomości. Właśnie z tego powodują będę działać szczególnie
aktywnie - jako anioł przemiany i śmierci - odbierając wielu istotom życie, by
Ziemia łatwiej mogła dokonać postępu z duszami, które na niej żyją.
Tym, którzy nie będą umieli odnaleźć się w nowej sytuacji, pomogę przejść na
niższy poziom. Ci, którzy mają ziemski charakter i noszą tę moc w sobie,
pozostaną na Ziemi. Niektórzy staną się lżejsi na tyle, że będą mogli się wznieść i
tym pomogę udać się do świetlistego królestwa, aby mogli powrócić do
kosmicznego źródła. Taki jest punkt wyjściowy drogi, którą ludzie kiedyś obrali,
by dostać się na Ziemię.
Dlatego istotne jest, abym zabrał wasze ciała i starł je na proch, by mogły stać
się pyłem. W takiej postaci oddam je światłu, bowiem tam, dokąd ludzie się udają,
nie będą potrzebne ograniczenia w postaci ciał.
Otrzymacie nowe ciała, o nowej subtelnej strukturze. Nie będziecie już mogli
przenieść struktur swych dawnych ciał do wyższych poziomów świadomości. Z
tego powodu wydarzenia na Ziemi spowodują śmierć wielu ludzi, aby ciała o
starych strukturach nie błądziły więcej po tej planecie.
Jesteście w punkcie zwrotnym rozwoju, co oznacza również, że następuje
przemiana struktury waszego ciała. Ciała zostaną utkane na nowo.
Ty powinieneś to przecież wiedzieć. Napisałeś książkę o dzieciach nowych
czasów. Właśnie teraz nadszedł ten moment, ale istnieje pewien problem, bo
ludzie, którzy jednostronnie skłaniają się ku materii, nie będą chcieli go dostrzec.
Dlatego będę odbierał im dotychczasowe ciała i ścierał je na proch, by stwarzać je
na nowo w innych miejscach.
Mówiąc prostymi słowami: ludzie umrą na Ziemi i odrodzą się na innych
planetach, na których dusze, które nie chcą się rozwijać, będą mogły dalej toczyć
swe „zabawy” z materią i inkarnować się.
Zdecydowano, że ludzkość podzielona zostanie na trzy części.
Pierwszą stanowić będą ci, którzy podążają do przodu, a nie cofają się. Ludzie ci
nie będą się trzymać kurczowo poddanej transformacji Ziemi,
123
ponieważ ich wibracje będą już zbyt wysokie. Dusze tych ludzi udadzą się na
poziom, do którego będą mogły się przywiązać - na inną planetę o niższych
wibracjach.
Druga część pozostanie na Ziemi i przeżyje wspaniałe czasy. Trzecią część
stanowić będą tacy jak ty, którzy znów odejdą.
Ludzkość będzie więc podzielona na trzy części, a wielu jeszcze odejdzie. Czas,
który sobie wybraliście, nie jest zbyt „zabawny”, jednak ktoś z dużym poczuciem
humoru i o pogodnej naturze, będzie w stanie znieść taką sytuację. Wykroczy
wówczas poza ograniczenia.
Czy można powiedzieć, że moc Chrystusa jest mocą miłości pierwotnego
Stwórcy?
Z jednej strony tak, ale kim byłby człowiek bez kobiety? Ponieważ moc Chrystusa
znajduje się poza tym, co boskie, w swej najgłębszej istocie nie jest czystością
boskości. Bóg jest stuprocentową jasnością, a moc Chrystusa jest co prawda boska,
jednak nie ze stuprocentową siłą.
Moc Chrystusa to boska moc miłości, ale poza samym Bogiem, wymaga zatem
przeciwnego bieguna, a więc aspektu żeńskiego. Kościół nazwał to mocą Marii,
choć dla mnie nie ma ona żadnej nazwy. Moc Marii to moc serca, a moc Chrystusa
to miłość.
Patrz więc na Jezusa i Marię Magdalenę, jak na mężczyznę i kobietę. W
połączeniu jest to Chrystus - miłość i rozprzestrzenianie się tego, co boskie. To
pierwszy poziom boskiego bytu może istnieć dzięki temu, że w doskonały sposób
zawiera w sobie mężczyznę i kobietę, plus i minus. Poniżej tego poziomu znajdują
się wszystkie istoty, aż do stałej materii.
Takie patrzenie na tę sprawę jest zbliżone do ideału. Jednak nigdy nie zapominaj
o tym, że moc Chrystusa nie jest równa Bogu. Gdyby nim była, spoczywałaby
sama w sobie. A jest jednak poza tym co boskie; jest zdolnością jedności Boga do
zagęszczania się. Moc Chrystusa jest zagęszczoną mocą Stwórcy i właśnie dzięki
temu może działać.
Jeżeli dosięgnie cię kropla tej substancji (mocy Chrystusa), to będziesz mógł
skutecznie działać. Ta moc będzie przez ciebie przepływać i działać. Chrystus
zwiąże się z duszą i poprzez ciało skuteczne staną się jego czyny.
Wspominałeś wcześniej, że istnieją ciemne moce, które się inkarnują. Od co
najmniej dwóch tysięcy lat istnieje przepowiednia, że w czasach, w któ124
rych obecnie żyjemy na Ziemi, narodzi się tak zwany Antychryst (ucieleśnienie
szatana) i że całkiem świadomie będzie działał na Ziemi, aby uzyskać władzę nad
światem i ustanowić swe panowanie. Czy jest to tylko legenda, czy wersja zgodna
z prawdą?
Przypomnij sobie boskie prawa! W prostocie mego bytu powiadam ci: pierwotne
prawo to ścieranie się, które prowadzi do spełnienia.
Jeśli teraz nadejdzie światło, a więc moc Chrystusa i niczym krople deszczu
opadnie na ludzi, to pojawi się też Antychryst. Wszystko zależy od punktu
widzenia.
Gdyby rządziło tylko to, co boskie, stan taki byłby błogosławieństwem. Jednak
elementy boskie nie będą same. Tuż obok nich istnieć będą też elementy
przeciwne, nie-boskie.
Życie na Ziemi opiera się na dualnej charakterystyce, wszystko ma swój
przeciwny odpowiednik. Dlatego żyjecie pomiędzy Chrystusem i Antychrystem.
To daje wam szansę rozwoju.
Narodziny demona są faktem. Prawo mówi, że tam gdzie jest światło, jest też
ciemność. To coś oczywistego. I w pewnym sensie jest to też wielka szansa - siła
rozwoju.
Podobnie rzecz ma się z elektrycznością, tam gdzie jest plus i minus, jest też
prąd. Na duchowym poziomie, poprzez tarcie i oddziaływanie dwóch biegunowych
mocy, dochodzi do rozwoju.
Czy Antychryst już się inkarnował i przygotowuje się do przejęcia władzy?
Istota ta jest w bycie, inkarnuje się. Antychrysta nie należy postrzegać jako
pojedynczej istoty, gdyż istnieje on w strukturze wszystkiego. Gdy dotrze do
szczytowego punktu swego zadania, będzie na szczycie piramidy. Jednak przewagą
ludzi będzie to, że on jest marionetkę sterowaną przez wielu.
Użycie określenia marionetka nie oznacza, że Antychryst jest zupełnie bezradny.
Struktura jego władzy jest rozległa i silna, dlatego żaden z tych, którzy mu
podlegają, nie chce rezygnować.
Wszyscy chcą korzystać z tej władzy w jednakowym stopniu, a więc nikt nie
wypuszcza z rąk swojego sznurka marionetki. Dlatego właśnie Antychryst jest
marionetką kierowaną przez wiele rąk. Nie jest sam, ponieważ podobnie jak moc
Chrystusa nie rodzi się tylko w jednym bycie, tak i moc Antychrysta odpowiada
postępowi ewolucji.
125
Dochodzi do nieudanego tarcia, które nie byłoby w stanie pchnąć naprzód
rozwoju. Jest to podobne do sytuacji w kraju, w którym rządzący wypowiada słowa
uformowane przez tych, którzy piastują niższe stanowiska.
Podobnie jak papież na Ziemi, który mówi to, co szepczą mu do ucha
kardynałowie.
Złe skutki przyniesie sytuacja, w której najwyższy panujący będzie wypowiadać
słowa podpowiadane mu przez tych, którzy nie mają pojęcia na czym rzecz polega.
A niestety w tę stronę wszystko zmierza.
Niebezpieczeństwem w polityce i gospodarce zawsze będzie myślenie
egocentryczne, dające złudne poczucie dowodzenia. Demon w swym ciele będzie
sądził, że jest wodzem, a tak naprawdę będą go prowadzić nurty. Podobnie i ty
jesteś w boskiej świadomości strumieniem mocy.
Taka jest druga strona, przeciwny biegun, który powoduje tarcie i wybuch. Jest
to podobne wielkiemu pierwotnemu wybuchowi, gdy wszystko rozprzestrzeniło się
z tego, co boskie.
W przypadku, o którym mówię też dojdzie do wybuchu. Również na Ziemi
pojawi się iskra, która spowoduje katastrofę.
Wybuch wydarzy się na wszystkich poziomach - w naturze, polityce,
gospodarce, przemyśle, na rynku pracy, w religiach i rodzinach. A przede
wszystkim w każdym człowieku!
Polityczne wybuchy miały miejsce za czasów Napoleona, Bismarcka, Adolfa
Hitlera i Busha. Wszyscy oni byli lub są marionetkami tych, którzy dają im
pieniądze, kryjąc się w cieniu i szepcząc do ucha.
To ci, ukrywający się w cieniu przywódców, ludzie przygotowują drogę
Antychrystowi i liczą przy tym na korzyści. Będą zdziwieni, bo nie wiedzą, co tak
naprawdę kryje się w postaci Antychrysta. Zwracają się ze swymi prośbami do tej
skłębionej mocy, przybierającej fizyczne ciało. Znam jednak moc Lucyfera od
samych początków i dlatego z ciekawością spoglądam na to, jak ludzie radzą sobie
z tą mocą.
Kiedyś czytałeś swojemu synowi książkę o uczniu czarodzieja. Było w niej
napisane, że ktoś przywołał takie moce i przestał być panem samego siebie. To
samo przytrafi się Illuminati. Wydaje im się, że znają moc Lucyfera, ale tak nie jest
(śmiech). Jeżeli sądzą, że mogą wykorzystać tę moc, będąc ludźmi, to się mylą.
Zostaną oszukani.
Z tego punktu widzenia obecne wydarzeni na Ziemi spowodują wielki wybuch,
który znacznie przyspieszy rozwój. Jedną stronę wyniesie ku górze, a drugą rzuci
w otchłań beznadziei.
126
Czy ręce, które pociągają za sznurki Antychrysta, można określić jako ręce
należące do Illuminati?
Ich również można zaliczyć do Illuminati. Tyle tylko, że wielkość słynnego
„stowarzyszenia Illuminati” tworzą nie tylko oni sami, lecz również ich liczni
pomocnicy i pomocnicy ich pomocników, żyjący w egocentryzmie, w świecie
własnego „ja” i usamodzielnianiu się materialnego ciała.
Określiłbym ich jako robaki i węże biegnące w szeregu. To właśnie oni
wyrządzają szkody, ponieważ nie można ich zliczyć. Są jak krople wody,
działające w tym świecie i dopuszczające do tego, co powinno się dziać.
Wszyscy, którzy czekają na Antychrysta i jego moc, będą zawiedzeni, bowiem
nie da im tego, czego pragną. I nie będzie się on oglądał na nikogo.
Jedno mogę ci powiedzieć z doświadczeń z mocą Lucyfera: bardziej szanuje
odważnych przeciwników niż tych, którzy są mu posłuszni i padają przed nim na
kolana, błagając o coś. Pamiętaj o tym.
Na Ziemi żyje wielu ludzi, którzy sprzeciwiają się tej prawdzie. Zaliczają się do
mocy światła i są obecni na Ziemi, by uświadamiać te wydarzenia innym ludziom przez odpowiednie pisma lub książki oraz pracując jako terapeuci.
O tym, co i jak robić, decydują sami. Na tym polega ich droga: nieść światło,
powoli by wyzwolić innych ze struktur, tak by mogło wzrastać ku górze i by
można było przekazać je dalej.
To, o czym mówię właśnie się dzieje, dlatego czasy na Ziemi są w tej chwili
pełne tak gwałtownych wydarzeń.
Postawiłem to pytanie ponownie, ponieważ twierdziłeś wcześniej, że siły
działające w tle (rządy-cienie), ludzie rządzący światem finansów, Illuminati,
służą światłu...
Wszystko jest rozwojem światła.
To by znaczyło, że w dłuższej perspektywie służą światłu, bo są wyzwaniem dla
ludzkości.
Spójrz na to jak na istnienie światła i cienia. Ludzkości dane jest światło. Jeśli
człowiek stać będzie tylko w świetle, to się spali, bo struktura jego ciała
127
nie będzie mogła znieść takiej ilości światła. Dlatego ludzkość potrzebuje też
cienia. Potrzebni są Illuminati i demoniczne siły będące cieniem. Ze ścierania się
obu tych sił powstaje energia, która doprowadzi do wybuchu, a tym samym do
rozwoju. Na koniec obie siły się zjednoczą.
Stwierdzenie, że demoniczne moce służą światłu, jest w ostateczności
prawidłowe. To kosmiczny punkt widzenia. Twój ziemski punkt widzenia jest
prostszy, ponieważ w tym życiu wybrałeś taki właśnie sposób.
Gdybyś myślał w sposób kosmiczny, nadświadomy, bądź przebywał w stanie
medytacji czy nawet opuścił ciało - z którego zresztą pomogę ci wyjść (śmiech) - to
rozpoznałbyś, że tak zwane demoniczne moce w kosmosie wcale nie są
demoniczne.
Również w wymiarze kosmicznym otrzymują nazwy, jest w nich jednak więcej
ciepła i dobroci. Wasze kościelne nauki i religijne zachowania sprawiły, że
nadaliście im takie etykiety.
Któż więc mówi, że cień jest bardziej szkodliwy niż światło? Oczywiście
potrzebujecie światła, by rozkwitać, jednak noc daje wypoczynek, a światło może
się wtedy uwolnić i wypocząć. Tylko jeśli ma się dostęp do tego, co boskie, okresy
cienia będą stawać się krótsze, bo dzięki temu można wytrzymać i znieść
świetlistość. Tak więc oba bieguny łączą się ze sobą. Dlatego też uważam, że
demon w kosmicznej świadomości podlega światłu.
Skoro mówisz, że określenie „demon” jest zbyt ciężkie, to jak nazywacie - a
zwłaszcza ty - te istoty czy moce?
To, co demoniczne, jak najbardziej przynależy do cienia. Takie określenie w
świetlistym królestwie porównywalne byłoby do określeń brat i siostra. Można
więc zadać sobie pytanie: „Co jest lepsze - brat czy siostra?” Jedno jest światłem, a
drugie nie-światłem. Ale to tylko słowa, które mają ułatwić zrozumienie sensu.
W duchowym królestwie poznajesz to poprzez uczucia. To, co boskie jest jasne,
ciepłe i kwieciste. Przynależą temu śmiech i zapachy. Reszta jest raczej neutralna,
nie tak pełna zapachów, nie tak kwitnąca i nie tak promienna.
Już po sformułowaniu „nie tak promienne” poznajesz, że mowa jest o czymś, co
znajduje się w procesie rozwoju. W świecie duchowym nie patrzy się na to w tak
ekstremalny i negatywny jak na Ziemi. Ludzie odbierają pewne sprawy poprzez
swoją dualność. Po prostu nie rozwinęliście się jeszcze do tego stopnia. Ja patrzę
na to ze spokojem.
128
A teraz słuchaj uważnie, bo wyjawię ci powód, dla którego demoniczne moce
wzrastają. Dzieje się tak, bo jeszcze nie świecą dostatecznie. Nazywając je tak,
daję im szansę bycia takimi, jakimi są. Gdybym je odrzucał, to wycofałyby się w
gniewie, ponieważ nie są światłem. Celem moich działań nie jest to, by cień stawał
się zły i obrażony.
Struktura Boga zawsze wyciąga do innych rękę i daje szansę. Tak stworzony
został anioł łaski i jego energia. Jego celem jest szerzenie łaski opartej na boskiej
częstotliwości.
Poprzez stwierdzenie, że demoniczna moc nie rozkwitła jeszcze dostatecznie,
zostaje jej udzielona łaska i otrzymuje szansę, by z podniesioną głową spoglądać
wprost w oblicze Boga. Nie musi się siebie wstydzić i ma szansę dalszego rozwoju.
Spróbuj to zrozumieć poprzez uczucie, gdyż słowa są tu jedynie utrudnieniem.
Czy miałeś już do czynienia z mocą, którą w naszej rozmowie określiliśmy jako
moc Lucyfera? Czy znasz ją od czasu, gdy...
(przerywa mi)
Miałem z nią do czynienia już często, jednak mnie nie może ona nic zrobić. Co
najwyżej może „kłapnąć zębami”, gdy pozostawię jakąś nić na końcu mego bytu.
Ale to nawet nie jest takie złe, śmieję się z tego.
To tak, jakby małe dziecko ciągnęło matkę za fałdy spódnicy. Każda mądra
matka pozwoli na to, bo dzięki temu nie zostaje przerwany kontakt z boskością.
Często moc Lucyfera w swej niewiedzy próbuje mnie powstrzymać, bym nie
prowadził dalej swojej pracy. Dopuszczam, by mnie chwytała i poprzez to wnikała
we mnie głębiej, bo przez to zostaje „prześwietlona”.
Tymczasem ja poruszam się dalej, a szatańska moc musi za mną podążać,
próbując brać się ze mną za bary. Przychodzi do mnie, a ja ciągnę ją za sobą w
stronę światła, w stronę boskiego źródła.
To wyższa forma kosmicznego zrozumienia i przyznaję, że czasem lubię takie
małe „zapasy”. Niekiedy staje się to jednak uciążliwe, tak jak uciążliwe i
denerwujące bywają dzieci.
Taka moc należy do całości. Jest jak obrus na wietrze. Gdy wieje wiatr - oddech
Jedynego - moc Lucyfera jest równie ważna, jak ciężarki przymocowane do
obrusu, które sprawiają, że pozostaje gładki. Takie ciężarki są jak
129
najbardziej boskie i pożądane, ponieważ Ziemia, z energetycznego punktu
widzenia, jest w stanie najsilniejszego wychylenia. Moc ciemności jest niczym
rozciągnięta siatka utrzymująca całość.
Ponieważ jesteśmy w drodze powrotnej do boskiej jedności, wszystkie moce moja i anielskie - zaczynają poruszać się w stronę tego, co boskie. W związku z
tym, moc Lucyfera nie ma wyjścia i musi podążać za nami, bowiem bez nas nie
może istnieć. Istnieje tylko we wdechu i wydechu, w dawaniu i braniu.
To jest jak Ziemia i Księżyc. Gdy Ziemia zbliża się do środka waszej galaktyki,
do źródła, Księżyc musi podążać za nią. Jest związany z Ziemią tak, jak ciemna
moc związana jest ze światłem.
Cały wszechświat, kosmos, powraca do boskiego źródła. Innymi słowy - Bóg
wdycha.
Patrząc na to w ziemski sposób, ciemna moc może wydawać się potworna,
jednak w całym wszechświecie, w uniwersalności, jej obecność jest konieczna, jest
bowiem częścią wdechu i wydechu. Oczywiście czasami zdarzają się poważne
walki, jednak spoglądam na nie ze spokojem, bo są częścią całości.
Może się jednak zdarzyć, że któregoś pięknego dnia zadasz mi to pytanie
ponownie, a ja będę zdenerwowany. W tej chwili jestem jednak oceanem spokoju,
bo Ziemia dokonała kroku w rozwoju. Nerwy kosmosu są w tej chwili stabilne.
Ponieważ Ziemia dokonuje „skoku” na przód, ucierpią z tego powodu nerwy
ludzi. Potrzebna będzie pomoc mocy anielskich i moje opanowanie, które okaże się
przydatne bardziej niż kiedykolwiek.
Im bardziej niespokojna staje się Ziemia, tym ja muszę być spokojniejszy, aby
widzieć, co się dzieje. Może to być sygnałem alarmowym, zwiastunem burzy: im
spokojniejszy i bardziej zrelaksowany jest kosmos, tym niespokojniej będzie na
Ziemi. Kosmos bowiem zbiera moc, by towarzyszyć burzliwym wydarzeniom na
Ziemi. Takie burze już trwają.
Wasz czas jest dobrze wybranym czasem, ale też wyczerpującym. Ja w
najbliższych latach będę miał dużo do zrobienia. Chyba wiesz, co mam na myśli...
Tak, wiem...
Ponieważ towarzyszysz mi już od dawna, wiesz, że wiosnę 2003 roku miałem
osobiste i bezpośrednie spotkanie z ciemną mocą Lucyfera. Moc ta zapowiedziała
mi się trzy miesiące wcześniej i przygotowała mnie na swoje
130
nadejście. Ze względu na zjawiska, które się z nią wiązały, przypuszczam, że nie
był to tylko „drobny sługa” tej mocy. Z uwagi na jakość dialogu dostrzegałem w
niej większy potencjał.
Przez trzy miesiące prowadziłem z ową mocą rozmowy o jej roli w planie
stworzenia, ale przerwałem je, bo miałem już tego dość.
Zauważyłem, że coś dzieje się nie tak - drzewo przed moim domem obumarło,
moje obroty finansowe w ciągu trzech miesięcy spadły o połowę, żarówki w
mieszkaniu pękały jedna po drugiej i wydarzało się jeszcze wiele innych rzeczy...
Jak sądzisz-czy była to próba?
To był kolejny krok twego uczenia się, który założyłeś sobie w ziemskim planie.
Przypomnij sobie swoje własne życzenie poznania wszystkiego.
Przypomnę ci twój piąty rok życia. Gdy miałeś pięć lat, bardzo chciałeś
wszystko poznać, wszystko wiedzieć. Często denerwowałeś ojca z tego właśnie
powodu. Ciągnęło cię ku dalekim krajom, by wszystko zbadać i wszystkiego się
dowiedzieć.
Nie kręć więc nosem, gdy teraz to wszystko jest ci dostępne. Chciałeś poznać
moc diabła, by wiedzieć, że cień jest obecny skoro istnieje też słońce. Ważne jest,
aby poznać każdy element. Dlatego doświadczyłeś takiej próby z mocami
ciemności.
Jako młody człowiek postanowiłeś, że jeśli będzie ci dane udzielanie informacji
na jakiś temat, to wiedzę będziesz czerpał z własnych doświadczeń. Teraz możesz
to robić również w odniesieniu do Lucyfka, jak go nazywasz...
(śmiech)
To krok w twej nauce wszystkiego, a ponieważ chcesz ludziom nieść pomoc, a nie
cierpienie, to przerwanie przez ciebie rozmów z Lucyferem było właściwe. To nie
jest twoja droga. To robiłeś już wcześniej, w tak zwanym średniowieczu, gdy byłeś
mistrzem czarowników. Wówczas koniecznością było ustanowienie takiego
kontaktu. Jeśli ciemna moc przyjdzie do ciebie ponownie, możesz ją odesłać.
Częścią drogi rozwoju człowieka jest przynajmniej raz bezpośrednio spotkać się z
tą mocą, poznać ją, poczuć i nie bać się jej, jak zrobiło to już przed tobą wielu
ludzi, którzy kroczyli ścieżką światła i konfrontowani byli z ciemnością.
131
Spójrz wstecz na historię Ziemi. Nie byłeś pierwszym, którego kuszono i który
poddawany był próbie. Nie będziesz też ostatnim.
Od bardziej doświadczonych przyjmij to, co jesteś w stanie przyjąć.
Wykorzystaj wiedzę, którą ci dano, a wraz z twoim światłem wydasz wspaniałe
owoce i zdasz próbę.
Taka moc jest w każdym człowieku, bowiem jest on częścią biegunowości. Im
dalej zajdziesz w swym rozwoju, tym trudniejsze będą próby. Za wielkie próby
odpowiedzialni są też wielcy aniołowie próby.
Energie, które są przeciwieństwem światła muszą istnieć po to, by gra przeciwnych
biegunów mogła się toczyć. Dzięki temu spełnia się plan tego, co wiecznie boskie,
czyli wolnej woli.
Gra biegunów odbywa się na szachownicy, na której są pola czarne i białe.
Chodzi o to, w jaki sposób stawiasz na tej szachownicy figury. W dosłownej grze
w szachy przesuwasz je dłonią. W grze duchowej posługujesz się intuicją i
wartościami, które nabyła dusza. To sprawdzian twoich umiejętności.
Teoretycznie mógłbyś wykonać „skok” na czarne pole i tam pozostać. Białe pola
będą cię przyciągać. Jeśli pozostaniesz na polu czarnym na własną
odpowiedzialność, gra w bezruchu nie będzie mogła się toczyć.
Dobrze wiesz, że zmiany mogą się wydarzać tylko poprzez ruch i tarcie.
Bezruch oznacza śmierć, a zmiana oznacza życie.
W tym sensie zwalczanie ciemności zdaje się być pozbawionym sensu, bowiem nie
można jej zwalczyć, a ona sama nie ma dokąd odejść.
Podobnie nie może zniknąć ciemność w kosmosie, jeśli zapalę tu światło. Mogę
jednak być światełkiem dla tego, co mnie otacza i w ten sposób rozjaśnić swoje
otoczenie...
Z siłą natury, z kosmiczną mocą, nie da się walczyć. Ona po prostujesz, tak samo,
jak jest noc.
Możesz prowadzić przeciw ciemności tyle wojen, ile chcesz, ale nigdy nie
wygrasz. Wojny wszyscy przegrywają, bo jedynym zwycięstwem jest miłości
Życie utkane jest tak subtelnie, że nie da się oddzielić ciemności od światła,
gdyż są jednością. Nie możesz ich od siebie oddzielić, bo poprzez takie oddzielanie
- na przykład mówienie, że to czy tamto jest wstrętne, mroczne, złe czy
demoniczne, a coś innego jasne, niebiańskie, boskie i piękne - dzielisz życie.
132
To, co dziś jest dla ciebie przyjemne i niebiańskie, ze względu na religijny punkt
widzenia czy pochodzenie, może być dla innego człowieka czymś niewłaściwym
lub złym.
Przypomnij sobie swoją rozmowę z Lucyferem. Czego cię nauczył? Czy nie mówił
ci: „Nigdy nie mów nigdy!”?
Mówił ci: „Jeśli człowiek powie kiedyś NIGDY, to przyjmie pewien punkt
widzenia. Postanowi, co jest dobre, a co złe. Tym samym przywoła mnie do swego
życia, ponieważ moim zadaniem jest przekonać go do przeciwieństwa.”
Gdy ty powiesz: „NIGDY nie pozwolę się przekupić” albo „NIGDY nie będę
zabijał”, to moc Lucyfera powie wtedy: „Założymy się, że znajdę sposób, byś
zrobił to, o czym mówiłeś, że NIGDY tego nie zrobisz? Miną lata, ty przestaniesz
już myśleć o tym, co powiedziałeś, a wówczas ja cię pokonam. Mam na to
nieskończenie dużo czasu...”.
W ten sposób udaje mu się wskazywać człowiekowi słabe strony jego duszy.
Zadaniem Lucyfera jest rzucenie światła na to, gdzie w człowieku kryje się cień.
Zmusza ludzi do przyjrzenia się ich słabościom, lękom i nałogom.
Co może zrobić człowiek, gdy czuje, że zła moc jest przy nim i poddaje go próbie?
Powinien sprawdzić swoje zasady. Skoro życie ma dwie strony i człowiek wybrał
jedną z nich jako właściwą i dobrą, moc Lucyfera wkracza w jego życie i zmusza
go, by spojrzał na to, co ukryte w cieniu. Mówiąc waszym językiem, Lucyfer
nakazuje zobaczyć też „drugą stronę medalu”.
Zastanów się nad losem człowieka, który nie ma pieniędzy. Oskarża bogaczy i
tych, którym się wiedzie w życiu, przeoczając jednocześnie pracowitość,
wytrzymałość, lata nauki i doświadczenia, które dany człowiek włożył w swój
życiowy sukces.
Niepotrzebnie osądza innych. Tym samym przyciąga ku sobie moc Lucyfera,
który może pomóc mu odnieść sukces i uzyskać dużo pieniędzy. Jednak
doświadczenie uczy, że ludzie, którzy zyskują w ten sposób pieniądze, sami stają
się o wiele bardziej chciwi niż ci, których wcześniej osądzali. Najczęściej nawet
nie są tego świadomi, bo mija zbyt wiele czasu od chwili, gdy wypowiadali swoje
osądy.
I wówczas moc Lucyfera odbiera im bogactwo i zmusza do namysłu. Jeżeli
człowiek jest szczery i potrafi uznać, że wcale nie był lepszy od tych, których
133
wcześniej osądzał i wskutek tego zmieni swój sposób myślenia i postępowania,
sukces może powrócić, bowiem człowiek ten przeszedł swoją próbę.
Jeśli mu się to nie uda, to przyciąga ku sobie dodatkowo opętanie mrocznych
fragmentów, które go wykorzystują i zadają mu ból tak długo, aż zrezygnuje ze
swego uporu i utraci swą godność.
Zazwyczaj ludzie zwracają się ku światłu i przypominają sobie Boga dopiero
wówczas, gdy już całkowicie podlegają Lucyferowi.
W ostateczności ciemna moc zmusza ich do spojrzenia na światło poprzez ból i
cierpienie. Tym sposobem ciemna strona stworzenia służy jednak Stwórcy!
Czy w twoim życiu nie zdarzyło się, że wielokrotnie mówiłeś: „Już nigdy tego nie
zrobię”, a kilka lat później „łapałeś się” na tym, że właśnie to robisz i w dodatku
uważasz, że jest to dobre? To dzieło Lucyfera, który wystawia ludzi na próbę.
Jeżeli jakiś człowiek określa swoje stanowisko, to dosłownie zmusza ciemną
stronę, by wkroczyła w jego życie - przywołuje ją. To prawo swoistej
biegunowości.
Jeżeli osoba taka pozostanie neutralna i powie: „W pewnych warunkach mogę
sobie wyobrazić, że zrobię coś takiego”, wówczas nie ma problemu, ponieważ
człowiek pozostaje neutralny i uznaje moce.
Czy jako młody człowiek nie mówiłeś sam: „Nigdy nie będę zabijał!”? A
przypomnij sobie dzień narodzin twojego syna, kiedy zobaczyłeś go po raz
pierwszy i wziąłeś w ramiona, myśląc: „Moim obowiązkiem, jako ojca jest
chronienie tej małej istoty. I jeśli ktoś poważyłby się podnieść rękę na mojego
syna, to byłbym gotów go zabić.”
Przypominasz sobie? Stałem wówczas przy tobie.
Tak, to prawda!
Widzisz, to właśnie jest biegunowość. Nigdy nie mów „nigdy”. Powiedz na
przykład: „W tej chwili nie chcę zabijać, jednak gdyby wymagała tego sytuacja,
czy to w obronie moich dzieci czy w obronie mojego kraju, ewentualnie byłbym
gotów popełnić taki czyn.”
Takie nastawienie jest neutralne, bez ściśle określonych stanowisk. I to jest grą
życia. Sprawdź więc teraz, czy nie powiedziałeś lub nie pomyślałeś kie-
134
dyś, że nigdy czegoś nie zrobisz. Każdy powinien zadać sobie to pytanie. A
następnie przyjrzyj się swojemu życiu, by sprawdzić, czy przypadkiem jednak tego
nie robisz!
Pomyśl, czy zająłeś dzisiaj jakieś określone stanowisko wobec czegoś, co w
przyszłości zmuszony będziesz uczynić i stawić czoła próbie.
Można więc stwierdzić, że moc Lucyfera wykonuje dobrą pracę. Uczy cię pokory,
neutralności i odciąga od osądzania. Męczy cię i kusi tak długo, aż nauczysz się
tolerować również inne opinie, punkt widzenia przeciwników i tych, którzy są
odmiennego zdania, aż nauczysz się szanować innych i staniesz się bardziej
tolerancyjny.
W tym sensie moc Lucyfera pełni służbę miłości. Czasem robi to w okrutny
sposób, prowadzący nawet do fizycznej śmierci, jeżeli dany człowiek nie rozwija
się w stronę miłości i światła. Lucyfer wykonuje swoją pracę tak długo, aż
człowiek w końcu przestanie „zakładać coś z góry” i zacznie opierać się na
własnym doświadczeniu. Musisz przyznać, że to ciekawa gra...!
W rzeczy samej. Ale nie można z tym za bardzo żartować. Nie życzę nikomu, by
przeżył to, co ja. I cieszę się, że mam już za sobą to, co mi się przytrafiło.
Według mnie człowiek sam przywołuje do życia ciemną moc, może nie tyle
swym głosem, co nieświadomym działaniem i „nieprzemyślanym” myśleniem.
Być może masz rację. Uważaj jednak, by nie oceniać sytuacji zbyt ogólnikowo, bo
właśnie wtedy ta moc znów wraca do gry.
Wszystko zależy od poszczególnej duszy, od poprzednich inkarnacji, obecnego
planu życia i stanu świadomości w danej chwili.
Podczas swojego kontaktu z mocą Lucyfera, który trwał przy mnie trzy miesiące,
nigdy nie czułem się zagrożony.
Bo nie przybył po to, by cię rozszarpać, tylko po to, by się z tobą wymienić.
Powiedział ci więcej niż większości ludzi do tej pory. Warunki były też
wyjątkowe.
135
Niektórzy ludzie boją się szatana i chcą go zwalczać, inni chcą czegoś od niego sławy, władzy i pieniędzy.
Z tobą było trochę inaczej. Jesteś odważny i on to w tobie cenił, a przede
wszystkim głęboko myślałeś o tym, co ci mówił. Słuchałeś go w sposób, w jaki
nikt go nie słuchał, a więc neutralnie i bez osądzania.
Ci, którzy zazwyczaj mają kontakt z mroczną mocą, nie robią tego z własnej
wolnej woli. Chcą czegoś od niej, a mocy Lucyfera nie obchodzi to w
najmniejszym stopniu.
Wielu z tych, którzy w jego imieniu podejmują się destrukcyjnych działań, nie
ma pojęcia o jego rzeczywistej działalności, o jego dość dziwnej służbie wiecznej
mocy wszystkich bytów.
Można by nieomal powiedzieć, że moc Lucyfera jest przeciwieństwem tego, co
jej się przypisuje. Podobny demonowi Lucyfer spełnia swą pełną miłości służbę,
męcząc cię tak długo, aż wreszcie się przebudzasz i zaczynasz szukać światła.
Spotkanie z ciemną stroną bytu może być równie ciekawe, co wyniszczające,
ponieważ kontakt z nią „wysysa” z ciebie .życiową energię.
Widzisz, tobie przydarzył się kontakt ze świetlistymi istotami, które wiele cię
nauczyły (i oczywiście wciąż to robią). Następnie spotkałeś się z ciemnością, co
pozwoliło ci jeszcze bardziej dojrzeć. Teraz spotykasz mnie - reprezentanta
neutralności.
Zabieram wszystkich - świętych i morderców. Sam jestem światłem, dotykam
jednak również tego, co spoczywa w ciemności. Sam z tego skorzystasz.
Obserwuj się przez kolejne lata swego życia, a zobaczysz, jaki wpływ na ciebie
wywieram. Po owocach poznasz, jakim jestem towarzyszem.
Bardzo dziękuję! Może zmieńmy temat.
Na Ziemi żyją ludy o różnych kolorach skóry i właściwościach. Wspomniałeś już,
że ma to związek z wpływem odwiedzających nas pozaziemskich przybyszy. Czy
mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?
Rozwój na Ziemi był kiedyś dość prymitywny, dlatego przybyli na nią osobnicy z
gromad innych planet. Ludność Ziemi przez eony „wzbogacana” była różnymi
ludami kosmicznego pochodzenia.
136
Z duchowego punktu widzenia, dozwolone jest, by rozmaite istoty z innych
planet przybywały i zakładały tu kolonie. Jednak tylko niewielu decyduje się
pozostać.
Niektóre z kolonii czy też królestw uległy zagładzie wskutek katastrof
naturalnych, inne zaś pozostały na Ziemi. Były takie ludy, które zachowały swoje
pierwotne właściwości albo przynajmniej główne cechy, co odzwierciedla się
poprzez białą, czerwoną czy żółtą rasę.
W miarę upływu czasu doszło do mieszania się oraz do ingerencji w strukturę
ciała, co dzisiaj nazywacie doświadczeniami genetycznymi. Skutkiem tego były
zmiany w wyglądzie różnych ludów.
Pochodzenie ciała jest dla was z pewnością interesującym tematem, jednak dla
mnie nie ma w tym żadnej różnicy. Ja widzę istotę życia, widzę czyny, myśli i
uczucia duszy i po tym poznaję dojrzałość i siłę. Konkretne pochodzenie nie ma
dla mnie znaczenia.
Ziemia jest planetą próby. Jest to próba dla ludzi i sprawdzenie tego, czy potrafią
żyć, szanując się wzajemnie i jednocześnie wspólnie wzbogacać świat.
Ludy o różnych kolorach skóry i różnym rodowodzie charakteryzują się inną
częstotliwością, całkowicie się od siebie różnią, więc ich oddzielenie wydaje się
wskazane i sensowne. Zalecana i wskazana jest przyjaźń pomiędzy nimi.
To, jak trudne jest współżycie z innymi ludami, zobaczyć można we wszystkich
częściach świata, od początku jego istnienia aż do dnia dzisiejszego.
Wciąż wybuchały wojny, bo różne ludy miały odmienne sposoby myślenia i
wzorce myślowe oraz inne systemy wiary i wartości.
W ostatnich siedemdziesięciu latach dochodziło nie tylko do obserwacji UFO,
lecz w wielu przypadkach również do kontaktu z obcymi przybyszami.
Jak będzie w przyszłości? Czy będzie się to nasilać? Czy dojdzie do otwartych
kontaktów?
Dojdzie do tego, jeśli oczyszczony zostanie „bałagan” częstotliwości waszej
planety. Przybysze będą lądować na Ziemi. Będą również powracać ludzie, którzy
uczyli się na innych planetach, a kiedyś zostali zabrani z Ziemi.
Przybędą też na tę planetę istoty, które były do tego długo przygotowywane i
które będą na niej żyć.
Czy będą podobne do nas?
137
Tak! To kwestia inkarnacji, konstelacji i zależna jest od właściwości budowy ich
komórek. Nie będą wyglądać inaczej niż ty, będą może nieco wyżsi, ale ogólnie
będą podobni. Nie jest celem wystraszenie ludzi.
Można usłyszeć opinie, że istnieją na innych planetach obcy, którzy nie są do nas
- czyli mieszkańców Ziemi -pokojowo nastawieni, bądź też nie troszczą się o nas i
że przybędą na naszą planetę tylko we własnym interesie, a więc w celu
wydobycia surowców lub korzyści genetycznych. W związku z tym miałaby
zaistnieć rywalizacja między istotami obcego pochodzenia. Czy rzeczywiście tak
jest, a jeśli tak, to czy ma to dla nas znaczenie?
Patrz na to jak na fakt bez znaczenia. Istnieje wiele ludów z różnych planet, ale
istnieje też kosmiczny porządek i prawo określające, kto na jakie planety ma wstęp.
Pod względem częstotliwości i wymiaru, są o wiele bardziej rozwinięci.
Przybędą tacy, którzy będą chcieli pozostać oraz tacy, którzy będą chcieli rządzić. I
zjawią się też tacy, którzy będą dobrzy.
Każdy podąża za swoim celem, jednak podobnie jak na tajnej naradzie, będzie
się radzić i mówić o tym, kto co ma robić. Dojdzie do podziałów i różne obszary
Ziemi będą rządzone przez różne grupy.
Inaczej należy traktować Amerykanina, a inaczej Japończyka. Konkretne grupy
pozaziemskich istot będą osiedlać się w tych rejonach, które są zamieszkane przez
ludzi o najbliższym z nimi stopniu pokrewieństwa - bo wiele z tych grup było już
na Ziemi i pozostawiło tu swoje potomstwo.
Powinieneś wychodzić z założenia, że przybędą też istoty, które będą chciały
rządzić. A ponieważ istnieją różne kontynenty, to będą one miały różne struktury.
Dany rodzaj wiary i wiedza ludzi, którym ma zostać udzielona pomoc, będą
decydujące w sprawie tego, kto gdzie się osiedli.
Osoby, które w pewnym sensie wystąpiły z Illuminati, twierdzą (usłyszałem też coś
takiego od osoby, która wciąż jest członkiem Illuminati), że utrzymują kontakt z
obcymi cywilizacjami i wymieniają z nimi technologie.
Najwyraźniej TAK!
...i że odbywane są też podróże w kosmosie, niezależnie od znanej techniki
rakietowej, tyle że w tajemnicy...
138
(przerywając)
Istnieją kontakty i związki z zewnętrznymi światami. One muszą być
utrzymywane.
Czy kontakty te powinno się oceniać jako konstruktywne?
Rada sobie tego nie życzyła. Spójrz na takie kontakty jak na dawny kraj traperów,
którzy podążali w nieznane rejony.
Nie będzie to miało wpływu na urbanizację Ziemi, ale spowoduje cierpienie.
Zmieńmy temat kolejny raz.
Istnieją relacje o ludziach na Ziemi, którzy wstrzymali lub całkiem zatrzymali
proces starzenia się, jak na przykład hrabia de Saint-Germain, który w
udowodniony sposób nie starzał się przez dwieście pięćdziesiąt lat. Czy mógłbyś
coś o tym powiedzieć?
Brzmi to jak bajka, jednak prawda jest taka, że manipulował on budową swych
komórek. Ten, którego nazywasz hrabią, nigdy nie był ziemskim hrabią, on jedynie
za takiego się podawał.
Cokolwiek o nim napisano, rzeczywistość jest taka, że przybył z innej planety,
by spędzić życie na Ziemi. Z jednej strony jego zadaniem było studiowanie
ludzkich zachowań, z drugiej strony chciał pozostawić na Ziemi swą wiedzę i
zdobycze techniczne, które stosowane są do dziś. Był autorem wielu wynalazków.
Ponieważ przybył z innej planety, łatwo przyszło mu dożyć sędziwego wieku,
bowiem na jego planecie wszyscy żyją długo.
Dożycie wieku stu sześćdziesięciu czy stu osiemdziesięciu lat nie było dla niego
żadną sztuką, gdyż nosił w sobie informację komórkowe ze swojej planety.
Mógł zastosować ją na Ziemi, by zademonstrować i udowodnić, że coś takiego
jest możliwe. Chodzi tu o informację komórkową, o strukturę budowy komórki.
Zauważ, że gdy na Ziemi przychodzi na świat dziecko, potrzebne jest na to
dziewięć miesięcy. Spędza ono swój czas z dorosłymi i starymi ludźmi. Przez
139
tysiące lat ludzie wciąż się starzeli, wciąż mówili o starzeniu się i starości. Dla
dziecka dorosły człowiek jest już kimś starym.
Człowiek wciąż chce czegoś nowego, chce być kimś nowym. I taka jest
informacja zawarta w komórkach w procesie rozwoju ludzkości.
Już od dzieciństwa towarzyszy mi ten hrabia Saint-Germain. Wcześniej
otrzymywałem od niego listy dyktowane medium, dziś mogę stawiać mu pytania
na duchowym poziomie. Co mógłbyś o tym powiedzieć?
On jest niczym twój dziadek. Jego świadomość i wiedza są większe od twojej. Tak
jest teraz, ponieważ przebywasz na Ziemi. Coś was ku sobie przyciąga i macie
dobrą wolę.
Jednak pierwotnie działaliście razem. On nosi w sobie wiedzę, którą i ty nosisz.
A ty dzisiaj nosisz w sobie wiedzę, która wcześniej należała do niego.
Twoja i jego struktura budowy komórek są podobne, wywodzicie się z tego
samego rodu. Nie jest przy tobie zawsze, tak jak anioł stróż, jednak prowadzi cię w
myślach. Gdy go przywołujesz, pojawia się.
Istota ta jest przy wielu ludziach na całym świecie i inspiruje ich.
Pojawiły się przypuszczenia i relacje rzekomych świadków, wskazujące na to, że
przede wszystkim w USA eksperymentuje się z podróżami w czasie. Czy mógłbyś
to skomentować?
Sam mógłbyś podróżować w czasie, gdybyś wykroczył poza ziemskie ograniczenia
świadomości i mózgu. Na podróże dzięki jakiejś maszynie jest jeszcze za
wcześnie.
Najbardziej postępowe osiągnięcia badań kosmicznych pozwalają już na
manipulowanie czasem poprzez zmiany częstotliwości. Poczyniono już w tej
sprawie pierwsze kroki. Człowiek jednak nie jest jeszcze w stanie rzeczywiście
tego dokonać.
W twojej świadomości i w świadomości wielu badaczy już wkrótce problem ten
zagości na dobre. Należy pokonać czynnik czasu, przede wszystkim w umyśle, co
oznacza, że trzeba cofnąć się do wcześniejszych wydarzeń i wymazać je, tak by nie
mogły mieć miejsca.
Jest to możliwe, ponieważ wszystko jest jednocześnie w teraz. Wykorzystanie
do tego celu maszyn w istniejącej rzeczywistości nie jest jeszcze dostępne. Nie
została stworzona częstotliwość świata odpowiednia dla takich celów.
140
Istnieją relacje o tak zwanym „eksperymencie Filadelfia”. Podczas niego statek
miał stać się niewidoczny i zostać przeniesiony w inne miejsce, a dwaj członkowie
załogi mieli przenieść się w czasie.
Po tym wydarzeniu kontynuowano eksperyment w ramach „projektu
Montauk” i ponoć rzeczywiście udało się podróżować w czasie.
To, co się stało z tym statkiem, było wypadkiem i nie zostało wcale zaplanowane.
Możliwe jest, że znikają jakieś osoby lub przedmioty, które przekraczają pewien
magnetyczny punkt Ziemi i lądują w innym czasie.
Jednak obecnie dokonanie czegoś takiego (zwłaszcza z fizycznym ciałem), w
zaplanowany sposób za pośrednictwem maszyn, nie jest możliwe.
Przeprowadza się na Ziemi takie eksperymenty, ale naukowcom udało się
jedynie przenieść w różne czasy, by zebrać dane przechowywane na filmach i w
formie pisemnej.
Próby zmieniania czegoś w czasie, manipulacji, które miałaby coś zmienić w
teraźniejszości, nie powiodły się i nie miały żadnego wpływu na „czas teraz”. Nie
jest to taki rodzaj podróży w czasie, jaki będzie możliwy w dalekiej przyszłości.
Wówczas zmienianie wydarzeń będzie możliwe. Jednak nie w taki sposób, jak
ma to miejsce w próbach, które w tej chwili podejmowane są na Ziemi. Można by
powiedzieć, że w tej chwili podróżuje się przez pamięć Ziemi, w jej banku danych
i przygląda się wydarzeniom.
Ale jak już mówiłem, nie można ich zmienić. Możliwe jest cofnięcie się w
przeszłość, ale nie zmienianie jej.
Pojedyncze istoty są w stanie w swej świadomości podróżować w przeszłość i
zmieniać coś w taki sposób, by miało to wpływ na czas obecny.
Taki zresztą powinien być cel tych podróży. Wówczas ty sam się zmieniasz i
tym samym, zgodnie z prawem, zmieni się twoje otoczenie, rodzina, praca, zmienią
się twoi przeciwnicy i wszystko inne, z czym masz styczność. Pomyśl o tym!
Oprócz epoki, którą znamy jako epokę Sumerów, wiemy też o innych wysoko
rozwiniętych kulturach, takich jak Atlantyda, Lemuria, Mu czy Hyperborea.
Czy mógłbyś coś powiedzieć o tym okresie historii Ziemi? Czy mógłbyś w
dużym skrócie opowiedzieć, co działo się przed epoką Sumerów?
141
Ziemia zamieszkana była już wielokrotnie. Przed ludzkością, która znana jest tobie
i przed czasem Sumerów było jeszcze siedem innych cywilizacji.
Liczba siedem nie ma tu nic wspólnego z siedmioma dniami, w których, jak
piszą wasze księgi, stworzono Ziemię. W tym wypadku liczba siedem znaczy, że
Ziemia w swej podstawowej substancji stworzona została z energii o innej gęstości.
Chcę przez to powiedzieć, że od zasiedlenia Ziemi było już siedem ludzkich
cywilizacji, ale nie wszystkie miały takie materialne ciała jak wy.
Pozwól, że wyjaśnię to szerzej: wszystkie ludy wszechświata mają swój
początek w najwyższym aspekcie bytu, nie naśladują boskiego źródła, nie imitują
go, jednak z pomocą tego, co boskie, biorą udział w procesie tworzenia.
Przed wieloma ziemskimi latami i epokami, Ziemia powstała w zalążku, w
umyśle. Pytanie wówczas dotyczyło tego, czy się utrzyma, ponieważ była
wytworem umysłu, czymś podobnym do mirażu.
Od początków żyły tu duchy, istoty w częstotliwości duchowych świadomości,
które nie charakteryzowały się trwałą, materialną budową, taką jak dziś ludzie.
Gdy te duchowe istoty zobaczyły, jak udanym jest ich dzieło, kontynuowały
historię tworzenia „mirażowego zamku”. W pewnym sensie oddały go i zaczęły
sprawdzać, na ile są w stanie tworzyć rzeczy z mniej subtelnych, ale za to bardziej
trwałych struktur. W ten sposób Ziemia krok po kroku stawała się coraz bardziej
zagęszczonym światłem, aż w końcu osiągnęła stan znany obecnie.
W ten sposób zaczęły powstawać pierwsze ludy na Ziemi. Najwyżsi
opiekunowie planety Ziemia stwarzali z mirażowej planety o najwyższym
zagęszczeniu energii, głębszą, materialną warstwę.
Poprzez inkarnację stworzyli różne istoty, by ożywić tę planetę. W końcu doszło
do punktu, w którym istoty nie mogły już zamieszkiwać Ziemi, ponieważ gęstość
jej warstw stała się tak duża, że subtelne stworzenia nie mogły się po niej poruszać,
gdyż planeta pokryła się ziemską skorupą.
Wasza fizyka tłumaczy, że Ziemia uformowała się ze spiralnego obłoku energii.
Z ziemskiego punktu widzenia można to uznawać za jej początek. Jednak
mirażowa, energetyczna Ziemia powstała dużo wcześniej i dopiero poprzez
zagęszczenie się materialnych elementów, stała się tym, co znacie dzisiaj.
Ziemia złożona z subtelnych elementów powstała wcześniej i ożywiona została
przez cywilizacje subtelnych istot. Gdy stała się trwała, a na jej powierzchni
powstała skorupa, istoty te odeszły, a przyszły inne, bowiem skorupa mogła być
zamieszkiwana jedynie przez byty o określonej częstotliwości.
142
To właśnie był moment, gdy rozległo się wołanie o pomoc i gdy wszechświat
obiegła wiadomość, że powstało nowa planeta, która może zostać zamieszkana. W
ten sposób stworzone zostało miejsce dla istot z innych planet. Zaczęły one
przybywać na Ziemię z miejsc w których nie mogły już więcej pozostać, gdyż nie
były w stanie nadążyć za ich rozwojem.
Pozwól, że wyjaśnię ci, co stało się później: gdy Ziemia stworzona z subtelnych
energii, stała się materialna, urosła jej częstotliwość i trwała substancja zaczęła
zamieniać się w bardziej subtelną (o wyższych wibracjach).
Podobnie dzieje się też z innymi planetami. Gdy jakaś planeta zmienia swe
wibracje na wyższe, zmieniają je również zamieszkujące ją istoty, bo same
rozwijają się, dążąc do duchowego stanu.
Istoty, które dalej się nie rozwijają, umierają - jak wyjaśniałem ci to już
wcześniej. Podobnie dzieje się teraz na Ziemi. W tej chwili żyje tu pewna elita
władzy, która zdaje sobie sprawę ze wzrostu częstotliwości i wstąpienia Ziemi na
wyższy poziom, jednak nie chce się ona rozwijać. Ludzie będący u władzy ludzie
inwestują potężne sumy pieniędzy w projekty związane z podróżami w kosmosie,
by ewentualnie móc opuścić Ziemię. Dlaczego? Bo nie chcą umrzeć.
Zatem - przybyły kiedyś na Ziemię istoty, które wyprowadziły się ze swych
planet, ponieważ nie chciały tam umierać. Należy jednak wziąć pod uwagę, że były
to istoty, które nie chciały się dalej rozwijać, w związku z tym niekoniecznie były
dobre. Były zdecydowanie zorientowane na rzeczy materialne.
Wróćmy jednak na Ziemię: powstało tu miejsce dla tych, którzy nie mogli więcej
przebywać na swych planetach (podobnie, jak dzieje się to dzisiaj z Ziemią). Te
istoty z innych czasów i z innych przestrzeni zajmowały najniższe poziomy Ziemi.
Przed czasami Atlantydy były jeszcze inne czasy, jednak nie o głęboko
ziemskich cechach, a charakteryzujące się znacznie wyższą świadomością. Ziemia
kierowana była przez wszystkie siedem epok przez istoty, które od początku
nadzorowały „projekt Ziemia”. Jeden z ludów na Ziemi nazywał te istoty
„ogrodnikami”.
Obecnie wyprowadzają one Ziemię z materialnej struktury ku wyższym
częstotliwościom, ku światłu.
Pasuje to do twojego pytania o współistnienie, gdy chciałeś się czegoś
dowiedzieć o różnych rasach ludzi. Przybyli oni tutaj z różnych rejonów kosmosu,
by dopasować się jedni do drugich.
143
Ziemia została stworzona tylko przez Boga (jak naucza religia), lecz również na
wskutek fizycznych procesów kontrolowanych i natchnionych przez świetliste
istoty. Dokonywało się to poprzez pewnego rodzaju ochłodzenie i przez gwałtowne
zagęszczenie wszystkich strumieni. Stworzony został ogień i żywioły, aż wreszcie
powstała skorupa, by na sam koniec materialne istoty mogły nauczyć się po niej
chodzić.
Istniało więc wiele okresów cywilizacji na Ziemi. W mojej ocenie ludzie
powinni być w stanie udowodnić przynajmniej trzy takie epoki - na przykład
pozostałe po mieszkańcach Atlantydy, Najbardziej duchowo rozwinięci z was
mogliby rozpoznać nawet wszystkie siedem epok.
Dziś wciąż jeszcze żyją pewni ludzie, którzy żyli w czasach pierwszych epok
ludzkości i którym nieobce są podróże w kosmosie. Nie powinni się dziwić, że
noszą w sobie wspomnienia z kosmosu i uważają, że dziś podróże w kosmosie są
nie do uniknięcia.
Niektórzy z nich mają nawet wspomnienia z planet, które kiedyś opuścili. Czują
w sobie smutek i tęsknotę, gdy spoglądają w niebo.
Na Ziemi zawsze będą tacy, którzy będą myśleć o podróżach w kosmos,
ponieważ dla nich jest to czymś równie oczywistym, jak dziś na Ziemi oczywistym
jest, że można podróżować pod wodą w łodziach podwodnych.
Nawiązując do tego, chciałbym też zauważyć, że obecnie na Ziemi żyje też
cywilizacja, której wygląd nie odpowiada wyglądowi ludzi. Istoty te mają jednak
fizyczne ciała i są w stanie złożyć świadectwo dawnych poziomów świadomości.
Nie nadszedł jeszcze czas publicznych kontaktów z nimi. Kontakt ten utrudniany
jest przez rządy tego świata, które dobrze o wszystkim wiedzą, ale was okłamują.
Nie są to jacyś ludzie, którzy „kręcą się” po Ziemi, lecz są to częstotliwości
świadomego bytu, które mogą złożyć swe świadectwo i zrobią to, gdy Ziemia do
tego dojrzeje.
Ta tajna cywilizacja przewidziała i przepowiedziała straszne w skutkach
katastrofy, które w przeszłości nawiedziły Ziemię. Wspólnie z duchowymi braćmi
wyższych, kosmicznych świadomości, byłaby w stanie nawet je powstrzymać. Tak
się jednak nie stało, bo wasza planeta jeszcze do tego nie dojrzała.
Mogli zapobiec potopom, które niedawno dotknęły Azję, mogą też zapobiec
katastrofom, które dopiero nadejdą. Nie robią tego jednak, ponieważ ludzkość nie
jest gotowa do tego, by się od nich uczyć.
144
Każda planeta stwarzana jest po to, by była zamieszkana - czy to przez ducha
czy materię. Celem stworzenia Ziemi były narodziny świadomości i pokazanie jej,
do czego jest zdolna.
Istnieje wiele planet, na których obecnie nie można zauważyć fizycznych form
życia, takich jak na Ziemi, a które jednak są zamieszkane - tyle że w wyższej
częstotliwości.
Życie planety odzwierciedlać można w wielu różnych historiach, bo historia
planety jest jak historia człowieka. Raz ożywiona, istnieje już zawsze w
kosmicznym wymiarze. Może być uchwycona jako informacja w siatkę
magnetyzmu, a równie dobrze może być zawarta w światłodruku albo w jonach
czy fotonach.
Jeśli jakaś informacja raz została podana, trwa na zawsze, bo jest tym, co
wypełnia wszechświat; niczym atomowa łódź podwodna, która sama zaopatruje się
w energię, potrzebną do poruszania się.
Ziemia jest organizmem, który posiada świadomość. Ona z wyglądu niczym nie
przypomina człowieka (nie wystrasz się). Jeśli będziesz pilnie nad sobą pracował,
istoty z głębi nawiążą z tobą kontakt.
Ziemia to organ. Można go zmierzyć, a nieskończoności nie. Będziesz mógł
najmniejszej bakterii na twoim paznokciu opowiedzieć historię o tym, że jest w
tobie woda - w ślinie, w twoich ustach. Zwierzę nigdy nie będzie w stanie tego
stwierdzić, bo w maleńkości swej duchowej świadomości nie jest w stanie za tym
nadążyć.
Ziemia jest biologicznym tworem, tyle że bez nóg. Pomyśl o Ziemi jak o piłce,
którą się kopie. Może to aniołowie wymyślili piłkę nożną.
(śmiech)
Jak widzisz, ja też mam poczucie humoru.
Wiem, że stwierdzenie, iż Ziemia przypomina piłkę, a anioły wymyśliły grę w nią,
jest dla ciebie śmieszne. Ale tak jest w rzeczywistości. Ziemia jest podobna do
piłki. Nie wpadło wam to nigdy do głowy?
Dzieje się tak ze względu na szybkość (aerodynamikę). Dlatego jest jak
najbardziej możliwe, że skupienie kosmicznej energii spowoduje gwałtowne
przyspieszenie Ziemi, tak by przeskoczyła do innego toru kosmicznej
świadomości.
145
W fazie takiego toru czasu Wenus może stać się zamieszkałą planetą, choć nie
widzicie na niej teraz żadnego życia. Nie dostrzegacie tam życia, gdyż zmierzacie
ku tej epoce, a z drugiej strony, ponieważ w tym kierunku rzucone zostało
spojrzenie.
Wiele spośród planet, które możecie zobaczyć teleskopami, na pierwszy rzut oka
wydaje się niezamieszkałych. Jednak z kosmicznego punktu widzenia są one
zamieszkałe, bowiem wszystko wydarza się w teraz. Uzależnione jest to od
częstotliwości i od głębi spojrzenia.
Weźmy na przykład Ziemię u źródeł jej stworzenia: ludzka istota nie jest w
stanie zobaczyć Ziemi u jej źródeł, ponieważ wykracza to poza jej gęstość
częstotliwości.
Gdy przejdziecie do strefy wyższego, szóstego wymiaru (przy czym coś takiego
jak „przeskok” nie istnieje, chodzi jedynie o gęstość częstotliwości), będziecie co
prawda mogli zobaczyć światło trzeciego wymiaru, jednak istoty z tego wymiaru
nie będą w stanie was postrzegać. Będziecie zamieszkiwać zbyt wysoką
częstotliwość, by można was było dostrzec.
To właśnie w chwili obecnej stanowi problem dla ludzkości i jest powodem
tego, że nie możecie dostrzec życia na innych planetach.
Siedliska mieszkalne w ziemskim znaczeniu, w czasie teraz, na wielu planetach
nie istnieją. Jest wiele innych planet, które nie są zamieszkane na powierzchni, lecz
pod swoją skorupą.
Jak najbardziej możliwym będzie stwierdzenie, gdy już świadomość ludzi do
tego dojrzeje, że taka planeta jednak jest zamieszkana. Stanie się tak, gdy
przesunięty zostanie tor czasu na Ziemi.
Wówczas kosmos u swego źródła, w swych żywiołach, wzniesie się na poziom,
na którym możliwa będzie komunikacja pomiędzy planetami. Wydarzy się to
jednak dopiero wtedy, gdy mieszkańcy Ziemi sami gotowi będą do współpracy na
swej częstotliwości. A ponieważ nie potrafią tego, przemieszczając się z jednego
miejsca zamieszkania do drugiego, to nie poradzą sobie również w kosmosie.
Dla sprawdzenia tej kwestii istnieli tutaj wszyscy wielcy wodzowie - od
Dżyngis-chana poprzez Napoleona i Churchilla, aż po Busha. Z tego też powodu
istnieją Illuminati. Nie odnosi się to co prawda do jedności wszystkich bytów,
jednak zawsze pojawią się tacy, których zadaniem będzie sprawdzić dojrzałość
ludzi i ich dążenie do duchowej wolności.
Stąd też rozdzielenie w warstwach ludzi i ich podział na wspomniane trzy
części. Żyją na Ziemi tacy, którzy są w stanie usłyszeć pierwotny ton. Gdy
146
wszyscy będą umieli usłyszeć ten ton, głos boskości, wówczas będzie sens w tym,
by rozległ się głos Boga. W tej chwili Ziemia nie jest na to gotowa. Bóg nie woła,
bo wie, że i tak nie zostanie wysłuchany.
Znajdziesz się jeszcze w sytuacji, w której będziesz w stanie patrzeć poprzez
strefy czasu. Taką wiedzę posiadają jedynie najwyżsi dostojnicy waszej planety,
bowiem otaczają ich naukowcy, którzy pracują przy reaktorach jądrowych i z
wibracją pierwiastków, dzięki czemu poznali, że czynnik czasu można pokonać
fizycznymi środkami.
Cóż to jednak oznacza? Oznacza to, że można komunikować się z innymi
gwiazdami. I robi się to - nie oficjalnie, lecz w tajemnicy. Rządy zazwyczaj nic o
tym nie wiedzą, a ci, którzy wiedzą, nie przekazują tego narodom, nie chcąc
wywołać w nich niepokoju.
Ci, którzy kiedyś stworzyli Ziemię, teraz ją zmieniają. Wcześniej, gdy mówiłem o
tym, że istnieje cywilizacja, która jest w stanie panować nad żywiołami i może
sprawić, by nadeszły lub odeszły wody albo zadrżała ziemia, pytałeś się w
myślach, dlaczego nie interweniuje.
Powiem ci: ponieważ nadszedł już czas, by wielu opuściło Ziemię. Może brzmi
to strasznie, lecz jestem śmiercią i wyjaśniałem ci już, co robię i dlaczego to robię i
że żadna z dusz nie ma powodu, by się bać.
Proces porządków na Ziemi jest dobrą rzeczą - dla tych, którzy tu zostaną i dla
tych, którzy odejdą. Jedno i drugie jest dobrą drogą. Po prostu tak jest.
Dzieje się tak, by Ziemia została oczyszczona na przybycie nowych dusz i istot.
W tej chwili wasza planeta jest jak szklanka pełna płynu, do której nic nie można
już dolać. Najpierw należy usunąć stary płyn, by można ją napełnić nowym,
świeżym. Ja oczyszczam Ziemię z tego, co stare i przynoszę to, co nowe o wyższej
częstotliwości.
Dlatego też rośnie liczba Gwiezdnych Ludzi. Nie przybywają oni po to, by
czynić Ziemię płodniejszą, by płodzić na niej dzieci, czy uskrzydlać ją
uduchowionymi słowami. Przybywają, by stworzyć równowagę, tak by Ziemia
mogła utrzymać się w wyższej mocy. Są niczym punkty zaczepienia czy też
kolumny wyższego wymiaru na Ziemi.
Ważne jest, by nowe istoty zaczęły uczyć się chodzić po Ziemi, by stanęły na
nogi.
Czy Ziemia ma do spełnienia jakąś specjalną rolę w kosmosie? Wcześniej
wspomniałeś, że na innych planetach nie mieszkają różne narody, lecz że
147
te planety są zazwyczaj zamieszkane tylko przez jeden lud, którego czas życia jest
dłuższy niż na Ziemi. Czy ma to jakiś szczególny powód? Czy istnieje jakiś
szczególny projekt?
Ziemia jest obiektem badawczym, swego rodzaju planetą testową. Podlega
pierwotnej zasadzie podziału komórki, zgodnie z którą toczy się życie.
Można potraktować to znacznie szerzej.
W kosmicznym znaczeniu Ziemia została podarowana temu, co boskie, by
pokazać, jakie katastrofy mogą tu zaistnieć. Zostało to pokazane Bogu bardzo
wyraźnie, a świetliste anioły, istniejące między Ziemią a niebem, powiedziały
temu, co boskie: „Boże, uważaj! Pięć palców jednej ręki mocą twego bytu można
zacisnąć w pięść. Ty jesteś w stanie przyjąć Ziemię w siebie, w pełnym spokoju.”
To kosmiczne wyjaśnienie. Skutkowało to tym, że na Ziemi wystąpiła wielość
ras. Wybacz mi te słowa, bo nie pasują one do nastrojów politycznych waszego
bytu, ale rasy zamieszkujące Ziemię nie pasują do siebie. Dlatego też zawsze
będziecie kłócić się o to, czy człowiek wywodzi się od małpy, czy też staje się
małpą. To przykład tego, jaki bałagan panuje na Ziemi.
Gdy zasiedlano Ziemię, rozbrzmiał krzyk poprzez wszechświat, że istnieje
planeta, na której możliwe jest życie, co doprowadziło do tego, że z różnych planet
zostali na Ziemię wysłani ludzie, istoty i duchy.
Oni wszyscy przybywali na Ziemię w poszukiwaniu nowego domu, a nie po to,
by ją odwiedzić. Doprowadziło to do tego, że na Ziemię nie przybywali tylko
najlepsi z najlepszych, ale też ci źli. Wylądowali na Ziemi i zaludnili ją, tworząc
taką mieszankę, że powoli prowadziło to do oddzielania się mieszkańców Ziemi od
siebie.
W politycznych wydarzeniach ziemskiego bytu coraz częściej rozlegał się głos
za rozdzieleniem.
Z pewnością wysiłki i prośby tych, którzy dążą do zjednoczenia różnych ludów,
wynikają z ich dobrej woli, jednak nie powiodą się. Nie uda im się to, tak jak nie
udaje się zmieszać wody z olejem. Zarówno woda jak i olej są płynami, wyglądają
podobnie, ale nie pasują do siebie i nie będą do siebie przynależeć. Zawsze będą
się oddzielać.
Tak też jest z ziemskimi ludami - nie należą do siebie i nigdy do siebie należeć
nie będą. Znam przyszłość tej planety i wiem, że ludzie nigdy się tego nie nauczą.
Dojdzie do wojen pomiędzy różnymi rasami zamieszkującymi Ziemię, aż w końcu
to zrozumieją.
148
Najpierw będziecie toczyć wojnę z tymi, którzy nie pochodzą z waszych krajów.
A później wszystko będzie narastać. Wówczas ja będę musiał bardzo pracowicie
wypełniać swą rolę. Pomyśl o tym.
(krótka przerwa)
Pytałeś, czy coś czuję, gdy przychodzę po dusze. W większości przypadków nie
czuję nic. Na przykład ludzie, którzy umierają w czasie wojen czy konfliktów,
niczego nie chcą słuchać. Nie chcą widzieć ani słyszeć swoich aniołów stróży,
którzy muszą wręcz krzyczeć. A kto nie chce słuchać, ten musi poczuć. Tak więc
wykonuję swoją pracę i myślę sobie przy tym: „Może pojmiesz to przy następnej
okazji...”
Myślisz, że to trudne? Ja widzę to inaczej. Po prostu jest tak, że dusze
przychodzą i odchodzą, uczą się albo nie. Dziś umierają w łóżkach, jutro na polach
bitew, w wypadku samochodowym albo z nożem w plecach.
To niekończący się ciąg wydarzeń. Porównaj to z pracą lekarza, który
przeprowadza swoją pierwszą operację. Jest przejęty, jego uczucia grają jakąś rolę.
Jednak gdy ma za sobą dwusetną czy tysięczną operację - czy sądzisz, że coś
jeszcze czuje? Pozostaje neutralny i robi to, co do niego należy. Jeśli tego nie
zrobi, zrobi to inny lekarz. Pod tym względem jesteśmy do siebie podobni.
Jeśli nie będę wypełniał mojej służby, wykona to za mnie ktoś inny. Ale
odchodzę od tematu.
Ziemia jest obiektem prób. Jej rozwój pokaże, że rasy zostaną oddzielone. Będą
żyć ze sobą w przyjaźni, jednak do tego prowadzi jeszcze długa droga - wyboista
droga pełna wojen. Wy i Ziemia dotarliście do punktu, w którym częstotliwości, a
co za tym idzie i narody, muszą zostać od siebie oddzielone.
To coś, o czym już wspominałeś: nasiona zostaną oddzielone od plew. Wychodź
z założenia, że niepokój panujący na świecie służy temu, by przy była śmierć
(śmiech). To jest moją pracą, dlatego też nigdy nie będę bezrobotny.
Można sobie z tego żartować, jednak w rzeczywistości zostanie stworzona
przestrzeń dla nowych dusz. Na Ziemi będzie to odebrane jak tragedia, bolesne
doświadczenie, ponieważ ludzie opuszczą swoje fizyczne ciała. Gdybym jednak
jako anioł śmierci wyjaśnił im, o co chodzi, to kto z nich chciałby porzucić swe
dotychczasowe życie?
W związku z tym nasuwa się pytanie: dlaczego człowiek się inkarnował? Z
jednej strony, ten, który odchodzi, inkarnował się po to, by dać Ziemi moc,
149
a ludziom na Ziemi możliwość zastanowienia się nad sobą, z drugiej strony zaś, by
wykorzystać te lata na przyspieszenie swojego rozwoju.
Odpowiedź na pytanie: „Czy po życiu na Ziemi można inkarnować się na innych
planetach?” brzmi „Tak”. Celem inkarnacji jest odbycie i wypełnienie wszystkich
zadań.
Każdy, kto podlega prawu inkarnacji, to znaczy łańcuchowi kolejnych narodzin,
będzie starał się wykorzystać nieomal każdą okazję, aby się odrodzić. Dla duszy
nie ma znaczenia, czy trwa to dwadzieścia, czy trzydzieści lat. Każdy, kto czeka na
wkroczenie w nowe życie, wykorzystuje możliwość inkarnowania.
Wielu odejdzie z duchowego królestwa i nigdy już nie wróci na Ziemię. Ci,
którzy pozostaną będą podzieleni, ponieważ z jednej strony nie wykonali
wszystkiego, co mieli tutaj do zrobienia, z drugiej strony, bo wykorzystają
możliwość nowej inkarnacji.
(krótka przerwa)
Taka jest rola Ziemi. Musiałem przez chwilę pomyśleć, bo dość daleko odbiegłem
od pytania.
Próbą Ziemi jest wielowarstwowość, by wiele, wiele ludów znalazło na niej
miejsce do rozwoju. Czas dojrzał. Dlatego też Ziemia jest prezentem dla wielu,
którzy biorą udział w rozwoju i którzy w przeszłości przebywali w niższych
częstotliwościach, a teraz cieszą się wyższym stanem kosmicznego bytu. Dla nich
Ziemia może być nagrodą. Tacy pozostaną na Ziemi ze względu na towarzystwo.
Inni, którzy tylko pomagali podwyższyć moc, odejdą.
W najszerszym rozumieniu, Ziemia jest prezentem boskości dla siebie samej, by
zobaczyć, co jest możliwe i co może się dziać. Jednak z ziemskiego punktu
widzenia (boskość bowiem wie, co się dzieje) wszystko to jest wielką katastrofą,
gigantycznym błędnym ogniem, który zaczyna się rozpuszczać.
Ty, Janie, ponieważ o to pytasz, nie będziesz więcej trwał w tym, co ziemskie,
bowiem to zmierza w stronę kosmicznej świadomości, a więc ku uspokojeniu.
Boskość zawiera w sobie żywioły, podobnie jak to, co ziemskie. W boskości
spoczywa spokój, moc i zdrowie, a w tym, co ziemskie ogień, woda, powietrze i
ziemia.
To prawo uskrzydla Ziemię i dzięki temu zwraca się ku boskości. Ty, ze swoimi
pytaniami, za tysiąc lat nie będziesz pytał o to samo w odniesieniu do Ziemi, bo
ona odejdzie do wyższej świadomości.
150
Takie pytanie, mój drogi Janie, będziesz stawiał jeszcze za setki i tysiące łat, gdy
twe oblicze zwróci się w stronę otchłani leżących za Ziemią i gdy będziesz
spoglądał wstecz. Tam przebywać będą ci, którzy opuszczą Ziemię, bo nie będą
mogli znieść jej zbyt wysokiej częstotliwości.
Z tego też powodu wybrano w kosmosie grupę planet, która przyjmie
osobników, nie istniejących już na Ziemi. Dla nich (ze względu na to, że będą
powtarzać swe dzisiejsze czyny) pytanie o cel stworzenia Ziemi znów będzie miało
znaczenie.
Planeta Ziemia została stworzona jako swego rodzaju zbiorowisko
nieudaczników, a więc miejsce dla tych, którym zabrakło tchu oraz dla tych, którzy
potrzebowali chwili spokoju i wypoczynku, by móc iść dalej.
Pięknie! Wspomniałeś wcześniej, że istnieją tu też cywilizacje czy też istoty, które
obecnie są ukryte. Czy nawiązujesz w ten sposób do tak zwanych gadopodobnych
stworzeń czy jaszczuropodobnych ludzi? Jeśli tak, to jaka jest ich rola na Ziemi?
Do niczego nie nawiązuję. Wskazuję jedynie na to, że na Ziemi nie żyją tylko
ludzie. Pytasz o tych „z gadzimi głowami”. To dziwna sprawa. Odpowiem ci
jednak na to pytanie.
Wszystko znowu zależy od poziomu świadomości tego, który patrzy. Ten, przez
którego mówię (chodzi o medium; przyp. aut.) widywał już ludzi, których nie
zmieściłbyś w drzwiach niższych niż dwa i pół metra. Ale nikt mu w to nie
uwierzy.
To, o czym wspomniałeś, sam widziałeś. Widzieli to też ci, którzy mają
odpowiednią duchową częstotliwość. Być może istota, o którą pytasz wyglądała
dla ciebie jak gad, ale ona może zmieniać swój wygląd. Może wyglądać jak
człowiek, a wtedy tylko ten, który patrzy, może zobaczyć jej właściwe oblicze.
Ziemia zamieszkana jest przez bardzo różne gatunki, nie tylko takie o gadzich
głowach. Jest przez nie ożywiana. Te istoty wnikają głęboko w częstotliwość
Ziemi i zamieszkują na przykład jej głębie.
Nie chciałbym tych tworów nazywać ludźmi. Inaczej oddychają, inne są ich
płuca i zewnętrzna forma. Dzisiaj nie chciałbym więcej ci o tym mówić.
Istnieją też stworzenia, które nie mają palców i niemal nie posiadają rąk i nóg.
Wyglądają jak ogórki, tyle że są jaśniejsze. Są w pewnym sensie
„przyspieszaczami” cząstek w atmosferze, w powietrzu. Żyją w skorupie Ziemi, w
stwardnieniu jej ziemskiej powłoki i dostarczają tlen z powierzchni
151
planety w jej głębiny, tak by Ziemię przenikał oddech boskości. Takie istoty
rzeczywiście istnieją, bo atmosfera Ziemi zatruta jest wszystkim tym, co robią z nią
ludzie.
Tak więc zawsze będą istnieć ogrodnicy i leśnicy kosmicznej świadomości,
którzy pozostaną niewidzialni dla ludzi, a ich ciała dostosowane będą do rodzaju
ich pracy.
Jasnowidzący mogą ich zobaczyć. Te istoty stworzone są z boskiej substancji. W
ich przypadku istotny jest nie tylko czynnik czasu, lecz również przestrzeni. Mogą
jak najbardziej operować jednym i drugim.
W ten sposób, w jednoczesności rzeczy, istnieje „bycie-tu” i „bycieodchodzenie”. To synchroniczność. Ponieważ coś takiego powoduje u ludzi strach,
obowiązują tu prawa przestrzeni i czasu w jednoczesności.
Naukowcy na Ziemi będą musieli postawić sobie takie pytania w chwili, gdy
częstotliwość warstwy Ziemi rzeczywiście się podniesie. Zadadzą sobie pytanie,
cóż takiego jeszcze znajduje się w warstwie Ziemi.
Poznają, że Ziemia pochodzi od światła i jest organiczną istotą. Zobaczą, że
żywioły mają duszę i że żyją istoty (wy nazywacie je duchami natury i
podstawowymi mocami), które nimi kierują i je opanowały.
Odkryta zostanie nowa technologia i wkrótce ujrzycie na monitorach istoty,
których dziś nie znacie. To będzie naprawdę fascynujące.
Teraz chętnie usłyszałbym coś o tobie i twojej przyszłości.
Pozwolę sobie zadać ci nieco intymniejsze pytanie: Co jest twoim osobistym
celem? Czy zawsze będziesz pośrednikiem boskiej mocy, czy też przekażesz kiedyś
tę rolę jakiejś innej mocy, a sam być może rozwiniesz się jeszcze bardziej i
będziesz chciał być bliżej boskości?
Podobnie jak istoty anielskie, jestem płynącą mocą. To, co słyszysz ode mnie dziś,
słyszeć będziesz i za dziesięć lat. To, co usłyszysz wkrótce i w najbliższych latach,
będzie miało coraz wyższą jakość.
Wznoszę się i rozwijam wraz z Ziemią, z układem słonecznym, galaktyką i
całym wszechświatem, bowiem boskość znów nabiera oddechu, wdycha.
Różne cząstki mojego bytu będą wracać stopniowo do boskości, a ja zbieram
doświadczenia, tyle tylko, że nie poprzez częstotliwości aniołów, a w bardziej
bezpośredni sposób. Zbieram informacje i energię, aby i przekazać je boskości.
Puste pola mnie zostaną następnie wypełnione innymi boskimi aspektami.
152
Wyobraź sobie, na ile różnych sposobów pomagam. Nie da się jednak tego robić
bez końca, bo muszę stykać się z olbrzymią ilością bólu i cierpienia. Dlatego też
pola mej częstotliwości są wymieniane, abym nie przebywał wciąż w bólu.
Ja sam jestem pełen pokoju, szczęścia i boskiej natury. Puste miejsca we mnie
zalewane są na nowo światłem, są nim wypełniane. Jestem płynącą mocą, niczym
okrąg czy kula - to toczący się system, który jest nieustannie odnawiany, bo
znajduje się w ruchu.
Można powiedzieć prostymi słowami, że jestem wymieniany. Należy na to
patrzeć w wyższym kosmicznym sensie - jak na zbiornik wodny, w którym kąpią
się zwierzęta i który zasilany jest wciąż świeżą wodą.
Tak więc nie jestem tak naprawdę wymieniany, tylko odnawiany. Odpowiada to
w pewnym sensie nieustannej wymianie, dawaniu i braniu. Podlegam odnawianiu,
tak jak i ty zmieniasz ciała i warstwę Ziemi, by w gruncie rzeczy pozostać tą samą
istotą.
Chciałbym jeszcze raz zapytać: czy przychodzisz po duszę, aby przekazać ją
aniołowi stróżowi? W jaki sposób uzgadniacie między sobą sposób postępowania?
Anioł stróż nie jest sam. Uzgadniam z nim swoje działania. Dusza nigdy nie jest
zabierana tylko przeze mnie.
Jak najbardziej pozwalam - to ja jestem tym, który o tym decyduje - by istoty o
niższej częstotliwości (a więc te, które w życiu były krewnym duszy) mogły wziąć
udział w tym wydarzeniu.
Ja o tym decyduję, bo Bóg dał mi taką moc. Decyduję o tym, kiedy nadchodzi
czas, by odejść, w zgodzie z kosmicznym prawem i planem duszy.
Ja jestem strażnikiem bramy i ja decyduję o tym, w jaki sposób się odchodzi.
Nigdy nie decyduję o tym, że należy odejść. To każdy przynosi ze sobą w
kosmicznym przeznaczeniu. Dlatego też uzgadniam me działania z aniołem duszy,
aniołem stróżem.
Możliwe jest przedłużenie życia, jeśli wynika to z planu duszy. Możliwe jest też
jego skrócenie.
Czy dobrze zrozumiałem, że przekazujesz duszę, którą zabierasz z ciała, aniołowi
stróżowi, po czym spoczywa ona przez jakiś czas w śnie regeneracyjnym, by
wypocząć po ostatniej inkarnacji?
153
W tym, co boskie, nigdy nie zapada się w sen. Ja jestem transformatorem
włączającym światło. Opuszczanie ciała przez duszę jest porównywalne właśnie z
zapalaniem światła. Nie ma w tym żadnych ściśle określonych sposobów
postępowania, gdyż proces jest płynny.
Takie jest kosmiczne prawo, że gdy dusza opuszcza ciało, ja je utrzymuję, by się
nie rozpadło, w duchowym znaczeniu.
Można powiedzieć, że podtrzymuję informacje komórek, które do tej pory
samoczynnie utrzymywały się razem, a teraz powoli zaczynają się oddzielać. Łzy
ludzi, którzy się załamują po stracie bliskiej osoby, zostawiam w spokoju. To nie
moje zadanie.
Z jednej strony podtrzymuję ciało, a dusza, odcięta od srebrzystego sznura,
uwalnia się i wznosi ku górze. Przekazuję ją dalej przez „potrącenie”.
W ten sposób duszę przejmuje anioł światła, którego zwiecie aniołem stróżem.
On ją oczyszcza i wskazuje jej miejsce, w którym będzie jej dobrze.
Pewnie sądzisz, że dusza w tym miejscu śpi, jednak jest to faza regeneracji i
spokoju. Boski pierwiastek nigdy nie będzie spał.
To język nas dzieli, a nie sam fakt, który nim opisujemy. W tym przypadku
dzielą nas światy różnych języków. Dusza może spoczywać, jakby spojrzenie na
ten czas znajdowało się gdzieś w oddali. Odzwierciedla przez to swoją
świadomość. Może to być spojrzenie na jej ostatnie życie, jednak z reguły odnosi
się ono do przyszłych wydarzeń.
Dusza pozostawia to, co dawne, dlatego też konieczny jest spokój, by mogła to
transformować w teraz i poznać rozbieżności między światłem (boską
częstotliwością), a częstotliwością-teraz. I wówczas, w uzgodnieniu z
przewodnikiem dusz i aniołem stróżem, może zaplanować warunki na przyszłość.
Anioł stróż pracuje z przewodnikiem dusz, mocą, która stoi wyżej od niego. Jest
on niczym matka, która wie, co jest najlepsze dla dziecka i stara się, najlepiej jak
może, pomóc mu pójść dalej.
Przewodnik dusz ostrzega też, jeśli uważa, że ciężar przyszłych działań, będzie
dla duszy zbyt duży. Nie powinno więc być dla ciebie zaskoczeniem, jeśli dowiesz
się, że według przewodnika ciężar będzie dla ciebie zbyt duży i poprosi mnie, bym
zakończył twe życie.
Z ziemskiego punktu widzenia można by to określić jako dobrowolną śmierć.
Ale tak naprawdę chodzi tutaj o wymiar kosmiczny i powiązanie twej duszy ze
wszystkimi jej żywotami.
Przewodnik dusz może mnie dotknąć, pchnąć mnie ku działaniu, bym zakończył
czyjś żywot na Ziemi. W takim przypadku przekazuję duszę nie
154
aniołowi stróżowi, lecz bezpośrednio przewodnikowi dusz, by mógł omówić z nią
dalsze postępowanie.
Chętnie pomagam zakończyć ziemskie cierpienie, tak by w przyszłości ciężar
mógł zostać lepiej podzielony. Takie dusze potrzebują spokoju, trochę dłuższego
wypoczynku, tak by mogły sobie uświadomić, z jakim ciężarem są w stanie
zmierzyć się w przyszłości.
To znaczy, że dobrowolna śmierć, samobójstwo, które przez wielu ludzi osądzane
jest jako ucieczka i poddanie się, nie zawsze tym właśnie jest? Istnieją wyjątki?
Dobrowolna śmierć to temat, który można rozpatrywać w różny sposób. Przed
chwilą mówiłem o kosmicznym wymiarze. Jeśli pakiet zadań jest zbyt ciężki i
człowiek nie może go unieść, kosmiczny punkt widzenia może mu pomóc w tym,
by zrezygnować i w przyszłości podzielić ten ciężar na wiele żywotów.
Jeśli będziemy nadal się ze sobą kontaktować, nauczę cię jeszcze więcej na ten
temat. Teraz należałoby powiedzieć, że poprzez mnie zrozumiesz, iż Bóg, będący
źródłem nas wszystkich, nigdy nie jest karzącym Bogiem, bowiem jest spójny i
harmonijny w sobie samym.
Ten, który przeszedł przez dobrowolną śmierć i któremu pomogłem - a ze
względu na pomaganie obecny jestem przy każdej śmierci - nie zostanie
„usmażony” i roztopiony w piekle, o ile takie w ogóle istnieje. Takiej osobie nie
zostanie odebrany jej ciężar, tylko bardziej rozciągnie się w czasie.
I tak, zamiast jednego życia będą dwa, trzy, a może nawet cztery. To spowoduje,
że człowiek ten powróci na Ziemię, bo na Ziemi w grę wchodzi czas. W
kosmicznym wymiarze nie gra on żadnej roli. Niezależnie od tego, czy żyjesz
dziesięć czy tysiąc razy, to nie czas jest istotny.
Wspomniałeś też „anioła łaski”. Chciałbym dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
Kim on jest, jaką pełni rolę i jaki jest twój stosunek do niego?
W przypadku anioła łaski sytuacja ulega zmianie. Jeśli wspominasz anioła łaski,
zmienia się częstotliwość. Został on wybrany przez najwyższy strumień Boga, jest
swego rodzaju boskością, która działa w najwyższym wymiarze. W nim jednoczy
się to, co jest w Bogu i wszystko się w nim odbija. To znaczy, że jeśli moje
działanie wydaje ci się pozornie nieuniknione, on jest w stanie
155
to zmienić. Może zmierzyć się ze mną i mnie skontrować. Nigdy nie powie:
„Aniele śmierci, nie masz racji”. Przybędzie i łaskawie powie do mnie:
„Rozwiążemy to zgodnie z boską wolą!”
I wówczas następuje zmiana. Bowiem gdy działa anioł łaski, wydarza się boska
wola. A on jest bezpośrednim wypromieniowaniem boskiego światła.
Jest więc w stanie wykroczyć nawet poza moc Chrystusa. To znaczy, że jego
moc nie płynie bezpośrednio poprzez moc Jezusa, lecz jest bezpośrednio
powiązana, połączona z samą boskością.
W ten sposób - możesz się z tego śmiać - stworzono stanowisko papieża. W
waszym języku używacie określenia papież. W węższym znaczeniu ten, który nosi
godność papieską, to przedstawiciel Boga na Ziemi.
Anioł łaski jest, w najszerszym rozumieniu, przedstawicielem Boga wszędzie.
Jest papieżem wszystkich bytów i całego wszechświata.
Ucieleśnia to, co boskie, a mocy jego czynów i jego świadomości nie można
porównywać z moją strukturą.
Przy nim jestem nieokrzesany i surowy. Gdybyśmy mieli porównać strumienie
naszego światła, to mój byłby niczym światło latarki, a strumień światła anioła
łaski byłby białym promieniem lasera.
Gdy on przychodzi, ja ustępuję i zaprzestaję swoich działań. I wcale nie czynię
tego w gniewie, bowiem on - z ziemskiego punktu widzenia - jest uosobieniem
piękna i miłości.
Z radością przed nim ustępuję i daję mu to, czego chce. Dla anioła łaski
zrobiłbyś wszystko, gdybyś tylko miał taką możliwość. Jest on również niczym
wyższa instancja, policja na Ziemi, która patrzy, czy we wszystkim panuje boski
porządek.
Wciąż stawiane jest pytanie: „Gdzie wobec tego jest Bóg?”. Bóg jest zawsze
wszechobecny, również poprzez anioła łaski, zwłaszcza, gdy jest on wysyłany, by
wyjaśnić jakąś sytuację.
Anioła tego mógłbyś nawet przywołać wyższą częścią twej świadomości. W
swej subtelności nieosiągalny jest w głębokich czeluściach ziemskiego bytu.
Ludzie na Ziemi często pytają, gdzie podziewa się Bóg w czasie wojen. Zadają
takie pytanie, gdyż nie są w stanie poczuć obecności anioła łaski.
Ponieważ wraz z Ziemią przechodzicie na subtelniejszy poziom, będziecie mogli
go odczuwać. Wówczas zrozumiecie, że on istnieje i pochodzi bezpośrednio od
tego, co boskie. Dostrzeżecie, że jego rolą jest udzielanie łaski i umożliwianie
Bogu kontroli nad tym, co do niego należy.
156
Czy istnieją dziecięce, młode dusze, czyli takie, które nie inkarnowały się jeszcze
dość często?
Przy tym pytaniu powinniśmy mówić tylko o Ziemi. Jeśli chodzi o Ziemię, to jest
wiele dusz, które były tu już wiele razy i świetnie znają ziemskie sprawy.
Ponieważ na waszej planecie czas odgrywa dużą rolę, istnieją też „stare” dusze.
W ogólnym znaczeniu - na przykład w galaktyce - istnieje wiele
doświadczonych dusz, które przeskakują z wymiaru do wymiaru; w praktyce
oznacza to, że mają dobre rozeznanie.
Z kosmicznego, boskiego punktu widzenia nie istnieją młode czy stare dusze, bo
wszystko w jednej chwili wypromieniowało z Boga - wypłynęło z niego. I
wszystko jest równe, wszystko dzieje się w teraz.
Poza boską energią można jednak mówić o „starych” duszach, jeżeli ma się na
myśli ich doświadczenie i dojrzałość. Im bardziej doświadczona jest dusza, im
bardziej jest dojrzała i im lepiej „wpasowuje się” w toczący się system, tym
wcześniej stanie się pełna, bo przynależy do nieskończoności i kiedyś znów wróci
do boskości. Części duszy są wymienialne, co znaczy, że stara świadomość i
dawne doświadczenia wracają do boskiego źródła, a w ich miejsce powstaje
przestrzeń na nowe.
Wyrażając to inaczej: dawne doświadczenia, przeżycia, odchodzą do boskiego
źródła, by nakarmić Boga, bowiem to novum, które w niego wnika, powoduje
tarcie, wytwarzanie gorąca i umacnianie nieskończoności. Dusza może się stapiać,
stawać mniejszą, aż w końcu pozostaje tylko boski rdzeń, sama czystość. W tym
punkcie dusza stapia się z samym Bogiem.
Jest to niezwykle rozległy temat, którego nie da się wyjaśnić komuś, kto
rozumuje w ziemski sposób. Do tego konieczna jest wiedza o wyższych
wymiarach, której wy nie posiadacie. Dlatego też nie wyjaśnię ci tego w pełni. W
subtelnym wymiarze czas nie istnieje, a dualistyczne myślenie jest zawsze
blokowane.
Patrz na te sprawy w częstotliwości bytu. Na ziemski sposób, można by
powiedzieć, że istnieją stare, doświadczone dusze, jednak w swej najgłębszej
istocie wywodzą się z boskości.
W literaturze o treściach duchowych używa się określenia „wyższe jestestwo” na
opisanie najwyższego aspektu duszy, który może się rozdzielić
157
na wiele pojedynczych dusz, zawierających informacje duszy-matki. Czy to
prawda?
Wyższe jestestwo można jedynie poczuć. W człowieku, który teraz przemawia (w
medium; przyp. aut.) otwarta jest w tej chwili prawa część głowy. Przepływa przez
niego wyższe jestestwo.
Wpływa do niego przez czubek głowy, bezpośrednio do serca, i oświetla go
duchowym słońcem. Oto masz trójdzielność, którą w twoim kręgu kulturowym
nazywacie jednością trójcy. Sens Boga tkwi w zjednoczeniu się wszystkiego.
Wyższe jestestwo rozumieć należy jako pełnię Boga i aspekt boskości.
Jeśli chodzi o twoją wypowiedź, to będąc tolerancyjnym, należałoby jej
przytaknąć, jednak nie da się jej pojąć myśleniem czy rozsądkiem. Musi się to
odbyć ponad świadomością. Ludzie będą w stanie to pojąć dopiero wtedy, gdy
wkroczą w wyższą częstotliwość obecnej, ziemskiej świadomości. Wyższe
jestestwo stanie się wyraźnie zrozumiale w boskim aspekcie i częstotliwości.
Traktuj wyższe jestestwo jako kanał boskiej częstotliwości.
Możliwe są różne przekazy, różne skłonności dusz. Może się zdarzyć, że różne
aspekty wyższego jestestwa inkarnują się jednocześnie.
Ponieważ jeszcze nigdy nie inkarnowałeś się jako człowiek - w przeciwieństwie do
aniołów stróżów - interesuje mnie, czy nie chciałbyś inkarnować się w ten sposób,
na przykład jako człowiek taki jak ja?
(śmiech)
Jako człowiek podobny do ciebie na pewno nie...
Zewnętrzne pola mego bytu wibrują już w materialnych warstwach, kiedy się
manifestuję. Jednak w swej najgłębszej istocie pragnę być jedynie Bogiem.
Akceptuję zewnętrzne pola doświadczenia, co znaczy, że w materialnym świecie
noszę też odgałęzienia mej struktury.
To ciekawe pytanie. Twoja głowa nieźle pracuje...
Pomyśl tylko, czy aniołowie, którzy całą swą istotą pragną być jedynie Bogiem,
nie pragną mimo tego najbardziej zewnętrzną częścią swego bytu dotknąć i
posmakować zieleni trawy na Ziemi?
Pomyśl, czy jakiś chłopiec albo dziewczynka, którzy umarli w wieku siedmiu
czy ośmiu lat, nie byli właśnie takim najbardziej zewnętrznym koniusz158
kiem duchowej formy anioła, który na chwilę zapragnął „zachłysnąć się”
powietrzem Ziemi? W grze kosmicznego bytu mogło się to zdarzyć.
To bardzo ciekawe...
Możesz to co najwyżej wyczuć, ale nigdy czegoś podobnego nie doświadczysz.
Zacznij, gdy będziesz miał chwile spokoju, utrzymywać ze mną ogrzewający cię
kontakt, a ja zaszczepię w tobie pewne aspekty (co zresztą było przyczyną moich
wcześniejszych odwiedzin u ciebie).
Uważałem za konieczne, by wniknąć w ciebie, w sieć twojej struktury, by
poznać twoje ścieżki nerwowe.
Jeśli będziesz na mnie otwarty, wniknę do struktur twego mózgu i przekażę ci
myśli, które odpowiedzą na miliony twych pytań. W tym celu konieczne jest
aktywowanie twojego mózgu, by nie oszalał od nowych myśli i byś nie odbiegł od
norm obecnych zachowań.
Przed tobą niesamowite pole możliwości.
W twoich czynach fascynujące wydaje mi się przede wszystkim to, że przychodzisz
po WSZYSTKIE dusze, zarówno morderców, jak i świętych, Illuminati,
oprawców i ofiar...
Czy pojawiła się kiedyś moc, która próbowała cię powstrzymać? Czy masz
wrogów, na przykład ciemne moce? A może na kosmicznym poziomie istnieje
jakiś rodzaj „umowy”?
Wszystko podlega kosmicznym prawom. Ciągle zdarzają się próby przeszkadzania
mi w działaniu. Jest możliwe, że przeszkadzają mi ciemne moce.
Przeszkadza mi, gdy łzy tych, którzy stoją zebrani wokół umierającego, płyną
szczególnie mocno. Często prosi się mnie, abym nie powodował czyjejś śmierci.
Staję wtedy przed drzwiami i świetlistość mych działań nie może przebić się przez
mrok takich wydarzeń. Z mojego punktu widzenia ciemne moce znajdują swą siłę
w łzach ludzi otaczających umierającego. To jest niczym oblężenie.
Wyobraź sobie, że umierający leży w łóżku i jest otoczony przez tych, którzy nie
chcą pozwolić mu odejść. To ludzie, którzy stoją i płaczą, ale w rzeczywistości jest
to cielesność, materia, która nie rozpoznaje, że sama jest światłem.
Ciemna moc często jest niewiedzą, głęboką częstotliwością niezrozumienia i w
najgłębszym sensie częstotliwością materialnego ciała, które poprzez
159
egocentryzm i własną dynamikę usamodzielnia się, by utrzymać ciało
umierającego.
W ten sposób umierający bywa na chwilę wyrywany z mych rąk i muszę czekać,
aż znów przyjdzie pora na mój ruch. To jednak tylko chwile odnoszące się do
ziemskiego rozumienia czasu.
Taka jest część gry duchowego królestwa. Nie przeszkadza mi to jednak, bo
zrozumiałem (a także zrozumiał to kosmos), że fizyczne ciało, poprzez stawanie
się światłem, pozwala na duży rozwój.
Z tego właśnie powodu nie pozwałam, by ciało rozpadło się, gdy dusza już
odejdzie. Nie pozwalam mu się rozpaść, by struktury fizycznego ciała mogły
poznać, że również ciało zostało stworzone przez światło i jest nim przepełnione.
To właśnie należy wciąż uświadamiać materii, mianowicie, że jest światłem.
Należy uświadomić ciału, że jedynie gra „rolę ciała” i że materia również wywodzi
się z boskości, tyle, że w gęstszej formie. To zagęszczone światło, które pełni rolę
bycia materią.
Tak więc w odpowiedzi na ludzkie pytania: „Czy każdy może być szczęśliwy?”,
„Czy każdy może być milionerem?” - czy też przenosząc to na poziom kosmicznej
gry: „Czy każdy może być aniołem lub duszą?” - należałoby odpowiedzieć „Nie!”.
Niektóre z boskich elementów muszą być materią. Materia jest kompozycją
boskich pierwiastków, jednak bez możliwości poruszania się i swobody ruchu
podobnej duchowości.
Materia podlega temu, co duchowe, a więc i duszy. Jeżeli stworzy świadomość,
to taki stan rzeczy niezbyt jej się podoba, dlatego też próbuje się bronić i utrzymać
samą siebie.
Dlatego, gdy podobne spotka się z podobnym, ciało z ciałem, umierający jest
zatrzymywany.
Czy fizycznej śmierci nie da się uniknąć? Pytam o to, ponieważ znane są relacje o
ludziach, którzy dzięki technikom medytacyjnym są w stanie spowolnić proces
starzenia się, a nawet całkowicie go znieść.
W mojej poprzedniej publikacji „Ręce precz od tej książki” opisuję ludzi
żyjących w Himalajach i przebywających (od tysięcy lat, prawdopodobnie od
czasów Atlantydy) w stanie zwanym „samadhi”. Jak to możliwe i jaki to ma sens?
160
Chodzi tu o pewien rodzaj pozornego snu. W tym śnie dusza może dalej żyć, o ile
jest dostatecznie rozwinięta. Ciało nie potrzebuje przy tym żadnego pożywienia i
nie musi też pić. Dusza w tym stanie żyje dzięki duchowemu pożywieniu.
Tacy ludzie pobierają z duchowego świata esencję światła i poprzez swe
dobrowolne więzienie oddają dobrą energię światu, stymulując go.
Możliwe jest to dzięki informacji komórkowej. Komórki zostają
przeprogramowane. Jeżeli nie otrzymują informacji, by podlegały rozkładowi, to
trwają.
Jednak środowisko „targa” takim ciałem, przebywającym głównie w jaskiniach,
dlatego też możliwe jest niszczenie materii z zewnątrz. Z tych powodów takimi
istotami i takimi ludźmi opiekują się inni, troszcząc się o to, by ich ciała
pozostawały czyste i by nie napadły ich drapieżne zwierzęta.
Biologia kosmiczna jak najbardziej dopuszcza możliwość wiecznego życia w
ciele, na Ziemi jest to jednak kłopotliwe, choćby z powodu zanieczyszczeń
wytwarzanych przez ludzi (jak na przykład zatrucie środowiska), które wywierają
wpływ na ciało.
Z tego też powodu przedłużenie życia nie jest możliwe w połączeniu z
prowadzeniem normalnego, codziennego jego trybu. Ponieważ codzienna
krzątanina wprawia ciało w ruch, potrzebny jest spokój i pozostawanie w miejscu.
Jeżeli tak nie jest, ciało będzie się „zużywać”.
Sens tego, o czym teraz mówię, związany jest z duchowymi możliwościami tych,
którzy noszą takie ciało i chcą pokazać, że człowiek jest w stanie dokonać czegoś
więcej, niż jedynie zestarzeć się i umrzeć około osiemdziesiątki.
Jak już mówiłem - człowiek ma boską naturę, jednak zapomniał o tym.
Wszystko jest możliwe, jeżeli się w to wierzy.
Ci, którzy to praktykują, chcieli tego i robią to z boskiego polecenia. Nie
powinieneś jednak odbierać tego jako ciężaru, to raczej ofiara, bo w pewnej części
twej egzystencji i tak będziesz nosił w sobie pragnienie, by przebywać w
kosmicznym wymiarze.
Nigdy nie zapragniesz na zawsze pozostać na Ziemi. Dlatego tacy mistrzowie i
ich dar należą do rzadkości, bowiem tylko nieliczni spośród kroczących drogą
światła wyrażają życzenie, by tak żyć.
Porównaj Ziemię z zakładem pracy. Niezależnie od tego, jak przyjemną byłaby
praca, po jej zakończeniu chciałoby się odpocząć, bo powoduje ona zmęczenie.
Dlatego wymyślono nie tylko pracę, ale też wypoczynek.
161
W kosmicznym wymiarze inkarnacja i reinkarnacja umożliwiają powrót, by
wypocząć i wrócić do sił. Czas pobytu w świecie duchowym jest czasem
odpoczynku, a czas spędzany na Ziemi to czas w pracy. Celem pracy mistrzów jest
wskazanie innym ludziom drogi prowadzącej do czegoś więcej...
Istnieje jeszcze jednak inna opcja: na Ziemi często eksperymentuje się z
kosmicznymi prawami, stosuje się je i dokonuje zmian. Byłbyś zdziwiony, ale w
niebiańskim królestwie istnieją „stacje pracy”, w których duchowi przywódcy,
awatary światła, próbują eksperymentować z ciałem.
Dlatego na Ziemi zdarzały się ważne eksperymenty na ludziach - jakkolwiek
okropne by ci się to nie wydawało - mające na celu zbadanie struktur
komórkowych, zbadanie tego, na ile boskie stworzenie rzeczywiście wniknęło w
fizyczne ciało.
Chodziło o odpowiedzi na ważne pytania: Czy fizyczne ciało zanadto oddaliło
się od boskiego planu Stwórcy albo czy materia zaczęła wykazywać boską
inteligencję? Czy mistrzowie światła albo anioły stróże są w stanie sterować
fizycznym ciałem?
Zdarzały się więc na Ziemi egzekucje, podczas których badano ludzi, by poznać,
w jakim stopniu człowiek stał się fizycznym ciałem. Takie działania są z
kosmicznego punktu widzenia koniecznością.
W związku z tym zgłosiło się wielu, twierdząc, że są gotowi na to, by tak z nimi
postępować. Należy im podziękować, ale trzeba też wspomnieć, że w chwilach
najsilniejszego bólu „krzyczało” już tylko fizyczne ciało, bo dusza oddalała się, by
nie znosić fizycznego bólu jako cierpienia duszy.
Podobna sytuacja ma miejsce, na Ziemi - i robią to nie tylko ludzie, lecz również
przedstawiciele obcych cywilizacji przybyłych z innych planet i
eksperymentujących z istotami.
W kosmosie bada się i sprawdza, na ile fizyczne ciało się rozwinęło. Akurat w
momencie, gdy Ziemia wkracza na poziom o wyższej częstotliwości, szczególnie
istotnym jest, by sprawdzić, na ile ludzkość się rozwinęła. Sprawdzanie to nie
rozpoczęło się w tym roku, lecz znacznie wcześniej.
Dawno temu przybyli na Ziemię mistrzowie światła, by sprawdzić, jak długo
wytrzymuje ciało oraz by dowiedzieć się, na ile Ziemia się rozwinęła.
Na innych planetach - które zresztą kiedyś odwiedzałeś - jest czymś całkowicie
normalnym, że istoty żyją dłużej niż sto lat. Ludzie na Ziemi natomiast osiągają
przeciętnie wiek osiemdziesięciu łat (liczba osiem wskazuje na nieskończoność i
jest boską liczbą życia, a zero to pierwotne prawo wszystkich bytów).
162
Ziemia dokonuje przełomu, dlatego też trzeba sprawdzić, jak działa ta machina.
Ludzie zostaną podzieleni na tych, którzy odejdą, na tych, którzy pozostaną i na
część, która wkroczy na wyższy poziom. Nie wszyscy znajdą miejsce na ziemskiej
płaszczyźnie.
I to również należy do zadań tych, którzy przedłużając życie, utrzymują ducha w
swych ciałach.
To bardzo ciekawe! Istnieją też przypuszczenia, że istoty, które według naocznych
świadków miały częściowo wygląd podwodnych istot, z błonami pławnymi i
skrzelami, do dziś świadomie pozostają w swych ciałach, będąc jakby przeciwnym
biegunem. Chcą zachować swe geny (jako pewien rodzaj archiwum), które w
chwili wkroczenia Ziemi na wyższy poziom, znów będą mogły zostać
wykorzystane.
To część całości. Wiedza pradawnych zawarta jest w informacji komórkowej.
Może okazać się wskazanym, by człowiek ze skrzelami przekazał swą wiedzę do
boskiego źródła, a ono z kolei przekaże je współczesnym badaczom.
Wiedza jest tym, co jest rozdzielane i podlega wymianie. Ludzie ze skrzelami
nie będą jednak tymi, którzy dostaną władzę.
W mojej książce o jasnowidzących dzieciach, pisałem, że są po raz pierwszy na
Ziemi, by ustanowić tu „międzygwiezdną wiedzę”, by wspomóc Ziemię w rozwoju
oraz aby częściowo ten rozwój przyspieszyć.
Mówię ci Janie: „Bądź ostrożny, bowiem
dobrych poznaje się nie po ich
zdolnościach, lecz po ich czynach!”. Wiele
duchów o wysokiej częstotliwości, które
odwiedzają świat, zeszło z drogi, gdy
uzyskały władzę i stały
rys. 11. Dusza uwalnia się od ciała
i odprowadzana jest przez towarzyszące
duchowe istoty. Przy łożu siedzą pogrążeni
w smutku bliscy, bo nie widzą towarzyszących
zmarłemu subtelnych istot i nie rozumieją,
że śmierć nie oznacza „końca”, lecz jest
przejściem do innej formy bytu
[ilustracja artysty Rolfa Ciglera]
163
się sławne. Jeszcze się okaże, ile z dusz, które niedawno przybyły, wypełni swe
zadanie.
Ludzie mają skłonność do nadinterpretacji, również w odniesieniu do tego
tematu. Sam przecież wiesz, że spośród dzieci, które odwiedziłeś, niektóre biorą
narkotyki i w dużej mierze oddały się bogactwom materialnym, więc wcale nie jest
takim oczywistym, że zachowają swe zdolności i co gorsza - do jakich celów ich
użyją. Uważaj!
Ogólnie masz jednak rację, że z innych planet przybywają niezliczone istoty, by
być tutaj, bowiem zmiany, które czekają Ziemię, nie zdarzają się często, a z drugiej
strony przybywają w sposób naturalny, podążając za intuicją, by zaświecić
własnym światłem.
Przybywanie takich dusz odbywa się etapowo i to w takich epokach danej
planety, w których dusze te są potrzebne. Ponieważ Ziemia zmierza ku wyższemu
poziomowi świadomości, przybywa wiele dusz z innych planet, które chcą pomóc i
przekazać nową wiedzę oraz inne sposoby zachowań. Będą też ostrzegać ludzkość.
Dla tych dusz będzie to wielką próbą, bo jasnowidzenie połączone z wiedzą jest
poważnym brzemieniem.
Co sądzisz o ziemskich religiach i o tym, jak przedstawiają one Boga i człowieka
w odniesieniu do dzieła stworzenia? Jakie jest twoje osobiste zdanie na ten
temat?
Nie jestem osobą, jestem częścią rzeki, częścią struktury, dlatego też nie mogę
patrzeć na coś w osobisty sposób.
Właśnie tego brakuje religiom - nie są częścią rzeki. Starają się zamknąć
człowieka, dlatego też pytanie „o religie” jest trudne, bo jest to pewne uogólnienie
zmysłów, czy też czyjegoś głosu bądź wyrażenia.
Same religie nie są wolne i nie pozwalają być wolnym człowiekowi. Kościelne
państwo w swych podstawach jest dobre, bo służy Stwórcy. Jeżeli jednak ktoś z
ambony wynosi siebie ponad innych, to nie jest właściwe, bo tym samym odstępuje
się od jednoczesności bytów. Wszystko przestaje być równe i wszystko przestaje
być jednością.
Od wczesnego rozwoju kościołów, aż do dzisiejszych czasów, postrzegam w
tym rozwój coraz większej władzy, pozwalający na osiąganie osobistych celów.
Zawsze tak było. Źródła Kościoła były dobre i istotne, jednak człowiek wykroczył
z brzegów rzeki.
164
Dlatego każdy powinien odnaleźć siebie, porozmawiać w grupie i poprzez to
znaleźć drogę do siebie samego. Większość religii na świecie odrzuciła takie
postępowanie, bo stwierdzono, że jeśli człowiek odnajdzie siebie, to opuści krąg
grupy.
I w tym właśnie punkcie widać brak rzeki. Tutaj przerwany zostaje nurt, gdy
religia próbuje zatrzymać ludzi przy sobie.
To żądza władzy i pieniądza. Takie religie będą musiały zniknąć, gdy ludzie
znów wejdą w wody rzeki.
Osoby podobne tobie nigdy nie przysporzą radości tym, którzy spotykają się w
grupie, wykonując przypisane działania, bo twoją potrzebą i przeznaczeniem jest
skłaniać ludzi ku odpowiedzialności za własne czyny.
Tacy jak ty już wcześniej byli skazywani na wygnanie, bądź spalenie na stosie.
Spotkała cię już śmierć w ten sposób. Takich jak ty nazywano czarownikami i
demonami.
Tak dzieje się zresztą do dziś, może nawet bardziej niż kiedykolwiek, bo
odbywa się to w tajny sposób. Czyż nie zakazywano twoich książek, bo obawiano
się, że ludzie zaczną myśleć i zadawać pytania odnoszące się do tego, czego uczą
w szkołach i do tego, co mówią rządzący?
Proces ten powstrzyma nadejście nowych czasów i podział ludzkości. Być może
będzie to trwało jeszcze wiele pokoleń, bo młyńskie koło Jedynego obraca się
powoli. Ziemski czas jest przeżywany szybciej.
W kosmicznym wymiarze, gdzie czas nie jest ograniczeniem, byt przebiega
stopniowo. Ziemski czas jest jego przeciwieństwem. Jednak już teraz Ziemia jest
na najlepszej drodze do zmian.
Religiom brakuje rzeki, dlatego zanikną. Będą jak morze, któremu brakuje
źródeł i które zamieni się w bagno.
Źródło, a więc boskość, może żywić się tylko wtedy, gdy istnieje potężna rzeka.
A na razie taka rzeka nie istnieje. No może w pojedynczych przypadkach...
Można więc powiedzieć, że wolą boskiej mocy jest, by nie istniały żadne religie?
Prawdą jest, że religie stworzone zostały przez ludzi. W myśl tego, co boskie,
sensownym jest - odnosząc się do prowokacji zawartej w twych słowach - być
wolnym od religii, nie wyznawać żadnej konkretnej, a jednocześnie być
165
w zgodzie z prawdą, być w rzece Boga, w rzece światła i przyjmować to, co jest, a
nie to, co mogłoby być.
Stwardniałe struktury zaczynają się rozpadać. Nigdy nie będziesz potrzebował
do modlitwy jakiegoś określonego stroju, nie będziesz też potrzebował nauczania,
by być zdrowym. Nie będziesz potrzebował żadnych symboli, bo symbole
zmieniają i dzielą. Coraz bardziej będziesz chciał żyć w jasności i czystości.
Religia nie jest potrzebna, to tylko przyozdabianie prawdy ludzkimi słowami.
Świadomość zaczyna się od tego, by znaleźć samodzielność i przebywać w
prawdzie. Ozdabianie prawdy wielką ilością słów nie jest konieczne.
Mówiłeś o chrześcijaństwie w średniowieczu i wspomniałeś również o tym, że
zostałem wówczas stracony. Dość dużo wiem o mojej inkarnacji jako
XXXXXXXXXXXX, kiedy to spalono mnie w roku XXXX w XXXXX. Czy
mógłbyś powiedzieć mi o tym coś więcej?
Już wówczas był z ciebie niezły heretyk. Zakuwano cię w łańcuchy z kulą u nogi
(wokół kostki), by powstrzymać cię przed rozwojem. A na stosie palony byłeś nie
raz...
(śmiech)
Ciepło zawsze było twoim przyjacielem.
(znów się śmieje)
Dlatego jesteś taki szalony. Palono cię właściwie w każdej kolejnej inkarnacji, bo
chciałeś poświęcić się Bogu.
To ci się już więcej nie przytrafi, bo tym razem będziesz mógł wytłumaczyć
ludziom, że szaleństwem jest inkarnować się po to, by stać się ofiarą w imię Boga.
To była głupota, przecież to rozumiesz...
Wielokrotnie cię spalono, poddawano torturom i rozrywano ciało. Wybierałeś
życia, które były bezsensowne tylko dlatego, że w ten sposób chciałeś udowodnić
swoją miłość wobec boskości.
Nic, oprócz cierpienia, ci to nie przyniosło. Boskość dowiedziała się dzięki tobie
jak to jest być męczonym. Wiele przyjąłeś na swe barki, dlatego z taką
porywczością pochłonąłeś przekazaną ci wiedzę, byś mógł szybciej zmierzać
166
w stronę świetlistego królestwa, z którego się wywodzisz. Twoje obecne życie
powinno przebiegać szybciej i lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Prawdą jest, że zostałeś spalony jako XXXXXXXXXXXX. Nie zauważyłeś, że
nosisz obecnie niemal to samo nazwisko, co wówczas? To prawo częstotliwości.
Wybrałeś podobne, by być podobnym, dlatego też ponownie cię ostrzegam, byś nie
był znów ofiarą! Zacznij pojmować i działać skutecznie.
Nosiłeś odzienie grzesznika, lecz nigdy tego nie okazałeś, umarłeś jako bohater i
spoglądano na ciebie z szacunkiem. Byłeś grzesznikiem dla Kościoła, bo nie
słuchałeś jego zwierzchniej władzy. Właśnie takie zachowanie może być błędem
religii i stawiać jej istnienie pod znakiem zapytania.
Czy chciałbyś powiedzieć mi coś osobistego, co pomogłoby mi w rozwoju?
Twój rozwój przebiega dobrze, bo sprawy dojrzewają. Powinieneś znaleźć sobie
miejsce na Ziemi, uspokoić się i żyć w pokoju.
Przewiduję, że będziesz miał jeszcze jedno dziecko, dzięki czemu twój związek
z materialnym światem stanie się silniejszy. Dzięki temu zaczniesz prowadzić
bardziej „osiadły” tryb życia.
W przyszłości będziesz bardziej skupiony. Twój rozwój jest wspaniały, jednak
twoim przeznaczeniem jest skupienie oraz aktywowanie różnych struktur mózgu.
Sam to odczujesz.
Wiele obszarów w twoim mózgu zostanie na nowo aktywowanych. To właśnie
będzie skupieniem, którego centralnym ośrodkiem stanie się głowa. Wzrośnie
pojemność twego mózgu i wzrosną twoje zdolności zapamiętywania, uczenia się i
myślenia.
Do twojej głowy „rzeczy” będą trafiać niczym fotografie. Z dużo większą
łatwością będzie przychodzić ci pisanie, bo będziesz potrafił zachować całe strony
w pamięci. Pisanie będzie ci szło jeszcze łatwiej. W związku z tym noce nie staną
się krótsze, lecz dłuższe.
Wszystko to posłuży lepszemu zrozumieniu i klarowności oraz możliwości
jasnego widzenia. Państwo, które wciąż patrzy ci co na ręce, zaprzestanie tego.
Wypadek w twoim sportowym wozie (gdy ci się ukazałem) służył temu, by
przygotować twój mózg. Mogłeś wybrać na to jakiś inny sposób. Powiedziałeś
jednak już na wstępie swojej inkarnacji, że jeśli twój mózg ma zostać
przystosowany i jeśli mają zostać uaktywnione nowe obszary, to niech się to stanie
szybko. Tak więc, to ty sam wybrałeś ten sposób. Przez tydzień
167
nie mogłeś się ruszać, a ja w tym czasie pracowałem nad twoim kręgosłupem i
mózgiem. Podczas wypadku wymienione zostały również części twej duszy z
wyższymi aspektami bytu.
Teraz jednak rzeczy będą toczyć się wolniej, za to myśleć będziesz szybciej.
Będziesz mniej podróżować, bo w tej samej liczbie podróży załatwisz znacznie
więcej spraw niż kiedyś (dzięki temu, że struktury twego mózgu zaczynają się
poszerzać).
Nie aktywujesz co prawda i nie będziesz używał pełnych możliwości swojego
ludzkiego mózgu, ale uaktywnisz nowe obszary jego potencjału. W tym życiu
poznasz też, jak dotrzeć do swej nadświadomości i w jaki sposób możliwe jest
komunikowanie się ducha z materią.
Chodzi o to, byś poznał, że przybyłeś na Ziemię w ziemskim ciele i że będziesz
miał możliwość rozmawiania z komórkami swego ciała.
Podobnie jak nauka i medycyna są w stanie uzyskać z krwi informacje o
człowieku, tak ty będziesz mógł uzyskać z komórek informacje o wszechświecie.
Taka będzie twoja przyszłość - odkryjesz, że komórki są inteligentne. W ten
sposób odczuwanie stanie się ostrzejsze.
Korzystnym dla ciebie jest, że masz poczucie humoru i z przyjemnością słucham,
gdy się śmiejesz. Ale zdarzało się, że śmiech zamierał ci na ustach...
(śmiech)
Przybyłeś na tę planetę, by zadawać pytania. Przybyłeś, by pokazać, jak rozumieć
rzeczy i świat, aby nastały uzdrowienie i pokój.
Przybyłeś też, bo potrafisz walczyć. Masz za zadanie wyjaśnić stanowisko
kosmosu i sposób widzenia z poziomu boskiej świadomości. To właśnie jest
rzeczywistym zadaniem związanym z twoim przybyciem na Ziemię.
Jesteś kimś, kto już wielokrotnie odwiedzał Ziemię pod różnymi postaciami.
Nikt nie zna warstwy Ziemi tak dobrze jak ty, bo możesz ją niemal czuć Ziemię.
Twoja wiedza nie jest naznaczona przez uniwersytety, które fałszują obraz, lecz
poprzez przeróżne przeżycia. Potrafisz wyczuć częstotliwość ludzi.
Jesteś kosmopolitą, co znaczy, że wibrują w tobie częstotliwości kosmosu.
Niesprawiedliwość świata będzie przeciw tobie, polityka tego świata okaże się zbyt
słaba, a twój wgląd w losy Ziemi będzie tak wielki, że roztoczysz go ponad
obrazem pojmowania świata przez ludzi. To właśnie są powody, dla których jesteś
tutaj teraz.
168
Twoja świadomość wzrasta, podobnie jak twoja zdolność do materializowania.
Możesz już je rozpocząć. Myśl o mnie, a poczujesz boską tęsknotę. Poczujesz
również, że twój umysł, zrozumienie i świadomość są jaśniejsze niż kiedykolwiek
wcześniej.
Choć miło jest słuchać twego śmiechu, twoim zadaniem jest słuchać
wypowiadanych słów, które później będziesz w stanie wprowadzić w czyn. Jesteś
na Ziemi (śmiech), by zaprowadzić tutaj to, co kosmiczne.
Podobnie jak ja, gdy zabieram duszę z ciała, będziesz wprowadzał we
wszystkim tę kosmopolityczną częstotliwość i wiedzę. To, co ja transformuję z
Ziemi, ty transformujesz na Ziemię. Pomiędzy nami powstaje tarcie. Dlatego jest
to spełnieniem. Ja zabieram duszę, a ty ją napełniasz.
Jesteśmy przeciwnikami, jednak zauważ, że właśnie dlatego jesteśmy sobie tak
bliscy. Ja zabieram, a ty dajesz. Jeżeli staniemy na wadze i podamy sobie ręce - bo
ja biorę, a ty dajesz - to będziemy równi, bo jesteśmy jednym. I tym samym obaj
podlegamy w naszych działaniach boskim prawom.
Radzę ci, byś zostawił ludzi takimi, jakimi są - Illuminati, głupców czy
światłych. Plany ich życia zostały już napisane, przychodzę po nich, gdy nadchodzi
ich czas.
Nie odpowiadasz za nikogo innego poza sobą, swoją rodziną i otoczeniem.
Skoncentruj się na swoim życiu - tylko na swoim. Nie ma żadnego świata i ludzi,
których trzeba ratować. Pozwól im być takimi, jakimi są. Sami powinni
podejmować decyzje.
Wciąż mówisz o rozwoju planety i podniesieniu częstotliwości. Jak w związku z
tym wyglądać będzie przyszłość ludzi - powiedzmy, w najbliższych trzydziestu
latach? Czy będziesz bardziej aktywny niż zazwyczaj?
Mają miejsce powodzie, trzęsienia ziemi i straszne katastrofy. Dzieje się tak
dlatego, że ludzkość podzielona jest na trzy części.
Nie każ mi podawać liczb, ale jedna trzecia pozostanie, jedna trzecia odejdzie i
jedna trzecia przejdzie na wyższy poziom. Nie chodzi o to, aby wyliczyć jak
najdokładniej jedną trzecią, lecz o to, że ogólnie są to trzy aspekty, które
wyróżniają ludzi żyjących na Ziemi.
To uogólnienie, jednak około jednej trzeciej ludzkości pozostanie tutaj. Tych,
którzy przejdą na wyższy poziom, będzie mniej niż tych, którzy spadną. Ci, którzy
upadną, przejdą w wymiarowość ich teraźniejszych bytów. To znaczy, że nie będą
w stanie pozostać na Ziemi, bo wkroczy ona w wyższą częstotliwość,
169
oni natomiast zatrzymają się w miejscu. Dusze, które nie pozostaną na Ziemi,
odejdą do innego systemu słonecznego.
Proces ten rozpoczął się dużo wcześniej. Rozpoczęło się to już pod koniec
poprzedniego stulecia, w twoim kraju. Miała tu miejsce ciężka faza testów
związana z wydarzeniami na Ziemi. Z duchowego punktu widzenia był to czas
odkrywców, ważny czas. Nie łącz tego jednak z waszymi politycznymi poglądami.
Przez Ziemię przetoczą się burze i to nie tylko takie powstałe z ruchu powietrza
i wiatru, pojawią się też burze elektryczności obciążającej częstotliwość. Zaistnieją
więc na Ziemi rzeczy, jakich dotąd nie znano, niczym nowe, nieznane choroby.
Zwierzęta oddadzą to, co im dano, tak więc nie będziecie mogli spożywać ich
mięsa, bo nie będzie wam to służyć, będziecie od niego chorować.
Pożywienie zacznie pączkować. Pojawi się więc jeszcze więcej fizycznych
dolegliwości i cielesnego cierpienia. Wzrośnie ogólna skłonność do tego, by
rozstać się z życiem, bo nadejdzie czas ogólnej depresji.
Wulkany wybuchną. Woda wystąpi z brzegów. Wieże będą zamieniać się w
ruinę, samoloty będą spadać. Technika będzie tym, co złamie kark ludzkości i
powiedzie ją droga chaosu.
Wielu zapłacze, wielu będzie cierpieć, lecz tylko dlatego, że nie dostrzegą
rozwoju. Z tego też powodu czas Chrystusa i Antychrysta jest dla wielu dobrym
czasem, bo zaczną pojmować. Jednak ci, którzy nic nie pojmą, doznają wielkiego
cierpienia, bo ich dusze nie wyjaśnią ciałom wzajemnych powiązań.
Zadaniem duszy jest wytłumaczenie w zrozumiały sposób fizycznemu ciału,
materii, że ciało, dusza i umysł są jednym oraz że ciało, podobnie jak dusza, jest
niczym Bóg, tyle że w innej częstotliwości. Dlatego ty jesteś równie boski jak
chroniący cię anioł stróż - macie jedynie różne struktury.
Duszom nie udało się jeszcze wyjaśnić tego w dostateczny sposób fizycznym
ciałom, którym towarzyszą. Ale dojdzie do tego niebawem.
Wzrośnie częstotliwość Ziemi, zmieni się jej wibracja na bardziej subtelną.
Mniej subtelne rzeczy zostaną oświetlone. To znaczy, że symbolicznie słońce
będzie mocniej świecić, bo Ziemia wzniesie się ku górze. Z tego też powodu stopią
się lodowce. Nie zobaczycie śniegu, a wody wystąpią z brzegów.
Nachodzi czas roztopów, słońce silniej niż kiedykolwiek oświetlać będzie
Ziemię, w czym tkwi pewna obrazowa logika, bowiem Ziemia zbliża się do tego,
co boskie (nie w sensie odległości, lecz częstotliwości).
170
Wielu ludzi odejdzie. Pojawią się choroby, bo ludzie nie będą mogli już
oddychać powietrzem, nie będą mogli go znieść. Skutkiem tego ochronna powłoka
Ziemi, ochrona planety, stanie się cieńsza. „Ucieknie” gęste powietrze. Pozostanie
tylko rozrzedzone powietrze, co znaczy, że zmieni się częstotliwość powietrza
ziemskiego.
Tylko ci, którzy mają odpowiednie płuca będą mogli oddychać tym
subtelniejszym powietrzem, a więc tylko ci, którym znane są wyższe wymiary.
Dla tych, którzy pozostaną, będzie to mimo wszystko dobry czas. Będą mogli
doświadczyć materialnych wygód. Możliwe stanie się życie w miłości, harmonii i
przyjaźni. Dla tych, którym przeznaczony jest taki los, będzie to piękne życie.
A ostatnia „jedna trzecia” odejdzie na inne planety albo.,.?
...do wyższych sfer. Ci, którzy odejdą, nie będą stanowić jednej trzeciej (a więc
trzydziestu trzech procent; przyp. aut.), lecz będą trzecią częścią. Będą mniej liczną
grupą od tych, którzy pozostaną.
Jednak w odniesieniu do ich możliwości, będą znacznie przekraczać tych, którzy
pozostaną.
Jak można się dowiedzieć z publikacji naukowych, nasz system słoneczny zbliża
się do centrum galaktyki, co między innymi przyczynia się do podniesienia
częstotliwości.
Więc, w istocie to, co dzieje się z Ziemią, jest w oczywisty sposób fizycznym
procesem...?
Nigdy nie twierdziłem czegoś innego. To normalny bieg rzeczy i tak dzieje się już
od miliardów lat i przez kolejne miliardy będzie się tak dziać. Jedynym problemem
w tym wszystkim jest człowiek, który boi się umierania.
Podniesienie częstotliwości wspomaga istoty w rozwoju, ponieważ ma to wpływ
na prawa natury. Prawo rezonansu będzie działać szybciej i silniej, co znaczy, że
wszystkie życzenia, będą spełniać się szybciej. Będzie to działać w obie strony,
szybko spełnią się zarówno życzenia pozytywne, jak i te negatywne.
Ludzie o niskim poziomie świadomości będą wciągać w swe życie innych ludzi
o niskim poziomie świadomości, a więc podobnych sobie. W ten sam
171
sposób, przebudzeni, świadomi ludzie będą przyciągać w swym życiu takich, jak
oni.
Stopniowo dojdzie do oddzielenia obu grup ludzi na tych, którzy dokonają wraz
z Ziemią przejścia na wyższy poziom i na tych, którzy pozostaną w miejscu i nie
będą chcieli się rozwijać.
To ostatnia grupa będzie wymagać ode mnie dużej ilości pracy, bo te dusze
przyjdę zabrać. Ludzie ci będą się coraz bardziej męczyć w życiu i nie będą mogli
zrozumieć, jak to możliwe, że świat się tak zmienia, nie pytając ich o zdanie.
Ludzie tacy będą chcieli, by wszystko pozostało takim, jakim zawsze było. Po
takie właśnie dusze przyjdę i oczyszczę z nich Ziemię, gdyż blokują one innych. Z
pomocą milionów pomocników królestwa światła zostaną oni zabrani na inne
planety, gdzie nadal będą mogli zbierać doświadczenia.
Wśród nich zdecydowanie wzrośnie ilość samobójstw, bo nie będą sobie radzić
w życiu. Jednak każda dusza ma wolną wolę i w ciągu jednego dnia może zmienić
swą orientację.
Porównaj to z żaglowcem. Jeżeli zmienia się wiatr, kapitan musi zmienić
ustawienie żagli. Jeśli tego nie zrobi albo nie będzie poruszał się do przodu,
żaglowiec wywróci się.
Podobnie człowiek będzie musiał zmienić orientację w swym życiu, na nowo się
przystosować, aby życie biegło dalej.
A więc to podobne czasy do tych, o których pisano w Biblii, kiedy to oddziela się
ziarno od plew...
Właśnie. Ludzie, którzy rozwijają się wraz z procesem rozwoju Ziemi, będą czuć
się wspaniale, bo taki rozwój jest zgodny z ich planem duszy.
Będzie to również czas nowych wynalazków, które zmienią życie na Ziemi.
Czekają was przełomy we wszystkich obszarach życia - społecznych, politycznych
i ekonomicznych.
Nastąpi czas wojen toczonych między państwami, ale też wojen, w których
ludzie powstaną przeciwko własnym rządom. Przede wszystkim w twoim kraju
będą miały miejsce niepokoje społeczne, związane z ludźmi pochodzącymi z
innych części Ziemi, którzy są inni niż wy i wyznają inną religię. Będą tu miały
miejsce wielkie powstania.
Wydarzą się katastrofy naturalne, bo Ziemia się poruszy w kosmosie i sama
urośnie. Wasza planeta stanie się większa, a odległość między nią, a sąsiadującymi
planetami wzrośnie, co doprowadzi do wielkiego trzęsienia.
172
Moja praca wymaga, bym pozostał spokojny i dobrze wykonał wszystko, co do
mnie należy.
Czy każdy człowiek może nawiązać z tobą kontakt?
Ogólnie rzecz biorąc, tak, jednak większość nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
W rzeczywistości każdy człowiek ma ze mną kontakt - w końcu wprowadzam
dusze do ciał, a później je od niego uwalniam.
Wielu ludzi myśli o mnie i może mnie poczuć. Jednak większość myśli o mnie
tylko wtedy, gdy pora umierać. Gdy nadchodzi czas, by odejść, ja już jestem na
swoim miejscu.
Jestem tam również, gdy ktoś rzuca mi wyzwanie - poprzez niebezpieczne
sporty albo karkołomne przedsięwzięcia. Jestem tam, gdzie dwóch postanawia ze
sobą walczyć i jestem też, gdy ktoś przyjmuje substancje, które go narkotyzują.
Moje wrota zawsze są otwarte, a ludzie często mnie prowokują. Zazwyczaj
przychodzą jednak tylko mroczne, związane z Lucyferem, moce, które wybierają
ludzi nie radzących sobie z życiem na Ziemi, nie podejmujących zadań
przypisanych swoim inkarnacjom i nie wypełniających planu życia. Pozwalam im
na to.
Często bywam wzywany (śmiech), gdy ktoś życzy mnie - a więc śmierci innemu człowiekowi, czy to przy rozwodzie, czy w jakichś niebezpiecznych
sprawach, gdy ktoś chce, by wyeliminowany został jego konkurent.
Powinna cię też zainteresować inna kwestia, a mianowicie morderstwo. Zadajesz
sobie pewnie pytanie, czy ktoś jest winny, czy nie, gdy skazuje kogoś na śmierć.
To typowo ziemski problem. Na Ziemi zakazuje się kary śmierci, poprzez
rządowe prawa, czy też umowy społeczne. W kosmicznym wymiarze przypomina
to raczej przekładanie zwrotnicy.
Taką wiedzę należy jednak przekazywać na zewnątrz w bardzo ostrożny sposób.
Będziemy o tym rozmawiać w innym czasie, bo jest to coś, co można szybko pojąć
niewłaściwie.
Ale odbiegłem znów od twego pytania. Pytałeś o kontakt ze mną poprzez
komunikację. Dialog, taki jak prowadzimy dzisiaj, jest czymś wyjątkowym.
Czasem przemawiam do ludzi, którzy chcą skończyć ze swoim życiem, ale to
żadna szczególna komunikacja, to raczej monolog w moim wykonaniu, bądź
ostrzeżenie.
173
Co sądzisz o naśladowcach, korzystających z tego, co wymyślili inni? Pozwól, ze
ci to bliżej wyjaśnię. Wciąż ukazują się książki, w których publikuje się rozmowy
z duchowymi istotami - myślę tu na przykład o Ramtha czy Vyvamus.
Istoty te do chwili pierwszych publikacji były całkowicie nieznane, jednak
krótko po ich ukazaniu nagle całkiem „przypadkowo” również inni ludzie
nawiązali z nimi kontakt, próbując przedstawiać podobne teksty (które jednak
zazwyczaj mocno odbiegają od źródła) i chcąc w ten sposób zarobić pieniądze,
bądź zwrócić na siebie uwagę.
Co powiedziałbyś na ten temat i co radziłbyś robić w takim przypadku?
To nie powinno stanowić żadnego problemu, bo ty i ten, przez którego mówię,
jesteście jedynymi, którym ukazuję się w tej formie. Oczywiście zawsze będę
wszechobecny w kosmicznej świadomości.
Wszyscy ludzie będą mogli mnie poczuć, jednak osobisty dialog prowadzę tylko
z tobą, bo taką zawarliśmy umowę. Kontakt przez medium możliwy jest tylko
dlatego, że ty i ja jesteśmy ze sobą związani, że jestem przy tobie, a medium
pośredniczy pomiędzy nami.
Poprzez ten kontakt intensywniejsza staje się również nasza bezpośrednia
„znajomość”, co zresztą widzisz i czujesz, gdy przekazuję tobie idee i mówię do
ciebie we śnie. Przez ostatnie noce odwiedzałem cię między trzecią a czwartą
godziną, byłem u ciebie i przekazywałem ci wiedzę. Powoli zacząłem wnikać w
twój kark, a następnie w twoją świadomość, by ją napełnić.
Dlatego zapewniam cię, że nie będę rozmawiał w ten sposób z innymi, bo nie
jest to przewidziane. Mogą mnie czuć i widzieć dopiero wówczas, gdy po nich
przyjdę (śmiech).
Zarówno zmarli, jak i anioły stróże opowiadali, że w zaświatach, a więc w
subtelnym świecie, istnieją krajobrazy, kolory i muzyka. Czy mógłbyś mi opisać,
jak wygląda miejsce, gdzie przebywasz?
Na najprostsze pytania zazwyczaj najtrudniej jest odpowiedzieć. Dusze podczas
przechodzenia do subtelnego świata najpierw widzą silne światło. Wspominałem
już, że dusza dostrzega tunel. Jest to obraz podobny do tego, który widzicie
podczas szybkiej jazdy samochodem przez tunel.
Następnie, gdy już przejdziecie etap wstępny, możliwa jest pewna forma
wizualizacji. Świat duchowy jest światem umysłu, to świat utkany z wyższych
174
substancji. Zagęszczenie posiada tak wysoki poziom, gdyż w umyśle możliwy jest
wybór.
Dusze mogą formować obrazy odpowiadające ich świadomości. Może się to
wyrażać w krajobrazie czy w kolorach. Nie da się ich jednak porównywać z
materialnymi krajobrazami lub tworami, które przeważają na Ziemi.
To barwy światła o takiej różnorodności, jakiej nie ma na Ziemi. Dlatego też
ktoś, kto był bliski śmierci i mógł to dostrzec, ujrzał tak wielkie i różnorodne
spektrum, że jeśli wrócił na Ziemię, czuł się zagubiony.
W częstotliwości, w której przebywam, przenikam całą sieć, aż do najwyższych
sfer, to znaczy, do najwyższych wymiarów ludzkiego czy cielesnego bytu. Im
wyższy jest byt, tym większa jest świadomość i mniejsze staje się pragnienie, by
być otoczonym przez krajobrazy, wytwory czy barwy.
Polega to na tym, że zbliżając się coraz bardziej do światła postrzega się je jako
wielki, barwny punkt. Wizualizowanie krajobrazów, form i barw minimalizuje się
wraz z duchowym rozwojem istot. Coraz bardziej żyje się uczuciem, a w zasadzie
wyczuciem. Niesie to ze sobą zjednoczenie ośrodków energetycznych od szczytu
głowy aż do stóp.
Nie przeżywa się tylko tego, co postrzega oko, Postrzeganie coraz bardziej
przyjmuje formę czucia. Wewnętrzne słońce i serce funkcjonują lepiej, niż
kiedykolwiek dotąd. Miłość, czyli najwyższe uczucie, nie jest postrzeganiem, lecz
przeżywaniem.
W duchowych częstotliwościach konieczne jest co prawda, by istniały jeszcze
jakieś formy, jednak podlega to przemianie. Dlatego też w miarę rozwoju każdy
będzie wolał „być górą” zamiast „widzieć górę”.
Na niższych poziomach kosmicznych bytów - w obszarach dusz - można mówić
o krajobrazach, formach i kolorach, jednak na wyższych poziomach już nie.
W umyśle następuje przemiana, tak długo, aż dotrzesz do kosmicznego ja. Na
samym szczycie, a więc w boskiej strefie, nie ma niczego oprócz samego Boga pierwotnego bytu i światła.
W twojej pracy ważne jest, byś wiedział, że dusze po opuszczeniu cielesnej
powłoki wpływają w subtelniejsze rejony, które mogą przypominać ziemskie, nie
w swej substancji, lecz w sposobie postrzegania. To ma pomóc duszy w rozwoju
jej bytu. Im bardziej rozwinięty jest człowiek, tym bardziej zbliża się do boskiego
źródła, mniej pragnie zobaczyć górę i bardziej pragnie być światłem.
175
Spójrz na to jak na piramidę. Na samym dole jest różnorodność wszystkiego,
jednak im wyżej dotrzesz, tym mniej będziesz postrzegał ze swego otoczenia, bo
będziesz coraz bliżej światłości.
Im wyższa jest częstotliwość kosmicznej świadomości, tym słabsze jest
życzenie, by zobaczyć, czy nawet dotknąć, krajobrazów lub form.
To istotny aspekt dla wszystkich, którzy inkarnują się na Ziemi: warstwy dusz,
w których przebywają te mające znów odrodzić się na Ziemi, są tak uformowane,
by przypominały Ziemię, dzięki czemu dusze chętnie wracają. Cieszą się na myśl o
swoim powrocie na Ziemię. W świątyni dusz kosmicznego bytu jest to często
najgłębszym życzeniem, dzięki któremu powrót może przebiegać w bardziej
harmonijny i lepszy sposób.
Czy tam, gdzie przebywasz, istnieje też muzyka? Słyszałem, że na poziomach
aniołów, usłyszeć można pewien rodzaj muzyki. Czy tam, gdzie przebywasz, też ją
słyszysz?
Tu, gdzie jestem, istnieje częstotliwość, więc pojawia się też dźwięk, jednak tylko
wówczas, gdy jest ktoś drugi.
To tak, jak z wdychaniem i wydychaniem. Dźwięk pojawia się tylko wtedy, gdy
ktoś może go usłyszeć.
Znaczy to, że jeśli jakiś człowiek umarł, jego dusza przechodząc do świetlistego
królestwa, może usłyszeć dźwięk, jeśli tego pragnie. Kto chce słyszeć, ten usłyszy.
Jednak będziecie wybierać źródła. Im wyższe jest źródło twej świadomości, tym
bardziej będziesz pragnął usłyszeć niebiańskie brzmienie boskiej pierwotnej mocy.
Ponieważ Bóg jest zamkniętym w sobie tworem, nieustannym krążeniem, które
odnawia się wciąż na nowo, nigdy nie traci mocy, a wręcz zwiększa swą
intensywność. Jest w ruchu, a więc można powiedzieć, że nuci. To jest taki boski,
pierwotny ton, z którego w niższych częstotliwościach powstaje muzyka. Gdy nie
będziesz chciał go więcej słyszeć, lecz poczuć, odczujesz go jak częstotliwość
swego serca.
Odpowiedź na twoje pytanie brzmi: ponieważ istnieje słuch, istnieje też dźwięk.
Dźwięk rozbrzmiewający w kosmosie nie pozostanie nieusłyszany. W kosmosie
coś istnieje tylko wtedy, gdy istnieje dla tego jakaś przyczyna. Nic nie powstaje
tylko po to, by nie być... Światło powstało, by być i podobnie jest z dźwiękiem.
Istnieje, aby można go było usłyszeć.
176
Muzyka nie istnieje tylko po to, by po prostu być, ale ma w sobie sens. W
kosmicznym wymiarze chodzi o to, by niczego nie brakowało.
Okropieństwem waszych czasów jest stosunek ludzi do zwierząt, które zabijane
są podczas wielkich świąt i uczt, choć nie panuje głód. Jeśli jakieś zwierzę zostaje
zabite, ponieważ ktoś jest głodny, to nie ma w tym nic złego. Zabija się jednak
więcej niż to konieczne.
Uzmysłowicie to sobie dokładniej, bo ludzkość znów będzie głodować. Problem
ten dotknął już Ziemię w czasach średniowiecza, a w tej chwili głoduje inny
odległy kontynent. Musicie wreszcie pojąć, że im więcej jedzenia się marnuje, tym
mniejsza jest korzyść z tego wszystkiego. Kosmiczna energia zostanie w końcu
wycofana, a powietrze się ulotni.
Pytanie o muzykę, jak już zaznaczyłem na wstępie, to przyczynek do niezwykle
szerokiej wiedzy. Ludzie muszą zrozumieć, że nie wolno zabijać zwierząt bez
zrozumienia.
Jeśli coś robione jest dla niczego, to siłą rzeczy zabraknie „za i przeciw”, bo
dawanie i branie zostanie wykluczone. Dlatego w pewnych epokach „schodziło”
powietrze. To właśnie powód, dla którego rzekoma bieda dotyka ludzi.
To, co robisz, rób świadomie albo nie rób wcale. Jeśli robisz coś bez przyczyny,
to dotykasz tym samym prawa, które wymaga brania. Coś jest ci wtedy zabrane, bo
działałeś bez powodu. Rozumiesz to?
Owszem, ja to rozumiem. I mam nadzieję, że rozumieją to też moi czytelnicy...
Większość ludzi nie rozumie praw wszechświata, dlatego dziwią się, że są biedni,
nieszczęśliwi czy chorzy. A ponieważ wielu ludzi nie stara się tego pojąć, to z
wolnej woli wybierają cierpienie.
Istnieją książki, filmy, opowiadania i bajki o prawach kosmosu. Spójrz na
waszego Chrystusa, który tego nauczał. Jednak jeśli ktoś nie chce słuchać, musi to
poczuć.
Na pytanie: „Czy istnieje muzyka?” można odpowiedzieć „Tak”, tylko
wówczas, gdy jest słyszana z własnej woli, a nie roztrwoniona w przestrzeni.
Przypomina mi to pewien cytat bankiera Rothschilda, który kiedyś powiedział:
„Jeśli ktoś sądzi, że w przypadku załamania rynków finansowych pieniądz
zniknie, to jest w błędzie - on jedynie zmieni swego właściciela.”
177
Podobnie jest na Ziemi. Jeśli ktoś ubożeje, to ktoś inny się wzbogaca. Pieniądz
nie rozpuszcza się w „nicość”, lecz jedynie zmienia swego właściciela.
Gdy odbiję komuś partnerkę, to nie znaczy, że ona znika. Ona tylko „zmienia
właściciela”.
(śmiech)
Coś w tym rodzaju. Ach te twoje porównania...
Gdy mężczyzna ma przy swym boku kobietę, której nie ceni i nie dzieli z nią
życia, to z kosmicznego punktu widzenia nie ma żadnego powodu, by kobieta ta
nadal przy nim pozostawała - nie ma to celu i sensu. Odchodzi więc do mężczyzny,
który jej potrzebuje i który daje jej powód, by z nim była.
Chciałbym jeszcze raz powrócić do muzyki. Czy boski pierwotny ton można z
czymś porównać? Czy przypomina dźwięk, jaki można wydobyć z czegoś na
Ziemi, na przykład grając na skrzypcach czy na flecie?
Ten ton przypomina coś, co tobie znane jest jako „om”. W samych instrumentach
jest dźwięk o znacznie słabszych wibracjach, niż wasze instrumenty nowych
czasów. W czasach średniowiecza istniał instrument z wybrzuszoną czarą, który
wydobywał podobny dźwięk. W dawnych klasztorach można jeszcze spotkać coś
takiego, jednak nigdy w wibracjach nowszych czasów.
Wspominam o tym, bo imię Lucyfera nie jest tobie obce... {śmiech). Wibracja
nowych czasów to właśnie jego dzieło, gdyż przy podniesieniu częstotliwości
Ziemi wykorzystał on wyższe częstotliwości, by przelać je w instrumenty
muzyczne i sprzęt dźwiękowy.
W urządzeniach dźwiękowych z epoki na epokę podnoszono wibrację, by
oddalić się od boskiego pierwotnego tonu.
Pierwotny ton nie brzmi przyjemnie dla ludzkiego ucha, bo nie odpowiada
upodobaniom fantastycznego umysłu. To raczej głęboki ton, spokój sam w sobie,
wytwarzany w głębi. Tak małe instrumenty, jak gitara czy skrzypce nie mogą
wytworzyć odpowiednich tonów.
Instrument boskości jest przeogromny, więc i dźwięk jest silny. Ton Boga nigdy
nie będzie brzmiał jak śpiew kanarków, których struny głosowe wytwarzają
wysokie dźwięki. Jego głos będzie zawsze potężny i głęboki.
178
Czy słuchasz czasem jakiejś ziemskiej muzyki? A może dla ciebie wszystko to
brzmi, jakby ktoś fałszował?
Nigdy nie słucham tych nieudolnych prób nowych czasów, bo są pełne tekstów.
Brzmienie słów zabarwia muzykę i wnika w ludzi, by kierować ich w określonym
kierunku.
Chętnie słucham jednak muzyki. Dla mnie muzyką jest częstotliwość tego, co
związane z Ziemią, bo codziennie staram się być jej przyjacielem i w każdej
częstotliwości staram się dostrzec przyjaciela. Łączę się z częstotliwością każdej
duszy, by oddzielić ją od ciała, od ludzkiej częstotliwości.
Każdy człowiek ma swoją własną częstotliwość. Ktoś, kto jest w stanie
zobaczyć pole energii jakiegoś człowieka, powiedziałby, że każdy człowiek ma
inną aurę. A wzorce kolorów aury nie są niczym innym niż częstotliwością.
Tak więc każdy człowiek ma częstotliwość, którą mogę postrzegać jako kolor,
ton czy muzykę - w zależności od tego, jak zdefiniuje się muzykę. Dla mnicha
muzyką może być dźwięk om, inni jako muzykę odbierają śpiewy wielorybów.
Dla mnie ważne jest, by słuchać muzyki ludzkiej częstotliwości. Łączę się z taką
częstotliwością i przekazuję duszy, że powinna się oddzielić od ciała. Pouczam też
ciało, że nadszedł już jego czas, w związku z czym znam się też na muzyce
fizycznego ciała.
To wszystko to częstotliwości, wzorce barw i tonów - wibracje. Wzorzec
częstotliwości człowieka podlega wpływowi muzyki, której słuchał w swym życiu,
bowiem wibracje te przenoszą się zarówno na ciało, jak i na duszę.
Ważnym jest dla mnie, bym rozpoznawał częstotliwości łudzi, bo w ten sposób
mam kontakt z częstotliwością muzyki, której dany człowiek słucha. Znane są mi
różne rodzaje muzyki tworzonej przez ludzi i dlatego właśnie uważam je za
nieudolne.
Chętnie słucham klasycznej muzyki z dawnych czasów, bo jej brzmienie niesie
głos.
Wspomniałeś, że moc Lucyfera przeniosła podniesienie częstotliwości na muzykę
i wykorzystała ją do tego, by oddalić człowieka od boskiego źródła.
Co dokładnie robi dzisiejsza muzyka z duszami i ludźmi?
Nie chodzi o muzykę dzisiejszych czasów na Ziemi, lecz o części tej muzyki.
Lucyfer jest w stanie współwibrować w głosie mówiącego, to dźwięk podobny
179
dźwiękowi gitary. Moc Lucyfera jest w stanie wniknąć w wibrację człowieka, a
wręcz nadać mu demoniczność, by nią promieniował.
Popatrz na opery światowe. Spotkasz się w nich z promieniującym szczęściem,
szczęśliwe ja współbrzmi ze śpiewakiem czy śpiewaczką.
Przeciwieństwo znajdziesz tam, gdzie zamęczane są struny gitary, powodując
rozdwojenie w głowie i prowadząc ludzi w głębsze obszary bytu.
Tak działa nie tylko muzyka, lecz również filmy. Poprzez nieustanny wpływ
częstotliwości filmu ludzie zaczynają głupieć.
Powstają idiotyzmy, choć niemiło to słyszeć. Człowiek zaczyna odbierać coś
bezmyślnie, bo przestaje się zastanawiać nad tym, co widzi i słyszy. Oddala się
wtedy od samego siebie.
Spójrz na Amerykę, ale potraktuj to tylko jako przykład. W tym kraju jest tak, że z
dnia na dzień coraz mniej się myśli. Ludzie wciąż tylko się śmieją bezmyślnie i od
godzin porannych do nocy gapią się w telewizor.
Samodzielny, świadomy człowiek, który się właściwie rozwija, zawsze będzie w
stanie działać i odpowiadać za samego siebie. Nie oznacza to, że nie wolno ci
oglądać telewizji czy słuchać muzyki. Znaczenie jednak ma, jak często i długo to
robisz oraz jakiego rodzaju muzyki słuchasz. To od twojej odpowiedzialności
zależy, czy potrafisz się „wyłączyć” i wykorzystać chwile spokoju na to, by
pomyśleć i odnaleźć siebie. W tym właśnie leży istota szkodliwych działań.
Wywołują to wszystko Illuminati, ja nazywam ich Ilustraci (śmiech), bo cieszy
ich aktorstwo, poklask i światło, które wytwarzają bez sensu i w nadmiarze. To oni
wprawiają w ruch te wszystkie działania. Chodzi im o to, aby poprzez wibrację
oddzielić mózg od świadomości. A wtedy ludzie popadają w nałogi.
Wasz telewizor jest jak najbardziej błogosławieństwem, jednak podobnie jak
muzyka pełen jest czynnika władzy, wpływu przeciwników światła i Antychrysta.
Słuchanie współczesnej muzyki ogłupia. Tyle mam do powiedzenia na ten
temat.
Ludzie mają przyjaciół. Często nazywamy kogoś naszym „najlepszym
przyjacielem”. Ty oczywiście nie jesteś osobną istotą z własnym ciałem, interesuje
mnie jednak, czy w duchowym świecie masz jakiegoś przyjaciela bądź
przyjaciółkę?
180
Czy istnieje jakaś istota, z która najchętniej coś robisz, czy też z którą się
kochasz, na przykład z aniołem łaski czy jakąś inną istotą?
W życiu ziemskim na pewno byłaby to kobieta. Mężczyźni odbywają stosunki z
kobietami i dzięki temu płodzą dzieci.
Patrząc w ten sposób, musiałbym zadawać sobie pytanie: „Czy w mym rozwoju
jestem samotny w kosmosie?” Mógłbyś mnie nawet zapytać: „Aniele śmierci, czy
zapładniasz się sam? Dlaczego jesteś taki wielki, dlaczego wciąż jesteś wszędzie,
gdzie jest źródło twej mocy, bo przecież nie masz ani kobiety, ani dziecka?”
Mogę ci powiedzieć, że nie zapładniam się sam. Akt zapłodnienia, taki jaki
możliwy jest na Ziemi, nie istnieje w kosmosie. Jestem związany z boską mocą,
która mnie żywi i wzmacnia, podobnie jak światło i pożywienie dają siły tobie. Pod
tym względem jesteśmy podobni, tyle, że ja działam na innym poziomie. To jest
źródło mej mocy.
Moje otoczenie znajduję w pracy, bo w niej właśnie czuję się najlepiej. Robię to,
co potrafię najlepiej. Działam tam, gdzie przynoszę najlepsze wyniki. Moje dzieło
daje mi miłość, pewność i spełnienie.
Najchętniej komunikuję się z boskim źródłem. Jest ono niczym nauczyciel,
którego słucham. Od niego jestem gotów się uczyć i działać zgodnie z jego
wskazówkami.
Dla wymiany związanej z tarciem szukam podobnych sobie. Najczęściej
komunikuję się z tym, który jest najbardziej oddalony, czyli z mocą, którą ty
określasz jako moc Lucyfera.
Taka komunikacja pełna jest interakcji, powstaje tarcie i dzięki temu uczę się
czegoś nowego. Można by powiedzieć, że wzrastam dzięki memu przeciwnikowi.
Najchętniej jednak spoczywam w głębi siebie, po prostu jestem.
Gdybym miał sobie wybrać kogoś na partnera, to wybrałbym światło. Tak
wielkich jak ja jest niewielu, dlatego jestem ze wszystkimi. Nie ma mnie w mocy
Chrystusa, nie ma mnie w aniołach, jednak interesującym jest, że części mnie są w
anielskości.
Części anioła wypełnione świadomością, powracają do tego, co boskie. I
również tego jestem częścią jako ten, który przekształca i jako anioł przemiany (po
to, by istniała rzeka).
Czy pasuje ci taka odpowiedź?
Tak, dziękuję ci!
181
Gdy przekazujesz duszę aniołowi stróżowi, czy też przekazujesz ją dalej, i dusza ta
przybywa w zaświaty, spotyka tam tak zwaną duchową rodzinę - dziadka, babcię,
brata, wujka, matkę...
A jak to jest z duszami, które już się inkarnowały - czy one również są wśród
tych czekających? Bo właściwie są teraz w innym ciele, na Ziemi...
Kontakt pozostaje. Dusza, której rozmiary stały się zbyt duże - a jest tak w
większości przypadków - nie jest w stanie zmieścić całego swego bytu w jednym
ciele.
Załóżmy przykładowo, że dusza ma metr sześcienny pojemności i ze względu na
swój rozmiar nie będzie mogła w całości wniknąć w ciało i je otoczyć. W takim
przypadku zmieści się tam tylko jej część.
Ale dusza nie jest jakimś obiektem jak na przykład stół. Dusza nie jest stołem,
lecz czymś, co się porusza, jest płynną strukturą. Wypełnianie duszą to płynny akt.
Tak samo jak akt poczęcia, stworzenie człowieka, jest płynnym ruchem dawaniem i braniem.
Skoro dusza jest płynna, to w swej właściwości płynie przez ciało. To z kolei
sprawia, że w swej głównej części jest w ciele, ale jej fragmenty są z rodziną dusz.
Dlatego możliwe jest, że gdy umrzesz i spotkasz się z rodziną dusz, będzie tam
również część twojego dziadka, mimo, że odrodził się on już na Ziemi w nowym
ciele.
Jest to możliwe tylko dlatego, że znajduje się poza dwutorowością ludzkiego
myślenia. Jesteś połączony ze wszystkim, będziesz też połączony z duszą.
Prowadzi to do tego, że w różnych czasach i w różnych miejscach osiąga się
odmienne efekty.
Może trudno jest ci to pojąć, ale tak właśnie jest. Jeżeli spojrzysz na duszę z tego
punktu widzenia, łatwiej zrozumiesz, że możliwym jest, by jedna dusza była
jednocześnie w wielu miejscach.
Możliwe jest uzdrowienie Ziemi. Nie potrzeba z inkarnacji na inkarnację myśleć
o płodzeniu dzieci, bo jest jak najbardziej możliwe, by przekazać informację
genetyczną inną drogą, poprzez warstwę dusz, nawet całemu ludowi. W ten sposób
dla całości społeczeństwa dostępne staną się wiedza i sposoby zachowań, a
normalnie przekazanie ich zajęłoby setki lat.
Rupert Sheldrake, brytyjski badacz, nazywa to polem morfogenetycznym, z
którego informacje mogą być jednocześnie przekazywane wielu odbior-
182
com. Udowodniono, że jeśli pewna liczba istot przejdzie przez jakiś proces, to
doświadczenie takie automatycznie przenosi się na cały gatunek, na całą rasę.
Możesz to tak wyrazić. W ten sposób powstaje nacjonalizm - osiągany jest ten sam
wynik w jednoczesności czasu. W odleglejszych czasach była nierówność czasu prowadząca do nierównych wyników. Teraz, ze względu na podniesienie
częstotliwości, proces ten przyspiesza, następuje jednoczenie się.
Z tą wiedzą łatwiej zrozumieć, jak to możliwe, że na różnych kontynentach
dokonano podobnych odkryć w tym samym czasie.
Poprzez szynę właściwości dusz oraz poprzez to, że dusza uwalnia się od ciała,
udaje jej się zapłodnić wiedzą duchową matkę, a ona natychmiast
wypromieniowuje to na tych, których ciała wypełnia.
Tak więc, masz odpowiedź...
...za którą gorąco dziękuję.
W ten sposób można transformować idee. Skoro przebiega to w częstotliwości „z
góry na dół”, dlaczego nie przekazać po prostu jakiejś idei, doświadczenia, które
nosisz w sobie, bezpośrednio do wszechświata, do boskiej duszy-matki, która z
kolei może przenieść je na innych - pomyśl tylko o ogromie możliwości, jakie to
daje.
Jeżeli to sobie w pełni uświadomisz, dostrzeżesz możliwości, które nagle staną
się dostępne tobie, jako małej duszy żyjącej na Ziemi. Właśnie od tego ludzie są
silnie odciągani i dlatego postępują niemądrze.
Ty, żyjąc na Ziemi, odkryjesz prawdziwy sens, jeśli pomnożysz jego wpływ.
Naucz się komunikować z duszą i wysyłaj różnorodność myśli środkami transportu
duszy prosto do matki dusz, aby tam, w ich wielości, można je było zwielokrotnić.
W ten sposób możesz osobiście, po opublikowaniu tej książki, zasygnalizować
matce dusz: „Mam tu coś ciekawego, czy nie przydałoby się to wszystkim duszom
na świecie?” Dusze w ciałach, które otrzymają twoją informację poprzez matkę
dusz, poprowadzone zostaną do księgarni i w swej ludzkiej ciekawości sięgną po
książkę.
Tym właśnie jest zwielokrotnianie. Może być przyczyną finansowego sukcesu;
zwłaszcza wówczas, gdy anioły uznają, że dusze potrzebują wsparcia. Nie jest to
żadną manipulacją, lecz wprowadzeniem pewnej propozycji do dzieła.
183
Spróbuj wyjaśnić ludziom, że dzisiaj najważniejsze jest uświadomienie sobie
właściwości ciała, duszy i umysłu. Wszystko jest ze sobą powiązane i jeśli zostanie
stworzona właściwa komunikacja, w życie wkroczą zmiany, zdrowie, sukces i
spokój.
Opowiedz ludziom o matce dusz, która wysyła i promieniuje. Poprzez duszę
powinniście próbować dotrzeć do istoty matki dusz, by współuczestniczyć w
zwielokrotnianiu tego, co robicie. Matka ta zdecyduje, czy owoc, który jej
przesłano, odpowiada jej ciału.
Zacznijcie od tego, by spróbować. Patrzcie na to jak na eksperyment, a będziecie
w wielokrotności, to znaczy w przeżywaniu tego, co tworzycie.
Odważę się na zadanie prowokującego pytania: czy można próbować z tobą
negocjować?
To jest kwestią ceny.
(nie mogłem powstrzymać się od śmiechu)
Możesz się śmiać. Jeśli pytanie miało być żartem, to jest to jak najbardziej
usprawiedliwione. Musisz zrozumieć, że ja istnieję, ponieważ jest Bóg. Pytanie
brzmi: „Czy Bóg jest, bo ja jestem?” Ja sądzę, że tak...
Tym samym, odpowiedź na pytanie, czy można ze mną negocjować, brzmi:
„Ponieważ jestem, to w żadnym razie - nie.”
Pertraktowanie oznaczałoby, że istnieje możliwość „przeciągnięcia” mnie na
jakąś stronę. A do tego jednak nie jestem zdolny. Podobnie jest z tym, co boskie.
Można by powiedzieć (śmiech), że to przejaw upartości. By to wyjaśnić,
chciałbym jednak zaznaczyć, iż: Bóg jest uparty, bo jest. Ja trwam w uporze, bo
jestem. Dlatego nie można nas „przeciągnąć” na swoją stronę.
Z kosmicznego punktu widzenia jest to ciekawa historia. Pytanie, czy można ze
mną negocjować, mogłoby brzmieć: „Czy można negocjować z Bogiem?”. Bo ja
jestem jego narzędziem. Odpowiedź na takie pytanie brzmi jak najbardziej „Tak!”
(o ile negocjowanie oznacza ruch, działanie, dokonywanie czynów, a nie
oszukiwanie się wzajemne jak na bazarze kairskim).
Gdy tak będziesz pojmować negocjowanie, to dokonasz wymiany z tym, co
boskie. Raczej nie próbuj dogadać się z podwładnymi Boga. Nie kombinuj
184
i zadawaj sobie w myślach pytania, czy nie warto byłoby przechytrzyć śmierci i
żyć o 20 lat dłużej. Ze mną nie da się negocjować, bo ja o tym nie decyduję. Ja
tylko wypełniam zadanie.
Jeśli jednak będziesz wymieniał się z tym, co boskie, to przekonasz się, że jest
jak najbardziej możliwe, by negocjować.
Moja odpowiedź pewnie wprowadziła cię w pomieszanie i pytasz teraz: „Dlaczego
można negocjować z tym, co boskie, skoro Bóg jest?”
Ponieważ jest w tobie boski aspekt, możesz negocjować z samą boskością. To
znaczy, że w efekcie negocjujesz z samym sobą, bo nosisz w sobie bożą iskrę.
Gdy będziesz negocjował z samym sobą, nigdy nie zechcesz negocjować ze
śmiercią, bo ucieszysz się po bożemu, że doświadczenia, które zebrałeś na Ziemi
będziesz mógł zastosować w świetlistym królestwie. Jesteś w drodze powrotnej.
Pomyśl, co ci to da, jeśli będziesz negocjował dla siebie? Skoro zebrałeś
doświadczenia, gdy osiągnąłeś wiek osiemdziesięciu lat, to po co ci osiemdziesiąt
pięć, skoro już wszystko zrobiłeś? Umrzesz z nudów...
Negocjowanie w imieniu innych (kobiety u twego boku, twojego dziecka) nie
będzie możliwe, gdyż wykracza poza twoją boskość. Możesz negocjować z
Bogiem tylko we własnych sprawach.
O rany! Zaraz mózg mi się ugotuje... Ale nie poddam się. Wobec tego, czy
możliwe jest negocjowanie z mocą Lucyfera?
Tak, to możliwe. Negocjowanie to pierwotna zasada dawania i brania. Spójrz na
ręce mężczyzn, którzy negocjują na bazarze i oszukują.
Poprzez negocjacje powstaje tarcie, powstaje coś, co przez krótszy czy dłuższy
czas się spełnia.
Jeśli działasz, a więc coś robisz, to jesteś w ruchu. To znaczy, że faktycznie
można przedłużyć albo skrócić swe życie, ale nie poprzez negocjacje. Ruch i
wypełnienie swych zadań czyni jak najbardziej możliwym skrócenie czasu, który
jest ci dany. Rozumiesz?
Poprzez bardziej świadomą pracę nad sobą można skrócić swój czas. Możesz
zakończyć swe trudy i doświadczenia przed upływem zaplanowanego czasu i
wówczas możesz odejść wcześniej. Coś takiego jest możliwe i mogłoby
185
być przykładem na to, że możliwe jest pertraktowanie z Bogiem. Jednak
przedłużanie życia nie jest możliwe.
Jeżeli rzeczywiście, jak przed chwilą to opisałem, zakończyłbyś pracę swego
życia wcześniej, to możesz odejść, jeśli jednak chcesz, to możesz jeszcze pozostać
na Ziemi. To zależy od ciebie.
Pozwól, że przedstawię ci to krótkim rymem: „Jestem tak bardzo w nurcie rzeki,
że zostanę w niej na wieki”. Chodzi o pewien rodzaj nad-spełnienia. W ten sposób
możliwe są zmiany.
Ale ponieważ ci przerwałem, wyjaśnij mi jeszcze raz, o co chodziło z tym
pertraktowaniem z mocą Lucyfera.
Mówi się o magicznych kręgach, o przedsiębiorcach i członkach loży, którzy
powodowani pragnieniem posiadania jeszcze większych pieniędzy, sukcesów,
władzy i wpływów, podpisali pakt z diabłem albo sprzedali swe dusze. Co to
oznacza?
(czarna postać długo się śmieje...)
To znaczy, że pisząc w swoich książkach o Illuminati, miałeś rację. Pomyśl o tym!
Ale co to oznacza dla duszy? Jeżeli „sprzedana” dusza wkracza do duchowego
świata, to Lucyfer staje obok ciebie i mówi: „Hola, ona należy do mnie...!” i
zabiera ją sobie?
To nie całkiem tak wygląda. Jednak może to być wzmocnieniem królestwa cieni.
Posłuchaj, mój drogi Janie, w momencie, gdy zadałeś mi to pytanie, przybył do nas
anioł łaski.
(Mężczyzna będący medium opowiadał mi później, że w tej chwili prawie spadł z
krzesła, tak silnie odczuł obecność anioła łaski.)
Anioł łaski przychodzi, gdy zostanie przywołany i gdy nadchodzi czas łaski.
Przywołałeś go swoim pytaniem. Można powiedzieć, że anioł poprzez twoje
pytanie wyczuł pole swego działania. Pytanie nie jest bez znaczenia. Oddanie
duszy nie jest w ogóle możliwe, bowiem wszystko jest. To znaczy,
186
że dusza może przemieścić się od środka pomieszczenia do lewego narożnika i to
wszystko...
Twoje pytanie potwierdza jednak, że książki, które piszesz, są właściwe w swej
treści, a nie w sposobie przedstawiania. Dlatego też dam ci teraz „po łapach”,
chociaż w gruncie rzeczy poznałeś sprawy we właściwy sposób.
W przypadku panów, o których zapytałeś (w międzyczasie zjawiały się wśród
nich również kobiety) dusze zostały sprzedane, bo je oddano. Co wzięto w zamian?
Władzę i dobra materialne. Jednak Illuminati nie chcą tylko władzy, oni chcą
wszechwładzy, a to jest porównywalne tylko z boskością. Garnitur, w który
Illuminati się ubierają, nie pasuje na nich...
To gra przypływów i odpływów. Możliwym jest oddanie duszy w zamian za
władzę, tak, że przechodzi ona na stronę cienia, do mocy Lucyfera.
Ponieważ pojawił się anioł łaski, chce ci on przekazać, że łaska może spotkać
każdego, jeśli dusza się na to zdecyduje albo jeśli Ziemia jest w drodze powrotnej
ku światłu. Również wówczas może wkroczyć anioł łaski.
Zatrzymanie duszy przez ciemną stronę było możliwe w dawnych czasach i jest
możliwe teraz. Jednak nadszedł czas przełomu. W wyższej mocy, na Ziemi
nowego bytu, nie będzie już takiej możliwości w tym zakresie. W drobnych
spawach jeszcze tak.
Ci, którzy odejdą z Ziemi i udadzą się na planety o niższych wibracjach, wciąż
będą mogli „bawić się” w te gry. Tam dalej będzie się to działo.
Najważniejszym jest nie oddanie duszy, lecz raczej dawanie i branie. Dusza
została dana Lucyferowi, odebrana została władza. Wszyscy prędzej czy później
pojmą, że władza należy się temu, co boskie. Dusze, które zostały przekazane
cieniowi, to tylko minimalny wycinek boskości.
Siłą rzeczy fragment boskiego pochodzenia, będzie chciał wrócić do swego
mistrza, niczym zbłąkana owieczka. Droga może być bardzo długa, jednak wróci
do „stada”, do którego należy.
Wracając jeszcze raz do twego pytania, powiem ci, że Lucyfer nie przychodzi po
duszę osobiście, jednak po tym, jak ja po nią przychodzę, przebywa tam, gdzie
wibracje są niskie i gdzie przebywają inne dusze, które nie chcą widzieć światła i
nie słuchają aniołów stróżów.
Istnieją ludzie - jak na przykład mój dobry przyjaciel Manfred - którzy mają dar
przewidywania śmierci ludzi, których znają. Czasem śni o tym kilka dni
wcześniej, czasem wie to dopiero w chwili śmierci.
187
Wie kim jest osoba, która umiera i wie, że właśnie w tej chwili ona umiera.
Czasem są to wypadki, które widzi przed ich zdarzeniem się. Wielokrotnie
próbował temu zapobiec i na przykład, gdy wiedział, że jego babcia spadnie ze
schodów, pojechał do niej i gdy wbiegł do domu, ona akurat spadła.
Ten „dar” przynosi mu cierpienie i dlatego już od dzieciństwa zadaje sobie
pytanie, z jakiej przyczyny posiada ową zdolność, skoro nie może nikomu
przynieść dzięki temu pożytku.
On ma dostęp. Ten, przez którego przesyłam te słowa (medium) ma go również od
dzieciństwa. To swoisty dostęp i zainteresowanie tematyką samą w sobie. To nie
jest tematyka umierania, lecz tematyka bytu i bycia świadomym.
Ten, o którego ci chodzi (Manfred), przeżył wiele żywotów w wysoko
rozwiniętych cywilizacjach. Mogę ci powiedzieć, że był tybetańskim mistrzem
śmierci. To w nim tkwi. Był mistrzem w swoim fachu.
Jeśli delikatnie spróbujesz poczuć zapach, to poczujesz zapach śmierci, bowiem
w tych czasach miał on święcenia kapłańskie. Miał wówczas „poklask”, a ludzie
szanowali go z własnej woli, bo był mocno związany ze śmiercią i pokazywał ją
jako męczeństwo przeznaczenia.
W obecnym wcieleniu jest normalnym człowiekiem, żyjącym w przemysłowych
czasach, jednak sprawy z przeszłości są mu wciąż bliskie. Pokazywane jest mu
teraźniejsze męczeństwo, by mógł je w sobie zagasić.
Wciąż jest na to otwarty, bowiem wówczas trochę zaniedbywał te sprawy. Ma
więc w sobie pewne zdolności i będzie je w sobie nosił, czy wręcz więził. Dar, o
którym wspomniałeś, trzyma się go mocno.
Może się od tego uwolnić, jeśli zacznie o tym rozmawiać ze mną. Powinien
powiedzieć: „Proszę cię swym jestestwem o uwolnienie, bo dostrzegam w sobie
pewne przywiązanie”.
Anioł łaski wyśle wtedy przez czubek jego głowy strumień światła, który
przyniesie mu uwolnienie.
Powiedz o tym swojemu przyjacielowi.
Tak zrobię! Dziękuję bardzo.
Zamknij na chwilę oczy i pomyśl: „Anioł łaski”. Unieś głowę i poczuj go.
Czujesz?
(Już wcześniej, gdy mówił o aniele łaski, byłem bliski łez. Teraz również.)
188
To współdziałanie duchowych mocy, a nie wołanie o pomoc. Ponieważ istnieje
duchowa moc, zawsze możliwa będzie pomoc tam, gdzie jestem.
Zacznij to pojmować. Gdy jesteś połączony ze mną, gdy jesteś świadomy tego,
że jestem, zawsze otrzymasz pomoc, gdziekolwiek będziesz, bo ze sobą
współpracujemy.
Ja nie przywoływałem anioła łaski, lecz pojawił się, bo był potrzebny. Gdy
ludzie to pojmą, uwolnią się od swoich problemów.
Istnieją także ludzie, którzy widza u innych, na krótko przed ich śmiercią, pewien
rodzaj cienia na ich twarzach. Można to przykładowo zobaczyć na zdjęciach
takich osób. Czym jest ten cień? Czy to ty?
To jest zwiastun. Potraktuj to (śmiech) jak wysłanie zaproszenia. W pewnym sensie
jest to część mnie, którą wysyłam wcześniej, aby człowiek mógł to wyraźnie
zobaczyć.
Dlatego ludzie zanim odejdą, robią jeszcze jakieś rzeczy, załatwiają sprawy,
próbują coś uporządkować. Czują mnie, nawet, jeśli nie chcą tego okazać.
Wysyłam taki sygnał ciemności wcześniej, można więc zauważyć to jako cień,
można to dostrzec w spojrzeniu lub po reakcji skóry. Dusza mówi wtedy ciału:
„Słuchaj, na mnie już czas, odchodzę!”. Wówczas ciało blednie, bo dostrzega, że
brakuje mu życia, powietrza, boskiego oddechu. Ustępują kolory i ustępuje światło.
A tam, gdzie nie ma światła, przychodzi cień.
Spójrz na czerń pogrzebu. Ponieważ światło opuściło ciało, pozostaje cień. Nie
żałoba i smutek, lecz właśnie cień.
W związku z tym chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie. Istnieją również ludzie takie było na przykład jedno z jasnowidzących dzieci, o których pisałem w mojej
książce - którzy wyczuwają śmierć w ludziach po ich zapachu. To znaczy, że
ludzie mają inny zapach, gdy są blisko śmierci. Czym jest to, co czują?
Ogólnie rzecz biorąc, to organy. Wy, ludzie, staliście się prawdziwymi
smakoszami. „Nie można już znieść jego zapachu”, „Podąża za swoim nosem” i
tak dalej... - to zwroty, które wskazują na tę właśnie tendencję. Chodzi o
przywiązanie do zmysłów.
Człowiek może czuć zapachy przeróżnych rzeczy. Załóżmy, że było się na
pogrzebie i przebywało się w pomieszczeniu, w którym spoczywał zmarły.
189
W tym pomieszczeniu był też zapach śmierci. Coś takiego może wywołać u kogoś
wspomnienia, jeśli spotka osobę, po którą wkrótce mam przyjść.
Zapachy, które często się czuje, to organy. Na przykład, jeśli tkanka rakowa
opanuje ciało, organy zaczynają niszczeć. Otwierają się i wypuszczają zapach.
Mając wrażliwy nos, można poczuć „zapach raka”, bo przenika przez pory na
skórze. U mnie skupia się to w ośrodku energetycznym brzucha (splot słoneczny) i
właśnie z miękkości ciała wypływa ten zapach.
Pewnego dnia ludzie będą w stanie stworzyć aparaturę, która umożliwi im
badanie organów poprzez ich napromieniowanie. Im silniejsze będzie
napromieniowanie organu, tym bardziej chora i tym gorsza okaże się jego
spójność.
Będzie się to odbywać we współpracy tych, którzy mogą poczuć ten zapach, z
tymi, którzy będą umieli zaprojektować odpowiednie urządzenie. Ludzie ci będą
badać, dlaczego dziecko może poczuć zapach śmierci.
Będą zadawać sobie pytania, jak to możliwe, że dziecko ma takie zdolności i
nagle coś ich „oświeci”. Zrozumieją, że wszystko dzieje się dlatego, że organy
promieniują nie tylko ciepło (co wprawia was w ekstazę, bo sądzicie, że widzicie
aurę), lecz promieniują też swą stałość i ten właśnie zapach czuje dziecko.
Wkrótce ludzie wynajdą maszyny, które będą mogły to wykryć. Dzięki
aparaturze będzie można zbadać organ i powiedzieć, czy będzie jeszcze służył pięć
czy dziesięć lat. To pozwoli na określoną terapię, a przede wszystkim na nowe
rodzaje naukowego badania przyczyn, bo promieniowanie organów jest ściśle
związane ze stanem duchowym człowieka.
W ten sposób powstrzyma się wiele badań rentgenowskich, bo stan organów
będzie można określić na podstawie biologicznego stanu ciała. Podobnie, stan
korzeni zębów będzie można zbadać na podstawie wypromieniowania mocy
korzeni, a nie na podstawie zdjęć rentgenowskich.
W poszukiwaniu przyczyn jakiejś choroby nie będzie się działać z zewnątrz do
środka ciała, lecz od środka na zewnątrz. Będzie to znaczący postęp.
Poczucie zapachu śmierci ma uświadomić naukowcom, że na Ziemi istnieje coś
więcej. Zbadają to i dokonają wielkiego odkrycia. Możesz ogłosić to publicznie.
Jak to możliwe, że ludzie mogą zobaczyć śmierć, gdy ktoś inny umiera?
Na Ziemi panuje otępienie. Wielu ludzi neguje Boga, duszę i w ogóle sens życia
jest im obcy. Czego oczekujesz?
190
To, co jest możliwe u ludów żyjących na Ziemi blisko z naturą, u ludów o
wyższej wibracji na innych planetach jest czymś całkowicie normalnym. Widzą,
gdy nadchodzi koniec fizycznego ciała. Widzą, gdy przychodzę i gdy następuje
fizyczna śmierć. Tam każdy to potrafi. To świadomość częstotliwości łączącej z
całością. Jeżeli jesteś w stanie dostrzec, że wnikam w ciało, by wyzwolić od niego
duszę, to osadzasz w części ziemskiej świadomości wyższą świadomość. Oba
poziomy świadomości należą do świadomości-teraz.
Może się to wydarzyć na przykład wtedy, gdy oświadczysz, że jesteś gotów żyć
z tą wiedzą na Ziemi i przekazywać ją. Jeśli raz się na to zgodzisz, to trudno będzie
ci się z tego wycofać. To odpowiadałoby nieomal kompletnemu
przeprogramowaniu twojej struktury informacyjnej.
W związku z tym zauważ, że wywodzę się z boskiej inteligencji. Bóg jest
wszędzie, a więc i ja jestem wszędzie. Mogę być również w tobie i poprzez moją
inteligencję „wypromieniowywać”, kiedy nadchodzi czyjś koniec.
Ludzie, którzy cierpią, tak jak twój przyjaciel, mogą prosić anioła łaski i mnie, o
odebranie im takiego daru. Bo ta zdolność może być darem. Zapewne nie od
samego początku życia, jednak gdy w myślach kogoś takiego śmierć stanie się
czymś normalnym, przestanie być to dla niego ciężarem. Powiedz przyjacielowi,
że powinien przeczytać twoją książkę. To powinno coś zmienić.
Ta wiedza osadzona jest w tobie jako człowieku, bo nosisz w sobie kosmos.
Jesteś częścią całości i ta informacja również do niej należy. Do całości należy też
przychodzenie i odchodzenie, za i przeciw, dawanie i branie. W ten sposób
powstaje tarcie, które z kolei wyzwala wybuch spełnienia.
Dlaczego stwarzasz sobie posłuch poprzez tę książkę?
To chyba najłatwiejsze pytanie, na jakie mogę odpowiedzieć. Nadszedł czas, by
przekonać was do działania. Czas już dojrzał, a Ziemia przechodzi na wyższy
poziom.
Coraz więcej ludzi dzięki swemu rozwojowi dostrzeże, że śmierć nie jest
wrogiem odchodzenia, lecz przyjacielem przybywania, powitaniem w wyższych
warstwach energii. Ludzie dostrzegą, że jest to przemiana fizycznie postrzeganego
stanu skupienia, z ciała stałego w subtelniejsze obszary.
Czas dojrzał i pierwszym krokiem jest przeczytanie o tym w tej książce, tak by
w głowach ludzi zaczęło „wibrować”, do chwili aż zniknie w nich lęk przede mną i
znajdą w sobie odwagę, by mi się oddać.
191
To byłoby piękne, gdyby ludzie nie obawiali się śmierci i nie przeżywali jej w
ciszy i samotności, lecz podobnie jak przy świętowaniu narodzin, cieszyli się
radosnym wydarzeniem, przejściem na nowy poziom energii.
Rozumiesz, o co mi chodzi? Przychodzenie-na-świat jest, podobnie jak
odchodzenie-ze-świata, tylko fazą wszechteraźniejszości.
Na Ziemi stworzono określenie czynów wiodących ku światłu, ja natomiast
podkreślam czyny prowadzone w cieniu. Proszę, nie myl tego jednak z cieniem
Lucyfera.
Ponieważ zmierzacie ku światłu, ku rozwojowi w wyższy byt, i jest to wciąż
powtarzającymi się narodzinami, moja moc również bierze w tym udział.
Zawsze chętnie mówicie o aniołach światła, lecz powinniście też wspominać
anioła, który służy wam pozornym cieniem. Ja również jestem wszechobecnością i
mogę świecić poprzez wszystkie moje struktury.
Pracujecie ze światłem, ale teraz dojrzał czas, by pracować też ze mną. Poprzez
pracę ze światłem i jednocześnie ze mną powstanie tarcie, dzięki któremu zapala
się iskra spełnienia. To znaczy, że iskra boża sama zamienia się z płomienia w
światło.
Jak określiłbyś swoje miejsce w hierarchii aniołów?
Moje miejsce jest ściśle przypisane. Przenikam wszystkie wymiary wyobrażalnych
bytów. Niektóre z aniołów przebywają w wymiarze twojego bytu. Ja natomiast
jestem wszędzie. Działam też w obszarze anielskim, pomagając aniołom przejść do
innych wymiarów. Jestem tym, który przetwarza, choć dzieje się to w innej
gęstości. Istnieję w bezpośrednim połączeniu z Bogiem. Jednym jestem ja, a
drugim jest anioł łaski, który jest istotny również dla mnie.
Dlatego można powiedzieć, że jestem „przekraczającą” mocą anioła, bowiem
jestem wszędzie i wszędzie mogę działać.
I tak na przykład, mogłem pomóc istocie, którą określiłeś jako Saint-Germain, w
jej rozwoju w stronę świetlistego królestwa. Do moich zadań należy również to, że
pomagam aniołom, bo są one poza boskim źródłem. Nie powinno to być jednak
przyczyną nieporozumienia, gdyż wszyscy są połączeni swoistą więzią.
Dlaczego osłabiła się u mnie, i u wielu innych, potrzeba czytania książek?
192
Ty się zmieniłeś. W sprawie projektu tej książki jesteś pionierem i nikt nie zarzuci
ci, że coś od kogoś odpisałeś. To bardzo ważne w odniesieniu do esencji tej pracy.
Można powiedzieć, że jest to „czysta energia”, nie zabarwiona książkami innych
autorów.
Poza tym, nie ma już niczego nowego, co mógłbyś znaleźć w książkach. Czy
stara mądrość nie mówi, że od pewnego określonego punktu z czytania przechodzi
się w działanie?
W jaki sposób mówisz poprzez medium?
Mówię poprzez jego świadomość. Do każdego człowieka mówię w ten sposób.
Świadomość jest bramą mowy, w niej jesteście czyści i poprzez nią mogą
przepływać informacje.
Informacje powinny być odbierane w jak największej czystości, bo jeśli dotrą
tylko na skraj świadomości, to zaczyna się rozwadnianie w tym, co medium
przeczytało albo usłyszało, we wszystkim, co „straszy” w jego mózgu.
Medium, przez które nawiązałeś najlepszy kontakt ze mną, jest mówcą światła.
Podczas odbioru jest w stanie wyłączyć niemal wszystko, co w nim kiełkuje. Nie
odbywa się to nieustannie.
Nie można wykluczyć, że przez medium przebiegnie czasem myśl, która należy
do niego. Co prawda nie jest to żadną tragedią, ale właśnie od tego zaczyna się
rozwadnianie.
W jaki sposób mogę ja, czy też medium, poczuć, że to jesteś TY, a nie jakaś inna
istota?
Medium będzie mnie czuć. Pozna mnie po spokoju częstotliwości, ponieważ
wywodzę się z tego, co pierwotne i boskie.
Gdy wnikam w jego ciało, aktywności natychmiast ulegają spowolnieniu. W
związku z tym, nie zaistnieję w górnym polu jego świadomości, tak jak jest to w
przypadku, gdy mówią przez niego inne istoty, lecz będę raczej jak otoczka wokół
niego.
Wnikam w niego i po tym będzie poznawać i wiedzieć, że to JA jestem w nim,
niczym płaszcz, który go okrywa. Na początku mój wpływ powoduje, że czubek
głowy medium jest jakby naelektryzowany i czuje moją obecność, która ciągnie go
w górę (jeśli jego kręgosłup i plecy są proste, jestem w stanie w pełni wniknąć we
wszystkie jego myśli).
193
Ty, Janie, gdy mnie przywołasz, poznasz mą obecność po swoich stopach, które
w kilka sekund staną się zimne. To będzie naszym znakiem.
(krótka przerwa)
Pozwól mi jeszcze zauważyć, że pisanie książki jest pięknym projektem.
Chciałbym jednak podkreślić - i nie popadaj w przerażenie - że słowo pisane ma
drugorzędne znaczenie. Najważniejsze jest, by działać ze światłem i by być
skutecznym. Praca ze mną jest tym, co zmieni twoje życie.
Dlatego nie martwcie się (medium i ja; przyp. aut.) o nazwiska podawane w
książkach przez innych. Liczy się efekt i to on jest istotny dla kosmicznej
świadomości.
(śmiech)
Staniecie się sławni dopiero wtedy, gdy odejdziecie z Ziemi. Lecz cóż miałoby
martwić Mozarta, który patrząc z duchowego królestwa, dostrzega całokształt
wszystkiego? To tylko jego nazwisko, podobne nazwiskom na skrzynkach na listy.
To nic nie znaczy. Nazwisko na Ziemi z kosmicznego punktu widzenia jest
niczym, bowiem masz tysiące żywotów i tysiące nazwisk.
Zajmijmy się teraz tematem seksualności. Istnieją ludzie różnej wiary, którzy
sądzą, że konieczna jest wstrzemięźliwość seksualna, by móc wznieść się w
duchowe obszary. Uważa się, że ci, którzy żyją „w cnocie” otrzymają lepsze
miejsca w niebie. Inni z kolei (pokazuje toprasa bulwarowa) przeżywają swój
seksualizm w skrajny sposób, co przeradza się w pornografię, orgie grupowe,
seks ze zwierzętami i z dziećmi, i tym podobne... Co myślisz na ten temat?
Z jednej strony wstrzemięźliwość przez całe życie nie może być korzystna, bo
gdyby każdy tak postępował, to ludzkość by wymarła. Jednak w pewnych
określonych sytuacjach życiowych świadoma wstrzemięźliwość może być bardzo
pożyteczna i może rzeczywiście stworzyć przestrzeń na inne myśli. Natomiast to,
czy osoba taka przejdzie do wyższych duchowych sfer, związane jest z kolei z jej
osobistym planem duszy.
Blokady i seksualne opory mogą wyzwolić choroby duchowej natury i wpłynąć
na zachowanie człowieka. Nie można tego osądzać w jeden ogólnikowy sposób.
Jeżeli ktoś, w jednym czy wielu poprzednich żywotach, bardzo in194
tensywnie przeżywał swą seksualność, to być może w przyszłym życiu zdecyduje
się na większą wstrzemięźliwość, na przykład na bycie mnichem czy mniszką. Ale
może też być odwrotnie.
To temat, o którym bardzo wiele mówi się na Ziemi. Seksualność na waszej
planecie jest tak dziwaczna, że często brakuje w niej miłości.
Mogę ci dzisiaj powiedzieć, że wszystko, co wydarza się w miłości, jest dobre i
ma swoje miejsce na Ziemi.
Przede wszystkim w młodym wieku, gdy człowiek uczy się czuć energię punktu
wejścia energii (czakram seksualny), często udaje się on w odkrywczą podróż, by
poznać energie i nauczyć się z nimi obchodzić.
Dla niektórych seksualność zamienia się w coś w rodzaju religii, co nie jest
dobre. Inni zarabiają w ten sposób pieniądze, co wcale nie jest lepsze. Każdy ma
wolną wolę i ponosi skutki swych działań.
Człowiek powinien zadać sobie pytanie: „Czy podczas uprawiania seksu
odczuwam miłość, czy też jest to tylko podnieta, pożądanie, popęd, a może chodzi
o władzę?”
Decyduje o tym świadomość i wielkość duszy. Im wyższa jest świadomość
duszy, tym bardziej jej działania wynikać będą z miłości. Przeciwieństwo
pokazuje, że przewagę uzyskują mroczne aspekty i że taki człowiek nie może
zapanować nad swoimi zmysłami i ciałem. Nie jest panem materii, lecz to materia
nim rządzi.
Każdy człowiek ma w sobie granicę wstydu, z którą uczy się obchodzić. Jeśli
przekroczy się tę granicę siłą, wykorzystując przy tym potrzebę innych ludzi, to
działają wówczas nie moce światła, lecz ciemności. Człowiek nie postępuje
wówczas w godny sposób.
Ten, który przeżywa swą seksualność, powinien zadawać sobie pytanie, czy
zachowuje przy tym godność, zarówno swoją, jak i partnera.
A co powiesz na temat miłości między osobami tej samej płci? Według nauk
Koranu jest to grzech śmiertelny, podobnie jest w chrześcijaństwie. Buddyzm
także odrzuca taką formę miłości.
Najostrzej wypowiada się na ten temat nauka judaistyczna: żydowskie pisma,
Miszna i Talmud, domagają się śmierci w przypadku aktów homoseksualnych.
Czy opinie na ten temat, przedstawiane przez religie, zgodne są z myślą Boga,
czy też są to tylko ziemskie interpretacje?
195
Miłość jest boskim aspektem, w związku z czym jest nietykalna. Na to, o co
pytasz, odpowiem jednak w następujący sposób: nie jest to zgodne z zamysłem
Stwórcy, bo nie pozwala na żaden rozwój. Nie ma tarcia, które mogłoby wyzwolić
iskrę spełnienia. Nie powstaje przez to nic nowego w ewolucji człowieka, nie rodzi
się dziecko. Z tego punktu widzenia nie jest to więc wskazane.
Jeśli jednak rzeczywiście wyzwoli to miłość i wyostrzy intelekt, powinno być
tolerowane. Ogólnie, w odniesieniu do ewolucji ludzkiego bytu, jest to
bezsensowne.
Brakuje w tym wszystkim tarcia przeciwnych biegunów, dzięki któremu
możliwy jest rozwój i postęp - brak „za i przeciw”. Wzajemne tarcie przeciwnych
biegunów nie jest w tym przypadku możliwe i z tego powodu nie może nastąpić
wybuch spełnienia.
Jeśli kobieta jednoczy się z mężczyzną, to mężczyzna ten, wnikając w nią, jest
blisko szyjki macicy, gdzie dochodzi do zapłodnienia. Spróbuj sobie wyobrazić coś
takiego z dwoma mężczyznami - o zapłodnieniu nie może być mowy... Boskie
źródło stworzyło dwa nurty, które nawzajem wspomagają się w rozwoju. Tak więc,
powstał żeński i męski rozwój, by się uzupełniać.
To, że jakiś mężczyzna czuje i zachowuje się jak kobieta (na przykład ubiera się
na sposób kobiecy), swe przyczyny ma głównie w tym, że w poprzednim życiu
dusza była kobietą, a jej wspomnienia są bardzo silne.
Ludzie, którzy przeżyli w dzieciństwie sytuacje, w których przemoc lub wstyd
związane były z aktami seksualnymi, są teraz zablokowani, obawiają się lub wręcz
brzydzą odmienną płci. Można im jednak pomóc.
W danej inkarnacji rolą mężczyzny jest bycie mężczyzną, podobnie jak rolą
kobiety jest bycie kobietą.
Homoseksualizm w jednym krótkim życiu można jakoś znieść, jednak w
kosmicznym wymiarze nie jest on właściwy.
Dla rozluźnienia zadam teraz prowokacyjne pytanie: czy pierwotne stworzenie
bardziej kocha odważnych ludzi niż tchórzy?
Ponieważ w każdym człowieku jest dusza, nosząca w sobie boskie nasienie, to, co
boskie kocha każdego człowieka tak, jak siebie samego.
To, o czym mówisz, to raczej ziemski sposób widzenia. Ktoś odważny może być
mroczny w swojej duszy, a ten, kto się boi, może być świetlisty i jasny. To
odwieczne struktury dusz w milionach możliwych kombinacji.
196
Ty jesteś odważny, ale jest też w tobie strach. Byłeś mroczny i byłeś jasny.
Przeżyłeś również to, co złe (świadomie to wybrałeś), by poznać wszystkie aspekty
stworzenia i by wiedzieć, czego naprawdę chcesz. Musiałeś zdecydować, którą
drogą pragniesz iść.
Czeka cię jeszcze długa droga życia...
Czy jest coś, czego dusza (albo człowiek) powinna czy wręcz musi się bać?
Tak. Musi się bać własnej ciemności!
A czy jest coś, przed czym człowiek powinien się chronić?
Przed własną ciemnością i nieodpowiedzialnością!
Czy istnieje wolna wola, czy też los ludzi na Ziemi jest już ściśle określony?
Wolnej woli w odniesieniu do wszystkich działań nie ma. Przeznaczenie ludzi
wpisane jest na stałe w tory tego, co ustalili w swych planach życia.
Porównaj to z dzieckiem. Dziecko ma wiele swobód w odniesieniu do tego, jak
spędzi dzień, z kim się bawi, jak szybko wykona swoje zadania domowe. Jednak
zawsze ma tych samych rodziców, o określonej godzinie jest śniadanie, obiad,
kolacja, chodzenie do szkoły i tak dalej. To znaczy, że istnieją stałe założenia,
których nie da się zmienić, w ich granicach dziecko, dusza, może się swobodnie
poruszać.
Podobnie jest z dorosłymi - z ludzkością. Również tutaj niezmienne są pewne
ogólne założenia, kroki w rozwoju, chociaż w ich ramach możliwa jest dowolność.
Wolna wola istnieje, jednak z zastrzeżeniem, że wynika z określonych działań,
które opisane są w planie życia. Może się więc zdarzyć, że będę musiał wkroczyć i
ograniczyć ją, jeżeli miałaby ona znaczyć, że zadania nie zostaną wypełnione.
Z ziemskiego punktu widzenia mógłbym powiedzieć, że nie ma wolnej woli w
znaczeniu, jakiego życzyliby sobie ludzie - mianowicie, że mogliby robić
wszystko, na co tylko przyszłaby im ochota. Jednak obecne życie na Ziemi
zaplanowali sobie sami - na duchowym poziomie. A więc istnieje wolna wola,
197
bo robią to, czego sobie życzyli przed inkarnacją. Wolną wolą jest robienie
wszystkiego, co jest ziemskim przeznaczeniem. Podstawową zasadą jest tu
zamienienie określonego celu życia na dobrą monetę boskiego bytu. Wówczas
wola jest wolna bardziej niż kiedykolwiek.
Ograniczenie ciała na Ziemi „przeżywane jest” w wyniku wolnej woli. Znaczy
to, że fizyczne ciało nie jest wolne, więc i wola nie może taka być. Ciało i
przeznaczenie człowieka związane są z Ziemią. Jest to ściśle zapisane w boskim
planie, a zmienić może się jedynie wtedy, gdy energia skieruje się ku górze i
wypromieniuje w wyższe częstotliwości.
Wolność w odniesieniu do woli nigdy nie będzie istniała na Ziemi, bo Ziemia w
swej strukturze już od samego początku wyznacza granice, które w duchowym
wymiarze nie istnieją.
Dlatego zarówno z kosmicznego, jak i ziemskiego sposobu postrzegania wynika,
że wolna wola podlega grze stwarzania. W tej grze nie chodzi o to, by szukać
zemsty, tak jak ma to miejsce w życiu na Ziemi. W grze stwarzania chodzi o
oświecenie.
Zauważ, jak krok po kroku znoszone są ograniczenia, aż w końcu wola i
przeznaczenie ludzi osiągnie bezgraniczność i wszystko będzie w Jedynym, w
nurcie boskiego spełnienia.
Zapanuje wolna wola, wewnątrz i na zewnątrz. Gdy wolna wola będzie
wszędzie, człowiek umknie przeznaczeniu bowiem znów przejdzie w boską
wolność wszelkich działań. W tym stanie istnieje jedna wolna wola, wola boskiego
Jedynego, boskiej jedności.
Jak to jest, gdy zostajesz powołany do większej pracy, jak na przykład powódź
albo wojna? Czy wymaga to od ciebie pracy na „dodatkowej zmianie”?
Już ci mówiłem, że Ziemia przechodzi na wyższy poziom. To nieuniknione. Taka
zmiana wiąże się z wojnami i katastrofami naturalnymi, przy czym nie zawsze są
one wyzwalane ruchem Ziemi, lecz mogą być też wyzwolone poprzez działania
ludzi. Nie każda katastrofa naturalna musi być spowodowana przez samą Ziemię,
czasem dopomaga jej w tym człowiek i technologie.
Samo wydarzenie nie jest tak istotne nawet wówczas, gdy jest to trzęsienie
Ziemi o nieznanych dotąd rozmiarach. Dla mnie znaczenie ma jedynie, czy
człowiek o numerze X, dokładnie o danym czasie i w danym miejscu, spotka się ze
mną, czy też nie.
198
Dla duszy, na którą przyszedł czas, nie ma znaczenia, kto spowodował fale.
Faktem jest, że człowiek, zgodnie z prawem rezonansu, udaje się tam, gdzie spotka
śmierć. Ofiara szuka sprawcy.
Poruszenia Ziemi - na przykład wybuchy wulkanów - mają miejsce od wielu
tysięcy lat, od początku istnienia tej planety, nie są więc czymś niezwykłym.
Ziemia przechodzi teraz przez proces, który określacie jako wzrost częstotliwości.
Zmusza to Ziemię - zgodnie z naturą - do zmian i dokonania dalszego rozwoju na
poziomie politycznym, ekonomicznym, religijnym, jak i geologicznym.
Oczywiście ludzie, którzy zostali powołani w takim momencie oraz rodziny
tych, którzy przechodzą do subtelniejszych światów, przeżyją cierpienie. Nie będą
wiedzieć, dlaczego tak się stało oraz, że czeka na nich rodzina dusz.
Takie cierpienie nie wynika jednak z samej śmierci, lecz z braku zrozumienia u
ludzi. Nie wiedzą oni, czym jest życie, jakie ma ono znaczenie. Nie wiedzą też,
czym jest śmierć.
Wkrótce wiele płomyków zgaśnie, a ja przekażę je aniołom stróżom. Nie
zmniejszy to jednak cierpienia ich bliskich. Same dusze natomiast wiedzą, gdy
wybierają ciało - a więc przed narodzinami, bo przecież uczestniczyły w tworzeniu
planu życia - że to się wydarzy. Tyle tylko, że po narodzeniu się zapomniały o tym.
Dusza nieświadomie szuka miejsca, w którym coś ma się wydarzyć (wypadek
lotniczy, fala powodziowa), by w danym miejscu i wskutek takiego wydarzenia
móc opuścić ciało.
Osobiście dziwi mnie, że o niektórych wydarzeniach - jak na przykład o powodzi
w Azji - tak wiele się pisze. Niedawno z dwóch innych miejsc na Ziemi zabrałem o
wiele więcej ludzi. O tym w ogóle się nie pisze. Powinno się o tym pomyśleć.
Jakim celom to służy?
(krótka przerwa)
Pojawią się ludzie, którzy nie rozumieją prawdy i nie chcą jej zrozumieć. Ze
względu na ograniczenia swego stanu wiedzy nie mogą jej w zasadzie zrozumieć.
Wśród nich będą tacy, którzy nie tylko podważą moje wypowiedzi, lecz wręcz
poczują się nimi dotknięci, bo ich wiara (czy nie-wiara), która zresztą jest
ziemskiego pochodzenia, a tym samym jest niedoskonała - przeczy temu, co ci
przekazuję. Bądź tego świadomy.
199
Ludzie tacy zawsze się mnie bali i wciąż boją, ponieważ nie wiedzą, że jestem
aniołem przemiany, że wykonuję swoją pracę bezbłędnie we właściwy sposób i
przychodzę po tego, którego czas dojrzał. Dusza zawsze wie, kiedy nadchodzi
pora, tylko człowiek tego nie wie.
Wiele osób nie chce przyjąć odpowiedzialności za swe czyny - a co gorsza - za
swe myśli i szuka kogoś, na kogo może zrzucić winę. Ludzie tacy szukają kogoś,
kto mógłby być odpowiedzialny za ich los, oczywiście tylko wtedy, gdy jest on
nieprzyjemny. Czują się zaatakowani, gdy konfrontuje się ich z prawdą. Ale tego
ani ty, jako ten, który spisuje to, co dyktuję ci o mych działaniach, ani nawet ja
sam, nie możemy zmienić.
Zmiana waszej planety jest w toku, ludzie będą odchodzić z Ziemi w dramatyczny
sposób, będzie ich tak wielu, że nie będziecie mogli tego zliczyć. Znikną całe
państwa. Wasza planeta zdziczała i zeszła z drogi miłości. Czeka was wspólny los.
Tacy jak ja będą w przyszłości mieli dużo roboty...
Pierwotna moc stworzenia - Bóg - nie ocenia. A jak to wygląda z tobą? Czy boli
cię czasem to, że na świecie są wojny?
To nie może sprawiać mi bólu, bo znam nieskończoność. Znam też historię dusz,
ich wszystkie życia i widzę związki, a nie tylko los pojedynczego życia.
Wojna to specyficzne zdarzenie. Przy wojnie lub naturalnej katastrofie już wiele
dni wcześniej zbierają się miliony aniołów. Wiele fragmentów mnie jest już
gotowych, a ze mną są anioły stróże i duchowe rodziny tych, których ma spotkać
śmierć. Duchowe rodziny mogą pomagać, nie pełnią jednak funkcji aniołów.
Razem istnieją wtedy jasność i ciemność, z jednej strony śmierć i zniszczenie
(można odnieść wrażenie, że ciemność przeważa i odnosi zwycięstwo), z drugiej
strony - anioły w świetle, krewni, którzy przyjmują dusze w miłości, modlą się i
próbują je uspokoić.
Obecni są nie tylko aniołowie, którzy służą światłu, lecz również istoty, które
wcale nie są za to odpowiedzialne, a jednak dobrowolnie przybywają. Czasem
istoty te pojawiają się wiele tygodni wcześniej i przygotowują wszystko.
To mnie nie dziwi, bo podczas katastrof naturalnych, czy powiedzmy podczas
wydarzeń, które są nieuniknione (niezależnie od tego, przez kogo są wyzwolone),
zwierzęta szukają schronienia.
200
Naukowcy wciąż jeszcze zastanawiają się, jak to możliwe. Co mógłbyś
powiedzieć na ten temat?
To prawdziwe stwierdzenie. Wasi naukowcy odkryli, że podczas powodzi w Azji
żadne zwierzęta nie straciły życia. Domyślają się odpowiedzi, nie mówią jednak
tego, bo „podcięliby sobie tym samym gałąź, na której siedzą”.
Ludzie, którzy badali ten przypadek, stwierdzili, że zwierzęta już wiele godzin
wcześniej udały się w inne miejsca. Niektóre małe zwierzęta, jak ptaki, żuki,
jaszczurki i szczury, oddaliły się nawet już kilka dni wcześniej.
Zwierzęta poczuły impulsy natury i świata aniołów i odpowiednio zareagowały.
One mogą mnie poczuć i wiedzą, że coś się stanie. Mogę z nimi rozmawiać,
podobnie jak każda inna subtelna istota.
Ludzie patrzą często na zwierzęta z pogardą i uważają, że są znacznie bardziej od
nich rozwinięci. W tym przypadku mogliby stwierdzić, że to zwierzęta znacznie
ich wyprzedziły. Pomyśl o tym!
Czy w przyszłości będzie miało miejsce więcej takich wydarzeń - katastrof
naturalnych z wieloma ofiarami?
Oczywiście, zresztą już to mówiłem. To coś normalnego. Dla mnie, kogoś, kto
działa tu od początków Ziemi, to bieg rozwoju.
Tak jak rosnące dziecko bolą kości albo wypadają mu pierwsze zęby, tak i
rozwój Ziemi związany jest z bolesnymi skurczami.
Dawne ludy i cywilizacje wiedziały o tym, jedynie wasi naukowcy nie chcą tego
przyjąć albo nie chcą o tym informować, bo nie mogą nic zmienić.
W mojej książce pod tytułem „Trzecia wojna światowa” wymieniłem stu
jasnowidzących z różnych czasów, którzy przewidzieli nie tylko pierwszą i drugą,
lecz również trzecią wojnę światową.
Według tych przepowiedni ma mieć ona miejsce w najbliższych latach.
Jednocześnie mają mieć miejsce wojny domowe i katastrofy naturalne.
Co tak naprawdę widzieli ci prorocy i w jaki sposób uzyskali ten wgląd?
Pytanie dotyczące katastrof naturalnych już samo w sobie zawiera odpowiedź, bo
one właśnie się zdarzają. Również w pytaniu o trzecią wojnę światową tkwi
odpowiedź. Zacznij rozglądać się po świecie i spójrz na
201
kraje takie jak Iran, Irak, Irlandia, Palestyna i tak dalej... Ta wojna już trwa. Spójrz
na Czarny Ląd, a potem na ulice miast, czy to w Europie, czy w Ameryce. Spójrz
na miasta w Południowej Ameryce, na huragany w Ameryce Środkowej, na pożary
w Australii i powodzie w Azji i spójrz, jak w Chinach „toczą się” głowy. Wojna i
zagłada trwają. Tak brzmi odpowiedź.
Od zawsze istnieli ludzie, którzy otrzymywali informacje z boskiego źródła, od
aniołów i z pola energii Ziemi. Pokazywano im, co stanie się w dalekiej
przyszłości na Ziemi. Z jednej strony mogą to być tacy, którzy ostrzegają, posłańcy
nowych czasów; z drugiej strony, są to widzenia, których znaczenie jest tak
ogromne, że pewne dusze przyjmują na siebie zadanie przekazania tych informacji
na twoją obecną planetę.
To jest transformacja kosmicznej wiedzy do ziemskiej warstwy. Często
wspomagają ją istoty, które przylatują na Ziemię w statkach kosmicznych i
również dostrzegają rozwój Ziemi. Nie zawsze anioły muszą być tymi, którzy
udzielają informacji.
Jak modlić się we właściwy sposób?
Z oddaniem! Tylko wtedy, gdy oddajesz się temu, co boskie, modlisz się
właściwie. Nie chodzi o święte słowa, lecz o uczucie, które nosisz w sobie, gdy
zwracasz się do mocy stworzenia. Jest to jak łoże, do którego się udajesz, by się
zregenerować, uspokoić i nabrać mocy.
Modlisz się we właściwy sposób wówczas, gdy oddajesz się mocy, do której się
zwracasz. Modlisz się do siebie samego. Sam idziesz do łóżka, sam siejesz kwiaty
na klombach, a one, dzięki temu, że o nie dbasz, zakwitają.
Tak jak słońce pozwala wzrastać kwiatom, tak oddanie, radość i promienny
uśmiech, które są właściwą podstawą twej modlitwy, przynoszą wspaniałe owoce.
Wtedy twoja modlitwa zostanie wysłuchana.
Modlisz się odpowiednio wówczas, gdy nie tylko „stękasz” i „jęczysz” w
oddaniu, wyliczając, czego ci brakuje i czego byś pragnął, lecz gdy modlisz się,
stając na przeciw mocy Boga, gdy stajesz jak równy wobec równego.
Nie chodzi o to, by padać na kolana, lecz by stojąc wyprostowanym, z
przejrzystością i w pełni świadomie, rozpalić ogień boskiej mocy, która tkwi w
tobie. Modlitwa skierowana jest do ciebie samego, bo moc Stwórcy spoczywa w
tobie. Bądź tego świadomy! Znaczy to, że z oddaniem, z jakim zadałeś swoje
202
pytanie, otrzymasz też odpowiedź. Ważne jest nie tylko to, by dobrać właściwe
słowa i zwracać uwagę na uczucia, lecz by być w stanie odebrać odpowiedź.
Pytam cię: „Czy jesteś w stanie usłyszeć, co ma do powiedzenia boskie źródło w
tobie, czy jesteś temu posłuszny?” Odpowiedź zazwyczaj pojawia się od razu jako
cicha myśl przemykająca przez głowę.
Zacznij słyszeć w sobie słowa Jedynego. Zacznij pojmować, że Bóg jest, bo ty
jesteś. Modlitwa nie jest tylko jednostronnym wypowiadaniem słów.
Dzisiaj modlitwa jest przez wielu ludzi „spłycana”, bo nie są oni w stanie usłyszeć
odpowiedzi boskiej mocy, która jest w nich. Większość ludzi chce mieć z Bogiem
do czynienia tylko wtedy, gdy czegoś od niego chcą albo gdy źle im się wiedzie i
potrzebują pomocy.
Ponieważ nie praktykują i nie ćwiczą komunikowania się z mocą Stwórcy,
zazwyczaj wtedy, gdy są w potrzebie, nie są w stanie usłyszeć odpowiedzi mimo
tego, że ją otrzymali. Nie są w stanie usłyszeć głosu w nich samych i nie mogą
dostrzec znaków, które im dano.
Zwłaszcza w twojej kulturze coraz więcej łudzi odwraca się od Stwórcy. Negują
to, co boskie w nich samych i zwracają się tylko w stronę rzeczy materialnych.
Współczesny człowiek chętnie próbuje wyjaśnić życie i swoje pochodzenie bez
duchowej inteligencji, jednak gdy wiedzie mu się źle, wtedy błaga o pomoc.
Czy potrafisz sobie wyobrazić, że człowiek, który przez całe życie słucha tego
wewnętrznego głosu, modli się w oddaniu, świadomie próbuje wypełnić swój plan
życia, ma lepszy kontakt z Bogiem niż ktoś, kto się z Boga naśmiewa?
Czy byłoby sprawiedliwym, gdyby ten, kto pozwala wzrastać w sobie boskiemu
nasieniu, otrzymywał tyle samo, co ten, któremu bóg nie jest potrzebny? Nie!
Ci, którzy żyją z mocą Stwórcy w sercach, otrzymują więcej i będą lepiej
nagrodzeni niż inni. I tylko to jest sprawiedliwe. Nie chodzi tu o nagrodę
finansową, lecz o uczucie szczęścia w sercu i w życiu.
Czy nie jest tak, że wielu mówi o tobie: „Jan to ma zawsze szczęście”?
Zgadza się. Tacy ludzie trochę mnie denerwują. Zazwyczaj kieruje nimi zawiść.
No właśnie. Tym, co cię spotyka, nie jest szczęście, lecz są to owoce twojej pracy
nad sobą. Ludzie nie widzą, co dzieje się w twojej głowie, w zwojach
203
twego mózgu. Nie wiedzą, o czym mówisz z mocą Stwórcy, czego sobie życzysz i
co otrzymujesz.
Ci „zawistnicy”, jak ich nazywasz, nie znają też myśli mnicha czy uduchowionej
kobiety, którzy żyją w czystości i modlą się za innych ludzi.
Jeśli ludzie tacy jak ty mają lepszy kontakt z duchowym światem, to powodem
tego są ich czyny i aktywności.
Czy to nie ci, którzy wami rządzą i ich towarzysze powiedzieli, że nie wierzą w
Boga i żadnego nie potrzebują? I jak kierują oni państwem?
Takie jest prawo, że jeśli nie chcą służyć światłu, to przychodzą do nich inne
moce.
Czym są sny? Co mógłbyś mi o tym powiedzieć? Jak wiesz, od dzieciństwa mam
silne sny, które są jak filmy oglądane w kinie, a rano zazwyczaj dobrze je
pamiętam.
Jaki to ma cel? Czasem śnię o wydarzeniach, które mają miejsce parę dni
później, a czasem nawet parę lat później. Inne sny są z kolei „pomieszane” i
jakby o odległych czasach.
Sny są ważne. Bez snów człowiek oszalałby, jego umysł byłby pomieszany. Na
sny można patrzeć z wielu stron. Wiele z nich jest jak obrazy „z głębi”, z
podświadomości i wskazują na to, co człowiek przeżył, co go zajmuje, jakie
szczególne rzeczy zauważył i co wywarło na nim tak zwane „wrażenie”. Mogą to
być lęki albo życzenia.
Poprzez sny człowiek uświadamia sobie, co go zajmuje, czemu jeszcze powinien
się przyjrzeć i nad czym zastanowić. Można powiedzieć, że śni o tym, czego „nie
przepracował” za dnia. Sny można by określić jako kanały odciążenia.
Istnieją też takie sny, w których uzyskuje się obrazy od istot towarzyszących, od
aniołów stróżów i przewodników duchowych. Do nich zaliczają się również sny,
które ukazują przyszłe wydarzenia. Może to dotyczyć wydarzeń, które mają mieć
miejsce za kilka dni, kilka tygodni albo lat. W ten sposób człowiek otrzymuje
ostrzeżenie lub możliwość przygotowania się, tak by mógł lepiej poradzić sobie z
sytuacją, która ma się wydarzyć.
Sny są czymś bardzo kompleksowym. Wywodzą się z całości, z obrazu kosmosu.
Są „filmami”, które się przewijają, by ukazać człowiekowi minione historie.
204
Wskazują to, co przeżyłeś w tym życiu, pokazują ci obrazy, które zagnieździły
się głęboko w twoich komórkach i wydawane są niczym pakiety z automatów, by
pomóc ci je przepracować, by dać ci odetchnąć od ciągłych działań i przybliżyć ci
różne sprawy w czystości umysłu.
Sny mogą być instrumentem duchowych istot, dzięki któremu mogą one zasiać
w tobie jakieś odkrycie albo ideę, którą urzeczywistnisz kilka lat później, na
przykład jakiś utwór muzyczny albo plan konstrukcyjny urządzenia technicznego.
Człowiek śni, bo informacja jest polem wibracyjno-grawitacyjnym. W ten
sposób przenoszona jest w pole wibracji człowieka.
Można powiedzieć, że sny są między innymi myślami umysłu, które wkładane są w
pole grawitacyjne danego człowieka. Z jednej strony wywodzą się one z boskiego
źródła, a z drugiej powstają poprzez tarcie w polu magnetycznym człowieka.
Znaczy to, że się rozwijają.
Pochodzą z innej częstotliwości, pojawiają się i zamieniają w obraz zdarzeń tak,
by ich nosiciel, a więc sam człowiek, osiągnął zrozumienie. Istnieją, by być w
stabilności, bo w nich często przepracowywana jest sfera psychiczna.
O snach mógłbym ci opowiadać na wiele różnych sposobów. Można by tym
tematem zapełnić cały rozdział książki. Abym mógł wyjaśnić ci sens snów,
musiałbym je „rozłożyć na czynniki pierwsze”. Jeśli opowiesz mi jakiś konkretny
sen, to mogę ci wyjaśnić jego znaczenie. Każdy sen ma inne znaczenie i nie u
każdego człowieka jest ono takie same.
Sny są obrazami wydarzeń, które cię dotyczą, są obrazami ludzi, którzy są
wokół ciebie, obrazami, które odebrałeś i przejąłeś od nich. Ponieważ każdego dnia
człowiek spotyka się z innymi ludźmi, istnieje możliwość przejęcia czegoś z ich
energetycznych pól, co później uwidacznia się w obrazach.
Wiele snów przedstawia to, co przeżywa dusza, gdy nocą opuszcza ciało. Dusza
jest kombinacją wielu różnych ciał z duchowej substancji (określa się je jako ciało
astralne, ciało przyczynowe, mentalne i emocjonalne; przyp. aut), przy czym anioł
stróż, gdy podaje ci rękę, zabiera jedno albo kilka z nich i wyrusza z nimi w
podróż.
W ten sposób część duszy opuszcza nieświadomie ciało we śnie i jesteś w stanie
przekraczać różne wymiary kosmosu i wszechświata. Wszystkie doświadczenia,
które tam przeżywa, doświadczenia kosmicznych światów, zabiera ze sobą do
świadomego bytu, do twej nadświadomości. Może to wszystko później
205
widzieć w snach. Niektóre „pomieszane” sny są przełożeniem różnych
doświadczeń, które miały duchowe ciała.
Rano możesz być zdezorientowany, bo twój mózg nie może tego pojąć,
świadomość jednak to potrafi.
Twoja podświadomość gromadzi te obrazy jako doświadczenia, by zrobić z nich
użytek jeszcze w tym życiu, byś mógł stać się wielkim pisarzem (śmiech) albo
wymyślić jakiś wynalazek. W ten sposób, poprzez rozdzielenie twoich duchowych
ciał, możesz udać się również do swoich wcześniejszych żywotów, a to, co tam
przeżyjesz, może zostać wszczepione w teraźniejszość, w dzień dzisiejszy.
Nagle możesz stać się zdolny do tworzenia wielkich wynalazków, bowiem jeśli
duchowa częstotliwość twojego bytu w nocy odbyła na przykład podróż w życie na
innej planecie, by się tam rozejrzeć, to jesteś wówczas w stanie tamtejszy byt
wszczepić jako doświadczenie w teraźniejszą, ziemską świadomość.
Jest to magazynowane w duchowych komórkach i zostaje uwolnione podczas
obecnego ziemskiego życia.
W ten sposób tamtejsza wiedza staje się ziemską wiedzą. Często ludzie tacy
postrzegani są jak szaleńcy, bo noszą w sobie wiedzę przyszłości, której otoczenie
nie rozumie. Istnieją też sny, podczas których ludzie mają wrażenie, że przebywają
na statkach kosmicznych obcych istot i że są tam poddawani badaniom.
W takich przypadkach może rzeczywiście chodzić o przeżycia, podczas których
zabierane są wszystkie ciała.
Również takie przeżycia zatrzymywane są w podświadomości, rzadko jednak są
uwalniane. Badania takie zazwyczaj przeprowadzane są po to, by obce istoty
mogły stwierdzić, czy dana postać należy do ich gatunku, a więc czy jest
potomkiem takiej grupy, która kiedyś odwiedziła Ziemię i czy prowadzi na niej
kolonię. Sprawdza się to poprzez badania próbek krwi, tkanek i nasienia.
W pewnym sensie sen jest niczym statek powietrzny, używany przez
podświadomość, przez duchowy byt, po to, by móc opuścić Ziemię.
Traktuj sen jak bramę, którą przekraczasz, by przejść w kosmiczną świadomość.
Jeśli potrafisz to robić, to zaprogramujesz samego siebie i swój ziemski byt,
teraźniejszość.
W ten sposób, dzięki snom, będziesz mógł podróżować, tak jak samolotem, w
przeszłość i w przyszłość, bo wszystko jest teraźniejszością.
206
Tym samym, sen na Ziemi jest wstępem do tego, co jest rzeczywiście osiągalne i
możliwe. Pomieszane i niezrozumiałe sny są dla człowieka ćwiczeniem w rozwoju,
by mógł on podróżować przez przestrzeń i czas.
Sen jest jak drzwi. Dzięki niemu jesteś w stanie przejść z mózgu w
nadświadomość, a. więc w to, co ma duchowe podłoże. W związku z tym, sen
zawiera w sobie pewną funkcjonalność.
Te informacje powinny wystarczyć. Potrzebujecie tego, co nazywacie na Ziemi
czasem, by rzeczywiście przebywać we śnie. Sen to doświadczenie.
Trzeba nauczyć się podróżować za jego przyczyną i czuć go, aby go poznać.
Samymi słowami nie da się tego opisać.
Chciałbym teraz porozmawiać na temat chorób. W naszym zachodnim świecie na
chorobę patrzy się jak na wroga, którego należy zwalczyć - niezależnie czy jest to
wirus grypy, wrzody żołądka czy rak.
Większość tak zwanej „szkolnej medycyny” wciąż jeszcze odrzuca związek
pomiędzy zachowaniem, sytuacją życiową, nastawieniem do życia chorego, a
samą chorobą.
W innych częściach świata uważa się natomiast, że człowiek sam jest przyczyną
swego cierpienia i że to, co zachodni człowiek nazywa chorobą, jest w
rzeczywistości próbą zwrócenia na coś jego uwagi. Tam leczy się zgodnie z
zasadą: jeśli zmienię swój sposób postępowania i moje spojrzenie na świat, to
zniknie też choroba.
Oba te poglądy w przeważającym stopniu są sobie wrogie. Co ty powiedziałbyś
na temat sensu i przyczyn choroby?
Jakie postępowanie doradzałbyś choremu, by mógł odkryć przyczynę swej
choroby?
Jest to uzależnione głównie od wychowania i poziomu świadomości człowieka.
Przede wszystkim, w waszej kulturze wszystko się neguje i to jest chore...
Choroba jest przeszkodą, więc powinna być usuwana jak najszybciej. Ludzie
starzy czy inwalidzi nie wyglądają już „pięknie”, a więc odsuwa się ich. To co
chore nie jest mile widziane. Jest to jednak niewłaściwy sposób myślenia.
Każda choroba i każda katastrofa ma jakiś głęboki sens i dusza powinna w nią
„wejrzeć” i zastanowić się, co jest sensem i jej powinnością.
Chory człowiek powinien przede wszystkim zapytać: „Nie mogę, czy nie chcę
tego zmienić?”. Wielu tego nie chce, skarżą się na moc Stwórcy, uważają, że
winny jest Lucyfer.
207
To stara gra odbijających się obrazów, które zmuszają człowieka do postawienia
sobie pytania: „Odwrócę głowę, czy spojrzę na to wprost i poszukam w samym
sobie przyczyny choroby?” Zawsze chodzi o samoodpowiedzialność.
Jeśli człowiek przyzna się przed samym sobą, że sam wywołał chorobę przez
niezdrowy sposób życia, złe myśli, konflikty życiowe, to musi postarać się coś
zmienić, a to z kolei związane jest z pracą i niewygodami. Dlatego każdy woli, aby
chorobę usunął uzdrowiciel lub lekarz.
Głębszy sens pozostaje zazwyczaj ukryty, przez co choroba staje się jeszcze
gorsza i próbuje wskazać pacjentowi, że odszedł od swojego planu życia, a od
niego zależy, czy wszystko naprawi i opamięta się.
Ten niedobry sposób myślenia pacjenci przejęli przede wszystkim od lekarzy i
pracowników służby medycznej. To oni właśnie często nie dostrzegają
oczywistych związków między zachowaniem pacjenta a jego chorobą - z powodu
braku wiedzy, z powodu ignorancji albo dla pieniędzy.
Medycy mają dostęp do bardzo rozwiniętych zdobyczy techniki - i one są dobre.
Również lekarstwa mają wielkie znaczenie, jeśli chodzi o łagodzenie bólu,
zamykanie ran, leczenie złamań czy zastępowanie organów. Nie powinno się
jednak zatrzymywać leczenia na tym etapie. Powinno się zwracać uwagę na
przyczyny.
Jeśli złoży się kości po złamaniu, a nie zbada prawdziwych przyczyn wypadku,
to one znów się złamią albo zdarzy się inny wypadek.
Większość odkryć waszej medycyny to postęp i rozwój, które uratowały albo
przedłużyły życie wielu ludziom. Jednak świadomość większości medyków
zatrzymała się w miejscu. Nie dostrzegają przyczyn i nie widzą związku pomiędzy
cierpieniem, chorobami, a zachowaniem, myśleniem i niewłaściwymi działaniami
pacjentów. To zbrodnia.
Co z tego, że usunie się raka z czyjegoś ciała, jeśli nie zostanie rozpoznana
przyczyna tego raka. On znów powróci.
Postęp w technice i w medycynie jest wspaniały, jednak razem z nimi powinien
też rozwijać się umysł. To bardzo ważne! Być może opieka nad pacjentem w
szpitalu jest dobra, ale to nic nie da, jeśli serca lekarzy i pielęgniarek pozostaną
zimne. Również to należałoby zmienić, bo wszystko jest ze sobą powiązane.
Powinno się też rozważyć coś jeszcze: już w dziecięcym wieku należy wyjaśniać
ludziom słowo „choroba” i wyjaśniać jego prawdziwe znaczenie. Od tego
208
bowiem zaczyna się przekleństwo niewłaściwego myślenia, które ciągnie się potem
przez całe życie.
Choroba to znaczy przyjaciel i towarzysz drogi. Choroba jako przyjaciel
towarzyszy ci przez całe życie. Zawsze, gdy zbaczasz z drogi albo gdy zamierzasz
z niej zboczyć, ten przyjaciel dochodzi do głosu.
Choroba jest problemem tylko dlatego, że ludzie nie nauczyli się czuć i
przeczuwać. Ponieważ Ziemia przechodzi na wyższy poziom i wasza planeta
znajdzie się w ruchu, nie ominie to również medycyny.
Dlatego może dobrze się dzieje, że znikają pieniądze Z waszych kas chorobowych
i że wkrótce nie będzie się „opłacało” chorować.
W związku z tym, jedynym wyborem człowieka będzie pozostać zdrowym. I to
jest ważne, bowiem już dzieciom powinno się wyjaśniać, że zdrowie i choroba to
swobodna gra mocy. Powinno się je uczyć, by miały w sobie intuicję i zdolność
wyczuwania.
Czucie będzie ważniejsze, niż kiedykolwiek dotąd, bo ludzie czują, gdy
nadchodzi choroba, gdy w nich wnika, niczym zimny strumień. Czują ją
szczególnie mocno, gdy zbaczają ze swej drogi życiowej.
Traktuj chorobę jak na przyjaciela, a będziecie mogli się nawzajem znieść. Gdy
taki sposób odpowiedniego szkolenia tego, jak czuć, prowadzony będzie przez
wiele pokoleń, to zauważysz, że pojęcie choroby jest sednem, które od
zapłodnienia jest w tobie, a jako mężczyzna przekazujesz je w nasieniu kobiecie.
Podczas zapłodnienia powinieneś się cieszyć się tym, co robisz. Twoja radość z
tego, że to, co robisz jest w harmonii z kosmicznym prawem, że jesteś pełnią i
całkowitością twojego bytu, spłodzi zdrowe dziecko. Taka wiedza zawarta będzie
wówczas w jego ciele.
Pomyśl o tym, że ludzie w przeważającej części powstali z cząstek wody. Tu
mieści się geometryczna informacja życia i ona może zostać odziedziczona.
Dziecko o słabej wątrobie może dziedziczyć to po matce z chorą wątrobą lub
wskutek jakiegoś doświadczenia, które ona przeżyła. Dziecko wkracza już z tym w
swoje życie. To rodzaj choroby, który, jak sądzicie, jest dziedziczony. I
rzeczywiście może tak być. Jednak jest to przekaz wewnątrzmolekularnej struktury
waszych ciał. Można temu zapobiec, jeśli będzie się świadomym swego boskiego
ciała i porówna się je z boską właściwością struktury. Wszystko da się wyrównać i
naprawić.
209
Zawsze, gdy człowiek schodzi ze swej drogi, dusza „powie” mu o tym,
uderzając w jego ciało. Może to być zwykłe przeziębienie, ale może to być też
wieloletnia walka z rakiem.
Piersi kobiet wskutek braku miłości mogą stwardnieć, a z tego wyniknąć może
rak piersi.
Możesz też, i tego nie postrzegam już jako choroby, wnieść w życie cierpienie.
Mówię o tym, co nazywacie karmę. To taki przypadek, gdy dusza wierzy, że ze
względu na jakieś niewłaściwe zachowania w jednym z wcześniejszych żywotów,
musi nieść ze sobą cierpienie.
Uważam to za okoliczności i sprawy dawnego bytu. Poprzez odnowienie
struktury Ziemi i poprzez rozwój myślenia w przyszłości już tak nie będzie.
Mógłby ktoś zapytać: „Dlaczego jakieś dziecko przychodzi na świat bez nóg,
czy to jest wola boska, czy takie upośledzenie ma być karą za coś?” Odpowiedź
brzmi „Nie”. Taki człowiek podjął tę decyzję sam. Czegoś takiego nie można
określić mianem choroby, bo dusza sama wybrała swój los.
Przyjrzyj się też mocy waszych słów. Gdy mówicie: „Co za życie, można sobie
powyrywać włosy z głowy”, nie bądźcie potem zdziwieni, jeśli komuś
rzeczywiście wypadają włosy.
Częstotliwość, wibracja słów, jest niczym wibracja jakiejś szczepionki.
Człowiek nosi to w swych komórkach. Spójrz na chorobę jak na informację, która
spoczywa w tobie i budzona jest przez twoje zachowanie. Inny człowiek być może
powie: „Nie mogę już na to patrzeć”, a potem jest zaskoczony, gdy ślepnie na
starość.
Wszystko jest połączone, choć większość nie potrafi sobie tego wyobrazić,
jednak jest to obszar wiedzy, którego badanie przysporzyć może niesamowitej
radości.
W jaki sposób mogą obchodzić się rodzice z dziećmi z fizycznym lub psychicznym
upośledzeniem, by w najlepszy sposób służyć duszy, która prawdopodobnie
wybrała to upośledzenie świadomie?
To trudne, bo spotykają się w tym miejscu świadomość kosmiczna ze
świadomością ziemską. W kosmicznym sensie można by powiedzieć, ze dziecko
zawarło z rodzicami pewnego rodzaju umowę, że będzie z nimi w ten właśnie
sposób. Tak więc rodzice są nie tyle opiekunami dziecka, co częścią gry.
210
Wytłumaczenie tego może jednak wykraczać poza świadomość rodziców, których
to dotyczy.
Można by im wyjaśnić, że to pewnego rodzaju gra na Ziemi. Można by wówczas
powiedzieć, że dusza dziecka wybrała taką sytuację, by czegoś się pozbyć - karmy
albo jakiejś ewentualnej winy, z któregoś z poprzednich żywotów.
Nawet w kosmicznym wymiarze problemem jest poczucie winy i zniesienie jej.
Wszyscy bardzo się starają wytłumaczyć tym, którzy opuścili niższą częstotliwość
Ziemi, że zabieranie jakiegoś ciężaru (choroby, cierpienia) na jakąś inną planetę,
która i tak już jest ciężka jak Ziemia, jest niestosowne, bo wówczas będziesz
jeszcze „cięższy”. Próbujemy wyjaśnić to duszom, które często jeszcze to robią w
euforii „łowienia” doświadczeń i które być może muszą to robić, bo czują w sobie
duchową winę i sądzą, że trzeba ją jakoś „odrobić”. W duchowym świecie stanowi
to problem dla pewnej warstwy dusz.
Porównaj to z finansowymi długami. Niektórzy ludzie nie mogą spać, jeśli są
komuś winni pieniądze. Może być tak, że ten, który dał ci pieniądze, powiedział, że
nie musisz mu ich oddawać. Ty jednak czujesz się zobowiązany do tego, by mu je
kiedyś oddać - albo by pomóc mu w jakiś inny sposób. To uczucie, które trudno
jest ująć słowami.
Nigdy nie usłyszysz, by boska moc wołała: „Czuj się winny!” Nie. Boska moc
zawsze będzie wołać: „Uwolnij się, bądź wolny, czuj się lekki, żyj w radości bytu.
I bądź panem samego siebie!”
Mogę w tym postrzegać nawet pewnego rodzaju odstępstwo w duchowym świecie,
to znaczy zachowanie, które odchodzi od tego, co boskie. Ale i to należy do
dualizmu bytu.
W tym przypadku myśl o dualizmie, czy też przyczynowości przeniesiona
została z Ziemi w kosmiczne wymiary. Nie musi tak być w kosmosie, bo panuje tu
wielowymiarowość. Wyjaśnienie tego ludziom jest niezwykle trudne.
Jeśli rodzice dzieci z wrodzonymi upośledzeniami nie są otwarci na takie myśli,
nie będą chcieli nawet słuchać, gdy im powiesz, że dusza przyniosła to cierpienie
razem z sobą.
Trudno jest więc odpowiedzieć na twoje pytanie, bo odpowiedź zależy od
poziomu świadomości tych, którzy je zadają. Jeśli są to ludzie z kosmiczną
świadomością, obeznani ze sprawami duchowymi, to doskonale wszystko
zrozumieją. Takim osobom radzi się, by aktywnie i świadomie budowały duchowy
kontakt ze swym dzieckiem.
211
Zwykły, szary człowiek nie uwierzy w coś takiego i powie: „Kara boska!
Dlaczego Bóg ukarał moje dziecko w taki sposób? Gdzie jest Bóg?” Na wojnie
ludzie też krzyczą: „Gdzie jest Bóg?!” Takim ludziom mogę tylko powiedzieć: „Tu
Boga nie ma!”, bo w Bogu nie ma wojny, lecz panuje pokój. Wojna to wymysł
ludzi, którzy oddają się ciemności i tylko ludzie mogą ją zakończyć.
W Bogu istnieje nie choroba, lecz zdrowie. Rodzicom, których coś takiego
dotknęło można powiedzieć, że to pewnego rodzaju gra życia, której sensem jest
uczenie się, jak się z takim dzieckiem obchodzić.
Słowa „obchodzić” użyłem teraz świadomie, bo obchodzenie znaczy: chodzenie
wokół dziecka.
Jak najbardziej rozumiem, że moja odpowiedź nie jest zadowalająca dla
wszystkich, bo serca wielu ludzi nie mogą tego zaakceptować. Z kosmicznego
punktu widzenia jest to rodzaj gry wyższej świadomości.
Dzieci, które wybierają dla siebie taki los, to w zasadzie nie są dzieci, lecz dorosłe
dusze. Ukazują się w takiej postaci na Ziemi świadomie, wybierając upośledzenie.
Jednak przekazywanie dalej takich informacji wymaga niemal ponadzmysłowych
zdolności tych, którzy tego słuchają.
Przyczyna często leży w nieporozumieniu. Powinno to czasem zostać
niezrozumiane, tak by ludzie zaczęli myśleć i roztrząsać ów temat, a w tym albo
przyszłym życiu coś urzeczywistnili.
Często takie pozorne zrządzenie losu jest koniecznością, by zmotywować do
myślenia. Ludzie niepotrzebnie odbierają to jak karę, bo to akurat jest rozwojem.
Być może dusze rodziców i dziecka wybrały taką drogę, by jeszcze bardziej
rozwinąć zdolność dawania miłości i pokorę.
Sprawiaj, by ludzie tacy łączyli się w grupy, bo gdy podobni spotkają się z
podobnymi sobie, możliwa będzie wymiana doświadczeń i odnalezienie drogi do
sposobu znoszenia cierpienia. Ludzie powinni wzrastać poprzez doświadczenie
innych i wierzyć, że nie są samotni.
Mam teraz osobiste pytanie na temat chorób. Ja sam od lat uważam na sygnały
mego ciała oraz duszy i trudno mi stwierdzić, bym kiedykolwiek był jakoś
szczególnie chory, może co najwyżej miałem katar.
Od dwudziestu lat podróżuję po całym świecie i nie choruję. Jednak za każdym
razem, gdy jestem w Kairze - a zdarza się to mniej więcej raz na
212
rok - dopada mnie „coś” do tego stopnia, że zazwyczaj przez kilka tygodni mam
problemy żołądkowo-jelitowe i skórne.
Zazwyczaj staram się jadać w sprawdzonych lokalach i myję zęby wodą z
butelek, więc można właściwie wykluczyć jakąś zwykłą chorobę wirusową. W
dżungli Południowej Ameryki czy Azji nic mi się nie dzieje, tylko w Kairze.
Muszę przy tym zauważyć, że od pewnego czasu za każdym razem dajemy się
zamykać ze Stefanem Erdmannem w wielkiej piramidzie i kładziemy się wtedy do
tak zwanego sarkofagu w komnatach królewskich i w jednej niedokończonej
komnacie. Wielokrotnie nocowaliśmy też na szczycie piramidy. Czy może to mieć
coś z tym wspólnego?
W tym miejscu jesteś we wspomnieniach. Odrzuca cię to, co kiedyś się wydarzyło.
To miejsce, w którym kiedyś żyłeś. Chodzi o same piramidy i o historię, która się
tam rozegrała.
We wspomnieniach zobaczysz, że było ci ciężko, gdy tam żyłeś. Byłeś wówczas
lekarzem, który otwierał ludzkie czaszki.
Teraz wkraczasz w obszary swych własnych działań - tyle, że wiele tysięcy lat
później - i twoja dusza przypomina je sobie i reaguje. Nieraz żyłeś na obszarze
Egiptu. Pewnego razu poddany zostałeś mumifikacji i wyjęto z ciebie wnętrzności.
Z tego też powodu, gdy nieświadomie sobie to przypominasz, twoje ciało nie czuje
się dobrze. To, co ci się wówczas przydarzyło, było dla ciebie straszne.
W jednym z twoich żywotów sam zajmowałeś się medycyną. Pewnie ci się to
nie spodoba (śmiech), ale „bawiłeś się” na ludziach w doktora i to również wtedy,
gdy byli jeszcze przy życiu. Czasami było to potworne. Podejmowałeś
eksperymenty na ludzkich mózgach w czasach, gdy tego rodzaju operacje były
jeszcze całkiem nieznane w innych częściach świata. Poznałeś wtedy strukturę
człowieka, no i ludzie poznali też twoją strukturę...
(śmiech)
Przyjrzyjmy się całej tej historii: wyobraź sobie siebie w statku kosmicznym, jak
przybywasz z innej planety. Schodzisz po drabince i widzisz ludzką rasę. I co
robisz najpierw, gdy spotykasz nieznane sobie zwierzę? Ludzie na Ziemi badają je,
zabijają, a potem wypychają. Ty przybyłeś na Ziemię, by poznać ludzi.
213
Nie tylko czasy Egipcjan ci o tym przypominają. To również wszystkie
wcześniejsze czasy, w których wędrowałeś po Ziemi. To czasy wysoko
rozwiniętych cywilizacji. Sam Egipt jest dla ciebie jak miejsce mocy; zostały
zebrane tam wokół ciebie wszystkie informacje, które wywołują te wspomnienia.
Z tego powodu przenika cię ból i przypominasz sobie męki doświadczeń,
których tam doznałeś. Bo doświadczenia - jak pamiętasz - nie zawsze wiążą się z
czymś przyjemnym. Ta energia zbiera się tam.
Sam Egipt - w uporządkowaniu piramidalnych wzniesień - jest niczym
powietrze mocy płynące w wszechświat. Tam zaczyna tworzyć się brama do
nieskończoności, która jest niczym gniazdo elektryczne dla światła.
Ponieważ badałeś kiedyś człowieka, tak jak naukowiec bada owada, moc w tym
miejscu jest tak potężna, że nawet ciało takiego Jana van Helsinga zaczyna
cierpieć, bo częstotliwości owego miejsca przenikają twoje ciało jak swego rodzaju
radioaktywność.
W międzyczasie jednak (i to bardzo w tobie cenię) opuściłeś struktury dawnego
bytu. Rozwinąłeś się, choć miałeś wówczas wielką władzę i wiedzę. Energia
przenika twoje ciało tak silnie, że nie jest ono w swej strukturze dostatecznie silne
dla tego miejsca.
Ponieważ to jest jedną ciemną stroną, to jako wyjaśnienie przyjmij drugą stronę,
światło. Struktura twego ciała zmienia się z pokolenia na pokolenie. Taki jest twój
rozwój wynikający z rozwoju umysłu i świadomości. Rozwinąłeś się duchowo, a
więc zmienia się również struktura twego ciała.
Miejsce, które nazywasz Atlantydą, sprawia, że wypływa stamtąd światło,
niezmierzona, niemal nieskończona energia. Z Atlantydy wypływa energia i
podobna energia wypłynie z Egiptu, bo został on zbudowany przez mieszkańców
Atlantydy. Jest to energia, która ma taką moc, że odbierasz ją poprzez ciało
(ponieważ jesteś bardzo wrażliwą istotą i odczuwasz w ziemski sposób).
Prowadzi cię to w pozaziemską świadomość, która znajduje się daleko ponad
słońcem Ziemi, w świadomości, która zbliża cię do źródeł twego pochodzenia. Z
tych miejsc pełnych mocy wysłane zostaną sygnały do międzyplanetarnych
statków kosmicznych, które znajdują się pod ziemią. To ci, którzy oficjalnie nie
istnieją, lecz których istnienie jest bardzo powszechne, wypełniają swe boskie
zadanie pod skorupą Ziemi, w swej ziemskiej warstwie.
Ty odbierasz te sygnały, przenikają one twe ciało i sprawiają, że cierpisz.
Wywołują u ciebie pozorne choroby, ponieważ przyjmujesz te częstotliwości i w
ziemski sposób nie możesz ich znieść.
214
Wczuj się, to są trzy składniki, które w odniesieniu do gęstości działają w tym
miejscu.
To jak elektrownia wytwarzająca radioaktywność i jak połączenie z kosmicznym
strumieniem płynącym z wnętrza Ziemi. Tam będziesz w łączności z Atlantydą.
To jest jak jeden z elementów układanki.
Zapraszam cię do kosmicznej gry: zacznij myśleć o tych miejscach, wczuj się w
nie, poza ziemskim wyobrażeniem o przestrzeni i czasie. Zacznij od tego, by się
otworzyć, odblokować i przyjmij ten sen.
Pytałeś wcześniej o sny i wyjaśniałem ci, że mogą być one jak brama.
Wykorzystaj tę bramę teraz.
Zacznij „programować się” przed zaśnięciem, tak byś śnił w sposób świadomy.
Zaprogramuj swoje komórki tak, byś czuł, że podróżujesz statkiem kosmicznym do
Egiptu, by spojrzeć na piramidy w dole i by choć raz poczuć skarb Ziemi.
Następnie życz sobie, by udać się do Atlantydy, do tego rzekomo zatopionego
Atolu wcześniejszej świadomości. Zauważysz, że wciąż jest tam życie.
Spróbuj to robić we śnie. To jest jak układanka, która rozegra się w
świadomości. Będziesz mógł wykonywać kroki znacznie dłuższe i będziesz mógł
poruszać się znacznie szybciej, a przy tym stwierdzisz, że nie jesteś już ziemską
istotą, lecz że twoja wiedza wywodzi się z kosmicznej różnorodności.
Wszystko to, co opisujesz w swoich książkach, sam przeżyłeś. Poznasz też, że
wszystko, o czym piszesz w swoich pracach, wszystko, co kiedykolwiek napisałeś i
o czym jeszcze napiszesz, nie jest odkryciem nowej wiedzy, lecz odsłania to, co
dawne.
Załóż, że mogłeś manipulować czasem. Odpowiedziałem ci na pytanie, czy
możesz ze mną pertraktować. Mógłbyś pertraktować ze mną, gdybyśmy się
zamienili. To jednak nigdy się nie zdarzy, bo nigdy nie będę chciał żyć w ziemskiej
sferze.
Gotów jestem, płynąc w nocy przez twe komórki jako przyjaciel, poprowadzić
cię przez bramę snu i pokazać ci wszystkie miejsca, w których już byłeś.
(postać robi dłuższą przerwę)
Posłuchaj, mój drogi Janie, gdy rozmawialiśmy o Atlantydzie, przyłączyła się do
nas duchowa istota, która chce ci coś powiedzieć. Wycofam się na chwilę i
pozwolę tej istocie przemówić do ciebie.
215
(Medium zmienia trochę brzmienie swego głosu i mówi od tej chwili trochę wolniej
i z większym namysłem)
Pozdrawiam cię, mój bracie Coranias (chodzi o mnie; przyp. aut.). Jestem twoim
bratem z dawnych czasów, które znasz jako epoka Atlantydy. Nazywam się
Arkadius i otrzymałem zadanie, by powiedzieć ci coś, co jest związane z tematem,
o którym właśnie rozmawialiście.
Jesteś moim bratem, jesteś Atlantą i to, co w tej chwili wydarzyło się na Ziemi
(ma na myśli tsunami w Azji; przyp. aut) dla nas było wówczas zagładą. Obaj
byliśmy wówczas naukowcami, wahaliśmy się jednak, bo wiedzieliśmy, że
Atlantyda ulegnie zagładzie. Byliśmy tymi, którzy ostrzegali, jednak nikt nam
wówczas nie wierzył. Dlatego, mój bracie Coraniasie, nie dziw się, że katastrofy na
Ziemi są ci tak obojętne i że nie wzbudzają w tobie emocji.
Śmierć ludzi nie robi na tobie wrażenia. Ostrzegałeś ich wówczas i zostałeś
wyśmiany, ostrzegasz ich dzisiaj i znów cię wyśmieją. Dlatego też pozostajesz
spokojny.
Nie odpowiadasz za śmierć ludzi. W twoich pismach przekazywałeś, co się
wydarzy, ale decyzję każdy podjął za siebie.
Dawno temu byłeś moim bratem i wciąż jeszcze nim jesteś. Wyruszałeś w świat, ja
natomiast nie, bo miałem inne zadania do wykonania w duchowym świecie.
Twoim przeznaczeniem było wciąż wracać do życia i wielokrotnie się
inkarnowałeś - obecnie jako poeta, sprawozdawca, nauczyciel i ten, który
wskazuje.
Wówczas byłeś moim młodszym bratem, byliśmy wyżsi i nasze głowy miały
inny kształt. Nasz ówczesny, potężny ojciec, Dianus, bardzo nas kochał i obu nas
wtajemniczył, bo sam był w najprawdziwszym sensie wtajemniczonym.
Zdecydowałem się na pobyt w duchowym świecie, ty jednak wolałeś wciąż żyć i
poznać życie ze wszystkimi jego przejawami.
Cieszę się, że znów się dzisiaj spotykamy...
Twoje różne wcielenia były zawsze dość barwne i przyjrzałem się im wszystkim.
Jednak zawsze spoglądałem w twoją duszę i wiedziałem, że nic nie straciłeś. Tyle
tylko, że sobie tego tak nie uświadamiasz. Jeśli jednak będziesz sobie tego życzył to kwestia twojej wolnej woli - to mogę ci od czasu do czasu opowiedzieć o
tamtym okresie. Ale nie dzisiaj.
216
To może być istotne, byś wiedział, co wydarzyło się wówczas, gdy doszło do
zagłady Atlantydy, bo dzięki temu będziesz mógł lepiej zrozumieć, dlaczego znów
coś wstrząsa Ziemią. Pewnego dnia Atlantyda znów powstanie, znikną natomiast
inne krainy. I być może pewnego dnia znów będziemy żyć razem, jednak tego nie
potrafię jeszcze zobaczyć.
My wówczas nie zginęliśmy. Przebywaliśmy na jednej z sąsiednich wysp razem z
naszym ojcem. Wypędzono nas wraz z naszymi rodzinami, ponieważ
przewidywaliśmy zagładę, którą nasz ojciec w mądry sposób wyliczył.
Zostaliśmy wygnani na jedną z sąsiednich wysp, z której nie było ucieczki.
Atlantyda już od tysięcy lat była w ruchu i nie zatonęła od razu. Nikt jednak nie
chciał wierzyć, że pewnego dnia zniknie w całości.
W ostatniej fazie zagłady dziewięćdziesiąt dziewięć pocisków wyleciało z głębi
kontynentu (z jaskiń) i poleciały w niebo we wszystkich kierunkach. W ten właśnie
sposób mężczyźni i kobiety z grupy, która była wówczas u władzy, rozdzieleni
zostali po całej Ziemi. Przyłączyli się do innych cywilizacji albo założyli własne.
W ten sposób mimo zagłady i mimo tysięcy lat, które minęły od tamtych
czasów, wciąż tu jesteśmy. Część Atlantów wciąż jest na Ziemi i z tego powodu
natrafiasz na budowle i inne pozostałości po cywilizacji Atlantydy, jak na przykład
piramidy w Kairze, o których właśnie rozmawialiście.
Z pewnością pojmujesz wizję, którą miałeś, gdy w tym roku nocowałeś na
szczycie wielkiej piramidy.
(Stefan Erdmann i ja spaliśmy w nocy na wielkiej piramidzie i tam, zanim
zasnąłem, przez jakieś dziesięć minut widziałem przed oczyma obrazy, które
pokazywały inną cywilizację. Byli to głównie jasnowłosi ludzie, w białych szatach,
a w tle widziałem okrągłe i owalne budynki oraz obiekty latające, przypominające
latające spodki, które na bokach miały złote zdobienia; przyp. aut.)
Niektórzy ludzie opuścili Atlantydę wcześniej na statkach i obiektach latających.
Atlanci są wśród was! To wybrani ludzie, którzy pomogą wam teraz. To oni są
dawcami światła i wypełniają swe zadanie na Ziemi. Mogę powiedzieć ci o tym
więcej, jeśli masz ochotę.
Przedstawiłem się tobie. Jestem twoim bratem i kocham cię bezgranicznie. Trochę
żałuję, że żyjesz w takiej cywilizacji. Nie pasujesz do niej. Wykorzystaj
doświadczenia tego życia i czas twojego pobytu na Ziemi. To jest dalsze
kształcenie do życia w przyszłym wcieleniu. Nie zapomnij o tym.
217
Czy chcesz mnie o coś zapytać?
Ludzie, których widziałem w mojej wizji na wielkiej piramidzie, mieli białą skórę,
jasne włosy i ubrani byli w białe szaty. Czy były to obrazy ówczesnych
budowniczych - ludzi z Atlantydy?
Tak! To byli atlantcy posłowie.
Mówiłeś wcześniej, że nasze głowy miały inny kształt. Czy były większe?
Były większe! Przyjrzyj się czaszce Echnatona i jego siostry.
Teraz się wycofam, stanę u boku tego, który przekształca, a potem wrócę i złożę
relację. Opowiem o tobie grupie dusz, która w tamtych czasach była z tobą, twojej
własnej rodzinie. Zapytają: „Co porabia Coranias?”, a ja opowiem im, że wciąż
jesteś dociekliwy i że pracujesz nad pismami. I wtedy oni powiedzą: „Tak, niech
robi to dalej.”
Obejmę cię teraz na mój sposób i poczujesz, że zrobi ci się ciepło.
Twój brat Arkadius.
Dziękuję bardzo!
(W momencie pożegnania poczułem tylko trochę ciepła, jednak na początku, gdy
się przedstawiał, było mi naprawdę gorąco)
To było niezwykle interesujące! Nie oczekiwałem czegoś takiego...
(Znów mówi anioł przemiany)
Wiesz, to było piękne móc patrzeć, jak dwaj bracia spotykają się po tak długim
czasie. Ty, oczywiście w innej postaci; on w swej postaci pierwotnej.
Gdybyś mógł zobaczyć, jak wiele miłości (której właściwie nie powinien był
wysyłać) daje ci twój brat, poczułbyś się przytłoczony.
Rozmawialiśmy o przeszłości. A teraz chciałbym znów wrócić do teraźniejszości.
Co zmieniłbyś na Ziemi, gdybyś tutaj żył?
218
(Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu)
Możesz się śmiać, ale Ziemia to prawdziwe bastiony agresji, gdzie najczęściej
słychać jedynie krzyk. Oczywiście mam na myśli nie tylko mecze piłkarskie, ale i
inne rodzaje sportu i zgromadzenia, w czasie których ludzie nie spotykają się w
przyjaźni, lecz stają się agresywni i pobudzają do takiego zachowania, na jakie
nigdy nie godziłbyś się w domu.
Dla mnie w sportach, w których używa się piłki, jedyną piękną rzeczą jest sama
piłka, która symbolizuje nieskończoność. Zobacz, całe tysiące ludzi chodzi w takie
miejsca i dają się ogłupiać. Podobnie jak w polityce, wiele wyników planuje się już
wcześniej.
(Tę wypowiedź uważam za szczególnie godną uwagi, bo miała miejsce
16.01.2005. Skandal z sędziami wyszedł na jaw tydzień później...; przyp. aut.)
Sport jest dla mas sposobem na odwrócenie uwagi od prawdziwego sensu, od
świadomości. Jeśli piszesz tę książkę, to zapewne nie sprzedasz jej dobrze, bo tłum
tych, którzy przyklaskują sportom piłkarskim, przeważa nad tymi, którzy mogliby
być zainteresowani tą książką. Tak więc, przysporzysz sobie nowych wrogów.
(śmiech)
Jednak w przenośni chodzi nie o rodzaj sportu, lecz o przyczyny, dla których
ludzie znaczną część czasu poświęcają na oglądanie sportowców.
Zalecałbym zmianę świadomości poprzez zlikwidowanie źródeł odwracania
uwagi.
Moja odpowiedź odnośnie tego, co bym zmienił, brzmi: zlikwidowałbym
popularne rodzaje sportu, bo znam je od dawna, gdy jeszcze ludzie walczyli ze
sobą po to, by odwrócić uwagę od problemów w kraju.
Zadaję też sobie pytanie, jak to możliwe, że ludzie z jednej strony nie mogą
znaleźć pracy, a z drugiej strony mają i czas i pieniądze na palenie (papierosów;
przyp. aut.) i bilety wstępu.
Skarżą się na polityków, a zamiast wyjść na ulice, wędrują na stadiony albo
siadają przed telewizorem.
Nie rozumiem tego. Wobec takiego zachowania, ludzie nie powinni się
uskarżać. Ich uwaga jest odwracana i nie potrafią rozpoznać wroga we własnym
kraju ani we własnym domu.
219
Nie chciałbym znów mówić o kontynencie amerykańskim, ale czy to nie smutne,
jakimi „śmieciami” zasypuje się tam człowieka, do tego stopnia, że nie jest w
stanie zająć się sam sobą?
To właśnie jest problem, z którym ludzie borykają się od urodzenia. Już od
wczesnego dzieciństwa ich uwaga jest czymś zajmowana, nie uczą się pracować
nad sobą i nie potrafią się o siebie troszczyć. Nieświadomy człowiek woli patrzeć
na ogród sąsiada, zamiast zadbać o własny.
To właśnie bym zmienił. Odwracanie uwagi zamieniłbym na zwracanie uwagi,
na poznawanie siebie samego, przyjrzenie się sobie. Dopiero wówczas będziecie w
stanie dostrzegać wasze choroby w zarodku. Nie dostrzegacie ich teraz jedynie
dlatego, że wasza uwaga zwraca się ku czemuś innemu.
Takie bóle pleców, na przykład. Dlaczego bolą was plecy? To ilość tego, co
znosicie w życiu, co musicie przepracować. W plecach przebiegają wasze ścieżki
nerwowe i energetyczne, na plecach nosicie swój krzyż.
Jednak uwaga człowieka jest do tego stopnia od-wrócona zamiast z-wrócona, że
gdy to sobie uświadamia, jest już za późno. Człowiek powinien uczyć się
zwracania uwagi na naprawdę ważne kwestie już w dzieciństwie i wieku szkolnym.
Zlikwidowałbym też lekcje historii, aby człowiek nie był zamęczany, by nie
musiał uczyć się o niezliczonych wojnach i ich ofiarach. Usunąłbym też
„uskrzydlone słowa”, które dzień dzisiejszy tłumaczą historią przeszłości.
Tłumaczenie dzisiejszych działań poprzez to, co kiedyś się zdarzyło jest
bezsensowne.
Jeśli dzień dzisiejszy nie jest piękny, to należałoby go przynajmniej tak
ukształtować, by stał się piękny, zmienić go. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy
myśli się o dniu jutrzejszym czy też dniu teraźniejszym, który tworzy jutro.
Zlikwidowałbym to, co odwraca ludzką uwagę i zlikwidowałbym system
szkolnictwa. Dlaczego dzieci w szkole - przede wszystkim na lekcjach historii w
twoim kraju - uczą się złych rzeczy? Czy ty jako dziecko kiedykolwiek na lekcji
historii nauczyłeś się czegoś pięknego? Z pewnością nie.
Uczyłeś się jedynie o wodzach, wojnach, o ofiarach, liczbach, traktatach.
Szybko się też nauczyłeś, jak się je łamie. Uczyłeś się o nieszczęściach ludzkości i
o tym, że ci, którzy wskazują palcem na tamte czasy, dzisiaj wcale nie postępują
lepiej.
Ale nie martw się, mój drogi Janie, zabiorę ich wszystkich - niezależnie, do
jakiego Boga się modlą. Już ja ich wszystkich znam.
220
(śmiech)
Nikomu nie uda się od tego uciec... Wszystko zostanie ujawnione, a każda dusza
odpowie za swe czyny. To pewne!
Zlikwidowałbym naukę o tym, że świat jest zły i że to usprawiedliwia polityczne
działania.
Uczyłbym dzieci, jak sadzi się kwiaty, aby w swym rozwoju widziały coś, co
jest piękne. Każde dziecko zasadziłoby kwiat, by patrzeć na jego rozwój a przez to
na samego siebie.
Każdemu człowiekowi podarowałbym lustro, by nie musiał zaglądać w ogród
sąsiada, lecz by mógł przyjrzeć się samemu sobie.
To przyniosłoby zmiany na Ziemi - i to bardzo szybko.
Chodzi o to, aby człowiek zaczął myśleć. Zlikwidowałbym również nie-myślenie.
Człowiek za dnia i w nocy wciąż jest czymś zarzucany, tak że nie jest zdolny do
myślenia; uczy się głupot, których nie jest nawet w stanie zapamiętać.
Myślenie nie jest cechą ludzi, bo wciąż odciąga się ich uwagę. A wy się
dziwicie, dlaczego u współczesnych ludzi tak niewiele komórek mózgowych jest
aktywnych...? Powodem tego jest po prostu to, że pozostałe komórki nie są
aktywne, bo nie są używane do myślenia.
Człowiek jest, by być. W kosmicznym wymiarze jest to życiowym wyzwaniem.
Jednak na Ziemi ta zasada jest odwrócona. Człowiek jest ta po to, by być, ale to
bycie musi być sensowne.
Dlatego też przywróciłbym sens. Wszystko, co się robi, powinno mieć jakiś
powód, powinno być robione w jakimś celu. Doradzałbym zacząć to robić.
Ale mnie to pytanie zdenerwowało! Słuchaj, jeśli masz odwagę, to powinieneś
przed snem zapytać też Stwórcę.
Skorzystaj z pomocy anioła łaski i zapytaj boskość, z pełną powagą, moimi
słowami: „Kochany Boże, jakich zmian życzyłbyś sobie na Ziemi?”
A on wyśle anioła, który otoczy Ziemię ciepłem i miłością.
To mnie cieszy. Mamy na ten temat taką samą opinię...
To nie tylko opinia, bo w różnych ciałach odwiedzałeś już różnorodne planety i
wiedza ta kiełkuje w tobie (śmiech). Może badałeś w Egipcie mózgi (znów
221
się śmieje), a może nic nie znalazłeś. Może myślałeś sobie: „Otworzę teraz kolejną
czaszkę i tym razem znajdę jakiś aktywny mózg.”
Brzmi to dzisiaj dla ciebie jak dowcip, ale w rzeczywistości - wczuj się w siebie
- być może właśnie ja bym to zmienił (znów się śmieje), gdyby taka zmiana miała
dać człowiekowi mózg, którego rzeczywiście by używał.
Często słyszałem od jasnowidzących ludzi, że mogą oni zobaczyć „srebrzystą nić”
i że taka połyskująca srebrnym kolorem nić łączy fizyczne ciało z ciałem duszy.
Jasnowidzący mówią też, że jeśli dusza udaje się nocą albo podczas medytacji
w podróż, to ta nić łączy ją z ciałem.
Czytałem również, że kosiarz przedstawiany jest z kosą, bo symbolicznie odcina
nić życia, właśnie tę srebrzystą nić.
Co powiesz na ten temat? Czym dokładnie jest owa nić?
Ta srebrzysta nić, o której mówisz, jest połączeniem ciała z duszą. Ale tak
właściwie, jest to połączenie duszy z ciałami. Gdy śpisz i odwiedzasz w tym czasie
inne miejsca, zawsze będziesz połączony tą nicią z ciałem, które leży w łóżku.
Ta srebrna nić jest w stanie się rozdzielać i mnożyć. To znaczy, że jest jak
wachlarz, który z osobna dla każdego z ciał, zarówno dla ciała fizycznego, jak i dla
ciał duchowych (ciało astralne, ciało przyczynowe, ciało mentalne i ciało
emocjonalne; przyp. aut.), daje oparcie. Jest niczym gumowa wstęga.
Jeśli na przykład we śnie podróżujesz w czasy Egiptu, to cofasz się o tysiące łat,
lub jeszcze dalej, a może nawet wędrujesz na inne planety, bo wszystko jest
możliwe.
Gdy opuścisz ziemskie sfery i wykroczysz poza ramy czasu, zawsze możesz
zostać ściągnięty z powrotem. Załóżmy, że jesteś w innym wymiarze, wówczas
srebrzysta nić, niczym gumowa wstęga, ściąga z powrotem wszystkie ciała i
fragmenty duszy.
Można by powiedzieć (śmiech), że to jak z psem na smyczy. Możesz odbiec,
możesz nawet odbiec daleko, ale jeśli pan (ciało duchowe z twym
doświadczeniem) cię potrzebuje, to dusza zostaje przywołana. Myślę, że to
zrozumiały opis pierwotnej zasady srebrzystej nici.
Nawet fizyczne ciało jest z nią związane. Gdy ja przybywam jako anioł śmierci,
aby oddzielić duszę, muszę uważać, aby różne z tych nici nie splątały się w supeł,
lecz aby panował w nich porządek.
222
To mogłaby być odpowiedź na twoje wcześniejsze pytanie o kości i kostki, które
w niektórych kulturach skrzętnie się segreguje.
Chodzi o porządek, który powinien panować zarówno pod względem
częstotliwości, jak i kierunku.
Uważam na to, by ten, który odchodzi, nie był opanowany przez pomieszanie.
Srebrzystą nić można porównać z pępowiną człowieka, którą przecinam przy
udziale boskiej mocy. Jeżeli wszystko nie będzie uporządkowane, to może się
zdarzyć, że jakaś nić pozostanie. Mogę jej nie dostrzec albo nawet o niej
zapomnieć.
Gdy człowiek eksperymentuje z czymś, co określacie mianem okultyzmu,
dochodzi do rozszczepienia duszy. Działają wówczas ciemne moce. Może być to
jednak związane również ze zjawiskami czasu i takimi wymiarami, jak w obszarze,
który jest wam znany jako „trójkąt bermudzki”.
Istnieją też naukowcy, którzy eksperymentują z magnetyzmem. To wpływa na
części różnych ciał duchowych, co może prowadzić do ograniczenia fragmentów
duszy.
Jeśli pozostanie choć jedna z wielu pojedynczych niteczek, może to być
przyczyną związania duszy z Ziemią.
Załóżmy, że zapomniałem jednej twojej niteczki, a ty jesteś w dalekim Egipcie
albo nawet w średniowieczu, w czasach zarazy. Wówczas dusza, jeśli w nowym
życiu wchodzi w nowe ciało, zabiera ze sobą tę właśnie nić i wprowadza oznaki
zarazy w nowe życie. Dusza myśli: „Mogę z tym żyć” i zabiera tę niteczkę ze sobą
w nowe życie. W ten sposób możliwym jest, że coś z dawnych epok zostaje
przeniesione w nowe czasy.
Z tego powodu czystość nici, czystość połączeń, jest bardzo ważna. W
rzeczywistości nie ma jednak żadnych nici, są to energetyczne połączenia, które
tylko wyglądają jak nici czy promień lasera. Są to takie nici świetlne.
W obrazowym języku nazywamy to jednak nicią, ponieważ takie właśnie
określenie wybraliśmy. Postrzegana jest jako nić biała, jasna, bo utkana z boskiej
substancji - z energii.
Jest to metamorfoza boskiej pierwotnej mocy. Te właśnie „nici” w pewnym
sensie odcinam. Gdybyś był radiotechnikiem, to powiedziałbym, że zrywam
połączenie i wyłączam częstotliwość. Ja obsługuję wyłącznik...
Pewnie chciałbyś zapytać, co robię z tymi nićmi - wyrzucam je, czy wiążę z czymś
na nowo? Po prostu ważne jest, byś wiedział, że je odcinam. A co robię ze
śmieciami? Patrz na to lepiej jak na fale radiowe o określonej
223
częstotliwości, które wyłączam. W obszarze mego działania częstotliwość zostaje
wyłączana poprzez duszę.
To znaczy, że wszystkie nici zostają wciągnięte na statek dusz, duchową
świadomość. Ciała duchowe z ich doświadczeniem wpływają, na tyle, na ile są
samym umysłem, w duchową właściwość. Ciało, materialny twór, pozostaje i
rozkłada się na części składowe materii.
Tak wygląda ten proces.
Mogę sobie wyobrazić, że ten i ów czytelnik pyta się teraz: „Cóż z tego, że wiem o
istnieniu jakiejś istoty, która odpowiada za śmierć? Co daje mi wiedza, że kiedyś
żyłem w Rosji albo w Chinach i zarabiałem ostrząc nożyczki? Co daje mi wiedza,
że pochodzimy od istot pozaziemskich i że władzę nad światem mają Illuminati,
skoro mam problemy z partnerem, kłócę się z sąsiadem, jestem na ścieżce
wojennej z szefem, być może wkrótce będę bezrobotny i w dodatku próbuję
wychować dziecko, które jest dość bezczelne?” Jaką radę można by dać takim
ludziom?
Wiedza tu przedstawiana nie jest przeszkodą, ona otwiera. Pomyśl, że komórki
człowieka są jak krople wody w rzece. Są wypełniane.
Jeżeli w wiadrze będzie tylko kilka kropel, to wyschną, wyparują. Tylko wiele
kropel sprawi, że wiadro będzie pełne.
Taka odpowiedź nie jest oczywiście wystarczająca. Ludzie tę wiedzę przyjmą
albo odrzucą. Ci, którzy ją przyjmą, będą dzięki niej świadomi. Zrobią z tym coś
więcej - rozbudują wiedzę. Sprawią, że będzie się ona poszerzać i nakładać na
siebie.
Oprócz wiedzy, która szerzy się dzięki twym książkom, istnieje też wiedza
innych, którzy działają na tym polu - psychologów, terapeutów, lekarzy, doktorów,
badaczy i pisarzy. Wszystko to służy temu, by ludzie posiedli wiedzę.
Spójrz na przykład na ludzi, którzy mają długi. Gdy w końcu zrozumieją, w
czym tkwi sedno, że to nie bankierzy doprowadzili ich do sytuacji bankructwa, lecz
że wpadli w nią wskutek własnego błędnego postępowania, możliwa jest jakaś
zmiana.
Podobnie w przypadku zrujnowania jakiejś firmy - winy nie musi ponosić bank,
bo może ona również leżeć po stronie właściciela.
Wciąż będziesz trafiał na ludzi, którzy noszą wiedzę w sobie, by ją poszerzać i z
niej korzystać. Jest też cała rzesza takich, którzy wiedzę „konsumują”, chcą, by po
prostu była i rozmawiają o tym, popijając piwo.
224
Trafiają się też tacy, którzy ją wręcz odrzucają. Jednak w przypadku
czytelników, którzy twoją książkę odrzucą, może się to okazać wartościowe, bo
będą ja nosić w swej strukturze, w jądrach komórek wody molekularnej. Być może
nie będzie to dla nich miało znaczenia w tym życiu, tylko w następnym, bo
wówczas rozkwitnie.
Taka informacja nie pomoże co prawda tym, którzy nie mają pracy, jednak
komuś, kto jest bezrobotny, pomoże nowe myślenie. Taki człowiek zapyta siebie:
„Dlaczego nie mam pracy? Bo jestem niczym albo zerem? A może dlatego, że
powinienem więcej myśleć?”
Wybierane przeze mnie słowa mają wiele znaczeń. Na przykład komuś, kto jest
bez pracy, odebrano ciężar - jest bez ciężaru. A komuś, kto jest bezrobotny, być
może odebrano świadomość tego, jak jest dobry, bo w rzeczywistości wcale taki
dobry nie jest. Może w swoim dotychczasowym obszarze działań rzeczywiście jest
„zerem”.
Ponadto, bycie bezrobotnym może być wypoczynkiem, przygotowaniem się na
coś nowego.
Gdy człowiekowi przedstawi się coś nowego - jak na przykład twoją książkę, w
której po raz pierwszy na Ziemi człowiek komunikuje się ze śmiercią - to jego
świadomość może dojrzeć. Wiedza taka nie musi być stosowana od razu. Czas nie
odgrywa tu żadnej roli. Ważne jest, że przekazywane są nowe przemyślenia i
wyzwalane są nowe impulsy.
Tu można by nawiązać do twojego poprzedniego pytania o to, co chciałbym
zmienić na Ziemi. Zlikwidowałbym odwracanie uwagi, tak, by ludzie mogli
zastanowić się nad sobą i swoim pochodzeniem. Bowiem jeśli głęboko nad tym
pomyślą, to być może przyjdzie im do głowy, dlaczego są na tej planecie.
Większość ludzi niestety tego nie wie.
Czy nie jest to czymś strasznym, że światem rządzą ludzie, którzy nie mają pojęcia
o tym, co jest sensem życia?
Ludzkie prawa ustanawiane są przez tych, którzy w ogóle nie znają praw
kosmicznych, chorzy leczeni są przez lekarzy, którym nieznane są prawdziwe
przyczyny chorób...
Co zrobi czytelnik tej książki? Ktoś, komu zmarło dziecko, nie znajdzie ukojenia w
żałobie tylko dlatego, że przeczyta twoją książkę. Jeśli jednak pojmie, że może
wzmocnić swe zdolności medialne i intuicję, to będzie mógł nawiązać
225
kontakt z duchem dziecka i zapytać je, jak mu się wiedzie, gdzie przebywa, czego
sobie życzy i co jest jego obecnym zadaniem.
To możliwości, które mogę ci wymienić. Ludziom, którzy gotowi są studiować, nie
dasz do rąk kompendium zebranej wiedzy, lecz powinieneś próbować podsuwać
pytania, tak by zaczęli sami o tym myśleć. To przygotowanie drogi dla ludzkiej
świadomości.
Dlatego też na to pytanie nie można odpowiedzieć szczegółowo, bo wiąże się
ono z historią danej duszy.
Człowiekowi trzeba dać coś, co pozwoli mu się usamodzielnić, odpowiadać za
samego siebie i rozpoznać, że jeśli czuje, jeśli jest wrażliwy, wówczas może
poczuć ból i otrzymać odpowiedź na pytanie, dlaczego znalazł się w takiej sytuacji.
Obecny stan Ziemi jest jednak inny. Większość nie chce się poruszać, mimo że
Ziemia to robi. Jeśli ludzie nie chcą wiedzy, to wiedza sama przyjdzie do nich i
rzuci im wyzwanie.
My, moce światła, wyciągamy dobrowolnie rękę do ludzi, do dusz, by unieść je
w górę. Jeśli nie chcą chwycić tej ręki, to automatycznie pojawia się moc Lucyfera,
która przejmuje od nas tę pracę. Zamęcza ludzi tak długo, aż wreszcie pragną
spojrzeć ku światłu. A jeśli wciąż jeszcze tego nie chcą, to Lucyfer na dobre się do
nich „dobiera”. To wolna wola ludzi, czy też dusz.
Wielu ludzi nie chce się uczyć i nawet, gdyby Bóg stanął przed nimi i przemówił
do nich, to nie chcieliby słuchać. W tym miejscu jeszcze raz przypominam
wydarzenia związane z tsunami (Azja; przyp. aut), małym tsunami, bo była to
dziecinna fala w porównaniu z tym, co czeka wasze wybrzeża w następnych latach.
Człowiek, który tak wysoko się ceni, który odbywa podróże w kosmos i
przekazuje cyfrowo informacje po całej Ziemi, nie jest w stanie obronić się przed
wodą. Nie musi tego zresztą robić, powinien uciec w głąb kraju, tak jak zwierzęta.
Zwierzęta natomiast, które w oczach ludzi stoją o stopień niżej, przeżyły - z
wyjątkiem tych, które ludzie trzymali uwiązane albo zamknięte w domach, w
związku z czym nie mogły podążać za swym instynktem.
Tu będę działał z moją pełną mocą. Będę bezlitosny w mym działaniu, bo
wypełniam swe zadanie bardzo dokładnie. Dla mnie jest obojętnym, czy zabieram
jedną duszę, milion czy miliard.
226
Zabierałem już czasem dusze całych planet, gdy wybuchały lub zderzały się z
innymi. Tak więc nie przejmuję się specjalnie miliardem ludzi na Ziemi.
Arogancja przychodzi przed upadkiem. Upadek ludzi będzie miał miejsce, bo
ludzkość nie słucha już swego wewnętrznego głosu. Robią to natomiast zwierzęta.
Dlatego też mówię ci dziś, jako anioł śmierci: nie będę miał litości dla
ludzi i dusz, po które przyjdę, bo każda dusza - jak i każde zwierzę na Ziemi
- otrzyma znak. A kto nie chce słyszeć i widzieć znaków, ten je poczuje.
Gdy przed kilku laty poleciałeś do Ameryki, twój anioł stróż dał ci znak, że
nie powinieneś lecieć. Posłuchałeś go i wybrałeś się innym samolotem. Wtedy
trzęsienie Ziemi dosięgło innych, a nie ciebie. Tak właśnie wygląda praca
duchowych istot z ludźmi.
Dlatego też ja - „zła” śmierć - nie ponoszę winy za los ludzkości, to ludzie sami
są sobie winni i w swej niewiedzy oraz ignorancji nie chcą dostrzegać spraw
duchowych, dlatego też sami są odpowiedzialni za swój upadek.
Naszą wspólną pracą, mój drogi Janie, powinno być stawianie pytań, na które
ludzie muszą odpowiedzieć sami.
Dlatego też twoja strategia, by zadawać ludziom pytania, jest dobra, bo w ten
sposób wzbudzana jest ich ciekawość. A tylko wówczas, gdy wzbudzi się
ciekawość, chce się znać odpowiedzi.
Książki i wiedza, która jest różnorodna, będą odpowiedzią dla ludzi.
Wiemy dziś, że siłę myśli można zmierzyć. Czy sensownym jest, by człowiek uczył
się w bardziej świadomy sposób obchodzić ze swymi myślami i słowami?
Istnieje takie pojęcie jak „higiena myślenia”. Co o tym sądzisz? Czy to byłby
dobry sposób na świadomy sposób życia?
I tak, i nie. To kwestia wyboru, a kto ma wybór - powiedzmy, że są to ludzie
- ten znosi też mękę związaną z podejmowaniem decyzji. Ludzie muszą bardziej
świadomie dobierać słowa. Najefektywniejszym sposobem byłoby wykluczenie
słów.
Zacznij patrzeć w siebie, pracuj nad sobą i potraktuj to jako myśl przewodnią:
zacznij wyłuskiwać te słowa, których nie chcesz więcej używać i eliminuj je.
227
Trzeba zacząć ten proces już w odniesieniu do telewizora, przenośnego telefonu
i wszystkiego, co płynie przez eter. W tym obszarze jest tak wiele wyrazów o
różnorodności niczemu nie służącej, że powoduje to ekstremalne obciążenia dla
Ziemi. To „śmietnik” częstotliwości.
Z tego też powodu, w pierwszej kolejności słowa powinny być wybierane
świadomie, a w dalszej kolejności nie powinny być wymawiane, tak, by w końcu
przestano o nich nawet myśleć.
W ten sposób zminimalizowany zostanie zasób słów, co pozwoli
zoptymalizować związki znaczeniowe. Brzmi to jak paradoks, jest jednak bardzo
proste.
Człowiek powinien starać się mniej mówić. Chciałbym nieomal powiedzieć, że
człowiek powinien starać się w ogóle przestać mówić.
Czy nie istnieje pewne wyznanie wiary, w którym pewnego dnia przechodzi się
tylko przez pewną określoną ilość kroków, by sprawdzić, dokąd się zmierza i jaki
ta droga ma cel?
Wydawałoby się właściwym policzenie ilości słów, które każdego dnia się
wymawia. I wówczas można by stwierdzić, że wiele z nich było niepotrzebnych.
Nie miały sensu. Sprawdź na samym sobie jak dużo mówisz i ile sensu kryje się w
twych słowach.
W zastosowaniu pomysł ten jest jeszcze ważniejszy, bo zoptymalizowana
zostaje sensowność przebiegu pracy. Każdy człowiek powinien bardzo jasno
powiedzieć sobie, że to, co wypowiada, powinno mieć sens.
Zauważ, że milczy się w tak wielu świątyniach i uświęconych miejscach. Minuta
milczenia jest po to, by spokojnie pomyśleć. To przyczyny takiego zachowania,
które popadły jednak w zapomnienie.
Spójrz na przykład na medytację, w której milczy się właśnie ze względu na sens.
Człowiek powinien sobie uświadomić, że myśli przewodzone są elektrolitycznie,
to znaczy, że raz pomyślane, stają się wolne zawsze. To są myśli, nienawiść,
wściekłość. Wściekłość w myślach jest jak wściekłość prawdziwie przeżywana;
wykrzyczany gniew jest jak czyn, który się popełniło.
Ponieważ myśli liczyć można w miliardach (i są jak czyny), to ich wpływ się
zwielokrotnia. Z tego powodu należy dobierać słowa świadomie i w dodatku
jeszcze eliminować je w myślach, tak, aby niektóre z nich nie były wypowiadane.
Nie znaczy to, że masz używać mniej słów, lecz ze niektóre z nich nie powinny
pojawiać się w twoich myślach. Dzięki temu nie myślałbyś w kategoriach
228
wściekłości, gdy byłbyś wściekły. A najlepiej nic nie mów, gdy jesteś wściekły, by
spokój trwał tak długo, aż opanujesz wzburzenie.
To technika, której można się nauczyć. To mógłby być obszar do działań dla
terapeutów. Powinieneś też pamiętać, że jeśli jesteś wściekły, to ta wściekłość w
wyższej częstotliwości może zostać porównana z częstotliwością Boga.
Powinno się też uświadomić ludziom, że poprzez ćwiczenia zbliżą się do
częstotliwości światła, czyli że będą mogli znaleźć się w sytuacji, w której odsuną
wściekłość, gniew i nienawiść w słowach. Człowiek odsunie je od siebie w
energetyczny sposób, to znaczy w formie energii.
Jeśli najdą cię smutne myśli na własny temat, zacznij pozwalać im cię
opuszczać, przepływać przez ciebie. To technika, która może ci się wydawać
nowa, lecz jest bardzo efektywna w swej prostocie i można się jej łatwo nauczyć.
Jeśli dopada cię wściekłość, to bez oporu wyrzuć ją z siebie. Wyrzuć z siebie
nienawiść, wściekłość i gniew, tak, by nie było ich w tobie. Postępuj w tej sytuacji
spokojnie, tak jakbyś wyciskał tubkę pasty do zębów.
W tym ujęciu nie chodzi o to, by myśleć pozytywnie, co zresztą chciałbym
określić jako „przestarzałe rozwiązanie”. Nie chodzi o to, by patrzeć w lustro i
odbierać samego siebie jako kogoś atrakcyjnego. Chodzi raczej o to, że jeśli
rzeczywiście odczuwa się w sobie coś złego, to żeby zamienić albo przynajmniej
przemienić to w coś dobrego - ważne jest, by próbować.
A jeśli twój smutek jest głęboki, to spróbuj zamienić go w radość - choćby miało
się to udać tylko na chwilę. Czas, w którym będzie ci się to udawać, będzie się
wydłużał, dzięki czemu poczujesz się radośniejszy niż zwykle.
Zawsze, gdy nachodzi cię smutek lub złe samopoczucie, przemień je w radość i
odwagę. Na początku uczyń to choćby na chwilę, aby poprzez ćwiczenia i trening,
wydłużyć ten czas. W ten sposób staniesz się radosny.
Może to brzmieć jak coś nowego, dziwnego, ale to naprawdę działa. Człowiek
wywodzi się ze stanu pierwotnego i do niego zmierza. Istnieje pomiędzy światłem i
cieniem. Gdy nadchodzi cień, stara się stanąć w słońcu. Przecież to takie proste...
A więc kluczem jest miłość! Przyglądając się dzisiejszej młodzieży, dla której
wszystko jest „cool” i „odjechane”, można jednak odnieść wrażenie, że rozwija
się ona w zupełnie przeciwnym kierunku.
Co sądzisz o tej tendencji?
229
To zmusza mnie do śmiechu, bo to tylko pozory. To jedynie krzyki o pomoc dusz,
które nie wiedzą, jak mają żyć. Dlatego dochodzi do takich głupot. Dusza krzyczy i
chce przeżywać miłość, jednak otoczenie, środowisko i to, co pokazywane jest w
telewizji, wywiera na nią taki nacisk, że nie może się obronić. Nawet nie może
sobie uświadomić, jakie moce wywierają na nią swój wpływ.
Jednym z problemów są nauczyciele w szkołach, którzy sami nie potrafią
świadomie żyć, bo nie mają własnej osobowości, nie mówiąc już o zrozumieniu
prawd duchowych.
Dusze nauczycieli często nie realizują planu życia, bo nie są w stanie rozsądnie
wychować dzieci. Wielu ma problemy z tym, by utrzymać dzieci pod kontrolą...
Co mam powiedzieć? Istnieją na Ziemi kraje, w których dzieci mają dla swych
nauczycieli szacunek i są dumne, że mogą chodzić do szkoły. Jednak w twoim
kręgu kulturowym wszystko się rozpada, bo nauczyciele i profesorowie nie wiedzą,
dlaczego są na Ziemi, co jest sensem stworzenia i wręcz odrzucają boską moc.
Więc na kogo mogą wyrosnąć dzieci?
Przede wszystkim przyjrzyj się rodzicom! Od kogo dzieci uczą się takiego
zachowania? Skąd biorą się dzieci i młodzież, którzy się tak zachowują? Kto jest
autorem reklam, różnych trendów w modzie? Dzieci? Nie, bo one są kierowane.
Nie oceniaj dzieci, bo one najmniej mogą na to wszystko poradzić! To wina
tych, którzy tworzą poglądy.
Ale nie martw się! Przecież wiesz, że losy mogą się odwrócić i ci, którzy dziś
każą się wysławiać, jutro mogą wisieć na drzewach...
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć ci tylko jedno - choć właściwie mi tego nie
wolno (śmiech) - znam plany życia wszystkich ludzi i wiem, że do zmiany
zachowań dochodzi bardzo szybko. Na Ziemi też dojdzie.
Już wówczas, gdy żegnałeś się z tą starszą kobietą w szpitalu, mówiłem ci, że
zobaczysz jeszcze wielu umierających ludzi i że najlepiej zrobisz, jeśli zaczniesz
się do tego przyzwyczajać...
To byłeś ty?
A co sobie myślałeś? Oczywiście, że to byłem ja...
Ale żarty na bok, nie znałeś mnie wówczas jeszcze w ten sposób.
230
(Przed trzema laty zawiozłem moją kochaną babcię do jej przyjaciółki, która
umierała. Pomogłem jej, bo nie miała innego kierowcy, choć prawdę mówiąc,
chciałem się wywinąć od tego wyjazdu, od ostatniej wizyty w szpitalu. To było,
również dla mnie, popołudnie pełne łez i gdy już się pożegnaliśmy i wracałem w
stronę samochodu, a moja babcia musiała jeszcze na chwilę gdzieś pójść,
zapytałem samego siebie: »Dlaczego musiałem z nią pojechać i pożegnać tę miłą
kobietę...?« I nagle stało się dla mnie jasne i oczywiste: »Przyzwyczajaj się do
tego; zobaczysz jeszcze wielu umierających ludzi...«; przyp. aut.)
Pozwól, że będę mówił dalej. Ludzie to interesujący gatunek, który z dnia na dzień
może zmienić swe zachowanie. Również ty - choć jesteś pogodnym człowiekiem wiesz, że jesteś zdolny do tego, by niszczyć, jeśli ktoś cię okłamie lub oszuka.
Podobnie może stać się z całym narodem, jeśli pozna, że został wprowadzony w
błąd. Więcej na ten temat już nie powiem.
Uwzględniając to, spójrz na dzieci. Gdybyś potrafił widzieć dusze, to
rozpłynąłbyś się ze współczucia, widząc, jak biedne są z powodu braku miłości.
Spójrz też na dzieci, które mają nadwagę. To miłość, której im brakuje, dlatego
właśnie jedzą tak dużo.
Ty też byłeś już w sytuacjach, w których brakowało ci miłości albo w których
nie mogłeś lub nie chciałeś przyjąć jej od otoczenia, więc popełniałeś głupstwa.
Zawsze jednak brałeś się za siebie i zwracałeś się ku temu, co dobre, bo masz
wiedzę.
Bycie zagniewanym nie jest złe, czasem może prowadzić do zmian; jednak
nieustanne bycie gniewnym nie przynosi pożytku, bo dusza wciąż pozostaje głodna
i w końcu przestaje świecić.
Co może zrobić człowiek, który znalazł się w jakiejś bardzo przykrej sytuacji
życiowej, doznał bezrobocia, nadwagi, braku przyjaciół, przestępczości albo
jakiegoś nałogu (narkotyki, palenie, alkohol, hazard)?
Trzeba zaczynać od miłości do samego siebie! Tu właśnie mamy duchowe
ubóstwo, które dusza, z wielu powodów, sama wytwarza.
Koniecznym jest, aby zamieniła to ubóstwo w wewnętrzne bogactwo i osiągnęła
stan równowagi, w miłości, godności i dobrym samopoczuciu (przez obcowanie z
dobrymi ludźmi, czy też dzięki pomocy, jak ich nazywacie, terapeutów).
231
Jak można rozwijać miłość do samego siebie?
Zaczyna się od wnętrza. Jeżeli człowiek jest zadowolony, to uzewnętrznia to
poprzez żywe kolory. Jego wygląd jest zadbany. Jeśli ktoś czuje się słaby i bez
mocy (czyli szary), to widać to również na zewnątrz, jako odbicie tego, co nosi w
sobie.
Człowiek może też ubierać się pięknie i elegancko, a w swym wnętrzu może być
niestety zepsuty i fałszywy
Rozwijanie swego wnętrza trzeba zacząć od odpowiedniego myślenia!
Jak już napisano wcześniej...
Myśli i uczucia są przyczyną wszystkich działań. Obserwuj swe myśli i uczucia.
Przyjrzyj się jakiejś konkretnej sytuacji życiowej - w pracy albo w partnerstwie - i
wczuj się w nią.
Czy postępujesz zgodnie ze swoimi uczuciami, zgodnie z tym, co podpowiada ci
intuicja, która często jest twoim aniołem, który pragnie ci pomóc? Dlaczego robisz
coś, czego wcale nie chcesz?
Pracuj nad tym, bądź wolny i samodzielny w myślach i działaniach! Ale uważaj
na swoje myśli! Jeśli rzucą cię na kolana i powiedzą: „I tak sobie nie poradzisz!”,
to prawdopodobnie masz do czynienia z mroczną istotą, która żywi się twoją
energią.
Czy chciałbyś, aby coś żyło dzięki twej energii, przez co mniej pozostałoby jej
dla ciebie i twej rodziny? Pracuj nad tym. Obserwuj myśli i jeśli pojawiają się te
złe, to przywołaj dobre, by je przegnały.
Mroczne istoty odchodzą, gdy nie otrzymują pożywienia - czyli mrocznych
myśli - i szukają sobie nowej ofiary.
Jeśli twoje myśli są dobre, to z twych ust płyną również dobre słowa. To wynika z
logiki. Jeśli jesteś niezadowolony ze swego życia, to tylko z trudem płynie z ciebie
coś przyjaznego, radosnego czy szczęśliwego.
Pracuj więc nad myślami i dobieraj słowa świadomie i celowo! Chodzi o to, by
wewnętrzne światło (wieczną, boską iskrę, która jest w każdym człowieku, w
każdej duszy) rozpalić, tak jak można wzniecić wielki ogień, dmuchając w żar.
Wielu łudzi się boi, bo zostali źle ukształtowani przez szkoły i rodziców. Nad
tymi ludźmi roztacza się ciemność, która rozrasta się. Tkwią oni w wy-
232
branej przez samych siebie dogmatycznej ciemności, otaczającej ich i
społeczeństwo.
Zawsze istnieje możliwość uwolnienia się od tego. Nikt nie jest sam - każdy ma
przy sobie przynajmniej jednego anioła. Trzeba go tylko poprosić o pomoc.
Pozostańmy jeszcze przy tym temacie. Porównajmy dzisiejsze społeczeństwo, nie
tylko młodzież, ale też dorosłych i spójrzmy na lata dwudzieste, trzydzieste, aż do
pięćdziesiątych dwudziestego wieku - wyraźnie widać, jak zadbanie i pięknie
ubierali się wówczas ludzie.
Można stwierdzić, że dziś mamy tendencję do tego, co obskurne,
nieharmonijne i zaniedbane. To chyba ma też coś wspólnego z miłością do
samego siebie, czy też, poprzez pospolitość i wulgaryzm tego, co na zewnątrz,
wskazuje, na to, co tkwi w ludziach?
Jeśli dbasz o swe ciało - używasz wody, olejków, kremów, twoje włosy są zadbane
i ubierasz się w ładne ubrania, prezentujesz się w zadbany sposób innym - to
znaczy to, że sam siebie traktujesz w godny sposób.
Niektórzy są jednak zaniedbani, nie myją się regularnie, tłumaczą się brakiem
pieniędzy na nowe ubrania. Ale to nieprawda, zawsze jest jakiś sposób, a ubrania
nie muszą przecież być ze złota.
Gzy nie rzuciło ci się w oczy, że to przeważnie nie dbający o swój wygląd ludzie
palą papierosy? Na tytoń jakoś nie brak im pieniędzy, a na czyste ubrania owszem.
Zaniedbany wygląd wskazuje na to, że człowiek nie ma szacunku dla samego
siebie. Nie kocha siebie. Jeśli nie dbający o swój wygląd człowiek zakochuje się, to
nagle potrafi być czysty i porządnie ubrany. Pokazuje to, że wcześniej nie kochał
samego siebie i że traktował siebie jako kogoś, kto nie jest godzien być piękny.
Teraz na Ziemi nastały czasy, w których ten zaniedbany, wulgarny wygląd jest
czymś normalnym.
Do tego dochodzi muzyka, która nie daje przyjemnych uczuć, lecz sprawia, że
człowieka ogarnia monotonia, czuje się on ociężały, agresywny czy wręcz
„pomieszany”.
233
Ludzie robią wszystko w biegu, a i tak nie docierają do celu. To straszny i
bezduszny stan. To, co dzieje się w ostatnich latach i świat, w którym żyjecie, jest
upadkiem kultur.
Ale wierz mi, to się zmieni i ludzie ponownie - choć z pewną próżnością
- uświadomią to sobie. Ja zawsze szukam pozytywnych stron.
Ale tak czy owak...
(śmiech)
I tak wszystko wraca. Spójrzmy na przykład na rozwiniętą kulturę Rzymian -na
sztukę kąpieli. Albo na Greków, Arabów czy Fenicjan. To były czyste kultury, w
sensie tego, jak pokazywali się ludziom i jak patrzyli na siebie samych.
Oczywiście i wtedy istniały ludy, które utknęły w brudzie i były całkiem
prymitywne.
Ale to kolejny przejaw biegunowości na Ziemi, bo każdy ma szansę wyrosnąć z
brudu.
W naszej kulturze w ostatnich latach panowała moda, by ubierać się na czarno.
Na szczęście, ta tendencja osłabła, jednak istnieją dwa ludy, które w znacznej
mierze ubierają się na czarno. Jak należy to rozumieć?
Czarny kolor oznacza maskowanie się. Ludzie ci maskują się za pomocą czarnego
ubrania i religijnego odzienia, by dzięki temu stać się w pewnym sensie
niewidzialnym. Najchętniej chcieliby, żeby w ogóle nikt ich nie widział i dlatego
kryją się w czerni i za nią.
Zapewne również, aby nie pokazywać uczuć...
Przyjmują czarną barwę i nie muszą podejmować wyzwania, które rzucają im
kolory. Czerń tylko przykrywa.
Spójrz, słońce dzisiejszego dnia wzywa cię, byś wyszedł z domu i cieszył się
bogactwem natury. Ono mówi: „Spójrz na to wszystko!” i wtedy dusza się cieszy.
Jednak wielu ludzi nie znosi jego promieni, nie mogą znieść tego, co piękne.
Ludzie, którzy ubierają się na czarno - ale też w różne odcienie szarości - ukrywają
się.
234
To prawdziwa zabawa w chowanego...
Oczywiście, z okazji jakiegoś święta można jak najbardziej ubrać się w porządny
czarny kostium. To atrybut elegancji. Istnieje jednak różnica między ubieraniem
się na czarno z jakichś towarzyskich czy religijnych powodów danego dnia, a
ciągłym ubieraniem się w czerń i kryciem się za nią.
Z tego punktu widzenia interesujący jest mój obszar działalności - pogrzeb. W
waszym kręgu kulturowym na pogrzeb ludzie ubierają się na czarno. W innych
regionach przy tej okazji nosi się białe odzienie i ludzie mają dobry humor, a wręcz
uśmiechają się do śmierci, co dla mnie jest sympatyczne. Oni wiedzą, że duszy
wiedzie się teraz lepiej. Nie płaczą, lecz śmieją się i tańczą. Śmierć nie zawsze
musi być czarna, może być też biała.
Niewrażliwość naszego społeczeństwa, podchodzenie do spraw seksu bez miłości,
zaniedbanie, agresywna i kiepska muzyka wywołują wrażenie, że wszystko to
wspiera ciemna strona stworzenia.
To prawda, negatywność w czasach przełomu staje się zawsze silniejsza. Ale i ona
zniknie po czasie. W trakcie przełomu dochodzi do zmian, które powstają poprzez
ścieranie się mocy przeciwnych biegunów. To tarcie jest konieczne.
Gdy proces zmian na Ziemi dobiegnie końca, wycofają się również mroczne
moce, bo zniknie też przyczyna ich istnienia, a Ziemia przejdzie na wyższy
poziom.
A jak należy traktować narkotyki?
Są stare jak świat. Zażywano ich od zawsze. U nas, w duchowym świecie, ich nie
ma. Już na początku swych czasów ludzkość wiedziała, jakie rośliny, owoce,
grzyby czy korzenie mają na nich stymulujący wpływ. Zazwyczaj dochodzono do
tego przez próbowanie ich.
W ten sposób, już wcześnie rozwinęło się to, co nazywa się dzisiaj
szamanizmem, przy czym ludzie próbowali przy pomocy takich roślin uzyskać
wgląd w duchowe poziomy i zdobyć wiedzę, zarówno o przeszłości, jak i
przyszłości.
Problem w przypadku stosowania substancji, dzięki którym uzyskać można
wgląd w duchowy świat, porównać można z zasłoną, która staje się coraz
235
bardziej przezroczysta. Ci, którzy przyjmują środki odurzające, zazwyczaj
wchodzą w kontakt z istotami i rejonami niższych duchowych poziomów. To
miejsce dusz i duchowych istot, które nie chcą przechodzić na wyższe poziomy i
zazwyczaj nie mają dobrych zamiarów, gdy wchodzą w kontakt z ludźmi
eksperymentującymi z narkotykami.
Często ukazują się zmarli, którzy przywiązani są do świata materialnego i nie
chcą przejść na wyższy poziom. Cieszą się, jeśli jakiś nie mający wiedzy głupiec
siedzi z różdżką albo wahadełkiem i zażywając stymulujące środki, stara się
nawiązać z nimi kontakt.
Zazwyczaj opowiadają mu wszelkiego rodzaju brednie. Istoty te opowiadają
takie rzeczy, jakie chce się usłyszeć. Dzieje się tak dlatego, że nie mają nikogo, z
kim mogłyby porozmawiać, a tu pojawia się ktoś, kto poświęca im uwagę.
Ponieważ szaman zażywający środki odurzające przyciąga zazwyczaj niższe i
nie mogące się wydostać ze swych światów istoty, na dłuższą metę wprowadzają
go one w błąd, a to w przypadku większości ludzi, którzy przyjmują narkotyki,
można łatwo stwierdzić. Ich umysł błądzi, jeśli szaman pracuje bez tych substancji,
to wnika również w wyższe poziomy duchowe.
Po zachowaniu tych, którzy biorą narkotyki, można też zobaczyć, że coraz
bardziej osuwają się w ciemność. Coraz mniej się śmieją, stają się cisi, skryci,
coraz rzadziej wychodzą na słońce, tracą kreatywność i trudniej przychodzi im
komunikowanie się z innymi.
Ty, Janie, widzisz po sobie, jak i po mediach, z którymi pracujesz, że jesteście
radośni i macie dobry humor, gdy nawiązujecie ze mną kontakt i gdy pozwalacie
mi przez was przemawiać.
Dlaczego? Bo cieszymy się, spotykając wyższe istoty duchowe i istoty światła.
Nosimy w sobie radość i miłość. I to przekazujemy tym, którzy wchodzą z nami w
kontakt. Po tym właśnie, po humorze, po promieniowaniu medium, poznajesz
ducha, który cię przenika. Porównaj to teraz z kimś, kto skłania się ku ciemności.
Co powinien zmienić człowiek, który ma ciągłe kłopoty finansowe? Gdy pożyczy
mu się pieniądze, to „znikają”, ponieważ nie umie się z nimi obchodzić i
zazwyczaj nie chce nic zmienić w swoim życiu.
Najczęściej zrzuca winę na rząd, bo nie chce się przyznać, że jest po prostu
leniwy czy nie umie się dostosować. Jak ty postrzegasz taki ciągły brak pieniędzy?
236
Jest to próba pokazująca, jak ktoś radzi sobie w sytuacji, gdy brakuje mu
pieniędzy. Ktoś taki może niszczyć samego siebie albo powiedzieć: „Obieram
nową drogę”. Często jednak jest tak, że wybiera złą drogę i zabiera coś komuś
innemu, stając się przestępcą.
Inni z kolei poddają się i stają się żebrakami, choć są dostatecznie inteligentni i
silni, aby pracować. Zamiast tego szkodzą państwu.
Istnieją jednak warianty, w których człowiek nigdy nie będzie miał tak na
prawdę dużo pieniędzy ze względu na swój plan życia, bo tak właśnie zdecydowała
dusza. Być może podjęła taką decyzję, ponieważ w poprzednich żywotach odebrała
wiele pieniędzy innym ludziom i chciałaby teraz sama odczuć, jak to jest być
oszukanym.
Gdy ktoś wybiera bycie biednym, próbę stanowi to, by sobie z tym odpowiednio
poradził i nie zszedł przy tym na złą drogę.
Przed kimś, kto ma dużo pieniędzy, pojawia się jeszcze większa próba mianowicie to, czy we właściwy sposób je wykorzysta. Podzieli się bogactwem z
innymi, czy będzie je tylko gromadził? Pomoże innym ludziom, czy będzie się sam
pławił w swym bogactwie?
Pieniądze zawsze stanowią wyzwanie - czy to w biedzie, czy w bogactwie. W obu
przypadkach zawsze musisz podejmować decyzję, czy poradzisz sobie z tym, czy
też wkroczysz na mroczną drogę, w przestępczość.
Jeśli ktoś uzyska wiele pieniędzy poprzez oszustwa, to nie uczyni go to
szczęśliwym, bo służył cieniowi stworzenia i nie zdał egzaminu. Wówczas może
przybyć znowu i powtórzyć egzamin w nowym życiu.
Każdy człowiek musi przyjrzeć się swojej sytuacji i znaleźć rozwiązanie. Może to
być przeprowadzka, porzucenie starych wzorców myślowych czy sposobów pracy.
Być może należałoby się nauczyć jakiejś nowej umiejętności, nowego zawodu.
Jeśli się taki krok wykona, zazwyczaj pieniądze znów zaczynają „płynąć”. Bo jak
mówi stare ziemskie przysłowie - „Bez pracy nie ma kołaczy!” Poznałem już, jacy
są ludzie i za każdym razem stwierdzam, że nie wykorzystują albo wykorzystują
tylko w drobnej części wielki potencjał, jaki w nich tkwi, liczą na to, że problemy,
które sami spowodowali, rozwiąże za nich ktoś inny. Ale to ślepa wiara.
Rozwiązania nie przyjdą ani od tego, co boskie, ani od anioła stróża. Ludzie sami
muszą je znaleźć.
Wracając do mocy myśli...
237
W duchowym świecie zobaczysz wszystkie swoje myśli, które miałeś w życiu, a
nawet je usłyszysz i poczujesz, bo ponownie przeżyjesz wszystkie sytuacje.
Zobaczysz, jak z myślenia powstawały idee i jak stawały się czynami, które
popychały cię do przodu albo ciągnęły w tył.
Zawsze byłeś tym, który tworzył przyczyny, jako stwórca własnych warunków
życia. Nie można przypisać winy komuś innemu, bo przecież nikt cię nie zmuszał,
byś brał ślub z partnerem, z którym później byłeś nieszczęśliwy. Nikt cię nie
zmuszał, abyś z nim pozostał, mimo, że nie mieliście już sobie nic do powiedzenia.
Sam odpowiadasz za swój los i warunki życia. Potem widzisz to oczywiście w
świecie duchowym i myślisz: „Dlaczego nic wówczas nie zrobiłem?”. Ale wtedy
jest już za późno.
Bardzo ważne jest, by ludzie zastanawiali się nad swym życiem i potem w jakiejś
sytuacji życiowej świadomie podejmowali decyzje.
Myśl niesie ze sobą największy potencjał odpowiedzialności. Myśl, choćby
tylko jedna, może sprawić, że będziesz bogaty i szczęśliwy albo chory i
nieszczęśliwy.
Istnieją ludzie, którzy sądzą, że być może zachorują na raka, bo jakiś członek ich
rodziny już na to chorował. Trzymają się tej myśli, że kiedyś też będą chorzy i to
właśnie, zgodnie z życzeniami, dostają.
Kto sieje szczęśliwą myśl, ten pewnego dnia zbierze też szczęśliwy owoc - dużo
szczęścia i powodzenia. A człowiek, który sieje negatywną, ciemną myśl, zbierze
pewnego dnia negatywny owoc.
Człowiek sam jest tym, który stwarza przyczynę. Dobrą stroną tego wszystkiego
jest to, że jeśli ktoś jest świadomy swych mrocznych myśli, to może je zmienić.
Jeśli je zmieni, zmieni się też wygląd owocu, który dostanie w porze zbiorów. To
wspaniała idea boskości!
Wszyscy mają w życiu wybór pozwalający dokonywać zmian każdego dnia.
Dziś, dokładnie w tym momencie, człowiek może podjąć decyzję, która zmieni
całe jego przyszłe życie. Do tego dochodzi moc myśli, które ubierasz w słowa, a
następnie spisujesz i które przyjmowane są i stosowane w życiu przez innych.
Widzisz wzajemne połączenia tej sieci?
Ludzie często zapominają na całe życie, co kiedyś posiali i dziwią się potem, jak
dziwne są owoce, które uzyskują wiele lat później.
Powodem zawsze są myśli, wzorce myślowe i sposoby myślenia. Tak więc
powinno się myśleć świadomie.
238
Doszliśmy do końca mych pytań i chciałbym ci z całego serca podziękować, że
pozwoliłeś je sobie zadać i że dałeś nam mały wgląd w twe działania i we
właściwości subtelnego świata.
Co chciałbyś zarówno mi, jak i moim czytelnikom „dać na drogę”, na
zakończenie?
Życzę ci powodzenia z twoją książką! Wiedz jednak, że jej powodzenie nie jest
twoją osobistą zasługą. Sukces tej książki zależy od informacji, od jej powielenia.
W kosmicznym królestwie to coś więcej niż życzenie, by książka ta była
powielana i rozpowszechniana. Książka ta powinna też być pożyczana i
przekazywana dalej.
Ważne będzie - i to nie jest powodowane żądzą pieniądza (śmiech) - by
zmieniała właścicieli. By służyła w pracy człowieka nad sobą i własną
świadomością. Powinna też być księgą pracy, w którą każdy człowiek - ty również
- będzie mógł zawsze zajrzeć, by znaleźć inspirację.
Na zakończenie chciałbym powiedzieć: to nie koniec, to dopiero początek! Być
może życie nabierze innego sensu, niż miało do tej pory.
Zwracam się do ciebie Czytelniku - bądź ciekawym! Zacznij sam badać i
próbować życia. Stań się znów dzieckiem i zacznij od nowa odkrywać świat,
religie, ludy świata, wszechświat, świat duchowy i moc stworzenia nas wszystkich.
Nawet ja, nieśmiertelna istota, wciąż się uczę. Więc i ty możesz...! To jest
początek czegoś nowego!
Wszystkiego dobrego, moi przyjaciele!
239
240
OD AUTORA
Niniejsza książka różni się od moich wcześniejszych publikacji, opierających się
na relacjach innych ludzi lub organizacji. Jest dla mnie szczególnie ważna, gdyż jej
treść to zapis mojego osobistego spotkania z wyjątkową postacią.
Nie będę odpierał ataków krytyki inaczej niż za pomocą słów: „Wiem, co
mówię. Sam to przeżyłem”. Nie będę również wdawał się w niepotrzebne
dyskusje, bo opisane zdarzenie (rozmowa ze śmiercią) całkowicie zmieniło moje
życie. Mogę jedynie potwierdzić ewentualny zarzut dotyczący tego, że w
wywiadzie zaledwie w niewielkim stopniu poruszone zostały aspekty uczuciowe i
emocjonalne.
Pierwotny pomysł przeprowadzenia rozmowy z czarną postacią stał się w
gruncie rzeczy spełnieniem mojego przyrzeczenia pracy nad sobą. Mój niezwykły
przyjaciel {anioł śmierci) nakazał mi, abym starał się być spokojny i zadowolony z
życia. Projekt napisania tej książki stał się nowym rozdziałem w moim życiu, bo
wymagał ode mnie zmiany niektórych zachowań i przyjęcia nowych poglądów.
Teraz próbuję myśleć jasno i logicznie, tak, aby praktycznie zastosować
przekazywaną mi duchową wiedzę.
Czuję się jak podróżnik rozdarty między tym, co znajome i codzienne oraz tym,
co nowe i fascynujące. To uczucie rozdarcia jest bardzo inspirujące. Pozwala
dostrzec te wymiary życia, które dotychczas istniały w cieniu innych. A przecież
życie jest wspaniałe, nawet gdy myślimy, że jest zupełnie odwrotnie.
Na zakończenie wyrażam głęboką nadzieję, że lęk przed śmiercią opuścił moich
Czytelników, a czarna postać nie jest już tylko ich wrogiem, lecz
sprzymierzeńcem...
Nie wiem, co mnie jeszcze czeka. Nie mam najmniejszego pojęcia, w jaki sposób
znów się spotkamy i co będę miał Wam do powiedzenia. Jednego bądźcie pewni:
to nie będzie nic zwyczajnego...
Pozdrawiam Was gorąco!
Jan van Helsing
241
BIBLIOGRAFIA
1. Krumbacher Bote z 30.10.1999
2. Kuma Śmierć, przekład M. Tarnowski, w: Baśnie Braci Grimm, Ludowa
Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa, 1986
3. Stebich, Max, Das große Wiener Sagenbuch, Verlag für Jugend und Yolk,
Wiedeń, 1960
4. www.sagengestalten.de
5. Crottet, Robert, Verzauberte Wälder, Wegner Verlag, Hamburg, 1955, str. 205212
6. Lang, Evelyn, Memento Mori - von Bruderschaften, Totentänzen und anderen
Vergegenwärtigungen
des
Todes,
na:
http://memopolis.uni-regensburg.de/lektuere/texte/tod_und_gesellschaft/memento.html
7. Goethe, Johann, Wolfgang, Gasammelte Werke, tom I, str. 221
ŹRÓDŁA ILUSTRACJI
rys. 1. nieznane
rys. 2. Stebich, Max, Das große Wiener Sagenbuch, Verlag für Jugend und Volk,
Wiedeń 1969, str. 88
rys. 3. Doré, Gustaw, Charon i rzeka, na: www.scathach.de
rys. 4. Eufronios, Nowy Jork, Metropolitan Museum
rys. 5. Skarbiec w Altötting, drzeworyt mistrza D.K., www.totentanz-online.de
rys. 6. artysta nieznany, na: www.totentanz.de
rys. 7. Holbein, Hans Młodszy, Król, na: www.delago.de
rys. 8. Holbein, Hans Młodszy, Bogacz, na: www.delago.de
rys. 9. Bender, Hans, Kaplica cmentarna w Pfronten, 1848
rys. 10 Doré, Gustave, Objawienie, na: www.scathach.de
rys. 11 Cigler, Rolf, Powrót do domu, Frobergstr. 12, CH-8162 Steinmaur, na:
www.cigler.ch
242
O AUTORZE
Jan Udo Holey, pseud. Jan van Helsing (ur. 1967) jest autorem wielu
książek i właścicielem wydawnictwa Arna Deus Verlag.
Od 1985 roku podróżuje po całym świecie, dokonał kilku odkryć w USA,
Egipcie, Ameryce Południowej i Azji, które poddają w wątpliwość
„rzeczowy” obraz świata. W swoich podróżach spotykał ciekawe postacie z
kręgów wywiadowczych, templariuszy i członków loży masońskich oraz
ludzi z związanych z magią.
Spotkania te, jak też wymiana naukowa, która była ich skutkiem,
doprowadziła do tego, że w roku 1993 wydał swą pierwszą książkę o
tajnych stowarzyszeniach. W ciągu dwóch lat książka stała się
bestsellerem - sprzedano ją w ponad 100 000 egzemplarzy i
przetłumaczono na osiem języków.
W roku 1995 pojawił się drugi tom książki o tajnych stowarzyszeniach.
Przedstawione materiały dotknęły pewne kręgi w Szwajcarii i Niemczech do
tego stopnia, że konsekwencją była największa po 1945 roku konfiskata
książek w RFN, by uchronić ludność przed ich szokującą treścią.
Jeszcze większy sukces odniosło jego dzieło „Ręce precz od tej książki”,
które ukazało się w maju 2005 roku. Autor poruszył w nim tematy wyraźnie
pasjonujące ludzi.
W swoich (jak do tej pory dziewięciu) książkach przewidział na wiele lat
w przód wydarzenia polityczne i gospodarcze, lecz również rzeczowo
wyjaśnił, jak świat poprzez (celowo wprowadzony) globalny terroryzm i
usprawiedliwioną nim inwigilację obywateli prowadzony jest ku Nowemu
Porządkowi.
Adresy stron internetowych Jana van Helsinga:
www.jan-van-helsing.de oraz www.amadeus-verlag.com
243
INDEKS
agonia 49
chip 105
Ameryka 180, 202, 213, 227
chipy komputerowe 104, 105
Anglia 27
choroba 34, 41, 52, 99, 107, 117, 170,
171, 190, 194, 207-210, 112, 213, 214,
anioł laski 87, 113, 117, 129, 155, 156, 220
186-189, 191, 192, 221
chrześcijaństwo 27, 28, 40, 156, 194
anioł próby 111
cień 21-23, 45, 128, 129, 131, 133,
anioł stróż 43, 44, 47, 55-57, 61, 62, 64- 189, 229
66, 71, 79, 88, 95, 97-99, 100, 101, 111,
117, 118, 140, 153, 154, 170, 205, 227, częstotliwość 42-45, 48, 55, 56, 61, 64,
237
70, 75, 77, 85-87, 90, 91 94-97, 100,
101, 104, 106, 107, 110, 111, 113, 114,
anioł śmierci 47, 50, 86, 97, 149, 222, 122, 129, 137, 138, 140, 142-148, 150227,240
159, 162, 163, 167-171, 175, 176, 178180, 183, 188, 191, 193, 198, 199, 205,
Antychryst 125-127, 170, 180
206, 210, 211, 214, 223, 224, 228, 229
Atlantyda 123, 141, 142, 144, 160, 214- decyzje 21, 33, 34, 39, 59, 61, 63, 64,
218
80, 89, 110, 111, 116, 169, 210, 216,
227, 237,238
aura 179, 190
demon 97, 101, 107-114, 120, 121,
Azja 144, 199, 200, 202, 213, 216
125, 126, 128, 129, 132, 136, 165, 180
Biblia 172
droga życia 58, 197
biegunowość 55, 132, 134, 234
dualizm 157, 211
Bóg 14, 23, 39, 74, 76, 103, 107, 121, duchy 80, 81, 88, 89, 95, 97, 98, 100,
124,130, 147, 153, 155, 156, 170, 175, 103, 112, 114, 115, 117, 118, 142, 145,
176, 184, 191, 200, 203, 212, 226, 229
148, 152, 163, 168, 174, 226, 227, 236,
238
Charon 18
244
dusza-matka 158, 183
Internet 41
dzieło stworzenia 80, 164
intuicja 55, 81, 96, 99, 132, 164, 209, 225,
232
Echnaton 218
Jezus 74, 75, 78, 109, 121, 122, 124, 156
Egipt 25, 213-215, 221-223
karma 58, 210, 211
egzorcyzm 112
Era Wodnika 101, 123
katastrofy naturalne 101, 117, 119, 137,
152,200,201
fala powodziowa 199
komputer 104
fotony 145
Kosiarz 12, 25, 30, 34, 35, 45, 50, 66,
70,67,222
gadopodobne stworzenia 151
Kronika Akaszy 43, 98
galaktyka 131, 152, 171
kult grobów 97
Germanie 95
Kuma Śmierć 17, 68
Goethe 38
Lemuria 141
gwałt 64, 65, 91
harmonia 91, 171, 209
Lucyfer 37, 101, 103, 107, 126, 127, 129,
130, 131, 133-136, 178, 179, 180, 181,
185-187, 192, 207, 226
Helios 19
ludzie ze skrzelami 163
Hermes 18, 19
łódź podwodna 144, 145
higiena myślenia 227
Magdalena 124
hinduizm 40
manipulacja 141, 183
Hyperborea 141
Maria 124, 125
Illuminati 102-105, 126-128, 138, 146,
159, 169, 180, 186, 187, 224
matrix 72
245
mądrość 21, 22, 27, 75, 98, 193
plan stworzenia 72, 80, 104
medytacja 38, 43, 128, 160, 222, 229
podróże w czasie 141
memento mori 28, 30, 31
podświadomość 10, 56, 204, 206
metamorfoza 223
prawo 37, 41, 75-79, 90, 125, 134, 138,
141, 150-154, 159, 162, 167, 169, 171,
199, 204, 209
moc Boga 202
moc Chrystusa 121, 122, 124, 125, 156, prorocy 107, 201
181
przełom tysiącleci 28
moc Stwórcy 124, 201, 202, 204, 207
przewodnik dusz 18, 50, 154
modlitwa 28, 84, 118, 166, 202, 203
przewoźnik 18, 50
morderstwo 66, 90, 173
przeznaczenie 46, 84, 106, 165, 167,
narkotyki 35, 57, 91, 164, 173, 231, 235, 197, 198, 216
236
przodkowie 66, 71, 82
niebo 19, 23-25, 27, 29, 38, 40, 56, 79,
90, 111, 144, 194
radość 21, 36, 49, 52, 55, 56, 87, 98,
156, 165, 202, 208, 210, 211, 229, 236
nowy porządek świata 104
Ramtha 174
opętanie 106-108, 111-113, 117, 120,
134
reinkarnacja 27, 40, 60, 77, 162
osądzanie 135, 136
oświecenie 198
religia 26, 30, 40, 64, 78, 90, 97, 122,
126, 128, 133, 144, 164-167, 173, 195,
199, 234, 235, 238
Palestyna 202
rezonans 47, 77, 171, 199
papież 30, 126, 156
rodzina dusz 55, 82, 183, 199
piekło 29, 40, 89-91
Rothschild 177
pierwotny ton 146, 176, 178
rozkład 95, 96, 160, 224
246
samadhi 160
umysł 37, 43, 47, 48, 63, 72, 73, 76, 83- 86,
97, 99, 115, 121, 143, 169, 174, 178, 184,
204, 205, 208, 214, 224, 236
samobójstwo 119, 155, 172
upiory 108, 114
sataniści 91
upośledzenie 210-112
seksualność 194, 195
USA 140
sens życia 10, 190
Wenus 146
służyć 96, 105, 109, 170, 204, 210
wibracja 43, 48, 49, 55, 56, 61, 70, 74, 7678, 83, 88, 90, 91, 93, 107, 117, 124, 143,
147, 170, 178-180, 187, 191, 205, 210
Saint-Germain 139, 141, 192
sny 204-207, 215
spokój 56, 95, 150, 154, 161, 178, wina 78, 211, 224, 227, 230, 238
184, 229
wojna światowa 201
srebrna nić 222
współczucie 48, 231
stwórca 72, 78, 109, 122, 124, 134,
162, 164, 196, 202-204, 207, 221
wulkan 105, 170, 199
szaman 235, 236
wyciszenie 56
Tanatos 18, 19, 20
zaświaty 36, 37, 43, 50, 51, 55, 162, 174
telewizja 38, 57, 118, 128, 130, 181
zmarły 10, 18, 19, 25, 27, 28, 41, 43, 44,
51, 55, 59, 82, 88, 96, 98, 117-119, 125,
165
transformacja 70, 94, 123, 202
trzecia wojna światowa 201
trzęsienie ziemi 198, 227
tunel 54-56, 174
Układ Słoneczny 152
247

Podobne dokumenty