2000 - Największa jest miłość.

Transkrypt

2000 - Największa jest miłość.
WAPM - Grupa Zielona
2000 - Największa jest miłość.
Autor: Administrator
22.10.2006.
Zmieniony 14.11.2006.
XX WAPM, dzień szósty, 10 sierpnia 2000 ks. Ryszard Moń "Deo gratias"
Temat dnia: Czy jestem człowiekiem głębokiej wiary?
Fragment Pisma Św.: J 12, 24-26 Wezwanie do modlitwy: Za nas samych, naszych rodziców i
wychowawców o odwagę wyznawania wiary w Boga.
Medytacja poranna: Dziękuję Ci, Boże, za dar wiary.
Konferencja
Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13, 13)
(O wdzięczności za wiarę, nadzieję i miłość)
Na lekcjach religii uczyliśmy się, że istnieją cztery cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość,
męstwo, umiarkowanie) oraz trzy cnoty boskie (wiara, nadzieja, miłość). Warto przypomnieć sobie, czym
one są i dlaczego winniśmy Bogu za nie dziękować. Trudno przy pomocy ludzkich słów opisać Pana Boga.
Wielu teologów utrzymuje, że przede wszystkim jest On dobry. Dobroć Boga polega na nieustannym
dawaniu siebie przez wszystkie Osoby Trójcy Przenajświętszej oraz na obdarowywaniu stworzenia. Aby
jednak dar mógł być darem, winien być przekazywany w sposób wolny. Bóg stwarzając człowieka
wolnym, nie zmusza go do dokonywania konkretnych czynów. Decyzje podejmujemy sami. Bóg udziela
nam swoich darów z wolnej i nieprzymuszonej woli, ze wspaniałomyślnością i bezinteresownie. Poprzez
łaskę Bóg objawia się człowiekowi i zbawia go. Budzi ludzką wolność i oczekuje, abyśmy wzrastali w
wolności, a jednocześnie uznawali Boga za dawcę wolności i chętnie odpowiadali na Jego wezwanie.
Łaska jest zatem nie tylko koniecznym warunkiem zbawienia, ale i podstawą dobrego życia,
fundamentem ludzkiej wolności. Bez niej nie można ani wierzyć, ani kochać, ani posiadać nadziei na
osiągnięcie dobra, jakim jest szczęście. Innymi słowy, łaska umożliwia nam wiarę, nadzieję i miłość. Są
one bowiem przede wszystkim darem, a dopiero wtórnie usprawnieniami władz duchowych człowieka,
czyli cnotami wiary, nadziei i miłości. Cnota - jak pamiętamy z nauki religii - jest pewnym
usprawnieniem człowieka do dobrego działania. Pozwala ona nie tylko spełniać dobre czyny, ale i dawać z
siebie innym to, co w nas najlepsze. 'Celem życia cnotliwego jest upodobnienie się do Boga' - uczył św.
Grzegorz z Nyssy. Ważne jest zatem tylko takie działanie, które jest moralnie dobre, gdyż jedynie ono
upodabnia do Boga i zbliża do Niego. Cnoty kardynalne są usprawnieniami naszego intelektu i woli. Ten,
kto je osiąga, odznacza się roztropnością w działaniu, postępuje sprawiedliwie, jest mężny, potrafi
zachować umiarkowanie w jedzeniu i piciu, umie panować nad swoimi popędami, zwłaszcza seksualnym.
Cnoty zdobywamy dzięki odpowiedniemu wychowaniu lub poprzez świadomą pracę nad kształtowaniem
własnego charakteru. Dlatego też zdarza się, i to wcale nierzadko, że ludzie niewierzący postępują bardzo
poprawnie pod względem moralnym. Niekiedy wręcz nas zawstydzają swoim zachowaniem. Czujemy się
przy nich mali, grzeszni, słabi. Zostali bowiem dobrze wychowani. Nauczyli się postępować właściwie. Nie
mogą oni jednak własnym wysiłkiem uwierzyć w Boga, złożyć w Nim całej swojej nadziei ani pokochać Go
bez reszty miłością bezinteresowną. Do tego bowiem potrzebne są nadzwyczajne uzdolnienia, jakie
otrzymujemy od Boga, zwane wiarą, nadzieją i miłością. Ludziom często się marzy, by znaleźć
odpowiednie argumenty, które pozwoliłyby im do końca uwierzyć albo przekonać innych do wyznawanej
przez siebie wiary. Tego nie da się jednak zrobić, gdyż wiara jest przede wszystkim łaską, czyli darem
danym, za który trzeba nie tylko Bogu nieustannie dziękować, ale i bardzo go chronić. Jest to bowiem
skarb, który nosimy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4, 7). Łatwo się potknąć, upaść, rozbić naczynie,
stracić jego zawartość. Wiara jest darem i Bóg udziela jej w przedziwny sposób. Jedni otrzymują ją za
pośrednictwem rodziców dzięki temu, że przychodzą na świat w chrześcijańskich rodzinach, inni
zaczynają wierzyć dopiero w wieku dorosłym, niekiedy po długich modlitwach i poszukiwaniach, jeszcze
inni odchodzą z tego świata jako niewierzący. Tak przynajmniej uważają ich najbliżsi, jako że prawdę zna
jedynie sam Bóg. Za łaskę wiary winniśmy nieustannie dziękować. Jest to nasz obowiązek, o którym
ciągle należy pamiętać, a zwłaszcza w roku jubileuszowym. Jeżeli ktoś z nas czuje, że jego wiara jest
nadal słaba, to niechaj prosi o nią Boga niczym ojciec chłopca chorego na epilepsję: 'Wierzę, zaradź
memu niedowiarstwu' Mk 9, 24. Dzięki darowi Boga, jakim jest wiara, ludzkie władze duchowe, czyli
intelekt i wola ulegają usprawnieniu, zdobywamy cnotę zwaną wiarą, która uzdalnia nas do zawierzenia
Bogu i do przyjęcia wszystkiego, co Kościół podaje nam do wierzenia. Przez wiarę człowiek powierza się
dobrowolnie Bogu, gdyż łaska usuwa wątpliwości i umożliwia lepsze zrozumienie prawd dotyczących
Boga. Dar wiary trwa jednak w tym tylko, kto przeciw niej nie zgrzeszył. Jeżeli ktoś wyrzeka się jej
świadomie, traci dar, jaki otrzymał bez własnych zasług. W roku wielkiego jubileuszu winniśmy złożyć
dziękczynienie nie tylko Bogu, ale i ludziom, którzy przyczynili się do tego, że jesteśmy ludźmi
wierzącymi. Jak bowiem zwraca uwagę Katechizm Kościoła Katolickiego, wiara jest czymś, co zostało
nam dane przez naszych najbliższych: rodziców, przyjaciół, nauczycieli, katechetów. Nikt sam sobie nie
http://wapm.pl/portal
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 19:13
WAPM - Grupa Zielona
dał wiary, tak jak sam nie przekazał sobie życia. 'Każdy wierzący jest jakby ogniwem w wielkim łańcuchu
ludzi wierzących. Nie mogę wierzyć, jeśli nie będzie mnie prowadziła wiara innych, a przez moją wiarę
przyczyniam się do prowadzenia wiary innych' (KKK 166). Dlatego mam obowiązek mówienia o Bogu,
dzielenia się swoją wiarą z innymi. Jest to bowiem powinność spłacania długu wdzięczności wobec
naszych poprzedników w wierze. W przeciwnym wypadku może okazać się, że nasi najbliżsi osądzą nas
kiedyś za zaniedbanie przekazania im wiary. Przypominam sobie rozmowę z jedną ze studentek, która
miała wielki żal do swoich rodziców, że nie dali jej należytego wychowania religijnego i że sama musiała
potem dochodzić do Boga. Tłumaczyłem jej, że winna się tego żalu wyzbyć, ale uświadomiłem sobie
wtedy wyraźnie, jak bardzo aktualne są słowa w Katechizmie Kościoła Katolickiego na temat obowiązku
spłacania długu wdzięczności za otrzymaną wiarę oraz za konieczności dzielenia się nią z innymi. Warto o
tym pamiętać, by kiedyś nasi bliscy lub przyjaciele nie postawili nam podobnego zarzutu, że daliśmy im
tak wiele, ale nie pomogliśmy w zdobyciu czegoś najważniejszego - wiary. Cnota wiary uzdalnia nas do
tego, aby iść za Chrystusem, by brać swój krzyż na każdy dzień i w ten sposób składać świadectwo
chrześcijańskie zgodnie ze słowami Zbawiciela: 'Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi,
przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego
zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie' Mt 10, 32-33. Chrześcijaninowi potrzebna jest
także cnota nadziei. To ona chroni go przed zniechęceniem. Nadzieja przedstawiana jest w symbolice
chrześcijańskiej jako kotwica. Jak bowiem czytamy w Liście do Hebrajczyków, nadzieja jest 'bezpieczną i
silną kotwicą duszy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas' Hbr 6, 19-20.
Nadzieja pozwala ostać się człowiekowi w przypadku burz i niepowodzeń życiowych, pobudza jego ufność
w Boże miłosierdzie. Ułatwia zdążanie, mimo wszelkich trudności, do szczęścia wiecznego. Żywa nadzieja
chroni przed egoizmem. Jest bowiem darem pochodzącym od Boga, uzdalniającym chrześcijanina do
tego, by trwał w swoich zamiarach pomimo różnych doświadczeń losu. Oczyszcza ona - jak uczy
Katechizm Kościoła Katolickiego - ludzkie działania, ukierunkowuje je na Królestwo niebieskie, chroni
przed zwątpieniami, podtrzymuje w opuszczeniu, poszerza serce, by mogło napełniać się Bogiem (KKK
1818). Wzorem człowieka posiadającego taką nadzieję jest Abraham, który - jak mówi św. Paweł w Liście
do Rzymian - 'uwierzył wbrew nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów' Rz 4, 18. Św. Teresa od Jezusa
bardzo wychwalała nadzieję jako dar otrzymany od Boga. W jednym z jej pism czytamy: 'Ufaj więc (dusz
moja), bo nie znasz dnia ani godziny. Czuwaj pilnie, wszystko szybko przemija, choć twoja tęsknota
wątpliwym czyni to, co jest pewne, i czas krótki długim. Pomnij, że im więcej walk tu przetrwasz, tym
lepiej dowiedziesz, jak miłujesz Twego Boga! Tym hojniej też potem z Umiłowanym będziesz cieszyła się
rozkoszą i szczęściem, którym nie będzie końca' (KKK 1821). Nadzieja jest darem, jaki otrzymujemy od
Boga. Człowiek, który posiadł cnotę nadziei, opiera się nie tylko na własnych siłach, ale dokonuje swoich
rozstrzygnięć pod wpływem światła Ducha Świętego. Nie przypadkiem więc autor listu do Hebrajczyków
zachęcał wiernych: 'Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny zaufania jest Ten,
który dał obietnicę' Hbr 10, 23. Chrystus zesłał na nas Ducha Świętego, 'abyśmy usprawiedliwieni łaską,
stali się dziedzicami życia wiecznego' Tt 3, 6-7. Wystarczy uważnie poczytać List do Hebrajczyków, aby
znaleźć przykłady żywej wiary i niezłomnej nadziei. Na szczególną uwagę zasługuje jedenasty rozdział
tego Listu. W innym miejscu św. Paweł Apostoł zachęca wiernych, by występując do wali ze złym duchem
wkładali na 'siebie pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia' 1 Tes 5, 8. człowiek, który posiadł
nadzieję, zdolny jest do nadzwyczajnych czynów. Nadzieja zapewnia mu bowiem radość nawet w
chwilach próby. Nie przypadkiem więc Apostoł nawoływał: 'Weselcie się nadzieją! W uciskach bądźcie
cierpliwi' Rz 12, 12. Nadzieja jest czymś, co stanowi podstawę chrześcijańskiego zaangażowania. Stąd
też Jezus kazał św. Faustynie umieścić pod swoim wizerunkiem napis 'Jezu, ufam Tobie'. Miłosierdzia
bowiem może dostąpić tylko ten, kto ufa, że je otrzyma. I nie jest to chyba sprawą przypadku, że w
dzisiejszych czasach, gdy wielu ludzi traci nadzieję na lepsze życie, tak bardzo szerzy się nabożeństwo do
Bożego miłosierdzia. Ludzie wyczuwają instynktownie, że pokładając ufność w Bożym miłosierdziu mogą
otrzymać to, co jest im najbardziej potrzebne. Nadzieja i Boże miłosierdzie idą w parze. Podobnie jak
razem kroczą nadzieja i radość. I nie przypadkiem Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie
współczesnym II Soboru Watykańskiego zestawia obok siebie radość i nadzieję, smutek i trwogę: 'Radość
i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też
radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów chrystusowych (GS 1). Za dar nadziei, który usprawnia
nas do poszukiwania wszelkiego dobra, a zwłaszcza uzdalnia nas, by dążyć do szczęścia wiecznego,
winniśmy Bogu nasze dziękczynienie. Tak wiele jest wokół nas ludzi smutnych, zagubionych, nie
mających żadnej nadziei. My ja mamy. Dziękujmy więc za to Bogu gdybyśmy natomiast stwierdzili, że
brakuje nam nadziei, to prośmy usilnie Boga, by nam jej udzielił. Bez nadziei życie człowieka staje się
wegetacją, jako że rezygnuje on z działań, które są najważniejsze w jego życiu, byle czym się zniechęca.
Największym jednak darem, udzielonym nam przez Boga, jest miłość. O miłości napisano i powiedziano
wiele. W tej konferencji chciałbym jedynie pokazać, że jest ona łaska uzdalniająca nas do podejmowania
wysiłku kochania naszego Stwórcy i Zbawcy, a także innych ludzi jako braci, nawet wtedy, gdy nie są dla
nas wystarczająco mili lub gdy są nam wręcz niechętni czy wrodzy. Miłość jako cnota boska usprawnia
nas do miłowana Boga dla Niego samego, a bliźnich ze względu na Boga. Ona to sprawia, że nie
http://wapm.pl/portal
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 19:13
WAPM - Grupa Zielona
atrakcyjność zewnętrzna człowieka ani jego wygląd sprawiają, że zaczynamy go kochać. Miłość ożywia i
pobudza do praktykowania wszelkich cnót. Jest bowiem więzią doskonałości, jak nas poucza św. Paweł w
Liście do Kolosan (3, 14). Miłość sprawia, że kochamy Boga dla Niego samego, a ludzi traktujemy jako
braci. Bardzo trafnie ujął tę prawdę św. Bazyli z Cezarei, który napisał, że dzięki nadprzyrodzonej miłości
chrześcijanin czuje się dzieckiem Bożym i istotą wolną. Staje przed Bogiem jako syn, a nie jako niewolnik
przed panem lub sługa, który czeka na zapłatę. 'Albo odwracamy się od zła z obawy przed karą jesteśmy wtedy jako niewolnicy; albo też zachęca nas nagroda - jesteśmy wtedy podobni do najemników.
Albo wreszcie jesteśmy posłuszni dla samego dobra i dla miłości Tego, który rozkazuje (.) i wtedy
jesteśmy jak dzieci' (KKK 1829). Miłość jest darem, gdyż Chrystus pierwszy nas umiłował i wydał za nas
samego siebie jeszcze wtedy, gdy byliśmy grzesznikami, niezdolnymi uczynić czegokolwiek dla naszego
zbawienia. Dlatego też Zbawiciel poleca nam, byśmy miłowali innych, nawet naszych nieprzyjaciół. Bez
tej miłości, wypływającej z nadprzyrodzonego źródła, nie jesteśmy w stanie miłować innych. Nawet tych,
których tak bardzo kochamy. Zastanawiając się nad miłością jako darem, czyli nadprzyrodzonym
uzdolnieniem do okazywania miłości drugiemu człowiekowi, natrafiłem na dwa teksty, którymi chciałbym
zakończyć dzisiejsze rozważania. Jeden pochodzi z dramatu Karola Wojtyły 'Przed sklepem jubilera', drugi
z książki W. Whartona 'W księżycową jasna noc'. Oba zdają się dobrze uzupełniać. Wojtyła, starając się
wytłumaczyć, na czym polegał kryzys małżeński w opisywanym przez siebie małżeństwie, powiada: 'To
zaś, co narastało, wciąż było jeszcze trudno uchwytne, a przed wszystkim nie posiadało żadnego "smaku"
miłości (.) Przyczyna leży w przeszłości. Tam zwyczajnie tkwił błąd. Chodzi o to, że porywa ludzi jak a b s
o l u t miłość, której brak absolutnych wymiarów. Oni zaś kierując się złudzeniem, nie usiłują zaszczepić
tej miłości o Miłość, która ma taki wymiar. Nie podejrzewają nawet takiej potrzeby, bo ich zaślepia nie
tyle siła uczucia - ślepi są raczej na brak pokory. Jest to brak pokory wobec tego, czym miłość być musi
w swej istocie. Im bardziej są tego świadomi, tym mniejsze niebezpieczeństwo. W przeciwnym razie jest
ono wielkie; miłość nie wytrzymuje ciśnienia całej rzeczywistości'. Wharton natomiast opowiada, że nie
wie, dlaczego opisywani przez niego ludzie nie wytrzymali ze sobą. 'Mel i Janice korespondują ze sobą
przez całą wojnę. Po powrocie Mela do domu biorą ślub. Mają dzieci i rozwodzą się po piętnastu latach
małżeństwa. Może to od początku był mezalians, a może po prostu zwyczajne małżeństwo, poddane
presji naszych czasów? A może między nimi był Matt?' Być może, że Janice przez cały czas swego
małżeństwa wspominała swoją pierwszą miłość - Matta, który tragicznie zginął, albo - jak sugeruje autor nie wytrzymali oni presji rzeczywistości. Albo nie zakorzenili swojej miłości o miłość, która ma absolutny
charakter i która od Boga pochodzi. Wiara, nadzieja i miłość są przede wszystkim darami Najwyższego,
jedynie Dobrego i to Jemu należy się za nie wdzięczność. A na nas spoczywa zadanie pomnażania tego,
to otrzymaliśmy bez naszych zasług.
http://wapm.pl/portal
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 19:13

Podobne dokumenty