Piłsudski 1918 dziennik gimnazjalistki-2008
Transkrypt
Piłsudski 1918 dziennik gimnazjalistki-2008
„Wyrwane z pamiętnika” PAMIĘTNIK GIMNAZJALISTKI Kraków 1914-1918 IX OGÓLNOPOLSKI KONKURS POŚWIĘCONY MARSZAŁKOWI JÓZEFOWI PIŁSUDSKIEMU W 90 ROCZNICĘ ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI Katarzyna Moryc I KLASA GIMNAZJUM SPOŁECZNE GIMNAZJUM NR 1 IM. ZBIGNIEWA HERBERTA UL,FORTECZNA NR 54 30-437 KRAKÓW praca napisana pod kierunkiem Joanny Słobody-Żaby Od autorki Siedem lat uczęszczałam do Szkoły Podstawowej im. J. Piłsudskiego przy ul. Fortecznej w Krakowie. Obecnie jestem uczennicą I klasy Gimnazjum im. Z. Herberta, też przy Fortecznej. Zarówno rodzinnie jak i ze szkolną społecznością uczestniczyłam w obchodach uroczystości Odzyskania przez Polskę Niepodległości oraz innych uroczystościach poświęconych Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, które to odbywają się rok rocznie na Placu Matejki w Krakowie oraz w Katedrze Wawelskiej. Poznałam wiele ciekawych osób, które osobiście znały Marszałka, m. in. Panią Krystynę Jurgielewicz – Bielczykową, wnuczkę prof. Odona Bujwida, mieszkająca od lat siedemdziesiątych w Piwnicznej, miejscu skąd pochodzi moja mama, gdzie znajduje się nasz rodzinny dom w którym aktualnie mieszka babcia Ania (mama mojej mamy). Ja również spędziłam dzieciństwo w Piwnicznej. Profesor Odon Bujwid znany bakteriolog i profesor higieny miał cztery córki i dwóch synów. Rodzina Bujwidow mieszkała w bliskim sąsiedztwie Fieldorfów, przy ul. Lubicz 28 (obecnie 34). Profesor znał i przyjaźnił się z Marszałkiem, w 1930 roku stanął na czele Komitetu Odbudowy Zułowa. Mama Pani Krystyny, Helena była piątym dzieckiem Bujwidów. Jako studentka (pierwsza i wówczas jedyna kobieta na wydziale weterynarii Uniwersytetu Lwowskiego) brała udział w walkach o Lwów, była dwukrotnie ranna. Walcząc w obronie Lwowa zastała wcielona do 11 pułku kawalerii jako lekarz taboru koni w randze porucznika. Stopień i przydział otrzymała od samego Komendanta Piłsudskiego. Ojciec był 163 żołnierzem w pułku ułanów Beliny – Prażmowskiego. Rodzice spotkali się w czasie walk o Wilno oboje związani z Józefem Piłsudskim, walczący pod jego komendą darzyli Komendanta zaufaniem i żołnierskim przywiązaniem oraz całkowicie popierali jego działania. Marszałek J. Piłsudski był ojcem chrzestnym pani Krystyny. Pani Krystyna napisała dla mnie piękną dedykacje w jednej ze swoich książek pt. „Na zakrętach życia” : „Życie bez zakrętów byłoby nieciekawe, ale prosta droga dla ojczyzny jest najważniejsza”. W mojej pracy pt. „Wyrwane z pamiętnika” wcielam się w równolatkę, mieszkankę Krakowa, która jest świadkiem odzyskania przez Polskę niepodległości i równocześnie w starszą panią, która z rozrzewnieniem wspomina tamte czasy. Wszystkie osoby, które występują w moich wspomnieniach są prawdziwe prócz autorki pamiętników. Chociaż gdyby się zastanowić chwilę, może istniała taka sama Kasia tylko nie pisała pamiętnika lub uległ zniszczeniu. Pioruny biły na dziejów zegarze godzinę Twoją, o Polsko szczęśliwa – pioruny kuły w Twych kajdan ogniwa, że się rozpękły w płomiennym ich żarze... Taką nam Ciebie wróżyli pieśniarze, których Duch ogniem w wyżyny porywa, że przyjdziesz ze krwi zrodzona – krwią żywa – w szczęku oręża i w armat rozgwarze! Taką nam byłaś w ojców obietnicy, kleconej w długie zimowe wieczory z ciemnych objawień dziada Wernyhory, i w snach męczeńskich katorżnej ciemnicy, i w snach poległych – w samotnym kurhanie – w snach, którym jedno imię: Zmartwychwstanie!... (Zmartwychwstanie , Józef Mączka 1917rok ) 6 sierpnia 1992 Piękny, upalny letni dzień. Lubię lato najbardziej ze wszystkich pór roku. Teraz, gdy za namową moich wnuczek, a potem wydawcy, postanowiłam wydać swoje pamiętniki czeka mnie dużo pracy. Muszę je wszystkie przejrzeć i przeczytać, bo już sama nie pamiętam co tam napisałam. Leżą tu teraz przede mną. Taki duży stos zeszytów. Aż sama dziwię się że tyle tego. No tak, mam przecież 88 lat. A pierwszy pamiętnik pochodzi z 1914 roku. Miałam wtedy 10 lat. Pamiętam dzień gdy poczułam nieodpartą potrzebę napisania tego, co zobaczyłam. Podzielenia się informacją z „kimś” najbardziej zaufanym. To właśnie z tobą pamiętniku. Był to dzień taki jak dziś: 6 sierpnia ale 1914 roku. Było jeszcze zupełnie szaro. Słońce dopiero zaczynało wstawać, gdy mama weszła do mojego pokoju i powiedziała, że mam się prędko ubierać, że Zosia zaraz przyniesie mi odświętną sukienkę. Chciałam zapytać, co takiego się stało. Ale mama zniknęła w wielkim pośpiechu za drzwiami mojego pokoju. Rzeczywiście zaraz weszła Zosia niosąc moją sukienkę muślinową i biały letni kapelusz. A ja już myślałam, że pęknę z ciekawości. Zosia głośno pociągała nosem, miała zaczerwienione oczy i co chwilkę ocierała je białym fartuszkiem. Nie wytrzymałam i zarzuciłam ją takim potokiem słów, że biedna, nie nadążyła z odpowiadaniem. Dowiedziałam się wówczas, że dziś z Oleandrów pod wodzą Józefa Piłsudskiego wyruszają, jak Zosia to określiła „nasi” na moskala. Pochlipując już teraz coraz głośniej, pomogła mi ułożyć włosy i zapiąć sukienkę. Rodzice czekali na mnie w salonie. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w pobliże Oleandrów. Ojciec zatrzymał samochód w niewielkim oddaleniu. Pamiętam jak niesamowite wrażenie zrobiły na mnie kolumny młodych żołnierzy, odzianych w szare mundury. Wśród nich był człowiek, który przykuł moja uwagę. A tata wtedy zwrócił się do mnie i pamiętam jak powiedział, że mam zapamiętać twarz tego człowieka i że jest to Józef Piłsudski, ktoś kto przyniesie nam wolność. Jako dziesięciolatka nie bardzo pojmowałam wtedy znaczenie tego, ale muszę przyznać, że ta chwila pozostała ze mną na zawsze. Pamiętam, twarz jakiejś biednej kobiety, która głośno szlochała. Nie było wielu żegnających. Raczej niewielkie grupki. Staliśmy tam słuchając przemówienia Piłsudskiego. Mówił żołnierzom, ze spotkał ich zaszczyt, ze oni pierwsi wejdą do Królestwa i przestąpią granicę zaboru. Dziś gdy się nad tym zastanawiam dochodzę do wniosku, ze Piłsudski był niezmiernie złożoną postacią. Obrósł w legendę, pozostał w świadomości niemałej części narodu przede wszystkim jako ten, który Polskę wywalczył. Faktycznie zapamiętałam wówczas tego człowieka, zapamiętałam na zawsze...Całe to zdarzenie przyczyniło się przecież do rozpoczęcia „przyjaźni” z tobą pamiętniku. Wróciliśmy do domu. A ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca bo tak bardzo chciałam, żeby już ta wolna Polska była i jak to będzie wtedy. W końcu ubłagałam mamę i Zosia odprowadziła mnie trzy domy dalej do mojej najlepszej przyjaciółki Julii. Okazało się, ze ona też była tam ze swoimi rodzicami. Potem nastały niespokojne dni. W domu ciągle byli jacyś ludzie, przychodzili i odchodzili. Przynosili wiadomości. Rodzice często dyskutowali w salonie do późnych godzin w nocy. Rozumiałam z tego, iż nie udało się wywołać powstania, a polscy żołnierze, postrzegani jako przedstawiciele obcej armii przyjmowani byli niechętnie. Tymczasem w Krakowie organizowano kolejne oddziały, które dały początek Legionom Polskim walczącym po stronie państw centralnych, to znaczy Austro-Węgier i Niemiec. Werbunkiem i gromadzeniem zaopatrzenia oddziałów polskich zajmował się Naczelny Komitet Narodowy, który jako reprezentacja polskich stronnictw politycznych powstał w Krakowie 16 sierpnia 1914 roku. Jego pierwszym prezesem został prezydent Krakowa Juliusz Leo. Skutki wojny dały o sobie znać. Żegnano odjeżdżających na front żołnierzy, szczególnie ze stacjonującego w Krakowie i złożonego przeważnie z miejscowych – 13 Pułku Piechoty. Odjechał syn naszej pokojówki Zosi. Przepłakała biedaczka całą noc. Zaczęły też wreszcie napływać wiadomości o pierwszych ofiarach, a szpital wojskowy przy ul. Wrocławskiej z dnia na dzień zapełniał się rannymi. Pod koniec września ogłoszono, że twierdza Kraków znajduje się w stanie wojennym a część ludności cywilnej powinna opuścić teren forteczny. Nastały okropne dni. Ci, którym zezwolono na pozostanie mieli zaopatrzyć się w żywność. Ojciec mój zdecydował, że pozostaniemy. Została też z nami Zosia. 1 wrzesień 1992 Dzisiaj przyszły do mnie moje wnuczki. Teraz one prowadzą założony przeze mnie salon mody. Chciały mojej rady. Lubię gdy zwracają się do mnie. Czuje się wtedy jeszcze potrzebna. Moja pasja modą rosła chyba wraz ze mną. Potrafiłam nawet w latach okupacji rysować zawzięcie modele sukien czy kapeluszy i nawet wówczas gdy uciekałyśmy z mamą do schronu podczas bombardowań w czasie II Wojny Światowej jedyna rzecz jaką łapałam biegnąc do schronu był mój szkicownik. Dziewczynki przyszły, by zapytać mnie o zdanie na temat zimowej kolekcji. Muszę przyznać, że to chyba po mnie odziedziczyły tak dobre wyczucie kolorów. Dziś jest moda zupełnie inna, taka kolorowa, kobieca. Pamiętam jak w 1915 roku Coco Chanel wschodząca gwiazda mody zaczęła lansować odzież o charakterze sportowym jako codzienne ubranie do pracy. Idea ta miała wkrótce zrewolucjonizować sposób ubierania się milionów kobiet na całym świecie. Popularne stały się swetry, początkowo jako ubiór sportowy, wkrótce jako miejski. Podejmowane przez wielkich krawców próby wskrzeszenia przedwojennej mody zakończyły się niepowodzeniem. Okazało się, że nie ma powrotu do krągłości modelowanych sztywnym gorsetem i skomplikowanym krojem oraz ubioru skomponowanego wokół ściśniętej talii. Wzorem dla młodych kobiet stała się chłopczyca, młodsze i odważniejsze kobiety skróciły spódnice. Modę natomiast na krótkie fryzury wprowadził młody fryzjer Antoni Cierplikowski rodem z Sieradza. Pamiętam mamę w nowym kostiumie ze spódnicą dużo powyżej kostki. Tak, rok 1915 to dalszy niestety rok wojny dla nas Polaków. Coraz bardziej brakowało żywności. Dopiero w maju, po bitwie pod Gorlicami sytuacja zaczęła się zmieniać. Niemal wszystkie tereny zaboru rosyjskiego, łącznie z Warszawą, Łodzią, Lublinem i Wilnem, znalazły się pod okupacją niemiecką lub austriacką. W Galicji front odsunął się od Krakowa daleko na wschód, 18 czerwca Austriacy odzyskali Lwów. Krakowowi nie zagrażało już niebezpieczeństwo bezpośrednich zniszczeń wojennych. Sytuacja w mieście powoli normalizowała się. Zaczęli pojawiać się pierwsi uciekinierzy i przymusowo ewakuowani. Wracały tez czasowo przeniesione do Wiednia urzędy i instytucje, miedzy innymi NKN. Radę Miejską natomiast przywrócono do życia dopiero w lipcu 1916 roku. Mimo tych wszystkich trudności nie zamarło życie kulturalne Krakowa. Działał Uniwersytet Jagielloński i Akademia Umiejętności, odbywała się nauka w szkołach chociaż wiele budynków szkolnych zarekwirowano na cele wojskowe. Chodziłam z rodzicami do teatru, gdzie wystawiano sztuki o wymowie patriotycznej. Postępowała także odnowa Zamku Królewskiego na Wawelu. Nie była to jednak pełna normalizacja życia. Skutki wojny dawały się odczuć na każdym kroku. W miarę jak się przedłużała warunki były coraz cięższe. Od 1916 roku wyraźnie pogorszyło się zaopatrzenie w artykuły pierwszej potrzeby. Ustawicznie rosły ceny żywności. Pamiętam kilometrowe kolejki, chleb na kartki. W ostatnim roku wojny brakowało już niemal wszystkiego. Zaczął panować prawdziwy głód. Dochodziło do demonstracji i rozruchów głodowych połączonych z różnymi ekscesami. W kwietniu 1918 roku rozruchy przybrały takie rozmiary, ze policja musiała wezwać na pomoc wojsko, które użyło broni palnej. Wśród tego zmęczonego wojną społeczeństwa szerzyły się choroby zakaźne. Pod sam koniec wojny przez Europę przeszła epidemia ciężkiej postaci grypy, zwanej hiszpanką, która także w Krakowie zostawiła wiele ofiar. W tych wszystkich nieszczęściach pomoc niosły organizacje społeczne. Najbardziej zasłużoną, bo rozwijającą działalność na wielką skalę, był utworzony z inicjatywy biskupa Adama Stefana Sapiechy Książęco-Biskupi Komitet dla Dotkniętych Klęska Wojny, znany dobrze pod skrócona nazwą KBK, który pomagał na różne sposoby, miedzy innymi przez organizowanie szczepień ochronnych czy tworzenie zakładów leczniczych. Obok tego codziennego trudnego życia toczyło się życie polityczne. Z zainteresowaniem obserwowano wydarzenia na świecie, zmieniającą się sytuacje na frontach. Po deklaracji dwóch cesarzy 5 listopada 1916 roku gdy okazało się, że nie ma szans na rozbudowę wojska rzeczywiście polskiego, Piłsudski polecił wstrzymać napływ do Legionów. Konsekwencją deklaracji dwóch cesarzy było przekazanie przez Austrię Legionów Radzie Stanu, a następnie próba tworzenia przez Niemców Polskiej Siły Zbrojnej z niemieckim generałem von Beslerem na czele i z niemieckimi instruktorami w poszczególnych oddziałach. Piłsudski odrzucił tą formułę. Przyczyny jego decyzji były znacznie bardziej złożone, nie chodziło tu tylko o zmiany dokonywane w Legionach. Było już po rewolucji lutowej w Rosji i zdaniem Piłsudskiego stało się oczywiste, że Rosja przestała już zagrażać Polsce. Był tez okres, w którym wyraźnie widać było, ze państwa centralne nie wyjdą z tej wojny zwycięsko. Szukał więc Piłsudski powodu – czy wręcz pretekstu – do zerwania z dotychczasowymi sojusznikami i znalazł go w decyzji władz niemieckich o obowiązku złożenia przez legionistów przysięgi na wierność krajom sprzymierzonym. Piłsudski wbrew Tymczasowej Radzie Stanu, wbrew komendzie Legionów wezwał żołnierzy do nie składania przysięgi. Podporządkowując się jego stanowisku, żołnierze i III Brygady stwierdzili, ze niezbędne jest utworzenie rządu narodowego wyposażonego w pełnię władzy. Oddanie Legionów pod władzę narodowego rządu i uczynienie kadrami Armii Polskiej. Gdy do zbuntowanych żołnierzy przybyli przedstawiciele Tymczasowej Rady Stanu i Komendy Legionów, aby nakłonić do złożenia przysięgi, miała miejsce scena, jakby wyjęta z Sienkiewiczowskiego „Potopu”. Pod nogi przybyłych, na oczach uformowanych oddziałów, oficerowie I Brygady rzucili swoje szable. II Brygada przysięgę złożyła i był to praktycznie koniec Legionów Polskich. II Brygadę przekształcono w Polski Korpus Posiłkowy i przekazano Austrii. W przypadku I i III Brygady oficerów i żołnierzy pochodzących z Królestwa Polskiego internowano w obozach jenieckich. Oficerów z Galicji zwolniono z szeregów, a żołnierzy wcielono do jednostek austriackich. Za Józefem Piłsudskim 22 lipca 1917 roku zamknęły się wrota twierdzy w Magdeburgu, gdzie przyszło mu przebywać do zakończenia działań wojennych. Pamiętam jak tego dnia u nas w domu na Lubicz zapełnił się salon znajomymi ojca, jak dyskutowano nad tym i pamiętam słowa mojego ojca: „zobaczysz Katarzyno On wróci i skończy to co rozpoczął tam na Oleandrach w sierpniu”. Na placu boju pozostała jedynie Polska Organizacja Wojskowa. Okres od sierpnia 1915 roku do wiosny 1917 roku to czasy legalnego działania POW – jej rozwój organizacyjny, przygotowanie wojskowe przyszłych kadr oficerskich i podoficerskich. Z Wiosną 1917 roku Piłsudski polecił POW przejście do działalności podziemnej. Po kryzysie przysięgowym ośrodek dyspozycyjny POW przeniesiono do Krakowa, a na czele Komendy Głównej stanął pułkownik Edward Rydz-Śmigły. Utworzono tak zwana Organizację A, pomyślaną jako zalążek przyszłego rządu, oraz zbierający się regularnie w odstępach miesięcznych Konwent. Powstały Komendy Naczelne w Królestwie, Galicji i na Ukrainie i rozpoczęto przygotowania do ostatecznej walki z Niemcami zakładając, że końca wojny należy się spodziewać jesienią 1918 roku. 27 październik 1992 rok Muszę jednak więcej czasu poświęcić moim pamiętnikom. Goni mnie wydawca. Ale gdy biorę do rąk jakiś zeszycik z tamtych dawnych czasów dzieje się ze mną coś dziwnego. Zaczynam zamyślać się, wspomnienia otaczają mnie jak gdybym znowu miała 14 lat. No właśnie październik. Tamten z 1918 roku był inny. Jesienią 1918 roku wojna światowa kończyła się w sposób bardzo szczęśliwy dla Polski. Wszystkie trzy państwa zaborcze upadły: Rosja carska obalona przez rewolucję, a Cesarstwo Niemieckie i AustroWęgry pokonane przez aliantów i wewnętrzny kryzys. Jeszcze przed formalnym zakończeniem działań wojennych, 27 października 1918 roku, Sali Krakowskiej Rady Miejskiej zebrali się polscy posłowie do Parlamentu Austriackiego i w podjętej uchwale zadeklarowali, że ziemie polskie, pozostające dotychczas w obszarze monarchii austriackiej, należą do państwa polskiego. 28 październik 1918 Jestem trochę przeziębiona. Tato wrócił z pracy podekscytowany. Kiedy wieczorem zasiedliśmy do kolacji zaczął opowiadać nowości polityczne. Dzisiaj Utworzono w Krakowie Polską Komisję Likwidacyjną. Na jej czele stanął Wincenty Witos, działacz PSL Piast i Ignacy Daszyński. Dowódcą pionu wojskowego został Bolesław Roia. Polska Komisja Likwidacyjna była organem o szerokich kompetencjach ustawodawczych i wykonawczych. Miała na celu likwidację stosunków państwowo-prawnych łączących Galicję z Austrią oraz utrzymanie bezpieczeństwa i spokoju publicznego do czasu utworzenia Niepodległego Państwa Polskiego. 30 październik 1918 Choć nadal w Krakowie stacjonowała załoga austriacka, urzędnicy różnych kategorii, zebrani na wiecu w budynku Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, przy dzisiejszej ulicy Piłsudskiego 27, ogłosili, że uważają się za funkcjonariuszy państwa polskiego. 31 października 1918- Mamy nareszcie II Rzeczpospolitą. Dzisiaj wybiegłam z domu, zapominając kapelusza, a przecież kobieta bez kapelusza uchodziła nadal za niekompletnie ubraną. Wówczas nikt, nawet w konserwatywnym Krakowie, nie zwracał uwagi na moja gołą głowę z rozczochraną dodatkowo fryzurą. Rano w koszarach na Podgórzu żołnierze Polacy, dowodzeni przez porucznika Antoniego Stawarza, rozbroili Austriaków, przypięli do czapek polskie orzełki i pomaszerowali na Rynek. Za ich przykładem poszli następni. W południe doszło do przejęcia warty na odwachu przy wieży Ratuszowej przez Polaków. Zaczęto zrywać austriackie emblematy państwowe i wywieszać polskie flagi narodowe. Policjanci także przypinali na czapkach polskie orzełki. Austriacki komendant miasta, generał Zygmunt Benigni, nie próbował stawiać oporu. Zjawił się na ratuszu i po rozmowach z przedstawicielami Komisji Likwidacyjnej przekazał władzę pułkownikowi legionowemu Bolesławowi Roi, którego Komisja mianowała dowódcą Wojska Polskiego. Po latach znalazłam opis tej chwili dokonany przez Karola Estreichera, poniekąd bardzo trafny:„Gdy hejnał na wierzy Mariackiej grał godzinę dwunastą, gdy orkiestra rżnęła hymn narodowy gdy chorągwie biało-czerwone wykwitały na domach, gdy ludzie płakali i nieznajomi ściskali się za ręce, rozległy się głosy komendy polskiej, a warta Deutschmeistrów stanęła na baczność. Stali ci Styryjczycy i Tyrolczycy przed nami, ponuro prezentując bron w chwili, gdy ich dowódca oddawał Roi szablę, i patrzyli nienawistnie na kompanię chłopców, w ręce której składali swa władzę. Czepiony kraty odwachu widzę jeszcze złe błyski w ich oczach, gdy spadał żelazny dwugłowy orzeł Habsburgów i pękł na dwoje, i widzę ciągle ich złość, gdy biały jednogłów zawisł u szczytu. Wojsko polskie zaciągnęło wartę. Tłumy wyły.” Pamiętam jak mama płakała i śmiała się na przemian, ściskała moją rękę i powtarzała „ Kasiu, Kasiu jesteśmy wolni”. Tak wtedy już miałam 14 lat i doskonale wiedziałam co to – Wolność. Ludzie faktycznie ściskali się, płakali tak jak moja mama, a wracając na drodze zatrzymał nas jakiś starszy nieznajomy pan i tez uścisną rękę mojej mamy a do mnie powiedział, że będę szczęśliwym dzieckiem, bo w wolnym własnym kraju. 10 listopad 1918 Gdy 1 listopada siły polskie rozporządzały tylko 64 karabinami, to 2 listopada rano posiadały już ich 176, a tegoż dnia około południa - z górą 600. Według raportu porannego z dnia 20 listopada posiadano już 329 oficerów i 2067 żołnierzy w stanie bojowym, a 622 oficerów, 4646 żołnierzy i 288 sił kobiecych na wyżywieniu (tj. razem z rannymi w szpitalach, sztabami, warsztatami, służbą sanitarną, wyżywienia, łączności itd.).Według tegoż raportu, posiadano wówczas 5 dział polowych, 2 działka piechoty, miotacze min, 25 karabinów maszynowych, 4744 karabinów ręcznych, 288 rewolwerów, znaczną liczbę amunicji, aut, koni, wozów, kuchni polowych i telefonów. Wkrótce po rozpoczęciu walk posiadano już nawet samoloty (ogółem było ich 13), z których niektóre (rzecz nieprawdopodobna!) własnymi siłami w zaimprowizowanych warsztatach zbudowano. Całe to wojsko składało się z żołnierza niewyćwiczonego, bo większość wojskowych Polaków Austriacy zdążyli ze Lwowa usunąć - to też zaciąg sił lwowskich oprzeć się musiał na materiale ludzkim, nie objętym przez wiek poborowy. Wśród żołnierzy w oddziałach walczących o Lwów roiło się od ochotników niedorosłych - nierzadko dwunasto i trzynastoletnich - owych słynnych „dzieci lwowskich", których bohaterstwo i wytrzymałość w boju jest faktem bezprzykładnym w dziejach. W ten sposób Kraków, jako pierwsze spośród większych miast polskich, zrzucił po latach rozbiorów obce panowanie. I co ważne, stało się to bez żadnych ofiar. Zrozumieli to wszyscy. Nawet mianowana przez Niemców Rada Regencyjna udzieliła dymisji dotychczasowemu, wiernie Niemcom służącemu rządowi, ogłosiła, że staje na gruncie programu Polski zjednoczonej z dostępem do morza, oraz postanowiła powołać rząd, będący wyrazem programu Wielkiej Polski. Dnia 23 października 1918 r. utworzony został w Warszawie rząd pod prezesurą p. Świeżyńskiego, w którego skład weszli przedstawiciele różnych stronnictw, a m.in. też i narodowcy. (Tekę ministra spraw wojskowych zarezerwowano dla Piłsudskiego). Główny przedstawiciel narodowców w tym rządzie, prof. St. Głąbiński oświadczył, że nominacji tego rządu z ramienia rady regencyjnej nie uznaje, bo rada ta utworzona została przez Niemców - że natomiast uważa rząd ten za powstały siłą faktu. Rząd ten - zgodnie z powyższym stanowiskiem - nie złożył przysięgi na ręce rady regencyjnej. 1 listopad 1992 roku Wspomnienie Józia Mączki Pamiętam lipiec 1913 roku miałam wówczas dziewięć lat. Józefa poznałam na wakacjach u cioci Zofii w Rzeszowie tam mieszkała jego siostra Emilia zaprzyjaźniona z ciotką. Ojciec Józia zaś był dzierżawcą majątku ziemskiego w Lubowierzy koło Oleszyc. Zapamiętałam go jako bardzo przystojnego mężczyznę, jego zapał w walkę niepodległościową był wręcz zaraźliwy. Wszystkie młode dziewczyny kochały się w Józku na zabój. Wielu było w Polsce prawdziwych bohaterów, miałam ich wokół siebie na co dzień. Nie znaczy to, że dzisiejsza młodzież jest zła. Ja jestem stara i z wielką nostalgią wracam do tamtych czasów. Każdy człowiek ma jakieś przesłanie, może dlatego dano mi tyle czasu dobre zdrowie i brak miażdżycy aby coś po sobie zostawić. Może kogoś zaintryguje mój pamiętnik. Józef Mieczysław Mączka przyszedł na świat 2 czerwca 1888 r. w Zaleszanach jako syn Heleny z d. Ambroziewicz i Franciszka Mączków. To właśnie ojciec wywarł decydujący wpływ na jego postawę życiową i nauczył go ofiarnego patriotyzmu, gdyż sam jako trzynastoletni chłopak, uciekł a z domu i przyłączył się do powstania styczniowego. Józef dzieciństwo spędził w Lubomierzy koło Oleszyc, gdzie ojciec jego dzierżawił majątek ziemski. Do gimnazjum chodził najpierw we Lwowie, później w Sanoku i w Rzeszowie, a mieszkał w Widaczu nad Sanem. W czasie wybuchu I Wojny Światowej zgłosił się na ochotnika do Legionów. Dosłużył się tam stopnia porucznika. Brał udział w wielu walkach. Dzisiaj nikt nie pamięta jego wierszy. Może to nie moda na wiersze o charakterze patetycznopatriotycznym, bo takie właśnie pisał. Wynikały one z potrzeby poety tęskniącego za wolnością i potrzeby nas wszystkich tak bardzo łaknących niepodległości. Jego poezja agitowała za czynem, walką w obronie ojczyzny, krzewiła uczucie miłości do kraju przede wszystkim wśród młodzieży.Po wielu dramatycznych przeżyciach zmarł na tyfus w wieku 30 lat w Stanicy Paszkowskiej koło Jaketerynodaru w Rosji w 1918roku. Nie doczekał wolnej Polski. Zwłoki sprowadzono do Polski i pochowano w Warszawie. Fotografia jego zamieszczona jest w Ilustrowanej Kronice legionów Polskich 1914-1918 (również na stronie 123 albumu Janusz Ciska „Józef Piłsudski” Świat Książki Warszawa 2007). Ja natomiast mam szkic jego portretu wykonany ołówkiem z pamięci, bowiem jako podlotek podkochiwałam się w Nim w tajemnicy. Jeszcze w okresie międzywojennym utwory poetyckie Józefa Mączki cieszyły się, szczególnie w kręgach kombatanckich, dużą popularnością. Uczyły się ich nawet dzieci w szkole. Pierwsze wydanie zbioru wierszy "Starym szlakiem" ukazało się jeszcze w 1917 r. Kolejne edycje pojawiły się w 1933, 1934 i 1938 r. Po II wojnie światowej zapomniano o Józefie Mączce i innych legionowych poetach. Podobnież jak nie wolno było wspominać dokonań Marszałka. Dobrze, że dożyłam czasów wolności słowa i mogę przyczynić się do patriotycznego wychowania młodzieży. To dla mnie bardzo cenne, bowiem nigdy nie wiadomo co przyniosą wiatry historii. Po przeczytaniu jego wierszy każdy uzna, że zasłużył sobie na miano ”Króla poetów legionowych”. 10 listopad 1992 roku Znowu listopad. To już osiemdziesiąty ósmy listopad w moim życiu. Piszę cię już pamiętniku blisko osiemdziesiąt lat. Kawał czasu i kawał historii. Jak pomyślę ile różnych wydarzeń już przeżyłam, dobrych i złych chwil. Mimo że to tylko białe kartki z rzędami niebieskich liter. Niby nic wielkiego. Ale przecież na tych właśnie karteczkach jest olbrzymia historia mojego kraju, na tych kartkach jest moja wolność i wolność moich pokoleń. Dzisiaj to już prawie cała półka zeszytów. Te pierwsze jeszcze z 1914 roku, takie biedniutkie zeszyciki i pożółkłymi kartkami. Litery jeszcze nie całkiem zgrabne, widać, że pisanie niewprawną ręką dziecka. Ile to ja miałam wtedy lat. Dziesięć lat. Tak dziesięć. Sięgnęłam po pióro i zeszyt żeby zapamiętać to, co obiecałam ojcu. Twarz człowieka na Błoniach 6 sierpnia 1914 roku. Tato, zapamiętałam. Już od tamtej chwili zbierałam skrzętnie wszelkie informacje o Nim. Dziś mam z tego pokaźną kolekcję. Te twoje słowa kiedyś, powiedziane do 10 letniego dziecka, stały się z biegiem lat dla mnie jak przykazanie, jak testament do wypełnienia, i nie zawiodłam cię tato. Jutro dzień 11 listopada. Dla mnie to szczególny dzień. Był nim nawet wówczas gdy nie można było głośno o tym mówić. W czasach zaborów wolno nam było rozmawiać i uczyć się w języku polskim. Nie mogliśmy jednak oficjalnie poznawać naszej prawdziwej historii dlatego też dokształcanie w tym kierunku odbywało się w domach co światlejszych i postępowych obywateli, jednym z takich domów był mój dom oraz dom Profesora Odona Bujwida Profesora Higieny UJ przy ul. Lubicz nr 24. Profesor, który przeprowadził się do Krakowa z Warszawy surowo oceniał środowisko galicyjskie. Można w tym celu sięgnąć do jego pamiętników pt. „Osamotnienie” cyt: „Przekonaliśmy się z żoną, że ta swoboda galicyjska co do języka i zachowania odrębności narodowej była tylko pozorna. Ultralojalność panowała tu wszędzie. Był to zresztą pospolity strach przed władzami austriackimi, które wszędzie węszyły jakieś spiski przeciwpaństwowe. Nie brakło nawet dobrych patriotów, ale byli zanadto potulni bali się własnego cienia. 120 lat niewoli zrobiło swoje. Przejaw pewnych swobód choćby językowych spowodował okrzyk: ”Przy Tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy”. Nie było to zresztą pozbawione w skutkach cech dodatnich. W Królestwie byliśmy tak uciemiężeni, że pozostały nam tylko drogi tajne. Tutaj, jak nam się zdawało, w wolnej części Polski, wolno nam było być całkowicie sobą.” Natomiast Ksiądz Ferdynand Machay archiprezbiter kościoła Mariackiego, opisał swój pierwszy przyjazd do Krakowa: ”Polskość miasta bardzo mnie zaskoczyła, chodząc po ulicach nie zobaczyłem żadnych niemieckich sklepów. Polskie napisy, polskie gazety, samiuteńka polska rozmowa. Nie chciało mi się w głowie pomieścić”. Działalność Profesora jak i jego żony Kazimiery w walce o dostęp do studiów uniwersyteckich dla kobiet i mnie umożliwiła ich ukończenie. Konserwatywna większość profesorów UJ była temu przeciwna, nawet cieszący się powszechną uwagą prof. Rydygier należał do zdecydowanych przeciwników kształcenia kobiet. Dopiero w 1894 na Wydział Filozoficzny UJ przyjęto trzy pierwsze kobiety. W Galicji nie było gimnazjum żeńskiego uprawniającego do zdawania matury, pomimo, że szkoły takie były w Wiedniu, a nawet w zaborze rosyjskim. Bujwidowie byli inicjatorami założenia Towarzystwa Gimnazjum Żeńskiego. Pierwsze Gimnazjum mieściło się przy ul. Wolskiej 13 obecnie Józefa Piłsudskiego w Pałacu Larischa. W gronie nauczycielskim znalazły się Helena Witkowska– absolwentka Sorbony, historyczka Marcelina Kulikowska–przyrodniczka, literatka. W 1903 roku dołączyła do nich wydalona z Cesarstwa Rosyjskiego Stefania Sempołowska. Pani Kazimiera, inicjatorka założonej filii Wolnomyślicieli Wiedeńskiego Towarzystwa Etycznego wprowadziła do gimnazjum tzw. środy etyczne, na których wygłaszała interesujące referaty. Profesor natomiast załatwiał szereg spraw organizacyjnych. W 1905 roku na tle różnic światopoglądowych doszło w gimnazjum do rozłamu. Jedno, pod patronatem Emilii Plater, zwane postępowym a złośliwie Bujwidowskim, pozostało w starym budynku. Drugie konserwatywne im. Królowej Jadwigi, znalazło pomieszczenie w pałacu Spiskim w Rynku Głównym. Ja ukończyłam Gimnazjum im. E. Plater. Dom Bujwidów był ogniskiem myśli postępowej, nieustającym klubem dyskusyjnym, przystanią dla wszelkich niepodległościowców. W pracy społecznej wspierała profesora jego żona, Kazimiera, sufrażystka i sztandarowa demokratka, a także córki, które przebojem zdobyły wyższe wykształcenie. Na uwagę zasługuje fakt, że Profesor przeprowadzał także składki i pomagał w budowie polskich szkół w innych zaborach, wspierał Uniwersytet Ludowy i Towarzystwo Szkoły Ludowej. Finansował z dochodów swojej Wytwórni Szczepionek, Polski Dom w Morawskiej Ostrawie i Towarzystwo imienia J.I. Kraszewskiego. Bezwzględnie tępił nietolerancję, uprzedzenia klasowe, antysemityzm, społeczne zakłamanie. Popierał dążenia pacyfistyczne. Z całym oddaniem zaangażował się w ruch Esperanto, widząc w nim zalążek pokojowego współistnienia narodów świata. Wszystkie te działania spotykały się niestety z ostrym sprzeciwem konserwatywnych środowisk Krakowa - uniwersyteckich, kościelnych i politycznych. Cieszył się jednak wielkim uznaniem i szacunkiem młodzieży akademickiej. Od początku istnienia Legionów Polskich Bujwid utrzymywał bliskie kontakty z ich dowództwem. W oficynie na I piętrze Lubicz, po opróżnieniu pomieszczeń z pacjentów cywilnych, utworzył pierwszy szpitalik legionowy. Pacjentami opiekowali się dr Zofia Bujwid-Mostowska oraz studenci medycyny J. Jętkiewiczówna i W. Gosiecki. W szpitalu leczono lżej chorych i dokonywano opatrunków. Przeprowadzano tam szczepienia przeciwko cholerze i durowi. Pomoc dla Legionów była tym cenniejsza, że większość krakowian unikała w tym okresie legionistów, obawiając się, że kontakty z nimi mogą być źle widziane przez władze austriackie. Cała rodzina Bujwidów zatrudniona była w szpitalach, lub czynnie brała udział w walkach o odzyskanie niepodległości. Do dziś mam kontakt z wnuczką profesora Bujwida, mieszkającą w Piwnicznej, Panią Krystyną Jurgielewicz-Bielczykową. 11 listopada 1992 roku Och, to dla mnie szczególny dzień. Oczywiście myślami jestem w 1918 roku. Nie jestem w stanie oddać słowami tego upojenia, tego szału radości jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie doznał w swym życiu największej radości. Cztery pokolenia czekały, piąte się doczekało. Od rana do wieczora gromadziły się tłumy na rynkach miast; robotnik, urzędnik porzucał pracę, chłop porzucał rolę i leciał do miasta, na rynek, dowiedzieć się, przekonać się, zobaczyć wojsko polskie, polskie napisy, orły na urzędach, rozczulano się na widok kolejarzy, ba, na widok polskich żandarmów i policjantów. Była to jedna wielka zbiorowa euforia z powodu rodzącej się Niepodległości. Musze przyznać się do czegoś. Ja też jej chyba uległam, bo gdy wyszłam z mamą i ojcem, jak wiele polskich rodzin i szliśmy na rynek to miałam uczucie, że idę po innych chodnikach – innych bo wolnych. Byłam tak przejęta tym co widziałam. Obcy ludzie uśmiechali się do siebie, coś wykrzykiwali. Kraków był pierwszym polskim miastem, w którym spełnił się sen o Niepodległej Polsce, bowiem w przededniu odzyskania niepodległości, przypada temu miastu niebagatelna rola, o którym Józef Piłsudski wypowiedział się tak: "Kraków pamiętajmy - nie jest tylko olbrzymią warownią usidlającą serce mogiłą wielkiego narodu. Kraków jest współczesnym wielkim miastem i jedną ze stolic Polski. Właśnie Kraków wyróżnia się między innymi miastami tym, że łatwiej w nim było zawsze przeprowadzić współpracę ludzi i stronnictw, najmniej tu było, wyklinań i stawiania poza nawias narodu, przypisywania sobie tylko przywileju miłości dla ojczyzny i wyłączności w wytyczonych przez siebie drogach ku zbawieniu”. Rzeczpospolita Polska została powołana do istnienia w listopadzie 1918 roku w wyniku procesu, który biolodzy mogliby nazwać partenogenezą. Stworzyła się sama w próżni, jaka pozostała po upadku trzech mocarstw rozbiorowych. Mimo oświadczeń Mołotowa nie została stworzona przez traktat wersalski, który jedynie potwierdził to, co już istniało: określenie warunków terytorialnych ograniczyło się jedynie do ustalenia granicy z samymi Niemcami. Nie była państwem funkcjonującym pod obcym protektoratem, do którego utworzenia rządy państw alianckich szykowały się w latach 1917-18 we współpracy z Komitetem Narodowym Dmowskiego w Paryżu. 10 listopada 1918 roku do Warszawy przybył uwolniony z więzienia niemieckiego w Magdeburgu Józef Piłsudski. Był on Komendantem Legionów i cieszył się niekwestionowaną popularnością wśród Polaków. W kraju rozpoczęto akcję rozbrajania niemieckich żołnierzy i przejmowania administracji. Znaczną rolę w tych działaniach odegrały nieliczne jednostki Polskiej Siły Zbrojnej oraz Polskiej Organizacji Wojskowej - konspiracyjnej organizacji utworzonej przez Piłsudskiego na początku I wojny światowej. Doszło do starć z oddziałami niemieckimi między innymi w Warszawie i Łodzi. Rozpoczęło się tworzenie nowego Wojska Polskiego. Rada Regencyjna natychmiast, tj. w dniu 11 listopada, przekazała w ręce Józefa Piłsudskiego - jako tymczasowego naczelnika państwa - całą władzę cywilną i wojskową, a następnie rozwiązała się. Tym sposobem władza polska w Warszawie nie wyłoniła się z porozumienia polskich stronnictw, jak to się prowizorycznie stało poprzednio w Galicji i jak to próbował w Warszawie przeprowadzić Głąbiński. Nie wyłoniła się nawet z jednostronnego, lecz bądź co bądź samowładnego zamachu, jak rząd lubelski: powstała ona pośrednio, ale w prostej linii - z nominacji niemieckiej. Tego samego dnia, 11 listopada, w lesie Compiégne pod Paryżem zostało podpisane zawieszenie broni na froncie zachodnim. Z biegiem czasu ta data uznana została za święto państwowe - Święto Odzyskania Niepodległości. Misję formowania nowego rządu w Warszawie powierzono socjaliście Jędrzejowi Moraczewskiemu. Nie udało mu się pozyskać do współpracy endecji i PSL "Piast", dlatego gabinet opierał się głównie na PSL i lewicy ludowej. Dnia 22 listopada 1918 roku Piłsudski i Moraczewski podpisali dekret stwierdzający, iż Polska jest republiką, ustalający strukturę prawną nowego państwa i oddający najwyższą władzę Piłsudskiemu jako Tymczasowemu Naczelnikowi Państwa do chwili zwołania Sejmu Ustawodawczego. Historycznym dokumentem stworzonym przez Piłsudskiego była depesza z 16 listopada informująca państwa zwycięskiej koalicji i pozostałe o powstaniu państwa polskiego. Przy formowaniu nowego Gabinetu pod przewodnictwem Jędrzeja Moraczewskiego, Piłsudski uwzględnił krytyczne opinie przywódcy warszawskich Narodowych Demokratów dr. Zbigniewa Paderewskiego. Wizja nowej państwowości kształtowana była przez Piłsudskiego stopniowo, metodą drobnych kroków. Patrzę na portret Marszałka. Był to wielki człowiek cieszę się, że mogłam żyć w tym okresie. Ten człowiek, całe życie poświęcił idei Niepodległości - która sama tylko była Jego największą ambicją. Tak, niewątpliwie został dyktatorem dusz. Ale dobrowolnie uznanym. Armia była Jego stałą troską, bo widział, że naokoło coraz silniej się państwa zbroją i nam bezbronnym pozostać nie wolno... Pamiętny dzień 11 listopada był niezwykle zimny i wietrzny. Takiego zwykłego dnia zjawiła się oto Niepodległa, oczekiwana od bez mała półtora wieku. Wszyscy się jej spodziewali, ale gdy się zjawiła, było to czymś nie do wiary. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma ich! Będzie dobrze... Warszawa była radosna, ale i oszołomiona, również i dlatego, że po raz pierwszy dające się słyszeć strzały, gdzieś od Cytadeli i ulicy Senatorskiej nie były wiwatem na cześć wolności. Były to odgłosy starć polsko-niemieckich, do jakich doszło w kilku miejscach. Więcej ich będzie i cięższymi zostaną okupione stratami na prowincji. Nie pito więc, jak w Paryżu, szampana, który święcił triumf krwawego niestety zwycięstwa. W Londynie z niepokojem zerkano na kontynent. To prawda, że wojna ucichła, nastał pokój, ale rozprzestrzeniała się idąc od wschodu- rewolucja. Dzień 11 listopada ustanowiono świętem państwowym po raz pierwszy dopiero w 1937 roku. W latach 1939-44 podczas okupacji hitlerowskiej oraz w okresie od 1945 do 1989 roku, w czasie rządów komunistycznych obchodzenie święta 11 listopada było zakazane. Dopiero w roku 1989, ustawą Sejmu, przywrócono obchody tego święta, od tego roku Święto Niepodległości jest najważniejszym świętem państwowym. Rodziło się więc to państwo nie mając ustalonych granic. Rodziło się z trzech – przez z górą wiek – rozdartych między zaborców dzielnic. Wcielonych do ich politycznych i administracyjnych systemów i gospodarczych organizmów. Ze wszystkimi tego – również i cywilizacyjnymi – konsekwencjami. Nie miało to państwo własnych praw, komunikacji, waluty, administracji. Także armii. Kraj przez który tyle razy przeszedł walec wojny, pocięty był za to licznymi rowami strzeleckimi, w których również i na innych frontach, walczyło wcielonych do armii zaborczych 700 tysięcy Polaków. Owe rowy – obok zaborczych kordonów – rozdzierały kraj. Na dużej jego części toczyły się szczególnie niszczące walki pozycyjne. Szkody wojenne oceniano na 2 miliardy dolarów. Zniszczeniu uległa prawie połowa dworców, mostów, blisko milion domów. Wielkie straty poniósł przemysł, również na skutek jego ewakuacji. Ale nic to. Byliśmy wolni i tylko to miało znaczenie. Muszę tu przytoczyć piękne słowa Żeromskiego, który tamtej równie tragicznej co i radosnej jesieni 1918 roku pisał „ Bądź pozdrowiona, najdroższa ziemio nasza, którą czciliśmy miłością bezdenną, gdyś była pod otchłaniami wód niewoli! Bądź pozdrowiona teraz i o każdej porze mową naszą tysiącletnią i na wieki wieków święta! Bądź pozdrowiona w sercu pokolenia, co się jeszcze morduje i cierpi – oraz w sercu przyszłych, szczęśliwych i radosnych!” BIBLIOGRAFIA 1. Jan Cisek „Józef Piłsudski” . Świat Książki Warszawa 2007. 2. Zenon Janusz Michalski „Siwy Strzelca Strój, Rzecz o Józefie Piłsudskim”. Krajowa Agencja Wydawnicza Łodź 1989 3. Janusz Żarnowski „Listopad 1918”. Wydawnictwo Interpress. Warszawa 1982 4. Prof. Tadeusz Romanowski „Ideologia i Polityka Józefa Piłsudskiego” . Wydawnictwo Spółdzielcze Warszawa 1988 5. Prof. Dr Odon Bujwid „Wspomnienia Zułowskie”. Dochód przeznaczony na konserwacje Zułowa. Nakładem Autora, Drukarnia Narodowa w Krakowie. 6. Odo Bujwid „Osamotnienie” Pamiętniki z lat 1932-1942 (przygotowanie do druku i wstęp Danuta i Tadeusz Jarosińscy) , Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990 7. Jan M. Małecki „Historia Krakowa dla każdego”. Wydawnictwo Literackie Kraków 2007. 8. 9. Krystyna Jurgielewicz- Bielczykowa ” Liście na wietrze” Copyright Krystyna Bielczyk. Wydawnictwo Fundacja s.c. Nowy Sącz ,ul. Gwardyjska 37. Drukarnia BAAD, Nowy Sącz. Referat z dnia 10.11.2005 wygłoszony przez mgr Bogdana Bielaka 10. Studium Kultury Chrześcijańskiej „Rzeczpospolita Niepodległa”. Warszawa 1988. 11. Małgorzata Modżdżyńska-Nawotka „O modach i stojach”. Wydawnictwo Dolnosląskie. Wrocław 2004.