Z dużą dozą ostrożności

Transkrypt

Z dużą dozą ostrożności
Z dużą dozą ostrożności
Wpisany przez
Ze Stanisławem Kluzą, przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego, rozmawia Paweł
Pietkun.
- Panie przewodniczący - mamy kryzys, czy też może go nie mamy? Co nam przyniesie
przyszłość?
- Chociaż źródła kryzysu nie znajdują się w Polsce czy w Europie Środkowo-Wschodniej, to nie
możemy powiedzieć, że nasz kraj nie zostanie dotknięty skutkami sytuacji kryzysowej w
Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. Przy dzisiejszym poziomie otwartości
gospodarek i globalizacji, poszczególne kraje w mniejszym lub większym stopniu doświadczają
tych samych zjawisk. Ten kryzys dotknie również kraje, które go nie spowodowały.
- Kryzys w sektorze finansowym w Polsce - czy to jest pojęcie abstrakcyjne, czy realne?
- To jest pytanie o rozkład prawdopodobieństwa i ryzyko. W Polsce można mówić o ryzyku
utraty zaufania do instytucji finansowych, odzwierciedlonym w wyższym koszcie pieniądza. Jeśli
chodzi o spółki zależne instytucji, które przeżywają problemy w swoich krajach macierzystych,
to trzeba podziękować grupom, które widząc utratę reputacji w kraju macierzystym podjęły
odpowiedzialną decyzję o tym, żeby zadbać o reputację na rynkach goszczących, m.in. poprzez
wsparcie kapitałowe. Możemy mówić o znaczącym sukcesie, bo saldo przepływów między
bankami działającymi w Polsce a zagranicą jest dla polskich banków dodatnie.
Różnica między zobowiązaniami polskiego sektora wobec zagranicznych instytucji finansowych
a należnościami wyniosła w 2008 r. 115 mld zł. Rok wcześniej, przed przyłączeniem nadzoru
bankowego do KNF, saldo to wyniosło 25 mld zł. Z naszym niemałym zaangażowaniem udało
się przekonać zagraniczne instytucje finansowe do zwiększenia o 90 mld zł finansowania
1/5
Z dużą dozą ostrożności
Wpisany przez
polskiego sektora bankowego, przy jednoczesnym znacznym ograniczeniu powierzania
środków bankom zagranicznym. Ma to dwa źródła - jedno to zwiększenie finansowania, drugie
jest związane z ograniczaniem przez banki z Polski depozytów w innych krajach. Uznaliśmy, że
byłoby dobrze, gdyby te depozyty wróciły do Polski i zasiliły nasz sektor finansowy. I tak się
dzieje: systematycznie do polskiego krwiobiegu finansowego trafiają kolejne transze środków.
Zabiegamy również o to, aby banki nie wypłacały dywidendy i żeby powiększały kapitały.
- No tak, ale tutaj w tym konkretnym przypadku możecie tylko prosić...
- Gdybyśmy wyłącznie prosili, to niewykluczone, że nasze prośby nie zostałyby zrealizowane.
Wiemy, że na przełomie kwietnia i maja odbyło się już kilka walnych zgromadzeń akcjonariuszy
w największych bankach w Polsce i one podjęły decyzje o tym, żeby zyski zatrzymać. Dlaczego
to jest ważne? Z punktu widzenia miar ostrożności, te kapitały budują bufor bezpieczeństwa,
ograniczają wpływ zawirowań na stabilność banków. Banki potrzebują również odpowiednich
kapitałów, które pozwoliłyby im kontynuować akcję kredytową. Patrząc na dane za pierwszy
kwartał dla sektora bankowego możemy zauważyć, że dynamika akcji kredytowej spowalnia.
Istnieje ryzyko, że ta dynamika będzie w dalszym ciągu wygasała. Powstaje pytanie, czy
poprzez demonetyzację w gospodarce nie dojdzie do schłodzenia procesów ekonomicznych.
Dlatego banki powinny mieć potencjał do aktywności na rynku kredytowym. A ponieważ banki
nie mogą udzielać kredytów łamiąc normy płynnościowe czy ostrożnościowe, tak ważne jest
zatrzymanie zysków. Nasze działania są nakierowane na to, aby to nie kapitał był ryzykiem czy
ogranicznikiem dla aktywności na rynku kredytowym.
- Nie ma pan wrażenia, że wy się staracie w KNF, żeby banki zwiększały działalność
kredytową, podczas gdy właśnie banki działają procyklicznie? Owszem, zwiększają akcję
kredytową - ale dotyczy ona przede wszystkim gospodarstw domowych. Natomiast
finansowanie działalności gospodarczej mocno kuleje.
- Jeżeli chodzi o gospodarstwa domowe, możemy zauważyć, że zarówno kredyt konsumencki,
jak i kredyt hipoteczny, mają niższe dynamiki. W przypadku przedsiębiorstw analiza jest
2/5
Z dużą dozą ostrożności
Wpisany przez
złożona. Przedsiębiorstwa w dużym stopniu starają się dopasować do przyszłego scenariusza
makroekonomicznego. Niepewność co do przyszłej sytuacji oznacza, że przedsiębiorstwa nie
chcą szukać finansowania na przyszłe inwestycje. One je po prostu odraczają.
- Bo nie ma finansowania...
- Koszt pozyskania kapitału jest bardzo wysoki. Szczególnie z rynku kapitałowego. Rynek
komercyjnych papierów dłużnych jest rynkiem stosunkowo małym - w Polsce nigdy nie osiągnął
takich rozmiarów, jak w innych krajach Europy Zachodniej. Jeśli chodzi o zewnętrzne
finansowanie, to pozostaje kredyt.
Można powiedzieć, że istnieje mniejsze zainteresowanie kredytem ze strony przedsiębiorstw.
Na ile mniejsze? To nie podlega prostej kwantyfikacji. Wiemy jednak, że banki dużo
skrupulatniej patrzą na niektóre wnioski kredytowe, a ta skrupulatność może odzwierciedlać się
w taki sposób, że albo udzielą go mniej, albo po wyższej cenie. To dodatkowo ogranicza
zainteresowanie przedsiębiorstw kredytem.
Za prowadzenie akcji kredytowej odpowiedzialne są zarządy banków. Banki mają duży koszt
pozyskiwania depozytów. Powstrzymanie się od akcji kredytowej jest związane z tym, że ten
koszt nie będzie skompensowany po stronie przychodowej. Dzisiaj banki nie udzielając
kredytów potencjalnie narażają się na ryzyko straty.
- Sprawa pozyskiwania pieniędzy z rynku to dla banków nic trudnego. Proszę spojrzeć
choćby na historię opcji...
- Ważny jest rys historyczny. Po raz pierwszy opcje w Polsce pojawiły się w połowie lat 90.
3/5
Z dużą dozą ostrożności
Wpisany przez
Działają one jak polisa ubezpieczeniowa, a przedsiębiorstwa w naturalny sposób szukały
instrumentów, które by je zabezpieczały przed ryzykiem kursowym. Dlatego instrumenty
pochodne mają swój wymiar zabezpieczający, z drugiej zaś strony na rynku pojawiają się
stosunkowo nieliczni gracze, którzy wierzą, że różnica poziomów kursowych pozwoli im zarobić.
Od roku 2001 pojawiły się specyficzne instrumenty: jeśli wystawiamy pewną opcję, to ona
kosztuje, dlatego przedsiębiorstwa zaczęły się zastanawiać, czy można byłoby opcje wystawiać
bezkosztowo. Tak powstały tzw. struktury zerokosztowe. Tylko że to pojęcie jest mylne.
Przecież bank żyje z prowizji, nie chce podejmować pewnego ryzyka, nie chce być graczem.
Bank ubezpieczając się również ponosi koszty. Polskie banki nie grały na opcjach, tylko
zarabiały na prowizji wynikającej z ich sprzedaży. Strategie „zerokosztowe" funkcjonują w
Polsce już od ośmiu lat. W momencie, kiedy doszło do znaczącego osłabienia się złotego, miało
to swoje konsekwencje dla wyceny instrumentów pochodnych. Jako nadzór nie mamy narzędzi
oddziaływania na kurs walutowy.
- Panie przewodniczący, z czego my będziemy płacić? Jako społeczeństwo starzejemy
się, a system emerytalny nie cieszy się żadnym zaufaniem społecznym...
- Trudno ocenić zaufanie społeczne. Musi istnieć system emerytalny, który buduje kapitały na
przyszłość. Procesy demograficzne jasno wskazują, że w przyszłości ludzi ma być mniej. Jeśli
tych, którzy będą dostawcami dóbr i usług na rynku będzie jeszcze mniej, to wiadomo, że
wycena dóbr i usług musi zostać przewartościowana. Albo efektem siły nabywczej, albo
procesami inflacyjnymi.
- Jaka jest pana prognoza, jeśli chodzi o spowolnienie gospodarcze w Polsce?
- Prowadząc politykę nadzorczą musimy uwzględniać mniej i bardziej pesymistyczne
scenariusze i kierować się zasadą daleko idącej ostrożności. Jako nadzór finansowy nie
publikujemy prognoz, bierzemy natomiast pod uwagę m.in. przewidywania NBP i Ministerstwa
Finansów.
4/5
Z dużą dozą ostrożności
Wpisany przez
Rozmawiał: Paweł Pietkun
5/5