IBSS BIOMED SA: innowacyjne rozwiązania

Transkrypt

IBSS BIOMED SA: innowacyjne rozwiązania
DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY
1
Wydawca: PubliCity Prasowa Promocja Biznesu
www.monitorrynkowy.pl
Nr 1 (1) 24 lutego 2010 r.
IBSS BIOMED S.A.: innowacyjne rozwiązania
Biotechnologia należy do niezwykle trudnych dziedzin, gdzie odpowiedzialność
za stworzone produkty łączy się z wymogiem nieprzerwanego rozwoju.
Przyjrzeliśmy się, jak radzi sobie z kwestiami innowacyjności jedna
z najważniejszych polskich firm w branży szczepionek i probiotyków.
IBSS BIOMED S.A., ekspert
w sektorze biotechnologii,
działa nieprzerwanie już od 65
lat. Zorientowany jest głównie na innowacyjne wdrożenia
w branży biomedycznej. Służą
one zapewnieniu najwyższej
jakości produktów, a w efekcie
dają konkretne rozwiązania
rynkowe. Generuje to wzrost
obrotów spółki, które może
ona przeznaczyć na reinwestowanie. Sprawia to, że stała
się pożądanym partnerem biznesowym wielu polskich i zagranicznych przedsiębiorstw.
Ciągły rozwój, uzyskane granty, a przede wszystkim jakość
proponowanych
rozwiązań
pozwoliły firmie ugruntować
pozycję producenta wysokiej
klasy preparatów.
– Stawiamy na preparaty innowacyjne, których wytwarzanie
wiąże się z badaniami rozwojowymi i klinicznymi – mówi
Grzegorz Stefański, prezes
zarządu Instytutu Biotechnologii Surowic i Szczepionek BIOMED S.A. – Szczycimy się bogatą, wszechstronną
współpracą z wieloma ośrodkami naukowymi, a także
niezależnymi ekspertami. Do
najważniejszych z nich należą
m.in. Uniwersytet Jagielloński,
Politechnika Łódzka, Instytut
Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN oraz Akademia Górniczo-Hutnicza.
Programy badawczo-rozwojowe dotyczące nowych preparatów bądź udoskonalania
już istniejących, realizowane
są przez interdyscyplinarne zespoły, odpowiednio dobierane
pod kątem specyfiki każdego przedsięwzięcia. W chwili
obecnej toczą się 24 projekty
związane zarówno z nowymi
produktami, jak i technologiami. W latach 2005-2008 IBSS
BIOMED S.A. spośród 18
projektów zakończył sukcesem
Niemiecka jakość zegarków
Większość konsumentów ma przekonanie, że najlepsze zegarki świata robi
się w Szwajcarii. Znacznie mniej osób zna zegarki niemieckie – szkoda, bo
cechują się one jakością równie wysoką, a czasem nawet jeszcze wyższą. Za
to już zaledwie garstka ekspertów wie, że potęga szwajcarskiego przemysłu
zegarmistrzowskiego swoje korzenie ma również w... Niemczech.
Legenda „Swiss Made” jako
światowego inbegriffu jakości zegarków pozostanie niezachwiana. Ale ciekawostką
niech będzie fakt, że dawniej
potęgą tej branży były Niemcy
- głównie region Szwarcwald
i miasto Pforzheim. Wojny,
sytuacja polityczna oraz wymóg oszczędności sprawiły,
że w XIX w. przeniesiono
stamtąd wiele manufaktur
do sąsiedniej, spokojniejszej
i tańszej Szwajcarii, która
wspólnie z mistrzami sztuki
zegarmistrzowskiej z Francji
doprowadziła branżę do perfekcji i stworzyła narodową
specjalność.
– Tymczasem niemiecki przemysł zegarkowy jest nadal silny, choć niesłusznie mało znany w Polsce – przekonuje Marian Wirkus, właściciel firmy
Togo Chronoline, licencjonowany importer niemieckich
zegarków. – Jak we wszystkich
liczących się manufakturach,
i tu powstają prawdziwe dzieła
sztuki, choć nasza oferta głównie dotyczy modeli seryjnych,
przeznaczonych prawie na
każdą kieszeń.
Niemieckie zegarki zwykle
oparte są na automatycznych
mechanizmach szwajcarskich.
Prym wśród nich wiedzie ETA
z szeroko stosowanym modelem 28.24, a dla chronografów
- Valjoux 7750. Zegarki kwarcowe wyposażane są w solidne szwajcarskie mechanizmy
Ronda. Wszystkie walory jakościowe podzespołów, kopert
czy szkiełek trudno wymienić
jednym tchem; lepiej przyjrzeć
się ogólnie trzem wybranym
markom, za których jakość
warto zapłacić.
Laco: legenda plus
tradycja
Firma Laco zaczęła działalność
w 1925 r. W latach 30-tych
XX w. produkcja wynosiła już
ok. 30.000 zegarków miesięcznie. Firma wytwarzała zegarki
cywilne oraz dla niemieckiego lotnictwa, skupiając się na
walorach użytkowych przydatnych w tej dziedzinie. Istotne
były kwestie łatwego odczytu
oraz niezawodności w różnych
warunkach atmosferycznych.
Wzory niektórych modeli
z czasów wojny wyznaczyły
pewne kanony na całe dekady.
Do dziś zegarki z serii Flieger
chętnie wybierają pasjonaci
lotnictwa. Laco to klasyka,
gdzie ponadczasowe wzornictwo łączy się ze wspaniałą
techniką. Z pozoru wyglądające skromnie i surowo, skrywają prawdziwą precyzję mechanizmu, który potrafi służyć
właścicielowi
bezawaryjnie
przez dziesiątki lat.
Zeppelin: legenda plus
nostalgia
To nie złudzenie ani zbieżność
nazw: firma Zeppelin udzieliła licencji na użycie nazwiska,
aby tchnąć nowy wizerunek
w markę, która kojarzy się ze
wzniosłością, stuletnią historią,
klasą i przedsiębiorczością - bo
przecież Ferdynand hrabia von
Zeppelin ze swymi osławionymi sterowcami był pionierem pasażerskiego lotnictwa
komercyjnego. Zegarki marki Zeppelin wytwarza firma
PointTec – jeden z największych w Niemczech producentów, dostarczający 80 tys.
zegarków rocznie. Zeppelin
to bardzo dobry kompromis
między jakością, designem,
a nostalgiczną tradycją, która
fascynuje i czyni zegarek bardzo indywidualnym. Ogólny
wygląd wielu modeli przywo-
14, a w 2009 roku 2 kolejne.
Skuteczność wdrożeń jak na
tak innowacyjną działalność
jest więc bardzo wysoka.
Jakość opatentowana
Główny pion biznesu IBSS
BIOMED S.A. stanowi produkcja opatentowanych szczepionek i probiotyków, czyli
preparatów
zawierających
żywe kultury bakterii, które
zastosowane w odpowiedniej
ilości korzystnie wpływają na
ludzki organizm.
– W ostatnich latach zgłosiliśmy 29 nazw handlowych
i znaków graficznych, 8 innowacyjnych patentów oraz
3 wzory przemysłowe – relacjonuje Grzegorz Stefański.
– Nieustannie pracujemy nad
kolejnymi, które będziemy regularnie wdrażać.
Warto podkreślić, że liczba
wyprodukowanych w firmie
i podanych samym tylko polskim pacjentom szczepionek
przekroczyła już 70 mln.
Obok tych typowych, znajdujących zastosowanie w progra-
dzi na myśl początki XX wieku. Warto dodać, że niektóre
modele Zeppelin to także
rzadkie już dziś zegarki nakręcane ręcznie, które szczególnie
cieszą purystów. Nie brakuje
oczywiście tych z automatycznymi mechanizmami ETA.
Marka oferuje również cały
szereg modeli kwarcowych w
cenach poniżej 1000 zł, które
zadowolą szerokie grono odbiorców.
Sinn: legenda plus
high-tech
Sinn to prestiżowa marka
wśród zegarków produkowanych w Niemczech. Uzyskuje świetne wyniki bardzo restrykcyjnych testów,
a w niedawnym światowym
rankingu zajęła 15. miejsce
wśród największych sław zegarkowych. Warto też dodać,
że manufakturą kieruje od lat
Lothar Schmidt, dawny wieloletni szef rozwoju firmy IWC
Schaffhausen. Zegarki Sinn
dostępne na rynku od 1961 r.
należą do czołówki światowej
mach szczepień ochronnych,
na uwagę zasługuje Pseudovac,
szczepionka przeciwko pałeczce ropy błękitnej, która - ze
względu na brak konkurencyjnego leku – jest szeroko doceniana poza granicami kraju.
Z kolei do wiodących probiotyków należą dopochwowy
Lactovaginal oraz doustny
suplement diety prOVag.
W swojej ofercie firma posiada
także musujący żel Venospray,
dermokosmetyk, który łagodzi
objawy ciężkich i zmęczonych
nóg. Co istotne, IBSS BIOMED S.A. niedawno wprowadził do sprzedaży środek spożywczy specjalnego przeznaczenia medycznego Latopic do
postępowania dietetycznego
w atopowym zapaleniu skóry.
Solidna kultura
organizacyjna
Spółka każdego roku zatrudnia
nowych specjalistów. W wiele
projektów zaangażowani są
doktoranci kierunków mikrobiologicznych i biotechnolow kwestii wykonania, designu,
precyzji, a także zastosowań.
Szczególnie zasłynęła seria U wyjątkowo szczelne zegarki dla
płetwonurków wytwarzane ze
specjalnej stali nie reagującej
z wodą morską (z takiej samej
buduje się okręty podwodne).
Ich wodoszczelność sięga 200
atmosfer, a w wersji UX obudowa wytrzymuje ciśnienie na
głębokości 12 000 m. Parametry obudowy i inne cechy zegarków Sinn certyfikowane są
przez Germanische Lloyd. Te,
jak również inne zegarki tej
marki, są ekstremalnie wytrzymałe, całkowicie odporne na
wstrząsy powstające np. podczas strzelania z broni, a także
na większość silnych uderzeń.
Specjalnie utwardzane powłoki kopert całkowicie uniemożliwiają zarysowanie. Ponadto
ich materiały nie poddają się
działaniu pól magnetycznych,
a mechanizmy pracują poprawnie w temperaturze od
-45°C do +80°C. Najlepszą
rekomendacją dla tych zegarków jest stosowanie ich przez
niemiecką elitarną jednostkę
wojskową GSG9. To zarazem
gicznych, którzy dzięki pracy
u krakowskiego producenta
mają możliwość wykorzystania swoich praktycznych
umiejętności. – Dlatego tym
istotniejsze jest wsparcie dla
firmy w postaci grantów, dzięki którym potrafi ona zaoferować kolejne atrakcyjne miejsca
pracy oraz sukcesywnie zwiększać liczbę prowadzonych
jednocześnie badań – sumuje
prezes Stefański.
Za swoje dokonania firma,
jako jedyna do tej pory w Polsce, otrzymała prestiżowy tytuł „Organizacja Oparta na
Wiedzy” przyznawany przez
Jagielloński Klub Biznesu
dla przedsiębiorstw prowadzących aktywną współpracę
z naukowcami Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Warto dodać,
że IBSS BIOMED S.A. jest
również jednym z założycieli
spółki Mabion – unikalnej
firmy biotechnologicznej rozwijającej technologię humanizowanych przeciwciał monoklonalnych. Co ważne dla
inwestorów, w marcu nastąpi
pierwsza emisja akcji spółki na
rynku NewConnect.
Joanna Drzazga
idealne zegarki dla pasjonatów
sportów wyczynowych. Styl
wizualny Sinna jest zawsze
niepowtarzalny, bardzo indywidualny i – co istotne - nie
próbujący naśladować innych
marek, za co szczególnie ceni
się go w Niemczech i USA.
Jakość na różne okazje
– Wybór zegarka zawsze trzeba dobrze przemyśleć pod kątem wykonywanej pracy, pasji
bądź otoczenia – przypomina
Marian Wirkus. – W dobrym
tonie stało się też dobieranie
różnych zegarków na odpowiednie okazje. Dlatego warto
posiadać co najmniej dwa-trzy
modele. Menedżerom noszącym garnitury polecałbym np.
klasyczną linię Zeppelin jako
markę ponadczasową, trwałą
i wiarygodną, a na weekendowe wyjazdy w teren lub na
narty - Sinna. Ale tak naprawdę każda pozycja z naszej oferty jest bardzo dobra.
Niektórzy traktują zegarki jako
typowe przedmioty użytkowe,
inni jako prestiżową część
ubioru, jeszcze inni pieczołowicie kolekcjonują je jak samochody, a ogólnie przybywa
osób, które po prostu chcą nosić na ręku dobrą markę. Może
więc czas sięgnąć po produkt
bardziej indywidualny, niekoniecznie rozreklamowany, za
to pełny walorów, do którego
mamy własny stosunek emocjonalny? Jego jakość z pewnością nie zawiedzie. W końcu
plakietka „Made in Germany”
zobowiązuje.
Jakub Lisiecki
DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY
2
Szkolenia na sprawdzonym poziomie
Spółka JKR Training jest ogólnopolską, profesjonalną firmą szkoleniowo-doradczą, proponującą szeroki
zakres szkoleń i usług konsultingowych. Bogata oferta, elastyczność względem ciągle zmieniającego się
rynku, a w szczególności potrzeb i oczekiwań konkretnych klientów umacnia pozycję spółki w branży.
Misją JKR Training jest oferowanie wysokiej jakości usług
szkoleniowo-doradczych poprzez podnoszenie kwalifikacji
kadr zarządzających oraz pracowników firm polskich bądź
zagranicznych, a także wsparcie w zakresie rozwoju HR. Co
ważne: usługi te są zawsze dopasowywane do konkretnego
klienta – grupy bądź indywidualnego uczestnika. Zaangażowanie trenerów i ekspertów,
bogactwo
interaktywnych
ćwiczeń oraz studiów przypadków, a przede wszystkim
wybitne zdolności komunikacyjne gwarantują, że uczestnicy szkoleń są zmotywowani
i mają poczucie optymalnego
wykorzystania spędzonego na
nich czasu.
– Dziś wiedza, rozwój i dokształcanie się pracowników
mają ogromny wpływ na szeroko pojęty sukces – mówi
Iwona Mazelanik, dyrektor
ds. rozwoju usług w JKR Trai
-ning. – Proponowane przez
nas rozwiązania rzeczywiście
przekładają się na podwyższanie poziomu życia zawodowego i osobistego. Realizujemy
szkolenia w kilku wariantach:
otwarte, zamknięte, outdoor
oraz team building. Nasza nazwa wynika ze skrótu: Jakość +
Kompetencje + Rozwój. Każde z tych haseł odzwierciedla
nasze indywidualne podejście
do klienta, który jest dla nas
najważniejszy.
Kompetencje osobiste
i zawodowe
Szkolenia JKR Training pozwalają rozwinąć szereg umie-
jętności osobistych - głównie
kreatywności oraz twórczego
myślenia. Oprócz tego, że dają
one możliwość modelowania
i kształtowania społecznego
odbioru jednostki, to zapewniają poznanie nowych kom-
petencji, które uskuteczniają
działania tak w środowisku
pracy, jak w życiu osobistym.
Wśród nich są m.in.: trening
asertywności, skuteczna komunikacja i perswazja, mapy
pamięci i techniki zapamiętywania, komunikacja interpersonalna, S.U.M.O. – filozofia
sukcesu, trening kreatywnego
i twórczego myślenia, trening
radzenia sobie ze stresem oraz
kurs aktywnego poszukiwania
pracy.
Kolejnym elementem oferty są
szkolenia z zakresu sprzedaży
i marketingu. Ich cel stanowi
zwiększanie umiejętności pozyskania klienta, utrzymanie
z nim długotrwałej relacji oraz
wynegocjonowanie odpowied-
nich warunków współpracy.
Trenerzy trafnie potrafią zidentyfikować typ klienta, uczą, jak
z nim postępować, tym samym
kreując pozytywny wizerunek
profesjonalnego reprezentanta, w którego rękach leży zysk
przedsiębiorstwa.
Osobom pragnącym wzmocnić własną samoorganizację
JKR Training proponuje szkolenia z efektywnego wykorzystania swojego czasu i predyspozycji. Ponadto firma poleca
kursy podwyższające umiejętności z zakresu prawa pracy,
BHP czy pierwszej pomocy.
W ofercie nie brak też szeregu szkoleń z bycia liderem,
których celem jest poznanie
technik zarządzania wiedzą
i talentami pracowników
w dążeniu do wspólnego sukcesu zespołu. Uczestnicy uczą
się tworzyć wizerunek przywódcy, jak również rozwijać
umiejętności sprawnego kierowania innymi. A wszystko na
konkretnych przykładach obrazujących omawiane sytuacje
oraz z zastosowaniem szeregu
innowacyjnych metod, takich
jak warsztaty, studia przypadków czy symulacje.
– Te szkolenia mają kluczowe znaczenie dla zachowania
pozytywnych relacji w zespole, wpływają na wewnętrzną
motywację
pracowników,
szczególnie w czasach kryzysu
gospodarczego oraz pokazują,
jak im skutecznie przewodzić
– opowiada Jolanta Caniboł,
dyrektor ds. projektów JKR
Training. – Każdego klienta
i każdy projekt traktujemy
indywidualnie, a organizowane przez nas szkolenia oprócz
nabywania umiejętności i rozwijania kompetencji stanowią
dobrą okazję do integrowania
się pracowników.
Wszechstronny
konsulting
Drugi pion biznesu JKR
Training stanowi szereg usług
konsultingowych w zakresie
rekrutacji i selekcji pracowników, a także badania opinii pracowniczych. Mają one
przede wszystkim na celu
poznanie poglądów osób zatrudnionych na temat rożnych
obszarów
funkcjonowania
danego przedsiębiorstwa, ich
zadowolenia z pracy, atmosfery, satysfakcji z wynagrodzenia
etc. Spółka za pośrednictwem
przeprowadzanych
ankiet
potrafi dokonać także umiejętnej analizy poziomu wykonywanych usług. A wszystko
dla poprawy ich jakości oraz
osiągnięcia nadrzędnego celu
każdej firmy: zaspokojenia
potrzeb i spełnienia oczekiwań
klientów. Co ciekawe, jedną
z form badań jest tzw. Tajemniczy Klient, czyli badanie
poziomu obsługi klienta poprzez profesjonalną kontrolę
jakości.
Ale to nie wszystko. W ramach usług konsultingowych
JKR Training oferuje kursy
przeznaczone dla osób indywidualnych, m.in. komputerowe i kadrowo-płacowe
z elementami zarządzania
zasobami ludzkimi. Program
tych kursów jest maksymalnie dopasowany do oczekiwań
rynku pracy, a ich ukończenie
pozwala uczestnikowi swobodnie wykonywać obowiązki
na danym stanowisku. Istotne
jest, że spółka gwarantuje konkurencyjne ceny oferowanych
usług.
– Nasze szkolenia są nie tylko
przygotowane
merytorycznie na miarę potrzeb naszych
klientów, ale również cenowo
stanowią dla nich miłą niespodziankę – mówi Rafał Pietrwalski, dyrektor ds. finansów
w JKR Training. – Wiemy, że
nasze szkolenia zaspokajają
oczekiwania klientów. Cenią
sobie oni fakt, iż staramy się
bezpośrednio i dokładnie poznać ich potrzeby szkoleniowe, a dzięki temu potrafimy
skroić idealną ofertę. To nasz
klucz do skuteczności.
Joanna Drzazga
Aneta Baranowska, specjalista ds. rekrutacji i rozwoju
personelu firmy Maflow Polska Sp. z o.o.:
– Nastawienie na potrzeby
klienta, szybkość reakcji oraz
kreatywność w podejściu do
organizacji szkoleń to kompetencje, które w naszej opinii
odróżniają JKR Training od
innych firm w tej branży. Polecam usługi tej spółki jako godnego zaufania partnera w zakresie usług szkoleniowych.
Zamojska Spółdzielnia „Społem” śmiało konkuruje
Wydawać by się mogło, że duże sieci handlowe zdominowały polski rynek
sprzedaży detalicznej. Tak jednak wcale być nie musi. „Społem” Powszechna
Spółdzielnia Spożywców „Robotnik” w Zamościu licząca ponad 20 placówek
pokazuje, jak można z powodzeniem rzucać wyzwanie globalnej konkurencji
na lokalnym rynku.
„Społem” Powszechna Spółdzielnia Spożywców
„Robotnik” w Zamościu
odnotowała wiele
osiągnięć, ale śmiało można
stwierdzić, że dziś na codzień
towarzyszy jej to najważniejsze:
skuteczne przyciąganie konsumentów. Jak?
– Postawiliśmy przede wszystkim nie na ilość, lecz na jakość,
bo to na tym polu wygrywamy
z hipermarketami próbującymi
zbijać ceny poniżej granic możliwości – przekonuje Maria
Wawrzaszek-Gruszka, prezes
zarządu „Społem” PSS „Robotnik” w Zamościu. – Mamy
więc bardzo dobry asortyment.
Jesteśmy zdecydowanie najlepsi w okolicy w produktach
świeżych; nabiał, ryby, warzywa, owoce i mięso to branże,
w których nie mamy sobie
równych. Nasze pieczywo i wyroby ciastkarskie uznawane są
za najlepsze nie tylko w całym
Zamościu, ale też w okolicznych miastach i wsiach – aż
40% produkcji sprzedajemy na
zewnątrz. Nabywca ma pewność, że w „Społem” nie znajdzie jakichkolwiek nadużyć czy
sztucznego przedłużania terminu ważności. Profesjonalizm
obsługi, bardzo dobre lokalizacje, sympatyczna atmosfera, tak
bardzo dziś pożądana w dobie
rosnącej anonimowości zakupów – to właśnie tymi czynnikami skutecznie zjednujemy
sobie lojalnych klientów.
Zamojska Spółdzielnia „Społem” dziś dysponuje łączną powierzchnią handlową ok. 8 000
mkw. Oferuje ponad 10 000
rodzajów produktów. Dotrzymuje kroku nowoczesnym
tendencjom w handlu. Umożliwia realizację ogólnopolskich
bonów, rozszerza sprzedaż na
karty kredytowe. Wprowadza
nowe pomysły, np. w kilku
sklepach na oczach klientów
pracują piekarnie, kuszące
zapachem do zakupu świeżych wyrobów prosto z pieca.
A w jednej z placówek można
oglądać działające na bieżąco
stanowisko rozbioru mięsa
i kupować towar wprost z niego – jest to obecnie najlepsze
stoisko mięsno-wędliniarskie
w całym Zamościu.
Efekt? Coraz silniejsze związanie klienta z firmą, dające się
zresztą wymiernie określić. Zamojska „Społem” sprzedaje bowiem Karty Klienta. Sprzedaż
przy ich udziale sięga dziś 40%
obrotu i wciąż rośnie. Łącznie
wydano ich już ponad 10 000
– na społeczność liczącą około
68 000 mieszkańców jest to
wynik znakomity.
Osiągnięcia i nagrody
PSS w Zamościu istnieje już ponad 90 lat. Spółdzielnia z okazji zeszłorocznego jubileuszu
otrzymała cztery bardzo ważne
odznaczenia: honorową odznakę Zasłużony dla Województwa
Lubelskiego, Medal Wojewody
Lubelskiego, medal Zasłużony
dla Miasta Zamość i odznakę
Zasłużony dla „Społem”. Ponadto najbardziej zasłużeni pracownicy otrzymali odznaczenia
państwowe: Krzyże Zasługi oraz
medale za długoletnią służbę.
Niezależnie od tego członkowie
załogi PSS zdobyli wiele odznaczeń branżowych, nadawanych
przez Krajową Radę Spółdzielczą jako nadrzędny organ całej
spółdzielczości w Polsce, oraz
przez Krajowy Związek Rewizyjny „Społem”.
– Nieczęsto się zdarza, żeby
spółdzielnia otrzymywała tyle
odznaczeń w jednym czasie –
przyznaje prezes WawrzaszekGruszka. – Tym milej byliśmy
zaskoczeni, że płynęły one z
różnych źródeł, a te spółdzielcze
są dla nas szczególnie cenne, bo
stanowią dowód ze strony branży, jak dobrą drogą podążamy.
Firma zdobyła też w ostatnim
czasie wiele innych nagród: Gazele Biznesu 2007 i 2008, Gepardy Biznesu 2008, Solidny
„Społem” Zamość od lat plasuje się w pierwszej dwudziestce
spółdzielni w skali całego kraju.
Wysokie noty uzyskuje głównie
dzięki wynikom finansowym.
Za 2009 rok Spółdzielnia wypracowała ok. 1,5 mln zł zysku
dzie w roku 2009. W produkcji
ciastkarskiej wynik rośnie od
dawna; w 2008 r. poziom sprzedaży to ok. 1,4 mln z dynamiką
108%, natomiast miniony rok
przyniósł dynamikę 106%.
Takie wyniki pozwalają na regularne inwestycje. Unifikacja
firmowych kolorów, ekspozycja
logo, modernizacja dotychczasowej powierzchni lub jej rozbudowa, wyłącznie najnowocześniejsze wyposażenie – co roku
od kilku lat zamojska „Społem”
przeznacza na rozwój około 4,5
mln zł, i to z własnych środków
obrotowych. W 2008 r. rozbudowało aż o 100% jeden z największych wówczas sklepów
Lux – do 1000 mkw. Podob-
na działalności operacyjnej (co
roku przybywa go o około 0,1
mln zł). Obroty od trzech lat
systematycznie rosną: sprzedaż
brutto w działalności detalicznej w 2008 r. wyniosła 66 mln
zł, z dynamiką 117% w stosunku do roku poprzedniego.
W 2009 r. sprzedaż zwiększyła
się do około 71 mln. Produkcja
piekarska w 2008 r. osiągnęła
7 mln zł i był to przyrost RDR
o 16%, podobna sprzedaż bę-
nie było z kolejnym sklepem
w roku 2009. Ponadto w ciągu
ostatnich dwóch lat powstały
dwa zupełnie nowe sklepy oraz
wybudowano od podstaw sklep
Delikatesy. Każda placówka jest
w całości skomputeryzowana.
Efekty wszystkich tych działań przekroczyły najśmielsze
oczekiwania: wartość rynkowa
spółdzielni w ciągu zaledwie
dwóch lat wzrosła z 10 mln do
73 mln zł.
Pracodawca Ziemi Lubelskiej
2007, Solidna Firma 2008;
prezes została uhonorowana
nagrodą Prymus 2008 dla najlepszego spółdzielcy-menedżera
oraz tytułem Kobiety Przedsiębiorczej 2009 województwa
lubelskiego.
Na pierwszym miejscu
ekonomia i inwestycje
– Te wyniki bardzo cieszą, ale
jedno muszę podkreślić – mówi
Maria Wawrzaszek-Gruszka.
– Nie zbudowalibyśmy tak
silnej pozycji, gdyby nie wspaniali ludzie, którym dziś jestem
głęboko wdzięczna za cały trud.
Tej załodze naprawdę należą się
duże słowa uznania.
Nie tylko Zamość
Firma jest zatem stabilna i cieszy się zaufaniem klientów.
Ale to nie wszystko: zamojska
„Społem” poszerza granice
swojego zasięgu. Niedawno
zdecydowała się na pionierski
krok w postaci uruchomienia
sklepu w Tomaszowie Lubelskim, w planach ma kontynuowanie tego kierunku. To
dobry czas na wykorzystanie
rozwoju mniejszych miejscowości - dobra lokalizacja inwestycji jest bowiem kluczowa,
a o taką coraz trudniej. Plusem
jest jednak fakt, że PSS nie zamierza otwierać hipermarketu
– a raczej chce się utwierdzać
w sprawdzonym modelu średniego sklepu, świetnie dostosowanego do lokalnej siły nabywczej. – I taką właśnie mamy
strategię na najbliższe lata – sumuje prezes. – Ściśle określony
rozwój, konsekwentna realizacja celów. Uda się z pewnością.
Bo jako „Społem” Zamość stanowimy po prostu dobry przykład, jak można tchnąć nowe
życie w starą, dobrze znaną Polakom markę.
Jakub Lisiecki
DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY
3
Steinpol: centrala zarządzająca już w Polsce
Firma Steinpol niedawno wybudowała i uruchomiła w Rzepinie nowy, potężny
obiekt tuż obok swojej dotychczasowej siedziby. Inwestycja warta 26 mln zł
powstała z kilku powodów, ale najważniejszy był jeden: przeniesienie centrali
na całą Europę do Polski. To prawdopodobnie pierwszy tak spektakularny
ruch inwestora zagranicznego w naszym kraju.
Steinpol, jeden z najsilniejszych
graczy światowego koncernu meblowego Steinhoff, jest
w Rzepinie obecny od 1991
roku. Zaczął wtedy od wykupu miejscowej podupadłej
fabryki mebli, a potem jej sukcesywnej rozbudowy. W ciągu
ostatnich lat rozwój firmy,
a wraz z nią całego nadgranicznego miasteczka śmiało może
służyć każdemu zagranicznemu inwestorowi jako wzór
gospodarowania
miejscem,
przedsiębiorstwem i ludźmi.
Steinpol stał się potentatem.
Obok fabryki w Rzepinie włączył w swoje struktury Mago
w Brojcach, Witnicy, Chociszewie oraz Radoszynie, firmy
KPM w Kłodzku, FM w Prudniku, Steinpol OK w Zielonej
Górze, a także Divani Meble
we Lwowie na Ukrainie. Ale
wydarzenia ostatnich miesięcy przewyższyły rozmachem
wszystkie dotychczasowe zagraniczne inwestycje w Polsce o głowę - i to dosłownie.
Nowo uruchomiony obiekt
przejął bowiem od niemieckiej
siedziby rolę multicentrum
zadaniowego: obsługi sprzedażowej i posprzedażowej, zakupów, IT, administracji, finansów, logistyki i HR. Andreas
Bogdanski, prezes zarządu
Steinpolu, dopiął swego: wraz
z budową obiektu przeniósł
do Rzepina serce i mózg całej
grupy kapitałowej Steinhoff w
Europie.
– Inwestycja składa się z części
biurowej, wystawowej oraz magazynowej – opowiada Adam
Tadla, menedżer ds. kluczowych klientów Steinpol
Central Services Sp. z o. o.
– Jej powierzchnia obejmuje
12 tys. mkw. Korzyści trudno
przecenić. Głównym walorem
jest zsynchronizowanie działań wszystkich naszych ośmiu
spółek w jednym miejscu. To
ogromnie usprawnia zarządzanie, generuje oszczędności,
zwiększa zysk i ogólnie rozwija
firmę. Praktycznie wszystkie
sprawy, które kiedyś trzeba
było załatwiać przez niemiecką centralę, dziś rozgrywamy
na miejscu. Tutaj znajduje
się centrum zamówień dla
wszystkich zakładów, tutaj
mamy potężny showroom, tutaj powstają koncepcje zbytu
na rynkach i projekty nowych
produktów.
Na inwestycji korzysta przede
wszystkim klient, któremu
usprawniono do maksimum
koordynację współpracy z dostawcą, ujednolicając system
komunikacji i serwisu. Efekt?
Znaczne zwiększenie ilości
nowych odbiorców, a to przekłada się na obroty i wzrost
znaczenia w branży. Steinpol
jeszcze bardziej ugruntował
swoją pozycję względem stałych klientów i zaczął budować zaufanie na lata dla wielu
nowych.
Wielki producent dla
wielkich klientów
Steinpol w oczach władz lokalnych
Marcin Jabłoński, marszałek województwa lubuskiego:
– Droga od małej fabryki do centrum europejskiego koncernu
jest imponująca i stanowi dobry przykład dla wszystkich inwestorów. Zarząd Województwa Lubuskiego stara się wspierać
działalność przedsiębiorstw takich jak Steinpol, wpływając na
rozwój infrastruktury niezbędnej do ich funkcjonowania, przede
wszystkim tworząc dobry klimat rozwoju i warunki dla otoczenia biznesu: budujemy drogi, wspieramy inwestycje komunalne.
Chcemy, żeby Rzepin stał się prawdziwie europejskim miastem.
Z taką firmą na czele z pewnością się uda.
Krzysztof Dołganow, prezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej:
– Cieszę się, że negocjacje dotyczące włączenia przyfabrycznych
terenów pod KSSSE znalazły tak wielki finał. Zależało nam, aby
serce koncernu, a wraz z nim dynamiczny rozwój otoczenia i setki
nowych miejsc pracy powstały właśnie tu, w Rzepinie. Dlatego
silnie pomagaliśmy spółce. Nie ukrywam, że pomogło też Ministerstwo Gospodarki. A ukłony należą się tu panu Ryterskiemu,
który jako reprezentant Steinpolu doprowadził naszą współpracę
do perfekcji.
Helena Hatka, wojewoda lubuski:
– Najbardziej się cieszymy, że firma, mogąc wybrać różne lokalizacje, postawiła właśnie na Rzepin. Zrobiła tu wiele dobrego
i ciągle jest aktywna, czym imponuje całemu województwu. Byłam więc zaszczycona, biorąc udział w uroczystości wmurowania
kamienia węgielnego pod nowy obiekt. A Steinpol szanujemy
także dlatego, że nie bał się w pełni zaufać polskiemu kapitałowi
pracowniczemu. Oby ten przykład dał inspiracje kolejnym inwestorom.
Steinpol produkuje pełne
spektrum mebli tapicerowanych: od pojedynczych siedzisk, poprzez fotele, sofy,
kanapy, aż po całe komplety
wypoczynkowe. Spółka sprzedaje je pod kilkoma markami
w asortymencie z różnych
półek cenowych, od mebli
powszechnie dostępnych dla
przeciętnego „Kowalskiego”
po drogie, designerskie dzieła.
– Naszą marką gwarantujacą
najwyższą jakość jest Hukla,
absolutny lider na zachodnich
rynkach, produkujący meble
przeznaczone dla zamożnych
klientów – opowiada Paul
Ryterski, menedżer projektów na Europę Wschodnią
Steinpol Central Services
Sp. z o. o. – Są to meble prestiżowe, o najwyższym standardzie wykonania i najdroższym wsadzie materiałowym.
Podobne meble wytwarzamy
dla marki ESPRIT. Każdy nasz
produkt jest atrakcyjny dzięki
funkcjonalności, komfortowi
i jakości użytkowej adekwatnej do ceny. Na Wegrzech
produkujemy wysokiej klasy
meble tapicerowane znane
pod nazwą kolekcja Andante – marka nr 1 w tym kraju,
czy też Designwerk, znana
i rozpoznawana marka na Zachodzie. Wyroby z tak zwanej
środkowej półki to np. kolekcja POCO ze Steinpol OK
w Zielonej Górze, o nowoczesnym wzornictwie, skierowana
głównie do młodych klientów, odważnie planujących
swoje mieszkania. Polsteria,
marka z KPM Kłodzko, bazuje na założeniach odwrotnych:
konserwatywnych, skórzanych
materiałach, klasycznej formie. Natomiast meble spod
znaku Sit & More z Rzepina,
Witnicy i Chociszewa skierowane są głównie do domów
wysyłkowych oraz dużych sieci
handlowych i trafiają do bardziej „masowego” nabywcy.
Bezpośrednimi
klientami
Steinpolu są duże europejskie
koncerny handlowe, domy
wysyłkowe oraz dyskonty. Firma współpracuje także z dużymi polskimi sieciami. Ponadto
sprzedaje towar największym
sieciom krajów Beneluksu,
Litwy, Łotwy, Estonii, Czech,
Słowacji, Słowenii i Chorwacji. Ostatnio rozpoczęła nowoczesną sprzedaż on-line, która
ma przynieść jeszcze więcej
obrotów. Nowa inwestycja
znacznie ją ułatwi.
Ale to nie wszystko,
bo nowy obiekt generuje coś
więcej niż przychody. Steinpol
Central Services tworzy wciąż
nowe miejsca pracy. Zarząd
szacował, że wraz z inwestycją
zatrudnienie wzrośnie o około
200 osób, ale ostateczna liczba
nowych pracowników raczej
przewyższy szacunki. W całej
Polsce Steinpol już teraz zatrudnia łącznie około 3000
ludzi. Dodatkowy efekt tkwi
w tym, że dzięki dynamicznemu wzrostowi wielu z nich zyskało bezcenne doświadczenie,
a wraz z nim - wzrost kompetencji i awans.
– W czasie prac nadzorowałem oraz koordynowałem
inwestycje – relacjonuje Paul
Ryterski. – Teraz odczuwam
wielką satysfakcję. Nie tylko
z osobistego rozwoju, ale też
z faktu, że dzięki m.in. mojej
pracy jesteśmy rozpoznawani
na najważniejszych rynkach
meblowych, a renomowane
sieci handlowe przeznaczają
coraz większe powierzchnie na
nasze produkty.
Dla ludzi, dla miasta,
dla regionu
– Mija 9 lat, odkąd pracuję
w Steinpolu – opowiada Adam
Tadla – i przyznam, że udział
w milowym kroku rozwoju firmy daje ogromną siłę i motywację. Od 2004 r. samodzielnie tworzyłem dział obsługi
kluczowych klientów. Dziś
jestem jego szefem. Wyrażam
tu uznanie dla zasług naszego
prezesa: Andreas Bogdanski
potrafi porwać cały swój zespół niespotykaną charyzmą.
I jest ona oparta nie tylko na
faktach, efektach i liczbach,
ale także na uczciwości względem pracowników i godnego
traktowania całego otoczenia.
Rzeczywiście. Steinpol oprócz
jakości produktów może się
pochwalić opiniami o wewnętrznej solidności. Prezes
na każdym kroku podkreśla,
jak cenni są jego ludzie, o których ma przyjemność dbać.
Uczynił firmę wymagającym,
ale i prosocjalnym, prorodzinnym pracodawcą. Pracownicy
– oprócz stałego, bezpiecznego
zatrudnienia – mogą liczyć na
premie i podwyżki. Na porządku dziennym jest wspieranie
lokalnej działalności charytatywnej, pomoc dla przedszkola, straży pożarnej, Kościoła
i innych instytucji. Spółka
tchnęła nowe życie w klub
sportowy Steinpol Ilanka Rzepin i łoży na jego utrzymanie.
W pobliskim Zespole Szkół
Leśnictwa w Starościnie spon-
soruje specjalnie utworzoną
klasę o profilu meblarskim,
której absolwenci bez problemu zdobywają pracę. Cieszą
się też władze administracyjne,
bo obecność takiego inwestora przynosi wysokie podatki,
generuje miejsca pracy, stymuluje wzrost lokalnego biznesu.
A od niedawna dodatkowo
daje prestiż: w końcu przeniesienie centralnej europejskiej
siedziby do niedużego miasteczka w Polsce zdarzyło się
dotąd tylko raz.
Jakub Lisiecki
Stawiam na Polaków
Rozmowa z Andreasem Bogdanskim, prezesem zarządu Steinpol Central Services Sp. z o.o.
Spektakularna inwestycja, udana współpraca z władzami,
wspaniała załoga – które z tych dokonań jest dla Pana najważniejsze?
Bez wątpienia wszystkie są tak samo ważne. Do inwestycji przygotowywaliśmy się od dawna, a ponieważ jesteśmy tutaj całe lata
i odnosimy sukcesy, to przeniesienie serca i mózgu Steinhoff
Europe do Rzepina było kwestią czasu – trzeba było „tylko” to
zrobić. Co do władz: muszę tu wyrazić podziękowanie, bo bez
ich aktywnego wsparcia plan by się nie powiódł. Zależało nam,
żeby nowe multicentrum powstało nie w Kostrzynie czy Słubicach, tylko było zwarte z dotychczasową strukturą w Rzepinie.
Udało się dokonać czegoś unikalnego: oddolnego włączenia tych
terenów pod Strefę Ekonomiczną. Pokazujemy więc własnym
przykładem, że przy wzajemnej życzliwości, ludzkim szacunku
i uwzględnieniu wspólnych interesów - wszystko jest możliwe.
Dzięki nam wiele instytucji obawiających się do tej pory inwestycji w Polsce, teraz patrzy na nie o wiele bardziej optymistycznie.
To rzeczywiście wyjątkowy przykład na skalę całego kraju.
Tak, ale nie tylko dlatego, że wsparliśmy potężnie region lubuski, bo tym przeniesieniem centrali chcemy pokazać coś jeszcze.
Jesteśmy pierwszym inwestorem zachodnim, który tak poważnie
potraktował Polskę. Większość ma tu bowiem zwykłe zakłady
produkcyjne, wykorzystujące tańszą niż na Zachodzie siłę roboczą. My – przeciwnie. Wzięliśmy odpowiedzialność za tutejszych
ludzi i otoczenie. Nie sterujemy koncernem na odległość, tylko
jesteśmy na miejscu. Tu płacimy podatki, tu stawiamy na rozwój,
tu szlifujemy talenty. I to jest ta prawdziwa wyjątkowość.
Mówi się wprost, że spełnia Pan tu misję.
Ależ tak! Uważam się za ambasadora gospodarki polsko-niemieckiej. Myślę, że zrobiłem
już sporo dla Polaków tutaj
mieszkających, a zrobię jeszcze
więcej. Bo współpraca między
naszymi krajami jest bezcenna
i nigdy nie powinna lec w gruzach. Nasi pracownicy potrafią
wykrzesać z siebie wielki potencjał. Zresztą wystarczy spojrzeć
na uroczystość otwarcia: przybyło aż 700 osób – głównie
moich ludzi. Są zwarci, zgrani, zintegrowani. Mam szczęście pracować ze wspaniałym
teamem i uważam, że wkrótce
zajdziemy bardzo wysoko.
To znaczy...?
To znaczy, że zamierzamy stać się największym europejskim dostawcą mebli. Myślę, że za kilka lat jest na to szansa.
Zatem trzymamy kciuki. Wiemy, że niedawno otrzymał Pan
honorową profesurę na Akademii Polonijnej w Częstochowie.
Cóż, cieszę się, że polska uczelnia wyższa zaprosiła mnie w swoje
progi. W marcu rozpoczynam pierwsze warsztaty na temat restrukturyzacji przedsiębiorstw. Chcę jak najwierniej przybliżać
przyszłym menedżerom praktyczną stronę życia gospodarczego,
często skrajnie inną niż teoria na studiach. Jednocześnie pragnę
im wpajać, że w biznesie nigdy nie może zabraknąć etyki i moralności. A przede wszystkim chcę, żeby ci zdolni ludzie uwierzyli,
jak wielkim potencjałem dysponują. Najzdolniejszych być może
zaproszę tutaj. Rzepin stał się przecież znakomitym miejscem na
karierę, a w młodych Polakach widzę kapitał intelektualny dla
całej Europy. Razem świetnie go wykorzystamy.
DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY
4
Stomatologia XXI wieku: uśmiech z implantem
Rozmowa z dr Romanem Borczykiem, dyrektorem Kliniki Implantologii i Stomatologii Estetycznej w Katowicach
Mówi się, że stomatologia,
a szczególnie implantologia
przybrały dziś zupełnie inną
postać niż jeszcze 10 lat temu.
Czy Pan to potwierdza?
Zdecydowanie. Dokonał się tu
rewolucyjny postęp, zwłaszcza
jeśli chodzi o prawidłową diagnostykę - głównie dzięki coraz wyższemu zaawansowaniu
komputerów,
specjalistycznych urządzeń oraz technologii mikroskopowej. Dzięki
temu dziś możemy stosować
rozwiązania, które kiedyś były
poza możliwościami polskich
lekarzy. Szczególną pozycję
zajmuje tu stożkowa tomografia komputerowa.
Jakie są główne walory tego
rodzaju tomografii?
Wszystkie trudno tu wymienić.
Najważniejszą zaletą jest niezwykła precyzja, aż sześćdziesiąt razy większa w porównaniu do urządzeń tradycyjnych.
Możemy np. z dokładnością
do 0,2 mm zobaczyć, jak wyglądają korzenie zęba i idealnie
je lokalizować podczas operacji, unikając przykrych dla
pacjenta procesów, jak choćby
bolesnego dłutowania. Inny
przykład to ratowanie zębów
związane z usuwaniem nerwu, niegdyś kojarzone z traumatycznym bólem, rozłożoną
w czasie serią zabiegów i niepewnością powodzenia. Dziś
dzięki zastosowaniu mikroskopów operacyjnych leczenie
zawęża się do jednej, zupełnie
bezbolesnej wizyty z prawie
stuprocentową gwarancją, że
ząb uda się zachować na długie
lata.
Porozmawiajmy zatem o innowacjach dzisiejszej implantologii.
Implantologia rozwija się niezwykle dynamicznie. Podąża
w kierunku jak najmniejszej
inwazyjności i stosowania
możliwie bezbolesnych metod
leczenia. Postęp polega też na
nowych rodzajach implantów,
pozwalających skrócić czas
gojenia, znakomitych dla wymagających pacjentów, którzy
pragną szybkich efektów. Do
niedawna na zagojenie implantu trzeba było czekać nawet do dwóch lat, w tej chwili
okres ten wynosi już tylko
2 miesiące. Jest to możliwe,
ponieważ prowadząc zabieg
potrafimy kontrolować na
poziomie mikroskopowym,
czy nie uszkadzamy istotnych
struktur, takich jak nerwy lub
zatoka szczękowa. Ogólnie poziom naszych zabiegów można
porównać do wykonywania
skomplikowanych
operacji
przez dziurkę od klucza, podczas gdy starsze metody przyrównamy do otwierania drzwi
na oścież.
Inną przykładową innowacją
jest wykorzystanie technologii, które pozwalają z obrazu
komputerowego wyizolować
pojedynczy ząb i na specjalnej
trójwymiarowej obrabiarce wyrzeźbić dokładne jego odwzorowanie – a więc lekarz przed
zabiegiem de facto trzyma w
ręce model zęba pacjenta, dzięki czemu może wysuwać możliwie najtrafniejszą diagnozę.
Czy takie innowacje niosą ze
sobą trudności, ryzyko, minusy?
Minus jest jeden, zewnętrzny:
do wszystkich tych innowacji niezbyt przystaje polskie
prawo, które ciągle opiera się
o przepisy z lat pięćdziesiątych – pomimo, że jesteśmy
w Unii. Podam przykład:
w Holandii sam fakt, iż dana
firma zgodnie ze standardami
i pod ścisłym nadzorem wyprodukowała urządzenie do
zdjęć RTG, pozwala lekarzowi
swobodnie go używać. W naszym kraju regulacje są tak restrykcyjne, że w klinice takiej
jak moja trzeba zatrudniać
dodatkową osobę zajmującą
się wyłącznie przygotowywaniem dokumentów zgodnie
z obowiązującymi przepisami.
Paradoks tkwi w tym, że gabinet na Zachodzie wręcz nie
może obsługiwać pacjentów,
gdy nie posiada aparatu RTG;
a w Polsce nie dość, że wdraża
się najwyższe standardy - pomijam już wysiłek inwestycji
finansowych - to jeszcze pracę
komplikują uciążliwe przepisy.
A przecież mówimy o najno-
wocześniejszym sprzęcie na
świecie, którego dawka promieniowania wynosi sto razy
mniej niż przy tradycyjnych
tomografach. Taką samą otrzymuje pasażer w czasie dwugodzinnego lotu samolotem!
Uważam, że niektóre bariery
prawne są naprawdę niepotrzebne i o ile wiem, moje zdanie podziela wielu lekarzy.
Skupmy się w takim razie na
inwestycjach, o których Pan
wspomina. Stworzenie tak
nowoczesnych
warunków
wymaga zapewne sporych
nakładów?
Nawet bardzo sporych. Przykładowo: swoją klinikę tworzyłem siedemnaście lat. Koszt
najważniejszych
urządzeń,
o których mowa, to inwestycja
od 70.000 do 700.000 tysięcy
złotych za sztukę, dla przykładu mikroskopy posiadamy
w każdym z 13 gabinetów. Ale
korzyści są nieocenione, i to
nie tylko dla pacjentów, lecz
ogólnie dla świata medycyny.
Prowadzimy bowiem również
niezależne laboratorium badawcze, zajmujące się opracowaniem i testowaniem nowych
rozwiązań w branży stomatologicznej. Posiadamy już trzy
patenty
międzynarodowe,
a obecnie we współpracy ze
szwajcarską firmą wdrażamy
do produkcji nowe urządzenie.
I, co również bardzo ważne,
zainwestowaliśmy wiele w IT,
aby móc szkolić lekarzy przez
internet. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się transmisje zabiegów na żywo, które
może śledzić kilkadziesiąt osób
jednocześnie.
Z czego wynika takie zainteresowanie?
Z długiej praktyki i doświadczenia. Kilkanaście lat temu
byłem jednym z pierwszych
lekarzy w Polsce, którzy zaczęli
prowadzić komercyjne kursy.
Częste wyjazdy w różne części
świata umożliwiły mi kontakt
z najlepszymi specjalistami, od
których sam się uczyłem. Dziś,
będąc redaktorem naczelnym
polskiej edycji międzynarodowego czasopisma fachowego
„Roots” oraz współredagując
wydawaną w Nowym Jorku
„Endo Tribune”, publikuję
fachowe prace, działam aktywnie na polu światowej implantologii, dzielę się zdobytą
wiedzą. Cieszę się, że docenia
się ją zarówno w Polsce, jak
i za granicą.
Przesłanie, jakie chciałby
Pan przekazać czytelnikom?
Chciałbym, żeby Polacy dla
własnego dobra rozważniej
podchodzili do sprawy implantów. Wiele gabinetów robi je
wprawdzie bardzo dobrze – ale
trzeba pamiętać, że to dziedzina niezwykle delikatna. Skuszę
się może na nieco trywialne
porównanie, ale jest z nią trochę jak ze sztuką: podobnie
jak zakup płótna, farb i pędzla
nie wystarczy, żeby namalować
piękny obraz, tak implantologia nie jest prostą, rzemieślniczą usługą. Wymaga olbrzymiej wiedzy, najdokładniejszych procedur i najlepszego
wykonania – czyli najbardziej
profesjonalnej opieki medycznej. Instytucja, która ma ją zapewnić, musi dysponować potężnym zapleczem tworzącym
złożoną, szeroko pojętą jakość
- właśnie za nią pacjent finalnie płaci. Tymczasem niepokoi
mnie typowo polska tendencja
do kierowania się aspektem
wyłącznie cenowym, na zasadzie niemalże porównywarki
internetowej. Przecież pytanie
typu „gdzie kupić najtańszy
implant?” jest kompletnym
nieporozumieniem. Implantologia to nie towar aukcyjny,
lecz najbardziej zindywidualizowane podejście do każdego
zęba człowieka! Tu rolę gra nie
cena, lecz rzetelność. I jeszcze
jedno: implantologia wiąże się
z ryzykiem, że pewne uszkodzenia są nienaprawialne i nieodwracalne - jeżeli zabraknie
dokładnej diagnostyki popartej precyzyjnym wykonaniem.
Bo w dobrej klinice oprócz
wszystkich wyżej wymienionych aspektów kupuje się także odpowiedzialność na wiele
lat za każdy wykonany zabieg.
Chciałbym, żeby właśnie to zapamiętali czytelnicy.
Dziękuję za rozmowę.
Jakub Lisiecki

Podobne dokumenty