IBSS BIOMED SA: innowacyjne rozwiązania
Transkrypt
IBSS BIOMED SA: innowacyjne rozwiązania
DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY 1 Wydawca: PubliCity Prasowa Promocja Biznesu www.monitorrynkowy.pl Nr 1 (1) 24 lutego 2010 r. IBSS BIOMED S.A.: innowacyjne rozwiązania Biotechnologia należy do niezwykle trudnych dziedzin, gdzie odpowiedzialność za stworzone produkty łączy się z wymogiem nieprzerwanego rozwoju. Przyjrzeliśmy się, jak radzi sobie z kwestiami innowacyjności jedna z najważniejszych polskich firm w branży szczepionek i probiotyków. IBSS BIOMED S.A., ekspert w sektorze biotechnologii, działa nieprzerwanie już od 65 lat. Zorientowany jest głównie na innowacyjne wdrożenia w branży biomedycznej. Służą one zapewnieniu najwyższej jakości produktów, a w efekcie dają konkretne rozwiązania rynkowe. Generuje to wzrost obrotów spółki, które może ona przeznaczyć na reinwestowanie. Sprawia to, że stała się pożądanym partnerem biznesowym wielu polskich i zagranicznych przedsiębiorstw. Ciągły rozwój, uzyskane granty, a przede wszystkim jakość proponowanych rozwiązań pozwoliły firmie ugruntować pozycję producenta wysokiej klasy preparatów. – Stawiamy na preparaty innowacyjne, których wytwarzanie wiąże się z badaniami rozwojowymi i klinicznymi – mówi Grzegorz Stefański, prezes zarządu Instytutu Biotechnologii Surowic i Szczepionek BIOMED S.A. – Szczycimy się bogatą, wszechstronną współpracą z wieloma ośrodkami naukowymi, a także niezależnymi ekspertami. Do najważniejszych z nich należą m.in. Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Łódzka, Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN oraz Akademia Górniczo-Hutnicza. Programy badawczo-rozwojowe dotyczące nowych preparatów bądź udoskonalania już istniejących, realizowane są przez interdyscyplinarne zespoły, odpowiednio dobierane pod kątem specyfiki każdego przedsięwzięcia. W chwili obecnej toczą się 24 projekty związane zarówno z nowymi produktami, jak i technologiami. W latach 2005-2008 IBSS BIOMED S.A. spośród 18 projektów zakończył sukcesem Niemiecka jakość zegarków Większość konsumentów ma przekonanie, że najlepsze zegarki świata robi się w Szwajcarii. Znacznie mniej osób zna zegarki niemieckie – szkoda, bo cechują się one jakością równie wysoką, a czasem nawet jeszcze wyższą. Za to już zaledwie garstka ekspertów wie, że potęga szwajcarskiego przemysłu zegarmistrzowskiego swoje korzenie ma również w... Niemczech. Legenda „Swiss Made” jako światowego inbegriffu jakości zegarków pozostanie niezachwiana. Ale ciekawostką niech będzie fakt, że dawniej potęgą tej branży były Niemcy - głównie region Szwarcwald i miasto Pforzheim. Wojny, sytuacja polityczna oraz wymóg oszczędności sprawiły, że w XIX w. przeniesiono stamtąd wiele manufaktur do sąsiedniej, spokojniejszej i tańszej Szwajcarii, która wspólnie z mistrzami sztuki zegarmistrzowskiej z Francji doprowadziła branżę do perfekcji i stworzyła narodową specjalność. – Tymczasem niemiecki przemysł zegarkowy jest nadal silny, choć niesłusznie mało znany w Polsce – przekonuje Marian Wirkus, właściciel firmy Togo Chronoline, licencjonowany importer niemieckich zegarków. – Jak we wszystkich liczących się manufakturach, i tu powstają prawdziwe dzieła sztuki, choć nasza oferta głównie dotyczy modeli seryjnych, przeznaczonych prawie na każdą kieszeń. Niemieckie zegarki zwykle oparte są na automatycznych mechanizmach szwajcarskich. Prym wśród nich wiedzie ETA z szeroko stosowanym modelem 28.24, a dla chronografów - Valjoux 7750. Zegarki kwarcowe wyposażane są w solidne szwajcarskie mechanizmy Ronda. Wszystkie walory jakościowe podzespołów, kopert czy szkiełek trudno wymienić jednym tchem; lepiej przyjrzeć się ogólnie trzem wybranym markom, za których jakość warto zapłacić. Laco: legenda plus tradycja Firma Laco zaczęła działalność w 1925 r. W latach 30-tych XX w. produkcja wynosiła już ok. 30.000 zegarków miesięcznie. Firma wytwarzała zegarki cywilne oraz dla niemieckiego lotnictwa, skupiając się na walorach użytkowych przydatnych w tej dziedzinie. Istotne były kwestie łatwego odczytu oraz niezawodności w różnych warunkach atmosferycznych. Wzory niektórych modeli z czasów wojny wyznaczyły pewne kanony na całe dekady. Do dziś zegarki z serii Flieger chętnie wybierają pasjonaci lotnictwa. Laco to klasyka, gdzie ponadczasowe wzornictwo łączy się ze wspaniałą techniką. Z pozoru wyglądające skromnie i surowo, skrywają prawdziwą precyzję mechanizmu, który potrafi służyć właścicielowi bezawaryjnie przez dziesiątki lat. Zeppelin: legenda plus nostalgia To nie złudzenie ani zbieżność nazw: firma Zeppelin udzieliła licencji na użycie nazwiska, aby tchnąć nowy wizerunek w markę, która kojarzy się ze wzniosłością, stuletnią historią, klasą i przedsiębiorczością - bo przecież Ferdynand hrabia von Zeppelin ze swymi osławionymi sterowcami był pionierem pasażerskiego lotnictwa komercyjnego. Zegarki marki Zeppelin wytwarza firma PointTec – jeden z największych w Niemczech producentów, dostarczający 80 tys. zegarków rocznie. Zeppelin to bardzo dobry kompromis między jakością, designem, a nostalgiczną tradycją, która fascynuje i czyni zegarek bardzo indywidualnym. Ogólny wygląd wielu modeli przywo- 14, a w 2009 roku 2 kolejne. Skuteczność wdrożeń jak na tak innowacyjną działalność jest więc bardzo wysoka. Jakość opatentowana Główny pion biznesu IBSS BIOMED S.A. stanowi produkcja opatentowanych szczepionek i probiotyków, czyli preparatów zawierających żywe kultury bakterii, które zastosowane w odpowiedniej ilości korzystnie wpływają na ludzki organizm. – W ostatnich latach zgłosiliśmy 29 nazw handlowych i znaków graficznych, 8 innowacyjnych patentów oraz 3 wzory przemysłowe – relacjonuje Grzegorz Stefański. – Nieustannie pracujemy nad kolejnymi, które będziemy regularnie wdrażać. Warto podkreślić, że liczba wyprodukowanych w firmie i podanych samym tylko polskim pacjentom szczepionek przekroczyła już 70 mln. Obok tych typowych, znajdujących zastosowanie w progra- dzi na myśl początki XX wieku. Warto dodać, że niektóre modele Zeppelin to także rzadkie już dziś zegarki nakręcane ręcznie, które szczególnie cieszą purystów. Nie brakuje oczywiście tych z automatycznymi mechanizmami ETA. Marka oferuje również cały szereg modeli kwarcowych w cenach poniżej 1000 zł, które zadowolą szerokie grono odbiorców. Sinn: legenda plus high-tech Sinn to prestiżowa marka wśród zegarków produkowanych w Niemczech. Uzyskuje świetne wyniki bardzo restrykcyjnych testów, a w niedawnym światowym rankingu zajęła 15. miejsce wśród największych sław zegarkowych. Warto też dodać, że manufakturą kieruje od lat Lothar Schmidt, dawny wieloletni szef rozwoju firmy IWC Schaffhausen. Zegarki Sinn dostępne na rynku od 1961 r. należą do czołówki światowej mach szczepień ochronnych, na uwagę zasługuje Pseudovac, szczepionka przeciwko pałeczce ropy błękitnej, która - ze względu na brak konkurencyjnego leku – jest szeroko doceniana poza granicami kraju. Z kolei do wiodących probiotyków należą dopochwowy Lactovaginal oraz doustny suplement diety prOVag. W swojej ofercie firma posiada także musujący żel Venospray, dermokosmetyk, który łagodzi objawy ciężkich i zmęczonych nóg. Co istotne, IBSS BIOMED S.A. niedawno wprowadził do sprzedaży środek spożywczy specjalnego przeznaczenia medycznego Latopic do postępowania dietetycznego w atopowym zapaleniu skóry. Solidna kultura organizacyjna Spółka każdego roku zatrudnia nowych specjalistów. W wiele projektów zaangażowani są doktoranci kierunków mikrobiologicznych i biotechnolow kwestii wykonania, designu, precyzji, a także zastosowań. Szczególnie zasłynęła seria U wyjątkowo szczelne zegarki dla płetwonurków wytwarzane ze specjalnej stali nie reagującej z wodą morską (z takiej samej buduje się okręty podwodne). Ich wodoszczelność sięga 200 atmosfer, a w wersji UX obudowa wytrzymuje ciśnienie na głębokości 12 000 m. Parametry obudowy i inne cechy zegarków Sinn certyfikowane są przez Germanische Lloyd. Te, jak również inne zegarki tej marki, są ekstremalnie wytrzymałe, całkowicie odporne na wstrząsy powstające np. podczas strzelania z broni, a także na większość silnych uderzeń. Specjalnie utwardzane powłoki kopert całkowicie uniemożliwiają zarysowanie. Ponadto ich materiały nie poddają się działaniu pól magnetycznych, a mechanizmy pracują poprawnie w temperaturze od -45°C do +80°C. Najlepszą rekomendacją dla tych zegarków jest stosowanie ich przez niemiecką elitarną jednostkę wojskową GSG9. To zarazem gicznych, którzy dzięki pracy u krakowskiego producenta mają możliwość wykorzystania swoich praktycznych umiejętności. – Dlatego tym istotniejsze jest wsparcie dla firmy w postaci grantów, dzięki którym potrafi ona zaoferować kolejne atrakcyjne miejsca pracy oraz sukcesywnie zwiększać liczbę prowadzonych jednocześnie badań – sumuje prezes Stefański. Za swoje dokonania firma, jako jedyna do tej pory w Polsce, otrzymała prestiżowy tytuł „Organizacja Oparta na Wiedzy” przyznawany przez Jagielloński Klub Biznesu dla przedsiębiorstw prowadzących aktywną współpracę z naukowcami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Warto dodać, że IBSS BIOMED S.A. jest również jednym z założycieli spółki Mabion – unikalnej firmy biotechnologicznej rozwijającej technologię humanizowanych przeciwciał monoklonalnych. Co ważne dla inwestorów, w marcu nastąpi pierwsza emisja akcji spółki na rynku NewConnect. Joanna Drzazga idealne zegarki dla pasjonatów sportów wyczynowych. Styl wizualny Sinna jest zawsze niepowtarzalny, bardzo indywidualny i – co istotne - nie próbujący naśladować innych marek, za co szczególnie ceni się go w Niemczech i USA. Jakość na różne okazje – Wybór zegarka zawsze trzeba dobrze przemyśleć pod kątem wykonywanej pracy, pasji bądź otoczenia – przypomina Marian Wirkus. – W dobrym tonie stało się też dobieranie różnych zegarków na odpowiednie okazje. Dlatego warto posiadać co najmniej dwa-trzy modele. Menedżerom noszącym garnitury polecałbym np. klasyczną linię Zeppelin jako markę ponadczasową, trwałą i wiarygodną, a na weekendowe wyjazdy w teren lub na narty - Sinna. Ale tak naprawdę każda pozycja z naszej oferty jest bardzo dobra. Niektórzy traktują zegarki jako typowe przedmioty użytkowe, inni jako prestiżową część ubioru, jeszcze inni pieczołowicie kolekcjonują je jak samochody, a ogólnie przybywa osób, które po prostu chcą nosić na ręku dobrą markę. Może więc czas sięgnąć po produkt bardziej indywidualny, niekoniecznie rozreklamowany, za to pełny walorów, do którego mamy własny stosunek emocjonalny? Jego jakość z pewnością nie zawiedzie. W końcu plakietka „Made in Germany” zobowiązuje. Jakub Lisiecki DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY 2 Szkolenia na sprawdzonym poziomie Spółka JKR Training jest ogólnopolską, profesjonalną firmą szkoleniowo-doradczą, proponującą szeroki zakres szkoleń i usług konsultingowych. Bogata oferta, elastyczność względem ciągle zmieniającego się rynku, a w szczególności potrzeb i oczekiwań konkretnych klientów umacnia pozycję spółki w branży. Misją JKR Training jest oferowanie wysokiej jakości usług szkoleniowo-doradczych poprzez podnoszenie kwalifikacji kadr zarządzających oraz pracowników firm polskich bądź zagranicznych, a także wsparcie w zakresie rozwoju HR. Co ważne: usługi te są zawsze dopasowywane do konkretnego klienta – grupy bądź indywidualnego uczestnika. Zaangażowanie trenerów i ekspertów, bogactwo interaktywnych ćwiczeń oraz studiów przypadków, a przede wszystkim wybitne zdolności komunikacyjne gwarantują, że uczestnicy szkoleń są zmotywowani i mają poczucie optymalnego wykorzystania spędzonego na nich czasu. – Dziś wiedza, rozwój i dokształcanie się pracowników mają ogromny wpływ na szeroko pojęty sukces – mówi Iwona Mazelanik, dyrektor ds. rozwoju usług w JKR Trai -ning. – Proponowane przez nas rozwiązania rzeczywiście przekładają się na podwyższanie poziomu życia zawodowego i osobistego. Realizujemy szkolenia w kilku wariantach: otwarte, zamknięte, outdoor oraz team building. Nasza nazwa wynika ze skrótu: Jakość + Kompetencje + Rozwój. Każde z tych haseł odzwierciedla nasze indywidualne podejście do klienta, który jest dla nas najważniejszy. Kompetencje osobiste i zawodowe Szkolenia JKR Training pozwalają rozwinąć szereg umie- jętności osobistych - głównie kreatywności oraz twórczego myślenia. Oprócz tego, że dają one możliwość modelowania i kształtowania społecznego odbioru jednostki, to zapewniają poznanie nowych kom- petencji, które uskuteczniają działania tak w środowisku pracy, jak w życiu osobistym. Wśród nich są m.in.: trening asertywności, skuteczna komunikacja i perswazja, mapy pamięci i techniki zapamiętywania, komunikacja interpersonalna, S.U.M.O. – filozofia sukcesu, trening kreatywnego i twórczego myślenia, trening radzenia sobie ze stresem oraz kurs aktywnego poszukiwania pracy. Kolejnym elementem oferty są szkolenia z zakresu sprzedaży i marketingu. Ich cel stanowi zwiększanie umiejętności pozyskania klienta, utrzymanie z nim długotrwałej relacji oraz wynegocjonowanie odpowied- nich warunków współpracy. Trenerzy trafnie potrafią zidentyfikować typ klienta, uczą, jak z nim postępować, tym samym kreując pozytywny wizerunek profesjonalnego reprezentanta, w którego rękach leży zysk przedsiębiorstwa. Osobom pragnącym wzmocnić własną samoorganizację JKR Training proponuje szkolenia z efektywnego wykorzystania swojego czasu i predyspozycji. Ponadto firma poleca kursy podwyższające umiejętności z zakresu prawa pracy, BHP czy pierwszej pomocy. W ofercie nie brak też szeregu szkoleń z bycia liderem, których celem jest poznanie technik zarządzania wiedzą i talentami pracowników w dążeniu do wspólnego sukcesu zespołu. Uczestnicy uczą się tworzyć wizerunek przywódcy, jak również rozwijać umiejętności sprawnego kierowania innymi. A wszystko na konkretnych przykładach obrazujących omawiane sytuacje oraz z zastosowaniem szeregu innowacyjnych metod, takich jak warsztaty, studia przypadków czy symulacje. – Te szkolenia mają kluczowe znaczenie dla zachowania pozytywnych relacji w zespole, wpływają na wewnętrzną motywację pracowników, szczególnie w czasach kryzysu gospodarczego oraz pokazują, jak im skutecznie przewodzić – opowiada Jolanta Caniboł, dyrektor ds. projektów JKR Training. – Każdego klienta i każdy projekt traktujemy indywidualnie, a organizowane przez nas szkolenia oprócz nabywania umiejętności i rozwijania kompetencji stanowią dobrą okazję do integrowania się pracowników. Wszechstronny konsulting Drugi pion biznesu JKR Training stanowi szereg usług konsultingowych w zakresie rekrutacji i selekcji pracowników, a także badania opinii pracowniczych. Mają one przede wszystkim na celu poznanie poglądów osób zatrudnionych na temat rożnych obszarów funkcjonowania danego przedsiębiorstwa, ich zadowolenia z pracy, atmosfery, satysfakcji z wynagrodzenia etc. Spółka za pośrednictwem przeprowadzanych ankiet potrafi dokonać także umiejętnej analizy poziomu wykonywanych usług. A wszystko dla poprawy ich jakości oraz osiągnięcia nadrzędnego celu każdej firmy: zaspokojenia potrzeb i spełnienia oczekiwań klientów. Co ciekawe, jedną z form badań jest tzw. Tajemniczy Klient, czyli badanie poziomu obsługi klienta poprzez profesjonalną kontrolę jakości. Ale to nie wszystko. W ramach usług konsultingowych JKR Training oferuje kursy przeznaczone dla osób indywidualnych, m.in. komputerowe i kadrowo-płacowe z elementami zarządzania zasobami ludzkimi. Program tych kursów jest maksymalnie dopasowany do oczekiwań rynku pracy, a ich ukończenie pozwala uczestnikowi swobodnie wykonywać obowiązki na danym stanowisku. Istotne jest, że spółka gwarantuje konkurencyjne ceny oferowanych usług. – Nasze szkolenia są nie tylko przygotowane merytorycznie na miarę potrzeb naszych klientów, ale również cenowo stanowią dla nich miłą niespodziankę – mówi Rafał Pietrwalski, dyrektor ds. finansów w JKR Training. – Wiemy, że nasze szkolenia zaspokajają oczekiwania klientów. Cenią sobie oni fakt, iż staramy się bezpośrednio i dokładnie poznać ich potrzeby szkoleniowe, a dzięki temu potrafimy skroić idealną ofertę. To nasz klucz do skuteczności. Joanna Drzazga Aneta Baranowska, specjalista ds. rekrutacji i rozwoju personelu firmy Maflow Polska Sp. z o.o.: – Nastawienie na potrzeby klienta, szybkość reakcji oraz kreatywność w podejściu do organizacji szkoleń to kompetencje, które w naszej opinii odróżniają JKR Training od innych firm w tej branży. Polecam usługi tej spółki jako godnego zaufania partnera w zakresie usług szkoleniowych. Zamojska Spółdzielnia „Społem” śmiało konkuruje Wydawać by się mogło, że duże sieci handlowe zdominowały polski rynek sprzedaży detalicznej. Tak jednak wcale być nie musi. „Społem” Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Robotnik” w Zamościu licząca ponad 20 placówek pokazuje, jak można z powodzeniem rzucać wyzwanie globalnej konkurencji na lokalnym rynku. „Społem” Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Robotnik” w Zamościu odnotowała wiele osiągnięć, ale śmiało można stwierdzić, że dziś na codzień towarzyszy jej to najważniejsze: skuteczne przyciąganie konsumentów. Jak? – Postawiliśmy przede wszystkim nie na ilość, lecz na jakość, bo to na tym polu wygrywamy z hipermarketami próbującymi zbijać ceny poniżej granic możliwości – przekonuje Maria Wawrzaszek-Gruszka, prezes zarządu „Społem” PSS „Robotnik” w Zamościu. – Mamy więc bardzo dobry asortyment. Jesteśmy zdecydowanie najlepsi w okolicy w produktach świeżych; nabiał, ryby, warzywa, owoce i mięso to branże, w których nie mamy sobie równych. Nasze pieczywo i wyroby ciastkarskie uznawane są za najlepsze nie tylko w całym Zamościu, ale też w okolicznych miastach i wsiach – aż 40% produkcji sprzedajemy na zewnątrz. Nabywca ma pewność, że w „Społem” nie znajdzie jakichkolwiek nadużyć czy sztucznego przedłużania terminu ważności. Profesjonalizm obsługi, bardzo dobre lokalizacje, sympatyczna atmosfera, tak bardzo dziś pożądana w dobie rosnącej anonimowości zakupów – to właśnie tymi czynnikami skutecznie zjednujemy sobie lojalnych klientów. Zamojska Spółdzielnia „Społem” dziś dysponuje łączną powierzchnią handlową ok. 8 000 mkw. Oferuje ponad 10 000 rodzajów produktów. Dotrzymuje kroku nowoczesnym tendencjom w handlu. Umożliwia realizację ogólnopolskich bonów, rozszerza sprzedaż na karty kredytowe. Wprowadza nowe pomysły, np. w kilku sklepach na oczach klientów pracują piekarnie, kuszące zapachem do zakupu świeżych wyrobów prosto z pieca. A w jednej z placówek można oglądać działające na bieżąco stanowisko rozbioru mięsa i kupować towar wprost z niego – jest to obecnie najlepsze stoisko mięsno-wędliniarskie w całym Zamościu. Efekt? Coraz silniejsze związanie klienta z firmą, dające się zresztą wymiernie określić. Zamojska „Społem” sprzedaje bowiem Karty Klienta. Sprzedaż przy ich udziale sięga dziś 40% obrotu i wciąż rośnie. Łącznie wydano ich już ponad 10 000 – na społeczność liczącą około 68 000 mieszkańców jest to wynik znakomity. Osiągnięcia i nagrody PSS w Zamościu istnieje już ponad 90 lat. Spółdzielnia z okazji zeszłorocznego jubileuszu otrzymała cztery bardzo ważne odznaczenia: honorową odznakę Zasłużony dla Województwa Lubelskiego, Medal Wojewody Lubelskiego, medal Zasłużony dla Miasta Zamość i odznakę Zasłużony dla „Społem”. Ponadto najbardziej zasłużeni pracownicy otrzymali odznaczenia państwowe: Krzyże Zasługi oraz medale za długoletnią służbę. Niezależnie od tego członkowie załogi PSS zdobyli wiele odznaczeń branżowych, nadawanych przez Krajową Radę Spółdzielczą jako nadrzędny organ całej spółdzielczości w Polsce, oraz przez Krajowy Związek Rewizyjny „Społem”. – Nieczęsto się zdarza, żeby spółdzielnia otrzymywała tyle odznaczeń w jednym czasie – przyznaje prezes WawrzaszekGruszka. – Tym milej byliśmy zaskoczeni, że płynęły one z różnych źródeł, a te spółdzielcze są dla nas szczególnie cenne, bo stanowią dowód ze strony branży, jak dobrą drogą podążamy. Firma zdobyła też w ostatnim czasie wiele innych nagród: Gazele Biznesu 2007 i 2008, Gepardy Biznesu 2008, Solidny „Społem” Zamość od lat plasuje się w pierwszej dwudziestce spółdzielni w skali całego kraju. Wysokie noty uzyskuje głównie dzięki wynikom finansowym. Za 2009 rok Spółdzielnia wypracowała ok. 1,5 mln zł zysku dzie w roku 2009. W produkcji ciastkarskiej wynik rośnie od dawna; w 2008 r. poziom sprzedaży to ok. 1,4 mln z dynamiką 108%, natomiast miniony rok przyniósł dynamikę 106%. Takie wyniki pozwalają na regularne inwestycje. Unifikacja firmowych kolorów, ekspozycja logo, modernizacja dotychczasowej powierzchni lub jej rozbudowa, wyłącznie najnowocześniejsze wyposażenie – co roku od kilku lat zamojska „Społem” przeznacza na rozwój około 4,5 mln zł, i to z własnych środków obrotowych. W 2008 r. rozbudowało aż o 100% jeden z największych wówczas sklepów Lux – do 1000 mkw. Podob- na działalności operacyjnej (co roku przybywa go o około 0,1 mln zł). Obroty od trzech lat systematycznie rosną: sprzedaż brutto w działalności detalicznej w 2008 r. wyniosła 66 mln zł, z dynamiką 117% w stosunku do roku poprzedniego. W 2009 r. sprzedaż zwiększyła się do około 71 mln. Produkcja piekarska w 2008 r. osiągnęła 7 mln zł i był to przyrost RDR o 16%, podobna sprzedaż bę- nie było z kolejnym sklepem w roku 2009. Ponadto w ciągu ostatnich dwóch lat powstały dwa zupełnie nowe sklepy oraz wybudowano od podstaw sklep Delikatesy. Każda placówka jest w całości skomputeryzowana. Efekty wszystkich tych działań przekroczyły najśmielsze oczekiwania: wartość rynkowa spółdzielni w ciągu zaledwie dwóch lat wzrosła z 10 mln do 73 mln zł. Pracodawca Ziemi Lubelskiej 2007, Solidna Firma 2008; prezes została uhonorowana nagrodą Prymus 2008 dla najlepszego spółdzielcy-menedżera oraz tytułem Kobiety Przedsiębiorczej 2009 województwa lubelskiego. Na pierwszym miejscu ekonomia i inwestycje – Te wyniki bardzo cieszą, ale jedno muszę podkreślić – mówi Maria Wawrzaszek-Gruszka. – Nie zbudowalibyśmy tak silnej pozycji, gdyby nie wspaniali ludzie, którym dziś jestem głęboko wdzięczna za cały trud. Tej załodze naprawdę należą się duże słowa uznania. Nie tylko Zamość Firma jest zatem stabilna i cieszy się zaufaniem klientów. Ale to nie wszystko: zamojska „Społem” poszerza granice swojego zasięgu. Niedawno zdecydowała się na pionierski krok w postaci uruchomienia sklepu w Tomaszowie Lubelskim, w planach ma kontynuowanie tego kierunku. To dobry czas na wykorzystanie rozwoju mniejszych miejscowości - dobra lokalizacja inwestycji jest bowiem kluczowa, a o taką coraz trudniej. Plusem jest jednak fakt, że PSS nie zamierza otwierać hipermarketu – a raczej chce się utwierdzać w sprawdzonym modelu średniego sklepu, świetnie dostosowanego do lokalnej siły nabywczej. – I taką właśnie mamy strategię na najbliższe lata – sumuje prezes. – Ściśle określony rozwój, konsekwentna realizacja celów. Uda się z pewnością. Bo jako „Społem” Zamość stanowimy po prostu dobry przykład, jak można tchnąć nowe życie w starą, dobrze znaną Polakom markę. Jakub Lisiecki DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY 3 Steinpol: centrala zarządzająca już w Polsce Firma Steinpol niedawno wybudowała i uruchomiła w Rzepinie nowy, potężny obiekt tuż obok swojej dotychczasowej siedziby. Inwestycja warta 26 mln zł powstała z kilku powodów, ale najważniejszy był jeden: przeniesienie centrali na całą Europę do Polski. To prawdopodobnie pierwszy tak spektakularny ruch inwestora zagranicznego w naszym kraju. Steinpol, jeden z najsilniejszych graczy światowego koncernu meblowego Steinhoff, jest w Rzepinie obecny od 1991 roku. Zaczął wtedy od wykupu miejscowej podupadłej fabryki mebli, a potem jej sukcesywnej rozbudowy. W ciągu ostatnich lat rozwój firmy, a wraz z nią całego nadgranicznego miasteczka śmiało może służyć każdemu zagranicznemu inwestorowi jako wzór gospodarowania miejscem, przedsiębiorstwem i ludźmi. Steinpol stał się potentatem. Obok fabryki w Rzepinie włączył w swoje struktury Mago w Brojcach, Witnicy, Chociszewie oraz Radoszynie, firmy KPM w Kłodzku, FM w Prudniku, Steinpol OK w Zielonej Górze, a także Divani Meble we Lwowie na Ukrainie. Ale wydarzenia ostatnich miesięcy przewyższyły rozmachem wszystkie dotychczasowe zagraniczne inwestycje w Polsce o głowę - i to dosłownie. Nowo uruchomiony obiekt przejął bowiem od niemieckiej siedziby rolę multicentrum zadaniowego: obsługi sprzedażowej i posprzedażowej, zakupów, IT, administracji, finansów, logistyki i HR. Andreas Bogdanski, prezes zarządu Steinpolu, dopiął swego: wraz z budową obiektu przeniósł do Rzepina serce i mózg całej grupy kapitałowej Steinhoff w Europie. – Inwestycja składa się z części biurowej, wystawowej oraz magazynowej – opowiada Adam Tadla, menedżer ds. kluczowych klientów Steinpol Central Services Sp. z o. o. – Jej powierzchnia obejmuje 12 tys. mkw. Korzyści trudno przecenić. Głównym walorem jest zsynchronizowanie działań wszystkich naszych ośmiu spółek w jednym miejscu. To ogromnie usprawnia zarządzanie, generuje oszczędności, zwiększa zysk i ogólnie rozwija firmę. Praktycznie wszystkie sprawy, które kiedyś trzeba było załatwiać przez niemiecką centralę, dziś rozgrywamy na miejscu. Tutaj znajduje się centrum zamówień dla wszystkich zakładów, tutaj mamy potężny showroom, tutaj powstają koncepcje zbytu na rynkach i projekty nowych produktów. Na inwestycji korzysta przede wszystkim klient, któremu usprawniono do maksimum koordynację współpracy z dostawcą, ujednolicając system komunikacji i serwisu. Efekt? Znaczne zwiększenie ilości nowych odbiorców, a to przekłada się na obroty i wzrost znaczenia w branży. Steinpol jeszcze bardziej ugruntował swoją pozycję względem stałych klientów i zaczął budować zaufanie na lata dla wielu nowych. Wielki producent dla wielkich klientów Steinpol w oczach władz lokalnych Marcin Jabłoński, marszałek województwa lubuskiego: – Droga od małej fabryki do centrum europejskiego koncernu jest imponująca i stanowi dobry przykład dla wszystkich inwestorów. Zarząd Województwa Lubuskiego stara się wspierać działalność przedsiębiorstw takich jak Steinpol, wpływając na rozwój infrastruktury niezbędnej do ich funkcjonowania, przede wszystkim tworząc dobry klimat rozwoju i warunki dla otoczenia biznesu: budujemy drogi, wspieramy inwestycje komunalne. Chcemy, żeby Rzepin stał się prawdziwie europejskim miastem. Z taką firmą na czele z pewnością się uda. Krzysztof Dołganow, prezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej: – Cieszę się, że negocjacje dotyczące włączenia przyfabrycznych terenów pod KSSSE znalazły tak wielki finał. Zależało nam, aby serce koncernu, a wraz z nim dynamiczny rozwój otoczenia i setki nowych miejsc pracy powstały właśnie tu, w Rzepinie. Dlatego silnie pomagaliśmy spółce. Nie ukrywam, że pomogło też Ministerstwo Gospodarki. A ukłony należą się tu panu Ryterskiemu, który jako reprezentant Steinpolu doprowadził naszą współpracę do perfekcji. Helena Hatka, wojewoda lubuski: – Najbardziej się cieszymy, że firma, mogąc wybrać różne lokalizacje, postawiła właśnie na Rzepin. Zrobiła tu wiele dobrego i ciągle jest aktywna, czym imponuje całemu województwu. Byłam więc zaszczycona, biorąc udział w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod nowy obiekt. A Steinpol szanujemy także dlatego, że nie bał się w pełni zaufać polskiemu kapitałowi pracowniczemu. Oby ten przykład dał inspiracje kolejnym inwestorom. Steinpol produkuje pełne spektrum mebli tapicerowanych: od pojedynczych siedzisk, poprzez fotele, sofy, kanapy, aż po całe komplety wypoczynkowe. Spółka sprzedaje je pod kilkoma markami w asortymencie z różnych półek cenowych, od mebli powszechnie dostępnych dla przeciętnego „Kowalskiego” po drogie, designerskie dzieła. – Naszą marką gwarantujacą najwyższą jakość jest Hukla, absolutny lider na zachodnich rynkach, produkujący meble przeznaczone dla zamożnych klientów – opowiada Paul Ryterski, menedżer projektów na Europę Wschodnią Steinpol Central Services Sp. z o. o. – Są to meble prestiżowe, o najwyższym standardzie wykonania i najdroższym wsadzie materiałowym. Podobne meble wytwarzamy dla marki ESPRIT. Każdy nasz produkt jest atrakcyjny dzięki funkcjonalności, komfortowi i jakości użytkowej adekwatnej do ceny. Na Wegrzech produkujemy wysokiej klasy meble tapicerowane znane pod nazwą kolekcja Andante – marka nr 1 w tym kraju, czy też Designwerk, znana i rozpoznawana marka na Zachodzie. Wyroby z tak zwanej środkowej półki to np. kolekcja POCO ze Steinpol OK w Zielonej Górze, o nowoczesnym wzornictwie, skierowana głównie do młodych klientów, odważnie planujących swoje mieszkania. Polsteria, marka z KPM Kłodzko, bazuje na założeniach odwrotnych: konserwatywnych, skórzanych materiałach, klasycznej formie. Natomiast meble spod znaku Sit & More z Rzepina, Witnicy i Chociszewa skierowane są głównie do domów wysyłkowych oraz dużych sieci handlowych i trafiają do bardziej „masowego” nabywcy. Bezpośrednimi klientami Steinpolu są duże europejskie koncerny handlowe, domy wysyłkowe oraz dyskonty. Firma współpracuje także z dużymi polskimi sieciami. Ponadto sprzedaje towar największym sieciom krajów Beneluksu, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech, Słowacji, Słowenii i Chorwacji. Ostatnio rozpoczęła nowoczesną sprzedaż on-line, która ma przynieść jeszcze więcej obrotów. Nowa inwestycja znacznie ją ułatwi. Ale to nie wszystko, bo nowy obiekt generuje coś więcej niż przychody. Steinpol Central Services tworzy wciąż nowe miejsca pracy. Zarząd szacował, że wraz z inwestycją zatrudnienie wzrośnie o około 200 osób, ale ostateczna liczba nowych pracowników raczej przewyższy szacunki. W całej Polsce Steinpol już teraz zatrudnia łącznie około 3000 ludzi. Dodatkowy efekt tkwi w tym, że dzięki dynamicznemu wzrostowi wielu z nich zyskało bezcenne doświadczenie, a wraz z nim - wzrost kompetencji i awans. – W czasie prac nadzorowałem oraz koordynowałem inwestycje – relacjonuje Paul Ryterski. – Teraz odczuwam wielką satysfakcję. Nie tylko z osobistego rozwoju, ale też z faktu, że dzięki m.in. mojej pracy jesteśmy rozpoznawani na najważniejszych rynkach meblowych, a renomowane sieci handlowe przeznaczają coraz większe powierzchnie na nasze produkty. Dla ludzi, dla miasta, dla regionu – Mija 9 lat, odkąd pracuję w Steinpolu – opowiada Adam Tadla – i przyznam, że udział w milowym kroku rozwoju firmy daje ogromną siłę i motywację. Od 2004 r. samodzielnie tworzyłem dział obsługi kluczowych klientów. Dziś jestem jego szefem. Wyrażam tu uznanie dla zasług naszego prezesa: Andreas Bogdanski potrafi porwać cały swój zespół niespotykaną charyzmą. I jest ona oparta nie tylko na faktach, efektach i liczbach, ale także na uczciwości względem pracowników i godnego traktowania całego otoczenia. Rzeczywiście. Steinpol oprócz jakości produktów może się pochwalić opiniami o wewnętrznej solidności. Prezes na każdym kroku podkreśla, jak cenni są jego ludzie, o których ma przyjemność dbać. Uczynił firmę wymagającym, ale i prosocjalnym, prorodzinnym pracodawcą. Pracownicy – oprócz stałego, bezpiecznego zatrudnienia – mogą liczyć na premie i podwyżki. Na porządku dziennym jest wspieranie lokalnej działalności charytatywnej, pomoc dla przedszkola, straży pożarnej, Kościoła i innych instytucji. Spółka tchnęła nowe życie w klub sportowy Steinpol Ilanka Rzepin i łoży na jego utrzymanie. W pobliskim Zespole Szkół Leśnictwa w Starościnie spon- soruje specjalnie utworzoną klasę o profilu meblarskim, której absolwenci bez problemu zdobywają pracę. Cieszą się też władze administracyjne, bo obecność takiego inwestora przynosi wysokie podatki, generuje miejsca pracy, stymuluje wzrost lokalnego biznesu. A od niedawna dodatkowo daje prestiż: w końcu przeniesienie centralnej europejskiej siedziby do niedużego miasteczka w Polsce zdarzyło się dotąd tylko raz. Jakub Lisiecki Stawiam na Polaków Rozmowa z Andreasem Bogdanskim, prezesem zarządu Steinpol Central Services Sp. z o.o. Spektakularna inwestycja, udana współpraca z władzami, wspaniała załoga – które z tych dokonań jest dla Pana najważniejsze? Bez wątpienia wszystkie są tak samo ważne. Do inwestycji przygotowywaliśmy się od dawna, a ponieważ jesteśmy tutaj całe lata i odnosimy sukcesy, to przeniesienie serca i mózgu Steinhoff Europe do Rzepina było kwestią czasu – trzeba było „tylko” to zrobić. Co do władz: muszę tu wyrazić podziękowanie, bo bez ich aktywnego wsparcia plan by się nie powiódł. Zależało nam, żeby nowe multicentrum powstało nie w Kostrzynie czy Słubicach, tylko było zwarte z dotychczasową strukturą w Rzepinie. Udało się dokonać czegoś unikalnego: oddolnego włączenia tych terenów pod Strefę Ekonomiczną. Pokazujemy więc własnym przykładem, że przy wzajemnej życzliwości, ludzkim szacunku i uwzględnieniu wspólnych interesów - wszystko jest możliwe. Dzięki nam wiele instytucji obawiających się do tej pory inwestycji w Polsce, teraz patrzy na nie o wiele bardziej optymistycznie. To rzeczywiście wyjątkowy przykład na skalę całego kraju. Tak, ale nie tylko dlatego, że wsparliśmy potężnie region lubuski, bo tym przeniesieniem centrali chcemy pokazać coś jeszcze. Jesteśmy pierwszym inwestorem zachodnim, który tak poważnie potraktował Polskę. Większość ma tu bowiem zwykłe zakłady produkcyjne, wykorzystujące tańszą niż na Zachodzie siłę roboczą. My – przeciwnie. Wzięliśmy odpowiedzialność za tutejszych ludzi i otoczenie. Nie sterujemy koncernem na odległość, tylko jesteśmy na miejscu. Tu płacimy podatki, tu stawiamy na rozwój, tu szlifujemy talenty. I to jest ta prawdziwa wyjątkowość. Mówi się wprost, że spełnia Pan tu misję. Ależ tak! Uważam się za ambasadora gospodarki polsko-niemieckiej. Myślę, że zrobiłem już sporo dla Polaków tutaj mieszkających, a zrobię jeszcze więcej. Bo współpraca między naszymi krajami jest bezcenna i nigdy nie powinna lec w gruzach. Nasi pracownicy potrafią wykrzesać z siebie wielki potencjał. Zresztą wystarczy spojrzeć na uroczystość otwarcia: przybyło aż 700 osób – głównie moich ludzi. Są zwarci, zgrani, zintegrowani. Mam szczęście pracować ze wspaniałym teamem i uważam, że wkrótce zajdziemy bardzo wysoko. To znaczy...? To znaczy, że zamierzamy stać się największym europejskim dostawcą mebli. Myślę, że za kilka lat jest na to szansa. Zatem trzymamy kciuki. Wiemy, że niedawno otrzymał Pan honorową profesurę na Akademii Polonijnej w Częstochowie. Cóż, cieszę się, że polska uczelnia wyższa zaprosiła mnie w swoje progi. W marcu rozpoczynam pierwsze warsztaty na temat restrukturyzacji przedsiębiorstw. Chcę jak najwierniej przybliżać przyszłym menedżerom praktyczną stronę życia gospodarczego, często skrajnie inną niż teoria na studiach. Jednocześnie pragnę im wpajać, że w biznesie nigdy nie może zabraknąć etyki i moralności. A przede wszystkim chcę, żeby ci zdolni ludzie uwierzyli, jak wielkim potencjałem dysponują. Najzdolniejszych być może zaproszę tutaj. Rzepin stał się przecież znakomitym miejscem na karierę, a w młodych Polakach widzę kapitał intelektualny dla całej Europy. Razem świetnie go wykorzystamy. DODATEK PROMOCYJNO-INFORMACYJNY 4 Stomatologia XXI wieku: uśmiech z implantem Rozmowa z dr Romanem Borczykiem, dyrektorem Kliniki Implantologii i Stomatologii Estetycznej w Katowicach Mówi się, że stomatologia, a szczególnie implantologia przybrały dziś zupełnie inną postać niż jeszcze 10 lat temu. Czy Pan to potwierdza? Zdecydowanie. Dokonał się tu rewolucyjny postęp, zwłaszcza jeśli chodzi o prawidłową diagnostykę - głównie dzięki coraz wyższemu zaawansowaniu komputerów, specjalistycznych urządzeń oraz technologii mikroskopowej. Dzięki temu dziś możemy stosować rozwiązania, które kiedyś były poza możliwościami polskich lekarzy. Szczególną pozycję zajmuje tu stożkowa tomografia komputerowa. Jakie są główne walory tego rodzaju tomografii? Wszystkie trudno tu wymienić. Najważniejszą zaletą jest niezwykła precyzja, aż sześćdziesiąt razy większa w porównaniu do urządzeń tradycyjnych. Możemy np. z dokładnością do 0,2 mm zobaczyć, jak wyglądają korzenie zęba i idealnie je lokalizować podczas operacji, unikając przykrych dla pacjenta procesów, jak choćby bolesnego dłutowania. Inny przykład to ratowanie zębów związane z usuwaniem nerwu, niegdyś kojarzone z traumatycznym bólem, rozłożoną w czasie serią zabiegów i niepewnością powodzenia. Dziś dzięki zastosowaniu mikroskopów operacyjnych leczenie zawęża się do jednej, zupełnie bezbolesnej wizyty z prawie stuprocentową gwarancją, że ząb uda się zachować na długie lata. Porozmawiajmy zatem o innowacjach dzisiejszej implantologii. Implantologia rozwija się niezwykle dynamicznie. Podąża w kierunku jak najmniejszej inwazyjności i stosowania możliwie bezbolesnych metod leczenia. Postęp polega też na nowych rodzajach implantów, pozwalających skrócić czas gojenia, znakomitych dla wymagających pacjentów, którzy pragną szybkich efektów. Do niedawna na zagojenie implantu trzeba było czekać nawet do dwóch lat, w tej chwili okres ten wynosi już tylko 2 miesiące. Jest to możliwe, ponieważ prowadząc zabieg potrafimy kontrolować na poziomie mikroskopowym, czy nie uszkadzamy istotnych struktur, takich jak nerwy lub zatoka szczękowa. Ogólnie poziom naszych zabiegów można porównać do wykonywania skomplikowanych operacji przez dziurkę od klucza, podczas gdy starsze metody przyrównamy do otwierania drzwi na oścież. Inną przykładową innowacją jest wykorzystanie technologii, które pozwalają z obrazu komputerowego wyizolować pojedynczy ząb i na specjalnej trójwymiarowej obrabiarce wyrzeźbić dokładne jego odwzorowanie – a więc lekarz przed zabiegiem de facto trzyma w ręce model zęba pacjenta, dzięki czemu może wysuwać możliwie najtrafniejszą diagnozę. Czy takie innowacje niosą ze sobą trudności, ryzyko, minusy? Minus jest jeden, zewnętrzny: do wszystkich tych innowacji niezbyt przystaje polskie prawo, które ciągle opiera się o przepisy z lat pięćdziesiątych – pomimo, że jesteśmy w Unii. Podam przykład: w Holandii sam fakt, iż dana firma zgodnie ze standardami i pod ścisłym nadzorem wyprodukowała urządzenie do zdjęć RTG, pozwala lekarzowi swobodnie go używać. W naszym kraju regulacje są tak restrykcyjne, że w klinice takiej jak moja trzeba zatrudniać dodatkową osobę zajmującą się wyłącznie przygotowywaniem dokumentów zgodnie z obowiązującymi przepisami. Paradoks tkwi w tym, że gabinet na Zachodzie wręcz nie może obsługiwać pacjentów, gdy nie posiada aparatu RTG; a w Polsce nie dość, że wdraża się najwyższe standardy - pomijam już wysiłek inwestycji finansowych - to jeszcze pracę komplikują uciążliwe przepisy. A przecież mówimy o najno- wocześniejszym sprzęcie na świecie, którego dawka promieniowania wynosi sto razy mniej niż przy tradycyjnych tomografach. Taką samą otrzymuje pasażer w czasie dwugodzinnego lotu samolotem! Uważam, że niektóre bariery prawne są naprawdę niepotrzebne i o ile wiem, moje zdanie podziela wielu lekarzy. Skupmy się w takim razie na inwestycjach, o których Pan wspomina. Stworzenie tak nowoczesnych warunków wymaga zapewne sporych nakładów? Nawet bardzo sporych. Przykładowo: swoją klinikę tworzyłem siedemnaście lat. Koszt najważniejszych urządzeń, o których mowa, to inwestycja od 70.000 do 700.000 tysięcy złotych za sztukę, dla przykładu mikroskopy posiadamy w każdym z 13 gabinetów. Ale korzyści są nieocenione, i to nie tylko dla pacjentów, lecz ogólnie dla świata medycyny. Prowadzimy bowiem również niezależne laboratorium badawcze, zajmujące się opracowaniem i testowaniem nowych rozwiązań w branży stomatologicznej. Posiadamy już trzy patenty międzynarodowe, a obecnie we współpracy ze szwajcarską firmą wdrażamy do produkcji nowe urządzenie. I, co również bardzo ważne, zainwestowaliśmy wiele w IT, aby móc szkolić lekarzy przez internet. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się transmisje zabiegów na żywo, które może śledzić kilkadziesiąt osób jednocześnie. Z czego wynika takie zainteresowanie? Z długiej praktyki i doświadczenia. Kilkanaście lat temu byłem jednym z pierwszych lekarzy w Polsce, którzy zaczęli prowadzić komercyjne kursy. Częste wyjazdy w różne części świata umożliwiły mi kontakt z najlepszymi specjalistami, od których sam się uczyłem. Dziś, będąc redaktorem naczelnym polskiej edycji międzynarodowego czasopisma fachowego „Roots” oraz współredagując wydawaną w Nowym Jorku „Endo Tribune”, publikuję fachowe prace, działam aktywnie na polu światowej implantologii, dzielę się zdobytą wiedzą. Cieszę się, że docenia się ją zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przesłanie, jakie chciałby Pan przekazać czytelnikom? Chciałbym, żeby Polacy dla własnego dobra rozważniej podchodzili do sprawy implantów. Wiele gabinetów robi je wprawdzie bardzo dobrze – ale trzeba pamiętać, że to dziedzina niezwykle delikatna. Skuszę się może na nieco trywialne porównanie, ale jest z nią trochę jak ze sztuką: podobnie jak zakup płótna, farb i pędzla nie wystarczy, żeby namalować piękny obraz, tak implantologia nie jest prostą, rzemieślniczą usługą. Wymaga olbrzymiej wiedzy, najdokładniejszych procedur i najlepszego wykonania – czyli najbardziej profesjonalnej opieki medycznej. Instytucja, która ma ją zapewnić, musi dysponować potężnym zapleczem tworzącym złożoną, szeroko pojętą jakość - właśnie za nią pacjent finalnie płaci. Tymczasem niepokoi mnie typowo polska tendencja do kierowania się aspektem wyłącznie cenowym, na zasadzie niemalże porównywarki internetowej. Przecież pytanie typu „gdzie kupić najtańszy implant?” jest kompletnym nieporozumieniem. Implantologia to nie towar aukcyjny, lecz najbardziej zindywidualizowane podejście do każdego zęba człowieka! Tu rolę gra nie cena, lecz rzetelność. I jeszcze jedno: implantologia wiąże się z ryzykiem, że pewne uszkodzenia są nienaprawialne i nieodwracalne - jeżeli zabraknie dokładnej diagnostyki popartej precyzyjnym wykonaniem. Bo w dobrej klinice oprócz wszystkich wyżej wymienionych aspektów kupuje się także odpowiedzialność na wiele lat za każdy wykonany zabieg. Chciałbym, żeby właśnie to zapamiętali czytelnicy. Dziękuję za rozmowę. Jakub Lisiecki