Medytacja i nowe stworzenie w Chrystusie

Transkrypt

Medytacja i nowe stworzenie w Chrystusie
Medytacja i nowe stworzenie w Chrystusie
Bede Griffiths OSB
4. Zadanie mantry
Ważnym jest, abyśmy ciągle mieli przed oczyma fakt, że modlitwa i medytacja angażują całego człowieka.
Modlimy się ciałem, duszą i duchem. Nie wiem, czy wystarczająco jasno rozróżniłem między sobą te trzy
odrębności stanowiące nas jako osobę. Mamy ciało, organizm fizyczny, który jednoczy nas ze wszystkimi
organizmami wszechświata. Mamy duszę, psyche, która zawiera w sobie zmysły, uczucia, imaginacje, rozum
i wolę. Centrum psyche jest ego, co w sanskrycie nazywa się ahmakara, tzn. to co „czyni moje Ja”. Dusza jest
bardzo ograniczona. Ale poza nią jest duch, atman, który jest miejscem samo-się-przekroczenia. W tym punkcie
ciało i dusza transcendująpoza ludzkie ograniczenia otwierają się na to co nieskończone, wieczne i boskie.
Powtarzanie mantry jest metodą na skupienie wszystkich naszych władz w tym subtelnym miejscu.
Dotyczy to również naszej seksualności, którą zwykliśmy w chrześcijaństwie zostawiać poza obszarem
duchowości. Jest ona jednak częścią naszej natury i nie da się jej wyeliminować. Albo damy jej możliwość
wyrażenia się w naturalny sposób, albo trzeba ją przemienić. Energia seksualna może być w modlitwie
skierowana ku Bogu i stać się wysoce pozytywną siłą. W jodze kundalini energia ta jest transformowana w siłę
duchową.
Chrześcijanie powinni wiedzieć o jodze kundalini. Opisuje ona siedem centrów energetycznych w naszym ciele,
w sanskrycie nazywane czakrami, umieszczone między podstawą kręgosłupa a koroną głowy. Stanowią one nasz
związek z siłami natury i stworzenia.
W pierwszej czakrze muladharze, czakrze korzenia, znajdującej się u podstawy kręgosłupa znajdują się nasze
potrzeby fizyczne. Magnetyczne i elektryczne pola wibrują wokół dolnej części kręgosłupa i ta podstawowa
energia nazywa się shakti. Seks jest energią miłości w naszej naturze. Na początku była to energia zwierzęca,
ale w miarę rozwoju człowieka stała się ona czymś więcej.
Trzeba pozwolić tej energii wpłynąć w svadisthana, w czakrę krzyżową, ale nie wolno jej tam zatrzymać.
U wielu ludzi tak się niestety dzieje, a ilekroć energia shakti jest zatrzymywana w jakimkolwiek z ośrodków,
to zaczyna ona działać destrukcyjnie. Tak więc dopóki energia seksualna nie jest częścią naszej modlitwy,
dopóty czegoś będzie modlitwie brakować. Jak ją zdławimy to staje się ona w najlepszym wypadku neutralna,
w najgorszym zaś zaczyna nas niszczyć. Mamy tu do czynienia z wielkim niebezpieczeństwem, z którego wielu
chrześcijan nie zdaje sobie zupełnie sprawy. Wychowano ich w przeświadczeniu, że muszą zwalczyć swe
seksualne odczucia, zamiast uznać je za część swej konstrukcji i część daru Bożego. Tymczasem uczucia
te muszą być poddane wraz z innymi energiami duszy i ciała, poddane a niestłumione.
W ten sposób energia seksualna przepływa przez narządy płciowe do manipury, albo hary, do czakry splotu
słonecznego, do miejsca naszych emocji. Większość ludzi, a szczególnie kobiety, żyją z hary. Z niej reagują oni
na innych ludzi, albo miłością, współczuciem i empatią, albo gwałtownością i nienawiścią. Tuż powyżej
manipury jest czakra serca, anahata, natura uczyniła serce miejscem w człowieku, gdzie jednoczą się niższe
i wyższe czakry. Św. Teresa zwykła medytować o Jezusie w swoim sercu. Nabożeństwo do Najświętszego Serca
Jezusa jest tu następnym pięknym przykładem.
Posuwając się wyżej dochodzimy do visuddhy, czakry gardła, która jest źródłem muzyki, śpiewu, poezji i mowy.
W miarę jak energia wznosi się wzdłuż linii kręgosłupa to staje się ona coraz bardziej ludzka, oddzielając się od
funkcji zwierzęcych i wegetatywnych.
Następnym, przedostatnim, etapem jest ajna, czakra trzeciego oka. W Indiach znaczymy to miejsce na czole
czerwoną kropką. Dwoje oczu, którymi patrzymy na zewnątrz, są oczyma dwoistości. Trzecie oko jest okiem
patrzącym do wewnątrz. Ono widzi światło w nas. Tu mieszczą się nasze zdolności rozumowe, sposoby, w jakie
interpretujemy rzeczywistość. W chrześcijaństwie dolne czarky są zwykle wypierane, co z kolei prowadzi do
zaburzeń rozwoju wewnętrznej równowagi. My na Zachodzie żyjemy zbyt mocno „z głowy”. A energia musi
przepływać przez dolne czakry i poprzez umysł być kierowana do wyższych poziomów ducha. Trzeba tu jednak
postępować bardzo rozważnie, bo siły te są bardzo potężne.
W końcu shakti dosięga ostatniej czakry, sahasrary, czakry korony głowy. To tutaj otwieramy się na cały
wszechświat i na transcendentalną tajemnicę poza nim. Energia życia przepłynęła od swej podstawy, poprzez
wszystkie stopnie rozwoju aż dotarła miejsca transcendencji. Osobiście widzę je jako miejsce, gdzie wpływa we
mnie światło Ducha Świętego schodzące do wszystkich moich władz, aż na dno mego ciała, by potem wznieść
się na nowo i powrócić do Boga. Światło to jest w zasadzie światłem miłości. W tradycjach Wschodu, wszystkie
metody medytacji dążą do tego centrum. To co się tam dzieje, zależy już od osobistej wiary i tradycji.
Dla chrześcijanina jest to miejsce spotkania z Bogiem poprzez miłość Ducha Świętego.
Jest to miłość Ducha Świętego wlana w nasze serca, za przyczyną której stajemy twarzą w twarz z Bogiem:
(„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego,
który został nam dany” Rz 5, 5).
Innymi słowy, modlimy się ciałem, duszą i duchem. Widać to wyraźnie w Brewiarzu i podczas Mszy świętej.
Pokłony, klękanie, leżenie krzyżem, wszystko to odgrywa wielką role w modlitwie. W tradycji kościoła
prawosławnego i kościoła syryjskiego w Indiach, do którego kiedyś uczęszczałem, leżenie krzyżem było ważną
częścią oddawania czci Bogu. Każdego dnia w czasie Wielkiego Postu kładliśmy się krzyżem po 40 razy
dziennie. Naszym ciałem wielbimy też Boga, gdy używamy słów, jeszcze więcej, gdy śpiewamy
W modlitwie kontemplacyjnej aktywność ciała jest ograniczona do minimum, ale i wtedy występuje w nim ruch
- oddychamy. Wszystkie tradycje Wschodu kładą bardzo duży nacisk na oddech. Medytacja Zen skupia się na
oddechu z brzucha, wdech i wydech. Ojciec John nie przywiązywał dużej wagi do oddechu, oprócz tego,
że zalecał „byśmy nie przestawali oddychać”. Ojciec Laurence mówił mi, że bierze oddech pod uwagę, choć
niewiele o tym pisze w swych naukach medytacji. Dla wielu ludzi zgranie rytmu oddechu z wypowiadaniem
mantry jest bardzo istotnym środkiem do wprowadzenia ciała w serce modlitwy. Osobiście zawsze jestem
świadom mego oddechu, sprowadzam go od mej głowy, poprzez serce i niższe czakry aż do podstawy stóp.
Innym ważnym elementem modlitwy ciała jest według niektórych wyprostowana postawa siedząca. Oczywiście
widać to szczególnie wyraźnie w hinduskiej tradycji jogi – doskonale wyprostowany kręgosłup i całkowity
bezruch. Zasadą pryncypialną jest, by żadna z technik nie stała na przeszkodzie wolności przepływu Ducha. Stąd
nie należy zapominać o relaksacji. Ciało i umysł musza być rozluźnione, tak by nasz duch był otwarty i chłonny
na Ducha Świętego. Jogini twierdzą, że pozycja ciała powinna być „wyluzowana”, ale też jednocześnie solidna.
Ja na przykład najchętniej medytuję w postawie półleżącej.
Musimy nauczyć się jakiejś techniki medytacji, ale nie wolno pomylić metody z celem. Dotyczy to też
powtarzania mantry. Ojciec John nalegał na wytrwaniu przy mantrze podczas całego czasu medytacji. Jeżeli
zatrzyma się ona naturalnie, to dobrze, ale w żadnym przypadku nie należy czynić tego świadomie. Medytacja
mantrą jest procesem dochodzenia do tego punktu w nas, gdzie wszystkie właściwości duszy penetrowane są
przez światło prawdy. Tam duch człowieczy spotyka się z Duchem Boga. Jak pisze św. Paweł: „Sam Duch
wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.” (Rz 8,16). W tym miejscu ego jest
przekroczone i otwieramy się na Ducha Świętego. Warto zauważyć, że Nowy Testament używa słowa „duch”
zarówno w wymiarach ludzkich jak i Boskich. Bo jest to punkt, gdzie oba te wymiary się spotykają. Duch jest
tym, co św. Franciszek Salezy nazwał „misternym punktem duszy”.
Zadaniem mantry jest zjednoczyć w tym punkcie całą osobę, jej ciało, ducha i duszę z Duchem Boga.
Źródło: Seminarium Johna Maina 1991
Przekład: Andrzej Ziółkowski
Copyrights: WCCM.PL

Podobne dokumenty