LUBLIN relacja

Transkrypt

LUBLIN relacja
Velmar Team
LUBLIN relacja
Autor: Administrator
03.07.2009.
Zmieniony 06.07.2009.
Ub.niedziela 28.06 to czas prawdziwej konfrontacji. Wiadomo było nie od dziś że "człowiek człowiekowi
wilkiem". Tak też było tego pięknego niedzielnego poranka. Wszech obecna parówa tylko zagęszczała i
tak bardzo gęstą atmosferę: 30st.C i duchota mówiły że lekko nie będzie. Jeśli dodać do tego przeokrótne
błoto, to mamy istną mieszankę wybuchową. Zaczęło się już przed startem, prawie nieodzywający się do
siebie odwieczni rywale Hans, Jacek i młody wilk nieznający jeszcze życia Radek. Ostre spojrzenia i tylko
udawane względem siebie przyjazne miny powodowały, że koleżeństwo umarło dzień wcześniej.
Ogromna chęć bycia najlepszym megowcem doprowadzi niejednego do rozpadu rodziny. Nikt jednak nie
liczy się z takimi konsekwencjami. Sama świadomość wygrywania powoduje tak ogromne doznania i
zazdrość w oczach kolegów, że jest po prostu bezcenna. Rozgrzewka przebiegała w charakterze
odosobnienia i spokoju. Byle nie popełnić błedu, by być gotowym do rywalizacji.
I stało się, strzał z pistoletu wypchnął peleton do przodu. W pierwszym sektorze wyskoczyli gigowcy
MarekZ i Darek Z. Tuż za nimi Hans. Z 3 sektora wyskoczył Jacek i Radek, reszta z kolejnych. Największą
formę zachwalał Jacek. Poleciał do przodu i gnał przed siebie ile sił. By jak najszybciej dogonić
uciekającego Hansa. Szło rewelacyjnie, wyprzedzał rywali raz to z lewej raz z prawej. Pewny swoich sił i
umiejętności nie bacząc na ogromne błoto i kałuże ładował by zdobyć miano najszybszego. Wnet krzyki
jadących z tyły zdawały się pokrzyżować plany Jacka. Nie wierzył w to co słyszał, lecz w końcu zrozumiał Pomylili trasę, pojechali na Hobby. Zawrócił, zły zmęczony na marne i ze skrzypiącym od błota rowerem
dawał by jak najbardziej odrobić stratę. A było co odrabiać. Wracając na właściwą trasę znalazł się w 6
sektorze. I tu już zakończył rywalizację, koledzy odjechali...
Z przodu Hans starał się utrzymywać jak największą przewagę nad resztą zespołu, pedałował najmocniej
jak potrafił by nie dać satysfakcji kolegom. Okropne błoto nie dawało możliwośći utrzymywania dużego
tempa, trzeba było uważać bo opony ślizgały się na zakrętach i nie trudno o kraksę. A kraks było nie
mało, jadący z tyłu Jacek doświadczył tak mocnego zderzenia z ziemią że ta aż zadrżała. Pominę
ogromność niecenzuralnych słów pod adresem wszystkich winnych tej pogody i tego po czym przyszło im
jechać.
Radek coraz bardziej się rozkręcał. Każdy kilometr sprawiał mu coraz większą radość z pogoni za lisem.
Delektując się nadchodzącą chwilą kiedy spojrzy Hansowi w jego przekrwione oczy powiększała mu
pojemność płuc. Jak okropny jest smak krwi w płucach zna każdy komu przyszło trenować z
''dr.Mengele''. Jednak okropnie znienawidzone tempówki dziś się przydały. Radek przyspieszał więcej i
więcej...
Kilka minut za walką o prym odbywała się rywalizacja między ''Pałą" a Sebastianem. Pała wygrażając się
za Ełk obiecał pomścic sromotnie przegraną Sebastianowi. Wyprzedzali się wielokrotnie na trasie, jeszcze
częściej się wywracali. Ale odpóścić żaden nie raczył, wiadomo było że wojna to wojna.
Dochodził 30km, Hans jechał z coraz większym grymasem. Pusty bidon, duszność, błoto, same minusy.
Nogi już coraz słabsze, ale serce do walki gorące. Walka trwała nadal. Hans który zawsze wygrywa, który
jest bezwględny dla kolegów, niedopuszczał myśli o porażce. Nie mógł uwierzyć, że nagle pojawiła
się niechętnie oczekiwana postać Radka. Ten zrównawszy się z kolegą powiedział :''Hans, przepraszam że
tak późno'' i odjechał. Traumatyczne było to przeżycie, po tylu sukcesach poczuł się pokonany. Siły
opadały, a suchość w ustach tylko osłabiała moc. Na bufet przyszło mu czekać jeszcze ponad 20km...
Rywalizacja trwała nadal, kilometry leciały, a błoto stawało się bardziej dokuczliwe. Niezliczona liczba
wywrotek powodowała obicia i ból.
Radek coraz więcej przyspieszał, niesiony euforią starał się tylko nie popełnić błedu. Jednak warto było
trenować potajemnie, dokręcać kilometry w ukryciu przed kolegami. Ile to bólu, potu i cierpienia musiał
znosić na treningach by potem cieszyć się z chwili takiej jak ta. Wpadł na metę uradowany, Hans
pokonany. Upłynęło dobre 5min zanim wpadł jego główny rywal i dobre 13 zanim kolejny.
Odbije się, stwierdził Hans. Medycyna zna takie przypadki...
http://velmar.pl/team
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 17:05
Velmar Team
http://velmar.pl/team
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 17:05

Podobne dokumenty