W dniach 18-26 listopada odbywałam staż przy projekcie „Winds –
Transkrypt
W dniach 18-26 listopada odbywałam staż przy projekcie „Winds –
Julia Jakowienko Raport ze stażu w Teatrze Remus W dniach 18-26 listopada odbywałam staż przy projekcie „Winds – międzynarodowe warsztaty teatralnych technik animacji kultury” autorstwa Stowarzyszenia Teatralnego Remus. Mimo to, że mój udział w projekcie był raczej skromny, polegał głównie na obserwacji tego, co działo się w budynku Teatru Remus przez cały tydzień, rozmowach z zaproszonymi na warsztaty aktorami (niektóre zrobiły na mnie wielkie wrażenie) i dwóch wyjazdach do Anina, odebrałam te kilka dni jako doświadczenie niezwykle wartościowe. Już sama możliwość spotkania w jednym miejscu tylu ciekawych ludzi z różnych państw i wspaniałych animatorów kultury zarazem stanowi o niezbędności takich międzynarodowych projektów. Zdaje się też że w trakcie tego tygodnia padła jakaś niewypowiedziana odpowiedź na pytanie o sens działań animacyjnych za pomocą technik teatralnych, chociaż nikt o ten sens nie pytał, każdy tylko starał się dać z siebie jak najwięcej, by mieć pewność, że to co robi jest dobre. Celem „Winds” była przede wszystkim wymiana doświadczeń i technik teatralnych w zakresie animacji kultury. Na podstawową formę wymiany wiedzy i umiejętności z tej dziedziny wybrano tzw. „barter”, czyli wzajemne ”obdarowywanie się” technikami teatralnymi, za pomocą ich prezentacji w postaci krótkich form teatralnych. Pojęcie barteru obejmowało sobą nie tylko wymianę między poszczególnymi grupami teatralnymi zaproszonymi na „Winds” a Teatrem Remus, lecz na tej samej zasadzie odbyły się również spotkania z Aktorami Teatru „Klamra” i czeczeńskimi uchodźcami z obozu w Lininie k. Góry Kalwarii. Doskonałe zakończenie projektu stanowił tzw. Barter Końcowy, na którym wszyscy uczestnicy warsztatów zaprezentowali nabyte w trakcie tygodnia umiejętności. Z kolei teoretycznym uzupełnieniem „Winds” była dyskusja podsumowująca z udziałem Grzegorza Godlewskiego z Instytutu Kultury Polskiej, Marcina Kęszyckiego z „Teatru 8 Dnia” i Lecha Śliwonika. Od poniedziałku do czwartku odbywały się również codzienne prezentacje projektów animacji kultury stworzonych przez zespoły teatralne z Danii, Finlandii, Holandii, Mołdawii, Białorusi i Polski zaproszone na warsztaty. Prezentacje miały formę pokazów audiowizualnych z komentarzem, przedstawień lub po prostu żywego dialogu, w który przekształcały się ze szczególną łatwością, gdyż w trakcie porannych treningów i pracy animacyjnej w mniejszych grupach goście zdążyli już dobrze się poznać. Poza tym poruszono tak wiele tematów bliskich każdej z grup, że sporadycznie wybuchające dyskusje i liczne pytania mogły być tylko ich naturalnym przedłużeniem. Rozmawiano o problemach finansowych, z jakimi spotykają się grupy teatralne w drodze realizacji swoich projektów, w przypadku zespołów z Białorusi i Mołdawii były to też problemy natury społecznej i politycznej, dyskutowano również o problemie wyboru odpowiedniej przestrzeni i miejsca działań animacyjnych tak, by praca miała swój sens i realne skutki. Zresztą rzeczą najważniejszą dla mnie i zupełnie niesamowitą było to, że w przypadku wielu projektów te skutki zobaczyłam na własne oczy. Nie chodzi mi wyłącznie o pojedyncze osoby, które miałam przyjemność poznać przy okazji pracy z grupą teatralną osób niepełnosprawnych umysłowo „Klamra”, czy też o Roberta Królikowskiego, chłopca z warszawskiej Pragi, któremu kontakt z capoeirą rozszerzył perspektywę i zmienił spojrzenie na życie. Mam na myśli również projekt Jori Snell z Holandii skierowany na pracę z osobami starszymi, będącymi w tej chwili grupą mającą najmniejszy dostęp do kultury, a także „Teatr Realistyczny” Roberta Paluchowskiego ze Skierniewic, który zajął się organizowaniem czasu grupie dzieci z jednego z najbiedniejszych skierniewickich podwórek. Szczególnie uderzyły mnie wypowiedzi tych dzieci, zawarte w jednym z prezentowanych filmów, które pytane o swoją przyszłość odpowiadały, że chciałyby zostać alkoholikami, złodziejami i mordercami. Zdaje się, że był to właśnie jeden z momentów, gdy się okazało, jak wielkie znaczenie ma praca animatora kultury w terenie, jak wiele można powiedzieć komuś za pomocą technik teatralnych, jak wiele można zmienić, dając komuś do ręki aparat, farbki, kamerę. Wykonując taki gest nie tylko się okazuje pewne zaufanie takiej osobie, lecz także mówi się do niej, że jest warta zaufania, że się w nią wierzy, że nie tylko niczego nie zepsuje, nie ukradnie, ale też że jest w stanie sama zrobić, stworzyć coś wartościowego, opowiada się jej o niej samej. Za pomocą technik animacyjnych zespoły teatralne próbują prowadzić dialog z ludźmi, którzy często mają nieciekawe, smutne życia i nie wiedzą jaka jest ich prawdziwa wartość, jak wiele mają możliwości, dróg życiowych do wyboru, bo ich całe życie zamyka się w jednym podwórku, ośrodku dla uchodźców, niepełnosprawnych czy domach starców. Uważam, że projekt „Winds” był doskonałym pretekstem do spotkania dla animatorów kultury z różnych krajów, czyli ludzi którzy w tym samym czasie, lecz w różnych miejscach, usiłują zrobić coś dla osób wykluczonych z życia społecznego i kulturalnego, z powodu takiej a nie innej sytuacji życiowej. Każda z grup miała okazję opowiedzieć o sobie innym, zaprosić do ewentualnej współpracy w przyszłych projektach. Okazało się również, że już istnieją próby rozwiązania problemów materialnych takich grup teatralnych na skalę polską, jak i międzynarodową: Teatr Stajnia Pegaza z Sopotu udostępnia wolne sale w swoim budynku teatrom niezależnym, a Michala Pogorzela na jednej z sesji zamkniętych opowiedziała o projekcie „Nowa sieć” skierowanym na finansowanie projektów animacyjnych z Czech, a także z innych państw, ze środków Unii Europejskiej. Pod koniec tygodnia ciężkiej pracy animacyjnej w mniejszych grupach z aktorami teatru „Klamra”, praskimi uczestnikami projektów Teatru Remus i GPiASu zorganizowano także dwudniowe warsztaty otwarte dla chętnych, prowadzone przez aktorów teatrów: „Laboratorioteatteri Fennica” z Finlandii, „Remus” i Jori Snell z grupy „Winds”. Warsztaty niestety były bardzo krótkie, trwały codziennie około trzech godzin, mimo to wydaje mi się, że były bardzo potrzebne, ponieważ stanowiły dla osób uczestniczących w projekcie w taki sam sposób jak ja, czyli nie będących aktorami żadnego z teatrów, jedyną okazję zapoznania się z technikami teatralnymi, jakie są stosowane w tych teatrach w codziennej pracy z aktorami. Projekt „Winds” niewątpliwie był udanym projektem. Biorąc pod uwagę fakt, że wiele grup teatralnych zaproszonych na te warsztaty nie bierze udziału w festiwalach teatralnych, była to jedyna możliwość zobaczenia ich w działaniu nie wyjeżdżając z Polski.