Polonistyka 2009 06.indd

Transkrypt

Polonistyka 2009 06.indd
TAJNIKI WARSZTATU
Staropolskie
gry językowe
QKATARZYNA SZEWCZYK-HAAKE
Tradycja przywoływania przysłów i sentencji, posługiwania się metaforą
i homonimią, które to figury odnaleźć można w wielu utworach staropolskich, stanowi żywą przez stulecia spuściznę retoryki antycznej.
Prócz oddziaływania wzorców literackich,
naturalną inspirację podjęcia w postaci gier
słownych problematyki języka, jego skomplikowania i niechętnej uległości wobec użytkownika, stanowić mogła naturalna dwu- lub
wielojęzyczność literatów staropolskich, których figurae ethymologicae bywały istną żonglerką znaczeniami i dźwiękami obcej i rodzimej mowy. Ludyczny charakter większości utworów wykorzystujących takie środki
językowe sprawia, że rzadko bywają one
przedmiotem lektury szkolnej, nastawionej
raczej na problematykę światopoglądu epoki.
Tymczasem żywioł językowej zabawy i wynalazczości może okazać się interesującym
odkryciem dla współczesnego czytelnika,
gdyż traktowanie języka jako przestrzeni
zabawy jest charakterystyczne dla wielu
odmian współczesnej kultury (co można zaobserwować m.in. w twórczości autorów
tekstów hip-hop, w popularnych np. wśród
prezenterów radiowych zabawach spolonizowaną angielszczyzną, ale także w twórczości wysokiej, choćby poezji najnowszej zaliczanej do neolingwizmu). Jednocześnie obserwacje czynione na tym polu pozwalają dostrzec w utworze literackim, powstałym
przed setkami lat, świadectwo ponadczasowego w swej istocie rozumienia dzieła sztuki
słowa jako tworu autonomicznego, w pełni
i świadomie wykorzystującego własne medium, a nie tylko reprodukującego odziedziczone po poprzednikach tematy i motywy.
Nie tylko koncept
Językowa wyobraźnia poetów staropolskich rzadko bywa przedmiotem baczniejszej
uwagi, wyjąwszy może obszar literatury barokowej i szczególnej rangi, jaką przydała
ona konceptowi poetyckiemu. Epoka ta,
zwłaszcza w swej późnej fazie, wydała w Polsce całkiem liczne grono poetów (m.in. Jan
Stanisław Jabłonowski, Piotr Franciszek
Alojzy Łoski, Adam Korczyński, Hieronim
Fałęcki – ten ostatni nieco wcześniejszy od
pozostałych), dla których kluczowym środkiem wyrazu stał się konceptyzm oparty na
całkiem już karkołomnych igraszkach słownych, a których eksperymenty „rozbijały”
jednostki leksykalne na ich wygląd graficzny,
kształt dźwiękowy i pseudo- lub etymologiczny rodowód, z nimi konfrontując rzeczywiste znaczenie słów. U mniej utalentowanych twórców technika ta stawała się niekiedy manierą i utrudniała lekturę (i w tych kategoriach najczęściej odczytywana jest dzisiaj
poezja Józefa Baki), u zdolniejszych natomiast, jak pisze Marek Prejs, stylistyka barokowa, z której zdjęto ciężar głównego nośnika ekspresji, staje się przedmiotem literackiej
6/2009
61
TAJNIKI WARSZTATU
zabawy1. Z grona wymienionych poetów na
baczniejszą uwagę zasługuje z pewnością
Adam Korczyński (żyjący pod koniec XVII,
może także na początku XVIII w.), autor wydanego drukiem dopiero w 2000 r. poematu
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady, utworu
cechującego się rzadką doprawdy stylistyczną wirtuozerią i lekkością słowa2. Proponuję
przyjrzeć się twórczości tego znakomitego
autora późnobarokowego, aby po pierwsze
– wskazać na „lingwistyczną” wynalazczość
poety staropolskiego, z pewnych powodów
osobliwie przywodzącą na myśl poezję współczesną, po drugie – na tym przykładzie wskazać specyfikę komunikacji literackiej, podejmującej grę z niektórymi zasadami komunikacji językowej.
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Poemat Korczyńskiego składa się z dziewięciu Punktów, w których opowiedziana
została historia Polaka, uwodzącego piękną
Włoszkę na oczach jej męża, przeświadczonego o dobrych intencjach sprytnego cudzoziemca. Między kolejnymi Punktami poematu autor umieścił dziewięć kolekcji fraszek,
stanowiących popis umiejętności pisarskich
oraz wynalazczości słownej ich autora. Wyobraźnia poety wrażliwa jest na efekty eufoniczne, brzmieniowe pokrewieństwa między
wyrazami (które Korczyński często zestawia
ze względu na dźwiękowe podobieństwo,
a wbrew znaczeniom) i buduje własne wywody:
„Zaraz” – prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko;
jak się czyta, tak i mknie z ust, tak i na wspak
ślisko.
(Polskie „zaraz” V 7)3
W młodem lub w średniem wieku, lub
w ostatniem czeka
dwoje z tych trzech wokabuł każdego człowieka.
(Funis, finis, funus [sznur, koniec, pogrzeb] VI 14)
„Zwierściadło” i „wierciadło” – jak kto chce, tak zowie.
Oboje są przygodne jednak białejgłowie.
Aleć przecie zwierściadło jest do przeglądania,
wierciadło do wiercenia – takiegom jest zdania.
(Zwierściadło I 17)
62
Etymologiczne pomysły Korczyńskiego,
wyzyskujące zarówno polszczyznę, jak i łacinę, mają charakter jednoznacznie żartobliwy. Sądzić jednak można, że pod owym ludycznym żywiołem kryje się całkiem poważna refleksja, dotycząca relacji brzmienia i znaczenia, słowa i rzeczy:
Czy od krzywego nosa krzywonos się zowie,
czy mu imię skrzywiło nos – niech mi kto powie.
(Krzywonos ptak IV 13)
Dwudziestowieczny czytelnik gotów dostrzegać w poecie nieledwie pioniera kognitywistycznych teorii, uczących o „językowym obrazie świata”, wyznawcę hipotezy
Sapira-Woorfa, oczywiście nieświadomego
tego pokrewieństwa, bo żyjącego trzy stulecia przez jej autorami. Interesująca jest tu
nie tyle owa intrygująca zbieżność, ale raczej
fakt, że – o czym łatwo zapomnieć – poezja
dawna bywa polem nie tylko słownej zabawy,
ale także przestrzenią refleksji nad tym,
jakimi zasadami rządzi się podejmowana
przez ludzi niezmiennie od stuleci „gra językowa” oraz jak szczególnym jej wariantem
pozostaje działalność literata. Tę ostatnią
traktuje Korczyński niekiedy z przymrużeniem oka:
Przy suplice na sejmik chciał rzec: „Na ruinę
miasta tego wzgląd miejcie!”, to rzekł: „Na urynę”.
I nie od rzeczy, bo gdzie w mieście jest ruina,
obaczyć toż i ono w pustkach nie nowina.
(Literat II 14)
– nie można jednak zaprzeczyć, że z pomocą stosowanych przez siebie zabiegów ar1
2
3
M. Prejs, Poezja późnego baroku. Główne kierunki
przemian, Warszawa 1989, s. 29.
R. Grześkowiak, Wprowadzenie do lektury,
w: A. Korczyński, Wizerunk złocistej przyjaźnią
zdrady, wydał R. Grześkowiak, Biblioteka Pisarzy
Staropolskich t. 19, Warszawa 2000, s. 19. Za tym
wydaniem podaję wszystkie cytaty z dzieła Korczyńskiego.
Po tytule podaję lokalizację fraszki w obrębie
poematu: cyfra rzymska oznacza numer Lanczaftu
(kolejne Lanczafty oddzielają od siebie kolejne
Punkty poematu), cyfra arabska – numer fraszki
w Lanczafcie.
polonistyka
TAJNIKI WARSZTATU
tysta osiąga efekt uzmysłowienia odbiorcy
całego skomplikowania językowej materii,
której kształtowaniem zajmuje się poeta,
a także wskazania, w jak szczególny sposób
używa on języka.
Skąpiec bogacz, zwan Kozieł, iż żebrzącej
wdowie
dla dziatek coś kęs mleka dał, wpadł w to
przysłowie.
(„Twardy kozieł doić” – skąd to VI 22)
Paremiografia Korczyńskiego
Pieszych drabów suplement drogą maszyruje,
a tu na targ z wozem kóz chłop w błocie bobruje.
Ratując, jednę mu z nic porwali do tropu,
„Koza z woza, lżej kołom” – powiedziawszy
chłopu.
(„Koza z woza – skąd to – kołom lżej” V 11)
Ciekawym zabiegiem, który wykorzystuje Korczyński w licznej grupie fraszek, jest
uczynienie punktem wyjścia dla prezentowanej w utworze mikrofabuły zwrotu przysłowiowego. Zabieg ten nie jest oczywiście licencją poety: do przysłów jako materii dzieła
literackiego sięgał bardzo chętnie choćby
Wacław Potocki, a antyczne początki posługiwania się przysłowiem jako początkiem
tekstu literackiego odnajdujemy u Horacego.
Sentencja rozumiana jako figura retoryczna
to zdanie uogólniające doświadczenie, którego uniwersalność miała rozjaśnić incydentalność sprawy4. Korczyński podąża jednak
tropem wyznaczonym przez popularne odczytania przysłów na sposób humorystyczny,
w niektórych przypadkach odwołując się do
już istniejących wykładni genezy powstania
danego przysłowia, najczęściej jednak tworząc je wedle własnego pomysłu5.
Pan kozła, chłop barana wiódł dać na ofiarę.
Szust z niem pan: „Jam pan, tyś mój chłop – weź
z siebie miarę”.
Więc kmiotek, capa wiodąc, rzekł w kościelnym
progu:
„Wżdyć czyj kozieł, czyj baran, jawno Panu
Bogu”.
(Skąd to: „Wie Pan Bóg, czyj kozieł, czyj
baran”, może kto nie wiedzieć III 17)
Chłopiec, łowiąc kiełbiki, wsadzał je w kobyli
łeb. W przeprawie przez rzeczkę drudzy go odrwili:
Wykradli mu. A potym, kiedy go spotkali,
jeśli ma kiełbie we łbie, o to go pytali.
(A to: „Ma kiełbie we łbie” III 18)
I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli
Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili,
tylko zawsze, co sobie babusia podpiła,
w bławatne obietnice wnuczęta stroiła.
(Skąd to: „Stroi baba fierleje, kiedy sobie
naleje” II 15)
Początek utworu z oczywistych przyczyn
jest istotny dla jego odbioru. Za jego sprawą
dokonuje się nawiązanie komunikacji literackiej, czytelnik zyskuje wyobrażenie o temacie dzieła. We wszystkich zacytowanych
fraszkach Korczyńskiego funkcję „otwarcia”
pełni umieszczony w tytule zwrot przysłowiowy, opatrzony informacją, że utwór stanowić będzie próbę objaśnienia jego genezy
(„skąd to”).
Przysłowie przywołuje pewną wiedzę
wspólną, przez co angażuje odbiorcę, a w dalszej perspektywie stanowi bodziec dla aktywności słuchacza, podsuwając mnogość interpretacji i sytuacji. To ostatnie staje się szczególnie wyraźne, jeśli weźmie się pod uwagę,
że Korczyński niekiedy nie poprzestaje na
jednym wariancie literackiego opracowania
danego przysłowia, lecz, przewrotnie ujawniając charakter gry prowadzonej z czytelnikiem, umieszcza w kolejnych Lanczaftach
opozycyjne warianty wyjaśnienia łacińskiej
sentencji Ne sutor ultra crepidam – Jeśliś
szewc, patrz swego kopyta:
Szwiec przyszedł do malarza. Ów wyjmuje z ramy
cale skończony obraz modno strojnej damy.
Szewc dał gańbę trzewikom. Z gniewem-ci, atoli,
wziąwszy pędzla, poprawił według jego woli.
Nuż szwiec dalej przyganiać: „Jeszcze źle to i to”.
A malarz go w pół: „Dość też z szewca po kopyto”.
(Mówią to stąd: „Ne sutor ultra crepidam”
VII 13)
4
5
6/2009
Por. J. Ziomek, Retoryka opisowa, wyd. drugie
poprawione, Wrocław 2000, s. 232.
Zob. R. Grześkowiak, op.cit., s. 11.
63
TAJNIKI WARSZTATU
Miarę biorąc na trzewiczki
szewczyk pannie do prawiczki
sięgnął. Ona w pysk szewczyka:
nad kopyto niech nie tyka.
(Ne sutor ultra crepidam IX 18)
We wszystkich fraszkach Korczyńskiego,
których punkt wyjścia stanowi zwrot przysłowiowy, podjęta zostaje bardzo szczególna
gra z odbiorcą. Każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z przysłowiem, zdaje sobie sprawę,
iż przedstawia ono sytuacje silnie stypizowane oraz bardzo wyraziste stosunki między
rzeczami i dlatego – podobnie jak bajka – nie
potrzebuje wyjaśnienia. Korczyński nie próbuje wprawdzie eksplikacji znaczenia przytoczonych zwrotów, kwestionuje wszelako
„typowość” przedstawianych scen i zdarzeń,
nadając im rysy jednorazowego, niepowtarzalnego wypadku.
Językoznawcy dowodzą, że w przypadku
przysłów: proces interpretacji jest (…) konstrukcją (schematyzacją) odwołującą się do
zawartej w pamięci długotrwałej informacji
encyklopedycznej6. Udosłownienie sentencji,
poszukiwanie w jej językowym kształcie inspiracji dla opowiedzenia historii, która legła
u jego początków, to działanie w kierunku
dokładnie odwrotnym niż będąca sednem
wyrażeń przysłowiowych metaforyzacja.
Autor świadomie prowadzi czytelnika od
przenośnego wyrażenia do barwności konkretnej sytuacji przedstawionej w mikrofabule. Rozumienie przysłowia użytego w mowie potocznej skłania słuchacza do operacji
wręcz przeciwnej: od jednostek leksykalnych
przechodzi on do sensów niezwiązanych ze
znaczeniami poszczególnych słów, a konkretna interpretacja sentencji przez odbiorcę
ujawnia, zdaniem badaczy tej problematyki,
deficyty poznawcze i/lub uszkodzenia neurologiczne7. Przysłowie jest bowiem elementem
języka figuratywnego i jako takie musi być
rozumiane na sposób przenośny.
„Masz kiełbie we łbie” – Niemiec chciał rzec to
przysłowie.
Nie mógł wspomnieć, rzekł: „Masz ty małe
rybki w głowie”.
(Niemiec I 4)
Chociaż przysłowia zawierają metafory
wyjątkowo skonwencjonalizowane, użyte
w sposób nieliczący się z odbiorczymi przyzwyczajeniami nie są wcale ułatwieniem komunikacji, przeciwnie – wymagają od czytelnika przełamania schematu myślowego. Nagrodą za ten wysiłek jest docenienie humorystycznego efektu, jaki powstaje często przy
próbach udosłownienia wyrażeń sentencjonalnych, a ponadto – dostrzeżenie w literaturze domeny użycia języka na sposób wyraziście inny niż czyni się to potocznie. W ten
sposób przysłowie – tradycyjnie nośnik spetryfikowanych prawd, przywoływane w charakterze figury retorycznej (zwanej sententia)
dla podkreślenia racji mówiącego w wielu
tekstach literatury staropolskiej – staje się
tutaj elementem zabawy literackiej. Zawiera
się w tym geście kpina z utartego myślenia,
z tych wszystkich, którzy w posługiwaniu się
gnomą dostrzegają siłę argumentu za bądź
przeciw jakiemuś twierdzeniu. Są to w istocie zabiegi dość podobne do tych, które podejmowała poezja Nowej Fali, wyrażająca
6
Co wolno poecie
Czy jednak wyjątkiem od tej reguły nie są
niektóre poetyckie sposoby wykorzystania
64
przysłowia? Poeta, czyniący z języka materiał
artystycznej działalności, swoim użyciem
słów i zwrotów przysłowiowych oddala się
od codziennych przyzwyczajeń. Wolno mu
udosłownić przenośnię, aby wskazać na fenomen jej spetryfikowania w mowie potocznej. Ponieważ zaś czyni to świadomie, dowodząc swego całkowitego panowania nad językową materią, jego wysiłek godny jest podziwu – inaczej niż znów cudzoziemiec, którego „rozbicie” metafory wynika z braku
podstawowych umiejętności:
7
J. Kordys, H. K. Ulatowska, D. Kądzielawa,
M. Sadowska, Z badań nad przysłowiami. Wstęp
do neuroparemiologii, „Pamiętnik Literacki” 2001,
z. 4, s. 156.
Tamże, s. 157.
polonistyka
TAJNIKI WARSZTATU
sprzeciw wobec krępowania myśli przez atakujące ją zewsząd slogany. Poeci drugiej
połowy dwudziestego wieku swoją „grę językową” toczyli, rzecz jasna, o zupełnie inną
stawkę; jednak także w ich wierszach
Jeszczeć w fraszkach mniej prawdy – tak by mi
się zdało.
(Do Czytelnika VII 6).
Przyganisz, słyszę, fraszkom mym, że ich jest
mało.
„Odkrycia” Korczyńskiego, dotyczące korelacji ludzkiego myślenia i mowy, szczególnego statusu dzieła literackiego jako domeny
fikcji oraz związku tej ostatniej z żywiołem
języka sprawiają, że lektura jego wierszy pozwala ujrzeć w literaturze staropolskiej
pewne rysy zagadkowo bliskie współczesności. Chociaż strategia „uwspółcześniania”
dawnych dzieł i tekstów rzadko owocuje ich
prawdziwym zrozumieniem, Korczyński na
lekturze abstrahującej od kontekstu epoki nie
traci, przeciwnie: jego twórczość okazuje się
prawdziwie wartościowa, bo jest zdolna powiedzieć nam coś istotnego o języku, literaturze i rozumieniu w ogóle, zatem – także
dzisiaj.
A. Nasiłowska, Nowa fala, w: Słownik literatury
polskiej XX wieku, pod red. A. Brodzkiej, M. Puchalskiej, M. Semczuk i in., wyd. drugie, Wrocław
1996, s. 715.
Katarzyna Szewczyk-Haake – historyk literatury współczesnej, tłumaczka, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
gotowa struktura językowa, doskonale znana
odbiorcy z życia codziennego, zostaje rozwinięta
i zdemaskowana jako absurd czy próba narzucenia pewnego sposobu myślenia za pomocą utartej formuły8.
Poprzez wykorzystanie przysłów jako pretekstu dla snucia własnej opowieści Adam
Korczyński zwraca (pośrednio) uwagę odbiorcy na fikcjonalność literatury, na jej
„zmyśleniowy” charakter. Utwierdza tym
samym swych czytelników w przeświadczeniu, które sam głosi expressis verbis:
8
Barok to „renesans inaczej”. Zresztą jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu uważano go (jakże niesłusznie!) po prostu za „zepsuty renesans”. Nawet sama jego
nazwa wywodzi się z włoskiego słówka „dziwaczny” (barocco), bo sztuka barokowa jawiła się niektórym badaczom albo jako koszmarny sen renesansowego
artysty, albo jako sztuka renesansowa odbita w krzywym zwierciadle, wskutek
czego zamiast renesansowej równowagi pojawiło się w niej udziwnienie i niespodzianka; zamiast skończoności – nieskończoność; zamiast harmonii współbrzmień – dysonanse skrajnych kontrastów; w miejsce spokojnego, słonecznego popołudnia albo pogodnej nocy – jednocześnie skrajny blask i skrajna ciemność, zamiast stabilności – przemiana i ruch. Mówiąc o baroku przywołuje się
też często jeszcze dwie inne metafory, przyrównujące sztukę tej epoki do pawia
labiryntu. (B. Hojdis, K. Meller, J. Kowalski, Literatura staropolska, Poznań 2009,
s. 206)
6/2009
65

Podobne dokumenty