Śmiercionośna fala zniszczyła turystyczny raj

Transkrypt

Śmiercionośna fala zniszczyła turystyczny raj
NAM NIE JEST WSZYSTKO JEDNO
PONIEDZIAŁEK
27 grudnia 2004
NR 302. 4712
NAKŁAD 559 TYS.
4
R
W TYM 7% VAT
REDAKTOR PROWADZĄCY
PIOTR STASIŃSKI
WYDAJE AGORA SA
NUMER INDEKSU
www.gazeta.pl
E
K
L
A
M
A
18230456
Wiwat JUSZCZENKO!
Pomarańczowa rewolucja zwyciężyła. Wiktor Juszczenko będzie nowym
oważany Instytut Razumkowa
twierdzi, że na Juszczenkę głos
oddało 56,3 proc. Ukraińców.
Na jego rywala premiera Wiktora Janukowycza – 41,3 proc.
Po podliczeniu 20,96 proc. protokołów
Centralna Komisja Wyborcza podała, że
na Juszczenkę głosowało 57,52 proc., a na
Janukowycza – 38,81 proc. wyborców.
Niedzielne wybory odbyły się nadspodziewanie spokojnie – w odróżnieniu od
dramatycznej kampanii wyborczej. Było otrucie Juszczenki, który przeżył tylko dzięki sile organizmu i pomocy lekarzy w Austrii. Było sfałszowanie II tury
wyborów. I pomarańczowa rewolucja.
Plac Niepodległości w Kijowie, gdzie
mieściła się kwatera główna rewolucji,
wieczorem znów eksplodował radością.
Kończy się epoka prezydenta Kuczmy.
Kończy się też pewnie epoka oligar-
chów. Ukraina – zapowiedział wczoraj
Juszczenko – „będzie teraz krajem europejskim”.
Kiedy Kijów się cieszy, wschodnia
Ukraina pogrąża się w smutku. – U nas
żałoba narodowa. Ludzie mówią, że nie
uznają nowego prezydenta, że chcą się
odłączyć od Ukrainy – opowiada Andrij
Ziaź ze sztabu Juszczenki w Ługańsku.
Janukowycz rzeczywiście straszył, że jeśli nie wygra, to na wschodzie dojdzie do
niebieskiej kontrrewolucji. Ale wydaje się,
że nie ma na to ani sił, ani funduszy.
– Nie będzie żadnej rewolucji. W Nowym Roku życzenia złoży nam nowy
prezydent – uspokajał wczoraj po głosowaniu Wołodymyr Łytwyn, przewodniczący ukraińskiego parlamentu.
P
WACŁAW RADZIWINOWICZ, KIJÓW
Co widzieli polscy obserwatorzy
i jak spędzili Wigilię – s. 9-10
ROBERT KOWALEWSKI
prezydentem Ukrainy. Według wszystkich sondaży kandydat opozycji wygrał
zdecydowanie – kilkunastoprocentową przewagą głosów
Juszczenko głosował na placu Niepodległości
KOMENTARZ
Marcin Wojciechowski
ez większych incydentów, a
przede wszystkim bez przemocy
i rozlewu krwi, kończy się ukraińska
epopeja wyborcza. Demokracja zwyciężyła. Ludzie zdołali obronić
swoje prawo wyboru. Gdyby nie
powstali kilka tygodni temu
i masowo nie wyszli na kijowski
plac Niepodległości, to prawdopodobnie Ukraina pogrążyłaby
się w letargu na długie lata.
Bywając przez kilka lat nad
Dnieprem, często słyszałem
z ust ukraińskich intelektualistów, że niepodległość
w 1991 r. przyszła krajowi
zbyt łatwo, że nie przelano
za nią krwi, że był to poboczny efekt
rozpadu ZSRR, który większość mieszkańców przyjęła obojętnie. To – zdaniem moich rozmówców – tłumaczyło
bierność większości społeczeństwa. Organizowane w poprzednich latach protesty przeciw zdemoralizowanej wła-
B
dzy zyskiwały poparcie tylko garstki
opozycjonistów.
Ostatnie wydarzenia pokazały jednak,
że Ukraińcy cenią niepodległość i identyfikują się ze swoim krajem. Dzięki
pomarańczowej rewolucji Ukraina zdobyła szansę na budowę normalnego, demokratycznego państwa europejskiego.
Dla Polaków to powód do dumy, że
nasz kraj miał w tym skromny udział.
Czy Ukraina wykorzysta swą szansę? To już zależy wyłącznie od Ukraińców i ich przywódców. Wybory
to dopiero początek drogi. Niewykluczone, że Juszczenko
spłonie na ołtarzu rewolucji
tak samo jak polscy reformatorzy z początku lat 90.
Ważne, żeby przeszedł do
historii jako ten, który zaczął
nad Dnieprem procesy, od których nie
ma odwrotu. I zabiegajmy o to, by cały
świat demokratyczny – przede wszystkim Unia Europejska – pomógł Ukrainie przynajmniej tak, jak pomógł
Europie Środkowo-Wschodniej po
u
1989 roku.
Tsunami wywołane trzęsieniem ziemi pod dnem Oceanu Indyjskiego uderzyło w wybrzeża Azji Południowo-Wschodniej. Zginęło co najmniej 11 tys. ludzi
Śmiercionośna fala zniszczyła turystyczny raj
ala tsunami wywołana przez podmorskie trzęsienie ziemi spustoszyła wczoraj wybrzeża Indonezji,
Tajlandii, Sri Lanki, Indii i Malediwów.
Wstrząs o ogromnej sile 8,9 st. w skali
Richtera miał epicentrum u wybrzeży indonezyjskiej Sumatry.
Fala w chwili powstania pędziła z prędkością 800 km/godz., dochodziła do kilkunastu metrów wysokości. W niektórych
miejscach dotarła aż 2 km w głąb lądu.
W niedzielę wieczorem w całym regionie doliczono się ponad 11 tys. ofiar.
Tragiczna lista nie była kompletna, kolejne tysiące osób, zwłaszcza rybaków,
uznano za zaginione. Według polskiego
MSZ wśród ofiar nie ma Polaków.
Fala przyniosła także załamanie ważnego dla lokalnych gospodarek ruchu turystycznego w szczycie sezonu. Miliony
ludzi pozostało bez środków do życia.
Wielka woda pojawiła się nagle, gdy
ludzie leżeli na plaży, surfowali, nurkowali. – Przed piątą rano córka przysłała
SMS-a, że nie wie, co się dzieje. Hotel
zalany, wszędzie leżą zabici. Najpierw
myśleli, że to atak terrorystyczny. Zaczęli uciekać w góry – opowiadała PAP
Anna Kobus, matka polskiej turystki,
która wypoczywała na wyspie Phuket
w Tajlandii. – Hotel był pod wodą do
pierwszego piętra. Ludzie, którzy po
śniadaniu poszli na plażę, zginęli. RPS
Szczegóły katastrofy – s. 8
R
E
AP
F
Tak wyglądała po przejściu tsunami ulica w kurorcie Patong na wyspie Phuket w Tajlandii. Nieopodal tego turystycznego raju grozę przeżyło 80 nurków uwięzionych w „szmaragdowej grocie”. Wpływa się tam pod wodą,
by podziwiać promienie słońca przebijające przez wapienne sklepienie i odbite w tafli wody. Ratownicy wydobyli nurków po kilku godzinach, gdy morze się uspokoiło. Zginęło małżeństwo z Malezji, było wielu rannych
K
L
A
M
A
18231356

Podobne dokumenty