Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO w Chełmie

Transkrypt

Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO w Chełmie
Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO w Chełmie
Cooltura
Kwiecień 2004
Z Litwą i Niemcami ku zjednoczonej Europie
Nasze liceum jest szkołą, do której uczęszczają rzesze młodych ludzi, patrzących na rzeczywistość
oczami nowoczesnego Europejczyka. Dla nich świat nie kończy się na Odrze i Nysie. Szukamy więc
kontaktów zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie starego kontynentu. Jesteśmy świadomi
wyzwań, jakie stoją przed nami w związku z wejściem do Unii Europejskiej, tym bardziej cenimy
sobie współpracę z rówieśnikami z innych krajów.
Dzięki operatywności władz naszego miasta i
szkoły nawiązaliśmy więzi ze szkołami w Utenie
na Litwie i w Sindelfingen w Niemczech. Powstał
poważny progarm wymiany, którego głównym
celem jest rozwijanie wielopłaszczynowej
współpracy z partnerskimi szkołami, która
owocuje nie tylko realizacją ciekawych
projektów, ale również zbliża naszą młodzież oraz
nauczycieli do wspólnej zjednoczonej Europy.
Program, zwany roboczo wymianą, ropoczął
się wiosną 2000 roku naszą wizytą w Sindelfingen
i rewizytą naszych przyjaciół z Niemiec jesienią
tego samego roku. Do tej pory miało miejsce już
pięć takich wizyt. W ramach spotkań braliśmy
udział w różnorodnych przedsięwzięciach
naukowych,
kulturalnych
i
sportowych.
Organizowaliśmy
wspólne
wieczornice,
pracowaliśmy razem na zajęciach lekcyjnych,
wspólnie urządzaliśmy wycieczki. terenowe.
Tegoroczną nowością był spektakl teatralny,
zaprezentowany przez niemiecką młodzież w
ramach Festiwalu Teatrów Szkolnych „Maska”.
Występ młodych aktorów cieszył nie tylko naszą
młodzież, ale i uczniów innych szkół Chełma.
Przed nami kolejne wyjazdy i kolejne zadania. Już
we
wrześniu
bedziemy
gościć
grupę
przyrodników, wizyta ta bowiem upłynie pod
znakiem działań ekologicznych.
Podobny charakter ma wymiana z gimnazjum
litewskim.
Realizując
podobny
program,
budujemy od kilku lat więzi pomiędzy młodzieżą
polska i litewską, uczestnicząc w różnorodnych
projektach. Każda wizyta miała swój specyficzny
kształt. Pierwsza upłynęła pod znakiem działań
Cooltura
kwiecień 2004
sportowych. Kolejna miała wymiar artystyczny
– dominowała muzyka i teatr. W następnych
przedsięwzięciach prym wiedli przyrodnicy, a
ostatnio informatycy i matematycy. Najblizszą
wymianę przygotowują specjaliści od języków
obcych.
Marzy nam się spotkanie trójstronne, w którym
będziemy
brać udział wraz z Niemcami i
Litwinami, chociaż mamy swiadomość, że to
przedsięwziecie nie jest łatwe do zrealizowania.
Inicjatywa, o której piszę, jest niezwykle cenna
ze względu na jej aspekt dydaktyczny i
wychowawczy. Jej niewatpliwym atutem jest
stworzenie szansy nawązywania spontanicznych
przyjaźni i sympatii między uczestnikami
wymiany. W sposób naturalny przełamujemy
niewidzialne bariery kulturowe, językowe i
mentalne. Po pewnym czasie okazuje się, że one
w ogóle nie istnieją. I nie potrzeba tu żadnych
referatów o konieczności współistnienia w
zjednoczonej Europie, to się już stało! Pozostaje
radość i satysfakcja z tego, co osiągnęlismy i
nadzieja na rozwój naszej współpracy.
Red.
W numerze o:
redmiędzynarodowej wymianie
*
* festiwalu „Maska”
* konkursie „Tysiąc w rozumie”
* Dniu Patrona
* festiwalu piosenki francuskiej
* donos z Krakowa
* tegorocznych olimpijczykach
* chórze PSM
1
Być Czarniecczykiem …
Kilka lat temu, będąc uczennicą trzeciej klasy gimnazjum, stanęłam przed trudna decyzją wyboru
liceum. Była to decyzja o tyle trudna, że jej konsekwencje miałam ponosić przez całe trzy lata, a także
i później, w dorosłym życiu. Może właśnie dlatego uważnie słuchałam wszystkich opinii. Bez
wątpienia najwięcej mówiło się o „Czarnieckim”. Dzisiaj, jak każdej wiosny, przed podobnym
dylematem stoją tegoroczni absolwenci gimnazjów. Jaką szkołę wybrać, kogo prosić o radę, kogo
pytać o opinię? A może spytajcie nas – już Czarniecczyków.
Bogata historia, tradycje, świetni nauczyciele,
wysokie wymagania. Niektórzy stwierdzali
ironicznie: „szkoła kujonów”, „za wysokie progi”,
„klasztor”.
Pomyślałam, że jeśli coś wywołuje tyle emocji i
komentarzy, to warto sprawdzić dlaczego.
Od dwóch lat należę do grona Czarniecczyków.
Jakiś czas temu zapytano mnie, dlaczego wybrałam
właśnie tę szkołę i czy tej decyzji nie żałuję. To
pytanie wydało mi się śmieszne. Oczywiście zadał
je nie – Czarniecczyk. Powinno brzmieć: dlaczego
nie żałuję mojego wyboru ?
I LO jest najstarszym i najpopularniejszym liceum
w Chełmie, znanym w regionie i wysoko
ocenianym na arenie ogólnopolskiej. Rzadko zdarza
się, by szkoła z niewielkiego miasta stała się
poważną
rywalką
wielkomiejskich
liceów.
Tymczasem I LO od początku istnienia Rankingu
Szkół Średnich zajmuje wysoką pozycję w kraju,
plasując się zawsze w pierwszej pięćdziesiątce.
Zasadniczym kryterium tego rankingu jest udział
uczniów poszczególnych szkół w finałach olimpiad
przedmiotowych i konkursów. Podobne kryteria
dotyczą rankingów wojewódzkich – w naszym
województwie zajmujemy II miejsce, ustępując
lubelskiemu liceum im. Unii Lubelskiej
Nietrudno się domyślić, że mocną stroną
Czarniecczyków są olimpiady. Każdego roku szkoła
może się pochwalić kolejnymi laureatami i
finalistami olimpiad centralnych. W latach 1970 –
2001 w eliminacjach szkolnych do 22 olimpiad
przedmiotowych uczestniczyło 2648 uczniów, z
czego 202 uczniów zakwalifikowało się do szczebla
2
Centralnego, uzyskując tytuły finalistów i
laureatów.
Ponadto nasi uczniowie odnoszą sukcesy w
licznych konkursach ogólnopolskich, a nawet
międzynarodowych.
Wysokie wymagania nie zniechęcają uczniów do
nauki – wręcz przeciwnie – Czarniecczycy nie tylko
uczestniczą w zajęciach obowiązkowych, ale także
poszerzają swoją wiedzę, biorąc udział w
rozmaitych zajęciach pozalekcyjnych.
Liczne koła przedmiotowe dają możliwość
rozwijania określonych zainteresowań, a także
przygotowywania się do olimpiad i różnych
konkursów. Uzdolnieni muzycznie uczniowie mogą
wybrać zespół muzyczny lub chór. Inni Klub
Europejski, Szkolne Koło PCK, Wspólnotę
Ekologiczną „BIOS”, Towarzystwo Opieki nad
Zabytkami. Młodzi aktorzy mają szansę rozwijać
swój talent na scenie Teatru Żywego Słowa
„Oksymoron”, natomiast sportowcy na bieżni,
pływalni czy boisku. Nie mogę pominąć niezwykle
aktywnie działającego Samorządu Szkolnego –
organizatora konkursu „Tysiąc w rozumie”,
szkolnego „Idola”, panoramy klas, dyskotek,
koncertów i innych przedsięwzięć.
Nasze liceum po prostu kipi od różnego rodzaju
spotkań i imprez. Nie ma tygodnia, żeby coś się w
szkole nie działo. Organizujemy dni kultury
poszczególnych krajów – Francji, Niemiec, Rosji,
Anglii, podczas których przybliżamy historię i
obyczaje innych narodów. Dużą popularnością
cieszy się Wojewódzki Festiwal Piosenki
Francuskiej, impreza o kilkuletniej już tradycji.
Od ośmiu lat przygotowujemy Festiwal Teatrów
Szkolnych „Maska”, który dziś ma rangę imprezy
międzynarodowej.
A nad wszystkim czuwa duch naszego patrona,
wielkiego hetmana, któremu oddajemy cześć na co
dzień, a w szczególności 26 kwietnia każdego roku,
kiedy obchodzimy największe święto szkoły
- Dzień Patrona..
Cooltura
kwiecień 2004
Ważną dziedziną szkolnej aktywności jest
międzynarodowa współpraca z gimnazjum
w
Sindelfingen (Niemcy) i gimnazjum w Utenie
(Litwa). Jest to świetna forma poznania
rówieśników z zagranicy. Możemy mieszkać w ich
domach, gościć ich w swoich, razem się uczyć,
pracować, bawić, dzielić się wiedzą
i
doświadczeniem, realizować różne projekty,
poznawać zwyczaje i kulturę innych narodów.
Jeśli mówimy o współpracy, to nie można
pominąć tej z uczelniami wyższymi: UMCS,
Politechniką Krakowską, Akademią Morską w
Szczecinie i innymi. Jak się okazuje, jest to
doskonała forma przygotowania naszej młodzieży
do egzaminów wstępnych na studia, a także
pozwala poznać specyfikę wybranych kierunków
studiów i pracy naukowej.
Nasza szkoła to „staruszka” z piękną, prawie
stuletnią historią, która jednak zaskakuje nas
nowatorstwem niemal na każdym kroku. Chociaż
mury stare, to wyposażenia pracowni jest na wskroś
nowoczesne. Nowe komputerowe sieci oplatają całą
szkołę, nie tylko pracownie komputerowe.
Pracownie przedmiotowe (podłączone do internetu
oczywiście) są pełne pomocy dydaktycznych,
laboratoria sprzętu i materiałów ćwiczeniowych,
nie wspominając o pomocach audiowizualnych.
Możemy pochwalić się największą szkolną salą
gimnastyczną w mieście, pływalnią i siłownią, z
których korzystać mogą uczniowie bez ograniczeń.
Szkoła dysponuje również bogato wyposażoną
biblioteką (22 tysiące woluminów) wraz z czytelnią
oraz kawiarnią. Do dyspozycji młodzieży oddany
jest szkolny radiowęzeł. Wydajemy swoje gazety
uczniowskie (miedzy innymi Coolturę).
Ale najważniejsza jest wspaniała atmosfera,
która bynajmniej nie przypomina klasztornej.
Szkoła – to ludzie: uczniowie, nauczyciele i
rodzice, którzy na co dzień zgodnie ze sobą
współpracują. Tak właśnie jest tutaj. Nasza szkoła,
nie tylko przekazuje nam wiedzę, ale także
wychowuje. Uczy nas uczciwości i tolerancji.
Pozwala rozwijać nasze talenty, pomaga
realizować nasze marzeń,
Dlaczego nie żałuję mojego wyboru? Bo
zdecydowałam się na „szkołę z charakterem”, która
szanuje wolność, a jednocześnie przekazuje wiedzę
i kształtuje moją osobowość; szkołę, która zapewni
mi doskonały start w przyszłość, wreszcie szkołę,
która oferuje coś niezwykłego – możliwość bycia
Czarniecczykiem, a to naprawdę wielki zaszczyt.
Ilona Tyczyńska klasa II b
ODZNACZENI „POZŁACANĄ TARCZĄ”
2 kwietnia bieżącego roku w III Liceum
Ogólnokształcącym im. Unii Lubelskiej w
Lublinie odbył się uroczysty finał III
Wojewódzkiego
Rankingu
Liceów
zorganizowanego przez „Kurier Lubelski”. O
najwyższe odznaczenie – Złotą Tarczę – walczyły
szkoły z całego województwa. Na uroczystość
przybyli dyrektorzy szkół, nauczyciele i młodzież.
Nie zabrakło również lubelskiego kuratora
oświaty Waldemara Godlewskiego, prezydenta
miasta Andrzeja Pruszkowskiego oraz redaktora
naczelnego Kuriera – Adama Świetlickiego .
Wiele kryteriów decydowało o miejscu szkoły w
rankingu, między innymi liczba finalistów
olimpiad przedmiotowych czy absolwentów,
którzy dostają się na studia. Nic więc dziwnego,
że między szkołami trwała ostra rywalizacja. Nasz
„Czarniecki” do ostatniej chwili walczył z
lubelską „Unią”, by w końcu ustąpić jej
zaszczytnego pierwszego miejsca. Niewiele
jednak brakowało, by po raz pierwszy w historii
rankingu Złota Tarcza wyjechała z Lublina.
Dyrektor Antoni Skubiszewski z nieukrywaną
satysfakcją odebrał Pozłacaną Tarczę – II miejsce
w tak ważnym rankingu jest nie lada sukcesem.
To dowodzi, że nasza szkoła liczy się nie tylko w
Chełmie, ale również w skali całego
województwa.
Jak
powiedział
Waldemar
Godlewski „Zwycięstwo to zawsze wyróżnienie,
ale i wyzwanie”. Chętnie podejmiemy to
wyzwanie, bo wspaniale jest być jednym z
najlepszych. Za rok będziemy pierwsi.
I.T.
Cooltura
kwiecień 2004
3
Dzień Patrona –
największe święto szkoły
- wystąpienie dyrektora szkoły mgr Antoniego Skubiszewskiego
W 89 – letniej historii szkoły Dzień
Patrona jest obchodzimy już po raz 84.
W 1920 r. ówczesny Dyrektor Szkoły Wiktor
Ambroziewicz ustanowił to święto na znak
symbolu szkoły i utrwaleniu tradycji
związanej z jej imieniem. Dyrektor
Ambroziewicz chciał rozbudzić w uczniach
patriotyzm, proponując, by przyjmowali oni
idee Patrona Szkoły. Początkowo Święto to
obchodzono w ostatnią niedzielę maja lub
pierwszą niedzielę czerwca każdego roku.
W 1975r. po wielu latach przerwy uchwałą
Rady Pedagogicznej ustanowiono je na nowo
i jako stałą datę przyjęto dzień 26 kwietnia.
Dzień ten służy utrwaleniu więzi
uczniów ze szkołą, przypomina absolwentom
rozproszonym po świecie, gdzie były ich
korzenie; dla nas wszystkich jest okazją do
refleksji nad bieżącym życiem szkoły, dobrym
momentem do podsumowań różnych dziedzin
życia szkolnego, okazją do prezentacji jej
dorobku w każdym roku szkolnym.
We współczesnym świecie odartym z
wartości, „Czarniecki” jawi się jako ostoja
tradycji nie tylko poprzez sylwetkę Patrona –
znakomitego żołnierza, człowieka honoru,
patriotę, ale także poprzez wypracowane przez
kolejne pokolenia uczniów, nauczycieli,
rodziców reguły postępowania, zasady,
których wartości, które pozostają niezmienne,
bez względu na czasy, w których przyszło
nam żyć.
Historia mimo różnych zakrętów
sprzyja tej szkole – budynek szkolny, który
ma już 114 lat, dorobek dydaktyczny i
naukowy szkoły, jej symbole: Patron Szkoły,
4
czapla, sztandar, hymn szkolny, zjazdy
szkolne i klasowe.
Autor święta szkolnego przywoływany
już W. Ambroziewicz napisał: „Sztandar to
główny znak szkoły, jej widomy znak
zaszczytny. Winien być przedmiotem dumy
każdego ucznia, wyrazem honoru Szkoły, jej
dobrej sławy”. Szkoła ma dwa sztandary. Ten
stary, cenna pamiątka, relikwia najstarszych
Czarniecczyków – pochodzi z 1918r. Wraz z
uczniami
gimnazjum
brał
udział
w najważniejszych wydarzeniach związanych
z tworzeniem niepodległości Polski i
rzeczywistości Polski międzywojennej. W
jego drzewce wbito pamiątkowe gwoździe –
najstarszy z nich posiada datę 1921r. i wyryty
napis: „Pierwsi maturzyści polscy w
Chełmie”.
W 1975r. ufundowany został nowy
sztandar. To on towarzyszy Czarniecczykom
w najważniejszych dla nich wydarzeniach –
także dziś.
Szkoła to nie tylko budynek, symbole,
ale przede wszystkim ludzie, którzy tworzą
kolejne karty z jej przeszłości, niezmienne od
1915r.
To niezliczone roczniki tych, którzy
rozproszeni po całym świecie, kontaktują się
ze szkołą, śledzą na bieżąco wydarzenia z nią
związane, wspomagają finansowo, promują –
wszędzie tam, gdzie żyją.
To także Ci, których wśród nas już nie ma,
odeszli. Non omnis moriar ...
Cooltura
kwiecień 2004
MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL TEATRÓW
SZKOLNYCH
„MASKA 2004”
Już po raz ósmy naszą szkołę opanował duch Melpomeny. Tłumy młodych ludzi z różnych
stron Polski (i nie tylko) brały udział w tegorocznej edycji festiwalu. Po raz pierwszy na
deskach Chełmskiego Domu Kultury wystąpił zespół z Niemiec z zaprzyjaźnionego
gimnazjum w Sindelfingen. Studenci z Instytutu Artystycznego UMCS bawili nas specjalnym
programem poświęconym twórczości Czesława Niemena. Poza tym przesłuchania
konkursowe, warsztaty teatralne, spotkania, wywiady, konferencje prasowe, zdjęcia itd. itd.
A zaczęło się tak skromnie. Grzeczne
dziewczynki w białych bluzeczkach z kokardkami
w końskich ogonach recytowały grzeczne
wierszyki nie wykraczające poza obowiązkowy
repertuar podręczników do języka polskiego. A
grzeczna publiczność biła brawo i to nie za
głośno. Wszystko to działo się osiem lat temu i
nie wykraczało poza mury naszego liceum.
A dzisiaj - to kawał wypasionej imprezy, a
może nawet i półtora . Nie zmienił się tylko zapał
organizatorów z pomysłodawcą i głównym
reżyserem przedsięwzięcia na czele - panią
profesor Anną Moryl.
Uczestnicy zjechali się z Lublina, Świdnika,
Krasnegostawu, Ostrowa Lubelskiego, Włodawy,
Zamościa,
Zwierzyńca
i
Sindelfingen.
Reprezentowali licea, gimnazja, domy kultury,
zespoły szkół zawodowych, zespoły szkół
ekonomicznych, kluby. Reprezentowano również
różne formy artystycznych dokonań. Aż stu
Cooltura
kwiecień 2004
uczestników walczyło w konkursie teatralnym,
21 w recytatorskim, 23 w konkursie piosenki
aktorskiej, 19 w kabarecie. W konkursie na plakat
-9, na recenzję -6 osób. Zainteresowani uczestnicy
festiwalu mieli okazje wziąć udział w aktorskich
zajęciach warsztatowych prowadzonych przez
zawodowych aktorów. Przy pełnej sali
Chełmskiego Domu Kultury odbył się koncert
przygotowany przez wykładowców i studentów
Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie. Był
on poświęcony twórczości Czesława Niemena, a
na scenie mogliśmy podziwiać naszego kolegę,
ubiegłorocznego absolwenta Marcina Grzesiuka,
grającego na trąbce i śpiewającego.
Ciekawym eksperymentem okazał się występ
niemieckiej grupy teatralnej z Sindelfingen, która
przestawiła spektakl, oczywiście w języku
niemieckim. I mimo bariery językowej udało im
się przekazać ciekawe treści, dotyczące bieżących
problemów codziennego życia niemieckiej
młodzieży. Czytelna symbolika zastąpiła z
powodzeniem nieczytelność słów, a problemy
młodych Niemców niewiele różniły się od spraw
dotyczących młodych Polaków.
Festiwal cieszył się ogromną popularnością
wśród widzów jak i uczestników. Wypełnione po
brzegi sale Chełmskiego Domu Kultury i naszej
szkolnej świetlicy mówią same za siebie. Jest to
sygnał dla organizatorów, skłaniający ich do
kontynuacji tego przedsięwzięcia, potrzebnego nie
tylko młodym adeptom sztuki teatralne, ale i
ogółowi młodzieży naszego miasta. Pozostaje
mieć nadzieję, że za rok „Maska 2005” stanie się
faktem.
K.
5
„Non omnis moriar”
Portret prof. Ireny Stanisławskiej
„Ta szkoła jest cudowna, a ja mam szczęście do ludzi. Dlatego żyłam swoją pracą, a teraz żyję
tym, co się zdarzyło w szkole, w Chełmie. Było tragicznie, a przyjęli mnie tak serdecznie.
Widzę, jak dzieci moich uczniów chodzą tutaj, pół szkoły mi się kłania. Bliskość mojego
zamieszkania umożliwia mi stały kontakt ze szkołą, ona ma w sobie coś takiego – ludzie nie
mogą bez niej żyć”.
Są na świecie ludzie, których przymioty
intelektu i ducha, osobowość, ciepło,
przekazywane innym, pozwalają łatwiej żyć,
zrozumieć sens pracy.
Taką osobą była Ś.P. Pani Profesor
Irena Stanisławska. Urodziła się we Lwowie
w roku 1919. Dane Jej było zaznać sowieckiej
i
hitlerowskiej
okupacji,
poniewierki
powojennej
wymuszanej
decyzjami
ówczesnych władz. Dane Jej było zaznać też
trudów samotnego wychowywania własnych
dzieci. Od chwili podjęcia w 1952 roku pracy
w naszym Liceum wrosła w życie szkoły i
miasta. Jak zmierzyć inwencję i talenty
organizacyjne, które pozwoliły na stworzenie
szkolnej pracowni fizycznej?
Jak i czym zmierzyć serce i ciepło,
którym obdarzała swoich wychowanków. Jej
mieszkanie było azylem dla wielu uczniów i
nauczycieli nie tylko od trudów pracy i nauki,
ale także od szarości i zakłamania tzw. małej
stabilizacji. Ściany tego mieszkania zdobiły
autografy wielu uczniów Liceum, którzy dziś
jako dorośli z wdzięczną pamięcią Ją
wspominają.
Za swoją pracę została odznaczona
wieloma odznaczeniami w tym: Krzyżem
Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski,
Złotym
Krzyżem
Zasługi,
Odznaką
„Zasłużony dla miasta Chełma”. Odznaczenia
te stanowią ważny, ale zewnętrzny dowód
uznania i doceniania Jej pracy.
Są ludzie, którzy tworzą historię
swoich
lokalnych
społeczności.
Tą historię Liceum Pani Profesor przez
kilkadziesiąt lat pracy stworzyła. Ciepło,
którym nas wszystkich obdarzała, promieniuje
i dzisiaj. Pamiętała o swoich wychowankach,
stale była zainteresowana ich losami, można
6
było po prostu z Nią przysiąść na ławeczce
obok czapli i posłuchać historii życia, które
wplątane zostało w wielką historię. Od Jej
odejścia na emeryturę minęło już 29 lat, ale
przecież żyła ona życiem Liceum.
Ostatni, VII Zjazd Absolwentów Liceum z
2000 r. był dowodem szacunku, sympatii,
przyjaźni i miłości Absolwentów, która Ją
otaczała.
Z godnością znosiła niedole losu, który
Ją boleśnie doświadczał, szczególnie wtedy,
gdy przyszła starość i siły fizyczne
uniemożliwiały energiczne działania.
Jest wielkim szczęściem dla nas, że
mogliśmy Ją spotkać na drogach naszego
życia – bez Niej nasze życie szkolne i osobiste
byłoby o wiele bardziej ubogie i szare.
Była gościem honorowym obchodów
Dnia Patrona Szkoły w kwietniu 2000r.
Przed ostatnim Zjazdem Absolwentów
udzieliła wywiadu uczennicy Liceum, który to
wywiad
zatytułowała
„Mam
wielu
przyjaciół”. W tym wywiadzie powiedziała
między innymi takie słowa: „Ta szkoła jest
cudowna, a ja mam szczęście do ludzi.
Dlatego żyłam swoją pracą, a teraz żyję tym,
co się zdarzyło w szkole, w Chełmie. Było
tragicznie, a przyjęli mnie tak serdecznie.
Widzę jak dzieci moich uczniów chodzą tutaj,
pół szkoły mi się kłania. Bliskość mojego
zamieszkania umożliwia mi stały kontakt ze
szkołą, ona ma w sobie coś takiego – ludzie
nie mogą bez niej żyć”.
Zaraziła nas swoim optymizmem i taką
Ją zachowamy w naszej pamięci.
Cooltura
kwiecień 2004
Nasz korespondent donosi z Krakowa.
Jak radzą sobie nasi absolwenci w roli studentów?
Jeszcze niedawno mama gotowała obiady, wychowawca pilnował, czy oceny nie zagrażają przejściu
do następnej klasy, a oni martwili się tylko maturą i fryzurą na piątkowy wieczór. Jako studenci stają
się samodzielni i dojrzali. Ci z miasteczek i wsi są zdezorientowani w metropolii, ale też
podekscytowani szansami, jakie daje.
Najwięcej kłopotów młodym migrantom sprawiają
brak pieniędzy i kontaktu z bliskimi. Gotówkę
można wybłagać u rodziców, ale z przytuleniem się
do kogoś mogą być problemy, zwłaszcza jeśli na
stancji mieszka czterech mężczyzn. – Obliczam
wydatki, porównuję ceny, ale ciągle mam pusto w
portfelu – mówi Eryka z Rudolfina, obecnie
studentka I roku w Wyższej Szkole Morskiej w
Szczecinie. – Oszczędzam na mieszkaniu, bo
ulokowano mnie w akademiku. Dzięki temu nie
czuję się też samotna. Poza tym przeniosło się tu
kilku znajomych z mojej byłej klasy.
Dziewczyna dodaje, że na licznych studentów z
Chełma ukuto nowe określenie. Mówi się, że na
WSM powstał „wydział kasków”. Zazwyczaj
rówieśnicy nie czynią problemu z miejsca
pochodzenia. – Zwiedzają ze mną miasto, a starsi
dają notatki i wprowadzają w nowe życie –
potwierdza Basia z Brzeźna, obecnie w Kielcach.
Łucja, tegoroczna absolwentka I LO w Chełmie,
zachwala Poznań. – To piękne miasto. Zadowolenie
psuje fakt, że jest mnóstwo nauki, trafiają się
kartkówki „na wejściu” z chemii. No i mam daleko
do domu. Gdy pytają mnie o to, skąd dojeżdżam,
słyszę głosy zdziwienia.
- Przyjadę dopiero na Boże Narodzenie, wcześniej
nie opłaca mi się ani czasowo, ani finansowo –
przyznaje Eryka. Również we Wrocławiu czy
„niedalekim” Krakowie młodzież z Lubelszczyzny
ma najdalej do rodziny. – Zazdroszczę tym, którzy
do Częstochowy lub Rabki jadą co tydzień, bo
podróż zajmuje im dwie, trzy godziny – smuci się
Dawid. – Ze znajomymi nie mogę jakoś tu się
spotkać, ale za to w pociągu zawsze jest do kogo się
dosiąść
i
porozmawiać,
poobgadywać
wykładowców i ponarzekać na wszędobylskie
kolejki na uczelni.
W pierwszych dniach roku akademickiego wielu
denerwowało się i panikowało. Tłok panował w
bibliotekach, na stołówkach, podczas zapisów na
sekcje
sportowe.
Kłopoty
techniczne
rekompensował spokój psychiczny. – Dopiero teraz
zapowiadają się kolokwia. Zaczynam też pisać
Cooltura
kwiecień 2004
referaty – mówi Basia. – Wcześniej integrowaliśmy
się.
Poza paroma dyskotekami z prawdziwego zdarzenia
w Lublinie i Chmielakami, nasz region nie może
pochwalić
się
szczególnymi
imprezami
artystycznymi. – Koncertów zatrzęsienie, olbrzymia
ilość muzeów, kin, teatrów i fast-foodów. Pierwsze
tygodnie upłynęły pod znakiem zabawy w pubach i
na „parapetówkach” – śmieje się Kamil, od
października mieszkaniec Warszawy. – Nareszcie
jestem wolny i spontaniczny. Jedyne minusy to
szybkie tempo życia oraz korki. Na politechnikę
dojeżdżam 40 minut, mój kolega ponad godzinę.
W miastach położonych nad i za Wisłą dziwią się,
że studenci w Lublinie muszą walczyć o swoje
prawa z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji.
- W Krakowie za bilet sieciowy płacę miesięcznie
40 złotych – cieszy się Dawid. – I mogę jeździć
liniami nocnymi. To są najfajniejsze autobusy,
wszyscy się bujają i uśmiechają.
Co bardziej ambitni zaczęli już współpracę z
organizacjami studenckimi, takimi jak AIESEC czy
Niezależne Zrzeszenie Studentów. Nie nudzą się,
mniej tęsknią oraz rozwijają się, by być
przyszłością narodu i chlubą rodzinnych stron.
Andrzej z Lublina, który obecnie jest na drugim
roku stosunków międzynarodowych na AE w
Krakowie, przekonuje, że zyskał dzięki temu bardzo
wiele. – Na początku studenci są przestraszeni.
Realizując projekty, uzyskałem pewność siebie –
mówi. – Poza tym w naszym NZS można zawsze
pogadać z kimś znajomym, zapytać o preferencje
wykładowców.
Pomimo nauki, stania w kolejkach do ksera,
nieprzespanych nocy oraz stresu związanego z
koniecznością samodzielnego załatwiania spraw,
świeżo upieczeni studenci są pełni nadziei oraz sił.
– Poznajemy lepszych i gorszych ludzi, chłoniemy
nowe środowisko, myślimy spokojnie o naszej
przyszłości – twierdzą zgodnie.
Oby nie do pierwszej sesji.
Grzegorz Pękała
7
Muzyka prosto
z Paryża
W dniach 1-6 kwietnia bieżącego roku w
naszej szkole odbył się Tydzień Kultury
Francuskiej. W ramach imprezy odbył
się
konkurs znajomości języka francuskiego, konkurs
Alliance Francaise o „Czarnej Afryce i krajach
francuskojęzycznych”,
degustacja
potraw
typowych dla kuchni francuskiej. Jednak
gwoździem
francuskiego
tygodnia
był
Wojewódzki Festiwal Piosenki Francuskiej,
przedsięwzięcie, w którym wzięli udział młodzi
artyści z różnych zakątków Lubelszczyzny. Nad
organizacją i przebiegiem Tygodnia Kultury
Francuskiej oprócz dyrekcji szkoły czuwały nasze
nauczycielki języka francuskiego pani prof.
Małgorzata Pitera i pani prof. Dorota Kidała.
Nagrody wyjechały z Chełma do Lublina za
sprawą dziewcząt z Młodzieżowego Domu
Kultury. I tak: I miejsce zajęła Ewelina Kratiuk,
która wygrała tygodniową wyciecze do Paryża,
ufundowaną przez Biuro Turystyczne „Artur’ z
Lublina. II miejsce i sprzęt audio HI Fi oraz
słowniki j. francuskiego wygrała Karolina
Szymańska, natomiast miejsce III oraz komplet
porcelany i słowniki j. francuskiego przypadły
Magdalenie Wiatrowskiej. Poza tym jury
przyznało
wyróżnienia
następującym
wykonawcom: Magdalenie Litwin z I LO z
Biłgoraja, Annie Baranowskiej i Monice Dymek z
IV LO w Białej Podlaskiej, Pawłowi Chyle z IV
LO w Lublinie, Bartłomiejowi Zbiczakowi z
XVIII LO w Lublinie, Ewelinie Guz z II LO w
Chełmie, Przemysławowi Bałce z II LO w
Chełmie, Patrycji Jóźwik z Liceum Muzycznego
w Lublinie, Joannie Sykule z LO im
Paderewskiego w Lublinie, Dorocie Szymczak z
XXI LO w Lublinie, Weronice Jegorow z I LO w
Chełmie i Annie Sołtys z I LO w Chełmie.
Komisja wyróżniła Marcie Kierskiej z I LO w
Chełmie oraz Marcinowi Szymczykowi z XXI LO
w Lublinie za akompaniament.
Jury pracowało w składzie: Richard Sorbet –
lektor z NKJO w Chełmie, Magdalena
Sobczyńska – Alliance Francaise w Lublinie,
Piotr Orzeł – nauczyciel muzyki z I LO w
Chełmie, Danuta Bałka – Kozłowska – dyrygent
chóru „Hejnał” w Chełmie.
Tydzień Kultury Francuskiej cieszył się dużą
popularnością wśród młodzieży i został oceniony
przez uczestników i publiczność bardzo wysoko.
Przybliżył
nam kulturę Francji zwłaszcza
piosenkę francuską, której w mediach za wiele
niestety nie słychać. Dziękujemy!
Natalia Staniuk, Joanna Pluta kl IVi
Tysiąc w rozumie – tysiąc w kieszeni.
To konkurs młody, ale na stałe już wszedł do
kalendarza imprez szkolnych. A nawet wyszedł
już poza jej mury. Od dwóch lat bowiem w
konkursie biorą udział uczniowie wszystkich
chełmskich szkół średnich, ma więc charakter
międzyszkolny. Organizatorem konkursu jest nasz
Samorząd Uczniowski, pracujący pod opieką pani
prof. Teresy Kiwińskiej.
Impreza staje się coraz bardziej popularna,
chociaż wymaga od zawodników niemałej wiedzy
i to z przeróżnych dziedzin. A jest o co walczyć
Można wygrać niemałą kasę – 1000 (słownie
tysiąc) polskich złotych w gotówce. To w etapie
8
szkolnym. Drugi tysiąc można zgarnąć,
wygrywając edycję miejską. A więc w sumie
nawet 2000 (słownie dwa tysiące) w całej
imprezie. I wygrał ! Kto? Nasz kolega z IV h
Marcin Wołowiec. Serdeczne gratulacje!
- Na co przeznaczysz te pieniądze?- pytamy
laureata konkursu.
- Na rozrywki! - odpowiada zwycięzca. A za
resztę kupię sobie motorower! I co wy na to?
- Żartujesz?
- Oczywiiście, ale stać mnie na to!
E.P.
Cooltura
kwiecień 2004
Czerwony krawat i „Cześć pracy!”
Dla zwykłego śmiertelnika, który dnia
25.kwietnia pojawił się w ChDK-u na
Międzynarodowych Spotkaniach Chóralnych, był to
szok. Pozostawiwszy w domu ulubione zajęcia
(prace w ogródkowe i parzenie malinowej herbatki),
prawdopodobnie dostał drgawek na widok
sprofanowanej
imprezy
kulturalnej.
Chór
Państwowej Szkoły Muzycznej w Chełmie,
nieoficjalnie najdziwniejszy chór świata, po raz
kolejny pozbawił biedne jury skali ocen. „Co oni
zrobili? Precz szatany.....” Z tymi pozytywnymi
opiniami na trasie scena-garderoba musiał się
zmierzyć wytykany posrebrzanymi krzyżykami na
łańcuszkach.
Spotkania chóralne zaczęły się bardzo
przyzwoicie. Grzecznie niczym dziewczęta w za
krótkich spódniczkach z gimnazjalnego chóru La
Musica. Eleganckie powitanie pana prezydenta,
przecięcie wyimaginowanej wstęgi, przedstawienie
jury, brawka, aprobata, radość, łzy wzruszenia,
pieśni patriotyczno-narodowe chóru z Mińska. W
atmosferze propagowania polskości na Kresach na
scenę weszła spora grupka młodzieży w szkolnych
ubraniach. –„Wystąpi teraz chór młodzieżowy z
Chełma pod batutą Krzysztofa Weresińskiego...”
Magiczny klimat chóralnego standardu „Pod
okapem śniegu” uśpił czujność zapłakanych po
poprzednich występach lokalnych patriotów trzy
rzędy za mną. –„Ja się rozbieram, a chórzyści się
ucharakteryzują...no
tooo...gramy...no....sztandar
wprowadzić”. Na trzy-cztery ułożony chór dobrze
wychowanych uczniów szkoły artystycznej nałożył
czerwone, bądź czerwono-białe krawaty z folii
samoprzylepnej. Nad chórem zawisł krasny
transparent nawołujący do jedności europejskoeufonicznej, a na scenę ni z tego ni z owego
wparował nie kto inny, ale mistrzowie Polski w
beat-boxie- The Elements w gustownych workach i
czerwonych zwisach. –„A niech mnie drzwi
ścisną...bez kitu....”- te i inne bluzgi poleciały na
przód z ust gimnazjalistek w przykrótkich kieckach
w szkocką kratę. W nawiązaniu do Eufonii z
Programu Drugiego Polskiego Radia, zespół
wokalny wyciągnął za fraki na scenę stare dobre
czasy wykonując pieśni „Cześć pracy...” oraz „To
my żelaznych snów kowale, żołnierze fabryk,
kopalń, hut....”. Na sali zapanowała niesamowita
atmosfera utworów nawołujących dziewczęta do
małżeństwa z traktorzystą, ( bo z traktorzystą nie
straszny głód i nędza...) połączonych z beat-boxem,
Cooltura
kwiecień 2004
tańcem dyrygenta, fortepianem Przemka D.,
krawatami propagującymi określoną partię i
recytatywem Bartka Kazimierczaka. Niewielu
widzów trzymało się na krzesłach (tych, co spadli,
to pewnie jeszcze zdrapują z podłogi). Chór
wymknął się spod kontroli. Po znakomitym pastiszu
„Żelaznego marszu” Lutosławskiego chórzyści jęli
zbiegać z podestów. Zaczęły migać światła niczym
w dyskutawce w remizie, chór zaczął skakać w
dzikim transie, The Elements beatować coś o real
hip-hopie, ktoś próbował przeciąć kable, w końcu
cisza. Game over. Trzyminutowa owacja. Bąble na
rękach.
Muzyka
awangardy
to
przełamanie
wszelkich norm. Pasja, sztuka, wyobraźnia w
pełnym tego słowa znaczeniu. Rzucanie piłeczek
tenisowych o struny fortepianu, zawijanie skrzypiec
w folię ortalionową, nowoczesny aranż „Krzyża
Chrystusa’, robienie sztuki z wyśmiewanych
czasów socjalizmu. Czy ktoś powiedział jak ma
wyglądać chór? Krzysztof Weresiński powiedział,
że tak być nie musi.
Chór PSM nie został wzięty pod uwagę w
konkursie. –„W mordę jeża”- jakby zaklęła szpetnie
chórzystka w przykusym kilcie. Jaki wniosek?
Niech żyje normalność, przeciętność? (nie ubliżając
fenomenalnemu
pod
względem
wokalnym
zdobywcy Grand Prix – Chórowi Politechniki
Wrocławskiej - 300% normy). W takim razie
wypowiadam wojnę panom z jury- ja- członek
zaciętego fun-clubu Chóru PSM w Chełmie. I
wybacz mi komercho, że ukochałam ojczyznę i
moje nienarodzone dziecko bardziej od Ciebie.
Niech żyje chór! Niech żyją czerwone krawaty! Tęp
muchy! Stonkę ziemniaczaną! Wróg cię straszy
coca-colą! Cześć pracy! Cześć traktorzystom! Niech
żyje pieśń, niech żyje Europa, niech żyje
awangarda!!!
Ex
chórzystka
;)
9
Olimpijczycy w natarciu.
Od lat nasz szkoła walczy dzielnie w ogólnopolskim rankingu o miano najlepszej szkoły sredniej.
Kryterium w tym konkursie to liczba finalistów i laureatów olimpiad przedmiotowych. Jak każdego
roku, podejmujemy trud nauki i nie kucamy przed XIII LO ze Szczecina, w końu muszą odpuścić!
Olimpijczycy to duma szkoły - łatwo
stwierdzić bezosobowo, wyobrażając sobie
elitarną grupkę, która całą dobę spędza nad
książkami. Z czystej ciekawości, a może w celu
przełamania stereotypu olimpijczyka- kujona
wybraliśmy się na poszukiwania laureatów i
finalistów ogólnopolskich konkursów z naszego
liceum. Łatwo nie było. Nie dlatego, że pochowali
się po kątach szkoły. Nic z tych rzeczy, po prostu
żaden z nich nie pasował do domniemanego
psychologicznego
portretu
olimpijczyka.
Wyglądali normalnie, rozmawiali, żartowali, nie
mieli tabliczek z napisem „Mam indeks”. Stali w
grupkach
z
plecakami,
w
okularach,
rozpuszczonych
włosach,
trampkach.
Poszukiwania były dla nas szokiem - gdzie ci
sztywniacy w garniturkach?
- „Pasja, czy ciężka, okupowana
rezygnacją z przyjemności, praca?”- spytaliśmy
Ilonę Gradus z klasy IV f- laureatkę olimpiady
teologicznej. –„Nie wyobrażam sobie, abym
mogła poświęcić się przedmiotowi, który mnie nie
fascynuje. Teologia jest moją pasją i z radością
spędzałam czas nad książkami przygotowując się
do konkursu. Nie przypominam żebym musiała
rezygnować
jakichkolwiek
przyjemności.
Obcowanie z filozofia to dla mnie przyjemność.”
- „Czy przygotowania do olimpiady z
języka francuskiego nie kolidowały z Twoimi
innymi zainteresowaniami i obowiązkami?”poprosiliśmy o odpowiedź Przemka Dębowiaka
finalisty olimpiady językowej „-Na pewno nie.
Mimo, że w tym roku kończę także szkołę
muzyczną i jestem na etapie zdawania egzaminów
dyplomowych, to praca nad językiem francuskim
nie przeszkodziła mi w doskonaleniu gry na
fortepianie. Uważam, że im więcej ma się zajęć,
tym lepiej można zorganizować czas”.
Kamila Pilarska- ekspertka z języka
łacińskiego odpowiedziała nam na pytanie
dotyczące przygotowań do startu w olimpiadzie:
„Myślę, że najwięcej zawdzięczam pani profesor
Kropp, która potrafiła zmobilizować naszą grupę
do działania. Nad łaciną pracowaliśmy także w
ferie, wakacje. Mobilizacją do pracy była
świadomość możliwości osiągnięcia sukcesu.
Nauka nie kojarzy mi się z wyrzeczeniami, ale z
doskonaleniem się w dziedzinie, która mnie
szczególnie interesuje”
- „Co oprócz indeksu dał ci start w
olimpiadzie
chemicznej?”spytaliśmy
poszukiwanego
od tygodnia
przez
nas
„podwójnego” olimpijczyka - Jarka Prusa.
„Oprócz indeksu i satysfakcji dał mi mobilizację
do pracy, a także możliwość dalszego
doskonalenia się. Miałem bowiem szansę
uczestniczenia w warsztatach prowadzonych w
laboratoriach chemicznych wyższych uczelni.
Dzięki temu mogłem mieć styczność z miejscem
pracy, z którym łączę swoją przyszłość”.
Z naszą
kumpelą, Kasią Gajewską,
najmłodszą finalistką w szkole- olimpiady „Losy
Polaków na Kresach” rozmawialiśmy o planach. –
„Mam przed sobą jeszcze dwa lata nauki, podczas
których wiele może się zmienić. Obecnie traktuje
indeks jako zabezpieczenie, myślę bowiem o
studiach prawniczych. Start w olimpiadzie
pomógł mi się ukierunkować naukowo i upewnić
się czy to historia jest moją pasją”.
Całotygodniowe bieganie po szkolnych
korytarzach z notatnikiem uświadomiło nam
istotny fakt- olimpijczycy to nie tylko specjaliści,
eksperci, ale przede wszystkim normalni ludzie,
nasi koledzy i koleżanki, uczniowie, którzy tak
jak każdy mają swoje pasje, zainteresowania,
ulubiony baton i program w telewizji. Myślimy,
że każdy z nas może dołączyć do tej elitarnej
grupy uczniów, którzy dzięki pracy i prawdziwej
pasji osiągnęli ogromny sukces.
Oto
lista
tegorocznych
laureatów
olimpiad:
Ilona Gradus- teologia, Marek Liszka, Kamila
Pilarska, Kasia Bożeńska, Monika Kister Joanna
Karasnińska- język łaciński, Paweł Kuczyński
Jakub Krupa- technika, Przemek Dębowiak- język
francuski, Kasia Gajewska- historia, Kasia Solak i
Bogdan Koroluk- język rosyjski, Jarek Pruschemia, Marcin Iwaniuk- fizyka
Bashi & Micha
10
Cooltura
kwiecień 2004