Filharmonia to miejsce, gdzie fałsz słychać najlepiej. To tutaj

Transkrypt

Filharmonia to miejsce, gdzie fałsz słychać najlepiej. To tutaj
Filharmonia to miejsce, gdzie fałsz słychać najlepiej. To tutaj – niczym w orkiestrze –
wszystko musi współgrać. Każdy dysonans brzmi tutaj z podwójną siłą, a odstępstwo
od przyjętej tonacji rani uszy i serce.
Współgranie administracji z orkiestrą, a przede wszystkim z dyrygentem, prof. Moniką
Wolińską zaowocowało choćby tym, że filharmonia kolejny rok z rzędu jest w stanie
we wrześniu przekazać szczegółowy repertuar na cały sezon z góry. A przecież jeszcze
trzy lata temu, trudno uwierzyć, nie było to standardem! Udało nam się jednak i
nadgonić zaległości, i wprowadzić abonamenty, a melomanom dać możliwość
planowania piątkowych wieczorów w całym sezonie.
Okazało się, że możliwe jest współgranie dyrygenta z dyrektorem. Dzięki nadawaniu
na tych samych falach z prof. Moniką Wolińską udało nam się sprowadzić nad Wartę
wiele znakomitości ze świata muzyki, że wymienię tu choćby: Thomasa Hampsona,
Maestro Jerzego Maksymiuka, Maestro Kazimierza Korda, Maestro Tadeusza Strugałę.
Muzycy naszej filharmonii – dzięki kontaktom prof. Moniki Wolińskiej – mogli zagrać w
Filharmonii Narodowej w Warszawie, na festiwalu Transatlantyk czy zaprezentować się
przed setkami tysięcy uczestników Przystanku Woodstock. Warto też wspomnieć o
znakomicie przyjętej w świecie płycie z muzyką dwóch polskich zdobywców Oskarów –
Bronisława Kapera i Jana A.P. Kaczmarka.
To w końcu dzięki staraniom Moniki Wolińskiej Maestro Wojciech Kilar objął gorzowski
Festiwal Muzyki Współczesnej swoim imieniem.
Z podniesionym czołem mogę dziś powiedzieć, że nie były to lata zmarnowane – ani
dla mnie, ani dla instytucji. Nawet ten ostatni rok, gdy przebywałam na urlopie
rodzicielskim, należy uznać za udany. I to nie tylko dlatego, że brałam udział w
przygotowywaniu repertuaru, ale dlatego, że administracja wiedziała, że musi grać na
sukces muzyki. I dlatego, że zdecydowana większość muzyków podzielała
zaangażowanie swego dyrygenta i korzystała z tej samej partytury.
W życiu jak i w pracy kieruję się jasno określonymi zasadami i nie chodzi tutaj jedynie
o działanie zgodne z literą prawa, bo to przecież oczywiste, że dyrektor działa w jego
granicach. Miałam szczęście i zaszczyt kierować różnymi osobami w różnych miejscach.
Zawsze najwyższym celem było dla mnie powodzenie realizowanego projektu, a
osiągaliśmy go wspólnie, rozumiejąc doskonale, że nie może być przyzwolenia na
bylejakość, załatwianie partykularnych interesów czy wręcz lenistwo. Taką linię
melodyczną podziela większość pracowników administracji i muzyków, za co jestem im
wdzięczna. Oni zrozumieli, że tylko wspólnym wysiłkiem i jakością naszej pracy
przekonamy niechętne nam osoby. A takich nigdy nie brakowało. One słyszą jedynie
dźwięk monet wrzucanych do studni bez dna, jak czasami określają naszą, gorzowską
filharmonię. Owszem, ta instytucja potrzebuje sporo pieniędzy, bo i tworzy dobro,
które nie zarobi na siebie w galerii handlowej. Tym bardziej powinna przekonywać do
siebie profesjonalizmem i czystym graniem, a przede wszystkim zgraniem.
Amerykański pisarz H. Jackson Brown powiedział kiedyś: „Sięgajcie po gwiazdy. Może
ich nie zdobędziecie, ale nie będziecie też mieli rąk ubabranych błotem”. Wierzę, że z
moimi pracownikami mieliśmy właśnie taki cel. Ze zdecydowaną większością.
Nigdy nie było i nie będzie mojej zgody na łamanie prawa, psucie atmosfery pracy, a
przede wszystkim obniżanie jakości gry. Jako dyrektor instytucji wsłuchiwałam się w
zdanie dyrygenta, który najlepiej wie, kto powinien nadal tworzyć z nami muzykę, a
czyje umiejętności artystyczne czy też społeczne przestały współgrać z oczekiwanym
poziomem. Nie wycofuję się z żadnej podjętej decyzji. W kwestiach muzycznych ufam
prof. Monice Wolińskiej, wybitnej artystce i wspaniałemu człowiekowi. I dziękuję, że
miałam szczęście spotkać ją na swojej zawodowej drodze. To skarb, jaki zdarzył się
naszemu miastu i z którego chyba nie do końca potrafimy skorzystać. I uszanować.
Dziękuję Melomanom, że zawsze z nami byli, że wspierali nie tylko dobrym słowem,
ale i wskazówkami czy tak liczną obecnością na koncertach. Wierzę, że nadal będą
kochać muzykę, która od pięciu lat wybrzmiewa z naszej filharmonii. I że nadal czujnie
będą wyłapywać fałszywe dźwięki.