Ocalić od zapomnienia
Transkrypt
Ocalić od zapomnienia
Zespół Szkół Podstawowo – Gimnazjalnych im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Nabrożu – Kolonii „Ocalić od zapomnienia” Wywiad z Panem Edwardem Kyć i Panem Franciszkiem Pikuła. Wspomnienia z czasu II wojny światowej. Praca napisana przez Paulę Polak uczennicę klasy II gimnazjum Nabróż – Kolonia 2014r. 1 „Ocalić od zapomnienia” Wspomnienia Pana Edwarda Kycia i Pana Franciszka Pikuły z czasu II wojny światowej. Pan Edward Kyć urodził się w 1927 roku w Czartowcu, dzisiaj mieszka w pobliskim Mołożowie. Pan Franciszek Pikuła urodził się w 1935 roku w Krysznie i mieszka tam nadal. Dzieciństwo obu mężczyzn zostało zniszczone przez wojnę. Dziś zechcieli opowiedzieć o swoich wspomnieniach z tego burzliwego okresu swojego życia. Okupacja niemiecka w szczególny sposób dotknęła powiat Tomaszowów Lubelski. Wiele wsi zostało wysiedlonych, a ludność zmuszona do ucieczki lub zamknięta za drutami obozów. Na przełomie 1942 i 1943 r. przeprowadzona na tym terenie wiele akcji i stoczono szereg walk narodowo - wyzwoleńczych Polaków podczas II wojny światowej. Kiedy wojna dotarła do naszych okolic? Pan Edward Kyć: Na tereny Tyszowiec i Łaszczowa dotarła pod koniec września 1939 r., więc tutejsza ludność zdążyła się mniej więcej przygotować. Niemiecka artyleria dotarła do Łaszczowa z Włodzimierza i chciała zająć te tereny, ale wojsko polskie obroniło się. Niemcy wycofali się wtedy do Tomaszowa Lubelskiego. Po obronie przed wrogiem wojsko przeniosło się do Czartowca, gdzie przeczekało dobę. Po dobie wojsko wyruszyło na Włodzimierz, ale w Tyszowcach zostali wzięci do niewoli przez Sowietów. Pan Franciszek Pikuła: Wojna w Polsce wybuchła 1 września 1939 r., a na nasze tereny dotarła, kiedy Polska kapitulowała - około miesiąc później. Polska nie 2 spodziewała się tego, więc jej szanse na obronę zmalały. Polska skapitulowała 17 września w Tomaszowie, gdzie było ostatnie dobicie polskiej armii. Na naszych terenach toczyła się głównie wojna polsko - ukraińska, ale Niemcy także mieli w niej znaczny udział. Czy wysiedlenia dotknęły w jakiś sposób Panów rodziny, miejscowość? Pan Edward Kyć: Nie, na szczęście nie. Czartowiec, Kolonia Czartowiecka, Soból i Muratyn to jedne z kilku szczęśliwych miejscowości z naszych okolic, które nie były wysiedlone. Pan Franciszek Pikuła: Kryszyn także miał to szczęście i nie był wysiedlony, ale i tak byliśmy zmuszeni przez Ukraińców i Sowietów do ucieczki, którzy sami się tu nasiedlali. A pozostałe okoliczne miejscowości? Gdzie udali się ludzie, wygnani z własnych domów? Pan Edward Kyć: Prawie wszystkie pozostałe wioski były wysiedlone m. in. Mołożów. Młodych ludzi brano na roboty do Niemiec albo wcielano do wojsk niemieckich, zaś dzieci wysyłano do Niemiec. Reszta uciekała, gdzie się dało większość uciekła do Czartowca i Sobola albo jeszcze dalej. Ludzie, którzy całkiem nie mieli się gdzie zatrzymać, chowali się w ruinach starych dworów, których było kilka w okolicy. Tam skąd wygoniono ludzi osadzano Niemców, których Polacy nazywali „czarnuchami”. Pan Franciszek Pikuła: Ci, którzy bali się o życie zapisywali się na volksdeutscha lub na obywatelstwo ukraińskie i nie byli wysiedlani, ale nie wszyscy chcieli się wyrzec swojej narodowości. Wysiedleni ludzie uciekali za Tyszowce, do Hrubieszowa za tzw. druty, skąd wysyłano do Oświęcimia lub na 3 Majdanek, a młodzi byli brani do armii wroga lub wysyłani na roboty. Czy w naszej okolicy miały miejsca jakieś większe starcia Polaków z okupantem? Pan Edward Kyć: W mojej pamięci utkwiły trzy potyczki i nieudana próba zniszczenia posterunku ukraińskiego w Łaszczowie. W Zubowicach oddziały Wiktora Tomaszewskiego walczyły z UPA, ale nie pamiętam dokładnej daty. W 1942 roku, ten sam oddział rozbroił posterunek ukraiński w Łaszczowie. W 1943 roku, w Posadowie, miała miejsce bitwa polskiej partyzantki z bandą UPA. Walkę Polakom utrudniały niemieckie samoloty, które ostrzelały pole bitwy. Wtedy Ukraińcy spalili cały Posadów. W nocy z 1 na 2 lub 2 na 3 czerwca 1944 roku miała miejsce potyczka na Dąbrowie (jedna z części Starej Wsi). Banda UPA, która wcześniej zamordowała polską rodzinę, walczyła z miejscową partyzantką. Pan Franciszek Pikuła: Kiedy na naszych terenach trwały walki, miałem zaledwie kilka lat, ale pamiętam kilka ważnych dla naszej okolicy wydarzeń. Akcja w Posadowie zniszczyła okoliczną partyzantkę. Nie dała ona rady niemieckim samolotom i przebiegłym Ukraińcom. Pewnego dnia trzech partyzantów wyszło na zwiady i zobaczyli wojsko, z biało - czerwonymi szarfami założonymi przez ramię. Gdy doszli do siebie na kilkanaście kroków, jeden z partyzantów zapytał, z kim ma do czynienia, ale nie usłyszał odpowiedzi, ponieważ wróg strzelił w niego całą serię pocisków, ten padł nieprzytomny, a dwaj pozostali partyzanci uciekli. Jak się potem okazało, żadna z kul nie trafiła tak, aby zabić partyzanta, który po odzyskaniu przytomności schował się w jamie i tam przeczekał całą akcję, a po jej zakończeniu wydostał się i został przewieziony do szpitala w Tomaszowie. Do dnia dzisiejszego żyje w Dobużku. W nocy z 29 na 30 maja 1943 roku, nacjonaliści UPA napadli na plebanię i na znak odwetu za zamordowanie miesiąc wcześniej ich popa ks. Zacharczuka, zamordowali ks. Władysława Jacniackiego - nabroskiego 4 proboszcza, jego siostrę, służącą i jej syna oraz dwóch innych mężczyzn idących na spotkanie z księdzem. 12 maja 1944 roku banda UPA napadła na Nabróż, ale partyzantka odparła atak. Tydzień później, 19 maja Ukraińcy napadli ponownie na Nabróż. Partyzantka w Nabrożu skapitulowała, wtedy nie mieli szans na obronę, ponieważ partyzantów było ok. 200 a Ukraińców ponad 1500. Partyzanci próbowali uciec do Tyszowiec, ale Ukraińcy okopali się wzdłuż torów w Tuczapach od Lipowca, aż prawie pod Dobużek, co kilka metrów, więc każdy, kto próbował uciec tą drogą do Tyszowiec został zastrzelony. Jedynie ci, którzy uciekali przez Dobużek dali radę. Ukraińcy spalili wtedy cały Nabróż, ale kościół został. 25 maja Ukraińcy nawieźli furmankami słomy, którą otoczyli kościół, wypełnili wnętrze i podpalili. Wszystko spłonęło, wszystko oprócz ołtarza i obrazu Matki Bożej Szkaplerznej. Dwa dni później, kiedy wszystko już zgasło całkowicie, partyzanci przyjechali z Tyszowiec, rozebrali ołtarz i zabrali go z obrazem do Tyszowiec. Ocalały obraz uznano wtedy za cudowny. W 1948 roku biskup Stefan Wyszyński, który przebywał akurat w Tyszowcach, przewodniczył procesji przeniesienia cudownie ocalałego obrazu, razem z dziesięciotysięczna rzeszą wiernych. 16 sierpnia 1944 roku w Łykoszynie, kiedy była tam jeszcze cerkiew, prawosławni mieli swoje święto „Uspienije”. Zamordowali wtedy 16 Polaków mieszkających w Łykoszynie. Wszyscy uciekali wtedy jak mogli do Tyszowiec. Pamiętam, że główna droga z Łykoszyna do Tyszowiec zamieniła się wtedy w jeden tuman kurzu o wysokości kilkunastu metrów. Po tej ucieczce, wróciliśmy do domu jesienią. Później nie było już żadnych mordów. Ukraińcy powoli opuszczali nasze tereny. Jak wyglądało zakończenie wojny w naszych okolicach? Pan Edward Kyć: Pod koniec 1944 roku na naszych terenach wojna była już prawie skończona. Ukraińcy opuszczali powoli miejscowości, w których byli 5 nasiedleni. Niestety koniec wojny nie dla wszystkich okazał się szczęśliwym końcem. Dwunastu partyzantów, którzy po ucieczce z więzienia, zostali ponownie aresztowani przez Sowietów, zostali skazani na 5 lat na Sybirze. Pan Franciszek Pikuła: Pod koniec lipca 1944, gdy w Kryszynie pojawili się Niemcy, nie było tu już prawie żadnych oznak wojny. Pamiętam, jak ruska armia wracała z Niemiec jesienią 1944 roku, goniąc ogromne stada bydła z Berlina i nocowała na pastwiskach w Kryszynie. Nasiedleńcy zostali stąd wywiezieni w latach 1946 - 1947. Od tamtego czasu ludzie odnawiali to, co zniszczyła wojna i budowali, aż osiągnęli to, co mają dziś. Bardzo dziękuję Panom za rozmowę. Mieszkam tu tyle lat i znam ze szkoły tę historię, jednak opowiadana przez Panów uświadomiła mi, co tak naprawdę znaczą słowa „być wolnym człowiekiem”. Rozmawiała Paula Polak uczennica II klasy gimnazjum 6