Krucjata Wstrzemięźliwości

Transkrypt

Krucjata Wstrzemięźliwości
Krucjata Wstrzemięźliwości
Jest rok 1956 — tak zwana odwilż. Śląscy biskupi wracają z wygnania. Kuria katowicka zaczyna działać normalnie, rozpoczyna w niej pracę wielu młodych kapłanów.
Ks. Franciszek jest kapelanem ks. biskupa Bednorza, pracownikiem referatu duszpasterskiego, pomaga w redakcji
Gościa Niedzielnego, a ponadto ma objąć pieczę nad Ośrodkiem Katechetycznym. Otrzymuje na ten cel dość duży,
choć bardzo zniszczony barak. Cieszy się nim jak dziecko.
„Przyjedźcie, mamy lokal!” — pisze do wiernej gromadki dziewcząt ze swej pierwszej parafii. Wie, że Janka,
Dorota, Zyta, Zenia i Gizela chcą razem pracować i modlić się. To właśnie one utworzą niebawem trzon nowej
wspólnoty — Zespołu Niepokalanej (późniejszy Instytut
Niepokalanej Matki Kościoła).
„Przyjedziemy!” — odpisują dziewczyny. I niebawem
— trochę onieśmielone, lecz pełne nadziei — stają przed
»swoim« księdzem. Ale gdy zobaczyły obiecany »lokal«,
miny im nieco zrzedły... Dziury w oknach, odpadający
tynk, stosy gruzu... No cóż, na pewno nie jest to pałac.
– Tu będzie kaplica, a tu biuro — wyjaśnia ks. Franciszek,
oprowadzając gości po swym królestwie. Jest tak szczęśliwy i dumny, że dziewczyny nie mają odwagi powiedzieć,
co myślą. Na szczęście żadna z nich nie boi się pracy.
6 stycznia 1957 roku mała, ale dzielna wspólnota może
już zasiąść przy stole, celem omówienia planów na nadchodzący rok. A są to ambitne plany...
Wkrótce do nowego ośrodka katechetycznego zaczynają przyjeżdżać księża, siostry zakonne i katecheci
świeccy, by zaopatrzyć się w najróżniejsze potrzebne im
20
książki, skrypty, obrazki. Mogą też porozmawiać o najbardziej palących problemach duszpasterskich czy o kłopotach z władzami. W tymże ośrodku rodzi się pomysł
powołania do życia Apostolatu Trzeźwości.
Ks. Franciszek jest głęboko przekonany o słuszności
sprawy i natychmiast podejmuje odpowiednie działania.
W krótkim czasie powstają stosowne materiały, a księża
zainteresowani tym problemem spotykają się na specjalnych zjazdach i konferencjach. O duchowym wymiarze
abstynencji ks. Franciszek mówi na każdych rekolekcjach
wakacyjnych, niestrudzenie jeździ od parafii do parafii
i tłumaczy, zachęca, modli się wraz ze słuchaczami. Gdy
akcja nabiera rozmachu, ośrodek w Katowicach przyjmuje nazwę: Centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości. W ciągu dwóch lat działania CKW poziom spożycia alkoholu
w Polsce spada tak znacznie, że budzi to niepokój władz.
Na ich reakcję nie trzeba długo czekać. Przysłowiowa
bomba wybucha 29 sierpnia 1960 roku. O dziesiątej rano
do baraku wpadają oddziały milicji. Rewizja, rekwirowanie maszyn i gotowych materiałów. O pierwszej w nocy
21
jest po wszystkim. Znana w całym kraju Centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości przestaje istnieć. Dlaczego? Jeśli
nie wiadomo, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. W tym wypadku chodziło o płynące do państwowej kasy wpływy ze sprzedaży alkoholu, ale nie tylko:
ludźmi zniewolonymi nałogiem łatwiej przecież rządzić,
a trzeźwe spojrzenie na to, co się dzieje w kraju, nie od
każdego jest wymagane...
Jak zareagował na to wszystko ks. Franciszek? W sobie właściwy sposób: modlitwą. Co ciekawe, jest to modlitwa... dziękczynna.
– Skoro Bóg to dopuścił — tłumaczy swym współpracownikom — to znaczy, że szykuje dla nas coś jeszcze
ważniejszego. Dziękujmy za łaski, które otrzymaliśmy,
i prośmy o następne.
Dopiero po latach można było stwierdzić, jak prorocze
były to słowa. Jednak póki co, sytuacja wspólnoty nie wygląda najlepiej. Wszystkich nurtuje pytanie: Co dalej?
– Nauka — mówi ks. Franciszek do swej wiernej gromadki. — Pojedziecie na studia do Krakowa, a ja — do
Lublina. Najpierw jednak odpocznę trochę w Krościenku, u ks. Krzana.
Piękno gór, spokojny szum Dunajca — jakże koją
zszarpane nerwy. „Gdyby tak można było tu zostać...” —
marzy ks. Franciszek.
Zaczyna rozglądać się za jakimś lokalem, ale okazuje
się, że on ma już »lokal« zapewniony. Został aresztowany w związku z likwidacją Centrali i trafia do tego samego więzienia, w którym w czasie wojny oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci.
W lipcu 1961 roku sprawa znajduje swój finał w sądzie. Osobliwy to proces: pokrzywdzony zasiada na
22
ławie oskarżonych, a krzywdziciele go oskarżają i domagają się surowej kary. Nic więc dziwnego, że sędzia (były
więzień Oświęcimia) nie potrafi ukryć zdenerwowania
ogłaszając wyrok: trzynaście miesięcy więzienia w zawieszeniu. Oskarżony zachowuje stoicki spokój. W praktyce wyrok ten oznacza wolność. Znów będzie można patrzeć w przyszłość, wrócić do swych planów i marzeń,
do myśli o studiowaniu...
23

Podobne dokumenty