Klub posiadaczy taktycznej brody

Transkrypt

Klub posiadaczy taktycznej brody
Klub posiadaczy taktycznej brody
2014-01-26
Podobno jej posiadanie blisko czterokrotnie zwiększa atrakcyjność w
oczach płci przeciwnej, a jej głaskanie polepsza koncentrację oraz podnosi pewność siebie.
Podobno dzięki niej łatwiej zlokalizować najbliższą górę, a rąbanie drzewa to pryszcz. Podobno
Chuck Norris nie byłby tym, kim jest, gdyby jej nie miał. O brodzie wojskowej (i nie tylko) pisze
Dawid Karbowiak, felietonista, pasjonat wojskowości, współpracownik portali poświęconych siłom
specjalnym.
Brodę bardzo często wymienia się wśród cech charakterystycznych muzułmanina. Wielu
wyznawców islamu zapuszcza brodę, chcąc naśladować swego proroka – Mahometa. Włosy z
jego brody to przecież najcenniejsze relikwie w tej religii. Trzy takie włosy przechowywane są na
przykład w relikwiarzu w Kopule na Skale. Pewien meczet w Indiach został wybudowany tylko po
to, by przechowywać w nim włosy z brody Mahometa. Bogobojni muzułmanie, którzy chcą
naśladować proroka, mają jednak problem. Nie wiadomo bowiem, jak dokładnie wyglądał jego
zarost. Stąd pojawiają się różnice dotyczące wzorca muzułmańskiej brody. Talibowie na przykład
uważają, że zarostu nie należy golić. Dlatego też za ich panowania Afgańczycy musieli
zapuszczać długie brody. Z kolei Bractwo Muzułmańskie zaleca swoim członkom noszenie
eleganckiej, równo przyciętej bródki.
Po brodzie (czy raczej stylu, w jakim została przycięta), można było dawniej określić
przynależność muzułmanina do danej grupy społecznej lub religijnej. Współcześnie różnice te
coraz bardziej się zacierają. Noszenie brody uważane jest zwłaszcza wśród fundamentalistów za
znak ortodoksji i wyraz przynależności do wspólnoty muzułmańskiej. Mieszkający w krajach
Zachodu wyznawcy islamu często chcą w ten sposób okazać swą odrębność i tożsamość
religijną. Nie wszyscy jednak muzułmanie noszą zarost, ponieważ – jak sami twierdzą – jej
noszenie nie jest wymagane przez Koran. Niektórzy obawiają się, że ktoś mógłby uznać ich za
ekstremistów i terrorystów, więc pozbywają się zarostu. Dzieje się tak zwłaszcza w krajach, w
których toczy się konflikt między władzą a fundamentalistycznymi ugrupowaniami islamskimi.
Wielu muzułmanów mieszkających w krajach zachodnich rozstało się z brodą po wydarzeniach z
11 września 2001 roku.
Autor: Dawid Karbowiak
Strona: 1
Dlaczego żołnierze walczący z talibami tak często noszą brody? Dlaczego, gdy myślimy o
komandosach operujących w górach Hindukuszu, mamy przed oczami brodacza z karabinem?
Wszystko zaczęło się od amerykańskich żołnierzy wojsk specjalnych oraz operatorów CIA SAD,
których zadaniem było przeprowadzanie operacji wywiadowczych, rozpoznanie czy wręcz
współpraca z agentami wywiadu. Broda ułatwiała im wtopienie się w tłum. Byli anonimowi wśród
rzeszy podobnych brodaczy. Czy dzięki zarostowi mieli oni większe poważanie wśród
miejscowych? Zapewne, chociaż wątpię, czy było to regułą. Co prawda znane są przypadki, gdy
przy spotkaniu ze starszyzną afgańskiej wioski żołnierze bez zarostu byli witani jako ostatni. Czy
to wynika jednak z braku szacunku dla „ogolonych wojowników”? Myślę, że o wiele większe
znaczenie ma fakt, iż dla większości ludów żyjących na Dalekim Wschodzie w takich spotkaniach
niezmiernie istotną rolę odgrywa wiek rozmówców. Na przykład w Korei do normy należy
zapytanie interlokutora o wiek, bo to, czy jest starszy czy młodszy warunkuje, jak będziemy się do
niego zwracać. Pozorne faworyzowanie więc brodaczy może wynikać z założenia, że ci gładkolicy
są po prostu młodzi i jako tacy powinni czekać na swoją kolej.
Po Amerykanach w krajach islamskich pojawili się komandosi innych krajów NATO i oni również
szybko przyjęli zwyczaj niegolenia się. Obowiązujące specjalsów złagodzone zasady dotyczące
wyglądu tylko to ułatwiały. Wchodziła więc tu w grę nie tylko moda czy praktyka operacyjna, lecz
także wygoda i lenistwo. O chęci zrobienia na płci przeciwnej wrażenia prawdziwego mężczyzny,
w odróżnieniu od gładkolicych naśladowców młodego aktora Zaca Efrona, nie wspomnę. Po
operatorach wojsk specjalnych moda na nieregulaminowy zarost trafiła do misjonarzy z wojsk
regularnych, zwłaszcza z tzw. bojówki. Nimi wbrew pozorom kierowała nie tyle chęć upodobnienia
się do kolegów z jednostek specjalnych, ile raczej potrzeba odróżnienia się w ten sposób od tych,
którzy misje spędzają głównie w bazach. Ot, taka demonstracja przynależności do Indian. Jak im
to wyróżnianie się na tle reszty kontyngentu szło, to oczywiście zależało od tego, jak na to patrzyło
dowództwo i jak restrykcyjnie były przestrzegane regulaminy. Wojsk regularnych przecież nie
dotyczyły złagodzone przepisy o wyglądzie.
Po pewnym czasie nawet ci, którzy przez całą zmianę nosa z bazy nie wyściubiali, zaczynali
hodować zarost. Ot, zawsze można było w domu się pochwalić, że było się na misji „Indianinem”,
albo nawet sprzedać historyjkę o byciu jednym z „quiet professionals”. Sam słyszałem o co
najmniej kilku przypadkach internetowego „podrywu na specjalsa”. Niektóre skuteczne, niektóre
zabawne, niektóre po prostu żałosne. To jednak już temat na kiedy indziej.
Narodziła się moda. Może nie tyle narodziła, co odrodziła. Wiadomo przecież, że broda to nie
wynalazek operacji „Iraqi Freedom” czy operacji „Enduring Freedom”. Brody noszono od zawsze.
Nosili je wikingowie, rycerze, marynarze, piraci, wreszcie partyzanci. Co prawda nie była ona
wtedy postrzegana jako element dekoracyjny, nie mówiło się o modzie. Była czymś normalnym,
Autor: Dawid Karbowiak
Strona: 2
naturalnym. To dopiero na tle „ogolonego i wydepilowanego” przełomu XX i XXI wieku broda
zaczęła być postrzegana jako coś niezwykłego i egzotycznego. Ale właśnie ten powrót do korzeni
to również jedna z przyczyn popularności „taktycznej brody”.
Wojna, jak wszyscy wiemy, wyzwala w ludziach różne instynkty. Jednym z nich jest silne poczucie
wspólnoty walczących żołnierzy. Poczucie przynależności do kasty „wojowników”. Mówią o sobie
bracia, noszą takie same wyróżniające naszywki, niejednokrotnie nawiązujące do historycznych
wojen i wypraw. Od tego już bardzo mały krok do nawiązywania do właśnie wikingów i
krzyżowców (krzyż będący symbolem krucjat to dość popularna naszywka, tak samo zresztą jak
„pirackie” naszywki Calico Jack czy te ze Świętym Michałem). Swojego czasu popularność w
Internecie zdobyło nagraniem z Afganistanu, na którym norwescy żołnierze batalionu Telemark
wznoszą okrzyk „Til Valhall”. Okrzyk wznoszony przez pradawnych wojowników, zanim ruszyli do
śmiertelnego boju. Wojna wyzwala w ludziach wiele pierwotnych instynktów, a broda jest tylko
jednym z tego przejawów.
Żyjemy dziś w wielkiej globalnej wiosce, dlatego trend noszenia brody błyskawicznie opanował
cały świat. Wyszedł też daleko poza środowisko żołnierskie, misyjne czy wojenne. Istnieje w tej
chwili nawet międzynarodowy klub posiadaczy „taktycznego owłosienia twarzy” – Tactical Beard
Owners Club (TBOC), którego powstanie zainspirowane zostało właśnie brodatymi wojownikami z
teatrów wojennych XXI wieku. Warunkiem przystąpienia jest oczywiście posiadanie pełnego
owłosienia twarzy, ale ta broda nie może być zwyczajną brodą. To musi być broda „taktyczna”.
Oznacza to, że jej posiadacz musi mieć w swoim życiorysie albo służbę wojskową, albo
wykonywać pracę związaną z wojskiem lub służbami mundurowymi. Członkiem TBOC może
zostać także ktoś, kto poświęca się związanemu z obronnością hobby. Jedno z haseł klubu głosi:
„Jeżeli spotkasz brodatego weterana wojennego, to go słuchaj i się ucz. Bo broda to coś, co
odróżnia mężczyzn od chłopców”.
Autor: Dawid Karbowiak
Strona: 3