Czarownice w państwie krakowskich biskupów

Transkrypt

Czarownice w państwie krakowskich biskupów
Czarownice w państwie krakowskich biskupów
© Copyright by Edyta Zając, „Onet.pl” 2014, 30 czerwca.
W Archiwum Narodowym odnalazła się księga dokumentująca proces tylickiej
czarownicy. Historia Oryny Pawliszanki, oskarżonej o konszachty z diabłem, znana
była dotychczas jako miejscowa legenda. W Państwie Muszyńskim, historycznej
krainie należącej niegdyś do krakowskich biskupów, był to drugi proces o czary
zakończony wyrokiem śmierci.
Sabaty, uroki, mroczne rytuały - wszelkie przejawy konszachtów z diabłem przez stulecia
zajmowały opasłe tomy kronik sądowych. "Maleus Maleficarum", dzieło niemieckich zakonników
popularnie znane jako "Młot na Czarownice” wywołało histerię i doprowadziło do śmierci setek
tysięcy kobiet. W drugiej połowie XVIII wieku gorączka polowań na czarownice dobiega powoli
końca. Wkrótce polska konstytucja sejmowa zakaże karania śmiercią oskarżonych o czary.
Zanim to nastąpi, jeden z ostatnich krwawych procesów rozegra się w Tyliczu.
Czary na węgierskim szlaku
Turystyczna wieś na pograniczu Beskidu Sądeckiego i Niskiego, kilka kilometrów od KrynicyZdroju, ma niezwykle bogatą historię. Przez setki lat Tylicz, jako miasteczko z przywilejami
królewskimi, wraz Muszyną i czterdziestoma siedmioma wioskami tworzył Państwo Muszyńskie,
należące do biskupów krakowskich. Kraina na strategicznym trakcie węgierskim miała własną
administrację i sądownictwo. Rosła w siłę słynna z kontaktów handlowych z kupcami z całego
świata. Porządku strzegli słynni harnicy i surowe prawo. Sąd kryminalny bez litości orzekał
wyroki śmierci, poprzedzone wymyślnymi torturami. Po tamtych czasach zostały dziś mroczne
legendy. Niejeden mieszkaniec Tylicza słyszał ponoć piekielne zawodzenie potępionych dusz:
zbójców, rzezimieszków i bałwochwalców, którzy zakończyli swój żywot na posępnym wzgórzu
Szubienica. Galerię skazańców dokumentuje "Księga Zapisów i Spraw Miasteczka Tylicza" skarbnica kryminalnych dziejów. Jedną z jej bohaterek jest piękna mieszczka parająca się
czarną magią.
Dwunastego kwietnia 1763 roku na Ratuszu Miejskim z rozkazu starosty muszyńskiego Idziego
Fihausera rozpoczyna się proces oskarżonej o czary Oryny Pawliszanki. Świadkowie donoszą, że
podczas ostatniego nabożeństwa wypluła komunię świętą. W miasteczku od lat opowiadano jak
o wschodzie słońca zbiera rosę do magicznych receptur i rzuca uroki na ludzi i zwierzęta.
Wkrótce Oryna trafia przed sąd kryminalny, od jego wyroku - zatwierdzonego przez starostę nie będzie już odwołania.
Wieść o procesie rozpala umysły mieszkańców małego miasteczka, a surowe prawo nie wróży
czarownicy najlepiej. Mieszczanie wspominają historię Anny Dudzichy, spalonej na stosie za
czary osiemdziesiąt pięć lat wcześniej.
1
Pierwsza wiedźma Państwa Muszyńskiego
Lato 1678 roku w Muszynie było upalne i suche. Kiedy przez kolejne tygodnie nie spadła ani
kropla deszczu uznano, że sam diabłem musiał maczać w tym palce. Panika zaczęła ogarniać
mieszczan, którzy obawiali się klęski głodu i nieurodzaju. Anna Dudzicha zajmująca się
ziołolecznictwem i białą magią już nie raz pomogła mieszkańcom w chorobie i nieszczęściu.
Teraz jednak nie mogła nic wskórać. W rozmowie z mieszczkami przyznała sama, że któraś z
czarownic musiała powiesić zasuszonego noworodka u powały domu i porusza nim, a chmury
widząc to uciekają.
Słowa kobiety szybko obróciły się przeciwko niej
Mieszczanie uznali bowiem, że sama dopuściła się czynu, o którym opowiada. Obawiając się
kolejnych plag, jak najszybciej chcieli znaleźć winną. Kobieta stanęła przed sądem, oskarżona
między innymi o rozpędzanie chmur wysuszonymi zwłokami noworodka, a także - po
zeznaniach synowej - o hodowanie czarnych kotów, które w nocy wyrządzają krzywdę ludziom.
Podczas procesu zeznawali coraz to nowi świadkowie, zrzucając swoje winy na karb szatańskiej
klątwy. Jeden z mieszczan opowiadał, jak za sprawką złych uroków jego szwagier porzucił
rodzinę i uciekł z Muszyny na trzydzieści lat. Gdy na torturach oskarżona straciła przytomność,
uznano, że to moc piekielna pozwala jej uniknąć bólu. Niezbitym dowodem na winę kobiety
miało być również zjawienie się zająca podczas odczytywania wyroku, bo według ówczesnych
przekonań diabeł przybierał często postać zwierzęcą. Anna Dudzicha wkrótce po tym spłonęła
na stosie.
Uroki tylickiej mieszczki
Osiemdziesiąt lat po tych wydarzeniach w Państwie Muszyńskim toczy się kolejny proces o
czary. Oryna Pawliszanka staje przed obliczem sądu kryminalnego. Na świadka zostaje
wezwany Jan Chowaniec - były burmistrz Tylicza. Na dowód, że mieszczka konszachtuje z
ciemnymi mocami opowiada, że podał niegdyś owcom święcone drzewko zmieszane z solą –
miksturę przywołującą czarownice - i wkrótce po tym zobaczył Orynę. Przypomniał też, że przed
laty mieszczka została oskarżona o "różne czarostwa", ale udało się jej wówczas uniknąć kary.
Kolejny świadek zeznaje, że idąc bladym świtem na targ widział, jak zbiera rosę do konewki. W
toku przesłuchania padają kolejne dowody: ktoś widział kobietę nago w oborze, inny pamiętał,
jak złorzeczyła i rzucała uroki.
Po wysłuchaniu relacji świadków oskarżona wciąż nie przyznaje się do winy. Sąd postanawia
oddać ją w ręce kata. Mistrz sprawiedliwości wyciąga narzędzia tortur i rozpoczyna krwawe
dochodzenie. Rozciągana i podpalana wciąż wypiera się konszachtów z diabłem. Dokumenty
sądowe nie relacjonują dokładnie przebiegu tortur - o nich mówi częściowo legenda, według
której oskarżona zostaje poddana próbie wody. Wrzucona do rzeki nie tonie, co jest kolejnym
dowodem winy, wierzono bowiem, że czarownice po zaślubinach z szatanem stają się niezwykle
lekkie.
Przed ogłoszeniem wyroku Oryna przyznaje się jedynie do spacerowania z konewką o
wschodzie słońca. Mimo tego sąd uznaje ją winną bałwochwalstwa i czarostwa i skazuje na
stos. W akcie łaski kara zostaje złagodzona: czarownica zostanie ścięta i, jak nakazuje dekret
sędziowski, „bezzwłocznie pochowana”. Zwyczaj nakazywał chować czarownicę jak najszybciej,
w miejscach, gdzie nie dociera blask księżyca, by nie powróciła na ziemię jako nocny upiór.
Szczegółową relację z procesu daje "Księga Zapisów i Spraw Miasteczka Tylicza". Bezcenny
dokument odnalazł się w krakowskim archiwum.
- Historia odnalezienia tej księgi wiązała się z jubileuszem lokacji. Chcieliśmy dotrzeć do
dokumentów źródłowych, więc rozpoczęliśmy poszukiwania we wszelkich możliwych archiwach,
m.in. w Bardejowie, Muszynie i Krakowie. W krakowskim archiwum przy ul. Siennej
odnaleźliśmy księgę autorstwa wielu piór, która dokumentuje wydarzenia od XVI do końca XVIII
wieku – opowiada Janusz Cisek, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Tylicza. Odkrywców
księgi zdumiała dokumentacja procesu o czary. Opowieść o mieszczce, która zaprzedała duszę
diabłu, przewijała się od pokoleń tylko w legendach. Jedna mówiła o dziewczynie niezwykłej
2
urody, która pomówiona przez zazdrosne kobiety spłonęła na stosie. Inne wersje opisują starą
dziwaczkę rzucającą złe uroki. Pewne jest jedno: historia tylickiej mieszczki kończy się na
wzgórzu Szubienica, gdzie straciła życie oskarżona o konszachty z diabłem.
3

Podobne dokumenty