Ćmielewski Wiktor - Confraternitas Gostomianum

Transkrypt

Ćmielewski Wiktor - Confraternitas Gostomianum
MARIA SZARANIEC - MŁODE BIAŁE ORŁY
Na ślad istnienia niepodległościowej organizacji młodzieży sandomierskich szkół – Młode
Białe Orły i działalności w niej naszej bohaterki Marii Szaraniec, trafiłyśmy przypadkowo.
Oto w naszych rękach znalazła się Księga Pamiątkowa absolwentów naszej szkoły, w której
wstępie znalazło się intrygujące stwierdzenie: „Rok 1952 był dla szkoły szczególnie zły. Na
przełomie maja i czerwca zdekonspirowano organizację “Młode Białe Orły”. Aresztowano
kilkunastu uczniów i absolwentów sandomierskich liceów, w tym naszą uczennicę - Marię
Szaraniec /matura 1953/ i absolwentkę Lidię Przędzakowską /matura 1952/. Dyrektorzy
otrzymali karne przeniesienie do szkół w innych miastach. Dyrektor F. Kolasa nie zgadza się
na przeniesienie do Skarżyska, a następnie Radomia, odchodzi ze szkolnictwa i podejmuje
pracę w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach”. Postanowiłyśmy dowiedzieć się
czegoś więcej o dziewczętach i chłopcach, którzy w wieku nastu lat podjęli ryzyko udziału w
organizacji, której cele nie mogły być akceptowane przez ówczesne komunistyczne władze.
Interesowała nas nie tylko działalność naszych bohaterów ale przede wszystkim chciałyśmy
zrozumieć motywy ich, nie łatwych przecież, decyzji.
Praca nasza, tak jak praca każdego kto zajmuje się historią, musiała zostać oparta na źródłach.
Rozpoczęliśmy poszukiwania jakichkolwiek informacji na temat Marii Szaraniec i Młodych
Białych Orłów. Pierwsza myśl jaka przyszła nam do głowy to sprawdzenie czy nie ma
informacji na interesujący nas temat w Internecie. Miałyśmy nadzieję, że uda nam się trafić
przynajmniej na jakiś trop pokazujący drogę dalszych poszukiwań. Kiedy wpisałyśmy w
popularną wyszukiwarkę internetową hasło Maria Szaraniec albo Młode Białe Orły pojawiło
się dosłownie kilka wyników, które nas interesują ale nie wnoszą niczego nowego do naszej
wiedzy. Okazało się (ku naszemu zdumieniu), że Internet nie zawiera żadnych informacji na
temat działalności „naszej rówieśniczki” ani organizacji, do której należała co wydało nam się
jeszcze bardziej intrygujące i zachęcające do dalszych poszukiwań. Inne opracowania,
artykuły na temat historii powojennej Sandomierza oraz podziemia niepodległościowego
także nie dostarczyły nam potrzebnych informacji z wyjątkiem krótkiego artykułu w
okolicznościowym wydawnictwie „W naszej pamięci”. Najcenniejszych informacji o Marii
Szaraniec i o Młodych Białych Orłach dostarczyła nam sama nasza bohaterka, którą
miałyśmy możliwość przeprowadzić wywiad. W czwartym tomie monografii Sandomierza
pod redakcją Wojciecha Czajki znalazłyśmy jedynie krótki akapit o życiu publicznym w
naszym mieście na początku lat 50-tych. Autor tej części monografii pt. „Życie polityczne i
gospodarka”, Stanisław Meducki, w sposób lakoniczny opisuje aktywność publiczną
1
mieszkańców Sandomierza. Według niego życie publiczne Sandomierza przesycone było
ideologią marksistowską i w pełni kontrolowane przez lokalny Urząd Bezpieczeństwa
Publicznego. Represjonowanie za najmniejsze próby krytyki polityki partii i władz
administracyjnych czy też gospodarczych wywoływały uczucie zagrożenia i skłaniały do
przyjmowania postaw oportunistycznych. Brak perspektyw zmian wywoływał w ludziach
stan zniechęcenia do większego angażowania się w działalność organizacji społecznych czy
też kulturalnych. Stanisław Meducki wspomina o działalności takich organizacji jak Liga
Kobiet, Związek Młodzieży Polskiej czy związki zawodowe, ocenianej zresztą jako
niewystarczającą przez miejskie władze partii. Niestety autor nie wspomina o jakichkolwiek
przejawach działalności konspiracyjnej, niepodległościowej. Jedynie powyższe stwierdzenie o
represjach Urzędu Bezpieczeństwa pozwala domniemywać, że takie działania mogły być
podejmowane. Uwaga o powszechnym oportunizmie mieszkańców Sandomierza każe
przypuszczać, iż w jakąkolwiek działalność niepodległościową angażowało się niewiele osób.
Maria Szaraniec urodziła się w 1937 roku. Jej rodzice pochodzą ze środowiska wiejskiego.
Mama urodziła i wychowała się w Strochcicach, na przedmieściach Sandomierza. Ojciec
skończył technikum melioracyjne w Radomiu i pracował przy regulacji rzeki Koprzywianki w
ramach COP-u. Rodzice pani Marii w momencie wybuchu wojny byli młodym małżeństwem.
Jej ojciec w czasie okupacji był żołnierzem w Armii Krajowej. Pracował w melioracji, w
związku z czym miał możliwość przemieszczania się, zmiany miejsca pobytu, dlatego też, był
wykorzystywany do różnych celów, podobnie jak i wszyscy pracownicy biura melioracji w
Sandomierzu. W domu państwa Szaraniec dużo mówiło się o walce z okupantem,
wyzwoleniu Polski. Był to dla nich „chleb powszedni”, dlatego kilkuletnia jeszcze wtedy
Maria powoli nasiąkała ideami patriotycznymi. W ich nie wykończonym wówczas jeszcze
domu na poddaszu mieszkali ludzie, którzy w pewnym sensie chcieli się schronić na wsi (
m.in. mieszkała tam z rodziną pani Jadwiga Sołtys, która w tym miejscu spotykała się
potajemnie ze swoim synem - Cichociemnym). Na strychu tego domu znajdował się także
skład broni, z którego była ona przewożona. Atmosfera autentycznego patriotyzmu i
zaangażowania w walkę o niepodległość miała decydujący wpływ na późniejsze wybory
naszej bohaterki.
W czasie okupacji nie było obowiązku posyłania dzieci do szkoły. Maria w wieku pięciu lat
uczyła się wraz ze swoimi starszymi o dwa lata koleżankami czytać i pisać na tajnych
kompletach, u mieszkającej w pobliżu nauczycielki. W tym czasie dzięki dyrektorowi szkoły
powszechnej w Złotej koło Sandomierza Maria Szaraniec otrzymała świadectwo ukończenia
2
klasy drugiej. Po przejściu frontu w 1944 roku, rozpoczął się nabór dzieci do szkół. W
budynku dzisiejszego II LO w Sandomierzu potocznie w owym czasie nazywanym „czerwona
szkołą” pani profesor Maria Makowska (członek Armii Krajowej) zapisywała dzieci do
szkoły. Pomimo młodego wieku naszej bohaterki (miała wtedy zaledwie 7 lat) została ona
zapisana od razu do trzeciej klasy szkoły podstawowej (w związku z posiadaniem świadectwa
ukończenia drugiej klasy i dużej jak na swój wiek wiedzy). W tym okresie zostały utworzone
szkoły jedenastoklasowe męska i żeńska. Maria uczęszczała do żeńskiej szkoły mieszczącej
się w budynku obecnego II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki, natomiast
szkoła męska znajdowała się w budynku Collegium Gostomianum. W klasie, w której Maria
zaczęła naukę były jeszcze dwie dziewczyny mające tyle samo lat co ona – Wanda Wojtecka i
Liliana Duda. W trakcie nauki nasza bohaterka, po trosze wbrew własnej woli została
przewodniczącą szkolnego koła Związku Młodzieży Polskiej. Wynikało to nie z jej
politycznego zaangażowania a raczej sympatii jaką cieszyła się wśród rówieśników. Warto
zaznaczyć, że ZMP w liceum żeńskim tak jak w innych szkołach (z wyjątkiem Liceum
Pedagogicznego) czy zakładach pracy nie wykazywały się aktywnością, działały
niezadawalajaco według czynników partyjnych: „…wiało od nich nuda i sztampą”.
Organizacja Młode Białe Orły powstała w głowie i myślach chłopców z męskiej szkoły
jedenastoletniej. Kluczową rolę odegrał Wiktor Ćmielewski, który po pewnym
przeanalizowaniu sytuacji werbował wraz kolegami nowych członków tajnej organizacji. Bez
wątpienia był zryw patriotyczny najlepszej części sandomierskiej młodzieży. Werbunek
nowych Młodych Białych Orłów następował w czasie nieformalnych spotkań młodzieży. W
taki też sposób do organizacji przystąpiły między innymi dwie uczennice liceum żeńskiego –
Maria Szaraniec i Lidia Przędzakowska.
Zrzeszenie dzieliło się na trzy grupy: grupę dywersyjno-sabotażową, wywiadu oraz grupę
sanitarną. Jego działalność polegała na śledzeniu i dokładnej analizie zatajanych przez
ówczesną władzę wydarzeń z lat okupacji i po wyzwoleniu, buncie przeciw rusyfikacji i
władzy Stalina, uświadamianiu politycznym i społecznym młodzieży niezorganizowanej oraz
na prostowaniu zakłamań historycznych.
Pod pretekstem spacerów np. w tzw. Doły Wysiadłowskie organizowane były szkolenia z
musztry, pomocy sanitarnej, obronności oraz umiejętności rozczytywania map . Odbywały się
także szkolenia z bronią nad Wisłą w Sandomierzu najczęściej na tzw. Lidze – nieopodal
mostu drogowego. O broni wiedziało tylko pięć osób. Bano się nawet o niej mówić, gdyż w
przypadku jej znalezienia konsekwencje tego byłyby niewyobrażalne. Broń przekazywaną z
3
zewnątrz posiadał Wiktor Ćmielewski, a zmontowany przez siebie rewolwer Stanisław
Turbakiewicz. Po aresztowaniu szefa organizacji broń dla bezpieczeństwa została utopiona w
Wiśle. Członkowie organizacji przysięgli sobie, że nigdy nie będą o niej wspominać.
Maria traktowała przystąpienie do tej organizacji bardzo poważnie, mimo że miała wtedy 14
lat. Jej członkowie spotykali się, chodzili na spacery, dużo dyskutowali, jednak jak przyznała
Maria trochę się bała, gdyż niektóre koleżanki, jej zdaniem „nie pasowały” do profilu tejże
organizacji. Były one przesiąknięte nieco innymi ideami. Była to taka konspiracja, że ani
rodzice, ani szkoła, ani otoczenie nie zorientowali się, że istnieje tajna organizacja młodzieży
na terenie dwóch szkół: żeńskiej i męskiej. Organizacja bardzo się rozrosła. W zimie z 1951
na 1952 rok w lesie koło Gór Wysokich członkowie złożyli przysięgę na sztandar, którą
odbierał od nich nieznany nikomu z imienia i nazwiska tajemniczy łącznik „Staszek”. Do tej
pory nikt nie wie kim on był. Wiadomo tylko, że pochodził z Ostrowca i był od nich kilka lat
starszy. Na czerwonym tle sztandaru widniał biały orzeł w koronie i napis „Młode Białe
Orły”, dookoła obszyty był złotymi frędzlami. Został on zakopany dokładnie w miejscu
składania przysięgi, zaraz po aresztowaniu szefa organizacji.
W pewnym momencie członkowie organizacji czuli się obserwowani i śledzeni. Nagle zaczęli
chodzić za nimi tajemniczy ludzie, których do tej pory nie spotykali, a którzy potem okazali
się być pracownikami Urzędu Bezpieczeństwa. „Do dnia dzisiejszego mam ten lęk, że jak
ktoś za mną idzie to ja stanę, najpierw go puszczę przed siebie i potem idę dalej, tego się nie
da przezwyciężyć. To już mam tyle lat i ciągle mi to pozostaje.” - wyznaje w rozmowie z
nami nasza bohaterka.
Marię i jej koleżanki aresztowano w szkole 24 czerwca 1952 roku w trakcie wręczania
świadectw. Najpierw przyszło kilku panów z Urzędu Bezpieczeństwa, potem na salę wszedł
zdenerwowany, blady jak ściana dyrektor Franciszek Kolasa i wyczytał nazwiska uczennic,
które miały przejść do gabinetu dyrektora. W tym momencie, uczestniczki konspiracji
zorientowały się, co się tak naprawdę stało. Dziewczyny prowadzono dwójkami, za każdą
czwórką szło czterech funkcjonariuszy. Zabrano je do Urzędu Bezpieczeństwa, gdzie
uczennice przesiedziały wiele miesięcy. W momencie kiedy zaczynała się szkoła, one nadal
nie widziały, co z nimi będzie. Maria wraz z koleżankami siedziała w celi numer 3 w
podziemiach budynku Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Sandomierzu. W zamkniętym
pomieszczeniu znajdowało się tylko jedno małe okienko. Było ono jedynym źródłem światła,
do którego dziewczęta zwracały swe twarze. W rogu umieszczona była toaleta, której przykry
zapach nie pozwalał normalnie funkcjonować. Jedzenie było bardzo złe. Na ścianach celi, w
4
której je zamknięto, były powypisywane nazwiska członków organizacji Młode Białe Orły z
Chobrzan. Oni zostali aresztowani jako pierwsi. Z innymi osobami więzionymi w piwnicach
porozumiewano się językiem Morse’a, którego znajomość była obowiązkowa dla członków
organizacji. Podczas przesłuchań chłopcy byli bici, maltretowani. Mieli pokrwawione,
podarte koszule. Maria przyznaje, że ona nigdy nie została uderzona. Jednak przesłuchania
były dla wszystkich bardzo męczące. Trwały dzień i noc, ze zmęczenia przesłuchiwani
spadali z krzeseł, jednak mimo tego sadzano ich z powrotem na siłę. Ich stan fizyczny był
bardzo zły. Stosowano różne „chwyty”, od świecenia lampami po oczach do zagrań
psychologicznych. Jednym z nich było posadzenie naszej bohaterki na piętrze budynku
naprzeciwko okna, za którym widać było, przechodzącą wzdłuż ulicy jej matkę. Żadna z
dziewcząt, siedzących w tej samej celi co Maria, nie była bita. „Ale tam nie było przeproś.
Tam były też miejsca, w których stało się w wodzie czy w zimnie, gdzie nie można było ani
siąść, ani się położyć. To było więzienie.” – powiedziała nam Maria.
Po zakończeniu śledztwa trzy osoby zostały wywiezione do Kielc do więzienia, byli to:
Ćmielewski, Turbakiewicz i Przędzakowska. Ta trójka, jako osoby pełnoletnie, była sądzona
przed sądem wojskowym. Niektórych, z pozostałych, wypuszczono do domu, a tych, których
uważano za zbyt zaangażowanych w pracę organizacji zatrzymano w piwnicach urzędu. W
między czasie rodzice a także społeczeństwo Sandomierza starali się o wypuszczenie
nieletnich więźniów.
Do rodziców Marii przyszło pismo mówiące o skierowaniu jej do domu poprawczego koło
Radomia. Dla niej i jej koleżanek świadectwem tego, że zostaną gdzieś przewiezione, była
nowa, wymieniona bielizna, którą dostały chwilę przed mającym nastąpić przeniesieniem.
Jednak zamiast przesunięcia, na terenie Urzędu Bezpieczeństwa zorganizowano dla dziewcząt
rozprawę pokazową, na którą poproszono ich rodziców, przedstawicieli władz miejskich i
partyjnych oraz przedstawicieli szkoły. Miało to miejsce w dniu 4 września 1952 roku. Wtedy
też przedstawiono "młodocianym przestępcom" „właściwe” normy moralne oraz pozwolono
na dalszą edukację w liceum w Sandomierzu. Pogłoski mówiły, że do owego ułaskawienia
przyczynił się Bolesław Bierut. „Ciągle wbijano nam do głów, że zostaliśmy ułaskawiani
przez Bieruta, ale ja tego nie wiem. Ja słyszałam, że Bierut podobno nienawidził dzieci.” –
stwierdziła w rozmowie z nami Maria. Szkoła zagwarantowała, że odpowiednio wychowa
dziewczęta. Po kilku dniach wróciły do szkoły, jednak były bardzo zmienione fizycznie.
Miały liczne obrzęki, opuchnięcia, były blade i wychudzone. W szkole dziewczęta zostały
przesunięte do równoległej klasy. Czuły się trochę nieswojo, gdyż każda klasa ma swoje
5
życie, swoje środowisko, z którego zostały wyłączone. W obu szkołach zostali zmienieni
dyrektorzy. Wszystko to było bezpośrednią konsekwencję aresztowania. Nauczyciele
podeszli do dziewcząt bardzo serdecznie, chociaż wszyscy bardzo się bali. „Byli jacyś tacy
stremowani…” – wspomina Maria.
Na temat tej organizacji Maria z nikim później nie rozmawiała, nawet ze swoimi rodzicami,
którzy byli bardzo zaskoczeni udziałem córki w niepodległościowym podziemiu. Po powrocie
z więzienia do domu, Maria została powitana, zarówno przez matkę jak i ojca, czułym,
stęsknionym uściskiem. Był to bardzo wiele mówiący gest. Nie zamienili na temat jej pobytu
w więzieniu ani jednego słowa. Wszyscy przyjęli zasadę, że nie ma dyskusji na ten temat.
Kiedy Maria wyszła z więzienia, matki jej dwóch najlepszych koleżanek oświadczyły jej, że
nie życzą sobie, aby spotykała się z ich córkami. Było to dla Marii bardzo przykre.
Należy dodać, iż każdy kto był członkiem tej organizacji z reguły był bardzo dobrym
uczniem, jednak żadne z nich nie dostało się na studia. Maria chciała studiować medycynę w
Poznaniu, jednak jej dokumenty wróciły do Sandomierza bez jednego słowa wyjaśnienia, co
absolutnie nie było przypadkiem. Była to kolejna konsekwencja aresztowań. W 1953 roku
Maria zdała maturę, rok pracowała w melioracji jako nieletnia. W związku z rejonizacją
studiów mogła studiować swój wymarzony kierunek jedynie w Krakowie, Zabrzu, Wrocławiu
i Szczecinie. Chcąc być blisko domu wybrała Zabrze.
**
Dziś pani Maria Bęc (Szaraniec) mówi o sobie jako o dwudziestoczterolatce po
pięćdziesiątce. W roku 1956 namawiano ją, aby ujawniła swoją dawną przynależność do
organizacji. Jednak nie chciała nic mówić na ten temat. „Miałam buzię zamkniętą, bo jakoś
nie wierzyłam w te przewroty.” Na piątym roku studiów urodziła córkę. Następnie wraz z
mężem i dzieckiem przeniosła się do Sandomierza, ponieważ mieszkała tam niepracująca już
matka Marii, która mogła zająć się jej dorastającą córką. Państwo Bęc buntowali się trochę na
złe warunki panujące w mieście. Wszelkimi sposobami starali się, aby w Sandomierzu
powstał nowy szpital. Mąż był jedną z głównych osób, które walczyły o jego budowę i w
dużej mierzę się do tego przyczynił. Pomimo niskiego poziomu szkolenia pracowników
medycznych, pani Maria zrobiła specjalizację I stopnia z pediatrii (w Kielcach), później II
stopnia (w Krakowie) i doktoryzowała się, pisząc pracę na temat historii medycyny
sandomierskiej, którą obroniła w Akademii Medycznej w Warszawie. Kiedy w ’80 roku
zaczął się ruch solidarnościowy pani Maria stanęła na czele Solidarności szpitala w
Sandomierzu razem z doktorem Krzysztofem Dardzińskim.
6
Do tej pory pani dr Maria Bęc pozostała aktywna w życiu społecznym. Jest prezesem
sandomierskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. „Czas płynie, wiele
spraw się zmienia. Wcale nie jestem człowiekiem żądającym jakiejś konfrontacji, kary czy
czegoś. Uważam, że każdy powinien wiele spraw rozgryźć we własnym sumieniu. Boli mnie
tylko, że, słowo patriotyzm jest tak bardzo spłycane, takie dla niektórych do śmiechu za
przeproszeniem, a przecież to jest nasza ukochana ojczyzna i to tak nie można, żeby tak lekko
traktować te sprawy.” – stwierdza na końcu rozmowy z nami Pani dr Maria Bęc (Szaraniec).
Źródło: http://2lo.sandomierz.pl
7

Podobne dokumenty