MÓJ TATA JEST SZPIEGIEM
Transkrypt
MÓJ TATA JEST SZPIEGIEM
MÓJ TATA JEST SZPIEGIEM -1- Kiedy będę duży.. Czy wieje, czy pada, czy śnieży, czy świeci słońce, ostatnia, nawet najlepsza lekcja w całym tygodniu szkoły, często najbardziej się dłuży... W piątek, zaraz przed dzwonkiem o 16.30 chłopaki wierciły się niecierpliwie, a pani 11 dyktowała zadania, przechodząc między ławkami jak ładna baletnica. Kiedy podeszła do biurka, odwróciła się wesoło (ona też na pewno cieszyła się, że już za niedługo weekend!) i powiedziała: – A teraz podyktuję wam temat w wypracowania, które oddacie mi za dwa tygodnie: Opisz zawód, który chciałbyś wykonywać, jak dorośniesz. Kumple spojrzeli na siebie trochę zdziwieni, a potem uśmiechnęli się od ucha do ucha, jakby pani właśnie kazała im sobie wybrać ulubionego cukierka. 12 Ananiasz poprawił okulary, które zsunęły mu się na koniec nosa, bardziej zadowolony, niż gdyby dostał złoty medal. – Och! Ja, ja wiem! Będę panem nauczycielem – wyrwał się jako pierwszy. – Jak pani! Chłopaki popatrzyły na niego z politowaniem i parsknęły śmiechem. – No coś ty... A może zawodowym pupilkiem? – zaśmiał się Joachim. Tylko Kleofas wybałuszył oczy z przerażenia. – Na głowę upadłeś? Naprawdę chcesz całe życie siedzieć w szkole? 13 Fala śmiechu przetoczyła się przez klasę. – No już, dzieci, spokój! – zawołała pani. – Wszystkie zawody są ciekawe i każdy z was ma prawo marzyć o tym, co chciałby robić. Alcest oblizał się ze smakiem, a oczy mu błyszczały. – Ja już wiem, będę cukiernikiem! – A ja zawodowym bokserem! – wrzasnął Euzebiusz, pełen zapału. G Gotfryd z kolei z założonymi rramionami odchylił się na kkrześle. – Nauczyciel, cukiernik, bbokser, jasne, to fajne... Ale jja będę bankierem. Jak mój ttata – podkreślił z dumą. – Ja też będę jak mój tata! – wtrącił się Rufus. – Będę w ppolicjantem! 14 Chciał zagwizdać na potwierdzenie, ale rano Rosół zabrał mu gwizdek. Wszyscy chłopcy mieli już pomysły i gadali między sobą w ławkach. Tylko Mikołajek jeszcze się nie odezwał. Zastanawiał się, drapiąc się po głowie. – A ty, Mikołaj, wiesz, kim chcesz zostać, kiedy dorośniesz? – zapytała go grzecznie pani. – Yyy... no, jeszcze się waham między pracą w policji a pracą w biurze jak mój tata. – Odgapia się! – wrzasnął Rufus, zły jak osa. – Nie masz prawa być policjantem, bo to ja byłem pierwszy. 15 negocjować z Rosołem odzyskanie swojego gwizdka. Wielka dyskusja o zawodach trwała w najlepsze na ulicy. Chłopcy byli podekscytowani, omawiając wszystkie swoje pomysły. Nie mogli uwierzyć, że Mikołajek waha się między pracą w policji a pracą w biurze. – Co ty niby będziesz robił w tym biurze? – zapytał Alcest, bo trochę się martwił o kolegę. – Rufus, proszę! Równie dobrze możecie być obaj policjantami – przerwała mu pani. – Zawody do nikogo nie należą. Mikołaj, radzę ci dobrze się zastanowić i napisać wypracowanie o zawodzie, który naprawdę ci się podoba. Zresztą wszyscy powinniście się zastanowić, czym się intere... Nie zdążyła skończyć zdania, bo – dzyń, dzyń, dzyń! – zadzwonił dzwonek i cała klasa wybiegła, robiąc tyle hałasu, co wróble na dziedzińcu. Kilka minut później Mikołajek, Kleofas, Euzebiusz, Alcest i Gotfryd wyszli razem ze szkoły. Nie było z nimi Rufusa, bo poszedł 16 – Przecież to jest jak chodzenie do szkoły przez całe życie! – zawołał Kleofas. – I jestem pewny, że mają tam beznadziejną stołówkę – dodał Alcest. 17 – W biurze musi być nudno, nawet nie można iść pograć w piłkę, kiedy się chce – wtórował im Euzebiusz. – Nie, w biurze robi się też fajne rzeczy – bronił się dzielnie Mikołajek. – Wiem o tym, bo to praca mojego taty... 18 – Tak? To co on na przykład robi, panie „biurownik”? – zaśmiał się Euzebiusz, skacząc, jakby już rozpoczął trening bokserski. – No... yyy... papiery! – No coś ty! To gorsze niż szkoła – cały czas odrabiać zadania! I założę się, że nie ma przerw – skrzywił się Kleofas. Mikołajek miał już dość tej krytyki. Nie tylko się z niego naśmiewali, ale na dodatek nie miał 19 pojęcia, co im odpowiedzieć. Tak naprawdę nie wiedział za dużo o pracy taty... Wściekły, zacisnął pięści w kieszeni. Wtedy dołączył do nich Rufus, dmuchając w swój gwizdek. – Piiiiiiii! Uwaga! Policja! – wrzasnął grubym ggłosem. Chłopaki zatrzymały się w miejscu. Spojrzeli na niego z zachwytem, trochę też z zazdrością (prawdziwy policyjny gwizdek zawsze robi w wrażenie). – Nie martwcie się! Wszystkich was obronię, nieważne, czy będziecie w biurze, w banku czy w cukierni! – zawołał Rufus. On już zdecydował i nic go nie mogło powstrzymać. Widział się w mundurze, jak dzielnie broni wszystkich ludzi od strasznych bandytów, których będzie ścigał... Prawdziwy mały szeryf! – Gadasz bzdury! Policjanci u nas wcale tak nie robią – zaśmiał się Gotfryd zirytowany jego przechwałkami. – Tylko sobie spacerują i rozdają mandaty za złe parkowanie! Rufus natychmiast się do niego odwrócił z rękami na biodrach. Tak się nie mówi do szeryfa! Był wściekły. – Nieprawda, bo też łapią bandytów! – Wolne żarty! Tak to jest chyba w kinie! W prawdziwym życiu dostają skargi od staruszek, które zgubiły portmonetkę i tyle! – odparował Gotfryd, parskając śmiechem. Rufus się zagotował i pogroził mu pięścią. – A fanga w nos też cię tak będzie śmieszyła? 20 21 Bum! W mgnieniu oka Rufus i Gotfryd zaczęli się szarpać, bo oni też by mogli być bokserami, jak dorosną. Euzebiusz, oficjalny trener, szybko dołączył do bijatyki, nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Mikołajek odetchnął z ulgą, że nikt się j nim nie zajmował, ale już n mógł przecież pozwolić nie k kumplom tak się bić na c chodniku. Jeśli ich Rosół z zauważy, wszyscy dostaną w poniedziałek karę. A poza t tym chciał się dowiedzieć w więcej o zawodzie policjanta. p Nagle przyszedł mu m do głowy pomysł, jak upiec dwie u pieczenie na jednym ogniu. – Uwaga! Rosół idzie! – wrzasnął. Kumple natychmiast się uspokoili i rozejrzeli przestraszeni wokół siebie. – Tak naprawdę to nie idzie – przyznał Mikołajek. – Ale 22 mam pomysł. A może wszyscy pójdziemy na komisariat zapytać taty Rufusa, czy już złapał jakichś bandytów? Chłopaki spojrzały na siebie bez słowa. Wizyta na posterunku? Żeby zobaczyć prawdziwych policjantów? W mundurach, z gwizdkiem i kajdankami? Kumple błyskawicznie zapomnieli o biurze, banku, szkole i cukierni! – Super! – wrzasnęli jednocześnie. Pogodzeni w minutę, szybko pobiegli w kierunku komisariatu.