krab na zakręcie

Transkrypt

krab na zakręcie
KRAB NA ZAKRĘCIE
2015-01-27
Trudno wskazać bardziej pechowy program związany z modernizacją naszej armii.
Ministerstwo Obrony Narodowej jest jednak zdeterminowane, aby szczęśliwie doprowadzić
go do końca.
O programie dywizjonowego modułu ogniowego o kryptonimie „Regina” znów zrobiło się głośno. Nie uda się pozyskać w 2015 roku kompletnego,
liczącego 24 armatohaubice Krab, dywizjonu. Producent, Huta Stalowa Wola SA, jeszcze pod koniec lata 2014 roku poinformował wojsko, że nie
będzie w stanie zrealizować umowy w takiej formie.
Przyczyną okazał się brak możliwości usunięcia stwierdzonych wcześniej wad materiałowych podwozi krabów, wykrytych w czasie badań zdawczoodbiorczych w samobieżnych podwoziach gąsienicowych UPG-NG. Zostały one opracowane w OBRUM Gliwice Sp. z o.o., a wyprodukowane
przez ZM Bumar-Łabędy SA. Tę wiadomość upubliczniono jesienią 2014 roku. 17 grudnia pojawiła się natomiast informacja, że HSW SA kupi nowe
podwozia do krabów wraz z licencją w koreańskiej firmie Samsung Techwin. Zdecydowano się zatem na sprawdzoną konstrukcję, czyli nośnik dla
samobieżnej armatohaubicy K9 Thunder (także kalibru 155 mm).
Ale o co chodzi?
Dla osób postronnych takie informacje mogą być co najmniej zdumiewające. Przecież mowa o dywizjonowym module ogniowym Regina, tym
samym, który w 2012 roku na MSPO w Kielcach dostał wyróżnienie ministra obrony narodowej. 30 listopada 2012 roku w Toruniu, w czasie
uroczystego odbioru pierwszej partii ośmiu armatohaubic, minister Tomasz Siemoniak podkreślał, że armatohaubica to „owoc wieloletnich wysiłków
wojska, Huty Stalowa Wola oraz innych przedsiębiorstw. Dziś możemy mieć satysfakcję, że rozpoczynamy wieloletni program wyposażania
artylerii, tego rodzaju wojsk, który w wielu najlepszych armiach świata jest otoczony wielką atencją i szczególnym wsparciem”. Jednak już wówczas
zdawano sobie sprawę, że kraby wymagają określonych poprawek i przeróbek. Ministerstwo było jednak zdeterminowane, żeby program „Regina”
doprowadzić do szczęśliwego końca. To bowiem bardzo nowoczesny system rażenia, jeden z najbadziej zaawansowanych na świecie. W 2012
roku sądzono, że uda się to jeszcze zrobić z wykorzystaniem podwozi krajowych.
Dziś z punktu widzenia armii kluczowe jest to, że umowa nie zostanie zrealizowana w pierwotnej formie. Jest to duży problem. Jeśli testy nowego
podwozia, na którym będzie osadzona sprawdzona wieża kraba, zakończą się sukcesem, kompletny dywizjon 24 wozów ogniowych zostanie
przekazany siłom zbrojnym w 2017 roku, czyli z dwuletnim opóźnieniem.
Badania eksploatacyjno-wojskowe partii wdrożeniowej krabów w 11 Mazurskim Pułku Artylerii w Węgorzewie ujawniły wiele dodatkowych
problemów technicznych. Dodatkowych, gdyż zanim jeszcze partię próbną ośmiu dział samobieżnych przekazano wojsku, wiedziano już o tak
zwanych mikropęknięciach blach pancernych używanych do budowy podwozi. Zamierzano je stopniowo usunąć. Okazało się jednak, że problemów
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 1
z podwoziem, zwłaszcza silnikiem, jest więcej. Co gorsze, podwykonawcy producenta nie potrafili usunąć ich w zadowalającym zakresie.
Decyzja HSW z jesieni 2014 roku, aby ostatecznie nie walczyć dalej o poprawę jakości gliwickich podwozi UPG-NG, ale kupić inne za granicą,
została zaakceptowana przez MON. Sama Huta, chcąc bronić się przed zarzutami, że tym samym odbiera chleb swym polskim podwykonawcom,
wydała w tej sprawie oświadczenie, w którym między innymi można było przeczytać: „Ocena dotychczas wykorzystanych podwozi produkcji ZM
Bumar-Łabędy S.A. jednoznacznie wskazuje zasadność działań służących pozyskaniu licencji zagranicznej. Badania eksploatacyjno-wojskowe
wyprodukowanych 8 sztuk armatohaubicy Krab wykazały szereg wad podwozia produkowanego w ZM Bumar-Łabędy S.A. Te wady to m.in.
[mikro]pęknięcia kadłubów, niewydolny układ chłodzenia skutkujący przegrzewaniem się silnika, niewydolny układ napędowy z wyciekami z silnika i
przekładni bocznych, nieszczelny układ paliwowy, nieszczelności układu wydechowego skutkujące przedostawaniem się spalin do środka
przedziału układu napędowego, niedokładny pomiar poziomu paliwa, zbyt długi okres zalewania układu paliwowego paliwem, niestabilna praca
układu zasilania elektrycznego”. Słowem… klapa.
Plany przewidują, że w przez najbliższe dwa lata zostaną przeprowadzone testy wież na dwóch podwoziach sprowadzonych z Korei, które w 2016
roku przekazano by wojsku. Większa partia podwozi K9 wyprodukowana przez firmę Samsung Techwin byłaby dostępna w 2017 roku i wówczas
armia ma odebrać cały dywizjon – 24 działa. Zgodnie z planami modernizacji technicznej, siły zbrojne są zainteresowane aż pięcioma dywizjonami
krabów, razem 120 wozami w jednostkach liniowych. A to oznacza, że i tak ich produkcję należy kontynuować, opierając się na podmiotach
krajowych.
Najpierw, w 2018 roku, pozyskano by kolejnych 12 wozów jeszcze z Korei, niemniej w tym samym roku ich produkcja ruszyłaby już w kraju. HSW
nie wyklucza, że nośniki od K9 mogłyby licencyjnie wykonywać ZM Bumar-Łabędy, pod warunkiem jednak zapewnienia odpowiedniej jakości
wyrobu. W Polsce w latach 2018–2022 można wyprodukować 84 podwozia.
W Polskiej Grupie Zbrojeniowej na umowę z Samsungiem patrzy się z nadzieją. Takie podwozie może bowiem w przyszłości stać się nośnikiem
także pod inne zabudowy, w tym dla UPMG. Z punktu widzenia MON kluczowe jest natomiast, aby zrealizować program „Regina”, nawet jeśli
oznacza to kolejne opóźnienia i wzrost kosztów. Wiceminister Czesław Mroczek przyznał, że cena jednostkowa kraba na importowanym podwoziu
będzie wyższa niż pierwotnie zakładana z użyciem UPG-NG. Dokładnie oznacza to 32 mln zł za kompletny wóz, a zatem o 6 mln zł więcej. Część
kosztów ma zostać przeniesiona na producenta. W zamian wojsko dostanie jednak nowoczesny i sprawdzony sprzęt, który pozwoli artylerii na
osiągnięcie nowych zdolności operacyjnych.
Kto jest winien?
Być może w innych okolicznościach MON nie dawałoby wykonawcom kolejnej szansy, lecz poszukało innej armatohaubicy, ale kwestie związane z
krabem są bardziej skomplikowane i wariant radykalny nie byłby dobrym rozwiązaniem. HSW SA jest własnością państwa (należy w 88% do
holdingu PGZ) i w ostatnich latach poczyniono w niej duże inwestycje właśnie pod kątem rozwoju produkcji systemów artyleryjskich. Dziś to zakład
z nowoczesnymi liniami produkcyjnymi. Wykonano w nim już wszystkie 24 wieże dla pierwszego dywizjonu, co jednak – z braku podwozi – nie
może przełożyć się na wyrób finalny.
Należy pamiętać, że wieża od kraba jest spolonizowaną brytyjską armatohaubicą AS-90 Braveheart. Pierwsze dwie wieże, wraz z działami,
dostarczył BAE Systems, kolejnych sześć luf wykonano ze wsparciem francuskiego koncernu Nexter, a 16 następnych luf z pomocą niemieckiego
Rheinmetalla (wieże kompletując już w HSW). Teraz ten „przekładaniec” ma się skończyć i działa będą produkowane z wykorzystaniem nowych
technologii wdrożonych w HSW.
Wieża z działem kalibru 155 mm i długości lufy 52 kalibry, w odróżnieniu od podwozia, jest sprawdzonym i dobrze działającym elementem kraba.
To najnowocześniejszy system artyleryjski w Wojsku Polskim. Został przetestowany i wdrożony, prowadzi się prace nad nowymi rodzajami amunicji
do niego. Zamknięcie programu „Regina” uderzyłoby w związku z tym w plany modernizacji artylerii, już dziś przecież opóźnione. Na to MON nie
może sobie pozwolić. Alternatywa w postaci kupna za granicą używanych armatohaubic lub fabrycznie nowych oznaczałaby konieczność
rozpoczęcia wprowadzania wielu systemów i procedur od początku.
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 2
Dlaczego krab z polskim podwoziem nie przeszedł pomyślnie testów? Realizacja tego programu dawno temu została wstrzymana i kilka lat stanu
zawieszenia uczyniło w nim ogromne szkody. Tak duże, że potem nie udało się ich wszystkich naprawić.
Należy zatem przypomnieć, że program pozyskania samobieżnej armatohaubicy kalibru 155 mm ruszył jeszcze w 1994 roku, a formalny przetarg
wystartował trzy lata później. Ostatecznie w 1999 roku wybrano ofertę brytyjską – działo AS-90 (przyjęte do uzbrojenia British Army jeszcze w 1992
roku, później zmodyfikowane przez zmianę długości lufy). Licencyjna produkcja tego sprzętu miała się odbywać w Polsce. Nie kupiliśmy jednak
wówczas oryginalnego podwozia, bo zdecydowaliśmy się na własne. Umowę w lipcu 1999 roku podpisano w obecności premiera Jerzego Buzka i
brytyjskiego sekretarza obrony George’a Robertsona. To był czas, gdy wchodziliśmy do NATO. Zobowiązaliśmy się wówczas na przejście w
artylerii na kaliber standardowy dla sojuszu, czyli właśnie 155 mm. Nowy był zresztą nie tylko kaliber, ale przede wszystkim system kierowania
ogniem.
W 2000 roku Departament Polityki Zbrojeniowej podpisał z HSW umowę na dostawy dwóch prototypów. W 2001 roku powstał pierwszy kompletny
krab, w następnym roku kolejny. Produkcja seryjna była oczekiwana od 2003 roku i pierwszy kompletny dywizjon wojsko miało mieć w 2008 roku.
Równolegle miały powstać wozy dowodzenia i kierowania ogniem oraz pojazdy logistyczne.
Zanotowano wówczas pierwsze opóźnienia, a wkrótce program został zastopowany. W efekcie plany modernizacji artylerii sparaliżowano na kilka
lat. Brytyjczycy nie mogli się doczekać zamówień, więc zlikwidowali linię produkcyjną i nie było skąd brać kolejnych dział. Także w Polsce zakłady
produkujące silniki S-12U, serce podwozia dla UPG-NG, zaprzestały produkcji (inna sprawa, że silnik ten od początku nie nadawał się dla
ważącego 50 t działa samobieżnego). Modernizacji wymagał również system kierowania ogniem. Ponadto zakończono produkcję ciężarówek Star
(przewidziane jako wozy logistyczne). Nie wszedł też do produkcji seryjnej transporter Ryś, przewidziany jako nośnik dla systemów dowodzenia.
I tak, gdy krabem znów zainteresowano się w 2008 roku, jego sytuacja wydawała się bardzo trudna. Wiedziano, że oryginalny projekt będzie
wymagać znalezienia nowego wytwórcy luf, silnika, a w związku z tym także układów przeniesienia mocy. Słowem, z oryginalnego pojazdu niewiele
zostanie.
Wiosną 2008 roku podpisano z HSW umowę na wdrożenie do końca 2011 roku dywizjonowego modułu ogniowego Regina (w jego skład wchodzą
też wozy wspominanego systemu dowodzenia i kierowania ogniem Azalia i pojazdy logistyczne systemu Waran). Na początek z ośmioma krabami.
Znaleziono nowych wykonawców luf, ale kwestię silnika i układu przeniesienia mocy przełożono na później.
W 2012 roku podpisano umowę na cały, liczący 24 działa, dywizjon, wiedząc, że serce kraba będzie wymagać transplantacji. Nie chciano jednak,
aby ta kwestia hamowała cały program. Dlatego najpierw postanowiono kupić dywizjon w pierwotnej konfiguracji, tak aby żołnierze dostali wreszcie
do ręki potężne działa i zaczęli się szkolić w strzelaniu, a kolejne dywizjony zamierzano zamawiać już ze zmodernizowanymi podwoziami, czyli z
lepszymi silnikami oraz układem przeniesienia mocy.
Opóźnienia Kraba to problem, ale to właśnie dzięki wytężonej pracy artylerzystów, ostro testujących sprzęt i nieidących na kompromisy, oraz
zdecydowanej postawie MON sprawy nie zamieciono pod dywan. Ten przypadek to przede wszystkim blamaż części firm polskiego przemysłu
zbrojeniowego. Ci, którzy obecnie pragną wyłącznie na jego bazie pozyskać nowe wozy bojowe dla polskiej armii, zwłaszcza te najbardziej
zaawansowane techniczne, czyli właśnie gąsienicowe, powinni wyciągnąć z tego wnioski.
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 3

Podobne dokumenty