Strażnicy, którzy nie bronią
Transkrypt
Strażnicy, którzy nie bronią
echo życia FELEITON Strażnicy, którzy nie bronią Mimo że medycyna XXI wieku ma na koncie setki przełomowych odkryć, nadal istnieją schorzenia, które pozostają zagadką. Są to m.in. zaburzenia autoimmunologiczne, zwane też chorobami z autoagresji. Mówiąc prościej, polega to na tym, że nasz organizm dokonuje inwazji na samego siebie. I najczęściej nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Dość powszechne jest wśród dużej części społeczeństwa pytanie: skąd się bierze cukrzyca? Ten, kto na to odpowie i tę odpowiedź zaakceptuje świat nauki, ma nagrodę Nobla w kieszeni. Choroby z autoagresji mają związek z nieprawidłowym funkcjonowaniem układu odpornościowego. Układ ten jest rodzajem pancerza czy też tarczy broniącej organizm przed wirusami, bakteriami czy komórkami nowotworowymi. Czasem jednak mechanizm obronny zawodzi i „skomplikowana maszyneria”, na skutek mało poznanych impulsów, zaczyna atakować własne tkanki, uznając je za zagrożenie. Atak może dotyczyć tylko jednego narządu, np. tarczycy czy trzustki, często jednak niszczone są komórki wielu narządów (przykładem niech będzie reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń, stwardnienie rozsiane). Nie wiadomo, dlaczego organizm zwraca się przeciw samemu sobie. Tajemnica może tkwić w genach, jednak nie zostało to udowodnione. Wiadomo natomiast, że pewne czynniki szczególnie sprzyjają zaburzeniom. Elementem uruchamiającym bywa infekcja wirusowa lub bakteryjna, silny stres, czynnik me- chaniczny czyli pourazowy, a nawet długie przebywanie na ostrym słońcu. Chorób z autoagresji jest ok. 80 i zdarzają się coraz częściej. Niektóre rozwijają się latami, podstępnie, jak cukrzyca. Czas jej inkubacji może trwać nawet 8-10 lat. Cukrzyca też jest chorobą z autoagresji. Cukrzyca typu I jest najczęstszą z chorób autoimmunologicznych. Dotyka 1 na 20 osób. Ale wielu naukowców zaczyna jednak domniemywać, że atak na własny organizm musi mieć przecież jakiś impuls, że „coś” daje „rozkaz". Brzmi to trochę jak opowieść science fiction o przybyszach z kosmosu, którzy chcą zniszczyć ziemską cywilizację i zająć „nasze miejsce pod słońcem". Tymczasem w Stanach Zjednoczonych dr Hulda Regehr Clark przeprowadziła w ostatnich latach wiele badań medycznych, które dowiodły, że około 85 proc. ludności ma w swoim organizmie przynajmniej jednego pasożyta. Czyli istotę, która nas zjada! Śmiertelna choroba współczesności - cukrzyca - nie polega wyłącznie na stałych niedomogach metabolicznych, ale na uszkodzeniu trzustki, a w niej wysepek Langerhansa (Paul Langerhans 18471888 - niemiecki anatomopatolog, który w ogłoszonej w roku 1869 rozprawie doktorskiej opisał obecność w trzustce skupień komórek o charakterystycznym wyglądzie, nazwanych potem wyspami trzustkowymi, zaś odkrycie uchodzi za początek współczesnej diabetologii), przez przywry, które zostały tam zwabione obecnością alkoholu metylowego! To nie koniec sensacji! W trzustce wszystkich osób cierpiących na cukrzycę znaleźć można przywrę Eurytrema pancreaticum, która powszechnie występuje... u bydła. Do organizmu czło- 21 FELIETON wieka przedostaje się więc wraz z mięsem, jego przetworami i nieprzetworzonymi produktami nabiałowymi. Trzeba by radykalnie zmienić dietę, aby zapobiec kolejnym recydywom. Przywra ta zwabiona jest obecnością w ludzkim organizmie alkoholu metylowego! Skąd obecność tej trucizny? Otóż metanol występuje w większości przetworzonych artykułów spożywczych, w napojach butelkowanych, odżywkach dla dzieci i sproszkowanej żywności. Stwierdzono jego obecność nawet w produktach zaliczanych do „zdrowej żywności". Stosowany jest bowiem do odkażania i mycia urządzeń produkujących i pakujących żywność. Zastrzyk z insuliny może także zawierać metanol; oto ironia losu - leczenie przyspiesza rozwój choroby! Czyżby więc ów tajemniczy impuls pochodził z zewnątrz? I niekoniecznie był bakterią, wirusem czy jakimkolwiek organizmem żywym? Możliwe, że do organizmu człowieka dostaje się jakaś substancja chemiczna, która „dezorientuje” naszych strażników i rozpoczynają oni walkę z tym, czego mieli strzec, powodując albo powolne, albo gwałtowne samounicestwienie pojedynczego narządu bądź całego organizmu. Wspólną cechą inwazji - poza cukrzycą - jest to, że zaczyna się nagle, zwykle przed trzydziestką. Oto kilka schorzeń, w których celem ataku jest cały organizm. Stwardnienie rozsiane (SM). Choruje jedna na tysiąc osób, niestety, trzy razy częściej kobiety. U osoby chorej układ odpornościowy uznaje za wroga mózg i rdzeń kręgowy. Podstępnie niszczy osłonki włókien nerwowych. W ich miejscu tworzy się blizna, rodzaj stwardnienia - stąd nazwa choroby. Może ona zaatakować raz i ustąpić, niekiedy jednak rozwija się latami, prowadząc do ograniczenia możliwości poruszania się. Zaburzenie czucia w palcach dłoni lub nogach - mrowienie, sztywność, kłopoty z chodzeniem. Zaniepokoić powinny też trudności w oddawaniu moczu, zmiany ostrości wzroku, np. widzenie podwójne. echo życia Reumatoidalne zapalenie stawów. Zdarza się u jednej na 1.5 tys. osób - trzy i pół raza częściej u kobiet niż u mężczyzn. Układ odpornościowy atakuje chrząstkę stawową. Prowadzi to do zapaleń stawów, ich zniekształcenia oraz ograniczenia ruchomości. Objawy to bóle palców rąk, nadgarstków, okolicy łokci lub kolan. Objawem jest też ranne uczucie sztywności w stawach (mija w ciągu dnia) oraz podwyższona gorączka. Toczeń. Choruje jedna na 3 tys. osób, częściej kobiety w wieku 15-45 lat. Układ odpornościowy atakuje tkankę łączną. Prowadzi to do zmian zapalnych, np. w nerkach, sercu, skórze. Toczeń może ujawnić się w ciąży (wskutek wahań poziomu estrogenów). Znaczenie ma stres i słońce, które nasila objawy. Toczeń to czerwona plama na twarzy w kształcie motyla, gorączka, osłabienie, obrzęk stawów, zasinienie palców rąk. Choroba ta może dotyczyć wyłącznie skóry, na której pojawiają się czerwonawe, łuszczące się plamy. Lekarze, bywa, że niekiedy traktują chorych, na wymienione schorzenia, jak ludzi przeczulonych na punkcie własnego zdrowia. Jednak statystyki wykazują, że choroby z autoagresji dotyczą jednej na 2-3 tys. osób. Występują, niestety, coraz częściej i u coraz młodszych ludzi. Naukowcy jednak nie zasypiają gruszek w popiele. Tego, że stwierdzenie cukrzycy przy pomocy badania dna oka jest faktem, nikt nie kwestionuje, ale okazuje się, że wczesne wykrywanie tej podstępnej choroby będzie możliwe bezboleśnie i bezstresująco. Amerykańscy naukowcy z Kellogg Eye Center przy Uniwersytecie w Michigan skonstruowali aparat cyfrowy robiący zdjęcia gałki ocznej, na której widać uszkodzenia wywołane cukrzycą. Urządzenie ocenia stan oka na podstawie zawartości białka flawoproteiny. Jeżeli jego ilość podwyższa się, oznacza to, że nadmiernie podnosi się stan glukozy we krwi. Badanie trwa zaledwie chwilę i może stać się już wkrótce bardzo skutecznym narzędziem w walce z tą chorobą. Opr. Janusz Niczyporowicz Foto: Wiki 22