1 DELIKATNA SPRAWA autor: Wojciech Stupnicki Osoby: Paweł

Transkrypt

1 DELIKATNA SPRAWA autor: Wojciech Stupnicki Osoby: Paweł
1
DELIKATNA SPRAWA
autor: Wojciech Stupnicki
Osoby:
Paweł NIEDURNY (50) - inspektor górnictwa
Janusz LICHOTA (55) - dyrektor kopalni
Joanna MALICKA (30) - prawnik biura dyrektora kopalni
Biuro Dyrektora kopalni. Za oknem zmierzch rozświetlają lampy kopalnianych szybów. Migające
światło alarmowe odbija się w opadających płatkach śniegu. Otwierają się drzwi, przez które
wchodzą kolejno LICHOTA w garniturze, i NIEDURNY w przemoczonym płaszczu.
LICHOTA: Ale w końcu pan dotarł, inspektorze...
NIEDURNY: Szybciej nie dało rady.
LICHOTA gospodarskim gestem zaprasza na wnętrza. Kurtuazyjnie podsuwa krzesło.
LICHOTA: Śnieg w maju, kto by pomyślał... Ja w tym roku w ogóle zimówek nie zakładałem.
LICHOTA nie może sobie znaleźć miejsca. Zajął swój fotel za dyrektorskim biurkiem, to znów
wstaje i kieruje się w stronę szafy.
LICHOTA: Napije się pan?
NIEDURNY: Zaparkowałem na pracowniczym.
LICHOTA: To bardzo dobrze. Mamy tutaj hotel, wszystko przygotowane.
Nalewa sobie koniaku.
LICHOTA: Dzisiaj muszę... To delikatna sprawa.
Wreszcie przytomnieje i sięga po telefon.
LICHOTA: Pani Joasiu, Inspektor już jest.
NIEDURNY: W zasadzie nie ma teraz działań. Rozmawiałem z szefem ratowników, kładą zaporę.
LICHOTA: Tak, na 821 i 905. Oni byli na 905...
Otwierają się boczne drzwi i wkracza MALICKA, w garsonce, ma plik teczek z dokumentami, które
kładzie na biurku. Kurtuazyjne powitanie.
LICHOTA: Pan pozwoli. Mój dział prawny, magister Malicka... Inspektor Paweł Niedurny...
NIEDURNY: Współpracowałem ze Sławomirem Malickim, na Andaluzji.
MALICKA: Tato pozdrawia pana, zawsze wyrażał się z uznaniem...
NIEDURNY: Aaa... Rozumiem.
LICHOTA: Ja też słyszałem, ta sprawa z dynamitem, samobójstwo. Niektórzy myślą tylko o sobie.
NIEDURNY: Tamten górnik nie stanowił zagrożenia. Anda nie jest metanowa.
LICHOTA: Ale wszystko zaplanował. Było co zbierać?
NIEDURNY: Hmm... To inna sprawa, było tego dużo.
LICHOTA: A temperatura na dole zrobiła swoje. Opowiadali, po miesiącu nie szło wytrzymać...
Tak...
2
Zmieszał się, zapada krępująca cisza, którą maskuje studiowaniem zawartości teczek.
MALICKA: Mówi pan, że to inna sprawa.
NIEDURNY: Bardzo prosta, metan nie blokował działań. To było... sprzątanie.
MALICKA: A w Głogowie?
NIEDURNY: Też samobójstwo, ale kopalnia odkrywkowa. W końcu znaleźliśmy.
MALICKA: A tutaj?
NIEDURNY: Jak mówiłem, kładą zaporę. Wygaszą za dwa tygodnie, może dłużej. Do tego czasu
nie zostanie nic.
MALICKA: Zupełnie nic?
NIEDURNY: Nawet blachy.
LICHOTA podnosi się znad teczek.
LICHOTA: To teczki zidentyfikowanych. Po blachach.
NIEDURNY: Znaleźliście ich? To po co ja... to robota na DNA...
Bierze do ręki dokumenty.
NIEDURNY: Ale to tylko cztery.
LICHOTA: Kto powiedział?
NIEDURNY: Na pracowniczym stoi pięć samochodów przykrytych śniegiem. Z kwiatami.
LICHOTA: No właśnie. Jest piąty.
MALICKA: To znaczy... nie ma.
LICHOTA nalewa następny koniak, gestem pyta NIEDURNEGO, ten nie chce. Skrępowany tym
LICHOTA wstaje zza biurka i patrzy przez okno.
MALICKA: To na pewno nic nie zostaje?
NIEDURNY: Temperatura. Czas.
LICHOTA: Pani Joasia jest prawnikiem, nie górnikiem.
NIEDURNY: Metan musi się wypalić.
Kolejny raz krępująca cisza. LICHOTA wraca do biurka.
MALICKA: Jeśli ciało się nie znajdzie, to według prawa górniczego... Adam Buczek będzie
traktowany jako wciąż pracujący.
LICHOTA: Czyli będzie dostawał pobory, jakby cały czas robił.
MALICKA: I Andaluzja, i Głogów... to były samobójstwa, sam pan powiedział.
NIEDURNY: Jaki to ma związek?
LICHOTA wypija drugi koniak.
LICHOTA: Czasem ktoś może nie widzieć wyjścia, ma długi...
MALICKA: Takie pieniądze to pokusa.
NIEDURNY: Ten z Głogowa faktycznie. Spirala długów. Skoczył do mielarki.
LICHOTA sięga za telefon.
3
LICHOTA: Dowiedz się, które auto jest Buczka.
Po chwili namysłu sięga ponownie za słuchawkę.
LICHOTA: I wszystko, co wiesz o Buczku, rodzina, dzieci, wszystko. Na już.
Odkłada słuchawkę. NIEDURNY kontynuuje:
NIEDURNY: Rozebraliśmy mielarkę na części. Kawałek skóry z pleców. Miał żonę i
niepełnosprawne dziecko. Nie dostali nic.
MALICKA zmieszana, idzie do okna. Rozlega się dzwonek telefonu. LICHOTA od razu odbiera.
LICHOTA: Tak? Dobrze. Ile? Zatrudniony przez Sławex? Dobra robota.
Odkłada słuchawkę, i do stojącej przy oknie MALICKIEJ:
LICHOTA: Daewoo Lanos.
NIEDURNY: Sławex to zewnętrzna firma?
LICHOTA: Związki wykańczają.
NIEDURNY: Nic dziwnego, że jeździł Lanosem.
MALICKA wraca do biurka.
MALICKA: Z obitym nadkolem.
Chwila ciszy. Wreszcie odzywa się NIEDURNY:
NIEDURNY: Czym się zajmowali?
LICHOTA: Konserwacja.
NIEDURNY: Pierwszego maja?
LICHOTA: Najlepszy czas, święto. Nie wadzą reszcie.
LICHOTA bez pytania wyciąga kieliszki dla pozostałych. Nalewa koniak dla Niedurnego, Malickiej
i siebie.
NIEDURNY: Rasowali czujniki, tak?
LICHOTA aż nie trafił do kieliszka. Wyciąga chusteczkę i wyciera blat.
LICHOTA: Panie Pawle...
MALICKA: Koszty poszukiwań pokryje fundusz specjalny...
NIEDURNY zirytowany do MALICKIEJ:
NIEDURNY: Dziewczynko nie ucz mnie kurwić. Robię to od dwudziestu lat.
MALICKA: Ależ...
I do LICHOTY:
4
NIEDURNY: Powiedz to, dyrektorze.
LICHOTA: Ale co?
NIEDURNY: Że narobiliście gówna. I gówno się rozlało.
MALICKA: Pan Dyrektor nie musi...
NIEDURNY: Morda. Gówno się rozlało.
LICHOTA: Nic nie powiem.
NIEDURNY: Wstaję od stołu.
LICHOTA: Co mam powiedzieć?
NIEDURNY: Kurwa, jechałem pół Polski.
LICHOTA: No zjebaliśmy! Zjebaliśmy...
NIEDURNY: I czego chcecie?
LICHOTA: Chcemy Ciula. Chcemy kozła ofiarnego.
NIEDURNY: Tak trudno? Okazać szacunek?
NIEDURNY wstaje od biurka i podchodzi do okna. Zostawiając samych sobie pozostałą dwójkę.
Ci wymieniają się niemrawymi spojrzeniami, wreszcie LICHOTA dolewa brakującą zawartość do
ostatniego kieliszka, wstaje i zachęcająco podnosi dwa kieliszki.
LICHOTA: To jak panie Pawle? Hotel na miejscu, wszystko przygotowane...
NIEDURNY nie patrzy na niego, wpatruje się w okno.
NIEDURNY: Trzeba obejść cały teren. Śnieg ciągle pada.
- KONIEC -

Podobne dokumenty