Tajemnica Układu
Transkrypt
Tajemnica Układu
Tajemnica Układu Etcetera - odsłona pierwsza © 2003-2013 by AndyZar Eš Od Min oderwała się sonda. Pokonała siłę grawitacji i zniknęła w przestrzeni. Wyglądało to na ucieczkę, ale pogoni nie było. Może dlatego, że na Min wszyscy byli skupieni przed startem. To miał być pierwszy lot załogowy poza Układ. Prawdziwy cel nie został podany do wiadomości, ale znali go wszyscy, którzy znać chcieli: znaleźć Nowy Układ spełniający warunki do zasiedlenia. Już od dawna było wiadomo, że w dłuższym okresie czasu Mulkug’sig stanowi zagrożenia dla Min. Były podejmowane próby osiedlenia na innych planetach, ale tylko Eš rokowała nadzieje. Jednak jej atmosfera i płynność powierzchni rodziły wątpliwości, a formy życia, które udało się zaimplementować wymagały czasu, cierpliwości i stałego nadzoru. Sonda podążała w kierunku Eš, by przeprowadzić jeszcze jedno doświadczenie. Eksperyment miał polegać na wyodrębnieniu fragmentu powierzchni i osadzeniu na niej pary rozrodczej, łączącej cechy fizyczne osobników Eš i psycho-intelektualne Min. Eš zbliżała się szybciej niż zwykle. Było to zasługą nowego napędu, którego rozbudowaną wersję zastosowano do lotu poza Układ. Widać już było kolor atmosfery i jej zawirowania, świadczące o dużych siłach i zróżnicowanym składzie. Cel dotyczył powierzchni stałej. Wyodrębnienie obszaru miało mieć miejsce na wąskim odcinku, łączącym dwie, wielkie płyty powierzchniowe. Ostatnio zauważono tam wzmożony ruch biosu, a zwłaszcza form fizycznie najbardziej obiecujących. Sonda rozpoczęła hamowanie wcześniej niż zwykle; po części, z powodu większej prędkości niż w poprzednich wersjach, ale również ze względów bezpieczeństwa. Kilka pierwszych misji zbyt szybko weszło w atmosferę i zamiast wejść na orbitę spadło na Eš, powodując, między innymi, wzmożone wybuchy substancji ukrytej pod skorupą planety. Konsekwencją wybuchów były duże zmiany w biomasie, jeszcze bardziej zakłócające kontrolowanie jej rozwoju. Sonda weszła na orbitę, dostosowując prędkość do ruchu obrotowego planety. Zawieszona nad celem, penetrowała wyznaczoną przestrzeń na powierzchni. Zaczęły się poszukiwania fragmentu biomasy, nadającego się do wyodrębnienia oraz osobnika biosu o cechach fizycznie najbardziej pożądanych. Po wybraniu Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 obszaru, z sondy wysłano Hole wyposażone w ostre wiązki świetlne, w celu zapewnienia szczelnej blokady powierzchni. Po sprawdzeniu obszaru, przystąpiono do przygotowania form pokarmowych. Pozostało czekać na bios. Zanim go znaleziono nadano mu nazwę do celów komunikacyjnych: ADM. Miał być prototypem nowego gatunku, postacią zintegrowaną, umożliwiającą kontakt cywilizacyjny. Grupa oczekując na bios, skracała sobie czas obserwacją transmisji z macierzystej planety. A było co oglądać, zbliżał się moment startu, prezentowano głównych animatorów przedsięwzięcia. Na Min, w strefie bezpieczeństwa, zgromadziły się najtęższe mózgi i największe indywidualności. Prezentowano procedurę startową. Jednak niewielu tak naprawdę znało proces, umożliwiający osiągnięcie prędkości zbliżonej do światła. W grupie obecnej na Eš był tylko jeden – dowódca. To on optował za wstrzymaniem lotu poza Układ do czasu zakończenia drugiej weryfikacji procedury startowej. Zauważył nieścisłość symulacji sytuacji na księżycu Min bezpośrednio po starcie. Ponieważ w żaden sposób nie zagrażało to kontynuacji lotu zrezygnowano z jego uwag. By rozładować napiętą atmosferę wokół procedury pozwolono mu lecieć na Eš i zrealizować projekt EDN, o który bezskutecznie dotąd zabiegał. * Ha’wohej był nieskazitelny moralnie. Takie otrzymał wychowanie. Dążył do ewolucyjnych zmian, rozszerzających czasoprzestrzeń dobrych myśli, gestów i czynów. Uważał, że zmiany nie powinny doprowadzać do świadomej degradacji jakichkolwiek form istnienia. Na Min konkurowały ze sobą trzy grupy pojęciowe: Goodo, Ewilla i Ecce. Przy czym w Ecce skupieni byli wszyscy, którym nie odpowiadały pozostałe ugrupowania. Goodo dążyło do realizacji wspólnych planów, mających na celu rozwój otoczenia i poznawania nieskończoności. Realizacja odbywała się metodą współprzyczyniania się wszystkich zainteresowanych do powodzenia zamierzeń. Ewilla było przeciwieństwem. Konkurowało z Goodo w sposób, który był przesycony zazdrością, a w skrajnych przypadkach zawiścią. Na co dzień było to preferowanie swobodnego stylu życia, nieskrępowanego zasadami. Właściwie jedyną zasadą była przyjemność, a jedynym celem myślowym jej pragnienie. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Z sondy wypuszczono lądownik. Był nieduży, ale posiadał urządzenia do podtrzymywania życia opartego na wymianie gazowej. Wśliznął się w atmosferę Eš, by po chwili zapłonąć. * Na nieboskłonie planety zabłysły gwiazdy. Jakieś postacie wpatrywały się w nie intensywnie. Gdy jedna z gwiazd zaczęła spadać postacie uciekły w popłochu, z wyjątkiem osobnika zapatrzonego w niezwykłość zjawiska. Obraz szybko zmienił się w świst, syk; zrobiło się jasno, a później nastąpiło uderzenie o powierzchnię. Najbliższa okolica zmieniła się nie do poznania. Wszystko spowijała zawiesina drobin powierzchni połączona z oparami powstałymi z różnicy temperatur. Rozległ się jednostajny dźwięk o przyjemnym brzmieniu, na odgłos którego ocknął się. Otworzył oczy. Nic nie rozumiał i niewiele pamiętał, ale dźwięk który usłyszał, przyciągał jego zmysły. Wstał. Niezdarnie podążył w kierunku źródła dźwięku. Przed nim, w resztkowym odblasku zaszłej już właściwie za horyzont Mulkug’sig widać było małe zagłębienie, a w nim majaczyło światło. Wydało mu się, że źródło światła i dźwięku, było właśnie tam, na dnie zagłębienia. Niewiele myśląc skierował się w ich stronę. * Ha’wohej ujrzał na wyświetlaczu zarys postaci. Był niewyraźny – nie można było sklasyfikować formy biosu. Lądownik wbił się głęboko w jakąś sypką substancję i to go uratowało przed zmiażdżeniem. Na powierzchnię udało się wydobyć receptory, dzięki temu od razu możliwy był kontakt. Pierwszym celem było spokojne zwabienie postaci w zasięg receptorów. W międzyczasie napęd lądownika uruchomił urządzenia, które ruchem spiralnym, powoli ale skutecznie, zaczęły wydobywać lądownik na powierzchnię. Koordynacja wszystkich czynności wymagała pełnego skupienia załóg orbitera i lądownika. Całość czynności nadzorował i koordynował Ha’wohej. W momencie gdy postać weszła w zasięg receptorów, właz lądownika był już na powierzchni. Jego otwarcie spowodowało, że postać poczuła całą gamę zapachów zbliżonych do pożywienia. Dźwięk, światło, a w szczególności zapach, zagłuszyły pierwotny lęk. Postać skierowała się do wnętrza lądownika. Najintensywniejszy zapach docierał od owocu najbardziej znanego postaci. Nie był to zwykły owoc Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 dostępny na Eš. Była to kopia zawierająca usypiacz. Nastąpiła konsumpcja, po czym postać zapadła w sen. We śnie, po iniekcji, na poziomie genetycznym rozpoczęła się rewolucja wiązań neuronowych w obszarze mózgowia. Szczepionka zawierała neuroplazmę z pierwotną wiedzą i obrazem emocjonalnym Ha’woheja. W wyniku asymilacji z posiadanymi przez mózg zasobami ukształtował się umysł ADM. - ADM, obudź się. Ha’wohej, głosem emitowanym z lądownika, starał się zbudzić ze snu skuloną postać. ADM otworzył oczy i spojrzał ciekawie wokoło. Był piękny poranek. Ćwierkały ptaki, powietrze było przesycone ciepłą wilgocią. Poczuł głód. Wstał i posilił się owocem z pobliskiego drzewa. W oddali ujrzał małe stada zwierząt skubiące spokojnie roślinność. Intuicyjnie zaczął iść kierunku rzeki. Zapomniał o wczorajszym zdarzeniu i o tym, że był w grupie. Nie odczuwał samotności, czuł potrzebę obejścia najbliższej okolicy, która wydawała mu się nowa, ale jakby znajoma. Ha’wohej odczuł przyjemność patrząc na wyświetlacz. Czuł aplauz otoczenia. Wszyscy cieszyli się sukcesem. Po chwili jednak wrócił myślami na Min. Zakłócenia w przekazie mogły być spowodowane wiatrem cząstek napływających po wybuchach na Mulkug’sig. Podświadomie poczuł, że czas wracać. Za pośrednictwem orbitalnej sondy przesłał komunikat o udanym eksperymencie, ale nie otrzymał potwierdzenia. Nie miał również żadnych wieści od An’nani. Ostatni przekaz z Min był skrótem wywiadu z Re’cyfulem, w którym wychwalał on zasługi Ewilla w przygotowaniu warunków mieszkalnych na mającym wystartować z Min okręcie kosmicznym. Ha’wohej przypomniał sobie, że rozpoczęła się procedura odliczania. Widocznie na okoliczność startu zablokowano transmisje o mniejszym priorytecie. Postanowił, że do czasu kontaktu z Min poświęci się badaniom nad przystosowaniem ADM do nowych warunków egzystencji. * [Rozlega się Głos. Jest panoramiczny i dookólny. ADM, mimo że się rozgląda nie widzi jego źródła.] G: A: Witaj. Wiem, że mnie słyszysz. Posłuchaj co mam ci do powiedzenia. nia-nia-nia Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 G: A: G: A: Wiem, że musisz nauczyć się mówić, ale wiem też, że jesteś w stanie zrozumieć to co mówię do ciebie. ciebie-ciebie Spójrz na ten obraz, a zobaczysz co się działo i kim teraz jesteś. Spójrz! [Na ścianie lądownika odbywa się projekcja ostatnich wydarzeń. Końcowa sekwencja jest unaocznieniem aktualnych myśli ADM, szczególnie tych w formie pytań, z naciskiem na precyzyjną odpowiedź. ADM zaczyna rozumieć co się stało.] G: A: G: A: G: A: G: G: Jesteś ADM! adm! Co chcesz wiedzieć? adm wiedzieć? Tak, co chcesz wiedzieć? tak, wiedzieć. Teraz zostawię cię z obrazem twoich myśli, byś mógł nauczyć się pytać i odpowiadać. Po tej nauce inaczej spojrzysz na to co cię otacza i zadasz swoje pierwsze pytanie. ADM zaczął od poznawania siebie, później zwrócił uwagę na otoczenie. Im bardziej ADM poznawał siebie i otoczenie, tym większe otwierały się przed nim możliwości. Już nie wystarczało mu pożywienie. Obserwował jak żywią się owady, ptaki, ryby i zwierzęta lądowe. Zauważał różnice w otoczeniu, spowodowane wzrostem różnorodnych roślin. Często spoglądał na niebo, ale nie wiedział czego tam szuka. A: G: A: G: A: G: Skąd ciemność? To tylko ruch. Złota gwiazda jest widoczna lub nie. Stoisz na wielkiej kuli, która powoli się obraca. Tak powoli, że nie czujesz jej ruchu. Co to ruch? Tylko w ten sposób możesz stwierdzić, że istniejesz. Wszystko się porusza i ty też, nawet gdy się nie ruszasz. Dzięki niemu możesz poznać co było przedtem i domyślić się co będzie potem. Ruch jest tym czym jest w momencie ruchu. A ciemność, to ruch? Nie, przyczyną ruchu jest zawsze światło. Ciemność sprzyja zanikaniu ruchu. Światło ma w sobie siłę, która pobudza do ruchu. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 A: G: A: G: A: Te światła w ciemności – skąd one? To gwiazdy, takie jak Złota tylko większe, ale świecące z bardzo daleka. A ty Głosie z gwiazdy pochodzisz? Teraz ze Złotej, z Mulkug’sig, ale wcześniej z bardzo odległej, nie ma jej już wśród tych, które widzisz. Teraz zasnę, a gdy obudzę się Złotej pokłon złożę. [ADM zasypia i budzi się. W czasie jego snu ekipa Ha’woheja modyfikuje strukturę dwóch pobliskich drzew. Po przebudzeniu zgodnie z obietnicą oddaje szacunek Mulkug’sig. Ha’wohej przemawia do niego. Opowiada ADM o dwóch siłach, które rządzą jego światem: Goodo i Ewilla, oraz o trzeciej, która sprawia, że można żyć długo i szczęśliwie nie mieszając się do rządzenia. ADM staje się zwolennikiem Ecce.] H: Zatem spójrz na te dwa drzewa. Jeżeli będziesz jadł owoce z tego po prawej będziesz żyć długo i szczęśliwie; lecz gdy do twojego wnętrza dotrze owoc z drugiego drzewa zasmakujesz w rządzeniu, zaznasz co to Goodo i Ewilla, a to nie da ci żyć ani długo ani szczęśliwie. A: Zrobię co mówisz. Przyzwyczaił się już do rozmów z Głosem, którego źródła nie widział. Wystarczało mu, że widzi w dzień błękit nieba, blask Mulkug’sig i zieleń otoczenia. Żadne ze zwierząt które obserwował, nie uciekało przed nim, ani nie próbowało go zaatakować. Trawy i drzewa nie przeszkadzały mu w wędrówce, woda w rzece była spokojna i płytka. Pożywienia było ile zapragnął. Tylko chwilami odczuwał tęsknotę z bliżej nieokreślonego powodu. Co się stało – spytał Ha’wohej któregoś dnia. Tym razem ADM nie odpowiedział. Ha’wohej, po głębokim namyśle znalazł powód milczenia. On również znał to uczucie. Tęsknota za An’nani, tłumiona za dnia, nocą wychodziła z ukrycia i nie dawała zasnąć. Postanowił rozpocząć kolejny eksperyment. W czasie gdy ADM spał pobrał od niego próbkę tkanki i dodał do niej geny zawarte we włosie An’nani. Po zakończeniu klonowania nastąpił błyskawiczny rozwój komórek. Po pewnym czasie grupa badawcza ujrzała postać – różniącą się od ADM, ale tego samego gatunku. Wzrost spowolnił się, nastąpiło pełne ukształtowanie postaci płci odmiennej – co było celem eksperymentu. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 ADM! Za chwilę ujrzysz kogoś, kto będzie ci towarzyszył w życiu. Nadaj mu imię. Teraz oddalam się. Gdy wrócę opowiesz mi o wszystkim. Tylko proszę pamiętaj o naszej umowie. Nie dopuść do tego by ją złamać. Po czym nie słuchając, czy ADM odpowiada podał komendę do startu i odleciał w kierunku orbitalnej sondy. Pruł przestworza, by jak najszybciej spotkać An’nani i opowiedzieć jej, o tym jak bardzo za nią tęsknił. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Katastrofa Powstawał wewnątrz naturalnego satelity. Kanały po wydobytych surowcach przerobiono na miotacze; montownie przerobiono na platformę startową, a pomieszczenia mieszkalne robotników na habitat załogi. Ze względu na zbyt dużą masę statku start miał odbyć się z najdalszej orbity N’nana - naturalnego satelity Min. Po wyniesieniu habitatu z panelami zasilającymi na pierwszą orbitę, rozpoczęto montaż silników pomocniczych. Po zakończeniu cyklu uruchomiono je i korpus statku zmienił orbitę na środkową. Tam zainstalowano moduły: grawitacyjny, biosfery, osłony promieniowania i generator antymaterii. Ostatni cykl przedstartowy polegał na podłączeniu dysz, których jedynym zadaniem było wytrzymanie naporu strumienia świetlnego. Powierzchnia satelity od strony zewnętrznej do Min była naszpikowana miotaczami fal świetlnych. Ich siłownia znajdowała się we wnętrzu satelity. Procedura startu definiowała proces utworzenia wypadkowej wszystkich miotaczy, w celu utworzenia słupa świetlnego. AKRA był gotów. Jednak start był przekładany ze względu na brak konsensusu między zwolennikami ugrupowań. Goodo chcieli wystartować natychmiast, w celu uniknięcia niepożądanych zakłóceń. Ewilla twierdzili, że AKRA, ze względu na długi okres budowy, posiadał pomieszczenia mieszkalne o zbyt niskim standardzie. Biorąc pod uwagę bliżej nieokreślony czas lotu oraz ograniczoną przestrzeń dla rozwoju, istniała realna możliwość niewygody i braku możliwości modernizacji. Zwolennicy Ecce dążyli jedynie do obsadzenia swoimi jak największej ilości foteli załogi. Nadeszła chwila startu. Tłum zgromadzony na Min zwrócił swe oblicze w kierunku wyświetlaczy, prezentujących niewidoczną stronę N’nana. Ochrona misji była usytuowana na sondach, krążących wokół satelity i przekazujących informacje na Min. Na AKRA uruchomiono końcową fazę procedury startowej. Silniki korekcyjne ustawiły rufę statku w kierunku ustawionych na powierzchni N’nana miotaczy. Na chwilę AKRA zniknął z wyświetlaczy. Tłumom na Min nie dane było zobaczyć chwili uruchomienia napędu świetlnego, za to ich oczom ukazała się rozżarzona kula, popychana jednostajnym strumieniem światła. AKRA wystartował zabierając ze sobą sześćdziesięciu mieszkańców Min. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 AKRA oddalał się coraz szybciej, przezwyciężając grawitację Mulkug’sig strumień światła miał nadać mu przyspieszenie gwarantujące osiągnięcie prędkości ucieczki z Układu bez konieczności przyspieszania odśrodkowego. Jednocześnie obserwatorzy z Min odnieśli wrażenie, że N’nana powiększa się na horyzoncie. Ochrona misji przekazała informację, że generacja strumienia świetlnego spowodowała zmianę orbity satelitarnej. AKRA odpływał ku gwiazdom. Łączność została przerwana do czasu zakończenia funkcjonowania napędu świetlnego. Słup plazmy uniemożliwiał wszelkie próby nawiązania kontaktu. Natomiast na horyzoncie systematycznie powiększał swą objętość N’nana. Jego blask odbijał się zamglonych oczach An’nani. - Ha’woheju przybywaj, ocal, zabierz mnie stąd, Ha’woheju! * Ha’wohej usłyszał próbę nawiązania kontaktu. Okazało się, że to AKRA płynie po płaszczyźnie Układu nabierając prędkości, a nieliczna, nie uśpiona jeszcze część załogi umila sobie czas, wysyłając próbki komunikatów, w nadziei, że ktoś ich usłyszy. Tu AKRA. Lot w normie. Kurs stabilny. Czy ktoś nas słyszy? Tu Ha’wohej. Startuję z Eš. Powodzenia! Czy dialog był to czy dwa monologi? Ha’wohej nie wiedział. Komunikaty z AKRA zanikły. Zobaczył tylko jakby głowę komety z zanikającym warkoczem. To dziwne, pomyślał. Wyglądało jakby jeszcze był w atmosferze Eš, chociaż wskazania przyrządów informowały go, że właśnie ją opuścił. Zamyślił się. Po chwili zapomniał kim jest i co robi – zdawało mu się, że usłyszał pełny obaw odcień głosu An’nani. * Na Min zaczęła się panika. Przywódcy ugrupowań przez chwilę próbowali zapanować nad sytuacją, ale nagle na nocnym niebie nastąpiła potężna eksplozja. Zapaliły się tysiące gwiazd różnej wielkości. Potem zrobiło się jaśniej Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 niż w dzień. Nie było już widać ani rozpalonej kuli AKRA-statku, ani słupa światła z N’nana. Ba, nie było już N’nana, naturalnego satelity Min. Rozleciał się na tysiące kawałków, z których spora część wbiła się w atmosferę rozpalając jej skład. Zrobiło się gorąco. Nikt już nikogo nie słuchał. Grupka Goodo, znajdujących się po stronie wschodu Mulkug’sig próbowała dotrzeć do małego ośrodka lotów, gdzie znajdowała się jedna z nielicznych sond nie będąca w przestworzach. W tym momencie planeta Min zatrzęsła się. I odtąd drżała co chwilę. An’nani zaniepokoiło dziwne zjawisko. W oczekiwaniu na przygotowanie sondy do startu odczuła, że czas się zatrzymał, a pory dnia odwróciły. Mulkug’sig próbowała wzejść na niebie, ale spadające szczątki N’nana wyglądały jakby inne gwiazdy jej wielkości wschodziły co chwila po drugiej stronie horyzontu. Całe niebo drgało, w rezonansie ze spadającymi szczątkami. Z planetą działo się coś dziwnego. An’nani, lecisz z nami czy nie! Ocknęła się. Był to ostatni moment do startu. Od strony katastrofy zbliżały się czarne chmury fali uderzeniowej. Mulkug’sig ostatecznie nie wzeszła. Startowali prawie w ciemnościach. Czoło fali zdmuchnęło ich z powierzchni planety, na szczęście nie zablokowały się stery. Po chwili, na dużej wysokości ujrzała rozmiar katastrofy. Wydawać się mogło, że planeta zatrzymała się wpół obrotu. Na powierzchni pokazały się odcienie przelewającej się magmy, której blask mocował się z burzą pyłową. Sonda wzbijała się coraz wyżej walcząc o przetrwanie. * Był jednym z nielicznych, którzy znali plany Ha’woheja. Od dłuższego czasu obserwował swojego konkurenta. Zazdrościł mu sukcesów i szukał sposobów by zwiększyć swoje znaczenie na Min. On jeden zdziwił się lotem Ha’woheja na Eš, gdy cała Min żyła odliczaniem AKRA. Postanowił to sprawdzić. Uzyskał zgodę na start sondy. Pozornym powodem była obserwacja wystrzelenia w kosmos AKRA, rzeczywistym - lot śladem Ha’woheja. Gdy doleciał do Eš ukrył się po ciemnej stronie naturalnego satelity i czekał sposobności. Na kontakt z Ha’wohejem wybrał dzień startu AKRA z Min. Uznał, że będzie to wystarczający powód przybycia na Eš – poinformowanie Ha’woheja o przelocie AKRA w bliskim sąsiedztwie oraz o tym, że on Re’cyful został wysłany z misją obserwacyjną. Wprost pożerała go ciekawość treści programu badawczego Ha’woheja, reszta była prosta. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 * Adm w końcu zdecydował się i nadał imię istocie, z którą go pozostawił Głos z nieba. Liv była dla Adma piękna. Nie miał skali porównawczej. Teraz myśli i cały czas zaczął poświęcać poznaniu Liv z otoczeniem, w którym od kiedy pamiętał żył w samotności. Poddawała się miękko jego woli, słuchała z uwagą, zawsze gotowa pójść w obranym przez niego kierunku. Pewnego dnia skierowali się do największych drzew w okolicy. Widzieli je codziennie z oddali. Po drodze Adm opowiedział Liv o Głosie z nieba i o tajemnicy jaką mu powierzył. Była zachwycona opowieścią. Pod drzewem zmęczony zasnął. Usiadła obok i gładziła mu włosy dłonią. Nagle – choć nie było wiatru – drzewo zaszeleściło. Po chwili Liv usłyszała głos. Była zaskoczona ale jednocześnie szczęśliwa, że i ona ma okazję usłyszeć Głos z nieba. * Re’cyful poznał strefę Ha’woheja po Holach pilnujących granic. Na szczęście nie było ich ponad centrum strefy. Tam, na wysokim drzewie zainstalował urządzenie głośnomówiące. By stworzyć pozory, że jest to coś żywego skoordynował dźwięk z ruchem. Najpierw wypytał Liv dokładnie. Wiedziała niedużo, ale powiedziała mu najważniejsze – zdradziła tajemnicę. Wtedy użył całej swojej siły woli, by namówić ją do postąpienia wbrew woli Ha’woheja. * Adm obudził się, przeciągnął ramiona i już chciał przytulić do siebie Liv, gdy zobaczył jej usta ociekające sokiem z owocu, który trzyma w rękach. Jakże była słodka z wilgotnymi, lekko rozwartymi wargami. Spróbuj Admie, jaki pyszny owoc. Zamknął oczy rozkoszując się kęsem. Istotnie, smak owocu był nie z tej planety. Skąd go masz? Jeszcze takiej pyszności nie jadłem. Zerwałam z drzewa, pod którym jesteśmy. Adm zakrztusił się gwałtownie i byłby się udławił, gdyby nie poklepała go po plecach. W końcu złapał ją za ręce i przemówił głosem pełnym niepokoju. Coś ty uczyniła??? Zdradziłaś tajemnicę!!! Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Spuściła wzrok. Zrobiła jednocześnie zmartwioną i naiwną minę. Chciała mu opowiedzieć jak było, ale czuła, że ma rację, więc milczała, coraz bardziej rozżalona. Wtedy on zrozumiał, że kocha jej uśmiech, jej blask spojrzenia, delikatny dotyk i przytulił ją do siebie. Pozostali tak wtuleni w siebie mocno, jakby to miał być ostatni raz. Liv poczuła wstyd, chociaż nie wiedziała co oznacza. Adm natomiast, po raz pierwszy czuł, że jej pożąda – nie to, że jest piękna i uległa – czuł, że pragnie jej ciała z całej siły swoich lędźwi. Kiedy wtulili się w siebie wniknął w nią do głębi. Poczuł rozkosz, a ona mimo wstydu i początkowego bólu objęła go mocno. Gdy skończył leżeli oboje zdyszani. Liv ochłonęła pierwsza. Zerwała się z miękkiego podszycia i uciekła w zarośla. Po chwili wróciła wykąpana. Adm, gdy ją zobaczył w uplecionym stroju, ociekającą wodą, poczuł pragnienie i poszedł się napić. Gdy wracał, usłyszał chichot więc poszedł w ślady Liv. Od tego dnia oboje żyli w stałym niepokoju. Ciągle zdawało im się, że ktoś ich podgląda. Uciekali, gdy usłyszeli szelest lub trzask w zaroślach, a wieczorami wtulali się w siebie by poczuć namiastkę bezpieczeństwa. On coraz częściej przesiadywał na pagórku, skąd miał widok na otoczenie i jednocześnie mógł oglądać niebo. Widział, jak rano wschodzi złota tarcza i wtedy robi się jasno. Zauważył, że w niektóre wieczory wschodzi srebrna tarcza i daje poświatę. Wtedy drzewa stają się olbrzymie, a w zaroślach widać iskrzące spojrzenia. Jednej z takich nocy, gdy nie mogli spać poszli nad rzekę. Blask srebra pływał po niej i sprawiał, że było prawie tak jasno jak przy wschodzie Mulkug’sig. Wkrótce osiedli się nad rzeką. Wychodził rankiem i zbierał pożywienie. Przynosił a ona robiła posiłek. Jednego ranka zaszedł do miejsca skąd było widać rozległą przestrzeń. Zauważył na niej jakieś postacie zmierzające w jego stronę. Nagle ujrzał na niebie poruszający się blask. Poraził go błysk a po chwili usłyszał huk. Uciekł w popłochu w kierunku rzeki. Nie powiedział jej o tym zdarzeniu. Była zdziwiona, bo pierwszy raz wrócił bez pożywienia, a on usiadł na piasku i bezwiednie próbował narysować co zobaczył. Naradzali się co zrobić, gdy powróci Głos z nieba. Oboje widzieli, że nie zdołają się przed nim ukryć. Pozostało czekać i cieszyć się sobą nawzajem. * Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Ha’wohej spojrzał na pulpit sondy. Według wskazań powinien znajdować się w pobliżu Min. Otworzył wizjer. Na zewnątrz zobaczył ognistą kulę. Znów spojrzał na parametry. Nie ulegało wątpliwości – to było miejsce, w którym powinna znajdować się jego planeta. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, dojrzał ognistą ciecz przelewającą się po powierzchni – ani śladu znamion zamieszkania. Skierował sondę w lot orbitalny. Chciał dostosować szybkość lotu do obrotu planety, jak to czynił często gdy wracał. Mógł wtedy obserwować wybrany punkt. Min jednak jakby stała w miejscu. Wykonał dwa okrążenia i uświadomił sobie, że czegoś brakuje. Tak, nie widział N’nana – naturalnego satelity. Wtedy zrozumiał co się stało. Zaczął bezwiednie powtarzać słowa. Po chwili uświadomił sobie, że powtarza imię An’nani: - Gdzie jesteś? Jak cię odnaleźć? Czy udało ci się ocalić? Zadawał pytania, które brzmiały jak zarzuty. Zarzucał sobie, że go tu niebyło, że nie mógł jej pomóc. Nagle poczuł ogromną pustkę. Był prawie sam w wielkiej przestrzeni. Przed nim była Jego Planeta, a on nie mógł na niej wylądować. Zostawił tam An’nani, a teraz nie wiedział jak ją odnaleźć. Nie mógł nawet dogonić AKRAstatku, który pewnie zbliżał się do granic Układu, poza którą miał uruchomić generator antymaterii. W rzeczywistości AKRA minął już granicę Układu. Po uruchomieniu generatora zmienił się w mniej lub bardziej zjonizowany obłok amorficzny. Wszelkie komunikaty i informacje, które mogły go dogonić były zapisywane. Członkowie załogi mieli je poznać po przebudzeniu. Ha’wohej podjął decyzję: Wracamy na Eš. Jeżeli An’nani przeżyła, jeżeli dało się wystartować, na pewno tam poleciała. Z Min nie dochodził żaden sygnał. Nikt nie mógł przetrwać. Żar i trujące wyziewy dokonały zniszczenia wszelkich form życia. A jednak życie udało się ocalić i on Ha’wohej zdążył to uczynić – An’nani byłaby z niego dumna. * Po okrążeniu Mulkug’sig. sonda An’nani wracała w kierunku Min. Na pokładzie wszyscy byli w szoku. Siedziała w kącie. Jej myśli pulsowały. Dlaczego nie udało się uniknąć katastrofy? Dlaczego Ha’wohej ją zostawił? Jej myśli przelewały się, pieniły, aż wreszcie zasnęła zmęczona. Po obudzeniu nie odezwała się ani słowem. Coś w niej pękło. Wiedziała, że wszystkie wartości jakie w sobie nosiła Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 straciły na znaczeniu. Wraz z Planetą utraciła to, co było jej najdroższe, a Ha’wohej… już nic do niego nie czuła, stał się jej obcy. Pewnie grzebie się na Eš w swoich eksperymentach i nawet nie wie co się stało. Dowódca sondy podjął decyzję o locie na Eš. Nawet nie zaprotestowała. Było jej obojętne co się z nią stanie. Goodo w niej umarło. * Re’cyful stał się faktycznym władcą Eš. W kilku miejscach planety dokonał przeszczepu tkanek, swoich i ochotników z jego sondy, porwanym z powierzchni mieszkańcom. Następnie przekazał im najprostsze elementy wiedzy, jaką sam posiadał. Jeżeli chodzi o parę Ha’woheja zrezygnował z bezpośredniej ingerencji – wystarczyło mu co uczynił. Zastanawiał się co powie jego nieświadomy konkurent gdy wróci. On, Recyful, pokaże mu namacalne wyniki swoich eksperymentów. Przecież nigdzie nie jest napisane, że ta planeta należy do Ha’woheja. Poza tym, kiedy ujrzy niepowodzenie swojego eksperymentu, na pewno nabierze szacunku dla niego – Wielkiego Re’cyfula. * Ha’wohej dryfował w kierunku Eš, popychany z lekka świetlnym wiatrem Mulkug’sig. Rozmyślał nad wszystkim co wydarzyło się ostatnio. Co z ideami Goodo? Musiał coś zrobić by przetrwały. Zarządził zebranie całej załogi. Należy sprawdzić przestrzeń, czy ktoś oprócz nas ocalał. Następnie musimy zaopiekować się Eš, w celu odtworzenia cywilizacji Goodo. Należy podjąć nowe programy badawcze, umożliwiające przekazanie wiedzy oraz wartości Goodo dla tych, którzy będą rozprzestrzeniać życie na tej planecie - mam na myśli ADM-a i jego potomków. Należy nawiązać, a ściślej mówiąc wymyślić sposób kontaktu z AKRA, a jeżeli to się nie uda, podążyć jej śladem. Mówił i patrzył na oblicza słuchaczy. Po pewnym czasie zrozumiał co wyrażają. Oni przestali wierzyć w idee. Byli w szoku. Trawiły ich lęk i niepewność jutra. Cała ich przeszłość została spalona – utracili wszystko. Słowa dowódcy były dla nich odarte z kontekstu, pozbawione treści. Zamilkł. Nastała długa chwila milczenia. Podziękował wszystkim, polecił im rozejść się do zajęć. Sam udał się do swego pomieszczenia. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Chciał dobrze. Wiedział o tym, że postępuje zgodnie z ideami, ale przestał być pewny ludzi, z którymi przebywał. Teraz naprawdę czuł co oznacza kompletna samotność. Tęsknota za An’nani wróciła z jeszcze większą siłą. Rozkazał nie przeszkadzać sobie. Zamknął się w myślach, musiał wszystko uporządkować. Nie dopuszczał do siebie możliwości zmiany zasad postępowania. Jego świadomość miała ugruntowane podstawy, a fundamentem było Goodo. Był przygotowany na najcięższe próby ze strony Ewilla, odporny na Ecce – wiedział, że prędzej czy później doprowadzało do Ewilla. Musiał sam ułożyć plan działania, a następnie wprowadzić go w życie. Postanowił, że skupi się na ADMie, że zrobi co w jego mocy, by Goodo przetrwało na Eš w świadomości jej mieszkańców i żeby było samodzielne, nawet wtedy gdy jego, Ha’woheja zabraknie. * An’nani w innej sondzie, myślała w podobny sposób, ale nad inną ideą. Goodo w niej umierało a rodziło się Ecce. Skoro Goodo prowadzi do Ewilla, a Ewilla niszczy Piękno i Miłość, to muszę Goodo zamknąć, zatrzymać w sobie i nie przekazywać nikomu. Jedyne co mogę przekazać to Ecce, swoją pogardę dla całej walki między Goodo a Ewilla i pokazać siłę dla zapanowania nad resztką nieudaczników, która przetrwała katastrofę. Była zdecydowana pokierować losem tych, którzy byli razem z nią i tych, których spotkałaby na swej drodze. Wiedziała jak to uczynić – była kobietą. * Re’cyful nie marnował czasu. Chciał zbudować Imperium Ewilla. Pragnął by wszyscy jego mieszkańcy byli mu bezwzględnie posłuszni. Rozprzestrzenić tę ideę na cały Układ, a następnie nawiązać kontakt ze swoimi znajomymi na AKRA i to samo uczynić w całym Kosmosie… Rozmarzył się przy tym. Popatrzył na swoje dzieło. Na sondzie miał podsłuch i podgląd miejsc na Eš, będących pod jego kontrolą – włącznie z parą Ha’woheja. Brakowało mu tylko bezpośredniego dostępu do ich świadomości. Postanowił rozpocząć badania nad memami, które określano jako jednostki myślowe. To byłoby zachwycające, wiedzieć co oni myślą i móc ingerować, podsuwać swoje sugestie. W tym momencie aż podskoczył. Wyraźnie usłyszał głos Ha’woheja: - Gdzie jesteś? Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Zaczął rozglądać się dokoła i aż w nim zakipiało. Nie, to niemożliwe, żeby Ha’wohej miał podsłuch w jego sondzie. Spojrzał na pulpit ale to wcale go nie uspokoiło. Głos dochodził z otoczenia pary Ha’woheja. A więc ma tam ukryty nadajnik! Również zaskoczony był Adm. Akurat siedział na pagórku i rozmyślał nad tym co powie, gdy powróci Głos z nieba. Wpadł w panikę. Pobiegł szybko obudzić Liv. Próbowali ukryć się w zaroślach. Gdy Ha’wohej dowiedział się od Adma co się stało wpadł w gniew. Życie na jego rodzinnej planecie zostało unicestwione. Jego kobieta prawdopodobnie nie żyje. Plany dotyczące Eš skończyły się zanim zaczęły. Członkowie jego załogi stracili wiarę w idee, którym poświęcił życie. Był bliski Ecce. Wtedy zrozumiał, że jedyna rzecz jakiej zrobić nie może to poddać się. Musi dać przykład swoim ludziom. Musi przywrócić Goodo na tej planecie. Zrozumiał także, że gdzieś w pobliżu czai się wróg. Postanowił go odszukać. Wybrał odpowiednią orbitę i zaczął skanować przestrzeń. Gdzieś musiała się ukrywać sonda wroga. Przeprogramował instrukcje dla Holi. Adm i Liv zostali przepłoszeni, a strefa doświadczalna zniszczona. Zabrał Hole na pokład, i tak uzbrojony kontynuował skanowanie przestrzeni. Nagle na jednym z wyświetlaczy pojawiła się sonda. Rozkazał namierzyć źródło sygnału i włączyć zapis przekazu. Polecił również skierować Hole na źródło. Wystarczyło mu jedno spojrzenie i wiedział z kim ma do czynienia. Gdy otrzymał namiary uderzył bez ostrzeżenia. * Re’cyful zobaczył zbliżające się Hole. W tym momencie zrozumiał, że Ha’wohej go rozszyfrował. Polecił zrobić unik i wznieść się w górę. Wiązki świetlne skrzyżowały się, ale nie osiągnęły celu. Po zrobieniu kilku uników sonda wstrzeliła się w czasoprzestrzeń uciekając w kierunku Min. Ha’wohej podążył za nią jak cień. Ponieważ parametry obu sond nie różniły się zbytnio, pościg był prawie jednostajny. Re’cyful nastawił ogniwa paliwowe na Mulkug’sig, wykonał stosowne obliczenia, ustawił automatyczną nawigację a następnie sprawdził odległość od sondy przeciwnika – była stała. Mógł teraz spokojnie pomyśleć. Co robić? W bezpośredniej walce przegra. Reakcja Ha’woheja na jego posunięcia była jednoznaczna. Co mógł uczynić? Wyląduje na Min i odda się pod opiekę Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 swoich. Równowaga sił między ugrupowaniami jest na tyle stabilna, że Ha’wohej nie odważy się na bezpośredni atak na obszarze Min. Potem ugrupowania dojdą do kompromisu. Nastąpi podział wpływów na Eš. Na to liczył. * Dryfem do Eš zbliżała się sonda An’nani. Gwiazda co prawda nadała im przyspieszenia ale to było wszystko – mieli uszkodzonych kilka układów mocy, ograniczone sterowanie, a paliwa do silników korekcyjnych na jeden manewr. An’nani bez większych problemów objęła dowództwo na pokładzie. W większości miała do czynienia z grupą niezdecydowanych Ecce i przypadkowymi członkami Goodo i Ewilla. Ta mieszanina tworzyła co prawda chaos, ale An’nani były znane prawa chaosu. Gdy zrobił się zbyt duży przemówiła przez urządzenia, by słyszał ją każdy. Powiedziała, że jedynym ratunkiem jest lądowanie na Eš, kto się nie zgadza może wysiąść i że od tej chwili ona dowodzi sondą. W obliczu niebezpieczeństwa utraty życia wszyscy zgodzili się na jej warunki. Eš rosła w oczach. An’nani wiedziała, że lądowanie będzie twarde oraz że długo potrwa naprawa sondy. Właściwie nie było pewności, że uda się tego dokonać. * Re’cyful skontrolował przyrządy. Według jego obliczeń Min powinna pojawić się w polu widzenia. Zamiast niej zobaczył jasną gwiazdę. Gwiazda zaczęła rosnąć, co działo się zbyt szybko jak na obiekt tego typu. Czyżby to była… Nie dowierzał temu co widzi. Sonda zbliżała się do atmosfery Min a Re’cyful nie odpowiadał na pytania załogi. Stał wpatrzony w to co pozostało po Planecie. Mój azyl… W tym momencie sondą wstrząsnęło silne uderzenie. To Ha’wohej wystrzelił wiązki świetlne, które pomimo dużej odległości trafiły w cel. Sonda wprawiona w ruch obrotowy wpadła w atmosferę i natychmiast stanęła w płomieniach. Ha’wohej w spokoju oglądał strącenie Re’cyfula do rozpalonej otchłani, przez którą ciężko było dostrzec zarysy powierzchni. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Ki’en Sonda weszła w atmosferę Eš głęboko. An’nani nie chciała ryzykować. Zbyt płytkie wejście groziło rykoszetem, a w konsekwencji utratą sterowności. Wejście optymalne nie wchodziło w grę ze względu na zbyt dużą ilość uszkodzeń wewnętrznych i zewnętrznych. Osłona sondy zaczęła się intensywnie nagrzewać. Cała załoga przeszła do strefy bezpieczeństwa, chowając się za hermetyczną osłoną. Zaczynało brakować składników oddechowych, widoczność była prawie żadna. Nadzieja w tym, że spadną na coś miękkiego, uda im się w porę założyć ochraniacze i otworzyć właz, a następnie dokonać cudu adaptacyjnego. Potężne uderzenie szarpnęło nimi, jednak mocowania kończyn wytrzymały. Sondą zakołysało potężnie i rozległo się zagłuszające wszystko stęknięcie. To materiał, z którego była zbudowana osłona kurczył się pod wpływem różnicy cieplnej. Za wizjerami biały gaz ograniczał jakąkolwiek widoczność. Uwolnili się z mocowań i włożyli ochraniacze. An’nani uruchomiła procedurę otwarcia włazu – ten wystrzelił ze świstem. Różnica składu i ciepła gazu wyrównała się. Biel zaczęła rzednąć. Zdecydowanym ruchem wyszła na zewnątrz. Sonda kiwała się na boki. Jej dolna część zanurzona była w cieczy ale opierała się wgnieceniem na twardym gruncie. Rozejrzała się wokół. Piękno uderzyło w jej zmysły. Nad nią i wokół niej światło Mulkug’sig rozpraszało się, tworząc obraz który uspokajał, dawał wewnętrzne ciepło i przyciągał migotaniem różnokolorowych form materii i biosu. Urzeczona usiadła na powierzchni sondy i kiwała się razem z nią w rytm pływów cieczy. Nazwała tę krainę Mundil. Przypominała jej strony rodzinne. Pięknem przewyższała obrazy Eš, otrzymane z poprzednich wypraw eksploracyjnych. Ocknęła się z zadumy i zawołała Muzidu, Ki’ena, Ma’nmę – jego matkę i resztę załogi sondy Na’unna. Jeszcze w blasku Mulkug’sig przenieśli na ląd wszystko, co było niezbędne do podtrzymania funkcji życiowych. Ki’en z powrotem przejął dowodzenie, ponieważ An’nani wzięła za rękę Muzidu i oddaliła się od grupy w kierunku widocznej w oddali góry. Nad brzegiem rozpoczęto budowę tymczasowej siedziby. Pomimo, że ocaleni stanowili zlepek trzech różniących się ideologicznie ugrupowań praca przebiegała pomyślnie. Mulkug’sig zachodziła za horyzont. Zmęczona załoga zbierała się do snu. Ki’en po raz ostatni rozejrzał Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 się po okolicy – An’nani i Muzidu zniknęli bez śladu. Postanowił, że poszuka ich jak wzejdzie Złota – wierzył w siły życiowe tej kobiety. * Kiedy An’nani stwierdziła, że wystarczająco oddalili się od grupy puściła na chwilę rękę Muzidu i śmiało spojrzała na niego. Przypomniała sobie jak obserwował ją podczas lotu. Wiedziała co ten wzrok oznacza. Teraz, kiedy już nic nie miało znaczenia postanowiła oddać mu cała swoją kobiecość i nasycić się bijącą od niego męskością. Ich spojrzenia spotkały się. Rzucili się na siebie jakby chcieli się zjeść. Ze zwierzęcą furią penetrowali swoje ciała na wszystkie znane sobie sposoby. Nie dawała partnerowi odpocząć. Robiła wszystko by wyzwalać w nim nieustające pragnienie rozkoszy. Orgię skończyli na brzegu strumienia, u podnóża góry. Leżeli nadzy aż do zmierzchu. Później, gdy Mulkug’sig zaszła za horyzont poszukali legowiska. On zasnął wyczerpany. Ona spojrzała w gwiazdy. Myślała, że rozkosz uwolni ją od napięcia, ale zamiast tego poczuła jeszcze większe pożądanie. Dopiero teraz, kiedy jej myśli przepłynęły, kiedy gwiazdozbiory zaczęły tańce w jej duszy, dopiero teraz poczuła jak lęk oddala się od niej. Jej dusza na chwilę opuściła ciało. Wiedziała, że lęk powróci. Pomyślała o swoich rodzicach, o miłości jaka ich łączyła. I co z tego zostało? Oboje spłonęli albo udusili się na Min. Ojciec był dla niej radą i przytulaniem, matka dbała o wszystko inne, ale to ojciec dawał jej uśmiech i rozszerzał horyzont. Kochała ich oboje. Muzidu, cóż on może mi dać oprócz rozkoszy. Jest tylko narzędziem. Nie potrafił nawet w tej chwili odpłynąć do gwiazd. Została sama. Teraz już wiedziała czego chce – przenieść na Eš choćby namiastkę tego co utraciła. Pomyślała przez chwilę o Ha’woheju. Był dla mnie dobry ale zabrakło go w najważniejszej chwili. Teraz moim kochankiem jest Muzidu. Wróciła do swego ciała. Wtuliła się w swego kochanka i zasnęła. * Minął wiele obrotów Mulkug’sig wokół Eš zanim prowizoryczna siedziba zmieniła się – pod okiem Ki’ena – w stałą bazę. Według jego projektu zbudowano pojazd, który testowano w różnych wariantach. Przemieszczając się nim po okolicy dotarł do miejsca obozowiska An’nani i Muzidu. Gdy wrócił do bazy zanurzył się w rozmyślaniach. Gdy przy pomocy pojazdu wyciągano z sondy potrzebne materiały, w pewnym momencie skorupa statku podniosła się. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Gdy Ki’en to zauważył polecił dalej opróżniać sondę, do chwili gdy pusta skorupa, już bez oparcia o dno zaczęła falować na powierzchni. Teraz wiedział jak będzie poruszał się statek. Nazwał do b’akra. Nie wiedział tylko czy popłyną z nimi An’nani i Muzidu. Odkąd zostali kochankami odłączyli się od grupy. Ki’en próbował namówić ich do powrotu, ale An’nani wiedziała czego chce i nie zamierzała ulegać wpływom. Przez okres izolacji Ego w niej okrzepło. Postanowiła, że przyciągnie grupę do siebie. Chciała by żyli nie skażeni skrajnymi ideami Goodo i Ewilla, mogli przecież skorzystać z wiedzy Ecce by żyć w zgodzie ze samym sobą. Próbowała wytłumaczyć to Muzidu ale on nadawał się tylko na kochanka. Zrozumiała, że na swój sposób realizował tę ideę, a jedyna wiedza jaka mu była potrzebna to sposoby zaspokajania potrzeb ciała. Nie przeszła jej pożądliwość. Pragnęła Muzidu a on spełniał jej zachcianki. Postanowiła jednak wrócić do grupy i porozmawiać z Ki’enem. Długo nie musiała szukać. Ujrzała w oddali wzbijające się do lotu ptaki. Poszli z Muzidu w tym kierunku ciekawi co je spłoszyło. Kiedy zbliżyli się do wielkiego zbiornika, o który rozbiła się Na’unna ujrzała coś poruszającego się po powierzchni cieczy. Puściła rękę Muzidu, by przysłonić dłońmi blask Mulkug’sig. Tak, to wyglądało na ich sondę, może trochę zniekształconą. Gdy zbliżyli się b’akra przybiła do brzegu. Zobaczyła jak grupa gratuluje Ki’enowi. Poczuła zazdrość. An’nani, nareszcie wróciłaś. Ki’en uwolnił się od gratulacji i otworzył ramiona w jej stronę. Przejęła siłę jego ramion. Słuchajcie! Na stokach góry, skąd wróciłam, jest pożywienie, którego starczy dla nas wszystkich na długi czas. Możemy tam zacząć nowe życie. Ki’en, chciałam rozmówić się z tobą. Poczuł, że kończy się jego pełnia władzy. Nie był jednak jej wrogiem. Jego myśli obracały się po tych samych kręgach. Czuł, że tego im trzeba – nowego życia. Tę noc An’nani spędziła sama. Jej oblicze płonęło. Myśli nie dawały zasnąć. Wracała chęć do władzy. Poczuła, że pożądliwości ciała są niczym przy żądzy władzy. Jej ojcem był An’nan. To on kierował Goodo na Min. To on nauczył ją co Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 trzeba robić by inni słuchali. Gdy wzejdzie Mulkug’sig weźmie się do dzieła. Wiedziała, że musi być wypoczęta. Sprawiła siłą woli by myśli wróciły do niej. W nocy przyśnił się jej przodek N’nana. Wziął ją na ręce i pokazał tajemnicę Układu. Wtedy zrozumiała, że wszystko co się stało było przeznaczeniem. Następnego ranka Ki’en zaprosił An’nani do swej siedziby. Idąc zobaczyła szkielet powstającego miasta. Były już wytyczone trakty, wiązały się fundamenty domów, w struga kanału towarzyszyła jej przez całą drogę. Kiedy to zobaczyła odebrało jej mowę. Tak szybko działa Ki’en. Czy pójdą za nią kiedy tu powstają ich domy? Tak doszła do placu przed templeonem. Przed wejściem stały posągi drapieżnych zwierząt – prawie na ukończeniu. Przywitał ją Isumi, wysłany przez Ki’ena, by poczęstować ją plackiem i chłodną wodą. Pozdrowił ją w imieniu Ki’ena i zaprosił do wnętrza. Ki’en zaproponował jej podzielenie się władzą i pomoc w budowie miasta nad pobliską rzeką. W ten sposób będą sąsiadami, a połączy ich kanał, po którym będą pływać b’akry. Wewnątrz dziwił się, że jej to proponuje. Przez chwilę zastanowił się co spowodowało jego uległość. Tak, jest najbardziej kobieca z kobiet jakie znam. Oddał by jej wszystko gdyby ona oddała się jemu. Ale ona chciała tylko władzy. Wyposażył więc b’akrę w materiały do budowy miasta i przydzielił jej znawców, którzy je zbudują, dał jej też, zabrane z Min, symbole kapłanki: egizi i nindingir, by ci którzy zechcą za nią pójść szanowali jej słowa i decyzje. Im bardziej An’nani oddalała się z miasta tym bardziej Ki’en cierpiał. W końcu wysłał Isumi, by ten zawrócił ją z drogi lub odebrał b’akrę. W ślad za nim wysłał najsilniejszych Kum’en. Gdy Isumi dogonił An’nani, przemówił do niej: I: O An’nani, Ki’en wysłał mnie do ciebie, byś wróciła i została z nim. A: Jak to jest, że Ki’en przeciw mnie zmienia swe słowo. Czy to profanacja, fałsz, nieuczciwość czy raczej obłuda? W tym momencie pojawili się siłacze Kum’en. Isumi wyglądał przy nich jak młodziak. An’nani schowała się za parawan. Po chwili wyszła w skąpym stroju kapłanki. W prawej ręce trzymała egizi w lewej nindingir. Isumi pokłonił się, a Kum’en zaczęli rozglądać się po sobie zmieszani. W końcu zawrócili b’akrę Isumi, a sami popłynęli z An’nani. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 * Ocaleni z Na’unna spotkali w końcu Ha’woheja. Ustalili strefę wpływów przez środek niziny schodzącej do Wielkiego Zbiornika. An’nani, by być jak najdalej od Ha’woheja wróciła do krainy Mundil. Ki’en osiedlił się w kraju, który później nazwano od jego imienia Ki’engir. Potomkowie Adma zeszli z gór dolinami strumieni i osiedlili się w pobliżu nizinnych brodów. Mutanci Re’cyfula żyli w oddaleniu. Od pozostałych oddzielał ich Zbiornik Kolorów i półwyspa Bohero. Właśnie na tej półwyspie zadomowił się Ha’wohej. Skrył się w skalistych pagórkach, by nie znalazły go istoty, a w szczególności potomkowie Adma, na których się zawiódł. Wypatrzył go Ki’en, gdy testował latający wóz. Spotkali się w zgodzie i w zrozumieniu. To wtedy doszedł do skutku układ: Ha’wohej udostępni surowce, które Ki’en wypatrzył na jego ziemiach, natomiast Ki’en odstąpi Ha’wohejowi swój nowoskonstuowany latający wóz, a sam zbuduje sobie nowy. Przy pomocy techno Holi i siły Kum’en zorganizowano wydobycie. Ha’wohej nauczył się prowadzić wóz i dostarczał nim surowce dla Ki’ena. Załoga Na’unna ciężko pracowała, by realizować coraz to nowe pomysły Ki’ena. W końcu zniechęceni poszli do Ma’nmy, by wytłumaczyła synowi, że to ich wykańcza – ich jest za mało a pracy za dużo. Ma’nma odwiedziła Ki’ena. Syn posłuchał matki. Zamknął się w swoim laboratorium w głębinach Negru, którego ani An’nani, ani Ha’wohej nie znali i nigdy nie odwiedzali. Tam zaprojektował istotę na bazie pierwiastków dostępnych na Eš oraz szpiku kostnego własnego gatunku. Gdy miał już gotową matrycę wezwał Ma’nmę i wszystkie kobiety z Na’unna by stworzyły istoty według jego projektu. Pierwsze postacie były nieudane. Ki’en wraz z siostrą poprawił ich defekty i tak powstały pierwsze istoty według projektu Ki’ena. Były podobne do Adma, tylko czarnowłose. Ha’wohej, gdy dowiedział się o tym poprosił Ki’ena by na mocy układu, który zawarli pozwolił mu uczestniczyć w projekcie, ponieważ istoty, które on stworzył przeszły na stronę Re’cyfula. Za radą Ki’ena, przybrał imię El’nil i zajął się przydzieloną mu grupą istot. An’nani nie uczestniczyła w projekcie, nadal przebywała w krainie Mundil. Od czasu nieporozumienia z Ki’enem żyła w odosobnieniu, ale w komfortowych warunkach. Kiedy dowiedziała się, że do projektu wszedł jej niedoszły kochanek z Min, postanowiła spotkać się z nim i sprawdzić czy jeszcze coś ich łączy. Od Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 tego zdarzenia El’nil zdominował projekt Ki’ena. Istoty pracowały by zadowolić Na’unna. Zbudowały pięć wielkich miast, a w nich templeony i granaryny. Na’unna zaczęli opływać w dostatek i powoli zapominali o misji jaką mieli spełnić na Eš. Wszystko zmieniło się gdy do krainy Ki’ena zwanej Gir przybyła An’nani. Ki’en protestował, przekonywał El’nila, że ich projekt może przyjąć nieoczekiwany obrót. Ten jednak był tak podekscytowany jej obecnością, że Ecce wygrało z Goodo. Od tego zdarzenia wszystko potoczyło się szybciej niż zwykle. Najpierw Na’unna poczuli swobodę. El’nil przestał kontrolować ich poczynania. Zeszli więc z templeonów by żyć między istotami. Ki’en postanowił nie wtrącać się. Istoty wzięły przykład z Na’unna i zajęły się sobą zamiast pracować dla Na’unna, może z wyjątkiem spełniania ich zachcianek. Mimo, że Re’cyfula nie było już na Eš idee Ewilla opanowały krainę Gir. Z początku An’nani zachęcała El’nila do zalotów, gdy ten kurtuazyjnie wymawiał się obowiązkami zaczęła go prowokować, schodząc do istot w kolejnych miastach. Rosła zazdrość El’nila. Gdy przyjrzał się temu co dzieje się w miastach opanował go wielki gniew. Argumenty Ki’ena nie przemawiały do niego. Widział, że musi coś zrobić – istoty przestały go słuchać. Wybrał wyjście najprostsze i najskuteczniejsze: postanowił poczekać na stosowny moment i zniszczyć je. Na’unna poszli w ślady An’nani. Istoty okazały się podatne na przyjemności. We wszystkich miastach nastąpiła wielka parada równości. El’nil i Ki’en byli bezradni. Istoty przestały pracować, a zaczęły obcować z Na’unna. W końcu złość El’nila urosła do rozmiarów granicznych. Wezwał wszystkich liczących się Na’unna na wielką ucztę. Zanim wniesiono dania przedstawił im swój plan. Zaczął od zjednania wszystkich pokazując im przez Hole co dzieje się w miastach. Zobaczyli, że pod pozorem nieustającego święta istoty wymknęły się spod kontroli; przestały pracować a zaczęły przejadać wszystkie zgromadzone zapasy. Krainie Gir groził głód. El’nil obiecał zebranym przeniesienie się do krainy Mundil, wyodrębnieniu tam fragmentu powierzchni w celu osadzenia na niej nowej pary rozrodczej. Re’cyful został zniszczony. Nie powinno być problemu. A co będzie z istotami Sagigga? – zapytała (siostra?) El’nila. Zostaną zniszczone! – powiedział donośnie El’nil. Tak jak Re’cyful? – wtrącił ktoś naiwnie. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Nie, tym razem wykorzystamy siły naturalne Eš. W pobliżu znajduje się zderzenie płyt powierzchniowych wywołujące cykliczne wstrząsy. Przyspieszymy jeden z nich. Czy pochłonie ich ziemia? – spytała An’nani? Nie, zaleje ich fala wywołana wstrząsem. Czy są jeszcze jakieś pytania? Uprzedzam, że wszystko co powiedziałem, jest tylko do waszej wiadomości. Istoty nie mogą się o tym dowiedzieć. Ki’en był spokojnym Na’unna. Kiedy jednak dowiedział się co ma spotkać istoty stworzone według jego matrycy zasmucił się. W swoim laboratorium zastanawiał się co powinien uczynić. Z jednej strony trzymał z Na’unna ale z drugiej, chciał kontynuować swój program badawczy. Jak powiedzieć nie mówiąc? Udał się do templetonu w mieście Pašupurg. Łączność z istotami utrzymywał tam Dašuzur. Ki’en stanął przy zachodniej ścianie i czekał aż Dašuzur nadejdzie na codzienną celebrację zachodu Mulkug’sig. Gdy poczuł jego obecność przemówił do ściany. Ściano, posłuchaj co do ciebie mówię. Na’unna postanowili. Wielka fala zaleje dolinę. Nikt z Sagigga nie przetrwa. Trzeba zbudować b’akrę, długą i szeroką, z mocnymi ścianami, solidną podłogą i przykrytą szczelnym dachem, zbudować z twardych roślin, ze wszystkich które zostały, zbudować tak jak buduje się dom ale bez zagłębiania w podłożu; gdy będzie gotowa trzeba zebrać istoty zaufane i ulubione, zapasy pożywienia; następnie zamknąć jej wrota i czekać. Szorstki murze zachowaj moją radę. A kto ucho do ciebie przyłoży niech przetrwa zagładę. Dašuzur pomyślał, że to sen, ale gdy przyłożył ucho do ściany usłyszał echo tych samych słów. Posłuchał rady. Przetrwał zagładę. Ki’en, w obawie przed zniszczeniem przeniósł swoje laboratorium do krainy Saraš, po czym wrócił do Na’unna, by mieć kontrolę nad dalszym ciągiem zdarzeń. El’nil był zaskoczony, gdy zobaczył b’akrę na pokrytej wodą krainie Gir. Ki’en wytłumaczył mu, że taki jest los - przeznaczeniem istot jest ocalenie i wdzięczność Na’unna. Powoli En’nil dał się udobruchać sugestiami Ki’ena i dziękczynnymi modłami Dašuzura. A gdy zobaczył, że cofająca się fala ściąga b’akrę do Morza Dolnego postanowił skierować ją do krainy Mundil. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01 Tak ocaleli Sagigga. Po jakimś czasie wrócili do krainy Gir. Zbudowali nowe miasta i spotkali ocalałych potomków Adma. Ustalili granice i zamieszkali obok siebie, nie mieszając się ze sobą. Znów pobudowali templeony i granaryny. Zainteresowali się też tym co nad głowami, szczególnie po zachodzie Mulkug’sig. W ten sposób powstały obserwy. Na tych platformach, położonych na szczytach templeonów ujrzeli gwiazdoskłon krążący nad głowami. Z niego wyodrębnili światełka, te które kręcą na niebie pętle. Dzięki Bogu poznali ich nazwy: Diš, Min, Limmu, Aš, Imin. * Minęło wiele obrotów Eš wokół Mulkug’sig. Na planecie powstały i rozwinęły się cywilizacje. Nad brzegami wielkich rzek powstały wielkie miasta, zamieszkałe przez zwykłe istoty. Budowali oni templeony, by zamieszkali w nich wielcy Stworzyciele. A Stworzyciele czuwali nad istotami, przekazywali im swoją wiedzę i idee, które były im bliskie. Tajemnica Układu © Andrzej Zaremba 2003-2015 wersja docx:1.02 pdf:1.01