Pociąg do dzieciństwa
Transkrypt
Pociąg do dzieciństwa
joanna nowostawska-gyalókay fot.: joanna nowostawska-gyalókay fot.: www.gyermekvasut.hu pociąg do dzieciństwa 26 Pociągiem dziecięcym zwanym Gyermekvasút w Górach Budzieńskich jechałam po raz pierwszy w 1995 r. wraz z kolegami ze studiów. Bardzo nas zaintrygowała ta podróż niezwykłą koleją ciągniętą przez małą, czerwoną lokomotywę o wdzięcznej nazwie Kis Piri, czyli Mała Piri (Piri to węgierskie zdrobnienie dziewczęcego imienia, które oznacza też kolor czerwony). Bilety sprawdzali poważni, ubrani w służbowe uniformy konduktorzy lat mniej więcej dziesięciu. Nic więc dziwnego, że kiedy mój synek Marcin osiągnął wiek, w którym tego rodzaju przejażdżki zaczynają sprawiać przyjemność, od razu go tam zabrałam. Wybraliśmy najdłuższą opcję: od stacji początkowej na Górze Széchenyiego (Széchenyihegy) do przystanku końcowego w Chłodnej Dolinie (Hűvösvölgy) i z powrotem. fot.: www.gyermekvasut.hu jak można zostać małym kolejarzem. András i Bence opowiedzieli mi z wielką ochotą o tym, jak oni się tu znaleźli oraz jak wygląda ich dzień służby. W styczniu każdego roku, na tydzień przed rozpoczęciem kursu przygotowującego do pracy na dziecięcej kolei, organizowane są tzw. otwarte drzwi. Mogą tu przyjść zarówno dzieci, jak i ich rodzice czy nauczyciele. Aby zostać dziecięcym kolejarzem, należy przede wszystkim spełniać warunek wiekowy: zgłaszać mogą się chłopcy i dziewczynki w wieku od 10 do14 lat, jednak średnia ocen kandydata nie powinna być niższa niż 4,0. Podobnie jak na dorosłej kolei, dzieci wykazują się wiedzą zawodową na corocznym egzaminie. Wyróżnieni mogą wziąć udział we współzawodnictwie. Większość zgłaszających się dzieci spełnia te warunki i może tym samym zostać uroczyście pasowana na dziecięcych kolejarzy. Te z nich, które ukoń- czyły 14 lat, zostają pożegnane podczas specjalnej uroczystości. Niektórzy mogą jednak po dalszej nauce pozostać na dziecięcej kolei, jako dorosła obsługa (kierownicy stacji, motorniczy, obsługa techniczna). Jest to również marzeniem Andrása. Cała wspólnota dziecięca składa się z 15 grup. Każda grupa odbywa służbę w tych samych dniach, podejmuje te same prace, wspólnie bierze udział w programach organizowanych w czasie wolnym, jak obozy, wycieczki, zawody. Grupy prowadzone są przez starszych kolegów ze szkół średnich. Właśnie w takiej grupie, dokładnie co 15 dni, między 7.00 a 7.30, w wytyczonym do tego celu budynku kolei dziecięcej, spotykają się András i Bence. Po przebraniu się w mundur i zjedzeniu śniadania zapoznają się z całodziennym podziałem zajęć. Praca jest rozdzielona w taki sposób, aby każdy miał okazję spróbować wszystkiego. Kiedy byli początkującymi kolejarzami, przydzielano ich do pracy ze starszymi, którzy starali się przekazać im swoje doświadczenie. Po szóstej służbie, czyli mniej więcej po trzech miesiącach, wykonują już swoje prace całkowicie samodzielnie. Zawsze jednak mogą liczyć na pomoc dorosłego, który z nimi przebywa. Początkowo zajmowali się księgowością i obsługiwali zwrotnicę. fot.: www.gyermekvasut.hu Najpierw udaliśmy się po bilety. W dworcowym holu pierwsze zaskoczenie. Wszystko jak na „dorosłym” dworcu: rozkład jazdy pociągów, duży zegar, okna kas biletowych, przed nimi kolejki, gwar podróżnych siedzących na drewnianych ławkach i oczekujących na pociąg. Jednak po dokładnym przyjrzeniu okazuje się, że okna kas są mniejsze, a spoza nich wyglądają uśmiechnięte dziecięce buzie. Właśnie dwóch, sięgających mi do ramienia konduktorów z przewieszonymi przez ramię torbami, pospieszyło na peron. A poruszali się w swoich mundurach niezwykle dostojnie. Postanowiłam dowiedzieć się, Obecnie pracują jako konduktorzy. Przed nimi praca w kasach i na koniec dyspozytornia ruchu. Praca dyspozytora to zajęcie najbardziej odpowiedzialne i wywołujące najwięcej emocji. Dyspozytor kieruje 27 pracą innych w obrębie danej stacji oraz utrzymuje stały kontakt ze stacjami sąsiadującymi. András chyba też chciałby być dyspozytorem. Młodzi kolejarze pracę rozpoczynają wciągnięciem węgierskiej flagi narodowej na maszt i zostają odwiezieni służbowym pociągiem na wyznaczone miejsca pracy. W południe następuje przerwa obiadowa, a ok. 17.00 kolacja i opuszczenie flagi. Dorośli pracownicy oceniają całodzienną pracę, pozostaje jeszcze czas na wspólne zabawy i rozmowy, po czym dzieci odwiezione są tramwajem do centrum, skąd mogą odebrać ich rodzice. Choć dla mnie miejscem pierwszego spotkania z pociągiem dziecięcym był Budapeszt, to sam pomysł nie jest wynalazkiem węgierskim. Pierwsza kolejka obsługiwana przez dzieci ruszyła w 1935 r. w mieście Tiflis w Gruzji. W czasach powojennych podobne pociągi stały się bardzo popularne we wszystkich krajach socjalistycznych. Na Węgrzech pomysł budowy kolejki powstał już w 1947 r. 28 Powątpiewano, czy uczniowie szkoły podstawowej będą na tyle dojrzali, aby móc wykonywać całkiem „dorosłą”, a w dodatku niezwykle odpowiedzialną pracę. W końcu zapadła pozytywna decyzja. Spośród wielu proponowanych miejsc wybrano górzystą okolicę Budapesztu. W ten sposób pociąg miał nie tylko pełnić funkcję rozrywkowo-edukacyjną, lecz również ułatwić wędrującym turystom dotarcie do wielu malowniczych miejsc. Oczywiście niemałą rolę w tak szybkiej realizacji projektu odegrał fakt, że tworzono wówczas w tej okolicy obóz pionierski, do którego, jak dotąd, można było dotrzeć tylko pieszo. 11 kwietnia 1948 r. rozpoczęto budowę pierwszego odcinka trasy długości 3,1 km, a już 31 lipca tego samego roku ruszył pierwszy pociąg. Budowa niektórych odcinków przysporzyła niemałych trudności. Tam, gdzie występowały strome zbocza skalne, tory kolejowe należało zamocować na specjalnych ścianach podporowych. Wybito też tunel o długości 198 m oraz położono dwa mosty. Po roku oddano dwie kolejne stacje, zaś 20 sierpnia 1950 r. – całą trasę o długości 11,2 km, łącznie 7 stacji. Mój synek aż piszczał z radości, kiedy nasz wagonik wjechał do ciemnego tunelu, a wtórowało mu wiele innych dziecięcych głosików. Wrażenie było silniejsze dzięki temu, że latem wagony kolejki mają pozostawione tylko zadaszenie i boczne balustrady drabinkowe, więc siedząc wewnątrz na ławce można przyglądać się uciekającym w dole szynom. Wjeżdżając w upalny, letni dzień do tunelu, doświad- fot.: www.gyermekvasut.hu fot.: joanna nowostawska-gyalókay Początkowo miał on wielu przeciwników. czyliśmy przyjemnego uczucia chłodu i wilgoci. Poczuliśmy, że nasza podróż dzieje się naprawdę. Marcin chwycił mnie mocniej za rękę. Wyjechaliśmy z tunelu i nasz pociąg zaczął się wspinać coraz wyżej. Jechaliśmy z prędkością 20 km/h, mieliśmy jednak wrażenie, że pociąg jedzie o wiele szybciej. Raz po raz do przedziału wpadały gałęzie drzew fot.: joanna nowostawska-gyalókay fot.: www.gyermekvasut.hu wyrastających tuż przy torach. Wreszcie na pewnej wysokości drzewa się przerzedziły i zobaczyliśmy mocny błękit nieba, a w dole domy, domki, rzeczki. Czasem zakręty przypominały prawdziwe serpentyny górskie, a wtedy widzieliśmy całkiem dobrze ogon własnego pociągu. W pewnym momencie Marcin szepnął mi do ucha: „Mamo, pan konduktor!”. Rzeczywiście, to Bence sprawdzał bilety. Marcin podał mu z wyraźnym zadowoleniem ściskany do tej pory w ręce kawałek tekturki i patrzył, jak chłopiec dziurkuje go przy pomocy prawdziwego kasownika. Dojechaliśmy do stacji János-hegy (Góra Jánosa), najwyższego wzniesienia na trasie (527 m). Jeśli ktoś ma ochotę, może tu wysiąść z pociągu i wspiąć się do punktu widokowego Elżbiety (Erzsébet-kilátó), skąd znakomicie widać panoramę Budapesztu, lub przejechać się wyciągiem krzesełkowym zwanym Libegő i poczekać na następny pociąg. My pojechaliśmy dalej, gdyż Marcina zdecydowanie bardziej interesowała sama podróż pociągiem. 29 Niewiele brakowało, aby budapeszteńska kolej dziecięca stała się przeżytkiem socjalizmu. Kryzys nastąpił w 1989 r., kiedy z powodu złego stanu technicznego i braku funduszy postanowiono ją zamknąć. Dodatkowo znaleźli się tacy, którzy kojarzyli ją jedynie z ruchem pionierskim. Na szczęście tysiące byłych dziecięcych kolejarzy zaprotestowało i dyrekcja Węgierskich Kolei Państwowych MÁV zadecydowała, że przeprowadzi gruntowną modernizację. W latach 1990-1995 wykonano wszystkie konieczne prace, m.in. wymieniono tory na szyny o rozmiarze 48 (uzyskane podczas odnowy odcinka zwykłej, dużej kolei). Zmianom uległ też sam wizerunek kolejki: przemianowano ją z pionierskiej na dziecięcą, czerwone pionierskie chusty zostały zastąpione przez niebieskie, kolejarskie, a nadane w latach 50. nazwy wiosek-stacji odzyskały swoje stare, niezwykle zresztą piękne nazwy. Urozmaicono też formę samych przejazdów, gdyż w niedziele i święta ruszyła bezużyteczna dotąd ciuchcia parowa, odtąd tzw. „pociąg z nostalgią”. Nasza podróż dobiegła końca. Przez ponad godzinę braliśmy udział w cudownej zamianie ról. Skoro ulubioną zabawą dziecięcą jest naśladowanie życia dorosłych, to dlaczego nie mamy pozwolić na istnienie takich wycinków świata, w których to dzieci będą decydować, a my po prostu włączymy się do zabawy? W końcu obu stronom przynosi to przecież tyle przyjemności...