Pobierz stronę w formacie PDF
Transkrypt
Pobierz stronę w formacie PDF
Kolarstwo to mój sposób na życie Wywiad z Bogdanem Bondariewem – mieszkającym w Pelplinie byłym ukraińskim kolarzem zawodowym, obecnie dyrektorem sportowym Lampre-ISD - jednej z najsłynniejszych kolarskich grup na świecie X Jak się zaczęła twoja przygoda z kolarstwem? – Miałem 13 lat. Były to jeszcze czasy dawnego Związku Radzieckiego. Zobaczyłem wówczas na ulicach Doniecka trenującą grupę kolarzy. Zapytałem rodziców, czy też mógłbym zacząć jeździć tak jak oni. Wkrótce rodzice zapisali mnie do sekcji kolarskiej lokalnego klubu sportowego. Dostałem wtedy swoją pierwszą kolarzówkę i tak się ta cała przygoda zaczęła. X Na pierwsze sukcesy, wygrane wyścigi, długo trzeba było czekać? – To zależy, co rozumiemy pod pojęciem „sukces”. Dla mnie osobiście pierwszym ważnym wydarzeniem była chwila, kiedy w 1989 roku trafiłem do kadry narodowej ZSRR i po raz pierwszy mogłem włożyć koszulkę reprezentacji całego kraju. Jeśli zaś chodzi o pierwsze ważne zwycięstwa, to był to 1992 rok, kiedy przywiozłem medal z młodzieżowych mistrzostw świata. X Zakładam, że jako profesjonalny kolarz w zawodowym peletonie zjechałeś pół świata. Jaki wyścig najmocniej utkwił ci w pamięci? – Jeśli chodzi o zawodową karierę, to na pewno uczestnictwo w Giro di Italia w 2003 roku było ważnym momentem. Na etapie jazdy indywidualnej na czas zająłem tam piąte miejsce. Ale 6 INFORMATOR PELPLIŃSKI były też inne wyścigi, które równie mocno utkwiły mi w pamięci. Jeździłem w Chinach, Australii czy Stanach Zjednoczonych. Dwukrotnie zdobywałem wicemistrzostwo świata – w 1995 roku w Bogocie (Kolumbia) oraz w 1997 roku w Perth (Australia). Miło wspominam start na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku, gdzie zająłem siódme miejsce. Wszędzie były takie miejsca czy sytuacje, które pozostawały człowiekowi w pamięci. Jeśli miałbym jednak wskazać chwilę, którą najmilej wspominam, to było to wygranie etapu Tour de Pologne w Szczecinie w 2001 roku. Na mecie wyprzedziłem wówczas wiele gwiazd światowego formatu, w tym także Alessandro Petacchiego (wielokrotny zwycięzca etapów na najsłynniejszych wyścigach kolarskich; łącznie w swojej karierze odniósł 182 etapowe zwycięstwa – przypomnienie MZ), z którym teraz mam przyjemność współpracować. X No właśnie, porozmawiajmy o tym, czym się obecnie zajmujesz? – Jestem dyrektorem sportowym we włosko-ukraińskiej grupie kolarskiej Lampre-ISD. Odpowiadam tam za wyniki poszczególnych kolarzy, za ich przygotowanie do wyścigu, za treningi i rozwój. Może warto podkreślić, że grupa LampreISD należy do tzw. kolarskiej elity, do „ligi mistrzów” profesjonalnego kolarstwa. Dla mnie osobiście jest to niezwykle fajna sprawa, że mogę tam pracować wśród najlepszych kolarzy na świecie. Jeździć na największe i najbardziej znane wyścigi: Tour de France, Giro di Italia czy Vuelta Espania. Uważam, że jest to mój największy sukces zawodowy i cieszę się, że właśnie w taki sposób potoczyły się moje losy po zakończeniu kariery kolarskiej. X Dlaczego, twoim zdaniem, kolarstwo w Polsce nie jest tak popularne jak chociażby we Włoszech, Hiszpanii czy Holandii? – Dużą rolę odgrywa mentalność ludzi. Podróżuję trochę po świecie i widzę, że sposób myślenia o kolarstwie, czy szerzej – o jeździe na rowerze, jest zupełnie inny w Polsce niż na przykład we wspomnianej Holandii czy we Włoszech. Nadal brakuje nam odpowiedniej ilości ścieżek rowerowych, po których ludzie mogliby sobie spokojnie pojeździć. Poza tym, co mogę potwierdzić z perspektywy bycia dyrektorem sportowym, do tego, aby były sukcesy potrzebne są pieniądze. Nie da się zbudować silnej grupy kolarskiej, która mogłaby rywalizować z najlepszymi, bez odpowiedniego wsparcia finansowego. Na Zachodzie to rozumieją i tworzone są nawet specjalne ulgi podatkowe dla firm, które zdecydują się sponsorować zawodowy peleton. Dzięki temu możliwe jest szkolenie zdecydowanie większej liczby młodych ludzi, z których może ktoś kiedyś w przyszłości wygra Tour de France. W Polsce tego niestety nie ma. Tutaj kolarstwo jest dla zapaleńców. Jest to sport „elitarny”, ale ta „elitarność” jest w tym przypadku bardziej obciążeniem niż cechą pozytywną. podium w klasyfikacji generalnej np. Tour de France. Dopóki jednak tego brakuje, to nie ma szans na spektakularne sukcesy. X Odchodząc nieco od tematyki kolarskiej – zbliża się Euro 2012 (rozmowa odbyła się 4 czerwca – MZ). Jakiej drużynie zamierzasz kibicować? Polsce? Ukrainie? – ...Odpowiem trochę przewrotnie – zamierzam kibicować Rosji. Uważam, że ta drużyna jest bardzo dobrze przygotowana do mistrzostw. Ma wielu znakomitych piłkarzy. W mojej opinii może zajść bardzo wysoko. Zobaczymy. Oczywiście będę też trzymał kciuki za Polskę czy Ukrainę, ale do rosyjskiej drużyny czuję pewien sentyment. Podoba mi się gra rosyjskich piłkarzy. Wielu miałem okazję widzieć na meczach Zenita St. Petersburg. Oni grają naprawdę dobrze. X Jeśli chciałbym się wybrać na Ukrainę jako turysta, co byś mi polecił? Co warto zobaczyć? Co warto zwiedzić? – Na pewno zacząłbym od Lwowa. Piękne miasto z bogatą tradycją i historią, posiadające wyraźnie polskie korzenie, może zauroczyć każdego, kto zdecyduje się je odwiedzić. Dalej pojechałbym na wschód do stolicy Ukrainy, czyli Kijowa – miasta wielu cerkwi i kościołów. A potem na południe, wygrzać się w śródziemnomorskim klimacie Krymu. Te trzy miejsca polecam gorąco każdemu, kto zechce odwiedzić Ukrainę. X Czyli nie ma szans na to, aby Polak w najbliższym czasie wygrał któryś z największych wyścigów kolarskich na świecie? – W tej chwili nie ma na to szans. Brakuje systemu szko- X Dziękuję za możliwość leń. Brakuje sekcji kolarskich przeprowadzenia wywiadu dla młodych. Brakuje pieniędzy i życzę wielu dalszych sukna tworzenie całego systemu od cesów zawodowych. – Również dziękuję i pozdrapodstaw. Jeśli on powstanie, jewiam wszystkich czytelników śli pojawią się odpowiedzialni sponsorzy, którzy zbudują wokół „Informatora Pelplińskiego”. kolarstwa odpowiedni klimat, to Michał Zieliński niewykluczone, że kiedyś Polak stanie na najwyższym stopniu