Zagraniczne jest lepsze? Polskie firmy z obcymi nazwami
Transkrypt
Zagraniczne jest lepsze? Polskie firmy z obcymi nazwami
Zagraniczne jest lepsze? Polskie firmy z obcymi nazwami 20141211 06:00 Każdy nawet najbardziej genialny biznes wymaga nazwy. Bez tego żadna firma nie rozpocznie działalności. W Polsce coraz więcej przedsiębiorstw decyduje się na obcobrzmiące nazwy. Dlaczego idą tą drogą i czy to zawsze pomaga w biznesie? Reserved, Black Red White czy Gino Rossi. Wszystkie te firmy łączy fakt, że zostały założone w Polsce oraz obcojęzyczna nazwa. To jednak tylko wierzchołek góry, bo takich przykładów rodzimych biznesów jest znacznie więcej. Głównym powodem jest fakt, że Polacy wciąż wyżej cenią zachodnie firmy. Grzegorz Marynowicz analityk Bankier.pl Zagranica w modzie Trend nadawania zagranicznych nazw polskim markom najbardziej widoczny jest na rynku odzieżowym. Jednym z prekursorów takiej strategii nazewnictwa jest giełdowa spółka LPP. Stworzona przez Marka Piechockiego i Jerzego Lubiańca gdańska firma, poza wspominaną marką Reserved, ma w swoim portfolio także: House, Cropp Town, Sinsay oraz Mohito. Innym modowym graczem jest działająca od połowy lat 90tych łódzka firma Redan. Przedsiębiorstwo z powodzeniem sprzedaje odzież pod takimi markami jak: Top Secret, Troll czy Drywash. Zapewne część pań zdziwi się, że w polskich rękach jest także jeden z liderów eleganckiej odzieży dla kobiet – firma Monnari. Polska spółka o włosko brzmiącej nazwie projektuje i szyje ubrania od 1998 roku. W segmencie ekskluzywnych ubrań konkuruje z inną polską marką o nazwie Simple. Co ciekawe, marka ta od 2006 roku należy do słupskiej Grupy Kapitałowej Gino Rossi zajmującej się produkcją obuwia. Także jeansy Big Star produkowane są w Polsce. Od 1994 roku przedsiębiorstwo działało jako polskoszwajcarskie joint venture, by w 2007 Bogdan Kaczmarek i Wiesława Kostera (polscy udziałowcy) odkupili 100 proc. udziałów spółki. Tajski sos spod Gdańska W biznesie spożywczym moda na zagraniczne nazwy również jest popularna. Wystarczy choćby wspomnieć, że błyskawiczne zupki Vifon produkowane są w Łęgowie pod Gdańskiem przez firmę TanViet. Założone przez osiadłego w naszym kraju Wietnamczyka Tao Ngoc Tu przedsiębiorstwo jest także właścicielem marki sosów orientalnych TaoTao. Z kolei w Ustroniu swoją siedzibę ma producent popularnego Mokate Cappucino. Sama firma Mokate to przedsiębiorstwo rodzinne działające od 1990 roku i zarządzane obecnie przez Teresę i Kazimierza Mokrysz. Co ciekawe włosko brzmiąca nazwa pochodzi od nazwiska oraz imion małżonków (MOkryszKAzimierzTEresa). W tym samym segmencie rynku działają inne polskie marki: Cacao DecoMoreno, La Festa, Cremona. Wszystkie należą do wadowickiego potentata na rynku spożywczym Grupy Maspex. Z okazji zbliżającego się nowego roku znaczna część konsumentów przechyli zapewne lampkę szampana. Niewykluczone, że będzie to trunek polskiej produkcji, gdyż jedną z popularniejszych marek wina musującego w naszym kraju jest Dorato. Szampan produkowany jest przez biłgorajską firmę Ambra obok takich marek jak: CinCin czy Fresco. Dla dzieci w ofercie firmy znajduje się bezalkoholowe Piccolo. Jeśli meble to… Na rynku producentów mebli oraz dekoracji wnętrz nie tylko firma Black Red White poszła drogą zagranicznej nazwy. Meblarski gigant stworzony przez Tadeusza Chmiela przetarł szlak takim podmiotom jak m.in. Home&You. Specjalizująca się w akcesoriach dekoracyjnych sieć należy do spółki LPP Tex (zależna od LPP). Święcąca niegdyś sukcesy, a dziś walcząca o utrzymanie na rynku firma Almi Decor to również dzieło polskich przedsiębiorców. Spółka założona została na początku lat 90tych przez Zbigniewa Mrozeka oraz Marię Koszucką. Wrocławska firma była synonimem sukcesu, ale dziś zamyka kolejne sklepy i walczy o przetrwanie. Niepowodzeniem zakończył się także pomysł wprowadzenia na polski rynek marki Flo. W zupełnie w innej sytuacji jest firma Kler. Nazwa producenta luksusowych mebli wypoczynkowych pochodzi od nazwiska jej założyciela – Piotra Klera. Ciekawostką jest fakt, że dwa komplety polskiej marki kupił sam Władimir Putin. Dobre bo… zagraniczne? Skąd przekonanie i pomysł, by polskim produktom oraz firmom nadawać obcobrzmiące nazwy? – Są argumenty emocjonalne i racjonalne – odpowiada Jarosław Filipek, z firmy Anagram, specjalizującej się w nazewnictwie przedsiębiorstw. – W sensie emocjonalnym dla polskiego klienta bardzo często to co zagraniczne oznacza lepsze. To przekonanie jest wciąż głęboko zakorzenione i pokazuje też nasze kompleksy. Z tego powodu część firm odpowiada na zapotrzebowanie klienta, który mocniej identyfikuje się z takimi produktami, markami – mówi ekspert. Warto dodać, że Polska ma wciąż niski kapitał kraju jako marki w porównaniu do takich państw jak Włochy, Niemcy czy Francja. To dlatego kupujemy włoskie buty, niemieckie samochody czy francuskie perfumy. Ale nie tylko emocje i stereotypy dominujące wśród klientów decydują o wyborze zagranicznej nazwy. Bardzo często jest to racjonalne rozwiązanie, zwłaszcza dla branż, w których rynek jest szerszy niż tylko krajowy. – Polska firma tworząca nową markę modową mocno ograniczyłaby sobie rynek, wybierając polską nazwę – mówi Jarosław Filipek. Wtóruje mu Mateusz Barucha z serwisu Chwytliwa.pl, który jako przyczynę również wskazuje plany zagranicznej ekspansji. Polscy przedsiębiorcy już na starcie powinni brać pod uwagę możliwość wyjścia poza granice kraju. Po co ograniczać się do rynku 38 milionów klientów – mówi Mateusz Barucha. Warto dodać, że także w ebiznesie globalna nazwa jest wręcz niezbędna. Bardzo dobrym przykładem jest narzędzie Brand24.pl, które coraz odważniej radzi sobie na zagranicznych rynkach – mówi ekspert. Zagranicznie brzmiąca nazwa może bardzo pomóc w biznesie, ale nie w każdym przypadku. Wszystko zależy od branży, segmentu klienta oraz rynku, na którym działa przedsiębiorstwo. Gdyby tylko obca nazwa była receptą na biznesowy sukces, nigdy nie poznalibyśmy takich marek jak: Biedronka, Łaciate czy Bytom. Grzegorz Marynowicz Źródło: