Rozdział 20-I - Instytut Wydawniczy Rozekruis Pers w Wieluniu

Transkrypt

Rozdział 20-I - Instytut Wydawniczy Rozekruis Pers w Wieluniu
All rights reserved – Wszelkie prawa do niniejszej publikacji są zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji ani też całość nie mogą być powielane bez pisemnej zgody właściciela praw autorskich.
Copyright © Instytut Wydawniczy Rozekruis Pers
Zanim istniało niebo i ziemia, istniała nieokreślona istota.
Jakże spokojna i cicha. Jakże niematerialna.
Spoczywa sama w sobie i nie ulega zmianie.
Przenika wszystko i nie popada w żadne zagrożenie.
Można ją nazwać Matką Wszechrzeczy pod niebiosami.
Nie znam jej imienia.
Jeśli miałbym nadać „jej” imię, nazwałbym ją Tao.
Gdybym miał ją opisać, nazwałbym ją wielką.
Po wielkiej nazwałbym ją ulotną.
Po ulotnej nazwałbym ją daleką.
Po odległej nazwałbym ją „tą, która powraca”.
Dlatego Tao jest wielkie, niebiosa są wielkie, ziemia jest wielka i król jest wielki.
Są to cztery wielkie siły istniejące w świecie, zaś król jest jedną z nich.
Prawo króla jest z ziemi, prawo ziemi jest z niebios, prawo niebios jest z Tao.
Lecz prawo Tao jest samo z siebie.
Tao Te King, rozdział XXV
25-I
Religia i teologia
Zanim istniało niebo i ziemia, istniała nieokreślona istota. Tak właśnie zaczyna się
dwudziesty piąty rozdział Tao Te King. Być może z tych słów będziecie mogli
wywnioskować, że ich celem jest wyjaśnienie kwestii powstania wszechrzeczy oraz dwóch jej
aspektów: kosmosu i antroposu; świata i człowieka. Nasza uwaga zostaje przy tym
skierowana przede wszystkim na to, że zanim istniały niebo i ziemia, istniało już coś
„innego”. Większość ludzi zbliżających się do metafizyki, do nauki o tym, co
ponadzmysłowe, całkowicie zapomina o tym fakcie. Jest to doprawdy godne ubolewania,
ponieważ brak takiej wiedzy na tym etapie prowadzi niewątpliwie do błędów.
Gdy skierujecie swoją uwagę na pierwszy wers dwudziestego piątego rozdziału, będziecie
musieli zrozumieć, że od samego początku mówi się tu o dwóch polach astralnych, o dwóch
obszarach. Jako młodzi gnostycy jesteśmy z tą ideą dobrze zaznajomieni, ponieważ bardzo
często mówimy o naturze śmierci i naturze życia: o naturze dialektycznej i o naturze
pierwotnej. Idei tej można dowieść nie tylko w sposób czysto filozoficzny, lecz również na
podstawie naukowej.
Na fakcie tym opiera się całe gnostyczne objawienie zbawienia, jako ścieżka prowadząca od
natury dialektycznej do natury prapoczątku. O tych dwóch obszarach, o tych dwóch
wszechświatach mówiła filozofia gnostyczna wszystkich epok. Zawsze mówiono o obszarach
życia i obszarach zbawienia.
Zwróćcie uwagę przede wszystkim na subtelną i łatwą do przeoczenia różnicę pomiędzy
wodami życia a żywą wodą. Nauka Powszechna mówi, że żywa woda służy wyzwoleniu tych,
którzy unoszą się na powierzchni wód życia lub są w nich zanurzeni. W przeszłości miało
bowiem miejsce głębokie współdziałanie żywej wody i wód życia, gdy te ostatnie nie były
jeszcze zepsute i nie było mowy o upadku, lecz o polu rozwoju pozostającym w równowadze
z jedyną naturą, z naturą samego Boga. Co więc wtedy służyło do tworzenia, dziś jest
używane do odtwarzania. Istnieją dwa potężne pola astralne: jedno z nich nieustannie dąży do
tego, by w tym drugim polu astralnym utworzyć ład i by ten ład zachować.
Tę pradawną naukę o dwóch naturach odnajdujemy również w Biblii. Gdy stwierdza się tam:
„Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”, to chodzi o to samo. Stanie się to jasne, jeśli
przypomnimy sobie, że w pierwotnych pismach nie stosowano określenia „Bóg”, lecz często
używano liczby mnogiej, na przykład Sefirot i Elohim. Nazwy te odnoszą się do fal
życiowych stojących o wiele wyżej od nas, określanych mianem absolutnie czystych,
doskonałych lub boskich.
Teolodzy różnych kierunków religijnych celowo pomijali te nazwy, ponieważ ich teologię,
tak samo jak dziś, można nazwać jedynie „nauką”, która nie opiera się na uniwersalnej
mądrości. Chcieli w ten sposób uniknąć sytuacji, w której ich wierni, uważający ich za
wszystkowiedzących, zadaliby im pytanie o to, kim też są owi Sefiroci i Elohimowie.
Teolodzy ci nie potrafiliby udzielić odpowiedzi na takie pytania lub też musieliby się powołać
na filozofów gnostycznych, którzy nigdy nie odstąpili od prawdy, ponieważ była ona ich
wewnętrznym posiadaniem i mogli się do niej zbliżyć. Teolodzy natomiast prędzej woleliby
umrzeć, aniżeli w tak wyraźny sposób okazać swoją małość wobec tych, których odrzucali,
prześladowali i wydawali na śmierć. A przede wszystkim utraciliby wówczas wszystkich
swoich wiernych. Ukryli się więc za abstrakcyjnym pojęciem „Bóg”.
Także w prologu Ewangelii Jana wspomina się wyraźnie o dwóch polach, jako o „Słowie” i
„ciemności”. W wyniku tego, że ciemność nie rozumie Słowa, wysłannicy Słowa przychodzą
do ciemności. I wciąż na nowo widzimy, że właśnie wysłannicy Światła oraz ich słudzy w
każdej epoce byli i są prześladowani przez różne grupy teologów. Czy użyjemy zwrotu
teolog, czy „uczony w piśmie”, czy też „znawca prawa” – oznacza to jedno i to samo. Jezus
Pan był prześladowany i został zabity przez ówczesny kościół, współpracujący przy tym z
wladzami. Dopóki będzie istniał świat dialektyczny – natura śmierci – dopóty nie będzie
możliwa żadna zmiana w tym punkcie.
I tak dostrzeżecie zapewne, że owo wielkie nieszczęście, jakie od początku naszej ery
ponownie krzewi się w naszym obszarze życiowym, nie zrodziło się z tego, co zwykliśmy
nazywać „religią”, lecz było i jest wyłącznie wynikiem czegoś, co ludzie zwykli nazywać
„nauką”. Teologia jest nauką opierającą się na całym szeregu faktów o charakterze
intelektualnym. Jest ona tylko i wyłącznie wytworem pewnej aktywności rozumowej. Musi
zatem nieodmiennie, tak jak każda inna obecna czy przyszła nauka, prowadzić do zguby, o
ile nie odnajdzie swej podstawy w uniwersalnej filozofii Życia, a jej źródłem nie stanie się
żywa woda. Każda nauka, która nie wypływała z tego podstawowego źródła, była w dziejach
ludzkości zawsze przyczyną niedoli.
Byłoby rzeczą bardzo pożyteczną, gdyby człowiek już teraz potrafił zrozumieć, co jest
wymogiem, który musi zostać postawiony wszystkim. Przede wszystkim pośród
zwyrodnienia życia musi przemówić serce pragnące rozwiązania wszelkich życiowych klęsk i
problemów, które w coraz większym stopniu zalewają świat i ludzkość. Napór serca,
pragnienie serca i dążenie do mądrości jest zawsze łonem rodzącym prawdziwą religię i
naukę. Jeśli znacie ten stan, tę udrękę serca, to pragnienie i napór serca ku uwolnieniu się od
życiowych klęsk, to w wyniku tego musi zrodzić się w was dążenie ku mądrości.
Czym jest świat i czym jest ludzkość? Jakie jest zadanie i droga ludzkości?
Pod naporem serca zostaje uruchomiony organizm rozumowy, który wspiera pragnienia serca
i poszukuje rozwiązania, zwracając się we wszystkie strony. W ten sposób początkowo rodzi
się filozofia opierająca się na spekulacji. Usta mówią i świadczą zarówno o pragnieniu serca,
jak i o rozważaniach czy poszukiwaniach rozumu, a zatem o wszystkim, co zostało odkryte i
co się napotkało. Rezultatem jest tu cała ścieżka doświadczeń.
Człowiek idzie więc swoją drogą pośród przeciwności natury śmierci i odkrywa, że wszystko
przychodzi i odchodzi, lecz nic nie pozostaje takie samo. Stan ten pobudza zarówno
pragnienie – jako aktywność serca, jak też poszukiwanie rozumowe – jako aktywność
przybytku głowy, a wszystko w celu dalszych poszukiwań, dążeń i w celu podjęcia próby
służenia ludzkości.
Aż wreszcie, gdy nadchodzi po temu czas, kończy się całe to spekulowanie, ponieważ do tego
procesu przebija się światło innego Królestwa. Słowo przełamało ciemność i wówczas, dzięki
łasce i prawdzie, filozofia spekulatywnego myślenia zostaje zastąpiona przez samą wielką
rzeczywistość, przez jedyną absolutną siłę i mądrość, która jest z Tao.
Dopiero z tej filozofii, z Nauki Powszechnej – pochodzącej z pierwszej ręki – mogą się
zrodzić religia i nauka, które rzeczywiście przyniosą ludzkości szczęście, pokój, miłość i
radość. To dlatego powiedziane jest również, że tylko Miłość może was uwolnić i że Bóg jest
Miłością; to dlatego powiedziane jest: „Miłujcie Boga ponad wszystko, a bliźniego swego jak
siebie samego!”
Zrozumcie dobrze te słowa, każdy człowiek kocha w tym świecie wiele rzeczy: partnera,
rodzinę, materię, swój kraj, naród, rasę, przyjaciół, swoje własne życie – i poprzez napór
swojego humanizmu trzyma wielu ludzi i wiele rzeczy w swoich objęciach, być może
również Szkołę Różokrzyża.
Wszystko to wiąże się jednak wyłącznie z pierwszą fazą nieuniknionego procesu, fazą
pragnienia i spekulatywnego myślenia – dopóki nie zrodzi się w was sama żywa Prawda.
Wówczas Bóg, który „jest Miłością”, wstąpi w was, stając się waszym bezpośrednim
posiadaniem „z pierwszej ręki”. Wówczas wy sami staniecie się Miłością, tak jak Bóg jest
Miłością.
Miłujcie Boga ponad wszystko. Jeśli odnaleźliście w ten sposób Boga – i nie patrzcie na to
jak na mistyczne słowo, którego nadużywa się na tak wiele sposobów – jeśli odnaleźliście Go
na gnostycznej drodze stawania się świadomym, to dopiero wtedy możecie naprawdę Boga
miłować. I jeśli w ten sposób stajecie się równi Bogu w prawdzie i rzeczywistości, wówczas
będziecie mogli – tacy, jacy jesteście, z siłą, jaką posiadacie – zbliżyć się do waszych
bliźnich. I będziecie mogli miłować swych bliźnich jak siebie samego.
Wówczas będziecie potrafili czynić tylko dwie rzeczy na mocy niezłomnej, niewzruszonej
postawy życiowej: służyć Bogu i miłować go jako istotę, która jest ponad niebem i ziemią i
poza nimi – jako to, co jest istotą innego Królestwa. I ponieważ staniecie się podobni tej
istocie, to w tym usposobieniu i stanie bytu będziecie potrafili również miłować waszych
bliźnich i służyć im. Nie będziecie potrafili czynić inaczej. Będziecie wtedy mogli – dlatego,
że niczego innego nie będziecie potrafili czynić – jedynie stawiać waszych bliźnich przed
wymaganiami ścieżki, obdarzając ich równocześnie siłą do ich wypełnienia.
Wyobraźcie sobie, że mocą całej waszej egzystencji staliście się Światłem. Czy moglibyście
wówczas zbliżyć się do waszego bliźniego, niosąc mu ciemność? Czy moglibyście znieść to,
że wasz bliźni służy ciemności? To, czym jesteście, objawiacie wtedy w innych i dla innych.
Ofiarowujecie swoim bliźnim jedyną możliwą dla was w tym stanie rzecz, objawiając im
przez to siłę do spełnienia jedynego wymogu.
Jeśli nie odpowiedzą pragnieniem lub też nie będą w stanie spełnić tego wymogu miłości, to
wówczas będziecie ich miłować, zostawiając ich w spokoju, w całkowitej wolności i
wyzwoleniu. Albowiem wiecie o tym: kto nie należy do Gnozy, kto jeszcze nie potrafi do niej
należeć, ten nie wejdzie do innego Królestwa. Trzymanie go przemocą oznaczałoby wówczas
spalenie. Zaś to absolutnie nie byłoby czynem miłości.
Dlatego wielka miłość bliźniego pochodząca z samej rzeczywistości zawsze będzie gotowa
czekać – i to tak długo, aż wytworzy się równowaga pomiędzy dwiema naturami: pomiędzy
naturą pochodzącą od samego Boga a drugą naturą, polem rozwoju. Gdy tylko pomiędzy tymi
dwoma polami, dwoma ładami natury, wytworzy się równowaga, stopią się one w jedno. To
wszystko musicie zrozumieć, zanim będziemy mogli przejść do analizy rozdziału
dwudziestego piątego.
25-II
Zanim istniało niebo i ziemia, istniała nieokreślona istota
Istnieją, jak powiedzieliśmy, dwa obszary, dwie natury. Określamy je jako naturę życia i
naturę śmierci; naturę boską i naturę dialektyczną. W naturze dialektycznej ma miejsce
nieustanny ruch przeciwieństw. Nie rozumiejąc tego ruchu, człowiek doświadcza wielu
przykrości i cierpień, zwłaszcza jeśli przywiązuje się do jakiegoś jego aspektu i próbuje go
zatrzymać.
Natura dialektyczna przewidziana jest jako szkoła ćwiczeń wieczności. Dlatego jest
niezbędne, by rzeczy ciągle przychodziły i odchodziły, a ich oblicza raz po raz się zmieniały.
Dlatego w wielkiej przestrzeni natury śmierci widzimy nie tylko zmiany dotyczące
rozmaitych aspektów ludzkiego współżycia – czyli zmiany powodowane przez cykliczny
obieg i rotację promieniowań – lecz także zmiany fundamentalne i strukturalne.
I tak, od czasu do czasu zmienia się struktura naszej planety. Jedne kontynenty znikają pod
wodą, a inne wyłaniają się z morskich otchłani. Poprzez ruch precesyjny osi Ziemi wraz z
przemieszczaniem się biegunów zmienia się klimat. Nadejdzie jednak również i taki czas, gdy
cała planeta zniknie, umrze i ulegnie rozpadowi. W ten sposób cały Układ Słoneczny jest
życiem, które podlega różnym inkarnacjom. Zatem nie tylko osobowość człowieka przemija i
rozpada się, lecz także cała objawiająca się planeta. Chodzi tu również o zakończenie oraz
ponowne ożywienie całego systemu słonecznego.
A teraz prosimy, byście ożywili w sobie cały ten obraz. Skierujcie całą waszą uwagę na fakt,
że zanim jeszcze pojawiła się wasza osobowość, istniało już coś innego, a mianowicie
mikrokosmos albo monada. Zanim pojawiliście się wy, istniała nieokreślona istota, absolutnie
niematerialna, której stan życia w porównaniu z waszym był pełen spokoju i ciszy. Jakaż
wielka różnica! Wy, którzy pochodzicie z istoty ruchu; i wasza monada, która pochodzi z tego
całkowicie Innego.
To samo można powiedzieć, jeśli chodzi o Ziemię. Zanim powstała Ziemia, istniała już pewna
nieokreślona, absolutnie niematerialna Istota. Od czasu do czasu Ziemia zwija się w sobie z
powodu poruszeń, które ją dotykają, wypływając z jej własnego wnętrza. Jednak owa inna
Ziemia, której zstąpienie obserwował Jan i która została przed nim odsłonięta – ta inna
Ziemia jest całkowicie niematerialna. Rozróżniamy Ducha Planety, manifestację materialną,
oraz Logos Planety – monadyczną egzystencję planetarnej istoty. To samo rozróżnienie
rozpoznajemy również w życiu Słońca – w życiu zodiakalnym i w życiu mgławic gwiezdnych
oraz w całej przestrzeni dialektycznej.
Przyglądając się teraz temu i doświadczając tego wszystkiego, należy jednak dojść do
wniosku, że całej przestrzeni dialektycznej, wraz z przejawiającymi się w niej formami i
aspektami w najgłębszej swej istocie nie ma. Czegoś, co powstaje i ponownie znika, nie
można przecież nazwać rzeczywistością? Jest to samorozwiązująca się iluzja.
Nie-iluzją zaś, lecz rzeczywistością, jest – w odniesieniu do was samych – mikrokosmos.
Mikrokosmos jest tym, co wieczne, rzeczywiste; osobowość jest tym, co się kończy, jest
nierzeczywistością.
W naszym kosmosie czymś, co naprawdę istnieje, jest wiecznie się objawiający Logos
Planety. W odniesieniu do życiu Słońca jest to Vulcanus. Zaś w odniesieniu do całego
uniwersum jest nim to inne Wszechobjawienie, wzniosła, wielka rzeczywistość, natura
prawdziwie żywej wody, Tao. Z tego Tao pochodzi i istnieje mikrokosmos, a także Logosy
Planet, Wulkanidy i Kosmokratorzy.
Tak więc to, co materialne, przeciwstawione jest temu, co niematerialne. To, co
niematerialne, wielka rzeczywistość prawdziwego boskiego Wszechobjawienia, o której tutaj
jest mowa – spoczywa sama w sobie i nie ulega zmianie. Przenika wszystko i nie popada w
żadne zagrożenie. W istocie jest ona Ojcem-Matką tego innego, materialnego wszechświata.
I tak, ponaglani przez Lao Tse, odwracamy wszystkie relacje. Wielka rzeczywistość tego, co
niezmienne,
jest
diametralnym
przeciwieństwem
tego,
co
zwykliśmy
nazywać
rzeczywistością, a co w najdalszej głębi swej istoty w ogóle nie istnieje. Czy przypadkiem nie
mówicie każdego dnia: „To jest dla mnie ważne, to jest moja rzeczywistość, to jest moje
życie”? Jeśli tak mówicie, to jeszcze nie żyjecie. Gdyby tylko tak było! Gdy tak mówicie, w
waszej najgłębszej istocie nie istniejecie.
Nie istnieć? Pytamy was: Czy to, co stale na nowo się rozpada, co całkiem znika, można
nazywać rzeczywistością? Doświadczacie tego wciąż od nowa jako rzeczywistości, ponieważ
wysilacie się stale, aby postrzegać to jako rzeczywistość, nieustannie próbujecie to pochwycić
i zachować.
Gdybyście wewnętrznie rozpoznali nieprawdziwość tej pozornej rzeczywistości oraz
gdybyście ujrzeli i doświadczyli, że w istocie – z punktu widzenia Tao – jej nie ma, gdybyście
w rzeczywistości przeżyli ten stan niebytu w sposób psychiczny, to wówczas moglibyście
faktycznie wkroczyć do wzniosłego królewskiego stanu. Jako mikrokosmos doświadczacie
rzeczywistości; jako osobowość – jedynie odbicia, służycie jedynie projekcji. A odbicie nie
jest przecież rzeczywistością!
Pomimo to ta jedyna rzeczywistość za pośrednictwem swojego odbicia może wywołać silną
aktywność promieniowania, jakby refleks lustrzany. Jedyna absolutna rzeczywistość ma
możliwość objawienia się poprzez to lustrzane odbicie. Dzięki odzwierciedlaniu możliwa
staje się praca potężnych promieniowań. Gdy tylko opuści was iluzja, gdy tylko zrzucicie z
siebie cały ten błazeński strój i rozpoznacie siebie jako projekcję Wieczności, będzie mogło
się rozwinąć potężne dzieło promieniowania. Wówczas Światło będzie mogło świecić w
ciemności, wszędzie tam, gdzie panuje ciemność.
To wszystko jest prawdą w odniesieniu do nie-bytu. A zatem nie ja, lecz Bóg we mnie; nie ja,
lecz ten Inny; nie ja, lecz Ojciec. Tak jak projektowany obraz ma swą przyczynę w
projektującym, tak Syn pochodzi od Ojca. Z tego powodu Syn może powiedzieć: „Ojciec i ja
jesteśmy jednym”.
Gdy tylko ten element samoutwierdzania upadnie, gdy wasza iluzja: „To jestem ja i ja to
posiadam” zostanie w was zniszczona, gdy to wszystko zniknie, wówczas i wy będziecie
mogli powiedzieć: „Ojciec i ja jesteśmy jednym”. Gdy wy sami wzniesiecie się do nie-bytu,
gdy wejdziecie w endurę i zastosujecie wielkie samooddanie, a zatem gdy całkowicie
zneutralizujecie w sobie złudzenie własnego istnienia, wówczas staniecie się jednością z tym
Innym.
Wówczas prawdą staną się słowa: „Kto swoje życie” – swoje egoistyczne istnienie – „pragnie
stracić dla mnie, ten je zachowa”. Osobowość musi ponownie zacząć przestrzegać prawa tej
innej natury. Oto tajemnica istnienia: doprowadzić siebie samego jako człowieka-osobowość
do takiego stanu, do takiej postawy życiowej, aby to, co rzeczywiste, Jedyne, mogło być przez
was projektowane.
Czy zatem nie jest rzeczą oczywistą i najbardziej pożyteczną, abyście położyli akcent na tym,
co jedyne i nieprzemijalne? I na tym, aby zapominając o samym sobie, nie utrzymując już
samego siebie, całkowicie nie-będąc, przeminąć? Wówczas nadejdzie wszystko. Wówczas
jest wszystko. Potężne Światło rozprzestrzenia się wtedy po ciemnych obszarach tej
egzystencji, aby udzielić błogosławieństwa wielu, zaś natura śmierci i jej groza zostaje
zneutralizowana.
Jeśli rozumiecie to we właściwy sposób, to w waszym wciąż jeszcze zanieczyszczonym i
zamglonym zwierciadle serca będzie mógł zabrzmieć głos róży, głos monady, a dokona się to
poprzez wu-wei, przez nie-bycie, przez endurę. Wówczas wasze serce pragnąć będzie tylko
tego jedynego możliwego rozwiązania.
Z tego pragnienia, jak to już wcześniej zostało opisane, uwolni się dążenie ku mądrości. I gdy
spekulatywna mądrość dotrze do swego kresu, zamglone lustro zostanie oczyszczone przez
światło i siłę innego Królestwa. W danym momencie człowiek zaczyna widzieć „twarzą w
twarz”; zaczyna odsłaniać się wielka rzeczywistość. Wtedy postawą życiową staje się religia,
„oglądanie niewidzialnej istoty Boga”, jak nazywa to Paweł. Odtąd nauka boskiego myślenia,
które odzwierciedla się w rozumie, prowadzi do praktykowania wielkiej sztuki życia.
W ten oto sposób przez zrozumienie i postawę życiową nie-bycia wszystko zostaje
uwolnione. To, co jest, to, co absolutne, może się odbijać w tym, co nie-jest. Wielka
wspaniałość jako nowe słońce rozprzestrzeni się w naturze przeciwieństw niby jutrzenka, zaś
natura ponownie stanie się szkołą ćwiczeń wieczności.
Jak można opisać tę radość, tę wspaniałość? Nie znamy jej imienia, nazywamy ją Tao.
Gdybyśmy mieli ją opisać, nazwalibyśmy ją wielką. Po wielkiej – ulotną. Po ulotnej – daleką.
Po dalekiej – „tą, co powraca”. Albowiem istnieją potężne, wirujące i krążące siły, które
trzymają wszystko w swym uścisku. U podstaw boskiego Wszechobjawienia leży wielki plan.
Plan ten musi zostać spełniony; i zostanie spełniony!
Jak? W jaki sposób? Za pomocą projekcji, za pomocą odzwierciedlenia. Plan ten, projektując
się wszędzie, stworzy sobie warsztat, alchemiczny warsztat; stworzy sobie astralną
rzeczywistość jako warsztat. Do tego miejsca, do tej kuźni zstąpią mikrokosmosy,
Kosmokratorzy i wszyscy wielcy, którzy pochodzą od Boga.
Rozbrzmiewać będą potężne uderzenia młota i wzniesie się śpiew, radosny śpiew tych, którzy
pracują nad jedynym wielkim planem Wszechurzeczywistnienia. Ten, który projektuje
samego siebie, jest Architektem, a to, co projektowane, ożywiające siły i istoty, są
wykonawcami. Wielki cud staje się rzeczywistością; Misterium Magnum, Wielkie Dzieło!
25-III
Poczwórne prawo Tao
Dwudziesty piąty rozdział Tao Te King kończy się słowami:
Dlatego Tao jest wielkie, niebiosa są wielkie, ziemia jest wielka i król jest wielki.
Są to cztery wielkie siły istniejące w świecie, zaś król jest jedną z nich.
Prawo króla jest z ziemi, prawo ziemi jest z niebios, prawo niebios jest z Tao.
Lecz prawo Tao jest samo z siebie.
W ukazanym nam tutaj obrazie pełni objawienia rozpoznajemy wyraźnie dwie skrajności: z
jednej strony jest Tao, a z drugiej – król.
Kim jest król? Jest to ludzka osobowość, która w swojej postaci wyraża stan królewski. Czym
jest stan królewski? Jest to czyste odzwierciedlenie wszystkiego tego, co zawarte jest w Tao.
Dlatego też prawdziwy człowiek-osobowość w całej literaturze wtajemniczenia zwany był
świątynią i do niej był porównywany. Od czasu do czasu człowiekowi temu zadawano z
wyrzutem pytanie: „Czyż nie wiesz, że jesteś świątynią Boga?” Świątynia Boga jest świątynią
królewskiego stanu Ducha, świątynią rodu królewskiego i kapłańskiego. Jest to świątynia, w
której znajduje swój wyraz wzniosłe znaczenie Tao. Z Tao wypływa promieniowanie. Od
tych, którzy zrodzili się z Tao, a mianowicie od mikrokosmosów czy też monad, także
wypływa promieniowanie. Poprzez to promieniowanie wszystko, co zawarte jest w
mikrokosmosie, może zostać doprowadzone do wyrażania się, do projekcji.
Zrozumcie i wyobraźcie sobie z całkowitą jasnością to, co chce wam przekazać Lao Tse.
Człowiek-osobowość jest jedynie projekcją tego, co jest. Sama z siebie projekcja ta jest
czymś nieistniejącym. Jedynie razem tworzą one boską rzeczywistość. Bez tego
współdziałania w całkowitej harmonii i w absolutnym wzajemnym zrozumieniu, człowiekosobowość jest czymś w rodzaju przekleństwa i jest skazany na unicestwienie. Bez tego
współdziałania monada jest jakby „żyjącym umarłym”, jak sfinks, o którym opowiadają
egipskie misteria.
Z tego względu wszyscy, którzy pragną dostąpić udziału w prawdziwie nowej świadomości,
muszą podjąć konkretne wysiłki, by osiągnąć wyznaczony cel. Wiąże się to z przyjęciem
nowej, praktycznej postawy życiowej, bez przyzwalania sobie na jakiekolwiek kompromisy i
w stałym ukierunkowaniu na to, aby we właściwy sposób dostrajać się do wszystkich
promieniowań dobywających się z istoty jądrowej.
Człowiek-osobowość otrzymuje od Boga nie tylko życie, lecz również promieniującą, żywą
naukę. Dlatego na początku zawsze jest Słowo.
Być może ważny jest w tym kontekście fakt, że pierwotne pojęcie „religii” w swym znaczeniu
i istocie było czymś całkowicie odmiennym niż w naszym obecnym stanie życia. Dawny
kapłański człowiek nie był z pewnością kimś, kto wypełnia religijne obrządki i odprawia
modły, lecz był przede wszystkim człowiekiem, który faktycznie realizował bezpośrednią
boską praktykę. To wszystko, co monada rzutowała do wewnątrz, cała promieniująca
projekcja, była natychmiast rozumiana oraz stosowana; i w ten sposób stawiana w służbie.
Aby to odpowiednio zrozumieć, zwróćcie jeszcze uwagę na prastare znaczenie słowa
„kapłan”. Klasyczny kapłan nie był sługą religijnych rytuałów i ceremonii. Słowo „kapłan” w
zamierzchłej starożytności oznaczało „mędrca”. Poprzez żywy stan duszy takiego mędrca, w
jego osobowości objawiała się projekcja samego Ducha. Kapłan żył w tej sile, z tej siły i
przez tę siłę, pozostając tym samym w całkowitej harmonii z Tao. Nie potrafił czynić inaczej.
Grupa istot z rodu królewsko-kapłańskiego stanowiła więc prawdziwe Braterstwo ludziBogów, a mianowicie Zakon Melchizedeka. Jezus Chrystus nazywany jest słusznie
arcykapłanem tego zakonu. Zakon Melchizedeka wyznawał jedno prawo: prawo prawdziwej
istoty człowieka; prawo Tao w żywej rzeczywistości. W ten sposób to „co na górze” stawało
się tym „co na dole”. Prawo Tao było prawem Króla, prawem królewskiego Człowieka.
Dotyczyło ono naturalnie całego zadania, jakie musiało zostać spełnione na ziemi.
Gdy grupa takich królewsko-kapłańskich ludzi rzeczywiście zaczyna wypełniać na ziemi
takie zadanie, wówczas – i nie może być inaczej – na całą ziemię wylewa się z niej
błogosławiący wpływ. Królewski stan człowieka sławi wtedy ziemię. A sławiona ziemia staje
się jednością z niebem, z oczyszczonym polem astralnym. I tak – nie może być inaczej – w
tym wyniesieniu musi się przejawić majestat Tao.
Jeśli rzeczywiście wszystko to rozumiecie, pochylcie się w pokorze przed czterema wielkimi
mocami i przed poczwórnym prawem, a mianowicie prawem stanu królewskiego, prawem
ziemi, prawem nieba i prawem Tao. Zgłębcie fakt, że Bóg jest Światłem. Poprzez Światło,
poprzez niebo i ziemię Boskość, rzeczywistość, prawda Tao objawia się w was.
Czego więc wymaga się od człowieka-osobowości, by urzeczywistnić te cztery prawdy? Jest
to po pierwsze: wielkie oczyszczenie poprzez wu-wei, nie-bycie, nie-czynienie, samooddanie.
Po drugie: poprzez powyższe – odrodzenie duszy. Jeśli wtedy – po trzecie – nastąpi dzięki
temu jedność promieniowania, to po czwarte – stanie się możliwe hermetycznie rozumiane
współporuszanie. Wówczas zostanie na nowo ustanowione poczwórne prawo, prawo boskiej
pełni.
Kto wstąpił do współporuszania się, odtworzył w sobie prastary rytm Tao. W przeszłości
takie współporuszanie bywało czasem przedstawiane w formie tańca. Późniejszy rytuał tańca
można co najwyżej nazwać przybliżeniem tego, czym kiedyś był ten rytuał, i co musi
urzeczywistnić w sobie człowiek żyjący prawdziwie w Tao. Promieniowanie światła wprawia
atomy w wirujący ruch. Astralna substancja tworzy w ten sposób koła – koła misteriów, koła
wszechstawania się. Kto widzi te ogniste koła, musi w sposób świadomy i pozytywny
wznieść się i poruszać w harmonii z tym ruchem sił, aż do wypełnienia:
„I spojrzałem, a oto gwałtowny wiatr powiał z północy i pojawił się wielki obłok, płomienny
ogień i blask dokoła niego, a z jego środka spośród ognia lśniło coś jakby błysk polerowanego
kruszcu. A pośród niego było coś w kształcie czterech żywych istot. A z wyglądu były
podobne do człowieka, lecz każda z nich miała cztery twarze i każda cztery skrzydła. (…)
biegały tam i z powrotem jak błyskawice. (…) A gdy spojrzałem na żywe istoty, oto na ziemi
obok każdej ze wszystkich czterech żywych istot było koło. (…) tak wyglądały i tak były
wykonane, jakby jedno koło było w drugim. (…) A gdy żywe istoty posuwały się naprzód,
wtedy i koła posuwały się obok nich”. (Ezechiel 1, 4-19).

Podobne dokumenty