10 lat po tragedii na Dubrowce, czyli jak nie

Transkrypt

10 lat po tragedii na Dubrowce, czyli jak nie
PRACE POGLĄDOWE
REVIEW PAPERS
Ewa WOLSKA
10 lat po tragedii na Dubrowce, czyli jak nie
przeprowadzać akcji ratunkowej
10 years after the tragedy at Dubrovka - how not to carry out
the rescue operation
Katedra Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
Instytut Studiów nad Terroryzmem Wyższej Szkoły
Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie
ul. mjr H. Sucharskiego 2
35-225 Rzeszów
Kierownik katedry:
Leszek Baran
Słowa kluczowe:
2002 Nord-Ost zamach
teatr Dubrowka
wojna w Czeczenii
akcja ratunkowa
terroryzm
zakładnicy
Mowsar Barajew
Key words:
2002 Nord-Ost siege
Dubrovka theatre
war in Chechnya
rescue operation
terrorism
hostages
Movsar Baryev
Adres do korespondencji:
mgr Ewa Wolska
Katedra Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Instytut Studiów nad Terroryzmem
Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania
w Rzeszowie
ul. mjr H. Sucharskiego 2
35-225 Rzeszów
e-mail: [email protected]
OSTRY DYŻUR 2013 • tom 6 • numer 1
W październiku 2012 r. minęło 10 lat od
zamachu na moskiewski teatr na Dubrowce.
Był to jeden z najbardziej zaskakujących
aktów terroru dokonanych w aglome racji miejskiej. W pierwszej części referatu
skrótowo opisano przebieg zamachu oraz
żądania terrorystów. Druga część artykułu
jest poświęcona akcji ratunkowej przeprowadzonej po użyciu gazu przez rosyjskie
siły specjalne. Autorka referatu dokonuje
analizy wszystkich zaniedbań popełnionych
w jej trakcie.
In October 2012 passed the 10th
anniversary of the attack on the Dubrovka
theatre, known as ‘2002 Nord-Ost siege’. It
was one of the most surprising acts of terror
done in the urban agglomeration. In the first
part of the paper describes the course of the
assassination and terrorist’s demands. The
second part of the article is dedicated to the
rescue operation done after the use of gas
by Russian special forces. The author of this
paper analyzes the negligence committed in
the course of action.
Wstęp
W październiku 2012 r. mija 10 lat
od zamachu na moskiewski teatr na
Dubrowce. W taką rocznicę warto raz
jeszcze przypomnieć sobie przebieg tego
zamachu, by już nigdy nie tylko w Rosji,
ale i na całym świecie nie przydarzyła
się taka tragedia. Tragedia, w której
najwięcej ofiar przyniosły nie działania
terrorystów, a błędy popełnione w czasie
akcji ratunkowej, po szturmie rosyjskich
sił na budynek.
sobie tzw. pasy szahidów. W sumie 120
kg materiałów wybuchowych. Terroryści
przedstawili swe żądania. Jak powiedział
Mowsar: „Chcemy, by nas w końcu
usłyszano. Potrzebujemy Putina, chcemy,
żeby on nas usłyszał i zakończył wojnę w
Czeczenii. My zabijamy waszych, wasi
zabijają naszych. Nie widzimy innego
wyjścia, żeby rozsupłać ten węzeł. Zrobiliśmy z was zakładników, żeby zwrócono
na nas uwagę” [3]. Jak twierdzi Oleg Orłow terroryści chcieli powtórzyć sukces
Budionnowska i osiągnąć w wojnie przełom - „Młodzi gniewni, niewykształceni,
niedoświadczeni, umiejący tylko strzelać.
Chcieli zrobić drugi Budionnowsk” [3].
Postawili wszystko na jedną kartę. Już na
wstępie Mowsar powiedział: „Klnę się
na Allaha, chcemy umrzeć bardziej niż
wy chcecie żyć. Allah akbar”. W czasie
wywiadu udzielanego telewizji NTW
terroryści występowali na tle plakatu z
szahadą i hasłem „Wolność albo raj”. Od
początku władza rosyjska nie chciała prowadzić z komandem rozmów – wysyłali
do nich znane osoby. Te pseudonegocjacje miały na celu jedno – przeciągnięcie
w czasie, by jednostki specjalne Alfy i
Wympieła miały czas na przećwiczenie
szturmu. Rosjanie nadal nie wysłali
nikogo poważnego do rozmów. Mowsar
stracił cierpliwość i zapowiedział rozstrzeliwanie w następnym dniu (trzecim
dniu zamachu). Wtedy władze rosyjskie
obiecały wysłać gen. Kazacewa. General
rozmawiał telefonicznie z Barajewem
umawiając się, że przyjdzie następnego
dnia do teatru omówić ich warunki. Do
Teatr Śmierci
23 października 2002 r. do moskiewskiego teatrze na Dubrowce na początku
drugiego aktu przedstawienia Nord-Ost
weszło 40 (50) czeczeńskich terrorystów
z ładunkami na ciele pod dowództwem
Mowsara Barajewa [1]. Wzięli 800 osób
za zakładników spośród widzów, aktorów
i obsługi spektaklu Nord-Ost. Komando
było podzielone na 4 drużyny, dowodzone przez komendantów - Mowsara,
Abubakara, Jasira, Asłana [2]. Wśród
terrorystów znajdowało się 18 Czarnych
Wdów. „Spójrzcie na te kobiety. one są
gotowe na śmierć, przyszły, by oddać
życie Allahowi. (…) Dla was, Rosjan,
prawosławnych, śmierć jest wielkim
zmartwieniem, biedą, jest przerażająca.
Ale nie dla nas. Dlatego nie zawahamy
się - jeśli będzie szturm, wysadzimy
się” - powiedział do zakładników Mowsar [3]. Terroryści byli dobrze uzbrojeni.
Przywieźli ze sobą dwa ogromne ładunki
wybuchowe - fugasy. Na scenie zamontowali ładunki MON-50. Kobiety miały na
29
tego czasu Mowsar obiecał nie robić
krzywdy zakładnikom. Jak zeznali potem zakładnicy, Mowsar niezmiernie się
cieszył z tej obietnicy i zachowywał tak,
jakby już wygrał. Nie podejrzewał, że
rozmowa telefoniczna była po to, by go
uspokoić. Osiem godzin później został
zabity w czasie szturmu.
26 października jednostki specjalne
dostały się do podziemi teatru i przez
klimatyzacje rozpyliły w gmachu gaz.
Gaz przygotowany przez chemików
wojskowych składał się z 2-3 składników.
Dwa zostały rozpoznane w organizmie
dwóch zmarłych zakładników pochodzenia niemieckiego, przez ich lekarzy
dokonujących badań w trakcie sekcji
zwłok. Trzeci mógł bardzo szybko ulegać
rozpadowi. Jednym ze składników był
holtan (w Polsce zwany jako narcotanem)
i jakaś pochodna fentanylu. Fenantyl
może powodować skurcz górnych dróg
oddechowych, bardzo spowalnia oddech.
Gaz testowano na młodych żołnierzach
poborowych. Tymczasem w teatrze znajdowali się i chorzy i dzieci i starcy. Według wyliczeń prof. Fiodorowa 30 osób
było skazanych na śmierć, jako grupa
ryzyka, ale 100 kolejnych nie powinno
zginąć – Anestezjolodzy powinni być
na miejscu i ich wybudzić [3]. Mimo, że
klimatyzacja została przez obawiających
się takiego scenariusza terrorystów wyłączona i jej włączenie mogło komando
zauważyć (co z kolei mogło skończyć
się wysadzeniem budynku), dowodzący
akcją gen. Proniczew postanowił zaryzykować. Szturm był od pierwszego dnia
ćwiczony przez oddziały w budynku
bliźniaczym do teatru na Dubrowce – w
domu kultury Meridian . Zakładnicy i
Czeczeńcy zauważyli i poczuli gaz. Barajew miotał się po scenie, krzyczał, ale nic
nie wysadził, pozostali także nie, choć nie
wszyscy zostali od razu obezwładnieni
przez gaz [2]. Być może wcale nie chcieli
wysadzać teatru. O 5.20 wpuszczono gaz,
o 5.30 komandosi wkroczyli na scenę–
atak trwał 15-28 minut. Komandosi zabili
„kontrolnie” strzałem w głowę wszystkich terrorystów. Istnieje też inna wersja
wydarzeń. Ładunki- fugasy, które wnieśli
terroryści do budynku zrobił Arman Menkiejew – były major rosyjskiego wywiadu
wojskowego, specjalista od materiałów
wybuchowych. Jak pisze I.T. Mecik:
„żaden z nich [z ładunków] nie zadziałał
prawidłowo – ani te na zewnątrz, w samochodach pułapkach, których wybuchy
miały poprzedzić zajęcie teatru, ani w
samym teatrze na pasach szachidy – te
pasy w większości były atrapami (...)
30
jeśli szachidy sądziły, że idą na śmierć,
że mają na sobie prawdziwe bomby, to
dlaczego przy niektórych znaleziono
wykupione autobusowe bilety powrotne
do Czeczenii? Dlaczego jedne podczas
szturmu desperacko łączyły kable detonatorów, a inne tylko rozpaczliwie strzelały
w powietrze? Bo jedne wiedziały więcej,
a inne mniej? Czemu nie strzelały do
zakładników? Samymi pistoletami i automatami, gdyby chciały, zdążyłyby zabić
bardzo wielu. Gdyby chciały” [4].
Akcja ratunkowa po szturmie była
przeprowadzona niezwykle nieudolnie.
Specjaliści są zgodni – to przez nią zginęła większość zakładników. 110/120 ze
130 osób zginęło przez akcję ratunkową
[5]. Pięć osób najprawdopodobniej zostało zastrzelonych w czasie akcji komandosów (do czego nie przyznały się jednak
władze rosyjskie - jednakże ślady na ciele
zabitych świadczą jednoznacznie), pięciu
zakładników zabili terroryści [6].
Największe błędy popełnione w
czasie akcji:
-ani lekarzom znajdującym się na
miejscu, ani szpitalom do których wieziono zakładników nie powiedziano, pod
wpływem działania jakiego są gazu lub
chociażby jakie jest na niego antidotum.
Antidotum znajdowało się tymczasem w
każdym szpitalu. Jest podawane narkomanom po przedawkowaniu opiatów. Nazywa się nalokson (narcan w Polsce);
-nie poinformowano osób wynoszących z teatru nieprzytomnych zakładników, jak należy ich nieść (powinni nieść
głową do dołu, by zakładnicy nie podusili
się własnym językiem i wymiocinami);
-ciała składowane były przed teatrem
na zimnym mokrym betonie, jedno na
drugim. Ludzie ledwo oddychali (wynik
działania gazu), a w takich stosach ciał po
prostu umierali; brak szpitali polowych;
-w pobliżu teatru znajdowało się około 300 karetek, w większości bezczynne
– były jednak wyposażone na wypadek
rannych w wyniku wybuchu, nie na zagazowanych;
-karetki stały zbyt daleko, tuż przed
teatrem zaparkowano autobusy, które
zablokowały drogę karetkom;
-samochody różnych służb także
blokowały drogę dla karetek. Pod teatrem
stały buldożery i BTR-y. „Nie byliśmy
przygotowani na żywych” – powiedział
lekarz pogotowia. Stały też dźwigi (do
usuwania gruzu po wybuchu). Stworzył
się gigantyczny korek [3];
-większość zagazowanych zginęła
przed przyjazdem do szpitala – szczególnie ci z autobusów;
-brakowało lekarzy;
-nie było łączności ze szpitalami –
karetki i autobusy jechały do szpitala
i często musiały szukać innego, bo nie
było w nim miejsc (a czas działał na
niekorzyść nieprzytomnych);
-dopiero po kilkudziesięciu minutach
przywieziono antidotum – zastrzyki podawali wszyscy biorący udział w akcji
ratunkowej, jednak nie oznaczali osób,
które otrzymały zastrzyk – jedni zakładnicy dostali po 2-3, inni wcale. Do tego
ci, którzy pojechali wcześniej do szpitali
także nie dostali zastrzyku.
Jak powiedziała Tatiana Karpow – naoczny świadek: „Patrzyliśmy, jak wynoszą nasze dzieci jak bydło. Wszyscy sini,
nieprzytomni. Dla jednych nie starczało
antidotum. Inni dostawali po dwie-trzy
dawki, bo ‘ratownicy’ nie wpadli na to,
żeby ludzi jakoś oznaczać. Znajomy
lekarz powiedział mi; „Wiesz, Taniu, tak
się cieszyliśmy, kiedy pierwszy dzieciak
umarł, że można go będzie pokroić i
zbadać, jaki to był gaz”. Pan to sobie wyobraża? Nie powiedzieli lekarzom, jaki
to był gaz!” [2]. Jednakże, w oficjalnym
oświadczeniu rosyjskich władz widnieje, że przyczyną śmierci był … strach i
zbyt długie siedzenie w jednej pozycji
(!). Zakładnicy nie udusili się własnym
językiem, tylko winne było odwodnienie
(!) [3]. Jedna z zakładniczek, której udało
się przeżyć, powiedziała w rozmowie z
Zauchą: ”Mam wrażenie, że nasze władze
były zaskoczone tym, że przeżyliśmy.
Nikt niczego nie próbuje wyjaśnić, a
jako przyczynę śmierci władze podają
siedzenie w niewygodnej pozycji. Czy
pan to sobie wyobraża? Ludzie źle siedzieli i umarli! Co można po czymś takim
powiedzieć? Ludzie siedźcie wygodnie!
Panie Putin, niech pan siedzi wygodnie,
bo inaczej grozi panu śmiertelne niebezpieczeństwo. Źle pan będzie siedział, to
pan umrze” [3]. Wiele osób zastanawiało
się, dlaczego władze rosyjskie podjęły
decyzję o szturmie na budynek naszpikowany ładunkami wybuchowymi, ryzykując życie nie tylko zakładników, ale i
komandosów. Zważywszy, że negocjacje
mogłyby, np. zdaniem Politkowskiej,
doprowadzić do uwolnienia zakładników. Odpowiedź wydaje się zawierać
w słowach jednego z moskiewskich
polityków: „Stanęliśmy przed wyborem: albo tragedia śmierci wszystkich
zakładników w wyniku wybuchu, albo
hańba ustępstw wobec terrorystów” [3].
Tego rodzaju szczerość wręcz zatrważa,
jednakże doskonale ilustruje to, co miało
swój początek w Pierwomajskoje – wła-
OSTRY DYŻUR 2013 • tom 6 • numer 1
dze rosyjskie likwidują terrorystów za
cenę życia zakładników. Atak na teatr
został przez Putina odebrany jako policzek wymierzony w potęgę Rosji, którą
terroryści chcieli upokorzyć i wymóc
ustępstwa. „Udowodniliśmy, że Rosji nie
można rzucić na kolana” [3]– powiedział
jeden z moskiewskich urzędników.Już
na początku 2004 r. Putin odpowiedział
dziennikarzowi pytającemu o warunki,
możliwość rozmów pokojowych ze
stroną czeczeńską: „Rosja nie negocjuje
z terrorystami, my ich niszczymy” [7].
„Z powodu ambicji Putina w teatrze na
Dubrowce zginęło 130 zakładników i
40 terrorystów, a życie 900 ludzi wisiało
na włosku. Dla Putina najważniejszym
celem i głównym hasłem jego rządów
jest potęga Rosji” [3]– pisze A. Zaucha.
Jeszcze bardziej dosadnie decyzję o
szturmie określiła Anna Politkowska –
„Putin podjął taką decyzję, bo jest katem
i mordercą” [8].
Po zamachu na Dubrowce rosyjskie
wojska zaczęły się mścić na terenie Czeczenii za zamach. Jak mówiła wtedy I.
Rzeplińska z Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka: „w Czeczenii po prostu trwa
pacyfikacja. Żaden młody mężczyzna
nie może pokazać się na ulicy, żeby
nie narażać się na zatrzymanie czy zastrzelenie. Pacyfikacja oznacza, że ginie
przede wszystkim ludność cywilna, a nie
bojownicy. Obozy [uchodźców] Czeczenów w Inguszetii obstawione zostały w
tej chwili wojskiem. Nikt stamtąd nie
wychodzi (...) trwa eksterminacja narodu,
a na świecie nikt o tej sprawie nie mówi.
W tle zamachu [na Dubrowce] był więc
fakt, że Czeczeni zostali pozostawieni
sami sobie (...). Bojowników nie można
wytrzebić, bo zawsze pojawią się nowi.
Chyba, że zakłada się zabicie wszystkich Czeczenów. (...) [Jednak] jeśli ktoś
myśli, że wystarczy zabić wszystkich
Czeczenów, by mieć sprawę z głowy,
to się myli. Po tej wojnie Rosjanie będą
mieli problem z własnym wojskiem”
[9]. Akcje odwetowe dotknęły także
Czeczenów mieszkających w Moskwie
OSTRY DYŻUR 2013 • tom 6 • numer 1
- byli wyrzucani z pracy, z mieszkań,
często milicjanci podrzucali im narkotyki, naboje, by móc postawić oskarżenie.
Niekiedy milicjant pytał zatrzymanego
Czeczena, czy woli być oskarżony o
handel bronią, czy narkotykami. Zorganizowanie zamachu na Dubrowce było
ogromnym błędem Czeczenów. Grupa
Barajewa chciała powtórzyć sukces
Szamila odniesiony w Budionnowsku,
jednak zapomniała o jednym – po zamachy na WTC świat bardzo się zmienił.
W czasie rajdu na Budionnowsk świat
nie potępił bojowników, sympatyzował
z mała republiką walczącą z rosyjskim
Goliatem. Terroryzm to terroryzm, czy
w wydaniu czeczeńskim czy binladenowskim. Wszystkie państwa potępiły
atak na teatr, nikt nie mówił o zbrodniach
dokonywanych przez wojska w republice
a o zbrodni Czeczenów. Moskwa dostała
wolną rękę w rozprawieniu się z czeczeńskim terroryzmem. Wizerunek dzielnych
partyzantów-górali umarł, idea niepodległości legła w gruzach. Czeczenia stała
się w oczach świata krajem z „osi zła”.
„W osobie Władimira Putina zyskałem
pewnego partnera w walce z terroryzmem (…) Wiem, że w czasie dramatu
wokół moskiewskiego teatru znalazł się
w bardzo trudnej sytuacji. Mogli zginąć
wszyscy, osiemset osób (...). Niektórzy
próbują oskarżyć Władimira, ale winić
o wszystko trzeba terrorystów. to oni są
sprawcami tej tragedii” [3] – wyraził poparcie dla prezydenta Rosji G. W. Bush,
podkreślając, jak podobny jest los Rosji
i Ameryki.
Podsumowanie
Dawniej rebeliantów czeczeńskich
nazywano bojownikami o wolność i niepodległość. Zarówno metody ich działań
przeszły ewolucję, jak i hasła pod którymi
występują. Wpłynęło na to między
innymi masowe łamanie praw człowieka
w Czeczenii przez armię rosyjską i niemożność dochodzenia sprawiedliwości
drogą prawną. Od 2002 r., od zamachu
na teatr na Dubrowce, przez zamach
w Biesłanie i wiele kolejnych ataków
terrorystycznych dokonanych przez
Czarne Wdowy, można teraz mówić o
kaukaskich mudżahedinach. Przemiany
dopełnił ostatni prezydent Czeczeńskiej
Republiki Iczkerii – Doku Umarow –
ukrywający się w górach z resztkami
swych żołnierzy, który w 2007 powołał
wirtualne państwo – Emirat Kaukaski,
który za cel wybrał świętą wojnę z niewierną Rosją. Wladimir Putin wygrał.
Od 1999 r. twierdził, że w Czeczenii
zagnieździła się organizacja powiązana
z międzynarodowym terroryzmem. Teraz
miał na to dowód – ci niby bojownicy o
niepodległość biorą jako zakładników
niewinnych ludzi, których chcą wysadzić
metodami stosowanymi przez islamskich
terrorystów w krajach bliskowschodnich.
Tylko niektórzy odważyli się mówić, że
„wojna, brutalność władzy, straszna bieda
rozłożyły czeczeńskie społeczeństwo
moralnie. Dumni górale zapomnieli o zasadach. Bywa, że czeczeńskie rodziny z
głodu sprzedają nastolatków w niewolę, a
młode Czeczenki stają się prostytutkami.
Z drugiej strony Czeczeni, w odwecie za
poniżenia i bestialstwa Rosjan, stali się
równie bezwzględni” [3].
Piśmiennictowo
1. Kraj K. FSB Rosji w walce z terroryzmem,
„KOMANDOS”, 2009, nr 5; 47.
2. Reszka P. Miejsce po imperium, Świat Książki,
Warszawa 2007; 80, 83, 84.
3. Zaucha A. Moskwa Nord-Ost, Wydawnistwo
BOSH, Olszanica 2003; 56, 45, 200, 279, 319,
327, 330-331, 228, 234, 233, 369.
4. Miecik IT. Samobójczynie z Czeczenii Śmierć,
siostra moja, http://www.polityka.pl/swiat/
analizy/1504698,2,samobojczynie-z-czeczenii.
read
5. Brodowski J. Terroryzm a sprawa czeczeńska,
w: Brodowski J, Smoleń M (red), CzeczeniaRosja. Mity i rzeczywistość, Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006;
79. 66.
6. Politkowska A. Rosja Putina, Wydawnictwo
Studio Emka, Warszawa 2005; 264-274.
7. Huges J. Chechnya. From nationalism to jihad,
University of Pensylvania Press, Philadelphia
2007; 136.
8. Terror in Moscow - http://video.google.com/
videoplay?docid=-9126504906998319493#
9. Lisiewicz P. Nie wystarczy wybić wszystkich
Czeczenów, „Gazeta Polska” 2002, nr 45; 12.
31