Jan Paweł II w Trójmieście
Transkrypt
Jan Paweł II w Trójmieście
Uciekinier z obozu Adam Chmielecki, „Wprost” nr 45/2008 (9 XI 2008 r.) Czy Romuald Spasowski, ambasador PRL pragmatykiem, który opuścił tonący okręt, „nawróconym komunistą”? w Waszyngtonie, był czy jedynym polskim Budynek ambasady PRL w Waszyngtonie przy 16. ulicy był cały oświetlony reflektorami i otoczony policyjnymi samochodami, gdy podjechał pod niego Stanisław Turkowski, kierowca polskiej placówki. Była sobota 19 grudnia 1981 r., prawie tydzień po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, ok. godziny 18. Samochód Turkowskiego został zablokowany przez agentów FBI, z których jeden podszedł i złożył mu propozycję pozostania w Stanach Zjednoczonych. Turkowski odmówił i przez następne kilka godzin mógł tylko biernie obserwować pilnowaną przez FBI ambasadę, z której wyjechało kilka samochodów osobowych i ciężarowych. Dopiero gdy ok. godz. 22 Amerykanie opuścili budynek, polski kierowca mógł ostatecznie przekonać się o tym, czego domyślał się już wcześniej – w ambasadzie nie było ani ambasadora Romualda Spasowskiego, ani jego rodziny, ani jego prywatnych rzeczy. O tym, co widział tego wieczora Turkowski, świat dowiedział się 20 grudnia, z wystąpienia Spasowskiego w Departamencie Stanu, które wyemitowała większość amerykańskich stacji radiowych i telewizyjnych. Polski były już ambasador oświadczył, że wobec wprowadzenia stanu wojennego, co odbiera jako wypowiedzenie przez władze wojny własnemu narodowi, poprosił rząd Stanów Zjednoczonych o azyl polityczny, który został mu przyznany. Komunizm „wbity do głowy” Waszyngton jest politycznym centrum świata i był nim tym bardziej w latach 80., w realiach zimnej wojny. Na placówki dyplomatyczne nie trafiali tam przypadkowi ludzie. Kim zatem był przedstawiciel PRL, wydawałoby się wypróbowany, który zawiódł komunistyczne władze w kluczowym momencie? I jak doszło do jego – jak to przedstawiała PRL-owska propaganda – „dezercji”? Urodzony w roku 1920 Romuald był synem Władysława Spasowskiego, przedwojennego filozofa-marksisty, który w 1941 r. zagrożony aresztowaniem przez gestapo popełnił samobójstwo. Jak później wspominała żona Romualda Wanda, Spasowski miał przez ojca „komunizm wbity do głowy” i obiecał mu kiedyś, że będzie kontynuował jego ideologiczną działalność. I rzeczywiście, pracując w trakcie II wojny światowej jako robotnik wstąpił do PPR. Po zakończeniu wojny jako absolwent kursu dla oficerów polityczno-wychowaczych został szefem Polskiej Misji Wojskowej ds. Zbadania Niemieckich Zbrodni Wojennych i jednocześnie z-cą szefa całej Polskiej Misji Wojskowej w Niemczech Zachodnich. Objęcie tak znaczących stanowisk przez osobę, która całą wojnę pracowała fizycznie, może dziwić, chyba, że spojrzymy na nie przez pryzmat późniejszej współpracy Spasowskiego z Zarządem II Sztabu Generalnego WP. Być może ta współpraca z wojskowym kontrwywiadem, jak wynika z akt IPN trwająca przynajmniej w latach 1951-1953, zaczęła się dużo wcześniej? Od konsula do ministra W 1947 r. Spasowski odszedł z wojska i rozpoczął karierę w MSZ, w trakcie której pełnił kolejno funkcje konsula w Dusseldorfie, naczelnika Wydziału Niemieckiego Departamentu V, I sekretarza ambasady w Londynie oraz Posła PRL w Buenos Aires. W l. 1955-1961 po raz pierwszy był ambasadorem PRL w Waszyngtonie. W latach 60. i 70. piastował wysokie funkcje – „na zmianę” w placówkach dyplomatycznych (przedstawiciel PRL przy Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Wietnamie, ambasador w Indiach, Nepalu, Singapurze i na Cejlonie) oraz w centrali (dyrektor Departamentu II i V, od 1962 r. ambasador tytularny, od 1972 r. wiceminister spraw zagranicznych). Musiał cieszyć się zatem zaufaniem i poparciem nie tylko kolejnych szefów resortu, ale najwyższych władz państwowych – dyplomaci wracający z placówek nie cieszący się taką sympatią zostawali co najwyżej radcami w MSZ (całkowitą rezygnację z danej osoby uważano za małą pragmatyczną i stosowano niezwykle rzadko). W tym okresie w życiu Spasowskiego nastąpiło też przykre zdarzenie – w 1970 r. w New Delhi samobójstwo popełnił jego syn, Władysław. Być może był to przypadek, być może rodzinne fatum, być może zaś ukochany syn ambasadora nie potrafił zaakceptować jego kariery w komunistycznej dyplomacji. Drugie podejście – kurs proamerykański Wreszcie 1 grudnia 1977 r. Romuald Spasowski został po raz drugi ambasadorem PRL w Stanach Zjednoczonych, co ciekawe zastępując na tym stanowisku Witolda Trąmpczyńskiego, syna Wojciecha Trąmpczyńskiego, przedwojennego działacza endecji i marszałka Sejmu Ustawodawczego. W Waszyngtonie Spasowski pojawił się dopiero w marcu 1978 r. i od razu wprowadził nowy, proamerykański kurs. Nie podobał się on dotychczasowym pracownikom ambasady, którzy Spasowskich nie lubili, oraz centrali MSZ, która w listopadzie 1981 r. postanowiła odwołać ambasadora na początku 1982 r. Spasowski zafascynował się „Solidarnością” i Sierpniem ’80, miał coraz lepsze kontakty – wziąwszy pod uwagę ideologiczne i polityczne różnice obu obozów zimnej wojny – z amerykańską administracją i coraz gorsze z ambasadą Związku Sowieckiego w USA (m.in. unikał kontaktu z sowieckim ambasadorem Anatolijem Dobryninem). Szczególnie blisko współpracował z Richardem Daviesem, dyrektorem Biura Europy Wschodniej Departamentu Stanu, wcześniej ambasadorem USA w Polsce, oraz Johnem Scanlanem, z-cą asystenta sekretarza stanu ds. Europy. Wydaje się, że z racji tych proamerykańskich sympatii bardzo szybko zaczął rozważać możliwość „przejścia na drugą stronę barykady” i pozostania w USA. Stopniowo sprowadzał do Stanów rodzinę i przyjaciół – w 1978 r. reż. Jerzego Antczaka (został radcą ambasady ds. kultury), a w 1981 r. żonę Marię z mężem Andrzejem Grochulskim oraz przyjaciela Jacka Sochę. Wszyscy po grudniu 1981 zostali ze Spasowskimi w Ameryce. Kolacja z Reaganem O tym, że rozważa wystąpienie do władz USA o azyl polityczny, Spasowski powiedział gen. Edwardowi L. Rownemu, wówczas doradcy prezydenta Reagana, już jesienią 1981 r. W dniu wprowadzenia stanu wojennego spotkał się z kolejnym reaganowskim doradcą Richardem Pipes’em i być może ponownie zasygnalizował administracji swoje plany. Decyzję podjął jednak spontanicznie 19 grudnia. Choć było sobotnie popołudnie, zadzwonił do Departamentu Stanu. Telefon odebrał Scanlan, godzinę później była zgoda Reagana na otrzymanie azylu politycznego, a 24 godziny później Spasowski był już bohaterem amerykańskich mediów. Rodzina ambasadora została objęta specjalnym programem CIA – mieszkała w nieznanym miejscu pod Waszyngtonem pod zmienionym nazwiskiem, sam Spasowski otrzymywał od agencji wynagrodzenie i osobistą ochronę. Kilka tygodni po ucieczce Ronald Reagan wydał na jego cześć uroczystą kolację, która zakończyła się pokazem „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy. 40. prezydent USA walczący z „Imperium Zła” poczuł zresztą do państwa Spasowskich sympatię – spotkali się jeszcze później, a Reagan co roku wysyłał im kartkę z życzeniami w rocznicę ślubu. Z pewnością b. ambasador nie był dla Amerykanów tak cennym nabytkiem jak posiadający wiedzę stricte wojskową gen. Kukliński, przekazał im jednak wiele tajnych informacji, chociażby o systemach zabezpieczenia i szyfrowania w ambasadzie. Sporadycznie był również wykorzystywany przez Departament Stanu jako ekspert i konsultant w sprawach polskich, przede wszystkim ekonomicznych. Ponieważ świadczenie z CIA było tylko czasowe, utrzymywał się z wykładów na uczelniach, otrzymał też dwa doktoraty honoris causa – nauk społecznych Uniwersytetu Miami oraz nauk prawnych Wheeling College. Spotykał się także z Polonią, jednak generalnie nie prowadził aktywnego życia publicznego, na co wpływały z pewnością kłopoty zdrowotne. Sam próbował rozliczyć się ze swoją komunistyczną przeszłością – długo wzbraniał się przed przyjęciem amerykańskiego obywatelstwa, uznając, że na nie zasługuje. Pod wpływem żony, żarliwej katoliczki, w kwietniu 1985 r. przyjął chrzest z rąk biskupa Filadelfii kard. Johna Krola. „Czuję, że w pełni dołączyłem do narodu polskiego dążącego do wolności. Jestem pewny, że podjąłem słuszną decyzję, jedyną, jaką można było podjąć” – powiedział wtedy. Nie były to puste słowa, Spasowski do katolicyzmu dochodził stopniowo, m.in. spotykając się potajemnie z Janem Pawłem II w 1980 r. w Rzymie. Operacja „Szpar” W archiwach IPN zachowała się teczka rozpracowania operacyjnego krypt. „Szpar”, założona przeciw Spasowskiemu po jego ucieczce. Wynika z niej, że władze już dzień po decyzji ambasadora rozpoczęły operację zdewaluowana jego gestu i skompromitowania jego samego. W sprawę zaangażowano ponad 20 rezydentów i tajnych współpracowników Departamentu I MSW w USA, m.in. o pseudonimach „Scott”, „Silski”, „Nissi”, „Patex”. Część z nich stanowiła jego najbliższe otoczenie, m.in. kontakty operacyjne ps. „Koda” i „Grog” – tym pierwszym był Frank Turaj, przyjaciel Spasowskiego, dziekan Wydziału Sztuki i Nauk Społecznych American University w Waszyngtonie, który pomagał znaleźć pracę na uczelni byłemu ambasadorowi (później próbował „urwać” się polskim służbom, m.in. przekazywał im fałszywe informacje o Spasowskim); drugim… Andrzej Grochulski, zięć Spasowskiego, w kraju pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych! Grochulski w połowie lat 80. również postanowił zerwać współpracę, ale gdy w 1989 r. planował wrócić na stałe do Polski, ponownie nawiązał kontakt ze służbami. Co ciekawe, jeden z ostatnich dokumentów w teczce „Szpar” pochodzi z lipca 1989 r., a jest nim raport ze spotkania z „Grogiem” w hotelu Grand w Warszawie sporządzony przez Gromosława Czempińskiego, wówczas naczelnika Wydziału X Departamentu I MSW w randze pułkownika. Spasowskiemu jako figurantowi Departament I MSW nadał kryptonimy „PAS” i „Spas”, w części dokumentów – wytworzonych jeszcze przed ucieczką, gdy jako ambasador już był rozpracowywany – występuje też jako figurant o ps. „Gospodarz”. Zemsta PRL Władze komunistyczne nie mówiły i pisały o Spasowskim inaczej niż „dezerter” czy „zdrajca”. Wszczęto przeciw niemu śledztwo, które z ramienia MSW nadzorował m.in. płk Hipolit Starszak. 4 października 1982 r. wyrokiem Izby Wojskowej Sądu Najwyższego został uznany winnym „zdrady Ojczyny” i skazany na karę śmierci (zaocznie), pozbawienie praw publicznych na zawsze oraz przepadek mienia. 30 października 1985 uchwałą Rady Państwa podpisaną przez Henryka Jabłońskiego „dorzucono” do tego jeszcze utratę obywatelstwa – Spasowski w tej uchwale znalazł się w jednym gronie ze Zdzisławem Najderem, dyrektorem Radia Wolna Europa, oraz Zdzisławem Rurarzem, b. ambasadorem PRL w Japonii, który tak jak on po grudniu 1981 r. poprosił o azyl polityczny w USA. O tak oczywistych drobiazgach jak zakaz wyjazdu z Polski dla osób z kręgu rodziny i znajomych Spasowskich (w sumie kilkadziesiąt osób) nie ma nawet co wspominać. Rehabilitacja Wolna Polska nie od razu dokonała rehabilitacji Romualda Spasowskiego. W lutym 1990 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskiego tylko zamienił mu karę śmierci na 25 lat pozbawienia wolności, a pełnego uniewinnia dokonał dopiero Sąd Najwyższy 25 listopada 1990 r. W 1993 r. przywrócono mu polskie obywatelstwo. Spasowski nigdy jednak do Polski nie wrócił. Po 1989 r. był już ciężko chory i praktycznie nie wstawał z łóżka. Zmarł na raka w listopadzie 1995 r. w Oakton w stanie Wirginia. W 1998 r. po raz pierwszy od 1981 r. przyjechała do Polski jego żona Wanda. Czy Spasowski to „drugi Kukliński”? Przez kilkadziesiąt lat wiernie służył reżimowi. Statek o nazwie komunizm opuścił jednak nie gdy ten tonął, lecz gdy mimo raf i fal wróżono mu jeszcze długi rejs. Przyjęcie chrztu, usunięcie się w cień, walka z własnym sumieniem – czyli to wszystko, czego doświadczył po ucieczce w 1981 r. – mogą sugerować, że Romuald Spasowski to być może tak naprawdę jedyny prawdziwie „nawrócony komunista”. >> Więcej tekstów na: www.adamchmielecki.pl