Niezapomniane święta Bożego Narodzenia
Transkrypt
Niezapomniane święta Bożego Narodzenia
Niezapomniane święta Bożego Narodzenia. Święta Bożego Narodzenia sprzed trzech lat na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Przeżyłam przygodę, z której dzisiaj się śmieję, chociaż wtedy nie było mi tak wesoło. Dzień przed świętami ozdabialiśmy choinkę. Nasze drzewko zawsze jest prawdziwe, naturalne i oryginalne przez to, że prawie wszystkie ozdoby mają swoją historię i są przechowywane od wielu, wielu lat z niezwykłą starannością. Ja zazwyczaj zawieszałam ozdoby, których nie można łatwo potłuc, resztę zawieszał mój brat-Tomek. Kończąc ubieranie choinki, zakładaliśmy szpic(czubek). Nie powinnam robić tego ja, ponieważ jestem niższa, ale uparłam się i wyjęłam ozdobę z pudełka .W momencie, gdy podchodziłam do choinki, poślizgnęłam się i runęłam z ogromnym łoskotem na podłogę. Bolała mnie cała ręka, na szczęście nie była złamana. Brat pomógł mi wstać. Ból minął, gdy zobaczyłam szkło na podłodze. Wreszcie dotarło do nas, co się stało. Zaczęliśmy na siebie krzyczeć, on uważał, że to moja wina, że to wszystko przez mój upór, a ja powiedziałam, że skoro tak myśli, to czemu nie zrobił tego sam. W końcu doszliśmy jednak do porozumienia, oboje stwierdziliśmy, że wzajemne obwinianie się w niczym nie pomoże, a winna tak naprawdę była kałuża wody na podłodze, która powstała po podlaniu drzewka. Ktoś może jednak powiedzieć, ale o co ta afera? To tylko zwykła ozdóbka. Rzecz w tym, że to nie jest zwykły element dekoracyjny. Przywiózł ją syn mojej babci, a brat mojego taty, kiedy wrócił do domu na święta z Wrocławia, gdzie studiował. Sama przechowywała go przez lata, a kiedy odeszła, tato dbał, by zachował się jak najdłużej. Może nie jest już za piękny i trochę wyblakł, ale wspomnienia z nim związane są wciąż żywe i towarzyszą nam co roku, mimo że od tamtego czasu upłynęło ponad pięćdziesiąt lat. Dla taty to nie ozdoba, to pamiątka . Nie mogliśmy mu powiedzieć, tu już nawet nie chodzi o karę, której się spodziewaliśmy, ale o przykrość, jaką byśmy sprawili. Pozbieraliśmy kawałki tego, co zostało po wypadku i uznaliśmy, że może uda się to jakoś posklejać, ale czasu jest mało. Dzisiaj Wigilia, może jutro uda się to zrobić , ale potrzebujemy na ten czas zamiennika. Zgłosiliśmy się więc jako ochotnicy do zakupów na tzw. ostatnią chwilę. Udaliśmy się do miasta. Spis rzeczy, które mieliśmy kupić, był bardzo krótki. Pośpieszyliśmy się i rozpoczęliśmy poszukiwania szpica. Sklep papierniczy – zamknięty, w drugim – nie było, w kolejnym– wyprzedane, czwarty sklep – nawet mój pies zauważyłby różnice, w markecie – same plastiki, ostatni – nareszcie, na pierwszy rzut oka można się nabrać. Wróciliśmy do domu. Na szczęście nikt nie zauważył brakującego elementu na choince. Resztki tamtego były schowane na regale, za zdjęciem, oprawionym w ramkę. Żeby sięgnąć coś stamtąd, trzeba było wejść na krzesło lub być kotem i wskoczyć na parapet, a z niego na mebel, ale to raczej wykluczone. Wieczór wigilijny upłynął radośnie, szczerze mówiąc, nawet ja i brat zapomnieliśmy o tym pechowym incydencie. Tata, chociaż każdą z bombek znał na pamięć, pochwalił choinkę, nic nie podejrzewając, być może dlatego, że nowy szpic przysłoniliśmy gwiazdą, którą zrobiliśmy z Tomkiem, wspólnie z babcią, kiedy byliśmy mali. Po pasterce wszyscy był tak zmęczeni, że zasnęli od razu. Umówiłam się z bratem, że wstaniemy wcześniej, żeby naprawić ozdobę. Niestety nasz plan legł w gruzach. Zaspaliśmy i mama obudziła nas na bożonarodzeniowe śniadanie. Naprawę odłożyliśmy na potem. Po skończonym posiłku tata usiadł w fotelu przy regale, a my czekaliśmy, aż zaśnie lub wyjdzie na chwilę z salonu. Do pokoju wszedł nasz kot Mruczek, widocznie znudziło go czekanie i przyszedł zobaczyć, co tak długo mnie zatrzymuje. Najwidoczniej postanowił przyspieszyć spotkanie ze mną. Wskoczył na parapet i zanim zdążyłam go złapać, był już na regale. Wszystko działo się tak szybko. Kot nie dał rady pokonać odległości dzielącej go od mebla i zamiast dać za wygraną i spaść na cztery łapy, złapał się foliowej torebki, w której schowany był czubek, spadł razem z nią wprost na kolana taty i go obudził. Tomek, nie mniej zdziwiony i przestraszony zaistniałą sytuacją, zabrał Mruczka z fotela, a ja stałam i nie mogłam się nawet poruszyć. Tata otworzył torebkę i dokładnie oglądał potłuczone kawałki ozdoby. Uznałam, że i tak nie wymigam się od kary, więc powiedziałam prawdę. Opowiedziałam o tym, jak się poślizgnęłam, jak szukaliśmy podobnego czubka i o schowaniu starego do czasu jego naprawy. Byłam bardzo przestraszona, nie mogłam nic wyczytać z miny taty. Mój ojczulek spojrzał na czubek, potem na mnie i brata, na choinkę i zaskoczył nas zupełnie - wybuchnął śmiechem. Prawdziwym i szczerym. Oznajmił, że trzeba było powiedzieć wszystko od razu. Faktycznie ozdoba była dla niego ważna, ale każda historia ma swój początek i koniec. Dodał, że to teraz my rozpoczęliśmy nową historię. Nie bardzo wiedzieliśmy, co mamy przez to rozumieć. Odgadliśmy dopiero, gdy wskazał na gwiazdę wykonaną przez nas razem z babcią. Agnieszka Jagodzka