Wakacje z Wybrzeżem czas start!

Transkrypt

Wakacje z Wybrzeżem czas start!
wybrzeża
Magazyn Teatru Wybrzeże
1.07.2016
Zapraszamy Państwa na intensywne, gorące
i rekordowe Lato w Teatrze Wybrzeże! Od lipca do
końca sierpnia na 5 scenach zaprezentujemy sto
spektakli, w tym aż 4 premiery! Już jutro na Scenie
Letniej zaprezentujemy prapremierę spektaklu
Par paranoje Charlesa Ludlama w reżyserii Adama
Orzechowskiego. 22 lipca na Scenie Malarnia odbędą
się dwie premiery Teatru Dada von Bzdülöw Strategia (mimowolna reaktywacja) w reżyserii Leszka
Bzdyla oraz Why don’t you like sadness w reżyserii
Katarzyny Chmielewskiej. 6 sierpnia na Scenie Letniej
zaprezentujemy Uwiedzionych, premierę w reżyserii
Jarosława Tumidajskiego łączącą dwie klasyczne
sztuki: Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca
i Cudzoziemczyznę Aleksandry Fredry. A co poza tym?
Bogaty repertuar naszych scenicznych hitów dla
spragnionych dobrej rozrywki i chwili refleksji, dla
ceniących najwyższej jakości teatr popularny i dla
koneserów, dla starszych i młodszych, dla ceniących
znakomite aktorstwo i rzetelną reżyserię. Podczas
wakacyjnych miesięcy prezentujemy Noc iguany,
Przygody Koziołka Matołka, Czyż nie dobija się koni?,
Portret damy, Pełnię szczęścia, spektakl Fahrenheit
451, Tresowane dusze, Murzyna warszawskiego, Raj dla
opornych, Wesołe kumoszki z Windsoru, Tajemniczą Irmę
Vep, Faraona, Statek szaleńców, Amatorki, Seans, Akt
równoległy oraz Lekcje niegrzeczności. Do zobaczenia
Latem w Teatrze Wybrzeże!
Par Paranoje w reżyserii Adama Orzechowskiego
Wakacje z Wybrzeżem
czas start!
Z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Teatru Wybrzeże, rozmawia Martyna Wielewska
P
onownie wraca Pan do
twórczości Charlesa Ludlama. Prapremiera Tajemniczej Irmy Vep miała miejsce 7 lat temu. Teraz 2 lipca na
Scenie Letniej w Pruszczu Gdańskim zobaczymy Par paranoje.
Par paranoje to komedia o wyraźnym zabarwieniu pastiszowym,
którego przedmiotem są często
pojawiające się w licznych sztukach wątki psychoanalityczne.
Dwójka bohaterów to para zawodowych psychoterapeutów, druga para to ich pacjenci. Ale kozetka nie będzie im służyła jedynie
do celów terapeutycznych.... Ten
osobliwy psychoterapeutyczno
– erotyczny czworokąt pozwoli nam, mam nadzieję i naszych
widzów również poddać drobnym
zabiegom terapeutycznym. Nie
porywamy się oczywiście na fundamentalne tematy natury psychologicznej, staramy się jedynie
Co dolega naszemu światu?
Może nieumiejętność budowania
relacji międzyludzkich, często opartych na wykorzystaniu władzy
i podległości, łatwo przenoszonych na szersze grupy społeczne.
realizować idee ludlamowskie,
czyli podważać wszelkie mniemania o sobie, jak i dotychczasowe wyobrażenia na swój temat.
Sztuka Ludlama to wyzwanie dla
czwórki aktorów, którzy na scenie
dojrzewają w swoim szaleństwie
ale i pretekst do mówienia o szaleństwie współczesnego świata.
Sztuka Ludlama otwiera sezon
letni w Teatrze Wybrzeże. Teatr otwarty przez całe wakacje
to chyba rzadkość w naszej codziennej kulturalnej praktyce ?
Tak, w polskim teatrze jest zwyczaj, że zamyka się sceny na lato.
My mamy jednak i Scenę Letnią
w Pruszczu Gdańskim i otwarte wszystkie stałe sceny w Gdańsku i Sopocie. Latem, podobnie
jak przez pozostałe miesiące,
gramy przy stuprocentowej frekwencji: przychodzą nie tylko
turyści, ale przede wszystkim
mieszkańcy Pomorza. W nadchodzące wakacje zaprezentujemy
sto spektakli.
Co nowego zobaczymy w sezonie letnim?
Poza Par Paranojami na początku sierpnia zapraszamy na Uwiedzionych, premierę w reżyserii
Jarosława Tumidajskiego łączącą dwie rzadko pojawiające się
na polskich scenach klasyczne
sztuki: Małżeństwo z kalendarza
Franciszka Bohomolca i Cudzoziemczyznę Aleksandry Fredry.
Tematyka poruszana przez obu
dawnych autorów jest jednak ciągle obecna w polskim współczesnym myśleniu: to sztuki o naszych
wadach, zaściankowości (czy, jak
powiedziałby Gombrowicz, drugorzędności), o odrzucaniu lub zapatrzeniu się w zwyczaje zachodnie, o naszych kompleksach. Poza
tym będziemy mieli okazję oglądać nową premierę Teatru Dada
von Bzdülöw: Strategię (mimowolną reaktywację) Leszka Bzdyla
oraz Why don’t you like sadness?
Katarzyny Chmielewskiej.
Poza premierami latem pojawią
się spektakle już znane?
Tak, gramy właściwie wszystko,
co jest w naszym repertuarze. Nie
dokonujemy selekcji na to, co lżejsze (bo wakacyjne) i cięższe! Na
Dużej Scenie Fahrenheit 451, Faraon, Czyż nie dobija się koni?, dawno nie grany Statek szaleńców,
Portret damy i, oczywiście Raj
dla opornych. Na Scenie Kameralnej i w Malarni premiery najnowsze i nieco starsze: Pełnia szczęścia, Seans, Akt równoległy, Noc
iguany, Murzyn warszawski, Amatorki. A na scenie Teatru Szekspirowskiego Wesołe kumoszki z Windsoru – przedstawienie roku!
I dla młodszego widza też nie zabraknie frajdy.
W zeszłym roku zostaliśmy zaproszeni do zorganizowania niedzielnej przestrzeni dla młodych
widzów w Pruszczu Gdańskim. Jedziemy więc tam z naszymi Lekcjami niegrzeczności, performatywnymi czytaniami pełnymi
brawurowej akcji i elementów improwizowanych, z Pszczółką Mają
i Koziołkiem Matołkiem w rolach
głównych, prowokujących młodych widzów do żywego współuczestnictwa w scenicznej akcji.
Zapraszam zatem do Pruszcza, Sopotu i Gdańska na lato z Teatrem
Wybrzeże. Warto jednak wspomnieć, że latem rozpoczniemy
próby do dwóch premier jesiennych: Wiśniowego sadu w reżyserii Anny Augustynowicz, premiery
uświetniającej jubileusz 70-lecia
naszej sceny oraz Mapy i terytorium Michela Houllebecqa, którą
przygotuje Ewelina Marciniak. •
II Magazyn Teatru Wybrzeże www.teatrwybrzeze.pl
Ideologiczne wahadło
Z Jarosławem Tumidajskim rozmawia Martyna Wielewska
Ale czy inny ruch – inny niż ruch
tego wahadła – jest w ogóle
możliwy?
Jestem przekonany, że wyjście
poza schemat jest możliwe. Na
pewno byłoby to zdrowe. Ale jak
to zrobić – nie wiem. Na szczęście
teatr nie jest od dawania odpowiedzi, tylko od stawiania pytań.
I od tego, żeby pokazywać, że
można myśleć samodzielnie?
Że trzeba tak myśleć. Wciąż jesteśmy społeczeństwem bez dobrze
rozpoznanej tożsamości. Zamiast
stwarzać ją w zgodzie z naszym
czasem, tu i teraz, wolimy „podpiąć się” pod Zachód i zapominamy o naszej lokalności, albo budujemy Polskę pod hasłem „Bóg,
Honor, Ojczyzna”… Korzystamy
z kalek, z gotowców. Dużo jest
w tym wszystkim winy „elit” politycznych. Zbyt proste hasła, zbyt
łatwe odpowiedzi, ideologizowanie rzeczywistości. Zwróć uwagę,
od jak dawna polityką i rządzeniem zajmują się głównie panowie w średnim wieku. Tak samo
jest w Cudzoziemczyźnie i Małżeństwie... – tu i tam centrum świata, głównym ideologiem, jest pan
w średnim wieku – ojciec.
N
a początku sierpnia zobaczymy spektakl pt.
Uwiedzeni – zaskakujące połączenie raczej nieznanych współcześnie sztuk. Będzie
to Cudzoziemczyzna Aleksandra
Fredry i Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca. Co
z tego zestawienia wyniknie?
Tak, to teksty raczej nieznane,
o których wielu pewnie powie, że
się zestarzały. W dodatku ich napędem, motorem jest typowa, błaha intryga – dziewczyna ma być
wydana za mąż wbrew swojej woli,
za tego, którego nie kocha… Jednak to wszystko to tylko pozór. A ja
chcę mówić o tym, co jest prawdziwym sensem tych sztuk, co jest
pod ich powierzchnią. A tam jest
opowieść o ideologiach. Cudzo-
ziemczyzna i Małżeństwo z kalendarza to sztuki wręcz bliźniacze,
ale światopoglądowo opozycyjne,
opowiadające o dwóch skrajnych
szajbach, w których zatrzasnęliśmy nasze życie społeczne. Stąd
zestawienie tych tekstów.
ne ponownie przechyla się w kierunku niemal totalitarnego myślenia. Do władzy doszli ludzie,
którzy chcą nam mówić, co i jak
mamy myśleć, jakie wartości wyznawać. Wolność jest trudna, jest
odpowiedzialnością – w tym sensie zawężenie zakresu wyboru dla
wielu może być pociągające, bo
A te ideologie to…
Z jednej strony wciąż nosimy w so- łatwiejsze.
bie potrzebę zachłyśnięcia się Europą Zachodnią z jej wszystkimi Potworna konstatacja. Obecnie
konsumpcyjnymi możliwościami, do głosu dochodzi zatem tylko
jej wolnością. Po latach szarzy- jedna z tych ideologii?
zny i braku perspektyw jesteśmy Dziś temat z Małżeństwa z kajak dzieci w Disneylandzie. Z dru- lendarza widoczny jest jak na
giej jednak strony minęło już parę dłoni: temat wyzwolonego nalat od tego pełnego otwarcia na cjonalizmu,
bezrefleksyjnego
Zachód, wolność wyboru i mno- uwielbienia polskości. Tylko jagość opcji dla wielu ludzi stały się kiej polskości, jakiej Polski? To po
ciężarem. I wahadło ideologicz- prostu reakcja na coś, czego było
Trzeba zatem zmiany pokolenia? Trzeba oddać głos młodszym?
To nie jest kwestia wieku, tylko jakiejś obywatelskiej odpowiedzialności. Chodzi o ludzi myślących,
którzy będą mieli odwagę chodzić
własnymi ścieżkami. Czytałem
niedawno, że największe poparcie
prawica ma wśród ludzi w wieku
18-24. Ale w sumie nic w tym dziwnego – młodzi, wchodząc w życie,
potrzebują drogowskazów. I je
widocznie za dużo. Ale spokojnie, dostają.
za jakiś czas ten nacjonalistyczny
potwór osłabnie. Niestety może to Zatem tytuł…
Uwiedzeni. To o uwiedzeniu ideochwilę potrwać.
logią. Ale to także puszczenie oka
Jednak dzisiaj to problem nie do widza – bo to przecież równotylko polski, ale też europej- cześnie dwie historie miłosne.
ski. Zamyka się Francja, może
i Wielka Brytania będzie chciała I zostawiasz nas bez remedium?
poradzić sobie niebawem samo- Nie jestem w stanie podać jednej słusznej odpowiedzi. Gdyby
dzielnie…
Kryzys uchodźczy pokazuje, że po- wszystko było takie proste, lulityka otwartych granic jest nie- dzie wyciągaliby wnioski z histoprzemyślana. Albo inaczej – to rii i nie popełniali tych samych
wszystko jest naturalną konse- błędów. Pewne jest tylko to, że
kwencją wolności. Wolności nie da każda ideologia kiedyś się wysię koncesjonować. A jeśli się da, pala, po niej pojawia się nowa.
to nie mamy do czynienia z wol- A my wciąż najpewniej będzienością, tylko z jej fałszywą na- my społeczeństwem nieustabilimiastką. Tak, cała Europa przeży- zowanym. •
wa ponownie fascynację prawicą.
III Magazyn Teatru Wybrzeże www.teatrwybrzeze.pl
Rewers – awers
Z Katarzyną Chmielewską i Leszkiem Bzdylem rozmawia Martyna Wielewska
N
a Scenie Malarnia Teatru Wybrzeże 22 lipca zobaczymy
dwuczęściowy spektakl – albo raczej dwa
spektakle w jednej odsłonie –
w wykonaniu Teatru Dada von
Bzdülöw: będzie to Strategia (mimowolna reaktywacja) i Why don’t
you like sadness? Ten pierwszy to powrót do granej niegdyś
Strategii.
Leszek Bzdyl: Tak, pokażemy
dwa różne przedstawienia w jeden wieczór. Moją część, Strategię, trudno nazwać premierą: to
powrót do granego przed trzynastoma laty spektaklu, który pokazywałem przez dwa lata – do
momentu zmiany sytuacji politycznej w Polsce. Wówczas stwierdziłem, że nie chcę, by moja
sztuka odbierana była jako polityczna. W obecnej reaktywacji bohater zasypia w roku 2016 i budzi się w 1984, w świecie zupełnie
czarno-białym, wymuszającym
znaną nam „emigrację wewnętrzną”. Upiorna sytuacja czerni i bieli powraca dziś jak bumerang. Zastanawiam się, czy współczesny
widz dostrzeże w Strategii jedynie historyczną opowieść o innym
pokoleniu, czy też odczyta on
w przebiegu zdarzeń swoje własne doświadczenie.
Katarzyna Chmielewska: Ten
spektakl nie jest o smutku, jest
pytaniem: „dlaczego nie lubisz
smutku?” – a to bardzo zmienia
podejście do tematu. Dziś nie jest
łatwo mówić o tych patetycznych
kategoriach w sposób bezpretensjonalny. Dotykamy tu raczej stanu melancholii wywołanej wspomnieniem (choćby z dzieciństwa),
zapachem czy kolorem, momentem, kiedy ten stan przychodzi
i długo nie wiemy, jak to się stało,
że tego nie zauważaliśmy.
W przeciwieństwie do spontanicznej radości, melancholia jest
momentem spowolnienia, stanem
refleksji. W Why don’t you... ważna
jest sfera ruchowo-obrazowa. Muzyk, Radek Duda, będzie grać na
żywo. Ponieważ w formach monodramatycznych bardzo trudno
sterować sobą samą na scenie, zaprosiłam też do współpracy Annę
Steller, która pełni rolę po trosze
mojego reżysera, po trosze dramaturga i choreografa.
Ale jak połączyć dwa tak różne
tematycznie spektakle?
LB: Dotychczas prezentowaliśmy przede wszystkim przedstawienia grupowe, prowadziliśmy
ze sobą rozmowę, łączyliśmy zawsze dwa w jedno. Była w tym
masa kompromisów. Teraz się rozdzielamy. Dla tych, którzy śledzą
poczynania naszego teatru, taka
„separacja” może być ciekawa.
KCh: Grupowy spektakl wymaga zupełnie innej koncentracji: po
prostu mniej skupiasz się na sobie,
natomiast w pracy solowej wszystko skupia się właśnie na tobie.
LB: Ale tym, co łączy oba te
przedstawienia, jest kategoria
smutku. U Kasi bohaterka bada tę
emocję, docieka, z czego może ona
wynikać, jak wielobarwny może
być smutek. Natomiast mój bohater wielokrotnie płacze – z bezsilności, bezradności. Te dwie sztuki
są raczej jak rewers i awers, kobiecy smutek i męski smutek.
u nas ekshibicjonizm nie będzie
głównym hasłem (śmiech), aczkolwiek każda taka forma „w pojedynkę” zawiera elementy auto­
biograficzne.
Bycie sam na sam z widzem wydaje się trudne, ze względów
psychologicznych
zwłaszcza.
Trzeba nieustannie komunikować się z widzem, utrzymywać
jego zainteresowanie. Forma
monodramatyczna jest trudniejsza od realizacji grupowych?
KCh: To zależy od rodzaju samego monodramu. U mnie forma jest
jak gdyby zamknięta: bardziej niż
komunikuję się z widzem, raczej
pozwalam mu się oglądać. Zabieram widza w podróż przez sceny,
które nazywam pokojami. Każdy
z nich jest inny, w każdym moja
bohaterka przechodzi jakąś metamorfozę.
LB: Każde solowe wyjście na scenę jest niezwykle ryzykowne, stajemy się automatycznie jedynym
elementem odbiorczego oglądu.
Wielu aktorów i tancerzy świetnie
sobie z tym radzi. Jednak kiedy
oglądam formy monodramatyczne, zawsze mam ten sam kłopot
poznawczy: czy postać wchodzi
ze mną w dialog i uwodzi mnie,
czy raczej to jedynie swoista bufonada? Granica, po której kroczy wykonawca przedstawienia
solowego, jest bardzo cienka. Jeśli spektakl jest dobrze skonstruowany, nie przypomina narcystycznego popisu. Mam nadzieję, że
Może umiejętność „bycia sam na
sam” wymaga po prostu szczególnych umiejętności czy kompetencji aktorskich? Czujecie się
bardziej aktorami czy raczej tancerzami?
LB: Ja zdecydowanie aktorem.
Od zawsze byłem związany z teatrem dramatycznym. Odwiecznym
problemem przedstawień tanecznych jest to, że trudno wykonawcy (ale i odbiorcy) wejść w grę ról,
bo też bardzo trudno przekroczyć
swoją fizyczność, bezpośrednią
cielesność.
KCh: A ja zdecydowanie tancerką (śmiech). Kończyłam gdańską szkołę baletową, taniec jest
mi bliższy niż słowo. Przypomina
mi się Burza w Teatrze Miejskim,
w której miałam do wypowiedzenia krótką kwestię. Mogłam
tańczyć przez godzinę, ale stres
powodowany koniecznością wypowiedzenia dwóch zdań był nie
do pokonania (śmiech). Mam wrażenie, że moja przygoda z głosem
dopiero się zaczyna, że wreszcie
postrzegam głos jako narzędzie,
którym można działać.
LB: Tyle lat pracujemy razem,
a mimo to nie doszło do unifikacji!
I w tym kontraście pokładam nadzieję na pełen nieprzewidywalności wieczór dla widzów. •
IV Magazyn Teatru Wybrzeże Felieton ANDROszGENICZNY – pisze Dorota Androsz
High Fashion
Theater
S
pojrzałam
na zaproszenie: Theater
Trendsetterzy
–
władza absolutna.
Owy wykład – objawienie miał się
odbyć na 69 piętrze wieżowca Burj
Kalifa. W lobby
drapacza
chmur
podszedł do mnie
ochroniarz ubrany w elegancki żółty frak i zaprosił
na kontrolę. Pokazując mu z trudem
zdobytą inwitację
zauważyłam wpiętą do atłasowej
klapy jego marynarki plakietkę
z napisem: brygada antyterrorystyczna. Na moim czole pojawiła
się kropla potu. Przeszłam przez
bramkę do wykrywania metalu,
zostałam obwąchana przez psy,
a także zeskanowano moje myśli. Test przeszłam pomyślnie.
Szybkim krokiem udałam się do
windy. Gdy drzwi otworzyły się
200 metrów nad poziomem morza popis krasomówczy właśnie
się zaczynał, perorował mężczyzna w średnim wieku o spojrzeniu wilka.
Chcecie być lata świetlne przed
obowiązującymi trendami teatralnymi? Chcecie WYPRZEDZAĆ
zapotrzebowania żarłocznej publiczności? Chcecie WSKAZYWAĆ,
co powinno się oglądać? Chcecie DECYDOWAĆ, który artysta
będzie w danym miesiącu modny? Jeśli odpowiedzieliście cztery razy TAK, to jesteście na właściwym miejscu. Nauczę was
tego, ale musicie być bezwzględni i konsekwentni. MUSICIE podzielić teatry swojego kraju na
strefy A – In vogue, B – Passe,
C – Trzeci Świat. Czy widzę tu
wątpiących? Świetnie! A zatem
zaostrzę wasze apetyty niezbędnymi pojęciami, dzięki którym
zdobędziecie jasność, jak szufladkować artystów na teatralnych wybiegach podczas Theater
Fashion Show.
Teatralne prêt-à-porter. Zastanówcie się czy modnym jest zachwycanie się takim produktem,
w którym dostęp do zrozumienia
sensów jest osiągalny dla każdego? Czy jesteście pewni, że chcecie promować ready to wear,
konstrukcje oparte na świadomym operowaniu napięciami?
I kolejne pytanie. Czy korzystanie ze starych chwytów w tworze-
niu nowych kolekcji scenicznych nie
jest
egzystencjalnym morderstwem?
Wiem, powiecie, że
każdemu krawcowi
swój styl mieć wypada. Ale szew szwowi
nierówny, a emocje
powinny być dobrze skrojone. Daliście się oczarować
czemuś szytemu na
miarę? Bardzo dobrze. Jednak doczepienie twórcy etykietki prêt-à-porter
sprawi, że będzie się
on czuł jakby założył klapki do
opery. Sprawdźcie to.
A teraz pojęcie drugie, które poszerzy wasze horyzonty estetyczne. Wyobraźcie sobie, że idziecie na premierę spektaklu haute
couture. Powiedzmy, że pretekst
do powstania projektu był prozaiczny, ale musicie być czujni, ponieważ tego typu dzieła są tkane
z emocji. Szyte ręcznie z sensów
i bezsensów. Ekskluzywna jakość materii reżyserii koresponduje z luksusowym ściegiem
aktorstwa i wirtuozerią igły kompozytorskiej. „Nosić się tego nie
da”, zrozumieć tego nie sposób,
a i próba interpretacji może skończyć się skręceniem kostki mózgu. Jeśli chcecie stać się żywą reklamą spektaklu haute couture
musicie go pokochać i sprawić by
inni poczuli to samo.
Pojęcia te oczywiście odwołują
się również do tematyki. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie czy
wydarzenie historyczne może być
haute couture, a miłość prêt-àporter. Zdecydujcie pod plakatem do którego spektaklu warto
zrobić sobie selfie. Przetwarzajcie
informacje, odczytujcie intencje
twórców przez pryzmat politycznego i ekonomicznego klimatu
oraz trendów w muzyce, architekturze i restauratorstwie. Po
przerwie zdradzę wam tajemnicę, waszego społecznie zaangażowanego asa w rękawie: second
hand theater. …
Podziwiając z wysokości panoramę Dubaju pomyślałam, że
wykład wyglądał jak prezentacja ekskluzywnych garnków, które mają uszczęśliwić ich użytkownika. Za mną tłum teatralnych
wyroczni plądrował bufet trzaskając pokrywkami, a ja zatęskniłam za życzliwym spotkaniem
z Człowiekiem. •
www.teatrwybrzeze.pl
– Wygraliśmy! Wygraliśmy!!!!
Multi-Inspicjent całował szczęśliwy kupon. Dyrektor ledwo stanął na nogach, a już jął podskakiwać i skandować razem ze swoim
zespołem:
– Polskaaaa! Biało-czerwoniiii!
Abelard Giza
i Szymon Jachimek
TEATR
NOMADA
(Odcinek 18)
Dyrektor, Multi-Inspicjent Andrzej
i Marek, Aktor Po Szkole z poczuciem krzywdy dziejowej wpatrywali
się w ulotkę. „Bilet za grosze”, krzyczał napis i zachęcał tym samym do
przyjścia do Dużego Teatru.
– Złodzieje – wymamrotał Andrzej. – To my to wymyśliliśmy.
– Nie wymyśliliśmy – cicho zaprzeczył Dyrektor. – Zostaliśmy
zmuszeni przez widzów.
– Kogo? – zdziwił się Marek.
– Tych ludzi, co do nas nie przychodzą.
Fakt. Bilety na ostatnią premierę kosztowały 59 groszy, a i tak
nie było tłumów. Spektakl udało
się wystawić bez zbędnych kosztów, ale już bankiet wpędził członków Teatru Nomada w długi.
– I na co tyle chipsów?! - echo
słów żony Dyrektora jeszcze długo
unosiło się po mieście.
– Niech to szlag! – zaklął Marek
i wyrzucił zmiętą ulotkę. Skarcony wzrokiem Dyrektora, podniósł
ją jednak po chwili i zaczął szukać
kosza.
Znalazł. A obok kosza stał reklamowy stand z wielkim napisem
„kumulacja”.
Koszt jednego zakładu totka stanowczo przekraczał debetowe możliwości członków Nomada. Naprędce
przygotowany program artystyczny
Z 13. rzędu
nakłonił jednak przechodniów do
wrzucenia im 687 groszy. Ta kwota pozwoliła wysłać jeden zakład
i wygrzebać się z pobankietowych
długów.
Umówili się na wspólne oglądanie
transmisji z losowania. Multi-Inspicjent miał nawet pomysł, żeby
dogadać się z miastem i wypożyczyć telebim, ale okazało się, że
miasto nie ma telebimu. W sobotni wieczór usiedli więc u Multi-Inspicjenta i z zapartym tchem oglądali zwolnienie blokady i kuleczki
wpadające w gardziel szczęścia.
Tak przynajmniej nazwał to Marek.
Dyrektor już teatr swój widział
ogromny.
Budżet, który zdobyli inwestując zebrane grosze, był do tej pory
czymś abstrakcyjnym. Kiedy pę­dzili
odebrać wygraną, non stop przerzucali się kolejnymi pomysłami.
– Upiór w operze! Zróbmy Upiora
w operze! Kostiumy… ja… i na pewno ktoś jeszcze… – rozmarzył się
Marek.
– Kurtynę kupmy! Jeszcze tydzień
i mi żona zabierze zasłony siłą. Mieliśmy pożyczyć tylko na święta…
– Albo Metro! – sapał Marek –
Pan mówił, że zna Stokłosę…
Dyrektor próbował łapać oddech,
ale co chwila przeszkadzały mu
hałasy w jego głowie – a to szczęk
mieczy z inscenizacji Krzyżaków,
o której zawsze marzył, a to ryki silników motocyklowych w widowiskowej wersji Fausta…
– Albo bufet! – wyciągnął asa
z rękawa Multi-Inspicjent .
Stokłosa, Krzyżacy i Adrew Lloyd
Webber zatrzymali się, ucichli i pokiwali z uznaniem nad andrzejową
propozycją.
Nie da się krzewić, kiedy kiszki
marsza grają.
To co wydarzyło się później trudno opisać.
Kiedy trafili dwunastkę, każdy
uśmiechnął się pod nosem.
Kiedy padła skreślona wcześniej
trzydziestka – Andrzej uniósł brew.
A kiedy na ekranie pojawiła się
kolejna kula cały świat zwolnił,
– Stoi! – wycharczał łapiąc się za
a Dyrektor poczuł jak zalewa go serce Dyrektor – Postawimy bufet!
fala gorąca i nagle wszystko znika.
Postawili.
Obudził go potężny cios w twarz.
Skromny, bo za wygraną trójkę
Marek, Aktor Po Szkole nigdy nie stać ich było tylko na trzy zestawy,
żałował, że zamiast kursu pierw- w tym jeden powiększony.
szej pomocy zrobił Boks w jeden
Ale byli szczęśliwi.
weekend (może raz, kiedy ratował
Pierwszy raz w historii teatru wiekrztuszącą się kobietę lewym sier- czorna próba odbyła się w ciszy.
powym).
Bez burczenia w tle. •
rysuje
Agnieszka
Szczepaniak

Podobne dokumenty