Był szary ponury dzień. Za oknami hulał wiatr.
Transkrypt
Był szary ponury dzień. Za oknami hulał wiatr.
"Nieznana nikomu tajemnica biblioteki" Był szary ponury dzień. Za oknami hulał wiatr. - Typowa plucha – pomyślał Tomek, - i dlaczego akurat dzisiaj, przecież jest to dzień, w którym razem z Olą odwiedzają bibliotekę... - No cóż, idziemy - powiedziała Ola. Jakież było ich zdziwienie, kiedy dotarli do biblioteki. - Co to ma znaczyć – pomyślało rodzeństwo. - O czym szepczą te grupki dzieci? O krasnoludku z biblioteki, który pilnuje książek? Czy ktoś z was go widział? Tomek zauważył, że w książkach coś się rusza...co chwila coraz więcej spada na podłogę. Kątem oka dzieci zauważyły małego stworka z czerwoną czapeczką, który upychał książki do ogromnego worka. Nagle zgasło światło ... skrzat zniknął!! Zaczęły go szukać. Gdzie on może być? Może uciekł pod rosnący przed zamkiem kasztan i ukrył się w dziupli? A może pobiegł na strych albo do piwnicy? - Zobaczcie, pogubił książki na schodach - zauważył Tomek. Jest na strychu! Gdy dzieci pobiegły na strych ze szpary w podłodze wyszedł krasnoludek, który miał bardzo długą szarą brodę i czerwony płaszcz. Wyglądał na zmęczonego. Chwilę potem umknął do mysiej nory. - Jak my się tam dostaniemy ?! - zastanawiały się dzieci. Zauważyły, że na starym stole leżały cukierki zmniejszające i powiększające. Dzieci zjadły je i wbiegły do nory. Zobaczyły myszki, które powiedziały im dokąd pobiegł krasnoludek. Nagle zauważyły, że w oddali coś się świeci. Okazało się że to skrzynia ze skarbem. Obok niej stał krasnoludek. Wręczył im klucz. Dzieci otworzyły skrzynię, a w niej znalazły diamenty i książki podebrane przez krasnala z biblioteki. Zapytały krasnoludka czy diamentami mogą ozdobić bibliotekę. Zgodził się, a dzieci wyszły z nory, zjadły cukierki powiększające i natychmiast pobiegły do pań z biblioteki. Wszyscy razem zaczęli ozdabiać bibliotekę. Tydzień później do biblioteki przyszedł chłopiec, który nie lubił książek, nie lubił czytać i nie bardzo wiedział w jaki sposób może spędzać wolny czas. Poznał tu Olę i Tomka oraz inne dzieci, które przekonały go, że warto czytać i warto założyć sobie kartę biblioteczną, by móc wypożyczać książki, bo w książkach można odkryć inny świat, bajkowy, ciekawszy, niezwykły. - Jutro się przekonasz jak działa magia książek – powiedziały. Nazajutrz biblioteczna drużyna z Olą i Tomkiem na czele spotkała się przy mysiej norze na bibliotecznym strychu. - Przeczytaj fragment książki o czerwonym krasnoludku i zajrzyj do mysiej nory, powiedziały do chłopca. - I co widzisz? Wow! To jest istny cud! Ale jak to jest możliwe, że ten krasnoludek tu jest i czyta wielką starą księgę !? Co on może czytać ?! Bardzo mnie to zaciekawiło i dlatego będę czytał książki i zaraz założę kartę biblioteczną! Następnego dnia dzieci postanowiły zrobić teatrzyk na dziedzińcu zamku i zachęcić krasnoludka do wspólnej zabawy. Zajęły się dekorowaniem sceny. Scenografia była bajkowa - na drzewach rosły książki, a w książkowym lesie biegały bajkowe postacie. Głównym bohaterem miał być krasnoludek. Okazało się, że krasnal, tak jak dzieci, uwielbia cukierki. Poczęstowany przez biblioteczną gromadkę zgodził się zagrać główną rolę. Miał on za zadanie opowiedzieć o swoim życiu pełnym przygód i przyjaciół. Wszyscy mali czytelnicy zebrali się na dziedzińcu. Ola z Tomkiem denerwowali się, że dzieciom występ krasnoludka może wydać się nudny. Nadszedł czas na opowieść. Krasnal wyszedł na scenę i przywitał się: - Mam na imię Czerwony Krasnoludek - i zaczął opowiadać: "Kiedy byłem małym krasnoludkiem moja mama zachorowała, więc postanowiłem pójść do pani dzięciołowej, która mieszkała piętro wyżej po syrop dla mamy. Kiedy wchodziłem na wyższe gałęzie kasztanowca, nie zauważyłem, że na jednej z gałęzi był lód. Nagle zleciałem na dół do kupki śniegu. Nie wiedziałem gdzie jestem. Nie tracąc czasu zacząłem szukać schronienia. Po paru minutach znalazłem się w ciepłym murowanym pomieszczeniu. Chodziłem po różnych korytarzach i schodach. W końcu znalazłem się na strychu. Ponieważ usłyszałem dziwne hałasy postanowiłem skryć się w szparze w ścianie. Zauważyłem, że nie byłem tam sam. Mieszkała tam również rodzina myszek. Zaprzyjaźniliśmy się. Mama myszka wychowała mnie jak syna, którego nie miała. Wpadłem na pomysł, aby się im odwdzięczyć. Wieczorem po zgaśnięciu świateł wyszedłem z łóżka. Ucałowałem rodzinę i poszedłem do biblioteki. Wiedziałem, że nie udźwignę tylu książek, więc wcześniej pożyczyłem duży worek od mamy myszki. Kiedy byłem juz w dziale dla dzieci włożyłem do worka kilka słodkich książek: "Tupcio Chrupcio", "Świnka Peppa", "Kubuś Puchatek". Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest za 10 minut ósma, a wiedziałem, że o tej godzinie mama budzi wszystkie myszki. Nie marnując czasu zacząłem przebierać małymi nóżkami do domu. Wróciłem i przygotowałem śniadanie. Cała rodzina wstała i delektowała się jajecznicą. Po śniadaniu czytaliśmy sobie książki. I tak było przez parę dni. Aż w końcu wszystkie książki zostały przeczytane. Wieczorem znowu wymknąłem się z domu do biblioteki. Tego wieczoru mój wór był tak ciężki, że nie mogłem go udźwignąć. Nastał ranek. Usłyszałem jakieś zgrzyty w drzwiach. Okazało się, że pani Agnieszka z panią Wandzią otwierały bibliotekę. Panie nie były same, byli tam także Tomek i Ola, i tak poznałem moich przyjaciół". W tym momencie Tomek i Ola pojawili się na scenie. - Mam nadzieję, że przedstawienie się podobało – powiedział Tomek, a Krasnoludek wykrzyknął – zapraszam na poczęstunek !!! Na ciastka, cukierki, sok i herbatę !!! - to co wszyscy lubimy najbardziej!!! Po poczęstunku dzieci miały do krasnoludka różne pytania: -Czy mama myszka nadal mieszka na strychu? - Czy zawsze odkładałeś książki na miejsce? - Czy bolało Cię kiedy wpadłeś na kupkę śniegu? ... A Czerwony Krasnal odpowiadał i opowiadał ... Kolejnego dnia dzieci spotkały się pod starym kasztanowcem rosnącym nieopodal zamku, w którym mieszkał Czerwony Krasnal. Ola próbowała wdrapać się na drzewo. Natomiast jej brat pilnował, aby nie spadła. Kiedy dziewczynka była już w połowie kasztanowca zauważyła dziuplę. Zaciekawiona zajrzała do dziury, a tam ujrzała starą Krasnoludkę leżącą w łóżku popijającą syrop malinowy. Nie tracąc czasu Ola przywitała się: - Dzień dobry – mam na imię Ola - Dzień dobry, jestem mamą krasnoludka. - Wiem, gdzie jest pani syn powiedziała dziewczynka - Naprawdę?! Czy zaprowadzisz mnie do niego? - Oczywiście, że tak! Nie tracąc czasu Ola wraz z Tomkiem zaprowadziła mamę krasnoludka do mysiej dziury na bibliotecznym strychu. Czerwony Krasnal czytając książki rodzinie myszek usłyszał, że ktoś puka do drzwi. Otworzywszy drzwi krasnoludek ujrzał swoją mamę. Szybko rzucił się mamie na szyję i najszybciej ją ucałował. Wszyscy skakali z radości. Mama myszka zaproponowała aby Krasnoludka została na obiedzie i zamieszkała z nimi. Po obiedzie wszyscy usiedli na kanapie zrobionej z pudełek po zapałkach i rozmawiali. Nadszedł zmrok wszyscy się umyli, ubrali w piżamy i poszli spać. Mama Myszka i Krasnoludka pocałowały wszystkich na dobranoc. Tym razem krasnoludek nie poszedł sam do biblioteki, towarzyszyły mu siostry myszki. Wspólnie wybrali po tyle książek po ile każdy był w stanie udźwignąć i popędzili do domu, żeby rano nie przeszkadzać p. Agnieszce, p.Wandzi i p. Teresie. Był piękny słoneczny poranek. Wszyscy wstali, napili się ciepłej herbaty i zjedli pyszne płatki śniadaniowe - Łakotki. Po południu wszyscy wybrali się na sanki. Myszki zjeżdzały na liściach kasztanowca, a krasnoludki na gałązkach. Po powrocie do domu wszyscy wygodnie rozsiedli się na kanapie oraz dywanie, przykryci kocykami popijali gorące kakao. Nadeszła noc, było tak ciemno, że tata myszek musiał zapalić świecę, żeby wszyscy mogli trafić do swoich pokoi. O poranku krasnoludek postanowił pójść do starego domu, do dziupli. Kiedy był w gnieździe wyjął walizkę mamy i zaczął pakować najbardziej potrzebne rzeczy, takie jak: sukienki i drobiazgi mamy oraz rzeczy, do których był najbardziej przywiązany, i za którymi długo tęsknił. I tak w końcu Czerwony Krasnal odnalazł swój prawdziwy dom w norze myszek na bibliotecznym strychu, gdzie z mamą i przyjaciółmi żyli długo i szczęśliwie. Morał z tej bajki jest taki, że w najmniej oczekiwanym momencie możemy odnaleźć prawdziwych przyjaciół, a w najbardziej niepozornej książce inny, magiczny, lepszy świat.