11-12

Transkrypt

11-12
ROK XX, NR 11-12 (150-151) 2010
www.nad-odra.pl
non profit
ISSN 0867-8588
W NUMERZE:
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE
JANA PAW A II
W NAUCZANIU KO CIO A
str. 4-20
Ks. Henryk Nowik,
Chrystus Mi osierny Królem Wszech wiata
str. 21
Ks. Abp S awoj Leszek G ód ,
Polsko, id za Chrystusem!
str. 29
Ks. Henryk Nowik,
Ekologia przeciw metodzie
zap odnienia in vitro
str. 39
Ks. Edward Napiera a,
Geneza Administracji Apostolskiej
w Gorzowie Wlkp.
str. 33
***
W DWUSETN ROCZNIC URODZIN
FRYDERYKA CHOPINA
Andrzej Tuchowski,
Chopin w kr gu idei narodowej
str. 45
Rafa Ciesielski,
Karol Szymanowski
o Fryderyku Chopinie
str. 63
Halina Ludorowska,
Spotkania z Chopinem
w poezji Ga czy skiego
str. 69
***
Maria Jazownik, Leszek Jazownik,
Sejm sobie – MEN sobie
str. 89
11-12
Federico Barocci, Narodzenie (1597)
Uroczysto po wi cenia figury Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie.
Przemawia Ordynariusz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Ksi dz Biskup Dr Stefan Regmunt
fot.: http://www.kuria.zg.pl/
Oto zwiastuj wam rado wielk [...]: dzi w mie cie Dawida narodzi si wam Zbawiciel,
którym jest Mesjasz, Pan ( k 2, 10-11).
Z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku składamy naszym
Drogim Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia błogosławieństwa Bożego
Redakcja
Miesi cznik jest wydawany dzi ki wsparciu PT Czytelników w kraju i za granic .
Dzi kujemy autorom za bezinteresowne wspó redagowanie pisma.
Redakcja publikuje materia y, nie zawsze podzielaj c w ca ci pogl dy ich Autorów.
czasopismo spo eczno-kulturalne
za
one przez ks. dra Henryka Nowika w 1991 roku
Wydawca: TOWARZYSTWO KULTURY NARODOWO-RELIGIJNEJ
"POLSKA BOGIEM SILNA" im. JANA PAW A II
65-238 Zielona Góra, ul. Wile ska 2, tel./fax 68 320 05 02
Redaguje Zespó Mi dzyregionalny
Redaktor odpowiedzialny: Henryk Nowik, tel. 68 320 11 88, kom. 510 113 495
Redaktor naczelny: Maria Jazownik, kom. 661 610 633
Strona internetowa: www.nad-odra.pl
Wydaje Towarzystwo Kultury Narodowo-Religijnej w ramach dzia alno ci statutowej
jako dzia alno non profit.
SPIS TRE CI
OD REDAKCJI ................................................................................................................................ 2
DZIEDZICTWO JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Ks. Henryk Nowik, Idea Solidarno ci w nauczaniu Jana Paw a II (cz. 2)....................................... 4
Papie Benedykt XVI, Encyklika Caritas in Veritate ...................................................................... 9
Ks. Kardyna Stefan Wyszy ski, Idee przewodnie tekstu lubowa Jasnogórskich .................. 12
Ks. Abp Kazimierz Majda ski, owo pasterskie: Szczeci skie gody czterdziestolecia ............. 15
Ks. Abp Stanis aw Wielgus, Poleg za chrze cija sk Europ ................................................... 17
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Ks. Henryk Nowik, Chrystus Mi osierny Królem Wszech wiata ................................................... 21
Ks. Abp S awoj Leszek G ód , Polsko, id za Chrystusem! ........................................................ 29
Ks. Edward Napiera a, Geneza Administracji Apostolskiej w Gorzowie Wlkp. ............................ 33
Ks. Henryk Nowik, Ekologia przeciw metodzie zap odnienia in vitro ........................................... 39
Andrzej Tuchowski, Chopin w kr gu idei narodowej ................................................................... 45
Rafa Ciesielski, „Jarz ca si samotna gwiazda w ród otaczaj cej nocy”.
Karol Szymanowski o Fryderyku Chopinie ........................................................ 63
Halina Ludorowska, Spotkania z Chopinem w poezji Ga czy skiego ................................ ......... 69
.
ODPOWIEDNIE DA RZECZY – S OWO!
C.K. Norwid, Fortepian Szopena ................................................................................................. 72
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
Jan Nowik, Odpowiedzialno i Pojednanie ................................................................................. 74
Zbigniew Dmochowski, Sumienie prawe a walka z dezinformacj ............................................. 74
Tadeusz Gerstenkorn, Syndrom zniewolenia .............................................................................. 76
Tadeusz Gerstenkorn, Syndrom sztokholmski ............................................................................ 78
ANALIZY– POLEMIKI – WSPOMNIENIA – LISTY – APELE
Andrzej M. He ski, Powstanie Warszawskie ............................................................................... 79
Barbara Wodzi ska, „Polski ba agan”? ........................................................................................ 82
Maria Jazownik, Kresowe Zaduszki w podzielonogórskiej
ycy ............................................... 87
Maria Jazownik, Leszek Jazownik, Sejm sobie – MEN sobie .................................................... 89
Witold Józef Kowalów, Biskup Szel ek kandydatem na o tarze ............................................... 92
Lech Ludorowski, Dzie a wielkiego po ytku. Dokonania Towarzystwa
Sienkiewiczowskiego w 2009 roku ................................................................. 93
Ewa Micha owska-Walkiewicz, wi teczne oraz karnawa owe obyczaje i obrz dy ................... 96
RECENZJE I OMÓWIENIA
Zdzis awa Mokranowska, Autobiografia jako ocalenie pami ci .................................................. 99
Maria Jazownik, W poszukiwaniu utraconej to samo ci… ....................................................... 101
Maria Jazownik, Leszek Jazownik, Najbrudniejsze karty powojennej historii .......................... 102
PRZEGL D
Rajmund Klonowski, Litewscy narodowcy: „Kajajcie si , Polacy” ............................................. 107
Litwa. Podpisy ws. obrony polskiej o wiaty ................................................................................. 108
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
1
OD REDAKCJI
Pod koniec ubieg ego wieku na wiecie pojawi o si trójstronne wspó zawodnictwo o ad w wiecie.
Wyst pi o ono pomi dzy leninowsko-marksistowskim socjalizmem realnym, zmierzaj cym do komunizmu
wiatowego, liberalistycznym kapitalizmem, o tendencjach ekspansji kapita u mi dzykontynentalnego, oraz
Ko cio em Katolickim, który z mandatu Chrystusa jest Powszechny. Polska katolicka podlega wp ywom
dwóch pierwszych nurtów. W tych zderzeniach cywilizacyjnych adna dziedzina ycia: osobistego, rodzinnego i narodowego nie pozostanie nienaruszona. Zrozumia to dobrze hierarcha z Krakowa, gdy w 1976
roku w Ameryce wyg osi przed nowojorsk publiczno ci prorocze s owa: „Stoimy teraz […] przed sprawdzianem dwóch tysi cleci kultury i cywilizacji chrze cija skiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla
godno ci ludzkiej, praw jednostki i praw narodów. […] Szerokie kr gi ameryka skiego spo ecze stwa oraz
szerokie kr gi spo eczno ci chrze cija skiej nie zdaj sobie z tego w pe ni sprawy […]”.
By mo e, e jeszcze d ugo owe kr gi trwa yby w bierno ci, gdyby nie fenomen papiestwa w postaci
Jana Paw a II. Wypowiedziane wówczas idee poniós On w wiat, na ró ne kontynenty, do niezwykle licznych ludów i narodów, tak e do swojej Ojczyzny. I tu u progu swego Pontyfikatu okaza si wiatu jako Prorok Zwyci ski, g osz cy prawd o cz owieku i o narodach, na przyk adzie swojej Ojczyzny, która przetrwa a
ró ne kl ski i niewole dzi ki kulturze o zmy le s owia skim, wra liwym na matk domu rodzinnego i na
matk ziemi . Otworzy drzwi Wieczernika Dziejów dla krajów s owia skich i wyznaczy granice Europy od
Atlantyku a po Ural. A centrum owych d
– od Ba tyku po Adriatyk. Idee te wyprowadza z g bi historii
cywilizacji chrze cija skiej, i to one zmienia y bieg historii, aczkolwiek z wielkim trudem, gdy wszystko to
si dzia o w kontek cie pot g wiatowych.
W nowym porz dku wiatowym Wschód (ZSRR i kraje socjalistyczne) w programie Micha a S. Gorbaczowa g osi , e o potrzebach ludu i o prawach jednostki decyduje jednobiegunowy rz d leninowskomarksistowski. Natomiast w nowym wiecie, wed ug m drców Zachodu (prezydent USA i grupa za ycielska Unii Europejskiej), prawa i wolno ci jednostki ludzkiej opiera si b
na prawie pozytywnym. Dwie te
pot gi wiatowe by y naznaczone w swoim wn trzu fa szem i z em, gdy zagubi y w swych wizjach wiata
jednostk ludzk , zapominaj c, e jest ona osob o wrodzonej godno ci i zarazem ontologiczn podstaw
praw cz owieka i narodów, w my l prawa naturalnego i Dekalogu. Wschód i Zachód poszukuj wci porozumie , ale tylko gospodarczych. One za s niemo liwe bez autonomii osoby ludzkiej i bez suwerenno ci
narodów. Taki stan wiata zagra a demokracji w sensie klasycznym i w ten sposób rodzi si nowy kszta t
tyranii. Sytuacja ta jest zagro eniem dla Polski, zw aszcza gdy si uwzgl dni fakt, i upad y system mocno
zrani mentalno cz owieka ateistycznym oddzia ywaniem na polu teoretyczno-administracyjnym ( wiatopogl d przed prac ). Nowy za ad UE systematycznie utrwala zateizowan mentalno w innej ju p aszczy nie oddzia ywa , a mianowicie na polu praktyczno-administracyjnym (postawa przed prac ). W ten
sposób zniszczono ducha pracy ludzkiej, bez którego grozi zag ada ludzko ci, jak to wykaza Jan Pawe II
w encyklice Laborem exercens, która mia a si nie ukaza (13 V 1981 zamach na ycie Jana Paw a II),
gdy by a zagro eniem dla systemów, bazuj cych na pracy niewolniczej, w imi pa stwowego proletariatu
i prywatnego kapita u. Dochodzi dzi do zjednoczenia Rosyjskich Pa stw Niepodleg ych, Zjednoczonych
Stanów Ameryki oraz Pa stw Unii Europejskich. Globalizacja ta ma miejsce tylko w p aszczy nie gospodarczej, z pomini ciem ca ego dorobku kulturowego w postaci godno ci osoby ludzkiej, praw cz owieka
i narodów, dorobku utrwalanego przez Jana Paw a II. Bez Jego wskaza prawno-moralnych, na p aszczy nie prawdy (zgodno my li z rzecz ) i dobra (zgodno post powania cz owieka z prawem naturalnym
i Dekalogiem, dope nionym Ewangeli ), wiat si nie zjednoczy. W dziedzinie zjednoczenia wiata nale y
wyj z Ko cio a Rzymskokatolickiego, z jego ca tradycj i z jego filozofi , w nurtach klasycznych, w relacji do nauk przyrodniczych i humanistycznych oraz na kanwie prawa naturalnego, dope nionego Objawieniem. Ten Ko ció , o wyk adni Papieskiej, próbuje si zwalcza Ko cio em tzw. nowoczesnym, z inspiracji
nurtów globalistycznych, tworz cych pa stwo wiatowe. Religijny zmys ludu pragnie jednak trwa w Kociele bez nowoczesno ci. Naród nasz jest wiadom wielkiego dziedzictwa duchowego Jana Paw a II, które
pozostawi w my li oraz w wi tych i b ogos awionych ludu tej ziemi, i z którego to dziedzictwa powsta o
agiewnickie Sanktuarium Mi osierdzia, b
ce iskr ufno ci w wierze, w drodze ku zjednoczeniu Polski,
Europy i wszystkich kontynentów, w Chrystusie Królu Wszech wiata.
2
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
„Przecież nie cały umieram. – To, co we mnie niezniszczalne, trwa”
„TRYPTYK RZYMSKI”
Rozwa aj c, jak wielkie dziedzictwo pozostawi po sobie Ko cio owi Powszechnemu
nasz ukochany Papie Jan Pawe II, doznajemy ol nienia, e zrealizowa o si ono
w osobie wykonawcy przes ania zawartego w Jego testamencie.
Dziedzicem - W odarzem ca ego dorobku Ko cio a Powszechnego, ubogaconego
przez naszego Papie a Jana Paw a II, autentycznie Wielkiego na miar naszych czasów,
zosta Jego bliski wspó pracownik w Winnicy Pa skiej Kardyna Joseph Ratzinger
i ma On spe ni to, czego Jan Pawe II nie zd
wykona . To za wstawiennictwem
Jana Paw a II Duch wi ty natchn kardyna ów w dniu Konklawe, by dziedzictwo to
zosta o przekazane w r ce tego w nie Kardyna a.
W tej wi zi b dziemy uczestniczy przez pryzmat poczyna Papie a Benedykta XVI
i stara si przybli , wed ug naszych skromnych mo liwo ci, Jego nauczanie, jako
Wykonawcy Testamentu Jana Paw a II.
J.N.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
3
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
¢ Ks. Henryk Nowik
IDEA SOLIDARNO CI W NAUCZANIU JANA PAW A II
(cz. 2)
Solidarno mi dzyludzka zawi zuje si na poziomie wi zi osobowej: „ja – ty” oraz na p aszczy nie: „ja
– my”. Pod e tych relacji jest natury ontologicznej, a nie psychologicznej, jako upodobanie. Fundamentem bowiem tych ontologicznych odniesie jest fakt „uczestnictwa” w egzystencji drugiego oraz w yciu
innych. Ponadto Solidarno jawi si na bazie uznania prawdy, i ka da osoba ludzka jest dzieckiem Boga
Stworzyciela, a relacja mi dzyosobowa w Rodzinie Ludzkiej ma wymiar braterstwa spo ecznego i chrze cija skiego.
Chodzi nade wszystko o fakt – pisze Jan Pawe II – wspó zale no ci pojmowanej jako system determinuj cy stosunki w wiecie wspó czesnym, w jego komponentach: gospodarczej, kulturowej, politycznej oraz religijnej, wspó zale no ci przyj tej jako kategoria moralna. Na tak rozumian wspó zale no w ciw odpowiedzi – jako postawa moralna i spo eczna, jako „cnota” – jest
solidarno (SRS, p. 38).
Solidarno winna przejawia si przede wszystkim w podziale dóbr i w godziwym wynagradzaniu za
prac . Winna przyjmowa na siebie wysi ek utrzymywania sprawiedliwego porz dku spo ecznego, w którym napi cia by yby atwiej niwelowane na drodze negocjacji.
Wszystkie problemy spo eczno-gospodarcze winne by rozwi zywane na drodze ró nych mo liwych
form solidarno ci: mi dzy biednymi, mi dzy bogatymi i biednymi, mi dzy pracuj cymi i pracodawcami,
mi dzy ludami i narodami, jako wymóg prawa mi dzynarodowego, od którego jest uzale niony pokój na
ca ym wiecie. Ró ne te formy solidarno ci realizuj si na drodze powszechnego uznania odwiecznej
prawdy, e ka dy cz owiek jest osob , równ w prawach i obowi zkach wobec Boga i wzgl dem siebie
nawzajem.
Solidarno – pisze Jan Pawe II – pomaga nam dostrzec „drugiego” – osob , lud czy naród – nie jako narz dzie, którego
zdolno do pracy czy odporno fizyczn mo na tanim kosztem wykorzysta , a potem, gdy przestaje by u yteczny, odrzuci , ale
jako „podobnego nam”, jako „pomoc” (por. Rdz 2,18.20), czyni c go na równi z sob uczestnikiem „uczty ycia”, na któr Bóg zaprasza jednako wszystkich ludzi. St d wa no budzenia sumienia religijnego w poszczególnych ludziach i narodach” (SRS, p. 39).
Jest to droga do wyj cia z kryzysu, ucisku i unicestwiania innych. Antysolidarno ciowe zjawiska, przy
obecnym podziale wiata, funkcjonuj cego na zasadzie przeciwstawnych bloków, zwi kszaj ryzyko niebezpiecze stwa wojny, a w najlepszym razie – budz nadmierny niepokój o w asne bezpiecze stwo. Za
ten stan rzeczy p aci si cz sto utrat autonomii, nienaruszalno ci terytorialnej s abszych narodów, poddanych strefom wp ywów, lub obszarów bezpiecze stwa. Taka jest mi dzynarodowa struktura grzechu.
Sprzeciwia si ona w sposób radykalny pokojowi wiata i rozwojowi narodów. Rozwój ludów i narodów jest
nowym imieniem pokoju. „W taki sposób – pisze Jan Pawe II – proponowana przez nas solidarno jest
drog do pokoju, a zarazem do rozwoju” (SRS, p. 39). Upragniony pokój wiatowy nie jest do pomy lenia,
je eli m owie stanu, odpowiedzialni za ten stan rzeczy, nie uznaj , e wspó zale no mi dzyludzka sama z siebie wymaga przezwyci enia polityki bloków, odej cia od ró nych form imperializmu ekonomicznego, militarnego, politycznego, czy jakiejkolwiek nieufno ci we wspólnym ruchu integracji wiata. „Wspó praca – naucza Jan Pawe II – jest aktem w ciwym solidarno ci mi dzy jednostkami i narodami” (Tam e).
W perspektywie wiary solidarno winna zmierza do ci ego przekraczania samej siebie i do przyjmowania wymiarów ca kowitej bezinteresowno ci, w duchu przebaczania i pojednania, jako sta a sprawno jednostek ludzkich i grup spo ecznych.
Solidarno – pisze Jan Pawe II – jest niew tpliwie cnot chrze cija sk , […] mi ci , znakiem rozpoznawczym uczniów
Chrystusa […]. Wówczas bli ni jest nie tylko istot ludzk z jej prawami i podstawow równo ci wobec wszystkich, ale staje si
ywym obrazem Boga Ojca, odkupionym krwi Jezusa Chrystusa i poddanym sta emu dzia aniu Ducha wi tego. […] Solidarno
winna zatem przyczynia si do urzeczywistnienia tego Bo ego zamys u, tak na p aszczy nie indywidualnej, jak i na p aszczy nie
wspólnoty narodowej oraz mi dzynarodowej” (Tam e, p. 40).
Wypaczenie ducha Solidarno ci prowadzi a do granic strukturalnego grzechu, polegaj cego na wyst powaniu „przeciw komu ”. T postaw mo na przezwyci
jedynie przez powrót do korzeni Chrze cija stwa, gdzie rytm serca wyznacza kierunek zachowa „ku czemu ”, z my
przewodni „ku uczestnictwu
w drugim”, na drodze trudu swego ycia. Dzieje si to wówczas, gdy pa stwo: zapewnia warunki zrzeszania si dla osi gania nale nych celów; tworzy podstawowe prawa jako ochron dla prawa naturalnego
i Dekalogu; zabiega o respektowanie praw cz owieka zawartych w Powszechnej Deklaracji ONZ (1948),
4
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
które to prawa s podstaw Prawa Narodów (zob. Jan Pawe II, O prawa narodów. Wyst pienie na forum
ONZ w Nowym Jorku 4 X 1995). Prawa te powstawa y w nurcie powszechnego zrywu ludów i narodów ku
wolno ci, by
w pokoju. Rzecz jasna, e wymownym fenomenem naszych czasów by a idea Solidarnoci. T umaczy j , w cierpieniu serca i w trudzie pielgrzymim, na wszystkie j zyki wiata – Jan Pawe II:
„Tak” dla pokoju! Takie uczucia wyra ano powszechnie nazajutrz po owym historycznym dniu 8 maja
1945. […] Ponownie odkryli te solidarno wspólnego przeznaczenia, które czy ich ze sob i z wszystkimi lud mi z ka dego narodu.
Przes anie z okazji 50. rocznicy zako czenia w Europie II wojny wiatowej.
8 maja 1995, Watykan
Pragniemy przekaza nowemu tysi cleciu kontynent, który nadal b dzie szuka w Ewangelii zasady
inspiruj cej ycie spo eczne w duchu wolno ci i solidarno ci.
Spotkanie z m odzie
Europy, 9-10 wrze nia 1995, Loreto
Tutaj w ciszy sanktuarium loreta skiego, od siedmiu stuleci Maryja nie przestaje czuwa i dzia ,
tak jak czyni a to w domu w Nazarecie. […] Wraz z Ni b dziecie mogli mia o przyst pi do budowania
Europy nadziei, wiernej w asnym korzeniom – krainy, gdzie wszyscy znajd go cinno , solidarno i pokój.
Spotkanie z m odzie
Europy…
wiat pok ada nadziej w rozwoju kontaktów pomi dzy narodami, które b
szanowa y ywotne
prawa wszystkich ludzi i sprzyja y ich wzrostowi. Ta nieunikniona transformacja mo e i powinna urzeczywistnia si w duchu solidarno ci i sprawiedliwo ci.
Msza w. na lotnisku wojskowym, 22 czerwca 1966, Paderborn
Solidarno i sprawiedliwo s potrzebne równie w rozwoju waszego kraju, który po zjednoczeniu
szuka w asnej drogi ku wspólnej przysz ci.
Msza w. na lotnisku wojskowym…
Rz dy prawie wszystkich pa stw cz onkowskich ONZ, uczestnicz ce w II Konferencji na temat Osiedli Ludzkich w Stambule oraz w wiatowym spotkaniu na szczycie zorganizowanym przez FAO w Rzymie,
zobowi za y si do konkretnych dzia , które pozwol lepiej pogodzi ze sob wymogi rozwoju, wzrostu
gospodarczego i solidarno ci.
Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, 13 stycznia 1997, Watykan
Próby zorganizowania mi dzynarodowego wymiaru sprawiedliwo ci s w tym wietle konkretnym
przejawem rozwoju wiadomo ci moralnej narodów. Równie coraz liczniejsze inicjatywy humanitarne,
mi dzynarodowe lub prywatne s pozytywn oznak o ywienia si solidarno ci w obliczu dramatycznych
sytuacji przemocy czy niesprawiedliwo ci.
Przemówienie do korpusu dyplomatycznego…
Mi
bli niego kszta tuje braterskie postawy i trwa e relacje miedzy osobami i narodami, sprawiaj c,
e zasady wspólnego dobra, solidarno ci i sprawiedliwo ci prowadz do sprawiedliwego podzia u pracy
i bogactw zarówno wewn trz Unii, jak i w stosunkach z krajami, które potrzebuj pomocy.
Przemówienie do grupy chrze cija skich deputowanych do Parlamentu Europejskiego,
6 marca 1997, Watykan
Dzi kuj ci, w. Wojciechu,
nas dzisiaj tak licznie tu zgromadzi . S tu w ród nas bardzo dostojni
go cie. My
naprzód o prezydentach krajów zwi zanych z osob i dzia alno ci w. Wojciecha-Adalberta.
Dzi kuj za obecno prezydentowi Polski, panu Kwa niewskiemu, prezydentowi Czech, panu Vaclavowi
Havlowi, prezydentowi Litwy, panu Brazauskasowi, prezydentowi Niemiec, panu Herzogowi, prezydentowi
owacji, panu Kovacowi, prezydentowi Ukrainy, panu Kuczmie, prezydentowi W gier, panu Ponczowi.
Czcigodni panowie, wasza obecno tutaj w Gnie nie ma szczególne znaczenie dla ca ego kontynentu
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
5
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
europejskiego. Tak jak przed tysi cem lat, tak i dzi wiadczy ona o ch ci pokojowego wspó ycia i budowania nowej Europy, z czonej wi zami solidarno ci. Prosz bardzo, aby panowie byli askawi przekaza
moje pozdrowienie swoim narodom, które dzisiaj tutaj reprezentujecie.
Homilia podczas Mszy w. z okazji 1000-lecia mierci w. Wojciecha,
3 czerwca 1997, Gniezno
W imi poszanowania praw cz owieka, w imi wolno ci, równo ci, braterstwa, w imi mi dzyludzkiej
solidarno ci i mi ci wo am: nie l kajcie si ! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Cz owieka nie mo na zrozumie
bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi si dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europ , nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie mo na budowa trwa ej jedno ci. Nie mo na tego robi , odcinaj c
si od tych korzeni, z których wyros y narody i kultury Europy, i od wielkiego bogactwa minionych wieków.
Jak e mo na liczy na zbudowanie „wspólnego domu” dla ca ej Europy, je li zabraknie cegie ludzkich sumie wypalonych w ogniu Ewangelii, po czonych spoiwem solidarnej mi ci spo ecznej b
cej owocem
mi ci Boga? O tak w nie rzeczywisto zabiega w. Wojciech, za tak przysz
odda swoje ycie.
Homilia podczas Mszy w. z okazji 1000-lecia…
Wznios
misji ludzi kieruj cych polityk polega na tym, e maj oni dzia
w taki sposób, aby
zawsze by a szanowana godno osoby ludzkiej istoty; stworzy sprzyjaj ce warunki dla budzenia ofiarnej
solidarno ci, która nie pozostawia na marginesie ycia adnego wspó obywatela; umo liwia ka demu dost p do dóbr kultury; uznawa i wprowadza w ycie najwy sze warto ci humanistyczne i duchowe; dawa
wyraz swoim przekonaniom religijnym i ukazywa ich warto innym.
Or dzie do prezydentów siedmiu pa stw europejskich, 3 czerwca 1997, Gniezno
Wa
rol w tworzeniu i przekazywaniu kultury maj rodki spo ecznego przekazu. Stanowi one
w dzisiejszym wiecie pot
i wszechobecn szko . Mog budzi sumienia, broni praw cz owieka, kierowa ludzk wiadomo ku dobru, wolno ci, sprawiedliwo ci, solidarno ci i pokojowi …
Przemówienie do III grupy Biskupów polskich, 14 lutego 1998, Watykan
W czasach takiego relatywizmu kultura wywy sza ponad wszelk miar jednostk i nie kszta tuje
w niej postawy solidarno ci, stwarza niebezpiecze stwo, e wolno przekszta ci si w dominacj silniejszych nad s abszymi i tym samym zaprzeczy samej sobie.
Spotkanie z uczestnikami kongresu dla uczczenia 50-lecia istnienia duszpasterstwa
akademickiego przy Uniwersytecie La Sapienza, 1 maja 1998, Rzym
wiadom niedoskona ci istniej cych dzi modeli spo ecznych, utrudniaj cych im zaprowadzenie
wolno ci politycznej oraz równo ci i solidarno ci spo ecznej, ywi g bok nadziej , e Rada Europy b dzie umia a dopomóc swoim krajom cz onkowskim w twórczym podejmowaniu wyzwa , jakie przed nimi
staj .
Przes anie z okazji 50-lecia powstania Rady Europy, 5 maja 1999, Watykan
Wszystkim tutaj obecnym i wszystkim moim rodakom ycz , aby próg trzeciego tysi clecia przekroczyli z nadziej i ufno ci , z wol wspólnego budowania cywilizacji mi ci, która opiera si na uniwersalnych warto ciach pokoju, solidarno ci, sprawiedliwo ci i wolno ci. Niech Duch wi ty nieustannie
wspiera wielki proces przemian, s
cy odnowie oblicza ziemi. Tej naszej wspólnej ziemi.
Przemówienie w polskim Parlamencie, 11 czerwca 1999, Warszawa
Spotkanie z chrze cija stwem nie sk oni o Edyty do odrzucenia ydowskich korzeni, ale raczej pozwoli o je w pe ni odkry . […] W rzeczywisto ci jednak przesz a ca sw drog ku chrze cija skiej doskona ci nie tylko pod znakiem ludzkiej solidarno ci z macierzystym narodem, ale tak e prawdziwego duchowego wspó udzia u w przeznaczeniu synów Abrahama, naznaczonych przez tajemnic powo ania
i „nieodwo alne dary” Bo e (por. Rz 11,29).
List Apostolski og aszaj cy w. Brygid Szwedzk , w. Katarzyn ze Sieny i w. Teres
Benedykt od Krzy a Wspó patronkami Europy, 1 pa dziernika 1999, Watykan
6
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Globalizacja mo e by dobrem dla cz owieka i spo ecze stwa, ale mo e te okaza si zjawiskiem
szkodliwym o powa nych konsekwencjach. Wszystko zale y od pewnych zasadniczych wyborów, a mianowicie od tego, czy „globalizacja” b dzie s
cz owiekowi, czy te wy cznie rozwojowi oderwanemu od
zasad solidarno ci i wspó udzia u oraz od odpowiedzialnie stosowanej zasady pomocniczo ci.
Audiencja dla przedstawicieli zwi zków zawodowych i przedsi biorców,
2 maja 2000, Watykan
W rzeczywisto ci w wiecie musi wzrasta duch solidarno ci, który przezwyci y egoizm jednostek i narodów. Tylko dzi ki temu b dzie mo na powstrzyma d enie do w adzy politycznej i bogactwa
materialnego pozbawione odniesienia do jakichkolwiek innych warto ci. W wiecie, w którym dokona a si
ju globalizacja i w którym rynek, cho „wywiera zasadniczo pozytywny wp yw na woln ludzk inicjatyw
w dziedzinie gospodarczej” (por. Centesimus annus, 42), d y z regu y do uwolnienia si od wszelkich wi zów natury moralnej, przyjmuj c jako jedyn norm prawo maksymalnego zysku, ci spo ród chrze cijan,
którzy czuj si powo ani przez Boga do dzia alno ci politycznej, maj zadanie – z pewno ci bardzo trudne, ale mimo to nieodzowne – nagina prawa „dzikiego” rynku do praw sprawiedliwo ci i solidarno ci.
Jubileusz Parlamentarzystów i Polityków, 4 listopada 2000, Rzym
Od pocz tku mej pos ugi Piotrowej stanowczo podkre la em, e budowa cywilizacji europejskiej
musi opiera si na uznaniu „godno ci cz owieka i jego niezbywalnych podstawowych praw, nienaruszalno ci ycia, wolno ci i sprawiedliwo ci, braterstwa i solidarno ci”.
Insegnamenti di Giovanni Paolo II, VII/2 [1984], 1607
Poszerzenie Unii Europejskiej, lub lepiej, proces „europeizacji” obszaru ca ego kontynentu, wiele razy
przeze mnie postulowany, stanowi priorytet, do którego nale y d
odwa nie i bez zw oki, aby da konkretn odpowied na oczekiwania milionów ludzi wiadomych cz cej ich wspólnej historii i maj cych nadziej na ycie w jedno ci i solidarno ci.
Przes anie do uczestników zjazdu „Ku Konstytucji Europejskiej?”,
20 czerwca 2002, Watykan
Nale y wygospodarowa przestrze dla zasady subsydiarno ci w wymiarze poziomym i pionowym,
jak równie dla stosunków spo ecznych i wspólnotowych, opartych na autentycznej kulturze i etyce solidarno ci.
Przes anie…
Wymaga tego pami
historyczna, lecz tak e, i przede wszystkim, misja Europy powo anej tak e
i dzisiaj do tego, aby uczy prawdziwego post pu, aby promowa globalizacj polegaj
na solidarno ci,
a nie marginalizacji, aby wspó dzia
w budowie sprawiedliwego i trwa ego pokoju na swoim terytorium
i na ca ym wiecie, aby poprzez czenie ró nych tradycji kulturowych da pocz tek nowemu humanizmowi, w którym szacunek dla praw, solidarno ci, kreatywno pozwol ka demu cz owiekowi zrealizowa jego
najszlachetniejsze aspiracje.
Przes anie…
Solidarno mi dzynarodowa obejmuje nie tylko stosunki mi dzynarodowe, lecz równie wszystkie
narz dzia stosunków pomi dzy narodami, cznie z tymi, które maj zastosowanie na poziomie rz dowym
i na poziomie multinationaliów.
Audiencja dla cz onków Komisji Trójstronnej, 18 kwietnia 1983, Watykan
£
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
7
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Ja, Benedykt XVI, nast pca Papie a Jana Paw a II,
– prosz was, by cie stoj c na ziemi, wpatrywali si w niebo - w Tego, za którym od dwóch
tysi cy lat pod aj kolejne pokolenia yj ce na naszej ziemi, odnajduj c w Nim
ostateczny sens istnienia;
– prosz was, by cie umocnieni wiar w Boga, anga owali si arliwie w umacnianie Jego
Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwo ci, solidarno ci i mi osierdzia;
– prosz was, by cie odwa nie sk adali wiadectwo Ewangelii przed dzisiejszym wiatem,
nios c nadziej ubogim, cierpi cym, opuszczonym, zrozpaczonym, akn cym wolno ci,
prawdy i pokoju;
– prosz was, by cie czyni c dobro bli niemu i troszcz c si o dobro wspólne, wiadczyli,
e Bóg jest mi ci ;
– prosz was w ko cu, by cie skarbem wiary dzielili si z innymi narodami Europy
i wiata, równie przez pami o waszym Rodaku, który jako Nast pca wi tego Piotra
czyni to z niezwyk moc i skuteczno ci ;
– prosz was tak e, by cie pami tali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak
pami tali cie o moim wielkim Poprzedniku, bym wype ni misj powierzon mi przez
Chrystusa.
Prosz was: Trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w mi ci!
(Homilia na krakowskich Błoniach, 28 maja 2006)
8
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
ENCYKLIKA
CARITAS IN VERITATE
OJCA WI TEGO BENEDYKTA XVI
DO BISKUPÓW, PREZBITERÓW I DIAKONÓW
DO OSÓB KONSEKROWANCH
DO WIERNYCH WIECKICH
WSZYSTKICH LUDZI DOBREJ WOLI
O INTEGRALNYM ROZWOJU LUDZKIM
W MI
CI I PRAWDZIE
(ci g dalszy)
ROZDZIA IV.
ROZWÓJ LUDÓW, PRAWA I OBOWI ZKI, RODOWISKO
45. Odpowied na najg bsze potrzeby moralne osoby ma równie wa ne i dobroczynne konsekwencje
w wymiarze ekonomicznym. Ekonomia bowiem potrzebuje etyki dla swego poprawnego funkcjonowania;
nie j a k i e j k o l w i e k e t y k i , lecz e t y k i p r z y j a z n e j o s o b i e . Dzisiaj mówi si sporo o etyce w dziedzinie ekonomii, finansów, przedsi biorczo ci. Powstaj o rodki studiów i programy formacyjne w dziedzinie etyki biznesu; w rozwini tym wiecie szerzy si system certyfikatów etycznych, id cy za ruchem idei
zrodzonych wokó przedsi biorczo ci socjalnie etycznej. Banki proponuj tak zwane „etyczne” konta i fundusze inwestycyjne. Rozwijaj si „finansowania etyczne”, zw aszcza za po rednictwem mikrokredytu,
a bardziej ogólnie – mikrofinansowania. Procesy te spotykaj si z przychylnymi opiniami i zas uguj na
szerokie wsparcie. Ich pozytywne skutki mo na równie dostrzec na mniej rozwini tych obszarach ziemi.
Trzeba jednak opracowa dobre kryterium rozeznania, poniewa zauwa a si pewne n a d u y w a n i e
p r z y m i o t n i k a „etyczny”, który stosowany w sposób ma o sprecyzowany, mo e oznacza bardzo odmienne tre ci, do tego stopnia, e pod jego poj ciem mog si mie ci decyzje i wybory przeciwne sprawiedliwo ci i prawdziwemu dobru cz owieka.
Wiele bowiem zale y od systemu moralnego, do którego czyni si odniesienie. W tym zakresie nauka
spo eczna Ko cio a ofiaruje swój specyficzny wk ad, którego podstaw jest stworzenie cz owieka „na obraz
Bo y” (Rdz 1,27). Z tego wyp ywa nienaruszalna godno osoby ludzkiej, jak równie transcendentna warto naturalnych norm moralnych. Etyka gospodarcza, która nie bra aby pod uwag tych dwóch filarów,
nara ona by aby nieuchronnie na utrat swojego szczególnego rysu i poddanie si instrumentalizacji; cilej mówi c, by aby nara ona na podporz dkowanie si istniej cym systemom ekonomiczno-finansowym,
zamiast korygowa ich zaburzenia. Mi dzy innymi mog aby ona usprawiedliwia finansowanie projektów,
które nie s etyczne.
Ponadto nie nale y odwo ywa si do s owa „etyka” w sposób ideologicznie dyskryminuj cy, daj c do
zrozumienia, e nie s etycznymi inicjatywy nieopatrzone formalnie tym okre leniem. Trzeba zabiega –
a jest to istotne spostrze enie – aby nie tylko powstawa y sektory lub dzia y „etyczne” ekonomii lub finansów, lecz aby ca a gospodarka i finanse by y etyczne i by y takie nie ze wzgl du na zewn trzn etykietk ,
lecz ze wzgl du na uszanowanie wymogów wewn trznych w stosunku do ich natury. W odniesieniu do
tego wypowiada si jasno nauka spo eczna Ko cio a, przypominaj c, e ekonomia ze wszystkimi swymi
dziedzinami stanowi sektor dzia alno ci ludzkiej 113.
46. Zastanawiaj c si nad zagadnieniami odnosz cymi si do relacji mi dzy przedsi biorczo ci a ety, a tak e ewolucj , jakiej podlega system produkcyjny, wydaje si , e przyjmowane dotychczas rozró nienie mi dzy przedsi biorstwami maj cymi na celu zysk (profit) a organizacjami, które nie s nastawione
na zysk (non profit), nie jest ju w stanie bra w pe ni pod uwag rzeczywisto ci, ani te skutecznie ukie-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
9
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
runkowywa przysz ci. W ostatnich dziesi cioleciach pojawia si szeroki obszar po redni mi dzy dwoma
typami przedsi biorstw. Tworz go tradycyjne przedsi biorstwa, które jednak podpisuj pakty pomocy dla
krajów zacofanych; fundacje b
ce inicjatyw pojedynczych przedsi biorstw; grupy przedsi biorstw stawiaj ce sobie cele po ytku spo ecznego; wielobarwny wiat podmiotów tak zwanej ekonomii obywatelskiej
i wspólnotowej. Nie chodzi tylko o „trzeci sektor”, ale o now , obszern i z on rzeczywisto , obejmuj w asno prywatn i publiczn , która nie wyklucza zysku, ale uwa a go za narz dzie do realizacji celów
humanistycznych i spo ecznych. Fakt, e przedsi biorstwa te rozdzielaj zyski, albo te ich nie rozdzielaj ,
lub przyjmuj t czy inn form przewidzian przez normy prawne, staje si drugorz dny wobec ich gotowo ci do pojmowania zysku jako narz dzia do osi gni cia celu, jakim jest humanizacja rynku i spo ecze stwa. Nale y wyrazi yczenie, aby te nowe formy przedsi biorstw znalaz y we wszystkich krajach odpowiedni konfiguracj prawn i fiskaln . One to, nie pomniejszaj c znaczenia i po yteczno ci gospodarczej
i spo ecznej tradycyjnych form przedsi biorczo ci, dokonuj przeobra enia systemu w kierunku bardziej
przejrzystego i faktycznego podj cia obowi zków ze strony podmiotów ekonomicznych. I nie tylko. Sama
wielorako instytucjonalnych form przedsi biorczo ci stwarza rynek bardziej cywilizowany i jednocze nie
bardziej konkurencyjny.
47. Rozwijanie ró nych form przedsi biorczo ci, a w szczególno ci tych, które s zdolne traktowa
zysk jako narz dzie osi gania celów humanizacji rynku i spo ecze stwa, powinno by równie realizowane
w krajach skazanych na wykluczenie lub marginalizacj w wiecie ekonomii globalnej. Jest rzecz bardzo
wa
kontynuowanie projektów pomocniczo ci w ciwie pojmowanych i zarz dzanych, d
cych do
wzmocnienia praw, przewiduj c jednak zawsze proporcjonaln odpowiedzialno . W dzia aniach na rzecz
rozwoju trzeba zachowa zasad centralnego charakteru osoby ludzkiej, b
cej podmiotem, który
w pierwszej kolejno ci powinien podj obowi zek rozwoju. G ównym dobrem jest poprawa sytuacji yciowej konkretnych osób danego regionu, aby mog y wype ni te obowi zki, których obecny niedostatek nie
pozwala im podj . Troska nie mo e by nigdy postaw abstrakcyjn . Programy rozwoju, aby mog y by
przystosowane do poszczególnych sytuacji, musz charakteryzowa si elastyczno ci . Natomiast osoby
z nich korzystaj ce powinny by bezpo rednio zaanga owane w ich planowanie i sta si protagonistami
ich realizacji. Trzeba równie zastosowa kryteria wzrostu i towarzyszenia – cznie z monitorowaniem rezultatów – poniewa nie istniej recepty powszechnie obowi zuj ce. Wiele zale y od konkretnej realizacji
zamierze . „Poniewa ludy s twórcami w asnego rozwoju, s pierwszymi odpowiedzialnymi za niego. Nie
jednak mog y go realizowa w odosobnieniu od innych” 114. Dzisiaj, w wietle umacniania si procesu
stopniowej integracji planety, ta przestroga Paw a VI staje si jeszcze bardziej aktualna. Dynamika inkluzji
nie ma w sobie nic z mechaniki. Rozwi zania trzeba dostosowywa do ycia narodów i konkretnych osób,
oceniaj c roztropnie ka
sytuacj . Obok makroprojektów potrzebne s mikroprojekty, a przede wszystkim faktyczna mobilizacja wszystkich podmiotów spo ecze stwa obywatelskiego, zarówno osób prawnych,
jak i fizycznych.
Wspó praca mi dzynarodowa potrzebuje osób, które uczestnicz w procesie rozwoju gospodarczego
i cywilizacyjnego poprzez solidarn obecno , towarzyszenie, formacj i szacunek. Z tego punktu widzenia
organizmy mi dzynarodowe powinny zastanowi si nad rzeczywist skuteczno ci swych aparatów biurokratycznych i administracyjnych, cz sto nazbyt kosztownych. Zdarza si niekiedy, e adresat pomocy
staje si u ytecznym dla tego, który mu pomaga, i e ubodzy s
do utrzymania przy yciu kosztownych
organizacji biurokratycznych, zatrzymuj cych na w asne utrzymanie zbyt wysoki procent tych zasobów,
które powinny by w istocie przeznaczone na rozwój. W tej perspektywie nale oby wyrazi yczenie, aby
wszystkie organizmy mi dzynarodowe oraz organizacje pozarz dowe za-troszczy y si o ca kowit przejrzysto , informuj c donatorów i opini publiczn o procencie otrzymanych funduszy przeznaczonym na
programy wspó pracy, o prawdziwej zawarto ci tych programów i wreszcie o strukturze kosztów samej instytucji.
48. Temat rozwoju jest dzisiaj równie silnie zwi zany z powinno ciami dotycz cymi stosunku cz owieka do rodowiska naturalnego. Bóg da je wszystkim, a korzystanie z niego stanowi dla nas odpowiedzialno wobec ubogich, przysz ych pokole i ca ej ludzko ci. Je li natura, a przede wszystkim istota ludzka
10
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
uwa ane za owoc przypadku lub determinizmu ewolucyjnego, wiadomo odpowiedzialno ci b dzie
abn
w sumieniach. Wierz cy rozpoznaje w przyrodzie cudowny efekt stwórczego dzia ania Boga,
z którego cz owiek mo e odpowiedzialnie korzysta , aby zaspokoi swe uprawnione potrzeby – materialne
i niematerialne – z poszanowaniem wewn trznej równowagi samego stworzenia. Je li ta wizja zanika,
cz owiek zaczyna uwa
natur za nietykalne tabu albo – przeciwnie – dopuszcza si wobec niej nad. Obydwie te postawy nie odpowiadaj chrze cija skiej wizji natury, b
cej owocem stworzenia Boego.
Natura jest wyrazem planu mi ci i prawdy. Ona nas poprzedza i zosta a nam darowana przez Boga
jako rodowisko ycia. Mówi nam o Stwórcy (por. Rz 1,20) i o Jego mi ci wzgl dem ludzko ci. Jest przeznaczona, by by „zjednoczon ” w Chrystusie u ko ca czasów (por. Ef 1,9-10; Kol 1,19-20). A wi c i ona
jest „powo aniem” 115. Natura jest do naszej dyspozycji nie jak „stos przypadkowo rozrzuconych odpadków”
116
, ale jako dar Stwórcy, który okre li jej wewn trzne prawa, aby cz owiek zaczerpn z nich nale ne orientacje, by „uprawia j i dogl da ” (por. Rdz 2,15). Trzeba tak e podkre li , e przeciwne prawdziwemu rozwojowi jest traktowanie natury jako wa niejszej od samej osoby ludzkiej. Takie stanowisko prowadzi do
postaw neopoga skich lub do nowego panteizmu: z samej tylko natury, pojmowanej w sensie czysto naturalistycznym, nie mo e pochodzi zbawienie dla cz owieka. Sk din d trzeba tak e odrzuci pozycj przeciwn , która zmierza do jej ca kowitej technicyzacji, poniewa rodowisko naturalne to nie tylko materia,
któr mo emy dysponowa wed ug w asnych zachcianek, ale wspania e dzie o Stwórcy, zawieraj ce w
sobie „gramatyk ” wskazuj
na celowo i kryteria dla m drego, a nie instrumentalnego czy samowolnego korzystania z niej. Ca kowite sprowadzenie natury do zespo u zwyk ych danych staje si ostatecznie
ród em przemocy wobec rodowiska, a nawet wprost uzasadnieniem dla dzia , które nie szanuj samej
natury cz owieka.
Ona to, sk adaj c si nie tylko z materii, lecz równie z ducha, i jako taka b
c bogata w znaczenia
i w transcendentne cele do osi gni cia, posiada równie charakter normatywny dla kultury. Cz owiek interpretuje i kszta tuje rodowisko naturalne dzi ki kulturze, która jest ukierunkowana przez odpowiedzialn
wolno , uwa
na wskazania prawa moralnego. Dlatego projekty integralnego rozwoju ludzkiego nie
mog zapomina o nast pnych pokoleniach, ale powinny charakteryzowa si solidarno ci i sprawiedliwo ci mi dzypokoleniow , bior c pod uwag liczne dziedziny: ekologiczn , prawn , ekonomiczn , polityczn i kulturow 117.
Ojciec wi ty Benedykt XVI,
Encyklika Caritas in Veritate,
Wydawnictwo M, Kraków 2009
£
____________________________
Przypisy:
113
Por. Pawe VI, Enc. Populorum progressio, 14: l.c., 264; Jan Pawe II, Enc. Centesimus annus, 32: l.c., 832-833.
114
Pawe VI, Enc. Populorum progressio, 77: l.c., 295.
115
Jan Pawe II, Or dzie na wiatowy Dzie Pokoju 1990, 6: A AS 82 (1990), s. 150.
116
Heraklit z Efezu (Efez, ok. 535 przed Chr.- ok. 475 przed Chr.), Fragment 22 B124, [w:] H. Diels i W. Kranz, Die Fragmente der
Vorsokratiker, Weidmann, Berlin 1952.
117
Papieska Rada „Iustitia Et Pax”, Kompendium nauki spo ecznej Ko cio a, nn. 451-487.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
11
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
PRYMAS TYSI CLECIA
WS
BIE KO CIO OWI I NARODOWI POLSKIEMU
IDEE PRZEWODNIE TEKSTU LUBOWA JASNOGÓRSKICH
pion moralno-spo eczny Narodu jest tak chwiejny.
Umiemy trwa godzinami w wi tyniach, sta na
placu jasnogórskim jak stara d browa, ale ulegamy
atwo najs abszym nawet podnietom do wszystkich
grzechów i wyst pków. Jeste my duchowo rozdwojeni, rozbici psychicznie, a st d pozbawieni stylu
ycia i charakteru narodowego. To wszystko umiemy dziwnie czy z naszym przywi zaniem do Kocio a, którego nie s uchamy w codziennym yciu;
z nasz gor
modlitw , z której nie zbieramy nale ytych owoców; z nasz czci do Matki Najczystszej, której tak przeciwne jest nasze ycie codzienne.
Zwalczy to rozdwojenie, zdoby pion moralny,
nauczy si zwyci
siebie, zdoby m stwo wiary
i ycia chrze cija skiego – to b ogos awione d enia niemal zachowawczego instynktu narodowego
i zmys u katolickiego.
[Koma cza, 13 wrze nia 1956]
By to wielkie dzie o duszpasterskiego przygotowania wiernych do dnia odnowienia lubów by o
nale ycie przeprowadzone, sami duszpasterze musz wnikn g boko w ducha lubowa .
Naród polski sk ada ju wiele razy swoje lubowania; chocia dochowa wiary Ko cio owi, to
jednak nie wyzby si wielu na ogów i wad narodowych, które nie dadz si pogodzi z postaw Narodu wierz cego. Tak cz sto jeste my przedmiotem
zgorszenia, gdy ludzie niewierz cy patrz na ycie
wierz cych.
Nasza moralna s abo i chwiejno , pomimo
silnej wiary, nasz relatywizm moralny, sk onno do
ulegania z ym przyk adom i pr dom, pos uch najrozmaitszym b dom, nieraz wprost absurdalnym,
upadek moralno ci ma
skiej, niewierno , rozwi
, nietrze wo – to wszystko sprawia, e
12
Praca nad wprowadzeniem w ycie lubów Jasnogórskich musi tego dzie a dokona . By tak si
sta o – my sami, przewodnicy duchowi Narodu Królowej Polski, musimy wnikn g boko w tre
lubowa Jasnogórskich i je dobrze przetrawi , przemy le i sobie przyswoi .
W g ównej osnowie swojej lubowania Jasnogórskie id po linii nie wype nionych lubowa Królewskich Jana Kazimierza; s jednak rozwini te
i dostosowane do potrzeb wspó czesnych. S tak
uj te, e ma je wype nia nie „góra”, ale ca y Naród.
O ile we Lwowie zobowi zywa si król, to na Jasnej Górze zobowi za si ca y Naród. Króla nie ma
– ale pozosta Naród. I on chce by wierny tym podwójnym lubowaniom.
1.
lubowania wi
nas przede
w s z y s t k i m i n d y w i d u a l n i e jako ludzi odkupionych, cz onków Mistycznego Cia a, Ko cio a,
zobowi zanych
samym ask u wi caj
i czuwa nad tym, „aby ca y Naród
bez grzechu
ci kiego”. To jest praca istotna, zasadnicza, fundamentalna, bez której nie mo e mie znaczenia
adna inna praca.
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Kap ani musz wszczepi w Naród przekonanie, e
po katolicku to znaczy
w asce
wi caj cej. Musimy zerwa z tym swoistym „laicyzmem narodowej katolicko ci”, w której wszystko
na zewn trz, w s owach i gestach jest katolickie,
tylko w sercach i umys ach jest ca e piek o dantej
skie. Trzeba przekona katolików polskich, e si a
Ko cio a naszego zale y od si y duchowej wiernych
yj cych w asce u wi caj cej; e o tyle bronimy
Ko cio a, o ile bronimy w duszy aski; o tyle umacniamy Ko ció , o ile sami jeste my silni w wierze
i poddani asce. Trzeba im wykaza , e anemia
naszego ycia moralnego nie jest win Ko cio a,
tylko s abych katolików, którzy kochaj Ko ció i s
do niego przywi zani, ale go nie s uchaj . Najtrudniejsze to zadanie, któremu po wi cone jest
grudniowe kazanie1, jest zawsze aktualne. Powinno
by rozwijane zw aszcza w rekolekcjach wielkopostnych. Jest te ono najdonio lejsze dla w ciwego przygotowania Narodu na Milenium.
2. W i e l k a c z
lubowa
po wi c o n a j e s t o b r o n i e y c i a P o l a k ó w , wierno ci ma
skiej, wi to ci rodziny i wychowania
katolickiego dzieci i m odzie y.
W programie pierwszych sobót wyznaczono
tym tematom miesi ce: stycze i luty. Któ z nas,
duszpasterzy, w tpi, jak donios e s to sprawy dla
duchowego pod wigni cia Narodu. W lubach Kazimierzowskich nie zajmowano si nimi. Ale dzi
wszystko w Polsce wo a, by zmobilizowa duchowe
si y Narodu do obrony ycia nienarodzonych, do
wierno ci lubom ma
skim, do podniesienia moralno ci wspó ycia ma
skiego, do cnoty m stwa
i wstrzemi liwo ci, do czujno ci nad wychowaniem
moralnym i religijnym m odzie y i dziatwy, aby
z rodzin katolickich nie wyrastali atei ci i poganie.
Z okazji dyskusji prasowych nad dopuszczalno ci
przerywania ci y ods onione zosta y tak g bokie
rany moralne naszego wiata kobiecego, e sami
doznali my niemal wstrz su pod obuchem tego
bolesnego odkrycia. W ciwie to kobiety doprowadzi y do zwyci stwa zasady mierci nad zasad
obrony ycia; te kobiety, które my uwa amy za
podpor Ko cio a w Polsce. I te kobiety dzi zalegapoczekalnie klinik, k óc c si o miejsce w szpitalach, w których chc zaprzeczy powo aniu swemu
– „matek yj cych”. Ten smutny stan musi by pobudk do bardzo rzetelnej i powa nej pracy dusz
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
pasterskiej w ród kobiet, którym trzeba postawi za
wzór Matk Najczystsz i wi
Bo Rodzicielk .
Ale wspó czesne niedole kobiet s bardzo cz sto wywo ane g bokimi schorzeniami moralnymi
naszych m czyzn katolickich, tych samych, którzy
gotowi stan w obronie wiary w Boga, podczas
gdy nie chc broni ycia dzieci Bo ych.
nie dlatego zachodzi konieczno
pracy
dla rodzin katolickich, pracy stanowej, duszpasterstwa ma onków na odr bnych nabo
stwach dla
ma onków, gdzie mo na by powa nie i otwarcie
mówi o bol czkach po ycia rodzinnego.
3. W a l k a o c h r z e c i j a s k
sprawiedliwo
s p o e c z n , jako nakaz moralny
dla Narodu uwydatniony w lubach Jasnogórskich,
jest tylko dalszym ci giem podj tej przed trzema
wiekami pracy, bodaj pierwszej w Europie, nad
wprowadzeniem chrze cija skich zasad wspó ycia
spo ecznego w gospodarstwie narodowym. Ju
sam fakt, e w Polsce powsta a taka my l, chlubnie
wiadczy o Narodzie katolickim, a tej chwa y nie
pomniejsza nawet to, e trudno ci wewn trzne
i zewn trzne nie pozwoli y wprowadzi w ycie tego
lubu Królewskiego. Ale yjemy my, spadkobiercy
szlachetnych d
Narodu, gotowi do wielkiej pracy nad wprowadzeniem w ycie zasad katolickiej
nauki spo ecznej, b
cej tak zasadniczym rozdziaem w ca okszta cie etyki i moralno ci katolickiej.
To s trzy zasadnicze punkty pozytywnej pracy
duchowie stwa polskiego, pracy duszpasterskiej,
która ma dopomóc Narodowi, tak ochotnemu do
przyjmowania zobowi za , aby okaza si im wierny.
Nasza odpowiedzialno
górskie
za
luby Jasno-
Zapewne, luby sk ada ca y Naród. Ale natchnienie swoje czerpa dzi , jak i ongi za czasów
króla Jana Kazimierza, od biskupów i kap anów
Ko cio a rzymskiego. I dlatego i dzi ci y na duchowie stwie odpowiedzialno za to, co si sta o
na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r. Przecie imieniem Narodu lubowa biskup katolicki.
Musimy wi c by w pe ni wiadomi tego, co si
sta o na Jasnej Górze, i tego, co si ma sta w parafiach naszych w maju przysz ego roku, równie
jak tego – do czego d ymy – do gruntownej przemiany ducha Narodu przed Milenium.
13
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Zdajemy sobie spraw z tego, jak donios y jest
ten okres przygotowawczy do uroczysto ci majowej, jak bardzo wymaga on dojrza ci duchowej
Narodu i jego duchowie stwa.
sze jeszcze by a wi ta z Cz stochowy i Ko ció .
Nie nale y nigdy o tym zapomina ” (S. Piotrowski,
Dziennik Hansa Franka, Warszawa 1956, s. 147).
Bez wewn trznej przemiany duchowej i moralnej luby Jasnogórskie pozostan martwym dokumentem archiwalnym. Przemiana za nie dokona
si bez systematycznej, planowej, d ugoterminowej
i wytrwa ej pracy ca ego duchowie stwa, bez
wspó pracy ludu wiernego.
O tak, my kap ani polscy dobrze to sobie zapami tamy. Tak nam dopomó Bóg i Ty, Bogarodzico-Dziewico, Bogiem s awiona Maryjo.
Czegó my, kap ani Chrystusowi, nie podejmiemy dla mi ci owczarni Chrystusowej, dla mi oci Matki Wieczystego Kap ana i naszej Matki, dla
Królowej Polski? Je li duchowie stwo nasze umie
podejmowa uci liwe pielgrzymki z ludem swoim,
je li idzie z nim krok za krokiem w znoju i pyle d ugich dróg, je li umie tak trwa z tym ludem, jak
trwa o w pami tnym dniu sierpniowym, je li mu nie
straszna adna ofiara i wyrzeczenie – to dowód, e
to duchowie stwo mo e dokona tego dzie a i dokona go!
Duchowie stwo polskie, powo ane do pracy
przez Ducha wi tego, w tak wyj tkowej chwili
dziejowej w ród bolesnych zmaga
Narodu
o prawd Bo i o wierno Ko cio owi, to duchowie stwo zaszczycone ju stygmatem m cze stwa
w tylu obozach koncentracyjnych nieprzyjació Boga, zda o ju chlubnie egzamin swej wierno ci
i pracowito ci. I t prac podejmie, by dzi ki niej
stawi Chrystusowi Ko ció polski na Tysi clecie
Chrze cija stwa – „Virginem castam exhibere Christo!”2 (2 Kor 11,2).
A uczyni to duchowie stwo nasze z pomoc
swej Jasnogórskiej Pani, która sama jest „Virgo
Auxiliatrix”3 kap stwa Chrystusowego.
Zako czenie
Mo e ju nie wypada przytacza opinii nieprzyjació Narodu i Ko cio a dzi , gdy sami uwierzyli my
w pot
Jasnej Góry pami tnego dnia sierpniowego. Ale godzi si uczy i od nieprzyjació .
A oto jeden z najstraszniejszych nieprzyjació Narodu, pracuj cy nad jego zag ad z królewskiego
Wawelu, tak pisa w swych pami tnikach: „Ko ció
jest dla umys ów polskich centralnym punktem
zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i spe nia przez to funkcj jakby Wiecznego wiat a. Gdy
wszystkie wiat a dla Polski zagas y, to wtedy zaw-
14
Stefan kard. Wyszy ski,
Dzie a zebrane, t. 2: 1953-1956,
Wydawnictwo Soli Deo, Warszawa 1995
£
____________________________
ród o tekstu: Zbiór. — R kopis. W Zbiorze znajduj si dwie
wersje tekstu: 1) r kopis o podtytule: „Referat dla duchowie stwa” i 2) maszynopis pó niejszy o podtytule: „Apel do duchowie stwa”. Tytu obu tekstów jest ten sam: Ka dy kap an pracuje nad wprowadzeniem w ycie lubów Jasnogórskich.
kopis „Referatu” powsta 13 wrze nia 1956, jak wynika
z listu do Marii Oko skiej z Koma czy z dnia 13 wrze nia
1956 (zob. s. 224) : „Referat powsta w ci gu kilku godzin dnia
dzisiejszego”, i zosta przes any przez Ks. Prymasa do Instytutu Prymasowskiego lubów Narodu 15 wrze nia 1956 (wed ug
notatki archiwalnej Marii Oko skiej, przewióz go W odzimierz
Su ek, siostrzeniec Ks. Prymasa). Mimo wi c, e na tek cie
wersji drugiej jest informacja: „napisane w Koma czy, sierpie
1956” — przyjmujemy po wiadczon w korespondencji dat
13 wrze nia jako dat napisania. Poza zmian tytu u („Referat... ” na „Apel do duchowie stwa”), dat oraz dopiskiem pod
tytu em: „W my l wskaza Komisji Duszpasterskiej Episkopatu”, i paru drobnymi poprawkami stylistycznymi maszynopis
nie ró ni si od r kopisu; i ten tekst (wg maszynopisu) by
rozpowszechniany jako odbitka maszynowa i powielaczowa.
— Druk: WAW 1956, nr 1 (pt. jak w r kopisie).
Do r kopisu „Referatu” do czona by a jedna strona „Dodatku praktycznego” napisana przez Ks. Prymasa odr cznie,
któr tu pomijamy. S to uwagi na temat upowszechniania
tekstu lubów, sobotnich Mszy wieczornych, tablic pami tkowych lubów w parafiach. Uwagi te by y przes ane do wiadomo ci Jasnej Góry i osób wspó pracuj cych z Instytutem Prymasowskim lubów Narodu.
Oba teksty (zarówno r kopis, jak maszynopis) poprzedzi
Uk ad (plan), który pomijamy.
Przypisy:
1
Zob. Naród pe en laski i prawdy, s. 43.
2
jako czyst dziewic przedstawi Chrystusowi
3
Dziewic Wspomo ycielk
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
UCHA BOGA, BY
Z NAUCZANIA KSI DZA ARCYBISKUPA
PROF. DR. HAB. KAZIMIERZA MAJDA SKIEGO
OWO PASTERSKIE: SZCZECIŃSKIE GODY CZTERDZIESTOLECIA
Rodzino Diecezjalna!
„Wielkie rzeczy uczyni nam Wszechmocny”
W wi to Zes ania Ducha wi tego umówilimy si na wielkie spotkanie czterdziestolecia wokó naszej szczeci skiej bazyliki katedralnej, w niedziel 23 czerwca. Gdy b dzie odczytywane z ambon diecezji to s owo pasterskie, min od tamtej
niedzieli dwa tygodnie.
I tak, jak zapraszaj c na czterdziestolecie przytacza em natchnione s owa Psalmisty: „Przyjd cie,
rado nie piewajmy Panu”, tak i teraz, gdy uroczysto ci min y, pragn wraz z Matk Naj wi tsz
i z Wami wszystkimi powtórzy s owa Magnificat:
„Wielkie rzeczy uczyni nam Wszechmocny. wi te
jest imi Jego. Jego mi osierdzie z pokolenia na
pokolenie nad tymi, którzy si go boj ” (por. k 1,
49-50). Przytaczam za te s owa Matki Naj wi tszej
tak e dlatego, e by a Ona pokornie i gor co proszona o to, by sama zechcia a gospodarzy na naszych „Szczeci skich godach” czterdziestolecia.
I tak te si sta o.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
ogos awione dni
O tych godach rozesz a si szeroko wie po
ca ej Polsce, o czym dochodz zewsz d wiadomoci. Roznie li t szcz liw wie
ksi a biskupi,
którzy nas naj yczliwiej odwiedzili. W czasie swojego pobytu w Szczecinie obradowali w Kurii Biskupiej i w buduj cym si Seminarium Duchownym
przy ul. Papie a Paw a VI. Go cili tak e w domu
rekolekcyjnym w dzielnicy Szczecin-Gol cino.
Jeste my serdecznie wdzi czni ksi om biskupom polskim za przyj cie zaproszenia do Szczecina i za nawiedzenie miejsc szczególnie nam drogich i wa nych dla ycia Ko cio a na Pomorzu Zachodnim. Jeste my wdzi czni ksi om biskupom za
to, e zechcieli nawiedzi wiele wi ty naszej diecezji w sobot 22 czerwca (niekiedy ju 21 czerwca), e sprawowali Naj wi tsz Ofiar , g osili g owo
Bo e i b ogos awili. Tak wiadczyli nam wi , pastersk pos ug , a jednocze nie zadzierzgn li przyja z ca nasz diecezj ; po on na pó nocnozachodnich kresach Ko cio a i Polski. Prze a nasza diecezja naocznie t prawd , jak bardzo Koció Bo y „zbudowany jest na fundamencie Aposto ów, gdzie kamieniem w gielnym jest sam Chrystus Jezus” (Ef 2, 20).
Ksi dza Prymasa, naszego metropolit , poprowadzi em osobi cie historycznym szlakiem ze
Szczecina do ruin ko cio a w. Miko aja w Wolinie,
gdzie przed wiekami by a pierwsza stolica biskupstwa pomorskiego; nast pnie szlak podró y przebiega nad Ba tykiem, do wspania ej kamie skiej
katedry, gdzie s groby ponad trzydziestu biskupów
kamie skich.
Ksi dzu Prymasowi towarzyszy tak e ks. abp
Bronis aw D browski, sekretarz Episkopatu, wielce
zas ony dla Ko cio a na Pomorzu Zachodnim. Ta
podró do Wolina i Kamienia by a szlakiem wielkiej
rado ci dla t umów wiernych. By a te szlakiem
wielkiej modlitwy.
I podobnie by o wsz dzie, gdzie zjawiali si
ksi a kardyna owie, arcybiskupi i biskupi, w ród
nich tak e ks. abp Franie, metropolita Splitu
w Chorwacji, oraz ks. bp Brandenburg ze Sztokholmu, przedstawiciel Konferencji Episkopatu ca ej
Skandynawii.
15
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Wrócili ksi a biskupi z tej sobotniej, wi tej
wyprawy ogromnie rozradowani, zbudowani chrzecija sk pobo no ci i polsk go cinno ci .
Niech Wam, Drodzy Diecezjanie, Pan Bóg za to
zap aci swoim b ogos awie stwem. I za to tak e, i
tak licznie, pobo nie i rado nie zgromadzili cie si
nazajutrz wokó katedry na naszej wielkiej modlitwie
dzi kczynnej. Bra udzia w tej wielkiej modlitwie
znowu ca y Episkopat polski oraz bardzo dostojny
go z Watykanu, ks. kardyna Opilio Rossi.
Wspólnie b ogos awmy Pana za te nasze niezwyk e prze ycia. Naprawd potrzebne nam s
bardzo s owa Magnificat, by Boga za „szczeci skie
gody” czterdziestolecia uwielbi i za nie pokornie,
ale rado nie podzi kowa .
„Bo e, b
mi ciw...”
A teraz zatroszczmy si o to, by te Jego wielkie
dary si nie zmarnowa y.
Pan Bóg mi uje prawd i pokor . Pan Jezus
mówi, e usprawiedliwiony sprzed oblicza Boga
odszed cz owiek, który „nie mia nawet oczu
wznie ku niebu, lecz... mówi : Bo e, b
mi ociw mnie grzesznemu” ( k 18,13). Tote powtarzam, Najdro sza w Panu Rodzino Diecezjalna, to,
co mówi em wobec wszystkich na placu katedralnym dwa tygodnie temu:
„Jeste my s abi i grzeszni. »Przed oczy Twoje,
Panie, winy nasze sk adamy«. Sk adamy te winy,
by topnia y, by ich nie by o, by Twego Serca nie
rani y.
»Przed oczy Twoje, Panie...« – i zalew spo ywanego alkoholu, i coraz mielej krzycz ca nieobyczajno , i pokusa beznadziejno ci m odych, i nienawi ci starszych, i wszelakie krzywdy w ród nas,
wobec wielu, a najwi ksze – wobec bezlito nie
skazywanych na mier polskich dzieci, i programowa walka z Bogiem, i poni anie godno ci cz owieka, cho ka dy t godno otrzyma od swego
Stwórcy.
»Przed oczy Twoje, Panie«, by nie by o Twojego gorzkiego wyrzutu, jak po tamtych latach czterdziestu w drówki Twojego ludu przez pustyni : »S
ludem o sercu zb kanym i moich dróg nie znaj «
(Ps 95)”.
„Przed oczy Twoje, Panie...”, by nie przesta
nam b ogos awi , Bo e ojców naszych.
„By Chrystus
w sercach ludzkich”
A skoro „z o trzeba zwyci
dobrem” (por. Rz
12, 21), to przypomnieli my na placu katedralnym
i przypominamy dzi s owa Ojca wi tego, wypowiedziane do naszej diecezji dwa lata temu
„ogromnym wysi ku Ko cio a”, który dokonuje si
16
ród nas po to, „aby Chrystus ukrzy owany
i zmartwychwsta y by g oszony i by
w sercach
ludzkich”.
Nie ustaniemy w tym ogromnym wysi ku; Bracia
Kap ani i Diecezjanie Najmilsi! Po to jest Ko ció , po
to wróci tu Ko ció i po to my wszyscy jeste my, od
chwili Chrztu wi tego, Ko cio em Bo ym.
yli my w naszym programie duszpasterskim
trudnego s owa „kultura” i powiedzieli my, e „kultura polska ma korzenie chrze cija skie”. Znaczy to
nie, e w sercu ka dego z nas, e w naszych
domach rodzinnych i e w naszym ojczystym domu
ma
, jak przez tysi c lat, Jezus Chrystus, na
Krzy u oddaj cy Ojcu Niebieskiemu za nas ycie
swoje i z Krzy a oddaj cy nam swoj Matk . Polska kultura chrze cija ska:
– nie pijacka i pe na k amstwa, nienawi ci i podzia ów; nie pe na zazdro ci i podejrzliwo ci; nie
beznadziejna i pozbawiona sensu ycia ju w m odym wieku; nie narkoma ska i rozwi a; nie depcz ca przysi
ma
sk i okrutna wobec nienarodzonych; nie leniwa i nieuczciwa;
– lecz trze wa; czysta w obyczajach domowych; sprawiedliwa wobec ka dego cz owieka,
w Polsce – wobec ka dego syna i ka dej córy tej
Ojczyzny; rozmodlona i pracowita – z Bogiem, bo
od dawna u nas by o wiadomo, e „je eli sam Pan
domu nie zbuduje, daremnie nad nim rzemie lnik
pracuje” i od tysi ca lat s u nas czytane s owa
Aposto a: „kto nie chce pracowa , niech te nie je”
(2 Tes 3, 10).
Taki program trwa w ród nas nadal. Og aszamy
to na nowo wszystkim. Nie mo emy takiego programu ani przekre li , ani zapomnie . Obowi zuje
nas przecie nadal „ogromny wysi ek Ko cio a, aby
Chrystus ukrzy owany i zmartwychwsta y by g oszony i by
w sercach ludzkich”.
Powierzam dalsz trosk o to Czcigodnym Braciom swoim, Kap anom. Powierzam trosk o to
Wam wszystkim, ca ej Rodzinie Diecezjalnej: rodzicom, m odzie y i dzieciom; chorym i cierpi cym.
Nie b dziemy si zniech ca niczym. W dniach
czterdziestolecia doznali my wielkich ask mi osiernego Boga – przez po rednictwo Matki Mi osierdzia.
Tym wi c ufniej wo am do Ciebie, umi owana
w Panu Rodzino Diecezjalna, razem z Aposto em:
„Wy za , Bracia, nie zniech cajcie si w czynieniu
dobra” (2 Tes 3, 13).
A skoro rozpocz li my ju dalsze czterdziestolecie naszej nowej historii na Pomorzu Zachodnim,
to ko cz ten pierwszy List na progu nowego okresu odnosz c si do innych jeszcze s ów apostolskich: „Do wszystkich przez Boga umi owanych,
którzy mieszkaj na tej pó nocno-zachodniej ziemi
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
Ko cio a i Polski: aska wam i pokój od Boga, Ojca
naszego, i Pana Jezusa Chrystusa” (por. Rz 1, 7).
I wszystkich Was, Najdro si w Panu, na nowo
oddaj Patronce naszej Naj wi tszej i Matce. Z
ogos awie stwem: W imi Ojca i Syna, i Ducha
wi tego. Amen.
ks. Kazimierz Majda ski
biskup szczeci sko-kamie ski
Szczecin, 1 lipca 1985 roku, w dniu w. Ottona, patrona
diecezji
Abp Kazimierz Majda ski,
Listy pasterskie 1979 – 1992, Ottonianum,
Szczecin 1997
£
W KR GU ROZWA
KS. ARCYBISKUPA PROF. ZW. DR. HAB. STANIS AWA WIELGUSA
POLEG ZA CHRZE CIJA SK
EUROP
(ci g dalszy)
(Homilia na uroczysto ci po wi cenia pomnika ku czci ks. Ignacego Skorupki,
Warszawa-Praga, Katedra, 13. 08. 2005 r.)
sposobami wrogi w stosunku do religii, zw aszcza
katolickiej, sekularyzm, który po barbarzy sku depcze te prawa. Zapomnieli o przestrodze Nietzschego, skoro ustanawiaj prawodawstwo, akceptuj ce
mordowanie niewinnych ludzi w aborcji i eutanazji,
i gwa ce wyra nie prawo naturalne; skoro tak
zaciekle walczyli o to, by w odrzuconym ju dzi
przez niektóre spo ecze stwa, projekcie konstytucji
europejskiej nie znalaz a si
adna wzmianka ani
o Bogu, ani o chrze cija stwie, b
cym istotnym
ród em zarówno kultury euroatlantyckiej, jak i praw
cz owieka w ogóle.
Wspó czesne areopagi, tj. politycy, ludzie mediów i prawodawcy, o których mowa, w pogoni za
fa szyw , odrzucaj
Bo e przykazania wolno ci ,
podobnie jak pierwsi rodzice w raju, ulegli zwodniczej obietnicy szatana, który powiedzia do nich:
Je li sprzeciwicie si Bogu, b dziecie Mu równi
i sami b dziecie jako bogowie.
O proroczej przestrodze Nietzschego wyra nie
zapomnieli liczni wspó cze ni prawodawcy i liderzy
europejscy – polityczni, medialni i inni – z jednej
strony g osz cy bez ustanku obron praw cz owieka, a z drugiej strony rozpowszechniaj cy ró nymi
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Ludziom ulegaj cym tej pokusie wydaje si , e
wolno im wszystko; e mog stan ponad Bogiem
i Jego Dekalogiem i e to oni, a nie jaki tam Bóg,
decydowa o tym, co jest prawdziwe, a co
fa szywe, oraz co jest moralnie dobre, a co z e.
A tymczasem, wbrew swoim za wielkim wyobra eniom o sobie, pozostaj s abymi, kruchymi, bardzo
ograniczonymi w swoich mo liwo ciach istotami.
Nie s w stanie zast pi Boga. Nie s w stanie
17
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
uczyni raju na ziemi. Mog za to urz dzi na niej
piek o. I jak wiemy z historii, co i raz je urz dzaj
dla wielu niewinnych ludzi.
Cywilizacja zachodnia znalaz a si obecnie
w stanie bezwzgl dnej wojny ze straszliwym terroryzmem islamskim. Jest to wojna bez granic i bez
frontów. Wojna, której ofiarami s bezbronni, niewinni ludzie, mordowani znienacka. Ale czy nasza
zachodnia cywilizacja ma w sobie wystarczaj
,
wewn trzn moc, by si przeciwstawi tej niepoj tej
dla chrze cijanina agresji? Czy jest wystarczaj co
silna moralnie?
Nale y w to niestety w tpi . Có bowiem maj
do przeciwstawienia dzi islamskiemu fanatyzmowi
odrzucaj ce Boga i chrze cija stwo spo ecze stwa
zachodnie? Przecie niewiele wi cej prócz wizji
spo ecze stwa nieustaj cej zabawy tak zwanego
fun society; niewiele wi cej prócz anarchistycznej
wolno ci wyra aj cej si w nieskr powanej adnym
prawem moralnym aborcji i eutanazji; niewiele wi cej prócz egoizmu, skrajnego indywidualizmu, zalewaj cej wszystko erotyki oraz nakr canej przez
wszechobecn
reklam
spirali konsumpcji za
wszelk cen .
ówn przyczyn
mierci wielkich cywilizacji
w historii ludzko ci nie by w zasadzie wróg zewn trzny. G ówn jej przyczyn by zawsze wewn trzny, moralny rozpad spo ecze stw, który to
rozpad wróg zewn trzny wykorzystywa .
Czy nie jest symptomem procesu rozpadu zachodniej cywilizacji brak w niej jakichkolwiek sta ych
zasad moralnych? Czy nieujarzmiony niczym erotyzm i seks, zakupy, ustawiczna zabawa i konsumpcyjny wiatopogl d, w którym zamiast Boga
czci si pieni dz, a zamiast na modlitw idzie si na
zakupy do supermarketu – mog by warto ciami,
które zapewni jej istnienie i rozwój? Czy s one
takimi warto ciami, dla obrony których mo na i
do boju z terroryzmem czy jakimkolwiek totalitaryzmem i zwyci
?
Wielkie umys y naszych czasów, bez wzgl du
na to, e niektóre z nich stoj daleko od chrze cija stwa, jak np. wybitny wspó czesny filozof Jürgen
Habermas, dostrzegaj niezmiernie niebezpieczny
brak równowagi mi dzy technicznymi mo liwo ciami cywilizacji zachodniej, a jej pog biaj cym si
szybko kryzysem moralnym. Dlatego Habermas
wystosowa niedawno poruszaj cy apel do wszystkich odpowiedzialnych za losy wspó czesnych Spo-
18
ecze stw polityków i wszelkich autorytetów, by bez
wzgl du na swój
wiatopogl d, zmobilizowali
wszelkie moralne si y dla ratowania naszej cywilizacji.
W tej sytuacji przera a wprost lepota i skrajna
nieodpowiedzialno
tych, którzy systematycznie,
planowo, dla
osnych planów zyskania sobie g osów wyborczych ze strony skrajnego elektoratu,
a tak e w imi tych samych, co dawniej, ateistycznych ideologii i filozofii, mi dzy innymi tej trockistowskiej, która spowodowa a anarchistyczn rewolt studenck z 1968 roku – walcz z chrze cija sk wizj cz owieka i rzeczywisto ci. Którzy
promuj ewidentne z o moralne. Którzy d
do
ustanawiania sprzecznych z dekalogiem praw. Którzy przy ka dej okazji atakuj Ko ció katolicki, traktuj c go jako wroga numer jeden, przeszkadzaj cego im w reformowaniu wiata bez Boga, i jako
ówn przeszkod w procesie budowania mitologicznego raju na ziemi.
Nihil novi sub sole – mówili staro ytni. Nic nowego pod s cem. Ko ció traktowany jest dzi
przez ateistyczny liberalizm, mimo g oszonych
przeze hase o tolerancji, tak samo nieprzyja nie,
jak traktowany by przez przedstawicieli minionych
totalitaryzmów i nies awnej pami ci rewolucjonistów.
Jesieni ubieg ego roku w oski wybitny kardyna
Renato Martino, przewodnicz cy Papieskiej Rady
„Iustitia et Pax”, w swoim przemówieniu do dyplomatów wypowiedzia si na temat, jak wspó czesny
zachodni establishment traktuje dzi g os Ko cio a,
z którym rzekomo pragnie pozostawa w dialogu.
Zdaniem kardyna a Martino g os Ko cio a katolickiego jest w niektórych krajach zachodnich „rozmy lnie zag uszany przez wrzaw i zgie k wzburzane przez pot ne lobby kulturalne, ekonomiczne
i polityczne, kieruj ce si g ównie uprzedzeniami w
stosunku do wszystkiego, co chrze cija skie. Lobby
to beztrosko i weso o – mówi kardyna Martino –
lansuje pomieszanie ról p ci, wy miewa ma
stwo
czyzny i kobiety, atakuje ycie b
ce przedmiotem najbardziej ekstrawaganckich eksperymentów. Na awie oskar onych owego lobby – b
cego czym w rodzaju wspó czesnej inkwizycji pe nej
pieni dzy i arogancji – zasiada przede wszystkim
Ko ció katolicki i chrze cijanie, wobec których dozwolone s wszelkie chwyty, aby ich zmusi do
milczenia, poczynaj c od zastraszania po publiczn
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
pogard , od kulturalnej dyskryminacji po marginalizacj ”.
Tyle kardyna Martino. Jego s owa zosta y wyra nie potwierdzone, mi dzy innymi przez znan
spraw w oskiego europejskiego parlamentarzysty,
wybitnego filozofa Rocco Buttiglione, który nie zosta dopuszczony przez ateistycznych libera ów do
wa nego stanowiska w parlamencie europejskim
tylko dlatego, e nie ukrywa swoich katolickich
przekona .
Ko ció jest od wieków przygotowany na ataki
i brak zrozumienia. Nie ustaje jednak w napominaniu b dz cych i g oszeniu Ewangelii, do czego zosta powo any, poniewa jego podstawowym zadaniem jest nawracanie do Boga ludzkich serc. Do
ko ca wiata b dzie zatem to czyni . Cho by go za
to prze ladowano, krytykowano i stawiano przed
dami. Zawsze bowiem b dzie pami ta o ewangelicznym wezwaniu, by prostowa ludzkie drogi.
Zawsze b dzie mia ostr wiadomo , e z tego,
jak wype ni ewangeliczny nakaz misyjny, rozliczy
go na s dzie Bóg S dzia sprawiedliwy
Z tego, co zrobili my z Ewangeli i z bezcennym darem wiary, rozliczy ka dego z nas; rozliczy
ka dego biskupa, ka dego kap ana i ka dego
chrze cijanina.
Ko ció jest w Europie dwa tysi ce lat. To on –
korzystaj c z antycznego dziedzictwa –stworzy jej
kultur . To on da pocz tki nowo ytnej nauce, matematycznie wyja niaj cej rzeczywisto , tej nauce,
któr przej i z której korzysta ca y wiat. To Koció stworzy pierwsze szko y i uniwersytety. To on
stworzy pierwsze szpitale, ochronki, sieroci ce
i domy starców. To on uczy Europejczyków uprawy
roli, hodowli byd a, medycyny, budowania dróg,
mostów itd. To on stanowi dla nich niedaj ce si
niczym zast pi spoiwo, dzi tak bardzo im potrzebne wobec wy aniaj cych si coraz to nowych
zagro
.
Chrze cijanie nie powinni mie kompleksów
ni szo ci, gdy ich przekonania s atakowane i wyszydzane. To nie oni s obcym cia em i nalotem na
prawdziwej europejskiej cywilizacji.
Polscy
nierze 1920 roku, bohaterskie miasta
polskie walcz ce z naje
, wspominany dzi
przez nas szczególnie bohaterski kap an ks. Ignacy
Skorupka, walczyli i gin li za Europ chrze cija sk . Za tak Europ , któr po straszliwej II wojnie
wiatowej zacz li skutecznie budowa wspaniali,
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
charyzmatyczni m owie stanu: Robert Schuman,
Alcide de Gasperi, Konrad Adenauer oraz Charles
de Gaulle. Nie jest bynajmniej dzie em przypadku,
e wszyscy czterej byli gorliwymi katolikami. Po
straszliwych cierpieniach, jakie przynios y narodom
europejskim dwa bezbo ne totalitaryzmy, które na
walce z Bogiem i na nienawi ci – klasowej i rasowej
– próbowa y stworzy now Europ , widz c spustoszenia dokonane przez bezbo ników, wspomniani katoliccy m owie stanu uznali, e chrze cijanin nie mo e ogranicza swojej wiary do sfery
prywatnej, bezbo nikom zostawiaj c ca e ycie
polityczne, spo eczne, kulturowe i naukowe. Uznali,
zgodnie z katolick nauk spo eczn , e chrze cijanin ma prawo; co wi cej, ma obowi zek przemienia ca y wiat w duchu ewangelicznych warto ci,
takich jak: pokój, chleb i opieka dla biednych, solidarno
mi dzy lud mi i narodami, szacunek dla
ka dego cz owieka i dla wszystkich narodów, wolno przekona religijnych, demokracja, eliminacja
dominacji silniejszych nad s abszymi, odrzucenie
wyzysku i agresji z ycia spo ecznego i ekonomicznego oraz z relacji mi dzynarodowych, a tak e
rozwój we wszystkich dziedzinach. Wymienieni politycy uznali, e chrze cijanin ma obowi zek wchodzi z ewangelicznymi warto ciami w ycie polityczne, e nie wolno mu si od niego dystansowa
i zostawia rz dzenia narodami wrogom Pana Boga. Uznali, e nie ma innej drogi do zapewnienia
Europie pokoju i yczliwej wspó pracy mi dzy narodami, jak tylko oparcie jej rozwoju na wymienionych
wcze niej warto ciach chrze cija skich. St d ich
zdaniem to w nie chrze cijanie z mandatu ewangelicznego, który nakazuje im czyni wiat lepszym
- maj obowi zek wchodzi do ycia politycznego,
spo ecznego i ekonomicznego. Maj obowi zek
wchodzi do mediów, do kultury i nauki swoich narodów. Czterej wymienieni katoliccy m owie stanu
mieli wiadomo wielkiego znaczenia – dla pokoju,
dla przyjaznej wspó pracy i dla wszechstronnego
rozwoju Europy – sprawnej, spo ecznej gospodarki
rynkowej oraz mi dzynarodowej wspó pracy gospodarczej i dlatego stworzyli baz ekonomiczn
pierwszej wspólnoty europejskiej w postaci Wspólnoty W gla i Stali. Jednak w ich zamierzeniach
ekonomia mia a by rodkiem do budowania nowej,
solidarnej, wspania ej Europy, a nie g ównym jej
celem.
W swoim przemówieniu do cz onków Europejskiego Parlamentu, Robert Schuman wyg osi
19
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A
w 1959 roku nast puj ce s owa: Pe na, prawdziwa
demokracja, zawdzi cza swoje powstanie i swój
rozwój chrze cija stwu. Zrodzi a si ona ju w tym
momencie, gdy cz owiek zosta powo any przez
Boga do tego, by w swoich ideach, s owach i czynach, bezwarunkowo przyzna wielk godno ka dej poszczególnej osobie oraz by zaakceptowa jej
niezbywalne prawo do ycia, do wolno ci, do pokoju, do wychowania i do szacunku nale nego ka demu cz owiekowi na podstawie przykazania mi oci bli niego. Dopiero chrze cija stwo, mówi
Schuman, zacz o uczy ludzko
o naturalnej
równo ci wszystkich ludzi na wiecie, bez wzgl du
na ras , klas spo eczn , ple , wiek, zawód, stan
posiadania i stanowisko polityczne czy spo eczne.
W tej swojej nauce chrze cija stwo wychodzi o
zawsze, jako z punktu wyj cia, z objawionej przez
Boga prawdy, e ka dy cz owiek zosta stworzony
na Bo y obraz. I ta w nie chrze cija ska nauka
sta a si z up ywem wieków fundamentem europejskiej cywilizacji, fundamentem prawa mi dzynarodowego oraz wspó czesnych teorii praw cz owieka.
owa Schumana, jednego z twórców wspólnoty europejskiej, warto przytoczy dzisiaj, gdy liczni
zachodni liderzy europejscy robi wszystko, by wyrwa z serc i umys ów Europejczyków, z instytucji
europejskich, z ycia publicznego, naukowego
i spo ecznego nowej Europy – jej chrze cija skie
korzenie i wszelkie odniesienie do Boga osobowego, którego wola, zawarta w Dekalogu, Ewangelii
i w prawie naturalnym, jest jedynym gwarantem
przetrwania i rozwoju cywilizacji euroatlantyckiej.
Tomasz Masaryk, znany filozof i wybitny czeski
przedwojenny prezydent, powiedzia kiedy wa ne
i m dre s owa: Naród, pa stwo, instytucja, a nawet
cywilizacja – ginie bezpowrotnie, je eli odejdzie od
fundamentów, na których zosta a zbudowana.
Cywilizacj europejsk i wspólnot europejsk
zbudowano na fundamencie zasad chrze cija skich. I tylko one mog im zapewni przetrwanie.
Inaczej, trawione b
przez nieustaj ce, coraz
bsze kryzysy. Sama wolnorynkowa ekonomia
nie wystarczy za spoiwo w obliczu widocznych egoizmów narodowych i zewn trznych zagro
, terroryzmu i innych niebezpiecze stw, tak e tych, które
mog spowodowa nieodpowiedzialni naukowcy,
chc cy zast pi samego Boga w swoich badaniach
genetycznych i innych do wiadczeniach. Co wi cej,
wspólnota europejska, pozbawiona oparcia w soli-
20
darno ci p yn cej z ewangelicznego przykazania
mi ci bli niego, atwo sta si mo e zarzewiem
nowych nienawi ci, nowych zniewole s abszych
przez silniejszych oraz nowych konfliktów.
To za chrze cija sk Polsk i Europ umiera
ksi dz Ignacy Skorupka i niezliczeni polscy
nierze 1920 roku. Niech wzniesiony tu pomnik pomo e
wszystkim Polakom zachowa pami o ich ofierze,
a tak e o tym, za co oddali swoje ycie. Niech ka demu z nas u wiadomi, e my równie zobowi zani
jeste my, chocia dzi ki Bogu ju w inny ni oni
sposób, walczy , w naszym prywatnym i publicznym yciu – o chrze cija sk dusz naszej Ojczyzny i naszej przecie Europy, któr my Polacy
wspó budujemy ju od tysi ca lat.
Amen.
Abp S. Wielgus,
„Mocni w wierze przeciwstawiajcie si z u”
(1 P 5,9), P ocki Instytut Wydawniczy, P ock 2005.
£
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
¢ Ks. Henryk Nowik
CHRYSTUS MI OSIERNY KRÓLEM WSZECH WIATA
(próba odczytania)
Jezu Chryste,
W adco Wszech wiata,
przyjd
Królestwo Twoje
i obdarz pokojem,
nasz Ojczyzn i wiat ca y,
wed ug Mi osiernego Serca Swego.
Na Ziemi Lubuskiej, w wiebodzinie, stan a figura Chrystusa Króla Wszech wiata. Idea budowy
tego monumentu zrodzi a si w sercu ks. pra ata
Sylwestra Zawadzkiego, proboszcza parafii pw.
Mi osierdzia Bo ego, a zarazem budowniczego
sanktuarium w tej parafii. W 2000 r. miasto wiebodzin przeprowadza o akt intronizacji Chrystusa Króla. Ordynariuszem diecezji by wówczas ks. bp
Adam Dyczkowski.
Wypada tu doda , e by to czas o ywionych
intronizacji parafialnych w Polsce. Nie sposób pomin Intronizacji Chrystusa Króla w Smolnie Wielkim w 2002 r. w ko ciele parafialnym pod tym wezwaniem, w dniu patronalnym. Wówczas w koncelebrze przewodniczy ks. dr Rektor Wy szego Seminarium Duchownego w Parady u Henryk Dworak, homili wyg osi ks. v-ce Rektor Ryszard
aszcz, Akt Intronizacji odczyta pose na Sejm RP
Stanis aw Guzowski, przyrzeczenia intronizacyjne
y w adze: administracyjne (burmistrz Kargowej – Janusz K ys i wójt Trzebiechowa – Stanis aw
Drobek oraz radni i so tysi tych gmin), szkolne, policyjne i stra y po arnych. Na t okoliczno rozdano
chusty z nadrukiem „Chrystusa Króla” oraz po wi cono monumentalny krzy w parku wiejskim przy
ko ciele. Uroczystym obiadem, przemówieniami
i od piewaniem pie ni Króluj nam Chryste zako czono podnios e wi towanie. Po linii tej uroczystoci ko cielnej dokonano intronizacji Chrystusa Króla
w rodzinach, podczas duszpasterskiej kol dy
(z perspektyw dalszych dzia
duszpasterskich).
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
St d podj ta tu problematyka jest bardzo bliska
pisz cemu te s owa.
Wracaj c do najwi kszej sprawy w diecezji,
a nawet w Polsce, winno si nawi za do roku
2002, gdy nowo utworzona parafia pw. Mi osierdzia
Bo ego naby a teren pod budow pomnika. Za atwianie ró nych formalno ci i poszukiwanie ró nych
koncepcji organizacyjnych,
cznie z ca
sfer
twórcz tego dzie a, sprawi y, e prace budowlane
rozpocz to w 2005 r. Fachowych zada w realizacji
projektu Miros awa Pateckiego i wspó pracownika –
plastyka Tomasza Stafiniaka podj li si m.in. konstruktorzy: doc. Miko aj K apo , prof. Jakub Marcinowski, in . Marian Wybraniec i liczni darczy cy,
a nade wszystko pomys odawca i realizator dzie a –
ks. pra at prob. Sylwester Zawadzki. Wymienione
osoby ks. kard. Henryk Gulbinowicz obdarowa
pier cieniem 1000-lecia Archidiecezji Wroc awskiej.
Przedsi wzi cie by o wielkie, a trudno ci by o niema o. W mi dzyczasie prace wstrzymano. Interwencja bpa Ordynariusza ks. dra Stefana Regmunta sprawi a, e przyst piono do uko czenia podj tego dzie a. Ukoronowanie trudu budowy monumentalnej figury widzia bp Ordynariusz przez pryzmat przemy le teologicznych. Da temu wyraz
w wywiadzie przeprowadzonym przez inf. Ireneusza
Skubisia w „Niedzieli” 21 XI 2010:
Królestwo Chrystusa to w adza o charakterze duchowym,
królestwo, które »nie jest z tego wiata« (J 18,36). Przeciwstawia si ono królestwu Szatana i mocom ciemno ci, a od swoich
zwolenników wymaga, aby wyrzekli si tego wszystkiego, co
przeszkadza im jednoczy si z Bogiem. […] wiebodzi ski
pomnik – mówi Ordynariusz – to jaki rodzaj naszego ho du
dla Chrystusa jako naszego Pana i uznania Jego powszechnej
adzy.
Ide t pod a Duszpasterz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej za encyklik Piusa XI Quas
primas, która na zako czenie roku jubileuszowego
1925 obwie ci a wi to Chrystusa Króla Wszechwiata. Papie ten ju wówczas zdawa sobie spraz o wieceniowego zagro enia Ko cio a z racji
mobilizacji pa stw w kierunku wiatowej w adzy bez
21
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Boga, opartej na filozofii podmiotu. Wed ug tej filozofii wiadomo ludzka jest punktem wyj cia i dojcia w refleksji rozumu bez klasycznej idei prawdy.
Doprowadzi o to do powstania globalizmu monistycznego, o nurcie antyko cielnym – komunizm
(neosocjalizm) lub ignoruj cym Boga – liberalizm
ideologiczny (modernizm), z rz dem wiatowym
przeciw Chrystusowi Królowi Wszech wiata.
St d ustanowienie wi ta Chrystusa Króla
Wszech wiata by o konieczno ci , by ci gle przypomina o ludom i narodom, e to w nie Chrystus
jest Panem i W adc wiata ca ego. A postawienie
pomnika Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie w 2010 roku nada o realny kszta t tej idei
z 1925 roku i sta o si tym samym przes aniem do
wiata. Przez modlitewny Akt Intronizacji Chrystusa
Króla kard. Adama Stefana Sapiehy z 1927 r. do
narodu Polskiego bardziej uwidacznia si prawda
o budowaniu Królestwa Bo ego na ziemi polskiej.
Przes anie do wiata papie a Piusa XI i kard. Abpa
Krakowa Sapiehy do Narodu Polskiego g osz ide ,
e jedynym W adc serc i sumie ludzkich jest Jezus Chrystus Król Wszech wiata.
Ks. bp. Ordynariusz Stefan Regmunt we
wspomnianym wywiadzie zwróci uwag na zasadnicz my l interpretuj
ide budowy wiebodzi skiego monumentu:
Pomnik zbudowano na terenie nale cym do sanktuarium
Mi osierdzia Bo ego w wiebodzinie. My , e monument
wpisze si w ofert duszpastersk tego o rodka, a ludzie,
którzy przyjad do wiebodzina, zobaczy pomnik, b
mogli
us ysze or dzie o Bo ym Mi osierdziu i znajd przestrze do
modlitwy i refleksji nad w asnym yciem.
W ten sposób doszed nowy atrybut do królewsko ci Chrystusa, a mianowicie Mi osierdzie Bo e.
Atrybut ten g osi, e Chrystus jest Królem nie z tego
wiata, jak to sam stwierdzi przed Namiestnikiem
Rzymu, a przyszed na wiat, aby da wiadectwo
prawdzie o swej mi ci mi osiernej.
W dniu 21 listopada w sanktuarium Mi osierdzia Bo ego w wiebodzinie po nabo
stwie wyruszy a wielka procesja biskupów, ksi y, parafian
i pielgrzymów z Polski i zza granicy do wi tyni
polowej ustawionej wokó monumentalnej figury
Chrystusa Króla. W czasie tego modlitewnego
przej cia klerycy przewodniczyli w celebracji Litanii
do Chrystusa Króla. Po odpowiednich wezwaniach
do Chrystusa Króla, lud procesyjny kolejno odpo-
22
wiada : „Przyjd Królestwo Twoje. Panuj nad duszami. Panuj nad rodzinami. Panuj nad narodami.
Panuj nad swoimi nieprzyjació mi”. Narasta klimat
niezwyk ego wydarzenia. Nast pi a modlitwa politanijna. Zamyka a ona wszystkie wezwania, podkrelaj c jednocze nie Chrystusowe Królowanie
Wszech wiatowe:
Wszechmog cy, wiekuisty Bo e, który wszystko odnowi
chcia
przez Najmilszego Syna Twego, Króla Wszech wiata:
racz w dobroci Twojej sprawi , aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, podda y si s odkiej w adzy Twojej. Przez
naszego Pana Jezusa Chrystusa, który z Tob yje i króluje
przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Rozpocz a si Msza w. Koncelebrowali: kard.
Henryk Gulbinowicz (przewodnicz cy), abp Andrzej
Dzi ga (kaznodzieja), bp Stefan Regmunt (Ordynariusz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej), bp
Adam Dyczkowski, bp Pawe Socha, bp Zdzis aw
Fortuniak, bp Marek Mendyk, kap ani diecezjalni
i krajowi. We Mszy w. uczestniczyli: Helena Hatka
(Wojewoda Lubuski), Marek Jab ski (Marsza ek
Sejmiku Lubuskiego), Burmistrz, Starosta, Radni
miasta i powiatu. Zaproszonych przywita bp Ordynariusz, dzi kuj c równocze nie ks. pra . Sylwestrowi Zawadzkiemu za inicjatyw i za budow
Pomnika Chrystusa Króla Wszech wiata. Ks. bp
Pawe Socha odczyta okoliczno ciowy list od abpa
Metropolity Przemyskiego – Przewodnicz cego
Konferencji Episkopatu Polski Józefa Michalika,
który stwierdzi , e imponuj ca figura Chrystusa
Króla Wszech wiata w wiebodzinie jest przes aniem do duchowie stwa i wiernych, by „g osi pi kno i warto
Królestwa Bo ego, które Chrystus
przybli
nam w Ewangelii, nauczaj c, e przyszed g osi nadej cie Królestwa, które […] w nas
jest (por. k 17,21) i e s
, to znaczy królowa !”.
Ceremonii po wi cenia dokona ks. dr bp Ordynariusz Stefan Regmunt w asy cie honorowego
kustosza Sanktuarium ks. Sylwestra Zawadzkiego
i ks. proboszcza Zygmunta Zimnowody. Zebrany
lud wpatrywa si w wietlan posta Chrystusa na
tle ciemnego nieba. Wszystkim si zdawa o, e za
chwil przemówi Król Wszech wiata. Nale o Go
jednak przywita i zaprosi do siebie. I tak si sta o
tu po przybyciu z góry szafarzy po wi cenia. Zebrani w koncelebrze kap ani i biskupi, wraz z ca ym
ludem, na czele z w adzami, trzymali ju w r ku
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
owa modlitwy z wizerunkiem Wszechw adcy na
wiebodzi skim wzgórzu, przepasanym olbrzymi
flag bia o-czerwon na znak, e Polska zaprasza
Chrystusa Króla Wszech wiata do wszystkich serc
tej ziemi. I nieprzeliczona rzesza ludu zacz a wos owami modlitwy u onej przez kard. Adama
Sapieh w 1927 roku:
O Jezu, W adco serc naszych i Królu wieków nie miertelny, przyrzekamy Ci uroczy cie, e przy tronie Twoim i przy
Osobie Twojej wiernie sta b dziemy. Przyrzekamy Ci, e
nieskalanego sztandaru Twojego nie splamimy, e chor gwi
Twojej nie zdradzimy ani niedowiarstwem, ani sekciarstwem,
ani adnym odst pstwem. lubujemy Ci, e w wierze wi tej
katolickiej a do mierci wytrwa pragniemy.
Niech dzieci nasze pisz na grobach naszych,
my si
nigdy Ciebie, Jezu Królu, i Twojej Ewangelii nie wstydzili. Króluj
w sercach naszych przez ask . Króluj w rodzinach przez cnoty
rodzinne. Króluj w szko ach przez prawdziwie katolickie wychowanie. Króluj w spo ecze stwie przez sprawiedliwo
i zgod wzajemn . W adaj wsz dzie, zawsze i bezustannie.
Niech sztandar Twój powiewa nad nami wszystkimi,
a Królestwo Twoje niech ogarnia ca nasz ziemi ! Amen.
Modlitwa do Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata kard.
Adama Stefana Sapiehy – 1927 r.
Odpowiadaj c na Twoj mi
Panie, wyznaj :
Jezu, jeste Królem!
Jezu, jeste moim Królem!
w tej diecezji czym bardzo cennym i b
tak odnow .
inspirowa y
Zatem do Intronizacji Chrystusa Króla Wszechwiata w naszej diecezji, w Polsce, w narodach
wszystkich kontynentów naszej ziemi, droga wiedzie przez Cz owieka. Intronizacja nie jest aktem
jednorazowym, jak chce wiele rodowisk spo eczno-religijnych – mimo wewn trznej
arliwo ci
w wierze, ale jest dziejowym procesem ludów i narodów, na kanwie ka dej osoby, o wrodzonej godno ci, jak to wykazali wi ci i b ogos awieni, bohaterowie narodu i m czennicy Ko cio a, oddaj c swe
ycie za wiar w Chrystusa, co trwa a po dzie
dzisiejszy.
Chrze cija ski zmys dziejów rejestruje teologiczn prawid owo
rozwoju naszego narodu,
a mianowicie: Bogurodzica – hymn pa stwowy,
Królowa Korony Polskiej – luby Jana Kazimierza,
Chrystus Król Wszech wiata – Pius XI i Chrystus
Mi osierny – Jan Pawe II. Jawi si tu jaki g boki
sens dziejów chrystocentrycznych, a mianowicie:
Jezus Chrystus Mi osiernym Królem Wszech wiata,
w Narodzie Polskim i w ca ej ludzko ci. Ide wiebodzi skiego wydarzenia podj w homilii historiozoficzno-teologicznej ks. abp Andrzej Dzi ga.
Daj mi pozna wol Twoj , Panie!
Oto jestem!
Intronizacyjny ten Akt obieg na falach eteru
nasz Kraj i ca y wiat. Sta si ide przewodni dla
wszystkich rodowisk „intronizacyjnych” z racji
eklezjastycznej formu y: „Jezus Chrystus Król
Wszech wiata”. Na tej wizji chrystologicznej ks. bp
Stefan Regmunt opar sw refleksj teologiczn ,
mówi
, i Chrystus jest Królem nie z tego wiata,
ale dla tego wiata, b
c Wszechw adnym przeciw
szatanowi i zarazem Mi osiernym, by nikogo z nas
nie utraci na rzecz ciemno ci.
Powo anie sanktuarium Mi osierdzia Bo ego – mówi bp
Ordynariusz – by o pierwszym krokiem zbli aj cym do tego,
eby wierni diecezji nieustannie korzystali z mo liwo ci odnowy
duchowej swojego ycia. Równocze nie diecezja chce s
wszystkim, którzy docieraj na teren województwa lubuskiego
czy cz ci dolno skiej, która przynale y do naszej diecezji.
Chcemy, aby by y takie znaki, które b
mia y charakter wychowawczy. By stawa y si inspiracj do tego, by my mogli
wspólnie odkrywa warto ci nieprzemijaj ce, które b
ukierunkowywa y na to, co jest istot naszego ycia. By diecezja
mog a s
ka demu cz owiekowi na drodze ku zbawieniu.
Znaki, które mog pog bi nasz duchowo , niew tpliwie
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Homilia wyg oszona przez ks. abp Andrzeja
Dzi
podczas uroczysto ci po wi cenia Pomnika Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w
wiebodzinie
(Radio Maryja, 21 XI 2010)
Wasza Eminencjo, Najdostojniejszy Ksi e
Kardynale Henryku, Przewodnicz cy tej szczególnej Liturgii i tej szczególnej modlitwy. Drodzy Bracia
w biskupstwie, razem z Pasterzem tej Ziemi i tego
ludu Ksi dzem Biskupem Stefanem. Bracia kap ani,
wraz ze szczególnie szcz liwym dzisiaj Ksi dzem
Pra atem Sylwestrem. Wszyscy Siostry i Bracia –
czciciele Jezusa Chrystusa Króla, obecni tutaj, w tej
wspólnocie modlitwy, a tak e jednoczeni z nami
poprzez transmisj radiow i telewizyjn .
Prze ywamy Uroczysto
Jezusa Chrystusa,
Króla Wszech wiata. W tej Uroczysto ci niesie si
z serc ludu Bo ego wielkie wo anie, aklamacja,
wielkie zawierzenie, wielkie s owo nadziei i mocy:
Chryste, Króluj! Chryste, zwyci aj! Mi
swoj
23
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
odnów w nas! Ale te , w tej samej scenerii, niesie
si – podobnie jak i kiedy – pytanie pe ne sceptycyzmu, w tpliwo ci: Czy Ty jeste Królem? Prawie
yszymy w tym pytaniu: czy rzeczywi cie mam si
z Tob liczy , jako z Królem? Czy mam Ci tak
nie, po królewsku, potraktowa ? Czy te to
tylko puste s owo, jaka retoryka, to Twoje królowanie? Dotyka nas i ta aklamacja zawierzenia, i to
pytanie pow tpiewania, ciekawo ci, zaintrygowania.
Nie sposób nie poczu w nie tej najg bszej,
istotnej strony dzisiejszej Uroczysto ci. Nie sposób
nie poczu te tego szczególnego nurtu duchowoci, wpisanego w t Uroczysto i w serce Ko cio a,
bez krótkiego chocia by spojrzenia w ca t wielk
Prawd o Bogu: obecnym w wiecie i w cz owieku,
obecnym w dziejach wiata i w dziejach cz owieka.
Przecie pocz tek dziejów to by o wielkie, szcz liwe wspólne bycie cz owieka i Boga: cz owiek rozmawia z Bogiem, patrzy na Boga twarz w twarz,
by w przyja ni z Bogiem i w pe nej wspó pracy
z Bogiem. Nie mog o by inaczej, bo przecie zosta
stworzony na obraz i podobie stwo Boga, stworzony zosta tym samym S owem, którym powo any
zosta do istnienia ca y wiat. Stworzony zosta
w zachwycie Bo ym. Widzia Bóg, e wszystko, co
uczyni , by o bardzo dobre. A cz owiek w naturalny
sposób poddawa swoj ludzk wol wspania ej
Bo ej woli. Ta harmonia, ta pe na koincydencja, ta
dynamika, a jednocze nie ta rado bycia razem,
przepe nia y cz owieka i Boga do momentu, gdy
cz owiek pos ucha kusiciela, ojca k amstwa. To
wtedy pada pierwsze s owo, zapowiadaj ce niezwyk e zmaganie w dalszych dziejach: k ad nieprzyja pomi dzy ciebie, w u i twoje potomstwo,
a niewiast i jej potomstwo. Potomstwo niewiasty
zmia
y twoj g ow . Ty zadasz ból i cierpienie,
ale nie zwyci ysz. Ty b dziesz zwyci ony. Ta
zapowied zmagania jest jednocze nie zapowiedzi zwyci stwa Bo ej mocy i Bo ej my li. Jednocze nie jest to zapowied zwyci stwa, w którym
najbardziej istotny udzia ma mie cz owiek: potomstwo niewiasty.
Prorocy potem wielokrotnie powracali do tej
my li, przypominali j czynili j obecn w ludzkich
medytacjach, w rozmowach, w dyskusjach, a tak e
w wyborach osobistych, rodzinnych i spo ecznych.
Ta my l dominowa a w czasie wielkich reform spoecznych i religijnych. Ta my l dominowa a tak e
24
w czasie wielkich cierpie i prób. My l – Prawda
o Mesjaszu, Zbawicielu, który nadejdzie. Mia
nadej jako wódz, który wszystkie narody b dzie
pas rózg elazn . Mia nadej jako król – potomek Dawida. Mia obj stolic króla Dawida i jego
tron. Wspania
Jego królestwa, które si nigdy
nie sko czy, przepe nia a nadziej serca i my li,
porusza a wyobra ni , inspirowa a i motywowa a,
by jeszcze usilniej ws uchiwa si w Bo
my l,
w Bo e s owo i szuka Bo ych dróg. Bo tak naprawd istot by o zawsze to samo pytanie: czy
cz owiek poddaje swoj wol Bogu? Czy te cz owiek nie chce si podda Bogu, a szuka gdzie indziej róde warto ci i inspiracji, gdzie indziej szuka
autorytetów. Okazuje si , pokolenie za pokoleniem,
e ile razy cz owiek budowa na Bogu, to wprawdzie
w trudzie, cz sto w cierpieniu, ale budowa dzie a
trwa e. Ile razy opiera si za na innych ród ach,
na nie-Bo ych, a wi c anty-Bo ych warto ciach,
tyle razy budowa jak na piasku, a dzie a te okazywa y si krótkotrwa e. Rozsypywa y si wcze niej
lub pó niej w proch i py , a wspominane by y z niesmakiem, jako niechlubne, i najcz ciej odchodzi y
w niepami .
Za gdy nadesz a pe nia czasów, Bóg pos
swojego Syna, aby si narodzi z Niewiasty. To
wtedy pad y s owa: Oto poczniesz i porodzisz Syna.
dzie to Syn Najwy szego i Pan Bóg da mu tron
Jego ojca – Dawida. Ta godno
królewska ju
wtedy zosta a zapowiedziana. Jezus Chrystus, id c
poprzez ziemi , potwierdza ten swój majestat, który p yn z jedno ci z Ojcem: Ja i Ojciec jedno jeste my. Kto mnie widzi – widzi i Ojca. Ojcze, wiem,
e mnie zawsze wys uchujesz. Ojcze – jak Ty we
mnie, a ja w Tobie, spraw, aby i oni byli jedno
w nas.
Po rodku tych s ów, po rodku tych czynów Jezusa, po rodku tych wielkich znaków, pada pytanie:
Czy Ty jeste królem? Odpowied jest dobrze znana: Tak. Jestem królem. Ale królestwo moje nie jest
st d. W tym punkcie rozwa
grozi nam, pope niany przez wielu interpretatorów b d. Wydaje si ,
e logicznym dopowiedzeniem jest: skoro królestwo
Jezusa nie jest st d, to znaczy nie dotyczy spraw
tej ziemi. Mo na w takim razie budowa na tej ziemi
porz dek inny, nie – Bo y, bo przecie królestwo
Chrystusa nie jest st d, a wi c nie ma nic wspólnego ze sprawami tej ziemi. To nie tak. Ja w tym zda-
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
niu s ysz : Królestwo moje nie jest st d, nie jest
z tego wiata, ale jest dla tego wiata. Królestwo
moje to jest ten odwieczny, niezmienny Bo y ad,
w którym wiat si pocz , w którym zaistnia i jedynie w którym ma szans by dalej dobrym, harmonijnym i owocnym. Królestwo moje jest przeznaczone tak e dla tego wiata. To dlatego na imi
Jezusa ma ukl kn ka de kolano istot niebieskich
i ziemskich i podziemnych. To dlatego Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca, i wszelki
zyk winien to wyzna , je eli chce w tej wielkiej
harmonii i mocy mie swój udzia . To nie jest atwe,
ale warto pami ta , e z pomoc Ducha wi tego
mo emy wyzna : Panem jest Jezus.
Zadziwiaj ca scena odgrywa si na Golgocie,
yszeli my to przed chwil w s owach Ewangelii
wi tej. Oto Jezus Chrystus wywy szony na krzy u.
U stóp krzy a pe na milczenia, przenikni ta bólem
i tym bólem zjednoczona ze swoim Synem Jego
Matka, jakby powtarzaj ca bezg nie: niech mi si
stanie. U stóp krzy a umi owany ucze , mi ci
yj cy Jan. To chyba z racji na t mi
móg us ysze : Synu, oto Matka Twoja. Niewiasto, oto syn
Twój. U stóp krzy a, w milczeniu, Maria Magdalena,
której wiele darowano, która te wielce pokocha a.
Ale w powietrzu nios si te s owa ironiczne,
drwi ce: Zejd z krzy a, a uwierzymy Ci. Gdyby
zszed , pewnie by Go na nowo tam wprowadzili, by
dalej drwi . Ale jeszcze wa niejsza wymiana s ów,
dialog, dokonuje si ju na wysoko ci samego
krzy a, pomi dzy Jezusem i tymi, którzy obok niego
byli ukrzy owani. Przyzwyczaili my si traktowa
pierwszego otra po prostu jako otra, cz owieka
ma ej wiary, jako tego, który co przeoczy , czego
nie rozpozna , nie chcia si podda Prawdzie. Gotowi byliby my uzna go za niewierz cego. A przecie on mówi do Jezusa: Czy nie jeste Mesjaszem? On wyznaje wiar w mesja sk godno i w
mesja sk moc Chrystusa. Ten pierwszy otr wo a:
Czy nie jeste Mesjaszem? Wybaw wi c siebie
i nas. Jakby wo : Mesjaszu, zrób co , co dla mnie
w tej chwili b dzie korzystne. To odwieczne, nasycone pretensj wo anie cz owieka do Boga, cz owieka bezradnego w swoim w asnym braku woli
dzia ania: Bo e, zrób co ! Lecz drugi z otrów si
odzywa, a pobrzmiewa w tym s owie jakby upomnienie: Ty nawet Boga si nie boisz! Jakby chcia
powiedzie : ty dalej niczego nie rozumiesz! Prze
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
cie my cierpimy w sposób zas ony, my jeste my
winni, ale On nic z ego nie uczyni . Ten drugi wyznaje wiar , a jednocze nie prosi: Jezu wejrzyj na
mnie! Tak jakby podda ju swoje serce ca kowicie
Sercu Jezusa, jakby si odda w r ce Jezusa: Jezu
czy ze mn to, co Ty sam chcesz, co Twoje kochaj ce Serce zechce ze mn uczyni , bo ja po
prostu chc by z Tob . Zauwa t ró nic : jeden
chcia by Bogu wyznacza zadania i Boga rozlicza ,
sam pozostaj c obserwatorem: Bo e, czemu jeszcze nie wykona
tego, na co ja czekam! A drugi,
ze swoim cierpieniem i krzy em, chce raczej do czy do Jezusa i by do Jego dyspozycji. Porusza
owo Jezusa: Zaprawd powiadam Ci, jeszcze dzi
dziesz ze mn w raju.
To wielka szko a, ta scena Golgoty, ta scena
ukrzy owania, bo przecie Krzy to tron zwyci skiego Króla. Serca jednych twardniej tu jeszcze
bardziej, ale serca innych poddaj si Jezusowi.
Wyprowadzili Go poza wi tyni , nawet poza miasto. To by a decyzja wieckiej w adzy. Chcieli, aby
ten krzy by ko cem, by by mierci , by by definitywnym kresem, by zako czy a si wreszcie ta historia, by oni ju mogli spokojnie robi swoje. Dodatkowo chcieli Go jeszcze poha bi , wydrwi ,
uczyni po miewisko. Nie przewidzieli jednego, e
On zmartwychwstanie. A On stan
ywy po rodku
swoich uczniów: Ja jestem. Id cie na ca y wiat.
I g cie wszelkiemu stworzeniu, nie tylko, e si
przybli o, ale e si rozpoczyna królestwo Bo e;
e ka dy, kto uwierzy i ochrzci si , kto podda si
Bogu, kto stanie do dyspozycji i zechce by wspó pracownikiem Pana Boga, ma szans na udzia
w tym zwyci stwie. Id poprzez dzieje pokolenia
aposto ów. Id poprzez dzieje pokolenia wi tych.
Id tak e przez ziemi europejsk i przez polsk
ziemi . Mo emy powiedzie – cz c wielk klamr
nasze dzieje – e patrzymy dzisiaj w ca perspektyw tych dziejów, tych pokole , tych wielkich wi tych m ów i wi tych niewiast. Dzisiaj, z tego
wiebodzi skiego wzgórza, u stóp tej monumentalnej Figury Jezusa Chrystusa Króla; Chrystusa yj cego; Chrystusa Triumfuj cego; Chrystusa Zwyci zcy; Chrystusa, który jest S dzi ; Chrystusa,
który Jest: wczoraj i dzi i jutro, i ten sam a na
wieki, rozpoznajemy Go, e jest szans nasz jako
Narodu, i szans ka dego z nas w tym Narodzie;
25
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
który jest szans ka dego cz owieka i szans ka dego narodu.
Staje ta Figura w tym szczególnym miejscu,
jakby wiadek dziejów Polski. St d przecie nie tak
daleko do historycznej Cedyni, w starej, polskiej,
piastowskiej ziemi. Stajemy i my u stóp tej Figury, w
tym szczególnym miejscu, na styków narodów i ich
dziejów, na styku kultur i na styku okre lonych programów i porz dków. Stajemy po tysi cu lat polskich dziejów, o których powiedzia Jan Pawe II, e
nie sposób ich zrozumie do ko ca bez Chrystusa,
bo to On te dzieje wspó tworzy . Dopiero, gdy si
Jego obecno , tak e t królewsk , przy y do
polskich dziejów, gdy si je uwzgl dni, mo na zaczyna je rozumie , czu i chcie je w ciwie kontynuowa . Przywo
mo emy wielk batali sprzed
600 lat, gdy stan y naprzeciwko siebie dwie pot ne armie ówczesnej Europy. I jedni, i drudzy z imieniem Chrystusa, tyle, e jedni bardziej mieli wpisane to imi w serca, a drudzy bardziej wpisane mieli
to imi w szaty. Jedni na wie , e król s ucha Mszy
w., e król staje u stóp Chrystusa prze ywaj cego
na nowo w sposób niekrwawy sw Golgot i zmartwychwstanie – w pokorze si wyciszali i Bogu zawierzali. Drudzy w tym czasie dobywali nagie miecze i posy ali je, aby przyspiesza to wielkie zderzenie i zmaganie. W pewnym sensie stan y wtedy
naprzeciwko siebie dwa sposoby rozumienia królowania Chrystusa. Jeden sposób jest bardziej instytucjonalny, nakazowy, który poprzez prawo, poprzez decyzje, poprzez nakazy i zarz dzenia, chce
przyspiesza a nawet wbrew ludzkiemu sercu narzuca budowanie królestwa Bo ego. Czyni to –
niestety –bardzo cz sto w po czeniu z cierpieniem
ludzkim. Drugi sposób, to ten nasz, rodkowoeuropejski, w którym najwa niejsze jest serce oddane
Chrystusowi, i ka dy cz owiek, który mo e dojrzewa powoli, uczy si Chrystusa, a w Chrystusie
uczy si samego siebie i uczy si innych ludzi.
Ten sposób rozumienia i spo ecznego odczytywania Ewangelii, obecny w rodkowej Europie, w sercach s owia skich, obecny na polskiej ziemi, otrzyma wtedy od Boga wtedy,– 600 lat temu, dar –
mo liwo zwyci enia w grunwaldzkim zmaganiu,
na znak, na pami , na ugruntowanie w nie tej
drogi pod ania z Chrystusem – drogi serca, drogi
cz owieka – poprzez sprawy spo eczne, i publiczne
i prywatne.
26
Rzeczywi cie, jest co szczególnego w naszych polskich dziejach, e zafascynowali my si
zasadami ycia spo ecznego, które s faktycznie
z Ewangelii wi tej wydobyte. I chocia ich nie g osimy i nie czynimy obowi zuj cymi z racji na wyznawane chrze cija stwo czy na nasz osobist
religijno , to spo ecznie uznajemy ich oczywisto
i obowi zywalno z racji na ich uniwersalny charakter, na ich m dro spo eczn oraz na ich s uszno .
w tych zasadach dwie prawdy, które dominuj s niejako w ich centrum. Mo na powiedzie ,
e od nich ca y ten system zasad si rozpoczyna.
Jest tu prawda o cz owieku, o godno ci ka dego
cz owieka, przewy szaj cej warto ca ego innego
stworzenia. Ca y stworzony wiat jest przepi knym
Bo ym dzie em. Trzeba go podtrzymywa , zachowywa i chroni , by podtrzymane by o pi kno wiata, by mog o zadziwia i cieszy wszystkie pokolenia i s
tak e pokoleniom, które przyjd po nas.
Jednak cz owiek staje po rodku tego dzie a stworzenia jako ten, który ma nie tylko podtrzymywa
pi kno i dobro wiata, ale nadto ma je pomna
,
rozwija i pog bia . To w nie cz owiek ma szanpomna
t – z Boga pochodz
– dobro
wiata, czyni c dobro – pokolenie za pokoleniem –
we wspó pracy z Bogiem. St d te i godno jest
tak wa
podstawow i niezbywaln warto ci
ka dego cz owieka, przenikaj
ca e jego istnienie, od pocz cia a do naturalnej mierci, niezale nie od maj tku, od wykszta cenia, niezale nie od
zyka i od statusu spo ecznego. Warto ta przynale y ka demu tylko dlatego, e jest cz owiekiem.
Ten szczególny szacunek do cz owieka by w polskim systemie spo ecznym, politycznym i prawnym
obecny od pocz tku, chocia w czynach codziennych cz sto go – niestety – brakowa o. To przecie
o to biskup Stanis aw upomina króla: Nie wolno ci
tak traktowa poddanych. Jak to? Mnie – królowi
nie wolno? Nie wolno ci, bo jako król chrze cija ski
jeste s ug twoich poddanych. Jest to prawda
obecna w naszej kulturze od wieków. T prawd
starali my si te jako Naród stosowa w istotnych
relacjach z innymi narodami. I chocia nie zawsze
prawda ta by a wpisana w dokumenty, to przecie
by a obecna w sercach, rozpoznawalna, akceptowana i oczekiwana. A gdy jej ze s abo ci ludzkiej
brakowa o w dzia aniu, to czuli my, e co jest nie
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
tak. Nigdy te postaw sprzecznych z t prawd nie
pochwalali my, nie akceptowali my. Cierpi c patrzyli my, gdy takie postawy stawa y si codziennoci w yciu jednostek czy nawet ca ych grup. Dlatego te i dzisiaj, gdy tyle jest dyskusji na polskiej
ziemi o warto ci cz owieczego ycia, o godno ci
cz owieka, a tak e o ludziach, którym potrzebna jest
pomoc, o bezdomnych i bezrobotnych, o biednych
i schorowanych, a tak e o tych najs abszych, którzy
si jeszcze nie narodzili, a przecie ju
yj , ju
maj swoj ludzk godno
przez Boga nadan ,
ju s naszymi siostrami i bra mi, w tych dyskusjach nieustannie powraca ta t sknota za Bo ym
adem, za Bo ym porz dkiem jako zasad podstawow porz dku spo ecznego. Ile troski Jan Pawe
II wk ada w poruszenie serc i umys ów t prawd
o cz owieku.
Jest w tym spo ecznym porz dku, za którym t sknimy i który chcieliby my, by by obecny tak e
dzisiaj, a tak e w przysz ci, druga warto bardzo
istotna, centralna, od której si wiele innych wartoci rozpoczyna i od której wiele innych zale y. To
jest mi
, rozumiana jako zasada relacji pomi dzy
lud mi, którzy rozpoznaj swoj godno i chc by
razem. To w nie ta warto – mi
w ma
stwie, w rodzinie, w spo ecze stwie, w s siedztwie,
w miejscowo ci, mi
w ca ym Narodzie i tak e
pomi dzy narodami – powoduje, e je li jest rozpoznana i jest wdra ana, to w relacjach spo ecznych
za t mi ci idzie i sprawiedliwo , i uczciwo ,
i wierno , i szacunek, i pomoc – gdy jest potrzebna, i przebaczenie, i zrozumienie. Te wszystkie
relacje spo eczne, tak wa ne, tak zwielokrotnione
i rozbudowane, w nie zaczynaj c od mi ci moby budowane owocnie i skutecznie. Czy nie
o tym my la Jan Pawe II wo aj c o cywilizacj mici?
Gdy patrzymy w wietle tych dwóch warto ci na
sprawy spo eczne, na te ludzkie g ody i t sknoty, to
rozpoznajemy, e przecie Jezus Chrystus przyszed , aby na nowo nam przypomnie , kim jestemy. Aby da wiadectwo Prawdzie. Dlatego cierpliwie odpowiada na powik ane pytania faryzeuszy
o powik ane interpretacje. Jak to jest: Moj esz pozwoli na to i na to. A Ty co mówisz? A Jezus zaczyna wtedy pokazywa , jak to by o na pocz tku,
co by o w Bo ej my li. Tak jakby prosi , aby my t
Bo my l wszyscy na nowo zechcieli przyj , aby-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
my do niej chcieli dotrze i od niej rozpoczyna
i rozumowanie, i szukanie mi dzyludzkiej jedno ci
i wszelkie dzia anie. Zobaczcie, jak by o na pocz tku, i pomy lcie. Jezus przywraca ten Bo y pocz tek. Przywraca Bo y ad.
Umi owani.
Stajemy dzisiaj niejako w centrum Uroczysto ci
Chrystusa Króla. Wiele si mówi znowu w ostatnich
latach i o tej Uroczysto ci, i o tym nurcie pobo noci. Temat ten narasta w dyskusjach, narasta
w modlitwach, narasta w t sknocie. T sknota za
Chrystusem Królem, za powszechnym uznaniem
Jego królowania, niesie si na polskiej ziemi przez
wiele serc i umys ów, a tak e przez wiele wspólnot.
Ten nurt pobo no ci: uczczenia Chrystusa jako
Króla, wyrasta w sposób naturalny z wcze niejszego uczczenia Naj wi tszego Serca Pana Jezusa,
bo to Serce Chrystusa, które jest ród em i pocz tkiem mi ci, a tak e jej gorej cym ogniskiem, jest
Sercem królewskim. Poznaj c t mi
, przyjmuj c
mi
, i ucz c si tej mi ci, poznajemy królewsk moc mi ci samego Boga – Jezusa Chrystusa.
To uczczenie Jezusa Chrystusa jako Króla wzi o
te swój pocz tek, w ciwie: jakby my dojrzewali
do uczczenia Chrystusa Króla, tak e poprzez wielki
kult Naj wi tszego Sakramentu, poprzez kult Eucharystii. To przecie
ywy Jezus Chrystus jest
obecny po ród nas, po ród ludzi, obecny w ca ym
swoim majestacie, a jednocze nie tak pokorny, pod
ka
cz stk tej postaci chleba eucharystycznego.
A przecie przed Nim si kl ka, Jego si przyjmuje
z mi ci , Jego si adoruje, bo On jest Panem
i Królem serc: On obecny, ywy po rodku nas,
ucz cy nas prawdy o yciu, ucz cy nas m dro ci
ycia, prowadz cy nas po meandrach cz owieczych
problemów i cz owieczych nadziei. Uroczysto
Chrystusa Króla w przedziwny sposób czy to
wielkie ycie mi ci , która ród o swoje ma w sercu. czy te ten wielki zachwyt adoracyjny wobec
obecnego Chrystusa i jednocze nie wdzi czno
za Jego obecno . I tak, jak szczególny rozwój kultu Serca Bo ego by odpowiedzi na wielkie wo anie wiata o mi
, tak jak rozwój kultu Naj wi tszego Sakramentu by odpowiedzi na wielkie woanie o trosk o ycie cz owiecze, o godno cz owieka, tak doprowadza nas to do kultu – uczczenia
królewsko ci Chrystusa. Rozpoznajemy to w spo-
27
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
sób szczególnie silny chyba dlatego, e Chrystusowi tego prawa odmawia si w wiecie ju od kilku
pokole . Im bardziej za odmawia si Chrystusowi
prawa do panowania w ludzkich sercach i w ludzkich my lach, w ludzkich decyzjach i w ludzkich
czynach, tym bardziej w nie za Chrystusem jako
Królem t sknimy. U wiadamiamy sobie, e tylko
wtedy, gdy On jest Panem my li, gdy On jest Panem uczu , gdy On jest Panem ludzkiej woli i gdy
On prowadzi ludzkie dzia ania, tylko wtedy jeste my
do ko ca bezpieczni.
wiat dzisiejszy pokazuje znowu to swoje oblicze. Ten wiat wielkich polityków, wiat in ynierów
spo ecznych, pokazuje, e chce zagospodarowywa przestrzenie ludzkich serc oraz ludzkiego mylenia i dzia ania, ale nie po Bo emu. To dlatego
z tak t sknot patrzymy i w t dzisiejsz Uroczysto , i z tak nadziej patrzymy tak e w t Figur .
A có ta Figura zmieni – zapytasz. Figura staje si
znakiem. Odk d Jezus Chrystus pod sercem Maryi
zacz
jako cz owiek, odk d przyj ludzkie cia o
i sta si podobny do nas we wszystkim, oprócz
grzechu, mamy prawo – jako jednego z nas, naszego brata w cz owiecze stwie, do nas podobnego we wszystkim oprócz grzechu – przywo ywa Go
i ukazywa w materialnych Znakach obecno ci,
poprzez te figury, poprzez obrazy. I taka jest ta
szczególna Figura, w której Chrystus patrzy na
wiebodzin, patrzy na to Sanktuarium, w którym
jest ród o Jego Mi osierdzia, i swoimi d mi wyci gni tymi chce wszystkich ogarn , chce wszystkich uczyni rodzin chce wszystkim da poczucie
bezpiecze stwa, chce wszystkich na nowo uczyni
swoim Ludem. Ta Figura mo e sta si Znakiem
nadziei dla wszystkich, którzy takiego znaku poszukuj , a tutaj na skrzy owaniu dróg prowadz cych
ze wschodu na zachód i z pó nocy na po udnie, ma
szans sta si Znakiem szczególnie rozpoznawalnym i akceptowalnym. Niech ta Figura góruje w tym
miejscu, niech patrzy na to Miasto, które dziesi
lat temu uzna o Chrystusa Króla jako swojego Pana. I jak powiedzia ówczesny Pasterz, sta o si
Miastem królewskim, Miastem Chrystusa Króla.
Niech patrzy na wszystkich pielgrzymów i niech
przypomina, e Jezus Chrystus Król jest Panem
yj cym, e Jezus Chrystus Król chce i mo e poprowadzi ludzkie my li i uczucia, ludzk wol
i ludzkie czyny. Niech przypomina, e Jezus Chrystus Król jest Panem, Który nadejdzie, a wtedy
wszyscy Go zobacz i ci, co s Mu wierni, z radoci prze ywa b
to Spotkanie: Ale ci, co z Niego drwili, którzy Go odrzucali, poczuj wielki l k
i trwog .
Chcia oby si rzec, ko cz c t medytacj , do
wszystkich nas, do ca ego naszego pokolenia, do
ka dego, kto to pokolenie stanowi: Polsko, nie l kaj
si ! Narody wiata, nie l kajcie si ! Wpisa o si
w serca s owo wizjonerki, e je li Polska podda si
pod panowanie Jezusa Chrystusa jako Króla, stanie
si bezpieczna. Dlatego te mo na powiedzie :
Polsko, nie l kaj si patrze w stron Chrystusa
Króla! Nie l kaj si przyj Jego panowania! Polska
to Naród. Polska to ca e ogromne, duchowe dziedzictwo wieków. Polska to Ojczyzna. Polska to nie
sami biskupi, to nie jest sam rz d, Polska to nie
jest jedna czy druga wspólnota, to nie jest jedna czy
druga nazwa czy imi . Polska to jest ca
duchowych dziejów Narodu pielgrzymuj cego poprzez
dzieje wiata z imieniem Chrystusa na ustach
i z imieniem Chrystusa w sercu. Polska, któr Chrystus prowadzi poprzez dzieje, chce by dalej przez
Niego prowadzona. Polsko! Nie tylko nie l kaj si ,
ale miej odwag przyj to królowanie! Polsko! Miej
odwag uzna , e Jezus Chrystus mo e poprowadzi nasze my li i serca, i wol , i czyny!
Siostro i Bracie!
Teraz do Ciebie mam pro
ostatni . Popatrz
ju sam w swoje serce. To naprawd zale y tak e
od Ciebie, czy Polska b dzie na tyle odwa na. To
zale y tak e od Ciebie i ode mnie. To musi ka dy
z nas rozstrzygn
w swoim sercu osobi cie. To
musi ka dy z nas przyj
najpierw osobi cie. To
musi ka dy z nas podj
i prze
osobi cie.
A wtedy oka e si , e to Polska podj a; e to Polska uzna a; e Polska jest bezpieczna.
Dlatego: Chryste! Króluj!
Dlatego: Chryste! Zwyci
aj!
Dlatego: Chryste! Swoj mi
odnów w nas!
Amen.
£
28
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
¢ Ks. Abp S awoj Leszek G ód
POLSKO, ID ZA CHRYSTUSEM!
Homilia wyg oszona 11 listopada 2010 r. w bazylice Mariackiej w Gda sku
podczas Mszy wi tej w intencji Ojczyzny
ogos awiony cz owiek, który nie idzie za rad wyst pnych.
Nie wchodzi w drog grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców.
(Ps 1, 1)
Panie Wojewodo Pomorski!
Panie Prezydencie Miasta Gda ska!
Bracia Kap ani z Ksi dzem Infu atem Stanis awem,
Proboszczem bazyliki Mariackiej!
Kombatanci
nierskich dróg ku Niepodleg ej!
Czcigodne poczty sztandarowe!
Przedstawiciele w adz pa stwowych i samorz dowych!
Bracia i Siostry - wierni dziedzictwu 11 Listopada!
Dzi wi to polskiego Narodu. wi to Niepodleg ci. Pami tka tamtego listopadowego dnia
sprzed 92 lat, który sta si dniem „nowego pocz tku” w dziejach Ojczyzny. Polska po latach zniewolenia wstawa a „na zmartwychwstanie ycia” (J 5,
29). To od niego liczy si czas Polski Niepodleg ej.
Zako czy o si sieroctwo polskiego Narodu pozbawionego w asnego pa stwa. Tamten listopadowy
dzie sta si symbolem polskich dróg ku Niepodleej. To ku niemu bieg y my li, kiedy znowu niepodleg ci zabrak o i trzeba by o ku niej i , przez poog wojenn , przez lata komunistycznego zniewolenia.
I. Drogi ku Niepodleg ej
W ko cu XVIII wieku, w rodku Europy, pope niona zosta a zbrodnia rozbiorów. Pot ne ongi
pa stwo, przez chrzest Mieszkowy wprowadzone w
X w. do rodziny chrze cija skiej Europy, zosta o
starte z jej mapy. „To bolesne, w istocie swej negatywne do wiadczenie sta o si jakby now ku ni
polskiego patriotyzmu” – mówi podczas swojej
pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny Jan Pawe II
(Warszawa, Belweder, 2 czerwca 1979 r.). Pokolenia, które sz y poprzez lata niewoli, nie pogin y w
ciemno ci. Zachowa y „pokój z Bogiem przez Jezusa Chrystusa” (Rz 5, 1). Zaufa y nadziei... Zawierzyy Bo ej Opatrzno ci. Rozpocz y drog ku Niepodleg ej. Drog powsta czych zrywów. Ufnej modlitwy
tych, którzy wiedzieli, e w Chrystusa nie tylko nale y wierzy , ale dla Niego potrafi cierpie (por.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Flp 1, 24). Drog trudu codziennej pracy, nauki,
yciowej aktywno ci, która zakorzenia a pokolenia
we wspólnocie Ojczyzny, jej to samo ci, kulturze.
Otwiera y si polskie serca na dzie a literackiego
artyzmu: Mickiewicza, Krasi skiego, S owackiego,
Norwida, Sienkiewicza, Wyspia skiego, które
utwierdza y narodowego ducha, uczy y mi ci
i odpowiedzialno ci za los Ojczyzny...
W listopadowy dzie 1918 r. „nowa zorza” rozwietli a przestrze Ojczyzny, rozpocz si w niej
„dzie Bo y”. „Naród krocz cy w ciemno ciach ujrza wiat
wielk ” (Iz 9, 1). Powsta z „niewoli
zepsucia, by uczestniczy w wolno ci i chwale
dzieci Bo ych” (Rz 8, 21).
Dzi , w 92. rocznic tego pami tnego dnia, do
apelu narodowej pami ci wzywamy tych wielkich
ów ducha, my li,
nierskich czynów, którzy
wtedy, na tym ostatnim etapie drogi ku Niepodleej, „dobrze zas yli si Ojczy nie”. Józef Pi sudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Wincenty Witos, gen. Józef Dowbór-Mu nicki. Tak e
gen. Józef Haller, ten, co jednoczy Pomorze z Ojczyzn , a w lutym 1920 r. w to Zatoki Puckiej
wrzuci platynowy pier cie – znak za lubin Polski
z morzem. Dzi kujemy Bo ej Opatrzno ci, e postawi a ich po ród ludzi naszej Ojczyzny. Bowiem:
„Mog by ludy i narody same w sobie wielkie, ale
je li nie maj wielkich jednostek, liderów, to nigdy
nie popchn ich do scalenia i do dynamizmu” –
mówi biskup W adys aw Bandurski, sam przecie
wybitny budziciel narodowego ducha.
Wspominamy tych, którzy
nierskim szlakiem
szli ku Niepodleg ej: legionistów z I i II Brygady,
nierzy B kitnej Armii, Korpusu Polskiego w Rosji, Peowiaków, lwowskie i przemyskie Orl ta, wielkopolskich powsta ców. Stajemy w duchowy sposób przy ich mogi ach. Polegli dla ciebie, Polsko,
i dla twojej chwa y.
Modli si dzi b dziemy o wieniec sprawiedliwo ci i wiecznej chwa y dla tych naszych braci
i sióstr – wiernych dziedzictwu 11 Listopada. Budowniczych i obro ców Najja niejszej II Rzeczypospolitej.
nierzy polskiej wolno ci – w kraju i na
frontach II wojny wiatowej. Ofiary zbrodni katy skiej. Wi niów sowieckich gu agów, niemieckich
obozów. Po ród nich gda skich i pomorskich m czenników ze Stuthoffu i Pia nicy.
29
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Drog wierno ci dziedzictwu 11 Listopada szli
nierze podziemia komunistycznego powojennych
lat, pokolenie akowskie wi zione, cz sto na mier
skazywane, za wierno Niepodleg ej. Z ducha 11
Listopada – ducha wolno ci, prawdy, sprawiedliwoci – rodzi si protest ludzi pracy Poznania, Wybrze a, Radomia, Ursusa. To z niego w latach PRL
czerpa y si podziemne ugrupowania niepodleg ociowe, wierne Konstytucji Polski Niepodleg ej
i prawowitemu wygna czemu rz dowi Rzeczypospolitej. Dziedzictwo 11 Listopada podj a „Solidarno ”. Postawi a znak równo ci mi dzy potrzeb
odnowy ducha pracy ludzkiej i wolno ci . Nios a to
pragnienie przez lata stanu wojennego.
Do warto ci tego dziedzictwa odwo ywa y si te
rodowiska ideowe i polityczne, które po 1989 r.
pragn y budowa nowy ad demokratyczny, nie
sprzeniewierzaj c si dziedzictwu Narodu i historycznej pami ci, przeciwnie, traktuj c je jako fundament nowej Polski, jako bogate, twórcze wiano.
Duchem 11 Listopada – wierno ci dla idea ów
Polski Niepodleg ej, szacunku i pami ci o tych, co
oddali ycie dla imienia Ojczyzny – motywowany
by pami tny, tragicznie przerwany pod Smole skiem lot prezydenta Najja niejszej Rzeczypospolitej Lecha Kaczy skiego, jego Ma onki Marii, ostatniego prezydenta Rzeczypospolitej na Uchod stwie
Ryszarda Kaczorowskiego i towarzysz cych im 93
osób.
Na mogi ach ofiar zbrodni katy skiej mieli z owieniec narodowej pami ci, potwierdzi duchoczno
z ofiarami tamtej strasznej zbrodni,
ofiarowa im modlitw Ojczyzny, która pami ta...
II. Dziedzictwo tamtego dnia
Umi owani!
Ka dego roku w ten wi teczny dzie pytamy
o dziedzictwo 11 Listopada 1918 roku. O jego
obecno w polskim dzi : w wiadomo ci obywateli,
historycznej pami ci, w szkolnej edukacji, tak e w
postawach tych, którzy kieruj biegiem spraw publicznych. O jego warto dla samowiedzy Narodu.
Tak e o to, co to dziedzictwo pomniejsza, spycha w
cie , czasem wr cz lekcewa y. Gromadzimy si we
wszystkich ko cio ach Ojczyzny, dzi kuj c Bogu
w Trójcy wi tej Jedynemu za tamten listopadowy
dzie , za dar wolno ci.
Bierzemy udzia w wi tecznych uroczystociach i manifestacjach – takich cho by jak nasza
gda ska parada. Z przyjemno ci patrzymy na grupy rekonstrukcyjne, na dawne mundury, s uchamy
nierskich pie ni... Wraca pami
o tej dawnej,
wa nej godzinie w polskich dziejach.
W tym dniu zwracamy spojrzenie ku wspólnocie
polskiego Narodu. Ku temu, co tworzy nasz Naro-
30
dow to samo – katolickiej wierze, historii, kulturze, znakom i symbolom tradycji, ku miejscom
w polskiej przestrzeni, w których Polska trwa: Jasnej Górze, Wawelskiemu Wzgórzu, pomnikom,
grobom wi tych, królów, bohaterów... Ku tym znakom Ojczyzny, które wi
w em wspólnoty Naród. To o nie wspiera si jego tera niejszo , z nich
winna wyrasta jego przysz
.
Karleje, s abnie, wr cz osuwa si w duchow
bylejako
wspólnota, je li zrujnowane zostan
wi zi, które tworz Naród, je li zostanie pokaleczona i porwana jego tkanka, je li wpatrzony w mira e
przysz ci przekre li lub zlekcewa y sw pami ,
zapomni o grobach przodków, o drodze przesz ych
pokole .
Ostrzega przed tym niegdy Prymas Tysi clecia: „Naród bez przesz ci jest godny wspó czucia.
Naród, który odcina si od historii, który si jej
wstydzi, który wychowuje m ode pokolenia bez powi za historycznych – to naród renegatów” (Warszawa, 25 maja 1972).
Tamte s owa dyktowa a ówczesna sytuacja. Adresowane by y do tych, którzy próbowali przewartociowa bieg polskiej historii, wt oczy obywateli
Ojczyzny w gorset obcej duchowi tej ziemi ideologii.
To w tamtych latach cz sto to, co by o w polskich
dziejach wielkie, starano si pomniejszy , to, co
szlachetne, splugawi , to, co rzuca o cie na w adkomunistycznego bloku – wymaza z pami ci
historycznej: wojn 1920 roku, katy skie ludobójstwo, Golgot Wschodu...
Bracia i Siostry!
Polskie narodowe warto ci przetrwa y stan
opresji. Przeniós je przez tamten czas Ko ció ,
przenios y dzia aj ce w konspiracji rodowiska narodowe, niepodleg ciowe, akowskie. Nade
wszystko przechowa y je i przekaza y nowym pokoleniom polskie rodziny. Silne Bogiem i duchem polskim. To w nich – wtedy i teraz – objawia si i yje
to wszystko, co tworzy autentyzm Narodu, jego si ,
duchowe pi kno...
Ukaza te warto ci polski Naród podczas papieskich pielgrzymek, podczas zrywu „Solidarno ci” –
tej wielkiej konfederacji wolnych duchem obywateli,
zawi zanej przeciw systemowemu i ideologicznemu
zniewoleniu. Nie stali my si – w mikroskali – Narodem renegatów, nie poddali my si w „jarzmo
niewoli” (Ga 5, 1). Byli my Narodem nadziei.
Wbrew tragicznym niekiedy prze yciom nie stracilimy wiary, e przyjdzie Polska w imi Pana. Zawierzyli my powtarzanym cz sto – szczególnie w czasach „Solidarno ci” – s owom Zygmunta Krasi skiego: „Cokolwiek b dzie, cokolwiek si stanie /
Jedno wiem tylko: sprawiedliwo
b dzie, Jedno
wiem tylko: Polska zmartwychwstanie...".
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Taka by a droga do brzegu wolno ci. Droga Narodu, który odzyska woln , suwerenn Ojczyzn
i pa stwo.
Jaki jest duchowy kszta t Ojczyzny? – stawiamy
to pytanie w dniu narodowego wi ta.
III. Nie uspokoi y si ludzkie serca
Umi owani!
Nad polskim yciem narodowym, politycznym,
spo ecznym, rodzinnym od ponad pó roku ci y
cie tragedii smole skiej. Wydarzenia bezprecedensowego. Jakiego wielkiego znaku, który nieprzerwanie wo a do polskich serc. Wobec tego
wstrz su nikt o wra liwym sumieniu nie potrafi pozosta oboj tny. Nie sposób go wyciszy , usun
z pola widzenia, pozostawi bezdusznemu oczekiwaniu na bieg ledztwa, które wci budzi tyle pyta . Nie obesch y zy tych, którzy stracili tam najbli szych. Nie uspokoi y si serca targane niepokojem.
Smole ska tragedia niesie wiele problemów.
Nie tylko zwi zanych z tamtym tragicznym lotem.
Tak e z przesz ci , z atmosfer , z relacjami mi dzy najwy szymi organami w adzy w pa stwie. Byli my wiadkami, jak e d ugo – nag nianych medialnie – sytuacji, s ów, zachowa , które enowa y,
bola y, zawstydza y.
W wielu domach, rodowiskach, wspólnotach
pytano: Jak mo na ywi szacunek dla pa stwa,
skoro j zyk politycznego dyskursu zast piony zosta j zykiem szyderstwa, kpiny, potwarzy, ostentacyjnie manifestowanego braku szacunku.
Pami tamy te sytuacje, te s owa. Przywo uj je
dzi nie po to, aby nimi epatowa i denerwowa .
W tej godzinie modlitwy za Polsk powinni my czyni rachunek sumienia. Popatrze w serce Ojczyzny. Oszcz dzi jej bólu.
Mówi Chrystus, pi tnuj c faryzejsk
wi to :
„To wy w nie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca” ( k 16, 15). Módlmy si o przemian ludzkich serc. Bo nadesz a ju
godzina trwogi. Bo przyszed czas, kiedy nienawi
si ga zbrodni.
Przypominajmy s owa Chrystusa Pana z dzisiejszej Ewangelii, przypominajmy je tym, którzy
kieruj naw pa stwow , tym, którzy wst puj
w szranki wyborów samorz dowych: „Lecz kto by
mi dzy wami chcia si sta wielkim, niech b dzie
ug waszym. A kto by chcia by pierwszym mi dzy wami, niech b dzie niewolnikiem wszystkich”
k 10, 43- 44).
Umi owani!
W dniach smole skiej tragedii tysi czne rzesze
przysz y przed Pa ac Prezydencki. Zjednoczone
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
bólem, poczuciem niezwyk ci chwili... Przysz y
w duchu modlitwy, przysz y w znaku krzy a. Nikt
nie przypuszcza , e krzy , który tam stan – znak
najwi kszej mi ci Boga do cz owieka – stanie si
znakiem sprzeciwu, zawad w przestrzeni stolicy –
miasta niejednego krzy a w jej tragicznych dziejach. Nikt nie przypuszcza , e sprawa upami tnienia w sercu stolicy ofiar tragedii stanie si tak wielkim problemem: wci nierozwi zanym, wci niepodj tym.
Nie sposób przysypa py em zapomnienia tego,
co jest pragnieniem tylu polskich serc, co stanowi
powinno
wobec tysi cy obywateli Ojczyzny,
uczestników tamtego modlitewnego czuwania.
Tu, w Gda sku, idziemy drog prawdy, mi ci,
pami ci... Zapraszam do bazyliki Mariackiej 13
listopada br. o godz. 11.00 na uroczyste po wi cenie pomnika Tragedii Smole skiej, dzie a znanego
warszawskiego artysty rze biarza Andrzeja Renesa. Niech przypomina mieszka com naszego miasta o ofierze ycia z onej przez tych, którzy pod ali do Katynia, aby uczci ofiary tamtej Kainowej
zbrodni. Wie czy ten pomnik, na którym utrwalone
zosta y nazwiska 96 ofiar, a po ród nich mieszka ców Trójmiasta, figura Zmartwychwsta ego Chrystusa. Znak naszej nadziei. To On „zmartwychwsta
jako pierwszy spo ród tych, co pomarli. I jak
w Adamie wszyscy umieraj , tak te w Chrystusie
wszyscy b
o ywieni” (1 Kor 15, 20-22).
IV. „Biada tym, którzy z o nazywaj dobrem”
Umi owani!
Wraz z Narodem przez czas niewoli narodowej,
przez czas opresji totalitarnych systemów szed
Ko ció , wspólnota wiary, nadziei i mi ci. W tym
roku Ojciec wi ty Benedykt XVI kanonizowa
ks. abp. Zygmunta Szcz snego Feli skiego, pasterza stolicy, pasterza wygna ca za sw wierno
sprawom ojczystym. Podczas obchodów 90. rocznicy Bitwy Warszawskiej, która zatrzyma a pochód
za Wis Armii Czerwonej, przywo ywano s owa
biskupów polskich tamtego czasu, którzy w dniach
zagro enia tak niedawno odzyskanej niepodleg ci
od Jasnej Góry apelowali: „B
cie w s bie Ojczyzny ofiarni, bo tylko wielk ofiar odkupicie
nadal jej wolno i si ”. Zaja nia a posta kapelana
ks. Ignacego Skorupki – symbolu tamtych zmaga .
Trzeba by o lat stara , aby przed katedr warszawsko-prask stan jego pomnik, duchowego przewodnika tamtych obro ców domowych progów
i Bo ych o tarzy.
Prowadzi przez czerwone morze komunizmu
Naród Prymas Tysi clecia z ufno ci i nadziej , e
Maryja Wniebowzi ta, której zawierzy los Ojczyzny, zdepcze g ow w a. W czerwcowy dzie wype nili pielgrzymi z Polski ca ej plac Marsza ka
31
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Józefa Pi sudskiego, uczestnicz c w beatyfikacji ks.
Jerzego Popie uszki, kapelana „Solidarno ci”, jednej z ofiar komunistycznego systemu nieprawo ci...
Misterium iniguitatis ze szczególn si dotkn o
polski Ko ció . Kap ani polscy nie zostawiali swojego ludu w chwilach zagro
, w godzinach trwogi
i bólu, zrywów ku wolno ci... Odprowadzili my
w tym roku na drog wieczno ci ks. Henryka Jankowskiego, pierwszego, który poniós Chrystusa
Eucharystycznego i S owo Bo e do strajkuj cych
robotników Stoczni Gda skiej.
Ko ció i Naród – wspólnota polskiej nadziei,
wspólnota polskiego losu, trwa a wczoraj, dzi ...
W czerwcu 1987 r. od placu Defilad, Krakowskim Przedmie ciem, ku placowi Zamkowemu, ku
archikatedrze wi tego Jana Chrzciciela w ród
umu wiernych przesuwa si papieski pojazd
z ustawion na podwy szeniu monstrancj , z adoruj cym Cia o Chrystusa Ojcem wi tym.
Po latach na tym samym Krakowskim Przedmie ciu krzy Chrystusa, wi ty znak wiary, naszej
wiary, zosta – na oczach modl cych si przy nim
ludzi – zbezczeszczony przez gromad m odych
Polaków. Czego takiego nie widzia a nasza Ojczyzna nawet w czasach komunizmu. To nie by beztroski happening, to nie by znak wolno ci, wiadectwo wiatopogl dowego pluralizmu – takie opinie
pada y. To by o wiadectwo zdziczenia, niepoj tego, niezrozumia ego. Odra aj cy akt antyko cielnej
kampanii podj tej przez agresywn lewic , przez
liberalne o rodki wrogie Ko cio owi. Mieli my jego
próbk w ostatnich dniach tak e w Gda sku. Odpowiedzi jest mi
. Odpowiedzi jest przebaczenie: „Panie, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni ”.
Oskar a si Ko ció – jak w apogeum stalinowskich czasów – e jest poza Narodem, e jest ekspozytur obcego pa stwa – Watykanu, e stanowi
przeszkod na drodze ustawodawczej, e przeciwstawia si projektom, które odpowiadaj standardom europejskim, które czyni z Polski kraj nowoczesny, otwarty, przyjazny prawom i oczekiwaniom
wspó czesnej cywilizacji...
Pami ta nale y, e Ko ció jest Mistycznym
Cia em Chrystusa, zgromadzeniem widzialnym
i wspólnot duchow . Nie k ania si okolicznociom, nie zmienia pod naciskiem wiata prawd
wiary, kodeksu etycznego, swej to samo ci, która
jest zanurzona w rzeczywisto Bo .
Zawsze b dzie znakiem sprzeciwu, zawsze
protestowa b dzie przeciwko zamierzeniom, które
wchodz w konflikt z prawem przez Boga ustalonym, z nauk Chrystusa. „Biada tym, którzy z o
nazywaj dobrem, a dobro z em, którzy zamieniaj
ciemno ci na wiat o, a wiat o na ciemno ci” (Iz 5,
20) – przestrzega prorok Izajasz.
32
Zawsze rozlegnie si stanowcze non possumus
– kiedy zagro ona zostanie wi to ludzkiego ycia, prawa rodziny, godno ma
stwa, przyzwolenie na promocj moralnego nihilizmu.
Nie mo na by katolikiem, wyznaj c przykazania parzyste, a odrzucaj c nieparzyste. Grzeszy
si , je li si popiera takie ustawowe rozwi zania,
które maj za nic nauk Ko cio a, które neguj
wi to ludzkiego ycia. To nie jest relikt przesz oci, tylko obowi zuj ca norma ko cielna. „Nie
sprzeniewierzajcie si k amstwem prawdzie” (Jk 3,
14) – przestrzega w. Jakub Aposto .
V. Pro ba do Pana wieków
Polsce niepotrzebna jest wojna religijna. Polsce
potrzebny jest duch prawdy, duch wierno ci, duch
odpowiedzialno ci i ad moralny –- w yciu publicznym, w yciu wspólnot, w yciu rodzin. Polsce niepotrzebny jest swoisty terror tzw. rodowisk o wieconych – liberalnych, neomarksistowskich, które
zatruwaj , szczególnie m ode pokolenie, mira ami
ycia hedonistycznego, odartego z sacrum.
Mo na Polsk dzieli . Mo na z pogard i lekcewa eniem mówi o Polsce moherów, talibów,
Polsce radiomaryjnej, wprowadza poj cia ideologii
smole skiej, smole skiego zaczadzenia. Mo na
kreowa rzeczywisto wirtualn , w której wyroczni s s upki sonda y. Mo na s dzi , e do jej poznania i zrozumienia wystarczy wyre yserowany
i wykoncypowany obraz medialny. Mo na, ale to
droga donik d... Mo na! Ale czy wolno i w imi jakich racji wolno?
Powtarza em przed rokiem wskazania jednego
z twórców tamtej Niepodleg ci, Romana Dmowskiego. Powtarzam je znów: „Bytu Polski ryzykowa , jej przysz ci przegrywa nie wolno, ani jednostkom, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet
ca emu pokoleniu. Bo Polska nie jest w asno ci
tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia”.
Umi owani!
W tym wi tecznym dniu przynosimy tak e tu,
do Chrystusa, nasze troski, obawy. Jest ich wiele.
Dotykaj ka dego z nas. O chleb powszedni.
O system ochrony zdrowia. O nasz przysz
,
kiedy odst pimy od warsztatu zawodowej pracy.
O bezpiecze stwo naszych rodzin – to w wymiarze
moralnym i materialnym. O przysz
m odego
pokolenia, które zbyt cz sto nie znajduje szans
rozwoju pod polskim niebem.
Przynosimy te nasze rado ci, które daje nam
ycie w Ojczy nie. Te mierzone miar polskiego
serca... Pami miejsc, w których toczy o si nasze
ycie, nieprzemijaj
warto
wspólnot rodzinnych, w których stali my si tym, kim jeste my, to
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
wszystko, co stanowi dla nas synonim polsko ci.
Rozumiemy j , kochamy i yczymy jej dobrze –
Polsce wymodlonej, wywalczonej, naszej... Niech
trwa w tym, co tworzy jej pi kno, jej wielko duchow , jej koloryt, jej istot .
W znakach wiary, z któr idzie ku swym dziejowym przeznaczeniom. W znaku Chrystusowego
Krzy a, który jest drog Ojczyzny. W znaku flagi
bia o-czerwonej, w znaku bia ego or a, który od
krzy a na Giewoncie kieruje swój lot ku trzem Krzyom Gda skim.
Pro my Pana wieków, aby Ojczyzna nasza
stawa a si ziemi mi ci, braterskiej wspólnoty,
szacunku dla swoich dzieci, ziemi nadziei, Królestwem Chrystusa. ”Niech b dzie z nami Pan, nasz
Bóg, jak by z naszymi przodkami! Niech nas nie
opuszcza i nie odrzuca nas, ale nak oni do siebie
nasze serca, aby my chodzili Jego drogami, strzec Jego polece , praw i nakazów, do których zobowi za naszych przodków” (1 Kr 8, 57).
W ten wi teczny dzie kierujemy nasze spojrzenie ku wy ynom Nieba, ku Matce Boga, która
przed wiekami, w katedrze lwowskiej, zosta a proklamowana nasz Królow . Matko, z nami b
!
Tam, w niebieskiej Ojczy nie, w spo eczno ci
zbawionych, s wi ci patronowie naszej Ojczyzny:
w. biskup Wojciech, aposto redniowiecznego
Gda ska, w. Stanis aw ze Szczepanowa, w. Andrzej Bobola, w. Stanis aw Kostka. Wzywajmy
dzi , aby przed Bo ym Tronem or dowali za Polsk , za naszym Narodem.
ogos awiony cz owiek, który nie idzie za rad
wyst pnych.
Nie wchodzi w drog grzeszników i nie zasiada
w gronie szyderców.
(Ps 1, 1)
Id , Polsko, starym ojców szlakiem. Id za
Chrystusem.
Niech trwa dom polskiej Ojczyzny – utwierdzony na skale. Niech mu Bóg b ogos awi.
A wy, Bracia i Siostry, wspólnoto naszej archidiecezji gda skiej: „Nabierzcie ducha i podnie cie
owy” ( k 21, 28). Bowiem: „Je li Bóg jest z nami,
to któ przeciw nam” (Rz 8, 31).
Amen.
£
____________________________
ród o: „Nasz Dziennik”, 16 listopada, nr 267 (3893)
¢ Ks. Edward Napiera a
GENEZA ADMINISTRACJI APOSTOLSKIEJ W GORZOWIE WLKP.
I. PRZYNALE NO
PA STWOWO-KO CIELNA
ZIEM ADMINISTRACJI APOSTOLSKIEJ
W GORZOWIE WLKP. DO ROKU 1945
A. PA STWOWA
Obszary, które wesz y pod ko cielny zarz d
utworzonej w dniu 5 sierpnia 1945 roku Administracji Apostolskiej Kamie skiej, Lubuskiej i Pra atury
Pilskiej, przechodzi y na przestrzeni wieków rozmaite koleje zarówno pod wzgl dem politycznym, jak
i ko cielnym. Omawiaj c sprawy polityczne, trzeba
przynajmniej naszkicowa polskie dzieje Pomorza
Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i dzielnicy „PosenWestpreussen”.
a. Pomorze Zachodnie
Pomorze Zachodnie by o od najdawniejszych
czasów terenem cierania si ró norodnych wp y-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
wów politycznych – polskich, niemieckich, skandynawskich i po abskich. Wszystkim chodzi o o uj cie
Odry do Morza Ba tyckiego. O opanowanie tego
uj cia zwyci sko walczy ju pierwszy historyczny
adca Polski, Mieszko I. Dokument Dagome iudex
wskazuje, e Pomorze Zachodnie znajdowa o si
w granicach Polski. Mieszko, oddaj c oko o roku
990 swój kraj pod opiek papiestwu, okre la w anie granice swego pa stwa na zachodzie wzd
rzeki Odry, a na pó nocy wzd
morza (mare longum)1.
Polska Boles awów mia a z Pomorzem wiele
spraw wspólnych. Do w adców polskich, którzy powi cili najwi cej wysi ku sprawie po czenia Pomorza z Polsk , nale y bezsprzecznie Boles aw
Krzywousty. W okresie dzielnicowego rozbicia, na
skutek os abienia i nast pnie upadku w adzy senioralnej w Polsce, ksi
ta pomorscy usi owali uniezale ni si od Polski. Wówczas jednak szczególny
nacisk na Pomorze wywierali zachodni s siedzi
Pomorza – Niemcy i Du czycy. Nap yw niemczyzny
33
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
na te tereny wypiera wp ywy polskie. Pierwotnie
ca kowicie s owia skie Pomorze Zachodnie zosta o
w wieku XIII-XIV silnie skolonizowane przez osadników niemieckich: Do roku 1637, czyli do mierci
Bogus awa XIV, ostatniego s owia skiego ksi cia
pomorskiego, Pomorze Zachodnie utrzyma o jednak z Polsk kontakt gospodarczy i polityczny.
W roku 1637 opanowali je Szwedzi. Na podstawie
uchwa pokoju westfalskiego z 1648 roku podzielono Pomorze Zachodnie mi dzy Szwecj i Brandenburgi . Ca kowicie pod panowaniem Prus znalaz o
si ono od roku 1721. Ju w roku 1720 sprzeda a
Szwecja Prusom za dwa miliony talarów Szczecin
wraz z wyspami Wolin i Uznam. Od tego czasu proces germanizacyjny przybiera stale na sile, wskutek czego ludno miejscowa zosta a w ogromnej
wi kszo ci zniemczona. Nap yw Polaków na te
ziemie rozpocz si znów pod koniec XIX stulecia.
Przybywali tu robotnicy do portu szczeci skiego
oraz studenci na uniwersytet do Gryfic. Zak adali
oni ró ne polskie organizacje, które przetrwa y cz ciowo do ostatniej wojny. Po pierwszej wojnie
wiatowej w czone zosta o Pomorze Zachodnie
w granice drugiej, a nast pnie trzeciej Rzeszy Niemieckiej2. Na podstawie uchwa w Poczdamie
z 3 sierpnia 1945 roku wschodnia cz
Pomorza
3
Zachodniego powróci a do Polski .
b. Ziemia Lubuska
Ziemia Lubuska, obejmuj ca tereny po obu
brzegach Odry mi dzy
skiem, Pomorzem Zachodnim i Wielkopolsk , nale a tak e ju za
Mieszka I do Polski. Miasto Lubusz, ówczesna stolica tej ziemi, a zarazem warowny gród polski, posiada o silne ufortyfikowanie. W okresie rozbicia
dzielnicowego sta a si Ziemia Lubuska przedmiotem rywalizacji margrabiów mi nie skich,
yckich
i arcybiskupów magdeburskich. Szczególnie fatalnym w skutkach okaza si spór o sched w 1248
roku pomi dzy synami Henryka Pobo nego, Boleawem Rogatk , ksi ciem legnickim, a Henrykiem
III, ksi ciem wroc awskim.
W czasie wojny z Henrykiem sprzeda lekkomy lny Boles aw Rogatka 20 kwietnia 1249 roku
po ow Ziemi Lubuskiej Arcybiskupowi magdeburskiemu, Wilbrandowi, w celu zapewnienia sobie
sprzymierze ców. W dwa lata pó niej – w 1251
roku – odst pi drug cz
margrabiemu brandenburskiemu. W ten sposób w po owie XIII wieku straci a Polska t ziemi , która sta a si odt d punktem
wyj cia ekspansji marchii brandenburskiej na pogranicze wielkopolsko- skie i wielkopolskopomorskie4. W 1945 roku, na podstawie uk adu
poczdamskiego, powróci a do Polski wschodnia
cz
historycznej Ziemi Lubuskiej5.
34
c. Marchia Pograniczna
Pozna – Prusy Zachodnie
W wyniku traktatu wersalskiego oderwane zosta y z terenów Polski przedrozbiorowej (1772) powiaty przygraniczne: w cz ci pó nocnej – Cz uchów, Z otów, Wa cz, Pi a i Trzcianka, a w cz ci
po udniowej – powiat Skwierzyna, Mi dzyrzecz
i Babimost. W adze republiki weimarskiej utworzy y
z tych obszarów specjaln prowincj prusk o demonstracyjnie rewizjonistycznej nazwie: „Marchia
Pogranicza Pozna – Prusy Zachodnie” („Grenzmark Posen-Wetspreussen”). Stolic jej by a Pi a.
Nadgraniczny ten skrawek, rozci gaj cy si wzd
polskiej granicy na przestrzeni blisko 300 km na
szeroko jednego powiatu, nie zosta przez rz d
Rzeszy w czony politycznie do w ciwych prowincji, co wydawa oby si rzecz najbardziej naturaln .
Niemieckie partie polityczne domaga y si , by wymienione powiaty tworzy y w nie odr bn jednostk polityczn jako widomy protest przeciw
„krwawi cej granicy” i jako memento dla przysz ych
pokole , e reszta ziemi wielkopolskiej i pomorskiej
musi powróci do Rzeszy6.
B. KO CIELNA
a. Od X do po owy XVI wieku
W roku 1000 zosta o ustanowione w Polsce
pierwsze arcybiskupstwo z trzema sufraganami –
w Krakowie, Wroc awiu i Ko obrzegu7. Biskupstwo
ko obrzeskie mia o promieniowa na pó nocnozachodnie, poga skie jeszcze, plemiona s owia skie i krzewi w ród nich wiar oraz obyczaje katolickie, a przez to s
równie umocnieniu pa stwowo ci polskiej nad Ba tykiem.
Pierwszym i jedynym biskupem ko obrzeskim
by gorliwy i wi tobliwy duchowny niemiecki – Reinbern8.
Nowe okoliczno ci, jakie zaistnia y po mierci
Ottona III, mianowicie pi tnastoletnia wojna polskoniemiecka toczona w latach 1003-1018 ca kowicie
sparali owa a misyjno-organizacyjne zabiegi Boleawa Chrobrego. Dla przeciwdzia ania polskiej
misyjnej akcji katolickiej wysy ano na Pomorze Zachodnie kap anów poga skich, zaopatruj c ich bogato w pieni dze i odpowiednie instrukcje. Dywersja powy sza przynios a cios dla rozpocz tej chrystianizacji. Po kilkunastoletniej dzia alno ci misyjnej
biskup Reinbern musia opu ci Ko obrzeg w nieznanych bli ej okoliczno ciach. Biskupstwo ko obrzeskie upad o (najprawdopodobniej w 1013 roku)9. Biskup Reinbern pe ni ju m.in. w roku 1014
pos ugi dyplomatyczne na Rusi. Wys any zosta
wówczas przez Boles awa Chrobrego jako kapelan
jego córki, wydanej za m za syna W odzimierza
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Wielkiego. Na skutek nieznanych bli ej zaj zosta
osadzony w wi zieniu kijowskim i w nim zmar
w 1018 roku10.
Po upadku biskupstwa ko obrzeskiego Pomorze Odrza skie powróci o na okres przesz o stuletni
znowu do poga stwa.
Drugim chronologicznie biskupstwem utworzonym na ziemiach nadodrza skich by o biskupstwo
lubuskie11. Ziemia Lubuska podlega a pocz tkowo
pod wzgl dem administracji ko cielnej diecezji pozna skiej. Dla ci lejszego zespolenia z ca ci
pa stwa planowa ju Boles aw Chrobry utworzenie
odr bnego dla tych ziem biskupstwa. Realizacji
tych planów dokona Boles aw III Krzywousty, wykorzystuj c pobyt w Polsce legata papieskiego, Idziego, w latach 1123-1125. Erygowanie diecezji lubuskiej nast pi o w 1124 roku. Zadaniem biskupstwa
lubuskiego by o promieniowanie i chrystianizacja
ziem rodkowej Odry. Siedzib pierwszego biskupa
lubuskiego, Bernarda, by stary, warowny gród s owia ski, Lubusz12. Granice nowej diecezji pokryway si z niewielkimi odchyleniami z granicami Ziemi
Lubuskiej.
Chocia w po owie XIII wieku Ziemia Lubuska
zosta a utracona, to jednak diecezja lubuska, erygowana jako sufragania metropolii gnie nie skiej,
mia a a do ostatniego katolickiego biskupa lubuskiego, czyli do Jana VIII Horneburga (1551-1555),
wiadomo
i poczucie tej przynale no ci13. Po
odst pieniu przez Boles awa Rogatk Ziemi Lubuskiej margrabiom brandenburskim i arcybiskupstwu
magdeburskiemu polscy biskupi byli cz sto szykanowani i na skutek tego przenie li w 1276 roku rezydencj z Lubusza do Górzycy nad Odr . W 1325
roku przeniesiono siedzib biskupi do Frankfurtu,
a ostatecznie do Przyrowu nad Sprew (Furstenwalde)14.
Od XIV wieku rz dcy diecezji lubuskiej ulegali
stopniowo germanizacji. Z chwil pojawienia si
agitatorów reformacji Lutra, Ziemia Lubuska uleg a
fali protestantyzmu, mimo e jej trzej ostatni biskupi
– Teodor (1490-1523), Jerzy (1524-1550) i Jan VIII
Horneburg byli dzielnymi obro cami katolicyzmu.
Po mierci ostatniego z nich biskupstwo przesz o
w r ce protestanckie.
W krótkim czasie reformacja zala a ca diecezj lubusk . Tym samym po upadku katolicyzmu
zosta y zerwane ostatecznie wi zy, które przez
przynale no metropolitaln diecezji czy y dot d
Ziemi Lubusk z Polsk 15.
Drugim biskupstwem, które powsta o dzi ki zabiegom Boles awa Krzywoustego na Ziemiach nadodrza skich, by o biskupstwo pomorskie – najpierw
z siedzib w Wolinie, a nast pnie w Kamieniu Pomorskim.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Po upadku biskupstwa w Ko obrzegu powróci y
pó nocne ziemie nadodrza skie na przeci g przesz o stu lat do poga stwa16. Ponownej ich chrystianizacji podj si dopiero Boles aw Krzywousty po
stoczeniu szeregu zwyci skich bitew i po ca kowitym opanowaniu Pomorza Zachodniego. Chrystianizacja odzyskanych ziem mia a by rodkiem do
ci lejszego zespolenia ich z Polsk . Staraniem
Krzywoustego g osi tu Ewangeli najpierw misyjny
biskup Bernard, rodem z Hiszpanii, a nast pnie
odby dwie wyprawy misyjne wi tobliwy i gorliwy
biskup Otton z Bambergu, znaj cy j zyk s owia ski
i zwi zany z Polsk dawnymi w ami z czasów
pobytu na dworze W adys awa Hermana. Pierwsza
wyprawa rozpocz ta zosta a w maju 1124, a druga
w kwietniu 1128 roku. Rezultaty by y wspania e.
Prawie ca a ludno
wi kszych miast pomorskich
przyj a chrzest17.
Owocem trudów misyjnych biskupa Ottona
i zabiegów Krzywoustego by o utworzenie biskupstwa w Wolinie w roku 1140 (ju po mierci biskupa
i Krzywoustego) bull papie a Innocentego II z dnia
14 pa dziernika 1140 roku, skierowan do z dawna
desygnowanego towarzysza biskupa Ottona – Adalberta-Wojciecha, pierwszego biskupa pomorskiego18.
Na skutek zniszczenia Wolina w czasie najazdów du skich zosta a w 1176 roku przez drugiego
z kolei rz dc biskupstwa pomorskiego, Konrada I
z Salzwedel (1161-1186), przeniesiona rezydencja
biskupia do Kamienia Pomorskiego, g ównej siedziby ksi stwa pomorskiego19. Bulla Innocentego II nie
wspomina a o przynale no ci metropolitalnej nowego biskupstwa. Dawa o to pretekst do parowiekowych sporów mi dzy metropoli
gnie nie sk
i magdebursk , a tak e biskupami pomorskimi, staraj cymi si utrzyma bezpo redni zwi zek z Rzymem ozy Awinionem20.
Diecezja kamie ska obejmowa a znaczny obszar po obu brzegach Odry: od zachodu ca e dorzecze Piany, wyspy Uznam i Wolin, od po udnia
opar a si o Wart (wi c po Gorzów Wlkp.) i dolny
bieg Noteci, od wschodu – po redni i dolny bieg
eby cznie z ziemi s upsk 21.
W ulegaj cym coraz bardziej zniemczeniu Pomorzu Odrza skim ch tny pos uch znajdowali agitatorzy reformacji Lutra. Niebezpiecze stwo powa nego wstrz su nie tylko w stosunkach religijnych, ale równie spo ecznych i politycznych zawio zw aszcza z chwil obj cia w 1531 roku rz dów
przez Barnima IX i Filipa I, zwolenników reformacji.
Zwo ali oni w 1533 roku sejm do Trzebiatowa, na
który Na skutek zniszczenia Wolina w czasie najazdów du skich zosta a w 1176 roku przez drugiego
z kolei rz dc biskupstwa pomorskiego, Konrada I
z Salzwedel (1161-1186), przeniesiona rezydencja
35
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
biskupia do Kamienia Pomorskiego, g ównej siedziby ksi stwa pomorskiego. Zwo ali oni w 1533 roku
sejm do Trzebiatowa, na który zaproszono równie
biskupa Erazma i kapitu katedraln . Mimo sprzeciwu miast i szlachty, ksi
ta przeforsowali na nim
reformacj . Biskup Erazm i cz
duchowie stwa
pozosta a wiernie przy Ko ciele katolickim, wielu
jednak spo ród kleru opowiedzia o si wówczas za
luteranizmem. Ich liczba wzrasta a odt d stale. Nie
zdo zapobiec temu gorliwy biskup Erazm. Z amany tym wszystkim zmar w 1544 roku22. Wybrano
wówczas na jego nast pc przedstawionego przez
ksi
t pomorskich Buhenhagena, który jednak
wyboru nie przyj . W nast pnej elekcji wybór pad
na Bart omieja Svave, kanclerza ksi cia Barnima.
Svave przekaza w 1545 roku biskupstwo kamie skie w r ce ksi
t protestanckich, a sam
przyj wyznanie lutera skie i zosta superintendentem. W ten sposób podobnie jak biskupstwo lubuskie tak i kamie skie zaton o w falach protestantyzmu w po owie XVI wieku23.
b. Od po owy XVI d o XX wieku
Reformacja przynios a na Ziemie Nadodrza skie likwidacj katolicyzmu i upadek organizacji
ko cielnej. Na gruzach diecezji kamie skiej i lubuskiej zatryumfowa protestantyzm, szerz cy si
szczególnie szybko w ród ludno ci miejskiej. Kocio y katolickie zamieniono na zbory luterskie,
klasztory ograbiano i zabierano, katolików w ró ny
sposób szykanowano. Oficjalnie duszpasterstwo
ród nich zosta o zabronione. Liczba katolików
mala a z ka dym rokiem. Stan taki trwa przez okres
stu lat. Dzi ki zabiegom nuncjusza z Koln i z Warszawy prowadzono jedynie potajemnie w ród malecej liczby katolików pos ugi religijne. Nawet bowiem prywatne praktyki religijne zosta y zakazane.
Ca y stuletni okres – od po owy XVI do po owy XVII
wieku – to jedna smutna historia zaniku Ko cio a
katolickiego w wi kszej cz ci Niemiec przy równoczesnym wzro cie protestantyzmu24. Dopiero po
blisko stu latach, w pierwszej po owie wojny trzydziestoletniej (1618-1648), po zwyci stwach katolickiej partii cesarskiej zacz o si polepsza po oenie pozosta ych jeszcze katolików.
Edykt restytucyjny z 1629 roku zapowiada powa ne zmiany na lepsze. Cesarz zacz przeprowadza rekatolizacj i za da zwrotu maj tków
ko cielnych, zabranych po roku 1552. Przyobieca
odda katolikom równie wszystkie ko cio y zagarni te im przez wyznawców Lutra przy pomocy gwa tu. W tym celu wyznaczy swych komisarzy, którzy
wspólnie z komisarzami przydzielonymi przez biskupa mieli przeprowadza rewindykacj ko cioów25.
36
Niestety, najazd szwedzkiego króla Gustawa
Adolfa w 1630 roku zniweczy powy sze plany
i nadzieje. Posuwa si on coraz bardziej w g b
Niemiec i terenów Brandenburgii, wypieraj c wojska cesarskie walcz ce po stronie katolickiej26.
Po pokoju westfalskim (1648), w my l zasady
cuius regio eius religio, spotykali si katolicy na
Ziemiach Nadodrza skich ze strony protestanckich
– szwedzkich i niemieckich ksi
t – z coraz wi kszymi trudno ciami w sprawowaniu praktyk religijnych. Z nienawi ci do katolicyzmu modlono si tam
nawet „o zachowanie przez rozczynem papieskim”27. Pewna poprawa nast pi a od roku 1701,
kiedy dawny lennik Polski – Fryderyk III (17011713) przyj tytu „króla Prus”28. Dopiero jednak za
Fryderyka Wilhelma I (1713-1740) mo na by o liczy na zabezpieczenie duszpasterskiej opieki katolikom. Przyczyni y si do tego w du ej mierze
wojska królewskie, zw aszcza oficerowie, g osz c,
e w krajach poddanych królowi wszyscy
nierze
maj swobod religijn . W roku 1772 zosta ojciec
Terch dominikanin, zamianowany „katolickim kapelanem dla wojska królewskiego”. Odt d liczba kapelanów stopniowo wzrasta a29.
ród nich szczególn askawo ci króla cieszy si ojciec Rajmund Bruns, sprawuj cy obowi zki kapelana w koszarach poczdamskich. Dzi ki
wielkiemu zaufaniu u
nierzy udaremni on kilka
przygotowanych zamachów na ycie króla. Fryderyk Wilhelm I mia wi c specjalny tytu do okazywania wdzi czno ci. Z tytu u równie wdzi czno ci
kaza w 1738 roku wybudowa w Poczdamie koció , do którego ofiarowa cenn monstrancj i warto ciow wieczn lampk 30. Przy poparciu króla
wyda Bruns w tym czasie ksi
z naukami, modlitwami i pie niami oraz ma y katechizm dla m odzie y31.
Za tolerancyjnego ze wzgl dów politycznych
i filozoficznych Fryderyka II (1740-1786) zaznaczy
si dalszy rozwój ycia ko cielno-katolickiego. Przy
yczliwo ci króla po ono w 1747 roku kamie
gielny pod ko ció w. Jadwigi w Berlinie32. Liczba katolików wzros a tu znacznie. Kiedy w 1711
roku by o w Berlinie zaledwie 600 katolików, to
w 1747 ju 10 tysi cy33.
Oficjaln opiek nad odradzaj cym si ko cioem w Brandenburgii i na Pomorzu przej biskup
wroc awski na podstawie uk adu z 1806 roku z biskupem Hildesheimu34. W roku 1812 postanowi
król pruski, e w adz nad Ko cio em na tych terenach ma sprawowa biskup delegat w osobie ka dorazowego proboszcza parafii w. Jadwigi w Berlinie, co zaakceptowa a Stolica Apostolska, troszcz ca si o poprawienie losu tamtejszych katolików35.
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Ostatecznie zosta y stosunki ko cielne uregulowane bull papiesk De salute animarum z 17
lipca 1821 roku, na podstawie której biskup wroawski zosta ustanowiony Wikariuszem Apostolskim na tereny brandenbursko-pomorskie36. Jego
delegatem by ka dorazowy proboszcz parafii w.
Jadwigi w Berlinie. W ten sposób powsta a ksi
co-biskupia delegatura ko cielna dla Brandenburgii
i Pomorza, która obejmowa a w 1821 roku 12 tysi cy, a w 1849 roku ju 31 tysi cy katolików37.
W 1862 roku podzielono delegatur na cztery
arcyprezbiteraty: Berlin, Poczdam-Spandau, Frankfurt nad Odr i Szczecin. Liczy a ona wówczas ju
51 tysi cy katolików i 435 duchownych. W samym
Berlinie by o 33 tysi ce wyznawców Ko cio a rzymskokatolickiego38. W drugiej po owie XIX wieku zacz y osiedla si na terenach delegatury ró ne
zakony m skie i
skie, jak np. Siostry „Dobrego
Pasterza” w 1850, Siostry Mi osierdzia (Szarytki)
w 1861, Siostry Boromeuszki w 1862 roku w Poczdamie, a 1867 w Berlinie, Ojcowie Dominikanie
w 1862 roku w Poczdamie itp.39
W tym okresie zaznaczy si niezmordowan
dzia alno ci ks. Edward Muller, prefekt gimnazjalny i wikariusz misyjny. Powo on do ycia wiele
organizacji zawodowych (dla uczniów, czeladników
i majstrów), charytatywnych i innych. Artyku ami
swymi pisanymi dla katolików przyczynia si do
umacniania wiary i odpiera ró ne ataki przeciw
Ko cio owi. Cz sto powtarza : „ wiat aknie wspomagaj cych serc”.
W czasie Kulturkampfu (1871-1883) znowu
wiele ucierpia katolicyzm w delegaturze ksi
cobiskupiej, jak zreszt w ca ych Niemczech. Kanclerz
Bismarck chcia zniszczy katolicyzm w granicach
pa stwa niemieckiego, gdy za podstaw pot gi
i kultury niemieckiej uwa
protestantyzm. Zmierza
do tego przez sprotestantyzowanie niemieckiej ludno ci katolickiej i ludno ci polskiej. Szykanowano
wi c kap anów, uzale niano dzia alno
Ko cio a
od w adz pa stwowych, znoszono klasztory, rozwi zywano organizacje ko cielne, ograniczano wydawanie prasy katolickiej. Ale katolicy w delegaturze brandenbursko-pomorskiej okazywali sw wierno Ko cio owi i stanowili mocno skonsolidowan
spo eczno 40.
Po okresie Kulturkampfu
ycie ko cielnoreligijne w delegaturze ksi
co-biskupiej nabra o
znowu nowego rozmachu. Corocznie zwi ksza a
si liczba wiernych, ko cio ów i parafii oraz duszpasterzy. Nast pi o te dalsze o ywienie w rozwoju
ycia zakonnego41. W roku 1887 by o w delegaturze
140 tysi cy wiernych i 56 duszpasterzy. W 1913
roku by o katolików ju 526 tysi cy i 174 duchownych, 60 samodzielnych parafii, 24 kuracje i 25 lokali42.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Pierwsza wojna wiatowa sparali owa a i tu
oczywi cie pi kny rozwój
ycia ko cielnoreligijnego43. Po jej zako czeniu przyst piono znów
z now gorliwo ci do pracy duszpasterskiej, zwracaj c wielk uwag na duszpasterstwo stanowe
i szkolnictwo katolickie. Wielk pomoc w rozwoju
ycia ko cielno-religijnego by y zakony, których
liczba stale wzrasta a, i akcja katolicka, w my l której wieckich katolików wci gano do wspó pracy
z klerem, wed ug zalece Piusa XI44.
Na podstawie konkordatu zawartego mi dzy
Stolic Apostolsk a rz dem pruskim w 1929 roku
zosta a ustanowiona z Delegatury ksi
cobiskupiej Berli ska Administracja Apostolska przeniesiona w rok pó niej w biskupstwo berli skie45.
c. W czasie erekcji Administracji Apostolskiej
Jak wynika z dekretu Ks. Prymasa Kard. Hlonda z dnia 15 sierpnia 1945 roku, ustanawiaj cego
Gorzowsk Administracj Apostolsk , zasi g jej
obejmowa ca y teren Pra atury Pilskiej, obszar nad
rodkow Odr z archidiecezji wroc awskiej oraz t
cz
terytorium diecezji berli skiej, która znalaz a
si w granicach Polski46.
1. PRA ATURA PILSKA
Oderwane w traktacie wersalskim z granic Polski przedrozbiorowej przygraniczne powiaty, z których republika weimarska utworzy a – jak ju podano wy ej – specjaln prowincj prusk , „Marchia
Pograniczna Pozna – Prusy Zachodnie”, nale y
wówczas pod wzgl dem ko cielnym b
do archidiecezji pozna skiej (Pi a, Wschowa, Babimost,
Mi dzyrzecz, Skwierzyna i Wa cz), b
do diecezji
che mi skiej (Z otów, Cz uchów, Bytów i L bork).
Na skutek trudno ci w sprawowaniu w adzy kocielnej nad powy szymi terenami przy czonymi
do Rzeszy ustanowi ówczesny arcybiskup gnie nie ski i pozna ski, Kard. Edmund Dalbor, w dniu
1 grudnia 1920 roku arcybiskupi delegatur z siedzib w Tucznie47.
W zwi zku z protestami i ró nymi zabiegami
rz du Rzeszy postanowi a Stolica Apostolska utworzy z dniem 1 maja 1923 roku z delegatury Administracj Apostolsk , której podporz dkowano pod
zarz d ko cielny równie obszary oderwane z diecezji che mi skiej. Tym samym zosta a po trzech
latach odebrana nad tymi terenami jurysdykcja biskupów polskich48.
W lipcu 1926 roku otrzyma a Administracja
Apostolska nazw P i 1skiej. Do Pi y przeniós
z Tuczna sw siedzib Administrator Apostolski
w pa dzierniku 1927 roku. Po zawarciu konkordatu
(14 czerwca 1929) stworzy a Stolica Apostolska
z Administracji Apostolskiej oddzieln Pra atur Pil-
37
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
sk Praelaturam nullius) z dniem 13 sierpnia 1930
roku49.
Wed ug Schematyzmu liczy a Pra atura Pilska
w 1938 roku: dekanatów 8, parafii – 75, wikariatów
lokalnych – 11, placówek duszpasterskich samodzielnych – 1, ko cio ów parafialnych – 75, ko cioów filialnych – 69, kap anów diecezjalnych – 133,
kap anów zakonnych – 8, studentów teologii – 37,
sióstr zakonnych – 158 i wiernych 136.54050.
2. ARCHIDIECEZJA WROC AWSKA
Biskupstwo wroc awskie powsta o w 1000 roku.
Pod wzgl dem terytorialnym diecezja wroc awska
rozwija a si g ównie w górnym i rodkowym dorzeczu Odry. Bulla „De salute animarum” z 1821 roku
przydzieli a na sta e w opiek ko cieln Delegatur
berli sk , do której nale y zasadniczo Brandenburgia i Pomorze, czyli tereny opanowane w XVI
wieku przez protestantyzm51.
Od roku 1000 trwa a czno diecezji wroc awskiej z metropoli gnie nie sk , najprawdopodobniej do roku 1732, a tym samym czno tych ziem
iz Polsk . W dokumencie Klemensa XII z 3 wrzenia 1732 roku skierowanym do biskupa wroc awskiego, Sinzendorffa, podany jest przywilej egzemcji metropolitalnej. Cieszy a si nim diecezja wroawska do 1929 roku, czyli do zawarcia konkordatu
przez Stolic Apostolsk z rz dem pruskim, na mocy którego biskupstwo wroc awskie zosta o wyniesione do godno ci arcybiskupiej52.
W 1940 roku na terenie wroc awskiej diecezji
by a 2.324.058 katolików (3.560.903 innowierców),
787 parafii, 118 placówek duszpasterskich z duchownymi i 1.600 duchownych53.
Na cz ci terytorium, jaka w 1945 roku przypaa z diecezji wroc awskiej Gorzowskiej Administracji Apostolskiej, by o przed uko czeniem wojny:
katolików – 32.829, parafii – 27, dekanatów – 4,
ko cio ów i kaplic – 52, kap anów – 33354.
3. DIECEZJA BERLI SKA
Ustanowiona w 1929 roku z Delegatury berli skiej Administracja Apostolska zosta a 13 sierpnia
1930 roku, a wi c w dniu ratyfikacji konkordatu
mi dzy Rzesz a Watykanem, przemianowana
konstytucj papiesk Pastoralis officii na biskupstwo berli skie55.
W roku 1940 diecezja berli ska liczy a: katolików – 645.368, innowierców – 8.765.694, dekanatów – 19, parafii – 88, innych placówek duszpasterskich – 114, ko cio ów i kaplic – 311, kap anów
zaj tych w duszpasterstwie – 389, zakonów,
wzgl dnie zgromadze m skich – 15,
skich 24
z 2035 siostrami56.
38
Tu przed zako czeniem drugiej wojny wiatowej by o na cz ci terytorium, jaka z diecezji berli skiej przypad a Gorzowskiej Administracji Apostolskiej: katolików – 28.490, parafii – 31, dekanatów –
4, ko cio ów i kaplic – 31, kap anów – 4457.
Jak wynika z powy szych statystyk dotycz cych archidiecezji wroc awskiej, a zw aszcza diecezji berli skiej, katolicy yli tam w diasporze. W
okr gach diaspory parafie by y bardzo rozleg e
i obejmowa y niejednokrotnie ca y powiat58.
£
____________________________
ród o: „Studia Paradyskie” 1985, nr 1
Przypisy:
1
G. Labuda, Dzieje polityczne (VI-XII wiek): ekspansja pa stwa polskiego na Pomorze (X-XII wiek), [w:] Historia Pomorza,
T. I. Pozna 1972, s. 310 nn; G. Labuda, Polska granica Zachodnia, Pozna 1971, s. 48 nn; L. Gustowski; Polska a Pomorze Odrza skie. Warszawa 1946, s. 9 nn, E. Wi niewski, Zwi zek Pomorza Zachodniego z Polsk , „Novum” 1972 nr, s. 92
nn.
2
G. Labuda, dz. cyt., s. 61 nn, 80 nn, 97nn, 137; L. Gustowski,
dz. cyt., s. 9 nn.; E. Wi niewski, dz. cyt., s. 97 nn.; A. Kucner,
Ekspansja Brandenburgii nad Ba tykiem w wieku XV i XVIII.
Pozna 1947, s. 97 nn.; Z. Kaczmarczyk, Polska granica w
perspektywie lat historii, „Przegl d Zachodni”1960, nr 6,s.249.
3
G. Labuda, dz. cyt., s. 89 nn; L. Gustowski, dz. cyt., s. 140.
4
G. Labuda, dz. cyt., s. 53 nn; L. Gustowski, dz. cyt., s. 27 n;
J. Walicki, Przynale no
metropolitalna biskupstwa kamie skiego i lubuskiego. Lublin 1960 s. 96 nn: A. Weiss, Terytorium
diecezji lubuskiej w redniowieczu, „Roczniki TeologicznoKanoniczne KUL” 1973, z. 4 s. 83-92.
5
G. Labuda, dz. cyt., s. 289 nn.
6
G. Labuda, dz. cyt., s. 249 nn.; L. Gustowski dz. cyt., s. 109;
J. Zaborowski, Ko ió nad Odr i Nys , Warszawa 1969,
s. 33.
7
Kronika Thietmara, t um. M. Jedlicki, Pozna 1953, s. 203208, G. Labuda, Dzieje polityczne..., s. 311.
8
Kronika Thietmara…, s. 207 i nn. 570; G. Labuda, Dzieje
polityczne..., s. 311.
9
Kronika Thietmara, dz. cyt.,; G. Labuda, dz. cyt., s. 317;
J. Walicki, dz. cyt., s. 53 nn.
10
H. Ludat: Bistum Lebus, Weimar 1942, s. 16 nn: E. Rozenkranz, Geneza miasta Lubusza (Lubus), „Przegl d Zachodni”
1953, nr 9/10, s. 278-309.
11
W . Abraham, Organizacja Ko cio a w Polsce do po owy
wieku XII. Pozna 1962, s. 151; T. Silnicki, Z dziejów Ko cio a
w Polsce. Warszawa 1960, s. 159 nn; H. Ludat, dz. cyt., s. 24.
12
Jan VIII Horneburg po swym wyborze przez kapitu i po
zatwierdzeniu papieskim zwróci si w 1551 r. do arcybiskupa
gnie nie skiego i prymasa Polski, Miko aja Dzierzgowskiego,
z pro
o wyznaczenie czasu i miejsca konsekracji oraz
o udzielenie mu konsekracji.
13
H. Ludat, dz. cyt., oraz M. Chorz pa, Krótki rys historyczny
biskupstwa lubuskiego, „GWK” 1961 nr 9, s. 308 nn.
14
M. Chorz pa, dz. cyt., s. 309; Z. Budkowa, Z dziejów dawnej
organizacji ko cielnej Pomorza, „Tygodnik Powszechny” 1972
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
nr 43, s. 2; Ch. Wójcik, Z przesz ci polskiej Ko cio a nad
Odr i Ba tykiem, „Novum” 1970 nr 5, s. 17.
15
Ch. Wójcik, dz. cyt., s. 17 nn; J. Walicki, dz. cyt., s. 39
16
W . Abraham, dz. cyt.
17
Tam e, s.155; T. Silnicki, dz. cyt., s. 155.
18
Z. Budkowa, dz. cyt., L. Gustowski dz. cyt., s. 24; T. Silnicki,
dz. cyt., s. 175.
19
W . Abraham, dz. cyt., s. 162 i nn; T. Silnicki, dz. cyt., s. 178
i nn.
20
T. Silnicki, dz. cyt., s. 173 nn.; Z. Budkowa, dz. cyt.
21
E. Görigk, Erasmus Manteuffel von Anhausen, der letzte
katolische Bischof von Sammln (1521–1544), Braunsberg
1899: L. Gustowski, dz. cyt., s. 61.
22
E. Görigk, dz. cyt.,; Z. Budkowa, dz. cyt.; W. Pluta, Ko ció
na Pomorzu Zachodnim, [w:] Ko ció na Ziemiach Zachodnich,
Wroc aw 1971, s. 25 nn (praca zbiorowa).
23
B. Stasiewski, Die katholische Kirche im Bereich des Bistmus Berlin. Berlin 1938, s. 22 nn; W. Urban, Zarys dziejów
diecezji wroc awskiej. Wroc aw 1962, s. 62 i 85; A. Rogalski,
Ko ció katolicki na
sku. Warszawa 1955, s. 29 nn.
24
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 26; W. Urban, dz. cyt., s. 13 i 192.
25
A. Kucner, Ekspansja Brandenburgii nad Ba tykiem w wieku
XV i XVIII. Pozna 1947, s. 66 nn.; W. Urban, dz. cyt., 86 nn.
26
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 26.
27
A. Kucner, dz. cyt., s. 97.
28
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 27.
29
Tam e, s. 28.
30
Tam e.
31
Tam e, s. 30.
32
Tam e, s. 27.
33
Tam e, s. 32.
34
Tam e, s. 33.
35
Tam e; W. Urban; dz. cyt., s. 14.
36
W. Urban, dz. cyt., s. 14; B. Stasiewski, dz. cyt., s. 32 n.
A. Rogalski, dz. cyt., s. 35.
37
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 35.
38
Tam e, s. 36.
39
B. Staniewski, dz. cyt., s. 36; W. Urban, dz. cyt., s. 199..
40
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 37; W. Urban, dz. cyt., s. 211 nn.
41
Tam e.
B. Stasiewski, dz. cyt., s. 27.
43
Tam e, s. 40.
44
Tam e, s. 40 n; A. Rogalski, dz. cyt., s. 45.
45
„ZAAG” 1945, nr 1, s. 1
42
46
F. Westpfal, Apostolische Administratur Schneidemuhl. Schnedemiihl 1928, s. 14.
47
Tam e.
48
Tam e; E. Nowicki, Zagadnienia organizacyjne Ko cio a
katolickiego na Ziemiach Odzyskanych. Referat na IV sesji
Pa stwowej Rady Naukowej dla zagadnie Ziem Odzyskanych, 18-21 XII 1946 (odbitka) Kraków 1947.
49
Freie Prälatur Schneidemühl, Schneidemühl,1938, s. 56.
50
W. Urban, dz. cyt., s. 7; A. Rogalski, dz. cyt., s. 9.
51
W. Urban, dz. cyt., s. 16 i 82; A. Rogalski, dz. cyt., s. 10.
52
W. Urban, dz. cyt., s. 88
53
A Handbuch des Erzbistums Breslau fur das Jahr 1943.
Breslau. Erzbischoftliches Ordinariat 1942.
54
B. Stasiewski, Die katholische Kirche im Bereich des Bistmus Berlin. Berlin 1938, s. 40.
55
Schematizmus des Bistums Berlin fur das Jahr 1941, Berlin
1941, s. 152.
56
Schematismus…; J. Michalski, Kuria Biskupia Ziemi Lubuskiej i Pomorza Zachodniego w Gorzowie Wlkp. w latach 19451965, „GWK" 1965, nr 3, s. 67 nn; M. Chorz pa, Rozwój organizacji ko cielnej na Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim
w latach 1945-1965, „NP" 1965, s. 114 nn.
57
E. Nowicki, Zagadnienia organizacyjne Ko cio a katolickiego
na Ziemiach Odzyskanych, [w:] „GWK" 1970 nr 7, s. 199 nn;
W. Pluta, Ko ció na Pomorzu Zachodnim, [w:] Ko ció na Ziemiach Zachodnich (praca zbiorowa), Wroc aw 1971, s. 25 nn.
58
G. Labuda, Polska granica zachodnia. Pozna 1971, s. 410
n. Uk ad poczdamski podpisany 2 sierpnia 1945 r. przyzna
Polsce (...) „by e obszary niemieckie na wschód od linii biegn cej od Morza Ba tyckiego bezpo rednio na zachód do winoujcia, a st d wzd
rzeki Odry do zbiegu jej z zachodni Nys
i wzd
zachodniej Nysy do granicy czechos owackiej, w czac t cz
Prus Wschodnich, która nie zosta a oddana pod
administracj Zwi zku Socjalistycznych Republik Radzieckich,
zgodnie z porozumieniem osi gni tym na niniejszej konferencji
i w czaj c obszar by ego Wolnego Miasta Gda ska”; por.
ponadto: Ziemie Odzyskane - Ziemie Zachodnie. Pozna Warszawa 1958, s. 10.
¢ Ks. Henryk Nowik
EKOLOGIA PRZECIW METODZIE ZAP ODNIENIA IN VITRO
Metoda sztucznego zap odnienia „na szkle”
przebiega
w
oderwaniu
od
anatomicznofizjologicznego rodowiska aktu pocz cia zarodka
ycia, przez m czyzn i kobiet , pozostaj cych
w relacji do abiotyczno-biotycznego rodowiska
(ekologia przyrodnicza), oraz w stosunku do atmosfery wzajemnej mi ci duchowej ze wiata warto ci
(ekologia humanistyczna). Cz owiek bowiem przychodzi na wiat z pogranicza rodowiska i genów
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
oraz symboli i sensu. W pierwszym przypadku
cz owiek nam si jawi w sposób przyrodniczy,
w drugim za – humanistyczny. Je li bowiem opisujemy cz owieka w terminach empiriologicznych, to
umyka naszej uwadze aspekt humanistyczny. I odwrotnie, ilekro opisujemy cz owieka w aspekcie
humanistycznym, w terminach idiograficznych, to
uchodzi naszej uwadze przyrodniczy punkt widzenia. Epistemologicznie rzecz bior c, pos ugujemy
39
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
si wówczas zasad komplementarno ci, w której
te dwa aspekty nawzajem si dope niaj , tworz c
ekologi przyrodnicz i humanistyczn .
1. Ekologia przyrodnicza
Ekologia (óikos – „dom”, „ rodowisko”, logos –
„my l”, „nauka”) jest nauk , badaj
wzajemne
zale no ci mi dzy organizmami: biotycznymi (ro liny i zwierz ta) i antropicznymi (jednostki ludzkie)
oraz ich rodowiskiem o ywionym i nieo ywionym.
Ekologia jest fizjologi organizmów w terenie
w relacji do rodowiska abiotycznego i biotycznego
(ekologia przyrodnicza) oraz w stosunku do wiata
kultury (ekologia humanistyczna). Ekologia jest nauk pozostaj
w jedno ci z wszystkimi dyscyplinami biologicznymi, tworz cymi ca
, przecinaj si na ró nych poziomach merytorycznych
i w hierarchicznych jednostkach taksonomicznych.
Rozumienie ekologii nast puje w podej ciu
ewolucyjnym, gdzie w miar post pu rozwoju rodowego informacja zaczyna kontrolowa energi . Holistyczny aspekt bada biologicznych, a tym samym
i ekologicznych, wymusza teleonomiczne podej cie
do bada obserwacyjnych. Warto przystosowa
(fenotyp) jest weryfikowana przez genotyp i rodowisko. Zbyt zró nicowane relacje mi dzy organizmem a rodowiskiem wymagaj podej cia modelowego (matematycznego), by nie naruszy delikatnej biostruktury i nie zak óci funkcji. Opisy teleonomiczne pozostaj w stosunku komplementarnym do opisów kauzalnych.
W ekologii obowi zuje nie tylko holistyczny postulat bada , ale równie hierarchiczne podej cie
wyja niaj ce, gdy bios ma struktur hierarchiczn .
Zjawiska ekologiczne, podobnie jak inne biosystemy, opisuj trzy g ówne teorie uogólniaj ce, a mianowicie s to teorie: komórki, organizmu wielokomórkowego i biocenozy. W tych trzech teoriach
organizm jest ogniwem cz cym, od którego zaley ci
trwania komórek jak i biocenoz. Podobnie prze ycie organizmu zale y od komórek (ze
wzgl du na asymilacj ) i od biocenoz (z racji zapasów pokarmowych). Biocenoza wraz ze rodowiskiem abiotycznym tworzy ekosystem, który równie jest ca ci . Ca
biocenotyczn wi e sie
troficzna i struktura poziomów troficznych, tworz c
w ten sposób piramidy ekologiczne, które s odosobnione na przep yw materii i energii w ekosystemie w procesie metabolizmu tej ca ci. Rozwaania ekologiczne, w kontek cie podró y kosmicznych, wykazuj , e cz owiek wymaga kompleksowego i zró nicowanego rodowiska. „Powinno ono
– stwierdza Eugenie P. Odum – zapewni nie tylko
zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i psychicznych, ale i mo liwo
kontaktów socjologicznych”
40
(Podstawy Ekologii, t um. pod red. W . Matuszkiewicza, Warszawa 1982, s.595).
Na bazie ekologii przyrodniczej jawi si pewne
refleksje w stosunku do ekologii stosowanej cz owieka: 1. Bezwzgl dna ochrona przyrody i jej zasobów. 2. Przestrzenne planowanie u ytkowania ziemi w skali regionalnej dla rozmieszczenia populacji
ludzkiej, w buduj cych si miastach pozostawienie
jednej trzeciej wolnej powierzchni. 3. Prawodawstwo i przepisy s by zdrowia winny otoczy trosk
rodowisko i jako
produktów spo ywczych.
4. Po
akcent raczej na jako , ró norodno
i odporno
ro lin uprawnych na choroby ni na
wysoko
plonów monokulturowych. 5. Ochrona
jako ci podstawowych zasobów i ludzkich rezerw
przeciw przy pieszaniu produkcji i konsumpcji
(przej cie od „ilo ci” do „jako ci”). 6. Ochrona wód
pitnych i zasobów mineralnych (biogeochemiczne
cykle pierwiastków biogennych) oraz biotycznych
(lasy i zwierzyna owna). 7. Zagospodarowanie odpadów (wtórny surowiec), budowa oczyszczalni, na
rzecz czysto ci wód, powietrza i nowych miejsc
rekreacyjnych. 8. wiadomo ekologiczna przywouje na uwag fakt, e miasto czerpie podstawowe
zasoby ze wsi, jak powietrze, wod i ywno ,
w zamian za wie otrzymuje od miasta rodki ekonomiczne. 9. Matematyczno-modelowe metody
poznania ekologicznego maj charakter bada caciowych, w my l postulatu holistycznego, daj
wyniki o wiele cenniejsze, ni badania fragmentaryczne u ywane w metodologii indukcjonistycznej –
w mechanistycznej koncepcji biologii. 10. W systemie kszta cenia na wszystkich szczeblach edukacyjnych nale y k
nacisk na jedno cz owieka
ze rodowiskiem. Jedno ta jest postulatem wprowadzenia kultury humanistycznej do stosowanej
ekologii cz owieka (zob. Eugene P. Odum, Podstawy ekologii, red. W adys aw Matuszkiewicz, Warszawa 1982, s.597- 605).
2. Ekologia humanistyczna
Sens tych i innych twierdze stosowanej ekologii cz owieka mówi, e sama tylko technika nie b dzie w stanie rozwi za zagadnie ochrony przyrody i jej zasobów oraz ochrony abiotycznego i biotycznego rodowiska cz owieka, jak równie ochrony naturalnej bioestetyki jego otoczenia (zob. ks.
Henryk Nowik, Bioorganizacyjna koncepcja wartoci estetycznej, „Eidos” 1(1995) II-VIII, [w:] „Nad
Odr ” – Miesi cznik Spo eczno-Kulturalny, 2(1995)
bez dzia
prawnych, moralnych, ekonomicznych,
wynikaj cych z powszechnego przekonania i g bokiej wiadomo ci, e cz owiek i przyroda tworz
nierozdzieln jedno (por. Stanis aw Zi ba, Natura
i cz owiek w ekologii humanistycznej, Lublin 1998,
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
s. 149 i nn). Idea tej jedno ci, powsta ej w obszarze
ekologii przyrodniczej, wo a o ekologi humanistyczn . Ekologia ta wyst puje pomi dzy ekologi
przyrodnicz a psychosocjologi , gdy cz owiek
jako istota psychospo eczna tkwi w otoczeniu przyrodniczym.
Ekologia przyrodnicza opisuje cz owieka
w p aszczy nie ekologicznej. Natomiast ekologia
humanistyczna analizuje zachowanie si jednostki
ludzkiej w kategoriach nauk spo ecznych i psychologicznych, w relacji do aksjologii. Ekologia ta jawi
si nam w relacji symetrycznej, a mianowicie na linii
warto ci przyrody dla cz owieka oraz warto ci cz owieka dla rodowiska. W relacji tej warto ci jest
wiat przyrody w aspekcie przedmiotowopodmiotowym. Zatem musi by jaka rzecz (przedmiotowo ) i ludzka potrzeba tej rzeczy (podmiotowo ). Zak ada si tu godziwo przedmiotu i godziwo potrzeby. Sens terminu „godziwo ” okrelony jest w cywilizacji chrze cija skiej przez prawo
naturalne i Objawienie. Najbardziej godziwym
obiektem jest tu cz owiek, gdy jest on osob
o wrodzonej godno ci. I bioplaneta jest godziwa
(godna uwagi), gdy jest darem Boga dla cz owieka. Relacj tej jedno ci potwierdza ekologia przyrodnicza, wychodz c z przes anek badawczych,
i ekologia humanistyczna, budz c potrzeby warto ci
rodowiska dla cz owieka, realizuj c swe zadania
edukacyjne na wszystkich poziomach nauczania
i wychowania.
wiat przyrody jest warto ci dla cz owieka
wtedy i tylko wtedy, gdy w trakcie jego poznawania
powstaje w nim potrzeba „bycia w jedno ci z przyrod ”. Fakt tego bycia polega na uczestnictwie
cz owieka w yciu przyrody. Uczestnictwu temu
przys uguj nast puj ce w ciwo ci: a) nie szkodzi przyrodzie (ona sama si regeneruje); b) liczy
si z prawami przyrody w przypadku naszej ingerencji; c) wobec przyrody kierowa si zmys em
historycznym, gdy przyroda ci gle si staje, aczkolwiek bardzo powoli, gdy jest ona najwi kszym
organizmem w nieograniczonym kosmosie.
Ekologia humanistyczna rodzi si na bazie ekologii przyrodniczej i na kanwie aksjologii, w obszarze warto ci pozytywnej, z tytu u uczestnictwa
cz owieka w trakcie powstania kosmosu (zasada
antropiczna) i w jego trwaniu do dzi , ze wspóln
perspektyw rozwojow , w relacji: natura-kultura.
Uczestnictwo aksjologiczne mo e wyst powa ze
wzgl du na prawd filozoficzn (zgodno
my li
z rzecz ) lub empiriofenomenologiczn (zgodno
my li z teori biosfery lub z wizj ca ego kosmosu).
Uczestnictwo cz owieka w rodowisku mo e równie wyst powa ze wzgl du na dobro, jako zgodno post powania z prawem naturalnym, a daj -
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
cym si odczyta po linii personifikacji: „nie czy
otaczaj cej przyrodzie tego, czego by nie chcia ,
by tobie czyniono”, lub w sformu owaniu pozytywnym: „czy przyrodzie to, co by chcia , by tobie
czyniono”. Dobro ekologiczne w my l Objawienia
polega na zgodno ci post powania ze s owami
Stwórcy: „ Stworzy wi c Bóg cz owieka na swój
obraz, na obraz Bo y go stworzy ; stworzy m czyzn i niewiast . Po czym Bóg im b ogos awi ,
mówi c do nich: »B
cie p odni i rozmna ajcie si ,
aby cie zaludnili ziemi i uczynili j sobie poddan ;
[…]« (Rdz 1, 27-28). Zatem Pismo w. mówi, e
cz owiek zosta w odarzem ziemi na wzór Stworzyciela i ma swoje post powanie podporz dkowa
Bogu, w my l Jego b ogos awie stwa. Prawo stanowione winno obj
trosk realizacj tych praw.
Kolejnym motywem potrzeby bycia w jedno ci
cz owieka z otaczaj cym wiatem przyrody jest
poczucie pi kna. Polega ono na upodobaniu tego,
co si ogl da. Zwykle si ogl da przez pryzmat
estetyki, w efekcie mamy sztuk : (np. malarstwo,
architektura w krajobrazie, muzyka, ogrody, parki).
Ostatnim wreszcie motywem jedno ci z przyrod
jest ca a postawa uznania wiata ca ego za przybytek Stworzyciela w Chrystusie, który przyj ludzk
natur , by j u wi ci , a tym samym uczyni wiat
nowym stworzeniem, na spotkanie z Bogiem przy
ko cu Dziejów. wiat jest Bo y! Jest to najwy sza
motywacja dla cz owieka, bycia w jedno ci z ca ym
Stworzeniem na zasadzie potrzeby s ebnego
uczestniczenia, które w konsekwencji jest Królowaniem.
W przypadku zaspakajania potrzeby posiadania
jakiego fragmentu rodowiska, to tylko na zasadzie podporz dkowania uczestnictwu s ebnemu
wobec przyrody. Posiadanie bez motywacji pozytywnych jest z em – przyw aszczenia. Zarysowana
tu idea ekologii humanistycznej domaga si pewnego rozpisania w kategoriach empiriologicznych
i filozoficznych w aspekcie metodologicznym i epistemologicznym. Ze wzgl du na szeroki wachlarz
zagadnie nie ob dzie si bez pewnych powtórze .
Biologia organizmalna, zw aszcza w aspekcie
systemowym, jest otwarta na cz owieka jako na
szczególny psychoekologiczny uk ad, ze wzgl du
na jego organizm – wysoce zorganizowany i niepowtarzalny w biosferze oraz z tytu u jego psychosfery. Cia o ludzkie i jego narz dy s wyspecjalizowane do wyra ania zjawisk psychicznych (mimika,
gesty porozumiewawcze) i duchowych (rola r ki np.
w grze na instrumentach, w malarstwie, w kulcie,
rola nogi, np. taniec, gra sportowa, j zyk jako wyraz
stanów psychicznych i idei abstrakcyjnych). St d
cz owiek jest badany przez psychologi behawioraln (bodziec i reakcja) oraz przez psychologi
humanistyczn (bodziec, wiat warto ci i reakcja),
41
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
w ramach metodologii postaci. St d cz owiek jest
poznawany nie tylko przez ekologi przyrodnicz
(fizjologia w terenie), ale i humanistyczn (cz owiek
w relacji do natury, np. ochrona krajobrazu, piel gnowanie pomników przyrody, zak adanie rezerwatów, parków, troska o estetyk rodowiska). Ekologia humanistyczna i psychologia humanistyczna
nale do nauk szczegó owych i posiadaj wspólne
metody (nomotetyczne – formowanie praw i idiograficzne – opis indywidualny). Wyst puj cy tu aspekt
humanistyczny ma charakter chrze cija ski (makroredukcjinizm metodologiczny, o charakterze antropicznym i teodycealnym). Jest on przeciwny humanizmowi pozytywistycznemu i materialistycznemu,
gdy wyst puje tu mikroredukcjonizm metodologiczny (o charakterze (mechanicystycznym, fizykochemicznym). Tylko humanizm chrze cija ski g osi
ca
prawd o cz owieku, jego losie na ziemi
i o jego ostatecznym powo aniu.
Do naszej bioplanety Bóg wprowadzi cz owieka
– aktem stwórczym. Tym samym sta a si ona jego
nisz ekologiczn . Przybra a ona w ten sposób
rang antropiczno-teocentryczn , czyli wymiar sakralny. Idea wi to ci ycia przewija si przez
wszystkie wielkie cywilizacje wiata, a zw aszcza
w obszarze chrze cija stwa. Przyj ty tu teocentryzm ma charakter metodologiczny ze wzgl dów
heurystycznych (odkrywczych). Natomiast ontologia
tego za enia jest ju przedmiotem bada metafizycznych. Analizy ekologii humanistycznej odkrywaj biosystemy w aspekcie: ca ciowym, hierarchicznie uporz dkowanym przez ewolucj , na zasadzie doboru naturalnego, po linii konkurencji,
o przetrwanie najbardziej stosownego organizmu,
w procesie reprodukcji (z regu y z oznakami altruizmu). Przy takim uj ciu biosfery jawi si nam charakterystyki biosystemów na zasadzie poznawczego pierwsze stwa: opisy holistyczne przed analitycznymi, uj cia teleonomiczne przed kauzalnymi,
ciwo ci informacyjne przed energetycznymi,
cechy negentropijne przed entropijnymi. Fakty te
rzutuj na koncepcj wiata o ywionego, w obszarze ekologii humanistycznej, gdzie cz owieka dostrze ono w relacji do natury i do kultury.
Cz owiek w tym wiecie jest przedmiotem –
z racji swego organizmu powi zanego ewolucyjnie
z biosfer , i zarazem jest podmiotem – w stosunku
do swego otoczenia biotycznego i abiotycznego,
z tytu u tworzenia wiata kultury, ze wzgl du na
sens istnienia i wrodzon godno osoby ludzkiej
na bazie duszy nie miertelnej, stworzonej na podobie stwo Boga. Krótko mówi c, cz owiek ze wzgl du na swoje cia o jest podporz dkowany biosferze
i kosmosowi, a ze wzgl du na dusz , to biosfera
i kosmos s podporz dkowane cz owiekowi.
42
Ewolucyjna relacja pomi dzy biosfer a antroposfer jest kierunkowa, w my l zasady negentropijnej. Ewolucja organizacji biotycznej zmierza bowiem do optimum. Przeciwny kierunek przebiega
na drodze rozpadu organizacji, zmierzaj c do maximum – po linii entropijnej. St d ewolucja biosfery
jest nieodwracalna, a zw aszcza filogeneza cz owieka – ze wzgl du na jego wiadomo refleksyj, która jest transcendentna w stosunku do wiata,
o wiadomo ci przedrefleksyjnej (fauna) czy wr cz
bez wiadomo ci (flora).
Ponadto ju sama kosmologia empiriologiczna
bazuje epistemologicznie na prymacie cz owieka
we wszech wiecie, w my l tzw. zasady antropicznej
(w sensie szerszym), o nast puj cym brzmieniu:
„Kosmos jest taki, by móg w nim zaistnie Cz owiek”. On bowiem jest powo any do ochrony przyrody o ywionej i nieo ywionej, kontrolowanej przez
ekologi humanistyczn , by zachowa ca natur
w jej rozwoju jako dziedzictwo nadane przez Stwór: „B
cie p odni i rozmna ajcie si , aby cie zaludnili ziemi i uczynili j sobie poddan ” (Rdz. 1,
28).
St d ekologia humanistyczna bada antroposfe, z jednej strony – ze wzgl du na mandat Bo y,
z drugiej za – ze wzgl du na relacje do biosfery
i kosmosfery. Dziedziny te s przedmiotem analiz
ekologii przyrodniczej. Innymi s owy, ekologia humanistyczna to antropiczno-teodycealny aspekt
ekologii przyrodniczej. Nurty poznawcze tych ekologii przedstawiaj poni sze zapisy schematyczne,
podkre laj ce holizm, hierarchiczno
i ewolucyjno
uk adów abiotycznych, biotycznych i antropicznych ku wizji Chrystologicznej (P. Teilhard de
Chardin, Fenomen cz owieka, t um. Konrad Waloszczyk, Warszawa 1993, s. 247-255).
a) Uk ady abiotyczne – w ewolucji od „najmniejszego do „najwi kszego” (np. od cz stki elementarnej
do
wszech wiata):
1.
Materia.
2. Energia. 3. Informacja.
b) Uk ady biotyczne i antropiczne – w ewolucji od „najbardziej prostego” do „najbardziej z onego”: 1. Gen. 2. Komórka. 3. Tkanka. 4. Narz d. 5.
Uk ad narz dów. 6. Organizm: a. ro linny nie wiadomy, b. zwierz cy wiadomy przedrefleksyjnie, c.
jednostka ludzka wiadoma refleksyjnie – wiat
warto ci i formacja (ludzko Chrystocentryczna) 5.
Populacje zootyczne i antropiczna. 6. Biocenozy
zootyczno-antropiczne. 7. Biomy zootycznoantropiczne. 8. Biosfera i antroposfera w przyjaznym kosmosie w my l kosmologicznej zasady:
biotycznej i antropicznej (Teoria hierarchii uk adów
ywionych, „Studia Paradyskie” 2 (1987), s. 3977).
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
3. Ekohumanistyczna interpretacja przyrodniczej ekologii cz owieka
1.
wiadoma organizacja: po ywienia, zamieszkiwania i prokreacji, zw aszcza sakramentalnej. 2. Kultura ludowa generowana przez rodowisko przyrodnicze i spo eczne. 3. Estetyka sposobu
ycia na drodze za ych kontaktów z przyrod . 4.
Mi
do matki ziemi. 5. Sakralny kult grobów
przodków i pomników przyrody nieo ywionej i o ywionej, parki, rezerwaty przyrody, ogrody. 6. Formacja: intelektualna (twórczo
i edukacja ekologiczna), religijna (ko cielne nabo
stwa okoliczno ciowe, kaplice i krzy e przydro ne), spo eczna
(zwyczaje i obyczaje wiejskie i ma omiasteczkowe,
ogrody przyklasztorne i przydomowe), literatura,
malarstwo, rze ba, architektura, ekologiczne organizacje i ruchy spo eczne (w skali narodowej i mi dzynarodowej).
Cz owiek jest bowiem fenomenem naturalnokulturowym, co sprawia, e ekologii przys uguje
nie wymiar humanistyczny. Dzieje si tak
w my l postulatu bada interdyscyplinarnych oraz
paradygmatu holistycznego (ca ciowy punkt widzenia bada i zachowa cz owieka) we wspó czesnej nauce, która kieruje si metodologi makroredukcjonistyczn , czyli nauk wst puj
, poczynac od obiektów makrobiotycznych, zmierzaj c do
makrobiotycznych i dalej ku obiektom antropicznym. Dzi ki tym tendencjom w naukach biologicznych mo na zrozumie pomy lny rozwój humanistycznej ekologii stosowanej w górnictwie, le nictwie, rolnictwie, gospodarce wodnej (rzeki, jeziora,
stawy), parki i ziele ce w infrasrukturze wsi i miast.
Ekologia ta swymi korzeniami tkwi w metodologii
i epistemologii empiriologicznej – ze wzgl du na
aspekt biotyczny cia a ludzkiego, a rozwija si ku
poznaniu kulturowemu – z racji duchowej sfery
cz owieka, która wywodzi si ze wiadomo ci refleksyjnej i wrodzonej godno ci osoby ludzkiej, na
zasadzie dzieci ctwa Bo ego. Ekologia przyrodnicza i humanistyczna nale
do nauk szczegó owych, aczkolwiek o ró nych inspiracjach nauk pomocniczych. W pierwszym przypadku b
to inspiracje nauk fizyko-chemicznych, w drugim za –
nauk psychologiczno-socjologicznych. Nauki pomocnicze w bazie ekologicznej dope niaj si komplementarnie w procesie poznania globalnego rodowiska cz owieka. Powsta y w ten sposób dualizm
mikro- i makroredukcjonistyczny ma charakter poznawczy, a nie ontologiczny. Taki stan rzeczy opisuje poni szy schemat:
a) rodowisko globalne
1. rodowisko naturalne: a) biosfera, b) biomy,
c) ekosystemy, d) otoczenie naturalne (np. ziemia,
powietrze, woda, ro liny, zwierz ta).
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
2. Populacja ludzka: a) rodzina, b) ród, c) naród
(na bazie wspólnej ziemi, wi zi krwi, tego samego
zyka, prawa, systemu ekonomicznego).
3. Aktywno ludzka w dziedzinie technicznoprzemys owej.
4. Wytwory pracy: a) ywno , b) mieszkanie,
c) odzie , d) przedmioty codziennego u ytku i komunikowania si .
5. Kultura ludowo-profesjonalna: sztuka opisuca otoczenie, rodowisko, ziemi i wiat ca y; kult
przodków, religia – wi Boga z cz owiekiem i kosmosem, cz owiek w roli w odarza ziemi i kosmosem, sens ycia.
b) Jako
ycia
1. Warunki ycia: materialne (od jako ci wody
do mieszkania), spo eczne (od interakcji w ma ych
grupach do wspólnot), zachowanie (od pracy fizycznej do wytworów kulturowych), inne (od dowiadcze codziennych do prze
estetycznych).
2. Stan psycho-biotyczny (zdrowie fizyczne –
sposób od ywiania, zdrowie psychiczne – sposób
wspó ycia z przyrod przez wychowanie).
3. Stan psycho-socjologiczny (higiena psychiczna w jedno ci ze rodowiskiem i w relacji
z drugim wobec otaczaj cego wiata).
4. Postawa odpowiedzialno ci normatywnej
przed histori ludzko ci za zachowanie zasobów
przyrody i za ochron przyrody (kontrolowana eksploatacja fauny i flory, walka z erozj i ochrona gleby, ochrona wód i powietrza przed zanieczyszczeniem, ochrona biosfery przed izotopami promieniotwórczymi (radioekologia), racjonalne u ytkowanie
ziemi, badania ekologii mórz, gospodarka owiecka
i rybacka, ochrona przyrody, g ównie przez zak adanie rezerwatów w skali wiatowej).
Naprzeciw ekologii humanistycznej wychodzi filozofia ekologiczna. Przezwyci
a ona mechanicystyczny obraz wiata, który pojawi si u Kartezjusza i Izaaka Newtona. Odrzuci a te koncepcj
cz owieka Tomasza Hobbesa: „cz owiek cz owiekowi wilkiem”. Sprzeciwi a si koncepcji „wolnego rynku” Adama Smitha. Pot pi a zasad „walki klas”
jako istotnego czynnika rozwoju dziejów wed ug
Marksa. Nie da a si zwie scjentystycznemu proroctwu Augusta Comte’a, Johna Milla i Herberta
Spencera o szcz ciu ludzko ci na bazie nauk
szczegó owych. Credo wspó czesnego sjentycyzmu
zwyk o si prezentowa w nast puj cych twierdzeniach: 1. Godna uwagi jest tylko wiedza nauk przyrodniczych. 2. Kryterium prawdy jest obserwacja
i eksperyment. 3. To, co nie jest dane w metodach
43
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
nauk, nie jest godne uwagi. 4. Szczytem naukowoci jest wiedza zmatematyzowana. 5. Nauka i technologia stanowi remedium na wszystkie problemy
cz owieka. 6. Tylko eksperci zas uguj na zaufanie
spo eczne. Ta bezsensowna ideologia, której ho duje pozytywizm, jest przyczyn kryzysu ekologicznego i kryzysu moralnego. Ekologia humanistyczna
nawi zuje do szeregu innych idei, poczynaj c
cho by od szko y stoickiej w Atenach, utrzymuj cej,
e cz owiek jest cz ci rozumnego i doskona ego
wszech wiata. Do powrotu do natury nawo ywa
Michel E. de Montaigne (1533-1592), gdy cywilizacja jest ród em rozczarowa i cierpie . Analogicznie utrzymuje Giordano Bruno (1548-1600)
w preferowanej idei, i ka da cz stka wszech wiata
obdarzona jest yciem, stanowi ród o wolno ci
tego, co ywe. W szczycie O wiecenia JeanJacques Rousseau pot pia cywilizacj i nawi zuje
do ycia po linii natury, gdy ona nie jest zak amana. Spo ród licznych wspó czesnych zwolenników
ekofilozofii wymieni my licieli europejskich, którzy
stworzyli wielkie systemy rozwoju wszech wiata,
ho duj ce ekozofii, i to niezale nie od siebie.
wiadczy to o trafno ci idei filozofii ekologicznej.
W pierwszym rz dzie wymieni mego profesora
Boles awa Gaweckiego. My liciel ten, w oparciu
o realizm ewolucyjny i o panpsychosomatyzm, na
kanwie dwu tendencji rozwojowych wszech wiata:
(1) wzrostu entropii (rozk ad organizacji) w przeciwie stwie do (2) wzrostu negentropii (wzrostu organizacji), ukaza tendencj
doskonalenia si
wszech wiata w strukturze hierarchicznej, zmierzacej ku Bytowi najwy szemu, czyli Bogu – Stwórcy,
ci gle doskonal cego si wiata, przez pokonywanie fizycznej bierno ci (entropia) oraz moralnej
bierno ci (z o moralne), przez prac nad charakterem. Przy wzro cie entropii wiat wkracza w stan
konieczno ci, a ludzko
ku mierci i z u, a przy
wzro cie negentropii wiat wkracza w sfer wolnoci, ku yciu i dobru. System ten wyra nie zak ada
ontologi , któr t umaczy metafizyka, ale to ju inna
sprawa.
Podobnie jest u Teilharda de Chardin. Twórcza
ewolucja wszech wiata zmierza ku transcendentnemu punktowi Omega, pocz wszy od immanentnego punktu Alfa, w my l kosmologicznej zasady
antropicznej i po linii zasady Chrystycznej w objawionym fakcie Paruzji. Jawi cy si tu monizm ma
charakter
empiriologiczny
(metodologicznoepistemologiczny). Zjawiskowa teoria przyczynowo ci mówi bowiem jedynie o nast pstwie zjawisk
(je li P to S), przy czym nast pstwo to jest nieodwracalne, konieczne (konieczno ci warunku), czasowe i swoiste (ze wzgl du na ca
uk adu). Przyta tu ontologizuj ca koncepcja nauki domaga si
44
tu ustalenia faktu filozoficznego i wyja nienia teodycealnego w ramach teorii przyczynowo ci mówi cej o zaistnieniu bytu (byt P udziela istnienia dla
skutku S), ale to ju jest inne zagadnienie. Na razie
wystarczy stwierdzi , e s rozwi zania na bazie
analiz ks. Kazimierza K ósaka w przypadku ontologicznych implikacji redukcyjnych, odpowiednio uzasadnianych, w ramach: zasady równowa no ci,
teodycealnej drogi dowodu apagogicznego i zasadniczego irrationale w przypadku odrzucenia tych
redukcyjnych implikacji ontologicznych w t umaczeniu wiata (zob. Z teorii i metodologii filozofii przyrodniczej, Pozna 1980, s. 150-153).
Klasyczna filozofia dostarcza wiele inspiracji
i uzasadnie tym, którzy szukaj w wiecie g bszego sensu w asnej egzystencji. A czas nagli,
stwierdza Aleksander King, wspó za yciel i honorowy prezydent Klubu Rzymskiego: „Czas wielki ju
nadszed na zmian naszego systemu warto ci, tak
aby by on w stanie stawi czo o realiom naszych
czasów. Widzimy coraz wyra niej, e nasze sukcesy w sferze materialnej osi gni te z pomoc niezwykle sprawnych technologii s op acane wysok
cen w sferze duchowej. I jest to cena, na któr si
nie godzimy, albowiem nie godzimy si na brutalizowanie ludzko ci” (zob. Anna Kalinowska, Ekologia – wybór przysz ci, Warszawa 1991, s.87). Na
degradacj dziedziny duchowej nie godz si ludzie
nauki, osoby duchowne, filozofowie, arty ci, a tak e
liczne rodowiska z tzw. „szarej” strefy osób szlachetnych serc. Filozofia ekologiczna, bez wzgl du
na postaw ideologiczn , jest zgodna w zasadniczej tre ci: szacunku dla ycia, dla wszystkich istot
i dla ca ej planety oraz w g oszeniu hierarchii naczelnych warto ci – „by ” przed „mie ”. wiadomo hierarchii tych warto ci nale y mie na uwadze w obszarze prokreacji osób ludzkich.
W ramach tych analiz nasuwaj si pewne refleksje odnosz ce si do ontogenezy cz owieka,
w przypadku sztucznego zap odnienia, na bazie
pozytywistycznej koncepcji, przyrodniczej ekologii
cz owieka, w przeciwie stwie do zap odnienia naturalnego, przebiegaj cego w kontek cie holistycznej
koncepcji ekologii przyrodniczej, a tym bardziej humanistycznej. Ogólnie rzecz bior c, mo na powiedzie , e ekologia jest przeciwna metodzie in vitro.
Jest to ju oddzielne zagadnienie, które niebawem
dzie podj te.
£
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
W DWUSETN ROCZNIC URODZIN
FRYDERYKA CHOPINA
¢ Andrzej Tuchowski
CHOPIN W KR GU IDEI NARODOWEJ
W li cie z dn. 6 lipca 1831 Stefan Witwicki pisa
z ogarni tej powstaniem Warszawy do przebywaj cego w Wiedniu Chopina:
Ju to koniecznie musisz by twórc polskiej opery; mam
najg bsze przekonanie, e zosta nim potrafisz i e jako polski
narodowy kompozytor otworzysz dla swego talentu pole niezmiernie bogate, na którym zarobisz sobie na niepospolit
aw . Oby tylko ci gle mia na uwadze: narodowo , narodowo i jeszcze raz narodowo […]. Jest ojczysta melodia,
jak klima ojczyste.[...] Góry, lasy, wody i ki maj swój g os
rodzinny, wewn trzny, cho go nie ka da dusza pojmuje [...].
Szukaj melodii krajowych, s owia skich, jak mineralog kamieni
i kruszców, po górach i polach1.
Przytoczone tu s owa, kierowane do zdobywacego europejski rozg os m odego kompozytora,
zawieraj wr cz profetyczne przekonanie o jego
misji dziejowej, o jego wyj tkowej roli dla przysz oci kultury narodowej. Rzecz jasna, Witwicki nie by
odosobniony ani w swej entuzjastycznej ocenie
talentu Chopina, ani w przekonaniu, i ukoronowaniem rozwoju tego talentu winna by opera –
wszak najbardziej wówczas presti owy gatunek
muzyczny. Przekonania te by y w ród ówczesnych
elit warszawskich zjawiskiem niejako ponadpokoleniowym, za g os Witwickiego wpisywa si w ca kiem znaczny chór, któremu zdawa si przewodzi
Elsner, za pó niej, w Pary u – sam Mickiewicz.
Wydaje si jednak, i o ile Elsner my la bardziej
kategoriami wi kszych szans na zaistnienie genialnego wychowanka w historycznym panteonie mistrzów muzyki, o tyle w przypadku Witwickiego w anie owa po trzykro podkre lana „narodowo ” jest
przyczyn tak gor cych namów przyjaciela do nawrócenia si na twórczo
muzyczno-sceniczn .
Czy bowiem muzyka instrumentalna mo e rywalizowa z oper w sile przekazu tre ci narodowych?
Wszak opera to synteza muzyki i s owa, a w nie
owo mia o dla twórców polskiej dziewi tnastowiecznej ideologii narodowej znaczenie fundamentalne; niejednokrotnie – jak wyka emy w dalszych
rozwa aniach – w kondycji literatury upatrywano
wr cz odbicia stanu ducha narodu.
Troska Witwickiego o to, aby Chopin dochowa
wierno ci ojczystej kulturze, by a, jak wiemy, zupe nie bezpodstawna. Przeszed on bowiem do historii
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
jako najbardziej „narodowo my cy” kompozytor
spo ród mistrzów europejskiego romantyzmu swej
generacji, staj c si pod tym wzgl dem wzorcem
dla licznych szkó narodowych 2. po owy XIX wieku.
Od pocz tku publicznego zaistnienia muzyka jego
kojarzy a si z polsko ci , czego dowodz ówczesne recenzje – tak krajowe, jak i zagraniczne. I tak
Schumann pisa w 1836 roku, i „w jego pochodzeniu, w losie jego kraju tkwi wyja nienie jego zalet,
jak te i wad. Gdy mowa o rozmarzeniu, wdzi ku,
bystro ci umys u, arliwo ci i szlachetno ci, któ by
nie pomy la o nim, ale tak e – gdy mowa o dziwaczno ci, chorej ekscentryczno ci, ba, nawet nienawi ci i dziko ci!”2. Z kolei Heine w korespondencji
z Pary a w 1832 roku stwierdzi , i w muzyce i osobowo ci Chopina przejawiaj si najlepsze przymioty trzech narodów: „Polska da a mu zmys rycerski i sw historyczna bole ; Francja – lekki
wdzi k i gracj ; a Niemcy – romantyczn g boko ”3. Bywa o równie , i symptomy polsko ci postrzegano w kategoriach wr cz barbarzy stwa, jak
cho by w opublikowanej w 1832 roku recenzji berli skiego krytyka Ludwiga Rellstaba po wi conej
Chopinowskim Wariacjom na temat Mozarta. Zdaniem Rellstaba wandalizm, jaki Chopin pope ni
wobec Mozartowskiej melodii, jest oznak , i „utwór
wyrós z surowego pnia ludów s owia skich”4.
By y to chyba pierwsze symptomy uto samiania
muzyki Chopina z takim obrazem historii Polski
i to samo ci jej kultury, jaki postrzegali cytowani
pisz cy i jaki najprawdopodobniej by szeroko rozpowszechniony w rodowiskach, które reprezentowali5. Od tej pory kojarzenie Chopina ze „wszystkim, co polskie”, lub z tym, co w danym miejscu
i czasie uchodzi o za najbardziej reprezentatywne
dla polskiej kultury, historii czy te krajobrazu naturalnego, sta o si cz ste tak w pi miennictwie polskim, jak i wiatowym: od artyku ów prasowych,
opracowa w encyklopediach i leksykonach a po
monografie. Poczucie narodowej dumy z powodu
dokona Chopina oraz przekonanie, i jego muzyka
jest w asno ci narodu, przebijaj z wielu krajowych
recenzji prasowych, za w ród polskich biografów
kompozytora przyjmowano za oczywisto
tez
wyra an jeszcze w 1911 roku przez Hoesicka, i
45
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
muzyki Chopina cudzoziemiec „nigdy nie zrozumie
ani nie odczuje nale ycie”6. Teza ta wyrasta z przekonania o silnej narodowo-kulturowej odr bno ci
Polaków; przekonania fundamentalnego dla ka dej
ideologii narodowej o ambicjach pa stwowotwórczych i stanowi cego doskona ilustracj stwierdzenia Ernesta Gellnera, i to nacjonalizmy stwarzaj narody, nie za odwrotnie7. Drugim ród em
owej tezy jest przekonanie, i muzyka Chopina stanowi swoist d wi kow inkarnacj polsko ci – jest
wi c czysto muzyczn , a przez to uniwersaln projekcj polskiej idei narodowej. To ostatnie przekonanie, wspierane autorytetami równie i zagranicznych teoretyków muzycznego nacjonalizmu (jak
cho by Ralph Vaughan Williams) istotnie daje do
my lenia: jak to si dzieje, i kojarzenie Chopina
z polsko ci sta o si zjawiskiem niemal powszechnym? Na ile istota owego zjawiska tkwi w czynnikach immanentnie muzycznych, na ile za stanowi
– jak móg by zauwa
jaki sceptyk – rezultat replikacji stereotypów, które narzuca si abstrakcyjnym tekstom muzycznym?
Nie wykluczaj c mo liwo ci zaistnienia tego rodzaju przypadków, nale y stwierdzi , i liczne, wyczerpuj ce badania muzykologiczne nie pozostawiaj w tpliwo ci co do faktu istnienia okre lonych
melodycznych, rytmicznych, harmonicznych i formalnych kategorii stylistyki Chopina, które sugeruj
jego narodow to samo i maj decyduj cy wp yw
na tak recepcj jego muzyki8. Jak wiadcz cytowane powy ej przyk ady zagranicznych recenzji,
w Niemczech narodowa identyfikacja muzyki Chopina dokonywa a si najwcze niej, za skojarzenia
z polsko ci by y naj ywsze, co prawdopodobnie
wynika z faktu, i charakterystyczne dla polskich
ta ców rytmy czy te zwroty melodyczne by y
z przyczyn geograficznych w Niemczech lepiej znane ni w odleglejszych krajach Europy. Do tego
nale y doda widoczne pod wp ywem pr dów romantycznych otwarcie si Niemiec na „egzotyk ”
kultury wschodnich s siadów, co wida cho by w
pismach Herdera, który nie kry zauroczenia kultur
owian i przepowiada im wielk przysz
. Podobne fascynacje ywi E.T.A. Hoffmann – pisarz
maj cy znaczny wp yw na estetyczne pogl dy Roberta Schumanna. Zwró my uwag , i to w nie w
Niemczech najwcze niej – poza Polsk – okrzykni to Chopina geniuszem, za zdobyte przeze w
Warszawie wykszta cenie muzyczne oparte by o na
niemieckiej tradycji muzycznej, w czym dominowali
Bach i Mozart. Interesuj ca zbie no ci jest fakt, i
równie i polska romantyczna my l narodowa, tworzona g ównie przez intelektualistów generacji Chopina wyrasta a z przemy le Herdera, Goethego,
Novalisa, filozofii Schellinga i Hegla. Paradoksalnie
wi c, o ywiona duchem romantyzmu polska idea
narodowa wyra ana poprzez muzyk Chopina, jak
46
i dyskurs polskich filozofów tamtego czasu, rozkwita a w symbiozie z kultur ogólno-niemieck lub
wyrasta a na gruncie najwi kszych jej tradycji. Nasuwa si jednak pytanie: co – oprócz wspólnych
niemieckich w tków – czy Chopina z rozwijaj
si na jego oczach ideologi narodow ? Na ile dyskurs ten by mu znany, na ile mia wp yw na jego
ycie i twórczo ? I w jakim stopniu posta i dzie o
Chopina zawa y na dalszych losach owej ideologii?
Zanim przejdziemy do prób odpowiedzi na oba
pierwsze pytania, powiedzmy wprost: nie ma dowodów po wiadczaj cych, i Chopin czyta jakiekolwiek prace na temat ideologii narodowej. Uwa a
si , i – w przeciwie stwie do Schumanna i Liszta –
Chopin nie mia ambicji intelektualnych, nie angaowa si w adne dysputy – jego ywio em by a
muzyka. Z drugiej jednak strony wiemy, i w kr gu
jego znajomych znajdowa y si osoby o tak znacz cym wp ywie na kszta towanie si my li narodowej, jak Mochnacki i Mickiewicz, za ich pogl dy
na tyle kszta towa y intelektualny klimat ówczesnej
polskiej inteligencji, i nie wydaje si prawdopodobnym, i by Chopin, przy jego wra liwo ci na
spraw narodow , nie zetkn si z nimi. Tak wi c
pierwsza cz
niniejszego studium ma na celu
rekonstrukcj wspó czesnych Chopinowi, a szeroko
wówczas rozpowszechnionych pogl dów w omawianej materii, które wspó tworzy y patriotycznointelektualne otoczenie kompozytora i które w uderzaj cy sposób koresponduj z pewnymi faktami
z biografii, wypowiedziami Chopina, cechami jego
estetyki twórczej, a nade wszystko z dominuj cym
w historii recepcji jego muzyki postrzeganiem jej w
kategoriach niemal symbolu narodowego. Poniewa adna, nawet tak dalece w swym zamierzeniu
„autonomiczna” muzyka, jak ta, któr tworzy Chopin, nie powstaje w pró ni, rekonstrukcja owego
zaplecza narodowo-kulturowego wydaje si zasadna: tak, jak na oblicze stylistyki Chopina wp yn
folklor Mazowsza, rytmy ta ców narodowych, reminiscencje pie ni powsta czych, tak te inspiruj co
mog y zadzia
zas yszane idee. Tym bardziej, i
wspó tworzy y one to samo
pokolenia polskich
romantyków naznaczonego pi tnem tragedii Powstania Listopadowego – pokolenia, z którym Chopin ponad wszelk w tpliwo si identyfikowa .
Jak wcze niej nadmieniono, polsk my l narodow (w rozumieniu systemów filozoficznych, jak
i doktryn politycznych) tworzy pokolenie Chopina,
w czym szczególn rol odegra o czterech publicystów, filozofów, dzia aczy politycznych i uczestników Powstania Listopadowego: Maurycy Mochnacki (1803-1834), Karol Libelt (1807-1875), Bronis aw
Trentowski (1808-1869) i August Cieszkowski
(1814-1894). Jakkolwiek pochodzili z ró nych terenów kraju, reprezentowali ró ne profesje i ró nili si
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
w swych pogl dach, to jednak zgodni byli w sprawach zasadniczych, a wi c: w rozumieniu poj cia
„naród polski”, w przyj ciu koncepcji historiozoficznych zak adaj cych szczególne cywilizacyjne i moralne pos annictwo Polaków jako awangardy S owian, w postulacie stworzenia narodowej filozofii,
nauki i sztuki oraz w przekonaniu, i zasadnicz
aszczyzn manifestacji ducha narodowego jest
literatura i wspólna pami
historyczna. Do tego
dochodzi o wspólne – i chyba wówczas powszechne – przekonanie o wy szo ci cywilizacyjnej Polaków nad reszt S owian, zw aszcza zaborców ze
Wschodu. W mniejszym stopniu czy ich kult Mickiewicza, czego racjonalista Trentowski nie podziela , cho w pó niejszych latach i on przyzna szczególne znaczenie wielkiej poezji.
Ze wszystkich wymienionych wy ej narodowców najwcze niej sprecyzowa swe pogl dy Mochnacki, którego artyku y publikowane u schy ku lat
20. na amach prasy warszawskiej w du ej mierze
prezentowa y zarys romantycznej estetyki, jak i teorii narodu, któr stre cimy w dalszych rozwa aniach. Obecnie nie ma w tpliwo ci, i to w nie
pisma Mochnackiego stanowi y fundament polskiej
my li narodowej XIX wieku, inspiruj c refleksje kolejnych filozofów i dzia aczy. „Znaczenie filozoficznej teorii narodu sformu owanej przez Maurycego
Mochnackiego trudno zaiste przeceni ” – pisze Andrzej Walicki. „Jej wp yw by ogromny, a akceptacja
tak szeroka, e w latach 40. sta a si ona niemal e
pogl dem obiegowym. Wszyscy ówcze ni twórcy
programów »filozofii narodowej« zgadzali si
z Mochnackim”9.
Niektóre jednak idee Mochnackiego – np. postulat konsolidacji wiedzy, intuicji i umiej tno ci –
pojawi y si wcze niej w pismach Józefa HoeneWro skiego, uwa anego za prekursora polskiej
filozofii. Ten niezmiernie wszechstronny, ale i kontrowersyjny uczony – filozof, matematyk, wynalazca, prekursor kreacjonizmu i twórca mesjanizmu
filozoficznego (przekonanie o maj cym si dokona
wybawieniu ludzko ci poprzez filozofi ) przyj , i
nadrz dnym prawem, wedle którego powsta o
wszystko we wszech wiecie, jest prawo tworzenia10, za przysz
ludzko ci le y w wielkiej syntezie dobra, prawdy, religii i nauki. W osi gni ciu
tego celu g ówn rol odegra mia a S owia szczyzna pokonuj ca przeciwie stwa ludów germa skich
i roma skich. Jednak e warunkiem wype nienia
owej misji dziejowej by o pojednanie Rosji (reprezentuj cej prawo boskie) z Polsk (nosicielk idei
praw cz owieka), za w pó niejszych latach Wro ski zdecydowa si na my l wysoce kontrowersyjn :
przewodnictwo nad S owianami ma przypa
Ro11
sji .
O ile zarys doktryny mesjanizmu, podstawy
kreacjonizmu oraz d enie do wielkiej syntezy my li
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
ludzkiej odegra y znacz
rol w twórczo ci polskich filozofów generacji Chopina, o tyle ta ostatnia
my l wymienionym wcze niej narodowcom, uczestnikom Powstania nie mog a si podoba 12.
Oczywi cie stosunek Polaków do Rosji nale
do kluczowych kwestii polskiej my li narodowej
tamtych czasów: wyra ane przez Mochnackiego
i innych narodowców tego pokolenia przekonanie
o dominacji kultury polskiej w ród narodów s owia skich sta o w sprzeczno ci z realiami politycznymi, jak i pó niejszymi postulatami Wro skiego.
Skomplikowana sytuacja polityczna lat 20. powodowa a, i w ród kr gów o rozwini tej wiadomo ci
narodowej wykszta ci y si wówczas dwie postawy,
za ka da aspirowa a do miana „patriotycznej”.
Pierwsz , charakterystyczn dla du ej cz ci arystokratycznych kr gów, w ród których od dzieci stwa obraca si Fryderyk – mo na za Adamem
Zamoyskim13 okre li mianem konserwatywnej.
Postawa ta zak ada a poszanowanie postanowie
Kongresu Wiede skiego przy zachowaniu du ego
zakresu autonomii Królestwa Polskiego. Jak powiadczaj biografowie Chopina oraz korespondencja kompozytora, tej postawie bliski by Miko aj
Chopin. Oczywi cie nie nale y przesadza z przypisywaniem mu okre lonych pogl dów politycznych
( z relacji hrabiego Skarbka14 wynika, i takowych
nie okazywa i by po prostu „moralnym i poczciwym
cz owiekiem”) za sprzyjanie konserwatystom wynika o najprawdopodobniej z przyczyn koniunkturalnych. Niemniej faktem jest, i ojciec kompozytora –
Polak z wyboru – bra udzia w Insurekcji Ko ciuszkowskiej, stara si w patriotycznym duchu wychowa swe dzieci, a z drugiej strony nie dostrzega
sprzeczno ci pomi dzy patriotyzmem a lojalno ci
wobec ówczesnej, carsko-królewskiej w adzy.
Z korespondencji Chopina dowiadujemy si o przyjaznych kontaktach z rezyduj cymi w Warszawie
rosyjskimi oficerami, nawet o tym, i jeden z koncertów Chopina wypad dobrze dzi ki uprzejmo ci
pewnego „rosyjskiego jenera a”, który by askaw
po yczy swój fortepian. Co wi cej – Fryderyk jako
„cudowne dziecko” zaskarbi sobie aski samego
carskiego namiestnika, za – wedle relacji Hoesicka
– kontakty z Belwederem trwa y a do lat m odzie czych kompozytora. Ale – jak z kolei zauwa a Tadeusz Zieli ski15 – u schy ku lat 20-tych Chopin
zacz dystansowa si od znajomych Rosjan, co
zbieg o si z zacie nieniem kontaktów z Witwickim,
Zaleskim, a zw aszcza Mochnackim. A w nie
Mochnacki reprezentowa postaw rewolucyjna,
której radykalizm udziela si m odym entuzjastom
ideologii romantycznej i pr dów wolno ciowych.
W sprawie kontaktów i ewentualnych wp ywów
Mochnackiego na pogl dy Chopina opinie biografów Chopina nie s zgodne. Zdaniem Iwaszkiewicza16 brak dowodów potwierdzaj cych, i jakiekol-
47
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
wiek spotkania obu istotnie mia y miejsce. Odmiennie rzecz ta przedstawia si w wietle prac nowszych. Wiadomo, i dowodem spotka oraz wspólnego muzykowania Chopina i Mochnackiego s
strofy Bohdana Zaleskiego, za Mieczys aw Tomaszewski stwierdza wprost, i „patriotycznie zorientowana estetyka romantyczna”, któr powo
do
ycia Mochnacki, tworzona by a „na oczach Chopina”, a jego teksty krytyczne „wypowiada y my li,
które Chopin uzna niebawem za w asne”17. Zieli ski
dochodzi do jeszcze dalej id cej konkluzji: „Je li
nawet Maurycy nie wtajemnicza Fryderyka w swoje
konspiracyjne plany, to musia wywrze pewien
wp yw na jego rozumienie spraw narodowych”18.
Pogl dy Mochnackiego na polityczny wymiar
sprawy narodowej s dobrze znane zarówno dzi ki
powielanej poza zasi giem cenzury odezwie z 1825
roku ( os obywatela z Pozna skiego), jak i p omiennym tekstom adresowanym do ludu Warszawy
ju po wybuchu Powstania Listopadowego. „Dzisiejsze Królestwo Polskie – pisze Mochnacki pi
lat przed powstaniem – ten z istoty wytrawiony,
lichy dar s siedzkiej polityki, […] có to jest innego,
je eli nie blichtr farbowany dla omamienia atwowiernych?”19 Powo uj c si na nagminne amanie
konstytucji, przemoc i bezprawie Mochnacki rozwiewa wszelkie z udzenia co do intencji rosyjskiego
protektora: „.Jeste my prowincj s siedniego mocarstwa, zawojowan , rz dzon przez prokonsulów”, za szkodliwe spo ecznie dzia ania prowadzone s rozmy lnie „na zag ad rodu i imienia naszego”20. Co wi cej, m ody rewolucjonista widzi spraw
narodow w szerszym kontek cie – jest ona cz ci walki ogólnoeuropejskiej, walki o pryncypia
sprawowania w adzy, za Polska, dzi ki swemu
po eniu geograficznemu, ma w tej walce do odegrania istotn rol . Albowiem „Dwa s tylko ogólne
systemata w Europie – pisa Mochnacki ju w trakcie powstania21 – poj
i wyobra
liberalnych,
wolno ci druku, s owem odpowiedzialno ci rz du
przed narodem” oraz „w adzy nieokre lonej”, która
nie odpowiada przed nikim. Jest to wi c walka pomi dzy systemem konstytucyjnym oraz w adz despotyczn . Poniewa ostoj tej ostatniej s Rosja,
Prusy i Austria, powstanie ma na celu rozbicie planów najgro niejszego, wschodniego despotyzmu
z nadziej , i b dzie ono has em do zrywu wolnociowego na szersz skal .
Pozostaje pytanie: na co liczy Mochnacki? Jakie by y jego dalekosi ne kalkulacje? Z pism jego
wy ania si obraz romantycznych wizji opartych
na przes ankach solidarno ciowych, a zw aszcza
etycznych. Ludy Europy nie pozostawi nas samych, wszak walczymy o wspóln spraw , za naszym najpot niejszym or em jest racja moralna.
Ten ostatni argument pojawia si w odezwie Mochnackiego z 24 grudnia 1830 roku: Rosja ma prze
48
wag fizyczn i materialn , ale my równowa ymy j
„przewag si moralnych”22.
Polityczny aspekt my li i dzia alno ci Mochnackiego wpisywa si w kontekst ca okszta tu tworzonej przeze ideologii narodowej, z której wyrasta a
wspomniana przez Tomaszewskiego patriotycznie
zorientowana romantyczna estetyka. I tak, jak
u Hoene-Wro skiego, imponuje tu erudycja i szeroko horyzontów my lowych. Ju we wst pie pisanej przed wybuchem powstania rozprawy O literaturze polskiej w wieku XIX deklaruje Mochnacki niech
wobec rozproszenia wspó czesnej my li polskiej, a zw aszcza ja owego dyskursu nie prowadz cego do adnych konkretnych rezultatów poznawczych i praktycznych: „Przedtem któ by by
pomy li , e na przyk ad o samej sztuce kucia koni
albo zaprawie mularskiej i cementach b dziemy
mieli liczne pisma [...] uczone wywody...”23. Tym
samym dochodzi Mochnacki do charakterystycznego i cz stego w polskiej filozofii postulatu zwi zku
my li z czynem. Drugi charakterystyczny postulat,
to fantazja i szeroko horyzontów okre lana przeze jako „wiedza rozpostarta”. W niej to w nie,
w umiej tno ciach tkwi „dzielno poznawa ” narodu, za si a jego fantazji tkwi w sztuce.
Niezmiernie trafnie rzecz uj Zbigniew Przychodniak: „Mochnacki nie by by romantykiem, gdyby nie d
do osi gni cia wszystkich wymiarów
rzeczywisto ci: natury, kultury, sztuki, historii, polityki. Pod tym wzgl dem bodaj nie ma sobie równych w europejskiej skali”24. Mochnacki nie kry , i
ów maksymalizm ma niemieckie korzenie. Dotyczy
to zw aszcza fundamentalnej dla jego przemy le
romantycznej filozofii natury zaczerpni tej z pism
Goethego, Novalisa, a zw aszcza uwielbianego
przeze Schlegla. Ju cytowany na pocz tku list
Witwickiego zawiera odniesienie do ojczystych lasów i pól, co w ci gu XIX wieku stanie si nagminnie spotykanym motywem obrazowania muzyki
Chopina. Zwró my jednak uwag , i podobna retoryka pojawia si w pisanej rok wcze niej recenzji
Mochnackiego z wyst pu Chopina25. Z kolei lektura
obszernych fragmentów wspomnianej rozprawy
odego rewolucjonisty nasuwa przypuszczenie, i
tak e i akapit o mineralogii oraz „poszukiwaniu
kruszców” z listu Witwickiego zosta zainspirowany
wywodami wp ywowego przyjaciela – wszak Mochnackiego fascynowa a mineralogia i wykazywa
w tej dziedzinie niema wiedz . Poniewa jednak
ca rzeczywisto
traktowa jako system naczy
po czonych, wiedza ta stanowi a dla zaczyn dla
refleksji nad zwi zkami natury martwej z o ywion ,
natury powoli zmierzaj cej „do my li i zrozumienia”.
Liczne przyk ady26 ze wiata minera ów zdaj si
dowodzi , i wszelkie formy ycia, a tak e i fantazje
ludzkie, znajduj swe prorocze zapowiedzi w naturze nieo ywionej, i fizycznie, jak i duchowo nale-
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
ymy do jednego systemu. W naturze – stwierdza
Mochnacki – widzimy post p nieprzerwany od bezadno ci do ycia: „D ugi szereg jestestw rozdziela
nieme g azy od rozumnego cz owieka”. Rozumowanie to prowadzi do wniosku, i : „natura przez
stopnie po rednie przechodzi od martwej materii,
od pierwotnych kszta tów do poj cia”. Czyli innymi
owy: od punktu, w którym nie ma uznania „samej
siebie w jestestwie swoim”, do punktu, z którego
„sama siebie i wszystkie swoje rozumie dzia ania”.
Je li uwa nie przypatrzymy si prawom, wedle których natura tworzy, okazuje si , i : „wszystko si
uduchownia w naturze, wszystko zmierza ku temu,
co adn nie jest rzecz , i przedmiotem rozbioru,
analizy by nie mo e, do my li, do poj cia, które
samo siebie pojmuje...[...] Cz owiek jest cz ci
natury, cz ci jednej ca ci. Cz owiek ma my l,
ma poj cie. Zatem i natura t my l mie musi”27.
Oczywi cie sama empiria nie doprowadzi do
poznania najwy szych praw poezji natury, cho
autor nie zaprzecza, i jest bezwzgl dnie potrzebna. „Najwi ksza moc rozumu – pisze Mochnacki –
w dzieleniu; przeciwnie fantazja cz ci rozdzielone
spaja w ca
i wszystko totalizuje”. Fantazja idzie
w parze z najwy sz kategori poznawcz pozwalaj
uchwyci dynamik
ycia, pozwalaj
poprzez nieprzerwane nast pstwo my li na uj cie
natury w jej bogactwie i z ono ci. T kategori
jest umiej tno , rozumiana jako post p od naszej
indywidualnej jednostki, od ja do „wszechrzeczy
jestestwa”, albowiem poprzez „j cie umem”28
(z tego staropolskiego okre lenia wywodzi si
„umiej tno ”) to odzyskujemy, „co my stracili
przez pierwotne wyosobnienie, wydzielenie si
z wszechrzeczy zwi zku”. W ten sposób cz owiek,
w którego my li zgromadzone s refleksy ycia
i wiedzy rozpostarte w ca ej naturze, staje si refleksj natury. „Jeden cz owiek gdy my le zacznie,
przychodzi ku uznaniu samego siebie; tak samo
i ca y naród w my li swojej to uznanie samego
siebie w jestestwie swoim mie musi”29. To uznanie
samego siebie nale y rozumie jako rozwój wiadomo ci istnienia swej osoby, której pozbawione s
ma e dzieci, przed odkryciem w asnego „ja”. My l t
przenosi Mochnacki na ca e narody.
Powy sze refleksje prowadz Mochnackiego
do zdefiniowania poj cia „naród”. Je li cz owiek
i jego my l s nieod czn cz ci natury, logiczn
konsekwencj to samo dotyczy narodu. I tak jak
my l jednego cz owieka zamyka w sobie „istot
jego istoty”, tak zebranie w ca
wszystkich razem my li reprezentuje istot narodu, stanowi
zbiór „wszystkich jego wyobra
, wszystkich poj
i uczu odpowiadaj cych religii, instytucjom politycznym, prawodawstwu, obyczajom, a nawet b cych w cis ym zwi zku z po eniem geograficznym, klimatem i innymi warunkami empiryczne-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
go bytu”30. Zatem warunkiem zaistnienia i trwania
narodu jest jego „uznanie samego siebie w swoim
jestestwie”
po wiadczone
tradycj
literack
i wzmocnione trwa , wspóln pami ci objawion
w historii: nie wystarczy bowiem tylko „by ” – nale y
mie tego wiadomo . Z powy szego wynika, i :
„naród jedynie tylko w literaturze ma swoj refleksj ”31. A poniewa duchowe cechy narodu kszta tusi w nierozerwalnym zwi zku z natur , za normy jego j zyka warunkuj pewne kategorie poznania rzeczywisto ci, spraw fundamentaln dla rozwoju narodu jest mie równie w asn oryginaln
my l filozoficzn , w asn nauk i sztuk , nie poprzestawa na przek adach my li cudzej32.
Konsekwencj powy szych refleksji jest rozumienie przez Mochnackiego poj cia „naród polski”
w sensie pos uguj cej si j zykiem polskim wspólnoty narodowo-politycznej sprzed rozbiorów Rzeczypospolitej: wspólnoty posiadaj cej sw pami
historyczn , swe obyczaje i kultur , a w tym oczywi cie w asn oryginaln literatur . Tak wi c w obliczu polonizacji szlachty litewskiej czy bia oruskiej
i uwzgl dniaj c fakt, i j zyki litewski, bia oruski czy
ukrai ski sta y si j zykami gminu, w których nie
rozkwit a wy sza kultura po wiadczaj ca „uznanie
siebie w swym jestestwie”, oczywisto ci dla Mochnackiego by o okre lanie Litwy czy Rusi jako takich
samych dzielnic Polski, jak Mazowsze czy Wielkopolska. Ów pogl d na geograficzny zasi g i wielko Polski by w XIX wieku czym powszechnym
i spotykamy go u wszystkich twórców my li narodowej.
Rozkwit polskiej literatury by dla Mochnackiego
równie g ównym kryterium przyj cia przekonania
o wiod cej pozycji Polski w ród narodów s owia skich, nigdzie bowiem – wedle jego przekonania –
nie pojawi o si tyle oryginalnych dzie i tak silne
osobowo ci twórcze. Równie i ten pogl d uzyska
trwa e miejsce w polskiej my li XIX wieku. Mo na
oczywi cie wyrazi zdziwienie, i Mochnacki – znakomity krytyk muzyczny, a poniek d i muzykpianista tak ma o miejsca w swych refleksjach powi ca muzyce. Wszak przyjmuj c jego tok my li
i uznaj c, e idea narodowa – jak zreszt ka da
my l – organicznie jest zwi zana z natur , a zatem
nie potrzebuje koniecznie do swej realizacji no nika
ownego, mo na doj do wniosku, e takim samym no nikiem mo e by d wi k. Czy zatem muzyka nie mo e równie dobrze jak poezja po wiadcza o uznaniu narodu „w swym jestestwie”?
By mo e i sam Mochnacki doszed by do takich
wniosków, gdyby nie przedwczesna mier , która
uniemo liwi a obserwacj pe nego rozkwitu geniuszu Chopina. Tym bardziej, i Mochnacki nale
do
pierwszych krytyków warszawskich przepowiadaj cych m odemu twórcy wielk przysz
. Co wi cej,
fragment z recenzji z 12 marca 1830 roku s awi cy
49
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
20-letniego kompozytora za „umys pe en fantazji,
pe en ycia i bogactw dzielnej imaginacji” i przeciwstawiaj cy te zalety wzgardzonej mentalno ci „wysch ego rachmistrza” nabiera w wietle przedstawionych powy ej wywodów szczególnego znaczenia: w stworzonym przez Mochnackiego panteonie
cnót narodowej my li i twórczo ci uplasowa si
Chopin na najwy szym miejscu. Z drugiej jednak
strony, cytowane powy ej przekonanie o wiod cej
roli literatury dla projekcji i utrwalania to samo ci
narodowej, wsparte autorytetem Mickiewicza i rozwijane przez czo owych narodowców XIX wieku,
przes dzi o o po ledniej – z punktu widzenia polskiej my li narodowej – pozycji muzyki, co (jak wyka emy w dalszych rozwa aniach) nie mia o korzystnego wp ywu na recepcj twórczo ci Chopina
w kr gach dzia aczy narodowych.
O ile z my
Mochnackiego móg zapozna si
Chopin osobi cie, podczas spotka w Warszawie,
lub te za po rednictwem prasy, o tyle nie wydaje
si prawdopodobne, aby mia kontakt z dzia aj cymi
w Wielkopolsce Libeltem i Cieszkowskim, czy te
z Trentowskim zamieszka ym po upadku powstania
ównie na terenie Niemiec. Wprawdzie ich pogl dy, ukszta towane i publikowane w latach 40., by y
w kr gach paryskiej emigracji dobrze znane, to jednak zwa ywszy, i publicznie zaistnia y dopiero
u schy ku dekady, trudno mniema , i by sta y si
tematem rozmów w rodowisku ci ko chorego
Chopina. Z drugiej strony na uwag zas uguje rozwijanie przez wspomnianych narodowców w tków
zarysowanych przez Mochnackiego, a bliskich Mickiewiczowi, który niezmiernie ceni Libelta i Cieszkowskiego. Bez wzgl du na to, czy Mickiewicz,
wcze niej znaj cy niektóre tezy prac obu filozofów
zaznajomi z nimi Chopina, czy te nie – dope niaj
one obraz polskiej my li narodowej omawianego
pokolenia – my li kszta tuj cej to samo
przestrzeni kulturowej, która wyda a muzyk Chopina.
Nale y wi c zauwa , i literatura pi kna, postrzegana przez Mochnackiego jako po wiadczenie
wiadomo ci bytu narodowego, by a dla Libelta
wr cz instrumentem poznania filozoficznego. Poniewa wieszczym przeczuciem prawd by a dla
polska poezja romantyczna (g ównie oczywi cie
Mickiewicz), przysz a filozofia narodowa mia a si ga do jej objawie i przek ada je na j zyk my li,
a wi c racjonalizowa . Poznawcza si a genialnych
wieszczów le a w mocy ich wyobra ni, ale te i w
zwi zku z ich inspiracj ludem – jego wierzeniami,
ba niami itd. A w nich – zdaniem Libelta – tkwi y
intuicyjnie, przeczute prawdy, które filozofia narodowa winna bada 33. Rozumowanie to wynika o
z przekonania, i ka dy naród34 realizuje misj daod Boga, za misj t jest d enie do „post pu,
wolno ci i wiat a”. Szczególn jednak misj ma do
spe nienia S owia szczyzna, na czele której kroczy
50
Polska. O ile bowiem wcze niejsze szko y filozoficzne tworzone g ównie przez narody roma skie
i germa skie oparte by y na podstawach racjonalnych i empirycznych, S owianie wprowadz w asny
typ ontologii opartej na przekonaniu „czuj , wi c
jestem”. Zatem podstaw owej s owia skiej filozofii
ma by „umnictwo” – filozofia wyobra ni i czucia
kojarz ca opart na intuicji twórczo z czynem35.
Znajdujemy tu wi c odwo anie do owej staropolskiej, wspólnej dla j zyków s owia skich kategorii,
które czyni ju Mochnacki, a tak e przeciwstawienie najwy szej, kreatywnej instancji umys u rozumowym, analitycznym spekulacjom dziel cym rzeczywisto
i nie zawieraj cym pierwiastków twórczych. Te ostatnie umo liwia „um”, w pewnym sensie pokrewny s awionej przez Mochnackiego fantazji.
Z za eniami „umnictwa” polemizowa Trentowski, którego racjonalistyczna natura nie mog a
pogodzi si z uznaniem poetyckiej weny za fundament my li narodowej. Trentowski wyznawa
wy szo logiki nad poezj , za fakt ogromnej popularno ci poezji romantycznej w Polsce wyja nia
niedojrza ci narodu. Jego zdaniem nale o
„poskromi polski um, którego Mickiewicz i Zaleski
rozpie cili”36. Jednak e przekonanie Mochnackiego
i Libelta o przewodniej roli literatury w polskiej kulturze narodowej podziela Trentowski w pe ni, cho
powodowa y nim nieco inne przes anki. Jako pedagog wyra
bowiem przekonanie, i najpewniejsz ,
cho mo e powoln drog do wolno ci narodowej
jest powszechna edukacja i wychowanie m odzie y,
za w o wiacie postrzega jeden z trzech gwarantów nie miertelno ci Polski – obok etyki (twierdzi ,
e ju wiara naszych przodków to „etyka przetworzona w teologi ”) i „ yj cej w nas jedynie s owia sko ci prawdziwej” (albowiem Rosjanie s „us owia szczonymi zewn trznie”, Mongo ami za Czesi
i S owianie po udniowi zbyt zn kani, aby „pomy le
o duchu, który ich o ywia”37). Zdaniem Trentowskiego to w nie „ wiat
wy wi ca si dla narodów jako pot ga pot g”; ona to tworzy moc polityczn , za wyrazem tego jest „ wietna literatura” –
zwierciad o stanu ducha narodowego.
Z kolei Cieszkowski rozwija zarysowane przez
Mochnackiego idee mi dzynarodowej solidarno ci
oraz przedstawione przez warszawskiego rewolucjonist zal ki filozofii czynu. Jego krytyka heglizmu, a zw aszcza my l, e zasad bytu i historii –
a wi c najwy szym szczeblem rozwoju ducha – jest
idea czynu, a tak e stwierdzenie, i duch nie redukuje si jedynie do rozumu38, spotka y si z wysok
ocen Mickiewicza. Dla poety istot manifestacji
ducha by y, jak wiadomo, „ ywe prawdy” wyp ywace z uczucia, pierwiastek uczuciowy i etyczny
dominowa równie w jego pojmowaniu sprawy narodowej. „Patriotyzm jest dogmatem rodzajnym
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
ca ego duchowego i umys owego ukszta cenia Polaków” – pisa z pocz tkiem lat 40., podkre laj c, i
ojczyzna to przysz y porz dek spo eczny, który dopiero stworzy nale y, a podstaw jego stanowi :
wolno , pot ga i szcz cie. Mickiewicz nie mia
tpliwo ci, i patriotyzmu polskiego niepodobna
zamkn w „formule scjentyficznej”, za „Ojczyzna
Polaków yje i dzia a wsz dzie, gdzie bij wierne
serca jej synów”39. Podobnie jak wszyscy wymienieni my liciele tej generacji, równie Mickiewicz
postrzega naród w kategoriach tworu Bo ego powo anego do spe nienia dziejowej misji, za szczególnie w tym wzgl dzie jawi o si dla pos annictwo
narodu polskiego. Jest rzecz oczywist , i w literaturze upatrywa fundamentu polskiej kultury, jak
i najwa niejszego medium krzewienia ideologii narodowej40. Jak stwierdzimy dalej, pogl d ten, jak
i ca e dziedzictwo polskiej my li omawianego pokolenia determinowa b dzie recepcj twórczo ci
Chopina w kr gu narodowców a do pierwszych
dekad XX wieku.
1. Idea narodowa w wymiarze politycznym
Powró my teraz do kwestii zasadniczej: jakie
odzwierciedlenie w my li, post powaniu i estetyce
twórczej Chopina znajduje ukazana powy ej panorama romantycznej ideologii narodowej jego pokolenia? Z emigracyjnej korespondencji Chopina wynika, i w pe ni uto samia si ze swoim pokoleniem, a jego postrzeganie politycznego wymiaru
sprawy narodowej bli sze by o postawie Mochnackiego i Mickiewicza ni w asnego ojca: wiadczy
o tym cho by fakt, i w odró nieniu od Miko aja
Fryderyk nigdy nie nazwa powstania „szale stwem”. Jak wiadomo, od pocz tku walk pomstowa
na niech tn Polakom postaw Wiede czyków, z
dum demonstrowa symbole narodowe („bior
guziki z or ami i chusteczk z kosynierem”), zamówi portret naczelnego wodza powsta czej armii
i ubolewa , e nie mo e by „cho doboszem”.
Z ogromnym napi ciem obserwowa przebieg walk,
za wie o upadku Warszawy przyj z rozpacz .
Wówczas, jesieni 1831 w Stuttgarcie zanotowa
wielokrotnie cytowane przez biografów s owa
wiadcz ce w nie o stopniu pokoleniowej identyfikacji i wskazuj ce na radykalizm bliski postawie
Mochnackiego. Znajdujemy tu zarówno typowe dla
ca ej romantycznej my li narodowej poczucie cywilizacyjnej i moralnej wy szo ci nad okupantami
(„Paskiewicz – jeden psiak z Mohylewa – dobywa
siedziby pierwszych monarchów Europy?”), rozgoryczenie wobec triumfu bezprawia, jak i za amania
si idei mi dzynarodowej solidarno ci („Moskal
panuje wiatu?... Bo e! Wzrusz ziemi , niech poch onie ludzi tego wieku. Niech najsro sze m czarnie dr cz Francuzów, co nam na pomoc nie przyszli”), piek
nienawi
wobec wroga („czemu
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
cho jednego Moskala zabi nie mog em!”) i wreszcie s ynne blu niercze oskar enie, którego prometejski ton ju od schy ku XIX wieku postrzegany by
jako antycypacja III cz ci Dziadów Mickiewicza („O
Bo e, jeste ty! – Jeste i nie m cisz si ! – Czy
jeszcze ci nie do zbrodni moskiewskich – albo –
albo sam Moskal!”41). Ju w Pary u, podczas elitarnych spotka towarzyskich nie odmawia sobie
Chopin przyjemno ci okazywania antypatii wobec
Rosji, cho fakt, i w gronie jego uczennic znalaz a
si rosyjska ksi niczka, wiadczy, i – tak jak Mickiewicz – dostrzega ró nic pomi dzy caratem
a Rosjanami. Nie uleg naleganiom ojca o podj cie
dzia
na rzecz przed enia paszportu; wiedzia ,
z enie podpisu pod paszportem jest równoznaczne z aktem lojalno ci wobec imperatora Rosji.
Tym samym wiadomie wpisa si w poczet spoeczno ci emigracyjnej, co zreszt potwierdzi swymi dzia aniami na rzecz Polskiego Towarzystwa
Literackiego oraz przyja ni ze skazanymi przez
Rosjan na kar
mierci Adamem Czartoryskim
i Ludwikiem Platerem. Je li wierzy wersji wydarze relacjonowanej przez Zieli skiego na podstawie przekazów rodziny Chopinów, nie uleg równie
pokusie przyj cia presti owej posady dworskiej,
jak oferowa mu car.
Jak wspomniano, w Pary u nawi za Chopin
znajomo z Mickiewiczem. Poeta bywa na koncertach Chopina i – jak po wiadczaj ród a – muzyka
ta wywiera a na nim wielkie wra enie. Chopin
z kolei bywa na wyk adach Mickiewicza, za korespondencja potwierdza jego uznanie dla intelektu
wieszcza, którego okre la mianem „t giej g owy”.
Wszystko zatem wskazuje na bliskie pokrewie stwo
wyobra ni artystycznych obu luminarzy polskiego
romantyzmu, co zreszt niejednokrotnie znalaz o
wyraz w cz stych w literaturze przedmiotu próbach
interpretacji muzyki Chopina – zw aszcza ballad –
przez pryzmat klimatu poezji Mickiewicza. By y te
i rozbie no ci: wedle relacji Hoesicka Mickiewicz
mia Chopinowi za z e, i zamiast skoncentrowa
si na operze narodowej trwoni swój talent na co
tak drugorz dnego jak twórczo
fortepianowa.
Z kolei Chopin z ironi i niedowierzaniem komentowa fakt wst pienia Mickiewicza do grona sekty
Towia skiego: „Je li Mickiewicz z was nie kpi, le
sko czy” – pisa 18 wrze nia 1841 w li cie do Fontany. Wydaje si , i od tej pory drogi kompozytora
i poety zacz y si rozchodzi : Mickiewicz, po rozczarowaniach nieskuteczno ci mistycyzmu Towia skiego przeszed na pozycje radykalne, wi
ce spraw narodow z wolno ci ludów Europy
oraz z kwesti reform spo ecznych. Nie wiadomo,
jakie pogl dy w tej materii wyznawa wówczas
Chopin, jednak fakt d ugoletniej przyja ni z Adamem Czartoryskim pozwala mniema , i radykalizm
obozu demokratycznego do
nie przemawia .
51
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Niezmiernie interesuj co przedstawia si w tym
kontek cie ocena bie cej sytuacji politycznej, jak
znajdujemy w li cie Chopina do przebywaj cego
w Nowym Jorku Fontany z 4 IV 1848. Relacjonuj c
budz ce nadzieje wielu rodaków wydarzenia Wiosny Ludów, zaleca Chopin cierpliwo i powstrzymanie si przed pochopnymi krokami. Nie ulega
dla w tpliwo ci, i powsta czy czyn zbrojny b dzie niezb dny, niemniej postrzegaj c spraw polsk w kontek cie sytuacji mi dzynarodowej, podkre la bezwzgl dn konieczno
trafnego wyboru
momentu wybuchu powstania. Przewiduje trudn
sytuacj Rosji w ewentualnym konflikcie z Prusami,
przewiduje eskalacj rozruchów ch opskich i konfliktów spo ecznych na kresach wschodnich, niemniej
ostateczny rezultat jest dla oczywisty : „nie obejdzie si to bez strasznych rzeczy, ale na ko cu
tego wszystkiego jest Polska wietna, du a, s owem: Polska. Wi c mimo niecierpliwo ci naszej
czekajmy, a si karty dobrze pomieszaj , eby na
pró no nie traci si y, tak potrzebnej we w ciwej
chwili”42.
List ten ilustruje przemian , jaka dokona a si
od czasów stuttgarckich. Zamiast romantycznych
uniesie i prometejskiego tonu – trze wa kalkulacja
i zdumiewaj co trafna prognoza wydarze , cho
Chopin nie zdawa sobie sprawy, i zalecane przeze czekanie potrwa jeszcze ponad pó wieku. Postrzeganie konieczno ci uwzgl dnienia kontekstu
mi dzynarodowego, a zarazem przewidywanie
„strasznych rzeczy”, wskazuje na pewn blisko
pogl dów politycznych Chopina z obozem Czartoryskiego43, za okre lenie przysz ej Polski mianem:
wietna, du a” wykazuje pe
zgodno z pogl dami wszystkich cytowanych my licieli. Jak ju bowiem nadmieniono, nikt wówczas nie wyobra
sobie Polski innej, ni w kszta cie sprzed rozbiorów.
Charakterystyczny jest równie optymistyczny ton,
który u schy ku lat czterdziestych by w ród polskich
narodowców do
powszechny, a który jeszcze
dziesi lat pó niej przebija z cytowanych przemówie Trentowskiego. Natomiast wszystko wskazuje
na to, i bli szy by wówczas Chopinowi polityczny
realizm ni romantyczny mesjanizm, cho nie wiadomo, na jakiej podstawie opiera sw pewno
nieuchronnego odrodzenia pa stwa polskiego. Nie
mo na wi c wykluczy , i za ow pewno ci przemawia y argumenty demonstrowane przez Trentowskiego, czy te wcze niej – Mickiewicza.
2. Idea narodowa a twórczo
– fantazja
i polskie „umnictwo”
Jak ju nadmieniono, ogóln cech polskiej filozofii od czasów Hojne-Wro skiego by o d enie
do wielkiej syntezy. St d te wy ej ceniono instancje umys u odpowiedzialne za syntez ni analiz ,
52
w tej pierwszej upatruj c pierwiastków twórczych.
Twórczej syntezie opartej na wyp ywaj cej z praw
ycia intuicji odpowiadaj kategorie fantazji i umietno ci Mochnackiego, to samo wzbogacone
o pierwiastek emocjonalny i imperatyw aktywno ci
tworzy podstawy Libeltowskiego „umnictwa”. Wydaje si , i idea y te w pe ni koresponduj z estetyk
twórcz Chopina. Zwró my jeszcze raz uwag na
cytowane ju z recenzji Mochnackiego przeciwstawienie Chopinowskiej, pe nej ycia fantazji, postawie „wysch ego rachmistrza”, który – jak mo na
mniema – tworzy muzyk , kieruj c si bardziej
kalkulacj ni twórcz intuicj . Interesuj ce jest, i
wiele lat pó niej podobnie wzgardliwy epitet pojawi
si w korespondencji Chopina odno nie rezyduj cego w Pary u czeskiego teoretyka i kompozytora
Antonina Reichy, którego Chopin zaszczyci
wdzi cznym mianem „suszonej pupki”. Powracaj ce aluzje do „wysuszenia” oznaczaj brak zwi zku
z yciem – w analogii do wysuszonych okazów rolinnych czy owadów b
cych ju tylko wspomnieniem ycia. Prawdopodobnie tak Chopin postrzega akademickie wywody Reichy na temat formy sonatowej – poci tej na kawa ki i bez zwi zku
z yw praktyk artystyczn . Tymczasem ycie
jako projekcja natury siebie tworz cej, owej natura
naturans, tak cz sto przywo ywanej przez Mochnackiego, czy te w kontek cie „ ywych”, bo wyywaj cych z intuicji i uczucia prawd Mickiewicza,
stanowi cz ste t o polskiej filozofii tamtego czasu.
Równie cz sta jest deprecjacja –lub co najmniej
stawianie na ni szym pi trze dzia
umys owych –
drobiazgowej aktywno ci analitycznej bez wyra nych zwi zków z praktyk ycia, a wi c tego, co w
dzisiejszej potocznej polszczy nie okre la si jako
„dzielenie w osa na czworo”44.
Kolejnym punktem stycznym jest sam charakter
estetyki twórczej Chopina ca kowicie opartej na
immanentnie muzycznych kategoriach przy prawie
nieobecnym aspekcie dyskursywnym. Niezmiernie
charakterystyczna jest pow ci gliwo
Chopina
w okre laniu s owami muzyki, za prowokowany
przez Liszta, który ch tnie wszczyna dysputy estetyczne, najcz ciej siadywa do fortepianu i improwizowa . Z drugiej za strony jego muzyka czyni a
ogromne wra enie w nie na ludziach s owa: wystarczy wspomnie Heinego, Mickiewicza, George
Sand, Balzaka czy Norwida, by ograniczy si tylko
do jemu wspó czesnych. Opieraj c si na ich relacjach, mo na stwierdzi , i twórczo Chopina stanowi najdoskonalsze immanentnie muzyczne uj cie
estetyki romantycznej, cho – jak stwierdzi to po
latach Szymanowski – w przeciwie stwie do innych
romantyków umia Chopin zachowa dystans wobec swojej sztuki, zawsze pami taj c o fundamentalnym znaczeniu warsztatu kompozytorskiego.
A przewrotnie mo na rzecz postawi w sposób
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
nast puj cy: có to za kompozytor, który musi
wspiera si s owem, nie potrafi c sam muzyk
zasugerowa pewnych emocji? Podstawy owego
muzycznego „aktorstwa” nabywa Chopin ju
w dzieci stwie, gdy – wedle relacji przyjació – odgrywa na fortepianie ró ne sceny z historii Polski.
I w ten sposób znów wracamy do Mochnackiego
i jego najwy szej kategorii twórczej – umiej tno ci.
Z kolei Libeltowskie umnictwo i Mickiewiczowski
kult serca znajduj paralel w mistrzowskim polocie
wyobra ni i pot nym oddzia ywaniu emocjonalnym
Chopinowskiej muzyki. Ten e aspekt jego twórczoci po wiadczany setkami wypowiedzi i publikacji
wydanych na przestrzeni ponad stu pi dziesi ciu
lat w wielu krajach wiata wydaje si by najbardziej oczywistym – cho ci gle nie do ko ca wyjanionym – fenomenem recepcji muzyki Chopina.
Jednak zwi zek owego aspektu z charakterystycznym dla polskiej filozofii romantycznej otwarciem
si wobec ontologii czucia jest chyba nieprzypadkowy.
3. Mesjanizm
Wydaje si , i o ile z Mickiewiczem czy a
Chopina wi
twórcza, pokrewie stwo genialnych
wyobra ni, o tyle pod wzgl dem prozy ycia codziennego bli ej mu by o do Mochnackiego. Obaj
wychowani zostali w tradycjach wolteria skich, obaj
reprezentowali równowag pomi dzy romantycznym natchnieniem a racjonalnym, trze wym spojrzeniem na wiat. Niewiele wiadomo na temat stosunku Chopina do cz stych wówczas w ród polskiej inteligencji form mesjanizmu, niemniej wiemy
o jego drwi cych komentarzach na temat Towia skiego. Wiadomo natomiast, i interesowa si najnowszymi dokonaniami techniki, relacjonowa
o nich swym najbli szym45, za portret Kopernika
zajmowa w jego paryskim mieszkaniu prominentne
miejsce. Z ironi odnosi si do jakichkolwiek objawów romantycznej egzaltacji, ywi kult tak przecie
intelektualnej i logicznej muzyki Bacha46 i wydaje
si , i racjonalistyczne cechy jego psychiki zbli y
go bardziej do Trentowskiego ni naszych wieszczów narodowych. Z drugiej jednak strony nie mo na wykluczy , i Mickiewiczowski mesjanizm znalaz odbicie w jego twórczo ci. Przemawia oby za
tym wskazane przez Macieja Go ba47 wyst powanie „motywu krzy a” w pie ni do fragmentu poematu Ostatni Krasi skiego a tak e zastosowanie tego
motywu w czo owej frazie wst pu Poloneza fis-moll
op.. 44, na co zwróci uwag Tomasz Jasi ski48.
Wprawdzie w przypadku wspomnianej pie ni mo liwo takiej interpretacji podwa a fakt niewykorzystania przez Chopina w nie tego fragmentu tekstu, gdzie wyra nie jest mowa o Polsce jako „Mesjaszu narodów”, niemniej w przypadku Poloneza
fis-moll ju sama liczba opus budzi nieodparte sko-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
jarzenia, co w kontek cie maksymalnego spot gowania muzycznych symboli narodowych (polonez
zawieraj cy w rodkowej cz ci mazurka) istotnie
mo e sta si czynnikiem znacz cym. Warto równie zauwa
, i w przyj tym przez Chopina rozwi zaniu formalno-ekspresyjnym polegaj cym na
otoczeniu idyllicznego mazurka heroicznym i najeonym wr cz batalistycznymi efektami polonezem
mo na dostrzec zarówno efekt kra cowego, nostalgicznego oddalenia od tragicznej rzeczywisto ci,
jak i paralel do wywiedzionej z Herdera, a centralnej dla filozofii Libelta my li, i to w nie lud jest
ponadczasow opok , na której wspiera si naród.
A tak si sk ada, i imaginatio crucis, zasygnalizowane we wst pie i prawie nieobecne w samym polonezie, staje si motywicznym budulcem w nie
w linii melodycznej mazurka. Czy by zatem –
zgodnie z pogl dami Mickiewicza – to w nie czysty moralnie, nieska ony wyst pkami cywilizacji lud
polski mia by by nosicielem owego b ogos awie stwa? A mo e mamy tu muzyczne „zakonspirowanie” pogl dów spo eczno-politycznych kompozytora
i wskazanie stanu spo ecznego zas uguj cego na
miano owego wybawcy? Oczywi cie mo liwo ci
interpretacyjnych jest wiele, jednak zgodzi si nale y z konkluzj Macieja Go ba, i nie sposób
udzieli odpowiedzi na pytanie, czy mamy tu do
czynienia ze wiadomym kodowaniem symboliki
krzy a. Warto równie pami ta , i intuicja artystyczna przestrzega a Chopina przed stosowaniem
atwych”, jednoznacznych skojarze , nie mo na
wi c wykluczy , e równie i w przypadku wspominanej pie ni usuni cie fragmentu tekstu odwo uj cego si wprost do idei mesjanistycznej podyktowane zosta o jego zbytni oczywisto ci .
4. Polska a pos annictwo narodów s owia skich
Jak ju nadmieniono, przekonanie, i przysz
nale y do S owian, na czele których kroczy
Polska, by o tak w ród polskich my licieli powszechne, i trudno przypuszcza , e Chopin
móg by si z nim nie spotka . Wprawdzie nie wiadomo, co na ten temat s dzi Chopin, niemniej nale y zwróci uwag , i istotnie przepowiednia ta
sta a si faktem – jednak nie w odniesieniu do filozofii (jak s dzili wszyscy wymienieni narodowcy),
ale na gruncie muzyki. Albowiem pomimo i przed
Chopinem pojawiali si ju polscy kompozytorzy,
którzy zdobywali krótkotrwa y mi dzynarodowy rozos (Karol Lipi ski, Maria Szymanowska), to faktem jest, i to w nie on by pierwszym twórc na
trwa e wprowadzaj cym muzyk polsk – a tym
samym cz
kultury S owian – w wymiar europejski, uzyskuj c status mistrzowski oraz inicjuj c proces kulturowej emancypacji innych narodów s owia skich. I – paradoksalnie – to w nie dziedzictwo Chopina sta o si zaczynem dla pot gi „rosyj-
53
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
skiej szko y narodowej w muzyce”. Albowiem – co
pierwszy zauwa
Karol Szymanowski – XIX
wieczna polska kultura muzyczna ograniczona zaciankowym nacjonalizmem nie by a w stanie owego dziedzictwa zasymilowa . Tymczasem uczyni y
to trzy pokolenia wielkich twórców rosyjskich, dla
których polskie narodowe cechy muzyki Chopina
okaza y si niezwykle bliskie, co Szymanowski t umaczy modn w latach dwudziestych teori „pokrewie stwa rasowego”. Wprawdzie poza HoeneWro skim, którego dokonania matematyczne na
trwa e wpisa y si w wiatowe dziedzictwo nauki,
aden z wymienionych filozofów nie uzyska w swej
dziedzinie takiej pozycji, jak Chopin w historii muzyki, to jednak nale y odnotowa i ich zas ugi dla
rozwoju my li europejskiej. Nietrudno zauwa , jak
dalece Mochnacki i Libelt antycypowali my l
Bergsona, Cieszkowski mia wp yw na Proudhona
i Marksa, za wed ug Trentowskiego – ogromne
ywienie
wiadomo ci narodowej w Europie
schy ku lat 40. w du ej mierze by o zas ug ogromnej aktywno ci polskich kr gów emigracyjnych.
Przejd my teraz do ostatniego z postawionych
na wst pie problemów: jakie znaczenie mia a posta i dzie o Chopina w dalszym rozwoju my li narodowej? Jak ju nadmieniono, w publikowanych
jeszcze u schy ku ycia kompozytora traktatach
wymienionych filozofów odniesienia do jego twórczo ci s nader sk pe. Osobliwo ci mo e si
zdawa , i nawet pot ny tom refleksji Libelta na
temat „umnictwa pi knego”49, w którym znajdujemy
liczne odwo ania do dzie Mozarta, Webera a nawet
Antoniego Radziwi a, w bardzo niewielkim stopniu
uwzgl dnia Chopina, któremu autor po wi ca zaledwie trzy zdania. Czyni to w kontek cie rozwa
na temat „talentów zbiorczych”, ilustruj c tez
o naturalnym bogactwie zbiorowej wyobra ni ludu,
którego pie ni s jak „kwiaty polne”. Racz c czytelnika obficie modn wówczas „florystyczn ” metaforyk dochodzi Libelt do wniosku, i rozkwitaj one
niczym „kwiaty ogrodowe” gdy zostan „przesadzone do kompozycji”. Libelt z uznaniem pisze o tym, i
Chopin „umia oceni niepo yt pi kno naturaln
piosnek ludu naszego, umia odgadn
tajemne
pot gi ducha narodowego, co w tych melodyach
rozbrzmiewaj ; poczu w nich bij ce t tno narodowych uczu , narodowych sk onno ci, narodu dziejów, jego ycia i doli.” W s owach powy szych pobrzmiewa wspomniane ju charakterystyczne dla
Libelta przekonanie, e lud jest fundamentem narodu. Zatem poprzez stylizacj folkloru sta si Chopin
wyrazicielem uczu narodowych; s uchaj c jego
muzyki „zda si , e nas duch ludu naszego powietrzem rodzimem owiewa, e w tych melodyach roztwiera si ca a przesz
jego, swobod i wiara
silna, ca a tera niejszo bolej ca, ca a przysz
nadziej ubrana”50. Jednak e najpi kniejsza nawet
54
muzyka pozostaje jedynie muzyk – ju w nast pnym akapicie nie pozostawia autor w tpliwo ci, i
„rozleglejsze o wiele takiego dzia ania pole” przynale y poezji51.
Znacznie bardziej zdawkow wzmiank (cho
w podobnym kontek cie) na temat Chopina znajdujemy w pracy O mi ci ojczyzny. Libelt nie kry satysfakcji pisz c, i :
Mi
ojczyzny wielki u nas uczyni a post p, gdy lud i jego zwyczaje sta y si przedmiotem nie tylko naszej uwagi, ale
i naszego przywi zania [...]. Dobyta tym sposobem zosta a
krynica prawdziwej i jedynej narodowo ci [...], zraszaj ca ca
literatur i sztuk ros po ywn . Dlatego z kompozycji muzycznych Chopina taka wo si rozchodzi, e z nich narodowa
przebija si nuta52.
Niemniej to do banalne – jak na tej klasy myliciela – odniesienie do narodowego wymiaru sztuki Chopina uczynione zosta o w kontek cie d ugiego szeregu nazwisk drugorz dnych literatów, co
wiadczy oby o tym, i z perspektywy Libelta by
Chopin po prostu „jednym z wielu”. Podobnie rzecz
si przedstawia we wspomnianych przemówieniach
Trentowskiego. Aby da s uchaczom wiadectwo
pot gi ducha narodowego, wymienia on d ug list
wybitnych polskich pisarzy, uczonych, polityków,
podczas gdy w przypisie dodanym ju na potrzeby
publikacji nadmienia równie i polskich „sztukmistrzów znakomitych” t umacz c, i „nie stoj oni
z odrodzeniem si ducha narodowego w jawnym,
bezpo rednim i koniecznym zwi zku”. W dalszym
toku wywodów owego przypisu znajdujemy list
polskich malarzy, po czym retoryczne pytanie:
A któ by przeczy , e podnosz ducha narodowego g
biarze tacy jak Kurpi ski, Elsner, Chopin, Moniuszko, Ogi ski,
Marecki, ojciec i syn, K cki, Wieniawscy, a obok nich i panie
nasze wielkie, które w dobroczynnych celach odwa aj si
wyst powa jako uznane i wysoko cenione artystki?53
Ukazana przez Trentowskiego hierarchia wa no ci dominowa a w polskiej my li narodowej a do
XX wieku: niew tpliwie wieszczowie mieli w naszej
ówczesnej kulturze du o wy sz pozycj ni „g
biarze”. Potwierdza to jeden z najwybitniejszych
dzia aczy obozu narodowo-demokratycznego Zygmunt Wasilewski. Postuluj c podj cie bada
„mapy psychologicznej duszy polskiej”, pisa on
w 1910 roku:
Poniewa poezja najwi cej bogactw duszy ukazuje, na
poezj najwi cej liczymy w formowaniu idea u rozwojowego.
Umys owo nasza, od stu lat poddaj ca si kulturze literackiej
za podniet wielkich poetów, a z powodu w ciwo ci rasowych
odznaczaj ca si wybitn wra liwo ci poetyck sk onna jest
uwa
poezj na mistrzyni ycia…”54.
Zdaniem Wasilewskiego kult poezji i poetów
jest w Polsce zjawiskiem naturalnym, albowiem
„w wielkim poecie ka dy z narodu odnajdzie swoj
cz stk ” stanowi
nieod czn cz
„ka dego
organizmu duchowego”55. A zatem naród siebie
awi w poetach. Najwi ksi – Mickiewicz czy
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Kasprowicz – uzyskuj taki stopie indywidualno ci,
„staj si bezosobowymi i reprezentuj zbiorowy
podmiot – naród lub ras ”56, za osi gn wszy owe
wy yny wielcy dzia aj , jako twórcy mitów o znaczeniu ogólnonarodowym. Wasilewski dowodzi, jak
istotny dla zdrowia duchowego narodu jest kult
wieszczów narodowych. Mo e on mie istotny
wp yw na proces nowego wychowania narodowego
zmierzaj cego ku temu
aby cz owiek by ca kowity, zarówno ten, co tworzy sztuk ,
jak i ten, co dzia a; to znaczy, aby ka dy tworzy w pe ni w adz
duchowych zarówno moralnych, estetycznych i intelektualnych,
nale ycie wed ug naczelnego przeznaczenia uporz dkowanych. Wed ug tego prawa urabia si duch zbiorowy…57
A przecie – jak pisa w innej pracy – „ ycie duchowe zbiorowe na ka dym kroku utyka na kwestii
wiadamiania si , wytwarzania aktów jednej my li,
aby naród my la , jak jednostka”58.
Jak mo na mniema , proponowane „nowe wychowanie narodowe” w duchu mitu krwi, ziemi
i rasy59 mia o za wszelk cen przeciwdzia
rosn cym podzia om mi dzy zaborami utrzymuj c tzw
jedno
wszechpolsk . Naród – pisa Wasilewski
powo uj c si na teori Rymarkiewicza (1843) – jest
„organiczn istotno ci cywilizacyjn ”60. Teoria ta
implikuje wy szo
narodu nad jednostk i pa stwem, jego naturalne pochodzenie oraz konieczno zaistnienia jego znacz cego wk adu cywilizacyjnego – czyli twórczo ci. Nietrudno w tej my li
dopatrze si wp ywów Herdera, Mochnackiego
i Dembowskiego, niemniej zwa ywszy ideologicznie
warunkowane przekonanie o rasowym uposa eniu
Polaków w kierunku poezji, wiadomo, który rodzaj
twórczo ci uzyska w my l koncepcji Wasilewskiego
priorytet. Nic wi c dziwnego, i cho Wasilewski
dostrzega geniusz Chopina, nazwisko kompozytora
pojawia si w jego pismach g ównie w kontek cie
inspiracji dla poezji Norwida. Nie ulega dla w tpliwo ci, i „Norwidowi poderwa do lotu skrzyd a
Szopen” albowiem „ nie mo na si bez nagrody
urodzi w rodowisku, któr dy przeszed geniusz…”61. Tym rodowiskiem, w którym Wasilewski
upatruje znacz cego wp ywu na umys owo Norwida, a zarazem na jego zauroczenie Chopinem,
by a kultura warszawskich salonów. Norwida wzrusza artyzm Chopina niemniej, zdaniem Wasilewskiego, w tym wzruszeniu kryje si ogromna czudla samej Warszawy.62 Z Chopinem czy a
Norwida silna emocjonalno , w konsekwencji „poczucie artystyczne podporz dkowa musia o sprarozumienia – sprawie brzmienia, melodyjno ci
i tonu. Nie brak ladów, e Norwid czyni próby (tak
jak Lenartowicz) robienia z wiersza muzyki na laducej Szopena”63.Po wi caj c wiele uwagi zwi zkom Norwida z my
legendarnego „czerwonego
kasztelanica” – Edwarda Dembowskiego – koncentruje si autor szczególnie na tych w tkach, które
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
stanowi rozwini cie tezy Dembowskiego, i dowodem istnienia narodu jest twórczo , zgodnie z zasad „tworz , wi c jestem”64. Tymczasem z pola
widzenia Wasilewskiego nieco umykaj zawarte
w poezji Norwida g bokie my li na temat znaczenia muzyki Chopina w kontek cie przysz ej polskiej
sztuki narodowej.
Norwid jako jeden z pierwszych zwróci uwag
na mistrzowskie opanowanie przez Chopina pewnych apriorycznych, obiektywnych praw, które warunkuj ponadczasow warto
sztuki – praw do
których dochodzi genialna intuicj , ale i ci
,
mozolna prac 65. Dlatego te , jak pisa w Promethidionie, to w nie od grobu Chopina
[...] rozwinie si sztuka, jako powoju wieniec, przez poj cia nieco sumienniejsze o formie ycia, to jest o kierunku pi knego, i o tre ci ycia, to jest kierunku dobra i prawdy. Wtedy
artyzm si z y w ca
narodowej sztuki.
Z kolei w Epilogu z Promethidiona znajdujemy
jedno z najs awniejszych i najbardziej profetycznych
zda Norwida:
Podnoszenie ludowych natchnie do pot gi przenikaj cej
i ogarniaj cej Ludzko
ca – podnoszenie ludowego do
Ludzko ci nie przez stosowania zewn trzne i koncesje formalne, ale przez wewn trzny rozwój doskona ci…oto jest, co
wys ucha si daje z muzy Fryderyka jako za piew na sztuk
narodow . [...] Narodowy artysta organizuje wyobra ni jak na
przyk ad polityk narodowy organizuje si y stanu…66
Te g bokie refleksje wysnu w XIX wieku w aciwie jedynie Norwid – osamotniony, jako artysta
i jako my liciel67. Do jego my li – ujmuj cych narodowy kontekst dziedzictwa Chopina z perspektywy
ogólnoludzkiej – w niezwykle twórczy sposób powróci w latach 20. XX wieku Karol Szymanowski.
Tymczasem u schy ku XIX wieku w polskiej
humanistyce daje si zauwa
tendencja do
„awansowania” Chopina do godno ci wieszcza narodowego. My l, i muzyka Chopina jest zjawiskiem
analogicznym do romantycznej poezji polskiej, pojawia si ju w XIX wiecznych monografiach
(zw aszcza w pracy Szulca) niemniej dojrza posta przyjmuje w studium Chopin i Grottger Staniawa hrabiego Tarnowskiego68 – wybitnego historyka literatury, profesora Uniwersytetu Jagiello skiego. Tarnowski zauwa a, i obcowanie z polsk
poezj dziewi tnastowieczn mimowolnie budzi
my l o Chopinie, albowiem „tym samym natchnieniem o ywiona jest jego muzyka”. Ale – co wi cej –
Chopin jest w stanie wyrazi narodowe tre ci
w sposób zrozumia y dla wiata i tylko on „mo e
da cudzoziemcom wyobra enie o tem natchnieniu
oryginalnem, sm tnem, a tak wybitnie rodzimem
i patriotycznem, które jest cech poezji polskiej”69.
Jako jeden z pierwszych zwraca uwag Tarnowski
na prometejski ton cytowanego wcze niej fragmentu z dziennika Stuttgarckiego, stwierdzaj c antycy-
55
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
pacj Mickiewiczowskich Dziadów. Wszystkie zebrane wnioski potwierdzaj przyj
na wst pie
tez , i jest Chopin „czwartym wielkim poet Polski
podzielonej”, za muzyka jego w mistrzowski sposób „reprezentuje na zewn trz góruj cy ton naszego usposobienia”70.
W podobnym kierunku, ale znacznie dalej poa m odopolska my l narodowa, dla której dziedzictwo Chopina mia o znaczenie fundamentalne
nie ze wzgl du na charakterystyczne dla tego
pokolenia poczucie wi zi z kultura europejsk .
W wyg oszonym z okazji lwowskich uroczysto ci
stulecia urodzin Chopina odczycie, opublikowanym
wkrótce pod tytu em Szopen a Naród71 Stanis aw
Przybyszewski przypisa twórczo ci Chopina podobna rol do tej, jak Wasilewski rezerwowa dla
wielkich wieszczów. Podobnie te , jak na narodowca przysta o, konsekwentnie stosowa spolszczon
wersj nazwiska kompozytora. Zdaniem Przybyszewskiego dusza geniusza, jako synteza duszy
narodu wskazuje drog , jak post powa ma
ta ostatnia. Jest ona zarazem rodzajem filtru, przez
który „do wielkiej, przez Boga pomazanej duszy
jednostki przedostaje si li tylko to, co w Narodzie
jest najszlachetniejszym, najczystszym, niezmo onym i niespo ytym”72. Po tym ogólnym stwierdzeniu
przechodzi Przybyszewski do postawienia nader
mia ej wówczas tezy o wyj tkowej pozycji Chopina
w historii ca ej kultury polskiej:
Bo je li nam chodzi o chwa i wiekopomno naszego
narodu wobec Europy, a chodzi nam o to bardzo – to zaiste
nikomu z synów ziem polskich tyle nie zawdzi czamy, co w anie Szopenowi. Przecie si chyba udzi nie mo na: Mickiewicza w Europie zna zaledwie par filologów, „Pana Tadeusza”
czytaj z tym samym trudem, z jakim nad „Mahabharat ”, albo
innym jakim eposem hinduskim
cz ; przyswojenie niemiertelnego dla nas tworu S owackiego obcemu j zykowi
spe o na niczym [...]
A zatem „wobec Europy tylko Szopenem pochlubi si mo emy. I rzeczywi cie niema dzi zatka w ca ej Europie, gdzie by nie piano pochwalnych dytyrambów na cze
Szopena. I po raz
pierwszy ta s ynna „ca a Europa”, ta z ca kiem
przymkni temi, albo co najwy ej – szyderczo przymru onemi oczyma, gdy o nas chodzi o, ogl da si
na nas, ale tym razem z ca powag i szacunkiem,
a w swym kornym kajaniu si przed gienjuszem
Szopena sk ada ho d duszy ca ego Narodu73. Poniewa symbol wyra aj cy si poprzez d wi k jest
– zdaniem Przybyszewskiego – wielokro silniejszy
od s owa, to w nie Chopinowi przypada chwa a
odkrycia „tonu duszy narodu”, co czyni go w oczach
autora jeszcze bardziej „narodowym” od Mickiewicza i S owackiego.
Jak wynika z cytowanego tekstu w 1910 roku,
Przybyszewski odszed ju od typowej dla jego
wcze niejszego okresu aury demonizmu mrocz-
56
nych instynktów, któr epatowa czytelników cho by
w s ynnej pracy Chopin und Nietzsche74. Po nawróceniu si na ideologi narodow pozosta jednak
wierny stwierdzeniu, e nie rozum, a uczucie stawia nale y w procesie twórczym najwy ej i – podobnie jak wcze niej cytowani polscy filozofowie,
których nast pc si uwa
– syntez fantazji
i uczucia traktowa jako trwa cech narodow .
Poniewa w nie Chopin potrafi wyrazi niesko czone bogactwo ycia uczuciowego, tym samym
twórczo jego wpisywa a si w kr g warto ci dominuj cych w historii kultury polskiej. W czym jednak upatrywa Przybyszewski istoty owej „duszy
narodu”, której ton odkry wiatu Chopin? Dowiadujemy si tego z opublikowanej siedem lat pó niej
pracy Szlakiem duszy polskiej75, w której czytamy:
Rozp dow si tej pot gi, moc której ci
kultury
polskiej mimo pozornych „upadków” na chwil przerwana nie
zosta a, to najg bszy, najistotniejszy czynnik w duszy polskiej:
sknota!..” Definiuje j Przybyszewski jako ywio owy, szamocz cy si rozp d, „nieokie znany niczem rozmach, rw cy si
w bolesnej targaninie naprzód.
Kulminacyjnym wydarzeniem wspomnianych
uroczysto ci rocznicowych by a p omienna mowa
wielkiego pianisty, kompozytora i dzia acza politycznego – Ignacego Jana Paderewskiego. Podobnie jak w wielu innych romantycznych interpretacjach muzyki Chopina, tak i u Paderewskiego znajdujemy pojmowanie jej jako inkarnacji „ducha ziemi
ojczystej”, „ducha narodu w jego wszystkich stanach”. Paderewski postrzega w niej „cz stk
wieczno ci samej” i – oczywi cie – barwn , niemal
sienkiewiczowsk panoram rodzimego krajobrazu,
historii, a przede wszystkim symboli narodowych.
Jest tu jednak te co nowego. „Zabroniono nam
owackiego, Krasi skiego, Mickiewicza. Nie zabroniono nam tylko Chopina. A jednak w Chopinie –
stwierdzi Paderewski – tkwi wszystko, czego nam
wzbraniano” po czym na zasadzie oratorskiego
crescendo mistrz zacz wymienia od pozornie
„niewinnych” atrybutów dawnej kultury narodowej,
jak kontusze, czy „pasy z otem lite” a do tych kategorii, które jawnie wi
si z histori walki narodowo wyzwole czej, jak: „niewoli ból, wolno ci al,
tyranów przekle stwo i zwyci stwa radosna
pie ”76. W ten sposób twórczo Chopina uzyska a
wyk adni polityczn jako sztuka nios ce tre ci potencjalnie „wywrotowe”, dot d jednoznacznie kojarzone z Mickiewiczem. Co wi cej, wyk adnia ta najwyra niej wpisywa a si w ideologi blisk narodowej demokracji, albowiem Paderewski podj równie polemik z socjaldemokracj zarzucaj c jej
porzucenie aspiracji narodowych na rzecz rewolucyjnego internacjonalizmu. Przeciw tym oskar eniom zaprotestowa sympatyzuj cy z socjalistami
Henryk Strenger. Podkre laj c szacunek wobec
szlachetno ci i ofiarno ci Paderewskiego, w swym
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
li cie otwartym wyrazi przekonanie, i „Chopinowemu dzie u” nale y si dope nienie, którego winien
dokona „nowy Duch Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej [...]”77.
Inna nowo postrzegania przez Paderewskiego muzyki Chopina jako wyrazu idei narodowej
tkwi a w tym, i najwyra niej nie podziela on zdania
Przybyszewskiego o funkcjonowaniu duszy geniusza na podobie stwo filtra. Podobnie jak Schumann
przed prawie 80. laty, tak i Paderewski upatrywa
w muzyce Chopina charakterystyki cech narodowych z ich zaletami, ale i wadami. Tak wi c poza
oczywistymi pozytywnymi przymiotami tradycyjnie
kojarzonymi z polsko ci odnajduje Paderewski w
muzyce Chopina tak e obraz niesta ci i niemocy
wytrwania, muzyczn projekcj „porywów sza u”,
niezdolno ci do dzia
zbiorowych, jak i „niemocy
zw tpienia”78. Wydaje si prawdopodobne, i ów
krytyczny ton wzgl dem tradycyjnych wad charakteru narodowego – ton, który zreszt czasami powraca w przemówieniach do rodaków – wynika nie
tylko z dobrze poj tego patriotyzmu tego wyj tkowego cz owieka, ale równie i z jego bliskich kontaktów z Romanem Dmowskim. Znaj c bowiem
szerokie horyzonty Paderewskiego, jego zainteresowania wspó czesn my
narodow , wydaje si
ma o prawdopodobne, i by nie zapozna si z g owówczas ksi
Dmowskiego My li Polaka
nowoczesnego. Przynios a ona naczelnemu ideologowi endecji znaczny rozg os, przysparzaj c mu
równie licznych przeciwników.
Podobnie jak Wasilewski, równie i Dmowski
koncentrowa si na tzw. my li wszechpolskiej,
a wi c adresowanej do wszystkich czuj cych si
Polakami. Równie i on ostrzega przeciw narastacemu gro nemu zjawisku „lokalnych patriotyzmów” w poszczególnych zaborach i ubolewa nad
redukcj ambicji narodowych do „poziomu plemiennego”, co objawia o si samozadowoleniem, e
istnieje j zyk polski i obyczaje. Nale o rozbudzi
ambicje pa stwowotwórcze i realizowa je na razie
cho by na poziomie gminy, nale o wdro
szeroki program pracy wychowawczo-o wiatowej, aby
dokona czego niezmiernie trudnego – zmieni
mentalno przeci tnego Polaka79. Dowodu na to,
modernizacja mentalno ci narodowej jest mo liwa, upatruje Dmowski w ogromnym awansie gospodarczym Wielkopolski prze omu stuleci, gdzie
narzucona przez zaborc wojna ekonomiczna wymusi a porzucenie typowo polskiego marazmu.
W ten sposób najgro niejsi wrogowie polsko ci –
Prusacy – chc c jej zada miertelny cios, oddali jej
najwi ksz przys ug : wykrzesali z niej twórcz
aktywno w dziedzinach kluczowych dla przysz ej
pomy lno ci narodowej. T w nie postaw nale y
krzewi w pozosta ych zaborach, aby w polskich
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
kach skupi finanse, handel i rodki produkcji – to
bowiem atrybuty si y nowoczesnego wiata.
W wietle wskazanych tu za
trudno si
dziwi , i w pismach Dmowskiego nie znajdujemy
odniesie do Chopina, podobnie zreszt , jak
i w pismach innych znacz cych dzia aczy endecji:
Zygmunta Balickiego (znanego twórcy teorii „egoizmu narodowego”) czy te W adys awa Grabskiego. Wprawdzie Dmowski wyra a swój szacunek
wobec polskiej tradycji romantycznej, a fragmenty
relacjonowanej ksi ki wiadcz o tym, i wyst py
przyjezdnych wirtuozów stawia ni ej od twórczo ci
muzycznej maj cej wk ad w tradycj narodow ,
niemniej nie rozwija tych my li. Osobliwo ci mo e
si równie wydawa , i jego bogata korespondencja z Paderewskim koncentrowa a si wy cznie na
sprawach polityczno-spo ecznych i trudno znale
jakiekolwiek fragmenty dotycz ce muzycznej dziaalno ci mistrza, cho listy wiadcz , i jego wiatow renom Dmowski w pe ni docenia 80. Trudno
przypuszcza , i by przywódca endecji nie wiedzia ,
jaka pozycj zajmuje w kulturze wiatowej muzyka
Chopina. Mo na jedynie mniema , i nie interesowa si muzyk i nie przewidywa jej istotnej roli
w krajowych planach narodowej demokracji. Tym
bardziej, i Chopin jako ambasador polsko ci za
granic pozostawa przecie w najbardziej kompetentnych r kach – mistrzowskich r kach samego
Paderewskiego.
W zupe nie innym ni ukazanym przez Dmowskiego wietle przedstawi chwalone przez przywódc endecji przemiany w Wielkopolsce wspomniany ju
Przybyszewski81. Jak wiadomo,
z Dmowskim czy a wieszcza M odej Polski g ównie sk onno do prowokacji. Zgadza si równie z
przywódc endecji w promowaniu aktywno ci organizacyjnej i modernizacji ziem polskich, cho modernizacj postrzega bardziej w kategoriach walki
z prowincjonalizmem ni w kategoriach gospodarczych. I on równie by pod wra eniem efektów
wielkopolskiej przedsi biorczo ci. Ubolewa jednak,
w miar bogacenia si regionu post powa jego
upadek kulturalny, doprowadzaj c ostatecznie do
sytuacji, i „jedyn zasad kultury Pozna skiego”
sta o si has o „Boga cie si !”. I w ten sposób –
pisa w 1917 roku82 – obskurantyzm, „wszechw adza i wsteczno
ko tu stwa parafialnego” doprowadzi y do tego, i niegdy kwitn ca kultura miasta
cego po upadku Powstania Listopadowego
„duchow stolic Polski” zredukowana zosta a do
„najordynarniejszego utylitaryzmu”. Spo ecze stwo
regionu zacz o zadowala si
naiwnemi manifestacyjkami narodowemi, od piewaniem
kantyczek, urz dzaniem ku czci, czy to Kraszewskiego, czy te
ostatnio Sienkiewicza naiwnych, prowincyonalnych wieczorków
wokalno-demaklacyjno-muzykalnych, [...] nie bacz c na to, e
w tej zarobkowo-bankowej t
nie charakter narodowy coraz
57
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
wi cej si paczy i doszcz tnie si wszystkich cech istotnej
polsko ci wyzbywa , a pod wieloma wzgl dami ulega niewolniczo wp ywom duszy polskiej najwi cej wrogim i obcym.
Tak wi c przemiany mentalno ci, tak cenione
przez Dmowskiego, postrzegane by y przez Przybyszewskiego w kategoriach raczej wynarodowienia ni po danej modernizacji. Twórca Confiteor
odmiennie postrzega hierarchi warto ci z punktu
widzenia interesu narodowego. Dla narodu bez
bytu politycznego – pisa w konkluzji cytowanej
ksi ki –
ma Sztuka jeszcze inne znaczenie i ca kiem inna donio, ani eli dla narodów wolnych. Dla nas jest ona stokro
razy wi kszem bogactwem, ani eli nasz dobrobyt materialny
[...] bo przez ni tylko wiatu okaza mo emy, e istniejemy, e
nie przestali my by narodem…83.
W ten sposób m odopolski estetyzm wprz gni ty zosta w s
ideologii narodowej za dziedzictwo Chopina zyska o status koronnego dowodu
egzystencji kultury polskiej.
Podobne wnioski pojawiaj si w pismach Wincentego Lutos awskiego. Ten wybitny filozof (krewny Witolda Lutos awskiego) sympatyzuj cy z Narodow Demokracj pisa w 1907 roku o muzyce
Chopina jako o otwartej dla ca ego wiata jedynej
drodze „zg bienia polskiego ducha i zrozumienia
go”. Zdaniem Lutos awskiego, ka dy, kto si zna na
muzyce, spostrze e, e „ten polski duch, objawiony
w polskiej muzyce, jest dziwnie bogaty w zmienno nastrojów, od subtelnej uczuciowo ci do najdzielniejszego m stwa”84.
W latach dwudziestych, po odzyskaniu niepodleg ci, zwi zki twórczo ci Chopina z ideologia
narodow wkroczy y w now faz . Jednak e my li
Przybyszewskiego i Lutos awskiego nie straci y na
aktualno ci. Wprawdzie nie by o ju potrzeby dowodzenia, e Polska istnieje, niemniej nale o powiadcza jej prawa do odzyskanej pa stwowo ci,
w czym fakt istnienia uznanej powszechnie sztuki
narodowej mia wa kie znaczenie propagandowe.
Mia o to szczególn wag w zwi zku z przelewaj ca si przez Europ fal nacjonalizmów (pot gowan zarówno pojawieniem si nowych pa stw
narodowych, jak i poczuciem krzywdy ze strony
Niemiec) i polityków sceptycyzmu co do trwa ci
nowych pa stw. Tymczasem – jak podkre lali polscy politycy ró nych orientacji – Rzeczpospolita
by a krajem odrodzonym, nie „nowym”, za jej wielowiekowa kultura i tradycja po wiadcza, i niepodobna upatrywa w niej „pa stwa sezonowego”.
Jednak e w warunkach powszechnego uniesienia
patriotycznego, mit Chopina obok tradycyjnego powiadczania przesz ci i tera niejszo ci sta si
równie wytyczn ambitnych planów na przysz
.
Plany te snu i realizowa wspomniany ju wielokrotnie Karol Szymanowski, którego my li, prace
58
twórcze i organizacyjne w du ej mierze podporz dkowane by y jego w asnemu rozumieniu dziedzictwa Chopina w kontek cie idei narodowej.
Podobnie jak Przybyszewski, przeszed Szymanowski d ug drog od modernistycznego estetyzmu do ideologii narodowej. Przemiana ta dokona a si u niego oko o 1919 roku w zwi zku z powrotem do kraju i – jak sam okre la – upojeniem
si „wolno ci -polsko ci ”. Wówczas te odkry
Szymanowski pi kno „pierwotnej dziko ci” folkloru
podhala skiego, zacz poszukiwania w asnej wizji
pras owia sko ci (której wyraz odnajdujemy w opiewniach). Fakt odrodzenia wolnej Polski obudzi
w nim patriotyczny zapa i wol dzia ania. Od tego
te czasu jego publiczne wypowiedzi na temat
Chopina staj si cz ste i obszerne.
Istoty narodowych aspektów muzyki Chopina
upatrywa Szymanowski w nieobecnej u innych polskich kompozytorów umiej tno ci dotarcia do najbszych pok adów „odr bno ci rasowej” narodu,
a wi c do ponadhistorycznych, obecnych od pocz tków istnienia narodu cech kulturowych. Dlatego
te jedynie Chopin reprezentowa polsk muzyk
narodow , która – niestety – pojawi a si i znik a
wraz z nim. „Rasowej g bi”, znamionuj cej prawdziw muzyk narodow – w odró nieniu od twórczo ci uzyskuj cej powierzchowny narodowy koloryt dzi ki stylizacjom folkloru – upatrywa Szymanowski nie tylko w próbach dotarcia do pra róde
kultury muzycznej, ale i w trafnej muzycznej projekcji charakterystycznych cech emocjonalnych narodu
okre lanych przeze jako „wzruszeniowo ”. W tym
te sensie ponadhistoryczna polsko manifestuje
si w ca ej twórczo ci Chopina okre lanej przez
Szymanowskiego mianem mitu o duszy polskiej
„w tym w nie znaczeniu, w jakim zbiorowa wyobra nia narodu stwarza owe mity dziejowe w bezpo rednim uj ciu najg bszego wyrazu minionych
zdarze ”85. Innymi s owy, w ca ej historii muzyki
jedynie Chopin by w stanie w sposób artystycznie
doskona y – st d ponadczasowy – wyrazi muzyk
ponadhistoryczn ide polsko ci.
W sumie, istoty geniuszu Chopina upatrywa
Szymanowski w:
d eniu do najwy szej klasy metier – owego
obiektywnego i ponadepokowego czynnika zapewniaj cego ponadczasow ywotno sztuki;
w swoistym „fanatyzmie twórczo ci”, bez którego
trudno o wypracowanie oryginalnego j zyka d wi kowego;
w muzycznej profetyczno ci stanowi cej istot
wszelkiego modernizmu.
Wspomniana tendencja do ahistoryczno ci
wi e si z typowym dla Szymanowskiego postrzeganiem Chopina „ponad” jego epok , w oderwaniu
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
od czasów romantyzmu. Wynika o to z przekonania,
tak, jak nie rozumiano go w dziewi tnastowiecznej Polsce, nie rozumiano go równie w ówczesnym Pary u, gdzie by ceniony g ównie za kunszt
pianistyczno-improwizatorski, pedagogiczny oraz
walory towarzyskie, za najbardziej oryginalne
z jego dzie zaledwie tolerowano, traktuj c jako
dziwactwo86. Tymczasem zrozumienie istoty geniuszu Chopina jest dla Szymanowskiego równoznaczne z odczytaniem zakodowanych w jego muzyce impulsów rozwojowych skierowanych ku przysz ci.
Wskazane tu wnioski dyktowa y Szymanowskiemu w asne do wiadczenia twórcze wsparte
ogromn wiedz humanistyczn . Jednak e nietrudno zauwa
, jak dalece jego refleksje zbie ne s
z my lami Norwida. I te w nie my li podj Szymanowski jako punkt wyj cia swojego odczytu
o Chopinie wyg oszonego 9 XI 1930 na Uniwersytecie Warszawskim. Cytowany ju fragment Promethidiona o podnoszeniu „ludowych natchnie do
poziomu ludzko ci”, podkre lanie, i proces ten
u Chopina wi za si z odkryciem obiektywnych
praw warunkuj cych ponadczasowy byt dzie a –
wszystko to by o poetyck antycypacj pogl dów
estetycznych Szymanowskiego. Profetyczne zdanie
o rozwoju sztuki narodowej „od grobu Chopina”
z ca odpowiedzialno ci podj te zosta o przez
Szymanowskiego jako dyrektywa artystyczna. Nie
ulega o bowiem w tpliwo ci, i od czasu tragicznej
mierci Kar owicza on to w nie by jedynym nast pc Chopina, co cz sto podkre la a polska i zagraniczna krytyka muzyczna. I w nie tworz c nowoczesn kompozytorsk szko narodow , traktowa Szymanowski dziedzictwo Chopina jako swoisty
drogowskaz. Chopin mia stanowi wzorzec doskona ej równowagi pomi dzy tym, co narodowe, i tym,
co europejskie. Jego dziedzictwo po wiadcza o, i
jedynie najwy szej klasy warsztat artystyczny dawa
szans na trwa e zaistnienie w kulturze uniwersalnej, jedynie organiczna wi
z kultur europejsk
ochroni muzyk narodow przed prowincjonalizmem i tym samym uczyni j dost pn dla wiata.
Mit Chopina w kontek cie ideologii narodowej
mia równie znaczenie dla innych ni twórcze dziaSzymanowskiego. Otó podj ta w Warszawie
lat dwudziestych dzia alno organizacyjna i dydaktyczna wyzwoli a w nim ogromn pasj spo ecznikowsk . Celem sta o si nie tylko stworzenie systemu szkolnictwa muzycznego, ale równie szeroko
zakrojona akcja edukacyjna, maj ca podnie poziom kultury muzycznej spo ecze stwa, co przek ada o si – jak pisa Szymanowski – na po dany w
nowoczesnym kraju poziom kultury ogólnej. Nale ao podj ogromny wysi ek dla wyrównania zapó nie cywilizacyjnych, naros ych w wyniku rozbiorów,
aby dorówna w tym wzgl dzie wysoko rozwini tym
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
krajom Europy. I w tym zakresie podnosi Szymanowski znaczenie dziedzictwa Chopina, w którym
postrzega „etyczny nakaz pracy, nauk prawdziwej
ofiarno ci, testament wszystkich nas obowi zuj cej
woli czynu”. ycie i twórczo Chopina mia y by
dla m odej generacji przyk adem, jak godzi patriotyzm z poczuciem przynale no ci do wspólnoty
narodów Europy, jak wysi kiem indywidualnym s uodrodzonemu pa stwu polskiemu. W tym kontek cie Szymanowski rozwin znan ju z wczeniejszych wypowiedzi Przybyszewskiego my l
o tym, jak istotna dla spo ecze stwa mo e by muzyka w okresie, gdy jest ono pozbawione w asnej
pa stwowo ci. W tym te sensie – pisa Szymanowski – a do ko ca pierwszej wojny wiatowej
muzyka Chopina pe ni a niejako funkcj polskich
ambasad we wszystkich cywilizowanych krajach,
za po odzyskaniu niepodleg ci sta a si symbolem i has em szereguj cym „nas, wspó czesnych
muzyków, w imi idei szerzenia najg biej poj tej
kultury muzycznej w odrodzonej Ojczy nie”87.
Wydaje si , i autorytet Szymanowskiego,
wsparty opiniami najwybitniejszych przedstawicieli
ówczesnego wiata kultury, pozosta nie bez wp ywu na oficjalne uznanie Chopina za jeden z g ównych filarów kultury narodowej przez w adze II Rzeczypospolitej. Pogl d ten przyj ty zosta powszechnie, nie budz c adnych zastrze
: z punktu widzenia polityki wewn trznej harmonizowa z ideologicznymi liniami tak prawicy („wszechpolski” element narodowy), jak i socjalistów (dusza ludu), za
z punktu widzenia polityki zagranicznej idealnie
odpowiada ówczesnej racji stanu, jak by sojusz
z Francj . Postulowane przez Szymanowskiego
tre ci edukacyjne o znaczeniu Chopina dla kultury
i patriotyzmu polskiego znalaz y si w programach
pa stwowego szkolnictwa powszechnego, w Warszawie zainicjowano Mi dzynarodowe Konkursy
Chopinowskie, za sygna em I programu uruchomionego u progu lat 30. Polskiego Radia – zosta
motyw czo owy Poloneza A-dur. Zarazem dzi ki
post powi technicznemu muzyka Chopina mia a po
raz pierwszy w historii szanse dotrze do szerszych
mas spo ecze stwa, staj c si w ten sposób autentyczn w asno ci narodu.
Jak wynika z przedstawionych rozwa
, o ile
paralela pomi dzy romantyczn ideologi narodoa postaw , dzia aniami i twórczo ci Chopina
wydaje si znacz ca, o tyle odmiennie przedstawia
si kwestia znaczenia dziedzictwa twórcy mazurków dla polskiej my li narodowej XIX wieku. W myli tej, zdominowanej pot nym wp ywem literatury,
Chopin – poza nielicznymi wyj tkami – znajduje
miejsce marginalne. Wydaje si , i wynika to z nast puj cych przyczyn :
1. Wyra ane przez wszystkich polskich my licieli od Mochnackiego do Wasilewskiego przeko-
59
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
nanie o fundamentalnym znaczeniu literatury dla
kultury narodowej. Przekonanie, uzasadniane
z ró nych pozycji ideologicznych i wspierane pozytywn ocen poziomu krajowej i emigracyjnej kultury literackiej, sta o si aksjomatem determinuj cym
pogl d, i wyobra nia typu obrazowo-werbalnego
bardziej odpowiada specyfice polskiej umys owo ci
ni wyobra nia abstrakcyjna. Ponadto, jak stwierdza Wapi ski, polski romantyczny ruch narodowy
interpretowa my li wieszczów w kategoriach dyrektywy politycznej, co nie mia o precedensu w skali
ca ej Europy88. Dotyczy o to zw aszcza s ynnego
„my lenia sercem” z ca ym tragicznym baga em
nast pstw tego typu postawy. Z tej perspektywy
zrozumia e staj si zap dy Trentowskiego do „poskramiania polskiego uma” oraz antyromantyczna
postawa Dmowskiego i Balickiego. Opisany aksjomat stawa si tym bardziej wyrazisty i cenny dla
ideologii narodowej, i równolegle, na przestrzeni
ca ego XIX wieku, w my li niemieckiej krystalizowao si przekonanie o fundamentalnej roli muzyki
w kulturze ogólnoniemieckiej. Pogl d ten plastycznie wyrazi Tomasz Mann, okre laj c muzyk jako
„deutscheste Kunst”.
2. Niski poziom ycia muzycznego w warunkach rozbiorowych utrudnia dost p do wykona
muzyki Chopina, której zasi g ograniczony by
w zasadzie do elity ówczesnego spo ecze stwa.
Demonstracja pe nego obrazu si y oddzia ywania tej
muzyki wymaga a profesjonalnego kunsztu pianistycznego najwy szej klasy, za publiczne wyst py
wirtuozów ogranicza y si na ogó do wi kszych
miast, by y zjawiskiem rzadkim i bardzo kosztownym. Z kolei muzykowanie amatorskie mog o zaprezentowa sztuk Chopina jedynie w postaci
mocno okrojonej, zredukowanej do elementarnego
poziomu trudno ci technicznych, co raczej ogranicza o si jej przekazu artystycznego. Poza tym
równie i muzykowanie amatorskie mia o wówczas
w Polsce charakter elitarny, ograniczaj c si do
arystokracji i cz ci kulturalnego mieszcza stwa.
O ile wi c ka dy z cytowanych autorów mia tomy
z poezj Mickiewicza „na wyci gni cie d oni”, o tyle
z profesjonalnie wykonan muzyk Chopina – je li
nie nale
do wy szych klas ówczesnego spo ecze stwa i nie mia kontaktów w ród muzyków zawodowych, b
sam nie mia wykszta cenia pianistycznego – móg mie styczno sporadycznie.
3. Przedstawione uwarunkowania powodowa y,
z punktu widzenia dzia
propagandowopolitycznych i narodowo-wychowawczych literatura
by a zdecydowanie wa niejszym instrumentem ni
muzyka. Drukowane w Poznaniu i w Pary u wydania dzie Mickiewicza przemycano do Królestwa,
kolportuj c je w tych rejonach, w których ob one
by y zapisem carskiej cenzury. Ka dy, kto potrafi
czyta , móg osobi cie do wiadczy pot gi oddzia-
60
ywania wyobra ni poety, za pozostali mogli zawsze liczy na dzia alno potajemnych kó ek literackich. Wydaje si , i te w nie realia brali pod uwaówcze ni dzia acze spo eczni podejmuj cy misj
szeroko poj tego wychowania narodowego. Tak te
prawdopodobnie by o w przypadku Zygmunta Wasilewskiego, cz owieka ogromnej kultury i erudycji,
którego – cho by przez fakt, i by szwagrem Mieczys awa Kar owicza – trudno podejrzewa o s ab
znajomo twórczo ci Chopina.
4. Na wspomniany ju niski poziom polskiego
ycia muzycznego mog y równie wp ywa warunki
gospodarcze i zapó nienia cywilizacyjne. Jednak e
zwa ywszy cytowane ju s owa Przybyszewskiego,
a tak e fakt, i najzamo niejszy w XIX wieku kraj –
Anglia – by wówczas pogardliwie okre lany przez
Hanslika jako „Land ohne Musik”, nale y tego rodzaju uwarunkowania tratowa z du rezerw .
Dalsze, XX-wieczne losy zwi zku mitu Chopina
z polska ide narodow – to temat na odr bne studium. Rzecz oczywista, w stosunku do XIX wieku
zmieni o si wiele: pocz wszy od cywilizacyjnotechnicznych uwarunkowa komunikacji kulturowej,
poprzez realia geopolityczne, zmierzch dawnych
teorii traktuj cych naród w kategoriach tworu natury, a po obecno
w asnego pa stwa (cho nie
zawsze w pe ni suwerennego) rozci gaj cego –
wed ug obrazowego okre lenia Gellnera – polityczny „parasol ochronny” nad narodem i jego kultur ,
której czo ow sygnatur rozpoznawcz i wizytówk
sta si w nie Chopin. Pomimo dramatycznych
kolei pa stwa i narodu (a mo e, paradoksalnie,
nie dzi ki nim) ranga chopinowskiego „mitu
o duszy polskiej” uros a jak nigdy dot d. Zakazuj c
wykonywania muzyki Chopina na terenie Generalnej Guberni, nazistowskie w adze okupacyjne wykaza y, i przywi zywa y daleko wi ksz rol do
narodowego kontekstu tej twórczo ci ni XIXwieczni zaborcy, którzy najwyra niej postrzegali
Chopina bardziej w kategoriach reprezentacji mi dzynarodowych elit ni narodu. Równie serio traktowa y Chopina w adze stalinowskie. Warto przypomnie , i piórem W odzimierza Sokorskiego –
ównego promotora socrealizmu w Polsce – re im
Bieruta postrzega w Chopinie wr cz wzór dla kompozytorów polskich g ównie ze wzgl du na to, i
wykraczaj c poza ramy w asnego rodowiska wyczu on „przysz
i wielko
muzyki polskiej
w nawi zaniu do ludowego podglebia w asnego
narodu”89. W ten sposób – jak przepowiada w 1910
roku Strenger – nad dzie em Chopina istotnie zawis
duch Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Zwa ywszy kr te koleje losów narodu w XX
wieku niezwykle interesuj ce by oby zbadanie miejsca Chopinowskiego dzie a w kontek cie modeli
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
kanonu kultury narodowej90, idei narodu jako
wspólnoty komunikowania si 91, teorii „detradycjonalizacji” Anthony Giddensa92.
Nasuwaj si te pytania z pogranicza socjologii: jak wp yn a na recepcj twórczo ci Chopina
wymuszona w wyniku II wojny wiatowej etniczna
homogenizacja spo ecze stwa polskiego? Jak,
z kolei, wp ywa na wspomniana recepcj obserwowane od akcesu do Unii Europejskiej otwarcie si
spo ecze stwa wobec Europy Zachodniej?
Sygnalizowane pytania i problemy wspó tworz
perspektywy bada nad funkcjonowaniem twórczoci Chopina w zmieniaj cej si rzeczywisto ci polskiej wspó czesnej kultury narodowej.
£
____________________________
ród o: Chopin w kulturze polskiej, red. Maciej Go b,
Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc awskiego, Wroc aw 2009.
Przypisy:
1
B. E. Sydow, Korespondencja Fryderyka Chopina, Warszawa 1955,
s. 179.
2
Robert Schumann o Fryderyku Chopinie, t um. E. Bobek i in., red.
K. Musio , Zeszyt Naukowy PWSM, Katowice 1963, s. 24.
3
Cyt za: F. Hoesick, Chopin, Kraków 1967, t. II, s. 42.
4
Cyt. za: T. A. Zieli ski, Chopin. ycie i droga twórcza, Kraków 1993,
s. 300.
5
Z przyczyn oczywistych w Nadrenii odmiennie postrzegano polsko
ni w Prusach i je li spojrze z tej w nie perspektywy, nie dziwi
wysuwane z pozycji konserwatywno-nacjonalistycznych oskar enia
Rellstaba o „wandalizm”. Nale y jednak pami ta , i po latach krytyk
ów diametralnie zmieni zdanie, a twórczo
Chopina zosta a przez
wszystkie kraje niemieckie zaakceptowana i w czona do kanonu
arcydzie , za w drugiej po owie stulecia etykietka barbarzy stwa dotkn a muzyki wyros ej z jeszcze surowszego „pnia ludów s owia skich”
– mianowicie Rosji. Jak wiadomo, oskar enia tego rodzaju bywaj
zamaskowan form fascynacji, jak i obaw przed wtargni ciem na
„swój” teren wp ywów obcej kultury: w tym kontek cie warto przypomnie , i sto lat wcze niej broni cy swego monopolu operowego W osi
oskar ali o to samo Niemców.
6
F. Hoesick, dz. cyt., s. 14.
7
E. Gellner, Narody i nacjonalizm, przek . Teresa Ho ówka, PIW, Warszawa 1991.
8
Poza oczywistymi sygnaturami polsko ci, jak polonezy i mazurki,
nale y zwróci uwag na wskazany przez Mieczys awa Tomaszewskiego wp yw „ piewów narodowych” – a wi c pie ni powsta czych,
nierskich, religijnych, pie ni dworku szlacheckiego, piosenek ówczesnej Warszawy itd. Zob. M. Tomaszewski, Muzyka Chopina na nowo
odczytana, Akademia Muzyczna, Kraków 1996, s. 15, 38-43. Por.
ponadto: Zofia Lissa, Problemy polskiego stylu narodowego w twórczoci Chopina, [w:] eadem, Studia nad twórczo ci Chopina, PWM,
Kraków 1970.
9
Andrzej Walicki, Polska my l filozoficzna epoki mi dzypowstaniowej,
w: 700 lat my li polskiej, red. A. Walicki, PWN, Warszawa 1978, s. 15.
10
Wed ug Wro skiego dwie biegunowe zasady rzeczywisto ci to byt
i wiedza, których synteza jest podstawa stwarzaj cego si absolutu.
Podstaw kreacjonizmu jest oryginalna metoda Wro skiego, zwana
przez Jerzego Brauna metod genetyczn , polegaj ca na ujmowaniu
faktów i zjawisk w ich procesie powstawania, w ruchu „od wewn trz”.
Metoda ta d
a do syntezy matematyki, filozofii i religii. Por. Jerzy
Braun, Zarys filozofii Hoene-Wro skiego, OKML, Warszawa 2006.
11
My l t prezentuje Wro ski w Odezwie do narodów s awia skich
wzgl dem przeznacze
wiata (Pary 1848), w której znajdujemy
niezmiernie zawi y wywód my lowy, prowadz cy do wniosku, i to
owianie powo ani s do prze amania kryzysu w post pie wiedzy. Na
Zachodzie bowiem dominuje empiria, krytykowana przez Wro skiego
za niezdolno
do poznania „pierwoj cia” istnienia, stanowi cego
fundament prawdy absolutnej. Na stronie 41 znajdujemy wiernopod
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
da czy adres do cesarza Rosji, jako „opatrznego opiekuna narodów
awia skich”.
By mo e genez tej my li nale y wyja ni do kr tymi kolejami
losu Wro skiego, który by uczestnikiem insurekcji Ko ciuszkowskiej,
zosta wzi ty przez Rosjan do niewoli, po czym... przyj to go do armii
carskiej, gdzie uzyska stopie oficerski. Do tego nale oby doda
kontakty genialnego uczonego z Ambasadami Rosyjskimi na Zachodzie sk d uzyskiwa finansowe wsparcie wyda swych prac. Przekonanie o monopolu Rosji na „prawo boskie” stanowi o podstawy mesjanizmu rosyjskiego: ideologia ta dojrza a w II po . XIX wieku, za jej piewcami byli g ównie Fiodor Dostojewski i Aleksander Danilewski.
13
A. Zamoyski, Chopin (tytu orygina u: Chopin. A biography), przek .
H. So daczukowa, Warszawa 1990.
14
F. Hoesick, dz. cyt. s. 29. Skarbek podkre la wdzi czno Miko aja
Chopina wobec przybranej ojczyzny
15
T. A. Zieli ski, dz. cyt. s. 154-155.
16
J. Iwaszkiewicz, Chopin, PWM, Kraków 1956, s. 162-164.
17
M. Tomaszewski, Chopin : cz owiek, dzie o, rezonans, PodsiedlikRaniowski, Pozna 1998, s. 567.
18
T. A. Zieli ski, dz. cyt., s. 155.
19
M. Mochnacki, os obywatela z Pozna skiego, [w:] ten e, Pisma
krytyczne i polityczne, oprac. J. Kubiak, E. Nowicka, Z. Przychodniak,
Universitas, Kraków 1996, t. II, s. 14.
20
Tam e, s. 15.
21
Tam e, s. 26.
22
Tam e, s. 26-27. Zdaniem Romana Wapi skiego ów romantyczny
kontekst polskiej my li politycznej tamtych czasów by charakterystyczny dla ca ego pokolenia i w du ym stopniu ci
na nim autorytet
Mickiewicza. Ale nie tylko. W 1800 roku ukaza a si ciesz ca si
ogromn popularno ci broszura Józefa Pawlikowskiego Czy Polacy
wybi si mog na niepodleg
, w której autor postuluje wiar w si y
asne narodu, podkre laj c jego t yzn fizyczn , waleczno i przypominaj c o zwyci stwach oddzia ów ch opskich, które niejednokrotnie
odbiera y „armaty kosami”. B
c pod wra eniem lektury tej ksi ki,
polscy patrioci czasem zapominali zastanowi si nad trwa ci tego
rodzaju sukcesów, jak i nad post puj
modernizacj daj
regularnym armiom coraz wi ksz przewag . Jak pisze Wapi ski, niema a ich
cz
ho dowa a przekonaniom S dziego z Pana Tadeusza Mickiewicza – przekonaniom, które notabene sta y si chyba polskim ponaddziejowym mottem narodowym:
„Szabel nam nie zabraknie, szlachta na ko wsi dzie,
Ja z synowcem na czele, i – jako to b dzie!”
Zob. R. Wapi ski, Historia polskiej my li politycznej XIX i XX wieku,
ARCHE, Gda sk 1997, s. 37-46.
23
Maurycy Mochnacki, O literaturze polskiej w wieku XIX, oprac.
H. ywczy ski, Krakowska Spó ka Wydawnicza, Kraków 1923, s. 4.
24
[Wst p do:] M. Mochnacki. Pisma krytyczne... dz. cyt., s. 14.
25
W recenzji z dn. 23 III 1830 Mochnacki pisa :„... eby do wytwornej
gry i genialnej kompozycji czy tak pi kn prostot rodzinnego pienia,
jak ja sobie Chopin przyswoi , trzeba mie odpowiednie czucie, pozna
echa naszych pól i lasów, s ysze piosenk wie niaka polskiego”. Cyt.
za: T. A. Zieli ski, dz. cyt. s. 140.
26
Oto pierwszy z nich, wiadcz cy o romantycznych motywacjach
mineralogicznych pasji Mochnackiego: „…po z amaniu lub rozbiciu
niektórych minera ów, na wewn trznej powierzchni, okrytej drobnymi
cz stkami ich masy, postrzegamy blaszki po czone ze sob na kszta t
listków korony w kwiecie [...] Symetryczny cz stokro uk ad tych blaszek, oko o jednego punktu osadzonych na kszta t listków, czy nie
zdaje si przepowiada w wiecie martwych kamieni ro linnej natury?”
(M. Mochnacki, O literaturze…,. s. 13).
27
Tam e, s. 26.
28
Przywrócenie staropolskiego poj cia „um” i przeciwstawienie go
poj ciu „rozum” nast pi o w polskiej filozofii pocz. XIX wieku pod wp ywem Kantowskiego rozró nienia pomi dzy Vernunft i Verstand. „Um”
w tym kontek cie oznacza umys praktyczny i twórczy-syntetyczny, za
„rozum” (od roz-umienia) – umys teoretyczno-analityczny. Zob.
H. yczy ski, obja nienia do: M. Mochnacki, O literaturze…, s. 14.
Nale y równie zwróci uwag na post puj ce w pocz tkach XIX
tendencje do przywracania w nauce i filozofii poj i terminów staropolskich lub staros owia skich. By o to szczególnie charakterystyczne dla
Wro skiego i Trentowskiego.
29
Tam e, s. 35.
30
Tam e, s. 36-37.
31
Zdaniem Mochnackiego, naród, który nie wykszta ci w asnej, oryginalnej literatury jest tylko zbiorem ludzi, którzy „moralnego ogó u nie
sk adaj ”. My l ta b dzie mia a istotne znaczenie dla statusu literatury
ród polskich narodowców a do ko ca XIX wieku.
32
Krytyka stanu rzeczy w tym wzgl dzie wiedzie Mochnackiego do
awnego postulatu: „czas wezwa filozofii z g bi ducha naszego
12
61
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
i wysnu j z istoty naszego jestestwa, eby up odni a, o ywi a my l
(…). Niechaj si umiej tno polska z rodowitych nasion w asn rozkrzewi dzielno ci , w asnym rozzieleni li ciem i zakwitnie szeroko,
bujnie wielkimi pomys ami.” ( M. Mochnacki, O literaturze…, s. 59).
33
W przeciwie stwie do Mochnackiego, Libelt opiera si g ównie na
filozofii Hegla, pod kierunkiem którego zreszt studiowa w Berlinie,
i którego – jak po wiadczaj
ród a – by „ulubionym uczniem”. Niemniej, podobnie jak Cieszkowski, Dembowski i inni polscy my liciele,
heglowsk apologi pa stwa zast pi apologi narodu, który postrzega
w kategoriach „tworu Bo ego”, za „samow adztwo rozumu” i „racjonalna samowiedz ” ograniczy na rzecz praw uczucia oraz czynu. Por.
A. Walicki, Mesjanistyczne koncepcje narodu i pó niejsze losy tej
tradycji, [w:] Idee i koncepcje narodu w polskiej my li politycznej czasów porozbiorowych, red. J. Go kowski, A. Walicki, PWN, Warszawa
1977, s. 84-86.
34
Interesuj ce, i w pracy O mi ci ojczyzny (F. West, Brody 1907,
s. 42-43) Libelt stawia pytanie: „Czym jest naród?”, wyprzedzaj c tym
awnego twórc teorii nacjonalizmu Ernesta de Renana o ponad 40
lat. Dochodzi do wniosku, i poj cie „naród” wywodzi si od „rodu” czy
te „familii”, odnosz c si w ten sposób do jego plemienno-rodzinnych
korzeni. W historycznym toku tworzenia si polskiej narodowo ci w owymi momentami by y bowiem przypuszczenia szlachty litewskiej
przez Jagie
oraz Ruskiej przez W adys awa III do herbów rodzin
polskich. W ten sposób dosz o do „zespolenia rodów ró noplemiennych
w jedn rodowo , by o sp ynieniem rzek pomniejszych do g ównej
rzeki dziejów” (s. 43). A zatem polonizacja szlachty litewskiej i ruskiej
postrzegana zostaje jako akt dziejowy ale i zjawisko naturalne, spajaj ce Rzeczpospolit w jeden organizm. St d te Litwa, mud i Ukraina
z rdzennymi dzielnicami etnicznej Polski jawi si , jako „wariacje, przez
które d wi czy jedna pe na narodowo ci melodia – a t jedno , t
melodi tworzy wspólno rodu” (s. 40).
35
Karol Libelt, Samow adztwo rozumu i objawy filozofii s owia skiej,
PWN, Warszawa 1967.
36
Cyt. za: A. Walicki, wst p do: K. Libelt, Samow adztwo... dz. cyt.
s. XXX. Wed ug Trentowskiego najpilniejsz potrzeb Polaków jest
logika albowiem za logicznym my leniem nast pi logiczne dzia anie.
Podobne zastrze enia ywi wobec postulatu aby filozofia narodowa
inspirowana by a wierzeniami ludu. Czym e by aby filozofia grecka –
pyta Trentowski – gdyby opar a si na mitologii lub pyta a kap anów
o rad ? Zob. A. Walicki, dz. cyt., s. XXXII.
37
B. Trentowski, Trzy skazówki d
i usi owa moich w Pary u,
„Ksi garnia Polska”, Pary 1860, s. 6. Broszura ta zawiera os podczas obchodu 29-cio letniej rocznicy 29 listopada miany w Towarzystwie Literacko-Historycznym oraz Przemówienie do uczniów Wy szej
Szko y Polskiej na Bulwarze Montparnasse w Pary u, przy ko cu
examinów z roku szkolnego 1858-9, dn 30 sierpnia 1859.
38
Jedn z konsekwencji tej mysli jest rozumienie przez Cieszkowskiego poj cia „ton” – cz stego w polskiej XIX-wiecznej estetyce muzyki.
O ile Hoene Wro ski definiowa muzyk jako „inteligencj zawarta w
tonie”, o tyle Libelt i Cieszkowski poj cie to rozumieli niezmiernie szeroko, jednak e wyra nie czyli je ze sfer uczu . Jak zauwa a Leszek
Polony, wyst puj cy u Cieszkowskiego zwi zek: uczucie – ton antycypuje Heideggerowskie poj cie nastrojenia uczuciowego, jako fundamentalnej w ciwo ci jednostki ludzkiej(L. Polony, Polski kszta t sporu
o istot muzyki, Kraków 1991, s. 87). Wyst puj c u wielu autorów w
sensie dalekim od akustycznej, czy tez teoretyczno-muzycznej wyk adni, poj cie to sta o si wieloznaczne i niejasne.
39
A. Mickiewicz, Wyk ady o literaturze s owia skiej, przek . F. Wrotnowski, „S owo Polskie” Lwów 1900, t. I s. 26-27.
40
Zdaniem Mickiewicza najistotniejsza misj maj spe ni literatura,
filozofia i poezja, które poeta okre li wr cz jako „mesjanistyczne”. Por.:
Mieczys aw Ingot, Narodowo a literatura w polskiej krytyce literackiej
okresu romantycznego, [w:] Idee i koncepcje…, s. 70.
41
Cyt. za: B. Sydow, dz. cyt. s. 185.
42
Cyt. za: T. Zieli ski, dz. cyt., s. 596.
43
Nale y zauwa
i Adam Czartoryski, podobnie jak Cieszkowski,
ywi ide uetycznienia polityki poprzez stworzenie ponadnarodowych
instytucji czuwaj cych nad pokojem i rozstrzygaj cych spory mi dzy
narodami. By a to jedna z konsekwencji typowego dla polskiej my li
narodowej poczucia solidarno ci europejskiej. Zob. A. Cieszkowski,
Ojcze nasz, Fiszer i Majewski, Pozna 1923, t. 3, s. 67.
44
Zdaniem Jerzego Brauna polskie systemy filozoficzne czy „metafizyka czynu”, za umys owo polska najbli sza jest postawie pragmatycznej : „Polak nie interesuje si spekulacj oderwan i ceni filozofi
o tyle, o ile mo na z niej wyci gn wnioski dla ycia.” (J. Braun, dz.
cyt. s. 20).
45
Np. list do J drzejewiczów z 1 VIII 1845, w którym Chopin donosi
o wynalazku Brunela – nowej lokomotywie, „za pomoc której b dzie
mo na przebiega 50 mil angielskich na godzin …”, por. Krystyna
62
Kobyla ska (red.) Korespondencja Fryderyka Chopina z rodzin , PIW,
Warszawa, 1972, s. 149.
46
Por. E. Dziembowska, Chopin – romantyk, klasyk, modernista, [w:]
Szkice o kulturze muzycznej XIX wieku, red. T. Chechli ska, PWN,
Warszawa 1973.
47
M. Go b, Spór o granice poznania dzie a muzycznego, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc awskiego, Wroc aw 2003, s. 215-221.
48
T. Jasi ski, „Imaginatio crucis” In the Baroque Music, Musica Iagellonica” 1995, nr 1.
49
K. Libelt, Estetyka czyli umnictwo pi kne, wyd. 2 popr., B.M. Wolff,
Petersburg 1854, s. 270.
50
Tam e, s. 270-271. Interesuj ce jest, i s owa te, w tej samej postaci
obecne s we wszystkich trzech wydaniach omawianej rozprawy (wyd.
I – J. K.. upa ski, Pozna 1849, wyd. III – w tej samej oficynie, 1875)
nie wzbudzi y czujno ci carskiej cenzury w cytowanym wydaniu
z Petersburga, cho uwag o „tera niejszo ci bolej cej” mo na by o
równie odnosi do po enia ludu.
51
Lektura Umnictwa pi knego nasuwa wniosek, i wprawdzie muzyka
Chopina nie by a pozna skiemu filozofowi nieznana, to jednak lepiej
zna twórczo Haydna, Mozarta, Rossiniego, Webera, nawet wspominane z rozrzewnieniem pie ni z drugorz dnego repertuaru, które pami ta z dzieci stwa w wykonaniu Angeliki Catalani.
52
K. Libelt,O mi ci ojczyzny, s. 43.
53
B. Trentowski, Trzy skazówki... , s. 17.
54
Z. Wasilewski, O sztuce i cz owieku wiecznym, E. Wende i Spó ka,
Lwów 1910, s. VI.
55
Tam e, s. 40. Wasilewski stwierdza, i bez poezji „byliby my kalekami we wszelkiej czynno ci twórczej” praktycznej, jak i teoretycznej.
56
Zob. E. Prokop-Janiec, Literatura i nacjonalizm. Twórczo krytyczna
Zygmunta Wasilewskiego, Universitas, Kraków 2004, s. 108.
57
Z. Wasilewski, dz. cyt. s. 39. Zgodnie z tym przekonaniem twierdzi
Wasilewski, i „sztuka mo e by tylko narodowa”, albowiem musi mie
„krew, charakter”. Por. ten e, O yciu i katastrofach cywilizacji narodowej, Perzy ski i Niklewicz, Warszawa 1921, s. 39-40.
58
Z. Wasilewski, Mickiewicz i S owacki, Gebethner i Wolff, Warszawa
1921, s. 334. Autor podkre la, i literatura, sztuka, filozofia stanowi
„organy skupiania tej my li” i wyra ania jej. Dlatego te praca w wiecie
twórczym jest w ciwie intensywnym procesem poszukiwania geniusza, „któryby zdoby nowy, wy szy szczebel my li narodowej”.
59
O wp ywach Taine’a na pi miennictwo Wasilewskiego oraz o pojawiaj cej si w nim „mitologii duszy aryjskiej” pisa Jan Józef Lipski
w pracy Twórczo Jana Kasprowicza w latach 1878-1991, Warszawa
1967, s. 40. Por. równie E. Prokop-Janiec, dz. cyt.
60
Wasilewski powo uje si na Rymarkiewicza w pracy Norwid, J. Rajski, Warszawa 1935, s. 114.
61
Tam e, s. 43.
62
Tam e, s. 189.
63
Tam e, s. 103.
64
Wed ug Dembowskiego w yciu „dziarsko ” jest tym, czym w sferze
mysli jest twórczo . A który lud ma dziarsko równa naszemu ? –
pyta Dembowski – który ma s owo to samo wyra aj ce? Czy nie
nasz taniec narodowy – mazur?”. Owa „dziarsko ” by a zdaniem
Dembowskiego przejawem „najwy szej mocy ducha”. A zatem – twierdzi Dembowski – my li nale y szuka w „sercu ludu swojego”. Por.:
Edward Dembowski, Twórczo , jako ywio samorodnej, naszej polskiej filozofji, Przegl d Naukowy, Pozna 1843 t. I, s. 309. Wasilewski
cz sto cytuje Dembowskiego, nie dostrzega natomiast analogii cytowanych my li z klimatem twórczo ci Chopina.
65
Wydaje si , i Wasilewski, podobnie jak wielu jemu wspó czesnych
uwypukla g ównie romantyczny aspekt twórczo ci Norwida, za romantyzm – a zw aszcza jego polska odmiana – nie wydaje si szczególnie celowa w podnoszeniu do wy yn sztuki dzia
takich, jak
ci ka mozolna praca. Obecnie zauwa a si , i w twórczo ci Norwida
idea y romantyczne koegzystuj z elementami klasycyzmu, pozytywizmu i parnasizmu jednocze nie.
66
C. K. Norwid, Pisma wszystkie, red., wst p i uwagi krytyczne J. W.
Gomulicki, PIW, Warszawa 1971 T. 3 s. 464
67
Obszern interpretacj my li Norwida o muzyce Chopina zawiera
cenne wprowadzenie W adys awa Stró ewskiego: Cyprian Norwid o
muzyce, oprac. W. Stró ewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997.
68
Spó ka Wydawnicza Polska, Kraków 1892. Jak zauwa a Józef Opalski (Chopin i Szymanowski w literaturze dwudziestolecia mi dzywojennego, PWM, Kraków 1980, s. 96) tekst owego studium wyg oszony
zosta w marcu 1871 w formie odczytu, za napisany na yczenie
ksi nej Marceliny Czartoryskiej, która podczas odczytu prezentowa a
publiczno ci kompozycje Chopina. Pozwala to mniema , i koneksje
arystokratyczne by y nie bez znaczenia dla podj cia przez tego wybitnego humanist omawianego tematu.
69
Tam e, s. 8.
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
70
Tam e, s. 7. w dalszej cz ci wywodów Tarnowski cytuje wypowiedzi Liszta na temat obrazowej si y polonezów Chopina, podkre la
mi dzynarodow pozycj jego twórczo ci nadmieniaj c zarazem, i
„...u Polaków s awa jego i jego muzyka nie budzi y zda si wielkiego
wspó czucia i zapa u...”(s.26). Trudno stwierdzi na jakiej podstawie
opiera Tarnowski to przekonanie, natomiast warto zwróci uwag , i
opinia ta pozostaje w sprzeczno ci z has em Chopin Oskara Kolberga
zamieszczonym w Encyklopedii powszechnej (Warszawa, 1861, t. V s.
462) gdzie czytamy, i pomimo, e „dzie a jego od dziecka u nas by y
poznane i cenione, cudzoziemcy z pocz tku przyjmowali je z niedowierzaniem, lekcewa eniem prawie; oczywi cie nie pojmowali, a st d i le
umaczyli nowy, wcale od dotychczasowego ró ny ywio , jaki w nich
napotykali...”
71
Spó ka nak . „Ksi ka”, Kraków 1910.
72
Tam e, s. 7-8.
73
Tam e, s. 8-9.
74
Wydanie polskie: Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche, przek . S. Helszty ski, [w:] Stanis aw Przybyszewski, Wybór
pism, oprac. B. Taborowski, Ossolineum, Wroc aw 1966. Józef Opalski
zwraca równie uwag na rozdzia Szopen (Impromtu) z wydanego w
1900 roku w Krakowie tomu Na drogach duszy. W dziele tym Przybyszewski zaprzecza, aby narodowo artysty by a dla istotna, niemniej
w rozdziale dotycz cym Chopina powraca legenda twórcy mazurków
jako symbolu polsko ci. Por. J. Opalski, dz. cyt., s. 102.
75
„Ostoja”, Pozna 1917.
76
I. J. Paderewski, O Szopenie, Towarzystwo Wydawnicze, Lwów
1911, s. 20.
77
H. Strenger, Protest. List otwarty do Ignacego Paderewskiego
z powodu mowy jego na inauguracji chopinowych uroczysto ci dnia 23
pa dziernika 1910 r., nak ad H. Strengera, Lwów 1910, s. 8. Zob.
równie : M. M. Drozdowski, Ignacy Jan Paderewski, zarys biografii
politycznej, Interpress, Warszawa 1981, s. 61-62
78
Cyt. za: Polony dz. cyt. s. 165. Nale y zwróci uwag , i w udzielanych licznie wywiadach zagranicznych artysta na ogó powstrzymywa
si od tego typu komentarzy, przedstawiaj c twórczo
Chopina w
sposób bliski konwencji Tarnowskiego – a wi c jako jedynego z polskich wieszczów, który zdoby wiatowe zrozumienie i s aw . Por.
wywiad dla The Christian Science Monitor z dn 29 wrze nia 1939, [w:]
Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego, oprac. B. Janicka,
NERITON, Warszawa 2001, t. V, s. 130.
79
W odró nieniu od tradycji romantycznej przyczyn upadku Rzeczpospolitej upatrywa Dmowski g ównie w jej wadliwej strukturze spo ecznej (brak klasy redniej, która gdzie indziej by a zarzewiem post pu),
ale przede wszystkim w wykszta conych przez szlacht i ch opstwo
cechach charakteru narodowego, w ród których dominuje bierno
i niech
do przekszta cania otaczaj cego wiata. Tymczasem –
ostrzega Dmowski – ycie idzie naprzód i nie zna poj cia przyrodzonego prawa w asno ci danego terytorium. Je li Polacy nie zdob
si
na wi ksz inicjatyw w zakresie przemian cywilizacyjnych zostan ,
wyparci przez inne nacje na margines. I wówczas pozostanie nam –
ironicznie konkluduje Dmowski – jedynie poezja.
80
Np. w li cie z 7 wrze nia 1917 pisa m. in. : „Wiemy, e Paderewski
dzie zawsze wi cej znaczy , ni cz onek Komitetu (Narodowegoprzyp. A.T.), e dla cz owieka z Pa sk indywidualno ci i pozycj
przyj cie tego mandatu jest po wi ceniem…). Por. Archiwum polityczne…,. s. 14.
81
M odopolska my l narodowa bli sza by a postromantycznemu irracjonalizmowi ni tradycjom pozytywistycznym, za spo ród dzia aczy
endeckich najbli ej jej by o do W asilewskiego z racji jego uznania
wiod cej roli poezji w kszta towaniu konstytutywnych cech narodowych
oraz koncepcji zrównowa onego rozwoju osobowo ci w procesie
wychowania narodowego.
82
S. Przybyszewski, Pozna ostoj my li polskiej, „Praca”, Pozna
1917, s. 9-10.
83
Tam e, s. 70.
84
Wyk ad z dn 21 X 1907 w Lowell Institute powtórzony na University
of California 9 III 1908, publikowany pod tytu em Polski naród w zbiorze
Pos annictwo polskiego narodu, Towarzystwo Wydawnicze „Rój” Warszawa 1939, s. 52. W wersji z 1939 roku Lutos awski, jako „wybitnie
polsk ” okre la równie twórczo
Moniuszki, Paderewskiego, Zarembskiego, Kar owicza i Szymanowskiego.
85
K. Micha owski, Karol Szymanowski, Pisma, t.1 – Pisma muzyczne,
PWM, Kraków 1984, s. 262.
86
Ten sam wniosek wyprowadza Szymanowski odno nie recepcji
Chopina w ówczesnych Niemczech przytaczaj c jako przyk ad s ynn
recenzj na temat Chopinowskiej Sonaty b-moll pióra najwybitniejszego ze wspó czesnych i niezmiernie yczliwego Chopinowi Roberta
Schumanna. Jak wiadomo Fina owi Sonaty, stanowi cemu najbardziej
chyba „futurystyczny” epizod w ca ej twórczo ci Chopina odmówi
Schumann muzycznego sensu.
87
K. Micha owski, dz. cyt., s. 301.
88
R. Wapi ski, dz. cyt., s. 45-47.
89
W. Sokorski, Sztuka w walce o socjalizm, PIW, Warszawa 1950,
s. 61.
90
Por. J. Kurczewska, Kanon kultury narodowej, [w:] Kultura narodowa
i polityka, red. J. Kurczewska, PWN, Warszawa 2000.
91
Por. K. Deutsch, Nationalism and Social Communication, MIT Press,
Cambridge, MA 1966.
92
Por. A. Giddens, Living In a Post-Traditional Society, w: U. Beck
i inni, Reflexive Modernization, POLITY, Cambridge 1994.
¢ Rafa Ciesielski
„JARZ CA SI SAMOTNA GWIAZDA W RÓD OTACZAJ CEJ NOCY”
KAROL SZYMANOWSKI O FRYDERYKU CHOPINIE
Zagadnienie postawy Szymanowskiego wobec
Chopina by o ju podejmowane1. Niniejsze uj cie,
przedstawiaj c zasadnicze rysy tej postawy, akcentuje zaproponowany w niej nowy sposób interpretacji muzyki Chopina. Sposób ten zdaje si by j drem stanowiska Szymanowskiego i zarazem kluczem do uchwycenia zawartego w nim przes ania.
Swoj my l realizowa twórca Harnasiów w dwóch
mediach: muzycznym – odwo uj c si do Chopinowskiej idei jako kompozytor oraz literackim – jako
publicysta muzyczny. Z pozycji wnikliwego komentatora wpisywa si tym samym w szeroki i wielotkowy obszar ujmowania natury i istoty dzie a
Chopina. Niemal od pocz tku obszar ten wype nia y
czynniki, które na wiele dziesi cioleci utrwali y jego
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
kszta t: 1. romantyczne przekonanie o ekspresji
w muzyce wiata indywidualnych dozna i prze ,
wiata osobowo ci i twórczej wyobra ni artysty. Za
tym sz y niezliczone wiadectwa „uczuciowego”
i „(auto)biograficznego” postrzegania muzyki Chopina, wsparte „badaniem” jego portretu psychologicznego czy wik aniem go w romantyczn t skno; 2. nurt romantycznej muzyki programowej, który
tworzy perspektyw podej cia do muzyki jako sztuki wyra aj cej, opisuj cej i opowiadaj cej pozamuzyczn
rzeczywisto . Ów atrakcyjny, rozpowszechniony i w pewnym sensie naturalny z perspektywy szerokiego kr gu odbiorców modus postrzegania muzyki zaw adn nie tylko ich wiadomo ci , lecz znaczy te publiczne wypowiedzi
63
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
muzyków, literatów i krytyków; 3. kanw dla chopinowskich interpretacji stanowi y motywy narodowe,
symbole polsko ci wpisywane zw aszcza w rytmy
polonezów i mazurków. Ten kierunek interpretacyjny odwo ywa si z jednej strony do konwencjonalnego pojmowania muzyki polskiej (narodowej) jako
korzystaj cej ze róde ludowych: rytmiki, zwrotów
melodycznych, uk adów fakturalnych itd., a z drugiej
do jej taine’owskich uwik
w realia spo eczne
i rodowiskowe. Szukaj c w muzyce Chopina realnych inspiracji i ich programowej wyk adni, odnajdywano m.in. fabu y Mickiewiczowskich ballad czy
epizody ukazuj ce historyczno-patriotyczne obrazy
i wizje niepodleg ci; 4. programowo-narodowym
interpretacjom paradoksalnie sprzyja nowatorski
i pozbawiony okre lonych tre ci pozamuzycznych
(ale wiele sugeruj cy) charakter twórczo ci Chopina. Stanowi on interpretacyjne wyzwanie, niemal
prowokowa do dokonywania egzegez czytelnych
i jednoznacznych. Zawarte w muzyce mniej (ballady) lub bardziej (polonezy, mazurki) wyra ne wskazania narodowych tre ci pozwala y i tym tropem
wobec znacznej cz ci twórczo ci Chopina, traktowanej jako swoista projekcja polsko ci. Tymczasem
rzecz by a bardziej z ona: Chopin tworz c etiudy
– nie tworzy jedynie wicze technicznych, pisz c
scherza – nie pisa muzycznych artów, komponuc mazurki – nie komponowa li tylko tanecznych
stylizacji, uk adaj c ballady – nie opowiada narodowych epopei…2
Powy sze przes anki tworzy y kr g interpretacyjny muzyki Chopina. Motyw amor patriae zawa
na jej postrzeganiu i okre li perspektyw jej recepcji3. Kompozytor sta si ikon -symbolem narodowo ci w muzyce ze wszelkimi tego uproszczeniami
i redukcjami. Odczytywanie w trybie heteronomicznym by o szans powszechnego (w duchu narodowym) „rozumienia” muzyki Chopina, ale zarazem
implikowa o znaczne ograniczenie jej interpretacyjnej perspektywy. Znamiennie komentuje ten sposób
podej cia do kompozytora Mieczys aw Tomaszewski: „Semantyczne odczytywanie muzyki Chopina
sta o si dla drugiej po owy wieku [XIX – R. C.]
wprost mod ”, ale zarazem „w ciwie niemal
wszystkie próby odczytania i semantycznego dookre lenia muzyki Chopina dokonywane by y na
granicy lub poza granicami wyznaczonymi przez
samo dzie o”4.
Pod koniec wieku XIX muzyka Chopina nadal
wpisywa a si w tryb interpretacji, zgodnie z któr
„tre muzyki jest projekcj wra
, emocji i przeartysty, ma zwi zek z jego biografi i osobowoci oraz […] z warunkami czasu i miejsca twórczoci”5. Dope nieniem by o tu przekonanie o reprezentatywno ci indywidualnej postawy Chopina dla
uczu podzielanych przez zbiorowo i zbie no ci
jego twórczo ci z poezj i sztuk romantyczn .
64
Tego rodzaju egzegezy zacz y powoli znika
z praktyki krytycznomuzycznej po roku 19006,
otwieraj c si na Haussegerowsk estetyk wyrazu
z jednej strony oraz na uznanie jako ci warsztatowych i konstrukcyjnych muzyki – z drugiej. By y to
symptomy zmian w ogólnym pojmowaniu muzyki,
istotne tak e dla prze amywania postrzegania Chopina.
Nowe rysy znale mo na by o wówczas m.in.
u Stanis awa Niewiadomskiego traktuj cego mazurki Chopina jeszcze jako „najszlachetniejsze,
najg bsze impresje jego duszy”, a jednocze nie
dostrzegaj cego w nich „najosobliwsze, najciekawsze okazy nowoczesnej harmonii”7, Adolfa Chybi skiego („Chopin jako cz owiek i Chopin jako artysta
– to dwie zupe nie inne kategorie”) czy Henryka
Opie skiego („Chopin to mowa duszy nie b
cej w
zwi zku z czasem i przestrzeni ”), a pó niej w naukowych ju uj ciach Heleny Windakiewiczowej
(Wzory ludowej muzyki polskiej w mazurkach Chopina, 1926), Bronis awy Wójcik-Keuprulian (Melodyka Chopina, 1930) czy Ludwika Bronarskiego
(Harmonika Chopina, 1935). Poszerzeniu uleg o
w tym kontek cie tak e pojmowanie narodowo ci,
pojawi o si uznanie dla walorów czysto muzycznych: chopinowskiej formy, faktury, harmoniki czy
doskona ci warsztatowej.
Wspomniane przes anki nowego spojrzenia na
dzie o Chopina nie znalaz y szerszego rozwini cia
wobec bie cej potrzeby przywo ywania na spoeczny u ytek jego przyst pnego i jednoznacznego
wizerunku. Pocz tek XX stulecia przyniós usankcjonowanie przez najwy sze autorytety dotychczasowej, XIX-wiecznej tradycji pojmowania sztuki
Chopina. Okazj i swego rodzaju kulminacj wyraenia tego stosunku by a zw aszcza setna rocznica
urodzin kompozytora (1910). Odwo ywano si tu do
interpretacji sprawdzonej i utrwalonej w powszechnej wiadomo ci. W ramach tej interpretacji Chopin
sta si „niezrównanym piewc naszych pól i k”
(Noskowski), niemal e kronikarzem naszych dziejów, którego muzyka by a galeri portretów narodowych postaci (Paderewski) czy „porozbiorowym
Polakiem, zbola ym wszystkimi przej ciami i nieszcz ciami narodu” (Tarnowski)8. Rok 1910 sta
si swoist kulminacj romantyczno-programowopatriotycznego postrzegania Chopina9.
Rok ten wa ny jest tak e w kontek cie kszta towania si postawy Szymanowskiego. List do
Zdzis awa Jachimeckiego z 4 grudnia ujawnia dwa
rysy. Z jednej strony Szymanowski mia wiadomo , i im bardziej jako kompozytor „stawa b dzie na zupe nie w asnych nogach”, tym bardziej
dzie izolowany, czego ród em i wiadectwem
by y opinie wyra ane przez krytyk muzyczn
(twierdz
, i oddala si od linii Chopina). Z drugiej strony, krytycznie komentuj c wspomniane
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
wy ej stanowisko Paderewskiego, formu owa zarazem swój ogólny pogl d na Chopina:
Jego [Paderewskiego – R. C.] mowa [...] oburzy a mi
w ca ym tego s owa znaczeniu. Niegodna muzyka. Nie poni a
si Bachów i Mozartów, nie przemilcza si Beethovenów
i Wagnerów dla tym atwiejszego uronienia polskosienkiewiczowskiej ezki na grobie jedynego naszego – co
prawda genialnego – Chopina [...]. Kpi sobie z tego gatunku
patriotyzmu frazesu10.
Mo na s dzi , i w jakim stopniu oba w tki
okre li y przes anki stanowiska Szymanowskiego.
Do wskazywanych dot d, prawdopodobnych przyczyn jego publicznego sformu owania: odzyskania
niepodleg ci, wewn trznej dojrza ci kompozytora i polemiki z krytyk muzyczn 11, doda mo na
zamiar krytycznego odniesienia si do bie cego
sposobu interpretowania dzie a Chopina i ch
przedstawienia tu w asnej propozycji. Po raz pierwszy publicznie swoje stanowisko przedstawi Szymanowski wkrótce po powrocie do kraju (w grudniu
1919 roku), ujmuj c je w swego rodzaju motto:
Chopin – jedyny w dziejach naszej Sztuki g e n i u s z
m u z y c z n y […], niemal paradoksalny w bezwzgl dnej swej
»jedyno ci« […]. Chopin by istotnie P o l a k i e m i tworzy
muzyk
p o l s k , stoj
przy tym na najwy szym
poziomie sztuki wszechludzkiej. Sze tomów jego dzie – to
j e d y n a po dzi dzie wielka, polska, narodowa muzyka12.
Wkrótce my l ta uleg a istotnemu rozwini ciu13.
W 1923 roku Szymanowski odniós si do wieloletniej tradycji recepcyjnej, do owej „wzruszeniowej
retoryki”, do
na ogowego wprost b kania si po wzruszeniowoemfatycznych cie kach, nie wiod cych wprost ku tajemnicy
wielkiego artysty [...], przy ca ym bezkrytycznym, religijnym
prawie kulcie Chopina – b o h a t e r a n a r o d o w e g o , nie
by on nigdy w ca ej pe ni zrozumiany jako wielki p o l s k i
artysta14.
Ramy tych wypowiedzi wyznaczaj dwa zasadnicze motywy: Chopin w kontek cie polskiej muzyki
narodowej oraz artystyczna formu a dzie a Chopina.
W przekonaniu Szymanowskiego, w orbicie kategorii „muzyka narodowa” lokuje si kilka konstytuuj cych j elementów, a zarazem warunków: odwo anie si do wolnej i kreatywnej jednostki twórczej,
si gni cie do w asnej, rasowej specyfiki (tu: polskoci), tworzenie zgodne z najwy szymi wymogami
nowoczesnego j zyka muzycznego (europejsko ci
fundowanej przez métier). W tym kontek cie do roli
czynnika fundamentalnego podniós Szymanowski
indywidualno
wiadomego swych artystycznych
powinno ci i odpowiedzialnego twórcy, jego wolno
tworzenia. Twierdzi , i „najprostszym, jedynym rozwi zaniem owego zagadnienia [sztuki narodowej – R. C.] jest tworz cy w poczuciu bezwzgl dnej wolno ci artysta. I tu automatycznie niemal wy ania si z pami ci wielkie, promieniej ce do
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
dzi niegasn cym blaskiem imi Fryderyka Chopina”15. Szymanowski konsekwentnie uwa
Chopina za jedynego prawdziwego twórc narodowej
muzyki polskiej, który si ga do „najg bszej prawdy
Narodu”, ujmowa „t cech w nie niezmiennej
Polsko ci – Polsko ci istniej cej poza tym lub
owym zdarzeniem dziejowym”16. Ostatnia my l by a
naturaln konsekwencj przyj tych przez Szymanowskiego (uniwersalnych) warunków. Ich spe nienie prowadzi o do uniwersalizowania samego dziea. Zarazem uniwersalizacji ulega a koncepcja
(i kategoria) muzyki narodowej: dawa a si ona zastosowa w ka dych okoliczno ciach i w ka dej
konwencji estetyczno-stylistycznej. Walor uniwersalno ci w najpe niejszym wymiarze posiada a –
wykraczaj ca ponad romantyzm i jego polskie uwarunkowania – twórczo
Chopina. Pisa Szymanowski, i „P o l s k o
jego [Chopina – R. C.] bowiem – radosna, dumna, nieugi ta – nie by a zaiste
z ówczesnego wiata niedoli”17.
Postawa Szymanowskiego wynika a z postulowania wymogu „najwy szego poziomu sztuki
wszechludzkiej”. Ogólnie, niemal uniwersalistycznie
rozumiane kryterium artystyczne by o dla niego
miar wielko ci twórcy, warunkiem sine qua non
jego twórczych dokona . Ono te – métier – „przecudne »rzemios o« jego formalnej doskona ci”,
by o kryterium pozycji, jak przyznawa Szymanowski Chopinowi. Mówi c o métier, wprowadza kategori rzemios a w „sfer najwy szych zagadnie
sztuki”, twierdz c, i „rzetelne warto ci dzie a sztuki
osi galne s jedynie na gruncie absolutnego opanowania materia u”18. W procesie twórczym wa ny
jest zatem w pierwszym rz dzie sposób i jako
wykonania dzie a, dopiero pó niej – sama jego materia. Mia o to daleko id ce konsekwencje, bowiem
owo „rzemios o”
pozwala o uj w mocne karby p yn cy ywio uprzedniego s u b i e k t y w n e g o prze ycia i przeku go w o b i e k t y w n y , wiecznotrwa y kszta t dzie a sztuki. Na tej tylko drodze
mo emy znale rozwi zanie zagadki ywotno ci Chopina…19
Dzi ki doskona ci métier mo liwe by o dopiero uwolnienie si od uwarunkowa i sytuacji danego czasu i uchwycenie
p o n a d d z i e j o w e g o niejako, najg bszego wyrazu swej rasy, rozumiej c, i tylko na drodze wyzwolenia sztuki
z zakresu dramatycznej tre ci dziejowej zdo a zapewni jej
najtrwalsze a prawdziwe polskie warto ci.
Tu ujawnia si kolejny z g ównych czynników
sk adaj cych si na kategori muzyki narodowej –
rasa20. Doskona
métier i ponadhistorycznie
uj ty walor polsko ci pozwala y Szymanowskiemu
postrzega twórczo Chopina jako
jeden z najwy szych symboli z e u r o p e i z o w a n e j
Polski – nie trac cej nic ze swych rasowych odr bno ci, a
stoj cej na najwy szym poziomie kultury europejskiej21.
65
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Poprzez doskona
métier mo liwe by o si ganie do warto ci ogólnoludzkich, utrzymywanie
organicznych zwi zków z ogólnoludzk kultur , „na
tym bowiem tylko poziomie mo e wzró
istotna,
wielka sztuka, a wi c i muzyka narodowa” – twierdzi Szymanowski22. W nie w muzyce Chopina
upatrywa on „podniesienie do najwy szych artystycznych warto ci muzycznych cech rasowych”.
Dzi ki temu mo liwe by o tak e przekszta cenie
dotychczasowego paradygmatu muzyki narodowej:
czy on teraz pierwiastki narodowy i uniwersalny.
Dopiero tak okre lona polsko istnia a „poza tym
lub owym zdarzeniem dziejowym”. Walor ponadczasowo ci (uniwersalno ci) by przypisywany dzieu Chopina w najwy szym stopniu. Szymanowski
twierdzi , i Chopin
potrafi stworzy w swej muzyce warto ci pozytywne, które
swym bezwzgl dnym „nowatorstwem” wyprzedza y o wiele
epok , przy tym by y to warto ci tak sta e i niezmienne, i [...]
dzieje muzyczne XIX w. i pocz tku XX przesz y ponad nimi,
w niczym nie za miwszy ich blasku23.
Zdaniem Szymanowskiego ta w nie wyj tkowo
Chopina by a ród em niezrozumienia jego
artystycznego przes ania: „By on zjawiskiem tak
niespodziewanym i ol niewaj cym, i wówczas
niemal nam obcym”24. W rezultacie „jego bezcenne
dzie o pozosta o bezp odne, pozosta o warto ci
sam w sobie, na marginesie niejako dalszej polskiej twórczo ci muzycznej”25. Szymanowski mia
pe
wiadomo
odr bno ci postawy Chopina
wobec narodowej muzyki polskiej w jej dotychczasowym kszta cie. Sens tej postawy zawar lakonicznie w stwierdzeniu, i „Chopin by istotnie Polakiem
i tworzy muzyk polsk , stoj
przy tym na najwy szym poziomie sztuki wszechludzkiej”26.
W pewnym sensie konsekwencj takiego stanowiska by o widzenie przez Szymanowskiego Chopina
– kompozytora narodowego jako „zagadkowego
zjawiska na tle ówczesnej naszej kultury muzycznej, nie pozostaj cego w adnym organicznym
z ni zwi zku, pozbawionego zarówno przodków,
jak i potomków, niemal paradoksalnego w bezwzgl dnej swej »jedyno ci«, jako „jarz ca si samotna gwiazda w ród otaczaj cej nocy”27. Nie mieci si Chopin w dotychczasowym nurcie muzyki
„narodowej”, w jej dotychczasowym – jak by powiedzia Szymanowski: „egzotycznym” – rozumieniu.
Nie sta si równie zaczynem nowej tradycji polskiej muzyki narodowej, gdy ta posz a inn drog ,
drog „kilku dyletantów,
osnych parodystów jego
natchnie ”28.
Szymanowski przyznawa Chopinowi absolutn
wyj tkowo w dziejach muzyki polskiej, jego dziedzictwo uznawa za jedyne, które wype ni o formu
„wielkiej, polskiej, narodowej muzyki”. „Polsko ”
Chopina nie ulega a dla Szymanowskiego najmniejszej w tpliwo ci. Zarazem, jego zdaniem,
66
Chopin „nie wyszed nigdy poza kr g »polsko ci«,
nawet w najbardziej pozornie oderwanych od
wszelkiego »folkloru« wielkich kompozycjach,
utrzymanych […] w akademickiej formie sonaty”29.
„Polsko ” nie wynika a bowiem z faktu komponowania przez niego polonezów czy mazurków, lecz
z zamiaru wyj cia poza ograniczenia swej epoki,
z twórczej si y przezwyci enia romantycznej konwencji oraz d enia do „uj cia ponaddziejowego”
owego „wieczy cie bij cego »serca rasy« [...], [chodzi o o – R. C.] odtworzenie [...] tego, co w ludzie
przejawia si jako samoistna, nieuj ta w adne karby dyscypliny si a twórcza, [...] o ods oni cie tajemnicy organicznego zespolenia si jej [muzyki Chopina - R. C.] z powszechn nasz wra liwo ci na
sam jej ywio d wi kowy, wyra aj cy w osobliwy,
mistyczny niemal sposób najg bsz , najbardziej
cenn tre w asnego naszego odczucia p o l s k o c i , jako zwartego w sobie kompleksu w ciwych
nam, niezmiennych w samej swej istocie cech rasowych”30.
Szymanowski by rzecznikiem nowego podejcia do istoty muzyki narodowej, któr stawia
w opozycji do powszechnych s dów odwo uj cych
si jeszcze do tradycji XIX-wiecznej, w której – jak
twierdzi – sztuk narodow nazywano „beznadziejne pogr anie si w odm cie wietnej przesz ci
[…], zamkni cie oczu na […] wartki potok wspó czesnego ycia sztuki […], istny hipnotyzm mazurkowo-kol dowy”31. Postulowa nowe uj cie: „muzyka nasza musi odzyska odwieczne swe prawa:
bezwzgl dnej wolno ci, zupe nego wyzwolenia
z jarzma stworzonych »wczoraj« norm i nakazów.
Niech b dzie »narodow « w rasowej swej odr bnoci […], lecz nie »prowincjonaln «. [...] Niech
wszelkie pr dy, rodz ce si w sztuce wszechludzkiej, swobodnie przep ywaj i przez nasz , niech j
przesycaj , ró niczkuj si i przetwarzaj w zale no ci od jej swoistych w ciwo ci”32. Umieszczaj c
Chopina (w jego narodowym obliczu) w szerokim
nurcie dziejów muzyki, wpisywa go w proces wyzwalania si muzyki (w ogóle i polskiej) od „niemiecko ci”. Podwa aj c – jak si wyra
– legend
o „uniwersalno ci” muzyki niemieckiej, przyjmowa
mo liwo tworzenia muzyki w oparciu o inne za oenia33. Za enia te musz by oparte na „podniesieniu do najwy szych artystycznych warto ci muzycznych rasowych cech innych narodowych ugrupowa ”. W nie w tym procesie decyduj ca by a
rola Chopina jako twórcy nowego stylu w muzyce
i jako tego, który „zrozumia ca g bi i »organiczno « zagadnienia oparcia twórczo ci nie na tradycjonalnym, istniej cym ju estetycznym kanonie,
a stworzenie »kanonu« w asnego”, którego podstaw by stosunek do muzyki wyznaczony przez
odr bno ci rasowe. Ich oddzia ywanie dalekie jest
od powierzchownego odwo ywania si do materii
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
ludowej. Szymanowski rewidowa w ten sposób
ca niemal tradycj idiomu narodowo ci w muzyce.
Tu ujawni si jeden z elementów swoisto ci dzie a
Chopina, jedna z tych cech, które dystansowa y go
od dotychczasowej tradycji polskiej muzyki narodowej. Chopin, otwieraj c drogi wolno ci twórczej
w muzyce, jednocze nie wprowadzi do w asn
dyscyplin – “métier – przecudne »rzemios o« jego
formalnej doskona ci”. By a to zarazem przes anka uniwersalnego wymiaru jego muzyki, wpisywanie
muzyki narodowej w perspektyw kultury ogólnoludzkiej, „na tym bowiem tylko poziomie mo e
wzró istotna, wielka sztuka, a wi c i muzyka narodowa”34. Dzi ki tej wi zi dzie o Chopina zyska o
powszechn zrozumia
i si gn o najwy szego
wymiaru artyzmu, gdy „do g bi serca nawet w asnego narodu dotrze mo e artysta jedynie drog
stwarzania wszechludzkich warto ci; [...] [za ] lokalny utylitaryzm sztuki [...], m ci si zawsze na
bezwzgl dnej warto ci dzie a [...], czyni c je nieraz
niezrozumia ym i bezwarto ciowym dla najbli szych
nawet pokole ”35.
Szymanowski si ga do dzie a Chopina jako
tworu o wymiarze artystycznym, polskim i zarazem
uniwersalnym. Dostrzega u Chopina pozaromantyczny, „klasyczny” i „obiektywny” stosunek
do swego dzie a, w którym to stosunku kry a si
tajemnica doskona ci formy36. Nie w typowych
odniesieniach romantycznych (swoistego aktorstwa:
muzyki jako projekcji prze
twórcy), które by y
ród em wszelkich interpretacyjnych nieporozumie , a w autonomii dzie a tkwi a jego istota:
Dzie o [...] [Chopina – R. C.] objawia si nam jako wyzwolona z wszelkich bezpo rednich zwi zków z psychicznym przeyciem (z którego powsta a) gra form czystych i doskona ych,
form wyra aj cych przede wszystkim same siebie w niewzruszonej harmonii swych poszczególnych elementów37.
Jednoznacznie oddala Szymanowski dotychczasowe pojmowanie muzyki Chopina, szukanie
w niej pozamuzycznych (historycznych, spo ecznych czy osobistych) odniesie :
Jakim e ubóstwem wyobra ni by oby upatrywa w niej jedynie b dne cienie i b yski […] minionych zdarze ! […], jaskrawej buty szlacheckich kontuszów […] – w polonezach! Czy
te […], echa karczemnych piewek – w mazurkach! […]. Nie
jest ta muzyka równie pami tnikiem osobistych, bolesnych
prze
swego twórcy […], ani te nawet czarn , pos pn
wizj ówczesnej narodowej
oby38.
Za uznaniem przes anek artystycznych sta o
usuni cie wszelkich obcych twórczo ci Chopina
interpretacyjnych protez: wymiaru heteronomicznego, dora nie i utylitarnie (a zarazem powierzchownie) pojmowanych aspektów spo ecznych, patriotycznych i historycznych, które ogranicza y i zaciemnia y jej dotychczasowe postrzeganie.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Kontekst stanowi o tu przekonanie Szymanowskiego o „kategorycznym zaprzeczeniu” dzie a
Chopina wobec konwencji romantycznej, wobec jej
subiektywizmu, aktorstwa i patosu b
cego w anie ród em egzegez heteronomicznych i interpre39
tacyjnych nadu
. Twierdzi Szymanowski, i
Chopin „g uchy by na zgie k otaczaj cych go walk,
na straszliwy szum przelatuj cych huraganem zdarze . W ciszy i skupieniu ws uchiwa si w tajemny
szept id cy ku niemu z otch annej duszy narodu”,
wznosz c si „ponad koleje jego dziejowego losu
[…], mówi o sprawach wieczy cie trwa ych […]
[za ] Polsko jego […] nie by a zaiste z ówczesnego wiata niedoli”40.
W stanowisku Szymanowskiego oddalony by
charakterystyczny dla romantycznego widzenia
muzyki wymiar heteronomiczny. Twórca Króla Rogera dostrzega „istotn i bezwzgl dn warto ”
muzyki Chopina jako tworzonej pod ogólnym znakiem reakcji na romantyzm. Szymanowski uwa
Chopina za twórc wychodz cego poza romantyzm, za „muzycznego futuryst epoki romantyzmu”. St d jego wniosek, i to nie elementy romantyczne przybli aj nam Chopina. W ciwy by mu
bowiem „obiektywny” stosunek do swego dzie a,
w którym to stosunku kry a si tajemnica doskonaci formy. Dzie o Chopina przemawia tu samo
sob jako „gra form czystych i doskona ych”. Chopin, prze amuj c ramy swej epoki, „burz c tradycjonalizm formalny i duchowy”, jednocze nie „otworzy
jej drog do wolno ci”. Zarazem jego w asny instynkt i kultura wykre li y mu drog do w asnej dyscypliny, do owego métier, dzi ki któremu jego dzieo mog o sta si „jak gdyby idealnym pierwowzorem, najdoskonalszym kanonem polskiego muzycznego pi kna”41.
Za tenor, rozpisanego na rozmaite sk adowe,
stanowiska Szymanowskiego uzna mo na nadanie dzie u Chopina wymiaru uniwersalnego. Uniwersalno
t ujmowa mo na w dwóch wymiarach: 1. w wymiarze chronologicznym – postrzeganie dzie a Chopina jako wychodz cego z kr gu
swej epoki, z jej konwencji i ogranicze , bycie aktualnym w innych epokach, 2. w wymiarze interpretacyjnym – pod wzgl dem istoty i przes ania dzie a,
jego wyj cie (mimo najwy szej miary polsko ci)
poza (polsk ) dora no
spo eczno-historyczn ,
poza owe lokalne uwarunkowania i egzegezy obce
naturze samego dzie a. Postawa ta stanowi a przeank oddalenia interpretacji uwik anych w li tylko
romantyczne realia oraz odej cia w ogóle od heteronomicznej wyk adni dzie a Chopina. W ten sposób Szymanowski niejako uwolni dzie o Chopina
na interpretacje wychodz ce z jego natury i zgodne
z jego liter .
67
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
W przekonaniu Szymanowskiego, rozumiana
w wymiarze artystycznym postawa Chopina nie
znalaz a kontynuacji w twórczo ci kompozytorów
polskich. Widzieli oni w nim „jedynie wi
relikwi ,
bezcenn pami tk , […] wspomnienie minionych
dni”. Wskazywa przy tym na pewn bezradno
w podj ciu Chopinowskiego dziedzictwa:
my my za zazdro nie strzegli pozostawionych nam przez
niego skarbów, nie wiedz c prawdziwie, co z nimi uczyni
nale y, a twierdz c […], i jest to nasze, nietykalne, narodowe
tabu.42
Przyczyny faktu, i „jego bezcenne dzie o pozosta o bezp odne” upatrywa Szymanowski w nie
w niedostrzeganiu i niepodj ciu artystycznej formu y
muzyki Chopina, w braku jej w ciwego usytuowania w „narodowej wiadomo ci kulturalnej”. St d
yn y gorzkie s owa o sytuacji muzyki polskiej
w epoce pochopinowskiej:
Okres wielkiej muzyki polskiej zacz si i sko czy wraz
z Chopinem. Muzyka drugiej po owy zesz ego stulecia straci a
wszelkie organiczne z nim zwi zki. Co pewna, straci a je ona
równie z istotn g bi duchowego ycia narodu43.
Sytuacja ta z pewno ci utrudnia a te proces
akceptacji my li Szymanowskiego i jej wpisywania
si w zbiorow
wiadomo 44. Dzi ki autorytetowi
Szymanowskiego i podj ciu zagadnienia przez
cz
ówczesnej krytyki muzycznej zainicjowane
zosta y zmiany w postrzeganiu Chopina. W nurcie
interpretacji chopinowskich splot y si wówczas
dwie tendencje. Pierwsza wynika a z naturalnej
zmiany optyki widzenia, jak przynosi ka dorazowo
nowa epoka ze swymi preferencjami estetycznymi
i hierarchi warto ci: Dwudziestolecie mi dzywojenne zorientowane by o neoklasycznie, odnosi o ku
walorom konstrukcyjno-formalnym, dostrzega o
jako ci czysto muzyczne, obiektywizowa o dzie o
muzyczne w ramach jego formu y artystycznej.
Tendencja druga wyprowadza a interpretacj muzyki Chopina z niej samej, z jej idiomatycznych w aciwo ci. Dzie o Chopina jako twór przede wszystkim artystyczny – stanowi mia o ostateczn instancj jego interpretacyjnej wyk adni. Obie tendencje, maj ce wszak odmienne ród a (Szymanowski
si ga do Chopina, krytyka muzyczna wychodzi a
za z aktualnej estetyki neoklasycznej i w jej orbicie
uznawa a racje Szymanowskiego), zbie ne by y
w uznaniu artystycznego wymiaru twórczo ci Chopina, jej uniwersalno ci i autonomiczno ci.
Stanowisko Szymanowskiego, jako zwarta koncepcja, inicjowa o now perspektyw w
cuchu
interpretacji chopinowskich. Znaczenie tego stanowiska zasadza o si przede wszystkim na autorytecie jego twórcy, wewn trznej spójno ci oraz na
zgodno ci z estetycznymi intencjami i racjami dzie a
Chopina. Stanowisko to by o na wskro nowoczesnym spojrzeniem na dzie o Chopina. Organicznie
wyrasta o ono z Chopinowskiej postawy estetycznej, która wyznacza a Szymanowskiemu nowy, narodowy i uniwersalny zarazem idiom muzyki polskiej. Tworz c go, twórca Harnasiów przeformu owa i zasadniczo uzupe ni ukszta towane ju
i utrwalone w spo ecznej wiadomo ci tradycje: t
tycz
pojmowania muzyki narodowej w odniesieniu do czasów przedchopinowskich, jak i t obowi zuj
wci w interpretowaniu twórczo ci Chopina.
Obie nie przystawa y nie tylko do sposobu widzenia
Chopina przez Szymanowskiego, lecz tak e do
Chopinowskiego idiomu muzyki narodowej. W uj ciu Szymanowskiego usuni te zosta y w ten sposób
dora nie i utylitarnie pojmowane aspekty spo eczne, polityczne, patriotyczne i historyczne, które
ogranicza y autonomiczne postrzeganie dzie a muzycznego. Zasadnicze postulaty skupia y si wokó
kwestii artystycznych. St d naturalna tu obecno
wymiaru ponadczasowego, w ciwego wielkiej
sztuce. Nie by to jednak kres wymowy dzie a Chopina. Muzyka ta, skupiaj c „blaski i wiat a najszlachetniejszej polsko ci” zawis a bowiem „jako nieomylny sprawdzian, dok adna miara i waga tych [...]
warto ci, do których dotrze mo e nieum czona
w swym wysi ku, twardym, nieust pliwym nakazie
p r a c y – twórcza my l polska”. Tu dzie o Chopina
posiada o ju nie tylko wymiar warto ci artystycznej
i estetycznej, lecz stawa o si czym niesko czenie
wi kszym – etycznym nakazem pracy, „testamentem wszystkich nas obowi zuj cej w o l i c z y n u ,
si gaj cego bez l ku po coraz to doskonalszy
kszta t polsko ci”. W ten sposób dzie o to wychodzio poza najdoskonalszy kanon polskiego muzycznego pi kna, a stawa o si symbolem dla tych, którzy w pracy „poszukuj nowego wyrazu, nowej myli, nowych form, zdolnych obj bezgraniczn zawarto odzyskanej wolno ci”45.
Wskazanie na autonomiczne, artystyczne, a zarazem uniwersalne walory dzie a Chopina stworzy o
– skierowany w przysz
– fundament powszechno ci jego recepcji. To uniwersalno formu y artystycznej zdaje si by dzi podstaw szerokiego
zainteresowania muzyk Chopina: w ród jej s uchaczy niewielu zapewne wie cokolwiek o polskiej
historii, rozbiorach, polskiej poezji romantycznej,
epizodach z biografii kompozytora itd., co nie przeszkadza w nawi zaniu z t muzyk estetycznego
porozumienia, a zarazem nie pozwala na postrzeganie Chopina jako kosmopolity. Przeciwnie, jest
i pozostanie on kompozytorem polskim, maj cym –
przy swej uniwersalno ci – czytelny znak artystycznej to samo ci narodowej.
£
68
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Przypisy:
1
K. Regamey, Ideologia artystyczna Szymanowskiego, „Muzyka Polska”, 1937/1; K. Szymanowski, O Fryderyku Chopinie, red. S. Golachowski, Kraków 1949; M. Tomaszewski, Kompozytorzy polscy o
Chopinie, Kraków 1959; L. Markiewicz, Fryderyk Chopin w wietle
wypowiedzi Karola Szymanowskiego, „Zaranie
skie”, 1975, nr 2
(przedruk w: L. Markiewicz, Karol Szymanowski. O Chopinie. O w asnej
twórczo ci. O pedagogice, Katowice 1995). Publikacja ród owa
wszystkich wypowiedzi Szymanowskiego w: Karol Szymanowski,
Pisma, T.1, Pisma muzyczne, oprac. K. Micha owski, Kraków 1984.
2
wiadomo owej poetyckiej subtelno ci i wielowymiarowo ci dzie a
Chopina jest znacznie wie szej daty i wci
nie wydaje si by powszechn . Jak pisa E.T. Cone: „W muzyce Chopina tkwi pierwiastek
poetycki opieraj cy si m.in. na wieloznaczno ci u ytych rodków
techniczno-ekspresywnych. Ta wieloznaczno , utrudniaj ca w oczywisty sposób interpretacj – jest przemilczana w analizach utworów”
(E.T. Cone, Ambiguity and reinterpretation in Chopin, w: Chopin Studies, nr 2, Cambridge 1994; cyt. za: M. Tomaszewski, Chopin. Cz owiek, dzie o, rezonans, Pozna 1998, s. 783).
3
Jak pisa M. Tomaszewski, „to, e dzie o kompozytora mazurków
i polonezów mia o wyd wi k p a t r i o t y c z n y , by o jasne dla swoich
i obcych od samego pocz tku” (M. Tomaszewski, Chopin..., s. 663).
4
Tam e, s. 654-659.
5
M. Dziadek, Polska krytyka muzyczna w latach 1890-1914. Koncepcje
i zagadnienia, Katowice 2002, s. 140.
6
Tam e, s. 182.
7
W roku 1910 swój odczyt (wyd. 1912) Niewiadomski zatytu owa
Chopin w nauce harmonii.
8
Taki obraz kompozytora upowszechnia y niezliczone prasowe teksty
okoliczno ciowe oraz przedruki rocznicowych mów, zw aszcza Staniawa Tarnowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
9
Pisa M. Tomaszewski: „Stulecie urodzin Chopina – rok 1910 – nadszed w czasie najwi kszego wobec niego ba wochwalstwa uczu ,
zarazem za – najwi kszego upadku my li chopinowskiej. Zesz a ona
chyba w najwi ksz depresj , jakiej w ogóle do wiadczy a. Gorzej
odczyta muzyki Chopina nie by o ju mo na” (M. Tomaszewski, Kompozytorzy polscy o Chopinie, Kraków 1959, s. 38).
10
Por. K. Szymanowski, Z listów, Kraków 1958, s. 78-81.
11
Por. L. Markiewicz, Karol Szymanowski..., s. 6.
12
K. Szymanowski, Uwagi w sprawie wspó czesnej opinii muzycznej w
Polsce, „Nowy Przegl d Literatury i Sztuki” 1920, nr 2. Opinia o wyj tkowo ci Chopina w muzyce polskiej by a ju wówczas ugruntowana,
cho opiera a si na odmiennych przes ankach (por. M. Dziadek, Polska krytyka muzyczna w latach 1890-1914. Czasopisma i autorzy,
Cieszyn 2002, s. 260).
13
Szymanowski trzykrotnie jeszcze podejmowa szerzej w tek chopinowski: Fryderyk Chopin, „Skamander” 1923, nr 28, 29-30; Fryderyka
Chopina mit o duszy polskiej, „Muzyka” 1924, nr 1; Chopin, „Wiadomoci Literackie” 1930, nr 48.
14
K. Szymanowski, Fryderyk Chopin. Gdzie indziej pisa Szymanowski:
„Nie chcemy ju widzie w nim tragicznej maski »bohatera narodowego«, którego rysy spostrzegali my ledwie poprzez m tny i gesty tuman
egzaltowanego romantyzmu: wydaje si nam on dzisiaj o wiele bardziej
ludzki i ywy w postaci najwi kszego polskiego artysty” (K. Szymanowski, Chopin a polska muzyka wspó czesna, w: K. Szymanowski, Pisma...).
15
K. Szymanowski, Uwagi w sprawie….
16
K. Szymanowski, Fryderyka Chopina mit….
17
K. Szymanowski, Chopin… Pisa Szymanowski, i Chopin „[...]
w ciszy i skupieniu ws uchiwa si w tajemny szept, id cy ku niemu
z otch annej duszy Narodu [...], spoziera w niechybne Jego oblicze,
wzniesione ponad zmienne koleje dziejowego losu i w d wi kach [...]
tworzy o nim nie miertelny swój Mit [...], mówi o sprawach wieczy cie
trwa ych, niezale nych od chwilowych upadków czy triumfów: o Duszy
narodu” (tam e).
18
Szymanowski by przy tym przekonany, i dzie o Chopina „[...] zawiera w sobie pewn nauk , przykazanie, pozostawiony potomno ci testament arliwego wysi ku, zmierzaj cego niez omnie ku zdobyciu
mo liwie najwy szych w obr bie swego dzia ania warto ci. [...] tai si
ona w najbardziej obiektywnym i realnym fakcie samego istnienia tego
dzie a; zawiera si w jego bezwzgl dnej, »peryklejskiej« doskona ci,
w tej [...] »wewn trznej dojrza ci« idealnie zespolonej tre ci i formy”
(K. Szymanowski, Chopin...).
19
K. Szymanowski, O romantyzmie w muzyce, [w:] Pisma..., s. 158.
20
Ras (rasowo ) pojmowano wówczas (i tak rozumia j Szymanowski) jako kategori kulturow w ciw poszczególnym grupom spoecznym, zwi zan z pierwotnymi i g boko utrwalonymi w ciwo ciami psychospo ecznymi narodu.
21
K. Szymanowski, Fryderyk Chopin...
22
Ten e, Uwagi…,dz. cyt.
23
Ten e, Fryderyk Chopin...
24
Ten e, Uwagi...
25
Ten e, Fryderyk Chopin...
26
Ten e, Uwagi...
27
Tam e.
28
Tam e.
29
Ten e, Zagadnienie „ludowo ci” w stosunku do muzyki wspó czesnej, „Muzyka” 1925, nr 10.
30
Ten e, Chopin...
31
Ten e, Uwagi... Pisa dalej: „Z uporem zawsze twierdzi b dziemy,
e polska muzyka narodowa to nie skrzep e widmo poloneza czy mazurka, nie przebrana w kontusz lub kierezj marionetka, nie fuga na
temat Chmielu zielony...” (Tam e).
32
Tam e.
33
Pisa : „Nale y ostatecznie i bezwzgl dnie stwierdzi , i wszelka
muzyka powsta mo e na innym pod u ni coraz bardziej zacie niacy si dzi kr g niemieckiej »wzruszeniowo ci« (tam e).
34
K. Szymanowski, Uwagi...
35
Ten e, Wychowawcza rola kultury muzycznej w spo ecze stwie,
„Pami tnik Warszawski” 1930, nr 8.
36
Ten e, Fryderyk Chopin...
37
Tam e.
38
Ten e, Chopin...
39
Ten e, Fryderyk Chopin... Twierdzi Szymanowski, i „w patosie tym
rodzi y si […] ba nie o »literaturze« jego [Chopina] dzie , szpec ce je
poufa ci i p ytkim gadulstwem starszych dam […] wk adaj cych
w nie obc , banaln tre ” (Tam e).
40
Tam e.
41
Ten e, Chopin...
42
Ten e, Uwagi...
43
Tam e.
44
wiadectwem tego mo e by opinia Konstantego Regameya, który
jeszcze u schy ku Dwudziestolecia pisa : „Wielka to krzywda dla Chopina, i dla wielu czytelników muzyka Chopina sprowadza si niemal do
szeregu anegdotek. Dopiero ostatnio nast pi a pod tym wzgl dem
zbawienna reakcja. Zacz to przyst powa do Chopina od innej, istotnej strony, zacz to analizowa to, co da najcenniejszego, sam »muzyk «” (K. Regamey, [rec.] Juliusz Kaden-Bandrowski, ycie Chopina,
„Ateneum” 1938, nr 3).
45
K. Szymanowski, Uwagi...
¢ Halina Ludorowska
SPOTKANIA Z CHOPINEM W POEZJI GA CZY SKIEGO
Osobliwy jest portret Fryderyka Chopina w poezji Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego. Wielki
kompozytor, wiatowy artysta nie pojawia si jako
spi owy pos g czy posta z wie cem laurowym.
Staje si najcz ciej jakby bohaterem krotochwili:
artobliwych aluzji, b yskotliwych porówna , ozdobnych kontekstów. Przenika utwory liryczne, pate-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
tyczne poematy i pe ne humoru teatralne pomys y
„Teatrzyku Zielonej G si”.
ród przedwojennych wierszy satyrycznych
„na polsk nut ” Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego znamiennym przyk adem mo e by zjadliwa
satyra La danse des Polonais (1930), a zw aszcza
nast puj cy jej fragment:
69
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
Wi c naprzód dziel si na grupki:
tutaj tuwimy, tam kad ubki,
tu nacje te, tu te;
potem dyskusje s za arte,
jakie by maj w ta cu partie,
kto w prawo, kto à g a u c h e;
[............]
Bo Szopenowe ni c akordy,
najch tniej bior si za mordy
ci, którzy polsk Styks
obsiedli z wieka i wci na niej
pl saj c w nie, opanowani
jak ide fiks.
Wiersz dedykowa poeta „Matkom-Polkom”, usiuj c dowie
fa szywo ci postawy romantycznej
i daremno ci polskiej ofiary:
Ach, to jest taniec wszak prapolski,
tak stary, jak Sk ad Apostolski,
starszy ni T o t e n t a n z.
Zniewalaj cy taniec, polonez szopenowski, pojawia si tu w aluzyjnym s siedztwie „ta ca szkieletów” czy chocholego ta ca z Wesela. Szopenowe
akordy stanowi jednak niezaprzeczalnie metafor
polsko ci.
U mistrza Ga czy skiego pojawi y si w tej
funkcji ponownie w wierszu Ojczyzna (1952), gdzie
ojczyzna bywa
raz pagórkiem, raz chmur ,
por roku poczwórn ,
niegiem, ptakiem, b kitem,
Szopenem i Norwidem.
Dla ostatniego okresu twórczo ci Konstantego
Ildefonsa Ga czy skiego charakterystyczne s podobne do cytowanego tu przywo ania nazwiska
Chopina. Wprowadzaj one liryczny, a czasem nawet nostalgiczny nastrój, jak dla przyk adu w wierszu Dzikie wino (1953):
jest cisza, jakby Szopen przed chwil zamilk ,
lecz niech struna si przypomni srebrna jak te koleiny,
zapl saj chmury z sosnami, z pagórkami,
dzikie wino pocznie szepta z dzikim winem,
no, i ju masz polonez. Przekl te polskie serce!
Poeta traktuje muzyk Chopina tak e jako róo dumy narodowej, sk d bierze pocz tek nowy
optymizm zwi zany z odbudow stolicy i kraju:
Dobrym idziemy tropem;
z nami Dante i Szopen;
i wszystko nam si uda.
(Gwiazda i go b, 1950)
A to poezj rodzi; ona tutaj
gada swym g osem, p ynie przez kamienie
jak Szopenowski walc, waleczna nuta,
jak konstruktywne i wielkie marzenie –
i ta, co walczy dzi , i ta przeczuta,
co sam rado ludziom da, same promienie.
(Wieniec dla Warszawy, 1951)
70
Jest jeszcze inne spojrzenie na twórczo
Chopina, dokonane z perspektywy wspó czesnego
poety. Otó spu cizna po Chopinie pojawia si jako
warto
k u l t u r o w a , znaczy ona co odmiennego dla ró nych pokole , cho zawsze wyst puje
jako element kultury „wy szej”. W przedwojennym
wierszu Muzeum i dziewczyna (1934), nosz cym
w pierwodruku prasowym tytu Chopin i dziewczyna, przedstawia poeta w satyryczny sposób m od
dziewczyn odwiedzaj
codziennie muzeum, by
ujrze tam „ liczne pami tki” po Chopinie:
Fortepiano, na nim torcik,
Stary zegar, zesch y kwiat
I ten stó , co na Majorce
Cztery nogi mia i blat...
Popada ona w konflikt z w asn matk , niewykszta con kobiet :
Matka nie wie, kto Szopen,
Przeto chamski robi krzyk,
Nie wie, e on Europ
Zaczarowa , potem znik ;
Jedna jest niekulturalna,
My li, e to jaki dra ,
Druga jest sentymentalna
I st d konflikt, prosz pa .
Farsowe zako czenie – zbicie córki, a przy
okazji jakiego widza z muzeum parasolk – kompromituje niski poziom kulturalny, reprezentowany
przez drobnomieszczank . Proces awansu kulturalnego mas w pierwszych latach powojennych zobrazowa Ga czy ski poprzez metonimiczne u ycie
ów Szopen-kultura:
A w wielkich miastach ajajaj!
awa i s ce,
bez przerwy Szopen, Bach i Haydn,
bez ko ca koncert;
pianista pierze bielizn sw
w chemicznej pralni
i wszyscy tacy liczni s
i kulturalni.
(List noworoczny do ludzi z wiosek i ma ych miast, 1947)
W podobnym znaczeniu zastosowa je w innym
utworze:
i dlatego tu i tam gaf ,
i dlatego Szopena mniej, niestety.
(Pelargonie podlewa si wod , 1948)
Na pozór wydaje si , e nazwisko Chopina
pojawia si w poezji K.I. Ga czy skiego jako poetycki ozdobnik. Tymczasem twórca regularnie odwo uje si do , nawi zuj c do tradycji sztuki narodowej. Bardzo ciekawe s np. aluzje do Norwida.
W wierszu mier inteligenta (1947) pojawia si
Norwidowski rekwizyt – fortepian Chopina:
Boczn uliczk , zau kiem kr tym
idzie pod wiatr ten polski wi ty
z fortepianem Szopena.
KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA
A w innym wierszu pt. Ma a symfonia wiecznikowa (1947) my lami przenosi si poeta do obola ej
Warszawy, serca Polski:
To ty, wolna na przekór kanaliom i durniom. Mariacka
Wie a,
Pallas Varsavia, s ce wolno ci, które krety o lepia,
ty roze miana szeroko, gdy wózek z w glem przeje
a
przez roztrzaskany Szopena fortepian.
Wspomnieli my na pocz tku o nierozerwalnym
zwi zku s ów Chopin-Polska w twórczo ci Ga czy skiego. Po powrocie z wojennej tu aczki poeta dopisuje do trzeci cz on: Chopin – Polska – Warszawa.
A wi c powrót do miejsca swego urodzenia, niemiertelnego miasta:
Warszawa Szopenem dalmatyk tw marszczy,
Kraków Stwoszem ci z oci
(Portret muzy, 1947)
srebrny wiatr, jak wi lana syrena,
jak fortepian Szopena,
nie miertelny, warszawski wiatr!
(Warszawski wiatr, 1949)
a w tej ulicy, która idzie na Bielany,
jest tyle wiate , jakby Szopen nuci co –
(Deszcz, 1950)
Nazwisko Chopina pojawia si i wtedy, gdy
Ga czy ski rozmy la nad nowym programem artystycznym. St d Spotkanie z Chopinem w poemacie
Niobe (1950):
Dobry wieczór, monsieur Chopin.
Jak pan tutaj dosta si ?
Ja przelotem z gwiazdki tej,
By na ziemi to mi l ej:
Stary szpinet, stary dwór
ja mam tutaj co w c-dur
(tak drobnostk , prosz pana),
w starych nutach stary piew,
jesie , leci li cie z drzew.
Pan odchodzi? Hm. To al.
Matko Boska, w tak dal!
kawiczki. Merci bien.
Bon soir, monsieur Chopin.
Pochwalone szpadel i pióro,
pochwalona syto i g ód,
i ksi yc jak Szopen za chmur ,
i noc jak skrypt Jego nut […]
czy w utworze Najpi kniejszy ksi
oczy zielone jak li cie
i ciemne jak dal szopenowska –
wszystko mo esz w Polsce odnale
yc (1946):
[...].
Chocia w Niobe spotykamy te poetyck
tlisto :
wie-
Meluzyna w twarz Niobe upuszcza a iskry,
Z choinki Beethovena cacka spadaj ce,
Które Chopin pozbiera i przemieni w s ce.
Powrót poety do Warszawy zmienia tak e t
tonacj . Warszawa, „s ce wolno ci”, jarzy si
wiat ami. I Chopin, wieloletnia mi
poety, staje
si promienny, wietlisty:
Gdy w roku 3000-ym Szopena
awi b
w dalszym ci gu potomni,
[…]
Och, któ wtedy o mnie wspomni?
– tak napisa w sztambuchu Ireny Szyma skiej
w roku 1949. A kiedy indziej (W le niczówce, 1952):
min dzie i na stole
stoi lampa naftowa,
gadatliwa, promienna
jak ze sto u Szopena.
wiat
. Mo e jest to Dantejski kres, przeczuwany ju coraz silniej przez poet kres ziemskiej
drówki, a mo e te i jego marzenie o nie miertelno ci?
Chopin w poezji Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego, jednego z najwybitniejszych, najbardziej znanych i lubianych wspó czesnych twórców
literatury polskiej, w tej poezji „zaczarowanej muzy” (jak kiedy pi knie okre lono sztuk autora
Niobe) przechodzi znamienn ewolucj . Staje si
bowiem symbolem sztuki doskona ej, polskiej i jednocze nie uniwersalnej, wiecznej. Staje si symbolem i miar najwy szych warto ci kultury.
£
Podobn my l wyra aj tak e znacz ce s owa
w poemacie mier Andersena (1949):
Sztuka to wspólna praca.
Szopen mawia : – Ja tylko zaznaczam.
Tak w nie potraktowa trzeba przywo anie artystycznych wzorów w innym fragmencie poematu
Niobe – Ostinato:
Lepiej by Kochanowski. Lepiej Prokofiew.
Lepiej Chopin.
Ale Chopin to nie tylko maestria w swojej dziedzinie. Jego sztuka wywo uje okre lony nastrój.
Ga czy ski
czy muzyk
Chopina zazwyczaj
z takimi rekwizytami poetyckimi, jak ksi yc, noc,
dal. Jest to wi c Chopin ksi ycowy, srebrny, nokturnowy, jak w wierszu Pochwalone niech b
ptaki (1947):
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
71
ODPOWIEDNIE DA RZECZY –
OWO!
¢ Cyprian Kamil Norwid
FORTEPIAN SZOPENA
Do Antoniego C.
La musique est une chose étrange!
Byron
L’art?… c’est l’art – et puis, voilá tout.
Béranger
I
By em u ciebie w te dni przedostatnie
Niedocieczonego w tku
Pe ne, jak Mit,
Blade – jak wit…
– Gdy ycia koniec szepce do pocz tku:
„N i e s t a r g a m C i j a – n i e!
[– Ja… u - w y d a t n i
! …”.
II
By em u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobnia … co chwila – co chwila –
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której si rzutu-moc z pie ni przesila,
I rozmawiaj z sob struny cztéry,
Tr caj c si ,
Po dwie – po dwie –
I szemrz c z cicha:
„Z a c z
e on
Uderza w ton?…
Czy taki Mistrz!… e gra…
[c h o – o d p y c h a”.
III
By em u Ciebie w dni te, Fryderyku!
Którego r ka – dla swojej bia ci
Alabastrowej… i wzi cia, i szyku,
I chwiejnych dotkni – jak strusiowe pióro –
Mi sza a mi si w oczach z klawiatur
Z s oniowej ko ci…
I by
jako owa posta – któr
Z marmurów ona,
Ni li je kuto,
Odejma d uto –
Geniuszu… wiecznego Pigmaliona!
72
ODPOWIEDNIE DA RZECZY –
IV
A w tém… co gra – i co? zmówi ton – i co?
[powié –
Cho inaczej si echa ustroj ,
Ni gdy b ogos awi
r
Swoj
Wszelkiemu akordowi –
A w tém… co gra – taka by a prostota
Doskona ci Peryklejskiéj,
Jakby staro ytna która Cnota,
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodz c, rzek a do siebie:
„O d r o d z i a m s i w N i e b i e
I s t a y m i s i A r f – w r o t a,
Wst g – cie ka…
Hosti – przez blade widz
[z b o e …
Emanuel ju mieszka
N a T a b o r z e!”
V
I by a w tém Polska – od zenitu
Wszechdoskona ci dziejów
Wzi ta t cz zachwytu –
– Polska – p r z e m i e n i o n y c h
[k o o d z ie j ó w !
Ta sama – zgo a,
oto-pszczo a!…
(Pozna
e bym j – na kra cach bytu!…)
VI
I – oto – pie sko czy
– – i ju wi céj
Nie ogl dam Ci – – jedno – s ysz :
Co ?… jakby spór dzieci cy –
– A to jeszcze k óc si klawisze
O nie do piewan ch :
I tr caj c si z cicha,
Po o m – po pi –
Szemrz : „p o c z
e gra ? czy nas
[o d p y c h a ??…”
VII
O Ty! co jeste Mi ci-profilem,
Któremu na imi D o p e n i e n i e;
Te – co w sztuce mianuj Stylem,
przenika pie , kszta ci kamienie…
O! Ty – co si w dziejach zowiesz E r ,
Gdzie za ani historii zenit jest,
Zwiesz si razem; D u c h e m i L i t e r ,
I consummatum est…
O! Ty… D o s ko n a e - w y p e n i e n i e,
Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak…
Czy w F i d i a s u ? D a w i d z i e ? c z y
[w S z o p e n i e?
Czy w E s c h y l e s o w e j scenie?…
Zawsze – zem ci si na tobie… BRAK!
OWO!
– Pi tnem globu tego – niedostatek:
D o p e n i e n i e?… go boli!…
On – r o z p o c z y n a woli
I woli wyrzuca wci przed si – zadatek!
– K os?… gdy dojrza – jak z oty kometa –
Ledwo e go wiéw ruszy –
Dészcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskona
rozmieta…
VIII
Oto patrz – Fryderyku!… to – Warszawa:
Pod rozp omienion gwiazd
Taka jaskrawa – –
– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –
Owdzie – patrycjalne domy stare
Jak P o s p o l i t a - r z e c z,
Bruki placów g uche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
IX
Patrz!… z zau ków w zau ki
Kaukaskie si konie rw –
Jak przed burz jaskó ki,
Wy migaj c przed pu ki:
Po sto – po sto ––
– Gmach – zaj si ogniem, przygas znów,
Zap on znów – – i oto – pod cian –
Widz czo a o obionych wdów
Kolbami pchane – –
I znów widz , acz dymem o lepian,
Jak przez ganków kolumny
Sprz t podobny do trumny
Wyd wigaj … run … run
[– T w ó j f o r t e p i a n!
X
Ten!… co Polsk g osi – od zenitu
Wszechdoskona ci dziejów
Wzi
hymnem zachwytu –
Polsk – przemienionych ko odziejów:
Ten sam – run – na bruki – z granitu!
I oto – jak zacna my l cz owieka –
Potérany jest gniéwami ludzi;
Lub – j a k – o d w i e k a
W i e k ó w – w s z y s t k o, c o – z b u d z i!
I oto – jak cia o Orfeja –
Tysi c pasji rozdziera go w cz ci;
A ka da wyje: „n ie j a!…”
„N i e j a!” – z bami chrz ci –
*
Lecz Ty? – lecz ja? – uderzmy w s dne pienie,
Nawo uj c: „C i e s z s i p ó n y w n u k u!…
J k y g uche kamienie
Idea si gn
b r u k u – –”
(z cyklu Vade-mecum, 1865-1866)
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
73
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
¢ Jan Nowik
ODPOWIEDZIALNO
I POJEDNANIE
I
Jeste my za prawem i sprawiedliwo ci , by przez
odpowiedzialno
jednych i drugich, tzn. stosuj cych
prawo i tych, co je naruszyli, dosz o w ko cu do wybaczenia, a w konsekwencji do pojednania narodu.
Co si tyczy tych, którzy zniewalali naród i s yli
obcym interesom, pope niaj c nie tylko czyny niegodne,
ale nawet zbrodnie, uchylaj c si dzisiaj od poniesienia
jakiejkolwiek odpowiedzialno ci, na pewno nie zmierzaj
do pojednania.
I nie chodzi tutaj, jak oni to t umacz , e nale y ciga i represjonowa tylko tych, którzy w konkretnych
okoliczno ciach wyrz dzali krzywdy, pope niaj c nawet
zbrodnie, bo to jest raczej ju niemo liwe. Wielu z nich,
yj c w spokoju pod rz dami komuny do 1989 roku,
a potem pod rz dami „grubej kreski” umar o, nie b
c
wcze niej postawionymi w stan odpowiedzialno ci, inni
yj nierozpoznawalni, tak jak pokrzywdzony nie mo e
wy uska swojego umundurowanego prze ladowcy sporód wielu tak samo umundurowanych, gdy musi go
wskaza , tak i dzisiaj poszukiwanie sprawców konkretnych czynów w konkretnym miejscu i czasie, dzia aj cych wówczas w majestacie zbrodniczych struktur pa stwa i do tego nie b
cego suwerennym, jest zwyk ym
absurdem. Przyk adem s procesy sprawców czynów
zbrodniczych czerwca 1956, z grudnia 1970, z „radomskich cie ek zdrowia” 1976, stanu wojennego 1981,
a przedtem jeszcze z pogromu kieleckiego zorganizowanego w 1946 roku przez wysokich funkcjonariuszy KGB
i UB, by rozdzieli przyja nie do siebie ustosunkowanych
ydów i Polaków ocala ych z agresji wojennej Niemiec
i Zwi zku Sowieckiego, wie o pami taj cych fakty ratowania im ycia przez Polaków na niespotykan skal
w stosunku do innych cz ci Europy w czasie II wojny
wiatowej. Przyk adem takim s równie wydarzenia
w 1968 roku, kiedy to wielu przedstawicieli inteligencji
ydowskiej zosta o z Polski wyp dzonych z inspiracji
swoich wspó braci, ale syjonistów, którzy pozostali
w Polsce nadal u w adzy i w mediach, by g osi , e to
Polacy wyp dzili tych ydów z Polski. Staje si to zrozumia e przy szukaniu odpowiedzi na pytanie „dlaczego
tak si sta o”, bo przecie zakaz wystawiania sztuki teatralnej Dziady mia tylko sprowokowa wydarzenia jako
wynik polskiego antysemityzmu, aczkolwiek i inspirowanego od wielu lat przez syjonistów, o których wiemy, e
tzw. jastrz biami i praktycznie nie b
cymi naszymi
starszymi bra mi w wierze, gdy s jednocze nie wojucymi ateistami. Nasza niech
do ydów syjonistów
nie mo e by okre lana mianem antysemityzmu. Sens
powy szych poj ma znaczenie w kontek cie zasadniczego pytani, jak nale y rozumie „judaizm” i czy jest
mo liwy dialog teologiczny pomi dzy wyznawcami religii
judaistycznej a chrze cija skiej. Dialog taki nie by mo liwy ju od roku 70 po nar. Chr. Kiedy zrodzi si judaizm
talmudyczny w grupie faryzejskiej b
cej w opozycji do
chrze cija stwa (wi cej na stronie internetowej: http:llo.
dialogu.z.zydami.patrz.pl/). ydzi w naszej ocenie jako
poszczególne jednostki, przyjmuj c do stosowania
prawdy wiary moj eszowej Starego Testamentu w Dziesi ciu Przykazaniach i nie akcentuj c walki swoich przywódców z chrze cija stwem, czuli si naszymi starszymi
bra mi w wierze w Jednego Boga.
Oni na przestrzeni dziejów dokumentowali swoj mido Polski i Narodu Polskiego, ubogacaj c przez te
zwi zki swoj kultur
ydowsk i nasz polsk kultur
oraz szacunek dla tradycji obu narodów, szanuj c nasz
mi
do miejsca narodzenia si Chrystusa w Ziemi
wi tej i za onego tam Ko cio a Powszechnego.
Wybrane teksty i wypowiedzi z dzia alno ci organizacyjnej i
publicystycznej Jana Nowika b. Redaktora Naczelnego pisma
spo eczno-kulturalnego Nad Odr
publikowane pod tytu em
Odpowiedzialno
i Pojednanie – przewodniej idei Jego refleksji
prawno-spo ecznej, któr promowa w za onym przez siebie
biuletynie Nasz Wybór. Redakcja
£
¢ Zbigniew Dmochowski
SUMIENIE PRAWE A WALKA Z DEZINFORMACJ
Odczyt wyg oszony w dniu 4 listopada 2010 r. w Warszawie na posiedzeniu Sekcji Ochrony
Zdrowia Psychicznego Oddzia u Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej
Sumienie prawe
Wed ug Eminencji Józefa Kardyna a Glempa, by ego
Prymasa Polski, we wst pie do wydanej przez Instytut
Prymasowski Kardyna a Wyszy skiego w 2002 r.
w Warszawie broszurki Sumienie prawe:
74
Homilia Ojca wi tego Jana Paw a II wyg oszona w dniu
22 maja 1995 r. w Skoczowie i kazanie Stefana Kardyna a
Wyszy skiego z dnia 6 stycznia 1981 r. dope niaj si w g bokiej, duchowej harmonii. Tworz
fundament moralnospo ecznego programu formacji sumie . Niech b
po ywnym
pokarmem w trudnej drodze naszej Ojczyzny u pocz tku trzeciego tysi clecia.
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
Sumienie prawe w homilii skoczowskiej
Jana Paw a II
Sobór Watyka ski II nazywa sumienie „najtajniejszym
rodkiem i sanktuarium cz owieka” i wyja nia: „W g bi sumienia cz owiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nak ada,
lecz któremu winien by pos uszny i którego g os wzywaj cy go
zawsze tam, gdzie potrzeba, do mi owania i czynienia dobra,
a unikanie z a, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czy to, a tamtego unikaj”.
Jak wida z powy szego tekstu, sumienie jest dla ka dego cz owieka spraw o zasadniczym znaczeniu. Jest ono naszym wewn trznym przewodnikiem i jest tak e s dzi naszych
czasów. Jak e wa ne jest wi c, aby nasze sumienia by y prawe, aby ich os dy oparte by y na prawdzie, aby dobro nazyway dobrem, a z o – z em. Aby – wedle s ów Aposto a – umia y
„rozpozna , jaka jest wola Bo a: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskona e”.
Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami spo ecznymi, gospodarczymi, tak e politycznymi.
Trzeba je rozwi zywa m drze i wytrwale. Jednak najbardziej
podstawowym problemem pozostaje sprawa adu moralnego.
Ten ad jest fundamentem ycia ka dego cz owieka i ka dego
spo ecze stwa. Dlatego Polska wo a dzisiaj nade wszystko
o ludzi sumienia!
By cz owiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim
w ka dej sytuacji swojego sumienia s ucha i jego g osu
w sobie nie zag usza , cho jest on nieraz trudny i wymagaj cy; to znaczy anga owa si w dobro i pomna
je w sobie
i wokó siebie, a tak e nie godzi si nigdy na z o, w my l s ów
wi tego Paw a: „Nie daj si zwyci
z u, ale z o dobrem
zwyci aj!” By cz owiekiem sumienia, to znaczy wymaga od
siebie, podnosi si z w asnych upadków, ci gle na nowo si
nawraca . By cz owiekiem sumienia, to znaczy anga owa si
w budowanie królestwa Bo ego: królestwa prawdy i ycia,
sprawiedliwo ci, mi ci i pokoju, w naszych rodzinach, w spoeczno ciach, w których yjemy, i w ca ej Ojczy nie; to znaczy
tak e podejmowa odwa nie odpowiedzialno
za sprawy
publiczne, troszczy si o dobro wspólne, nie zamyka oczu na
bied i potrzeby bli nich, w duchu ewangelicznej solidarno ci:
„Jeden drugiego brzemiona no cie”.
Pami tam, e powiedzia em te s owa w Gda sku na Zaspie.
Nasz wiek XX by okresem szczególnych gwa tów zadanych ludzkim sumieniom. W imi totalitarnych ideologii miliony
ludzi zmuszano do dzia
niezgodnych z ich najg bszymi
przekonaniami. Wyj tkowo bolesne do wiadczenia ma pod tym
wzgl dem ca a Europa rodkowo-Wschodnia. Pami tamy ten
okres zniewalania sumie , okres pogardy dla godno ci cz owieka, cierpie tylu niewinnych ludzi, którzy w asnym przekonaniom postanowili by wierni.
Pami tamy, jak donios rol odegra w tamtych trudnych
czasach Ko ció jako obro ca praw sumienia – i to nie tylko
ludzi wierz cych!
Zadali my sobie w tamtych latach pytanie: Czy mo e historia p yn
przeciw pr dowi sumie ? Za jak cen mo e?
nie: za jak cen ? T cen s niestety g bokie rany w
tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które si jeszcze nie zabli ni y, które jeszcze d ugo trzeba
dzie leczy .
O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumie , trzeba
pami ta , gdy s one dla nas stale aktualna przestrog i wezwaniem do czujno ci, aby sumienia Polaków nie uleg y demoralizacji, aby nie poddawa y si pr dom moralnego permisywizmu, ale umia y odkry wyzwalaj cy charakter wskaza Ewangelii i Bo ych przykaza , aby umia y wybiera , pami taj c
o Chrystusowej przestrodze: „Có za korzy stanowi dla cz o-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
wieka zyska ca y wiat, a swoj dusz straci ? Bo có mo e
da cz owiek w zamian za swoj dusz ?”
Wbrew pozorom praw sumienia trzeba broni tak e dzisiaj. Pod has ami tolerancji, w yciu publicznym i w rodkach
masowego przekazu szerzy si nieraz wielka, mo e coraz
wi ksza nietolerancja. Odczuwaj to bole nie ludzie wierz cy.
Zauwa a si tendencje do spychania ich na margines ycia
spo ecznego, o miesza si i wyszydza to, co dla nich stanowi
nieraz najwi ksz wi to . Te formy powracaj cej dyskryminacji budz niepokój i musz dawa wiele do my lenia.
Bracia i Siostry! Czas próby polskich sumie trwa! Musicie
by mocni w wierze!
Dzisiaj, kiedy zmagacie si o przysz y kszta t ycia spoecznego i pa stwowego, pami tajcie, i zale y on przede
wszystkim od tego, jaki b dzie cz owiek – jakie b dzie jego
sumienie.
Dlatego wo amy:
Przyb
, Duchu wi ty!
Przyjd , wiat ci Sumie !
Obmyj, co nie wi te,
Osch ym wlej zach .
Rozgrzej serca twarde,
Prowad zab kane.
Przyjd , wiat ci Sumie !
Na drogach ludzkich sumie , nieraz tak trudnych i tak
bardzo powik anych, Bóg postawi wielki drogowskaz, który
yciu ludzkiemu nadaje kierunek i ostateczny sens. Jest nim
KRZY PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA!!!
Sumienie prawe wg Kardyna a
Stefana Wyszy skiego
1. Sumienie osoby ludzkiej
Jako pierwszy staje przed nami problem naszego w asnego sumienia – sumienia osoby ludzkiej, dziecka Bo ego, cz owieka, o którego wysokiej godno ci wiat dzi tak wiele mówi.
2. Sumienie rodzinne
Echo sumienia osoby ludzkiej w szczególny sposób odzywa si w yciu rodzinnym. Tam w nie kszta tuje si sumienie rodzinne. Istniej dzi pot ne si y rozk adowe rodziny.
Sumienie rodzinne tak cz sto gwa cone jest szczególnie przez
rozbicie rodziny, przez u atwione ycie.
3. Sumienie narodowe
Cz owiek wychowany przez rodzin , wchodzi do ycia
spo ecznego, do serca ycia narodowego. I tutaj znowu dotykamy problemu warto ci wychowania rodzinnego i religijnego.
Ogromne bogactwo tej wspólnoty stanowi dobra dziedziczone, takie jak ziemia i kultura narodowa. Potrzeba nam pot nej
woli zorganizowania wszystkich si rodzinnych, ojczystych, by
nie ogl da si na prawo i lewo, by nie poddawa si pokusie
nowej Targowicy, sk dkolwiek by ona mia a przyj .
4. Sumienie zawodowe
Czy mo na mówi o sumieniu zawodowym? Trudno mówi o poszczególnych elementach tego sumienia. Cz owiek
bowiem jako osobowo rozumna i wolna, cz owiek wychowany, kszta towany rodzinnie, narodowo, kulturalnie i religijnie,
wszystkie te warto ci przenosi na teren swojej pracy zawodowej.
5. Sumienie obywatelsko-polityczne
Jasna rzecz, e sumienie obywatelsko-polityczne nie powstaje gdzie na skale, nie spada z nieba, ale wypracowuje si
w osobie ludzkiej, w cz owieku, w istocie rozumnej, wolnej
75
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
i mi uj cej, wychowanej w rodzinie, posiadaj cej odpowiednie
walory obywatelskie, spo eczne, kulturalne, zawodowe oraz
zrozumienie, e dobro Rzeczypospolitej jest dobrem najwy szym. Wtedy cz owiek wie, e ma swoje obowi zki w Ojczy nie, w narodzie i pa stwie, bo i jemu s y naród i pa stwo.
Podobnie jak ma obowi zki w Ko ciele, bo i Ko ció mu s y.
Walka z dezinformacj
Walka z dezinformacj czyli k amstwami by aby skuteczna, gdyby wszyscy ludzie kierowali si sumieniem
prawym: osobistym, rodzinnym, narodowym, zawodowym i obywatelsko-politycznym.
W Polsce sytuacja by aby równie klarowna, gdyby
Polacy, katolicy, jak te Polacy, chrze cijanie kierowali
si sumieniem prawym. W ten sposób znacz ca liczba
Polaków, okre lana np. na oko o 50%, kieruj c si swoim prawym sumieniem zwalcza aby pot
machin
dezinformacyjn , której podstawowe filary stanowi :
media (telewizja, radio, gazety, systemy komputerowe,
Internet), systemy prawne bazuj ce na dezinformacji,
pochodz cej z Unii Europejskiej, ONZ, NATO, w asnego
dorobku prawnego (Konstytucja, ustawy, dyrektywy
itp.).Niektóre zawody, jak politycy, prawnicy, nauczyciele, naukowcy, dzia acze gospodarczy i spo eczni, lekarze
itp. szczególnie s pod presj dezinformacji czyli
amstw, które s prawnie usankcjonowane przez zastosowanie zarówno prawa unijnego, jak i prawa krajowego.
Najintensywniej dezinformacja wdziera si na pograniczu
moralnym i aplikacyjnym, gdzie drastyczne rozdzielenie
spraw publicznych i spo ecznych od religijnych pozwala
ubóstwia tzw. demokracj .
A tzw. demokracja stawia sobie za cel nast puj ce
decyzje:
1) Brak jakiegokolwiek nawi zania do Boga jako odniesienia moralnego.
2) Brak jakiegokolwiek nawi zania do roli chrze cija stwa w budowaniu dobra cz owieka i spo eczno ci.
3) Brak jakiegokolwiek nawi zania do roli normalnej rodziny (kobiety i m czyzny oraz ich dzieci).
4) Brak uszanowania dla kultury chrze cija skiej jako
podstawy kultury narodowej.
5) Ubóstwianie systemów zwi zanych z mamon i jej
rola w osi ganiu sukcesu systemów finansowych, systemów gospodarczych, systemów spo ecznych.
6) Dopuszczenie takich form jak: bezrobocie, bieda
i bezdomno
nazywane „wykluczeniami” ( biednych
przez bogatych).
W tym odcz owieczonym systemie politycznym
i spo ecznym realizacja pe na sumienia prawego katolików i chrze cijan jest powa nie utrudniona, a w adze
dostarczaj maksimum argumentów, aby mo liwo
dzia ania sumienia prawego: osobowego, rodzinnego,
narodowego, zawodowego i obywatelsko-politycznego
maksymalnie zak óci .
Dla dokonania próby wprowadzenia sumienia prawego do polityki zosta przeprowadzony w Polsce eksperyment. We wspó pracy Stowarzyszenia Rodzina Polska
i Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardyna a Wyszy skiego oraz pos a RP Leszka Murzyna z Ligi Polskich
Rodzin (LPR), który wspar swoimi funduszami eksperyment, przygotowano specjalne wydanie Sumienia Prawego, które zosta o przekazane wszystkim pos om i senatorom RP w liczbie 460+ 100=560 w roku 2002.
O efektach tego dzia ania nie otrzymali my adnych
informacji, ale efektem generalnym by o zignorowanie tej
akcji, a stan w czenia si pos ów i senatorów RP do
realizacji dzia
poselskich i senatorskich ubogaconych
teori sumienia prawego mo na uzna za kl sk eksperymentatorów.
Wniosek ko cowy
Na dzie dzisiejszy mo na uzna , e przeniesione
z Moskwy do Brukseli centrum ateizmu realizuje intensywnie plan walki z Bogiem i Jego wyznawcami poprzez
zwalczanie wszelkich form sumienia prawego w ród
spo eczno ci
Unii
Europejskiej
przekszta conej
w IMPERIUM EUROPA, w szczególno ci w cz ci spoeczno ci rodzin katolickich i chrze cija skich.
£
____________________________
Literatura:
1. Sumienie prawe, Instytut Prymasowski Stefana Kardyna a Wyszy skiego, Warszawa 2002.
2. Karta Praw Rodziny. Pe nomocnik Rz du do Spraw Rodziny,
Warszawa 2001.
3. Z. Dmochowski, Sumienie, Rodzina, Prawda. Dokumentacja
internetowa, Warszawa 2008.
4. Z. Dmochowski, Przedwczesne samobójstwo. IMPERIUM
EUROPA, materia e-mailowy, 15 grudnia 2009.
5. Z. Dmochowski, Przeprowadzka centrum ateizmu, materia emailowy, 29 stycznia 2010.
6. Z. Dmochowski, Program dla centrum ateizmu, materia emailowy, 11 marca 2010.
¢ Tadeusz Gerstenkorn
SYNDROM ZNIEWOLENIA
Termin syndrom jest zwykle u ywany w praktyce lekarskiej i oznacza zespó cech charakterystycznych dla
danej choroby lub pewnych genetycznych zmian, powoduj cych wyra ne odr bno ci biologiczne. Mówimy wi c
np. o zespole Downa lub Turnera. Przyj o si tak e
mówi o innych, niechorobowych zespo ach objawów lub
76
cech, w ciwych jakiemu zjawisku, i to zjawisko znamionuj cych. W takim uj ciu mówimy o syndromie staroci, o syndromie kryzysu gospodarczego, o syndromie
zjawisk psychologicznych lub socjologicznych.
Pragn zastanowi si tu, tak na swój sposób, nad
syndromem zniewolenia. Termin syndrom jest wzi ty
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
z j zyka greckiego. Syndrome – to zbieganie si , po czenie (syn – z i dromos – bieg). Dla jasno ci sprawy
dodajmy, e termin zniewala bywa u ywany zwykle
w znaczeniu zmusza kogo do czego . St d mówimy,
np. o zniewalaj cym wp ywie mediów, co ma znaczy , e
wywieraj one wielki wp yw na spo ecze stwo, tak du y,
e nie mo e si ono oprze pewnym szermowanym opiniom, pogl dom spo ecznym lub politycznym, tak dalece,
e wykonuje ono niemal bezwolnie, i jakby nie wiadomie, pewne polecenia, np. g osowania wed ug wytyczonych wskaza .
Syndrom zniewolenia to pewien zespó cech, które
mo na wskaza w obserwowanym spo ecze stwie uleym takiemu poddaniu si politycznemu, e nie post puje ono wed ug racjonalnych zasad dobra wspólnego,
a przeciwnie, to dobro niszczy lub w najlepszym razie je
lekcewa y. S dz , e problemem tym zajm si dok adnie fachowi socjologowie, politolodzy lub filozofowie kultury. Tutaj chcia bym zwróci uwag na pewne zjawiska,
które – moim zdaniem – wyra nie rzucaj si w oczy i s
ogromnie spo ecznie niepokoj ce.
Kwietniowa katastrofa
W kwietniu prze yli my katastrof lotnicz , zupe nie
wyj tkow . Katastrofy lotnicze zdarza y si ju przedtem
i zapewne b
jeszcze w przysz ci. Ta by a jednak
o tyle wyj tkowa, e nieznany jest dot d przypadek
w historii katastrof, by gin jednocze nie niemal ca y
zespó przywódczy pa stwa. Chyba ka dy z nas zastanawia si , jak mo na by o dopu ci w rozs dnie funkcjonuj cym kierownictwie pa stwa do tego, e wyprawia
si w drog (zawsze nios
ryzyko nieszcz cia) wa ny zespó polityczny nawy pa stwowej; w dodatku do
pa stwa, które dokona o niegdy na naszym narodzie
zbrodniczych aktów. I w takiej sytuacji oddaje si spraw
wyja nienia wypadku w r ce obce, a przy tym trudno
mówi , by przyjazne. Prosz sobie wyobrazi sytuacj
wypadku miertelnego jakiego przywódcy obcego pa stwa u nas, i my ca kowicie przejmujemy ledztwo. Jakie
by yby wówczas reakcje wiata, a nawet nasze. Tymczasem nie otrzymujemy nawet szcz tków samolotu,
które traktowane s jakby to by up wojenny.
Jak zachowuje si spo ecze stwo? Oczywi cie wysuwane s ró ne zastrze enia wobec w adz, snuje si
rozliczne hipotezy w prasie i w internecie, ale brakuje
konkretów. Zewn trzne, samorzutne objawy empatii
spo ecznej by y imponuj ce. Mog y zadziwi ca y wiat.
Brak o jednak rzetelnej, obiektywnej oceny dzia alno ci
prezydenta, jego wspó pracowników i innych osób z kr gu administracji pa stwowej, którzy zgin li, pod k tem
ich dzia
skutkuj cych na pozycj Polski w Europie
i w wiecie. Nagle zapomniano o podpisanym Traktacie
Lizbo skim i jego skutkach na losy naszego kraju.
Wybory prezydenckie
Zaledwie trzy miesi ce po tragicznych wydarzeniach
pod Smole skiem i Katyniem odby y si w Polsce przewidziane Konstytucj wybory nowego prezydenta Pa stwa. Ordynacja wyborcza bardzo utrudnia start osobom
nie zwi zanym z jakim silnym aktualnie ugrupowaniem
politycznym. Zebranie100 tys. podpisów w kilka dni dla
nie posiadaj cych przygotowanego zaplecza politycznego by o wielkim wyczynem. Mimo tych niesprzyjaj cych
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
warunków przedstawionych zosta o spo ecze stwu dziesi ciu kandydatów, a w tym wi kszo reprezentuj cych
inny ni dotychczas reprezentowany kierunek polityki
polskiej. Wachlarz pogl dów by na tyle szeroki, e
w zasadzie ka dy obywatel móg znale
jemu mniej
wi cej odpowiadaj cego kandydata. Dost p do mediów,
a wi c reprezentowania swych pogl dów, planów budowy przysz ej Polski, dla kandydatów spoza wybranymi
ju i lansowanymi osobami, by niezmiernie skromny.
Niemniej, przy odrobinie dobrej woli, mo na by o w miar
wystarczaj co pozna pogl dy i zamierzenia niekochanych przez panuj ce media kandydatów.
W pierwszej turze wyborów obywatele mogli uzewn trzni swe pogl dy, ustosunkowa si do dotychczasowej polityki spo ecznej, gospodarczej i pa stwowej.
Nie by o adnej konieczno ci ekstremalnego wyboru. Ze
strony Ko cio a oraz ugrupowa narodowo-katolickich
by y wyra ne apele, aby przy swym wyborze nie kierowa si pustymi, nigdy nie realizowanymi obietnicami,
a zwraca baczn uwag na pogl dy etyczne kandydata,
jego zamiary uwarunkowane tymi pogl dami i na jego
dotychczasow dzia alno spo eczn i polityczn . Naleo wzi pod uwag stosunek do polskiej kultury i panuj cej religii. Jaki by efekt tych zabiegów ?
W pierwszej turze wyborów znaczny procent g osów
uzyskali dwaj kandydaci, przedstawiciele najmocniejszych obecnie partii. Tak e kandydat lewicy móg si
poszczyci
du ym poparciem. Pozostali kandydaci
otrzymali znikomy procent poparcia. Tymczasem, ju 22
kwietnia (czwartek), Krystyna Czuba, znawca mediów
i profesor Uniwersytetu Kardyna a Stefana Wyszy skiego w Warszawie oraz w Wy szej Szkole Kultury Spoecznej i Medialnej w Toruniu w artykule pt. Wybory b
sprawdzianem naszej przemiany pisa a („Nasz Dziennik”, nr 94 (3720, s. 12), odpowiadaj c na pytania red.
Mariusza Bobera, czy tragedia smole ska zmieni a Polaków, na ile i na jak d ugo: „Zbli aj ce si wybory prezydenckie, samorz dowe i parlamentarne, b
miar tych
zmian. Poka bowiem nie tylko, kogo Polacy wybior ,
ale te jakich warto ci b
chcieli i jakiej Polski”. Odpowied , w cz ci dotycz cej prezydentury, Polacy ju
dali. Spisali si ?
U s siadów
Rzecz ciekawa, e na W grzech, gdzie katolicy nie
stanowi dominuj cej cz ci spo ecze stwa tak jak
u nas, centroprawicowa partia Fidesz 47-letniego Viktora
Orbana zupe nie powali a dotychczas rz dz cych (dwie
kadencje) socjalistów i przej a ca kowicie w adz („Nasz
Dziennik”, Mia
ca wygrana Orbana, 27 kwietnia, nr
98 (3724), s. 8), uzyskuj c 2/3 miejsc w parlamencie w II
turze; 64,29% g osuj cych, 263 mandaty w 386osobowym parlamencie.
Równie w s siedzkich Czechach odby y si wybory
parlamentarne i du y sukces odnios y partie centroprawicowe (Obywatelska Partia Demokratyczna ODS, TOP
09 (Tradycja, Odpowiedzialno , Prosperity) oraz Sprawy Publiczne VV; wszystkie z do podobnym wynikiem
procentowym), cho socjaldemokraci Bohuslava Sobotki
(CSSD), nowego lidera partii, uzyskali najwi cej mandatów (dotychczasowy lider partii, Jirzy Poroubek ust pi ;
patrz: „Nasz Dziennik” z dn. 2-3 czerwca, nr 127 (3753),
s. 11). Liderzy tych trzech partii centroprawicowych pod
77
W KR GU IDEI SPO ECZNYCH
pisali szybko (w rod 2 czerwca) wspóln deklaracj
o staraniach na rzecz utworzenia wi kszo ciowej koalicji
rz dowej i zapowiedzieli przedstawienie wspólnego programu. Ustalono, e nowym premierem ma zosta Peter
Neczas („Nasz Dziennik”, 4 czerwca, nr 128 (3754),
s. 7). I tak istotnie si sta o („Nasz Dziennik”, Katolik
premierem w laickim kraju, 30 czerwca, nr 150 (3776),
s. 8). Czeskie media okre la y Petera Naczasa (ur. w
1964 r.) jako Mr Clean (Pan Czysty). Przydomek ten
nowy premier (uprzednim by Mirko Topolanek) zyska
dzi ki nieposzlakowanej opinii ca kowicie wolnej od jakichkolwiek skandali korupcyjnych lub obyczajowych.
Na bliskiej nam S owacji prezydent Ivan Gaszparowicz zaprzysi
w pi tek 9 lipca nowy rz d utworzony
przez koalicj czterech ugrupowa tak e centroprawico-
wych („Nasz Dziennik”, 10-11 lipca, nr 159 (3785), s. 7).
Na czele rz du stan a Iveta Radiczova jako pierwsza
w tym kraju kobieta na tym stanowisku. W sk ad rz du
wesz y: S owacka Unia Demokratyczna i Chrze cija ska
Partia Demokratyczna (SDKU=DS.); z niej jest pani premier), liberalne ugrupowanie Wolno
i Solidarno
(SaS), Ruch Chrze cija sko-Demokratyczny (KDH)
i w giersko-s owacka partia Most-Hid. Partie te maj 79
miejsc w 150 osobowym jednoizbowym parlamencie, tj.
w Radzie Narodowej Republiki.
Przed nami wybory samorz dowe i parlamentarne.
Jak my si w nich przedstawimy? Nad w ciwym wyborem naprawd warto si zastanowi .
£
¢ Tadeusz Gerstenkorn
SYNDROM SZTOKHOLMSKI
W poprzednim artykule omówi em poj cie syndromu
w nawi zaniu do wybranej problematyki spo ecznej. Poni ej zrelacjonuj ten problem jeszcze w innym uj ciu.
W psychologii i socjologii znany jest tzw. syndrom
sztokholmski. W 1973 r. w Sztokholmie po napadzie na
Sveriges Kreditbank porywacze wzi li zak adników. Po
ich uwolnieniu, na rozprawie s dowej, je li dobrze pami tam w 1978 r., byli zak adnicy stan li poniek d w
obronie napastników, apeluj c o przebaczenie im win
i usprawiedliwienie ich post pków. Sytuacja wi c zaskakuj ca i niezrozumia a. Jaki powód takiego post powania?
Co w pewnym stopniu analogicznego zasz o
i u nas w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Kandydaci g osz cy pogl dy i has a patriotyczne, narodowe,
zgodne z zasadami etyki chrze cija skiej uzyskali przera aj co niski procent poparcia, natomiast triumfowali
kandydaci tych opcji, które poza widocznym bezrobociem, z udnym szcz ciem na emigracyjnych zarobkach,
podda stwem obcym wp ywom politycznym, niskim poziomem ycia wi kszo ci spo ecze stwa i perspektyw
jeszcze gorszej sytuacji gospodarczej (zapowiedzi podwy ek cen energii i ró nych artyku ów, podatków) niczego nie gwarantuj . Jak mo na g osowa przeciwko sobie? Okazuje si , e mo na.
Je eli urzeka kogo partia, która nie dotrzymuje
obietnic, nie szanuje uczu religijnych obywateli, a maj c
adz , dokonuje wyprzeda y maj tku narodowego wypracowanego przez miliony obywateli, oddaj c go najcz ciej w obce r ce, nie potrafi poradzi sobie z kl skami ywio owymi, toleruje nieetyczne zachowania niektórych swoich cz onków, nie popiera rodzimego przemys u oraz gospodarki wewn trznej i morskiej (a patrzy
bezradnie na jej upadek), nie zabiega o bardziej korzystne dla Polski relacje gospodarcze z UE, nie zapewnia
odpowiedniej wielko ci i pot gi naszych Si Zbrojnych,
natomiast obarcza obywateli zwi kszonymi podatkami,
obni eniem poziomu ycia przez wzrost cen i kosztów
utrzymania rodziny, zw aszcza wielodzietnej, a zachwyca
si takim stanem rzeczy, to jest to po prostu – moim
zdaniem – przedziwny masochizm spo eczny. Bo prze-
78
cie masochizm to (tak e) znajdowanie przyjemno ci
w zadr czaniu si , w stwarzaniu sobie (a przy okazji
i innym) ró nego rodzaju problemów.
Je eli jest tak silne u nas poparcie strony antykocielnej, antyreligijnej, to dlaczego ci wyborcy równie
gorliwie nie wypisz si oficjalnie z Ko cio a, miast przy
wielu okazjach domaga si pewnych ceremonii religijnych, np. pogrzebów religijnych lub lubów, a tak e deliberowa w prasie nad rzekomo wysokimi op atami zwi zanymi z pos uga religijn . Trzeba by konsekwentnym!
Je li kto jest za opcj antyreligijn , to przynajmniej nie
wtr ca si swymi uwagami w sprawy Ko cio a. Szkoda
tylko, e tak wiele m odzie y ulega pokusie atwizny ycia. Jest to skutek braku formacji duchowej, zaplanowanej od dawna degradacji szko y i wychowania, braku
wymaga i spe niania obowi zków szkolnych, domowych
i spo ecznych przez m odzie .
Przypadkowo wpad mi w r ce kilka dni temu wycinek z „Dziennika ódzkiego” z czwartku 6 stycznia 1955
r. Znalaz em w nim swój artyku pt. odzi matematycy
stan do zawodów. Trwaj przygotowania do VI Olimpiady Matematycznej. By em wówczas cz onkiem Komitetu Okr gowego tej e Olimpiady. Wspominam te czasy,
tzw. „g bokiej komuny”, z dziwnym uczuciem. Mimo
du ego zniewolenia politycznego potrafili my wówczas,
w kilka lat po wojnie, zainteresowa masy uczniów ciym my leniem, matematyk , logik . Po latach da o to
swój efekt. A trudno poj , jak mo na by o wiadomie
zmarnowa wysi ek wielu tysi cy nauczycieli i naukowców, którzy doprowadzili nauczanie tego przedmiotu
w Polsce do wiatowego, wiod cego poziomu. Prosz
porówna poziom obecnej matury z matematyki (po raz
pierwszy w tym roku – na szcz cie – wreszcie wprowadzonej) z któr kolwiek z dawnych lat (przechowuj
skrz tnie teksty tych tematów). Kto mia wówczas w g owie pomys zaliczanie czegokolwiek na poziomie 30%,
i to jeszcze – jak teraz – przy niskim poziomie tematów?
Je eli wyuczono niemy lenia, to nic dziwnego, e masy
zachowuj si nieracjonalnie i nie my
o dobru swego
kraju, a przez to tak e o w asnym. Jak potocz si dalej
nasze losy? Kiedy zaczniemy my le ?
£
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
¢ Andrzej M. He ski
POWSTANIE WARSZAWSKIE – KALENDARIUM
(doko czenie)
Po owa VIII. Rozpoczyna si operacja Dragon – inwazja
aliantów w po udniowej Francji (mi dzy Tulonem a Cannes). Ponadto na Korsyce wyl dowa korpus aliancki
jednostek powietrzno-desantowych. Odwrót Niemców.
W stolicy Danii wybucha strajk powszechny, dochodzi do
star z wojskiem i policj niemieck – ginie 102 Du czyków. Strajk zostanie st umiony.
15 VIII. Rz d sowiecki odmawia pro bie ameryka skiej
w sprawie mo liwo ci l dowania samolotów alianckich
na sowieckich lotniskach po dokonaniu zrzutów w Warszawie: „Rz d sowiecki nie mo e si na to zgodzi . Wybuch walk w Warszawie […] jest wy cznie dzie em
awanturników i rz d sowiecki nie mo e przy
do tego
ki”. Pierwsze na obszarach wyzwolonych posiedzenie
Krajowej Rady Narodowej. Strajk francuskich policjantów.
16 VIII. Ginie poeta Tadeusz Gajcy. Koniec ci kiej bitwy
pancernej pod Studziankami z udzia em 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Straty brygady: 253
zabitych
nierzy, zniszczonych 18 czo gów; straty niemieckie: 1000
nierzy i blisko 40 czo gów.
18 VIII. Z odezwy Komitetu Centralnego Polskiej Partii
Robotniczej: „Robotnicy! Ch opi! Inteligenci! – Banda
sanacyjnych i oenerowskich awanturników i warcho ów
podnosi dzi sw brudn ap przeciwko Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego […] Garstka niepoczytalnych przywódców Armii Krajowej na rozkaz Sosnkowskiego, w imi n dznych kombinacji politycznych kliki
sanacyjnej, pchn a ludno Warszawy do walki”.
Virtuti Militari IV klasy za wybitne dowodzenie ca ci
walk w Warszawie otrzymuje p k Antoni Chru ciel ps.
„Monter”. Ostatnia niemiecka egzekucja wi niów Pawiaka. Wojska sowieckie wkraczaj do Sandomierza.
Ci ki bój olkuskich AK-owców (dowodzi rotmistrz Waaw Zdyba, ps. „Zawieja”) z wycofuj cymi si jednostkami niemieckimi. Pod Sarzyn oddzia Armii Czerwonej
otacza kompani AK zd aj
na pomoc walcz cej
Warszawie.
19 VIII. Aresztowania NKWD w ród
nierzy AK w Rzeszowie i Lublinie.
19-25 VIII. Powstanie w Pary u. Wobec zbli ania si
wojsk sprzymierzonych francuski ruch oporu zajmuje
przeprawy na Sekwanie, uniemo liwiaj c w ten sposób
Niemcom przekszta cenie Pary a w silny o rodek oporu.
Wybuch powstania poprzedzi y wielkie demonstracje
patriotyczne ludno ci i strajk. Walki uliczne rozpoczynaj
si 19 VIII. Po 15 dniach nadchodzi z pomoc powsta com 2. Dywizja Pancerna gen. Ph. Leclerca. Nast pnego
dnia dowódca niemieckiego garnizonu w Pary u gen.
D. von Cholittz podpisuje akt bezwarunkowej kapitulacji.
20 VIII. Krzy e walecznych dla
nierzy AL, nadane
przez dowódc AK za wyró niaj cy si udzia w walkach
o Warszaw . Powsta cy zdobywaj gmach PAST-y
(Polska Akcyjna Spó ka Telefoniczna), do niewoli trafia
ponad 100 niemieckich je ców. W dwa dni pó niej zo-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
stanie zdobyty gmach tzw. ma ej PAST-y – do niewoli
trafi 90 je ców.
Miron Bia oszewski, Pami tnik z Powstania Warszawskiego: „Wi c – dwudziesty dzie Powstania Warszawskiego. Jeste my w nowym schronie, […] pod filarami.
[…] Dobrze, e by y wynalezione karbidy i karbidówki,
i wiece. No i pierzyny. Bro troch lepsza od jaskiniowej. Ale niewiele. I niewiele tej broni. Dla wybranych.
Zapasy arcia. Z tym, e mala y, do nikni cia. Bo i jakie
to zapasy by y: zwierzyna? Tej nie by o. Bo ta du a zjedzona ju . A ta ma a? Kto czasem mia co swojego
ulubionego, wzi to z sob na dó i z tym siedzia . Ale
rzadko. Szczególnie na starówce. Albo mniej tu by o w
ogóle. Albo nie wzi li. Albo wzi li i pogin y im. Co nie
uciek o, nie odfrun o, nie spali o si , nie pad o, nie zdech o, to zosta o upolowane. Koty znik y. Psy znik y.
O fruwaj cych mowy nie ma. Jedno co to ten wierszcz
w cianie po ciemku. A potem we wrze niu – wszy”.
Pocz tek formowania 2. Armii WP. Dowództwo powierzono gen. Karolowi wierczewskiemu (26 IX obejmuje
dowództwo formowanej równie w tym czasie 3. Armii
Wojska Polskiego, po czym 28 XII powróci na stanowisko dowódcy 2. Armii WP). Do ko ca 1944 2. Armia za
osi gnie stan 55 tys. ludzi. Bombardowanie Górnego
ska przez samoloty alianckie. Pocz tek sowieckiej
ofensywy w Rumunii, 25 VIII (dwa dni po obaleniu marsza ka Antonescu i nalocie bombowym na stolic ) Rumunia wypowie wojn Trzeciej Rzeszy. 31 VIII Armia
Czerwona zajmie Bukareszt.
21VIII – 7 X. Konferencja w Dumbarton Oaks pod Waszyngtonem – nieformalne porozumienie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Zwi zku Sowieckiego
i Chin w sprawie zast pienia Ligi Narodów przez now
organizacj mi dzynarodow (b dzie to Organizacja
Narodów Zjednoczonych – ONZ).
22 VIII. W powstaniu ginie poeta i prozaik W odzimierz
Pietrzak. Dekret PKWN „o wojennych wiadczeniach
rzeczowych – obowi zkowych dostawach mi sa, mleka
i siana dla pa stwa”. W adze sowieckie w Wilnie przyst puj do wywózki polskiej m odzie y w g b Zwi zku
Sowieckiego. Stan wi niów w KL Auschwitz: 135 168
osób, w tym 30 tys. ydów w gierskich, których nie zarejestrowano w ewidencji obozowej.
23 VIII. Z depeszy dowódcy 2. Korpusu Polskiego we
oszech gen. W. Andersa do ministra obrony narodowej gen. M. Kukiela: „Wywo anie powstania uwa amy za
ci
zbrodni i pytamy si , kto ponosi za to odpowiedzialno ”. Depesza Okr gu AK Lublin do Komendy
ównej AK: „Linia Bugu oraz Dubno, uck, Równe
i szereg miast po piesznie umocnione, stra graniczna
sowiecka obj a s
na linii Curzona. Przej cie utrudnione, administracja pa stwowa za Bugiem – sowiecka
[…] po enie ludno ci b. ci kie. Deportacja ludno ci ze
Lwowa do Rosji. Na naszym terenie chaos w administracji, masowe aresztowania nadal trwaj przez NKWD przy
79
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
pomocy PPR. Cz
aresztowanych wywozi si do Kijowa. Silna propaganda przeciwko rz dowi w Londynie”.
24 VIII. Nota protestacyjna rz du RP do rz du brytyjskiego w sprawie aresztowa
nierzy i oficerów AK
przez NKWD. Kolejny dekret PKWN – o rozwi zaniu na
wyzwolonych obszarach kraju wszystkich powsta ych
w okresie okupacji organizacji wojskowych.
25 VIII. Z depeszy ministra A. Bienia do premiera: „Odosobnienie walcz cej Warszawy pot gowane jest przez
niezrozumia e milczenie rz du. By oby dobrze, gdyby
Prezydent RP, Premier i Wódz Naczelny przemówili do
bohaterskich
nierzy i do nie mniej bohaterskiej ludnoci um czonego miasta. […] Milczenie Londynu polskiego i alianckiego budzi gorycz, która mo e mie najfatalniejsze skutki”. Dwudniowa wizyta premiera Wielkiej
Brytanii W. Churchilla w 2. Korpusie we W oszech.
26 VIII. Po uzyskaniu zgody PKWN rozpocz to wpisy
studentów na Katolicki Uniwersytet Lubelski (KUL).
27 VIII. W Pary u wznowiona dzia alno ambasada RP
(reprezentuj ca rz d w Londynie).
28 VIII. Depesza Komendanta Okr gu AK Kraków do
gen. Bora-Komorowskiego: „Sowiety traktuj jako dziaalno na rzecz Niemców ka
ujawnion przynale no do AK cho by z czasów niemieckiej okupacji. Temu
samemu zarzutowi podlegaj ci, u których znaleziono
bro nawet w czasie walki z Niemcami. Podajcie wasze
wytyczne w tej sprawie”. Król Jugos awii, Piotr II, usuwa
gen. Mihailowica z urz du ministra wojny rz du emigracyjnego, uznaj c tym samym Jasipa Bros Tito za naczelnego dowódc w Jugos awii. 20 X zostaje wyzwolony Belgrad – do miasta wspólnie wkraczaj oddzia y
sowieckie i partyzanci jugos owia scy. Ewakuacja wojsk
niemieckich z wysp Morza Egejskiego i Jo skiego.
29 VIII. Deklaracje rz dów Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych o przyznaniu praw kombatanckich
nierzom Armii Krajowej – opublikowane przez pras ca ego
wiata. Komentarz „Rzeczpospolitej Polskiej” (organ
Delegatury Rz du RP na Kraj): przyznanie
nierzom
Armii Krajowej praw kombatanckich oznacza ca kowite
zwyci stwo moralne. Powo anie Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej. W jego
sk ad weszli: Jakub Berman, Boles aw Bierut, W adys aw
Gomu ka (sekretarz generalny partii) oraz Hilary Minc
i Aleksander Zawadzki. Pocz tek antyhitlerowskiego
powstania s owackiego – centrum dyspozycyjne powstania znajduje si w Ba skiej Bystrzycy. Na czele powstania stoj G. Husak, K. midke, gen Rviest, pp k (awansowany do stopnia gen) J. Golian i p k. A. Asmo ow.
Niemcy st umi powstanie na pocz tku listopada, gen.
Fiest i Golian dostan si do niewoli – obaj w I 1945
zostan zamordowani w Niemczech.
30 VIII. W warszawskim szpitalu w. Jana Bo ego Niemcy morduj oko o 300 chorych, lekarzy i piel gniarki.
31 VIII. Nieudana próba przebicia si ze Starego Miasta
do ródmie cia (jeden z najkrwawszych bojów powsta czych), okupiona ok. 300 poleg ych rannymi powsta cami. 2. Korpus Polski wkracza do Pesaro. Dekret PKWN
o karaniu faszystowskich zbrodniarzy oraz zdrajców
narodu polskiego (tzw. dekret sierpniowy), który b dzie
wykorzystywany przeciwko tzw. obozowi londy skiemu.
Na jego podstawie w ci gu kilku nast pnych lat skazano
w Polsce tysi ce
nierzy i dzia aczy Polski Podziemnej.
Pierwszy skazany zostanie stracony 4 XI 1944.
80
2 IX. Niemcy zdobywaj Sadyb . Ukazuje si pierwszy
znaczek Poczty Polowej Armii Krajowej (projekt Staniawa Tomaszewskiego, ps. „Miedza”). Drugi znaczek,
projektu Mariana Sigmunda, nie wejdzie do obiegu. Harcerska Poczta Polowa w ci gu miesi ca walk powsta czych roznios a ponad 110 tys. listów.
W nocy 2/3 IX oddzia AK zdobywa przechowywane
przez w adze GG tzw. archiwum katy skie (dokumenty
i rzeczy osobiste zamordowanych przez NKWD polskich
oficerów, a pochodz ce z niemieckiej akcji ekshumacji).
Lublin: zako czenie (protokó zostaje podpisany 9 IX)
rozmów przedstawicieli PKWN z premierami Ukrai skiej
(Nikita S. Chruszczow) i Bia oruskiej (Pantielejmon Ponomarienko) Socjalistycznych Republik Radzieckich
w sprawie repatriacji z nich ludno ci polskiej, zamieszkucej tereny w czone do Zwi zku Sowieckiego. Plan
Henry’ego Morgenthaua, ameryka skiego ministra finansów, zgodnie z którym powojenne Niemcy maj sta si
krajem wy cznie rolniczym. Prezydent Roosevelt podpisze go 12 IX.
5 IX. Oddzia y niemieckie zajmuj elektrowni na Powilu, bronion od drugiego dnia Powstania. Nast pnego
dnia ca e Powi le padnie. W transporcie 1919 ydów
z Holandii przyby ych do KL Auschwitz-Birkenau znajduje si (wraz z rodzicami i siostr ) Anna Frank, autorka
wstrz saj cego dziennika obozowego. Jej matka umrze
w styczniu 1945 w KL Auschwitz, Anna wraz z siostr
zgin w KL Bergen-Belsen, dok d zostan przeniesione
z Auschwitz. Ojciec prze yje i zostanie oswobodzony
w styczniu 1945 w KL Auschwitz. Wyzwolenie Brukseli,
a 10 IX Luksemburga.
6 IX. Kolejna deportacja oficerów AK w g b Zwi zku
Sowieckiego – kilkunastu oficerów AK ze Lwowa skierowano do Charkowa. Dekret PKWN o reformie rolnej –
wyw aszczeniu maj ulec maj tki ziemskie o powierzchni
powy ej 50 ha (100 ha w trzech województwach zachodnich) oraz wszystkie ziemie nale ce do Niemców
i Polaków-volksdeutschów.
8 IX. Ci ka bitwa 8. pu ku strzelców konnych AK z jednostkami niemieckimi w rejonie Lipowy Gr d – Lisie Nory: pu k traci 160
nierzy. Deportacja Polaków z Ko omyi w g b Zwi zku Sowieckiego. Z depeszy Komendy
Obszaru AK Lwów do Komendy G ównej AK: „We Lwowie dalej rewizje i aresztowania AK. Polaków pod gro
NKWD wpisuje si mimo protestu na obywateli ZSRR”.
Rz d bu garski wypowiada wojn Trzeciej Rzeszy. Nast pnego dnia w wyniku zamachu stanu w adz obejmuje prosowiecki rz d Georgiewa.
9 IX. Ginie Józef Gruzi ski, wiceprzewodnicz cy Rady
Jedno ci Narodowej. Jego nast pc zostaje Kazimierz
Babi ski ps. „D browski”. Depesza Komendanta Podokr gu Wschód AK do Komendanta Obszaru AK Warszawa: „Z obozu m. Okkdanowizna, pow. Mi sk, melduj
nasi oficerowie, e s wi zieni przez NKWD wraz z kilkuset
nierzami. Partiami pod eskort wywo do Berlinga”.
11 IX. Zmniejszenie racji ywno ciowych dla
nierzy
AK (do 50 g mi sa i 10 g t uszczu dziennie).
12 IX. Depesza dowódcy AK do Sztabu Naczelnego
Wodza: „Natarcie sowieckie du ej skali na Prag . Wydaje si , e ma powodzenie. Lotnictwo sowieckie ma przewag . Nawet nik e zrzuty i walki powietrzne sowiecko-
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
niemieckie poprawi y bardzo nastroje w ród
nierzy
i spo ecze stwa cywilnego […]”.
13 IX. Niemcy wysadzaj cztery warszawskie mosty na
Wi le. W nocy (13/14) pierwsze zrzuty sowieckie dla
walcz cej Warszawy. Wojska sowieckie wyzwalaj om. Ci ka bitwa 2. Dywizji Piechoty AK z wycofuj cymi
si
jednostkami niemieckimi pod Trawnikami. 13minutowe bombardowanie przez samoloty alianckie zaadów IG Farbenindustrie w Dworach k. O wi cimia –
kilka przypadkowych bomb spada na obszar KL Auschwitz. Samoloty alianckie nie podj y próby zbombardowania urz dze zag ady w Auschwitz-Birkenau –
aliantów interesowa y przede wszystkim zak ady chemiczne pracuj ce na potrzeby wojenne Trzeciej Rzeszy.
14 IX. Wojska sowieckie i oddzia y Ludowego Wojska
Polskiego (LWP) zdobywaj Prag . Nast pnego dnia
radio moskiewskie poda: „Kiedy Armia Czerwona wkroczy a do Pragi (tak w oryginale), nie znalaz a ani jednego
nierza z podziemnej armii gen Bora”.
15/16 IX. Zdobycie przez
nierzy LWP tzw. przyczó ka
czerniakowskiego (zostanie zlikwidowany przez Niemców 23 IX.) Broni go, oprócz
nierzy LWP, równie
warszawscy powsta cy.
17 IX. Depesza Dowódcy AK do Naczelnego Wodza:
„D ugotrwa e i wycie czaj ce walki w Warszawie, polityczne rozgrywki na arenie mi dzynarodowej, jak te
odg osy wewn trznych rozgrywek na emigracji, wywieradu y wp yw i przez ca y czas kszta tuj nastroje i pogl dy polityczne w ród wojska i spo ecze stwa. […] Brak
wystarczaj cej pomocy z Zachodu, a nast pnie doznawanie stamt d licznych zawodów i rozczarowa , sk ania
tutejsze spo ecze stwo, w tym cz
d-ców, do szukania
ratunku na Wschodzie. Otrzymywanie nawet nielicznych
zrzutów sowieckich i dzia alno lotnictwa i artylerii sowieckiej w obecnym okresie naszej walki jeszcze bardziej pot guj d no ci do porozumienia z PKWN. Dalsze pog bianie si tych nastrojów i d no ci mo e wepchn
nas w orbit wp ywów sowieckich, a w konsekwencji w zupe ne oddalenie si Polski od Anglosasów”.
dowanie spadochroniarzy alianckich pod Arnhem
i Nimvegen – pocz tek operacji „Market-Garden” (bierze
w niej udzia 1500 samolotów transportowych i szybowców i 1240 bombowców i 1240 my liwców). Cel:
„w pierwszym rz dzie za enie silnych przyczó ków
mostowych na Kanale Wilhelminy i Zuid-Wilemsvaart
oraz na Mozie, rzece Waal i Renie, a nast pnie przekroczenie Renu pod Arnhem i uderzenie z pó nocy na Zabie Ruhry”. O kl sce operacji alianckiej zadecyduje
przede wszystkim silna i zdecydowana akcja ze strony
korpusu pancernego SS; wp yw b
te mia y niekorzystne warunki meteorologiczne. Strajk wspó dzia aj cych z aliantami kolejarzy holenderskich.
18 IX. Najwi kszy zrzut dla walcz cej Warszawy –
uczestniczy 107 ameryka skich B-17, zwanych „lataj cymi fortecami”, zrzucono ponad 1,2 tys. zasobników, po
ok. 100 kg – powsta cy odbieraj jedynie ok. 400 zasobników, reszta wpada w r ce niemieckie. W Lublinie
adze komunistyczne powo uj Spó dzielni Wydawnicz „Czytelnik”. Jej prezesem zostaje Jerzy Borejsza.
Wraz z powo an w trzy miesi ce pó niej Spó dzielni
Wydawnicz „Ksi ka” b
stanowi y wa ne narz dzie
komunistycznej propagandy w sferze kultury i literatury,
ale równie po
olbrzymie zas ugi w rozwoju czytel-
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
nictwa w kraju i rozbudowie rynku prasowego. Kraków:
Tematy prac maturalnych (pisemnych) w krakowskim
rodku tajnego nauczania nr 15: 1. Ch op polski w „Placówce” B. Prusa, w „Ch opach” W. Reymonta, w „Weselu” S. Wyspia skiego. 2. Has o pracy organicznej a zadania chwili obecnej. 3. Zmierzch arystokracji odbity
w literaturze romantycznej i pozytywistycznej. Jeden za
z tematów maturalnych w o rodku tajnego nauczania
w Krzeszowicach (pow. krakowski) brzmia : Historyczne
granice Polski i obecny spór o ich wytyczenie.
19 IX. Przemówienie radiowe do kraju wyg asza premier
S. Miko ajczyk, nazywaj c stolic „sercem, mózgiem
i gorej cym centrum krwawi cego straszliwie patriotyzmu polskiego”.
adze okupacyjne wprowadzaj stan
wyj tkowy w Danii. W odpowiedzi nast pnego dnia wybuchnie strajk generalny.
20 IX. Walcz ce w Warszawie oddzia y AK przeorganizowano w regularne oddzia y Wojska Polskiego. Utworzono te Warszawski Korpus Armii Krajowej.
21 IX. Ostatnie zrzuty z Zachodu dla walcz cej Warszawy. Bilans: ze 194 wykonanych zrzutów w stolicy odebrano 45. Zgin o 15 polskich za óg lotniczych oraz 19
brytyjskich i po udniowo-afryka skich.
Oddzia y 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej
Polskich si Zbrojnych (dowódca gen. Stanis aw Sosnkowski, od 27 XII 1944 pp k. Stanis aw Jachcik) uczestnicz w akcji powietrzno-desantowej aliantów o kryptonimie „Market-Garden”. Polacy l duj pod Arnhem
i Driel. Ci kie walki z przewa aj cymi si ami niemieckimi, olbrzymie straty w ród polskich spadochroniarzy
(221 zabitych, 346 rannych i 173 zaginionych, tj. blisko
34 proc. stanu osobowego Brygady). 25 IX dowództwo
alianckie postanawia wycofa resztki rozbitej polskiej
Brygady do Wielkiej Brytanii. Za kl sk win ponosi dowództwo alianckie (Montgomery), które le zaplanowa o
wielce skomplikowan operacj .
22 IX. Wojska sowieckie wyzwalaj Tallin.
23 IX. Deportacja do Kl Auschwitz 8 tys. osób ze S owacji, g ównie ydów. Jest to akcja odwetowa za wybuch
powstania s owackiego.
25 IX. A. Hitler wydaje rozkaz o tworzeniu niemieckiego
Volkssturmu, który obejmie wszystkich zdolnych do noszenia broni m czyzn w wieku od 16 do 60 lat.
26 IX. Dowódca AK i Delegat Rz du RP na Kraj do Naczelnego Wodza: „Sytuacja ywno ciowa wojska i ludno ci cywilnej katastrofalna. Od d szego czasu wszyscy nie dojadaj , a za kilka dni sko cz si resztki zapasów. Grozi g ód, ostateczne wyczerpanie i epidemia, te
z braku odzie y, w szczególno ci p aszczy i butów, tak
w wojsku, jak i ludno ci cywilnej”. Wzrasta miertelno
dzieci, s wypadki mierci g odowej w ród doros ych.
Powstanie za amie si z braku ywno ci, a nast pnie
odzie y.
27 IX. Kapituluj mieszka cy Mokotowa. W wyniku bombardowania przez lotnictwo alianckie w obozie jenieckim
VI B Doessel w Westfalii (Niemcy) ginie b
umiera
z ran 90 polskich oficerów.
28 IX. Delegacja PKWN (Boles aw Bierut, Edward Osóbka-Morawski, Andrzej Witos i gen. Micha Rolaymierski) z kolejn wizyt w Moskwie. 29 IX delegacj
przyjmuje J. Stalin, krytykuj c PKWN za zbyt liberalne
traktowanie w Polsce przeciwników politycznych.
28/29 IX. Ostatni zrzut sowiecki nad Warszaw .
81
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
|9 IX. „Biuletyn Informacyjny”: „Obszern dyskusj wywoa sprawa aresztowania
nierzy Armii Krajowej na
terenach okupowanych przez wojska sowieckie. Na szereg pyta w tej sprawie minister Eden odpowiedzia , e
rz d brytyjski zwraca si do rz du sowieckiego i otrzyma odpowied nast puj cej tre ci: Rz d sowiecki nie
uwa a, by doniesienia te dawa y odpowiedni obraz.
Wszystkie oddzia y armii polskiej, po wkroczeniu Sowietów na tereny polskie, walcz obecnie u boku Rosjan”.
30 IX. Prezydent RP, pod wyra nym naciskiem rz du
brytyjskiego i premiera Miko ajczyka, odwo uje z funkcji
naczelnego wodza gen. K. Sosnkowskiego i powo uje na
to stanowisko, w ciwie formalnie tylko, dowódc Armii
Krajowej, gen. T. Bora-Komorowskiego. W dniu nast pnym gen. Komorowski podejmuje decyzj o udaniu si
do niewoli niemieckiej wraz z
nierzami walcz cymi
w Powstaniu. Swoim nast pc w AK wyznacza gen.
Leopolda Okulickiego ps. „Nied wiadek” (formaln nominacj prezydenta RP na Komendanta G ównego AK
„Nied wiadek” otrzyma 21 XII). Odwo anie Sosnkowskiego to niew tpliwy sukces Stalina, który od dawna si
tego domaga . Uleg tym naciskom równie W. Churchill,
który uwa , e odej cie gen. Sosnkowskiego (który
1 IX w swoim rozkazie do
nierzy AK bez ogródek
stwierdzi , e Polsk w czasie Powstania w Warszawie
opu cili sojusznicy) b dzie wa nym etapem na drodze
porozumienia sowiecko-polskiego.
Kapituluje powsta czy oliborz.
Odwo anie gen. Zygmunta Berlinga, dotychczasowego
dowódcy 1. Armii Wojska Polskiego. Niew tpliwym powodem odwo ania by a pozytywna postawa Berlinga
wobec postania w Warszawie (np. desant czerniakowski). Jego nast pc zostaje sowiecki gen. Stanis aw Poawski (w c. Siergiej Grochow).
1 X. Z Biblioteki Jagiello skiej w Krakowie w adze okupacyjne wywo
oko o 400 tys. tomów oraz wszystkie
nabytki po roku 1940.
2 X. Uk ad o zaprzestaniu dzia
wojennych w Warszawie zostaje podpisany w O arowie przez p k. Kazimierza
Zygmunta Dobrowolskiego i p k. Kazimierza IranekOsmeckiego. W mie cie zaprzestano walk ju ok. godz.
21.00.
X 44. Rada Jedno ci Narodowej i Krajowa Rada Ministrów wystosowuj Apel do ludów wiata: „Krwi swej nie
chcieli my oszcz dza , ale brak pomocy uczyni t walk
ca kowicie beznadziejn . Staje si wi c rzecz, za któr
odpowiedzialno spada na te czynniki, które t pomoc
uniemo liwi y. […] Ta kapitulacja stanie si niew tpliwie
piek cym wyrzutem dla wiata”. W dniu nast pnym,
rozkazem nr 3, minister obrony narodowej, gen. Marian
Kukiel, zarz dzi dwutygodniow
ob w Si ach Zbrojnych. W. Raczkiewicz (w radiowym przemówieniu do
kraju): „Bohaterscy obro cy Warszawy, bohaterska ludno ci stolicy, jako G owa Pa stwa i najwy szy Zwierzchnik Si Zbrojnych Rzeczypospolitej Polski za wiadczam
wobec ca ego wiata, e spe nili cie do ko ca swój
nierski obowi zek”. S. Miko ajczyk (w radiowym przemówieniu do kraju): „Przysi gamy na pami
tych, co
polegli, i na krew przelan , e nie zmarnujemy i nie pozwolimy uszczupli ani umniejszy tego kapita u, który
oni zaskarbili, pokazuj c wiatu, e dla Polski nie ma
ceny, której by nie zap aci a za prawdziw wolno
i niepodleg
”.
7 X. Udany atak oddzia ów AK na wi zienia w Rzeszowie i Zamo ciu – uwolniono przetrzymywanych w nich
„wrogów w adzy ludowej”. Dekret PKWN powo uj cy
Bezpiecze stwa, jedno z niezwykle istotnych
ogniw terroru komunistycznego w Polsce.
Powsta cy znale li si mi dzy S
Bezpiecze stwa,
jako wrogowie ludu, a si ami wojsk niemieckich, z którymi
zosta podpisany, o godzinie drugiej 2/3 pa dziernika,
uk ad w kwaterze gen. Von dem Bacha w O arowie. Na
mocy tego uk adu powsta cy, którzy z yli bro , otrzymali status kombatancki (podobnie osoby wspieraj ce
AK). Kobietom-je com dano te same prawa oraz mo liwo przy czenia si do ludno ci cywilnej stolicy.
Straty ponios y strony walcz ce w ró nym stopniu. Straty
niemieckie: ok. 10 tys. zabitych, 7 tys. zaginionych
i 9 tys. rannych. Straty polskie: ok. 18 tys. zabitych, ponad 20 tys. rannych, 15 tys. (w tym dowództwo wraz
z Komendantem G ównym Armii Krajowej gen. T. Komorowskim „Borem”) dosta o si do niemieckiej niewoli.
Straty za w ród ludno ci cywilnej wynios y: 150 tys.
zabitych, ponad 50 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych i ok. 150 tys. skierowano do pracy przymusowej w Rzeszy. Wiele osób wywieziono na tereny kieleckie i krakowskie.
Na rozkaz SS H. Himmlera Warszaw równano z ziemi
do stycznia 1945 roku, tj. do czasu wkroczenia wojsk
sowieckich. Liczne oceny i niezliczone dyskusje, rozpocz te pod koniec Powstania, trwaj do dnia dzisiejszego.
£
¢ Barbara Wodzi ska
„POLSKI BA AGAN”?
W „Najwy szym Czasie” (nr 38, 18 wrze nia br.) zosta opublikowany fragment ksi ki – wywiadu, jaki
z prof. Bogus awem Wolniewiczem przeprowadzi Tomasz Sommer. Ksi ka nosi tytu Wolniewicz. Zdanie
asne, podtytu informuje, e jest to „wywiad rzeka
z najbardziej prawoskr tnym polskim profesorem filozofii”. Tytu fragmentu – Polska w r kach PO. Dwie wypowiedzi Profesora mnie oburzy y.
82
W sta ej audycji Radia Maryja Min miesi c (29
wrze nia br.) prof. Jerzy Robert Nowak rozpocz spotkanie, a w dalszej jego cz ci powo ywa si na wywiad
z Profesorem Wolniewiczem, jednak pomin te jego
fragmenty, które dla Polaków s nie do przyj cia.
Moje uwagi chcia am przekaza na antenie Radia
Maryja w czasie spotkania z prof. J.R. Nowakiem. Po
nieudanych próbach wierzy am, e nast pnego dnia,
podczas spotkania z prezesem Jaros awem Kaczy skim,
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
porusz oburzaj cy problem, ale nic z tego. Stale, na
nowo, jestem przekonywana, e – aby dodzwoni si do
naszego Radia – trzeba mie wyj tkowe szcz cie.
Wracaj c do wywiadu. Mi dzy wieloma pytaniami
Tomasza Sommera znalaz o si dotycz ce sprawy bolesnej, a w miar up ywu czasu mno cej znaki zapytania.
Pytanie brzmi: „Jak Pan s dzi, czy tragedia smole ska,
to by po prostu wypadek, czy jednak, jak s dz niektórzy, mamy do czynienia z zamachem?” Profesor Wolniewicz odpowiada: „Katastrof pod Smole skiem nie
ma co si zajmowa , b o t o e f e k t p o l s k i e g o
ba aganu plus pró by z walenia wi ny na
innych, w tym wy padku na Rosjan”.
„Polskiego ba aganu”??? W zwi zku z odpowiedzi
Profesora nasuwa si skojarzenie. Gdyby w ostatnich
dniach wojny, albo zaraz po jej zako czeniu, przyjecha
do Warszawy, czy te innego polskiego miasta, Szwajcar
– czyli kto , kogo kraj nie zosta wojn dotkni ty, zgodnie
z my leniem Profesora móg by powiedzie , pomy le ,
napisa : „ale ci Polacy ba aganiarze, domy zburzone, na
ulicach pe no gruzu”. Ma to te taki sam sens, jak okrelenie „polski komunista”, „polska partia komunistyczna”.
Komunista mo e, jedynie, w Polsce by (niestety by
i jest, i eby to tylko jeden!).
Najbardziej prawoskr tny Panie Profesorze filozofii,
ró ne metody niszczenia pa stw i narodów, i ró ne
tego tragiczne skutki, te objawiaj ce si ba aganem, ale
gdzie tu miejsce na przymiotnik – polski?
Profesor Zdzis aw Krasnod bski w rozmowie z Wieawem Lewandowskim („Niedziela” nr 23, 6 czerwca br.)
powiedzia :
Nie chc wielu rzeczy, k t ó r e s
obecne w dzis i e j s z e j P o l s c e . Nie chc pa stwa skorumpowanego,
pa stwa, które jest klientem mocarstw, nie chc pa stwa,
które traci swoj
to samo
, które fa szuje histori , w którym dawni tajni wspó pracownicy ucz
na uniwersyt etach albo
s d z i a m i . Nie chc pa stwa, w którym gen. Kiszczak
jest cz owiekiem honoru, a Anna Walentynowicz jest zapomniana. Nie chc pa stwa, w k t ó r y m j a k a
grupka
dec yduj e o tym , kto jest wielkim pisarzem,
a k t o n i e . NIE CH PA STWA PSEUDOWY SZYCH
UCZELNI. I nie chc pa stwa, w którym jedna grupa ma monopol na rz dzenie i jest – jak kiedy pisa Leopold Tyrmand –
przeznaczona do dobrobytu.
Profesor Krasnod bski wymienia godne pot pienia
zjawiska w dzisiejszej Polsce i przeciwko nim protestuje,
ale nie mówi, e s to zjawiska polskie!
„Próba zwalenia winy na Rosjan”? Profesora Wolniewicza nie oburza to, co nas oburza? Poczynaj c od
sprawy czarnych skrzynek, stanu miejsca zderzenia
samolotu, sekcji cia ofiar, z a k a z u o t w i e r a n i a
t r u m i e n , dewastacji wraku samolotu itd., itd.!
„Win ” pilota prof. Wolniewicz precyzuje:
Lotnisko informuje pilota, e widoczno jest z a i zaleca
dowa w Mi sku lub Witebsku, ewentualnie w Moskwie […],
czemu wi c pilot nie stosuje si do tego r o z s d n e g o zalecenia? B o w j e g o k a b i n i e s i e d z i m u n a k a r k u
d o w ó d c a l o t n i c t w a , który nie wiadomo czego tam
w tym momencie szuka. Sama jego obecno , c h o b y
n a w e t b e z s o w n a [tym bardziej – sk d wiedza Profesora? – B.W.] jest ju pot
presj na pilota – i rozprasza go
w chwili, która wymaga od niego maksymum koncentracji.
dem pilota by o jedynie, e nie zdoby si na to, by temu
dowódcy i w s z y s t k i m , c o n a d n i m s t a l i , powie
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
dzie w tym momencie: odwalcie si , póki jestem w powietrzu,
tylko ja tu dowodz ! Przep aci za to yciem, ale to nie powód,
by cudze winy zwala teraz na niego […]. Przyczyna katastrofy
by a moralna – by a ni decyzja, by w b r e w z a l e c e n i u
z lotniska w Smole sku podj
ry zykown
prób
l dowania pr zy ni edostat ec znej widoczno ci. J est em absolutnie pr zekonany,
e pilot ni e podejm owa
t ej decy zji na
asn
r
. Res zta ni ech b dzi e m ilczeniem .
Mo e trzeba by profesorem filozofii, eby mie
przekonania bez wiedzy? A mo e Pan Profesor w czasie
tragicznego lotu TU-154M by obecny w kabinie pilota,
tylko z jakiego tytu u? Dlaczego prze ? St d – „reszta
niech b dzie milczeniem”?!
Ko cz c rozwa ania na temat smole skiej tragedii,
Tomasz Sommer pyta: „wszystkie formy wyja nie »spiskowych« odrzuca Pan zdecydowanie?” Profesor Wolniewicz: „Gadanin o »zamachu« i »poleg ych« odrzucam jako niedorzeczn , nie mówi c o wi tokradczym –
»Katyniu 2010«”.
wi tokradczym?
Szkoda, e prof. Wolniewicz nie zna uzasadnie
Pana prof. Jacka Trznadla, inicjatora akcji zbierania
podpisów pod apelem do premiera Donalda Tuska, aby
ledztwem w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy smole skiej zaj a si mi dzynarodowa komisja techniczna.
Do ko ca lipca br. apel podpisa o 50 tysi cy osób (prof.
Jacek Trznadel, Ucieczka od prawdy, „Niedziela” nr 31,
1 sierpnia br.).
Zastanawia mnie, dlaczego prof. Jerzy Robert Nowak, cytuj c fragmenty wywiadu, nie zwróci uwagi na
tak istotn jego cz
?
29 pa dziernika br., w kolejnej audycji Min miesi c, Profesor ponownie reklamowa ksi
Wolniewicz.
Zdanie w asne, te i tym razem nie wspomnia o wypowiedziach na temat smole skiej tragedii. Jak zwykle –
nie mog am uzyska telefonicznego po czenia.
Chc zwróci uwag na jeszcze jedn wypowied
prof. Wolniewicza we wspomnianym wywiadzie, a odnosz
si do rz dów sprawuj cych w adz w Polsce po
1945 roku: „W ca ym powojennym 65-leciu mieli my
w Polsce tylko trzy rz dy, które sta y na w asnych polskich nogach, nie by y z obcego nadania: rz d W adyawa Gomu ki, rz d Jana Olszewskiego i rz d Jaros awa Kaczy skiego”.
Ciekawe, jaka wiedza le y u podstaw tego przekonania Profesora, to znaczy przekonania o „polskich nogach” rz du W adys awa Gomu ki?
Siedemnastego wrze nia br. w „Naszym Dzienniku”
dr Bohdan Urbanowski (autor bestselleru lat 1995-1996:
Czerwona msza – czyli u miech Stalina) w artykule pt.
Zadeptywacze pisze:
Sowiecki „Piemont” we Lwowie (po 17 wrze nia 1939 –
B.W.) by poletkiem do wiadczalnym. Ci, którzy zdali egzamin
z kolaboracji, zostali zarz dcami w PRL […]. Na miejsce niszczonej elity „produkowano” w asn . Proces produkcji by podobny jak w przypadku nowej elity literackiej […]. Dokonano –
jak to okre li sam Stalin – „pierekowki dusz” i w ten sposób
stworzono „nowych” czyli sowieckich ludzi. N a s t a w i o n y c h
na dobro, ale nie na warto ci, zdolnych do
konsum pcji i wydalania, l ec z nigdy do pow i c e . To nowe pokolenie mia o obj
w adz . Przypomnijmy wi c niektóre z najwa niejszych nazwisk. We Lwowie
robi karier W a d y s a w G o m u k a , Wiktor Grosz (Izaak
83
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
Medres) – szef Informacji Wojskowej, Jerzy Borejsza – nadzorca kultury, Stanis aw Strzeszewski – minister o wiaty, Wincenty
Rymkowski – minister kultury […], Adam Bromberg – szef
wydawnictw szkolnych i wojskowych […], Julia Brystigerowa –
szefowa V Departamentu MBP (partia, organizacje wyznaniowe, kulturalne), Adam Schaff – naczelny ideolog PRL, nadzorca filozofii. Pe na lista kolaborantów jest bardzo d uga. W ród
ludzi kultury jeszcze par „lwowskich” nazwisk: Erwin Axer,
Aleksander Bardini, Roman Szyd owski, Pawe Hoffman, Henryk Holland (ojciec Agnieszki Holland – B.W.). Literatur dyrygowali Borejsza z Wa ykiem i Putramentem, filmem Ford
z Teoplitzem, teatrem – Szyd owski z Bardinim i Id Kami sk
[…]. Co gorsza, z tej samej ekipy, z jej odrzutów rekrutowa a
si pó niejsza opozycja: Jacek Kuro , Karol Modzelewski czy
Adam Michnik, nie chcieli odrzucenia materialistycznego pa stwa, chcieli tylko jego usprawnienia.
Mo e jeszcze dodajmy, co pisa na temat „polskiego” rz du Gomu ki kto nie z mojej strony, czo owy
marksista w okresie PRL i na emigracji, obecnie, w latach „odnowy”, bardziej znany jako kontestator marksizmu, a mniej jako jego zagorza y zwolennik i cz onek
partyjnej organizacji akademickiej, odpowiedzialny za
usuwanie z Uniwersytetu rzeczywistych luminarzy filozofii, czym przyczyni si do zubo enia nauki polskiej i wypaczania my li filozoficznej; kto , kto nawet przed mierci nie by askaw za wyrz dzone krzywdy przeprosi –
Leszek Ko akowski, w
ównych nurtach marksizmu
(Wydawnictwo ANEKS, Londyn, 1988, strona 1151):
Dawny przywódca partyjny W adys aw Gomu ka, uwi ziony, lecz nie u miercony w latach stalinowskich, pojawi si jako
opatrzno ciowa figura i dzi ki swojej wi ziennej przesz ci
zdoby powszechne zaufanie […]. W adcy sowieccy doszli do
ca kiem rozs dnego wniosku, e nowy przywódca chocia
powo any na stanowisko bez wy wi cenia w Moskwie, nie
dzie próbowa wy amywa si z pos usze stwa i e i n wazja zbrojna by aby wi kszym ryzykiem . W
rzeczy samej, tak zwany „pa dziernik polski”, czyli o b j c i e
adzy przez Gomu
i jego ekip , nie
by o bynajm niej pocz tki em spo ec znej czy
kulturalnej odnowy albo liberal izacji, ale
przeciwnie, poc z tkiem jej ko ca. W roku
1956
Polska
by a
kraj em
stosunkowo
znac znej s wobody s owa i krytyki, co nie
wynika o z
adnego zaplanowanego post powania rz du, ale st d,
e w adza pr zesta a panowa nad sytuacj .
Pa dziernik rozpocz proces odnowy, który trwa przez lat
par , pozostawiaj c jeszcze pewien, kurcz cy si z roku na
rok, margines swobód. Od pa dziernika 1956 roku w adza
partyjna krok za krokiem odzyskiwa a utracone pozycje, odbudowywa a rozregulowany aparat rz dzenia, ogranicza a represjami swobody kulturalne, zahamowa a proces reform ekonomicznych. Termin „destalinizacja” nigdy nie by w u yciu,
w oficjalnym j zyku partii. Tam mówi o si o naprawianiu b dów i wypacze .
A co Pan prof. Wolniewicz na zachowanie Gomu ki
w grudniu 1970 roku ?
Nast pne pytanie, które nale y postawi prof. Wolniewiczowi – do kogo i do czego, i tym razem, mo e
odnosi si przymiotnik „polski”?
Mówienie w zwi zku z tragedi smole sk o „polskim ba aganie”, o „polskim rz dzie” Gomu ki – mnie
obra a i oburza, podobnie jak mówienie (ale to nie odnosi si ju do prof. Wolniewicza), e „musimy si wstydzi
za zachowanie m odzie y, i nie tylko m odzie y, na Krakowskim Przedmie ciu”. Ja si nie wstydz , ja jestem
dumna z heroicznej postawy obro ców Krzy a.
84
Wiadomo, e w ka dym narodzie istnieje margines
obyczajowy, polityczny, intelektualny, przest pczy.
W ka dym, a nasz od ponad dwustu lat jest systemowo
niszczony i demoralizowany. Obecnie, za przyzwoleniem
rz dz cych, margines obyczajowo-przest pczy otrzyma
w Polsce carte blanche – ja si mam tego wstydzi , ja na
tych rz dz cych nie g osowa am. Obna
si obraz
PRL-owskiego ska enia.
Natomiast bol mnie pot guj ce si objawy zatrucia
ducha narodu. Zygmunt Krasi ski pisa : „Niczym Sybir,
niczym knuty, lecz narodu duch otruty, to dopiero bólów
ból”, ale za czasów Krasi skiego nie by o a tak rozbudowanych i na tak skal zatruwaj cych rodków przekazu. Co my dzi mamy powiedzie ?
Ksi dz Biskup Adam Lepa1 w „Naszym Dzienniku”
(18-19 wrze nia br.) wymienia symptomy charakteryzuce dzisiejsze media: k amstwo jako metoda (równie
w polityce) oraz mit, czyli k amstwo zorganizowane.
amstwo i mit utworzy y przemys zak amywania. Ka dy
my cy jest tego wiadom.
Wp yw rodków przekazu na kondycj ducha narodu
trafnie scharakteryzowa prof. Piotr Jaroszy ski w felietonie Wobec zalewu chamstwa („Nasza Polska”, 5 pa dziernika br.). Profesor pisze:
Coraz wi kszy upadek kultury ycia spo ecznego w naszym kraju musi by nazwany po imieniu, poniewa przekroczono barier ochronn i rozpocz si proces zatapiania tych,
którym zawsze okazywano trosk , szacunek, nawet cze .
Chamiej urz dy publiczne, zw aszcza w obszarze polityki
i mediów, chamieje sztuka, teatry, programy telewizyjne, audycje radiowe, piosenki, kabarety, c h a m i e j e s z k o a .
TAKIEGO ZALEWU CHAMSTWA NIE ODNOTOWYWALI MY
DOT D W NASZEJ HISTORII.
Nie odnotowywali my, bo ci, którzy usi owali i usiuj nas zniszczy , wykre li z mapy Europy, m cz si
ju 215 lat, z krótk 20-letni przerw , jednocze nie
przekonali si , e ani szubienice, ani Sybir, ani rozbiory,
ani niemieckie obozy, ani UB-eckie kazamaty – nie doprowadz do osi gni cia zamierzonego celu. Zastosowali metod selektywn – wyniszczenia inteligencji, bo
bez inteligencji z narodem mo na uczyni wszystko.
Proces wyniszczania trwa ju 71 lat. W miejsce inteligencji rzeczywistej wytwarza si w asn i wtedy naród
opanowuje terror „o wieconych elit”.
Cechami „inteligencji” wytworzonej s : dyplom wy szej uczelni („dosta magistra, doktora, profesora”); stadne my lenie ukszta towane i sterowane telewizj , Internetem, polskoj zyczn pras ; dza posiadania: tytu ów,
stanowisk, kultycznych mo liwo ci (wyjazdy zagraniczne, marka samochodu…), obfitych kont bankowych;
bezideowo ; nieznajomo historii i kultury narodowej;
kosmopolityzm; brak wiedzy politycznej i tego, czym
polityka jest (przyk ad: w cicielka trzech liter przed
nazwiskiem – mgr, mówi: „ja polityk si nie interesuj ,
moja opcja to muzyka”, takich w cicielek, w cicieli s
tabuny, powinni si zrzec prawa wyborczego!); otwarcie
nie na prawd – ale konsensus; uleg
wzgl dem pogi sloganu; podatno na dzia anie in ynierii spo ecznej, tym samym na przemian mentalno ci; zaradno
zast puj ca patriotyzm; egoizm – dowód niedojrza ci;
otwarto na antywarto ci; tolerancja dla wszystkiego, co
odbiega od ka dego typu norm; tupet; pycha – wyzwolona wyobra ni o posiadanej „wiedzy”; zarozumia
(„dosta doktora”); agresywno – zw aszcza w sprawach
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
„politycznych” zas yszanych z telewizji; tchórzostwo
w konfrontacji z prawd ; brak samodzielno ci nie tylko
w my leniu, ale tak e w dzia aniu (jeden z dowodów:
nieuczestniczenie w wyborach); nieposiadanie tradycji;
arogancja – utrzymuj ca „inteligenta” w przekonaniu, i
jest kim wielkim, podczas gdy jedynie uprawia zawód
na poziomie posiadanego tytu u.
Dobr ilustracj przedstawionej charakterystyki „inteligencji” niech b
s owa absolwentki Akademii Medycznej, których nie mog zapomnie : „mnie by oby
wszystko jedno, czy by by Hitler, czy by by Stalin, byleby
mnie by o dobrze“.
Profesor Piotr Jaroszy ski, filozof kultury, w cyklicznym felietonie My c Ojczyzna (Radio Maryja, grudzie
2010) powiedzia : „wyniszczono warstw spo eczn ,
z której permanentnie odradza a si inteligencja“.
Mo na doda – w liczbie pozwalaj cej utrzyma rol
przywódcz w Narodzie.
Ojciec Jacek Woroniecki OP, w s ynnym dziele
O narodzie i pa stwie wskaza na warto narodu jako
koniecznego, wa niejszego ni pa stwo, czynnika stymuluj cego rozwój osoby ludzkiej .
Powtórzmy – bez inteligencji naród ginie!
Po roku 1989 do wytworzonej warstwy spo ecznej,
w tym czasie ju decydenckiej, do czy a warstwa ekspresowych nowobogackich (biznesmeni), u których du e
pieni dze spowodowa y pragnienie posiadania herbów
i tytu ów, w tym te naukowych. Przed „transformacj ”
wielu z tych osobników szczyci o si pochodzeniem robotniczo-ch opskim i posiadaniem legitymacji partyjnej
przynale no ci! Ostatni etap degradacji narodu i pa stwa – to usankcjonowanie chamstwa w atmosferze
cywilizacyjnej destrukcji, czyli liberalizmu. W nie ten
czas prze ywamy.
Profesor Jacek Bartyzel w opracowaniu W g szczu
liberalizmów (Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2004)
za motto przyj s owa Malcolma Muggeridge’a:
Dawne cywilizacje zosta y zniszczone z zewn trz wskutek
najazdu barbarzy skich hord. Nasza cywilizacja wy ni a w asny
upadek w umys ach swojej nowej elity intelektualnej. Wychowaa swoich w asnych barbarzy ców […]. Nie bolszewizm, który
sam Stalin zlikwidowa wraz ze wszystkimi bolszewikami, nie
faszyzm, który zawis na latarni wraz z Mussolinim – historia
odnotuje, e za wtr cenie naszej cywilizacji w otch
ciemnoci odpowiedzialno
ponosi, nie który z tych morderczych
re imów, lecz liberalizm. Raczej rozpuszczalnik ni
rodek
str caj cy, raczej rodek uspokajaj cy ni pobudzaj cy, raczej
bagno ni przepa , zacieraj cy kontury prawdy i kszta t pi kna; p kni ty dzwon, mierciono ny urok.
Profesor Jaroszy ski we wspomnianym wcze niej
felietonie przytacza s owa Mariana Hemara, wypowiedziane w roku 1960: „chamstwo, to najwi kszy wróg
narodu polskiego”. Profesor pyta:
Jak si przed chamstwem broni , gdzie s autorytety i ich
dzie a, które zdolne s w sposób odwa ny i jednoznaczny
chamstwo napi tnowa ? Autorytety, poczynaj c od rodziców
i nauczycieli, do profesorów i duchownych? Przecie , wbrew
owom Roty – domy ju nie s twierdz i ostoj polsko ci. W
ka dym domu, ba, w ka dym pokoju usadowi si barbarzy ca
i nadaje, k amie, szkaluje, klnie, a gawi
patrzy, i im bardziej
otwiera oczy, nastawia uszu, tym bardziej zamyka umys , a
nadchodzi czas ca kowitej bezmy lno ci i wtedy barbarzy ca
podbija naród, kiedy tak m dry i kulturalny.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Kiedy , ale – dzi – ze zdziesi tkowan przez okupantów elit .
Ja jednak wierz , e barbarzy ski plan i tym razem
zawiedzie, e w tej chwili barbarzy ca opanowa marginesy, a na istot narodu mo emy jeszcze liczy – zobaczyli my siebie w kwietniu br.
Jestem w nie po lekturze ksi ki, w Polsce wydanej po raz pierwszy, pt. Klucze Królestwa ks. Malachi
Martina (wyd. ANTYK, Komorów, 2010, stron 930), autora wielu wybitnych dzie . Wcze niej ukaza y si u nas
dwa jego bestsellery, Zak adnicy diab a i Jezuici. Ksi dz
Malachi Martin (1923-1999) to Irlandczyk, bliski wspó pracownik Jana XXIII. Osobi cie zna trzech papie y i by
wtajemniczony w problemy wspó czesnego Ko cio a.
Klucze Królestwa stanowi analityczne studium historyczno-polityczne okresu pontyfikatu Jana Paw a II.
Tre dzie a wzbudzi a we mnie otuch i wiar w mo liwo odrodzenia Polski. Ksi dz Martin tak charakteryzuje nas – Naród, z którego wyszed Jan Pawe II:
Polska jako odr bny kraj i suwerenny naród przesta a istnie w 1795 roku. Nie licz c dwudziestoletniej przerwy (19181939), kiedy to Polacy cieszyli si wolno ci , ów bez ma a
dwustuletni okres stanowi zarówno przera aj
litani morderstw, zniewolenia demograficznego, prze ladowa j zykowych, rozlewu krwi, wyniszczania gospodarczego, opresji religijnych, cichego przyzwolenia mocarstw na wymazanie Polski,
jako pa stwa narodowego, z ludzkiej pami ci. Do pe nego
obrazu brakuje dwóch wojen wiatowych, autentycznego ludobójstwa podj tego przez Niemców – z wyj tkowo zbrodnicz
precyzj i wreszcie próby wykorzenienia polsko ci z bezwzgl dno ci , na któr zdoby si móg tylko stalinizm.
Jako rasa, Polacy winni ulec nieodwracalnej demoralizacji,
a polsko – pod wp ywem tej trwa ej brutalizacji – trwa emu
skundleniu. Jednak tak si nie sta o.
Je eli jakakolwiek grupa etniczna ma absolutne niezbywalne prawo, by odda swój akt oskar enia pod s d ludzkiej
sprawiedliwo ci – s to Polacy. Jednak wa niejsze od cigania
nieosi galnej sprawiedliwo ci jest podwójne pytanie o przetrwanie Polski:
– Jakim sposobem ów naród uszed ca o, z tego niszcz cego wiru, jako jedyny kraj Bloku Wschodniego zdolny sforsowa elazn r
imperialnego leninizmu?
– I jak to si sta o, e wspania a posta polskiego papie a
wy oni a si z tej destrukcyjnej ciemno ci. Bior c pod uwag
historyczne okoliczno ci polski papie nie mia prawa zaistnie
w historii. Jego ojczyzna nie powinna mie szans na odzyskanie to samo ci. Chyba, e jest tak, jak zawsze implikowa a to
„Polonia Sacra”, i u wi caj ca r ka Pana historii wyznaczy a
Polakom do odegrania specjaln rol . Jedynie pog bienie tej
konkluzji mo e rzuci
wiat o na posta Jana Paw a II.
STWORZY A GO POLSKO !
Znani s wszyscy, którzy ukszta towali charakter Karola
Wojty y jako polskiego papie a – ludzie, na których si wzorowa . Jego rodzice, chrzestna matka, brat, kap ani, nauczyciele,
przyjaciele, profesorowie, biskupi i kardyna owie, politycy okresu niepodleg ci, od pocz tku maj cy wp yw na papiesk
formacj .
Duchowy testament Jana Paw a II, odziedziczony po minionych pokoleniach Polaków, by bogaty. P a p i e
Polak
by
spadkobierc
ludzi, których historia
w y r o s a z n i e m o n o c i i c u d ó w . Ludzi nosz cych
i uciele niaj cych polsko stanowi
od zawsze geopolityczzwrotnic Europy od Atlantyku po Ural. T w nie Polsk ,
przez d ugi czas, okre lano mianem „Polonia Sacra” – ludzi
wierz cych, e ich narodowego bytu nie gwarantuje aden rz d
czy pa stwo, ale wi ty plan Boga, z którym Polacy zawarli trzy
uroczyste przymierza. P o l s k a , j a k o p a s t w o n a r o -
85
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
dowe m o e zosta
ukr zy owana, al e
um rze. Bóg ni e zawi ed zi e Pol ak ów.
nie
Tak nas widzia kto obcy, nie prze ywaj cy, a tylko
znaj cy nasz histori . W nie dlatego, e historia nasza od tysi ca lat jest wielka i szlachetna, dzi w „wolnej
Polsce” jest deformowana, a jej nauczanie ograniczane.
Wróg wie, co robi!
W ostatnich dwudziestu latach wytoczono przeciw
naszej narodowej egzystencji pot
bro : socjalizm
realny w po czeniu z liberalizmem, destrukcj moraln
po czon nierozerwalnie z chamstwem, destrukcj intelektualn i demograficzn , destrukcj gospodarcz .
Musimy si temu przeciwstawia i wierzy , e Bóg
nie zawiedzie Polaków.
Na pewno jednym z przejawów naszego oporu
przeciw z u sta a si obrona Krzy a, jak wa na i decyduca w obronie naszej to samo ci – tego dowodem jest,
od wielu ju lat, reakcja przeciwnika.
Sprawa Krzy a na Krakowskim Przedmie ciu odnowi a moje osobiste prze ycia z roku 1998 – obrony Krzya na wirowisku w Auschwitz.
W czasie kiedy Kazimierz wito podj w obronie
Krzy a g odówk , p. Ojciec Jan Siemi ski CSsR, legendarny Duszpasterz Ludzi Pracy w Gliwicach, a w aciwie na
sku, zorganizowa wyjazd na wirowisko
i do obozu. Wie li my du y Krzy – Duszpasterstwa,
a ka dy z nas mia mniejszy do postawienia obok Krzy a
papieskiego. Ja mój podpisa am imieniem, nazwiskiem
i adresem. W zwi zku z tym by am wzywana do s du
i na policj (przypominam, to by ju rok 1998!). Wezwania przynosili policjanci do domu, wysy ane by y i do
domu, i na Uczelni (przechowuj je na pami tk ).
W czasie „rozmów” otrzyma am mi dzy innymi pytanie:
komu na z
postawi am Krzy ? Pytaj cy mieli trudnoci ze zrozumieniem mojego t umaczenia, e Krzy to
nie przedmiot i e katolik nie stawia Krzy a „na z
”.
To, e wezwania, pytania, mimo odleg ego czasu,
po roku 1989 – mnie nie dziwi o. Przykre by y reakcje
osób, które powinny by y wesprze nasz inicjatyw ,
dok adnie Ojca Jana Siemi skiego, a tego nie uczyni y,
nie by y wprawdzie liczne, ale by y. Na przyk ad znajoma, piastuj ca w tym czasie stanowisko pos a, powiedzia a do mnie: „bardzo niepolityczne by o przedsi wzi cie Ojca Jana”. N i e p o l i t y c z n e ?
Rozumiem – niezgodne z obowi zuj
poprawnoci polityczn , która prze laduje nas ju dwa tysi ce lat,
a zacz o si wtedy od pytania „Czy Ty jeste Królem…”
(J18,33-34).
By y osoby, które t umaczy y, e to profanacja –
stawianie lasu Krzy y. Odsy am na Gór Krzy y
w Szawlach. Las Krzy y, na Krzy ach – Krzy e wi ksze,
mniejsze. Ojciec wi ty nic nie mówi o profanacji, odwiedzi to miejsce z nabo
stwem i wzruszeniem (fot.
na ok adce). Nie s ysza am g osów oburzenia, kiedy
Krzy e rzeczywi cie profanowano – usuwaj c je z terenu
wirowiska metod usuwania mieci, oczywi cie pod
os on nocy.
Te nie rozumiem tego, e nikt nie upomina si , nie
domaga obecno ci Krzy a w celi wi tego Maksymiliana. Krzy z celi zosta usuni ty w czasie sprawy dotycz cej Klasztoru SS Karmelitanek i walki o obecno
Krzy a na wirowisku. Nale y doda , e na wirowisku
zgin li wy cznie Polacy!
86
Ka dorazowo podczas pobytu w obozie z Ojcem
Janem Siemi skim wk adali my przez krat Krzy do celi
w Bunkrze mierci, ka dorazowo kto Krzy usuwa .
Dlaczego nie mam prawa
da , eby w miejscu,
w którym odda ycie mój wi ty Rodak, na terenie
szczególnie u wi conym m cze stwem i krwi moich
Rodaków, a który le y w obr bie mojego pa stwa – sta
Krzy ? Na pisma nie otrzyma am odpowiedzi, telefonicznie wyja niono – „ale w celi stoi pascha ”, o tym wiemy.
Ale dlaczego usuni to Krzy ? To pytanie spotyka si
z milczeniem.
Podobno odzyskali my wolno , niezale no ,
wszystko co mo na by o odzyska , ale do Unii Europejskiej – mieli my obowi zek wst pi . Podobno Unia
oczekiwa a z naszej strony, oczywi cie z ut sknieniem –
na ewangelizacj , tylko dlaczego, przecie Europa od
zawsze by a chrze cija ska? Co si wobec tego sta o?
Czy kto móg by poinformowa , my
o nak aniaczach, jak przebiega ewangelizacja Unii? Kto si ewangelizacj , obok prac ekumenicznych, zajmuje? Min o
pi lat i cho by skromne efekty powinno si ju zauwa. Jak na razie, pot guj si objawy zaplanowanego
poganiania i barbaryzacji Europy!
Ksi dz Profesor Czes aw Bartnik w artykule Antykatolicyzm spo eczno-polityczny („Nasz Dziennik”, 3-4 pa dziernika br.) zacytowa opini francuskiego filozofa,
socjologa i historyka Alaina Besançona: „Ko ció katolicki
to jedyna organizacja religijna, któr dzi mo na obra,l
publicznie, oficjalnie atakowa ”. Dotyczy to, na
razie, przede wszystkim Europy. W innych regionach
wiata po prostu – chrze cijan si morduje!
Kto analitycznie obserwuje czas transformacji okr osto owej, widzi jaskrawo. Ju w roku1989 Polsk opanowa a zorganizowana akcja antykatolicka i antynarodowa, zamaskowana obecno ci decydentów na uroczysto ciach ko cielnych i u Ojca wi tego, zapraszaniem osób duchownych na uroczysto ci i obchody pa stwowe, z wizerunkiem Matki Boskiej w klapie. W tym
samym czasie Polska zalana zosta a pornografi , domami o nazwie „agencje towarzyskie”, wulgaryzmami,
kpinami z osób duchownych („klechy”, „czarni”), zawartymi w prasie, na czele ze sztandarowym brukowcem
rzecznika prasowego czasu PRL-u. Nikt, kogo g os powinien si liczy , kategorycznie i jednoznacznie nie zaprotestowa . Wytworzy a si mieszanka poj ciowa dla
mas, które mia y uzna , e na tym polega demokracja
i wolno !
Przez ca y okres naszej historii byli my ostrzegani!
W roku 1986 w „Instrukcji o Chrze cija skiej Wolnoci i Wyzwoleniu”, podpisanej przez jej ówczesnego Prefekta Józefa Kard. Ratzingera, og oszonej przez Kongregacj Nauki Wiary (Pallottinum 1986), w punktach od 15
do 19-go, mi dzy innymi czytamy:
P o s z a n o w a n i e a d u p r a w n e g o jako gwaranta stosunków w onie wielkiej rodziny ludzkiej u l e g a p o s t p u j c e m u r o z k a d o w i […]. Si y, które powinne
rozwojowi wolno ci s
wzrostowi zagro enia […].
Zbyt cz sto lud jest rozczarowany niepodleg ci zdobyt
z wielkim trudem […]. L u d d o p r o w a d z o n y d o b e z s i l n o c i z m i e n i a j e d y n i e p a n ó w […].
W odniesieniu do nowo ytnego ruchu wewn trznego wyzwolenia cz owieka, trzeba stwierdzi , e wysi ek maj cy na
wzgl dzie wyzwolenie my li i woli z ich ogranicze , doprowadzi niektórych do przekonania, e moralno jako taka stanowi
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
irracjonaln przeszkod , któr cz owiek ma prawo przezwyci […].
W tym tkwi korze tragedii towarzysz cych nowo ytnej
wolno ci […].
Wcze niej, w roku 1915, wi ty Biskup Józef Sebastian Pelczar w przes aniu do polskiego spo ecze stwa
Wezwanie do pracy nad duchowym odrodzeniem si
Narodu polskiego (Kuria Diecezjalna w Rzeszowie, L.dz.
1811/2005. Imprimatur Ks. Bp Edward Bia og owski.
Rzeszów 2006), wyczuwaj c szanse odzyskania przez
Polsk niepodleg ci, wskazywa na konieczno
aktywnego udzia u spo ecze stwa w jej zdobywaniu
i kszta towaniu. wi ty Biskup wiedzia , e gro Polsce
niebezpiecze stwa, przede wszystkim ze strony jawnego
ateizmu. W Wezwaniu pisa :
Falang ateizmu s zwolennicy materializmu, czyli ba wochwalcy cia a i z ota. Materializm chce panowa w filozofii,
naukach przyrodniczych, w wiecie etycznym jako moralno
wyzwolona, w polityce jako górowanie si y nad prawem. Przewodni si ateizmu s masoneria, socjalizm antychrze cija ski
czyli materializm, pozytywizm, indyferentyzm, modernizm,
od wi tny katolicyzm, który si objawia w nadzwyczajnych
okoliczno ciach, np. n a n a b o
stwach patriotycznych czy pr zed wyboram i.
Sk d my to znamy?
W poszczególnych rozdzia ach Wezwania wi ty
Biskup Józef Sebastian zwróci si kolejno do wszystkich
stanów, w pierwszej kolejno ci do Duchowie stwa diecezjalnego. W rozdzia ach IX i XI, odnosz cych si do
osób wykszta conych i dziennikarzy, apelowa :
Na mieszka ców miast dzia a wiele z ych czynników, nieraz b dne wychowanie w domu i szkole, materializm w zasadach i yciu, wp yw radykalnych czy liberalno- ydowskich
dzienników i demoralizuj cych powie ci, odzwyczajanie od
obowi zków praktyk pobo nych.
Co czyni ? – pyta wi ty. Przede wszystkim zreformowa
wychowanie domowe i szkolne. Strzec moralno ci publicznej –
zmniejszy liczb szynków, zamkn
domy nierz du, u s u do szcz t u pism a i widokówki porn ograficzne.
Obostrzy cenzur dzienników, broszur, ksi ek, a szczególnie nie dopu ci do szerzenia blu nierstw, zohydzenia religii
i duchowie stwa, zachwalania rozpusty czy innych wyst pków
albo anarchii spo ecznej.
Wykonywa energicznie ustawy przeciw pija stwu i gwa ceniu dni wi tych, rozci ga ci lejsz kontrol nad teatrami,
kinami, kabaretami itp., aby nie by y rozsadnikami niemoralnoci.
Podnosi uczucia religijne i patriotyczne u wszystkich.
Du o wcze niej w podobnym duchu
pisa do Tymoteusza:
wi ty Pawe
A wiedz o tym, e w dniach ostatnich nastan chwile trudne. Ludzie b
samolubni, chciwi, wynio li, pyszni, blu ni cy,
niepos uszni rodzicom, niewdzi czni, niegodziwi, bez serca,
bezlito ni, mi uj cy oszustwa, niepohamowani, bez uczu ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nad ci, mi uj cy rozkosz.
okazywa
p o z ó r p o b o n o c i , ale wyrzeksi jej mocy. I o d t a k i c h s t r o . Z takich bowiem s
ci, co w lizguj si do domów i przyci gaj na swoja stron
kobietki obci one grzechami, powodowane po daniami
ró nego rodzaju, takie co to zawsze si ucz , a nigdy nie mog
doj do poznania prawdy […], przeciwstawiaj si prawdzie,
ludzie o spaczonym umy le, którzy nie zdali egzaminu z wiary
(Tm 3,1-9).
Chwile trudne nasta y, co my na to?
Jedenastego listopada br. Ksi dz Pra at p k. S awomir arski w bazylice wi tego Krzy a w Warszawie
powiedzia : „Patriotyzm – to przejaw wielko ci ludzkiego
ycia”. Trzynastego listopada br. w kazaniu z cyklu
Z Ko cio em w Trzecie Tysi clecie (Radio Maryja)
Ksi dz Biskup Józef Zawitkowski przypomnia : „Kiedy
mi
Ojczyzny ga nie, wtedy przychodz rz dy otrów”.
£
1
Ks. Bp. Adam Lepa – wybitny specjalista i autor wielu ksi ek
z zakresu rodków przekazu, które ka dy powinien przeczyta ,
a przynajmniej: wiat propagandy, Biblioteka „Niedzieli”, tom 7,
Cz stochowa 1994; wiat manipulacji, Biblioteka „Niedzieli”,
tom 18, Cz stochowa 1995.
¢ Maria Jazownik
KRESOWE ZADUSZKI W PODZIELONOGÓRSKIEJ
PRZEBACZY MO NA, ZAPOMNIE – NIGDY!
W HO DZIE OFIAROM LUDOBÓJSTWA
DOKONANEGO W LATACH 1939-1947
PRZEZ OUN-UPA W GNI OWODACH ORAZ INNYCH
MIEJSCOWO CIACH NA KRESACH WSCHODNICH
II RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
YCA 2009
– G osi g ówny napis na pomniku u podnó a wzgórza ko cielnego w
ycy (fot. na ok adce).
30 pa dziernika br., tu przed Dniem Wszystkich
wi tych, odby a si uroczysto wmurowania w fundament
yckiego pomnika urny z ziemi z mogi pomordowanych w Gni owodach na Tarnopolszczy nie oraz
innych miejscowo ciach na Kresach Wschodnich. W ten
pi kny sposób mieszka cy wioski uczcili pami swoich
bliskich, a tak e zyskali symboliczny grób – miejsce,
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
YCY
gdzie b
mogli zapali znicze i pomodli si za dusze
okrutnie pomordowanych przez ukrai skich nacjonalistów.
yca to niewielka podzielonogórska miejscowo .
Jej stara cz
w wi kszo ci zasiedlona zosta a po wojnie przez by ych mieszka ców wsi Gni owody (dok adniej
ich losy opisywali my rok temu („Nad Odr ” 2009, nr 1112). Przybyli tu tak e w 1945 r. rodzice Czes awa Laski,
przewodnicz cego Komitetu Budowy Pomnika, który
z tegorocznej pielgrzymki w rodzinne strony przywióz
ziemi z mogi . Oprócz nielicznych ju dawnych mieszka ców Gni owód, potomków ofiar i mieszka ców wioski,
na uroczysto
przybyli tak e inni znamienici Go cie,
m.in.: ks. W adys aw Obacz ze S upska, ks. dr Henryk
Nowik z Zielonej Góry, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
z Krakowa, p. W adys aw Starczewski – Prezes Lubuskiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych
87
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
Okr gu Zielonogórskiego, p. Andrzej wider – Dyrektor
Urz du Marsza kowskiego, p. Krzysztof Weso owski –
Pe nomocnik Marsza ka Województwa Lubuskiego ds.
Kombatantów i Osób Represjonowanych, p. Krzysztof
Sroczy ski – Przewodnicz cy Rady Powiatu Zielonogórskiego, p. Mariusz Zalewski – Wójt Gminy Zielona Góra,
pp k Maciej Mroczkowski – dowódca Jednostki Wojskowej w Czerwie sku. Uroczysto
u wietni a kompania
honorowa 4. Zielonogórskiego Pu ku Przeciwlotniczego
w Czerwie sku oraz poczty sztandarowe: Lubuskiej Rodziny Katy skiej, Zwi zku
nierzy Armii Krajowej, Lubuskiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych,
Liceum nr 3 w Zielonej Górze, Gimnazjum nr 1 i nr 3
w Zielonej Górze, Szkó Gminy Zielona Góra.
Uroczysto ci rozpocz y si w ko ciele pw. Matki
Bo ej Fatimskiej – ko ciele filialnym Parafii pw. w. Wojciecha w Czerwie sku, której proboszczem jest ks. Pawe Konieczny. Na pocz tku odby si koncert zespo u
muzycznego „Pohulanka”, dzia aj cego w ramach Oddzia u Towarzystwa Mi ników Lwowa i Kresów Po udniowo-Wschodnich w Zielonej Górze. Arty ci pod kierownictwem p. Romana Garbacika wykonali znane pie ni
religijne i patriotyczne ( liczna Gwiazdo miasta Lwowa,
Czarna Madonna, Modlitwa obozowa, Ojczyzna ma droga, Barka). Po koncercie zgromadzeni wys uchali recytacji wierszy w wykonaniu m odzie y z Przylepu i
ycy
(gor ce podzi kowania za przygotowanie uczniów nalesi p. Annie Nahorskiej). Szczególnie poruszy y zebranych i zapad y w pami
s owa wiersza Kazimierza
Józefa W grzyna pt. Matko Bia ego Or a… Czerwieni
i bieli…:
Matko Bo a Bezdomna id ca przez kresy
Matko spalonych domów popio u i krwi
z wiatrem we w osach i un na twarzy
Matko tamtych tragicznych i bolesnych dni
i zburzonych ko cio ów... i blu nierczych czynów...
i dworów gdzie zabrak o polskiego pacierza
Matko zdzicza ych sadów gdzie pio un gorycz
zarasta szorstkie serca ludzkiego przymierza
Matko Oczekiwania na zgubionych drogach
gdzie szatan drogowskazy wyci a do pnia
gdzie ludzkie czyny ciasno spl tane jak powróz
co ci ki kamie sumienia ci gn a do dna
Matko Czu ej T sknoty do polskich kapliczek
gdzie wiergot dzieci rado roznosi w ród k
gdzie w imi Bo e ludzie gdy by o potrzeba
splatali wieniec pomocy z pracy swoich r k
Matko Bolesnych cie ek od krzy a... do krzy a
drogi od rany... do rany... i od zy... do zy...
gdzie cichy szept w ród trawy opowiada niebo
gdzie Requiem w krzyku ptaka nad polami dr y
Matko Trudnej Nadziei i gorzkiej pami ci
oby my nigdy z l ku przed bli nim nie dr eli
Matko Tych co odeszli i... Którzy zostali...
Matko Bia ego Or a... Czerwieni... Bieli...
Nast pnie rozpocz a si Msza wi ta w intencji
tych, którzy w latach 1939-1947 na Kresach Wschodnich
II Rzeczypospolitej zmuszeni byli odda ycie za to, e
byli Polakami. Mszy wi tej przewodniczy ks. W ady-
88
aw Obacz. Kazanie wyg osi ks. Tadeusz IsakowiczZaleski. Koncelebransami byli tak e: ks. Proboszcz Pawe Konieczny, ks. dr Henryk Nowik, ks. Wikariusz Adam
Firak i kleryk ukasz Hamera.
– Nie tak dawno – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski –
uczestniczy em tutaj w uroczysto ci po wi cenia pomnika, na
którym s wypisane imiona pomordowanych, a tak e miejscowo ci, z których oni pochodz . Dzisiaj zostanie pod ten pomnik
wniesiona ziemia z miejscowo ci, z której pochodzi wi kszo
parafian, a tak e ziemia z Mariampola nad Dniestrem. W ten
symboliczny sposób chcemy m odemu pokoleniu, tym, którzy
tutaj przychodzili na wiat, dzieciom i m odzie y, powiedzie , e jest to bardzo symboliczna wi
mi dzy Ziemiami
Wschodnimi a Ziemi Lubusk . Przecie wielu Polaków wyp dzonych z Ziem Wschodnich osiedli o si tutaj. To by a straszliwa w drówka ludów. Równocze nie trzeba pami ta , e ta
ziemia zroszona jest krwi m czenników. […] Wielu mieszka ców Kresów Wschodnich zgin o z r k swoich s siadów –
ukrai skich s siadów. Oczywi cie nie mo na powiedzie , e to
naród ukrai ski wymordowa naród polski, tylko wrzód, który
powsta na narodzie ukrai skim w postaci ideologii Stepana
Bandery i Ukrai skiej Powsta czej Armii. Oni mordowali nie
tylko Polaków, ale równie ydów, Ormian, Czechów, a tak e
tych Ukrai ców, którzy sprzeciwiali si ideologii Bandery, i tych
Ukrai ców, którzy jako ludzie sprawiedliwi ratowali Polaków.
Dalej w swoim kazaniu ks. Isakowicz-Zaleski nawoywa do pokoju:
– Dzi prawda o tym ludobójstwie jest prawd niechcian .
[…] Przypominamy to wszystko nie aby rozdziera stare rany,
ale dlatego, eby prawda by a jasno powiedziana i dopiero na
tej prawdzie mo na by o budowa przebaczenie i pojednanie.
Po Mszy w. wszyscy zgromadzeni udali si w okolice Krzy a Niepodleg ci, upami tniaj cego siedemdziesi
rocznic restytucji pa stwa polskiego, a wzniesionego w roku 1988 staraniem ks. dra Henryka Nowika,
ówczesnego proboszcza czerwie skiej parafii. W nie
w pobli u Krzy a przed rokiem stan pomnik upami tniaj cy ofiary ludobójstwa na Kresach. Uroczysto ci przy
pami tkowych tablicach prowadzi Rafa Gajewski. Po
od piewaniu przez zgromadzonych hymnu narodowego
wyg oszono okoliczno ciowe przemówienia.
Rafa Gajewski, cz onek Komitetu Budowy Pomnika,
mówi m.in.:
– Uroczysto
wmurowania w podstaw pomnika urny
z ziemi jest doko czeniem i zwie czeniem podj tych przed
ponad rokiem dzia
mieszka ców
ycy, kresowian i ich
przyjació . Cel nasz jest jasny i prosty – przypomnie prawd
i utrwali pami o tej zbrodni. Dla wielu tutaj obecnych jest to
te symboliczny akt przeniesienia cz stki utraconej Ma ej Ojczyzny i z czenia jej z now , w której urodzi y si ich dzieci,
wnuki, prawnuki… Jeste my st d, ale nie wolno nam zapomnie o korzeniach.
Prof. UZ Leszek Jazownik, cz onek Komitetu Budowy Pomnika, stwierdzi :
– Upami tniaj c dzi ofiary aktów ludobójstwa dokonanego przez bandy OUN-UPA, chcemy jednocze nie przypomnie
wyryte na p ycie
yckiego pomnika znamienne s owa generaa Józefa Hallera: „Prosimy Boga, by z tej krwi ofiarnej nie
powsta ju aden krwawy czy ognisty m ciciel, lecz by Bóg –
Sam M ciciel – w mi osierdziu swoim po czy bratnie narody
w serdecznym u cisku przebaczenia”.
Ks. dr Henryk Nowik, budowniczy wi tyni w
ycy, nawi za do idei braterstwa ludów s owia skich:
–To miejsce dla nas jest bardzo bliskie, bo ono powsta o
trudem waszej pracy, waszej my li i mi
ci waszych serc. […]
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
My, jako S owianie mamy jedn wspóln wizj braterstwa.
Dlatego bardzo prosz , a eby obok pomnika postawionego na
tej ziemi, zadba o pomnik kulturowy, w postaci my li, serca
i otwarto ci naszego polskiego ducha, na wszystkie sprawy,
które cz si z wolno ci ludów s owia skich.
O historycznej pami ci mówi p. Andrzej wider, Dyrektor Urz du Marsza kowskiego, pe nomocnik Zarz du
Województwa Lubuskiego ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych:
– Rzymski filozof Cyceron powiedzia , e cz owiek, który
cierpi, pami ta. B
c dzisiaj tu w tym miejscu i czasie my
powinno tej pami ci spe niamy. Powinno najwi ksz , jak
jeste my winni odda tym ludziom. Ale dla nas i dla wspó czesno ci jest pytaniem zasadniczym, co my z t pami ci zrobimy. Owa pami jest elementem bole ci, szacunku, a dla osób,
które maj osobisty stosunek do tamtych czasów – równie
mi ci. […] Owa pami winna stanowi fundament patriotyzmu, polsko ci i to samo ci. Winna zmierza do tolerancji
i pojednania, ale tolerancji i pojednania w prawdzie. Miar
naszego cz owiecze stwa jest d enie do prawdy […].
Po przemówieniach p. Czes aw Laska odczyta d ulist pomordowanych. Nast pnie g os zabra p. Staniaw Obacz ze Smolna Wielkiego, który przywióz ziemi
z mogi ze swego rodzinnego Mariampola, prosz c, aby
zosta a ona do czona do urny z ziemi z mogi z Gni owód, Bednarowa i Stanis awowa.
– Moi kochani. Nie mam zdrowia, bo ju jestem cz owiek
starszy, schorowany, ale na tak uroczysto musia em przyjecha , bo mam wszystko to we krwi – mówi p. Obacz. – Przywioz em garsteczk ziemi z mojej rodzinnej miejscowo ci,
z Mariampola ko o Halicza, powiat stanis awowski. Drodzy
mieszka cy! Przyjmijcie t ziemi i po cie j razem z wasz
ziemi . Ta ziemia, która tu jest, jest ziemi wi ! A dlaczego?
– pytacie. […] W dawnych czasach mszy wi tej nie wolno
by o odprawia gdziekolwiek. […] Ko ci wi tych musia y by
na o tarzu.[…] Powiedzia sam papie : we mijcie gar
tej
waszej ziemi kresowej i po cie j na o tarzu, bo ta ziemia
wi
jest, bo ona przesi kni ta krwi tych wszystkich obro ców wiary i obro ców Ojczyzny. Po cie j na o tarzu – to
relikwie.
Pan Obacz podzieli si
wspomnieniami:
tak e swymi tragicznymi
– Powiem wam, co prze em najgorzej i do dzi nie mozapomnie . Jak spalono wie […] poszli my popatrze na
pogorzelisko. Do dzisiaj mam to przed oczyma – ujrza em
dziecko mo e roczne na p ocie [nabite na sztachety – red.],
a pod p otem matka z ober ni tymi piersiami…
Nast pnie ks. proboszcz Pawe Konieczny wyg osi
ogos awie stwo. Wraz z pozosta ymi duchownymi poogos awi pomnik i zebranych:
– Niech b ogos awie stwo Boga Wszechmog cego sp ynie na t urn i tablic pami tkow . Niech ta ziemia, która
spoczywa b dzie tu, w fundamentach tego pomnika, uczy
nas. Uczy nas pami ci – pami ci o naszych rodakach, o naszych krewnych przyjacio ach, s siadach. Ale uczy te nas
przebaczenia w imi mi ci Chrystusowej, który to Chrystus
mówi : „Módlcie si za tych, którzy was prze laduj ”. Dlatego
te niech to b ogos awie stwo sp ywaj ce na te prochy, na t
ziemi , b dzie b ogos awie stwem tak e i dla nas, tu b
cym
nie tylko dzi na uroczysto ci, ale mieszkaj cym na tej ziemi.
I niech ta ziemia, ten pomnik, b dzie zawsze iskr przebaczenia i pami ci.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wraz z p. Roman
Micha owsk (mieszkank
ycy pochodz
z Gni owód, której oboje rodzice zgin li z r k banderowców)
yli urn w fundamencie pomnika. Na krypcie z ziemi
z mogi Czes aw Laska wraz z Kazimierzem ura skim
(g ównym budowniczym pomnika) umie cili pami tkow
tablic . Z ono wie ce i wi zanki kwiatów, zapalono
znicze. Na zako czenie zebrani od piewali pie Bo e,
co Polsk .
£
¢ Maria Jazownik, Leszek Jazownik
SEJM SOBIE – MEN SOBIE
rodowiska kresowe zd
y si ju przyzwyczai
do tego, e nie znajduj nawet cienia sympatii ze strony
kolejnych ekip rz dowych, które ch upami tniania ofiar
ludobójstwa dokonanego przez cz onków Organizacji
Ukrai skich Nacjonalistów oraz Ukrai skiej Powsta czej
Armii traktuj jako zamach na dobros siedzkie stosunki
z Ukrain , a co gorsza – zamach na EURO 2012 i ca y
zwi zany z nim geszeft. Przedstawicielom tych rodowisk trudno jednak pogodzi si z jaskrawymi przejawami lekcewa enia obowi zuj cego w Polsce prawa.
W ostatnich dniach wystosowali wi c w tej sprawie
List otwarty do minister edukacji – Katarzyny Hall
Szanowna Pani Minister!
15 lipca 2009 roku Sejm Rzeczypospolitej Polski
przyj przez aklamacj uchwa „w sprawie tragicznego
losu Polaków na Kresach Wschodnich” („Monitor Polski”
2009, nr 47, poz. 684). Zobowi zuje ona w adze publiczne wszystkich szczebli do upami tniania ofiar masowych
mordów dokonanych na naszych Rodakach przez ukraskich nacjonalistów. G osi ona ponadto, i „Tragedia
Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
winna by przywrócona pami ci historycznej wspó czesnych pokole ”. Niestety, w adze naszego pa stwa, dopuszczaj c si ra cego naruszenia obowi zuj cego
w Polsce prawa, notorycznie uchylaj si od rzetelnej
realizacji przywo anej tu uchwa y.
Z oczywistych wzgl dów szczególnie wa kie zadania w dziedzinie przywracania pami ci ofiar ludobójstwa
dokonanego przez bandy OUN-UPA spoczywaj na
barkach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Z przykro ci
trzeba jednak stwierdzi , e zadania te nie s nale ycie
realizowane przez resort o wiaty. Absolwenci polskiej
szko y wci dysponuj znikom lub, co gorsza, zupe nie
zafa szowan wiedz o jednej najokrutniejszych zbrodni
w dziejach nowo ytnej Europy.
Apelujemy do Pani Minister o podj cie zdecydowanych kroków, maj cych na celu gruntown zmian zaistnia ej sytuacji. W tym celu konieczne wydaje si :
1. Wprowadzenie do spisu lektur na III i IV stopniu
edukacji utworów literatury pi knej, podejmuj cych tematyk ludobójstwa dokonanego na Kresach Wschodnich
II Rzeczypospolitej. W szczególno ci korzystne by oby:
89
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
– Uwzgl dnienie w edukacji na poziomie gimnazjalnym utworów lirycznych o tej tematyce, które wysz y
spod pióra, np. Józefa W grzyna, Stanis awa Srokowskiego oraz Krzysztofa Ko tuna, a tak e – odpowiednio
do wieku dobranych wyimków z prozy powie ciowej autorów pisz cych o mordach ludno ci polskiej na Kresach
Wschodnich II RP.
– Wprowadzenie do kanonu lektur obowi zkowych
w szkole redniej na poziomie podstawowym wybitnej
powie ci W odzimierza Odojewskiego Zasypie wszystko,
zawieje…, a tak e jednego spo ród znakomitych utworów powie ciowych Stanis awa Srokowskiego (np. Duchy
dzieci stwa czy Repatrianci) oraz zbioru opowiada
Nienawi albo przynajmniej niektórych z tych opowiada , cho by takich jak Dziadek Ignacy czy Anio y.
Nawiasem mówi c, powie Odojewskiego funkcjonowa a ju w programie szkó rednich, ale – niestety –
obowi zuj cym wy cznie na poziomie rozszerzonym.
Jednak e i tu przeszkadza a ona wspó czesnym twórcom programów. Postanowili wi c – ca kowicie lekcewac d enia polskiego parlamentu do upami tniania ofiar
zbrodni ukrai skich nacjonalistów – usun
j z listy
lektur.
2. Dokonanie przegl du podr czników historii i usuni cie (przynajmniej do czasu wniesienia odpowiednich
poprawek) z listy ksi ek szkolnych aprobowanych przez
MEN do u ytku szkolnego tych publikacji, w których
przedstawiony zosta zafa szowany obraz sytuacji Polaków na Kresach Wschodnich II RP. Do najcz stszych
metod przek amywania historii nale y:
– Zast powanie w pe ni uzasadnionego w wietle
prawa mi dzynarodowego okre lenia „ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na ludno ci polskiej” eufemizmami w rodzaju „konflikt polsko-ukrai ski” itp. Eufemizmy te maj na celu umniejszanie wagi zbrodni pope nionych przez ukrai skich nacjonalistów oraz relatywizacj zjawisk historycznych, polegaj
na stawianiu znaku
równo ci mi dzy motywowanymi szowinistyczn ideologi Dmytra Doncowa, planowymi i konsekwentnie realizowanymi przez ukrai skich nacjonalistów czystkami
etnicznymi a spontanicznymi i zakrojonymi na nieporównywalnie mniejsz skal akcjami odwetowymi polskich
formacji obronnych.
– wiadome zani anie liczby ofiar zbrodni dokonanych przez ukrai skich nacjonalistów poprzez uwzgl dnianie wy cznie ok. 60 tys. osób zamordowanych na
Wo yniu, przy jednoczesnym pomijaniu takiej samej albo
i wi kszej liczby osób u mierconych w Ma opolsce
Wschodniej.
3. Usuni cie z listy materia ów aprobowanych do u ytku szkolnego opracowania pn. Teki edukacyjne IPN.
Stosunki polsko-ukrai skie w latach 1939-1947. Teki te,
wydane pod redakcj Grzegorza Motyki, zosta y opracowane – jak wykaza to w swoim obszernym artykule Prof.
Józef Wysocki – w sposób wyj tkowo niekompetentny i
fa szuj cy histori 1.
4. Odst pienie od groteskowych prób wypracowywania
wespó z przedstawicielami neonacjonalistów ukrai skich
– jak to si okre la – wspólnej wizji historii konfliktu polsko-ukrai skiego w latach 1939-1947. Po pierwsze, nasze pa stwo i nasze spo ecze stwo s w stanie doskonale obywa si bez uzgodnionej w ten sposób wizji
historii, tak jak obywa si do tej pory bez prób uzgadnia-
90
nia obrazu II wojny wiatowej z dzia aj cymi na terenie
Niemiec ugrupowaniami neofaszystowskimi. Po wtóre,
uznanie, e w latach 1939-1947 istnia konflikt polskoukrai ski, ju w punkcie wyj cia – jak s usznie podkre la
Prof. Wysocki – zafa szowuje histori . Organizacje ukraskich nacjonalistów, skupiaj ce 1-2% cz onków tej
narodowo ci, nie mog by traktowane jako ogó spoeczno ci ukrai skiej, a tym bardziej – nie mog by
uznane za pe noprawny podmiot prawa mi dzynarodowego, z którym pa stwo polskie pozostawa o w stanie
konfliktu zbrojnego. Oczywi cie, mówienie o „konflikcie
polsko-ukrai skim” jest równoznaczne z sankcjonowaniem bezpodstawnych uzurpacji zwyk ych zbrodniarzy
wojennych oraz ich potomków do reprezentowania spoeczno ci ukrai skiej. Po trzecie, zasiadanie do wspólnego sto u w sprawie uzgadniania podr czników historii
ma jakikolwiek sens dopiero wówczas, gdy strona ukraska uzna – zgodnie z prawd – e Organizacja Ukrai skich Nacjonalistów (m.in. czynnie uczestnicz ca w pogromach ydów i mordach na lwowskich profesorach),
a nast pnie utworzona przez jej frakcj banderowsk
Ukrai ska Powsta cza Armia by y kolaboruj cymi z Hitlerem organizacjami zbrojnymi, realizuj cymi skrajnie
szowinistyczny program Dmytra Doncowa i odpowiedzialnymi za akty ludobójstwa dokonanego ze szczególnym okrucie stwem, którego ofiarami stali si Polacy
oraz obywatele polscy narodowo ci ydowskiej, czeskiej,
ormia skiej, a tak e – ukrai skiej.
5. Podj cie wespó z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wy szego dzia
zmierzaj cych do podnoszenia
wiedzy nauczycieli przedmiotów humanistycznych
o tragedii, która dotkn a obywateli polskich na Kresach
Wschodnich II RP.
Szanowna Pani Minister,
dzi ju wida wyra nie, e prowadzona dotychczas
w Polsce polityka przemilczania ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukrai skich oraz id ca z ni
w parze polityka umizgiwania si do Wiktora Juszczenki
i jego neobanderowskiego zaplecza politycznego zako czy a si nie tylko fiaskiem, ale wr cz ca kowit kompromitacj : pó roku od czasu, gdy Juszczenko otrzymywa w Polsce najwy sze odznaczenia pa stwowe i honorowy doktorat na KUL-u, cz onkowie Parlamentu Europejskiego pot pili jego dekrety heroizuj ce Bander
i UPA. Europarlamentarzy ci uznali, e w demokratycznej Europie nie ma miejsca na faszyzm w adnej jego
postaci.
adze polityczne naszego kraju nie mog kontynuowa dotychczasowej polityki. Konieczne jest stanowcze
i jednoznaczne pot pienie ludobójstwa dokonanego
przez ukrai skich nacjonalistów. Powinno temu towarzyszy u wiadomienie szerokim rzeszom polskiego spo ecze stwa przyczyn tego ludobójstwa, jego przebiegu
i skutków. Raz jeszcze apelujemy zatem do Pani Minister, aby resort o wiaty do
wszelkich stara , by –
zgodnie z zapisem uchwa y sejmowej – tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej zosta a
„przywrócona pami ci historycznej wspó czesnych pokole ”.
Wysokie standardy
Donald Tusk przy ka dej nadarzaj cej si sposobno ci lubi podkre la , e PO wprowadza do polityki wy-
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
sokie standardy etyczne, a jego ekipa rz dowa urzeczywistnia wysokie standardy, je li chodzi o sposób sprawowania w adzy. Niestety, w wypadku wdra ania w ycie
postanowie uchwa y Sejmu z 15 lipca 2009 roku deklarowanego przez Premiera perfekcjonizmu politycznego
jako nie da o si zauwa …
Nale o si spodziewa , e wspomniana uchwa a
zainspiruje nasze w adze pa stwowe do podejmowania
ró nego rodzaju inicjatyw, jak cho by finansowanie bada naukowych nad problematyk dokonywanej przez
nacjonalistów ukrai skich masowej eksterminacji ludnoci polskiej, zaanga owanie si w tworzenie Muzeum
Kresów, wspó finansowanie i wspomaganie przedstawicieli polskiej kinematografii w tworzeniu przez nich zarówno filmów dokumentalnych na temat zbrodni OUNUPA, jak te ekranizacji najwybitniejszych dzie literackich o tej tematyce. Mo na by o oczekiwa , e w adze
naszego pa stwa wespr Kresowian w ich d eniu do
upami tniania licznych na Ukrainie miejsc ka ni,
a w szczególno ci – setek polskich wiosek, które banderowcy zrównali z ziemi i których nie znajdzie si ju na
wydawanych wspó cze nie mapach. Mo na by o ywi
nadziej , e odblokowane zostan mo liwo ci finalizowania ledztw prowadzonych przez prokuratorów IPN
w sprawie ludobójstwa dokonanego przez bandy OUN–
UPA. Wydawa o si oczywiste, e wdro one zostan
programy edukacyjne, umo liwiaj ce u wiadomienie
zarówno m odzie y, jak te doros ej cz ci naszego spoecze stwa rozmiarów zbrodni dokonanej z bezprzyk adnym okrucie stwem przez ukrai skich sprzymierze ców
Hitlera. Mo na by o domniemywa , e administracja
pa stwowa ni szego szczebla zadba o to, aby nowo
powstaj cym ulicom i placom systematycznie nadawane
by y nazwy upami tniaj ce ofiary tragedii, która rozegraa si na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej.
Wszystkie te nadzieje okaza y si jednak p onne.
Ma o tego. Od kilku miesi cy na biurku ministra
sprawiedliwo ci Krzysztofa Kwiatkowskiego le y pismo,
w którym organizacje kresowe domagaj si wyja nienia, jaki jest w Polsce status prawny organizacji OUNUPA i dlaczego polskie w adze pa stwowe uchylaj si
od realizacji umów mi dzynarodowych, zobowi zuj cych
nasz kraj do takiej konstrukcji prawa, która umo liwia
skuteczne ciganie zbrodniarzy wojennych. Minister
sprawiedliwo ci, naruszaj c obowi zuj ce normy prawne, do dzi nie udzieli odpowiedzi. A pono
yjemy
w pa stwie prawa! Musimy w ka dym razie w to wierzy ,
bo mi ciwie nam panuj cy tak w nie zadekretowali.
Z utrzymaniem wysokich standardów k opot ma nie
tylko minister Krzysztof Kwiatkowski, ale tak e minister
Katarzyna Hall. Postawa kierownictwa resortu o wiaty
wiadczy o jego przekonaniu, e
Polakom mo na gra na nosie
Postulaty wysuwane przez rodowiska kresowe
zmierzaj do przeciwstawienia si tego rodzaju postawie. Pierwszy z nich jest wyrazem niezgody na sytuacj ,
w której Ministerstwo – niejako naigrawaj c si z postanowie Sejmu – usuwa z podstawy programowej jedyny
utwór w kanonie lektur, który podejmuje problematyk
mordów dokonanych przez ukrai skich nacjonalistów.
Postulat drugi zmierza do wycofania z u ytku szkolnego podr czników historii, które jawnie zafa szowuj
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
obraz sytuacji na Kresach w okresie drugiej wojny wiatowej. Kresowian oraz ich potomków szczególnie razi to,
e w cz ci tych podr czników, podobnie jak w niektórych mediach, zw . w „Gazecie Wyborczej”, systematycznie mówi si o konflikcie polsko-ukrai skim i podkrela si prowadzenie przez Polaków akcji odwetowych.
Nie chce si przyj do wiadomo ci, e wszystkie piony
ledcze IPN prowadz dochodzenia w sprawie ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA, a nie – w sprawie
jakiego konfliktu, w który rzekomo Polska by a uwik ana.
Zast powanie okre lenia „ludobójstwo” eufemizmem
„konflikt polsko-ukrai ski” jest pod e.
Gdyby kto uzna , e zamiast mówi o holocau cie
czy eksterminacji ludno ci ydowskiej, lepiej b dzie pougiwa
si
poj ciem
„konfliktu
ydowskoniemieckiego”, bo przecie w czasie powstania w getcie
warszawskim Niemcy te gin li, to uznany zosta by za
prowokatora lub, zwyczajnie, za kretyna. Je li natomiast
w analogicznej sytuacji kto operuje terminem „konflikt
polsko-ukrai ski”, to okre lany jest mianem „polskiego
inteligenta wypowiadaj cego si w duchu porozumienia
i pojednania”. Ale nie oszukujmy si – to nie jest polski
inteligent, ale raczej trociniak nabijany „Gazet Wyborcz ”.
Postulat trzeci zmierza do wykluczenia z u ytku
szkolnego przygotowanych przez pracowników Instytutu
Pami ci Narodowej Tek edukacyjnych, które nie by y
przez Ministerstwo Edukacji Narodowej ani zamawiane,
ani recenzowane, ani aprobowane. Obci one s one
pot
liczb b dów i przeinacze , a ich redaktor –
Grzegorza Motyka – za rozmijanie si z prawd „wyró niony” zosta przez londy ski „G os Emigracji” nagrod
„O lich Uszu”. Nale y podkre li , e opublikowanie Tek
edukacyjnych nale y traktowa jako wa ny przyczynek
do charakterystyki dzia alno ci IPN-u. Nasze spo ecze stwo pr dzej czy pó niej musi zada sobie pytanie, kto
i po co zosta zatrudniony w tej instytucji oraz czy w aciwie wype nia ona swoje statutowe zadania.
Postulat czwarty stanowi wyraz sprzeciwu wobec
organizowanych na si prób uzgadniania z przedstawicielami neonacjonalistów ukrai skich obrazu historii.
Tego rodzaju przedsi wzi cia Kresowianie traktuj jako
niemoralne. Wyobra my sobie, co by by o, gdyby znalaz
si w Polsce jaki wysoki urz dnik pa stwowy, który –
nie bójmy si tego okre lenia – by by tak g upi, e zaproponowa by przedstawicielom spo eczno ci ydowskiej,
aby zasiedli do wspólnego sto u z reprezentantami dziaaj cych na terenie Niemiec ugrupowa neofaszystowskich w rodzaju NPD w celu uzgodnienia obrazu holocaustu; i gdyby jeszcze poucza przy tym ydów – tak jak
poucza si Kresowian (cho by na amach „Gazety Wyborczej”) – e powinni wreszcie poj , e ka dy naród
ma prawo do w asnej historii, a Hitler (podobnie jak Bandera), cho dla jednych spo eczno ci jest postaci do
kontrowersyjn , to w opinii innych jawi si jako patriota
i bohater. Oczywi cie, tego rodzaju wypowiedziami ów
niefortunny urz dnik wywo by skandal mi dzynarodowy, w wyniku którego reszt ycia sp dzi by na zasi ku
dla bezrobotnych. I minister Hall, i prezes IPN-u, i redaktorzy „Gazety Wyborczej” doskonale o tym wiedz . Powstaje wi c pytanie, dlaczego proponuj Polakom to,
czego nie o mieliliby si zaoferowa ydom?!
91
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
Bardzo wa ny jest postulat pi ty. Jego realizacja
z jednej strony pozwoli na pog bienie wiedzy nauczycieli przedmiotów humanistycznych o tragedii, która rozegra a si na Kresach Wschodnich II RP, z drugiej za
strony – umo liwi rozbudzenie zainteresowania polskich
historyków problematyk bada nad ludobójstwem dokonanym przez bandy OUN-UPA.
Jak s usznie zauwa a Dr Lucyna Kuli ska:
Po roku 1989 nie szcz dzono pieni dzy na projekty dotycz ce euroregionów, krzewienia kultur mniejszo ci, tymczasem
elementarna wiedza na temat polskiej kresowej kultury deprecjonowa a si i gin a. Lansowano w Polsce has o: »wybierzmy
przysz
«. Histori postanowiono »zostawi historykom«.
Historycy jednak nie za bardzo kwapili si do nowych bada .
Kiedy Polacy wraz z prezydentem »wybierali przysz
«,
na Ukrainie nast pi o co zupe nie odwrotnego. Wsparte duymi funduszami z Kanady, USA i Anglii ukrai skie organizacje
nacjonalistyczne rozpocz y realizacj na Ukrainie, ale i w
Polsce, planu pe nej rehabilitacji OUN i UPA, ze zbrodniczych
antypolskich formacji na »bohaterów walki o now Ukrain «
i pogromców komunistów2.
Na Ukrainie trwa – jak ostatnio wykazali to zachodni
badacze – masowe fabrykowanie dokumentów, s
-
cych „wybielaniu” i heroizacji banderowców. Tymczasem
polscy historycy, przyzwyczajeni do tego, e szybkie
awanse i uznanie uzyskuje si za pos usze stwo w adzy,
wol nie podejmowa bada , które mog yby wzbudzi
podejrzenia, i nie zachowuj poprawno ci politycznej.
List Kresowian mo na poprze oraz wyrazi swoje opinie
i komentarze, pisz c bezpo rednio na adres MEN:
Ministerstwo Edukacji Narodowej
al. J. Ch. Szucha 25
00-918 Warszawa
lub wype niaj c formularz na stronie internetowej:
http://www.men.gov.pl/index.php?option=com_wrapper&
view=wrapper&Itemid=208
£
____________________________
Przypisy:
1
http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/teki.html
2
L. Kuli ska, Dlaczego Polacy tak ma o wiedz o kresowych
zbrodniach 1939-1947?,
http://niemcy.salon24.pl/61028,ohistorii-przemilczenia-zbrodni-wolynskiej-aby-apologeci-marc
[10 XII 2010]
¢ Witold Józef Kowalów
Biskup Szel
ek kandydatem na o tarze
Dobrze si sta o, e po procesie beatyfikacyjnym
ugi Bo ego ks. W adys awa Bukowi skiego, który mia
miejsce w ostatnich latach w Krakowie, w Toruniu miejscowa Kuria Diecezjalna rozpocz a oficjalne starania
o beatyfikacj biskupa uckiego Adolfa Piotra Szel ka.
Dlaczego w Toruniu? Dlatego, e wo ski pasterz zmar
na terenie obecnej diecezji toru skiej. W 60. rocznic
mierci hierarchy ods oni to we wtorek, 9 lutego 2010 r.,
po wi con mu tablic pami tkow w Zamku Bierzg owskim k. Torunia (woj. kujawsko-pomorskie). Toru ski
92
Pasterz Bp Andrzej Suski og osi powo anie komisji historycznej dla procesu beatyfikacyjnego Bpa Adolfa Piotra
Szel ka. Od tego czasu mo emy w stosunku do Biskupa Szel ka u ywa s ów „S uga Bo y".
Tym sposobem w drodze na o tarze id r ka w r
Biskup i Proboszcz katedry w ucku z okresu II wojny
wiatowej – dwie najwybitniejsze postacie w Ko ciele na
Wo yniu w tamtych niezwykle trudnych czasach.
Jest to te dziejowa sprawiedliwo . Ko ció Katolicki w Polsce ma liczny zast p nowych wi tych i b ogoawionych, podobnie (chocia nieco mniej) Ukrai ski
Ko ció Greckokatolicki, nawet aci ska archidiecezja
lwowska doczeka a si dwóch wielkich wi tych, a woscy i inni m czennicy czekaj lepszych czasów.
Ufam, e w nied ugim czasie Ko ció Rzymskokatolicki na Ukrainie og osi katalog m czenników za wiar
okresu XX wieku i za przyk adem UKGK i Ko cio a
Rzymskokatolickiego w Rosji rozpocznie starania o ich
beatyfikacj .
Wielk pomoc w tym b
pomnikowe opracowania ks. Romana Dzwonkowskiego SAC i ró ne artyku y
po wi cone lokalnym M czennikom i Wyznawcom.
Ostatnio np. ukaza a si publikacja prasowa o m czennikach s awuckich – rozstrzelanym w latach 30. XX wieku na chórze ko cio a w S awucie i proboszczu tego
ko cio a, ks. Feliksie Zabuskim.
Ko czy si pierwsza dekada XXI stulecia. Chyba ju
jest wystarczaj cy dystans od czasu sowieckich represji
i okropno ci II wojny wiatowej.
£
____________________________
ród o: „Wo anie z Wo ynia”, stycze -luty 2010
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
¢ Lech Ludorowski
DZIE A WIELKIEGO PO YTKU.
DOKONANIA TOWARZYSTWA SIENKIEWICZOWSKIEGO W 2009 ROKU
W dzia alno ci Towarzystwa im. Henryka Sienkiewicza „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009”
by y najwi kszym, najtrudniejszym, najbardziej z onym
wielozadaniowym
przedsi wzi ciem zrealizowanym
w okresie bie cej dekady. W ca ej (blisko ju trzydziestoletniej) historii Stowarzyszenia nie by o zamierze
równie ambitnych, po ytecznych i wa nych pod wzgl dem spo ecznym. Kontynuowa o ono bowiem z powodzeniem, rozpocz
w poprzednich latach, donios dla
wspó czesno ci i przysz ci, inicjatyw ratowania niszczej cego grobu Matki autora Quo vadis? na cmentarzu
w Okrzei. W roku 2009 zdo ano nada temu ambitnemu
i po ytecznemu dzie u rang zamierzenia ogólnonarodowego, popieranego tak e przez Rodaków zamieszkaych na obczy nie oraz przyjació Polski (z ró nych krajów). Wed ug szacunkowych danych propagowanie tej
akcji podczas konferencji, sympozjów, konwersatoriów,
wyst pie publicznych skierowanych do liczebnie du ych
audytoriów, a tak e poprzez wydawnictwa Sienkiewiczowskie: apele, druki okoliczno ciowe, kartki pocztowe,
edycje specjalne drobnych utworów pisarza, przynios o
du e rezultaty: obj o swoim zasi giem kilkadziesi t
tysi cy osób. Liczne wywiady i artyku y w prasie ogólnokrajowej, lokalnej, mediach elektronicznych liczb t
znacznie zwielokrotni y. Rezultaty te mo na wi c uzna
za bezprecedensowe. W ramach „Ogólnopolskich Spotka Sienkiewiczowskich 2009” zrealizowano nast puj ce zadania:
Konferencje, konwersatoria, sympozja
Zorganizowano cykl 5 ogólnopolskich konferencji
naukowych (po czonych z licznymi programami towarzysz cymi – edukacyjnymi i artystyczno-kulturalnymi):
Konferencj naukow I: W kr gu biografii i twórczoci Henryka Sienkiewicza (Adamów 1-2 IX 2009) pod
patronatem honorowym: Longina Kajki – Starosty Powiatu uków, Forum Dialogu Powiatu ukowskiego i Stowarzyszenia Przedsi biorców Ziemi ukowskiej – zorganizowali: THS – Zarz d G ówny w Lublinie, Zespó Szkó
im. Gen. F. Kami skiego w Adamowie, Wydawnictwo
Polihymnia w Lublinie. Konferencj rozpocz (1 IX 09)
wieczór pami ci Rocznice Narodu 1939-1944. W ho dzie
bohaterom; w programie s owno-muzycznym obejmuj cym: poezj , dokumenty historyczne, gaw
literack
i osobiste wspomnienia wyst pili znani pisarze: Longin
J. Oko , Barbara Wachowicz i aktorka Anna Swietlicka.
Nast pnie odby o si konwersatorium Sienkiewiczowska
biografistyka – nowe przyczynki; 3 wyst pie (po czonych z ciekaw dyskusj ) wys ucha o ok. 90 osób. Obrady konferencji (2 IX 09) poprzedzi o wr czenie nagród
laureatom I. Sienkiewiczowskiego Konkursu Plastycznego i Fotograficznego 2009 zorganizowanego przez Zarz d G ówny THS oraz (pomys owa, bardzo udana) inscenizacja komedii H. Sienkiewicza pt. Zag oba swatem
(w wykonaniu uczniów ZS w Adamowie, opracowa a
i wyre yserowa a mgr Janina Biadun); wyg oszono
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
8 referatów dla 450 osób uczestnicz cych w obradach
nauczycieli i uczniów z kilku szkó powiatu ukowskiego.
Konferencja II: „W kr gu recepcji Henryka Sienkiewicza” – Sienkiewiczowskie peregrynacje – Adamów –
Czarnolas – Okrzeja – Wola Okrzejska – Adamów (3 IX
2009) mia a charakter warto ciowej pod wzgl dem kulturowym i naukowym sesji „peregrynuj cej” na wa nym
szlaku Muzeów Jana Kochanowskiego i autora Trylogii.
W jej cz ci wst pnej ( „autokarowej”, po czonej ze
zwiedzaniem Czarnolasu) odczytano 3 referaty dla 43
uczestników. W cz
drugiej sesji (odby a si ona w
Zespole Szkó im. H. Sienkiewicza w Okrzei i Muzeum
Sienkiewiczowskim w Woli Okrzejskiej) uczestniczy o ok.
350 uczniów i nauczycieli; wyg oszono 2 referaty. Jej
dominuj cym sk adnikiem by a oryginalna inscenizacja
Henryka Sienkiewicza „Quo vadis?”. Epizody powie ci
w wykonaniu uczniów ZS w Okrzei (opracowanie i re yseria: G. Lisiecka-Witan, T. Ko uch, muzyka. B. Ochnik).
W cz ci trzeciej sesji (Adamów) przedstawiono w omówieniach i d szych streszczeniach 4 nades ane referaty (w tym 2 zagraniczne); wys ucha o ich ok. 50 osób.
W obradach ca ej konferencji II. wzi o wi c udzia ponad
450 uczestników, wys uchali oni 10 referatów.
Konferencja III: Henryk Sienkiewicz i wspó czesno
(Lublin 4 IX 2009) oby a si w Muzeum Wsi Lubelskiej
w Lublinie. Jej cz
pierwsz stanowi o konwersatorium
Henryk Sienkiewicz i pomniki, po wi cone projektom,
inicjatywom i nowym przedsi wzi ciom w tej dziedzinie.
Omówiono zw aszcza powstaj cy w Kielcach pomnik
twórcy Krzy aków (wed ug projektu prof. Gustawa. ey), a przede wszystkim przygotowywany przez Towarzystwo pomnik ku czci Matki Noblisty (autorstwa Witolda. Marcewicza) na cmentarzu w Okrzei. Podczas tego
wyj tkowo wa nego konwersatorium zademonstrowano
po raz pierwszy publicznie model okrzejskiego monumentu Matka i Syn (w skali 1:10), a tak e w rzeczowej
dyskusji wysoko oceniono wszechstronne walory projektu W. Marcewicza i przyj to oficjaln jednomy ln (g osami 26 osób) decyzj o realizacji tej rze by. Otwarto
równie wystaw zrealizowanych dzie tego znanego
lubelskiego rze biarza. Akcentem przypominaj cym
zas ugi Sienkiewicza w budowie warszawskiego pomnika
Mickiewicza (1898) i upami tnieniu roku S owackiego
sta a si równie prezentacja bibliofilskich edycji (niestety zapomnianych) od dawna niewznawianych, obu
„przemówie pomnikowych” autora Potopu (przygotowanych i wydanych przez prof. L. Ludorowskiego w 2009
r.). Natomiast w obradach sesyjnych wyg oszono 6 referatów, a 2 nades ane – przedstawiono w komentowanych streszczeniach. W lubelskim konwersatorium i konferencji uczestniczy o 29 osób.
Konferencj IV: Henryk Sienkiewicz a Kresy. W kr gu „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Dzie o – Konteksty –
Film (Przemy l 19-20 X 2009) wyró ni honorowy patronat Prezydenta Rzeczypospolitej Profesora Lecha Kaczy skiego. (Tego zaszczytu Towarzystwo H. Sienkiewicza dost pi o po raz pierwszy!). Konferencj zorganizo-
93
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
wali: Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej w Przemylu, Zarz d G ówny THS, Muzeum Narodowe w Kielcach, Muzeum Henryka Sienkiewicza w Obl gorku –
Odzia Muzeum Narodowego w Kielcach i Wydawnictwo
Polihymnia w Lublinie. Obrady sesji poprzedzi o otwarcie
(16 X 09) wystawy Pa acyk Henryka Sienkiewicza
w Obl gorku i jego zbiory. Blisko 350 (wed ug ustale
ównego organizatora) uczestników wys ucha o 3 okoliczno ciowych prelekcji i wyk adów, po wernisa u odbya si projekcja 3 filmów dokumentalnych: Nie tylko Wawel (o Muzeum w Obl gorku), Testament von Olszewskiego (re . L. Wi niewski, TVP Polonia 2007), Noblista
z Woli Okrzejskiej (re . A. Kulik, TV Lublin 2008). Podczas konferencji przedstawiono 14 referatów (w tym
1 nades any z USA). Na specjalnym seansie zaprezentowano te (ma o znan i rzadko wy wietlan ) pierwsz
mi dzynarodow
(ameryka sko-w osko-francusk ) filmow adaptacj Ogniem i mieczem w re yserii F. Cerchio z 1961 r. w zwi zku z interpretowan w wyk adach
problematyk przek adów Sienkiewiczowskich arcydzie
literackich na j zyk kina. Ze wzgl du na ró norodno
i z ono podejmowanych, wzajemnie przenikaj cych
i koresponduj cych z sob tematów z zakresu literatury,
historii, filmu, muzyki, sztuk ikonicznych, architektury,
rze by, kultury materialnej spotkanie w Przemy lu naleo równie do najbardziej interdyscyplinarnych sesji
2009 r. Wzbogaca j w sposób zupe nie wyj tkowy estetyczny klimat ca ego spotkania: wietnie wyeksponowana w imponuj cych salach (nowego) Przemyskiego Muzeum wystawa Sienkiewiczowskich pami tek z Pa acyku
w Obl gorku, a tak e pi kne przedstawienia adaptacji
mistrzowskich dzie polskiego Noblisty: monodramu
Opowie ci Chreptiowskich Rycerzy. Fragmenty „Pana
Wo odyjowskiego” (w interpretacji Anny
wietlickiej
z Teatru im. J. Osterwy w Lublinie) i poetycko stylizowany spektakl Pójd my za Nim! (opracowanie i re yseria
ks. kan. Józef Dudek) w wykonaniu M odzie owego Teatru „Arka Lwowska”. W obradach obu dni tej konferencji
uczestniczy y ogó em 263 osoby; sporym zainteresowaniem cieszy si równie kiermasz publikacji Towarzystwa Sienkiewiczowskiego i wydawnictw lubelskiej Oficyny Polihymnia.
Konferencja V: W kr gu Sienkiewiczowskiej biografistyki (Be yce 19 XI 2009) – zorganizowana przez Zarz d G ówny Towarzystwa im. H. Sienkiewicza w Lublinie, Miejski Dom Kultury w Be ycach, Zespó Szkó im.
Gen. F. Kami skiego w Adamowie oraz Wydawnictwo
Polihymnia w Lublinie – obejmowa a w programie naukowym 3 cenne referaty po wi cone nowym ustaleniom
zwi zanym z biografi rodu macierzystego autora Trylogii (jego Matki, kolejnej hipotezie dotycz cej losów starszego brata, Kazimierza, i najm odszej siostry, Marii
Felicjanny). W cz ci drugiej tego spotkania odby o si
konwersatorium Dzia alno Komitetu Ratowania Grobu
Matki Henryka Sienkiewicza 1 IX 08 – 31 X 09.
W 5 g ównych „raportach” i konstruktywnej dyskusji
przedstawiono zarówno przeprowadzone w kraju sondae opinii publicznej na temat samego projektu pomnika
(w pe ni aprobuj ce rze
) Matki i Syna (W. Marcewicza), a tak e sposobu „ocalenia” rozpadaj cej si ,
brzydkiej p yty nagrobnej. Z uznaniem oceniono te nowersj tego monumentu (z or em wie cz cym jo sk
kolumn rze by) i projekt ów – zademonstrowany przez
94
autora – zaakceptowano do realizacji. Wa nym elementem spotkania w Be ycach by a (obok ekspozycji rze b
Marcewicza) równie promocja próbnej serii „Ikonoteki”
(prezentuj cej omawiany pomnik) i bibliofilskiej edycji
„epistolarnych przemówie ” Sienkiewicza (z 1907 i 1908)
w zwi zku z restaurowaniem monumentu ku czci Stefana Czarnieckiego i odnowieniem grobowca Stanis awa
kiewskiego w
kwi (w opracowaniu Lecha Ludorowskiego). W tej wysoce interesuj cej konferencji uczestniczy o przesz o 70 osób.
Oprócz konferencji zorganizowano seri 10 konwersatoriów i seminariów po wi conych biografistyce autora
Trylogii, rodu macierzystego pisarza, jego Matki, losów
rodze stwa (zw aszcza tajemnicy starszego brata Kazimierza, powsta ca 1863 r.) oraz ratowaniu grobu p.
Stefanii z Cieciszowskich Sienkiewiczowej i projektowi
wzniesienia ku jej czci pomnika Matka i Syn. Konwersatoria te odby y si – w sekwencji ca orocznej – jako zebrania oddzielne, lub stanowi ce wyodr bnione ca ci
w ramach sesji naukowych – w: Adamowie (14 I 09),
Pliszczynie (12 II 09), Adamowie (26 II 09), Krzywdzie
(2 IV 09), Okrzei (15 IV 09), Adamowie i ukowie (30 VI
09) oraz Adamowie (2 IX 09), Lublinie (4 IX 09) i Be ycach (19 XI 09 jako cz
konferencji V). W tych bardzo
pracowitych, wa nych i po ytecznych spotkaniach
uczestniczy o (nie licz c sesji w Be ycach) ponad 120
osób (sta ych cz onków zespo u i zapraszanych go ci).
Odby y si równie 3 wielotematyczne sympozja:
w Che mie (29 X 09) zorganizowane przez Zarz d G .
Towarzystwa, Bibliotek Publiczn im. Marii Orsetti
w Che mie i tamtejszy Oddzia ZLP (w spotkaniu uczestniczy o 150 osób); w Mi tnem-Garwolinie (6 XI 09), organizatorzy: Towarzystwo i Parafia pw. Krzy a w.
w Mi tnem ( 87 obecnych); oraz w Siedliszczu (17 XI 09)
zorganizowane przez miejscowy Zespó Szkó im.
H. Sienkiewicza, przy udziale ok. 700 uczniów tej szko y,
ich rodziców, spo ecze stwa i kilkunastu delegacji z innych placówek z ca ego województwa – w dwudziest
rocznic przywrócenia Szkole imienia Jej Patrona. Niezapomnianym, wzruszaj cym prze yciem spotkania
w Siedliszczu sta o si te owacyjne podzi kowanie,
jakie zgromadzeni z yli autorowi tego artyku u za jego
skuteczne – tak dobrze zapami tane – wspieranie przed
laty stara spo eczno ci tej Szko y, aby mog a ona powróci do dawnego zaszczytnego Sienkiewiczowskiego
Imienia. Podczas tych trzech sympozjów wyg oszono
6 referatów (dotycz cych ró nych aspektów twórczo ci
autora Potopu, literatury polskiej, europejskiej i literaturoznawstwa) po czonych z yw , interesuj
dyskusj
(zw aszcza na spotkaniach w Che mie i Mi tnem). Podobnie, jak w latach poprzednich, sympozja te mia y
tak e wysokie walory edukacyjne, upowszechnia y wiedz o Sienkiewiczu w szerokich kontekstach literatury
i kultury.
Indywidualne wyst pienia publiczne: prelekcje,
przemówienia, wyk ady
Do wa nego dorobku 2009 r. nale y zaliczy tak e
seri 6 indywidualnych publicznych okoliczno ciowych
wyst pie
Prezesa propaguj cych zarówno osob
i twórczo Patrona, jak i dokonania oraz aktualne prace
samego Towarzystwa w formie: prelekcji, przemówie
publicznych i wyk adów wyg aszanych dla du ych i bar-
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
dzo du ych audytoriów – licz cych od kilkuset do tysi ca
osób. Wyst pie takich wys ucha o: 25 IX 09 w Be ycach – 260 osób, w Przemy lu (16 X 09) - ponad 300,
w Lublinie (29 X 09) – ok. 350 (na spotkaniu rocznicowym Izby Rzemie lniczej na Zamku), w Siedliszczu (ok.
700). Na uroczysto ci 2 X 09 w Parczewie, zwi zanej
z po wi ceniem pomnika ku czci polsko-litewskiego bohatera powstania roku 1863 majora Bogus awa Ejtminowicza, przemówienia (wedle ustale organizatorów) wyucha o blisko tysi c uczestników tego zgromadzenia.
Do tej grupy nale równie 2 obszerne rozmowy z Prezesem opublikowane na amach „Naszego Dziennika”
oraz jego 4 d sze wywiady emitowane przez Telewizj
Lublin oraz na antenach Polskiego Radia Rzeszów
i Katolickiego Radia Podlasia.
Programy towarzysz ce: edukacyjne i artystycznokulturalne
W ramach Spotka 2009 odby y si : (ju wymieniony) warto ciowy, g boko wzruszaj cy (dzi ki akcentom
osobistych prze
i wspomnie ) wieczór pami ci Rocznice Narodu 1939-1944. W ho dzie bohaterom, oryginalne inscenizacje dwóch utworów H. Sienkiewicza: Zag oba swatem i Pójd my za Nim!, monodram Opowie ci
Chreptiowskich Rycerzy. Fragmenty „Pana Wo odyjowskiego”, Wielki Epilog „Trylogii” (19 XI 09), 3 Mowy pomnikowe H. Sienkiewicza (ku czci Mickiewicza, S owackiego, Czarnieckiego) oraz nowela Maszerdon (autorstwa Stefanii Sienkiewiczowej, matki Noblisty, Siedliszcze 17 XI 09) – w serii „Interpretacje aktorskie Sienkiewicza” Anny wietlickiej (Teatr im. J. Osterwy w Lublinie).
Zorganizowano tak e 3 wystawy monograficzne dzie
rze biarskich W. Marcewicza (Lublin, 4 IX 09), Be yce
(25 IX 09 i 19 XI 09) oraz bardzo cenn roczn wystaw
Pa acyk Henryka Sienkiewicza w Obl gorku i jego zbiory
w nowym gmachu Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej (zainaugurowan 16 X 09). Odby y si równie
projekcje trzech dokumentów filmowych: Nie tylko Wawel, Testament von Olszewskiego, Noblista z Woli
Okrzejskiej (wedle zapewnienia Dyrekcji, Muzeum
w Przemy lu ma te obrazy powtarza podczas lekcji
muzealnych i z okazji innych imprez Sienkiewiczowskich)
oraz mi dzynarodow ekranizacj Ogniem i mieczem
z 1961 r. Do cennych inicjatyw nale y rozpocz cie przez
Ksi garni MNZP sta ej dystrybucji wydawnictw Towarzystwa im. H. Sienkiewicza.
I Ogólnopolski konkurs plastyczno-fotograficzny
i literacki 2009
Do przedsi wzi
ca kowicie innowacyjnych nale y
równie zaliczy zorganizowanie przez Zarz d G ówny
Towarzystwa I Ogólnopolskiego Sienkiewiczowskiego
Konkursu Plastyczno-Fotograficznego i Literackiego (Dla
odzie y Szkolnej, 2009). Wzi o w nim udzia kilkudziesi ciu uczestników z 26 Szkó Sienkiewiczowskich.
Spo ród tylu nades anych prac plastycznych (przedstawiaj cych – wedle kryteriów konkursu – oryginalne
ilustracje do ma o znanych utworów Sienkiewicza: reporta u Walka byków, nowel Pójd my za Nim!, Dzwonnik,
We mgle oraz fotografii przedstawiaj cych „obiekty”
Sienkiewiczowskie – wybrano i nagrodzono cennymi
wydawnictwami albumowymi, ksi kami i dyplomami
tylko 10 autorów. Konkurs okaza si zadaniem bardzo
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
trudnym pod wzgl dem organizacyjnym, kryteriów merytorycznych; by te zbyt kosztowny w stosunku do posiadanych rodków. Jego kontynuacja w dotychczasowej
formie jest nazbyt uci liwa. Znacznie atwiejszy (i „wydajniejszy”) by natomiast dwuetapowy konkurs literacki
Listy do Henryka Sienkiewicza zorganizowany przez
Zespó Szkól im. H. Sienkiewicza w P sku pod patronatem Zarz du G ównego Towarzystwa. Uczestniczy o
w nim kilkuset uczniów, wyró niono kilkadziesi t prac,
nagrodzono za ponad 30; najlepsze spo ród nich
otrzymaj „premi specjaln ”– zostan opublikowane
(w ca ci lub fragmentach) w kolejnym tomie „Studiów
Sienkiewiczowskich” (pod warunkiem uzyskania dotacji
na ich wydanie).
Przedsi wzi cia promocyjne 2009
W ramach przedsi wzi
promocyjnych 2009 roku
zrealizowano nast puj ce wa ne projekty propaguj ce
twórczo i dzia alno patriotyczno-obywatelsk autora
Quo vadis? oraz inicjatywy i prace Towarzystwa im.
H. Sienkiewicza:
1) Pierwsze t umaczenie na hiszpa ski utworu Walka byków – nigdy dot d nie przek adanego na ten j zyk
– znakomitego reporta u Sienkiewicza w zwi zku projektowan oryginaln dwuj zyczn : polsko-hiszpa sk ilustrowan edycj ksi ki Henryka Sienkiewicza podró do
Hiszpanii i „Walka byków”. T umaczenia cz ci naukowej
ksi ki i reporta u literackiego Sienkiewicza (licz
108
str. maszynopisu) dokona dr Salwador Angel. Zrealizowanie tego wydawnictwa stanie si wa nym wydarzeniem kulturalnym.
2) Opracowanie i przygotowanie do wydania publikacji Lecha Ludorowskiego Sienkiewiczowskie projekty
Witolda Marcewicza. Ikonoteka 2009 (przedstawiaj cej
na tle wzniesionych pomników Noblisty tworzony monument Matki i Syna). W listopadzie 2009 r. wydrukowano
nak ad w oprawie mi kkiej, a wkrótce wznowiono ksi
w oprawie twardej. Dochód z jej sprzeda y Zarz d
ówny Towarzystwa przeznaczy na ratowanie mogi y
Stefanii Sienkiewiczowej i wznoszony pomnik Matki
i Syna.
3) Wydano w edycji bibliofilskiej warto ciowe i pi kne (starannie opracowane) „przemówienia pomnikowe”
Henryka Sienkiewicza (w nak adzie ogólnym 3 tys.
sztuk); s to: Mowa na ods oni cie pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie (nie wyg oszona z powodu zakazu rz dowego), Mowa przy ods oni ciu pomnika Juliusza
owackiego w parku Mi os awskim dnia 16 wrze nia
1899 roku, Przemówienie balkonowe (do uczestników
kilkusetysi cznej demonstracji patriotycznej 5 listopada
1905 r. w Warszawie), W Sztokholmie na uroczysto ci
rozdania nagród imienia Nobla, List na ods oni cie pomnika Stefana Czarnieckiego 1907), Pismo na odnowienie grobowca Hetmana
kiewskiego (1908).
***
„Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009”
pod wzgl dem naukowym, organizacyjnym i kulturotwórczym by y przedsi wzi ciem wyj tkowo trudnym, ale te
w pe ni udanym. Dzi ki pozyskaniu nowych mecenasów
(Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej) i sojuszników
(Miejski Dom Kultury w Be ycach, Muzeum Wsi Lubelskiej, Starostwo Powiatowe w ukowie, samorz d Gminy
Adamów) zdo ano zrealizowa ambitny program badaw-
95
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
czy. Podczas 5 konferencji, 10 konwersatoriów, 3 sympozjów oraz (wymienionych wy ej) okazjonalnych spotka wyg oszono co najmniej 70 referatów, prelekcji,
wyk adów naukowych, przeprowadzono liczne wielogodzinne wa ne i inspiruj ce dyskusje. W programach
naukowych, edukacyjnych, w bogatej i ró norodnej ofercie kulturalno-artystycznej uczestniczy o bezpo rednio
ok. 3200 osób. Rozprowadzono te prawie 10000 apeli
i kart pomnikowych w sprawie ratowania grobu Matki
Sienkiewicza – trafi y one do wielotysi cznej rzeszy odbiorców.
Kontynuowane badania 2009 r. odzwierciedla y charakterystyczn wielonurtowo , z ono
i interdyscyplinarn rozleg
wspó czesnej sienkiewiczologii. Tematyk wiod
by y zagadnienia biografistyki: „ ywot
i sprawy” Henryka Sienkiewicza (tradycje rodowe, osoba
Matki, nieznane epizody biografii pisarza, losy jego rodze stwa – w tym intryguj ce tajemnice zwi zane z osobrata Kazimierza, niewyja nione dzieje jego najm odszych sióstr, Marii i Zofii, a tak e ma o poznane wydarzenia w asnego ycia, jak np. domniemane wycieczki do
Zbara a, Zamo cia czy Kamie ca Podolskiego). W tej
dziedzinie poczyniono ostatnio spore post py, podobnie
jak w interdyscyplinarnych dociekaniach nad relacjami
cz cymi twórczo autora Potopu z innymi sztukami
(ikonicznymi, muzyk , teatrem czy filmem) czy wci
powracaj ce problemy tzw. „prawdy historycznej” jego
dzie , stosunku do historii i historiografii. Przedmiotem
intensywnej refleksji by y tak e nowe próby interpretacji
arcydzie Potopu, Pana Wo odyjowskiego, Quo vadis?,
Krzy aków, przypomnienia i swoiste „rewaloryzacje”
publicystyki Sienkiewicza, oraz liczne zagadnienia
wchodz ce w zakres szeroko rozumianej problematyki
recepcji ( cznie z nieustannie dyskutowan spraw
obecno ci pisarza w edukacji szkolnej, yciu spo ecznym
i kulturze narodowej).
Poziom naukowy Spotka 2009 r. mo na uzna jako
wysoki i wyrównany. Bardzo warto ciowym elementem
by y te pi kne i pomys owe programy artystyczne prezentowane podczas wszystkich konferencji. Wyj tkowe
za znaczenie zyska o donios e, niezwykle trudne, ogólnospo eczne dzie o ratowania grobu Matki Sienkiewicza
oraz inicjatywy promocyjne z nim zwi zane.
„Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009”
by y najambitniejszym, najwi kszym, wyj tkowo wartociowym, a ze wzgl du na rozwijaj ce si dzie o ratowania grobu Matki Noblisty – równie jednym z najbardziej
po ytecznych, najbardziej prospo ecznych dokona
w ca ej up ywaj cej dekadzie. O takich dokonaniach
mawiano niegdy nieco patetycznie, e zapisa y si „z otymi g oskami”. „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009” na pewno tak w nie zapisa y si
w blisko trzydziestoletniej historii Towarzystwa im. Henryka Sienkiewicza.
I nie ma w tym najmniejszej przesady.
£
¢ Ewa Micha owska-Walkiewicz
WI TECZNE ORAZ KARNAWA OWE OBYCZAJE I OBRZ DY
W zwi zku z okresem wi tecznym zamieszczamy refleksyjn wypowied naszej Czytelniczki.
Tytu tej wypowiedzi pochodzi od redakcji.
Bo onarodzeniowe obrz dy
Od czasu pierwszego rozbioru naszej ojczyzny, datuj cego si na rok 1772, obrz dy bo onarodzeniowe
wi za y si
z szerzeniem warto ci narodowopatriotycznych. W niewielkiej miejscowo ci Lasocin polscy patrioci w sposób szczególny obchodzili wi ta Boego Narodzenia, gdy nasza ojczyzna znikn a z map
politycznych wiata. wi ta te wi za y si z przygotowaniem wielkiego zrywu narodowego, który rozpocz si
22 stycznia 1863 roku. W owym czasie dekoracje choinek zamienia y si z tradycyjnych wiecide ek na bia oczerwone konfederatki, które by y symbolem naszej jedno ci narodowej i szczególnego zbratania. Oprócz kol d
i pastora ek, piewano przy wi tecznym stole pie ni
patriotyczne, z których najbardziej wymown pie ni
by a Warszawianka Wac awa wi cickiego.
Bezustanne restrykcje wobec Polaków, branki polskiej m odzie y do wojska carskiego by y g ównymi motywami wybuchu powstania styczniowego. Cz sto powsta cy, oprócz tradycyjnych ryngrafów, otrzymywali od
swoich rodzin b kitne wst eczki z wyhaftowanym napisem: „[…] niech ci broni nowo narodzone w Betlejemie
Dzieci ”. Gdy si y powsta cze zaj y kilka ma ych miejscowo ci polskich, ruguj c z nich namiestników kozac-
96
kich, wi kszo polskich cywilów przyst powa a do powstania, by walczy do ostatniej kropli krwi z rosyjskim
zaborc .
Po zwyci skich walkach pod Grochowiskami dyktator Marian Langiewicz przygotowywa si do kolejnego
ataku, znajduj c schronienie w murach w chockiego
klasztoru Cystersów. Zosta tam przyj ty ze stosownymi
honorami jako wielki Polak i bohater narodowy. Przebywaj c kilka tygodni w rezydencji w chockich zakonników, wraz ze swoimi doradcami rozpracowywa on kolejne plany ataku na Rosjan. Po krwawym szturmie na
stanowiska rosyjskie, Marian Langiewicz trafi do niewoli.
Gdy wie o jego uwi zieniu dotar a do W chocka, patrioci polscy, mimo prze ladowa i wielu restrykcji ze
strony zaborców, zbierali si w jego klasztornych murach
i co wieczór piewali pie ni narodowe, kultywuj ce mido ukochanej ojczyzny.
Gdy po jedenastu miesi cach nieustannych walk
powstanie niestety upad o, gor cy patrioci znów zebrali
si na uroczysto ciach wigilijno-bo onarodzeniowych
w murach w chockiego klasztoru, by pod p aszczykiem
wi towania narodzenia Bo ej Dzieciny porusza sprawy
niepodleg ci naszego kraju. Od tej wigilii z 1863 roku,
przez kolejne lata utar si zwyczaj szczególnych obcho-
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
dów wi t Bo ego Narodzenia na ziemiach polskich.
Wielka patriotka polska, Eufemia Turska, na znak swego
wielkiego oddania sprawie polskiej bo onarodzeniowe
drzewko choinkowe, ustawione w g ównym holu klasztoru cysterskiego, zawsze dekorowa a we wst eczki, na
których wypisywa a wszystkie imiona polskich królów,
aby pami ta , e kiedy Polska by a pot
monarchistyczn w Europie i wolnym krajem. Aniela Zachorska do
wigilijnej zupy pieczarkowej dodawa a nieco wi cej tartego chrzanu ni tego wymaga a od dawna stosowana
praktyka kulinarna. Uznawa a ona, e pikantna przyprawa doda szczególnego hartu do walki zbrojnej z zaborcami wszystkim, którzy zasmakuj przyrz dzonej przez
ni potrawy.
Gdy Europa szykowa a si do I wojny wiatowej,
w spo ecze stwie polskim zacz y kszta towa si ró ne
orientacje polityczne i ideowe, które wskazywa y rozmaite drogi ku uzyskaniu wolno ci. Pierwsza Kompania
Kadrowa Józefa Pi sudskiego, wkroczywszy do Królestwa Kongresowego 6 sierpnia 1914 roku, liczy a na
poparcie cywilnej ludno ci polskiej w walkach z Rosjanami, którzy panoszyli si na ziemiach polskich. Jednak
mieszka cy Kongresówki, widz c obok naszego wojska
Austriaków-zaborców, nie przyst pili do walk powsta czych w sposób, na jaki liczyli pi sudczycy. Pod koniec
1914 roku, dzi ki wysi kom polskich polityków, w tym
tak e Pi sudskiego, Austriacy zgodzili si na powo anie
w Galicji Legionów Polskich. W grudniu pu k Strzelców
przekszta cono w I Brygad
Legionów Polskich.
W krwawych walkach z dotychczasowymi zaborcami,
Pi sudski pokaza ca emu wiatu, e Polska i Polacy
potrafi upomnie si o swoje narodowe prawa. W niewielkiej miesjcow ci wi tokrzyskiej Opatów, gdzie Pi sudski rozpocz walk z Rosjanami, we wszystkie wi ta Bo ego Narodzenia, mieszka cy tego miasteczka,
wyt aczali na op atku, posta wielkiego marsza ka Polski.
Od wigilii, a do nowego roku na ka dym polskim stole
sta pos ek wielkiego wodza Polaków, jakim by Józef
Pi sudski. Oprócz kol d piewano wówczas Warszawiank , która dodawa a wiary w lepsze jutro naszej ojczyzny. Gdy rozp ta a si II wojna wiatowa, obchody
wiat Bo ego Narodzenia, równie by y okazj do narodowego zbratania si , wszystkich polskich patriotów.
ród spopielanych kartek wydobytych z katy skich
grobów s i takie, na których zapisane zosta y nigdy nie
wys ane yczenia weso ych wi t Bo ego Narodzenia
1939 roku. S owa te
nierz o imieniu Adam skierowa
do swojej ony mieszkaj cej w Hrubieszowie. Na pewno
on, jako polski
nierz i patriota, wierzy , e kiedy zobaczy woln Polsk i b dzie si cieszy ka dym Bo ym
Narodzeniem sp dzonym w rodzinnym gronie. My, potomni, doskonale wiemy, jaki straszny go spotka los.
Na ka dym wigilijnym stole w domu polskich rodzin,
w których ojciec lub brat by w obozie koncentracyjnym,
obok talerzyka le o zdj cie uwi zionego.
Dzi , kiedy mamy ju woln ojczyzn , obchody najpi kniejszych wi t w roku ró ni si od tych sprzed
wielu lat. Na kolacjach Bo onarodzeniowych w Suchedniowie biesiadnicy tu po po amaniu si op atkiem zaczynaj ucztowa , wspominaj c jednocze nie dawne
dzieje naszej ojczyzny. Jako pierwsze danie spo ywany
jest tam makowiec w cie cie bakaliowym, który jest symbolem odwagi i zdrowia. Starsi podczas obchodów wi t
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Narodzenia Syna Bo ego jako danie g ówne gotuj sobie
zup kapustn , której ostatni
z talerza ka dy
z biesiadników wylewa za siebie na dobr wró
, aby
kolejny rok by rokiem spe nionych nadziei. Natomiast we
wsi Kozia Wola, kultywowany jest zwyczaj snopny, polegaj cy na wniesieniu do izby pierwszego snopa z tego
w danym roku zbo a, aby by on znakiem dobrego urodzaju i szczególnej obfito ci na kolejny rok.
Aby w nadchodz cym roku zachowa trwa e zdrowie, w regionie Podlasia zachowa si zwyczaj zakopywania pod progiem ka dego domostwa o ci z wigilijnego
karpia. Na Podkarpaciu za kultywowany jest zwyczaj,
maj cy na celu utrzymanie w domu sporej gotówki. Aby
te oczekiwania by y spe nione, wszyscy ucztuj cy przy
wi tecznym stole wk adaj sobie do portfela usk
z karpia, który by podawany na wigilijnej kolacji. W miejscowo ci Bli yn zachowa si zwyczaj osm tny, polegacy na spo ywaniu w noc wigilijn du ej ilo ci s odko ci,
które maj zapewni w roku nast pnym pozbycie si
smutnych my li, niepotrzebnie uprzykrzaj cych ycie.
W mie cie tym kultywowany jest jeszcze jeden zwyczaj,
polegaj cy na paleniu wiec na stole wi tecznym.
wiece te musz by koniecznie w kolorze
tomiodowym, który zapewnia biesiaduj cym wszelk pomy lno i spe nienie marze . Natomiast w miesjcowo ci
wi tokrzyskiej o nazwie Sobótka, zachowa si zwyczaj
wigania w noc wigilijn ci kich rzeczy na dobr wró , maj
na celu zachowanie zdrowia i szczególnej
mocy w roku przysz ym.
W te wspania e wi ta, mo emy i my wprowadzi do
swojego domu zwyczaje, które podkre
nasz przynale no narodow , a tak e zapewni nam zdrowie i wytkowy dostatek.
Karnawa u czas. Styczniowe hulanki i bale
W czasie Adwentu czekaj c na przyj cie Bo ej
Dzieciny, chrze cijanie umartwiaj swoje grzeszne cia a,
jedz c tylko postne dania, unikaj c mocnych nalewek,
a tak e wyrzekaj si przy tym wszelkich uciech cielesnych. Nie mo na w tym czasie s ucha muzyki, ani te
nie nale y urz dza przyj . Gdy za 25 grudnia, zawita
na ziemski padó Syn samego Boga, wszyscy zaczynaj
wielce si radowa , bior c udzia w hucznych balach
i zabawach.
Pierwsze zapiski na temat wyprawianych zabaw
si gaj czasów Stefana Batorego, polskiego króla, który
przyby do nas z Siedmiogrodu. W zapiskach tych wyczyta mo na by o, i w owym czasie wydawano bardzo
du o pieni dzy na zakup najprzedniejszych da , najszykowniejszych ubra , co by o zwi zane z urz dzaniem
zabaw trwaj cych nawet kilka dni, a zaczynaj cych si
zaraz po wi tach Bo ego Narodzenia. Zapraszano na
nie najznakomitszych przedstawicieli staropolskich rodów. Poniewa podczas takich zabaw spo ywano du e
ilo ci mocnych trunków, najcz ciej bale przed
y si
w czasie. U pewnego mo now adcy z Radomia zabawy
takowe trwa y a do Wielkanocy, za co zosta uznany
przez biskupstwo za ob kanego. Gdy za na tronie polskim, zasiad znakomity ekonomista i bardzo oddany
Polsce patriota, Stanis aw Leszczy ski, bale wyprawiane
po Bo ym Narodzeniu, celowo przed
y si , a to tylko
dlatego, aby wi ksze spo ycie mocnych alkoholi, nie
zaszkodzi o ucztuj cym. Król wiedzia , e po alkoholu,
97
ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE
„cz owiek mniejszy rezon posiada ”, tote zezwala na
jego spo ycie, ale z nale nym umiarem. Od tego mementu bale takowe nazywano karnawa em, to znaczy
ugim balowaniem. Oprócz znakomitego pocz stunku
na balach karnawa owych, raczono si polsk muzyk
i ta cem. Ta czono wówczas polskie ta ce narodowe
i piewano wiele pie ni, które podkre la y nasze polskie
pochodzenie. Do wspomnianych ta ców nale y mazury, kujawiaki, oberki i, oczywi cie, polonezy. Gdy nasza
ojczyzna utraci a na d ugie lata niepodleg
, wszyscy
Polacy narzucili na siebie
ob narodow , która polega a mi dzy innymi na tym, e na zabawy urz dzane
w karnawale przychodzono w ubraniu balowym, delikatnie przyozdobionym kirem.
Nie we wszystkich rejonach Polski karnawa polega
na urz dzaniu hucznych zabaw. Na przyk ad w Lublinie
hrabia Jerzy Nowowiejski wystawi przed swój dom dwudziestometrowy stó , na którym serwowa najlepsze goce dania. Na stole tym znalaz a si duszona g ,
barszcz czerwony, urek z kie bask oraz pyzy z mi sem. Stara si skrzykn wszystkich mieszka ców miasta, by cz stowali si jad em do woli. W czasie takich
uczt hrabia Nowowiejski wyg osi wiele przemówie ,
w których podkre la , i niepodleg
Polsce mo e
przywróci tylko „ogniem i mieczem”. Chcia on tym sposobem zjedna sobie nawet prosty lud, by w s usznym
czasie chwyci za bro , wymierzaj c sprawiedliwo
zaborcom. Tereny wschodniej Polski by y pod jarzmem
zaboru rosyjskiego, tote pan na w ciach lubelskich
musia odpowiada w cyrkule za spisek przeciwko carowi, którego dopu ci si g osz c patriotyczne przemowy.
Jedyn form obrony, której u
wspomniany hrabia,
by o t umaczenie si , e on po prostu „my la po polsku
i czu po polsku”. Gdy Nowowiejski trafi do wi zienia w
Twierdzy Szlisselburskiej, wszyscy mieszka cy Lublina
dalej byli zapraszani na karnawa owe pocz stunki, tylko
tym razem by y one organizowane w domowych pieleszach przez pani Halin Nowowiejsk .
W maj tku barona Szliwi skiego w Opolu na balach
karnawa owych s uchano wielu arii operowych piewanych przez znakomite s awy ówczesnej muzyki powa nej, podczas których wielcy polscy patrioci, omawiali
próby ratowania ojczyzny spod tyrani trzech zaborców.
Zaproszeni go cie, którzy nie znali si na konspiracji,
a co wi cej konspiracja wydawa a im si zbyteczna, s uchali dalej wykonania operowych dzie , nic nie podejrzewaj c. Za ci, którym droga by a ojczyzna, zbierali si
wówczas w ma ych pokoikach, gdzie wnoszono im stoliki
do gry w karty, przy których snuto dyskusje patriotyczne.
Na zorganizowanym balu karnawa owym w domu Szliwi skiego w roku 1831, wtedy gdy Polacy chcieli ruszy
z posad bry tego wiata, organizuj c mia e wyst pienie zbrojne przeciwko caratowi, równie podejmowano
dyskusje polityczne. W czasie rozwa
nad tym, który
z dyktatorów powstania listopadowego – Ch opicki, Krukowiecki, Rybi ski czy te Skrzynecki – poprowadzi kraj
nasz ku zwyci stwu, rozgorza a tak g na dyskusja
mi dzy zebranymi konspiratorami, e a dosz o do r koczynów. Kto z zaproszonych go ci wezwa przemierzacy okolice patrol kozacki i pan domu Dionizy Szliwi ski
98
trafi na d ugie lata do Cytadeli Warszawskiej. Echo tego
incydentu rozbrzmia o g no po ca ej ojczy nie. Aby
zatem nie wzbudza niepotrzebnych utarczek s ownych
mi dzy zaproszonymi go mi, na bale karnawa owe
organizowane w niewielkim dworku na zamojszczy nie
u hrabiego Morawieckiego polscy konspiratorzy nie byli
zapraszani. Zbierali si oni bowiem na dzie przed urz dzeniem balu, by pod p aszczykiem jego organizowania,
omawia nale ne sprawy polityczne, w które uwik ana
by a nasza Ojczyzna.
W dawnym Ksi stwie Pozna skim, równie organizowano bale karnawa owe. Tam, niestety, szala zabór
pruski, który z niech cia spogl da na jakiekolwiek sprawy patriotyczne Polaków. Jedynym zatem sposobem
ujawniania polsko ci, by y ta czone na balach karnawaowych polskie ta ce narodowe. Gdyby zatem kto zarzuca gospodarzom nadmiar polsko ci podczas takowego przyj cia, miano si t umaczy tym, e pro ci muzykanci nie potrafi gra nic innego, a bal bez muzyki straci by na warto ci. Cz sto ubierano si wówczas w dawne
stroje narodowe, takie jakie noszono za czasów ksi cia
Józefa Poniatowskiego, i gdy muzyka ucina a gromko
polskiego mazura, wszyscy ruszyli w tany, pokazuj c
tym samym, sk d ich ród. Gdy polskie serce us ysza o
rytm pie ni narodowych, a w g owie zawita a jutrzenka
wolno ci z niejednego polskiego oka pop yn a wtedy
gorzka za rozpaczy nad utracon ojczyzn . Gdy w 1863
roku, w dniu 22 stycznia wybuch o powstanie, którego
pierwszym dyktatorem by Ludwik Mieros awski, nikt
z Polaków
dnych niepodleg ci kraju nie mia podejmowa adnego przedsi wzi cia w celu organizowania balu, gdy ka dego poch ania a my l o naszym zwyci stwie, nad tyrani zaborców. Jedynym motywem,
który przypomina wszystkim o czasie karnawa u, by o
uchanie polskich pie ni narodowych. Wszyscy znamy
pie
powsta cz , a zarazem narodowowyzwole cz ,
któr nucono w tamtym czasie: „Gdy kujawiak, zabrzmi
wko o, ratuj Polsko swoje serce, dzi , gdy ka dy ta czy
wko o, bij synów twych morderce”.
Do najhuczniejszych balów karnawa owych nale
bal zorganizowany w roku 1919. Jesieni 11 listopada
1918 roku Rada Regencyjna przekaza a Józefowi Pi sudskiemu w adz . Mówimy o tym okresie, e raz jeszcze „wybuch a Polska”. Podczas balów karnawa owych
roku nast pnego nie by o adnego domu polskiego,
w którym z kielichem szampana i zami nie witano nowej
Polski. Tak wi c od pocz tku dwudziestego stulecia bale
karnawa owe urz dzano hucznie, a trwa y one od Bo ego Narodzenia a do rody popielcowej, która rozpoczyna a Wielki Post.
Dzi równie organizowane s karnawa owe zabawy
i huczne przyj cia. Dzi , kiedy mamy ju woln ojczyzn ,
mo emy tylko powspomina o tych czasach, w których
Polacy byli ze sob bardziej zbratani, a spoiwem mi dzy
nimi by a wspólna walka o nasz suwerenno narodo. Bawmy si wi c na wszelkich balach, ale nie zapomnijmy nigdy, sk d si wywodzimy i gdzie jest nasze
miejsce w kraju nad Wis .
£
RECENZJE I OMÓWIENIA
¢ Zdzis awa Mokranowska
AUTOBIOGRAFIA JAKO OCALENIE PAMI CI
[Halina Ludorowska, Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy postenerdowskiej. Wydawnictwo
Uniwersytetu Marii Curie-Sk odowskiej. Lublin 2009, s. 228].
Kolejna ksi ka Haliny Ludorowskiej, profesor germanistyki w Uniwersytecie Marii Curie-Sk odowskiej
w Lublinie, Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy
postenerdowskiej zainteresuje nawet zwyk ego ogl dacza ksi garskich witryn i to nie tylko pi kn plastycznie
ok adk , ale tak e samym tytu em, kryj cym domniemany marketingowy chwyt. Jawnie przywo uje on w pami ci
redniego pokolenia czytelników nostalgiczny film Goodbye, Lenin! w re yserii Wolfganga Beckera, nagrodzony
„Niebieskim Anio em” na MMF w Berlinie w 2002 roku
i przebój sprzed lat Mireille Mathieu Acropolis, adieu! Ale
dodatkowo jeszcze, czego ju nie mo e by wiadomy
przeci tny czytelnik, tytu jest aluzj do tomu reporta y
Helgi Königsdorf Adieu, DDR. Protokolle eines Abschieds [Adieu, NRD. Protoko y pewnego po egnania,
1991], w którym by a pisarka z NRD podejmuje prób
rozliczenia si z w asnym yciorysem i po egnania enerdowskiej rzeczywisto ci poprzez losy innych ludzi, tak e
by ych obywateli NRD.
Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy postenerdowskiej z wielu powodów warte s zauwa enia; po
pierwsze dlatego, e autorka podejmuje bardzo interesuinterpretacj form, które od dawna ciesz si
w odbiorze czytelniczym szczególnym zainteresowaniem. Nale do nich biografia i autobiografia (w rozmaitych gatunkowych odmianach), eksponuj ce zarówno
w formie narracji powie ciowej, jak i wypowiedzi eseistycznej ywio podmiotowo ci twórcy. Zarówno w literaturze polskiej jak i niemieckoj zycznej (jak wynika z lektury omawianej ksi ki) widoczny jest od kilku dziesi cioleci przyrost owych tekstów, a tej znacz cej frekwencji
wydawniczej tekstów literackich towarzyszy równie
rozwój literatury krytycznej dotycz cej biograficzno ci i
autobiograficzno ci.
Kolejnym powodem, dla którego warto poleci Biografie... polskiemu czytelnikowi, jest mo liwo porównania strategii autokreacji w obr bie literatury polskiej
i niemieckiej. Kontekst polityczny, spo eczny i kulturowy,
dotycz cy literatury enerdowskiej, wnikliwie przez autoromawiany w recenzowanej ksi ce, dostarcza wiedzy
na temat z ono ci problemu i daje szans porównania
samej literatury i strategii ycia literackiego w odmiennych przestrzeniach narodowych. Wyznaczenie pola
badawczego w zakresie autobiografii w literaturze niemieckiej z perspektywy postenerdowskiej nie by o prostym zadaniem ze wzgl du na krótki dystans czasowy
wobec omawianych zjawisk. Spo ród „wielog osowego”
przekazu tych utworów, dotycz cego z jednej strony
wiadomo ci teoretycznoliterackiej twórców, z drugiej
strony – ich samowiedzy na temat uwarunkowa spoecznych, politycznych i wiatopogl dowych oraz gotowo ci pozbycia si „baga u” osobistych do wiadcze ,
mo liwych do ujawnienia w pe ni dopiero po prze omie
1989 roku – nale o wybra do analizy najwa niejsze
tki i te próbowa ukaza w perspektywie wielorakich
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
uwik . H. Ludorowska dokona a wyra nego zarysowania przestrzeni analitycznej i interpretacyjnej. Punktem
wyj cia w dyskursie pracy jest ci a pami
Autorki
o polskim czytelniku, któremu chce ona przybli
tak e
najnowsze dokonania literackie w Niemczech w przedziale ostatnich dwudziestu lat oraz (tak e poprzez
przywo anie niegdy dobrze znanych w Polsce tekstów)
wskaza na stale przecie widoczne lady „tradycji” literatury enerdowskiej i jej recepcji w Polsce, a przy tym
stara a si zaznaczy swój obecny stosunek do nich.
Ksi ka na kompozycj dwudzieln . Ju we Wst pie
czytelnik otrzymuje cis e informacje o tym, jacy pisarze
tworzyli w Niemieckiej Republice Demokratycznej;
w jakim czasie i z jakiej perspektywy podejmowali dyskurs autobiograficzny. Autorka wskazuje na strategie
mieszania fikcyjno ci i autobiograficznych retuszy,
zw aszcza w latach siedemdziesi tych, gdy pisarze NRD
najstarszej generacji: Stephan Hermlin (ur. 1915), Erwin
Strittmatter (ur. 1912) czy Franz Fühmann (ur. 1922)
z chwil politycznej odwil y czasów Ericha Honeckera
zacz li znacznie cz ciej si ga do rezerwuaru w asnych do wiadcze . Sk onno
dojrza ego twórcy do
retrospektywy jest czym zgo a naturalnym, a rezultatem
tej „podró y” we w asn przesz
jest transmisja rozmaitych w tków – realistycznych i tak e takich, które
nale y nazwa fantazmatycznymi, naddanymi. Obserwujemy te zabiegi tak e w dokonaniach artystycznych polskich pisarzy i poetów, zw aszcza w okresie ich pó nej
twórczo ci (Mi osz, Herbert, Iwaszkiewicz). Halina Ludorowska, jakby pod aj c za my
Paula De Mana (Autobiografia jako od-twarzanie), nie podejmuje si opisania autobiografii w ogóle, gdy ma wiadomo trudno ci
okre lenia wszystkich cech tego pisarstwa jako gatunku.
Ka dy tekst (utwór) posiadaj cy cechy autobiograficzne
ma zdolno
do sta ego „przechodzenia” w odmienne
formy gatunkowe, jakby umykaj c wszelkim ograniczeniom i unikaj c zamkni cia w sztywne ramy genologicznych klasyfikacji. Autobiografia to raczej figura odczytania, czy rozumienia w p aszczy nie dzie a najcz ciej dwóch podmiotów (autora i bohatera – podmiotu
wypowiadaj cego).
W wielu fragmentach ksi ki dostrzec mo na próby
ca ciowego spojrzenia na dorobek danego pisarza,
analizowany za po rednictwem dokona literackich
w jego (auto)biografii. Daje to mo liwo wskazania najcz ciej u ywanych jednostkowych tematów i w tków,
przywo ywanych przez pisarzy (w ró nych utworach)
tych samych wydarze i prze . Przesz
zostaje
ukazana w autobiografii poprzez chwil obecn ; tzw.
„prawda” dawnych dni jest prawd aktualnego stanu
wiadomo ci, która przywo ywanemu obrazowi narzuca
swój obecny styl i form . Mo na wi c powiedzie , e
ka da autobiografia jest zarazem autointerpretacj . Jest
wi c w ciwie prób , sposobem mówienia o aktualnej
sytuacji pisarza. Dla pisarzy przywo anych w pracy Hali-
99
RECENZJE I OMÓWIENIA
ny Ludorowskiej upadek muru berli skiego w listopadzie
1989 roku jest cezur nie tylko polityczn , ale tak e historycznoliterack , bowiem sko czy a si wtedy literatura
enerdowska. Sytuacja prze omu i zmiana warunków
ycia spo eczno-kulturowego by ych pisarzy z NRD przyczynia si do publikacji tekstów dotychczas (z racji cenzury) nie mog cych pojawi si , zaistnie w obiegu wydawniczym. Uaktywni a si zw aszcza rednia generacja
twórców (urodzonych w przedziale lat 1926-30), którzy
poprzez publikacj utworów „obrachunkowych” wobec
dawnych hase i enerdowskiej socjalistycznej utopii oraz
na temat zawirowa we w asnej biografii próbuj zaistnie ponownie w obiegu czytelniczym zjednoczonych
Niemiec.
Cz
pierwsza Biografii..., zatytu owana Studia historycznoliterackie, dotyczy rozwa
nad terminem
(poj ciem) „literatura NRD” czy „literatura z NRD” prowadzonych chronologicznie, z uwzgl dnieniem kolejnych
etapów rozwoju historycznego wschodnioniemieckiego
pa stwa od zako czenia wojny po prze omowe wydarzenia lat siedemdziesi tych do roku 1989. W polu obserwacji Badaczki pozostaje g ównie (cho nie tylko)
literatura wspomnieniowa i autobiograficzna. Wydarzenia
prze omu lat osiemdziesi tych i dziewi dziesi tych
w Niemczech (zjednoczenie pa stwa) wyra nie odbi y
si na formie utworów beletrystycznych, ale przede
wszystkim zaowocowa y tematem obrachunków, który
znalaz uj cie artystyczne w formach bliskich biografii
i autobiografii oraz gatunków prozy wspomnieniowej,
pami tnikarskiej oraz wywiadu. Mocno akcentowana
w tym czasie (zw aszcza przez media) potrzeba spoecznej jawno ci ycia prowadzi a do poruszania w tej
prozie tematów trudnych, jak cho by uwik ania twórców
we wspó prac ze s
bezpiecze stwa (Stasi). Owe
rewizje w asnych biografii dotycz teraz zarówno starszych, jak i m odszych pokole twórców; mo na rozpozna w nich literackie wzory autobiografii, w której czy
si zabiegi autokreacyjne z wyznaniem na temat nie
zawsze chlubnych faktów z w asnego ycia. Ludorowska
dostrzega na przyk ad w prozie Güntera de Bruyna biograficzny wzorzec opisu przej ty z dzie a J. W. Goethego
Z mojego ycia. Zmy lenie i prawda.
Czasowa perspektywa wyznaczona przez autork
dla opisu zmian w obr bie gatunku autobiografii w literaturze NRD dotyczy dzie powsta ych w latach siedemdziesi tych i osiemdziesi tych (do ko ca pa stwa i czasu prze omu) oraz literatury postenerdowskiej pocz tku
XXI wieku. Kolejne rozdzia y ksi ki omawiaj status
pisarza we wschodnioniemieckim pa stwie i stanowi
prób opisu przemian w kolejnych pokoleniach twórców.
Pierwsz cz
ksi ki zamyka bardzo interesuj cy rozdzia Stare i nowe mity Wschodu. Przedmiotem refleksji
badawczej staj si tu wszelkie przejawy nostalgii,
a zw aszcza nostalgia za dawnym pa stwem wschodnioniemieckim (Ostalgie), za tym, co dawne. To tak e
wynik trudno ci z przystosowaniem si do nowych form
ycia literackiego i spo ecznego wed ug wzorów zachodnioniemieckich. Najwyra niejszym tego przyk adem jest
proza Christy Wolf (Nagelprobe – 1992, Was bleibt –
1990), pisarki, która nale a do generacji twórców buducych utopi socjalizmu. Podobne motywy dostrzec
mo na tak e w twórczo ci lirycznej i dramatycznej Volkera Brauna (ur. 1935). Halina Ludorowska wskazuje
100
oprócz literackich tak e spo eczne przejawy zachowa
nostalgicznych w landach wschodnich: „Nostalgia za
NRD zosta a przede wszystkim wykorzystana marketingowo: jak grzyby po deszczu powstaj przedsi biorstwa
handlowe (oferuj ce ywno i alkohol znanych marek
enerdowskich), us ugowe (np. otwarty w roku 2007 hotel
„Ostel” we wschodnim Berlinie) czy sklepy pami tkarskie
z gad etami pozosta ymi po realnym socjalizmie”
(s. 104). Oczywi cie na gruzach starych mitów rodz si
nowe, czasami z udzia em sarkazmu i satyry, jak cho by
w przypadku powie ci antynostalgicznej twórcy m odszego pokolenia (urodzonego w 1965 roku w Berlinie
Wschodnim) Thomasa Brussiga pt. Helden wie wir [Bohaterowie jak my, 1995].
Ksi ka Haliny Ludorowskiej Adieu, NRD!... jest
drug monografi z serii podj tych przez ni bada nad
literatur postenerdowsk . Bowiem cz
druga ksi ki
kontynuuje rozwa ania zapocz tkowane w publikacji
Strategien der Selbstdarstellung in Schrifstellerautobiographien aus der DDR (Strategie autokreacji w autobiografiach pisarzy z NRD; Wydawnictwo UMCS, Lublin
2006). Dlatego w ksi ce Adieu, NRD!... jest inne, bardziej ca ciowe przedstawienie repertuaru autobiograficznych strategii, zw aszcza tych dotycz cych autokreacji. Przywo ane w tej pracy biografie pisarzy, którzy
próbowali napisa w asne autobiografie, wyra nie dowodz , e rozgraniczenie tego, co staje si literatur , od
tego, co mia o by opisem rzeczywisto ci, nie sprowadza
si do prostych rozstrzygni : prawda i fikcja. Ka dy
autor pisz c o sobie, swych pogl dach, prze yciach
i czynach z perspektywy obecnej „tera niejszo ci” i pod
oczywist presj przewidywanego czytelniczego obiegu,
dokonuje w akcie tworzenia autobiografii „przywo ania
nie przywo anego” (Paul De Man). Fakty, pocz tkowo
sprawdzalne, ju po opisaniu przestaj podlega weryfikacji, bo jak gdyby sprzeciwia si temu si a epickiej wyobra ni. To samo (autora i narratora) jest oczywi cie
prawdziwym punktem wyj cia w tworzeniu autobiografii;
„pakt referencjalny” go sankcjonuje, ale fikcja ma swoje
prawa… prawie jak rzeczywisto . Wi c twórca cz sto
przedstawia nie to, co rzeczywi cie si wydarzy o, ale to,
co mo liwe cho by w imi racji paradygmatu realizmu.
Jak wynika z lektury ksi ki, enerdowscy pisarze mieli
wiadomo wielu paradygmatów.
Ksi ka Haliny Ludorowskiej jest bardzo przydatna
polskiemu literaturoznawcy tak e z uwagi na warto
dokumentacyjn . Szczegó owe przypisy oraz obszerna
bibliografia (Autorka okre la j skromnie s owem „wybrana”), zawieraj ca utwory beletrystyczne, eseje i wywiady
oraz bogaty zestaw literatury krytycznej (tak e na temat
gatunku autobiografii), s swoistym podsumowaniem
dotychczasowych wieloletnich bada autorki nad fenomenem literatury enerdowskiej, a jednocze nie cennym
ród em dla filologicznych poszukiwa i ogl dów komparatystycznych. Czytelnik polski otrzymuje, poprzez lektutej ksi ki, wiedz na temat faktów socjologicznych,
kulturowych i zagadnie z kr gu strategii literaturoznawczych w prozie (auto-)biograficznej pisarzy NRD, nieznanych dot d w przestrzeni polskiego ycia literackiego. Ksi ka budzi wi c refleksje i pytania: co nam zostao (zostanie) z tych lat?
£
RECENZJE I OMÓWIENIA
¢ Maria Jazownik
W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TO SAMO CI…
[Matthew Zajac, The Tailor of Inverness (Krawiec z Inverness). Dogstar Theatre Company (Inverness, Szkocja).
Re yseria: Ben Harrison. Scenografia i kostiumy: Ali Maclaurin. wiat o: Kai Fischer. Wideo: Tim Reid. Muzyka
(skrzypce): Jonny Hardie i Gavin Marwick. Wykonanie: Matthew Zajac].
– Kim ja w ciwie jestem?… Ukrai cem? – pyta i zak ada na rami
to-niebiesk opask . – Rosjaninem? – przypina
do koszuli naszywk Ostarbeitera. – Polakiem? – zak ada
opask w bieli i czerwieni. Nast puje chwila ciszy, po czym
wyjmuje z pude ka gwiazd Dawida… – Pochodz z Gni owód… A tak e z setki innych miejsc!
25 pa dziernika b.r. w klubie studenckim „Kot ownia”
w Zielonej Górze mia o miejsce niecodzienne wydarzenie artystyczne – odby si spektakl sztuki The Tailor of
Inverness (Krawiec z Inverness), przygotowany przez
ynn szkock grup teatraln Dogstar Theatre Company. Spektakl zdoby wiele nagród w ró nych krajach,
m. in. Scotsman Fringe First (Edynburg), The Stage Best
Solo Performer, Holden Street Theatres Award (Adelaide) 2008 i 2009, CATS Best Actor Award. Wyst p
szkockiego teatru w Zielonej Górze by przystankiem
w d ugiej podró y po Europie – ze Szkocji, przez Niemcy
i Polsk , a na Ukrain . Istotnym punktem tej podró y
by udzia w 15. edycji Mi dzynarodowego Festiwalu
Konfrontacje Teatralne w Lublinie (18-24 X 2010), na
który s zapraszane najlepsze nieinstytucjonalne teatry
polskie i zagraniczne.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
Matthew Zajac – autor sztuki i zarazem g ówny jej
wykonawca – to artysta szkocki polskiego pochodzenia.
W monodramie pe nym dramatycznego napi cia, ale te
liryzmu, humoru oraz ironii przedstawi próby poszukiwania w asnych korzeni. Kanw do napisania utworu sta y
si autentyczne losy ojca aktora, równie Mateusza Zaca, urodzonego w 1919 roku we wsi Gni owody (przed
II wojn wiatow województwo tarnopolskie w Ma opolsce Wschodniej, obecnie zachodnia Ukraina), którego
historia przypomina losy tysi cy Polaków w XX wieku,
w wyniku wojny skazanych na wygnanie i tu aczk . Reyserem widowiska jest Ben Harrison, w spektaklu bierze tak e udzia (wymiennie) dwóch wybitnych szkockich
skrzypków: Jonny Hardie i Gavin Marwick (w zielonogórskim przedstawieniu uczestniczy drugi z wymienionych
muzyków).
Przedstawienie ma charakter gaw dy, cz sto urozmaicanej ta cem i piosenkami. Jest to spektakl jednego
aktora, jednak monologowi towarzyszy subtelny akompaniament skrzypka siedz cego w g bi sceny, cz sto
pogr onego w cieniu. Barwn opowie narratora dope niaj filmy i prezentacje multimedialne, wydatnie poszerzaj ce zamkni
przestrze sceniczn . Przestrze
ta urz dzona jest z ogromn prostot , niemal schematycznie. Zarówno dekoracje, jak rekwizyty ci le powi zane s z opowie ci o losach krawca z Inverness, alegorycznego jedermanna XX wieku; s no nikami sensów
historycznych (realistycznych) oraz metaforycznych
(symbolicznych).
Ju na samym pocz tku widz zostaje przeniesiony
do niewielkiego zak adu krawieckiego – na scenie stoi
stó przykryty stert niewyko czonych marynarek, wieszak z mundurami polskimi, radzieckimi i niemieckimi,
w k cie ustawiony jest manekin. W ród rozwieszonej
garderoby zwraca uwag niewielka b kitna sukienka,
zapewne uszyta dla ma ej dziewczynki. Poznajemy losy
tytu owego krawca od jego najwcze niejszych lat, opowiadane z perspektywy starszego m czyzny. Dzieci stwo w Gni owodach, nauka zawodu w szkole w pobliskich Podhajcach, pierwsza mi
… Sielanka zostaje
przerwana w 1939 roku wybuchem II wojny wiatowej.
Kolejne lata Mateusza Zaj ca to nieustanna tu aczka po
ró nych zak tkach globu. Dosta si do niewoli Sowietów
i by zmuszony do pracy na wschód od Uralu. Zosta
uwolniony w wyniku amnestii po inwazji Niemiec na
Zwi zek Radziecki w 1941 roku. Potem wraz z tysi cami
Polaków pojecha do Teheranu. Trafi nast pnie do Egiptu, do czy do armii brytyjskiej, uczestniczy w walkach
w Afryce Pó nocnej i we W oszech. Spokój udaje mu si
odzyska dopiero w 1948 roku, gdy odnajduje brata
w Glasgow, osiedla si w Inverness i otwiera zak ad
krawiecki. Dlaczego nie wróci na ojczyste ziemie? Ba
si panuj cego systemu, wiedzia , e grozi mu ci kie
wi zienie – nie mia wi c do czego wraca .
101
RECENZJE I OMÓWIENIA
Dalszego odkrywania przesz ci podejmuje si jego syn, Matthew. Druga cz
przedstawienia koncentruje si na jego usi owaniach zebrania jak najwi kszej
ilo ci faktów dotycz cych przodków, zbudowania drzewa
genealogicznego. Udaje si zatem na Ukrain , w miejsca, do których nigdy nie uda o si powróci jego ojcu,
do jego rodzinnych stron. Tam artysta rozwik
wiele
dr cz cych go zagadek i podj udan prób odnalezienia swojej przyrodniej siostry, Ireny.
The Tailor of Inverness to nie tylko pi knie zrealizowana opowie o realiach ycia w rozdartej konfliktami
zbrojnymi Europie. W spektaklu mo na tak e dostrzec
prób analizy wp ywu masowych wydarze historycznych na indywidualne losy. Ukazany jest tu bowiem dramat cz owieka, który przez brutalne kaprysy wojny jest
zmuszony znale nowy dom i w zupe nie obcym mu
miejscu od nowa zbudowa swoj to samo . Mateusz
Zaj c przedstawia si jako osoba mieszkaj ca w Szkocji
od 35 lat. Wydawa by si mog o, e po takim czasie
uda mu si zaaklimatyzowa na obczy nie i znale
odpowied na pytanie: kim ja w ciwie jestem? Wspomnienia nie daj jednak o sobie zapomnie :
– Pochodz z Gni owód. Pochodz ze szko y krawieckiej
w Podhajcach. Pochodz z Frontu Wschodniego, poniewa
kiedy jeste krawcem, oni robi z ciebie
nierza. Pochodz
od sowietów i nazistów. Pochodz z gospodarstw, z lasów i pól
zielonej Ukrainy. Z przesiedle czych obozów niemieckich.
Z pla Adriatyku. Z brudnych ulic Glasgow. I ch odnego powietrza Inverness. Teraz jestem tutaj. Jestem st d. Mówi tutejszym j zykiem…
Prawie ca y ci ar sztuki d wiga Matthew Zajac.
Jest on niezwykle charyzmatycznym wykonawc , jego
narracja trzyma w napi ciu przez ca e 75 minut spektaklu. Artysta wyst puje w dwóch rolach: Mateusza Zaj ca-ojca, ukazywanego na ró nych etapach jego ycia,
oraz Mateusza Zaj ca-syna, rekonstruuj cego ojca losy,
a tak e skomplikowan polsko-ukrai sk genealogi
swojej rodziny. Narracja aktora (i autora zarazem) jest
niezwykle wartka, obfituje w wietne scenki i dialogi,
niekiedy zabawne, innym razem liryczne, przesycone
nostalgi lub patosem, albo te pora aj ce brutalno ci
wojennej rzeczywisto ci. Wa
rol odgrywaj w spektaklu pie ni i piosenki, np. Idzie
nierz borem, lasem,
Hej, soko y czy ludowe przy piewki. Utwory te przede
wszystkim wzmacniaj autentyzm odtwarzanej biografii.
Co wi cej, piewane nieco zniekszta con polszczyzn
przez szkockiego artyst , syna polskiego
nierzatu acza,
nierza-wygna ca, przy akompaniamencie
przejmuj cej melodii skrzypiec, ewokuj dramatyczn
wizj polskiej historii minionego stulecia. S owo i piew to
nie jedyne znaki porozumienia artysty z widowni . Matthew Zajac w swoim spektaklu cz sto wykorzystuje teatralne walory ruchu i gestu. Trudno zapomnie np. odegran przez niego na pocz tku spektaklu scenk ucieczki przed wilkami albo stale powracaj cy obraz kreowanego przez niego ojca, trudz cego si w pracowni krawieckiej. Skromnie wyposa ona scena nie uniemo liwia
arty cie wywo ywania wizji tak e za pomoc rekwizytów
oraz elementów dekoracji. Delikatny szal staje si w
kach aktora symbolem kobiety (mi ci? kobieco ci?
sknoty?), za wieszak na garderob przeistacza si –
w zale no ci od potrzeb spektaklu – w kryjówk lub w
poci g p dz cy w g b Rosji. Swoist symboliczn „rol ”
odegra równie b kitna sukienka, uszyta – jak si oka e
– przez krawca w Inverness i wys ana córce, z któr
nigdy po wojnie ju si nie spotka , a która wraz z matk
zosta a ekspatriowana z Gni owód na tzw. Ziemie Odzyskane.
zyk angielski, którym pos ugiwa si aktor, nie
stanowi jakiej szczególnej bariery, utrudniaj cej odbiór
sztuki, poniewa wy wietlano polskie t umaczenie jej
tekstu. Przedstawienie wywo o wielkie wzruszenie
i gromkie brawa widowni, a po spektaklu odby o si spotkanie z artyst . „Nocne Polaków rozmowy” toczy y si w
niezwykle serdecznej, wr cz rodzinnej atmosferze, tym
bardziej, e w ród widzów by a obecna odnaleziona
siostra aktora wraz z rodzin , a tak e spore grono potomków Polaków urodzonych na Kresach Wschodnich
(tak e w Gni owodach), którym przedstawiana historia
by a szczególnie bliska.
£
¢ Maria Jazownik, Leszek Jazownik
NAJBRUDNIEJSZE KARTY POWOJENNEJ HISTORII
W 1998 roku Kongres Stanów Zjednoczonych przyuchwa umo liwiaj
odtajnienie cz ci akt Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) i wywiadu wojskowego
armii USA na temat zbrodni nazistowskich oraz wysi ków
aliantów, zmierzaj cych do zlokalizowania i ukarania
zbrodniarzy wojennych. Powo ana w tym celu grupa
niezale nych badaczy, pracuj ca pod kierunkiem Archiwum Pa stwowego USA, udost pni a ponad 8 milionów
stron dokumentacji. Na tej podstawie przygotowane zosta o opracowanie Wywiad USA i Nazi ci (U.S. Intelligence and the Nazis). W latach 2005-2007 CIA przyj a
bardziej liberaln interpretacj zapisów ustawowych, co
pozwoli o na stopniowe odtajnianie dalszych kilku tysi cy
102
stron dokumentacji, której poza t instytucj wywiadowcz nikt wcze niej nie widzia . Odwo uj c si do niektórych spo ród nowo ujawnionych akt, profesorowie Richard Breitman i Norman J. W. Goda opracowali w 2010
roku syntetyczny raport, zatytu owany Cie Hitlera (Hitler’s Shadow), w którym ukazuj rol zachodnich s b
wywiadowczych w ochranianiu zbrodniarzy wojennych
i wci ganiu ich do wspó pracy. Ostatni, pi ty rozdzia
raportu ameryka skich uczonych traktuje o wspó dzia aniu wspomnianych s b z Organizacj Ukrai skich Nacjonalistów (OUN). Spróbujemy tu przybli
najwa niejsze ustalenia zawarte w tym interesuj cym opracowaniu.
RECENZJE I OMÓWIENIA
o historyczne
Pocz tkowa cz
raportu ukazuje najwcze niejsz
faz dzia alno ci Organizacji Ukrai skich Nacjonalistów.
Przypomniano w nim, e organizacja ta za ona zosta a
w 1929 roku. Jej cz onkowie nawo ywali do utworzenia
niezale nej Ukrainy o jednorodnej strukturze etnicznej.
Za swego najwi kszego wroga uznali oni Polsk .
W 1934 roku zamordowali polskiego ministra spraw wewn trznych Bronis awa Pierackiego. Za zabójstwo os dzeni zostali dwaj m odzi dzia acze OUN – Stepan Bandera i Myko a ebed. S d skaza ich na mier , ale w adze pa stwowe z agodzi y wyroki, zamieniaj c je na kar
do ywocia. W 1939 roku, gdy Niemcy napad y na Polsk , skaza cy uciekli1.
Pod koniec 1939 roku Niemcy umie cili przywódców
OUN w Krakowie. W roku 1940 w szeregach organizacji
dosz o do roz amu. Starsze skrzyd o, dzia aj ce pod
kierownictwem Andrija Melnyka (OUN-M), maj c na celu
cis wspó prac z Niemcami, czeka o cierpliwie na
niepodleg
Ukrainy. Skrzyd o Bandery (OUN-B) by o
ugrupowaniem faszystowskim, które natychmiast chcia o
og osi suwerenno kraju.
Po wkroczeniu Niemców do ZSRR ugrupowanie radykalne przenios o si do Galicji Wschodniej. 30 czerwca
1941 r. najbli szy zast pca Bandery – Jaros aw Ste ko –
og osi niepodleg
i zjednoczenie pa stwa ukrai skiego pod kierownictwem OUN-B. Ste ko zosta premierem
nowo utworzonego pa stwa, za
ebed, wyszkolony
w centrum Gestapo w Zakopanem, ministrem bezpiecze stwa. Niemcy za dali od Bandery i Ste ki uniewa nienia or dzia. Gdy ci odmówili, zostali wraz z innymi
liderami OUN-B aresztowani. Bandera i Ste ko pocz tkowo przebywali w Berlinie w areszcie domowym. Od
stycznia 1942 roku trafili do obozu koncentracyjnego
w Sachsenhausen, lecz mieli tu stosunkowo wygodne
warunki.
Po ucieczce ebed przej kontrol nad OUN-B na
Zachodniej Ukrainie. Z jednej strony banderowcy przeciwstawiali si panowaniu niemieckiemu, z drugiej –
kontynuowali swoj polityk czystek etnicznych, realizuc niemieckie d enia. W kwietniu 1941 banderowcy
og osili, e „ ydzi w ZSRR stanowi najbardziej wierne
wsparcie dla bolszewickiego re imu i awangard imperializmu moskiewskiego na Ukrainie”. Ste ko nawet podczas pobytu w areszcie domowym w lipcu 1941 roku
powiedzia : „W pe ni doceniam niew tpliwie szkodliw
i wrog rol ydów, którzy pomagaj Moskwie w zniewalaniu Ukrainy (...). Dlatego popieram zag ad
ydów
i widz celowo wprowadzenia niemieckich metod eksterminacji ydów na Ukrainie (...)”. Z kolei wydana we
Lwowie ulotka ostrzega ydów: „przyj li cie Stalina
kwiatami. B dziemy k
wasze g owy pod nogi Hitlera”.
6 lipca 1941 roku na spotkaniu we Lwowie Bandera
stwierdza m.in. „Je li chodzi o ydów, to musimy przyj
wszelkie metody, które prowadz do ich zniszczenia”.
Istotnie, w wyniku pogromów w Galicji Wschodniej
w pierwszych dniach wojny zgin o by mo e nawet
12000 ydów. Mosze Maltz, yd ukrywaj cy si w Sokalu, zanotowa : „Gdy bandy Bandery dorw yda, traktuj
to jak z apanie zdobyczy. Zwykli Ukrai cy czuj to samo
.... wszyscy chc uczestniczy w heroicznym akcie zabicia yda. Dos ownie tn ydów na kawa ki maczetami”.
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
W kwietniu 1943 ebed wysun
postulat, aby
„oczy ci ca e rewolucyjne terytorium z ludno ci polskiej”. Ukrai cy s
cy w niemieckiej policji pomocniczej
do czyli w tym okresie do Ukrai skiej Powsta czej Armii
(UPA). Maltz zapisa : „Ludziom Bandery (...) jest oboj tne, kogo zabijaj , urz dzaj polowania na ludno caych wsi ... Poniewa nie ma ju prawie ydów do zabijania, bandy Bandery zwróci y si w stron Polaków.
Dos ownie r bi Polaków na kawa ki. Ka dego dnia (...)
wida cia a Polaków, z drutami na szyi, sp ywaj ce do
Bugu. W ci gu jednego dnia, 11 lipca 1943 roku UPA
zaatakowa a oko o 80 miejscowo ci2, zabijaj c mo e
nawet 10000 Polaków”.
Banderowcy wznowili wspó prac z hitlerowcami.
Niemcy cho byli zadowoleni z otrzymanych od UPA
informacji o Rosjanach, to jej terror wobec polskiej ludno ci cywilnej uznali za szkodliwy.
W lipcu 1944 nacjonali ci utworzyli Najwy szej RaWyzwolenia Ukrainy (UHVR), b
podziemnym
rz dem ukrai skim w Karpatach. UPA, dzia aj c teraz
przeciwko Sowietom, stanowi a jego armi . We wrze niu
1944 r. Niemcy wypu cili Bander i Ste
z Sachsenhausen. Berlin mia nadziej na utworzenie ukrai skiego
Komitetu Narodowego z obu frakcji OUN. Komitet zosta
utworzony w listopadzie, ale Bandera i Ste ko odmówili
wspó pracy. W grudniu uciekli z Berlina. Po wojnie pojawili w Monachium.
Stepan Bandera
Do 1947 roku oko o 250 tysi cy Ukrai ców, a w tym
wielu cz onków i sympatyków OUN, osiedli o si w Niemczech, Austrii i W oszech. Po roku 1947 bojownicy UPA
rozpocz li przechodzenie do ameryka skiej strefy okupacyjnej, przekraczaj c pieszo granic z Czechos owacj . W pierwszych latach powojennych obozy uchod ców
siedliskiem zwolenników nacjonalizmu. Bandera
w lutym 1946 roku za
sekcj zagraniczn OUN (ZCh
OUN), która prowadzi a dzia alno ideologiczn i edukacyjn . Przywódca OUN d
do stworzenia dyktatury
na uchod stwie, która mia a by nast pnie przeniesiona
do wyzwolonej Ukrainy. W tym celu ZCh OUN rutynowo
stosowa a terror i zastraszanie, nawet wobec przeciwników politycznych. Dowództwo ameryka skiego wywiadu
wojskowego uzna o Bander za cz owieka „skrajnie niebezpiecznego”, poniewa by on sk onny do u ycia
przemocy wobec ukrai skich rywali w Niemczech.
W lipcu 1944 roku, tu przed zaj ciem Lwowa przez
Sowietów, UHVR wys delegacj jego wysokich rang
urz dników w celu nawi zania kontaktu z Watykanem
i rz dami pa stw zachodnich. W sk ad delegacji, znanej
jako Przedstawicielstwo Zagraniczne Rady Najwy szej
Wyzwolenia Ukrainy (ZP UHVR), weszli Ojciec Iwan
Hrinioch jako prezes ZP UHVR, Myko a ebed jako minister spraw zagranicznych oraz Jurij opatinski jako delegat UPA. Hrinioch, ukrai ski nacjonalistyczny i katolicki
ksi dz, który w 1940 przebywa w Krakowie razem
z Bander i ebediem, pracowa jako cznik mi dzy
arcybiskupem Andrzejem Szeptyckim i biskupem Iwanem Buczko, przedstawicielem Ko cio a Unickiego
w Watykanie. Wszyscy trzej pos owie byli cz onkami
OUN-B, lojalnymi wobec Bandery.
W 1947 roku wybuchn konflikt mi dzy Bander
i Ste
z jednej strony, a Hriniochem i ebediem z dru-
103
RECENZJE I OMÓWIENIA
giej strony. Bandera i Ste ko uznawali, e w niepodleg ej
Ukrainie w ramach jednej partii powinien przewodzi
jeden cz owiek – Bandera; z kolei Hrynioch i ebed
utrzymywali, e ludzie w kraju, nie Bandera, stworzyli
UHVR, i e nigdy nie zaakceptuj Bandery jako dyktatora. W sierpniu 1948 Kongres Sekcji Zagranicznych OUN
wydali Hriniocha i ebedia z partii oraz wymusi dymisj
ich zwolenników.
Ameryka ski wywiad wojskowy (CIC) zainteresowa
si Bander we wrze niu 1945 roku. Gdy upowcy dotarli
pieszo do ameryka skiej strefy w Niemczech, CIC przeprowadzi ich przes uchania na temat sytuacji wojskowej
w Zachodniej Ukrainie. W 1947 przep yw bojowników
UPA wzrós w wyniku podj tej w Polsce operacji „Wis a”.
W sierpniu 1947 roku banderowcy byli reprezentowani
w ka dym ukrai skim obozie przesiedle czym w strefie
USA oraz w strefie brytyjskiej i francuskiej. Mieli zaawansowany system kurierskich po cze z Ukrain .
Bandera – jak wynika z akt CIC – by „stale w drodze,
cz sto w przebraniu”, w otoczeniu ochroniarzy, gotowy
„pozby si z ka dego, kto mo e by zagro eniem dla
niego lub jego partii”.
Gdy Rosjanie dowiedzieli si , e Bandera przebywa
w strefie ameryka skiej, za dali jego aresztowania.
Przedstawiciele wywiadu obawiali si „powa nych konsekwencji dla stosunków radziecko-ameryka skich, które
mog wynikn z otwartego wsparcia USA w nieskr powanej kontynuacji antysowieckiej dzia alno ci Bandery
na niemieckiej ziemi”. Poniewa Bandera sam nie by
godny zaufania, byli wi c radzi pozby si go. Mieli jednak k opot z jego zlokalizowaniem. Swoj drog , byli
ostrzegani, e przekazanie Bandery Sowietom mo e
zniszczy dobre relacje amerykanów z UHVR, kierowanym w tym czasie przez banderowców, oraz z ukrai skimi duchownymi w Watykanie, jak Buczko, którzy
sympatyzuj z Bander .
Brytyjski wywiad (MI6) pocz tkowo nie by zainteresowany Bander . Pierwszy kontakt z przywódc OUN-B
nawi za dopiero w kwietniu 1948 roku. Do wspó pracy
jednak nie dosz o, poniewa finansowe i techniczne wymagania Ukrai ców by y wy sze ni Brytyjczycy sk onni
byli zaoferowa . Jednak e w roku 1949 MI6 zacz
wspomaga Bander w jego akcjach przerzucania agentów drog lotnicz na Zachodni Ukrain . W roku 1950
brytyjski wywiad rozpocz
szkolenie tych agentów
w celu wykorzystania ich do akcji szpiegowskich.
CIA i Departament Stanu USA kategorycznie sprzeciwiali si wspó pracy z Bander . W roku 1950 ameryka ski wywiad, wspó dzia aj c z grup Hrinioch- ebed,
zleci swoim agentom w Zachodniej Ukrainie, aby nawi zali kontakt z UHVR. Bandera nie mia ju wówczas poparcia w tej organizacji. W kwietniu 1951 r. CIA stara a
si przekona Brytyjczyków, aby zaniechali wspieranie
Bandery. Ci jednak odmówili.
Bandera pozosta w Monachium. Ameryka ski i brytyjski wywiad uzna y, e nale y podj
rodki ostro noci, które uniemo liwi Sowietom porwanie go lub zabicie, aby nie zosta m czennikiem. Tymczasem Bandera
szuka nowych sponsorów. Na pocz tku 1956 roku przez
krótki czas wspiera go w oski wywiad wojskowy
(SIFAR). Podówczas CIA ostrzega a Niemcy Zachodnie,
aby zaniecha y zwi zków operacyjnych z przywódc
OUN-B, poniewa „(...) wszystkie domniemane aktywa
104
Bandery w CSR, Polsce i na Ukrainie nie istniej lub s
nieskuteczne”.
Bawarskie w adze pa stwowe i monachijska policja
chcia y rozprawi si z organizacj Bandery za jej ró norodne przest pstwa, od fa szerstw po porwania, ale wysoki niemiecki urz dnik, b
cy na us ugach brytyjskiego
wywiadu – Gerhard Von Mende – chroni lidera ukrai skich nacjonalistów, odwdzi czaj c si w ten sposób za
dostarczane informacje.
Od 1955 roku Bandera ubiega si o wiz ameryka sk w celu spotkania si z yj cymi w USA zwolennikami oraz z urz dnikami Departamentu Stanu i CIA.
Uzyska j jesieni 1959 r., ale 15 pa dziernika zosta
zamordowany przez funkcjonariusza KGB – Bogdana
Staszynskiego – ze specjalnej broni, która rozpyla kurz
cyjanku w twarz skaza ca.
Myko a ebed
Zwi zek z CIA z Myko
ebediem trwa przez ca
„zimn wojn ”. Podj te w 1945 i 1946 roku przez s by
wywiadowcze USA próby nawi zania kontaktów z nim
nie dosz y do skutku ze wzgl du na pocz tkow jego
nieufno . W grudniu 1946 roku Hrinioch i opatinsky
poprosili o wszechstronne wspieranie dzia
( rodki
czno ci, szkolenia, pieni dze, bro ) w zamian za stworzenie na Ukrainie siatki wywiadowczej.
W raporcie wywiadu wojskowego (CIC) z lipca 1947
przywo ano ród a, w których ebed by okre lany jako
„znany sadysta i wspó pracownik Niemców”. Nie przeszkadza o to wykorzystywa go jako informatora w sprawach Ukrainy i Rosji . W grudniu 1947 armia USA przenios a go wraz z rodzin do Monachium. W tym czasie
oczy ci on sw wojenn biografi w 126-stronicowej
ksi ce, w której podkre la walk Bandery i UPA
z Niemcami i Zwi zkiem Radzieckim.
Hrinioch i ebed byli w porównaniu z Bander
umiarkowani i przewidywalni. CIA podj a wi c z nimi
wspó prac . W zamian za pieni dze, szkolenia i rodki
czno ci poszerzy a swe trasy kurierskie przez Czechoowacj , u ywane do tej pory przez cz onków UPA.
Operacja CIA rozpocz a si w 1948 roku pod kryptonimem, CARTEL, szybko jednak przemianowana zosta a
na AERODYNAMIC.
Hrinioch przebywa w Monachium, natomiast ebed
przeniós si do Nowego Jorku i naby prawo sta ego
pobytu, a nast pnie obywatelstwo ameryka skie. To
chroni o go przed zamachem oraz pozwoli o mu utrzymywa swobodny kontakt z ukrai skimi grupami emigracyjnymi. Stany Zjednoczone chroni y i udziela y mu
wsparcia, mimo e w Nowym Jorku okre lany by przez
innych Ukrai ców jako lider UPA odpowiedzialny za
„masowe zabójstwa Ukrai ców, Polaków i ydów”. Warto przy tym podkre li , e ebed by niepopularny w ród
wielu ukrai skich emigrantów ze wzgl du na brutalny
sposób przej cia UPA w czasie wojny, któremu towarzyszy y zabójstwa rywali.
Pierwsza faza operacji AERODYNAMIC polega a na
wprowadzaniu na teren Ukrainy nowych i ewakuowaniu
„spalonych” agentów ukrai skich, wyszkolonych przez
CIA. Waszyngton by bardzo zadowolony z wysokiego
poziomu szkolenia UPA na Ukrainie i jej du ej zdolno ci
do prowadzenia dzia
partyzanckich. Z czasem CIA
postanowi a rozszerzy swoj dzia alno . W wyniku jej
RECENZJE I OMÓWIENIA
wspó pracy z Ukrai cami potencja UPA na wypadek
wojny rozszerzony zosta do 100.000 bojowników. Jednak e w latach 1949-1953 wielu agentów zosta o na
terenie Ukrainy schwytanych i zabitych. W 1954 roku
ebed straci kontakt z UHVR. W tym czasie Sowieci
spacyfikowali UHVR i UPA, a CIA zako czy a agresywn
faz operacji AERODYNAMIC. Od roku 1953 operacja ta
polega na tworzeniu kierowanych przez ebiedia grup
badawczych, dzia aj cych pod auspicjami CIA, które
maj na celu gromadzenie materia ów na temat ukrai skiej historii oraz wydawaniu nacjonalistycznej gazety,
biuletynów, programów radiowych, ksi ek. W 1956 roku
utworzono stowarzyszenie non-profit o nazwie Prolog
Research and Publishing Association. Pozwoli o to CIA
na wpompowywanie bez opodatkowania funduszy pochodz cych z pozornie prywatnych darowizn. PSPA
przekszta ci o si z czasem w przedsi biorstwo Prolog
Research Corporation, które zatrudnia o i op aca o ukraskich pisarzy emigrantów. Prolog prowadzi systematyczn kampani wysy kow na teren Ukrainy za porednictwem ukrai skich kontaktów z Polsk oraz emigracyjnych kontaktów z Argentyn , Australi , Kanad ,
Hiszpani , Szwecj i innymi pa stwami. W ten sposób
do bibliotek, instytucji kultury, jednostek administracyjnych i osób prywatnych na Ukrainie przesy ane by y czasopisma (Suchasna Ukraina, Suchasnist), biuletyny informacyjne i inne materia y wspieraj ce nacjonalizm
ukrai ski. W samym tylko 1957 roku Prolog przy wsparciu CIA wyemitowa cznie 1200 programów (co stanowi o 70 godzin audycji radiowych miesi cznie) i rozprowadzi 200 000 gazet oraz 5000 ulotek. Jeden z analityków CIA uzna , e „jaki rodzaj uczu nacjonalistycznych
nadal istnieje [na Ukrainie] i ... zachodzi konieczno
wspierania go jako bro zimnej wojny”.
Prolog równie wspiera przebywaj cych na emigracji ukrai skich studentów i naukowców, wysy ich na
konferencje naukowe, mi dzynarodowe festiwale m odzie y, Igrzyska Olimpijskie w Rzymie itp., gdzie mogli
rozmawia z mieszka cami radzieckiej Ukrainy w celu
wybadania ich nastawie wobec sowieckiego re imu.
ebed otwarcie dystansowa ukrai ski ruch narodowy od jawnego antysemityzmu, okazywanego w czasie
wojny. W 1964 r. publicznie pot pi w imieniu ZP UHVR
opublikowan przez Ukrai sk Akademi Nauk w Kijowie antysemick ksi
Judaizm bez upi ksze , podkre laj c, i „naród ukrai ski (...) jest przeciwny wszelkiemu g oszeniu nienawi ci do innych osób”. Byli banderowcy zaatakowali wi c Sowietów za antysemityzm!
ebed w 1975 roku przeszed na emerytur , ale pozosta doradc i konsultantem Prologu i ZP UHVR.
W 1980 operacja AERODYNAMIC przemianowana zosta a na QRDYNAMIC i PDDYNAMIC, a nast pnie
QRPLUMB. W 1977 roku Zbigniew Brzezi ski – doradca
ds. bezpiecze stwa narodowego prezydenta Cartera –
przyczyni si do rozszerzenia tej operacji z uwagi na
przynoszone przez ni „imponuj ce dywidendy” oraz jej
„wp yw na konkretnych odbiorców w obszarze docelowym”. W 1980 Prolog rozszerzy swoj dzia alno , staraj c si dotrze do innych radzieckich narodowo ci;
w tym – co stanowi najwi ksz ironi – do radzieckich
dysydentów ydowskiego pochodzenia. W 1990 roku
QRPLUMB otrzyma a cznie 1.750.000 dolarów. Od
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
tego czasu Prolog nadal mo e prowadzi swoj dzia alno , ale na zasadzie samofinansowania.
W czerwcu 1985 r. General Accounting Office w publicznym raporcie wymieni
ebedia jako osiad ego
w USA nazist i kolaboranta. Wówczas Biuro Dochodze
Specjalnych (OSI) Departamentu Sprawiedliwo ci USA
rozpocz o dochodzenie przeciwko niemu. CIA obawiac si , e brak ochrony ebedia wywo by oburzenie
spo eczno ci ukrai skiej emigracji, zaprzeczy o istnieniu
jakiejkolwiek jego wspó pracy z nazistami. W roku 1991
CIA odwiod o OSI od zbli ania si do niemieckich, polskich oraz rosyjskich dokumentów i relacji wojennych,
zwi zanych z dzia alno ci OUN. Biuro Dochodze Specjalnych zrezygnowa o z wysuni cia oskar enia przeciwko ebediowi.
Myko a ebed, w czasie wojny pe ni cy funkcj prowindyka frakcji banderowskiej UPA, zmar w 1998 roku.
Zosta pochowany w New Jersey.
Komentarze
Lektura omówionego tu fragmentu raportu zatytu owanego Cie Hitlera sk ania do sformu owania trzech
komentarzy:
1. Wi kszo faktów przywo anych przez Richarda
Breitmana i Normana J.W. God w ko cowym rozdziale
ich pracy jest znawcom problematyki dzia alno ci OUNUPA dobrze znana. Z faktami tymi zapoznawa polskiego
czytelnika znakomity historyk ukrai skiego pochodzenia
– Wiktor Poliszczuk. Wielka warto
pracy ameryka skich badaczy polega na tym, e dzi ki nim niejako
u ród a znalaz y potwierdzenie informacje, e CIA oraz
inne s by wywiadowcze pa stw zachodnich nie tylko
ochrania y okrutnych zbrodniarzy wojennych, ale tak e
finansowa y ich dzia alno , zmierzaj
do odbudowania struktur OUN-UPA, a co wi cej – bezpo rednio anga owa y si w fa szowanie wiedzy historycznej na temat
aktów ludobójstwa dokonanego przez ukrai skich nacjonalistów. Z chwil og oszenia raportu Breitmana i Gody
upadaj wysuwane przez rodowiska neobanderowskie
oskar enia, i Poliszczuk tendencyjnie charakteryzowa
zarówno dawn , jak te wspó czesn dzia alno cz onków OUN-UPA.
2. Materia y, do których dotarli Breitman i Goda, pozwoli y im na ujawnienie tak e i takich zdarze historycznych, o których w Polsce mniej si pisa o. Na uwag
zas uguje na przyk ad informacja, e przedstawiciel Kocio a Unickiego w Watykanie, Iwan Buczko, by sympatykiem ruchu banderowskiego, za
cznikiem mi dzy
arcybiskupem Szeptyckim a Buczk oraz mi dzy Szeptyckim a ebiediem okaza si prezes ZP UHVR,
a wcze niej aktywny dzia acz ruchu banderowskiego
oraz przyjaciel i bliski wspó pracownik Bandery ksi dz –
Igor Iwan Hrinioch. W wietle wskazanych informacji
tylko dziecko mo e wierzy , e metropolita Szeptycki nie
by zaanga owany w dzia alno OUN-UPA. Rzecznicy
Szeptyckiego (a w tym postulatorzy jego procesu beatyfikacyjnego) maj sk onno
do umniejszania „zas ug”
lwowskiego metropolity w rozwoju ruchu banderowskiego. Ostro przeciwstawiaj si oskar eniom, i doskonale
orientowa si on w poczynaniach banderowców oraz
wyra nie im sprzyja . Na przyk ad re yser Grzegorz Lenkiewicz w wy wietlanym na zorganizowanej w 2009 roku
przez Polsk Akademi Umiej tno ci konferencji ku czci
105
RECENZJE I OMÓWIENIA
Szeptyckiego, odbywaj cej si pod patronatem kardynaa Dziwisza, a nast pnie emitowanym 17 stycznia 2010
roku w programie I TVP filmie Niewygodny, wysun
haniebn tez (maj ca charakter potwarzy, za któr
powinien by poci gni ty do odpowiedzialno ci karnej),
Prymas Stefan Wyszy ski , który dwukrotnie (w 1958
i 1962) zablokowa proces beatyfikacyjny Szeptyckiego,
czyni to jako agent KGB! Ciekawe, czym rzecznicy
Szeptyckiego, wyja ni fakt, e arcybiskup nie móg
znale
sobie lepszych przedstawicieli ni ci, których
wymienia raport ameryka skich badaczy.
3. W kontek cie raportu Breitmana i Gody, ukazuj cego wysi ki zachodnich s b wywiadowczych w celu
zapobie enia ukaraniu zbrodniarzy z OUN-UPA oraz
w celu fa szowania historii, pozwalaj lepiej zrozumie
ród a postaw polskich elit politycznych. Kresowianom
czasami trudno poj , e ci sami ludzie, którzy jeszcze
niedawno, wymachuj c sztandarami „Solidarno ci”, wyst powali przeciwko fa szowaniu historii, dzi dok adaj
stara , aby nie dopu ci do ujawnienia prawdy o poczynaniach ukrai skich nacjonalistów, do ujawnienia tego,
e Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej sta y si miejscem jednej z najokrutniejszych zbrodni w dziejach nowo ytnej Europy. Przedstawiciele naszych elit stoj
przed wyborem mi dzy daleko posuni
lojalno ci
wobec zachodnich sojuszników a prawd , o któr upominaj przedstawiciele rodowisk kresowych. Niestety,
prawda wci
przegrywa z pos usze stwem, zwanym
dzi tak e poprawno ci polityczn .
£
____________________________
Przypisy:
1
Dodajmy od siebie: uciekli z Polski po uprzednim ich uwolnieniu z wi zie .
2
Faktycznie liczba tych miejscowo ci by a dwukrotnie wi ksza
INFORMACJE DLA AUTORÓW
Uprzejmie prosimy Autorów o przestrzeganie nast puj cych zasad przy przygotowywaniu tekstu:
- Format tekstu: Times New Roman 12 pkt., interlinia 1,5 wiersza, format doc., ok. 30 wersów na
stronie, ok. 60 znaków w wersie.
- Ilustracje, fotografie, wykresy itp. powinny by do czone do artyku u w oddzielnych plikach.
- Tytu y czasopism oraz cytaty nale y podawa w cudzys owie.
- Tytu y ksi ek, rozdzia ów i artyku ów oraz zwroty obcoj zyczne wplecione w tekst polski nale y
wyodr bni kursyw .
- Konieczne wyró nienia w tek cie nale y oznaczy pogrubion czcionk .
- Przypisy powinny zawiera : inicja imienia i nazwisko autora, tytu , miejsce i rok wydania, strona.
Inne informacje:
* W materia ach niezamawianych Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów.
* Zastrzega si mo liwo publikowania d szych tekstów w odcinkach.
* Redakcja pracuje bez wynagrodzenia i nie p aci honorariów autorskich.
* Materia y nale y nadsy
poczt elektroniczn w plikach o formacie doc. na dwa adresy mailowe
jednocze nie: [email protected], [email protected]
106
PRZEGL D
¢ Rajmund Klonowski
LITEWSCY NARODOWCY: „KAJAJCIE SI , POLACY”
W sobot , w wile skim Ratuszu na Starym Mie cie, odby a si konferencja, po wi cona „90. rocznicy
podpisania i z amania Umowy Suwalskiej” („Kurier” ju pisa o niej w artykule „Rewan yzm rangi pa stwowej” w numerze z dnia 8 pa dziernika br.).
Zgodnie z zapowiedzi organizatorów, wyst pili:
profesor Antanas Tyla, europarlamentarzysta profesor
Vytautas Landsbergis, pose na Sejm RL Gintaras Songaila oraz prezes Stowarzyszenia „Vilnija”, wspó pracownik Ministerstwa O wiaty RL dr Kazimieras Garšva.
Jako organizatorów konferencji bardzo blisko powi zana z „Vilnij ” „Voruta” wymienia Ministerstwo
Ochrony Kraju RL, Ministerstwo O wiaty RL, Ministerstwo Kultury RL, Samorz d miasta Wilna, „S dis” Litwy
i Stowarzyszenie „Vilnija”. Jak ju informowa „Kurier”
w artykule „Rewan yzm rangi pa stwowej”, wszystkie
trzy ministerstwa si od konferencji od egna y – za organizatorów zatem uzna nale y „S dis”, „Vilnij ”
i Samorz d miasta Wilna, w którym rz dz obecnie konserwaty ci.
Sama konferencja w minimalnym stopniu dotyczy a
Umowy Suwalskiej, o której mówiono, e zosta a przez
Polsk z amana — wi kszo
czasu po wi cono tzw.
„okupacji” Wile szczyzny przez Polsk w latach 19201939, co te zapowiada plakat przed wej ciem do sali
ównej w Ratuszu, która p ka a w szwach od ludzi
w ró nym wieku, w ród których spor cz
stanowi a
odzie . Po drodze do sali mogli te obejrze wystaw
po wi con bitwie pod Szyrwintami i Giedrojciami.
Najpierw profesor Antanas Tyla przeczyta referat
„Zagarni cie Wile szczyzny przy z amaniu Umowy Suwalskiej”, w którym pokrótce opisa og oszenie przez
Litw niepodleg ci i problemy z jej utrzymaniem, skupiaj c si na polskiej agresji i pomijaj c kwesti wspó pracy litewsko-bolszewickiej, o której na konferencji nie
pad o ani jedno s owo.
Nast pnie europarlamentarzysta Vytautas Landsbergis odczyta referat pt. „Wielki b d Józefa Pi sudskiego”, w którym powtórzy po raz kolejny tez , e „Polska
uzyska a niewiele i na krótko, a straci a przyjaciela”, wi, za co obarczy „chor osobowo Józefa Pi sudskiego”, który „raz przedstawia si jako Litwin, a raz jako
»tutejszy« ”.
Po nestorze „S disu” wyst pi prezes Stowarzyszenia „Vilnija”, wspó pracownik Ministerstwa O wiaty dr
Kazimieras Garšva (który jeszcze przed rozpocz ciem
konferencji rzuci si na naszego fotoreportera Mariana
Paluszkiewicza z wyzwiskami i intencj uniemo liwienia
wykonywania mu swojej pracy) z referatem o tytule
„Skutki okupacji Wile szczyzny”, w którym mi dzy innymi skupi si na krytyce „Kuriera Wile skiego” oraz Akcji
Wyborczej Polaków na Litwie i zapozna publiczno z
tym, jak w mi dzywojniu przekr cano litewskie nazwiska,
wspominaj c przy tym, e w Polsce jest to nadal praktykowane.
Jako ostatni prelegent wyst pi pose na Sejm RL
z ramienia partii konserwatystów Gintaras Songaila
z odczytem „Przysz
Litwy i Polski — czy mo liwe jest
zaufanie?”. Wymieni dra liwe kwestie w stosunkach
ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010.
mi dzy pa stwami, wspomnia o „najlepszej na wiecie
sytuacji szkolnictwa mniejszo ci polskiej” i poskar
si
na nazywanie „polskimi” szkó mniejszo ci polskiej, które
Litwa utrzymuje „kosztem nieproporcjonalnym do mo liwo ci pa stwa”. Wszyscy prelegenci g osili tez , i tylko
uznanie przez Polsk faktu okupacji Wile szczyzny
i z amania Umowy Suwalskiej mo e uzdrowi stosunki
mi dzy dwoma pa stwami, a od dawna oczekiwan
normalizacj z liwie sabotuje Akcja Wyborcza Polaków
na Litwie.
Nast pnie dyrektor Gimnazjum Tysi clecia Litwy
w Solecznikach, Vidmantas Žilius, zaprosi na scen trzy
zwyci czynie konkursu na wypracowanie na temat
„Skutki polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej”, zorganizowanego w ród uczniów Gimnazjum: Eryk Kwiatkowsk , Krystyn Mackiewicz i laureatk pierwszego miejsca, Katarzyn Andruszkiewicz, która przeczyta a swoje
wypracowanie zebranym. Laureatki zosta y nagrodzone
upominkami, ufundowanymi przez Stowarzyszenie „Vilnija”. Konferencj zako czy wyst p chóru m skiego wietlicy oficerskiej garnizonu wile skiego „Aidas”, który wykona utwory na temat walki o Wilno.
Wypracowanie Katarzyny Andruszkiewicz: „Skutki
polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej”
Prezentujemy wypracowanie, które zosta o nagrodzone pierwszym miejscem, zorganizowanym w
pa stwowym litewskim Gimnazjum Tysi clecia Litwy
w Solecznikach. Zosta o napisane w j zyku litewskim
i przeczytane przez autork 9 pa dziernika na konferencji „90. rocznica podpisania i z amania Umowy
Suwalskiej” w Ratuszu w Wilnie:
Mieszkam w Litwie Wschodniej. Ju si przyzwyczaam do tego, e tu ludzie mówi nie tylko po litewsku, ale
te po polsku, po rosyjsku i w j zyku „tutejszych” — mieszaninie czterech j zyków: rosyjskiego, polskiego, litewskiego i bia oruskiego. e jest tu du o ludzi innych narodowo ci. Litwa Wschodnia — to etnicznie mieszany region Litwy, który si utworzy w XVII-XX wieku, kiedy
ca kowicie litewskie terytoria si zeslawizowa y. Slawizacja Litwy Wschodniej w XX w. [...] okresie mi dzywojennym wp yn a na okupacj Wile szczyzny, a zarazem
i wrogie stosunki Litwy i Polski. Litwa Wschodnia w XX
w. by a polonizowana, rozpocz to terror wobec mieszkacych tam Litwinów, Rosjan i ydów. Niepolski j zyk
i kultura by y pogardzane, przeszkadzano im w rozwoju.
Dlatego nawet po odej ciu Polaków, w Litwie Wschodniej dominuje polski j zyk i kultura. Pisz c to wypracowanie, postaram si wyja ni skutki polskiej okupacji dla
Litwy Wschodniej [...] i wyra swoj opini na ten temat.
Moim zdaniem, Polska nie adnie post pi a, okupuj c
terytoria Litwy. Polska, jako pa stwo bliskie Litwie, powinna by a Litwie pomaga , a nie okupowa Wilno
i Wile szczyzn . T okupacj mo na nazwa zdrad .
107
PRZEGL D
Zdrad nie tylko wobec Litwy, ale te zdrad wobec warto ci Polski. Naprawd , nawet wstyd tak wykorzystywa
swoich przyjació . Bardzo niehonorowo jest napa na
wielowiekow sojuszniczk i si odebra jej stolic .
Chocia min o ju ponad siedemdziesi t lat od chwili,
gdy wielowiekowa i historyczna stolica Litwy i jedna
czwarta Wile szczyzny zosta y zwrócone po dwudziestu
latach okupacji, ale skutki okupacji wida dotychczas.
Nawet dzi du o ludzi nie mówi w j zyku pa stwowym,
nazwiska s spolszczone, ale co mnie najbardziej zdziwi o i nawet wstrz sn o to, e w niektórych miasteczkach nazwy ulic s pisane po polsku i po litewsku.
Naukowcy badaj cy Wile szczyzn twierdz , e pojawienie si j zyka polskiego w Litwie Wschodniej nie
ma zwi zku z osiedlaniem si Polaków w Wielkim Ksi stwie Litewskim. Wed ug naukowców, wi kszo spolonizowanych ludzi jest prawdziwymi Litwinami. W ci gu
dwóch dziesi cioleci Polska zubo a i wynarodowi a
litewskie ziemie. Jednym ze skutków jest zubo enie kultury. Moim zdaniem, kultura litewska bardzo ucierpia a
w Litwie Wschodniej, prze a si tu polska kultura [...].
obchodzone polskie wi ta, na przyk ad, w polskich
szko ach wi tuje si Dzie Niepodleg ci Polski. Uwaam, e jest to bardzo niestosowne, i o jakim likwidowaniu skutków okupacji Litwy Wschodniej mo e by mowa,
kiedy na Litwie wi tuje si polskie wi ta pa stwowe.
Podczas wi t, jak wi to plonów czy wi to Bo ego
Narodzenia i tak dalej, s piewane polskie piosenki [...].
W Litwie Wschodniej jest du o polskich tradycji i zwyczajów, które s chronione i piel gnowane. Polonizuj c si ,
ludzie stracili gromadzon przez tysi clecia yciow
jedno , bogaty folklor i inne duchowe skarby, które
stracili poprzez zrzekni cie si litewskiej to samo ci.
Prawd mówi c, trudno wymy li , w jaki sposób ja
mog abym si przy
do usuwania skutków okupacji
w Litwie Wschodniej. Z jednej strony, sama jedna niewiele mog zmieni , ale z drugiej strony — nawet ma y kamuszek mo e wywo
lawin . Mog piel gnowa litewsk kultur , mog przestrzega litewskich tradycji, mówi
z przyjació mi i w rodzinie po litewsku, ciekawi si histo-
ri Litwy nie tylko na lekcjach historii, ale te w wolnym
czasie, ale najwa niejsze jest pami ta , kim jestem.
Dzi mieszkaj cy w Litwie Wschodniej Litwini z powodu niedbalstwa naszych w adz czuj si , jakby znów
yli pod okupacj , a to nas prowadzi do swoistej erozji
naszej narodowej to samo ci, któr trudno b dzie zniszczy . Litwini nie maj takich dobrych warunków do nauki,
jakie s stwarzane dla przedstawicieli innych narodowoci, a j zyk litewski nie cieszy si powa aniem, odpowiednim konstytucyjnemu j zykowi. Potrzebne s starania naszych w adz i spo ecze stwa, eby skutki okupacji
na etnicznych litewskich ziemiach by y niszczone i by
Litwini nie czuli si krzywdzeni.
Komentarz: Ju walcz i dzieci
Nietrudno si domy li z niemal nieustaj cej krytyki
Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, e konferencja zorganizowana zosta a jako, mi dzy innymi, przyczynek do
zbli aj cych si wyborów samorz dowych. Jednak dziwi
i zniesmacza fakt, i do walki politycznej wci gni te zosta y dzieci. Dzieci, jak si mo na by domy la z nazwisk, pochodz ce z polskich rodzin. Organizatorzy konferencji pokazali spo ecze stwu swoje post py w „likwidowaniu skutków okupacji”, natomiast skutkami „likwidowania skutków” sta y si dziewcz ta z Gimnazjum
Tysi clecia Litwy. Jak po takim wyst pie b
si uk ada y ich relacje z rodzin ? Jak b
si czu y w swoich
okolicach, zamieszkiwanych w wi kszo ci przez „wynarodowionych Litwinów”, na jakie stosunki z nimi mog
liczy ? Organizatorzy konferencji w imi ob dnych etnocentrycznych teorii wci gn li do walki politycznej dzieci,
by te w stylu godnym Pawlika Morozowa walczy y
o „niszczenie skutków okupacji”. Tak, jak obrzydliwa by a
dzia alno Hitlerjugend i Komsomo u, jak obrzydliwe jest
ywanie w lokalnych afryka skich wojnach uzbrojonych
w ka asznikowy jedenastolatków o pustych spojrzeniach
— równie obrzydliwe jest to, co zrobili organizatorzy
konferencji.
£
____________________________
ród o: „Kurier Wile ski”, 11pa dziernika 2010
http://kurierwilenski.lt/2010/10/11/
Litwa. Podpisy ws. obrony polskiej o wiaty
Oko o 10 tys. osób w ci gu kilku tygodni podpisa o
si pod listem otwartym do przedstawicieli najwy szych
adz Litwy i Polski w sprawie obrony o wiaty polskiej na
Litwie. List wystosowali rodzice uczniów szkó polskich
na Litwie.
Od czwartku podpis pod listem mo na z
równie za po rednictwem internetu. W ten sposób tak e
rodacy w Polsce i na wiecie mog wesprze litewskich
Polaków w ich walce o o wiat w j zyku ojczystym.
W li cie otwartym wyra a si zaniepokojenie planowanym przez Sejm Litwy przyj ciem projektu nowelizacji
ustawy o o wiacie, który – jak napisano – zawiera za oenia dyskryminuj ce mniejszo ci: stopniowe zwi kszanie w szko ach mniejszo ci narodowych, w tym polskiej,
liczby przedmiotów wyk adanych w j zyku litewskim
i ujednolicenie we wszystkich szko ach egzaminu maturalnego z j zyka litewskiego.
Projekt ustawy zak ada te optymalizacj sieci szkó ,
m.in. poprzez zamykanie w ma ych miejscowo ciach
108
szkó mniejszo ci narodowych i pozostawianie tam jedynie szkó litewskich.
„Jeste my przekonani, e przyj cie obecnego projektu nowej ustawy doprowadzi do zlikwidowania polskiego szkolnictwa na Litwie oraz przymusowej asymilacji litewskich Polaków i utraty ich to samo ci narodowej
i kulturalnej” – czytamy w li cie.
Autorzy
daj „zachowania szkolnictwa polskiego
w pe nym wymiarze w zakresie szko y pocz tkowej, podstawowej i redniej”. Apeluj o poparcie ich walki o zachowanie szko y polskiej i o z enie podpisu na stronie
http://www.wilnoteka.lt/pl/tresc/w-obronie-polskich-szkolna-litwie
Jak zaznaczaj autorzy listu, chocia przyj cie nowelizacji ustawy zosta o prze one na wiosenn sesj
parlamentarn , „ci gle nie wiadomo, w jakim ostatecznym kszta cie zostanie on przyj ty”.
£
____________________________
ród o:
http://kurierwilenski.lt/2010/12/24/litwa-podpisy-ws-obronypolskiej-oswiaty/
yca. Pomnik Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP
(art. Kresowe Zaduszki w podzielonogórskiej
ycy, str. 87)
Ojciec wi ty Jan Pawe II na Górze Krzy y w Szawlach podczas pielgrzymki na Litw w 1993 roku
(art. „Polski ba agan”?, str. 82)
Figura Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie
fot.: http://www.kuria.zg.pl/

Podobne dokumenty