11-12
Transkrypt
11-12
ROK XX, NR 11-12 (150-151) 2010 www.nad-odra.pl non profit ISSN 0867-8588 W NUMERZE: DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A str. 4-20 Ks. Henryk Nowik, Chrystus Mi osierny Królem Wszech wiata str. 21 Ks. Abp S awoj Leszek G ód , Polsko, id za Chrystusem! str. 29 Ks. Henryk Nowik, Ekologia przeciw metodzie zap odnienia in vitro str. 39 Ks. Edward Napiera a, Geneza Administracji Apostolskiej w Gorzowie Wlkp. str. 33 *** W DWUSETN ROCZNIC URODZIN FRYDERYKA CHOPINA Andrzej Tuchowski, Chopin w kr gu idei narodowej str. 45 Rafa Ciesielski, Karol Szymanowski o Fryderyku Chopinie str. 63 Halina Ludorowska, Spotkania z Chopinem w poezji Ga czy skiego str. 69 *** Maria Jazownik, Leszek Jazownik, Sejm sobie – MEN sobie str. 89 11-12 Federico Barocci, Narodzenie (1597) Uroczysto po wi cenia figury Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie. Przemawia Ordynariusz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Ksi dz Biskup Dr Stefan Regmunt fot.: http://www.kuria.zg.pl/ Oto zwiastuj wam rado wielk [...]: dzi w mie cie Dawida narodzi si wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan ( k 2, 10-11). Z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku składamy naszym Drogim Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia błogosławieństwa Bożego Redakcja Miesi cznik jest wydawany dzi ki wsparciu PT Czytelników w kraju i za granic . Dzi kujemy autorom za bezinteresowne wspó redagowanie pisma. Redakcja publikuje materia y, nie zawsze podzielaj c w ca ci pogl dy ich Autorów. czasopismo spo eczno-kulturalne za one przez ks. dra Henryka Nowika w 1991 roku Wydawca: TOWARZYSTWO KULTURY NARODOWO-RELIGIJNEJ "POLSKA BOGIEM SILNA" im. JANA PAW A II 65-238 Zielona Góra, ul. Wile ska 2, tel./fax 68 320 05 02 Redaguje Zespó Mi dzyregionalny Redaktor odpowiedzialny: Henryk Nowik, tel. 68 320 11 88, kom. 510 113 495 Redaktor naczelny: Maria Jazownik, kom. 661 610 633 Strona internetowa: www.nad-odra.pl Wydaje Towarzystwo Kultury Narodowo-Religijnej w ramach dzia alno ci statutowej jako dzia alno non profit. SPIS TRE CI OD REDAKCJI ................................................................................................................................ 2 DZIEDZICTWO JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Ks. Henryk Nowik, Idea Solidarno ci w nauczaniu Jana Paw a II (cz. 2)....................................... 4 Papie Benedykt XVI, Encyklika Caritas in Veritate ...................................................................... 9 Ks. Kardyna Stefan Wyszy ski, Idee przewodnie tekstu lubowa Jasnogórskich .................. 12 Ks. Abp Kazimierz Majda ski, owo pasterskie: Szczeci skie gody czterdziestolecia ............. 15 Ks. Abp Stanis aw Wielgus, Poleg za chrze cija sk Europ ................................................... 17 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Ks. Henryk Nowik, Chrystus Mi osierny Królem Wszech wiata ................................................... 21 Ks. Abp S awoj Leszek G ód , Polsko, id za Chrystusem! ........................................................ 29 Ks. Edward Napiera a, Geneza Administracji Apostolskiej w Gorzowie Wlkp. ............................ 33 Ks. Henryk Nowik, Ekologia przeciw metodzie zap odnienia in vitro ........................................... 39 Andrzej Tuchowski, Chopin w kr gu idei narodowej ................................................................... 45 Rafa Ciesielski, „Jarz ca si samotna gwiazda w ród otaczaj cej nocy”. Karol Szymanowski o Fryderyku Chopinie ........................................................ 63 Halina Ludorowska, Spotkania z Chopinem w poezji Ga czy skiego ................................ ......... 69 . ODPOWIEDNIE DA RZECZY – S OWO! C.K. Norwid, Fortepian Szopena ................................................................................................. 72 W KR GU IDEI SPO ECZNYCH Jan Nowik, Odpowiedzialno i Pojednanie ................................................................................. 74 Zbigniew Dmochowski, Sumienie prawe a walka z dezinformacj ............................................. 74 Tadeusz Gerstenkorn, Syndrom zniewolenia .............................................................................. 76 Tadeusz Gerstenkorn, Syndrom sztokholmski ............................................................................ 78 ANALIZY– POLEMIKI – WSPOMNIENIA – LISTY – APELE Andrzej M. He ski, Powstanie Warszawskie ............................................................................... 79 Barbara Wodzi ska, „Polski ba agan”? ........................................................................................ 82 Maria Jazownik, Kresowe Zaduszki w podzielonogórskiej ycy ............................................... 87 Maria Jazownik, Leszek Jazownik, Sejm sobie – MEN sobie .................................................... 89 Witold Józef Kowalów, Biskup Szel ek kandydatem na o tarze ............................................... 92 Lech Ludorowski, Dzie a wielkiego po ytku. Dokonania Towarzystwa Sienkiewiczowskiego w 2009 roku ................................................................. 93 Ewa Micha owska-Walkiewicz, wi teczne oraz karnawa owe obyczaje i obrz dy ................... 96 RECENZJE I OMÓWIENIA Zdzis awa Mokranowska, Autobiografia jako ocalenie pami ci .................................................. 99 Maria Jazownik, W poszukiwaniu utraconej to samo ci… ....................................................... 101 Maria Jazownik, Leszek Jazownik, Najbrudniejsze karty powojennej historii .......................... 102 PRZEGL D Rajmund Klonowski, Litewscy narodowcy: „Kajajcie si , Polacy” ............................................. 107 Litwa. Podpisy ws. obrony polskiej o wiaty ................................................................................. 108 ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 1 OD REDAKCJI Pod koniec ubieg ego wieku na wiecie pojawi o si trójstronne wspó zawodnictwo o ad w wiecie. Wyst pi o ono pomi dzy leninowsko-marksistowskim socjalizmem realnym, zmierzaj cym do komunizmu wiatowego, liberalistycznym kapitalizmem, o tendencjach ekspansji kapita u mi dzykontynentalnego, oraz Ko cio em Katolickim, który z mandatu Chrystusa jest Powszechny. Polska katolicka podlega wp ywom dwóch pierwszych nurtów. W tych zderzeniach cywilizacyjnych adna dziedzina ycia: osobistego, rodzinnego i narodowego nie pozostanie nienaruszona. Zrozumia to dobrze hierarcha z Krakowa, gdy w 1976 roku w Ameryce wyg osi przed nowojorsk publiczno ci prorocze s owa: „Stoimy teraz […] przed sprawdzianem dwóch tysi cleci kultury i cywilizacji chrze cija skiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla godno ci ludzkiej, praw jednostki i praw narodów. […] Szerokie kr gi ameryka skiego spo ecze stwa oraz szerokie kr gi spo eczno ci chrze cija skiej nie zdaj sobie z tego w pe ni sprawy […]”. By mo e, e jeszcze d ugo owe kr gi trwa yby w bierno ci, gdyby nie fenomen papiestwa w postaci Jana Paw a II. Wypowiedziane wówczas idee poniós On w wiat, na ró ne kontynenty, do niezwykle licznych ludów i narodów, tak e do swojej Ojczyzny. I tu u progu swego Pontyfikatu okaza si wiatu jako Prorok Zwyci ski, g osz cy prawd o cz owieku i o narodach, na przyk adzie swojej Ojczyzny, która przetrwa a ró ne kl ski i niewole dzi ki kulturze o zmy le s owia skim, wra liwym na matk domu rodzinnego i na matk ziemi . Otworzy drzwi Wieczernika Dziejów dla krajów s owia skich i wyznaczy granice Europy od Atlantyku a po Ural. A centrum owych d – od Ba tyku po Adriatyk. Idee te wyprowadza z g bi historii cywilizacji chrze cija skiej, i to one zmienia y bieg historii, aczkolwiek z wielkim trudem, gdy wszystko to si dzia o w kontek cie pot g wiatowych. W nowym porz dku wiatowym Wschód (ZSRR i kraje socjalistyczne) w programie Micha a S. Gorbaczowa g osi , e o potrzebach ludu i o prawach jednostki decyduje jednobiegunowy rz d leninowskomarksistowski. Natomiast w nowym wiecie, wed ug m drców Zachodu (prezydent USA i grupa za ycielska Unii Europejskiej), prawa i wolno ci jednostki ludzkiej opiera si b na prawie pozytywnym. Dwie te pot gi wiatowe by y naznaczone w swoim wn trzu fa szem i z em, gdy zagubi y w swych wizjach wiata jednostk ludzk , zapominaj c, e jest ona osob o wrodzonej godno ci i zarazem ontologiczn podstaw praw cz owieka i narodów, w my l prawa naturalnego i Dekalogu. Wschód i Zachód poszukuj wci porozumie , ale tylko gospodarczych. One za s niemo liwe bez autonomii osoby ludzkiej i bez suwerenno ci narodów. Taki stan wiata zagra a demokracji w sensie klasycznym i w ten sposób rodzi si nowy kszta t tyranii. Sytuacja ta jest zagro eniem dla Polski, zw aszcza gdy si uwzgl dni fakt, i upad y system mocno zrani mentalno cz owieka ateistycznym oddzia ywaniem na polu teoretyczno-administracyjnym ( wiatopogl d przed prac ). Nowy za ad UE systematycznie utrwala zateizowan mentalno w innej ju p aszczy nie oddzia ywa , a mianowicie na polu praktyczno-administracyjnym (postawa przed prac ). W ten sposób zniszczono ducha pracy ludzkiej, bez którego grozi zag ada ludzko ci, jak to wykaza Jan Pawe II w encyklice Laborem exercens, która mia a si nie ukaza (13 V 1981 zamach na ycie Jana Paw a II), gdy by a zagro eniem dla systemów, bazuj cych na pracy niewolniczej, w imi pa stwowego proletariatu i prywatnego kapita u. Dochodzi dzi do zjednoczenia Rosyjskich Pa stw Niepodleg ych, Zjednoczonych Stanów Ameryki oraz Pa stw Unii Europejskich. Globalizacja ta ma miejsce tylko w p aszczy nie gospodarczej, z pomini ciem ca ego dorobku kulturowego w postaci godno ci osoby ludzkiej, praw cz owieka i narodów, dorobku utrwalanego przez Jana Paw a II. Bez Jego wskaza prawno-moralnych, na p aszczy nie prawdy (zgodno my li z rzecz ) i dobra (zgodno post powania cz owieka z prawem naturalnym i Dekalogiem, dope nionym Ewangeli ), wiat si nie zjednoczy. W dziedzinie zjednoczenia wiata nale y wyj z Ko cio a Rzymskokatolickiego, z jego ca tradycj i z jego filozofi , w nurtach klasycznych, w relacji do nauk przyrodniczych i humanistycznych oraz na kanwie prawa naturalnego, dope nionego Objawieniem. Ten Ko ció , o wyk adni Papieskiej, próbuje si zwalcza Ko cio em tzw. nowoczesnym, z inspiracji nurtów globalistycznych, tworz cych pa stwo wiatowe. Religijny zmys ludu pragnie jednak trwa w Kociele bez nowoczesno ci. Naród nasz jest wiadom wielkiego dziedzictwa duchowego Jana Paw a II, które pozostawi w my li oraz w wi tych i b ogos awionych ludu tej ziemi, i z którego to dziedzictwa powsta o agiewnickie Sanktuarium Mi osierdzia, b ce iskr ufno ci w wierze, w drodze ku zjednoczeniu Polski, Europy i wszystkich kontynentów, w Chrystusie Królu Wszech wiata. 2 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A „Przecież nie cały umieram. – To, co we mnie niezniszczalne, trwa” „TRYPTYK RZYMSKI” Rozwa aj c, jak wielkie dziedzictwo pozostawi po sobie Ko cio owi Powszechnemu nasz ukochany Papie Jan Pawe II, doznajemy ol nienia, e zrealizowa o si ono w osobie wykonawcy przes ania zawartego w Jego testamencie. Dziedzicem - W odarzem ca ego dorobku Ko cio a Powszechnego, ubogaconego przez naszego Papie a Jana Paw a II, autentycznie Wielkiego na miar naszych czasów, zosta Jego bliski wspó pracownik w Winnicy Pa skiej Kardyna Joseph Ratzinger i ma On spe ni to, czego Jan Pawe II nie zd wykona . To za wstawiennictwem Jana Paw a II Duch wi ty natchn kardyna ów w dniu Konklawe, by dziedzictwo to zosta o przekazane w r ce tego w nie Kardyna a. W tej wi zi b dziemy uczestniczy przez pryzmat poczyna Papie a Benedykta XVI i stara si przybli , wed ug naszych skromnych mo liwo ci, Jego nauczanie, jako Wykonawcy Testamentu Jana Paw a II. J.N. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 3 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A ¢ Ks. Henryk Nowik IDEA SOLIDARNO CI W NAUCZANIU JANA PAW A II (cz. 2) Solidarno mi dzyludzka zawi zuje si na poziomie wi zi osobowej: „ja – ty” oraz na p aszczy nie: „ja – my”. Pod e tych relacji jest natury ontologicznej, a nie psychologicznej, jako upodobanie. Fundamentem bowiem tych ontologicznych odniesie jest fakt „uczestnictwa” w egzystencji drugiego oraz w yciu innych. Ponadto Solidarno jawi si na bazie uznania prawdy, i ka da osoba ludzka jest dzieckiem Boga Stworzyciela, a relacja mi dzyosobowa w Rodzinie Ludzkiej ma wymiar braterstwa spo ecznego i chrze cija skiego. Chodzi nade wszystko o fakt – pisze Jan Pawe II – wspó zale no ci pojmowanej jako system determinuj cy stosunki w wiecie wspó czesnym, w jego komponentach: gospodarczej, kulturowej, politycznej oraz religijnej, wspó zale no ci przyj tej jako kategoria moralna. Na tak rozumian wspó zale no w ciw odpowiedzi – jako postawa moralna i spo eczna, jako „cnota” – jest solidarno (SRS, p. 38). Solidarno winna przejawia si przede wszystkim w podziale dóbr i w godziwym wynagradzaniu za prac . Winna przyjmowa na siebie wysi ek utrzymywania sprawiedliwego porz dku spo ecznego, w którym napi cia by yby atwiej niwelowane na drodze negocjacji. Wszystkie problemy spo eczno-gospodarcze winne by rozwi zywane na drodze ró nych mo liwych form solidarno ci: mi dzy biednymi, mi dzy bogatymi i biednymi, mi dzy pracuj cymi i pracodawcami, mi dzy ludami i narodami, jako wymóg prawa mi dzynarodowego, od którego jest uzale niony pokój na ca ym wiecie. Ró ne te formy solidarno ci realizuj si na drodze powszechnego uznania odwiecznej prawdy, e ka dy cz owiek jest osob , równ w prawach i obowi zkach wobec Boga i wzgl dem siebie nawzajem. Solidarno – pisze Jan Pawe II – pomaga nam dostrzec „drugiego” – osob , lud czy naród – nie jako narz dzie, którego zdolno do pracy czy odporno fizyczn mo na tanim kosztem wykorzysta , a potem, gdy przestaje by u yteczny, odrzuci , ale jako „podobnego nam”, jako „pomoc” (por. Rdz 2,18.20), czyni c go na równi z sob uczestnikiem „uczty ycia”, na któr Bóg zaprasza jednako wszystkich ludzi. St d wa no budzenia sumienia religijnego w poszczególnych ludziach i narodach” (SRS, p. 39). Jest to droga do wyj cia z kryzysu, ucisku i unicestwiania innych. Antysolidarno ciowe zjawiska, przy obecnym podziale wiata, funkcjonuj cego na zasadzie przeciwstawnych bloków, zwi kszaj ryzyko niebezpiecze stwa wojny, a w najlepszym razie – budz nadmierny niepokój o w asne bezpiecze stwo. Za ten stan rzeczy p aci si cz sto utrat autonomii, nienaruszalno ci terytorialnej s abszych narodów, poddanych strefom wp ywów, lub obszarów bezpiecze stwa. Taka jest mi dzynarodowa struktura grzechu. Sprzeciwia si ona w sposób radykalny pokojowi wiata i rozwojowi narodów. Rozwój ludów i narodów jest nowym imieniem pokoju. „W taki sposób – pisze Jan Pawe II – proponowana przez nas solidarno jest drog do pokoju, a zarazem do rozwoju” (SRS, p. 39). Upragniony pokój wiatowy nie jest do pomy lenia, je eli m owie stanu, odpowiedzialni za ten stan rzeczy, nie uznaj , e wspó zale no mi dzyludzka sama z siebie wymaga przezwyci enia polityki bloków, odej cia od ró nych form imperializmu ekonomicznego, militarnego, politycznego, czy jakiejkolwiek nieufno ci we wspólnym ruchu integracji wiata. „Wspó praca – naucza Jan Pawe II – jest aktem w ciwym solidarno ci mi dzy jednostkami i narodami” (Tam e). W perspektywie wiary solidarno winna zmierza do ci ego przekraczania samej siebie i do przyjmowania wymiarów ca kowitej bezinteresowno ci, w duchu przebaczania i pojednania, jako sta a sprawno jednostek ludzkich i grup spo ecznych. Solidarno – pisze Jan Pawe II – jest niew tpliwie cnot chrze cija sk , […] mi ci , znakiem rozpoznawczym uczniów Chrystusa […]. Wówczas bli ni jest nie tylko istot ludzk z jej prawami i podstawow równo ci wobec wszystkich, ale staje si ywym obrazem Boga Ojca, odkupionym krwi Jezusa Chrystusa i poddanym sta emu dzia aniu Ducha wi tego. […] Solidarno winna zatem przyczynia si do urzeczywistnienia tego Bo ego zamys u, tak na p aszczy nie indywidualnej, jak i na p aszczy nie wspólnoty narodowej oraz mi dzynarodowej” (Tam e, p. 40). Wypaczenie ducha Solidarno ci prowadzi a do granic strukturalnego grzechu, polegaj cego na wyst powaniu „przeciw komu ”. T postaw mo na przezwyci jedynie przez powrót do korzeni Chrze cija stwa, gdzie rytm serca wyznacza kierunek zachowa „ku czemu ”, z my przewodni „ku uczestnictwu w drugim”, na drodze trudu swego ycia. Dzieje si to wówczas, gdy pa stwo: zapewnia warunki zrzeszania si dla osi gania nale nych celów; tworzy podstawowe prawa jako ochron dla prawa naturalnego i Dekalogu; zabiega o respektowanie praw cz owieka zawartych w Powszechnej Deklaracji ONZ (1948), 4 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A które to prawa s podstaw Prawa Narodów (zob. Jan Pawe II, O prawa narodów. Wyst pienie na forum ONZ w Nowym Jorku 4 X 1995). Prawa te powstawa y w nurcie powszechnego zrywu ludów i narodów ku wolno ci, by w pokoju. Rzecz jasna, e wymownym fenomenem naszych czasów by a idea Solidarnoci. T umaczy j , w cierpieniu serca i w trudzie pielgrzymim, na wszystkie j zyki wiata – Jan Pawe II: „Tak” dla pokoju! Takie uczucia wyra ano powszechnie nazajutrz po owym historycznym dniu 8 maja 1945. […] Ponownie odkryli te solidarno wspólnego przeznaczenia, które czy ich ze sob i z wszystkimi lud mi z ka dego narodu. Przes anie z okazji 50. rocznicy zako czenia w Europie II wojny wiatowej. 8 maja 1995, Watykan Pragniemy przekaza nowemu tysi cleciu kontynent, który nadal b dzie szuka w Ewangelii zasady inspiruj cej ycie spo eczne w duchu wolno ci i solidarno ci. Spotkanie z m odzie Europy, 9-10 wrze nia 1995, Loreto Tutaj w ciszy sanktuarium loreta skiego, od siedmiu stuleci Maryja nie przestaje czuwa i dzia , tak jak czyni a to w domu w Nazarecie. […] Wraz z Ni b dziecie mogli mia o przyst pi do budowania Europy nadziei, wiernej w asnym korzeniom – krainy, gdzie wszyscy znajd go cinno , solidarno i pokój. Spotkanie z m odzie Europy… wiat pok ada nadziej w rozwoju kontaktów pomi dzy narodami, które b szanowa y ywotne prawa wszystkich ludzi i sprzyja y ich wzrostowi. Ta nieunikniona transformacja mo e i powinna urzeczywistnia si w duchu solidarno ci i sprawiedliwo ci. Msza w. na lotnisku wojskowym, 22 czerwca 1966, Paderborn Solidarno i sprawiedliwo s potrzebne równie w rozwoju waszego kraju, który po zjednoczeniu szuka w asnej drogi ku wspólnej przysz ci. Msza w. na lotnisku wojskowym… Rz dy prawie wszystkich pa stw cz onkowskich ONZ, uczestnicz ce w II Konferencji na temat Osiedli Ludzkich w Stambule oraz w wiatowym spotkaniu na szczycie zorganizowanym przez FAO w Rzymie, zobowi za y si do konkretnych dzia , które pozwol lepiej pogodzi ze sob wymogi rozwoju, wzrostu gospodarczego i solidarno ci. Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, 13 stycznia 1997, Watykan Próby zorganizowania mi dzynarodowego wymiaru sprawiedliwo ci s w tym wietle konkretnym przejawem rozwoju wiadomo ci moralnej narodów. Równie coraz liczniejsze inicjatywy humanitarne, mi dzynarodowe lub prywatne s pozytywn oznak o ywienia si solidarno ci w obliczu dramatycznych sytuacji przemocy czy niesprawiedliwo ci. Przemówienie do korpusu dyplomatycznego… Mi bli niego kszta tuje braterskie postawy i trwa e relacje miedzy osobami i narodami, sprawiaj c, e zasady wspólnego dobra, solidarno ci i sprawiedliwo ci prowadz do sprawiedliwego podzia u pracy i bogactw zarówno wewn trz Unii, jak i w stosunkach z krajami, które potrzebuj pomocy. Przemówienie do grupy chrze cija skich deputowanych do Parlamentu Europejskiego, 6 marca 1997, Watykan Dzi kuj ci, w. Wojciechu, nas dzisiaj tak licznie tu zgromadzi . S tu w ród nas bardzo dostojni go cie. My naprzód o prezydentach krajów zwi zanych z osob i dzia alno ci w. Wojciecha-Adalberta. Dzi kuj za obecno prezydentowi Polski, panu Kwa niewskiemu, prezydentowi Czech, panu Vaclavowi Havlowi, prezydentowi Litwy, panu Brazauskasowi, prezydentowi Niemiec, panu Herzogowi, prezydentowi owacji, panu Kovacowi, prezydentowi Ukrainy, panu Kuczmie, prezydentowi W gier, panu Ponczowi. Czcigodni panowie, wasza obecno tutaj w Gnie nie ma szczególne znaczenie dla ca ego kontynentu ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 5 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A europejskiego. Tak jak przed tysi cem lat, tak i dzi wiadczy ona o ch ci pokojowego wspó ycia i budowania nowej Europy, z czonej wi zami solidarno ci. Prosz bardzo, aby panowie byli askawi przekaza moje pozdrowienie swoim narodom, które dzisiaj tutaj reprezentujecie. Homilia podczas Mszy w. z okazji 1000-lecia mierci w. Wojciecha, 3 czerwca 1997, Gniezno W imi poszanowania praw cz owieka, w imi wolno ci, równo ci, braterstwa, w imi mi dzyludzkiej solidarno ci i mi ci wo am: nie l kajcie si ! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Cz owieka nie mo na zrozumie bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi si dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europ , nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie mo na budowa trwa ej jedno ci. Nie mo na tego robi , odcinaj c si od tych korzeni, z których wyros y narody i kultury Europy, i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jak e mo na liczy na zbudowanie „wspólnego domu” dla ca ej Europy, je li zabraknie cegie ludzkich sumie wypalonych w ogniu Ewangelii, po czonych spoiwem solidarnej mi ci spo ecznej b cej owocem mi ci Boga? O tak w nie rzeczywisto zabiega w. Wojciech, za tak przysz odda swoje ycie. Homilia podczas Mszy w. z okazji 1000-lecia… Wznios misji ludzi kieruj cych polityk polega na tym, e maj oni dzia w taki sposób, aby zawsze by a szanowana godno osoby ludzkiej istoty; stworzy sprzyjaj ce warunki dla budzenia ofiarnej solidarno ci, która nie pozostawia na marginesie ycia adnego wspó obywatela; umo liwia ka demu dost p do dóbr kultury; uznawa i wprowadza w ycie najwy sze warto ci humanistyczne i duchowe; dawa wyraz swoim przekonaniom religijnym i ukazywa ich warto innym. Or dzie do prezydentów siedmiu pa stw europejskich, 3 czerwca 1997, Gniezno Wa rol w tworzeniu i przekazywaniu kultury maj rodki spo ecznego przekazu. Stanowi one w dzisiejszym wiecie pot i wszechobecn szko . Mog budzi sumienia, broni praw cz owieka, kierowa ludzk wiadomo ku dobru, wolno ci, sprawiedliwo ci, solidarno ci i pokojowi … Przemówienie do III grupy Biskupów polskich, 14 lutego 1998, Watykan W czasach takiego relatywizmu kultura wywy sza ponad wszelk miar jednostk i nie kszta tuje w niej postawy solidarno ci, stwarza niebezpiecze stwo, e wolno przekszta ci si w dominacj silniejszych nad s abszymi i tym samym zaprzeczy samej sobie. Spotkanie z uczestnikami kongresu dla uczczenia 50-lecia istnienia duszpasterstwa akademickiego przy Uniwersytecie La Sapienza, 1 maja 1998, Rzym wiadom niedoskona ci istniej cych dzi modeli spo ecznych, utrudniaj cych im zaprowadzenie wolno ci politycznej oraz równo ci i solidarno ci spo ecznej, ywi g bok nadziej , e Rada Europy b dzie umia a dopomóc swoim krajom cz onkowskim w twórczym podejmowaniu wyzwa , jakie przed nimi staj . Przes anie z okazji 50-lecia powstania Rady Europy, 5 maja 1999, Watykan Wszystkim tutaj obecnym i wszystkim moim rodakom ycz , aby próg trzeciego tysi clecia przekroczyli z nadziej i ufno ci , z wol wspólnego budowania cywilizacji mi ci, która opiera si na uniwersalnych warto ciach pokoju, solidarno ci, sprawiedliwo ci i wolno ci. Niech Duch wi ty nieustannie wspiera wielki proces przemian, s cy odnowie oblicza ziemi. Tej naszej wspólnej ziemi. Przemówienie w polskim Parlamencie, 11 czerwca 1999, Warszawa Spotkanie z chrze cija stwem nie sk oni o Edyty do odrzucenia ydowskich korzeni, ale raczej pozwoli o je w pe ni odkry . […] W rzeczywisto ci jednak przesz a ca sw drog ku chrze cija skiej doskona ci nie tylko pod znakiem ludzkiej solidarno ci z macierzystym narodem, ale tak e prawdziwego duchowego wspó udzia u w przeznaczeniu synów Abrahama, naznaczonych przez tajemnic powo ania i „nieodwo alne dary” Bo e (por. Rz 11,29). List Apostolski og aszaj cy w. Brygid Szwedzk , w. Katarzyn ze Sieny i w. Teres Benedykt od Krzy a Wspó patronkami Europy, 1 pa dziernika 1999, Watykan 6 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Globalizacja mo e by dobrem dla cz owieka i spo ecze stwa, ale mo e te okaza si zjawiskiem szkodliwym o powa nych konsekwencjach. Wszystko zale y od pewnych zasadniczych wyborów, a mianowicie od tego, czy „globalizacja” b dzie s cz owiekowi, czy te wy cznie rozwojowi oderwanemu od zasad solidarno ci i wspó udzia u oraz od odpowiedzialnie stosowanej zasady pomocniczo ci. Audiencja dla przedstawicieli zwi zków zawodowych i przedsi biorców, 2 maja 2000, Watykan W rzeczywisto ci w wiecie musi wzrasta duch solidarno ci, który przezwyci y egoizm jednostek i narodów. Tylko dzi ki temu b dzie mo na powstrzyma d enie do w adzy politycznej i bogactwa materialnego pozbawione odniesienia do jakichkolwiek innych warto ci. W wiecie, w którym dokona a si ju globalizacja i w którym rynek, cho „wywiera zasadniczo pozytywny wp yw na woln ludzk inicjatyw w dziedzinie gospodarczej” (por. Centesimus annus, 42), d y z regu y do uwolnienia si od wszelkich wi zów natury moralnej, przyjmuj c jako jedyn norm prawo maksymalnego zysku, ci spo ród chrze cijan, którzy czuj si powo ani przez Boga do dzia alno ci politycznej, maj zadanie – z pewno ci bardzo trudne, ale mimo to nieodzowne – nagina prawa „dzikiego” rynku do praw sprawiedliwo ci i solidarno ci. Jubileusz Parlamentarzystów i Polityków, 4 listopada 2000, Rzym Od pocz tku mej pos ugi Piotrowej stanowczo podkre la em, e budowa cywilizacji europejskiej musi opiera si na uznaniu „godno ci cz owieka i jego niezbywalnych podstawowych praw, nienaruszalno ci ycia, wolno ci i sprawiedliwo ci, braterstwa i solidarno ci”. Insegnamenti di Giovanni Paolo II, VII/2 [1984], 1607 Poszerzenie Unii Europejskiej, lub lepiej, proces „europeizacji” obszaru ca ego kontynentu, wiele razy przeze mnie postulowany, stanowi priorytet, do którego nale y d odwa nie i bez zw oki, aby da konkretn odpowied na oczekiwania milionów ludzi wiadomych cz cej ich wspólnej historii i maj cych nadziej na ycie w jedno ci i solidarno ci. Przes anie do uczestników zjazdu „Ku Konstytucji Europejskiej?”, 20 czerwca 2002, Watykan Nale y wygospodarowa przestrze dla zasady subsydiarno ci w wymiarze poziomym i pionowym, jak równie dla stosunków spo ecznych i wspólnotowych, opartych na autentycznej kulturze i etyce solidarno ci. Przes anie… Wymaga tego pami historyczna, lecz tak e, i przede wszystkim, misja Europy powo anej tak e i dzisiaj do tego, aby uczy prawdziwego post pu, aby promowa globalizacj polegaj na solidarno ci, a nie marginalizacji, aby wspó dzia w budowie sprawiedliwego i trwa ego pokoju na swoim terytorium i na ca ym wiecie, aby poprzez czenie ró nych tradycji kulturowych da pocz tek nowemu humanizmowi, w którym szacunek dla praw, solidarno ci, kreatywno pozwol ka demu cz owiekowi zrealizowa jego najszlachetniejsze aspiracje. Przes anie… Solidarno mi dzynarodowa obejmuje nie tylko stosunki mi dzynarodowe, lecz równie wszystkie narz dzia stosunków pomi dzy narodami, cznie z tymi, które maj zastosowanie na poziomie rz dowym i na poziomie multinationaliów. Audiencja dla cz onków Komisji Trójstronnej, 18 kwietnia 1983, Watykan £ ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 7 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Ja, Benedykt XVI, nast pca Papie a Jana Paw a II, – prosz was, by cie stoj c na ziemi, wpatrywali si w niebo - w Tego, za którym od dwóch tysi cy lat pod aj kolejne pokolenia yj ce na naszej ziemi, odnajduj c w Nim ostateczny sens istnienia; – prosz was, by cie umocnieni wiar w Boga, anga owali si arliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwo ci, solidarno ci i mi osierdzia; – prosz was, by cie odwa nie sk adali wiadectwo Ewangelii przed dzisiejszym wiatem, nios c nadziej ubogim, cierpi cym, opuszczonym, zrozpaczonym, akn cym wolno ci, prawdy i pokoju; – prosz was, by cie czyni c dobro bli niemu i troszcz c si o dobro wspólne, wiadczyli, e Bóg jest mi ci ; – prosz was w ko cu, by cie skarbem wiary dzielili si z innymi narodami Europy i wiata, równie przez pami o waszym Rodaku, który jako Nast pca wi tego Piotra czyni to z niezwyk moc i skuteczno ci ; – prosz was tak e, by cie pami tali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak pami tali cie o moim wielkim Poprzedniku, bym wype ni misj powierzon mi przez Chrystusa. Prosz was: Trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w mi ci! (Homilia na krakowskich Błoniach, 28 maja 2006) 8 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A ENCYKLIKA CARITAS IN VERITATE OJCA WI TEGO BENEDYKTA XVI DO BISKUPÓW, PREZBITERÓW I DIAKONÓW DO OSÓB KONSEKROWANCH DO WIERNYCH WIECKICH WSZYSTKICH LUDZI DOBREJ WOLI O INTEGRALNYM ROZWOJU LUDZKIM W MI CI I PRAWDZIE (ci g dalszy) ROZDZIA IV. ROZWÓJ LUDÓW, PRAWA I OBOWI ZKI, RODOWISKO 45. Odpowied na najg bsze potrzeby moralne osoby ma równie wa ne i dobroczynne konsekwencje w wymiarze ekonomicznym. Ekonomia bowiem potrzebuje etyki dla swego poprawnego funkcjonowania; nie j a k i e j k o l w i e k e t y k i , lecz e t y k i p r z y j a z n e j o s o b i e . Dzisiaj mówi si sporo o etyce w dziedzinie ekonomii, finansów, przedsi biorczo ci. Powstaj o rodki studiów i programy formacyjne w dziedzinie etyki biznesu; w rozwini tym wiecie szerzy si system certyfikatów etycznych, id cy za ruchem idei zrodzonych wokó przedsi biorczo ci socjalnie etycznej. Banki proponuj tak zwane „etyczne” konta i fundusze inwestycyjne. Rozwijaj si „finansowania etyczne”, zw aszcza za po rednictwem mikrokredytu, a bardziej ogólnie – mikrofinansowania. Procesy te spotykaj si z przychylnymi opiniami i zas uguj na szerokie wsparcie. Ich pozytywne skutki mo na równie dostrzec na mniej rozwini tych obszarach ziemi. Trzeba jednak opracowa dobre kryterium rozeznania, poniewa zauwa a si pewne n a d u y w a n i e p r z y m i o t n i k a „etyczny”, który stosowany w sposób ma o sprecyzowany, mo e oznacza bardzo odmienne tre ci, do tego stopnia, e pod jego poj ciem mog si mie ci decyzje i wybory przeciwne sprawiedliwo ci i prawdziwemu dobru cz owieka. Wiele bowiem zale y od systemu moralnego, do którego czyni si odniesienie. W tym zakresie nauka spo eczna Ko cio a ofiaruje swój specyficzny wk ad, którego podstaw jest stworzenie cz owieka „na obraz Bo y” (Rdz 1,27). Z tego wyp ywa nienaruszalna godno osoby ludzkiej, jak równie transcendentna warto naturalnych norm moralnych. Etyka gospodarcza, która nie bra aby pod uwag tych dwóch filarów, nara ona by aby nieuchronnie na utrat swojego szczególnego rysu i poddanie si instrumentalizacji; cilej mówi c, by aby nara ona na podporz dkowanie si istniej cym systemom ekonomiczno-finansowym, zamiast korygowa ich zaburzenia. Mi dzy innymi mog aby ona usprawiedliwia finansowanie projektów, które nie s etyczne. Ponadto nie nale y odwo ywa si do s owa „etyka” w sposób ideologicznie dyskryminuj cy, daj c do zrozumienia, e nie s etycznymi inicjatywy nieopatrzone formalnie tym okre leniem. Trzeba zabiega – a jest to istotne spostrze enie – aby nie tylko powstawa y sektory lub dzia y „etyczne” ekonomii lub finansów, lecz aby ca a gospodarka i finanse by y etyczne i by y takie nie ze wzgl du na zewn trzn etykietk , lecz ze wzgl du na uszanowanie wymogów wewn trznych w stosunku do ich natury. W odniesieniu do tego wypowiada si jasno nauka spo eczna Ko cio a, przypominaj c, e ekonomia ze wszystkimi swymi dziedzinami stanowi sektor dzia alno ci ludzkiej 113. 46. Zastanawiaj c si nad zagadnieniami odnosz cymi si do relacji mi dzy przedsi biorczo ci a ety, a tak e ewolucj , jakiej podlega system produkcyjny, wydaje si , e przyjmowane dotychczas rozró nienie mi dzy przedsi biorstwami maj cymi na celu zysk (profit) a organizacjami, które nie s nastawione na zysk (non profit), nie jest ju w stanie bra w pe ni pod uwag rzeczywisto ci, ani te skutecznie ukie- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 9 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A runkowywa przysz ci. W ostatnich dziesi cioleciach pojawia si szeroki obszar po redni mi dzy dwoma typami przedsi biorstw. Tworz go tradycyjne przedsi biorstwa, które jednak podpisuj pakty pomocy dla krajów zacofanych; fundacje b ce inicjatyw pojedynczych przedsi biorstw; grupy przedsi biorstw stawiaj ce sobie cele po ytku spo ecznego; wielobarwny wiat podmiotów tak zwanej ekonomii obywatelskiej i wspólnotowej. Nie chodzi tylko o „trzeci sektor”, ale o now , obszern i z on rzeczywisto , obejmuj w asno prywatn i publiczn , która nie wyklucza zysku, ale uwa a go za narz dzie do realizacji celów humanistycznych i spo ecznych. Fakt, e przedsi biorstwa te rozdzielaj zyski, albo te ich nie rozdzielaj , lub przyjmuj t czy inn form przewidzian przez normy prawne, staje si drugorz dny wobec ich gotowo ci do pojmowania zysku jako narz dzia do osi gni cia celu, jakim jest humanizacja rynku i spo ecze stwa. Nale y wyrazi yczenie, aby te nowe formy przedsi biorstw znalaz y we wszystkich krajach odpowiedni konfiguracj prawn i fiskaln . One to, nie pomniejszaj c znaczenia i po yteczno ci gospodarczej i spo ecznej tradycyjnych form przedsi biorczo ci, dokonuj przeobra enia systemu w kierunku bardziej przejrzystego i faktycznego podj cia obowi zków ze strony podmiotów ekonomicznych. I nie tylko. Sama wielorako instytucjonalnych form przedsi biorczo ci stwarza rynek bardziej cywilizowany i jednocze nie bardziej konkurencyjny. 47. Rozwijanie ró nych form przedsi biorczo ci, a w szczególno ci tych, które s zdolne traktowa zysk jako narz dzie osi gania celów humanizacji rynku i spo ecze stwa, powinno by równie realizowane w krajach skazanych na wykluczenie lub marginalizacj w wiecie ekonomii globalnej. Jest rzecz bardzo wa kontynuowanie projektów pomocniczo ci w ciwie pojmowanych i zarz dzanych, d cych do wzmocnienia praw, przewiduj c jednak zawsze proporcjonaln odpowiedzialno . W dzia aniach na rzecz rozwoju trzeba zachowa zasad centralnego charakteru osoby ludzkiej, b cej podmiotem, który w pierwszej kolejno ci powinien podj obowi zek rozwoju. G ównym dobrem jest poprawa sytuacji yciowej konkretnych osób danego regionu, aby mog y wype ni te obowi zki, których obecny niedostatek nie pozwala im podj . Troska nie mo e by nigdy postaw abstrakcyjn . Programy rozwoju, aby mog y by przystosowane do poszczególnych sytuacji, musz charakteryzowa si elastyczno ci . Natomiast osoby z nich korzystaj ce powinny by bezpo rednio zaanga owane w ich planowanie i sta si protagonistami ich realizacji. Trzeba równie zastosowa kryteria wzrostu i towarzyszenia – cznie z monitorowaniem rezultatów – poniewa nie istniej recepty powszechnie obowi zuj ce. Wiele zale y od konkretnej realizacji zamierze . „Poniewa ludy s twórcami w asnego rozwoju, s pierwszymi odpowiedzialnymi za niego. Nie jednak mog y go realizowa w odosobnieniu od innych” 114. Dzisiaj, w wietle umacniania si procesu stopniowej integracji planety, ta przestroga Paw a VI staje si jeszcze bardziej aktualna. Dynamika inkluzji nie ma w sobie nic z mechaniki. Rozwi zania trzeba dostosowywa do ycia narodów i konkretnych osób, oceniaj c roztropnie ka sytuacj . Obok makroprojektów potrzebne s mikroprojekty, a przede wszystkim faktyczna mobilizacja wszystkich podmiotów spo ecze stwa obywatelskiego, zarówno osób prawnych, jak i fizycznych. Wspó praca mi dzynarodowa potrzebuje osób, które uczestnicz w procesie rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego poprzez solidarn obecno , towarzyszenie, formacj i szacunek. Z tego punktu widzenia organizmy mi dzynarodowe powinny zastanowi si nad rzeczywist skuteczno ci swych aparatów biurokratycznych i administracyjnych, cz sto nazbyt kosztownych. Zdarza si niekiedy, e adresat pomocy staje si u ytecznym dla tego, który mu pomaga, i e ubodzy s do utrzymania przy yciu kosztownych organizacji biurokratycznych, zatrzymuj cych na w asne utrzymanie zbyt wysoki procent tych zasobów, które powinny by w istocie przeznaczone na rozwój. W tej perspektywie nale oby wyrazi yczenie, aby wszystkie organizmy mi dzynarodowe oraz organizacje pozarz dowe za-troszczy y si o ca kowit przejrzysto , informuj c donatorów i opini publiczn o procencie otrzymanych funduszy przeznaczonym na programy wspó pracy, o prawdziwej zawarto ci tych programów i wreszcie o strukturze kosztów samej instytucji. 48. Temat rozwoju jest dzisiaj równie silnie zwi zany z powinno ciami dotycz cymi stosunku cz owieka do rodowiska naturalnego. Bóg da je wszystkim, a korzystanie z niego stanowi dla nas odpowiedzialno wobec ubogich, przysz ych pokole i ca ej ludzko ci. Je li natura, a przede wszystkim istota ludzka 10 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A uwa ane za owoc przypadku lub determinizmu ewolucyjnego, wiadomo odpowiedzialno ci b dzie abn w sumieniach. Wierz cy rozpoznaje w przyrodzie cudowny efekt stwórczego dzia ania Boga, z którego cz owiek mo e odpowiedzialnie korzysta , aby zaspokoi swe uprawnione potrzeby – materialne i niematerialne – z poszanowaniem wewn trznej równowagi samego stworzenia. Je li ta wizja zanika, cz owiek zaczyna uwa natur za nietykalne tabu albo – przeciwnie – dopuszcza si wobec niej nad. Obydwie te postawy nie odpowiadaj chrze cija skiej wizji natury, b cej owocem stworzenia Boego. Natura jest wyrazem planu mi ci i prawdy. Ona nas poprzedza i zosta a nam darowana przez Boga jako rodowisko ycia. Mówi nam o Stwórcy (por. Rz 1,20) i o Jego mi ci wzgl dem ludzko ci. Jest przeznaczona, by by „zjednoczon ” w Chrystusie u ko ca czasów (por. Ef 1,9-10; Kol 1,19-20). A wi c i ona jest „powo aniem” 115. Natura jest do naszej dyspozycji nie jak „stos przypadkowo rozrzuconych odpadków” 116 , ale jako dar Stwórcy, który okre li jej wewn trzne prawa, aby cz owiek zaczerpn z nich nale ne orientacje, by „uprawia j i dogl da ” (por. Rdz 2,15). Trzeba tak e podkre li , e przeciwne prawdziwemu rozwojowi jest traktowanie natury jako wa niejszej od samej osoby ludzkiej. Takie stanowisko prowadzi do postaw neopoga skich lub do nowego panteizmu: z samej tylko natury, pojmowanej w sensie czysto naturalistycznym, nie mo e pochodzi zbawienie dla cz owieka. Sk din d trzeba tak e odrzuci pozycj przeciwn , która zmierza do jej ca kowitej technicyzacji, poniewa rodowisko naturalne to nie tylko materia, któr mo emy dysponowa wed ug w asnych zachcianek, ale wspania e dzie o Stwórcy, zawieraj ce w sobie „gramatyk ” wskazuj na celowo i kryteria dla m drego, a nie instrumentalnego czy samowolnego korzystania z niej. Ca kowite sprowadzenie natury do zespo u zwyk ych danych staje si ostatecznie ród em przemocy wobec rodowiska, a nawet wprost uzasadnieniem dla dzia , które nie szanuj samej natury cz owieka. Ona to, sk adaj c si nie tylko z materii, lecz równie z ducha, i jako taka b c bogata w znaczenia i w transcendentne cele do osi gni cia, posiada równie charakter normatywny dla kultury. Cz owiek interpretuje i kszta tuje rodowisko naturalne dzi ki kulturze, która jest ukierunkowana przez odpowiedzialn wolno , uwa na wskazania prawa moralnego. Dlatego projekty integralnego rozwoju ludzkiego nie mog zapomina o nast pnych pokoleniach, ale powinny charakteryzowa si solidarno ci i sprawiedliwo ci mi dzypokoleniow , bior c pod uwag liczne dziedziny: ekologiczn , prawn , ekonomiczn , polityczn i kulturow 117. Ojciec wi ty Benedykt XVI, Encyklika Caritas in Veritate, Wydawnictwo M, Kraków 2009 £ ____________________________ Przypisy: 113 Por. Pawe VI, Enc. Populorum progressio, 14: l.c., 264; Jan Pawe II, Enc. Centesimus annus, 32: l.c., 832-833. 114 Pawe VI, Enc. Populorum progressio, 77: l.c., 295. 115 Jan Pawe II, Or dzie na wiatowy Dzie Pokoju 1990, 6: A AS 82 (1990), s. 150. 116 Heraklit z Efezu (Efez, ok. 535 przed Chr.- ok. 475 przed Chr.), Fragment 22 B124, [w:] H. Diels i W. Kranz, Die Fragmente der Vorsokratiker, Weidmann, Berlin 1952. 117 Papieska Rada „Iustitia Et Pax”, Kompendium nauki spo ecznej Ko cio a, nn. 451-487. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 11 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A PRYMAS TYSI CLECIA WS BIE KO CIO OWI I NARODOWI POLSKIEMU IDEE PRZEWODNIE TEKSTU LUBOWA JASNOGÓRSKICH pion moralno-spo eczny Narodu jest tak chwiejny. Umiemy trwa godzinami w wi tyniach, sta na placu jasnogórskim jak stara d browa, ale ulegamy atwo najs abszym nawet podnietom do wszystkich grzechów i wyst pków. Jeste my duchowo rozdwojeni, rozbici psychicznie, a st d pozbawieni stylu ycia i charakteru narodowego. To wszystko umiemy dziwnie czy z naszym przywi zaniem do Kocio a, którego nie s uchamy w codziennym yciu; z nasz gor modlitw , z której nie zbieramy nale ytych owoców; z nasz czci do Matki Najczystszej, której tak przeciwne jest nasze ycie codzienne. Zwalczy to rozdwojenie, zdoby pion moralny, nauczy si zwyci siebie, zdoby m stwo wiary i ycia chrze cija skiego – to b ogos awione d enia niemal zachowawczego instynktu narodowego i zmys u katolickiego. [Koma cza, 13 wrze nia 1956] By to wielkie dzie o duszpasterskiego przygotowania wiernych do dnia odnowienia lubów by o nale ycie przeprowadzone, sami duszpasterze musz wnikn g boko w ducha lubowa . Naród polski sk ada ju wiele razy swoje lubowania; chocia dochowa wiary Ko cio owi, to jednak nie wyzby si wielu na ogów i wad narodowych, które nie dadz si pogodzi z postaw Narodu wierz cego. Tak cz sto jeste my przedmiotem zgorszenia, gdy ludzie niewierz cy patrz na ycie wierz cych. Nasza moralna s abo i chwiejno , pomimo silnej wiary, nasz relatywizm moralny, sk onno do ulegania z ym przyk adom i pr dom, pos uch najrozmaitszym b dom, nieraz wprost absurdalnym, upadek moralno ci ma skiej, niewierno , rozwi , nietrze wo – to wszystko sprawia, e 12 Praca nad wprowadzeniem w ycie lubów Jasnogórskich musi tego dzie a dokona . By tak si sta o – my sami, przewodnicy duchowi Narodu Królowej Polski, musimy wnikn g boko w tre lubowa Jasnogórskich i je dobrze przetrawi , przemy le i sobie przyswoi . W g ównej osnowie swojej lubowania Jasnogórskie id po linii nie wype nionych lubowa Królewskich Jana Kazimierza; s jednak rozwini te i dostosowane do potrzeb wspó czesnych. S tak uj te, e ma je wype nia nie „góra”, ale ca y Naród. O ile we Lwowie zobowi zywa si król, to na Jasnej Górze zobowi za si ca y Naród. Króla nie ma – ale pozosta Naród. I on chce by wierny tym podwójnym lubowaniom. 1. lubowania wi nas przede w s z y s t k i m i n d y w i d u a l n i e jako ludzi odkupionych, cz onków Mistycznego Cia a, Ko cio a, zobowi zanych samym ask u wi caj i czuwa nad tym, „aby ca y Naród bez grzechu ci kiego”. To jest praca istotna, zasadnicza, fundamentalna, bez której nie mo e mie znaczenia adna inna praca. DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Kap ani musz wszczepi w Naród przekonanie, e po katolicku to znaczy w asce wi caj cej. Musimy zerwa z tym swoistym „laicyzmem narodowej katolicko ci”, w której wszystko na zewn trz, w s owach i gestach jest katolickie, tylko w sercach i umys ach jest ca e piek o dantej skie. Trzeba przekona katolików polskich, e si a Ko cio a naszego zale y od si y duchowej wiernych yj cych w asce u wi caj cej; e o tyle bronimy Ko cio a, o ile bronimy w duszy aski; o tyle umacniamy Ko ció , o ile sami jeste my silni w wierze i poddani asce. Trzeba im wykaza , e anemia naszego ycia moralnego nie jest win Ko cio a, tylko s abych katolików, którzy kochaj Ko ció i s do niego przywi zani, ale go nie s uchaj . Najtrudniejsze to zadanie, któremu po wi cone jest grudniowe kazanie1, jest zawsze aktualne. Powinno by rozwijane zw aszcza w rekolekcjach wielkopostnych. Jest te ono najdonio lejsze dla w ciwego przygotowania Narodu na Milenium. 2. W i e l k a c z lubowa po wi c o n a j e s t o b r o n i e y c i a P o l a k ó w , wierno ci ma skiej, wi to ci rodziny i wychowania katolickiego dzieci i m odzie y. W programie pierwszych sobót wyznaczono tym tematom miesi ce: stycze i luty. Któ z nas, duszpasterzy, w tpi, jak donios e s to sprawy dla duchowego pod wigni cia Narodu. W lubach Kazimierzowskich nie zajmowano si nimi. Ale dzi wszystko w Polsce wo a, by zmobilizowa duchowe si y Narodu do obrony ycia nienarodzonych, do wierno ci lubom ma skim, do podniesienia moralno ci wspó ycia ma skiego, do cnoty m stwa i wstrzemi liwo ci, do czujno ci nad wychowaniem moralnym i religijnym m odzie y i dziatwy, aby z rodzin katolickich nie wyrastali atei ci i poganie. Z okazji dyskusji prasowych nad dopuszczalno ci przerywania ci y ods onione zosta y tak g bokie rany moralne naszego wiata kobiecego, e sami doznali my niemal wstrz su pod obuchem tego bolesnego odkrycia. W ciwie to kobiety doprowadzi y do zwyci stwa zasady mierci nad zasad obrony ycia; te kobiety, które my uwa amy za podpor Ko cio a w Polsce. I te kobiety dzi zalegapoczekalnie klinik, k óc c si o miejsce w szpitalach, w których chc zaprzeczy powo aniu swemu – „matek yj cych”. Ten smutny stan musi by pobudk do bardzo rzetelnej i powa nej pracy dusz ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. pasterskiej w ród kobiet, którym trzeba postawi za wzór Matk Najczystsz i wi Bo Rodzicielk . Ale wspó czesne niedole kobiet s bardzo cz sto wywo ane g bokimi schorzeniami moralnymi naszych m czyzn katolickich, tych samych, którzy gotowi stan w obronie wiary w Boga, podczas gdy nie chc broni ycia dzieci Bo ych. nie dlatego zachodzi konieczno pracy dla rodzin katolickich, pracy stanowej, duszpasterstwa ma onków na odr bnych nabo stwach dla ma onków, gdzie mo na by powa nie i otwarcie mówi o bol czkach po ycia rodzinnego. 3. W a l k a o c h r z e c i j a s k sprawiedliwo s p o e c z n , jako nakaz moralny dla Narodu uwydatniony w lubach Jasnogórskich, jest tylko dalszym ci giem podj tej przed trzema wiekami pracy, bodaj pierwszej w Europie, nad wprowadzeniem chrze cija skich zasad wspó ycia spo ecznego w gospodarstwie narodowym. Ju sam fakt, e w Polsce powsta a taka my l, chlubnie wiadczy o Narodzie katolickim, a tej chwa y nie pomniejsza nawet to, e trudno ci wewn trzne i zewn trzne nie pozwoli y wprowadzi w ycie tego lubu Królewskiego. Ale yjemy my, spadkobiercy szlachetnych d Narodu, gotowi do wielkiej pracy nad wprowadzeniem w ycie zasad katolickiej nauki spo ecznej, b cej tak zasadniczym rozdziaem w ca okszta cie etyki i moralno ci katolickiej. To s trzy zasadnicze punkty pozytywnej pracy duchowie stwa polskiego, pracy duszpasterskiej, która ma dopomóc Narodowi, tak ochotnemu do przyjmowania zobowi za , aby okaza si im wierny. Nasza odpowiedzialno górskie za luby Jasno- Zapewne, luby sk ada ca y Naród. Ale natchnienie swoje czerpa dzi , jak i ongi za czasów króla Jana Kazimierza, od biskupów i kap anów Ko cio a rzymskiego. I dlatego i dzi ci y na duchowie stwie odpowiedzialno za to, co si sta o na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r. Przecie imieniem Narodu lubowa biskup katolicki. Musimy wi c by w pe ni wiadomi tego, co si sta o na Jasnej Górze, i tego, co si ma sta w parafiach naszych w maju przysz ego roku, równie jak tego – do czego d ymy – do gruntownej przemiany ducha Narodu przed Milenium. 13 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Zdajemy sobie spraw z tego, jak donios y jest ten okres przygotowawczy do uroczysto ci majowej, jak bardzo wymaga on dojrza ci duchowej Narodu i jego duchowie stwa. sze jeszcze by a wi ta z Cz stochowy i Ko ció . Nie nale y nigdy o tym zapomina ” (S. Piotrowski, Dziennik Hansa Franka, Warszawa 1956, s. 147). Bez wewn trznej przemiany duchowej i moralnej luby Jasnogórskie pozostan martwym dokumentem archiwalnym. Przemiana za nie dokona si bez systematycznej, planowej, d ugoterminowej i wytrwa ej pracy ca ego duchowie stwa, bez wspó pracy ludu wiernego. O tak, my kap ani polscy dobrze to sobie zapami tamy. Tak nam dopomó Bóg i Ty, Bogarodzico-Dziewico, Bogiem s awiona Maryjo. Czegó my, kap ani Chrystusowi, nie podejmiemy dla mi ci owczarni Chrystusowej, dla mi oci Matki Wieczystego Kap ana i naszej Matki, dla Królowej Polski? Je li duchowie stwo nasze umie podejmowa uci liwe pielgrzymki z ludem swoim, je li idzie z nim krok za krokiem w znoju i pyle d ugich dróg, je li umie tak trwa z tym ludem, jak trwa o w pami tnym dniu sierpniowym, je li mu nie straszna adna ofiara i wyrzeczenie – to dowód, e to duchowie stwo mo e dokona tego dzie a i dokona go! Duchowie stwo polskie, powo ane do pracy przez Ducha wi tego, w tak wyj tkowej chwili dziejowej w ród bolesnych zmaga Narodu o prawd Bo i o wierno Ko cio owi, to duchowie stwo zaszczycone ju stygmatem m cze stwa w tylu obozach koncentracyjnych nieprzyjació Boga, zda o ju chlubnie egzamin swej wierno ci i pracowito ci. I t prac podejmie, by dzi ki niej stawi Chrystusowi Ko ció polski na Tysi clecie Chrze cija stwa – „Virginem castam exhibere Christo!”2 (2 Kor 11,2). A uczyni to duchowie stwo nasze z pomoc swej Jasnogórskiej Pani, która sama jest „Virgo Auxiliatrix”3 kap stwa Chrystusowego. Zako czenie Mo e ju nie wypada przytacza opinii nieprzyjació Narodu i Ko cio a dzi , gdy sami uwierzyli my w pot Jasnej Góry pami tnego dnia sierpniowego. Ale godzi si uczy i od nieprzyjació . A oto jeden z najstraszniejszych nieprzyjació Narodu, pracuj cy nad jego zag ad z królewskiego Wawelu, tak pisa w swych pami tnikach: „Ko ció jest dla umys ów polskich centralnym punktem zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i spe nia przez to funkcj jakby Wiecznego wiat a. Gdy wszystkie wiat a dla Polski zagas y, to wtedy zaw- 14 Stefan kard. Wyszy ski, Dzie a zebrane, t. 2: 1953-1956, Wydawnictwo Soli Deo, Warszawa 1995 £ ____________________________ ród o tekstu: Zbiór. — R kopis. W Zbiorze znajduj si dwie wersje tekstu: 1) r kopis o podtytule: „Referat dla duchowie stwa” i 2) maszynopis pó niejszy o podtytule: „Apel do duchowie stwa”. Tytu obu tekstów jest ten sam: Ka dy kap an pracuje nad wprowadzeniem w ycie lubów Jasnogórskich. kopis „Referatu” powsta 13 wrze nia 1956, jak wynika z listu do Marii Oko skiej z Koma czy z dnia 13 wrze nia 1956 (zob. s. 224) : „Referat powsta w ci gu kilku godzin dnia dzisiejszego”, i zosta przes any przez Ks. Prymasa do Instytutu Prymasowskiego lubów Narodu 15 wrze nia 1956 (wed ug notatki archiwalnej Marii Oko skiej, przewióz go W odzimierz Su ek, siostrzeniec Ks. Prymasa). Mimo wi c, e na tek cie wersji drugiej jest informacja: „napisane w Koma czy, sierpie 1956” — przyjmujemy po wiadczon w korespondencji dat 13 wrze nia jako dat napisania. Poza zmian tytu u („Referat... ” na „Apel do duchowie stwa”), dat oraz dopiskiem pod tytu em: „W my l wskaza Komisji Duszpasterskiej Episkopatu”, i paru drobnymi poprawkami stylistycznymi maszynopis nie ró ni si od r kopisu; i ten tekst (wg maszynopisu) by rozpowszechniany jako odbitka maszynowa i powielaczowa. — Druk: WAW 1956, nr 1 (pt. jak w r kopisie). Do r kopisu „Referatu” do czona by a jedna strona „Dodatku praktycznego” napisana przez Ks. Prymasa odr cznie, któr tu pomijamy. S to uwagi na temat upowszechniania tekstu lubów, sobotnich Mszy wieczornych, tablic pami tkowych lubów w parafiach. Uwagi te by y przes ane do wiadomo ci Jasnej Góry i osób wspó pracuj cych z Instytutem Prymasowskim lubów Narodu. Oba teksty (zarówno r kopis, jak maszynopis) poprzedzi Uk ad (plan), który pomijamy. Przypisy: 1 Zob. Naród pe en laski i prawdy, s. 43. 2 jako czyst dziewic przedstawi Chrystusowi 3 Dziewic Wspomo ycielk DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A UCHA BOGA, BY Z NAUCZANIA KSI DZA ARCYBISKUPA PROF. DR. HAB. KAZIMIERZA MAJDA SKIEGO OWO PASTERSKIE: SZCZECIŃSKIE GODY CZTERDZIESTOLECIA Rodzino Diecezjalna! „Wielkie rzeczy uczyni nam Wszechmocny” W wi to Zes ania Ducha wi tego umówilimy si na wielkie spotkanie czterdziestolecia wokó naszej szczeci skiej bazyliki katedralnej, w niedziel 23 czerwca. Gdy b dzie odczytywane z ambon diecezji to s owo pasterskie, min od tamtej niedzieli dwa tygodnie. I tak, jak zapraszaj c na czterdziestolecie przytacza em natchnione s owa Psalmisty: „Przyjd cie, rado nie piewajmy Panu”, tak i teraz, gdy uroczysto ci min y, pragn wraz z Matk Naj wi tsz i z Wami wszystkimi powtórzy s owa Magnificat: „Wielkie rzeczy uczyni nam Wszechmocny. wi te jest imi Jego. Jego mi osierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy si go boj ” (por. k 1, 49-50). Przytaczam za te s owa Matki Naj wi tszej tak e dlatego, e by a Ona pokornie i gor co proszona o to, by sama zechcia a gospodarzy na naszych „Szczeci skich godach” czterdziestolecia. I tak te si sta o. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. ogos awione dni O tych godach rozesz a si szeroko wie po ca ej Polsce, o czym dochodz zewsz d wiadomoci. Roznie li t szcz liw wie ksi a biskupi, którzy nas naj yczliwiej odwiedzili. W czasie swojego pobytu w Szczecinie obradowali w Kurii Biskupiej i w buduj cym si Seminarium Duchownym przy ul. Papie a Paw a VI. Go cili tak e w domu rekolekcyjnym w dzielnicy Szczecin-Gol cino. Jeste my serdecznie wdzi czni ksi om biskupom polskim za przyj cie zaproszenia do Szczecina i za nawiedzenie miejsc szczególnie nam drogich i wa nych dla ycia Ko cio a na Pomorzu Zachodnim. Jeste my wdzi czni ksi om biskupom za to, e zechcieli nawiedzi wiele wi ty naszej diecezji w sobot 22 czerwca (niekiedy ju 21 czerwca), e sprawowali Naj wi tsz Ofiar , g osili g owo Bo e i b ogos awili. Tak wiadczyli nam wi , pastersk pos ug , a jednocze nie zadzierzgn li przyja z ca nasz diecezj ; po on na pó nocnozachodnich kresach Ko cio a i Polski. Prze a nasza diecezja naocznie t prawd , jak bardzo Koció Bo y „zbudowany jest na fundamencie Aposto ów, gdzie kamieniem w gielnym jest sam Chrystus Jezus” (Ef 2, 20). Ksi dza Prymasa, naszego metropolit , poprowadzi em osobi cie historycznym szlakiem ze Szczecina do ruin ko cio a w. Miko aja w Wolinie, gdzie przed wiekami by a pierwsza stolica biskupstwa pomorskiego; nast pnie szlak podró y przebiega nad Ba tykiem, do wspania ej kamie skiej katedry, gdzie s groby ponad trzydziestu biskupów kamie skich. Ksi dzu Prymasowi towarzyszy tak e ks. abp Bronis aw D browski, sekretarz Episkopatu, wielce zas ony dla Ko cio a na Pomorzu Zachodnim. Ta podró do Wolina i Kamienia by a szlakiem wielkiej rado ci dla t umów wiernych. By a te szlakiem wielkiej modlitwy. I podobnie by o wsz dzie, gdzie zjawiali si ksi a kardyna owie, arcybiskupi i biskupi, w ród nich tak e ks. abp Franie, metropolita Splitu w Chorwacji, oraz ks. bp Brandenburg ze Sztokholmu, przedstawiciel Konferencji Episkopatu ca ej Skandynawii. 15 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Wrócili ksi a biskupi z tej sobotniej, wi tej wyprawy ogromnie rozradowani, zbudowani chrzecija sk pobo no ci i polsk go cinno ci . Niech Wam, Drodzy Diecezjanie, Pan Bóg za to zap aci swoim b ogos awie stwem. I za to tak e, i tak licznie, pobo nie i rado nie zgromadzili cie si nazajutrz wokó katedry na naszej wielkiej modlitwie dzi kczynnej. Bra udzia w tej wielkiej modlitwie znowu ca y Episkopat polski oraz bardzo dostojny go z Watykanu, ks. kardyna Opilio Rossi. Wspólnie b ogos awmy Pana za te nasze niezwyk e prze ycia. Naprawd potrzebne nam s bardzo s owa Magnificat, by Boga za „szczeci skie gody” czterdziestolecia uwielbi i za nie pokornie, ale rado nie podzi kowa . „Bo e, b mi ciw...” A teraz zatroszczmy si o to, by te Jego wielkie dary si nie zmarnowa y. Pan Bóg mi uje prawd i pokor . Pan Jezus mówi, e usprawiedliwiony sprzed oblicza Boga odszed cz owiek, który „nie mia nawet oczu wznie ku niebu, lecz... mówi : Bo e, b mi ociw mnie grzesznemu” ( k 18,13). Tote powtarzam, Najdro sza w Panu Rodzino Diecezjalna, to, co mówi em wobec wszystkich na placu katedralnym dwa tygodnie temu: „Jeste my s abi i grzeszni. »Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze sk adamy«. Sk adamy te winy, by topnia y, by ich nie by o, by Twego Serca nie rani y. »Przed oczy Twoje, Panie...« – i zalew spo ywanego alkoholu, i coraz mielej krzycz ca nieobyczajno , i pokusa beznadziejno ci m odych, i nienawi ci starszych, i wszelakie krzywdy w ród nas, wobec wielu, a najwi ksze – wobec bezlito nie skazywanych na mier polskich dzieci, i programowa walka z Bogiem, i poni anie godno ci cz owieka, cho ka dy t godno otrzyma od swego Stwórcy. »Przed oczy Twoje, Panie«, by nie by o Twojego gorzkiego wyrzutu, jak po tamtych latach czterdziestu w drówki Twojego ludu przez pustyni : »S ludem o sercu zb kanym i moich dróg nie znaj « (Ps 95)”. „Przed oczy Twoje, Panie...”, by nie przesta nam b ogos awi , Bo e ojców naszych. „By Chrystus w sercach ludzkich” A skoro „z o trzeba zwyci dobrem” (por. Rz 12, 21), to przypomnieli my na placu katedralnym i przypominamy dzi s owa Ojca wi tego, wypowiedziane do naszej diecezji dwa lata temu „ogromnym wysi ku Ko cio a”, który dokonuje si 16 ród nas po to, „aby Chrystus ukrzy owany i zmartwychwsta y by g oszony i by w sercach ludzkich”. Nie ustaniemy w tym ogromnym wysi ku; Bracia Kap ani i Diecezjanie Najmilsi! Po to jest Ko ció , po to wróci tu Ko ció i po to my wszyscy jeste my, od chwili Chrztu wi tego, Ko cio em Bo ym. yli my w naszym programie duszpasterskim trudnego s owa „kultura” i powiedzieli my, e „kultura polska ma korzenie chrze cija skie”. Znaczy to nie, e w sercu ka dego z nas, e w naszych domach rodzinnych i e w naszym ojczystym domu ma , jak przez tysi c lat, Jezus Chrystus, na Krzy u oddaj cy Ojcu Niebieskiemu za nas ycie swoje i z Krzy a oddaj cy nam swoj Matk . Polska kultura chrze cija ska: – nie pijacka i pe na k amstwa, nienawi ci i podzia ów; nie pe na zazdro ci i podejrzliwo ci; nie beznadziejna i pozbawiona sensu ycia ju w m odym wieku; nie narkoma ska i rozwi a; nie depcz ca przysi ma sk i okrutna wobec nienarodzonych; nie leniwa i nieuczciwa; – lecz trze wa; czysta w obyczajach domowych; sprawiedliwa wobec ka dego cz owieka, w Polsce – wobec ka dego syna i ka dej córy tej Ojczyzny; rozmodlona i pracowita – z Bogiem, bo od dawna u nas by o wiadomo, e „je eli sam Pan domu nie zbuduje, daremnie nad nim rzemie lnik pracuje” i od tysi ca lat s u nas czytane s owa Aposto a: „kto nie chce pracowa , niech te nie je” (2 Tes 3, 10). Taki program trwa w ród nas nadal. Og aszamy to na nowo wszystkim. Nie mo emy takiego programu ani przekre li , ani zapomnie . Obowi zuje nas przecie nadal „ogromny wysi ek Ko cio a, aby Chrystus ukrzy owany i zmartwychwsta y by g oszony i by w sercach ludzkich”. Powierzam dalsz trosk o to Czcigodnym Braciom swoim, Kap anom. Powierzam trosk o to Wam wszystkim, ca ej Rodzinie Diecezjalnej: rodzicom, m odzie y i dzieciom; chorym i cierpi cym. Nie b dziemy si zniech ca niczym. W dniach czterdziestolecia doznali my wielkich ask mi osiernego Boga – przez po rednictwo Matki Mi osierdzia. Tym wi c ufniej wo am do Ciebie, umi owana w Panu Rodzino Diecezjalna, razem z Aposto em: „Wy za , Bracia, nie zniech cajcie si w czynieniu dobra” (2 Tes 3, 13). A skoro rozpocz li my ju dalsze czterdziestolecie naszej nowej historii na Pomorzu Zachodnim, to ko cz ten pierwszy List na progu nowego okresu odnosz c si do innych jeszcze s ów apostolskich: „Do wszystkich przez Boga umi owanych, którzy mieszkaj na tej pó nocno-zachodniej ziemi DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A Ko cio a i Polski: aska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa” (por. Rz 1, 7). I wszystkich Was, Najdro si w Panu, na nowo oddaj Patronce naszej Naj wi tszej i Matce. Z ogos awie stwem: W imi Ojca i Syna, i Ducha wi tego. Amen. ks. Kazimierz Majda ski biskup szczeci sko-kamie ski Szczecin, 1 lipca 1985 roku, w dniu w. Ottona, patrona diecezji Abp Kazimierz Majda ski, Listy pasterskie 1979 – 1992, Ottonianum, Szczecin 1997 £ W KR GU ROZWA KS. ARCYBISKUPA PROF. ZW. DR. HAB. STANIS AWA WIELGUSA POLEG ZA CHRZE CIJA SK EUROP (ci g dalszy) (Homilia na uroczysto ci po wi cenia pomnika ku czci ks. Ignacego Skorupki, Warszawa-Praga, Katedra, 13. 08. 2005 r.) sposobami wrogi w stosunku do religii, zw aszcza katolickiej, sekularyzm, który po barbarzy sku depcze te prawa. Zapomnieli o przestrodze Nietzschego, skoro ustanawiaj prawodawstwo, akceptuj ce mordowanie niewinnych ludzi w aborcji i eutanazji, i gwa ce wyra nie prawo naturalne; skoro tak zaciekle walczyli o to, by w odrzuconym ju dzi przez niektóre spo ecze stwa, projekcie konstytucji europejskiej nie znalaz a si adna wzmianka ani o Bogu, ani o chrze cija stwie, b cym istotnym ród em zarówno kultury euroatlantyckiej, jak i praw cz owieka w ogóle. Wspó czesne areopagi, tj. politycy, ludzie mediów i prawodawcy, o których mowa, w pogoni za fa szyw , odrzucaj Bo e przykazania wolno ci , podobnie jak pierwsi rodzice w raju, ulegli zwodniczej obietnicy szatana, który powiedzia do nich: Je li sprzeciwicie si Bogu, b dziecie Mu równi i sami b dziecie jako bogowie. O proroczej przestrodze Nietzschego wyra nie zapomnieli liczni wspó cze ni prawodawcy i liderzy europejscy – polityczni, medialni i inni – z jednej strony g osz cy bez ustanku obron praw cz owieka, a z drugiej strony rozpowszechniaj cy ró nymi ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Ludziom ulegaj cym tej pokusie wydaje si , e wolno im wszystko; e mog stan ponad Bogiem i Jego Dekalogiem i e to oni, a nie jaki tam Bóg, decydowa o tym, co jest prawdziwe, a co fa szywe, oraz co jest moralnie dobre, a co z e. A tymczasem, wbrew swoim za wielkim wyobra eniom o sobie, pozostaj s abymi, kruchymi, bardzo ograniczonymi w swoich mo liwo ciach istotami. Nie s w stanie zast pi Boga. Nie s w stanie 17 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A uczyni raju na ziemi. Mog za to urz dzi na niej piek o. I jak wiemy z historii, co i raz je urz dzaj dla wielu niewinnych ludzi. Cywilizacja zachodnia znalaz a si obecnie w stanie bezwzgl dnej wojny ze straszliwym terroryzmem islamskim. Jest to wojna bez granic i bez frontów. Wojna, której ofiarami s bezbronni, niewinni ludzie, mordowani znienacka. Ale czy nasza zachodnia cywilizacja ma w sobie wystarczaj , wewn trzn moc, by si przeciwstawi tej niepoj tej dla chrze cijanina agresji? Czy jest wystarczaj co silna moralnie? Nale y w to niestety w tpi . Có bowiem maj do przeciwstawienia dzi islamskiemu fanatyzmowi odrzucaj ce Boga i chrze cija stwo spo ecze stwa zachodnie? Przecie niewiele wi cej prócz wizji spo ecze stwa nieustaj cej zabawy tak zwanego fun society; niewiele wi cej prócz anarchistycznej wolno ci wyra aj cej si w nieskr powanej adnym prawem moralnym aborcji i eutanazji; niewiele wi cej prócz egoizmu, skrajnego indywidualizmu, zalewaj cej wszystko erotyki oraz nakr canej przez wszechobecn reklam spirali konsumpcji za wszelk cen . ówn przyczyn mierci wielkich cywilizacji w historii ludzko ci nie by w zasadzie wróg zewn trzny. G ówn jej przyczyn by zawsze wewn trzny, moralny rozpad spo ecze stw, który to rozpad wróg zewn trzny wykorzystywa . Czy nie jest symptomem procesu rozpadu zachodniej cywilizacji brak w niej jakichkolwiek sta ych zasad moralnych? Czy nieujarzmiony niczym erotyzm i seks, zakupy, ustawiczna zabawa i konsumpcyjny wiatopogl d, w którym zamiast Boga czci si pieni dz, a zamiast na modlitw idzie si na zakupy do supermarketu – mog by warto ciami, które zapewni jej istnienie i rozwój? Czy s one takimi warto ciami, dla obrony których mo na i do boju z terroryzmem czy jakimkolwiek totalitaryzmem i zwyci ? Wielkie umys y naszych czasów, bez wzgl du na to, e niektóre z nich stoj daleko od chrze cija stwa, jak np. wybitny wspó czesny filozof Jürgen Habermas, dostrzegaj niezmiernie niebezpieczny brak równowagi mi dzy technicznymi mo liwo ciami cywilizacji zachodniej, a jej pog biaj cym si szybko kryzysem moralnym. Dlatego Habermas wystosowa niedawno poruszaj cy apel do wszystkich odpowiedzialnych za losy wspó czesnych Spo- 18 ecze stw polityków i wszelkich autorytetów, by bez wzgl du na swój wiatopogl d, zmobilizowali wszelkie moralne si y dla ratowania naszej cywilizacji. W tej sytuacji przera a wprost lepota i skrajna nieodpowiedzialno tych, którzy systematycznie, planowo, dla osnych planów zyskania sobie g osów wyborczych ze strony skrajnego elektoratu, a tak e w imi tych samych, co dawniej, ateistycznych ideologii i filozofii, mi dzy innymi tej trockistowskiej, która spowodowa a anarchistyczn rewolt studenck z 1968 roku – walcz z chrze cija sk wizj cz owieka i rzeczywisto ci. Którzy promuj ewidentne z o moralne. Którzy d do ustanawiania sprzecznych z dekalogiem praw. Którzy przy ka dej okazji atakuj Ko ció katolicki, traktuj c go jako wroga numer jeden, przeszkadzaj cego im w reformowaniu wiata bez Boga, i jako ówn przeszkod w procesie budowania mitologicznego raju na ziemi. Nihil novi sub sole – mówili staro ytni. Nic nowego pod s cem. Ko ció traktowany jest dzi przez ateistyczny liberalizm, mimo g oszonych przeze hase o tolerancji, tak samo nieprzyja nie, jak traktowany by przez przedstawicieli minionych totalitaryzmów i nies awnej pami ci rewolucjonistów. Jesieni ubieg ego roku w oski wybitny kardyna Renato Martino, przewodnicz cy Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”, w swoim przemówieniu do dyplomatów wypowiedzia si na temat, jak wspó czesny zachodni establishment traktuje dzi g os Ko cio a, z którym rzekomo pragnie pozostawa w dialogu. Zdaniem kardyna a Martino g os Ko cio a katolickiego jest w niektórych krajach zachodnich „rozmy lnie zag uszany przez wrzaw i zgie k wzburzane przez pot ne lobby kulturalne, ekonomiczne i polityczne, kieruj ce si g ównie uprzedzeniami w stosunku do wszystkiego, co chrze cija skie. Lobby to beztrosko i weso o – mówi kardyna Martino – lansuje pomieszanie ról p ci, wy miewa ma stwo czyzny i kobiety, atakuje ycie b ce przedmiotem najbardziej ekstrawaganckich eksperymentów. Na awie oskar onych owego lobby – b cego czym w rodzaju wspó czesnej inkwizycji pe nej pieni dzy i arogancji – zasiada przede wszystkim Ko ció katolicki i chrze cijanie, wobec których dozwolone s wszelkie chwyty, aby ich zmusi do milczenia, poczynaj c od zastraszania po publiczn DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A pogard , od kulturalnej dyskryminacji po marginalizacj ”. Tyle kardyna Martino. Jego s owa zosta y wyra nie potwierdzone, mi dzy innymi przez znan spraw w oskiego europejskiego parlamentarzysty, wybitnego filozofa Rocco Buttiglione, który nie zosta dopuszczony przez ateistycznych libera ów do wa nego stanowiska w parlamencie europejskim tylko dlatego, e nie ukrywa swoich katolickich przekona . Ko ció jest od wieków przygotowany na ataki i brak zrozumienia. Nie ustaje jednak w napominaniu b dz cych i g oszeniu Ewangelii, do czego zosta powo any, poniewa jego podstawowym zadaniem jest nawracanie do Boga ludzkich serc. Do ko ca wiata b dzie zatem to czyni . Cho by go za to prze ladowano, krytykowano i stawiano przed dami. Zawsze bowiem b dzie pami ta o ewangelicznym wezwaniu, by prostowa ludzkie drogi. Zawsze b dzie mia ostr wiadomo , e z tego, jak wype ni ewangeliczny nakaz misyjny, rozliczy go na s dzie Bóg S dzia sprawiedliwy Z tego, co zrobili my z Ewangeli i z bezcennym darem wiary, rozliczy ka dego z nas; rozliczy ka dego biskupa, ka dego kap ana i ka dego chrze cijanina. Ko ció jest w Europie dwa tysi ce lat. To on – korzystaj c z antycznego dziedzictwa –stworzy jej kultur . To on da pocz tki nowo ytnej nauce, matematycznie wyja niaj cej rzeczywisto , tej nauce, któr przej i z której korzysta ca y wiat. To Koció stworzy pierwsze szko y i uniwersytety. To on stworzy pierwsze szpitale, ochronki, sieroci ce i domy starców. To on uczy Europejczyków uprawy roli, hodowli byd a, medycyny, budowania dróg, mostów itd. To on stanowi dla nich niedaj ce si niczym zast pi spoiwo, dzi tak bardzo im potrzebne wobec wy aniaj cych si coraz to nowych zagro . Chrze cijanie nie powinni mie kompleksów ni szo ci, gdy ich przekonania s atakowane i wyszydzane. To nie oni s obcym cia em i nalotem na prawdziwej europejskiej cywilizacji. Polscy nierze 1920 roku, bohaterskie miasta polskie walcz ce z naje , wspominany dzi przez nas szczególnie bohaterski kap an ks. Ignacy Skorupka, walczyli i gin li za Europ chrze cija sk . Za tak Europ , któr po straszliwej II wojnie wiatowej zacz li skutecznie budowa wspaniali, ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. charyzmatyczni m owie stanu: Robert Schuman, Alcide de Gasperi, Konrad Adenauer oraz Charles de Gaulle. Nie jest bynajmniej dzie em przypadku, e wszyscy czterej byli gorliwymi katolikami. Po straszliwych cierpieniach, jakie przynios y narodom europejskim dwa bezbo ne totalitaryzmy, które na walce z Bogiem i na nienawi ci – klasowej i rasowej – próbowa y stworzy now Europ , widz c spustoszenia dokonane przez bezbo ników, wspomniani katoliccy m owie stanu uznali, e chrze cijanin nie mo e ogranicza swojej wiary do sfery prywatnej, bezbo nikom zostawiaj c ca e ycie polityczne, spo eczne, kulturowe i naukowe. Uznali, zgodnie z katolick nauk spo eczn , e chrze cijanin ma prawo; co wi cej, ma obowi zek przemienia ca y wiat w duchu ewangelicznych warto ci, takich jak: pokój, chleb i opieka dla biednych, solidarno mi dzy lud mi i narodami, szacunek dla ka dego cz owieka i dla wszystkich narodów, wolno przekona religijnych, demokracja, eliminacja dominacji silniejszych nad s abszymi, odrzucenie wyzysku i agresji z ycia spo ecznego i ekonomicznego oraz z relacji mi dzynarodowych, a tak e rozwój we wszystkich dziedzinach. Wymienieni politycy uznali, e chrze cijanin ma obowi zek wchodzi z ewangelicznymi warto ciami w ycie polityczne, e nie wolno mu si od niego dystansowa i zostawia rz dzenia narodami wrogom Pana Boga. Uznali, e nie ma innej drogi do zapewnienia Europie pokoju i yczliwej wspó pracy mi dzy narodami, jak tylko oparcie jej rozwoju na wymienionych wcze niej warto ciach chrze cija skich. St d ich zdaniem to w nie chrze cijanie z mandatu ewangelicznego, który nakazuje im czyni wiat lepszym - maj obowi zek wchodzi do ycia politycznego, spo ecznego i ekonomicznego. Maj obowi zek wchodzi do mediów, do kultury i nauki swoich narodów. Czterej wymienieni katoliccy m owie stanu mieli wiadomo wielkiego znaczenia – dla pokoju, dla przyjaznej wspó pracy i dla wszechstronnego rozwoju Europy – sprawnej, spo ecznej gospodarki rynkowej oraz mi dzynarodowej wspó pracy gospodarczej i dlatego stworzyli baz ekonomiczn pierwszej wspólnoty europejskiej w postaci Wspólnoty W gla i Stali. Jednak w ich zamierzeniach ekonomia mia a by rodkiem do budowania nowej, solidarnej, wspania ej Europy, a nie g ównym jej celem. W swoim przemówieniu do cz onków Europejskiego Parlamentu, Robert Schuman wyg osi 19 DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW A II W NAUCZANIU KO CIO A w 1959 roku nast puj ce s owa: Pe na, prawdziwa demokracja, zawdzi cza swoje powstanie i swój rozwój chrze cija stwu. Zrodzi a si ona ju w tym momencie, gdy cz owiek zosta powo any przez Boga do tego, by w swoich ideach, s owach i czynach, bezwarunkowo przyzna wielk godno ka dej poszczególnej osobie oraz by zaakceptowa jej niezbywalne prawo do ycia, do wolno ci, do pokoju, do wychowania i do szacunku nale nego ka demu cz owiekowi na podstawie przykazania mi oci bli niego. Dopiero chrze cija stwo, mówi Schuman, zacz o uczy ludzko o naturalnej równo ci wszystkich ludzi na wiecie, bez wzgl du na ras , klas spo eczn , ple , wiek, zawód, stan posiadania i stanowisko polityczne czy spo eczne. W tej swojej nauce chrze cija stwo wychodzi o zawsze, jako z punktu wyj cia, z objawionej przez Boga prawdy, e ka dy cz owiek zosta stworzony na Bo y obraz. I ta w nie chrze cija ska nauka sta a si z up ywem wieków fundamentem europejskiej cywilizacji, fundamentem prawa mi dzynarodowego oraz wspó czesnych teorii praw cz owieka. owa Schumana, jednego z twórców wspólnoty europejskiej, warto przytoczy dzisiaj, gdy liczni zachodni liderzy europejscy robi wszystko, by wyrwa z serc i umys ów Europejczyków, z instytucji europejskich, z ycia publicznego, naukowego i spo ecznego nowej Europy – jej chrze cija skie korzenie i wszelkie odniesienie do Boga osobowego, którego wola, zawarta w Dekalogu, Ewangelii i w prawie naturalnym, jest jedynym gwarantem przetrwania i rozwoju cywilizacji euroatlantyckiej. Tomasz Masaryk, znany filozof i wybitny czeski przedwojenny prezydent, powiedzia kiedy wa ne i m dre s owa: Naród, pa stwo, instytucja, a nawet cywilizacja – ginie bezpowrotnie, je eli odejdzie od fundamentów, na których zosta a zbudowana. Cywilizacj europejsk i wspólnot europejsk zbudowano na fundamencie zasad chrze cija skich. I tylko one mog im zapewni przetrwanie. Inaczej, trawione b przez nieustaj ce, coraz bsze kryzysy. Sama wolnorynkowa ekonomia nie wystarczy za spoiwo w obliczu widocznych egoizmów narodowych i zewn trznych zagro , terroryzmu i innych niebezpiecze stw, tak e tych, które mog spowodowa nieodpowiedzialni naukowcy, chc cy zast pi samego Boga w swoich badaniach genetycznych i innych do wiadczeniach. Co wi cej, wspólnota europejska, pozbawiona oparcia w soli- 20 darno ci p yn cej z ewangelicznego przykazania mi ci bli niego, atwo sta si mo e zarzewiem nowych nienawi ci, nowych zniewole s abszych przez silniejszych oraz nowych konfliktów. To za chrze cija sk Polsk i Europ umiera ksi dz Ignacy Skorupka i niezliczeni polscy nierze 1920 roku. Niech wzniesiony tu pomnik pomo e wszystkim Polakom zachowa pami o ich ofierze, a tak e o tym, za co oddali swoje ycie. Niech ka demu z nas u wiadomi, e my równie zobowi zani jeste my, chocia dzi ki Bogu ju w inny ni oni sposób, walczy , w naszym prywatnym i publicznym yciu – o chrze cija sk dusz naszej Ojczyzny i naszej przecie Europy, któr my Polacy wspó budujemy ju od tysi ca lat. Amen. Abp S. Wielgus, „Mocni w wierze przeciwstawiajcie si z u” (1 P 5,9), P ocki Instytut Wydawniczy, P ock 2005. £ KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA ¢ Ks. Henryk Nowik CHRYSTUS MI OSIERNY KRÓLEM WSZECH WIATA (próba odczytania) Jezu Chryste, W adco Wszech wiata, przyjd Królestwo Twoje i obdarz pokojem, nasz Ojczyzn i wiat ca y, wed ug Mi osiernego Serca Swego. Na Ziemi Lubuskiej, w wiebodzinie, stan a figura Chrystusa Króla Wszech wiata. Idea budowy tego monumentu zrodzi a si w sercu ks. pra ata Sylwestra Zawadzkiego, proboszcza parafii pw. Mi osierdzia Bo ego, a zarazem budowniczego sanktuarium w tej parafii. W 2000 r. miasto wiebodzin przeprowadza o akt intronizacji Chrystusa Króla. Ordynariuszem diecezji by wówczas ks. bp Adam Dyczkowski. Wypada tu doda , e by to czas o ywionych intronizacji parafialnych w Polsce. Nie sposób pomin Intronizacji Chrystusa Króla w Smolnie Wielkim w 2002 r. w ko ciele parafialnym pod tym wezwaniem, w dniu patronalnym. Wówczas w koncelebrze przewodniczy ks. dr Rektor Wy szego Seminarium Duchownego w Parady u Henryk Dworak, homili wyg osi ks. v-ce Rektor Ryszard aszcz, Akt Intronizacji odczyta pose na Sejm RP Stanis aw Guzowski, przyrzeczenia intronizacyjne y w adze: administracyjne (burmistrz Kargowej – Janusz K ys i wójt Trzebiechowa – Stanis aw Drobek oraz radni i so tysi tych gmin), szkolne, policyjne i stra y po arnych. Na t okoliczno rozdano chusty z nadrukiem „Chrystusa Króla” oraz po wi cono monumentalny krzy w parku wiejskim przy ko ciele. Uroczystym obiadem, przemówieniami i od piewaniem pie ni Króluj nam Chryste zako czono podnios e wi towanie. Po linii tej uroczystoci ko cielnej dokonano intronizacji Chrystusa Króla w rodzinach, podczas duszpasterskiej kol dy (z perspektyw dalszych dzia duszpasterskich). ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. St d podj ta tu problematyka jest bardzo bliska pisz cemu te s owa. Wracaj c do najwi kszej sprawy w diecezji, a nawet w Polsce, winno si nawi za do roku 2002, gdy nowo utworzona parafia pw. Mi osierdzia Bo ego naby a teren pod budow pomnika. Za atwianie ró nych formalno ci i poszukiwanie ró nych koncepcji organizacyjnych, cznie z ca sfer twórcz tego dzie a, sprawi y, e prace budowlane rozpocz to w 2005 r. Fachowych zada w realizacji projektu Miros awa Pateckiego i wspó pracownika – plastyka Tomasza Stafiniaka podj li si m.in. konstruktorzy: doc. Miko aj K apo , prof. Jakub Marcinowski, in . Marian Wybraniec i liczni darczy cy, a nade wszystko pomys odawca i realizator dzie a – ks. pra at prob. Sylwester Zawadzki. Wymienione osoby ks. kard. Henryk Gulbinowicz obdarowa pier cieniem 1000-lecia Archidiecezji Wroc awskiej. Przedsi wzi cie by o wielkie, a trudno ci by o niema o. W mi dzyczasie prace wstrzymano. Interwencja bpa Ordynariusza ks. dra Stefana Regmunta sprawi a, e przyst piono do uko czenia podj tego dzie a. Ukoronowanie trudu budowy monumentalnej figury widzia bp Ordynariusz przez pryzmat przemy le teologicznych. Da temu wyraz w wywiadzie przeprowadzonym przez inf. Ireneusza Skubisia w „Niedzieli” 21 XI 2010: Królestwo Chrystusa to w adza o charakterze duchowym, królestwo, które »nie jest z tego wiata« (J 18,36). Przeciwstawia si ono królestwu Szatana i mocom ciemno ci, a od swoich zwolenników wymaga, aby wyrzekli si tego wszystkiego, co przeszkadza im jednoczy si z Bogiem. […] wiebodzi ski pomnik – mówi Ordynariusz – to jaki rodzaj naszego ho du dla Chrystusa jako naszego Pana i uznania Jego powszechnej adzy. Ide t pod a Duszpasterz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej za encyklik Piusa XI Quas primas, która na zako czenie roku jubileuszowego 1925 obwie ci a wi to Chrystusa Króla Wszechwiata. Papie ten ju wówczas zdawa sobie spraz o wieceniowego zagro enia Ko cio a z racji mobilizacji pa stw w kierunku wiatowej w adzy bez 21 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Boga, opartej na filozofii podmiotu. Wed ug tej filozofii wiadomo ludzka jest punktem wyj cia i dojcia w refleksji rozumu bez klasycznej idei prawdy. Doprowadzi o to do powstania globalizmu monistycznego, o nurcie antyko cielnym – komunizm (neosocjalizm) lub ignoruj cym Boga – liberalizm ideologiczny (modernizm), z rz dem wiatowym przeciw Chrystusowi Królowi Wszech wiata. St d ustanowienie wi ta Chrystusa Króla Wszech wiata by o konieczno ci , by ci gle przypomina o ludom i narodom, e to w nie Chrystus jest Panem i W adc wiata ca ego. A postawienie pomnika Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie w 2010 roku nada o realny kszta t tej idei z 1925 roku i sta o si tym samym przes aniem do wiata. Przez modlitewny Akt Intronizacji Chrystusa Króla kard. Adama Stefana Sapiehy z 1927 r. do narodu Polskiego bardziej uwidacznia si prawda o budowaniu Królestwa Bo ego na ziemi polskiej. Przes anie do wiata papie a Piusa XI i kard. Abpa Krakowa Sapiehy do Narodu Polskiego g osz ide , e jedynym W adc serc i sumie ludzkich jest Jezus Chrystus Król Wszech wiata. Ks. bp. Ordynariusz Stefan Regmunt we wspomnianym wywiadzie zwróci uwag na zasadnicz my l interpretuj ide budowy wiebodzi skiego monumentu: Pomnik zbudowano na terenie nale cym do sanktuarium Mi osierdzia Bo ego w wiebodzinie. My , e monument wpisze si w ofert duszpastersk tego o rodka, a ludzie, którzy przyjad do wiebodzina, zobaczy pomnik, b mogli us ysze or dzie o Bo ym Mi osierdziu i znajd przestrze do modlitwy i refleksji nad w asnym yciem. W ten sposób doszed nowy atrybut do królewsko ci Chrystusa, a mianowicie Mi osierdzie Bo e. Atrybut ten g osi, e Chrystus jest Królem nie z tego wiata, jak to sam stwierdzi przed Namiestnikiem Rzymu, a przyszed na wiat, aby da wiadectwo prawdzie o swej mi ci mi osiernej. W dniu 21 listopada w sanktuarium Mi osierdzia Bo ego w wiebodzinie po nabo stwie wyruszy a wielka procesja biskupów, ksi y, parafian i pielgrzymów z Polski i zza granicy do wi tyni polowej ustawionej wokó monumentalnej figury Chrystusa Króla. W czasie tego modlitewnego przej cia klerycy przewodniczyli w celebracji Litanii do Chrystusa Króla. Po odpowiednich wezwaniach do Chrystusa Króla, lud procesyjny kolejno odpo- 22 wiada : „Przyjd Królestwo Twoje. Panuj nad duszami. Panuj nad rodzinami. Panuj nad narodami. Panuj nad swoimi nieprzyjació mi”. Narasta klimat niezwyk ego wydarzenia. Nast pi a modlitwa politanijna. Zamyka a ona wszystkie wezwania, podkrelaj c jednocze nie Chrystusowe Królowanie Wszech wiatowe: Wszechmog cy, wiekuisty Bo e, który wszystko odnowi chcia przez Najmilszego Syna Twego, Króla Wszech wiata: racz w dobroci Twojej sprawi , aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, podda y si s odkiej w adzy Twojej. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który z Tob yje i króluje przez wszystkie wieki wieków. Amen. Rozpocz a si Msza w. Koncelebrowali: kard. Henryk Gulbinowicz (przewodnicz cy), abp Andrzej Dzi ga (kaznodzieja), bp Stefan Regmunt (Ordynariusz Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej), bp Adam Dyczkowski, bp Pawe Socha, bp Zdzis aw Fortuniak, bp Marek Mendyk, kap ani diecezjalni i krajowi. We Mszy w. uczestniczyli: Helena Hatka (Wojewoda Lubuski), Marek Jab ski (Marsza ek Sejmiku Lubuskiego), Burmistrz, Starosta, Radni miasta i powiatu. Zaproszonych przywita bp Ordynariusz, dzi kuj c równocze nie ks. pra . Sylwestrowi Zawadzkiemu za inicjatyw i za budow Pomnika Chrystusa Króla Wszech wiata. Ks. bp Pawe Socha odczyta okoliczno ciowy list od abpa Metropolity Przemyskiego – Przewodnicz cego Konferencji Episkopatu Polski Józefa Michalika, który stwierdzi , e imponuj ca figura Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie jest przes aniem do duchowie stwa i wiernych, by „g osi pi kno i warto Królestwa Bo ego, które Chrystus przybli nam w Ewangelii, nauczaj c, e przyszed g osi nadej cie Królestwa, które […] w nas jest (por. k 17,21) i e s , to znaczy królowa !”. Ceremonii po wi cenia dokona ks. dr bp Ordynariusz Stefan Regmunt w asy cie honorowego kustosza Sanktuarium ks. Sylwestra Zawadzkiego i ks. proboszcza Zygmunta Zimnowody. Zebrany lud wpatrywa si w wietlan posta Chrystusa na tle ciemnego nieba. Wszystkim si zdawa o, e za chwil przemówi Król Wszech wiata. Nale o Go jednak przywita i zaprosi do siebie. I tak si sta o tu po przybyciu z góry szafarzy po wi cenia. Zebrani w koncelebrze kap ani i biskupi, wraz z ca ym ludem, na czele z w adzami, trzymali ju w r ku KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA owa modlitwy z wizerunkiem Wszechw adcy na wiebodzi skim wzgórzu, przepasanym olbrzymi flag bia o-czerwon na znak, e Polska zaprasza Chrystusa Króla Wszech wiata do wszystkich serc tej ziemi. I nieprzeliczona rzesza ludu zacz a wos owami modlitwy u onej przez kard. Adama Sapieh w 1927 roku: O Jezu, W adco serc naszych i Królu wieków nie miertelny, przyrzekamy Ci uroczy cie, e przy tronie Twoim i przy Osobie Twojej wiernie sta b dziemy. Przyrzekamy Ci, e nieskalanego sztandaru Twojego nie splamimy, e chor gwi Twojej nie zdradzimy ani niedowiarstwem, ani sekciarstwem, ani adnym odst pstwem. lubujemy Ci, e w wierze wi tej katolickiej a do mierci wytrwa pragniemy. Niech dzieci nasze pisz na grobach naszych, my si nigdy Ciebie, Jezu Królu, i Twojej Ewangelii nie wstydzili. Króluj w sercach naszych przez ask . Króluj w rodzinach przez cnoty rodzinne. Króluj w szko ach przez prawdziwie katolickie wychowanie. Króluj w spo ecze stwie przez sprawiedliwo i zgod wzajemn . W adaj wsz dzie, zawsze i bezustannie. Niech sztandar Twój powiewa nad nami wszystkimi, a Królestwo Twoje niech ogarnia ca nasz ziemi ! Amen. Modlitwa do Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata kard. Adama Stefana Sapiehy – 1927 r. Odpowiadaj c na Twoj mi Panie, wyznaj : Jezu, jeste Królem! Jezu, jeste moim Królem! w tej diecezji czym bardzo cennym i b tak odnow . inspirowa y Zatem do Intronizacji Chrystusa Króla Wszechwiata w naszej diecezji, w Polsce, w narodach wszystkich kontynentów naszej ziemi, droga wiedzie przez Cz owieka. Intronizacja nie jest aktem jednorazowym, jak chce wiele rodowisk spo eczno-religijnych – mimo wewn trznej arliwo ci w wierze, ale jest dziejowym procesem ludów i narodów, na kanwie ka dej osoby, o wrodzonej godno ci, jak to wykazali wi ci i b ogos awieni, bohaterowie narodu i m czennicy Ko cio a, oddaj c swe ycie za wiar w Chrystusa, co trwa a po dzie dzisiejszy. Chrze cija ski zmys dziejów rejestruje teologiczn prawid owo rozwoju naszego narodu, a mianowicie: Bogurodzica – hymn pa stwowy, Królowa Korony Polskiej – luby Jana Kazimierza, Chrystus Król Wszech wiata – Pius XI i Chrystus Mi osierny – Jan Pawe II. Jawi si tu jaki g boki sens dziejów chrystocentrycznych, a mianowicie: Jezus Chrystus Mi osiernym Królem Wszech wiata, w Narodzie Polskim i w ca ej ludzko ci. Ide wiebodzi skiego wydarzenia podj w homilii historiozoficzno-teologicznej ks. abp Andrzej Dzi ga. Daj mi pozna wol Twoj , Panie! Oto jestem! Intronizacyjny ten Akt obieg na falach eteru nasz Kraj i ca y wiat. Sta si ide przewodni dla wszystkich rodowisk „intronizacyjnych” z racji eklezjastycznej formu y: „Jezus Chrystus Król Wszech wiata”. Na tej wizji chrystologicznej ks. bp Stefan Regmunt opar sw refleksj teologiczn , mówi , i Chrystus jest Królem nie z tego wiata, ale dla tego wiata, b c Wszechw adnym przeciw szatanowi i zarazem Mi osiernym, by nikogo z nas nie utraci na rzecz ciemno ci. Powo anie sanktuarium Mi osierdzia Bo ego – mówi bp Ordynariusz – by o pierwszym krokiem zbli aj cym do tego, eby wierni diecezji nieustannie korzystali z mo liwo ci odnowy duchowej swojego ycia. Równocze nie diecezja chce s wszystkim, którzy docieraj na teren województwa lubuskiego czy cz ci dolno skiej, która przynale y do naszej diecezji. Chcemy, aby by y takie znaki, które b mia y charakter wychowawczy. By stawa y si inspiracj do tego, by my mogli wspólnie odkrywa warto ci nieprzemijaj ce, które b ukierunkowywa y na to, co jest istot naszego ycia. By diecezja mog a s ka demu cz owiekowi na drodze ku zbawieniu. Znaki, które mog pog bi nasz duchowo , niew tpliwie ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Homilia wyg oszona przez ks. abp Andrzeja Dzi podczas uroczysto ci po wi cenia Pomnika Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie (Radio Maryja, 21 XI 2010) Wasza Eminencjo, Najdostojniejszy Ksi e Kardynale Henryku, Przewodnicz cy tej szczególnej Liturgii i tej szczególnej modlitwy. Drodzy Bracia w biskupstwie, razem z Pasterzem tej Ziemi i tego ludu Ksi dzem Biskupem Stefanem. Bracia kap ani, wraz ze szczególnie szcz liwym dzisiaj Ksi dzem Pra atem Sylwestrem. Wszyscy Siostry i Bracia – czciciele Jezusa Chrystusa Króla, obecni tutaj, w tej wspólnocie modlitwy, a tak e jednoczeni z nami poprzez transmisj radiow i telewizyjn . Prze ywamy Uroczysto Jezusa Chrystusa, Króla Wszech wiata. W tej Uroczysto ci niesie si z serc ludu Bo ego wielkie wo anie, aklamacja, wielkie zawierzenie, wielkie s owo nadziei i mocy: Chryste, Króluj! Chryste, zwyci aj! Mi swoj 23 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA odnów w nas! Ale te , w tej samej scenerii, niesie si – podobnie jak i kiedy – pytanie pe ne sceptycyzmu, w tpliwo ci: Czy Ty jeste Królem? Prawie yszymy w tym pytaniu: czy rzeczywi cie mam si z Tob liczy , jako z Królem? Czy mam Ci tak nie, po królewsku, potraktowa ? Czy te to tylko puste s owo, jaka retoryka, to Twoje królowanie? Dotyka nas i ta aklamacja zawierzenia, i to pytanie pow tpiewania, ciekawo ci, zaintrygowania. Nie sposób nie poczu w nie tej najg bszej, istotnej strony dzisiejszej Uroczysto ci. Nie sposób nie poczu te tego szczególnego nurtu duchowoci, wpisanego w t Uroczysto i w serce Ko cio a, bez krótkiego chocia by spojrzenia w ca t wielk Prawd o Bogu: obecnym w wiecie i w cz owieku, obecnym w dziejach wiata i w dziejach cz owieka. Przecie pocz tek dziejów to by o wielkie, szcz liwe wspólne bycie cz owieka i Boga: cz owiek rozmawia z Bogiem, patrzy na Boga twarz w twarz, by w przyja ni z Bogiem i w pe nej wspó pracy z Bogiem. Nie mog o by inaczej, bo przecie zosta stworzony na obraz i podobie stwo Boga, stworzony zosta tym samym S owem, którym powo any zosta do istnienia ca y wiat. Stworzony zosta w zachwycie Bo ym. Widzia Bóg, e wszystko, co uczyni , by o bardzo dobre. A cz owiek w naturalny sposób poddawa swoj ludzk wol wspania ej Bo ej woli. Ta harmonia, ta pe na koincydencja, ta dynamika, a jednocze nie ta rado bycia razem, przepe nia y cz owieka i Boga do momentu, gdy cz owiek pos ucha kusiciela, ojca k amstwa. To wtedy pada pierwsze s owo, zapowiadaj ce niezwyk e zmaganie w dalszych dziejach: k ad nieprzyja pomi dzy ciebie, w u i twoje potomstwo, a niewiast i jej potomstwo. Potomstwo niewiasty zmia y twoj g ow . Ty zadasz ból i cierpienie, ale nie zwyci ysz. Ty b dziesz zwyci ony. Ta zapowied zmagania jest jednocze nie zapowiedzi zwyci stwa Bo ej mocy i Bo ej my li. Jednocze nie jest to zapowied zwyci stwa, w którym najbardziej istotny udzia ma mie cz owiek: potomstwo niewiasty. Prorocy potem wielokrotnie powracali do tej my li, przypominali j czynili j obecn w ludzkich medytacjach, w rozmowach, w dyskusjach, a tak e w wyborach osobistych, rodzinnych i spo ecznych. Ta my l dominowa a w czasie wielkich reform spoecznych i religijnych. Ta my l dominowa a tak e 24 w czasie wielkich cierpie i prób. My l – Prawda o Mesjaszu, Zbawicielu, który nadejdzie. Mia nadej jako wódz, który wszystkie narody b dzie pas rózg elazn . Mia nadej jako król – potomek Dawida. Mia obj stolic króla Dawida i jego tron. Wspania Jego królestwa, które si nigdy nie sko czy, przepe nia a nadziej serca i my li, porusza a wyobra ni , inspirowa a i motywowa a, by jeszcze usilniej ws uchiwa si w Bo my l, w Bo e s owo i szuka Bo ych dróg. Bo tak naprawd istot by o zawsze to samo pytanie: czy cz owiek poddaje swoj wol Bogu? Czy te cz owiek nie chce si podda Bogu, a szuka gdzie indziej róde warto ci i inspiracji, gdzie indziej szuka autorytetów. Okazuje si , pokolenie za pokoleniem, e ile razy cz owiek budowa na Bogu, to wprawdzie w trudzie, cz sto w cierpieniu, ale budowa dzie a trwa e. Ile razy opiera si za na innych ród ach, na nie-Bo ych, a wi c anty-Bo ych warto ciach, tyle razy budowa jak na piasku, a dzie a te okazywa y si krótkotrwa e. Rozsypywa y si wcze niej lub pó niej w proch i py , a wspominane by y z niesmakiem, jako niechlubne, i najcz ciej odchodzi y w niepami . Za gdy nadesz a pe nia czasów, Bóg pos swojego Syna, aby si narodzi z Niewiasty. To wtedy pad y s owa: Oto poczniesz i porodzisz Syna. dzie to Syn Najwy szego i Pan Bóg da mu tron Jego ojca – Dawida. Ta godno królewska ju wtedy zosta a zapowiedziana. Jezus Chrystus, id c poprzez ziemi , potwierdza ten swój majestat, który p yn z jedno ci z Ojcem: Ja i Ojciec jedno jeste my. Kto mnie widzi – widzi i Ojca. Ojcze, wiem, e mnie zawsze wys uchujesz. Ojcze – jak Ty we mnie, a ja w Tobie, spraw, aby i oni byli jedno w nas. Po rodku tych s ów, po rodku tych czynów Jezusa, po rodku tych wielkich znaków, pada pytanie: Czy Ty jeste królem? Odpowied jest dobrze znana: Tak. Jestem królem. Ale królestwo moje nie jest st d. W tym punkcie rozwa grozi nam, pope niany przez wielu interpretatorów b d. Wydaje si , e logicznym dopowiedzeniem jest: skoro królestwo Jezusa nie jest st d, to znaczy nie dotyczy spraw tej ziemi. Mo na w takim razie budowa na tej ziemi porz dek inny, nie – Bo y, bo przecie królestwo Chrystusa nie jest st d, a wi c nie ma nic wspólnego ze sprawami tej ziemi. To nie tak. Ja w tym zda- KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA niu s ysz : Królestwo moje nie jest st d, nie jest z tego wiata, ale jest dla tego wiata. Królestwo moje to jest ten odwieczny, niezmienny Bo y ad, w którym wiat si pocz , w którym zaistnia i jedynie w którym ma szans by dalej dobrym, harmonijnym i owocnym. Królestwo moje jest przeznaczone tak e dla tego wiata. To dlatego na imi Jezusa ma ukl kn ka de kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. To dlatego Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca, i wszelki zyk winien to wyzna , je eli chce w tej wielkiej harmonii i mocy mie swój udzia . To nie jest atwe, ale warto pami ta , e z pomoc Ducha wi tego mo emy wyzna : Panem jest Jezus. Zadziwiaj ca scena odgrywa si na Golgocie, yszeli my to przed chwil w s owach Ewangelii wi tej. Oto Jezus Chrystus wywy szony na krzy u. U stóp krzy a pe na milczenia, przenikni ta bólem i tym bólem zjednoczona ze swoim Synem Jego Matka, jakby powtarzaj ca bezg nie: niech mi si stanie. U stóp krzy a umi owany ucze , mi ci yj cy Jan. To chyba z racji na t mi móg us ysze : Synu, oto Matka Twoja. Niewiasto, oto syn Twój. U stóp krzy a, w milczeniu, Maria Magdalena, której wiele darowano, która te wielce pokocha a. Ale w powietrzu nios si te s owa ironiczne, drwi ce: Zejd z krzy a, a uwierzymy Ci. Gdyby zszed , pewnie by Go na nowo tam wprowadzili, by dalej drwi . Ale jeszcze wa niejsza wymiana s ów, dialog, dokonuje si ju na wysoko ci samego krzy a, pomi dzy Jezusem i tymi, którzy obok niego byli ukrzy owani. Przyzwyczaili my si traktowa pierwszego otra po prostu jako otra, cz owieka ma ej wiary, jako tego, który co przeoczy , czego nie rozpozna , nie chcia si podda Prawdzie. Gotowi byliby my uzna go za niewierz cego. A przecie on mówi do Jezusa: Czy nie jeste Mesjaszem? On wyznaje wiar w mesja sk godno i w mesja sk moc Chrystusa. Ten pierwszy otr wo a: Czy nie jeste Mesjaszem? Wybaw wi c siebie i nas. Jakby wo : Mesjaszu, zrób co , co dla mnie w tej chwili b dzie korzystne. To odwieczne, nasycone pretensj wo anie cz owieka do Boga, cz owieka bezradnego w swoim w asnym braku woli dzia ania: Bo e, zrób co ! Lecz drugi z otrów si odzywa, a pobrzmiewa w tym s owie jakby upomnienie: Ty nawet Boga si nie boisz! Jakby chcia powiedzie : ty dalej niczego nie rozumiesz! Prze ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. cie my cierpimy w sposób zas ony, my jeste my winni, ale On nic z ego nie uczyni . Ten drugi wyznaje wiar , a jednocze nie prosi: Jezu wejrzyj na mnie! Tak jakby podda ju swoje serce ca kowicie Sercu Jezusa, jakby si odda w r ce Jezusa: Jezu czy ze mn to, co Ty sam chcesz, co Twoje kochaj ce Serce zechce ze mn uczyni , bo ja po prostu chc by z Tob . Zauwa t ró nic : jeden chcia by Bogu wyznacza zadania i Boga rozlicza , sam pozostaj c obserwatorem: Bo e, czemu jeszcze nie wykona tego, na co ja czekam! A drugi, ze swoim cierpieniem i krzy em, chce raczej do czy do Jezusa i by do Jego dyspozycji. Porusza owo Jezusa: Zaprawd powiadam Ci, jeszcze dzi dziesz ze mn w raju. To wielka szko a, ta scena Golgoty, ta scena ukrzy owania, bo przecie Krzy to tron zwyci skiego Króla. Serca jednych twardniej tu jeszcze bardziej, ale serca innych poddaj si Jezusowi. Wyprowadzili Go poza wi tyni , nawet poza miasto. To by a decyzja wieckiej w adzy. Chcieli, aby ten krzy by ko cem, by by mierci , by by definitywnym kresem, by zako czy a si wreszcie ta historia, by oni ju mogli spokojnie robi swoje. Dodatkowo chcieli Go jeszcze poha bi , wydrwi , uczyni po miewisko. Nie przewidzieli jednego, e On zmartwychwstanie. A On stan ywy po rodku swoich uczniów: Ja jestem. Id cie na ca y wiat. I g cie wszelkiemu stworzeniu, nie tylko, e si przybli o, ale e si rozpoczyna królestwo Bo e; e ka dy, kto uwierzy i ochrzci si , kto podda si Bogu, kto stanie do dyspozycji i zechce by wspó pracownikiem Pana Boga, ma szans na udzia w tym zwyci stwie. Id poprzez dzieje pokolenia aposto ów. Id poprzez dzieje pokolenia wi tych. Id tak e przez ziemi europejsk i przez polsk ziemi . Mo emy powiedzie – cz c wielk klamr nasze dzieje – e patrzymy dzisiaj w ca perspektyw tych dziejów, tych pokole , tych wielkich wi tych m ów i wi tych niewiast. Dzisiaj, z tego wiebodzi skiego wzgórza, u stóp tej monumentalnej Figury Jezusa Chrystusa Króla; Chrystusa yj cego; Chrystusa Triumfuj cego; Chrystusa Zwyci zcy; Chrystusa, który jest S dzi ; Chrystusa, który Jest: wczoraj i dzi i jutro, i ten sam a na wieki, rozpoznajemy Go, e jest szans nasz jako Narodu, i szans ka dego z nas w tym Narodzie; 25 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA który jest szans ka dego cz owieka i szans ka dego narodu. Staje ta Figura w tym szczególnym miejscu, jakby wiadek dziejów Polski. St d przecie nie tak daleko do historycznej Cedyni, w starej, polskiej, piastowskiej ziemi. Stajemy i my u stóp tej Figury, w tym szczególnym miejscu, na styków narodów i ich dziejów, na styku kultur i na styku okre lonych programów i porz dków. Stajemy po tysi cu lat polskich dziejów, o których powiedzia Jan Pawe II, e nie sposób ich zrozumie do ko ca bez Chrystusa, bo to On te dzieje wspó tworzy . Dopiero, gdy si Jego obecno , tak e t królewsk , przy y do polskich dziejów, gdy si je uwzgl dni, mo na zaczyna je rozumie , czu i chcie je w ciwie kontynuowa . Przywo mo emy wielk batali sprzed 600 lat, gdy stan y naprzeciwko siebie dwie pot ne armie ówczesnej Europy. I jedni, i drudzy z imieniem Chrystusa, tyle, e jedni bardziej mieli wpisane to imi w serca, a drudzy bardziej wpisane mieli to imi w szaty. Jedni na wie , e król s ucha Mszy w., e król staje u stóp Chrystusa prze ywaj cego na nowo w sposób niekrwawy sw Golgot i zmartwychwstanie – w pokorze si wyciszali i Bogu zawierzali. Drudzy w tym czasie dobywali nagie miecze i posy ali je, aby przyspiesza to wielkie zderzenie i zmaganie. W pewnym sensie stan y wtedy naprzeciwko siebie dwa sposoby rozumienia królowania Chrystusa. Jeden sposób jest bardziej instytucjonalny, nakazowy, który poprzez prawo, poprzez decyzje, poprzez nakazy i zarz dzenia, chce przyspiesza a nawet wbrew ludzkiemu sercu narzuca budowanie królestwa Bo ego. Czyni to – niestety –bardzo cz sto w po czeniu z cierpieniem ludzkim. Drugi sposób, to ten nasz, rodkowoeuropejski, w którym najwa niejsze jest serce oddane Chrystusowi, i ka dy cz owiek, który mo e dojrzewa powoli, uczy si Chrystusa, a w Chrystusie uczy si samego siebie i uczy si innych ludzi. Ten sposób rozumienia i spo ecznego odczytywania Ewangelii, obecny w rodkowej Europie, w sercach s owia skich, obecny na polskiej ziemi, otrzyma wtedy od Boga wtedy,– 600 lat temu, dar – mo liwo zwyci enia w grunwaldzkim zmaganiu, na znak, na pami , na ugruntowanie w nie tej drogi pod ania z Chrystusem – drogi serca, drogi cz owieka – poprzez sprawy spo eczne, i publiczne i prywatne. 26 Rzeczywi cie, jest co szczególnego w naszych polskich dziejach, e zafascynowali my si zasadami ycia spo ecznego, które s faktycznie z Ewangelii wi tej wydobyte. I chocia ich nie g osimy i nie czynimy obowi zuj cymi z racji na wyznawane chrze cija stwo czy na nasz osobist religijno , to spo ecznie uznajemy ich oczywisto i obowi zywalno z racji na ich uniwersalny charakter, na ich m dro spo eczn oraz na ich s uszno . w tych zasadach dwie prawdy, które dominuj s niejako w ich centrum. Mo na powiedzie , e od nich ca y ten system zasad si rozpoczyna. Jest tu prawda o cz owieku, o godno ci ka dego cz owieka, przewy szaj cej warto ca ego innego stworzenia. Ca y stworzony wiat jest przepi knym Bo ym dzie em. Trzeba go podtrzymywa , zachowywa i chroni , by podtrzymane by o pi kno wiata, by mog o zadziwia i cieszy wszystkie pokolenia i s tak e pokoleniom, które przyjd po nas. Jednak cz owiek staje po rodku tego dzie a stworzenia jako ten, który ma nie tylko podtrzymywa pi kno i dobro wiata, ale nadto ma je pomna , rozwija i pog bia . To w nie cz owiek ma szanpomna t – z Boga pochodz – dobro wiata, czyni c dobro – pokolenie za pokoleniem – we wspó pracy z Bogiem. St d te i godno jest tak wa podstawow i niezbywaln warto ci ka dego cz owieka, przenikaj ca e jego istnienie, od pocz cia a do naturalnej mierci, niezale nie od maj tku, od wykszta cenia, niezale nie od zyka i od statusu spo ecznego. Warto ta przynale y ka demu tylko dlatego, e jest cz owiekiem. Ten szczególny szacunek do cz owieka by w polskim systemie spo ecznym, politycznym i prawnym obecny od pocz tku, chocia w czynach codziennych cz sto go – niestety – brakowa o. To przecie o to biskup Stanis aw upomina króla: Nie wolno ci tak traktowa poddanych. Jak to? Mnie – królowi nie wolno? Nie wolno ci, bo jako król chrze cija ski jeste s ug twoich poddanych. Jest to prawda obecna w naszej kulturze od wieków. T prawd starali my si te jako Naród stosowa w istotnych relacjach z innymi narodami. I chocia nie zawsze prawda ta by a wpisana w dokumenty, to przecie by a obecna w sercach, rozpoznawalna, akceptowana i oczekiwana. A gdy jej ze s abo ci ludzkiej brakowa o w dzia aniu, to czuli my, e co jest nie KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA tak. Nigdy te postaw sprzecznych z t prawd nie pochwalali my, nie akceptowali my. Cierpi c patrzyli my, gdy takie postawy stawa y si codziennoci w yciu jednostek czy nawet ca ych grup. Dlatego te i dzisiaj, gdy tyle jest dyskusji na polskiej ziemi o warto ci cz owieczego ycia, o godno ci cz owieka, a tak e o ludziach, którym potrzebna jest pomoc, o bezdomnych i bezrobotnych, o biednych i schorowanych, a tak e o tych najs abszych, którzy si jeszcze nie narodzili, a przecie ju yj , ju maj swoj ludzk godno przez Boga nadan , ju s naszymi siostrami i bra mi, w tych dyskusjach nieustannie powraca ta t sknota za Bo ym adem, za Bo ym porz dkiem jako zasad podstawow porz dku spo ecznego. Ile troski Jan Pawe II wk ada w poruszenie serc i umys ów t prawd o cz owieku. Jest w tym spo ecznym porz dku, za którym t sknimy i który chcieliby my, by by obecny tak e dzisiaj, a tak e w przysz ci, druga warto bardzo istotna, centralna, od której si wiele innych wartoci rozpoczyna i od której wiele innych zale y. To jest mi , rozumiana jako zasada relacji pomi dzy lud mi, którzy rozpoznaj swoj godno i chc by razem. To w nie ta warto – mi w ma stwie, w rodzinie, w spo ecze stwie, w s siedztwie, w miejscowo ci, mi w ca ym Narodzie i tak e pomi dzy narodami – powoduje, e je li jest rozpoznana i jest wdra ana, to w relacjach spo ecznych za t mi ci idzie i sprawiedliwo , i uczciwo , i wierno , i szacunek, i pomoc – gdy jest potrzebna, i przebaczenie, i zrozumienie. Te wszystkie relacje spo eczne, tak wa ne, tak zwielokrotnione i rozbudowane, w nie zaczynaj c od mi ci moby budowane owocnie i skutecznie. Czy nie o tym my la Jan Pawe II wo aj c o cywilizacj mici? Gdy patrzymy w wietle tych dwóch warto ci na sprawy spo eczne, na te ludzkie g ody i t sknoty, to rozpoznajemy, e przecie Jezus Chrystus przyszed , aby na nowo nam przypomnie , kim jestemy. Aby da wiadectwo Prawdzie. Dlatego cierpliwie odpowiada na powik ane pytania faryzeuszy o powik ane interpretacje. Jak to jest: Moj esz pozwoli na to i na to. A Ty co mówisz? A Jezus zaczyna wtedy pokazywa , jak to by o na pocz tku, co by o w Bo ej my li. Tak jakby prosi , aby my t Bo my l wszyscy na nowo zechcieli przyj , aby- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. my do niej chcieli dotrze i od niej rozpoczyna i rozumowanie, i szukanie mi dzyludzkiej jedno ci i wszelkie dzia anie. Zobaczcie, jak by o na pocz tku, i pomy lcie. Jezus przywraca ten Bo y pocz tek. Przywraca Bo y ad. Umi owani. Stajemy dzisiaj niejako w centrum Uroczysto ci Chrystusa Króla. Wiele si mówi znowu w ostatnich latach i o tej Uroczysto ci, i o tym nurcie pobo noci. Temat ten narasta w dyskusjach, narasta w modlitwach, narasta w t sknocie. T sknota za Chrystusem Królem, za powszechnym uznaniem Jego królowania, niesie si na polskiej ziemi przez wiele serc i umys ów, a tak e przez wiele wspólnot. Ten nurt pobo no ci: uczczenia Chrystusa jako Króla, wyrasta w sposób naturalny z wcze niejszego uczczenia Naj wi tszego Serca Pana Jezusa, bo to Serce Chrystusa, które jest ród em i pocz tkiem mi ci, a tak e jej gorej cym ogniskiem, jest Sercem królewskim. Poznaj c t mi , przyjmuj c mi , i ucz c si tej mi ci, poznajemy królewsk moc mi ci samego Boga – Jezusa Chrystusa. To uczczenie Jezusa Chrystusa jako Króla wzi o te swój pocz tek, w ciwie: jakby my dojrzewali do uczczenia Chrystusa Króla, tak e poprzez wielki kult Naj wi tszego Sakramentu, poprzez kult Eucharystii. To przecie ywy Jezus Chrystus jest obecny po ród nas, po ród ludzi, obecny w ca ym swoim majestacie, a jednocze nie tak pokorny, pod ka cz stk tej postaci chleba eucharystycznego. A przecie przed Nim si kl ka, Jego si przyjmuje z mi ci , Jego si adoruje, bo On jest Panem i Królem serc: On obecny, ywy po rodku nas, ucz cy nas prawdy o yciu, ucz cy nas m dro ci ycia, prowadz cy nas po meandrach cz owieczych problemów i cz owieczych nadziei. Uroczysto Chrystusa Króla w przedziwny sposób czy to wielkie ycie mi ci , która ród o swoje ma w sercu. czy te ten wielki zachwyt adoracyjny wobec obecnego Chrystusa i jednocze nie wdzi czno za Jego obecno . I tak, jak szczególny rozwój kultu Serca Bo ego by odpowiedzi na wielkie wo anie wiata o mi , tak jak rozwój kultu Naj wi tszego Sakramentu by odpowiedzi na wielkie woanie o trosk o ycie cz owiecze, o godno cz owieka, tak doprowadza nas to do kultu – uczczenia królewsko ci Chrystusa. Rozpoznajemy to w spo- 27 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA sób szczególnie silny chyba dlatego, e Chrystusowi tego prawa odmawia si w wiecie ju od kilku pokole . Im bardziej za odmawia si Chrystusowi prawa do panowania w ludzkich sercach i w ludzkich my lach, w ludzkich decyzjach i w ludzkich czynach, tym bardziej w nie za Chrystusem jako Królem t sknimy. U wiadamiamy sobie, e tylko wtedy, gdy On jest Panem my li, gdy On jest Panem uczu , gdy On jest Panem ludzkiej woli i gdy On prowadzi ludzkie dzia ania, tylko wtedy jeste my do ko ca bezpieczni. wiat dzisiejszy pokazuje znowu to swoje oblicze. Ten wiat wielkich polityków, wiat in ynierów spo ecznych, pokazuje, e chce zagospodarowywa przestrzenie ludzkich serc oraz ludzkiego mylenia i dzia ania, ale nie po Bo emu. To dlatego z tak t sknot patrzymy i w t dzisiejsz Uroczysto , i z tak nadziej patrzymy tak e w t Figur . A có ta Figura zmieni – zapytasz. Figura staje si znakiem. Odk d Jezus Chrystus pod sercem Maryi zacz jako cz owiek, odk d przyj ludzkie cia o i sta si podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu, mamy prawo – jako jednego z nas, naszego brata w cz owiecze stwie, do nas podobnego we wszystkim oprócz grzechu – przywo ywa Go i ukazywa w materialnych Znakach obecno ci, poprzez te figury, poprzez obrazy. I taka jest ta szczególna Figura, w której Chrystus patrzy na wiebodzin, patrzy na to Sanktuarium, w którym jest ród o Jego Mi osierdzia, i swoimi d mi wyci gni tymi chce wszystkich ogarn , chce wszystkich uczyni rodzin chce wszystkim da poczucie bezpiecze stwa, chce wszystkich na nowo uczyni swoim Ludem. Ta Figura mo e sta si Znakiem nadziei dla wszystkich, którzy takiego znaku poszukuj , a tutaj na skrzy owaniu dróg prowadz cych ze wschodu na zachód i z pó nocy na po udnie, ma szans sta si Znakiem szczególnie rozpoznawalnym i akceptowalnym. Niech ta Figura góruje w tym miejscu, niech patrzy na to Miasto, które dziesi lat temu uzna o Chrystusa Króla jako swojego Pana. I jak powiedzia ówczesny Pasterz, sta o si Miastem królewskim, Miastem Chrystusa Króla. Niech patrzy na wszystkich pielgrzymów i niech przypomina, e Jezus Chrystus Król jest Panem yj cym, e Jezus Chrystus Król chce i mo e poprowadzi ludzkie my li i uczucia, ludzk wol i ludzkie czyny. Niech przypomina, e Jezus Chrystus Król jest Panem, Który nadejdzie, a wtedy wszyscy Go zobacz i ci, co s Mu wierni, z radoci prze ywa b to Spotkanie: Ale ci, co z Niego drwili, którzy Go odrzucali, poczuj wielki l k i trwog . Chcia oby si rzec, ko cz c t medytacj , do wszystkich nas, do ca ego naszego pokolenia, do ka dego, kto to pokolenie stanowi: Polsko, nie l kaj si ! Narody wiata, nie l kajcie si ! Wpisa o si w serca s owo wizjonerki, e je li Polska podda si pod panowanie Jezusa Chrystusa jako Króla, stanie si bezpieczna. Dlatego te mo na powiedzie : Polsko, nie l kaj si patrze w stron Chrystusa Króla! Nie l kaj si przyj Jego panowania! Polska to Naród. Polska to ca e ogromne, duchowe dziedzictwo wieków. Polska to Ojczyzna. Polska to nie sami biskupi, to nie jest sam rz d, Polska to nie jest jedna czy druga wspólnota, to nie jest jedna czy druga nazwa czy imi . Polska to jest ca duchowych dziejów Narodu pielgrzymuj cego poprzez dzieje wiata z imieniem Chrystusa na ustach i z imieniem Chrystusa w sercu. Polska, któr Chrystus prowadzi poprzez dzieje, chce by dalej przez Niego prowadzona. Polsko! Nie tylko nie l kaj si , ale miej odwag przyj to królowanie! Polsko! Miej odwag uzna , e Jezus Chrystus mo e poprowadzi nasze my li i serca, i wol , i czyny! Siostro i Bracie! Teraz do Ciebie mam pro ostatni . Popatrz ju sam w swoje serce. To naprawd zale y tak e od Ciebie, czy Polska b dzie na tyle odwa na. To zale y tak e od Ciebie i ode mnie. To musi ka dy z nas rozstrzygn w swoim sercu osobi cie. To musi ka dy z nas przyj najpierw osobi cie. To musi ka dy z nas podj i prze osobi cie. A wtedy oka e si , e to Polska podj a; e to Polska uzna a; e Polska jest bezpieczna. Dlatego: Chryste! Króluj! Dlatego: Chryste! Zwyci aj! Dlatego: Chryste! Swoj mi odnów w nas! Amen. £ 28 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA ¢ Ks. Abp S awoj Leszek G ód POLSKO, ID ZA CHRYSTUSEM! Homilia wyg oszona 11 listopada 2010 r. w bazylice Mariackiej w Gda sku podczas Mszy wi tej w intencji Ojczyzny ogos awiony cz owiek, który nie idzie za rad wyst pnych. Nie wchodzi w drog grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców. (Ps 1, 1) Panie Wojewodo Pomorski! Panie Prezydencie Miasta Gda ska! Bracia Kap ani z Ksi dzem Infu atem Stanis awem, Proboszczem bazyliki Mariackiej! Kombatanci nierskich dróg ku Niepodleg ej! Czcigodne poczty sztandarowe! Przedstawiciele w adz pa stwowych i samorz dowych! Bracia i Siostry - wierni dziedzictwu 11 Listopada! Dzi wi to polskiego Narodu. wi to Niepodleg ci. Pami tka tamtego listopadowego dnia sprzed 92 lat, który sta si dniem „nowego pocz tku” w dziejach Ojczyzny. Polska po latach zniewolenia wstawa a „na zmartwychwstanie ycia” (J 5, 29). To od niego liczy si czas Polski Niepodleg ej. Zako czy o si sieroctwo polskiego Narodu pozbawionego w asnego pa stwa. Tamten listopadowy dzie sta si symbolem polskich dróg ku Niepodleej. To ku niemu bieg y my li, kiedy znowu niepodleg ci zabrak o i trzeba by o ku niej i , przez poog wojenn , przez lata komunistycznego zniewolenia. I. Drogi ku Niepodleg ej W ko cu XVIII wieku, w rodku Europy, pope niona zosta a zbrodnia rozbiorów. Pot ne ongi pa stwo, przez chrzest Mieszkowy wprowadzone w X w. do rodziny chrze cija skiej Europy, zosta o starte z jej mapy. „To bolesne, w istocie swej negatywne do wiadczenie sta o si jakby now ku ni polskiego patriotyzmu” – mówi podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny Jan Pawe II (Warszawa, Belweder, 2 czerwca 1979 r.). Pokolenia, które sz y poprzez lata niewoli, nie pogin y w ciemno ci. Zachowa y „pokój z Bogiem przez Jezusa Chrystusa” (Rz 5, 1). Zaufa y nadziei... Zawierzyy Bo ej Opatrzno ci. Rozpocz y drog ku Niepodleg ej. Drog powsta czych zrywów. Ufnej modlitwy tych, którzy wiedzieli, e w Chrystusa nie tylko nale y wierzy , ale dla Niego potrafi cierpie (por. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Flp 1, 24). Drog trudu codziennej pracy, nauki, yciowej aktywno ci, która zakorzenia a pokolenia we wspólnocie Ojczyzny, jej to samo ci, kulturze. Otwiera y si polskie serca na dzie a literackiego artyzmu: Mickiewicza, Krasi skiego, S owackiego, Norwida, Sienkiewicza, Wyspia skiego, które utwierdza y narodowego ducha, uczy y mi ci i odpowiedzialno ci za los Ojczyzny... W listopadowy dzie 1918 r. „nowa zorza” rozwietli a przestrze Ojczyzny, rozpocz si w niej „dzie Bo y”. „Naród krocz cy w ciemno ciach ujrza wiat wielk ” (Iz 9, 1). Powsta z „niewoli zepsucia, by uczestniczy w wolno ci i chwale dzieci Bo ych” (Rz 8, 21). Dzi , w 92. rocznic tego pami tnego dnia, do apelu narodowej pami ci wzywamy tych wielkich ów ducha, my li, nierskich czynów, którzy wtedy, na tym ostatnim etapie drogi ku Niepodleej, „dobrze zas yli si Ojczy nie”. Józef Pi sudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Wincenty Witos, gen. Józef Dowbór-Mu nicki. Tak e gen. Józef Haller, ten, co jednoczy Pomorze z Ojczyzn , a w lutym 1920 r. w to Zatoki Puckiej wrzuci platynowy pier cie – znak za lubin Polski z morzem. Dzi kujemy Bo ej Opatrzno ci, e postawi a ich po ród ludzi naszej Ojczyzny. Bowiem: „Mog by ludy i narody same w sobie wielkie, ale je li nie maj wielkich jednostek, liderów, to nigdy nie popchn ich do scalenia i do dynamizmu” – mówi biskup W adys aw Bandurski, sam przecie wybitny budziciel narodowego ducha. Wspominamy tych, którzy nierskim szlakiem szli ku Niepodleg ej: legionistów z I i II Brygady, nierzy B kitnej Armii, Korpusu Polskiego w Rosji, Peowiaków, lwowskie i przemyskie Orl ta, wielkopolskich powsta ców. Stajemy w duchowy sposób przy ich mogi ach. Polegli dla ciebie, Polsko, i dla twojej chwa y. Modli si dzi b dziemy o wieniec sprawiedliwo ci i wiecznej chwa y dla tych naszych braci i sióstr – wiernych dziedzictwu 11 Listopada. Budowniczych i obro ców Najja niejszej II Rzeczypospolitej. nierzy polskiej wolno ci – w kraju i na frontach II wojny wiatowej. Ofiary zbrodni katy skiej. Wi niów sowieckich gu agów, niemieckich obozów. Po ród nich gda skich i pomorskich m czenników ze Stuthoffu i Pia nicy. 29 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Drog wierno ci dziedzictwu 11 Listopada szli nierze podziemia komunistycznego powojennych lat, pokolenie akowskie wi zione, cz sto na mier skazywane, za wierno Niepodleg ej. Z ducha 11 Listopada – ducha wolno ci, prawdy, sprawiedliwoci – rodzi si protest ludzi pracy Poznania, Wybrze a, Radomia, Ursusa. To z niego w latach PRL czerpa y si podziemne ugrupowania niepodleg ociowe, wierne Konstytucji Polski Niepodleg ej i prawowitemu wygna czemu rz dowi Rzeczypospolitej. Dziedzictwo 11 Listopada podj a „Solidarno ”. Postawi a znak równo ci mi dzy potrzeb odnowy ducha pracy ludzkiej i wolno ci . Nios a to pragnienie przez lata stanu wojennego. Do warto ci tego dziedzictwa odwo ywa y si te rodowiska ideowe i polityczne, które po 1989 r. pragn y budowa nowy ad demokratyczny, nie sprzeniewierzaj c si dziedzictwu Narodu i historycznej pami ci, przeciwnie, traktuj c je jako fundament nowej Polski, jako bogate, twórcze wiano. Duchem 11 Listopada – wierno ci dla idea ów Polski Niepodleg ej, szacunku i pami ci o tych, co oddali ycie dla imienia Ojczyzny – motywowany by pami tny, tragicznie przerwany pod Smole skiem lot prezydenta Najja niejszej Rzeczypospolitej Lecha Kaczy skiego, jego Ma onki Marii, ostatniego prezydenta Rzeczypospolitej na Uchod stwie Ryszarda Kaczorowskiego i towarzysz cych im 93 osób. Na mogi ach ofiar zbrodni katy skiej mieli z owieniec narodowej pami ci, potwierdzi duchoczno z ofiarami tamtej strasznej zbrodni, ofiarowa im modlitw Ojczyzny, która pami ta... II. Dziedzictwo tamtego dnia Umi owani! Ka dego roku w ten wi teczny dzie pytamy o dziedzictwo 11 Listopada 1918 roku. O jego obecno w polskim dzi : w wiadomo ci obywateli, historycznej pami ci, w szkolnej edukacji, tak e w postawach tych, którzy kieruj biegiem spraw publicznych. O jego warto dla samowiedzy Narodu. Tak e o to, co to dziedzictwo pomniejsza, spycha w cie , czasem wr cz lekcewa y. Gromadzimy si we wszystkich ko cio ach Ojczyzny, dzi kuj c Bogu w Trójcy wi tej Jedynemu za tamten listopadowy dzie , za dar wolno ci. Bierzemy udzia w wi tecznych uroczystociach i manifestacjach – takich cho by jak nasza gda ska parada. Z przyjemno ci patrzymy na grupy rekonstrukcyjne, na dawne mundury, s uchamy nierskich pie ni... Wraca pami o tej dawnej, wa nej godzinie w polskich dziejach. W tym dniu zwracamy spojrzenie ku wspólnocie polskiego Narodu. Ku temu, co tworzy nasz Naro- 30 dow to samo – katolickiej wierze, historii, kulturze, znakom i symbolom tradycji, ku miejscom w polskiej przestrzeni, w których Polska trwa: Jasnej Górze, Wawelskiemu Wzgórzu, pomnikom, grobom wi tych, królów, bohaterów... Ku tym znakom Ojczyzny, które wi w em wspólnoty Naród. To o nie wspiera si jego tera niejszo , z nich winna wyrasta jego przysz . Karleje, s abnie, wr cz osuwa si w duchow bylejako wspólnota, je li zrujnowane zostan wi zi, które tworz Naród, je li zostanie pokaleczona i porwana jego tkanka, je li wpatrzony w mira e przysz ci przekre li lub zlekcewa y sw pami , zapomni o grobach przodków, o drodze przesz ych pokole . Ostrzega przed tym niegdy Prymas Tysi clecia: „Naród bez przesz ci jest godny wspó czucia. Naród, który odcina si od historii, który si jej wstydzi, który wychowuje m ode pokolenia bez powi za historycznych – to naród renegatów” (Warszawa, 25 maja 1972). Tamte s owa dyktowa a ówczesna sytuacja. Adresowane by y do tych, którzy próbowali przewartociowa bieg polskiej historii, wt oczy obywateli Ojczyzny w gorset obcej duchowi tej ziemi ideologii. To w tamtych latach cz sto to, co by o w polskich dziejach wielkie, starano si pomniejszy , to, co szlachetne, splugawi , to, co rzuca o cie na w adkomunistycznego bloku – wymaza z pami ci historycznej: wojn 1920 roku, katy skie ludobójstwo, Golgot Wschodu... Bracia i Siostry! Polskie narodowe warto ci przetrwa y stan opresji. Przeniós je przez tamten czas Ko ció , przenios y dzia aj ce w konspiracji rodowiska narodowe, niepodleg ciowe, akowskie. Nade wszystko przechowa y je i przekaza y nowym pokoleniom polskie rodziny. Silne Bogiem i duchem polskim. To w nich – wtedy i teraz – objawia si i yje to wszystko, co tworzy autentyzm Narodu, jego si , duchowe pi kno... Ukaza te warto ci polski Naród podczas papieskich pielgrzymek, podczas zrywu „Solidarno ci” – tej wielkiej konfederacji wolnych duchem obywateli, zawi zanej przeciw systemowemu i ideologicznemu zniewoleniu. Nie stali my si – w mikroskali – Narodem renegatów, nie poddali my si w „jarzmo niewoli” (Ga 5, 1). Byli my Narodem nadziei. Wbrew tragicznym niekiedy prze yciom nie stracilimy wiary, e przyjdzie Polska w imi Pana. Zawierzyli my powtarzanym cz sto – szczególnie w czasach „Solidarno ci” – s owom Zygmunta Krasi skiego: „Cokolwiek b dzie, cokolwiek si stanie / Jedno wiem tylko: sprawiedliwo b dzie, Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie...". KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Taka by a droga do brzegu wolno ci. Droga Narodu, który odzyska woln , suwerenn Ojczyzn i pa stwo. Jaki jest duchowy kszta t Ojczyzny? – stawiamy to pytanie w dniu narodowego wi ta. III. Nie uspokoi y si ludzkie serca Umi owani! Nad polskim yciem narodowym, politycznym, spo ecznym, rodzinnym od ponad pó roku ci y cie tragedii smole skiej. Wydarzenia bezprecedensowego. Jakiego wielkiego znaku, który nieprzerwanie wo a do polskich serc. Wobec tego wstrz su nikt o wra liwym sumieniu nie potrafi pozosta oboj tny. Nie sposób go wyciszy , usun z pola widzenia, pozostawi bezdusznemu oczekiwaniu na bieg ledztwa, które wci budzi tyle pyta . Nie obesch y zy tych, którzy stracili tam najbli szych. Nie uspokoi y si serca targane niepokojem. Smole ska tragedia niesie wiele problemów. Nie tylko zwi zanych z tamtym tragicznym lotem. Tak e z przesz ci , z atmosfer , z relacjami mi dzy najwy szymi organami w adzy w pa stwie. Byli my wiadkami, jak e d ugo – nag nianych medialnie – sytuacji, s ów, zachowa , które enowa y, bola y, zawstydza y. W wielu domach, rodowiskach, wspólnotach pytano: Jak mo na ywi szacunek dla pa stwa, skoro j zyk politycznego dyskursu zast piony zosta j zykiem szyderstwa, kpiny, potwarzy, ostentacyjnie manifestowanego braku szacunku. Pami tamy te sytuacje, te s owa. Przywo uj je dzi nie po to, aby nimi epatowa i denerwowa . W tej godzinie modlitwy za Polsk powinni my czyni rachunek sumienia. Popatrze w serce Ojczyzny. Oszcz dzi jej bólu. Mówi Chrystus, pi tnuj c faryzejsk wi to : „To wy w nie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca” ( k 16, 15). Módlmy si o przemian ludzkich serc. Bo nadesz a ju godzina trwogi. Bo przyszed czas, kiedy nienawi si ga zbrodni. Przypominajmy s owa Chrystusa Pana z dzisiejszej Ewangelii, przypominajmy je tym, którzy kieruj naw pa stwow , tym, którzy wst puj w szranki wyborów samorz dowych: „Lecz kto by mi dzy wami chcia si sta wielkim, niech b dzie ug waszym. A kto by chcia by pierwszym mi dzy wami, niech b dzie niewolnikiem wszystkich” k 10, 43- 44). Umi owani! W dniach smole skiej tragedii tysi czne rzesze przysz y przed Pa ac Prezydencki. Zjednoczone ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. bólem, poczuciem niezwyk ci chwili... Przysz y w duchu modlitwy, przysz y w znaku krzy a. Nikt nie przypuszcza , e krzy , który tam stan – znak najwi kszej mi ci Boga do cz owieka – stanie si znakiem sprzeciwu, zawad w przestrzeni stolicy – miasta niejednego krzy a w jej tragicznych dziejach. Nikt nie przypuszcza , e sprawa upami tnienia w sercu stolicy ofiar tragedii stanie si tak wielkim problemem: wci nierozwi zanym, wci niepodj tym. Nie sposób przysypa py em zapomnienia tego, co jest pragnieniem tylu polskich serc, co stanowi powinno wobec tysi cy obywateli Ojczyzny, uczestników tamtego modlitewnego czuwania. Tu, w Gda sku, idziemy drog prawdy, mi ci, pami ci... Zapraszam do bazyliki Mariackiej 13 listopada br. o godz. 11.00 na uroczyste po wi cenie pomnika Tragedii Smole skiej, dzie a znanego warszawskiego artysty rze biarza Andrzeja Renesa. Niech przypomina mieszka com naszego miasta o ofierze ycia z onej przez tych, którzy pod ali do Katynia, aby uczci ofiary tamtej Kainowej zbrodni. Wie czy ten pomnik, na którym utrwalone zosta y nazwiska 96 ofiar, a po ród nich mieszka ców Trójmiasta, figura Zmartwychwsta ego Chrystusa. Znak naszej nadziei. To On „zmartwychwsta jako pierwszy spo ród tych, co pomarli. I jak w Adamie wszyscy umieraj , tak te w Chrystusie wszyscy b o ywieni” (1 Kor 15, 20-22). IV. „Biada tym, którzy z o nazywaj dobrem” Umi owani! Wraz z Narodem przez czas niewoli narodowej, przez czas opresji totalitarnych systemów szed Ko ció , wspólnota wiary, nadziei i mi ci. W tym roku Ojciec wi ty Benedykt XVI kanonizowa ks. abp. Zygmunta Szcz snego Feli skiego, pasterza stolicy, pasterza wygna ca za sw wierno sprawom ojczystym. Podczas obchodów 90. rocznicy Bitwy Warszawskiej, która zatrzyma a pochód za Wis Armii Czerwonej, przywo ywano s owa biskupów polskich tamtego czasu, którzy w dniach zagro enia tak niedawno odzyskanej niepodleg ci od Jasnej Góry apelowali: „B cie w s bie Ojczyzny ofiarni, bo tylko wielk ofiar odkupicie nadal jej wolno i si ”. Zaja nia a posta kapelana ks. Ignacego Skorupki – symbolu tamtych zmaga . Trzeba by o lat stara , aby przed katedr warszawsko-prask stan jego pomnik, duchowego przewodnika tamtych obro ców domowych progów i Bo ych o tarzy. Prowadzi przez czerwone morze komunizmu Naród Prymas Tysi clecia z ufno ci i nadziej , e Maryja Wniebowzi ta, której zawierzy los Ojczyzny, zdepcze g ow w a. W czerwcowy dzie wype nili pielgrzymi z Polski ca ej plac Marsza ka 31 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Józefa Pi sudskiego, uczestnicz c w beatyfikacji ks. Jerzego Popie uszki, kapelana „Solidarno ci”, jednej z ofiar komunistycznego systemu nieprawo ci... Misterium iniguitatis ze szczególn si dotkn o polski Ko ció . Kap ani polscy nie zostawiali swojego ludu w chwilach zagro , w godzinach trwogi i bólu, zrywów ku wolno ci... Odprowadzili my w tym roku na drog wieczno ci ks. Henryka Jankowskiego, pierwszego, który poniós Chrystusa Eucharystycznego i S owo Bo e do strajkuj cych robotników Stoczni Gda skiej. Ko ció i Naród – wspólnota polskiej nadziei, wspólnota polskiego losu, trwa a wczoraj, dzi ... W czerwcu 1987 r. od placu Defilad, Krakowskim Przedmie ciem, ku placowi Zamkowemu, ku archikatedrze wi tego Jana Chrzciciela w ród umu wiernych przesuwa si papieski pojazd z ustawion na podwy szeniu monstrancj , z adoruj cym Cia o Chrystusa Ojcem wi tym. Po latach na tym samym Krakowskim Przedmie ciu krzy Chrystusa, wi ty znak wiary, naszej wiary, zosta – na oczach modl cych si przy nim ludzi – zbezczeszczony przez gromad m odych Polaków. Czego takiego nie widzia a nasza Ojczyzna nawet w czasach komunizmu. To nie by beztroski happening, to nie by znak wolno ci, wiadectwo wiatopogl dowego pluralizmu – takie opinie pada y. To by o wiadectwo zdziczenia, niepoj tego, niezrozumia ego. Odra aj cy akt antyko cielnej kampanii podj tej przez agresywn lewic , przez liberalne o rodki wrogie Ko cio owi. Mieli my jego próbk w ostatnich dniach tak e w Gda sku. Odpowiedzi jest mi . Odpowiedzi jest przebaczenie: „Panie, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni ”. Oskar a si Ko ció – jak w apogeum stalinowskich czasów – e jest poza Narodem, e jest ekspozytur obcego pa stwa – Watykanu, e stanowi przeszkod na drodze ustawodawczej, e przeciwstawia si projektom, które odpowiadaj standardom europejskim, które czyni z Polski kraj nowoczesny, otwarty, przyjazny prawom i oczekiwaniom wspó czesnej cywilizacji... Pami ta nale y, e Ko ció jest Mistycznym Cia em Chrystusa, zgromadzeniem widzialnym i wspólnot duchow . Nie k ania si okolicznociom, nie zmienia pod naciskiem wiata prawd wiary, kodeksu etycznego, swej to samo ci, która jest zanurzona w rzeczywisto Bo . Zawsze b dzie znakiem sprzeciwu, zawsze protestowa b dzie przeciwko zamierzeniom, które wchodz w konflikt z prawem przez Boga ustalonym, z nauk Chrystusa. „Biada tym, którzy z o nazywaj dobrem, a dobro z em, którzy zamieniaj ciemno ci na wiat o, a wiat o na ciemno ci” (Iz 5, 20) – przestrzega prorok Izajasz. 32 Zawsze rozlegnie si stanowcze non possumus – kiedy zagro ona zostanie wi to ludzkiego ycia, prawa rodziny, godno ma stwa, przyzwolenie na promocj moralnego nihilizmu. Nie mo na by katolikiem, wyznaj c przykazania parzyste, a odrzucaj c nieparzyste. Grzeszy si , je li si popiera takie ustawowe rozwi zania, które maj za nic nauk Ko cio a, które neguj wi to ludzkiego ycia. To nie jest relikt przesz oci, tylko obowi zuj ca norma ko cielna. „Nie sprzeniewierzajcie si k amstwem prawdzie” (Jk 3, 14) – przestrzega w. Jakub Aposto . V. Pro ba do Pana wieków Polsce niepotrzebna jest wojna religijna. Polsce potrzebny jest duch prawdy, duch wierno ci, duch odpowiedzialno ci i ad moralny –- w yciu publicznym, w yciu wspólnot, w yciu rodzin. Polsce niepotrzebny jest swoisty terror tzw. rodowisk o wieconych – liberalnych, neomarksistowskich, które zatruwaj , szczególnie m ode pokolenie, mira ami ycia hedonistycznego, odartego z sacrum. Mo na Polsk dzieli . Mo na z pogard i lekcewa eniem mówi o Polsce moherów, talibów, Polsce radiomaryjnej, wprowadza poj cia ideologii smole skiej, smole skiego zaczadzenia. Mo na kreowa rzeczywisto wirtualn , w której wyroczni s s upki sonda y. Mo na s dzi , e do jej poznania i zrozumienia wystarczy wyre yserowany i wykoncypowany obraz medialny. Mo na, ale to droga donik d... Mo na! Ale czy wolno i w imi jakich racji wolno? Powtarza em przed rokiem wskazania jednego z twórców tamtej Niepodleg ci, Romana Dmowskiego. Powtarzam je znów: „Bytu Polski ryzykowa , jej przysz ci przegrywa nie wolno, ani jednostkom, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet ca emu pokoleniu. Bo Polska nie jest w asno ci tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia”. Umi owani! W tym wi tecznym dniu przynosimy tak e tu, do Chrystusa, nasze troski, obawy. Jest ich wiele. Dotykaj ka dego z nas. O chleb powszedni. O system ochrony zdrowia. O nasz przysz , kiedy odst pimy od warsztatu zawodowej pracy. O bezpiecze stwo naszych rodzin – to w wymiarze moralnym i materialnym. O przysz m odego pokolenia, które zbyt cz sto nie znajduje szans rozwoju pod polskim niebem. Przynosimy te nasze rado ci, które daje nam ycie w Ojczy nie. Te mierzone miar polskiego serca... Pami miejsc, w których toczy o si nasze ycie, nieprzemijaj warto wspólnot rodzinnych, w których stali my si tym, kim jeste my, to KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA wszystko, co stanowi dla nas synonim polsko ci. Rozumiemy j , kochamy i yczymy jej dobrze – Polsce wymodlonej, wywalczonej, naszej... Niech trwa w tym, co tworzy jej pi kno, jej wielko duchow , jej koloryt, jej istot . W znakach wiary, z któr idzie ku swym dziejowym przeznaczeniom. W znaku Chrystusowego Krzy a, który jest drog Ojczyzny. W znaku flagi bia o-czerwonej, w znaku bia ego or a, który od krzy a na Giewoncie kieruje swój lot ku trzem Krzyom Gda skim. Pro my Pana wieków, aby Ojczyzna nasza stawa a si ziemi mi ci, braterskiej wspólnoty, szacunku dla swoich dzieci, ziemi nadziei, Królestwem Chrystusa. ”Niech b dzie z nami Pan, nasz Bóg, jak by z naszymi przodkami! Niech nas nie opuszcza i nie odrzuca nas, ale nak oni do siebie nasze serca, aby my chodzili Jego drogami, strzec Jego polece , praw i nakazów, do których zobowi za naszych przodków” (1 Kr 8, 57). W ten wi teczny dzie kierujemy nasze spojrzenie ku wy ynom Nieba, ku Matce Boga, która przed wiekami, w katedrze lwowskiej, zosta a proklamowana nasz Królow . Matko, z nami b ! Tam, w niebieskiej Ojczy nie, w spo eczno ci zbawionych, s wi ci patronowie naszej Ojczyzny: w. biskup Wojciech, aposto redniowiecznego Gda ska, w. Stanis aw ze Szczepanowa, w. Andrzej Bobola, w. Stanis aw Kostka. Wzywajmy dzi , aby przed Bo ym Tronem or dowali za Polsk , za naszym Narodem. ogos awiony cz owiek, który nie idzie za rad wyst pnych. Nie wchodzi w drog grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców. (Ps 1, 1) Id , Polsko, starym ojców szlakiem. Id za Chrystusem. Niech trwa dom polskiej Ojczyzny – utwierdzony na skale. Niech mu Bóg b ogos awi. A wy, Bracia i Siostry, wspólnoto naszej archidiecezji gda skiej: „Nabierzcie ducha i podnie cie owy” ( k 21, 28). Bowiem: „Je li Bóg jest z nami, to któ przeciw nam” (Rz 8, 31). Amen. £ ____________________________ ród o: „Nasz Dziennik”, 16 listopada, nr 267 (3893) ¢ Ks. Edward Napiera a GENEZA ADMINISTRACJI APOSTOLSKIEJ W GORZOWIE WLKP. I. PRZYNALE NO PA STWOWO-KO CIELNA ZIEM ADMINISTRACJI APOSTOLSKIEJ W GORZOWIE WLKP. DO ROKU 1945 A. PA STWOWA Obszary, które wesz y pod ko cielny zarz d utworzonej w dniu 5 sierpnia 1945 roku Administracji Apostolskiej Kamie skiej, Lubuskiej i Pra atury Pilskiej, przechodzi y na przestrzeni wieków rozmaite koleje zarówno pod wzgl dem politycznym, jak i ko cielnym. Omawiaj c sprawy polityczne, trzeba przynajmniej naszkicowa polskie dzieje Pomorza Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i dzielnicy „PosenWestpreussen”. a. Pomorze Zachodnie Pomorze Zachodnie by o od najdawniejszych czasów terenem cierania si ró norodnych wp y- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. wów politycznych – polskich, niemieckich, skandynawskich i po abskich. Wszystkim chodzi o o uj cie Odry do Morza Ba tyckiego. O opanowanie tego uj cia zwyci sko walczy ju pierwszy historyczny adca Polski, Mieszko I. Dokument Dagome iudex wskazuje, e Pomorze Zachodnie znajdowa o si w granicach Polski. Mieszko, oddaj c oko o roku 990 swój kraj pod opiek papiestwu, okre la w anie granice swego pa stwa na zachodzie wzd rzeki Odry, a na pó nocy wzd morza (mare longum)1. Polska Boles awów mia a z Pomorzem wiele spraw wspólnych. Do w adców polskich, którzy powi cili najwi cej wysi ku sprawie po czenia Pomorza z Polsk , nale y bezsprzecznie Boles aw Krzywousty. W okresie dzielnicowego rozbicia, na skutek os abienia i nast pnie upadku w adzy senioralnej w Polsce, ksi ta pomorscy usi owali uniezale ni si od Polski. Wówczas jednak szczególny nacisk na Pomorze wywierali zachodni s siedzi Pomorza – Niemcy i Du czycy. Nap yw niemczyzny 33 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA na te tereny wypiera wp ywy polskie. Pierwotnie ca kowicie s owia skie Pomorze Zachodnie zosta o w wieku XIII-XIV silnie skolonizowane przez osadników niemieckich: Do roku 1637, czyli do mierci Bogus awa XIV, ostatniego s owia skiego ksi cia pomorskiego, Pomorze Zachodnie utrzyma o jednak z Polsk kontakt gospodarczy i polityczny. W roku 1637 opanowali je Szwedzi. Na podstawie uchwa pokoju westfalskiego z 1648 roku podzielono Pomorze Zachodnie mi dzy Szwecj i Brandenburgi . Ca kowicie pod panowaniem Prus znalaz o si ono od roku 1721. Ju w roku 1720 sprzeda a Szwecja Prusom za dwa miliony talarów Szczecin wraz z wyspami Wolin i Uznam. Od tego czasu proces germanizacyjny przybiera stale na sile, wskutek czego ludno miejscowa zosta a w ogromnej wi kszo ci zniemczona. Nap yw Polaków na te ziemie rozpocz si znów pod koniec XIX stulecia. Przybywali tu robotnicy do portu szczeci skiego oraz studenci na uniwersytet do Gryfic. Zak adali oni ró ne polskie organizacje, które przetrwa y cz ciowo do ostatniej wojny. Po pierwszej wojnie wiatowej w czone zosta o Pomorze Zachodnie w granice drugiej, a nast pnie trzeciej Rzeszy Niemieckiej2. Na podstawie uchwa w Poczdamie z 3 sierpnia 1945 roku wschodnia cz Pomorza 3 Zachodniego powróci a do Polski . b. Ziemia Lubuska Ziemia Lubuska, obejmuj ca tereny po obu brzegach Odry mi dzy skiem, Pomorzem Zachodnim i Wielkopolsk , nale a tak e ju za Mieszka I do Polski. Miasto Lubusz, ówczesna stolica tej ziemi, a zarazem warowny gród polski, posiada o silne ufortyfikowanie. W okresie rozbicia dzielnicowego sta a si Ziemia Lubuska przedmiotem rywalizacji margrabiów mi nie skich, yckich i arcybiskupów magdeburskich. Szczególnie fatalnym w skutkach okaza si spór o sched w 1248 roku pomi dzy synami Henryka Pobo nego, Boleawem Rogatk , ksi ciem legnickim, a Henrykiem III, ksi ciem wroc awskim. W czasie wojny z Henrykiem sprzeda lekkomy lny Boles aw Rogatka 20 kwietnia 1249 roku po ow Ziemi Lubuskiej Arcybiskupowi magdeburskiemu, Wilbrandowi, w celu zapewnienia sobie sprzymierze ców. W dwa lata pó niej – w 1251 roku – odst pi drug cz margrabiemu brandenburskiemu. W ten sposób w po owie XIII wieku straci a Polska t ziemi , która sta a si odt d punktem wyj cia ekspansji marchii brandenburskiej na pogranicze wielkopolsko- skie i wielkopolskopomorskie4. W 1945 roku, na podstawie uk adu poczdamskiego, powróci a do Polski wschodnia cz historycznej Ziemi Lubuskiej5. 34 c. Marchia Pograniczna Pozna – Prusy Zachodnie W wyniku traktatu wersalskiego oderwane zosta y z terenów Polski przedrozbiorowej (1772) powiaty przygraniczne: w cz ci pó nocnej – Cz uchów, Z otów, Wa cz, Pi a i Trzcianka, a w cz ci po udniowej – powiat Skwierzyna, Mi dzyrzecz i Babimost. W adze republiki weimarskiej utworzy y z tych obszarów specjaln prowincj prusk o demonstracyjnie rewizjonistycznej nazwie: „Marchia Pogranicza Pozna – Prusy Zachodnie” („Grenzmark Posen-Wetspreussen”). Stolic jej by a Pi a. Nadgraniczny ten skrawek, rozci gaj cy si wzd polskiej granicy na przestrzeni blisko 300 km na szeroko jednego powiatu, nie zosta przez rz d Rzeszy w czony politycznie do w ciwych prowincji, co wydawa oby si rzecz najbardziej naturaln . Niemieckie partie polityczne domaga y si , by wymienione powiaty tworzy y w nie odr bn jednostk polityczn jako widomy protest przeciw „krwawi cej granicy” i jako memento dla przysz ych pokole , e reszta ziemi wielkopolskiej i pomorskiej musi powróci do Rzeszy6. B. KO CIELNA a. Od X do po owy XVI wieku W roku 1000 zosta o ustanowione w Polsce pierwsze arcybiskupstwo z trzema sufraganami – w Krakowie, Wroc awiu i Ko obrzegu7. Biskupstwo ko obrzeskie mia o promieniowa na pó nocnozachodnie, poga skie jeszcze, plemiona s owia skie i krzewi w ród nich wiar oraz obyczaje katolickie, a przez to s równie umocnieniu pa stwowo ci polskiej nad Ba tykiem. Pierwszym i jedynym biskupem ko obrzeskim by gorliwy i wi tobliwy duchowny niemiecki – Reinbern8. Nowe okoliczno ci, jakie zaistnia y po mierci Ottona III, mianowicie pi tnastoletnia wojna polskoniemiecka toczona w latach 1003-1018 ca kowicie sparali owa a misyjno-organizacyjne zabiegi Boleawa Chrobrego. Dla przeciwdzia ania polskiej misyjnej akcji katolickiej wysy ano na Pomorze Zachodnie kap anów poga skich, zaopatruj c ich bogato w pieni dze i odpowiednie instrukcje. Dywersja powy sza przynios a cios dla rozpocz tej chrystianizacji. Po kilkunastoletniej dzia alno ci misyjnej biskup Reinbern musia opu ci Ko obrzeg w nieznanych bli ej okoliczno ciach. Biskupstwo ko obrzeskie upad o (najprawdopodobniej w 1013 roku)9. Biskup Reinbern pe ni ju m.in. w roku 1014 pos ugi dyplomatyczne na Rusi. Wys any zosta wówczas przez Boles awa Chrobrego jako kapelan jego córki, wydanej za m za syna W odzimierza KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Wielkiego. Na skutek nieznanych bli ej zaj zosta osadzony w wi zieniu kijowskim i w nim zmar w 1018 roku10. Po upadku biskupstwa ko obrzeskiego Pomorze Odrza skie powróci o na okres przesz o stuletni znowu do poga stwa. Drugim chronologicznie biskupstwem utworzonym na ziemiach nadodrza skich by o biskupstwo lubuskie11. Ziemia Lubuska podlega a pocz tkowo pod wzgl dem administracji ko cielnej diecezji pozna skiej. Dla ci lejszego zespolenia z ca ci pa stwa planowa ju Boles aw Chrobry utworzenie odr bnego dla tych ziem biskupstwa. Realizacji tych planów dokona Boles aw III Krzywousty, wykorzystuj c pobyt w Polsce legata papieskiego, Idziego, w latach 1123-1125. Erygowanie diecezji lubuskiej nast pi o w 1124 roku. Zadaniem biskupstwa lubuskiego by o promieniowanie i chrystianizacja ziem rodkowej Odry. Siedzib pierwszego biskupa lubuskiego, Bernarda, by stary, warowny gród s owia ski, Lubusz12. Granice nowej diecezji pokryway si z niewielkimi odchyleniami z granicami Ziemi Lubuskiej. Chocia w po owie XIII wieku Ziemia Lubuska zosta a utracona, to jednak diecezja lubuska, erygowana jako sufragania metropolii gnie nie skiej, mia a a do ostatniego katolickiego biskupa lubuskiego, czyli do Jana VIII Horneburga (1551-1555), wiadomo i poczucie tej przynale no ci13. Po odst pieniu przez Boles awa Rogatk Ziemi Lubuskiej margrabiom brandenburskim i arcybiskupstwu magdeburskiemu polscy biskupi byli cz sto szykanowani i na skutek tego przenie li w 1276 roku rezydencj z Lubusza do Górzycy nad Odr . W 1325 roku przeniesiono siedzib biskupi do Frankfurtu, a ostatecznie do Przyrowu nad Sprew (Furstenwalde)14. Od XIV wieku rz dcy diecezji lubuskiej ulegali stopniowo germanizacji. Z chwil pojawienia si agitatorów reformacji Lutra, Ziemia Lubuska uleg a fali protestantyzmu, mimo e jej trzej ostatni biskupi – Teodor (1490-1523), Jerzy (1524-1550) i Jan VIII Horneburg byli dzielnymi obro cami katolicyzmu. Po mierci ostatniego z nich biskupstwo przesz o w r ce protestanckie. W krótkim czasie reformacja zala a ca diecezj lubusk . Tym samym po upadku katolicyzmu zosta y zerwane ostatecznie wi zy, które przez przynale no metropolitaln diecezji czy y dot d Ziemi Lubusk z Polsk 15. Drugim biskupstwem, które powsta o dzi ki zabiegom Boles awa Krzywoustego na Ziemiach nadodrza skich, by o biskupstwo pomorskie – najpierw z siedzib w Wolinie, a nast pnie w Kamieniu Pomorskim. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Po upadku biskupstwa w Ko obrzegu powróci y pó nocne ziemie nadodrza skie na przeci g przesz o stu lat do poga stwa16. Ponownej ich chrystianizacji podj si dopiero Boles aw Krzywousty po stoczeniu szeregu zwyci skich bitew i po ca kowitym opanowaniu Pomorza Zachodniego. Chrystianizacja odzyskanych ziem mia a by rodkiem do ci lejszego zespolenia ich z Polsk . Staraniem Krzywoustego g osi tu Ewangeli najpierw misyjny biskup Bernard, rodem z Hiszpanii, a nast pnie odby dwie wyprawy misyjne wi tobliwy i gorliwy biskup Otton z Bambergu, znaj cy j zyk s owia ski i zwi zany z Polsk dawnymi w ami z czasów pobytu na dworze W adys awa Hermana. Pierwsza wyprawa rozpocz ta zosta a w maju 1124, a druga w kwietniu 1128 roku. Rezultaty by y wspania e. Prawie ca a ludno wi kszych miast pomorskich przyj a chrzest17. Owocem trudów misyjnych biskupa Ottona i zabiegów Krzywoustego by o utworzenie biskupstwa w Wolinie w roku 1140 (ju po mierci biskupa i Krzywoustego) bull papie a Innocentego II z dnia 14 pa dziernika 1140 roku, skierowan do z dawna desygnowanego towarzysza biskupa Ottona – Adalberta-Wojciecha, pierwszego biskupa pomorskiego18. Na skutek zniszczenia Wolina w czasie najazdów du skich zosta a w 1176 roku przez drugiego z kolei rz dc biskupstwa pomorskiego, Konrada I z Salzwedel (1161-1186), przeniesiona rezydencja biskupia do Kamienia Pomorskiego, g ównej siedziby ksi stwa pomorskiego19. Bulla Innocentego II nie wspomina a o przynale no ci metropolitalnej nowego biskupstwa. Dawa o to pretekst do parowiekowych sporów mi dzy metropoli gnie nie sk i magdebursk , a tak e biskupami pomorskimi, staraj cymi si utrzyma bezpo redni zwi zek z Rzymem ozy Awinionem20. Diecezja kamie ska obejmowa a znaczny obszar po obu brzegach Odry: od zachodu ca e dorzecze Piany, wyspy Uznam i Wolin, od po udnia opar a si o Wart (wi c po Gorzów Wlkp.) i dolny bieg Noteci, od wschodu – po redni i dolny bieg eby cznie z ziemi s upsk 21. W ulegaj cym coraz bardziej zniemczeniu Pomorzu Odrza skim ch tny pos uch znajdowali agitatorzy reformacji Lutra. Niebezpiecze stwo powa nego wstrz su nie tylko w stosunkach religijnych, ale równie spo ecznych i politycznych zawio zw aszcza z chwil obj cia w 1531 roku rz dów przez Barnima IX i Filipa I, zwolenników reformacji. Zwo ali oni w 1533 roku sejm do Trzebiatowa, na który Na skutek zniszczenia Wolina w czasie najazdów du skich zosta a w 1176 roku przez drugiego z kolei rz dc biskupstwa pomorskiego, Konrada I z Salzwedel (1161-1186), przeniesiona rezydencja 35 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA biskupia do Kamienia Pomorskiego, g ównej siedziby ksi stwa pomorskiego. Zwo ali oni w 1533 roku sejm do Trzebiatowa, na który zaproszono równie biskupa Erazma i kapitu katedraln . Mimo sprzeciwu miast i szlachty, ksi ta przeforsowali na nim reformacj . Biskup Erazm i cz duchowie stwa pozosta a wiernie przy Ko ciele katolickim, wielu jednak spo ród kleru opowiedzia o si wówczas za luteranizmem. Ich liczba wzrasta a odt d stale. Nie zdo zapobiec temu gorliwy biskup Erazm. Z amany tym wszystkim zmar w 1544 roku22. Wybrano wówczas na jego nast pc przedstawionego przez ksi t pomorskich Buhenhagena, który jednak wyboru nie przyj . W nast pnej elekcji wybór pad na Bart omieja Svave, kanclerza ksi cia Barnima. Svave przekaza w 1545 roku biskupstwo kamie skie w r ce ksi t protestanckich, a sam przyj wyznanie lutera skie i zosta superintendentem. W ten sposób podobnie jak biskupstwo lubuskie tak i kamie skie zaton o w falach protestantyzmu w po owie XVI wieku23. b. Od po owy XVI d o XX wieku Reformacja przynios a na Ziemie Nadodrza skie likwidacj katolicyzmu i upadek organizacji ko cielnej. Na gruzach diecezji kamie skiej i lubuskiej zatryumfowa protestantyzm, szerz cy si szczególnie szybko w ród ludno ci miejskiej. Kocio y katolickie zamieniono na zbory luterskie, klasztory ograbiano i zabierano, katolików w ró ny sposób szykanowano. Oficjalnie duszpasterstwo ród nich zosta o zabronione. Liczba katolików mala a z ka dym rokiem. Stan taki trwa przez okres stu lat. Dzi ki zabiegom nuncjusza z Koln i z Warszawy prowadzono jedynie potajemnie w ród malecej liczby katolików pos ugi religijne. Nawet bowiem prywatne praktyki religijne zosta y zakazane. Ca y stuletni okres – od po owy XVI do po owy XVII wieku – to jedna smutna historia zaniku Ko cio a katolickiego w wi kszej cz ci Niemiec przy równoczesnym wzro cie protestantyzmu24. Dopiero po blisko stu latach, w pierwszej po owie wojny trzydziestoletniej (1618-1648), po zwyci stwach katolickiej partii cesarskiej zacz o si polepsza po oenie pozosta ych jeszcze katolików. Edykt restytucyjny z 1629 roku zapowiada powa ne zmiany na lepsze. Cesarz zacz przeprowadza rekatolizacj i za da zwrotu maj tków ko cielnych, zabranych po roku 1552. Przyobieca odda katolikom równie wszystkie ko cio y zagarni te im przez wyznawców Lutra przy pomocy gwa tu. W tym celu wyznaczy swych komisarzy, którzy wspólnie z komisarzami przydzielonymi przez biskupa mieli przeprowadza rewindykacj ko cioów25. 36 Niestety, najazd szwedzkiego króla Gustawa Adolfa w 1630 roku zniweczy powy sze plany i nadzieje. Posuwa si on coraz bardziej w g b Niemiec i terenów Brandenburgii, wypieraj c wojska cesarskie walcz ce po stronie katolickiej26. Po pokoju westfalskim (1648), w my l zasady cuius regio eius religio, spotykali si katolicy na Ziemiach Nadodrza skich ze strony protestanckich – szwedzkich i niemieckich ksi t – z coraz wi kszymi trudno ciami w sprawowaniu praktyk religijnych. Z nienawi ci do katolicyzmu modlono si tam nawet „o zachowanie przez rozczynem papieskim”27. Pewna poprawa nast pi a od roku 1701, kiedy dawny lennik Polski – Fryderyk III (17011713) przyj tytu „króla Prus”28. Dopiero jednak za Fryderyka Wilhelma I (1713-1740) mo na by o liczy na zabezpieczenie duszpasterskiej opieki katolikom. Przyczyni y si do tego w du ej mierze wojska królewskie, zw aszcza oficerowie, g osz c, e w krajach poddanych królowi wszyscy nierze maj swobod religijn . W roku 1772 zosta ojciec Terch dominikanin, zamianowany „katolickim kapelanem dla wojska królewskiego”. Odt d liczba kapelanów stopniowo wzrasta a29. ród nich szczególn askawo ci króla cieszy si ojciec Rajmund Bruns, sprawuj cy obowi zki kapelana w koszarach poczdamskich. Dzi ki wielkiemu zaufaniu u nierzy udaremni on kilka przygotowanych zamachów na ycie króla. Fryderyk Wilhelm I mia wi c specjalny tytu do okazywania wdzi czno ci. Z tytu u równie wdzi czno ci kaza w 1738 roku wybudowa w Poczdamie koció , do którego ofiarowa cenn monstrancj i warto ciow wieczn lampk 30. Przy poparciu króla wyda Bruns w tym czasie ksi z naukami, modlitwami i pie niami oraz ma y katechizm dla m odzie y31. Za tolerancyjnego ze wzgl dów politycznych i filozoficznych Fryderyka II (1740-1786) zaznaczy si dalszy rozwój ycia ko cielno-katolickiego. Przy yczliwo ci króla po ono w 1747 roku kamie gielny pod ko ció w. Jadwigi w Berlinie32. Liczba katolików wzros a tu znacznie. Kiedy w 1711 roku by o w Berlinie zaledwie 600 katolików, to w 1747 ju 10 tysi cy33. Oficjaln opiek nad odradzaj cym si ko cioem w Brandenburgii i na Pomorzu przej biskup wroc awski na podstawie uk adu z 1806 roku z biskupem Hildesheimu34. W roku 1812 postanowi król pruski, e w adz nad Ko cio em na tych terenach ma sprawowa biskup delegat w osobie ka dorazowego proboszcza parafii w. Jadwigi w Berlinie, co zaakceptowa a Stolica Apostolska, troszcz ca si o poprawienie losu tamtejszych katolików35. KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Ostatecznie zosta y stosunki ko cielne uregulowane bull papiesk De salute animarum z 17 lipca 1821 roku, na podstawie której biskup wroawski zosta ustanowiony Wikariuszem Apostolskim na tereny brandenbursko-pomorskie36. Jego delegatem by ka dorazowy proboszcz parafii w. Jadwigi w Berlinie. W ten sposób powsta a ksi co-biskupia delegatura ko cielna dla Brandenburgii i Pomorza, która obejmowa a w 1821 roku 12 tysi cy, a w 1849 roku ju 31 tysi cy katolików37. W 1862 roku podzielono delegatur na cztery arcyprezbiteraty: Berlin, Poczdam-Spandau, Frankfurt nad Odr i Szczecin. Liczy a ona wówczas ju 51 tysi cy katolików i 435 duchownych. W samym Berlinie by o 33 tysi ce wyznawców Ko cio a rzymskokatolickiego38. W drugiej po owie XIX wieku zacz y osiedla si na terenach delegatury ró ne zakony m skie i skie, jak np. Siostry „Dobrego Pasterza” w 1850, Siostry Mi osierdzia (Szarytki) w 1861, Siostry Boromeuszki w 1862 roku w Poczdamie, a 1867 w Berlinie, Ojcowie Dominikanie w 1862 roku w Poczdamie itp.39 W tym okresie zaznaczy si niezmordowan dzia alno ci ks. Edward Muller, prefekt gimnazjalny i wikariusz misyjny. Powo on do ycia wiele organizacji zawodowych (dla uczniów, czeladników i majstrów), charytatywnych i innych. Artyku ami swymi pisanymi dla katolików przyczynia si do umacniania wiary i odpiera ró ne ataki przeciw Ko cio owi. Cz sto powtarza : „ wiat aknie wspomagaj cych serc”. W czasie Kulturkampfu (1871-1883) znowu wiele ucierpia katolicyzm w delegaturze ksi cobiskupiej, jak zreszt w ca ych Niemczech. Kanclerz Bismarck chcia zniszczy katolicyzm w granicach pa stwa niemieckiego, gdy za podstaw pot gi i kultury niemieckiej uwa protestantyzm. Zmierza do tego przez sprotestantyzowanie niemieckiej ludno ci katolickiej i ludno ci polskiej. Szykanowano wi c kap anów, uzale niano dzia alno Ko cio a od w adz pa stwowych, znoszono klasztory, rozwi zywano organizacje ko cielne, ograniczano wydawanie prasy katolickiej. Ale katolicy w delegaturze brandenbursko-pomorskiej okazywali sw wierno Ko cio owi i stanowili mocno skonsolidowan spo eczno 40. Po okresie Kulturkampfu ycie ko cielnoreligijne w delegaturze ksi co-biskupiej nabra o znowu nowego rozmachu. Corocznie zwi ksza a si liczba wiernych, ko cio ów i parafii oraz duszpasterzy. Nast pi o te dalsze o ywienie w rozwoju ycia zakonnego41. W roku 1887 by o w delegaturze 140 tysi cy wiernych i 56 duszpasterzy. W 1913 roku by o katolików ju 526 tysi cy i 174 duchownych, 60 samodzielnych parafii, 24 kuracje i 25 lokali42. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Pierwsza wojna wiatowa sparali owa a i tu oczywi cie pi kny rozwój ycia ko cielnoreligijnego43. Po jej zako czeniu przyst piono znów z now gorliwo ci do pracy duszpasterskiej, zwracaj c wielk uwag na duszpasterstwo stanowe i szkolnictwo katolickie. Wielk pomoc w rozwoju ycia ko cielno-religijnego by y zakony, których liczba stale wzrasta a, i akcja katolicka, w my l której wieckich katolików wci gano do wspó pracy z klerem, wed ug zalece Piusa XI44. Na podstawie konkordatu zawartego mi dzy Stolic Apostolsk a rz dem pruskim w 1929 roku zosta a ustanowiona z Delegatury ksi cobiskupiej Berli ska Administracja Apostolska przeniesiona w rok pó niej w biskupstwo berli skie45. c. W czasie erekcji Administracji Apostolskiej Jak wynika z dekretu Ks. Prymasa Kard. Hlonda z dnia 15 sierpnia 1945 roku, ustanawiaj cego Gorzowsk Administracj Apostolsk , zasi g jej obejmowa ca y teren Pra atury Pilskiej, obszar nad rodkow Odr z archidiecezji wroc awskiej oraz t cz terytorium diecezji berli skiej, która znalaz a si w granicach Polski46. 1. PRA ATURA PILSKA Oderwane w traktacie wersalskim z granic Polski przedrozbiorowej przygraniczne powiaty, z których republika weimarska utworzy a – jak ju podano wy ej – specjaln prowincj prusk , „Marchia Pograniczna Pozna – Prusy Zachodnie”, nale y wówczas pod wzgl dem ko cielnym b do archidiecezji pozna skiej (Pi a, Wschowa, Babimost, Mi dzyrzecz, Skwierzyna i Wa cz), b do diecezji che mi skiej (Z otów, Cz uchów, Bytów i L bork). Na skutek trudno ci w sprawowaniu w adzy kocielnej nad powy szymi terenami przy czonymi do Rzeszy ustanowi ówczesny arcybiskup gnie nie ski i pozna ski, Kard. Edmund Dalbor, w dniu 1 grudnia 1920 roku arcybiskupi delegatur z siedzib w Tucznie47. W zwi zku z protestami i ró nymi zabiegami rz du Rzeszy postanowi a Stolica Apostolska utworzy z dniem 1 maja 1923 roku z delegatury Administracj Apostolsk , której podporz dkowano pod zarz d ko cielny równie obszary oderwane z diecezji che mi skiej. Tym samym zosta a po trzech latach odebrana nad tymi terenami jurysdykcja biskupów polskich48. W lipcu 1926 roku otrzyma a Administracja Apostolska nazw P i 1skiej. Do Pi y przeniós z Tuczna sw siedzib Administrator Apostolski w pa dzierniku 1927 roku. Po zawarciu konkordatu (14 czerwca 1929) stworzy a Stolica Apostolska z Administracji Apostolskiej oddzieln Pra atur Pil- 37 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA sk Praelaturam nullius) z dniem 13 sierpnia 1930 roku49. Wed ug Schematyzmu liczy a Pra atura Pilska w 1938 roku: dekanatów 8, parafii – 75, wikariatów lokalnych – 11, placówek duszpasterskich samodzielnych – 1, ko cio ów parafialnych – 75, ko cioów filialnych – 69, kap anów diecezjalnych – 133, kap anów zakonnych – 8, studentów teologii – 37, sióstr zakonnych – 158 i wiernych 136.54050. 2. ARCHIDIECEZJA WROC AWSKA Biskupstwo wroc awskie powsta o w 1000 roku. Pod wzgl dem terytorialnym diecezja wroc awska rozwija a si g ównie w górnym i rodkowym dorzeczu Odry. Bulla „De salute animarum” z 1821 roku przydzieli a na sta e w opiek ko cieln Delegatur berli sk , do której nale y zasadniczo Brandenburgia i Pomorze, czyli tereny opanowane w XVI wieku przez protestantyzm51. Od roku 1000 trwa a czno diecezji wroc awskiej z metropoli gnie nie sk , najprawdopodobniej do roku 1732, a tym samym czno tych ziem iz Polsk . W dokumencie Klemensa XII z 3 wrzenia 1732 roku skierowanym do biskupa wroc awskiego, Sinzendorffa, podany jest przywilej egzemcji metropolitalnej. Cieszy a si nim diecezja wroawska do 1929 roku, czyli do zawarcia konkordatu przez Stolic Apostolsk z rz dem pruskim, na mocy którego biskupstwo wroc awskie zosta o wyniesione do godno ci arcybiskupiej52. W 1940 roku na terenie wroc awskiej diecezji by a 2.324.058 katolików (3.560.903 innowierców), 787 parafii, 118 placówek duszpasterskich z duchownymi i 1.600 duchownych53. Na cz ci terytorium, jaka w 1945 roku przypaa z diecezji wroc awskiej Gorzowskiej Administracji Apostolskiej, by o przed uko czeniem wojny: katolików – 32.829, parafii – 27, dekanatów – 4, ko cio ów i kaplic – 52, kap anów – 33354. 3. DIECEZJA BERLI SKA Ustanowiona w 1929 roku z Delegatury berli skiej Administracja Apostolska zosta a 13 sierpnia 1930 roku, a wi c w dniu ratyfikacji konkordatu mi dzy Rzesz a Watykanem, przemianowana konstytucj papiesk Pastoralis officii na biskupstwo berli skie55. W roku 1940 diecezja berli ska liczy a: katolików – 645.368, innowierców – 8.765.694, dekanatów – 19, parafii – 88, innych placówek duszpasterskich – 114, ko cio ów i kaplic – 311, kap anów zaj tych w duszpasterstwie – 389, zakonów, wzgl dnie zgromadze m skich – 15, skich 24 z 2035 siostrami56. 38 Tu przed zako czeniem drugiej wojny wiatowej by o na cz ci terytorium, jaka z diecezji berli skiej przypad a Gorzowskiej Administracji Apostolskiej: katolików – 28.490, parafii – 31, dekanatów – 4, ko cio ów i kaplic – 31, kap anów – 4457. Jak wynika z powy szych statystyk dotycz cych archidiecezji wroc awskiej, a zw aszcza diecezji berli skiej, katolicy yli tam w diasporze. W okr gach diaspory parafie by y bardzo rozleg e i obejmowa y niejednokrotnie ca y powiat58. £ ____________________________ ród o: „Studia Paradyskie” 1985, nr 1 Przypisy: 1 G. Labuda, Dzieje polityczne (VI-XII wiek): ekspansja pa stwa polskiego na Pomorze (X-XII wiek), [w:] Historia Pomorza, T. I. Pozna 1972, s. 310 nn; G. Labuda, Polska granica Zachodnia, Pozna 1971, s. 48 nn; L. Gustowski; Polska a Pomorze Odrza skie. Warszawa 1946, s. 9 nn, E. Wi niewski, Zwi zek Pomorza Zachodniego z Polsk , „Novum” 1972 nr, s. 92 nn. 2 G. Labuda, dz. cyt., s. 61 nn, 80 nn, 97nn, 137; L. Gustowski, dz. cyt., s. 9 nn.; E. Wi niewski, dz. cyt., s. 97 nn.; A. Kucner, Ekspansja Brandenburgii nad Ba tykiem w wieku XV i XVIII. Pozna 1947, s. 97 nn.; Z. Kaczmarczyk, Polska granica w perspektywie lat historii, „Przegl d Zachodni”1960, nr 6,s.249. 3 G. Labuda, dz. cyt., s. 89 nn; L. Gustowski, dz. cyt., s. 140. 4 G. Labuda, dz. cyt., s. 53 nn; L. Gustowski, dz. cyt., s. 27 n; J. Walicki, Przynale no metropolitalna biskupstwa kamie skiego i lubuskiego. Lublin 1960 s. 96 nn: A. Weiss, Terytorium diecezji lubuskiej w redniowieczu, „Roczniki TeologicznoKanoniczne KUL” 1973, z. 4 s. 83-92. 5 G. Labuda, dz. cyt., s. 289 nn. 6 G. Labuda, dz. cyt., s. 249 nn.; L. Gustowski dz. cyt., s. 109; J. Zaborowski, Ko ió nad Odr i Nys , Warszawa 1969, s. 33. 7 Kronika Thietmara, t um. M. Jedlicki, Pozna 1953, s. 203208, G. Labuda, Dzieje polityczne..., s. 311. 8 Kronika Thietmara…, s. 207 i nn. 570; G. Labuda, Dzieje polityczne..., s. 311. 9 Kronika Thietmara, dz. cyt.,; G. Labuda, dz. cyt., s. 317; J. Walicki, dz. cyt., s. 53 nn. 10 H. Ludat: Bistum Lebus, Weimar 1942, s. 16 nn: E. Rozenkranz, Geneza miasta Lubusza (Lubus), „Przegl d Zachodni” 1953, nr 9/10, s. 278-309. 11 W . Abraham, Organizacja Ko cio a w Polsce do po owy wieku XII. Pozna 1962, s. 151; T. Silnicki, Z dziejów Ko cio a w Polsce. Warszawa 1960, s. 159 nn; H. Ludat, dz. cyt., s. 24. 12 Jan VIII Horneburg po swym wyborze przez kapitu i po zatwierdzeniu papieskim zwróci si w 1551 r. do arcybiskupa gnie nie skiego i prymasa Polski, Miko aja Dzierzgowskiego, z pro o wyznaczenie czasu i miejsca konsekracji oraz o udzielenie mu konsekracji. 13 H. Ludat, dz. cyt., oraz M. Chorz pa, Krótki rys historyczny biskupstwa lubuskiego, „GWK” 1961 nr 9, s. 308 nn. 14 M. Chorz pa, dz. cyt., s. 309; Z. Budkowa, Z dziejów dawnej organizacji ko cielnej Pomorza, „Tygodnik Powszechny” 1972 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA nr 43, s. 2; Ch. Wójcik, Z przesz ci polskiej Ko cio a nad Odr i Ba tykiem, „Novum” 1970 nr 5, s. 17. 15 Ch. Wójcik, dz. cyt., s. 17 nn; J. Walicki, dz. cyt., s. 39 16 W . Abraham, dz. cyt. 17 Tam e, s.155; T. Silnicki, dz. cyt., s. 155. 18 Z. Budkowa, dz. cyt., L. Gustowski dz. cyt., s. 24; T. Silnicki, dz. cyt., s. 175. 19 W . Abraham, dz. cyt., s. 162 i nn; T. Silnicki, dz. cyt., s. 178 i nn. 20 T. Silnicki, dz. cyt., s. 173 nn.; Z. Budkowa, dz. cyt. 21 E. Görigk, Erasmus Manteuffel von Anhausen, der letzte katolische Bischof von Sammln (1521–1544), Braunsberg 1899: L. Gustowski, dz. cyt., s. 61. 22 E. Görigk, dz. cyt.,; Z. Budkowa, dz. cyt.; W. Pluta, Ko ció na Pomorzu Zachodnim, [w:] Ko ció na Ziemiach Zachodnich, Wroc aw 1971, s. 25 nn (praca zbiorowa). 23 B. Stasiewski, Die katholische Kirche im Bereich des Bistmus Berlin. Berlin 1938, s. 22 nn; W. Urban, Zarys dziejów diecezji wroc awskiej. Wroc aw 1962, s. 62 i 85; A. Rogalski, Ko ció katolicki na sku. Warszawa 1955, s. 29 nn. 24 B. Stasiewski, dz. cyt., s. 26; W. Urban, dz. cyt., s. 13 i 192. 25 A. Kucner, Ekspansja Brandenburgii nad Ba tykiem w wieku XV i XVIII. Pozna 1947, s. 66 nn.; W. Urban, dz. cyt., 86 nn. 26 B. Stasiewski, dz. cyt., s. 26. 27 A. Kucner, dz. cyt., s. 97. 28 B. Stasiewski, dz. cyt., s. 27. 29 Tam e, s. 28. 30 Tam e. 31 Tam e, s. 30. 32 Tam e, s. 27. 33 Tam e, s. 32. 34 Tam e, s. 33. 35 Tam e; W. Urban; dz. cyt., s. 14. 36 W. Urban, dz. cyt., s. 14; B. Stasiewski, dz. cyt., s. 32 n. A. Rogalski, dz. cyt., s. 35. 37 B. Stasiewski, dz. cyt., s. 35. 38 Tam e, s. 36. 39 B. Staniewski, dz. cyt., s. 36; W. Urban, dz. cyt., s. 199.. 40 B. Stasiewski, dz. cyt., s. 37; W. Urban, dz. cyt., s. 211 nn. 41 Tam e. B. Stasiewski, dz. cyt., s. 27. 43 Tam e, s. 40. 44 Tam e, s. 40 n; A. Rogalski, dz. cyt., s. 45. 45 „ZAAG” 1945, nr 1, s. 1 42 46 F. Westpfal, Apostolische Administratur Schneidemuhl. Schnedemiihl 1928, s. 14. 47 Tam e. 48 Tam e; E. Nowicki, Zagadnienia organizacyjne Ko cio a katolickiego na Ziemiach Odzyskanych. Referat na IV sesji Pa stwowej Rady Naukowej dla zagadnie Ziem Odzyskanych, 18-21 XII 1946 (odbitka) Kraków 1947. 49 Freie Prälatur Schneidemühl, Schneidemühl,1938, s. 56. 50 W. Urban, dz. cyt., s. 7; A. Rogalski, dz. cyt., s. 9. 51 W. Urban, dz. cyt., s. 16 i 82; A. Rogalski, dz. cyt., s. 10. 52 W. Urban, dz. cyt., s. 88 53 A Handbuch des Erzbistums Breslau fur das Jahr 1943. Breslau. Erzbischoftliches Ordinariat 1942. 54 B. Stasiewski, Die katholische Kirche im Bereich des Bistmus Berlin. Berlin 1938, s. 40. 55 Schematizmus des Bistums Berlin fur das Jahr 1941, Berlin 1941, s. 152. 56 Schematismus…; J. Michalski, Kuria Biskupia Ziemi Lubuskiej i Pomorza Zachodniego w Gorzowie Wlkp. w latach 19451965, „GWK" 1965, nr 3, s. 67 nn; M. Chorz pa, Rozwój organizacji ko cielnej na Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim w latach 1945-1965, „NP" 1965, s. 114 nn. 57 E. Nowicki, Zagadnienia organizacyjne Ko cio a katolickiego na Ziemiach Odzyskanych, [w:] „GWK" 1970 nr 7, s. 199 nn; W. Pluta, Ko ció na Pomorzu Zachodnim, [w:] Ko ció na Ziemiach Zachodnich (praca zbiorowa), Wroc aw 1971, s. 25 nn. 58 G. Labuda, Polska granica zachodnia. Pozna 1971, s. 410 n. Uk ad poczdamski podpisany 2 sierpnia 1945 r. przyzna Polsce (...) „by e obszary niemieckie na wschód od linii biegn cej od Morza Ba tyckiego bezpo rednio na zachód do winoujcia, a st d wzd rzeki Odry do zbiegu jej z zachodni Nys i wzd zachodniej Nysy do granicy czechos owackiej, w czac t cz Prus Wschodnich, która nie zosta a oddana pod administracj Zwi zku Socjalistycznych Republik Radzieckich, zgodnie z porozumieniem osi gni tym na niniejszej konferencji i w czaj c obszar by ego Wolnego Miasta Gda ska”; por. ponadto: Ziemie Odzyskane - Ziemie Zachodnie. Pozna Warszawa 1958, s. 10. ¢ Ks. Henryk Nowik EKOLOGIA PRZECIW METODZIE ZAP ODNIENIA IN VITRO Metoda sztucznego zap odnienia „na szkle” przebiega w oderwaniu od anatomicznofizjologicznego rodowiska aktu pocz cia zarodka ycia, przez m czyzn i kobiet , pozostaj cych w relacji do abiotyczno-biotycznego rodowiska (ekologia przyrodnicza), oraz w stosunku do atmosfery wzajemnej mi ci duchowej ze wiata warto ci (ekologia humanistyczna). Cz owiek bowiem przychodzi na wiat z pogranicza rodowiska i genów ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. oraz symboli i sensu. W pierwszym przypadku cz owiek nam si jawi w sposób przyrodniczy, w drugim za – humanistyczny. Je li bowiem opisujemy cz owieka w terminach empiriologicznych, to umyka naszej uwadze aspekt humanistyczny. I odwrotnie, ilekro opisujemy cz owieka w aspekcie humanistycznym, w terminach idiograficznych, to uchodzi naszej uwadze przyrodniczy punkt widzenia. Epistemologicznie rzecz bior c, pos ugujemy 39 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA si wówczas zasad komplementarno ci, w której te dwa aspekty nawzajem si dope niaj , tworz c ekologi przyrodnicz i humanistyczn . 1. Ekologia przyrodnicza Ekologia (óikos – „dom”, „ rodowisko”, logos – „my l”, „nauka”) jest nauk , badaj wzajemne zale no ci mi dzy organizmami: biotycznymi (ro liny i zwierz ta) i antropicznymi (jednostki ludzkie) oraz ich rodowiskiem o ywionym i nieo ywionym. Ekologia jest fizjologi organizmów w terenie w relacji do rodowiska abiotycznego i biotycznego (ekologia przyrodnicza) oraz w stosunku do wiata kultury (ekologia humanistyczna). Ekologia jest nauk pozostaj w jedno ci z wszystkimi dyscyplinami biologicznymi, tworz cymi ca , przecinaj si na ró nych poziomach merytorycznych i w hierarchicznych jednostkach taksonomicznych. Rozumienie ekologii nast puje w podej ciu ewolucyjnym, gdzie w miar post pu rozwoju rodowego informacja zaczyna kontrolowa energi . Holistyczny aspekt bada biologicznych, a tym samym i ekologicznych, wymusza teleonomiczne podej cie do bada obserwacyjnych. Warto przystosowa (fenotyp) jest weryfikowana przez genotyp i rodowisko. Zbyt zró nicowane relacje mi dzy organizmem a rodowiskiem wymagaj podej cia modelowego (matematycznego), by nie naruszy delikatnej biostruktury i nie zak óci funkcji. Opisy teleonomiczne pozostaj w stosunku komplementarnym do opisów kauzalnych. W ekologii obowi zuje nie tylko holistyczny postulat bada , ale równie hierarchiczne podej cie wyja niaj ce, gdy bios ma struktur hierarchiczn . Zjawiska ekologiczne, podobnie jak inne biosystemy, opisuj trzy g ówne teorie uogólniaj ce, a mianowicie s to teorie: komórki, organizmu wielokomórkowego i biocenozy. W tych trzech teoriach organizm jest ogniwem cz cym, od którego zaley ci trwania komórek jak i biocenoz. Podobnie prze ycie organizmu zale y od komórek (ze wzgl du na asymilacj ) i od biocenoz (z racji zapasów pokarmowych). Biocenoza wraz ze rodowiskiem abiotycznym tworzy ekosystem, który równie jest ca ci . Ca biocenotyczn wi e sie troficzna i struktura poziomów troficznych, tworz c w ten sposób piramidy ekologiczne, które s odosobnione na przep yw materii i energii w ekosystemie w procesie metabolizmu tej ca ci. Rozwaania ekologiczne, w kontek cie podró y kosmicznych, wykazuj , e cz owiek wymaga kompleksowego i zró nicowanego rodowiska. „Powinno ono – stwierdza Eugenie P. Odum – zapewni nie tylko zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i psychicznych, ale i mo liwo kontaktów socjologicznych” 40 (Podstawy Ekologii, t um. pod red. W . Matuszkiewicza, Warszawa 1982, s.595). Na bazie ekologii przyrodniczej jawi si pewne refleksje w stosunku do ekologii stosowanej cz owieka: 1. Bezwzgl dna ochrona przyrody i jej zasobów. 2. Przestrzenne planowanie u ytkowania ziemi w skali regionalnej dla rozmieszczenia populacji ludzkiej, w buduj cych si miastach pozostawienie jednej trzeciej wolnej powierzchni. 3. Prawodawstwo i przepisy s by zdrowia winny otoczy trosk rodowisko i jako produktów spo ywczych. 4. Po akcent raczej na jako , ró norodno i odporno ro lin uprawnych na choroby ni na wysoko plonów monokulturowych. 5. Ochrona jako ci podstawowych zasobów i ludzkich rezerw przeciw przy pieszaniu produkcji i konsumpcji (przej cie od „ilo ci” do „jako ci”). 6. Ochrona wód pitnych i zasobów mineralnych (biogeochemiczne cykle pierwiastków biogennych) oraz biotycznych (lasy i zwierzyna owna). 7. Zagospodarowanie odpadów (wtórny surowiec), budowa oczyszczalni, na rzecz czysto ci wód, powietrza i nowych miejsc rekreacyjnych. 8. wiadomo ekologiczna przywouje na uwag fakt, e miasto czerpie podstawowe zasoby ze wsi, jak powietrze, wod i ywno , w zamian za wie otrzymuje od miasta rodki ekonomiczne. 9. Matematyczno-modelowe metody poznania ekologicznego maj charakter bada caciowych, w my l postulatu holistycznego, daj wyniki o wiele cenniejsze, ni badania fragmentaryczne u ywane w metodologii indukcjonistycznej – w mechanistycznej koncepcji biologii. 10. W systemie kszta cenia na wszystkich szczeblach edukacyjnych nale y k nacisk na jedno cz owieka ze rodowiskiem. Jedno ta jest postulatem wprowadzenia kultury humanistycznej do stosowanej ekologii cz owieka (zob. Eugene P. Odum, Podstawy ekologii, red. W adys aw Matuszkiewicz, Warszawa 1982, s.597- 605). 2. Ekologia humanistyczna Sens tych i innych twierdze stosowanej ekologii cz owieka mówi, e sama tylko technika nie b dzie w stanie rozwi za zagadnie ochrony przyrody i jej zasobów oraz ochrony abiotycznego i biotycznego rodowiska cz owieka, jak równie ochrony naturalnej bioestetyki jego otoczenia (zob. ks. Henryk Nowik, Bioorganizacyjna koncepcja wartoci estetycznej, „Eidos” 1(1995) II-VIII, [w:] „Nad Odr ” – Miesi cznik Spo eczno-Kulturalny, 2(1995) bez dzia prawnych, moralnych, ekonomicznych, wynikaj cych z powszechnego przekonania i g bokiej wiadomo ci, e cz owiek i przyroda tworz nierozdzieln jedno (por. Stanis aw Zi ba, Natura i cz owiek w ekologii humanistycznej, Lublin 1998, KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA s. 149 i nn). Idea tej jedno ci, powsta ej w obszarze ekologii przyrodniczej, wo a o ekologi humanistyczn . Ekologia ta wyst puje pomi dzy ekologi przyrodnicz a psychosocjologi , gdy cz owiek jako istota psychospo eczna tkwi w otoczeniu przyrodniczym. Ekologia przyrodnicza opisuje cz owieka w p aszczy nie ekologicznej. Natomiast ekologia humanistyczna analizuje zachowanie si jednostki ludzkiej w kategoriach nauk spo ecznych i psychologicznych, w relacji do aksjologii. Ekologia ta jawi si nam w relacji symetrycznej, a mianowicie na linii warto ci przyrody dla cz owieka oraz warto ci cz owieka dla rodowiska. W relacji tej warto ci jest wiat przyrody w aspekcie przedmiotowopodmiotowym. Zatem musi by jaka rzecz (przedmiotowo ) i ludzka potrzeba tej rzeczy (podmiotowo ). Zak ada si tu godziwo przedmiotu i godziwo potrzeby. Sens terminu „godziwo ” okrelony jest w cywilizacji chrze cija skiej przez prawo naturalne i Objawienie. Najbardziej godziwym obiektem jest tu cz owiek, gdy jest on osob o wrodzonej godno ci. I bioplaneta jest godziwa (godna uwagi), gdy jest darem Boga dla cz owieka. Relacj tej jedno ci potwierdza ekologia przyrodnicza, wychodz c z przes anek badawczych, i ekologia humanistyczna, budz c potrzeby warto ci rodowiska dla cz owieka, realizuj c swe zadania edukacyjne na wszystkich poziomach nauczania i wychowania. wiat przyrody jest warto ci dla cz owieka wtedy i tylko wtedy, gdy w trakcie jego poznawania powstaje w nim potrzeba „bycia w jedno ci z przyrod ”. Fakt tego bycia polega na uczestnictwie cz owieka w yciu przyrody. Uczestnictwu temu przys uguj nast puj ce w ciwo ci: a) nie szkodzi przyrodzie (ona sama si regeneruje); b) liczy si z prawami przyrody w przypadku naszej ingerencji; c) wobec przyrody kierowa si zmys em historycznym, gdy przyroda ci gle si staje, aczkolwiek bardzo powoli, gdy jest ona najwi kszym organizmem w nieograniczonym kosmosie. Ekologia humanistyczna rodzi si na bazie ekologii przyrodniczej i na kanwie aksjologii, w obszarze warto ci pozytywnej, z tytu u uczestnictwa cz owieka w trakcie powstania kosmosu (zasada antropiczna) i w jego trwaniu do dzi , ze wspóln perspektyw rozwojow , w relacji: natura-kultura. Uczestnictwo aksjologiczne mo e wyst powa ze wzgl du na prawd filozoficzn (zgodno my li z rzecz ) lub empiriofenomenologiczn (zgodno my li z teori biosfery lub z wizj ca ego kosmosu). Uczestnictwo cz owieka w rodowisku mo e równie wyst powa ze wzgl du na dobro, jako zgodno post powania z prawem naturalnym, a daj - ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. cym si odczyta po linii personifikacji: „nie czy otaczaj cej przyrodzie tego, czego by nie chcia , by tobie czyniono”, lub w sformu owaniu pozytywnym: „czy przyrodzie to, co by chcia , by tobie czyniono”. Dobro ekologiczne w my l Objawienia polega na zgodno ci post powania ze s owami Stwórcy: „ Stworzy wi c Bóg cz owieka na swój obraz, na obraz Bo y go stworzy ; stworzy m czyzn i niewiast . Po czym Bóg im b ogos awi , mówi c do nich: »B cie p odni i rozmna ajcie si , aby cie zaludnili ziemi i uczynili j sobie poddan ; […]« (Rdz 1, 27-28). Zatem Pismo w. mówi, e cz owiek zosta w odarzem ziemi na wzór Stworzyciela i ma swoje post powanie podporz dkowa Bogu, w my l Jego b ogos awie stwa. Prawo stanowione winno obj trosk realizacj tych praw. Kolejnym motywem potrzeby bycia w jedno ci cz owieka z otaczaj cym wiatem przyrody jest poczucie pi kna. Polega ono na upodobaniu tego, co si ogl da. Zwykle si ogl da przez pryzmat estetyki, w efekcie mamy sztuk : (np. malarstwo, architektura w krajobrazie, muzyka, ogrody, parki). Ostatnim wreszcie motywem jedno ci z przyrod jest ca a postawa uznania wiata ca ego za przybytek Stworzyciela w Chrystusie, który przyj ludzk natur , by j u wi ci , a tym samym uczyni wiat nowym stworzeniem, na spotkanie z Bogiem przy ko cu Dziejów. wiat jest Bo y! Jest to najwy sza motywacja dla cz owieka, bycia w jedno ci z ca ym Stworzeniem na zasadzie potrzeby s ebnego uczestniczenia, które w konsekwencji jest Królowaniem. W przypadku zaspakajania potrzeby posiadania jakiego fragmentu rodowiska, to tylko na zasadzie podporz dkowania uczestnictwu s ebnemu wobec przyrody. Posiadanie bez motywacji pozytywnych jest z em – przyw aszczenia. Zarysowana tu idea ekologii humanistycznej domaga si pewnego rozpisania w kategoriach empiriologicznych i filozoficznych w aspekcie metodologicznym i epistemologicznym. Ze wzgl du na szeroki wachlarz zagadnie nie ob dzie si bez pewnych powtórze . Biologia organizmalna, zw aszcza w aspekcie systemowym, jest otwarta na cz owieka jako na szczególny psychoekologiczny uk ad, ze wzgl du na jego organizm – wysoce zorganizowany i niepowtarzalny w biosferze oraz z tytu u jego psychosfery. Cia o ludzkie i jego narz dy s wyspecjalizowane do wyra ania zjawisk psychicznych (mimika, gesty porozumiewawcze) i duchowych (rola r ki np. w grze na instrumentach, w malarstwie, w kulcie, rola nogi, np. taniec, gra sportowa, j zyk jako wyraz stanów psychicznych i idei abstrakcyjnych). St d cz owiek jest badany przez psychologi behawioraln (bodziec i reakcja) oraz przez psychologi humanistyczn (bodziec, wiat warto ci i reakcja), 41 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA w ramach metodologii postaci. St d cz owiek jest poznawany nie tylko przez ekologi przyrodnicz (fizjologia w terenie), ale i humanistyczn (cz owiek w relacji do natury, np. ochrona krajobrazu, piel gnowanie pomników przyrody, zak adanie rezerwatów, parków, troska o estetyk rodowiska). Ekologia humanistyczna i psychologia humanistyczna nale do nauk szczegó owych i posiadaj wspólne metody (nomotetyczne – formowanie praw i idiograficzne – opis indywidualny). Wyst puj cy tu aspekt humanistyczny ma charakter chrze cija ski (makroredukcjinizm metodologiczny, o charakterze antropicznym i teodycealnym). Jest on przeciwny humanizmowi pozytywistycznemu i materialistycznemu, gdy wyst puje tu mikroredukcjonizm metodologiczny (o charakterze (mechanicystycznym, fizykochemicznym). Tylko humanizm chrze cija ski g osi ca prawd o cz owieku, jego losie na ziemi i o jego ostatecznym powo aniu. Do naszej bioplanety Bóg wprowadzi cz owieka – aktem stwórczym. Tym samym sta a si ona jego nisz ekologiczn . Przybra a ona w ten sposób rang antropiczno-teocentryczn , czyli wymiar sakralny. Idea wi to ci ycia przewija si przez wszystkie wielkie cywilizacje wiata, a zw aszcza w obszarze chrze cija stwa. Przyj ty tu teocentryzm ma charakter metodologiczny ze wzgl dów heurystycznych (odkrywczych). Natomiast ontologia tego za enia jest ju przedmiotem bada metafizycznych. Analizy ekologii humanistycznej odkrywaj biosystemy w aspekcie: ca ciowym, hierarchicznie uporz dkowanym przez ewolucj , na zasadzie doboru naturalnego, po linii konkurencji, o przetrwanie najbardziej stosownego organizmu, w procesie reprodukcji (z regu y z oznakami altruizmu). Przy takim uj ciu biosfery jawi si nam charakterystyki biosystemów na zasadzie poznawczego pierwsze stwa: opisy holistyczne przed analitycznymi, uj cia teleonomiczne przed kauzalnymi, ciwo ci informacyjne przed energetycznymi, cechy negentropijne przed entropijnymi. Fakty te rzutuj na koncepcj wiata o ywionego, w obszarze ekologii humanistycznej, gdzie cz owieka dostrze ono w relacji do natury i do kultury. Cz owiek w tym wiecie jest przedmiotem – z racji swego organizmu powi zanego ewolucyjnie z biosfer , i zarazem jest podmiotem – w stosunku do swego otoczenia biotycznego i abiotycznego, z tytu u tworzenia wiata kultury, ze wzgl du na sens istnienia i wrodzon godno osoby ludzkiej na bazie duszy nie miertelnej, stworzonej na podobie stwo Boga. Krótko mówi c, cz owiek ze wzgl du na swoje cia o jest podporz dkowany biosferze i kosmosowi, a ze wzgl du na dusz , to biosfera i kosmos s podporz dkowane cz owiekowi. 42 Ewolucyjna relacja pomi dzy biosfer a antroposfer jest kierunkowa, w my l zasady negentropijnej. Ewolucja organizacji biotycznej zmierza bowiem do optimum. Przeciwny kierunek przebiega na drodze rozpadu organizacji, zmierzaj c do maximum – po linii entropijnej. St d ewolucja biosfery jest nieodwracalna, a zw aszcza filogeneza cz owieka – ze wzgl du na jego wiadomo refleksyj, która jest transcendentna w stosunku do wiata, o wiadomo ci przedrefleksyjnej (fauna) czy wr cz bez wiadomo ci (flora). Ponadto ju sama kosmologia empiriologiczna bazuje epistemologicznie na prymacie cz owieka we wszech wiecie, w my l tzw. zasady antropicznej (w sensie szerszym), o nast puj cym brzmieniu: „Kosmos jest taki, by móg w nim zaistnie Cz owiek”. On bowiem jest powo any do ochrony przyrody o ywionej i nieo ywionej, kontrolowanej przez ekologi humanistyczn , by zachowa ca natur w jej rozwoju jako dziedzictwo nadane przez Stwór: „B cie p odni i rozmna ajcie si , aby cie zaludnili ziemi i uczynili j sobie poddan ” (Rdz. 1, 28). St d ekologia humanistyczna bada antroposfe, z jednej strony – ze wzgl du na mandat Bo y, z drugiej za – ze wzgl du na relacje do biosfery i kosmosfery. Dziedziny te s przedmiotem analiz ekologii przyrodniczej. Innymi s owy, ekologia humanistyczna to antropiczno-teodycealny aspekt ekologii przyrodniczej. Nurty poznawcze tych ekologii przedstawiaj poni sze zapisy schematyczne, podkre laj ce holizm, hierarchiczno i ewolucyjno uk adów abiotycznych, biotycznych i antropicznych ku wizji Chrystologicznej (P. Teilhard de Chardin, Fenomen cz owieka, t um. Konrad Waloszczyk, Warszawa 1993, s. 247-255). a) Uk ady abiotyczne – w ewolucji od „najmniejszego do „najwi kszego” (np. od cz stki elementarnej do wszech wiata): 1. Materia. 2. Energia. 3. Informacja. b) Uk ady biotyczne i antropiczne – w ewolucji od „najbardziej prostego” do „najbardziej z onego”: 1. Gen. 2. Komórka. 3. Tkanka. 4. Narz d. 5. Uk ad narz dów. 6. Organizm: a. ro linny nie wiadomy, b. zwierz cy wiadomy przedrefleksyjnie, c. jednostka ludzka wiadoma refleksyjnie – wiat warto ci i formacja (ludzko Chrystocentryczna) 5. Populacje zootyczne i antropiczna. 6. Biocenozy zootyczno-antropiczne. 7. Biomy zootycznoantropiczne. 8. Biosfera i antroposfera w przyjaznym kosmosie w my l kosmologicznej zasady: biotycznej i antropicznej (Teoria hierarchii uk adów ywionych, „Studia Paradyskie” 2 (1987), s. 3977). KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA 3. Ekohumanistyczna interpretacja przyrodniczej ekologii cz owieka 1. wiadoma organizacja: po ywienia, zamieszkiwania i prokreacji, zw aszcza sakramentalnej. 2. Kultura ludowa generowana przez rodowisko przyrodnicze i spo eczne. 3. Estetyka sposobu ycia na drodze za ych kontaktów z przyrod . 4. Mi do matki ziemi. 5. Sakralny kult grobów przodków i pomników przyrody nieo ywionej i o ywionej, parki, rezerwaty przyrody, ogrody. 6. Formacja: intelektualna (twórczo i edukacja ekologiczna), religijna (ko cielne nabo stwa okoliczno ciowe, kaplice i krzy e przydro ne), spo eczna (zwyczaje i obyczaje wiejskie i ma omiasteczkowe, ogrody przyklasztorne i przydomowe), literatura, malarstwo, rze ba, architektura, ekologiczne organizacje i ruchy spo eczne (w skali narodowej i mi dzynarodowej). Cz owiek jest bowiem fenomenem naturalnokulturowym, co sprawia, e ekologii przys uguje nie wymiar humanistyczny. Dzieje si tak w my l postulatu bada interdyscyplinarnych oraz paradygmatu holistycznego (ca ciowy punkt widzenia bada i zachowa cz owieka) we wspó czesnej nauce, która kieruje si metodologi makroredukcjonistyczn , czyli nauk wst puj , poczynac od obiektów makrobiotycznych, zmierzaj c do makrobiotycznych i dalej ku obiektom antropicznym. Dzi ki tym tendencjom w naukach biologicznych mo na zrozumie pomy lny rozwój humanistycznej ekologii stosowanej w górnictwie, le nictwie, rolnictwie, gospodarce wodnej (rzeki, jeziora, stawy), parki i ziele ce w infrasrukturze wsi i miast. Ekologia ta swymi korzeniami tkwi w metodologii i epistemologii empiriologicznej – ze wzgl du na aspekt biotyczny cia a ludzkiego, a rozwija si ku poznaniu kulturowemu – z racji duchowej sfery cz owieka, która wywodzi si ze wiadomo ci refleksyjnej i wrodzonej godno ci osoby ludzkiej, na zasadzie dzieci ctwa Bo ego. Ekologia przyrodnicza i humanistyczna nale do nauk szczegó owych, aczkolwiek o ró nych inspiracjach nauk pomocniczych. W pierwszym przypadku b to inspiracje nauk fizyko-chemicznych, w drugim za – nauk psychologiczno-socjologicznych. Nauki pomocnicze w bazie ekologicznej dope niaj si komplementarnie w procesie poznania globalnego rodowiska cz owieka. Powsta y w ten sposób dualizm mikro- i makroredukcjonistyczny ma charakter poznawczy, a nie ontologiczny. Taki stan rzeczy opisuje poni szy schemat: a) rodowisko globalne 1. rodowisko naturalne: a) biosfera, b) biomy, c) ekosystemy, d) otoczenie naturalne (np. ziemia, powietrze, woda, ro liny, zwierz ta). ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 2. Populacja ludzka: a) rodzina, b) ród, c) naród (na bazie wspólnej ziemi, wi zi krwi, tego samego zyka, prawa, systemu ekonomicznego). 3. Aktywno ludzka w dziedzinie technicznoprzemys owej. 4. Wytwory pracy: a) ywno , b) mieszkanie, c) odzie , d) przedmioty codziennego u ytku i komunikowania si . 5. Kultura ludowo-profesjonalna: sztuka opisuca otoczenie, rodowisko, ziemi i wiat ca y; kult przodków, religia – wi Boga z cz owiekiem i kosmosem, cz owiek w roli w odarza ziemi i kosmosem, sens ycia. b) Jako ycia 1. Warunki ycia: materialne (od jako ci wody do mieszkania), spo eczne (od interakcji w ma ych grupach do wspólnot), zachowanie (od pracy fizycznej do wytworów kulturowych), inne (od dowiadcze codziennych do prze estetycznych). 2. Stan psycho-biotyczny (zdrowie fizyczne – sposób od ywiania, zdrowie psychiczne – sposób wspó ycia z przyrod przez wychowanie). 3. Stan psycho-socjologiczny (higiena psychiczna w jedno ci ze rodowiskiem i w relacji z drugim wobec otaczaj cego wiata). 4. Postawa odpowiedzialno ci normatywnej przed histori ludzko ci za zachowanie zasobów przyrody i za ochron przyrody (kontrolowana eksploatacja fauny i flory, walka z erozj i ochrona gleby, ochrona wód i powietrza przed zanieczyszczeniem, ochrona biosfery przed izotopami promieniotwórczymi (radioekologia), racjonalne u ytkowanie ziemi, badania ekologii mórz, gospodarka owiecka i rybacka, ochrona przyrody, g ównie przez zak adanie rezerwatów w skali wiatowej). Naprzeciw ekologii humanistycznej wychodzi filozofia ekologiczna. Przezwyci a ona mechanicystyczny obraz wiata, który pojawi si u Kartezjusza i Izaaka Newtona. Odrzuci a te koncepcj cz owieka Tomasza Hobbesa: „cz owiek cz owiekowi wilkiem”. Sprzeciwi a si koncepcji „wolnego rynku” Adama Smitha. Pot pi a zasad „walki klas” jako istotnego czynnika rozwoju dziejów wed ug Marksa. Nie da a si zwie scjentystycznemu proroctwu Augusta Comte’a, Johna Milla i Herberta Spencera o szcz ciu ludzko ci na bazie nauk szczegó owych. Credo wspó czesnego sjentycyzmu zwyk o si prezentowa w nast puj cych twierdzeniach: 1. Godna uwagi jest tylko wiedza nauk przyrodniczych. 2. Kryterium prawdy jest obserwacja i eksperyment. 3. To, co nie jest dane w metodach 43 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA nauk, nie jest godne uwagi. 4. Szczytem naukowoci jest wiedza zmatematyzowana. 5. Nauka i technologia stanowi remedium na wszystkie problemy cz owieka. 6. Tylko eksperci zas uguj na zaufanie spo eczne. Ta bezsensowna ideologia, której ho duje pozytywizm, jest przyczyn kryzysu ekologicznego i kryzysu moralnego. Ekologia humanistyczna nawi zuje do szeregu innych idei, poczynaj c cho by od szko y stoickiej w Atenach, utrzymuj cej, e cz owiek jest cz ci rozumnego i doskona ego wszech wiata. Do powrotu do natury nawo ywa Michel E. de Montaigne (1533-1592), gdy cywilizacja jest ród em rozczarowa i cierpie . Analogicznie utrzymuje Giordano Bruno (1548-1600) w preferowanej idei, i ka da cz stka wszech wiata obdarzona jest yciem, stanowi ród o wolno ci tego, co ywe. W szczycie O wiecenia JeanJacques Rousseau pot pia cywilizacj i nawi zuje do ycia po linii natury, gdy ona nie jest zak amana. Spo ród licznych wspó czesnych zwolenników ekofilozofii wymieni my licieli europejskich, którzy stworzyli wielkie systemy rozwoju wszech wiata, ho duj ce ekozofii, i to niezale nie od siebie. wiadczy to o trafno ci idei filozofii ekologicznej. W pierwszym rz dzie wymieni mego profesora Boles awa Gaweckiego. My liciel ten, w oparciu o realizm ewolucyjny i o panpsychosomatyzm, na kanwie dwu tendencji rozwojowych wszech wiata: (1) wzrostu entropii (rozk ad organizacji) w przeciwie stwie do (2) wzrostu negentropii (wzrostu organizacji), ukaza tendencj doskonalenia si wszech wiata w strukturze hierarchicznej, zmierzacej ku Bytowi najwy szemu, czyli Bogu – Stwórcy, ci gle doskonal cego si wiata, przez pokonywanie fizycznej bierno ci (entropia) oraz moralnej bierno ci (z o moralne), przez prac nad charakterem. Przy wzro cie entropii wiat wkracza w stan konieczno ci, a ludzko ku mierci i z u, a przy wzro cie negentropii wiat wkracza w sfer wolnoci, ku yciu i dobru. System ten wyra nie zak ada ontologi , któr t umaczy metafizyka, ale to ju inna sprawa. Podobnie jest u Teilharda de Chardin. Twórcza ewolucja wszech wiata zmierza ku transcendentnemu punktowi Omega, pocz wszy od immanentnego punktu Alfa, w my l kosmologicznej zasady antropicznej i po linii zasady Chrystycznej w objawionym fakcie Paruzji. Jawi cy si tu monizm ma charakter empiriologiczny (metodologicznoepistemologiczny). Zjawiskowa teoria przyczynowo ci mówi bowiem jedynie o nast pstwie zjawisk (je li P to S), przy czym nast pstwo to jest nieodwracalne, konieczne (konieczno ci warunku), czasowe i swoiste (ze wzgl du na ca uk adu). Przyta tu ontologizuj ca koncepcja nauki domaga si 44 tu ustalenia faktu filozoficznego i wyja nienia teodycealnego w ramach teorii przyczynowo ci mówi cej o zaistnieniu bytu (byt P udziela istnienia dla skutku S), ale to ju jest inne zagadnienie. Na razie wystarczy stwierdzi , e s rozwi zania na bazie analiz ks. Kazimierza K ósaka w przypadku ontologicznych implikacji redukcyjnych, odpowiednio uzasadnianych, w ramach: zasady równowa no ci, teodycealnej drogi dowodu apagogicznego i zasadniczego irrationale w przypadku odrzucenia tych redukcyjnych implikacji ontologicznych w t umaczeniu wiata (zob. Z teorii i metodologii filozofii przyrodniczej, Pozna 1980, s. 150-153). Klasyczna filozofia dostarcza wiele inspiracji i uzasadnie tym, którzy szukaj w wiecie g bszego sensu w asnej egzystencji. A czas nagli, stwierdza Aleksander King, wspó za yciel i honorowy prezydent Klubu Rzymskiego: „Czas wielki ju nadszed na zmian naszego systemu warto ci, tak aby by on w stanie stawi czo o realiom naszych czasów. Widzimy coraz wyra niej, e nasze sukcesy w sferze materialnej osi gni te z pomoc niezwykle sprawnych technologii s op acane wysok cen w sferze duchowej. I jest to cena, na któr si nie godzimy, albowiem nie godzimy si na brutalizowanie ludzko ci” (zob. Anna Kalinowska, Ekologia – wybór przysz ci, Warszawa 1991, s.87). Na degradacj dziedziny duchowej nie godz si ludzie nauki, osoby duchowne, filozofowie, arty ci, a tak e liczne rodowiska z tzw. „szarej” strefy osób szlachetnych serc. Filozofia ekologiczna, bez wzgl du na postaw ideologiczn , jest zgodna w zasadniczej tre ci: szacunku dla ycia, dla wszystkich istot i dla ca ej planety oraz w g oszeniu hierarchii naczelnych warto ci – „by ” przed „mie ”. wiadomo hierarchii tych warto ci nale y mie na uwadze w obszarze prokreacji osób ludzkich. W ramach tych analiz nasuwaj si pewne refleksje odnosz ce si do ontogenezy cz owieka, w przypadku sztucznego zap odnienia, na bazie pozytywistycznej koncepcji, przyrodniczej ekologii cz owieka, w przeciwie stwie do zap odnienia naturalnego, przebiegaj cego w kontek cie holistycznej koncepcji ekologii przyrodniczej, a tym bardziej humanistycznej. Ogólnie rzecz bior c, mo na powiedzie , e ekologia jest przeciwna metodzie in vitro. Jest to ju oddzielne zagadnienie, które niebawem dzie podj te. £ KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA W DWUSETN ROCZNIC URODZIN FRYDERYKA CHOPINA ¢ Andrzej Tuchowski CHOPIN W KR GU IDEI NARODOWEJ W li cie z dn. 6 lipca 1831 Stefan Witwicki pisa z ogarni tej powstaniem Warszawy do przebywaj cego w Wiedniu Chopina: Ju to koniecznie musisz by twórc polskiej opery; mam najg bsze przekonanie, e zosta nim potrafisz i e jako polski narodowy kompozytor otworzysz dla swego talentu pole niezmiernie bogate, na którym zarobisz sobie na niepospolit aw . Oby tylko ci gle mia na uwadze: narodowo , narodowo i jeszcze raz narodowo […]. Jest ojczysta melodia, jak klima ojczyste.[...] Góry, lasy, wody i ki maj swój g os rodzinny, wewn trzny, cho go nie ka da dusza pojmuje [...]. Szukaj melodii krajowych, s owia skich, jak mineralog kamieni i kruszców, po górach i polach1. Przytoczone tu s owa, kierowane do zdobywacego europejski rozg os m odego kompozytora, zawieraj wr cz profetyczne przekonanie o jego misji dziejowej, o jego wyj tkowej roli dla przysz oci kultury narodowej. Rzecz jasna, Witwicki nie by odosobniony ani w swej entuzjastycznej ocenie talentu Chopina, ani w przekonaniu, i ukoronowaniem rozwoju tego talentu winna by opera – wszak najbardziej wówczas presti owy gatunek muzyczny. Przekonania te by y w ród ówczesnych elit warszawskich zjawiskiem niejako ponadpokoleniowym, za g os Witwickiego wpisywa si w ca kiem znaczny chór, któremu zdawa si przewodzi Elsner, za pó niej, w Pary u – sam Mickiewicz. Wydaje si jednak, i o ile Elsner my la bardziej kategoriami wi kszych szans na zaistnienie genialnego wychowanka w historycznym panteonie mistrzów muzyki, o tyle w przypadku Witwickiego w anie owa po trzykro podkre lana „narodowo ” jest przyczyn tak gor cych namów przyjaciela do nawrócenia si na twórczo muzyczno-sceniczn . Czy bowiem muzyka instrumentalna mo e rywalizowa z oper w sile przekazu tre ci narodowych? Wszak opera to synteza muzyki i s owa, a w nie owo mia o dla twórców polskiej dziewi tnastowiecznej ideologii narodowej znaczenie fundamentalne; niejednokrotnie – jak wyka emy w dalszych rozwa aniach – w kondycji literatury upatrywano wr cz odbicia stanu ducha narodu. Troska Witwickiego o to, aby Chopin dochowa wierno ci ojczystej kulturze, by a, jak wiemy, zupe nie bezpodstawna. Przeszed on bowiem do historii ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. jako najbardziej „narodowo my cy” kompozytor spo ród mistrzów europejskiego romantyzmu swej generacji, staj c si pod tym wzgl dem wzorcem dla licznych szkó narodowych 2. po owy XIX wieku. Od pocz tku publicznego zaistnienia muzyka jego kojarzy a si z polsko ci , czego dowodz ówczesne recenzje – tak krajowe, jak i zagraniczne. I tak Schumann pisa w 1836 roku, i „w jego pochodzeniu, w losie jego kraju tkwi wyja nienie jego zalet, jak te i wad. Gdy mowa o rozmarzeniu, wdzi ku, bystro ci umys u, arliwo ci i szlachetno ci, któ by nie pomy la o nim, ale tak e – gdy mowa o dziwaczno ci, chorej ekscentryczno ci, ba, nawet nienawi ci i dziko ci!”2. Z kolei Heine w korespondencji z Pary a w 1832 roku stwierdzi , i w muzyce i osobowo ci Chopina przejawiaj si najlepsze przymioty trzech narodów: „Polska da a mu zmys rycerski i sw historyczna bole ; Francja – lekki wdzi k i gracj ; a Niemcy – romantyczn g boko ”3. Bywa o równie , i symptomy polsko ci postrzegano w kategoriach wr cz barbarzy stwa, jak cho by w opublikowanej w 1832 roku recenzji berli skiego krytyka Ludwiga Rellstaba po wi conej Chopinowskim Wariacjom na temat Mozarta. Zdaniem Rellstaba wandalizm, jaki Chopin pope ni wobec Mozartowskiej melodii, jest oznak , i „utwór wyrós z surowego pnia ludów s owia skich”4. By y to chyba pierwsze symptomy uto samiania muzyki Chopina z takim obrazem historii Polski i to samo ci jej kultury, jaki postrzegali cytowani pisz cy i jaki najprawdopodobniej by szeroko rozpowszechniony w rodowiskach, które reprezentowali5. Od tej pory kojarzenie Chopina ze „wszystkim, co polskie”, lub z tym, co w danym miejscu i czasie uchodzi o za najbardziej reprezentatywne dla polskiej kultury, historii czy te krajobrazu naturalnego, sta o si cz ste tak w pi miennictwie polskim, jak i wiatowym: od artyku ów prasowych, opracowa w encyklopediach i leksykonach a po monografie. Poczucie narodowej dumy z powodu dokona Chopina oraz przekonanie, i jego muzyka jest w asno ci narodu, przebijaj z wielu krajowych recenzji prasowych, za w ród polskich biografów kompozytora przyjmowano za oczywisto tez wyra an jeszcze w 1911 roku przez Hoesicka, i 45 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA muzyki Chopina cudzoziemiec „nigdy nie zrozumie ani nie odczuje nale ycie”6. Teza ta wyrasta z przekonania o silnej narodowo-kulturowej odr bno ci Polaków; przekonania fundamentalnego dla ka dej ideologii narodowej o ambicjach pa stwowotwórczych i stanowi cego doskona ilustracj stwierdzenia Ernesta Gellnera, i to nacjonalizmy stwarzaj narody, nie za odwrotnie7. Drugim ród em owej tezy jest przekonanie, i muzyka Chopina stanowi swoist d wi kow inkarnacj polsko ci – jest wi c czysto muzyczn , a przez to uniwersaln projekcj polskiej idei narodowej. To ostatnie przekonanie, wspierane autorytetami równie i zagranicznych teoretyków muzycznego nacjonalizmu (jak cho by Ralph Vaughan Williams) istotnie daje do my lenia: jak to si dzieje, i kojarzenie Chopina z polsko ci sta o si zjawiskiem niemal powszechnym? Na ile istota owego zjawiska tkwi w czynnikach immanentnie muzycznych, na ile za stanowi – jak móg by zauwa jaki sceptyk – rezultat replikacji stereotypów, które narzuca si abstrakcyjnym tekstom muzycznym? Nie wykluczaj c mo liwo ci zaistnienia tego rodzaju przypadków, nale y stwierdzi , i liczne, wyczerpuj ce badania muzykologiczne nie pozostawiaj w tpliwo ci co do faktu istnienia okre lonych melodycznych, rytmicznych, harmonicznych i formalnych kategorii stylistyki Chopina, które sugeruj jego narodow to samo i maj decyduj cy wp yw na tak recepcj jego muzyki8. Jak wiadcz cytowane powy ej przyk ady zagranicznych recenzji, w Niemczech narodowa identyfikacja muzyki Chopina dokonywa a si najwcze niej, za skojarzenia z polsko ci by y naj ywsze, co prawdopodobnie wynika z faktu, i charakterystyczne dla polskich ta ców rytmy czy te zwroty melodyczne by y z przyczyn geograficznych w Niemczech lepiej znane ni w odleglejszych krajach Europy. Do tego nale y doda widoczne pod wp ywem pr dów romantycznych otwarcie si Niemiec na „egzotyk ” kultury wschodnich s siadów, co wida cho by w pismach Herdera, który nie kry zauroczenia kultur owian i przepowiada im wielk przysz . Podobne fascynacje ywi E.T.A. Hoffmann – pisarz maj cy znaczny wp yw na estetyczne pogl dy Roberta Schumanna. Zwró my uwag , i to w nie w Niemczech najwcze niej – poza Polsk – okrzykni to Chopina geniuszem, za zdobyte przeze w Warszawie wykszta cenie muzyczne oparte by o na niemieckiej tradycji muzycznej, w czym dominowali Bach i Mozart. Interesuj ca zbie no ci jest fakt, i równie i polska romantyczna my l narodowa, tworzona g ównie przez intelektualistów generacji Chopina wyrasta a z przemy le Herdera, Goethego, Novalisa, filozofii Schellinga i Hegla. Paradoksalnie wi c, o ywiona duchem romantyzmu polska idea narodowa wyra ana poprzez muzyk Chopina, jak 46 i dyskurs polskich filozofów tamtego czasu, rozkwita a w symbiozie z kultur ogólno-niemieck lub wyrasta a na gruncie najwi kszych jej tradycji. Nasuwa si jednak pytanie: co – oprócz wspólnych niemieckich w tków – czy Chopina z rozwijaj si na jego oczach ideologi narodow ? Na ile dyskurs ten by mu znany, na ile mia wp yw na jego ycie i twórczo ? I w jakim stopniu posta i dzie o Chopina zawa y na dalszych losach owej ideologii? Zanim przejdziemy do prób odpowiedzi na oba pierwsze pytania, powiedzmy wprost: nie ma dowodów po wiadczaj cych, i Chopin czyta jakiekolwiek prace na temat ideologii narodowej. Uwa a si , i – w przeciwie stwie do Schumanna i Liszta – Chopin nie mia ambicji intelektualnych, nie angaowa si w adne dysputy – jego ywio em by a muzyka. Z drugiej jednak strony wiemy, i w kr gu jego znajomych znajdowa y si osoby o tak znacz cym wp ywie na kszta towanie si my li narodowej, jak Mochnacki i Mickiewicz, za ich pogl dy na tyle kszta towa y intelektualny klimat ówczesnej polskiej inteligencji, i nie wydaje si prawdopodobnym, i by Chopin, przy jego wra liwo ci na spraw narodow , nie zetkn si z nimi. Tak wi c pierwsza cz niniejszego studium ma na celu rekonstrukcj wspó czesnych Chopinowi, a szeroko wówczas rozpowszechnionych pogl dów w omawianej materii, które wspó tworzy y patriotycznointelektualne otoczenie kompozytora i które w uderzaj cy sposób koresponduj z pewnymi faktami z biografii, wypowiedziami Chopina, cechami jego estetyki twórczej, a nade wszystko z dominuj cym w historii recepcji jego muzyki postrzeganiem jej w kategoriach niemal symbolu narodowego. Poniewa adna, nawet tak dalece w swym zamierzeniu „autonomiczna” muzyka, jak ta, któr tworzy Chopin, nie powstaje w pró ni, rekonstrukcja owego zaplecza narodowo-kulturowego wydaje si zasadna: tak, jak na oblicze stylistyki Chopina wp yn folklor Mazowsza, rytmy ta ców narodowych, reminiscencje pie ni powsta czych, tak te inspiruj co mog y zadzia zas yszane idee. Tym bardziej, i wspó tworzy y one to samo pokolenia polskich romantyków naznaczonego pi tnem tragedii Powstania Listopadowego – pokolenia, z którym Chopin ponad wszelk w tpliwo si identyfikowa . Jak wcze niej nadmieniono, polsk my l narodow (w rozumieniu systemów filozoficznych, jak i doktryn politycznych) tworzy pokolenie Chopina, w czym szczególn rol odegra o czterech publicystów, filozofów, dzia aczy politycznych i uczestników Powstania Listopadowego: Maurycy Mochnacki (1803-1834), Karol Libelt (1807-1875), Bronis aw Trentowski (1808-1869) i August Cieszkowski (1814-1894). Jakkolwiek pochodzili z ró nych terenów kraju, reprezentowali ró ne profesje i ró nili si KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA w swych pogl dach, to jednak zgodni byli w sprawach zasadniczych, a wi c: w rozumieniu poj cia „naród polski”, w przyj ciu koncepcji historiozoficznych zak adaj cych szczególne cywilizacyjne i moralne pos annictwo Polaków jako awangardy S owian, w postulacie stworzenia narodowej filozofii, nauki i sztuki oraz w przekonaniu, i zasadnicz aszczyzn manifestacji ducha narodowego jest literatura i wspólna pami historyczna. Do tego dochodzi o wspólne – i chyba wówczas powszechne – przekonanie o wy szo ci cywilizacyjnej Polaków nad reszt S owian, zw aszcza zaborców ze Wschodu. W mniejszym stopniu czy ich kult Mickiewicza, czego racjonalista Trentowski nie podziela , cho w pó niejszych latach i on przyzna szczególne znaczenie wielkiej poezji. Ze wszystkich wymienionych wy ej narodowców najwcze niej sprecyzowa swe pogl dy Mochnacki, którego artyku y publikowane u schy ku lat 20. na amach prasy warszawskiej w du ej mierze prezentowa y zarys romantycznej estetyki, jak i teorii narodu, któr stre cimy w dalszych rozwa aniach. Obecnie nie ma w tpliwo ci, i to w nie pisma Mochnackiego stanowi y fundament polskiej my li narodowej XIX wieku, inspiruj c refleksje kolejnych filozofów i dzia aczy. „Znaczenie filozoficznej teorii narodu sformu owanej przez Maurycego Mochnackiego trudno zaiste przeceni ” – pisze Andrzej Walicki. „Jej wp yw by ogromny, a akceptacja tak szeroka, e w latach 40. sta a si ona niemal e pogl dem obiegowym. Wszyscy ówcze ni twórcy programów »filozofii narodowej« zgadzali si z Mochnackim”9. Niektóre jednak idee Mochnackiego – np. postulat konsolidacji wiedzy, intuicji i umiej tno ci – pojawi y si wcze niej w pismach Józefa HoeneWro skiego, uwa anego za prekursora polskiej filozofii. Ten niezmiernie wszechstronny, ale i kontrowersyjny uczony – filozof, matematyk, wynalazca, prekursor kreacjonizmu i twórca mesjanizmu filozoficznego (przekonanie o maj cym si dokona wybawieniu ludzko ci poprzez filozofi ) przyj , i nadrz dnym prawem, wedle którego powsta o wszystko we wszech wiecie, jest prawo tworzenia10, za przysz ludzko ci le y w wielkiej syntezie dobra, prawdy, religii i nauki. W osi gni ciu tego celu g ówn rol odegra mia a S owia szczyzna pokonuj ca przeciwie stwa ludów germa skich i roma skich. Jednak e warunkiem wype nienia owej misji dziejowej by o pojednanie Rosji (reprezentuj cej prawo boskie) z Polsk (nosicielk idei praw cz owieka), za w pó niejszych latach Wro ski zdecydowa si na my l wysoce kontrowersyjn : przewodnictwo nad S owianami ma przypa Ro11 sji . O ile zarys doktryny mesjanizmu, podstawy kreacjonizmu oraz d enie do wielkiej syntezy my li ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. ludzkiej odegra y znacz rol w twórczo ci polskich filozofów generacji Chopina, o tyle ta ostatnia my l wymienionym wcze niej narodowcom, uczestnikom Powstania nie mog a si podoba 12. Oczywi cie stosunek Polaków do Rosji nale do kluczowych kwestii polskiej my li narodowej tamtych czasów: wyra ane przez Mochnackiego i innych narodowców tego pokolenia przekonanie o dominacji kultury polskiej w ród narodów s owia skich sta o w sprzeczno ci z realiami politycznymi, jak i pó niejszymi postulatami Wro skiego. Skomplikowana sytuacja polityczna lat 20. powodowa a, i w ród kr gów o rozwini tej wiadomo ci narodowej wykszta ci y si wówczas dwie postawy, za ka da aspirowa a do miana „patriotycznej”. Pierwsz , charakterystyczn dla du ej cz ci arystokratycznych kr gów, w ród których od dzieci stwa obraca si Fryderyk – mo na za Adamem Zamoyskim13 okre li mianem konserwatywnej. Postawa ta zak ada a poszanowanie postanowie Kongresu Wiede skiego przy zachowaniu du ego zakresu autonomii Królestwa Polskiego. Jak powiadczaj biografowie Chopina oraz korespondencja kompozytora, tej postawie bliski by Miko aj Chopin. Oczywi cie nie nale y przesadza z przypisywaniem mu okre lonych pogl dów politycznych ( z relacji hrabiego Skarbka14 wynika, i takowych nie okazywa i by po prostu „moralnym i poczciwym cz owiekiem”) za sprzyjanie konserwatystom wynika o najprawdopodobniej z przyczyn koniunkturalnych. Niemniej faktem jest, i ojciec kompozytora – Polak z wyboru – bra udzia w Insurekcji Ko ciuszkowskiej, stara si w patriotycznym duchu wychowa swe dzieci, a z drugiej strony nie dostrzega sprzeczno ci pomi dzy patriotyzmem a lojalno ci wobec ówczesnej, carsko-królewskiej w adzy. Z korespondencji Chopina dowiadujemy si o przyjaznych kontaktach z rezyduj cymi w Warszawie rosyjskimi oficerami, nawet o tym, i jeden z koncertów Chopina wypad dobrze dzi ki uprzejmo ci pewnego „rosyjskiego jenera a”, który by askaw po yczy swój fortepian. Co wi cej – Fryderyk jako „cudowne dziecko” zaskarbi sobie aski samego carskiego namiestnika, za – wedle relacji Hoesicka – kontakty z Belwederem trwa y a do lat m odzie czych kompozytora. Ale – jak z kolei zauwa a Tadeusz Zieli ski15 – u schy ku lat 20-tych Chopin zacz dystansowa si od znajomych Rosjan, co zbieg o si z zacie nieniem kontaktów z Witwickim, Zaleskim, a zw aszcza Mochnackim. A w nie Mochnacki reprezentowa postaw rewolucyjna, której radykalizm udziela si m odym entuzjastom ideologii romantycznej i pr dów wolno ciowych. W sprawie kontaktów i ewentualnych wp ywów Mochnackiego na pogl dy Chopina opinie biografów Chopina nie s zgodne. Zdaniem Iwaszkiewicza16 brak dowodów potwierdzaj cych, i jakiekol- 47 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA wiek spotkania obu istotnie mia y miejsce. Odmiennie rzecz ta przedstawia si w wietle prac nowszych. Wiadomo, i dowodem spotka oraz wspólnego muzykowania Chopina i Mochnackiego s strofy Bohdana Zaleskiego, za Mieczys aw Tomaszewski stwierdza wprost, i „patriotycznie zorientowana estetyka romantyczna”, któr powo do ycia Mochnacki, tworzona by a „na oczach Chopina”, a jego teksty krytyczne „wypowiada y my li, które Chopin uzna niebawem za w asne”17. Zieli ski dochodzi do jeszcze dalej id cej konkluzji: „Je li nawet Maurycy nie wtajemnicza Fryderyka w swoje konspiracyjne plany, to musia wywrze pewien wp yw na jego rozumienie spraw narodowych”18. Pogl dy Mochnackiego na polityczny wymiar sprawy narodowej s dobrze znane zarówno dzi ki powielanej poza zasi giem cenzury odezwie z 1825 roku ( os obywatela z Pozna skiego), jak i p omiennym tekstom adresowanym do ludu Warszawy ju po wybuchu Powstania Listopadowego. „Dzisiejsze Królestwo Polskie – pisze Mochnacki pi lat przed powstaniem – ten z istoty wytrawiony, lichy dar s siedzkiej polityki, […] có to jest innego, je eli nie blichtr farbowany dla omamienia atwowiernych?”19 Powo uj c si na nagminne amanie konstytucji, przemoc i bezprawie Mochnacki rozwiewa wszelkie z udzenia co do intencji rosyjskiego protektora: „.Jeste my prowincj s siedniego mocarstwa, zawojowan , rz dzon przez prokonsulów”, za szkodliwe spo ecznie dzia ania prowadzone s rozmy lnie „na zag ad rodu i imienia naszego”20. Co wi cej, m ody rewolucjonista widzi spraw narodow w szerszym kontek cie – jest ona cz ci walki ogólnoeuropejskiej, walki o pryncypia sprawowania w adzy, za Polska, dzi ki swemu po eniu geograficznemu, ma w tej walce do odegrania istotn rol . Albowiem „Dwa s tylko ogólne systemata w Europie – pisa Mochnacki ju w trakcie powstania21 – poj i wyobra liberalnych, wolno ci druku, s owem odpowiedzialno ci rz du przed narodem” oraz „w adzy nieokre lonej”, która nie odpowiada przed nikim. Jest to wi c walka pomi dzy systemem konstytucyjnym oraz w adz despotyczn . Poniewa ostoj tej ostatniej s Rosja, Prusy i Austria, powstanie ma na celu rozbicie planów najgro niejszego, wschodniego despotyzmu z nadziej , i b dzie ono has em do zrywu wolnociowego na szersz skal . Pozostaje pytanie: na co liczy Mochnacki? Jakie by y jego dalekosi ne kalkulacje? Z pism jego wy ania si obraz romantycznych wizji opartych na przes ankach solidarno ciowych, a zw aszcza etycznych. Ludy Europy nie pozostawi nas samych, wszak walczymy o wspóln spraw , za naszym najpot niejszym or em jest racja moralna. Ten ostatni argument pojawia si w odezwie Mochnackiego z 24 grudnia 1830 roku: Rosja ma prze 48 wag fizyczn i materialn , ale my równowa ymy j „przewag si moralnych”22. Polityczny aspekt my li i dzia alno ci Mochnackiego wpisywa si w kontekst ca okszta tu tworzonej przeze ideologii narodowej, z której wyrasta a wspomniana przez Tomaszewskiego patriotycznie zorientowana romantyczna estetyka. I tak, jak u Hoene-Wro skiego, imponuje tu erudycja i szeroko horyzontów my lowych. Ju we wst pie pisanej przed wybuchem powstania rozprawy O literaturze polskiej w wieku XIX deklaruje Mochnacki niech wobec rozproszenia wspó czesnej my li polskiej, a zw aszcza ja owego dyskursu nie prowadz cego do adnych konkretnych rezultatów poznawczych i praktycznych: „Przedtem któ by by pomy li , e na przyk ad o samej sztuce kucia koni albo zaprawie mularskiej i cementach b dziemy mieli liczne pisma [...] uczone wywody...”23. Tym samym dochodzi Mochnacki do charakterystycznego i cz stego w polskiej filozofii postulatu zwi zku my li z czynem. Drugi charakterystyczny postulat, to fantazja i szeroko horyzontów okre lana przeze jako „wiedza rozpostarta”. W niej to w nie, w umiej tno ciach tkwi „dzielno poznawa ” narodu, za si a jego fantazji tkwi w sztuce. Niezmiernie trafnie rzecz uj Zbigniew Przychodniak: „Mochnacki nie by by romantykiem, gdyby nie d do osi gni cia wszystkich wymiarów rzeczywisto ci: natury, kultury, sztuki, historii, polityki. Pod tym wzgl dem bodaj nie ma sobie równych w europejskiej skali”24. Mochnacki nie kry , i ów maksymalizm ma niemieckie korzenie. Dotyczy to zw aszcza fundamentalnej dla jego przemy le romantycznej filozofii natury zaczerpni tej z pism Goethego, Novalisa, a zw aszcza uwielbianego przeze Schlegla. Ju cytowany na pocz tku list Witwickiego zawiera odniesienie do ojczystych lasów i pól, co w ci gu XIX wieku stanie si nagminnie spotykanym motywem obrazowania muzyki Chopina. Zwró my jednak uwag , i podobna retoryka pojawia si w pisanej rok wcze niej recenzji Mochnackiego z wyst pu Chopina25. Z kolei lektura obszernych fragmentów wspomnianej rozprawy odego rewolucjonisty nasuwa przypuszczenie, i tak e i akapit o mineralogii oraz „poszukiwaniu kruszców” z listu Witwickiego zosta zainspirowany wywodami wp ywowego przyjaciela – wszak Mochnackiego fascynowa a mineralogia i wykazywa w tej dziedzinie niema wiedz . Poniewa jednak ca rzeczywisto traktowa jako system naczy po czonych, wiedza ta stanowi a dla zaczyn dla refleksji nad zwi zkami natury martwej z o ywion , natury powoli zmierzaj cej „do my li i zrozumienia”. Liczne przyk ady26 ze wiata minera ów zdaj si dowodzi , i wszelkie formy ycia, a tak e i fantazje ludzkie, znajduj swe prorocze zapowiedzi w naturze nieo ywionej, i fizycznie, jak i duchowo nale- KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA ymy do jednego systemu. W naturze – stwierdza Mochnacki – widzimy post p nieprzerwany od bezadno ci do ycia: „D ugi szereg jestestw rozdziela nieme g azy od rozumnego cz owieka”. Rozumowanie to prowadzi do wniosku, i : „natura przez stopnie po rednie przechodzi od martwej materii, od pierwotnych kszta tów do poj cia”. Czyli innymi owy: od punktu, w którym nie ma uznania „samej siebie w jestestwie swoim”, do punktu, z którego „sama siebie i wszystkie swoje rozumie dzia ania”. Je li uwa nie przypatrzymy si prawom, wedle których natura tworzy, okazuje si , i : „wszystko si uduchownia w naturze, wszystko zmierza ku temu, co adn nie jest rzecz , i przedmiotem rozbioru, analizy by nie mo e, do my li, do poj cia, które samo siebie pojmuje...[...] Cz owiek jest cz ci natury, cz ci jednej ca ci. Cz owiek ma my l, ma poj cie. Zatem i natura t my l mie musi”27. Oczywi cie sama empiria nie doprowadzi do poznania najwy szych praw poezji natury, cho autor nie zaprzecza, i jest bezwzgl dnie potrzebna. „Najwi ksza moc rozumu – pisze Mochnacki – w dzieleniu; przeciwnie fantazja cz ci rozdzielone spaja w ca i wszystko totalizuje”. Fantazja idzie w parze z najwy sz kategori poznawcz pozwalaj uchwyci dynamik ycia, pozwalaj poprzez nieprzerwane nast pstwo my li na uj cie natury w jej bogactwie i z ono ci. T kategori jest umiej tno , rozumiana jako post p od naszej indywidualnej jednostki, od ja do „wszechrzeczy jestestwa”, albowiem poprzez „j cie umem”28 (z tego staropolskiego okre lenia wywodzi si „umiej tno ”) to odzyskujemy, „co my stracili przez pierwotne wyosobnienie, wydzielenie si z wszechrzeczy zwi zku”. W ten sposób cz owiek, w którego my li zgromadzone s refleksy ycia i wiedzy rozpostarte w ca ej naturze, staje si refleksj natury. „Jeden cz owiek gdy my le zacznie, przychodzi ku uznaniu samego siebie; tak samo i ca y naród w my li swojej to uznanie samego siebie w jestestwie swoim mie musi”29. To uznanie samego siebie nale y rozumie jako rozwój wiadomo ci istnienia swej osoby, której pozbawione s ma e dzieci, przed odkryciem w asnego „ja”. My l t przenosi Mochnacki na ca e narody. Powy sze refleksje prowadz Mochnackiego do zdefiniowania poj cia „naród”. Je li cz owiek i jego my l s nieod czn cz ci natury, logiczn konsekwencj to samo dotyczy narodu. I tak jak my l jednego cz owieka zamyka w sobie „istot jego istoty”, tak zebranie w ca wszystkich razem my li reprezentuje istot narodu, stanowi zbiór „wszystkich jego wyobra , wszystkich poj i uczu odpowiadaj cych religii, instytucjom politycznym, prawodawstwu, obyczajom, a nawet b cych w cis ym zwi zku z po eniem geograficznym, klimatem i innymi warunkami empiryczne- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. go bytu”30. Zatem warunkiem zaistnienia i trwania narodu jest jego „uznanie samego siebie w swoim jestestwie” po wiadczone tradycj literack i wzmocnione trwa , wspóln pami ci objawion w historii: nie wystarczy bowiem tylko „by ” – nale y mie tego wiadomo . Z powy szego wynika, i : „naród jedynie tylko w literaturze ma swoj refleksj ”31. A poniewa duchowe cechy narodu kszta tusi w nierozerwalnym zwi zku z natur , za normy jego j zyka warunkuj pewne kategorie poznania rzeczywisto ci, spraw fundamentaln dla rozwoju narodu jest mie równie w asn oryginaln my l filozoficzn , w asn nauk i sztuk , nie poprzestawa na przek adach my li cudzej32. Konsekwencj powy szych refleksji jest rozumienie przez Mochnackiego poj cia „naród polski” w sensie pos uguj cej si j zykiem polskim wspólnoty narodowo-politycznej sprzed rozbiorów Rzeczypospolitej: wspólnoty posiadaj cej sw pami historyczn , swe obyczaje i kultur , a w tym oczywi cie w asn oryginaln literatur . Tak wi c w obliczu polonizacji szlachty litewskiej czy bia oruskiej i uwzgl dniaj c fakt, i j zyki litewski, bia oruski czy ukrai ski sta y si j zykami gminu, w których nie rozkwit a wy sza kultura po wiadczaj ca „uznanie siebie w swym jestestwie”, oczywisto ci dla Mochnackiego by o okre lanie Litwy czy Rusi jako takich samych dzielnic Polski, jak Mazowsze czy Wielkopolska. Ów pogl d na geograficzny zasi g i wielko Polski by w XIX wieku czym powszechnym i spotykamy go u wszystkich twórców my li narodowej. Rozkwit polskiej literatury by dla Mochnackiego równie g ównym kryterium przyj cia przekonania o wiod cej pozycji Polski w ród narodów s owia skich, nigdzie bowiem – wedle jego przekonania – nie pojawi o si tyle oryginalnych dzie i tak silne osobowo ci twórcze. Równie i ten pogl d uzyska trwa e miejsce w polskiej my li XIX wieku. Mo na oczywi cie wyrazi zdziwienie, i Mochnacki – znakomity krytyk muzyczny, a poniek d i muzykpianista tak ma o miejsca w swych refleksjach powi ca muzyce. Wszak przyjmuj c jego tok my li i uznaj c, e idea narodowa – jak zreszt ka da my l – organicznie jest zwi zana z natur , a zatem nie potrzebuje koniecznie do swej realizacji no nika ownego, mo na doj do wniosku, e takim samym no nikiem mo e by d wi k. Czy zatem muzyka nie mo e równie dobrze jak poezja po wiadcza o uznaniu narodu „w swym jestestwie”? By mo e i sam Mochnacki doszed by do takich wniosków, gdyby nie przedwczesna mier , która uniemo liwi a obserwacj pe nego rozkwitu geniuszu Chopina. Tym bardziej, i Mochnacki nale do pierwszych krytyków warszawskich przepowiadaj cych m odemu twórcy wielk przysz . Co wi cej, fragment z recenzji z 12 marca 1830 roku s awi cy 49 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA 20-letniego kompozytora za „umys pe en fantazji, pe en ycia i bogactw dzielnej imaginacji” i przeciwstawiaj cy te zalety wzgardzonej mentalno ci „wysch ego rachmistrza” nabiera w wietle przedstawionych powy ej wywodów szczególnego znaczenia: w stworzonym przez Mochnackiego panteonie cnót narodowej my li i twórczo ci uplasowa si Chopin na najwy szym miejscu. Z drugiej jednak strony, cytowane powy ej przekonanie o wiod cej roli literatury dla projekcji i utrwalania to samo ci narodowej, wsparte autorytetem Mickiewicza i rozwijane przez czo owych narodowców XIX wieku, przes dzi o o po ledniej – z punktu widzenia polskiej my li narodowej – pozycji muzyki, co (jak wyka emy w dalszych rozwa aniach) nie mia o korzystnego wp ywu na recepcj twórczo ci Chopina w kr gach dzia aczy narodowych. O ile z my Mochnackiego móg zapozna si Chopin osobi cie, podczas spotka w Warszawie, lub te za po rednictwem prasy, o tyle nie wydaje si prawdopodobne, aby mia kontakt z dzia aj cymi w Wielkopolsce Libeltem i Cieszkowskim, czy te z Trentowskim zamieszka ym po upadku powstania ównie na terenie Niemiec. Wprawdzie ich pogl dy, ukszta towane i publikowane w latach 40., by y w kr gach paryskiej emigracji dobrze znane, to jednak zwa ywszy, i publicznie zaistnia y dopiero u schy ku dekady, trudno mniema , i by sta y si tematem rozmów w rodowisku ci ko chorego Chopina. Z drugiej strony na uwag zas uguje rozwijanie przez wspomnianych narodowców w tków zarysowanych przez Mochnackiego, a bliskich Mickiewiczowi, który niezmiernie ceni Libelta i Cieszkowskiego. Bez wzgl du na to, czy Mickiewicz, wcze niej znaj cy niektóre tezy prac obu filozofów zaznajomi z nimi Chopina, czy te nie – dope niaj one obraz polskiej my li narodowej omawianego pokolenia – my li kszta tuj cej to samo przestrzeni kulturowej, która wyda a muzyk Chopina. Nale y wi c zauwa , i literatura pi kna, postrzegana przez Mochnackiego jako po wiadczenie wiadomo ci bytu narodowego, by a dla Libelta wr cz instrumentem poznania filozoficznego. Poniewa wieszczym przeczuciem prawd by a dla polska poezja romantyczna (g ównie oczywi cie Mickiewicz), przysz a filozofia narodowa mia a si ga do jej objawie i przek ada je na j zyk my li, a wi c racjonalizowa . Poznawcza si a genialnych wieszczów le a w mocy ich wyobra ni, ale te i w zwi zku z ich inspiracj ludem – jego wierzeniami, ba niami itd. A w nich – zdaniem Libelta – tkwi y intuicyjnie, przeczute prawdy, które filozofia narodowa winna bada 33. Rozumowanie to wynika o z przekonania, i ka dy naród34 realizuje misj daod Boga, za misj t jest d enie do „post pu, wolno ci i wiat a”. Szczególn jednak misj ma do spe nienia S owia szczyzna, na czele której kroczy 50 Polska. O ile bowiem wcze niejsze szko y filozoficzne tworzone g ównie przez narody roma skie i germa skie oparte by y na podstawach racjonalnych i empirycznych, S owianie wprowadz w asny typ ontologii opartej na przekonaniu „czuj , wi c jestem”. Zatem podstaw owej s owia skiej filozofii ma by „umnictwo” – filozofia wyobra ni i czucia kojarz ca opart na intuicji twórczo z czynem35. Znajdujemy tu wi c odwo anie do owej staropolskiej, wspólnej dla j zyków s owia skich kategorii, które czyni ju Mochnacki, a tak e przeciwstawienie najwy szej, kreatywnej instancji umys u rozumowym, analitycznym spekulacjom dziel cym rzeczywisto i nie zawieraj cym pierwiastków twórczych. Te ostatnie umo liwia „um”, w pewnym sensie pokrewny s awionej przez Mochnackiego fantazji. Z za eniami „umnictwa” polemizowa Trentowski, którego racjonalistyczna natura nie mog a pogodzi si z uznaniem poetyckiej weny za fundament my li narodowej. Trentowski wyznawa wy szo logiki nad poezj , za fakt ogromnej popularno ci poezji romantycznej w Polsce wyja nia niedojrza ci narodu. Jego zdaniem nale o „poskromi polski um, którego Mickiewicz i Zaleski rozpie cili”36. Jednak e przekonanie Mochnackiego i Libelta o przewodniej roli literatury w polskiej kulturze narodowej podziela Trentowski w pe ni, cho powodowa y nim nieco inne przes anki. Jako pedagog wyra bowiem przekonanie, i najpewniejsz , cho mo e powoln drog do wolno ci narodowej jest powszechna edukacja i wychowanie m odzie y, za w o wiacie postrzega jeden z trzech gwarantów nie miertelno ci Polski – obok etyki (twierdzi , e ju wiara naszych przodków to „etyka przetworzona w teologi ”) i „ yj cej w nas jedynie s owia sko ci prawdziwej” (albowiem Rosjanie s „us owia szczonymi zewn trznie”, Mongo ami za Czesi i S owianie po udniowi zbyt zn kani, aby „pomy le o duchu, który ich o ywia”37). Zdaniem Trentowskiego to w nie „ wiat wy wi ca si dla narodów jako pot ga pot g”; ona to tworzy moc polityczn , za wyrazem tego jest „ wietna literatura” – zwierciad o stanu ducha narodowego. Z kolei Cieszkowski rozwija zarysowane przez Mochnackiego idee mi dzynarodowej solidarno ci oraz przedstawione przez warszawskiego rewolucjonist zal ki filozofii czynu. Jego krytyka heglizmu, a zw aszcza my l, e zasad bytu i historii – a wi c najwy szym szczeblem rozwoju ducha – jest idea czynu, a tak e stwierdzenie, i duch nie redukuje si jedynie do rozumu38, spotka y si z wysok ocen Mickiewicza. Dla poety istot manifestacji ducha by y, jak wiadomo, „ ywe prawdy” wyp ywace z uczucia, pierwiastek uczuciowy i etyczny dominowa równie w jego pojmowaniu sprawy narodowej. „Patriotyzm jest dogmatem rodzajnym KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA ca ego duchowego i umys owego ukszta cenia Polaków” – pisa z pocz tkiem lat 40., podkre laj c, i ojczyzna to przysz y porz dek spo eczny, który dopiero stworzy nale y, a podstaw jego stanowi : wolno , pot ga i szcz cie. Mickiewicz nie mia tpliwo ci, i patriotyzmu polskiego niepodobna zamkn w „formule scjentyficznej”, za „Ojczyzna Polaków yje i dzia a wsz dzie, gdzie bij wierne serca jej synów”39. Podobnie jak wszyscy wymienieni my liciele tej generacji, równie Mickiewicz postrzega naród w kategoriach tworu Bo ego powo anego do spe nienia dziejowej misji, za szczególnie w tym wzgl dzie jawi o si dla pos annictwo narodu polskiego. Jest rzecz oczywist , i w literaturze upatrywa fundamentu polskiej kultury, jak i najwa niejszego medium krzewienia ideologii narodowej40. Jak stwierdzimy dalej, pogl d ten, jak i ca e dziedzictwo polskiej my li omawianego pokolenia determinowa b dzie recepcj twórczo ci Chopina w kr gu narodowców a do pierwszych dekad XX wieku. 1. Idea narodowa w wymiarze politycznym Powró my teraz do kwestii zasadniczej: jakie odzwierciedlenie w my li, post powaniu i estetyce twórczej Chopina znajduje ukazana powy ej panorama romantycznej ideologii narodowej jego pokolenia? Z emigracyjnej korespondencji Chopina wynika, i w pe ni uto samia si ze swoim pokoleniem, a jego postrzeganie politycznego wymiaru sprawy narodowej bli sze by o postawie Mochnackiego i Mickiewicza ni w asnego ojca: wiadczy o tym cho by fakt, i w odró nieniu od Miko aja Fryderyk nigdy nie nazwa powstania „szale stwem”. Jak wiadomo, od pocz tku walk pomstowa na niech tn Polakom postaw Wiede czyków, z dum demonstrowa symbole narodowe („bior guziki z or ami i chusteczk z kosynierem”), zamówi portret naczelnego wodza powsta czej armii i ubolewa , e nie mo e by „cho doboszem”. Z ogromnym napi ciem obserwowa przebieg walk, za wie o upadku Warszawy przyj z rozpacz . Wówczas, jesieni 1831 w Stuttgarcie zanotowa wielokrotnie cytowane przez biografów s owa wiadcz ce w nie o stopniu pokoleniowej identyfikacji i wskazuj ce na radykalizm bliski postawie Mochnackiego. Znajdujemy tu zarówno typowe dla ca ej romantycznej my li narodowej poczucie cywilizacyjnej i moralnej wy szo ci nad okupantami („Paskiewicz – jeden psiak z Mohylewa – dobywa siedziby pierwszych monarchów Europy?”), rozgoryczenie wobec triumfu bezprawia, jak i za amania si idei mi dzynarodowej solidarno ci („Moskal panuje wiatu?... Bo e! Wzrusz ziemi , niech poch onie ludzi tego wieku. Niech najsro sze m czarnie dr cz Francuzów, co nam na pomoc nie przyszli”), piek nienawi wobec wroga („czemu ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. cho jednego Moskala zabi nie mog em!”) i wreszcie s ynne blu niercze oskar enie, którego prometejski ton ju od schy ku XIX wieku postrzegany by jako antycypacja III cz ci Dziadów Mickiewicza („O Bo e, jeste ty! – Jeste i nie m cisz si ! – Czy jeszcze ci nie do zbrodni moskiewskich – albo – albo sam Moskal!”41). Ju w Pary u, podczas elitarnych spotka towarzyskich nie odmawia sobie Chopin przyjemno ci okazywania antypatii wobec Rosji, cho fakt, i w gronie jego uczennic znalaz a si rosyjska ksi niczka, wiadczy, i – tak jak Mickiewicz – dostrzega ró nic pomi dzy caratem a Rosjanami. Nie uleg naleganiom ojca o podj cie dzia na rzecz przed enia paszportu; wiedzia , z enie podpisu pod paszportem jest równoznaczne z aktem lojalno ci wobec imperatora Rosji. Tym samym wiadomie wpisa si w poczet spoeczno ci emigracyjnej, co zreszt potwierdzi swymi dzia aniami na rzecz Polskiego Towarzystwa Literackiego oraz przyja ni ze skazanymi przez Rosjan na kar mierci Adamem Czartoryskim i Ludwikiem Platerem. Je li wierzy wersji wydarze relacjonowanej przez Zieli skiego na podstawie przekazów rodziny Chopinów, nie uleg równie pokusie przyj cia presti owej posady dworskiej, jak oferowa mu car. Jak wspomniano, w Pary u nawi za Chopin znajomo z Mickiewiczem. Poeta bywa na koncertach Chopina i – jak po wiadczaj ród a – muzyka ta wywiera a na nim wielkie wra enie. Chopin z kolei bywa na wyk adach Mickiewicza, za korespondencja potwierdza jego uznanie dla intelektu wieszcza, którego okre la mianem „t giej g owy”. Wszystko zatem wskazuje na bliskie pokrewie stwo wyobra ni artystycznych obu luminarzy polskiego romantyzmu, co zreszt niejednokrotnie znalaz o wyraz w cz stych w literaturze przedmiotu próbach interpretacji muzyki Chopina – zw aszcza ballad – przez pryzmat klimatu poezji Mickiewicza. By y te i rozbie no ci: wedle relacji Hoesicka Mickiewicz mia Chopinowi za z e, i zamiast skoncentrowa si na operze narodowej trwoni swój talent na co tak drugorz dnego jak twórczo fortepianowa. Z kolei Chopin z ironi i niedowierzaniem komentowa fakt wst pienia Mickiewicza do grona sekty Towia skiego: „Je li Mickiewicz z was nie kpi, le sko czy” – pisa 18 wrze nia 1841 w li cie do Fontany. Wydaje si , i od tej pory drogi kompozytora i poety zacz y si rozchodzi : Mickiewicz, po rozczarowaniach nieskuteczno ci mistycyzmu Towia skiego przeszed na pozycje radykalne, wi ce spraw narodow z wolno ci ludów Europy oraz z kwesti reform spo ecznych. Nie wiadomo, jakie pogl dy w tej materii wyznawa wówczas Chopin, jednak fakt d ugoletniej przyja ni z Adamem Czartoryskim pozwala mniema , i radykalizm obozu demokratycznego do nie przemawia . 51 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Niezmiernie interesuj co przedstawia si w tym kontek cie ocena bie cej sytuacji politycznej, jak znajdujemy w li cie Chopina do przebywaj cego w Nowym Jorku Fontany z 4 IV 1848. Relacjonuj c budz ce nadzieje wielu rodaków wydarzenia Wiosny Ludów, zaleca Chopin cierpliwo i powstrzymanie si przed pochopnymi krokami. Nie ulega dla w tpliwo ci, i powsta czy czyn zbrojny b dzie niezb dny, niemniej postrzegaj c spraw polsk w kontek cie sytuacji mi dzynarodowej, podkre la bezwzgl dn konieczno trafnego wyboru momentu wybuchu powstania. Przewiduje trudn sytuacj Rosji w ewentualnym konflikcie z Prusami, przewiduje eskalacj rozruchów ch opskich i konfliktów spo ecznych na kresach wschodnich, niemniej ostateczny rezultat jest dla oczywisty : „nie obejdzie si to bez strasznych rzeczy, ale na ko cu tego wszystkiego jest Polska wietna, du a, s owem: Polska. Wi c mimo niecierpliwo ci naszej czekajmy, a si karty dobrze pomieszaj , eby na pró no nie traci si y, tak potrzebnej we w ciwej chwili”42. List ten ilustruje przemian , jaka dokona a si od czasów stuttgarckich. Zamiast romantycznych uniesie i prometejskiego tonu – trze wa kalkulacja i zdumiewaj co trafna prognoza wydarze , cho Chopin nie zdawa sobie sprawy, i zalecane przeze czekanie potrwa jeszcze ponad pó wieku. Postrzeganie konieczno ci uwzgl dnienia kontekstu mi dzynarodowego, a zarazem przewidywanie „strasznych rzeczy”, wskazuje na pewn blisko pogl dów politycznych Chopina z obozem Czartoryskiego43, za okre lenie przysz ej Polski mianem: wietna, du a” wykazuje pe zgodno z pogl dami wszystkich cytowanych my licieli. Jak ju bowiem nadmieniono, nikt wówczas nie wyobra sobie Polski innej, ni w kszta cie sprzed rozbiorów. Charakterystyczny jest równie optymistyczny ton, który u schy ku lat czterdziestych by w ród polskich narodowców do powszechny, a który jeszcze dziesi lat pó niej przebija z cytowanych przemówie Trentowskiego. Natomiast wszystko wskazuje na to, i bli szy by wówczas Chopinowi polityczny realizm ni romantyczny mesjanizm, cho nie wiadomo, na jakiej podstawie opiera sw pewno nieuchronnego odrodzenia pa stwa polskiego. Nie mo na wi c wykluczy , i za ow pewno ci przemawia y argumenty demonstrowane przez Trentowskiego, czy te wcze niej – Mickiewicza. 2. Idea narodowa a twórczo – fantazja i polskie „umnictwo” Jak ju nadmieniono, ogóln cech polskiej filozofii od czasów Hojne-Wro skiego by o d enie do wielkiej syntezy. St d te wy ej ceniono instancje umys u odpowiedzialne za syntez ni analiz , 52 w tej pierwszej upatruj c pierwiastków twórczych. Twórczej syntezie opartej na wyp ywaj cej z praw ycia intuicji odpowiadaj kategorie fantazji i umietno ci Mochnackiego, to samo wzbogacone o pierwiastek emocjonalny i imperatyw aktywno ci tworzy podstawy Libeltowskiego „umnictwa”. Wydaje si , i idea y te w pe ni koresponduj z estetyk twórcz Chopina. Zwró my jeszcze raz uwag na cytowane ju z recenzji Mochnackiego przeciwstawienie Chopinowskiej, pe nej ycia fantazji, postawie „wysch ego rachmistrza”, który – jak mo na mniema – tworzy muzyk , kieruj c si bardziej kalkulacj ni twórcz intuicj . Interesuj ce jest, i wiele lat pó niej podobnie wzgardliwy epitet pojawi si w korespondencji Chopina odno nie rezyduj cego w Pary u czeskiego teoretyka i kompozytora Antonina Reichy, którego Chopin zaszczyci wdzi cznym mianem „suszonej pupki”. Powracaj ce aluzje do „wysuszenia” oznaczaj brak zwi zku z yciem – w analogii do wysuszonych okazów rolinnych czy owadów b cych ju tylko wspomnieniem ycia. Prawdopodobnie tak Chopin postrzega akademickie wywody Reichy na temat formy sonatowej – poci tej na kawa ki i bez zwi zku z yw praktyk artystyczn . Tymczasem ycie jako projekcja natury siebie tworz cej, owej natura naturans, tak cz sto przywo ywanej przez Mochnackiego, czy te w kontek cie „ ywych”, bo wyywaj cych z intuicji i uczucia prawd Mickiewicza, stanowi cz ste t o polskiej filozofii tamtego czasu. Równie cz sta jest deprecjacja –lub co najmniej stawianie na ni szym pi trze dzia umys owych – drobiazgowej aktywno ci analitycznej bez wyra nych zwi zków z praktyk ycia, a wi c tego, co w dzisiejszej potocznej polszczy nie okre la si jako „dzielenie w osa na czworo”44. Kolejnym punktem stycznym jest sam charakter estetyki twórczej Chopina ca kowicie opartej na immanentnie muzycznych kategoriach przy prawie nieobecnym aspekcie dyskursywnym. Niezmiernie charakterystyczna jest pow ci gliwo Chopina w okre laniu s owami muzyki, za prowokowany przez Liszta, który ch tnie wszczyna dysputy estetyczne, najcz ciej siadywa do fortepianu i improwizowa . Z drugiej za strony jego muzyka czyni a ogromne wra enie w nie na ludziach s owa: wystarczy wspomnie Heinego, Mickiewicza, George Sand, Balzaka czy Norwida, by ograniczy si tylko do jemu wspó czesnych. Opieraj c si na ich relacjach, mo na stwierdzi , i twórczo Chopina stanowi najdoskonalsze immanentnie muzyczne uj cie estetyki romantycznej, cho – jak stwierdzi to po latach Szymanowski – w przeciwie stwie do innych romantyków umia Chopin zachowa dystans wobec swojej sztuki, zawsze pami taj c o fundamentalnym znaczeniu warsztatu kompozytorskiego. A przewrotnie mo na rzecz postawi w sposób KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA nast puj cy: có to za kompozytor, który musi wspiera si s owem, nie potrafi c sam muzyk zasugerowa pewnych emocji? Podstawy owego muzycznego „aktorstwa” nabywa Chopin ju w dzieci stwie, gdy – wedle relacji przyjació – odgrywa na fortepianie ró ne sceny z historii Polski. I w ten sposób znów wracamy do Mochnackiego i jego najwy szej kategorii twórczej – umiej tno ci. Z kolei Libeltowskie umnictwo i Mickiewiczowski kult serca znajduj paralel w mistrzowskim polocie wyobra ni i pot nym oddzia ywaniu emocjonalnym Chopinowskiej muzyki. Ten e aspekt jego twórczoci po wiadczany setkami wypowiedzi i publikacji wydanych na przestrzeni ponad stu pi dziesi ciu lat w wielu krajach wiata wydaje si by najbardziej oczywistym – cho ci gle nie do ko ca wyjanionym – fenomenem recepcji muzyki Chopina. Jednak zwi zek owego aspektu z charakterystycznym dla polskiej filozofii romantycznej otwarciem si wobec ontologii czucia jest chyba nieprzypadkowy. 3. Mesjanizm Wydaje si , i o ile z Mickiewiczem czy a Chopina wi twórcza, pokrewie stwo genialnych wyobra ni, o tyle pod wzgl dem prozy ycia codziennego bli ej mu by o do Mochnackiego. Obaj wychowani zostali w tradycjach wolteria skich, obaj reprezentowali równowag pomi dzy romantycznym natchnieniem a racjonalnym, trze wym spojrzeniem na wiat. Niewiele wiadomo na temat stosunku Chopina do cz stych wówczas w ród polskiej inteligencji form mesjanizmu, niemniej wiemy o jego drwi cych komentarzach na temat Towia skiego. Wiadomo natomiast, i interesowa si najnowszymi dokonaniami techniki, relacjonowa o nich swym najbli szym45, za portret Kopernika zajmowa w jego paryskim mieszkaniu prominentne miejsce. Z ironi odnosi si do jakichkolwiek objawów romantycznej egzaltacji, ywi kult tak przecie intelektualnej i logicznej muzyki Bacha46 i wydaje si , i racjonalistyczne cechy jego psychiki zbli y go bardziej do Trentowskiego ni naszych wieszczów narodowych. Z drugiej jednak strony nie mo na wykluczy , i Mickiewiczowski mesjanizm znalaz odbicie w jego twórczo ci. Przemawia oby za tym wskazane przez Macieja Go ba47 wyst powanie „motywu krzy a” w pie ni do fragmentu poematu Ostatni Krasi skiego a tak e zastosowanie tego motywu w czo owej frazie wst pu Poloneza fis-moll op.. 44, na co zwróci uwag Tomasz Jasi ski48. Wprawdzie w przypadku wspomnianej pie ni mo liwo takiej interpretacji podwa a fakt niewykorzystania przez Chopina w nie tego fragmentu tekstu, gdzie wyra nie jest mowa o Polsce jako „Mesjaszu narodów”, niemniej w przypadku Poloneza fis-moll ju sama liczba opus budzi nieodparte sko- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. jarzenia, co w kontek cie maksymalnego spot gowania muzycznych symboli narodowych (polonez zawieraj cy w rodkowej cz ci mazurka) istotnie mo e sta si czynnikiem znacz cym. Warto równie zauwa , i w przyj tym przez Chopina rozwi zaniu formalno-ekspresyjnym polegaj cym na otoczeniu idyllicznego mazurka heroicznym i najeonym wr cz batalistycznymi efektami polonezem mo na dostrzec zarówno efekt kra cowego, nostalgicznego oddalenia od tragicznej rzeczywisto ci, jak i paralel do wywiedzionej z Herdera, a centralnej dla filozofii Libelta my li, i to w nie lud jest ponadczasow opok , na której wspiera si naród. A tak si sk ada, i imaginatio crucis, zasygnalizowane we wst pie i prawie nieobecne w samym polonezie, staje si motywicznym budulcem w nie w linii melodycznej mazurka. Czy by zatem – zgodnie z pogl dami Mickiewicza – to w nie czysty moralnie, nieska ony wyst pkami cywilizacji lud polski mia by by nosicielem owego b ogos awie stwa? A mo e mamy tu muzyczne „zakonspirowanie” pogl dów spo eczno-politycznych kompozytora i wskazanie stanu spo ecznego zas uguj cego na miano owego wybawcy? Oczywi cie mo liwo ci interpretacyjnych jest wiele, jednak zgodzi si nale y z konkluzj Macieja Go ba, i nie sposób udzieli odpowiedzi na pytanie, czy mamy tu do czynienia ze wiadomym kodowaniem symboliki krzy a. Warto równie pami ta , i intuicja artystyczna przestrzega a Chopina przed stosowaniem atwych”, jednoznacznych skojarze , nie mo na wi c wykluczy , e równie i w przypadku wspominanej pie ni usuni cie fragmentu tekstu odwo uj cego si wprost do idei mesjanistycznej podyktowane zosta o jego zbytni oczywisto ci . 4. Polska a pos annictwo narodów s owia skich Jak ju nadmieniono, przekonanie, i przysz nale y do S owian, na czele których kroczy Polska, by o tak w ród polskich my licieli powszechne, i trudno przypuszcza , e Chopin móg by si z nim nie spotka . Wprawdzie nie wiadomo, co na ten temat s dzi Chopin, niemniej nale y zwróci uwag , i istotnie przepowiednia ta sta a si faktem – jednak nie w odniesieniu do filozofii (jak s dzili wszyscy wymienieni narodowcy), ale na gruncie muzyki. Albowiem pomimo i przed Chopinem pojawiali si ju polscy kompozytorzy, którzy zdobywali krótkotrwa y mi dzynarodowy rozos (Karol Lipi ski, Maria Szymanowska), to faktem jest, i to w nie on by pierwszym twórc na trwa e wprowadzaj cym muzyk polsk – a tym samym cz kultury S owian – w wymiar europejski, uzyskuj c status mistrzowski oraz inicjuj c proces kulturowej emancypacji innych narodów s owia skich. I – paradoksalnie – to w nie dziedzictwo Chopina sta o si zaczynem dla pot gi „rosyj- 53 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA skiej szko y narodowej w muzyce”. Albowiem – co pierwszy zauwa Karol Szymanowski – XIX wieczna polska kultura muzyczna ograniczona zaciankowym nacjonalizmem nie by a w stanie owego dziedzictwa zasymilowa . Tymczasem uczyni y to trzy pokolenia wielkich twórców rosyjskich, dla których polskie narodowe cechy muzyki Chopina okaza y si niezwykle bliskie, co Szymanowski t umaczy modn w latach dwudziestych teori „pokrewie stwa rasowego”. Wprawdzie poza HoeneWro skim, którego dokonania matematyczne na trwa e wpisa y si w wiatowe dziedzictwo nauki, aden z wymienionych filozofów nie uzyska w swej dziedzinie takiej pozycji, jak Chopin w historii muzyki, to jednak nale y odnotowa i ich zas ugi dla rozwoju my li europejskiej. Nietrudno zauwa , jak dalece Mochnacki i Libelt antycypowali my l Bergsona, Cieszkowski mia wp yw na Proudhona i Marksa, za wed ug Trentowskiego – ogromne ywienie wiadomo ci narodowej w Europie schy ku lat 40. w du ej mierze by o zas ug ogromnej aktywno ci polskich kr gów emigracyjnych. Przejd my teraz do ostatniego z postawionych na wst pie problemów: jakie znaczenie mia a posta i dzie o Chopina w dalszym rozwoju my li narodowej? Jak ju nadmieniono, w publikowanych jeszcze u schy ku ycia kompozytora traktatach wymienionych filozofów odniesienia do jego twórczo ci s nader sk pe. Osobliwo ci mo e si zdawa , i nawet pot ny tom refleksji Libelta na temat „umnictwa pi knego”49, w którym znajdujemy liczne odwo ania do dzie Mozarta, Webera a nawet Antoniego Radziwi a, w bardzo niewielkim stopniu uwzgl dnia Chopina, któremu autor po wi ca zaledwie trzy zdania. Czyni to w kontek cie rozwa na temat „talentów zbiorczych”, ilustruj c tez o naturalnym bogactwie zbiorowej wyobra ni ludu, którego pie ni s jak „kwiaty polne”. Racz c czytelnika obficie modn wówczas „florystyczn ” metaforyk dochodzi Libelt do wniosku, i rozkwitaj one niczym „kwiaty ogrodowe” gdy zostan „przesadzone do kompozycji”. Libelt z uznaniem pisze o tym, i Chopin „umia oceni niepo yt pi kno naturaln piosnek ludu naszego, umia odgadn tajemne pot gi ducha narodowego, co w tych melodyach rozbrzmiewaj ; poczu w nich bij ce t tno narodowych uczu , narodowych sk onno ci, narodu dziejów, jego ycia i doli.” W s owach powy szych pobrzmiewa wspomniane ju charakterystyczne dla Libelta przekonanie, e lud jest fundamentem narodu. Zatem poprzez stylizacj folkloru sta si Chopin wyrazicielem uczu narodowych; s uchaj c jego muzyki „zda si , e nas duch ludu naszego powietrzem rodzimem owiewa, e w tych melodyach roztwiera si ca a przesz jego, swobod i wiara silna, ca a tera niejszo bolej ca, ca a przysz nadziej ubrana”50. Jednak e najpi kniejsza nawet 54 muzyka pozostaje jedynie muzyk – ju w nast pnym akapicie nie pozostawia autor w tpliwo ci, i „rozleglejsze o wiele takiego dzia ania pole” przynale y poezji51. Znacznie bardziej zdawkow wzmiank (cho w podobnym kontek cie) na temat Chopina znajdujemy w pracy O mi ci ojczyzny. Libelt nie kry satysfakcji pisz c, i : Mi ojczyzny wielki u nas uczyni a post p, gdy lud i jego zwyczaje sta y si przedmiotem nie tylko naszej uwagi, ale i naszego przywi zania [...]. Dobyta tym sposobem zosta a krynica prawdziwej i jedynej narodowo ci [...], zraszaj ca ca literatur i sztuk ros po ywn . Dlatego z kompozycji muzycznych Chopina taka wo si rozchodzi, e z nich narodowa przebija si nuta52. Niemniej to do banalne – jak na tej klasy myliciela – odniesienie do narodowego wymiaru sztuki Chopina uczynione zosta o w kontek cie d ugiego szeregu nazwisk drugorz dnych literatów, co wiadczy oby o tym, i z perspektywy Libelta by Chopin po prostu „jednym z wielu”. Podobnie rzecz si przedstawia we wspomnianych przemówieniach Trentowskiego. Aby da s uchaczom wiadectwo pot gi ducha narodowego, wymienia on d ug list wybitnych polskich pisarzy, uczonych, polityków, podczas gdy w przypisie dodanym ju na potrzeby publikacji nadmienia równie i polskich „sztukmistrzów znakomitych” t umacz c, i „nie stoj oni z odrodzeniem si ducha narodowego w jawnym, bezpo rednim i koniecznym zwi zku”. W dalszym toku wywodów owego przypisu znajdujemy list polskich malarzy, po czym retoryczne pytanie: A któ by przeczy , e podnosz ducha narodowego g biarze tacy jak Kurpi ski, Elsner, Chopin, Moniuszko, Ogi ski, Marecki, ojciec i syn, K cki, Wieniawscy, a obok nich i panie nasze wielkie, które w dobroczynnych celach odwa aj si wyst powa jako uznane i wysoko cenione artystki?53 Ukazana przez Trentowskiego hierarchia wa no ci dominowa a w polskiej my li narodowej a do XX wieku: niew tpliwie wieszczowie mieli w naszej ówczesnej kulturze du o wy sz pozycj ni „g biarze”. Potwierdza to jeden z najwybitniejszych dzia aczy obozu narodowo-demokratycznego Zygmunt Wasilewski. Postuluj c podj cie bada „mapy psychologicznej duszy polskiej”, pisa on w 1910 roku: Poniewa poezja najwi cej bogactw duszy ukazuje, na poezj najwi cej liczymy w formowaniu idea u rozwojowego. Umys owo nasza, od stu lat poddaj ca si kulturze literackiej za podniet wielkich poetów, a z powodu w ciwo ci rasowych odznaczaj ca si wybitn wra liwo ci poetyck sk onna jest uwa poezj na mistrzyni ycia…”54. Zdaniem Wasilewskiego kult poezji i poetów jest w Polsce zjawiskiem naturalnym, albowiem „w wielkim poecie ka dy z narodu odnajdzie swoj cz stk ” stanowi nieod czn cz „ka dego organizmu duchowego”55. A zatem naród siebie awi w poetach. Najwi ksi – Mickiewicz czy KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Kasprowicz – uzyskuj taki stopie indywidualno ci, „staj si bezosobowymi i reprezentuj zbiorowy podmiot – naród lub ras ”56, za osi gn wszy owe wy yny wielcy dzia aj , jako twórcy mitów o znaczeniu ogólnonarodowym. Wasilewski dowodzi, jak istotny dla zdrowia duchowego narodu jest kult wieszczów narodowych. Mo e on mie istotny wp yw na proces nowego wychowania narodowego zmierzaj cego ku temu aby cz owiek by ca kowity, zarówno ten, co tworzy sztuk , jak i ten, co dzia a; to znaczy, aby ka dy tworzy w pe ni w adz duchowych zarówno moralnych, estetycznych i intelektualnych, nale ycie wed ug naczelnego przeznaczenia uporz dkowanych. Wed ug tego prawa urabia si duch zbiorowy…57 A przecie – jak pisa w innej pracy – „ ycie duchowe zbiorowe na ka dym kroku utyka na kwestii wiadamiania si , wytwarzania aktów jednej my li, aby naród my la , jak jednostka”58. Jak mo na mniema , proponowane „nowe wychowanie narodowe” w duchu mitu krwi, ziemi i rasy59 mia o za wszelk cen przeciwdzia rosn cym podzia om mi dzy zaborami utrzymuj c tzw jedno wszechpolsk . Naród – pisa Wasilewski powo uj c si na teori Rymarkiewicza (1843) – jest „organiczn istotno ci cywilizacyjn ”60. Teoria ta implikuje wy szo narodu nad jednostk i pa stwem, jego naturalne pochodzenie oraz konieczno zaistnienia jego znacz cego wk adu cywilizacyjnego – czyli twórczo ci. Nietrudno w tej my li dopatrze si wp ywów Herdera, Mochnackiego i Dembowskiego, niemniej zwa ywszy ideologicznie warunkowane przekonanie o rasowym uposa eniu Polaków w kierunku poezji, wiadomo, który rodzaj twórczo ci uzyska w my l koncepcji Wasilewskiego priorytet. Nic wi c dziwnego, i cho Wasilewski dostrzega geniusz Chopina, nazwisko kompozytora pojawia si w jego pismach g ównie w kontek cie inspiracji dla poezji Norwida. Nie ulega dla w tpliwo ci, i „Norwidowi poderwa do lotu skrzyd a Szopen” albowiem „ nie mo na si bez nagrody urodzi w rodowisku, któr dy przeszed geniusz…”61. Tym rodowiskiem, w którym Wasilewski upatruje znacz cego wp ywu na umys owo Norwida, a zarazem na jego zauroczenie Chopinem, by a kultura warszawskich salonów. Norwida wzrusza artyzm Chopina niemniej, zdaniem Wasilewskiego, w tym wzruszeniu kryje si ogromna czudla samej Warszawy.62 Z Chopinem czy a Norwida silna emocjonalno , w konsekwencji „poczucie artystyczne podporz dkowa musia o sprarozumienia – sprawie brzmienia, melodyjno ci i tonu. Nie brak ladów, e Norwid czyni próby (tak jak Lenartowicz) robienia z wiersza muzyki na laducej Szopena”63.Po wi caj c wiele uwagi zwi zkom Norwida z my legendarnego „czerwonego kasztelanica” – Edwarda Dembowskiego – koncentruje si autor szczególnie na tych w tkach, które ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. stanowi rozwini cie tezy Dembowskiego, i dowodem istnienia narodu jest twórczo , zgodnie z zasad „tworz , wi c jestem”64. Tymczasem z pola widzenia Wasilewskiego nieco umykaj zawarte w poezji Norwida g bokie my li na temat znaczenia muzyki Chopina w kontek cie przysz ej polskiej sztuki narodowej. Norwid jako jeden z pierwszych zwróci uwag na mistrzowskie opanowanie przez Chopina pewnych apriorycznych, obiektywnych praw, które warunkuj ponadczasow warto sztuki – praw do których dochodzi genialna intuicj , ale i ci , mozolna prac 65. Dlatego te , jak pisa w Promethidionie, to w nie od grobu Chopina [...] rozwinie si sztuka, jako powoju wieniec, przez poj cia nieco sumienniejsze o formie ycia, to jest o kierunku pi knego, i o tre ci ycia, to jest kierunku dobra i prawdy. Wtedy artyzm si z y w ca narodowej sztuki. Z kolei w Epilogu z Promethidiona znajdujemy jedno z najs awniejszych i najbardziej profetycznych zda Norwida: Podnoszenie ludowych natchnie do pot gi przenikaj cej i ogarniaj cej Ludzko ca – podnoszenie ludowego do Ludzko ci nie przez stosowania zewn trzne i koncesje formalne, ale przez wewn trzny rozwój doskona ci…oto jest, co wys ucha si daje z muzy Fryderyka jako za piew na sztuk narodow . [...] Narodowy artysta organizuje wyobra ni jak na przyk ad polityk narodowy organizuje si y stanu…66 Te g bokie refleksje wysnu w XIX wieku w aciwie jedynie Norwid – osamotniony, jako artysta i jako my liciel67. Do jego my li – ujmuj cych narodowy kontekst dziedzictwa Chopina z perspektywy ogólnoludzkiej – w niezwykle twórczy sposób powróci w latach 20. XX wieku Karol Szymanowski. Tymczasem u schy ku XIX wieku w polskiej humanistyce daje si zauwa tendencja do „awansowania” Chopina do godno ci wieszcza narodowego. My l, i muzyka Chopina jest zjawiskiem analogicznym do romantycznej poezji polskiej, pojawia si ju w XIX wiecznych monografiach (zw aszcza w pracy Szulca) niemniej dojrza posta przyjmuje w studium Chopin i Grottger Staniawa hrabiego Tarnowskiego68 – wybitnego historyka literatury, profesora Uniwersytetu Jagiello skiego. Tarnowski zauwa a, i obcowanie z polsk poezj dziewi tnastowieczn mimowolnie budzi my l o Chopinie, albowiem „tym samym natchnieniem o ywiona jest jego muzyka”. Ale – co wi cej – Chopin jest w stanie wyrazi narodowe tre ci w sposób zrozumia y dla wiata i tylko on „mo e da cudzoziemcom wyobra enie o tem natchnieniu oryginalnem, sm tnem, a tak wybitnie rodzimem i patriotycznem, które jest cech poezji polskiej”69. Jako jeden z pierwszych zwraca uwag Tarnowski na prometejski ton cytowanego wcze niej fragmentu z dziennika Stuttgarckiego, stwierdzaj c antycy- 55 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA pacj Mickiewiczowskich Dziadów. Wszystkie zebrane wnioski potwierdzaj przyj na wst pie tez , i jest Chopin „czwartym wielkim poet Polski podzielonej”, za muzyka jego w mistrzowski sposób „reprezentuje na zewn trz góruj cy ton naszego usposobienia”70. W podobnym kierunku, ale znacznie dalej poa m odopolska my l narodowa, dla której dziedzictwo Chopina mia o znaczenie fundamentalne nie ze wzgl du na charakterystyczne dla tego pokolenia poczucie wi zi z kultura europejsk . W wyg oszonym z okazji lwowskich uroczysto ci stulecia urodzin Chopina odczycie, opublikowanym wkrótce pod tytu em Szopen a Naród71 Stanis aw Przybyszewski przypisa twórczo ci Chopina podobna rol do tej, jak Wasilewski rezerwowa dla wielkich wieszczów. Podobnie te , jak na narodowca przysta o, konsekwentnie stosowa spolszczon wersj nazwiska kompozytora. Zdaniem Przybyszewskiego dusza geniusza, jako synteza duszy narodu wskazuje drog , jak post powa ma ta ostatnia. Jest ona zarazem rodzajem filtru, przez który „do wielkiej, przez Boga pomazanej duszy jednostki przedostaje si li tylko to, co w Narodzie jest najszlachetniejszym, najczystszym, niezmo onym i niespo ytym”72. Po tym ogólnym stwierdzeniu przechodzi Przybyszewski do postawienia nader mia ej wówczas tezy o wyj tkowej pozycji Chopina w historii ca ej kultury polskiej: Bo je li nam chodzi o chwa i wiekopomno naszego narodu wobec Europy, a chodzi nam o to bardzo – to zaiste nikomu z synów ziem polskich tyle nie zawdzi czamy, co w anie Szopenowi. Przecie si chyba udzi nie mo na: Mickiewicza w Europie zna zaledwie par filologów, „Pana Tadeusza” czytaj z tym samym trudem, z jakim nad „Mahabharat ”, albo innym jakim eposem hinduskim cz ; przyswojenie niemiertelnego dla nas tworu S owackiego obcemu j zykowi spe o na niczym [...] A zatem „wobec Europy tylko Szopenem pochlubi si mo emy. I rzeczywi cie niema dzi zatka w ca ej Europie, gdzie by nie piano pochwalnych dytyrambów na cze Szopena. I po raz pierwszy ta s ynna „ca a Europa”, ta z ca kiem przymkni temi, albo co najwy ej – szyderczo przymru onemi oczyma, gdy o nas chodzi o, ogl da si na nas, ale tym razem z ca powag i szacunkiem, a w swym kornym kajaniu si przed gienjuszem Szopena sk ada ho d duszy ca ego Narodu73. Poniewa symbol wyra aj cy si poprzez d wi k jest – zdaniem Przybyszewskiego – wielokro silniejszy od s owa, to w nie Chopinowi przypada chwa a odkrycia „tonu duszy narodu”, co czyni go w oczach autora jeszcze bardziej „narodowym” od Mickiewicza i S owackiego. Jak wynika z cytowanego tekstu w 1910 roku, Przybyszewski odszed ju od typowej dla jego wcze niejszego okresu aury demonizmu mrocz- 56 nych instynktów, któr epatowa czytelników cho by w s ynnej pracy Chopin und Nietzsche74. Po nawróceniu si na ideologi narodow pozosta jednak wierny stwierdzeniu, e nie rozum, a uczucie stawia nale y w procesie twórczym najwy ej i – podobnie jak wcze niej cytowani polscy filozofowie, których nast pc si uwa – syntez fantazji i uczucia traktowa jako trwa cech narodow . Poniewa w nie Chopin potrafi wyrazi niesko czone bogactwo ycia uczuciowego, tym samym twórczo jego wpisywa a si w kr g warto ci dominuj cych w historii kultury polskiej. W czym jednak upatrywa Przybyszewski istoty owej „duszy narodu”, której ton odkry wiatu Chopin? Dowiadujemy si tego z opublikowanej siedem lat pó niej pracy Szlakiem duszy polskiej75, w której czytamy: Rozp dow si tej pot gi, moc której ci kultury polskiej mimo pozornych „upadków” na chwil przerwana nie zosta a, to najg bszy, najistotniejszy czynnik w duszy polskiej: sknota!..” Definiuje j Przybyszewski jako ywio owy, szamocz cy si rozp d, „nieokie znany niczem rozmach, rw cy si w bolesnej targaninie naprzód. Kulminacyjnym wydarzeniem wspomnianych uroczysto ci rocznicowych by a p omienna mowa wielkiego pianisty, kompozytora i dzia acza politycznego – Ignacego Jana Paderewskiego. Podobnie jak w wielu innych romantycznych interpretacjach muzyki Chopina, tak i u Paderewskiego znajdujemy pojmowanie jej jako inkarnacji „ducha ziemi ojczystej”, „ducha narodu w jego wszystkich stanach”. Paderewski postrzega w niej „cz stk wieczno ci samej” i – oczywi cie – barwn , niemal sienkiewiczowsk panoram rodzimego krajobrazu, historii, a przede wszystkim symboli narodowych. Jest tu jednak te co nowego. „Zabroniono nam owackiego, Krasi skiego, Mickiewicza. Nie zabroniono nam tylko Chopina. A jednak w Chopinie – stwierdzi Paderewski – tkwi wszystko, czego nam wzbraniano” po czym na zasadzie oratorskiego crescendo mistrz zacz wymienia od pozornie „niewinnych” atrybutów dawnej kultury narodowej, jak kontusze, czy „pasy z otem lite” a do tych kategorii, które jawnie wi si z histori walki narodowo wyzwole czej, jak: „niewoli ból, wolno ci al, tyranów przekle stwo i zwyci stwa radosna pie ”76. W ten sposób twórczo Chopina uzyska a wyk adni polityczn jako sztuka nios ce tre ci potencjalnie „wywrotowe”, dot d jednoznacznie kojarzone z Mickiewiczem. Co wi cej, wyk adnia ta najwyra niej wpisywa a si w ideologi blisk narodowej demokracji, albowiem Paderewski podj równie polemik z socjaldemokracj zarzucaj c jej porzucenie aspiracji narodowych na rzecz rewolucyjnego internacjonalizmu. Przeciw tym oskar eniom zaprotestowa sympatyzuj cy z socjalistami Henryk Strenger. Podkre laj c szacunek wobec szlachetno ci i ofiarno ci Paderewskiego, w swym KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA li cie otwartym wyrazi przekonanie, i „Chopinowemu dzie u” nale y si dope nienie, którego winien dokona „nowy Duch Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej [...]”77. Inna nowo postrzegania przez Paderewskiego muzyki Chopina jako wyrazu idei narodowej tkwi a w tym, i najwyra niej nie podziela on zdania Przybyszewskiego o funkcjonowaniu duszy geniusza na podobie stwo filtra. Podobnie jak Schumann przed prawie 80. laty, tak i Paderewski upatrywa w muzyce Chopina charakterystyki cech narodowych z ich zaletami, ale i wadami. Tak wi c poza oczywistymi pozytywnymi przymiotami tradycyjnie kojarzonymi z polsko ci odnajduje Paderewski w muzyce Chopina tak e obraz niesta ci i niemocy wytrwania, muzyczn projekcj „porywów sza u”, niezdolno ci do dzia zbiorowych, jak i „niemocy zw tpienia”78. Wydaje si prawdopodobne, i ów krytyczny ton wzgl dem tradycyjnych wad charakteru narodowego – ton, który zreszt czasami powraca w przemówieniach do rodaków – wynika nie tylko z dobrze poj tego patriotyzmu tego wyj tkowego cz owieka, ale równie i z jego bliskich kontaktów z Romanem Dmowskim. Znaj c bowiem szerokie horyzonty Paderewskiego, jego zainteresowania wspó czesn my narodow , wydaje si ma o prawdopodobne, i by nie zapozna si z g owówczas ksi Dmowskiego My li Polaka nowoczesnego. Przynios a ona naczelnemu ideologowi endecji znaczny rozg os, przysparzaj c mu równie licznych przeciwników. Podobnie jak Wasilewski, równie i Dmowski koncentrowa si na tzw. my li wszechpolskiej, a wi c adresowanej do wszystkich czuj cych si Polakami. Równie i on ostrzega przeciw narastacemu gro nemu zjawisku „lokalnych patriotyzmów” w poszczególnych zaborach i ubolewa nad redukcj ambicji narodowych do „poziomu plemiennego”, co objawia o si samozadowoleniem, e istnieje j zyk polski i obyczaje. Nale o rozbudzi ambicje pa stwowotwórcze i realizowa je na razie cho by na poziomie gminy, nale o wdro szeroki program pracy wychowawczo-o wiatowej, aby dokona czego niezmiernie trudnego – zmieni mentalno przeci tnego Polaka79. Dowodu na to, modernizacja mentalno ci narodowej jest mo liwa, upatruje Dmowski w ogromnym awansie gospodarczym Wielkopolski prze omu stuleci, gdzie narzucona przez zaborc wojna ekonomiczna wymusi a porzucenie typowo polskiego marazmu. W ten sposób najgro niejsi wrogowie polsko ci – Prusacy – chc c jej zada miertelny cios, oddali jej najwi ksz przys ug : wykrzesali z niej twórcz aktywno w dziedzinach kluczowych dla przysz ej pomy lno ci narodowej. T w nie postaw nale y krzewi w pozosta ych zaborach, aby w polskich ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. kach skupi finanse, handel i rodki produkcji – to bowiem atrybuty si y nowoczesnego wiata. W wietle wskazanych tu za trudno si dziwi , i w pismach Dmowskiego nie znajdujemy odniesie do Chopina, podobnie zreszt , jak i w pismach innych znacz cych dzia aczy endecji: Zygmunta Balickiego (znanego twórcy teorii „egoizmu narodowego”) czy te W adys awa Grabskiego. Wprawdzie Dmowski wyra a swój szacunek wobec polskiej tradycji romantycznej, a fragmenty relacjonowanej ksi ki wiadcz o tym, i wyst py przyjezdnych wirtuozów stawia ni ej od twórczo ci muzycznej maj cej wk ad w tradycj narodow , niemniej nie rozwija tych my li. Osobliwo ci mo e si równie wydawa , i jego bogata korespondencja z Paderewskim koncentrowa a si wy cznie na sprawach polityczno-spo ecznych i trudno znale jakiekolwiek fragmenty dotycz ce muzycznej dziaalno ci mistrza, cho listy wiadcz , i jego wiatow renom Dmowski w pe ni docenia 80. Trudno przypuszcza , i by przywódca endecji nie wiedzia , jaka pozycj zajmuje w kulturze wiatowej muzyka Chopina. Mo na jedynie mniema , i nie interesowa si muzyk i nie przewidywa jej istotnej roli w krajowych planach narodowej demokracji. Tym bardziej, i Chopin jako ambasador polsko ci za granic pozostawa przecie w najbardziej kompetentnych r kach – mistrzowskich r kach samego Paderewskiego. W zupe nie innym ni ukazanym przez Dmowskiego wietle przedstawi chwalone przez przywódc endecji przemiany w Wielkopolsce wspomniany ju Przybyszewski81. Jak wiadomo, z Dmowskim czy a wieszcza M odej Polski g ównie sk onno do prowokacji. Zgadza si równie z przywódc endecji w promowaniu aktywno ci organizacyjnej i modernizacji ziem polskich, cho modernizacj postrzega bardziej w kategoriach walki z prowincjonalizmem ni w kategoriach gospodarczych. I on równie by pod wra eniem efektów wielkopolskiej przedsi biorczo ci. Ubolewa jednak, w miar bogacenia si regionu post powa jego upadek kulturalny, doprowadzaj c ostatecznie do sytuacji, i „jedyn zasad kultury Pozna skiego” sta o si has o „Boga cie si !”. I w ten sposób – pisa w 1917 roku82 – obskurantyzm, „wszechw adza i wsteczno ko tu stwa parafialnego” doprowadzi y do tego, i niegdy kwitn ca kultura miasta cego po upadku Powstania Listopadowego „duchow stolic Polski” zredukowana zosta a do „najordynarniejszego utylitaryzmu”. Spo ecze stwo regionu zacz o zadowala si naiwnemi manifestacyjkami narodowemi, od piewaniem kantyczek, urz dzaniem ku czci, czy to Kraszewskiego, czy te ostatnio Sienkiewicza naiwnych, prowincyonalnych wieczorków wokalno-demaklacyjno-muzykalnych, [...] nie bacz c na to, e w tej zarobkowo-bankowej t nie charakter narodowy coraz 57 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA wi cej si paczy i doszcz tnie si wszystkich cech istotnej polsko ci wyzbywa , a pod wieloma wzgl dami ulega niewolniczo wp ywom duszy polskiej najwi cej wrogim i obcym. Tak wi c przemiany mentalno ci, tak cenione przez Dmowskiego, postrzegane by y przez Przybyszewskiego w kategoriach raczej wynarodowienia ni po danej modernizacji. Twórca Confiteor odmiennie postrzega hierarchi warto ci z punktu widzenia interesu narodowego. Dla narodu bez bytu politycznego – pisa w konkluzji cytowanej ksi ki – ma Sztuka jeszcze inne znaczenie i ca kiem inna donio, ani eli dla narodów wolnych. Dla nas jest ona stokro razy wi kszem bogactwem, ani eli nasz dobrobyt materialny [...] bo przez ni tylko wiatu okaza mo emy, e istniejemy, e nie przestali my by narodem…83. W ten sposób m odopolski estetyzm wprz gni ty zosta w s ideologii narodowej za dziedzictwo Chopina zyska o status koronnego dowodu egzystencji kultury polskiej. Podobne wnioski pojawiaj si w pismach Wincentego Lutos awskiego. Ten wybitny filozof (krewny Witolda Lutos awskiego) sympatyzuj cy z Narodow Demokracj pisa w 1907 roku o muzyce Chopina jako o otwartej dla ca ego wiata jedynej drodze „zg bienia polskiego ducha i zrozumienia go”. Zdaniem Lutos awskiego, ka dy, kto si zna na muzyce, spostrze e, e „ten polski duch, objawiony w polskiej muzyce, jest dziwnie bogaty w zmienno nastrojów, od subtelnej uczuciowo ci do najdzielniejszego m stwa”84. W latach dwudziestych, po odzyskaniu niepodleg ci, zwi zki twórczo ci Chopina z ideologia narodow wkroczy y w now faz . Jednak e my li Przybyszewskiego i Lutos awskiego nie straci y na aktualno ci. Wprawdzie nie by o ju potrzeby dowodzenia, e Polska istnieje, niemniej nale o powiadcza jej prawa do odzyskanej pa stwowo ci, w czym fakt istnienia uznanej powszechnie sztuki narodowej mia wa kie znaczenie propagandowe. Mia o to szczególn wag w zwi zku z przelewaj ca si przez Europ fal nacjonalizmów (pot gowan zarówno pojawieniem si nowych pa stw narodowych, jak i poczuciem krzywdy ze strony Niemiec) i polityków sceptycyzmu co do trwa ci nowych pa stw. Tymczasem – jak podkre lali polscy politycy ró nych orientacji – Rzeczpospolita by a krajem odrodzonym, nie „nowym”, za jej wielowiekowa kultura i tradycja po wiadcza, i niepodobna upatrywa w niej „pa stwa sezonowego”. Jednak e w warunkach powszechnego uniesienia patriotycznego, mit Chopina obok tradycyjnego powiadczania przesz ci i tera niejszo ci sta si równie wytyczn ambitnych planów na przysz . Plany te snu i realizowa wspomniany ju wielokrotnie Karol Szymanowski, którego my li, prace 58 twórcze i organizacyjne w du ej mierze podporz dkowane by y jego w asnemu rozumieniu dziedzictwa Chopina w kontek cie idei narodowej. Podobnie jak Przybyszewski, przeszed Szymanowski d ug drog od modernistycznego estetyzmu do ideologii narodowej. Przemiana ta dokona a si u niego oko o 1919 roku w zwi zku z powrotem do kraju i – jak sam okre la – upojeniem si „wolno ci -polsko ci ”. Wówczas te odkry Szymanowski pi kno „pierwotnej dziko ci” folkloru podhala skiego, zacz poszukiwania w asnej wizji pras owia sko ci (której wyraz odnajdujemy w opiewniach). Fakt odrodzenia wolnej Polski obudzi w nim patriotyczny zapa i wol dzia ania. Od tego te czasu jego publiczne wypowiedzi na temat Chopina staj si cz ste i obszerne. Istoty narodowych aspektów muzyki Chopina upatrywa Szymanowski w nieobecnej u innych polskich kompozytorów umiej tno ci dotarcia do najbszych pok adów „odr bno ci rasowej” narodu, a wi c do ponadhistorycznych, obecnych od pocz tków istnienia narodu cech kulturowych. Dlatego te jedynie Chopin reprezentowa polsk muzyk narodow , która – niestety – pojawi a si i znik a wraz z nim. „Rasowej g bi”, znamionuj cej prawdziw muzyk narodow – w odró nieniu od twórczo ci uzyskuj cej powierzchowny narodowy koloryt dzi ki stylizacjom folkloru – upatrywa Szymanowski nie tylko w próbach dotarcia do pra róde kultury muzycznej, ale i w trafnej muzycznej projekcji charakterystycznych cech emocjonalnych narodu okre lanych przeze jako „wzruszeniowo ”. W tym te sensie ponadhistoryczna polsko manifestuje si w ca ej twórczo ci Chopina okre lanej przez Szymanowskiego mianem mitu o duszy polskiej „w tym w nie znaczeniu, w jakim zbiorowa wyobra nia narodu stwarza owe mity dziejowe w bezpo rednim uj ciu najg bszego wyrazu minionych zdarze ”85. Innymi s owy, w ca ej historii muzyki jedynie Chopin by w stanie w sposób artystycznie doskona y – st d ponadczasowy – wyrazi muzyk ponadhistoryczn ide polsko ci. W sumie, istoty geniuszu Chopina upatrywa Szymanowski w: d eniu do najwy szej klasy metier – owego obiektywnego i ponadepokowego czynnika zapewniaj cego ponadczasow ywotno sztuki; w swoistym „fanatyzmie twórczo ci”, bez którego trudno o wypracowanie oryginalnego j zyka d wi kowego; w muzycznej profetyczno ci stanowi cej istot wszelkiego modernizmu. Wspomniana tendencja do ahistoryczno ci wi e si z typowym dla Szymanowskiego postrzeganiem Chopina „ponad” jego epok , w oderwaniu KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA od czasów romantyzmu. Wynika o to z przekonania, tak, jak nie rozumiano go w dziewi tnastowiecznej Polsce, nie rozumiano go równie w ówczesnym Pary u, gdzie by ceniony g ównie za kunszt pianistyczno-improwizatorski, pedagogiczny oraz walory towarzyskie, za najbardziej oryginalne z jego dzie zaledwie tolerowano, traktuj c jako dziwactwo86. Tymczasem zrozumienie istoty geniuszu Chopina jest dla Szymanowskiego równoznaczne z odczytaniem zakodowanych w jego muzyce impulsów rozwojowych skierowanych ku przysz ci. Wskazane tu wnioski dyktowa y Szymanowskiemu w asne do wiadczenia twórcze wsparte ogromn wiedz humanistyczn . Jednak e nietrudno zauwa , jak dalece jego refleksje zbie ne s z my lami Norwida. I te w nie my li podj Szymanowski jako punkt wyj cia swojego odczytu o Chopinie wyg oszonego 9 XI 1930 na Uniwersytecie Warszawskim. Cytowany ju fragment Promethidiona o podnoszeniu „ludowych natchnie do poziomu ludzko ci”, podkre lanie, i proces ten u Chopina wi za si z odkryciem obiektywnych praw warunkuj cych ponadczasowy byt dzie a – wszystko to by o poetyck antycypacj pogl dów estetycznych Szymanowskiego. Profetyczne zdanie o rozwoju sztuki narodowej „od grobu Chopina” z ca odpowiedzialno ci podj te zosta o przez Szymanowskiego jako dyrektywa artystyczna. Nie ulega o bowiem w tpliwo ci, i od czasu tragicznej mierci Kar owicza on to w nie by jedynym nast pc Chopina, co cz sto podkre la a polska i zagraniczna krytyka muzyczna. I w nie tworz c nowoczesn kompozytorsk szko narodow , traktowa Szymanowski dziedzictwo Chopina jako swoisty drogowskaz. Chopin mia stanowi wzorzec doskona ej równowagi pomi dzy tym, co narodowe, i tym, co europejskie. Jego dziedzictwo po wiadcza o, i jedynie najwy szej klasy warsztat artystyczny dawa szans na trwa e zaistnienie w kulturze uniwersalnej, jedynie organiczna wi z kultur europejsk ochroni muzyk narodow przed prowincjonalizmem i tym samym uczyni j dost pn dla wiata. Mit Chopina w kontek cie ideologii narodowej mia równie znaczenie dla innych ni twórcze dziaSzymanowskiego. Otó podj ta w Warszawie lat dwudziestych dzia alno organizacyjna i dydaktyczna wyzwoli a w nim ogromn pasj spo ecznikowsk . Celem sta o si nie tylko stworzenie systemu szkolnictwa muzycznego, ale równie szeroko zakrojona akcja edukacyjna, maj ca podnie poziom kultury muzycznej spo ecze stwa, co przek ada o si – jak pisa Szymanowski – na po dany w nowoczesnym kraju poziom kultury ogólnej. Nale ao podj ogromny wysi ek dla wyrównania zapó nie cywilizacyjnych, naros ych w wyniku rozbiorów, aby dorówna w tym wzgl dzie wysoko rozwini tym ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. krajom Europy. I w tym zakresie podnosi Szymanowski znaczenie dziedzictwa Chopina, w którym postrzega „etyczny nakaz pracy, nauk prawdziwej ofiarno ci, testament wszystkich nas obowi zuj cej woli czynu”. ycie i twórczo Chopina mia y by dla m odej generacji przyk adem, jak godzi patriotyzm z poczuciem przynale no ci do wspólnoty narodów Europy, jak wysi kiem indywidualnym s uodrodzonemu pa stwu polskiemu. W tym kontek cie Szymanowski rozwin znan ju z wczeniejszych wypowiedzi Przybyszewskiego my l o tym, jak istotna dla spo ecze stwa mo e by muzyka w okresie, gdy jest ono pozbawione w asnej pa stwowo ci. W tym te sensie – pisa Szymanowski – a do ko ca pierwszej wojny wiatowej muzyka Chopina pe ni a niejako funkcj polskich ambasad we wszystkich cywilizowanych krajach, za po odzyskaniu niepodleg ci sta a si symbolem i has em szereguj cym „nas, wspó czesnych muzyków, w imi idei szerzenia najg biej poj tej kultury muzycznej w odrodzonej Ojczy nie”87. Wydaje si , i autorytet Szymanowskiego, wsparty opiniami najwybitniejszych przedstawicieli ówczesnego wiata kultury, pozosta nie bez wp ywu na oficjalne uznanie Chopina za jeden z g ównych filarów kultury narodowej przez w adze II Rzeczypospolitej. Pogl d ten przyj ty zosta powszechnie, nie budz c adnych zastrze : z punktu widzenia polityki wewn trznej harmonizowa z ideologicznymi liniami tak prawicy („wszechpolski” element narodowy), jak i socjalistów (dusza ludu), za z punktu widzenia polityki zagranicznej idealnie odpowiada ówczesnej racji stanu, jak by sojusz z Francj . Postulowane przez Szymanowskiego tre ci edukacyjne o znaczeniu Chopina dla kultury i patriotyzmu polskiego znalaz y si w programach pa stwowego szkolnictwa powszechnego, w Warszawie zainicjowano Mi dzynarodowe Konkursy Chopinowskie, za sygna em I programu uruchomionego u progu lat 30. Polskiego Radia – zosta motyw czo owy Poloneza A-dur. Zarazem dzi ki post powi technicznemu muzyka Chopina mia a po raz pierwszy w historii szanse dotrze do szerszych mas spo ecze stwa, staj c si w ten sposób autentyczn w asno ci narodu. Jak wynika z przedstawionych rozwa , o ile paralela pomi dzy romantyczn ideologi narodoa postaw , dzia aniami i twórczo ci Chopina wydaje si znacz ca, o tyle odmiennie przedstawia si kwestia znaczenia dziedzictwa twórcy mazurków dla polskiej my li narodowej XIX wieku. W myli tej, zdominowanej pot nym wp ywem literatury, Chopin – poza nielicznymi wyj tkami – znajduje miejsce marginalne. Wydaje si , i wynika to z nast puj cych przyczyn : 1. Wyra ane przez wszystkich polskich my licieli od Mochnackiego do Wasilewskiego przeko- 59 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA nanie o fundamentalnym znaczeniu literatury dla kultury narodowej. Przekonanie, uzasadniane z ró nych pozycji ideologicznych i wspierane pozytywn ocen poziomu krajowej i emigracyjnej kultury literackiej, sta o si aksjomatem determinuj cym pogl d, i wyobra nia typu obrazowo-werbalnego bardziej odpowiada specyfice polskiej umys owo ci ni wyobra nia abstrakcyjna. Ponadto, jak stwierdza Wapi ski, polski romantyczny ruch narodowy interpretowa my li wieszczów w kategoriach dyrektywy politycznej, co nie mia o precedensu w skali ca ej Europy88. Dotyczy o to zw aszcza s ynnego „my lenia sercem” z ca ym tragicznym baga em nast pstw tego typu postawy. Z tej perspektywy zrozumia e staj si zap dy Trentowskiego do „poskramiania polskiego uma” oraz antyromantyczna postawa Dmowskiego i Balickiego. Opisany aksjomat stawa si tym bardziej wyrazisty i cenny dla ideologii narodowej, i równolegle, na przestrzeni ca ego XIX wieku, w my li niemieckiej krystalizowao si przekonanie o fundamentalnej roli muzyki w kulturze ogólnoniemieckiej. Pogl d ten plastycznie wyrazi Tomasz Mann, okre laj c muzyk jako „deutscheste Kunst”. 2. Niski poziom ycia muzycznego w warunkach rozbiorowych utrudnia dost p do wykona muzyki Chopina, której zasi g ograniczony by w zasadzie do elity ówczesnego spo ecze stwa. Demonstracja pe nego obrazu si y oddzia ywania tej muzyki wymaga a profesjonalnego kunsztu pianistycznego najwy szej klasy, za publiczne wyst py wirtuozów ogranicza y si na ogó do wi kszych miast, by y zjawiskiem rzadkim i bardzo kosztownym. Z kolei muzykowanie amatorskie mog o zaprezentowa sztuk Chopina jedynie w postaci mocno okrojonej, zredukowanej do elementarnego poziomu trudno ci technicznych, co raczej ogranicza o si jej przekazu artystycznego. Poza tym równie i muzykowanie amatorskie mia o wówczas w Polsce charakter elitarny, ograniczaj c si do arystokracji i cz ci kulturalnego mieszcza stwa. O ile wi c ka dy z cytowanych autorów mia tomy z poezj Mickiewicza „na wyci gni cie d oni”, o tyle z profesjonalnie wykonan muzyk Chopina – je li nie nale do wy szych klas ówczesnego spo ecze stwa i nie mia kontaktów w ród muzyków zawodowych, b sam nie mia wykszta cenia pianistycznego – móg mie styczno sporadycznie. 3. Przedstawione uwarunkowania powodowa y, z punktu widzenia dzia propagandowopolitycznych i narodowo-wychowawczych literatura by a zdecydowanie wa niejszym instrumentem ni muzyka. Drukowane w Poznaniu i w Pary u wydania dzie Mickiewicza przemycano do Królestwa, kolportuj c je w tych rejonach, w których ob one by y zapisem carskiej cenzury. Ka dy, kto potrafi czyta , móg osobi cie do wiadczy pot gi oddzia- 60 ywania wyobra ni poety, za pozostali mogli zawsze liczy na dzia alno potajemnych kó ek literackich. Wydaje si , i te w nie realia brali pod uwaówcze ni dzia acze spo eczni podejmuj cy misj szeroko poj tego wychowania narodowego. Tak te prawdopodobnie by o w przypadku Zygmunta Wasilewskiego, cz owieka ogromnej kultury i erudycji, którego – cho by przez fakt, i by szwagrem Mieczys awa Kar owicza – trudno podejrzewa o s ab znajomo twórczo ci Chopina. 4. Na wspomniany ju niski poziom polskiego ycia muzycznego mog y równie wp ywa warunki gospodarcze i zapó nienia cywilizacyjne. Jednak e zwa ywszy cytowane ju s owa Przybyszewskiego, a tak e fakt, i najzamo niejszy w XIX wieku kraj – Anglia – by wówczas pogardliwie okre lany przez Hanslika jako „Land ohne Musik”, nale y tego rodzaju uwarunkowania tratowa z du rezerw . Dalsze, XX-wieczne losy zwi zku mitu Chopina z polska ide narodow – to temat na odr bne studium. Rzecz oczywista, w stosunku do XIX wieku zmieni o si wiele: pocz wszy od cywilizacyjnotechnicznych uwarunkowa komunikacji kulturowej, poprzez realia geopolityczne, zmierzch dawnych teorii traktuj cych naród w kategoriach tworu natury, a po obecno w asnego pa stwa (cho nie zawsze w pe ni suwerennego) rozci gaj cego – wed ug obrazowego okre lenia Gellnera – polityczny „parasol ochronny” nad narodem i jego kultur , której czo ow sygnatur rozpoznawcz i wizytówk sta si w nie Chopin. Pomimo dramatycznych kolei pa stwa i narodu (a mo e, paradoksalnie, nie dzi ki nim) ranga chopinowskiego „mitu o duszy polskiej” uros a jak nigdy dot d. Zakazuj c wykonywania muzyki Chopina na terenie Generalnej Guberni, nazistowskie w adze okupacyjne wykaza y, i przywi zywa y daleko wi ksz rol do narodowego kontekstu tej twórczo ci ni XIXwieczni zaborcy, którzy najwyra niej postrzegali Chopina bardziej w kategoriach reprezentacji mi dzynarodowych elit ni narodu. Równie serio traktowa y Chopina w adze stalinowskie. Warto przypomnie , i piórem W odzimierza Sokorskiego – ównego promotora socrealizmu w Polsce – re im Bieruta postrzega w Chopinie wr cz wzór dla kompozytorów polskich g ównie ze wzgl du na to, i wykraczaj c poza ramy w asnego rodowiska wyczu on „przysz i wielko muzyki polskiej w nawi zaniu do ludowego podglebia w asnego narodu”89. W ten sposób – jak przepowiada w 1910 roku Strenger – nad dzie em Chopina istotnie zawis duch Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Zwa ywszy kr te koleje losów narodu w XX wieku niezwykle interesuj ce by oby zbadanie miejsca Chopinowskiego dzie a w kontek cie modeli KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA kanonu kultury narodowej90, idei narodu jako wspólnoty komunikowania si 91, teorii „detradycjonalizacji” Anthony Giddensa92. Nasuwaj si te pytania z pogranicza socjologii: jak wp yn a na recepcj twórczo ci Chopina wymuszona w wyniku II wojny wiatowej etniczna homogenizacja spo ecze stwa polskiego? Jak, z kolei, wp ywa na wspomniana recepcj obserwowane od akcesu do Unii Europejskiej otwarcie si spo ecze stwa wobec Europy Zachodniej? Sygnalizowane pytania i problemy wspó tworz perspektywy bada nad funkcjonowaniem twórczoci Chopina w zmieniaj cej si rzeczywisto ci polskiej wspó czesnej kultury narodowej. £ ____________________________ ród o: Chopin w kulturze polskiej, red. Maciej Go b, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc awskiego, Wroc aw 2009. Przypisy: 1 B. E. Sydow, Korespondencja Fryderyka Chopina, Warszawa 1955, s. 179. 2 Robert Schumann o Fryderyku Chopinie, t um. E. Bobek i in., red. K. Musio , Zeszyt Naukowy PWSM, Katowice 1963, s. 24. 3 Cyt za: F. Hoesick, Chopin, Kraków 1967, t. II, s. 42. 4 Cyt. za: T. A. Zieli ski, Chopin. ycie i droga twórcza, Kraków 1993, s. 300. 5 Z przyczyn oczywistych w Nadrenii odmiennie postrzegano polsko ni w Prusach i je li spojrze z tej w nie perspektywy, nie dziwi wysuwane z pozycji konserwatywno-nacjonalistycznych oskar enia Rellstaba o „wandalizm”. Nale y jednak pami ta , i po latach krytyk ów diametralnie zmieni zdanie, a twórczo Chopina zosta a przez wszystkie kraje niemieckie zaakceptowana i w czona do kanonu arcydzie , za w drugiej po owie stulecia etykietka barbarzy stwa dotkn a muzyki wyros ej z jeszcze surowszego „pnia ludów s owia skich” – mianowicie Rosji. Jak wiadomo, oskar enia tego rodzaju bywaj zamaskowan form fascynacji, jak i obaw przed wtargni ciem na „swój” teren wp ywów obcej kultury: w tym kontek cie warto przypomnie , i sto lat wcze niej broni cy swego monopolu operowego W osi oskar ali o to samo Niemców. 6 F. Hoesick, dz. cyt., s. 14. 7 E. Gellner, Narody i nacjonalizm, przek . Teresa Ho ówka, PIW, Warszawa 1991. 8 Poza oczywistymi sygnaturami polsko ci, jak polonezy i mazurki, nale y zwróci uwag na wskazany przez Mieczys awa Tomaszewskiego wp yw „ piewów narodowych” – a wi c pie ni powsta czych, nierskich, religijnych, pie ni dworku szlacheckiego, piosenek ówczesnej Warszawy itd. Zob. M. Tomaszewski, Muzyka Chopina na nowo odczytana, Akademia Muzyczna, Kraków 1996, s. 15, 38-43. Por. ponadto: Zofia Lissa, Problemy polskiego stylu narodowego w twórczoci Chopina, [w:] eadem, Studia nad twórczo ci Chopina, PWM, Kraków 1970. 9 Andrzej Walicki, Polska my l filozoficzna epoki mi dzypowstaniowej, w: 700 lat my li polskiej, red. A. Walicki, PWN, Warszawa 1978, s. 15. 10 Wed ug Wro skiego dwie biegunowe zasady rzeczywisto ci to byt i wiedza, których synteza jest podstawa stwarzaj cego si absolutu. Podstaw kreacjonizmu jest oryginalna metoda Wro skiego, zwana przez Jerzego Brauna metod genetyczn , polegaj ca na ujmowaniu faktów i zjawisk w ich procesie powstawania, w ruchu „od wewn trz”. Metoda ta d a do syntezy matematyki, filozofii i religii. Por. Jerzy Braun, Zarys filozofii Hoene-Wro skiego, OKML, Warszawa 2006. 11 My l t prezentuje Wro ski w Odezwie do narodów s awia skich wzgl dem przeznacze wiata (Pary 1848), w której znajdujemy niezmiernie zawi y wywód my lowy, prowadz cy do wniosku, i to owianie powo ani s do prze amania kryzysu w post pie wiedzy. Na Zachodzie bowiem dominuje empiria, krytykowana przez Wro skiego za niezdolno do poznania „pierwoj cia” istnienia, stanowi cego fundament prawdy absolutnej. Na stronie 41 znajdujemy wiernopod ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. da czy adres do cesarza Rosji, jako „opatrznego opiekuna narodów awia skich”. By mo e genez tej my li nale y wyja ni do kr tymi kolejami losu Wro skiego, który by uczestnikiem insurekcji Ko ciuszkowskiej, zosta wzi ty przez Rosjan do niewoli, po czym... przyj to go do armii carskiej, gdzie uzyska stopie oficerski. Do tego nale oby doda kontakty genialnego uczonego z Ambasadami Rosyjskimi na Zachodzie sk d uzyskiwa finansowe wsparcie wyda swych prac. Przekonanie o monopolu Rosji na „prawo boskie” stanowi o podstawy mesjanizmu rosyjskiego: ideologia ta dojrza a w II po . XIX wieku, za jej piewcami byli g ównie Fiodor Dostojewski i Aleksander Danilewski. 13 A. Zamoyski, Chopin (tytu orygina u: Chopin. A biography), przek . H. So daczukowa, Warszawa 1990. 14 F. Hoesick, dz. cyt. s. 29. Skarbek podkre la wdzi czno Miko aja Chopina wobec przybranej ojczyzny 15 T. A. Zieli ski, dz. cyt. s. 154-155. 16 J. Iwaszkiewicz, Chopin, PWM, Kraków 1956, s. 162-164. 17 M. Tomaszewski, Chopin : cz owiek, dzie o, rezonans, PodsiedlikRaniowski, Pozna 1998, s. 567. 18 T. A. Zieli ski, dz. cyt., s. 155. 19 M. Mochnacki, os obywatela z Pozna skiego, [w:] ten e, Pisma krytyczne i polityczne, oprac. J. Kubiak, E. Nowicka, Z. Przychodniak, Universitas, Kraków 1996, t. II, s. 14. 20 Tam e, s. 15. 21 Tam e, s. 26. 22 Tam e, s. 26-27. Zdaniem Romana Wapi skiego ów romantyczny kontekst polskiej my li politycznej tamtych czasów by charakterystyczny dla ca ego pokolenia i w du ym stopniu ci na nim autorytet Mickiewicza. Ale nie tylko. W 1800 roku ukaza a si ciesz ca si ogromn popularno ci broszura Józefa Pawlikowskiego Czy Polacy wybi si mog na niepodleg , w której autor postuluje wiar w si y asne narodu, podkre laj c jego t yzn fizyczn , waleczno i przypominaj c o zwyci stwach oddzia ów ch opskich, które niejednokrotnie odbiera y „armaty kosami”. B c pod wra eniem lektury tej ksi ki, polscy patrioci czasem zapominali zastanowi si nad trwa ci tego rodzaju sukcesów, jak i nad post puj modernizacj daj regularnym armiom coraz wi ksz przewag . Jak pisze Wapi ski, niema a ich cz ho dowa a przekonaniom S dziego z Pana Tadeusza Mickiewicza – przekonaniom, które notabene sta y si chyba polskim ponaddziejowym mottem narodowym: „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na ko wsi dzie, Ja z synowcem na czele, i – jako to b dzie!” Zob. R. Wapi ski, Historia polskiej my li politycznej XIX i XX wieku, ARCHE, Gda sk 1997, s. 37-46. 23 Maurycy Mochnacki, O literaturze polskiej w wieku XIX, oprac. H. ywczy ski, Krakowska Spó ka Wydawnicza, Kraków 1923, s. 4. 24 [Wst p do:] M. Mochnacki. Pisma krytyczne... dz. cyt., s. 14. 25 W recenzji z dn. 23 III 1830 Mochnacki pisa :„... eby do wytwornej gry i genialnej kompozycji czy tak pi kn prostot rodzinnego pienia, jak ja sobie Chopin przyswoi , trzeba mie odpowiednie czucie, pozna echa naszych pól i lasów, s ysze piosenk wie niaka polskiego”. Cyt. za: T. A. Zieli ski, dz. cyt. s. 140. 26 Oto pierwszy z nich, wiadcz cy o romantycznych motywacjach mineralogicznych pasji Mochnackiego: „…po z amaniu lub rozbiciu niektórych minera ów, na wewn trznej powierzchni, okrytej drobnymi cz stkami ich masy, postrzegamy blaszki po czone ze sob na kszta t listków korony w kwiecie [...] Symetryczny cz stokro uk ad tych blaszek, oko o jednego punktu osadzonych na kszta t listków, czy nie zdaje si przepowiada w wiecie martwych kamieni ro linnej natury?” (M. Mochnacki, O literaturze…,. s. 13). 27 Tam e, s. 26. 28 Przywrócenie staropolskiego poj cia „um” i przeciwstawienie go poj ciu „rozum” nast pi o w polskiej filozofii pocz. XIX wieku pod wp ywem Kantowskiego rozró nienia pomi dzy Vernunft i Verstand. „Um” w tym kontek cie oznacza umys praktyczny i twórczy-syntetyczny, za „rozum” (od roz-umienia) – umys teoretyczno-analityczny. Zob. H. yczy ski, obja nienia do: M. Mochnacki, O literaturze…, s. 14. Nale y równie zwróci uwag na post puj ce w pocz tkach XIX tendencje do przywracania w nauce i filozofii poj i terminów staropolskich lub staros owia skich. By o to szczególnie charakterystyczne dla Wro skiego i Trentowskiego. 29 Tam e, s. 35. 30 Tam e, s. 36-37. 31 Zdaniem Mochnackiego, naród, który nie wykszta ci w asnej, oryginalnej literatury jest tylko zbiorem ludzi, którzy „moralnego ogó u nie sk adaj ”. My l ta b dzie mia a istotne znaczenie dla statusu literatury ród polskich narodowców a do ko ca XIX wieku. 32 Krytyka stanu rzeczy w tym wzgl dzie wiedzie Mochnackiego do awnego postulatu: „czas wezwa filozofii z g bi ducha naszego 12 61 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA i wysnu j z istoty naszego jestestwa, eby up odni a, o ywi a my l (…). Niechaj si umiej tno polska z rodowitych nasion w asn rozkrzewi dzielno ci , w asnym rozzieleni li ciem i zakwitnie szeroko, bujnie wielkimi pomys ami.” ( M. Mochnacki, O literaturze…, s. 59). 33 W przeciwie stwie do Mochnackiego, Libelt opiera si g ównie na filozofii Hegla, pod kierunkiem którego zreszt studiowa w Berlinie, i którego – jak po wiadczaj ród a – by „ulubionym uczniem”. Niemniej, podobnie jak Cieszkowski, Dembowski i inni polscy my liciele, heglowsk apologi pa stwa zast pi apologi narodu, który postrzega w kategoriach „tworu Bo ego”, za „samow adztwo rozumu” i „racjonalna samowiedz ” ograniczy na rzecz praw uczucia oraz czynu. Por. A. Walicki, Mesjanistyczne koncepcje narodu i pó niejsze losy tej tradycji, [w:] Idee i koncepcje narodu w polskiej my li politycznej czasów porozbiorowych, red. J. Go kowski, A. Walicki, PWN, Warszawa 1977, s. 84-86. 34 Interesuj ce, i w pracy O mi ci ojczyzny (F. West, Brody 1907, s. 42-43) Libelt stawia pytanie: „Czym jest naród?”, wyprzedzaj c tym awnego twórc teorii nacjonalizmu Ernesta de Renana o ponad 40 lat. Dochodzi do wniosku, i poj cie „naród” wywodzi si od „rodu” czy te „familii”, odnosz c si w ten sposób do jego plemienno-rodzinnych korzeni. W historycznym toku tworzenia si polskiej narodowo ci w owymi momentami by y bowiem przypuszczenia szlachty litewskiej przez Jagie oraz Ruskiej przez W adys awa III do herbów rodzin polskich. W ten sposób dosz o do „zespolenia rodów ró noplemiennych w jedn rodowo , by o sp ynieniem rzek pomniejszych do g ównej rzeki dziejów” (s. 43). A zatem polonizacja szlachty litewskiej i ruskiej postrzegana zostaje jako akt dziejowy ale i zjawisko naturalne, spajaj ce Rzeczpospolit w jeden organizm. St d te Litwa, mud i Ukraina z rdzennymi dzielnicami etnicznej Polski jawi si , jako „wariacje, przez które d wi czy jedna pe na narodowo ci melodia – a t jedno , t melodi tworzy wspólno rodu” (s. 40). 35 Karol Libelt, Samow adztwo rozumu i objawy filozofii s owia skiej, PWN, Warszawa 1967. 36 Cyt. za: A. Walicki, wst p do: K. Libelt, Samow adztwo... dz. cyt. s. XXX. Wed ug Trentowskiego najpilniejsz potrzeb Polaków jest logika albowiem za logicznym my leniem nast pi logiczne dzia anie. Podobne zastrze enia ywi wobec postulatu aby filozofia narodowa inspirowana by a wierzeniami ludu. Czym e by aby filozofia grecka – pyta Trentowski – gdyby opar a si na mitologii lub pyta a kap anów o rad ? Zob. A. Walicki, dz. cyt., s. XXXII. 37 B. Trentowski, Trzy skazówki d i usi owa moich w Pary u, „Ksi garnia Polska”, Pary 1860, s. 6. Broszura ta zawiera os podczas obchodu 29-cio letniej rocznicy 29 listopada miany w Towarzystwie Literacko-Historycznym oraz Przemówienie do uczniów Wy szej Szko y Polskiej na Bulwarze Montparnasse w Pary u, przy ko cu examinów z roku szkolnego 1858-9, dn 30 sierpnia 1859. 38 Jedn z konsekwencji tej mysli jest rozumienie przez Cieszkowskiego poj cia „ton” – cz stego w polskiej XIX-wiecznej estetyce muzyki. O ile Hoene Wro ski definiowa muzyk jako „inteligencj zawarta w tonie”, o tyle Libelt i Cieszkowski poj cie to rozumieli niezmiernie szeroko, jednak e wyra nie czyli je ze sfer uczu . Jak zauwa a Leszek Polony, wyst puj cy u Cieszkowskiego zwi zek: uczucie – ton antycypuje Heideggerowskie poj cie nastrojenia uczuciowego, jako fundamentalnej w ciwo ci jednostki ludzkiej(L. Polony, Polski kszta t sporu o istot muzyki, Kraków 1991, s. 87). Wyst puj c u wielu autorów w sensie dalekim od akustycznej, czy tez teoretyczno-muzycznej wyk adni, poj cie to sta o si wieloznaczne i niejasne. 39 A. Mickiewicz, Wyk ady o literaturze s owia skiej, przek . F. Wrotnowski, „S owo Polskie” Lwów 1900, t. I s. 26-27. 40 Zdaniem Mickiewicza najistotniejsza misj maj spe ni literatura, filozofia i poezja, które poeta okre li wr cz jako „mesjanistyczne”. Por.: Mieczys aw Ingot, Narodowo a literatura w polskiej krytyce literackiej okresu romantycznego, [w:] Idee i koncepcje…, s. 70. 41 Cyt. za: B. Sydow, dz. cyt. s. 185. 42 Cyt. za: T. Zieli ski, dz. cyt., s. 596. 43 Nale y zauwa i Adam Czartoryski, podobnie jak Cieszkowski, ywi ide uetycznienia polityki poprzez stworzenie ponadnarodowych instytucji czuwaj cych nad pokojem i rozstrzygaj cych spory mi dzy narodami. By a to jedna z konsekwencji typowego dla polskiej my li narodowej poczucia solidarno ci europejskiej. Zob. A. Cieszkowski, Ojcze nasz, Fiszer i Majewski, Pozna 1923, t. 3, s. 67. 44 Zdaniem Jerzego Brauna polskie systemy filozoficzne czy „metafizyka czynu”, za umys owo polska najbli sza jest postawie pragmatycznej : „Polak nie interesuje si spekulacj oderwan i ceni filozofi o tyle, o ile mo na z niej wyci gn wnioski dla ycia.” (J. Braun, dz. cyt. s. 20). 45 Np. list do J drzejewiczów z 1 VIII 1845, w którym Chopin donosi o wynalazku Brunela – nowej lokomotywie, „za pomoc której b dzie mo na przebiega 50 mil angielskich na godzin …”, por. Krystyna 62 Kobyla ska (red.) Korespondencja Fryderyka Chopina z rodzin , PIW, Warszawa, 1972, s. 149. 46 Por. E. Dziembowska, Chopin – romantyk, klasyk, modernista, [w:] Szkice o kulturze muzycznej XIX wieku, red. T. Chechli ska, PWN, Warszawa 1973. 47 M. Go b, Spór o granice poznania dzie a muzycznego, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc awskiego, Wroc aw 2003, s. 215-221. 48 T. Jasi ski, „Imaginatio crucis” In the Baroque Music, Musica Iagellonica” 1995, nr 1. 49 K. Libelt, Estetyka czyli umnictwo pi kne, wyd. 2 popr., B.M. Wolff, Petersburg 1854, s. 270. 50 Tam e, s. 270-271. Interesuj ce jest, i s owa te, w tej samej postaci obecne s we wszystkich trzech wydaniach omawianej rozprawy (wyd. I – J. K.. upa ski, Pozna 1849, wyd. III – w tej samej oficynie, 1875) nie wzbudzi y czujno ci carskiej cenzury w cytowanym wydaniu z Petersburga, cho uwag o „tera niejszo ci bolej cej” mo na by o równie odnosi do po enia ludu. 51 Lektura Umnictwa pi knego nasuwa wniosek, i wprawdzie muzyka Chopina nie by a pozna skiemu filozofowi nieznana, to jednak lepiej zna twórczo Haydna, Mozarta, Rossiniego, Webera, nawet wspominane z rozrzewnieniem pie ni z drugorz dnego repertuaru, które pami ta z dzieci stwa w wykonaniu Angeliki Catalani. 52 K. Libelt,O mi ci ojczyzny, s. 43. 53 B. Trentowski, Trzy skazówki... , s. 17. 54 Z. Wasilewski, O sztuce i cz owieku wiecznym, E. Wende i Spó ka, Lwów 1910, s. VI. 55 Tam e, s. 40. Wasilewski stwierdza, i bez poezji „byliby my kalekami we wszelkiej czynno ci twórczej” praktycznej, jak i teoretycznej. 56 Zob. E. Prokop-Janiec, Literatura i nacjonalizm. Twórczo krytyczna Zygmunta Wasilewskiego, Universitas, Kraków 2004, s. 108. 57 Z. Wasilewski, dz. cyt. s. 39. Zgodnie z tym przekonaniem twierdzi Wasilewski, i „sztuka mo e by tylko narodowa”, albowiem musi mie „krew, charakter”. Por. ten e, O yciu i katastrofach cywilizacji narodowej, Perzy ski i Niklewicz, Warszawa 1921, s. 39-40. 58 Z. Wasilewski, Mickiewicz i S owacki, Gebethner i Wolff, Warszawa 1921, s. 334. Autor podkre la, i literatura, sztuka, filozofia stanowi „organy skupiania tej my li” i wyra ania jej. Dlatego te praca w wiecie twórczym jest w ciwie intensywnym procesem poszukiwania geniusza, „któryby zdoby nowy, wy szy szczebel my li narodowej”. 59 O wp ywach Taine’a na pi miennictwo Wasilewskiego oraz o pojawiaj cej si w nim „mitologii duszy aryjskiej” pisa Jan Józef Lipski w pracy Twórczo Jana Kasprowicza w latach 1878-1991, Warszawa 1967, s. 40. Por. równie E. Prokop-Janiec, dz. cyt. 60 Wasilewski powo uje si na Rymarkiewicza w pracy Norwid, J. Rajski, Warszawa 1935, s. 114. 61 Tam e, s. 43. 62 Tam e, s. 189. 63 Tam e, s. 103. 64 Wed ug Dembowskiego w yciu „dziarsko ” jest tym, czym w sferze mysli jest twórczo . A który lud ma dziarsko równa naszemu ? – pyta Dembowski – który ma s owo to samo wyra aj ce? Czy nie nasz taniec narodowy – mazur?”. Owa „dziarsko ” by a zdaniem Dembowskiego przejawem „najwy szej mocy ducha”. A zatem – twierdzi Dembowski – my li nale y szuka w „sercu ludu swojego”. Por.: Edward Dembowski, Twórczo , jako ywio samorodnej, naszej polskiej filozofji, Przegl d Naukowy, Pozna 1843 t. I, s. 309. Wasilewski cz sto cytuje Dembowskiego, nie dostrzega natomiast analogii cytowanych my li z klimatem twórczo ci Chopina. 65 Wydaje si , i Wasilewski, podobnie jak wielu jemu wspó czesnych uwypukla g ównie romantyczny aspekt twórczo ci Norwida, za romantyzm – a zw aszcza jego polska odmiana – nie wydaje si szczególnie celowa w podnoszeniu do wy yn sztuki dzia takich, jak ci ka mozolna praca. Obecnie zauwa a si , i w twórczo ci Norwida idea y romantyczne koegzystuj z elementami klasycyzmu, pozytywizmu i parnasizmu jednocze nie. 66 C. K. Norwid, Pisma wszystkie, red., wst p i uwagi krytyczne J. W. Gomulicki, PIW, Warszawa 1971 T. 3 s. 464 67 Obszern interpretacj my li Norwida o muzyce Chopina zawiera cenne wprowadzenie W adys awa Stró ewskiego: Cyprian Norwid o muzyce, oprac. W. Stró ewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997. 68 Spó ka Wydawnicza Polska, Kraków 1892. Jak zauwa a Józef Opalski (Chopin i Szymanowski w literaturze dwudziestolecia mi dzywojennego, PWM, Kraków 1980, s. 96) tekst owego studium wyg oszony zosta w marcu 1871 w formie odczytu, za napisany na yczenie ksi nej Marceliny Czartoryskiej, która podczas odczytu prezentowa a publiczno ci kompozycje Chopina. Pozwala to mniema , i koneksje arystokratyczne by y nie bez znaczenia dla podj cia przez tego wybitnego humanist omawianego tematu. 69 Tam e, s. 8. KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA 70 Tam e, s. 7. w dalszej cz ci wywodów Tarnowski cytuje wypowiedzi Liszta na temat obrazowej si y polonezów Chopina, podkre la mi dzynarodow pozycj jego twórczo ci nadmieniaj c zarazem, i „...u Polaków s awa jego i jego muzyka nie budzi y zda si wielkiego wspó czucia i zapa u...”(s.26). Trudno stwierdzi na jakiej podstawie opiera Tarnowski to przekonanie, natomiast warto zwróci uwag , i opinia ta pozostaje w sprzeczno ci z has em Chopin Oskara Kolberga zamieszczonym w Encyklopedii powszechnej (Warszawa, 1861, t. V s. 462) gdzie czytamy, i pomimo, e „dzie a jego od dziecka u nas by y poznane i cenione, cudzoziemcy z pocz tku przyjmowali je z niedowierzaniem, lekcewa eniem prawie; oczywi cie nie pojmowali, a st d i le umaczyli nowy, wcale od dotychczasowego ró ny ywio , jaki w nich napotykali...” 71 Spó ka nak . „Ksi ka”, Kraków 1910. 72 Tam e, s. 7-8. 73 Tam e, s. 8-9. 74 Wydanie polskie: Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche, przek . S. Helszty ski, [w:] Stanis aw Przybyszewski, Wybór pism, oprac. B. Taborowski, Ossolineum, Wroc aw 1966. Józef Opalski zwraca równie uwag na rozdzia Szopen (Impromtu) z wydanego w 1900 roku w Krakowie tomu Na drogach duszy. W dziele tym Przybyszewski zaprzecza, aby narodowo artysty by a dla istotna, niemniej w rozdziale dotycz cym Chopina powraca legenda twórcy mazurków jako symbolu polsko ci. Por. J. Opalski, dz. cyt., s. 102. 75 „Ostoja”, Pozna 1917. 76 I. J. Paderewski, O Szopenie, Towarzystwo Wydawnicze, Lwów 1911, s. 20. 77 H. Strenger, Protest. List otwarty do Ignacego Paderewskiego z powodu mowy jego na inauguracji chopinowych uroczysto ci dnia 23 pa dziernika 1910 r., nak ad H. Strengera, Lwów 1910, s. 8. Zob. równie : M. M. Drozdowski, Ignacy Jan Paderewski, zarys biografii politycznej, Interpress, Warszawa 1981, s. 61-62 78 Cyt. za: Polony dz. cyt. s. 165. Nale y zwróci uwag , i w udzielanych licznie wywiadach zagranicznych artysta na ogó powstrzymywa si od tego typu komentarzy, przedstawiaj c twórczo Chopina w sposób bliski konwencji Tarnowskiego – a wi c jako jedynego z polskich wieszczów, który zdoby wiatowe zrozumienie i s aw . Por. wywiad dla The Christian Science Monitor z dn 29 wrze nia 1939, [w:] Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego, oprac. B. Janicka, NERITON, Warszawa 2001, t. V, s. 130. 79 W odró nieniu od tradycji romantycznej przyczyn upadku Rzeczpospolitej upatrywa Dmowski g ównie w jej wadliwej strukturze spo ecznej (brak klasy redniej, która gdzie indziej by a zarzewiem post pu), ale przede wszystkim w wykszta conych przez szlacht i ch opstwo cechach charakteru narodowego, w ród których dominuje bierno i niech do przekszta cania otaczaj cego wiata. Tymczasem – ostrzega Dmowski – ycie idzie naprzód i nie zna poj cia przyrodzonego prawa w asno ci danego terytorium. Je li Polacy nie zdob si na wi ksz inicjatyw w zakresie przemian cywilizacyjnych zostan , wyparci przez inne nacje na margines. I wówczas pozostanie nam – ironicznie konkluduje Dmowski – jedynie poezja. 80 Np. w li cie z 7 wrze nia 1917 pisa m. in. : „Wiemy, e Paderewski dzie zawsze wi cej znaczy , ni cz onek Komitetu (Narodowegoprzyp. A.T.), e dla cz owieka z Pa sk indywidualno ci i pozycj przyj cie tego mandatu jest po wi ceniem…). Por. Archiwum polityczne…,. s. 14. 81 M odopolska my l narodowa bli sza by a postromantycznemu irracjonalizmowi ni tradycjom pozytywistycznym, za spo ród dzia aczy endeckich najbli ej jej by o do W asilewskiego z racji jego uznania wiod cej roli poezji w kszta towaniu konstytutywnych cech narodowych oraz koncepcji zrównowa onego rozwoju osobowo ci w procesie wychowania narodowego. 82 S. Przybyszewski, Pozna ostoj my li polskiej, „Praca”, Pozna 1917, s. 9-10. 83 Tam e, s. 70. 84 Wyk ad z dn 21 X 1907 w Lowell Institute powtórzony na University of California 9 III 1908, publikowany pod tytu em Polski naród w zbiorze Pos annictwo polskiego narodu, Towarzystwo Wydawnicze „Rój” Warszawa 1939, s. 52. W wersji z 1939 roku Lutos awski, jako „wybitnie polsk ” okre la równie twórczo Moniuszki, Paderewskiego, Zarembskiego, Kar owicza i Szymanowskiego. 85 K. Micha owski, Karol Szymanowski, Pisma, t.1 – Pisma muzyczne, PWM, Kraków 1984, s. 262. 86 Ten sam wniosek wyprowadza Szymanowski odno nie recepcji Chopina w ówczesnych Niemczech przytaczaj c jako przyk ad s ynn recenzj na temat Chopinowskiej Sonaty b-moll pióra najwybitniejszego ze wspó czesnych i niezmiernie yczliwego Chopinowi Roberta Schumanna. Jak wiadomo Fina owi Sonaty, stanowi cemu najbardziej chyba „futurystyczny” epizod w ca ej twórczo ci Chopina odmówi Schumann muzycznego sensu. 87 K. Micha owski, dz. cyt., s. 301. 88 R. Wapi ski, dz. cyt., s. 45-47. 89 W. Sokorski, Sztuka w walce o socjalizm, PIW, Warszawa 1950, s. 61. 90 Por. J. Kurczewska, Kanon kultury narodowej, [w:] Kultura narodowa i polityka, red. J. Kurczewska, PWN, Warszawa 2000. 91 Por. K. Deutsch, Nationalism and Social Communication, MIT Press, Cambridge, MA 1966. 92 Por. A. Giddens, Living In a Post-Traditional Society, w: U. Beck i inni, Reflexive Modernization, POLITY, Cambridge 1994. ¢ Rafa Ciesielski „JARZ CA SI SAMOTNA GWIAZDA W RÓD OTACZAJ CEJ NOCY” KAROL SZYMANOWSKI O FRYDERYKU CHOPINIE Zagadnienie postawy Szymanowskiego wobec Chopina by o ju podejmowane1. Niniejsze uj cie, przedstawiaj c zasadnicze rysy tej postawy, akcentuje zaproponowany w niej nowy sposób interpretacji muzyki Chopina. Sposób ten zdaje si by j drem stanowiska Szymanowskiego i zarazem kluczem do uchwycenia zawartego w nim przes ania. Swoj my l realizowa twórca Harnasiów w dwóch mediach: muzycznym – odwo uj c si do Chopinowskiej idei jako kompozytor oraz literackim – jako publicysta muzyczny. Z pozycji wnikliwego komentatora wpisywa si tym samym w szeroki i wielotkowy obszar ujmowania natury i istoty dzie a Chopina. Niemal od pocz tku obszar ten wype nia y czynniki, które na wiele dziesi cioleci utrwali y jego ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. kszta t: 1. romantyczne przekonanie o ekspresji w muzyce wiata indywidualnych dozna i prze , wiata osobowo ci i twórczej wyobra ni artysty. Za tym sz y niezliczone wiadectwa „uczuciowego” i „(auto)biograficznego” postrzegania muzyki Chopina, wsparte „badaniem” jego portretu psychologicznego czy wik aniem go w romantyczn t skno; 2. nurt romantycznej muzyki programowej, który tworzy perspektyw podej cia do muzyki jako sztuki wyra aj cej, opisuj cej i opowiadaj cej pozamuzyczn rzeczywisto . Ów atrakcyjny, rozpowszechniony i w pewnym sensie naturalny z perspektywy szerokiego kr gu odbiorców modus postrzegania muzyki zaw adn nie tylko ich wiadomo ci , lecz znaczy te publiczne wypowiedzi 63 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA muzyków, literatów i krytyków; 3. kanw dla chopinowskich interpretacji stanowi y motywy narodowe, symbole polsko ci wpisywane zw aszcza w rytmy polonezów i mazurków. Ten kierunek interpretacyjny odwo ywa si z jednej strony do konwencjonalnego pojmowania muzyki polskiej (narodowej) jako korzystaj cej ze róde ludowych: rytmiki, zwrotów melodycznych, uk adów fakturalnych itd., a z drugiej do jej taine’owskich uwik w realia spo eczne i rodowiskowe. Szukaj c w muzyce Chopina realnych inspiracji i ich programowej wyk adni, odnajdywano m.in. fabu y Mickiewiczowskich ballad czy epizody ukazuj ce historyczno-patriotyczne obrazy i wizje niepodleg ci; 4. programowo-narodowym interpretacjom paradoksalnie sprzyja nowatorski i pozbawiony okre lonych tre ci pozamuzycznych (ale wiele sugeruj cy) charakter twórczo ci Chopina. Stanowi on interpretacyjne wyzwanie, niemal prowokowa do dokonywania egzegez czytelnych i jednoznacznych. Zawarte w muzyce mniej (ballady) lub bardziej (polonezy, mazurki) wyra ne wskazania narodowych tre ci pozwala y i tym tropem wobec znacznej cz ci twórczo ci Chopina, traktowanej jako swoista projekcja polsko ci. Tymczasem rzecz by a bardziej z ona: Chopin tworz c etiudy – nie tworzy jedynie wicze technicznych, pisz c scherza – nie pisa muzycznych artów, komponuc mazurki – nie komponowa li tylko tanecznych stylizacji, uk adaj c ballady – nie opowiada narodowych epopei…2 Powy sze przes anki tworzy y kr g interpretacyjny muzyki Chopina. Motyw amor patriae zawa na jej postrzeganiu i okre li perspektyw jej recepcji3. Kompozytor sta si ikon -symbolem narodowo ci w muzyce ze wszelkimi tego uproszczeniami i redukcjami. Odczytywanie w trybie heteronomicznym by o szans powszechnego (w duchu narodowym) „rozumienia” muzyki Chopina, ale zarazem implikowa o znaczne ograniczenie jej interpretacyjnej perspektywy. Znamiennie komentuje ten sposób podej cia do kompozytora Mieczys aw Tomaszewski: „Semantyczne odczytywanie muzyki Chopina sta o si dla drugiej po owy wieku [XIX – R. C.] wprost mod ”, ale zarazem „w ciwie niemal wszystkie próby odczytania i semantycznego dookre lenia muzyki Chopina dokonywane by y na granicy lub poza granicami wyznaczonymi przez samo dzie o”4. Pod koniec wieku XIX muzyka Chopina nadal wpisywa a si w tryb interpretacji, zgodnie z któr „tre muzyki jest projekcj wra , emocji i przeartysty, ma zwi zek z jego biografi i osobowoci oraz […] z warunkami czasu i miejsca twórczoci”5. Dope nieniem by o tu przekonanie o reprezentatywno ci indywidualnej postawy Chopina dla uczu podzielanych przez zbiorowo i zbie no ci jego twórczo ci z poezj i sztuk romantyczn . 64 Tego rodzaju egzegezy zacz y powoli znika z praktyki krytycznomuzycznej po roku 19006, otwieraj c si na Haussegerowsk estetyk wyrazu z jednej strony oraz na uznanie jako ci warsztatowych i konstrukcyjnych muzyki – z drugiej. By y to symptomy zmian w ogólnym pojmowaniu muzyki, istotne tak e dla prze amywania postrzegania Chopina. Nowe rysy znale mo na by o wówczas m.in. u Stanis awa Niewiadomskiego traktuj cego mazurki Chopina jeszcze jako „najszlachetniejsze, najg bsze impresje jego duszy”, a jednocze nie dostrzegaj cego w nich „najosobliwsze, najciekawsze okazy nowoczesnej harmonii”7, Adolfa Chybi skiego („Chopin jako cz owiek i Chopin jako artysta – to dwie zupe nie inne kategorie”) czy Henryka Opie skiego („Chopin to mowa duszy nie b cej w zwi zku z czasem i przestrzeni ”), a pó niej w naukowych ju uj ciach Heleny Windakiewiczowej (Wzory ludowej muzyki polskiej w mazurkach Chopina, 1926), Bronis awy Wójcik-Keuprulian (Melodyka Chopina, 1930) czy Ludwika Bronarskiego (Harmonika Chopina, 1935). Poszerzeniu uleg o w tym kontek cie tak e pojmowanie narodowo ci, pojawi o si uznanie dla walorów czysto muzycznych: chopinowskiej formy, faktury, harmoniki czy doskona ci warsztatowej. Wspomniane przes anki nowego spojrzenia na dzie o Chopina nie znalaz y szerszego rozwini cia wobec bie cej potrzeby przywo ywania na spoeczny u ytek jego przyst pnego i jednoznacznego wizerunku. Pocz tek XX stulecia przyniós usankcjonowanie przez najwy sze autorytety dotychczasowej, XIX-wiecznej tradycji pojmowania sztuki Chopina. Okazj i swego rodzaju kulminacj wyraenia tego stosunku by a zw aszcza setna rocznica urodzin kompozytora (1910). Odwo ywano si tu do interpretacji sprawdzonej i utrwalonej w powszechnej wiadomo ci. W ramach tej interpretacji Chopin sta si „niezrównanym piewc naszych pól i k” (Noskowski), niemal e kronikarzem naszych dziejów, którego muzyka by a galeri portretów narodowych postaci (Paderewski) czy „porozbiorowym Polakiem, zbola ym wszystkimi przej ciami i nieszcz ciami narodu” (Tarnowski)8. Rok 1910 sta si swoist kulminacj romantyczno-programowopatriotycznego postrzegania Chopina9. Rok ten wa ny jest tak e w kontek cie kszta towania si postawy Szymanowskiego. List do Zdzis awa Jachimeckiego z 4 grudnia ujawnia dwa rysy. Z jednej strony Szymanowski mia wiadomo , i im bardziej jako kompozytor „stawa b dzie na zupe nie w asnych nogach”, tym bardziej dzie izolowany, czego ród em i wiadectwem by y opinie wyra ane przez krytyk muzyczn (twierdz , i oddala si od linii Chopina). Z drugiej strony, krytycznie komentuj c wspomniane KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA wy ej stanowisko Paderewskiego, formu owa zarazem swój ogólny pogl d na Chopina: Jego [Paderewskiego – R. C.] mowa [...] oburzy a mi w ca ym tego s owa znaczeniu. Niegodna muzyka. Nie poni a si Bachów i Mozartów, nie przemilcza si Beethovenów i Wagnerów dla tym atwiejszego uronienia polskosienkiewiczowskiej ezki na grobie jedynego naszego – co prawda genialnego – Chopina [...]. Kpi sobie z tego gatunku patriotyzmu frazesu10. Mo na s dzi , i w jakim stopniu oba w tki okre li y przes anki stanowiska Szymanowskiego. Do wskazywanych dot d, prawdopodobnych przyczyn jego publicznego sformu owania: odzyskania niepodleg ci, wewn trznej dojrza ci kompozytora i polemiki z krytyk muzyczn 11, doda mo na zamiar krytycznego odniesienia si do bie cego sposobu interpretowania dzie a Chopina i ch przedstawienia tu w asnej propozycji. Po raz pierwszy publicznie swoje stanowisko przedstawi Szymanowski wkrótce po powrocie do kraju (w grudniu 1919 roku), ujmuj c je w swego rodzaju motto: Chopin – jedyny w dziejach naszej Sztuki g e n i u s z m u z y c z n y […], niemal paradoksalny w bezwzgl dnej swej »jedyno ci« […]. Chopin by istotnie P o l a k i e m i tworzy muzyk p o l s k , stoj przy tym na najwy szym poziomie sztuki wszechludzkiej. Sze tomów jego dzie – to j e d y n a po dzi dzie wielka, polska, narodowa muzyka12. Wkrótce my l ta uleg a istotnemu rozwini ciu13. W 1923 roku Szymanowski odniós si do wieloletniej tradycji recepcyjnej, do owej „wzruszeniowej retoryki”, do na ogowego wprost b kania si po wzruszeniowoemfatycznych cie kach, nie wiod cych wprost ku tajemnicy wielkiego artysty [...], przy ca ym bezkrytycznym, religijnym prawie kulcie Chopina – b o h a t e r a n a r o d o w e g o , nie by on nigdy w ca ej pe ni zrozumiany jako wielki p o l s k i artysta14. Ramy tych wypowiedzi wyznaczaj dwa zasadnicze motywy: Chopin w kontek cie polskiej muzyki narodowej oraz artystyczna formu a dzie a Chopina. W przekonaniu Szymanowskiego, w orbicie kategorii „muzyka narodowa” lokuje si kilka konstytuuj cych j elementów, a zarazem warunków: odwo anie si do wolnej i kreatywnej jednostki twórczej, si gni cie do w asnej, rasowej specyfiki (tu: polskoci), tworzenie zgodne z najwy szymi wymogami nowoczesnego j zyka muzycznego (europejsko ci fundowanej przez métier). W tym kontek cie do roli czynnika fundamentalnego podniós Szymanowski indywidualno wiadomego swych artystycznych powinno ci i odpowiedzialnego twórcy, jego wolno tworzenia. Twierdzi , i „najprostszym, jedynym rozwi zaniem owego zagadnienia [sztuki narodowej – R. C.] jest tworz cy w poczuciu bezwzgl dnej wolno ci artysta. I tu automatycznie niemal wy ania si z pami ci wielkie, promieniej ce do ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. dzi niegasn cym blaskiem imi Fryderyka Chopina”15. Szymanowski konsekwentnie uwa Chopina za jedynego prawdziwego twórc narodowej muzyki polskiej, który si ga do „najg bszej prawdy Narodu”, ujmowa „t cech w nie niezmiennej Polsko ci – Polsko ci istniej cej poza tym lub owym zdarzeniem dziejowym”16. Ostatnia my l by a naturaln konsekwencj przyj tych przez Szymanowskiego (uniwersalnych) warunków. Ich spe nienie prowadzi o do uniwersalizowania samego dziea. Zarazem uniwersalizacji ulega a koncepcja (i kategoria) muzyki narodowej: dawa a si ona zastosowa w ka dych okoliczno ciach i w ka dej konwencji estetyczno-stylistycznej. Walor uniwersalno ci w najpe niejszym wymiarze posiada a – wykraczaj ca ponad romantyzm i jego polskie uwarunkowania – twórczo Chopina. Pisa Szymanowski, i „P o l s k o jego [Chopina – R. C.] bowiem – radosna, dumna, nieugi ta – nie by a zaiste z ówczesnego wiata niedoli”17. Postawa Szymanowskiego wynika a z postulowania wymogu „najwy szego poziomu sztuki wszechludzkiej”. Ogólnie, niemal uniwersalistycznie rozumiane kryterium artystyczne by o dla niego miar wielko ci twórcy, warunkiem sine qua non jego twórczych dokona . Ono te – métier – „przecudne »rzemios o« jego formalnej doskona ci”, by o kryterium pozycji, jak przyznawa Szymanowski Chopinowi. Mówi c o métier, wprowadza kategori rzemios a w „sfer najwy szych zagadnie sztuki”, twierdz c, i „rzetelne warto ci dzie a sztuki osi galne s jedynie na gruncie absolutnego opanowania materia u”18. W procesie twórczym wa ny jest zatem w pierwszym rz dzie sposób i jako wykonania dzie a, dopiero pó niej – sama jego materia. Mia o to daleko id ce konsekwencje, bowiem owo „rzemios o” pozwala o uj w mocne karby p yn cy ywio uprzedniego s u b i e k t y w n e g o prze ycia i przeku go w o b i e k t y w n y , wiecznotrwa y kszta t dzie a sztuki. Na tej tylko drodze mo emy znale rozwi zanie zagadki ywotno ci Chopina…19 Dzi ki doskona ci métier mo liwe by o dopiero uwolnienie si od uwarunkowa i sytuacji danego czasu i uchwycenie p o n a d d z i e j o w e g o niejako, najg bszego wyrazu swej rasy, rozumiej c, i tylko na drodze wyzwolenia sztuki z zakresu dramatycznej tre ci dziejowej zdo a zapewni jej najtrwalsze a prawdziwe polskie warto ci. Tu ujawnia si kolejny z g ównych czynników sk adaj cych si na kategori muzyki narodowej – rasa20. Doskona métier i ponadhistorycznie uj ty walor polsko ci pozwala y Szymanowskiemu postrzega twórczo Chopina jako jeden z najwy szych symboli z e u r o p e i z o w a n e j Polski – nie trac cej nic ze swych rasowych odr bno ci, a stoj cej na najwy szym poziomie kultury europejskiej21. 65 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Poprzez doskona métier mo liwe by o si ganie do warto ci ogólnoludzkich, utrzymywanie organicznych zwi zków z ogólnoludzk kultur , „na tym bowiem tylko poziomie mo e wzró istotna, wielka sztuka, a wi c i muzyka narodowa” – twierdzi Szymanowski22. W nie w muzyce Chopina upatrywa on „podniesienie do najwy szych artystycznych warto ci muzycznych cech rasowych”. Dzi ki temu mo liwe by o tak e przekszta cenie dotychczasowego paradygmatu muzyki narodowej: czy on teraz pierwiastki narodowy i uniwersalny. Dopiero tak okre lona polsko istnia a „poza tym lub owym zdarzeniem dziejowym”. Walor ponadczasowo ci (uniwersalno ci) by przypisywany dzieu Chopina w najwy szym stopniu. Szymanowski twierdzi , i Chopin potrafi stworzy w swej muzyce warto ci pozytywne, które swym bezwzgl dnym „nowatorstwem” wyprzedza y o wiele epok , przy tym by y to warto ci tak sta e i niezmienne, i [...] dzieje muzyczne XIX w. i pocz tku XX przesz y ponad nimi, w niczym nie za miwszy ich blasku23. Zdaniem Szymanowskiego ta w nie wyj tkowo Chopina by a ród em niezrozumienia jego artystycznego przes ania: „By on zjawiskiem tak niespodziewanym i ol niewaj cym, i wówczas niemal nam obcym”24. W rezultacie „jego bezcenne dzie o pozosta o bezp odne, pozosta o warto ci sam w sobie, na marginesie niejako dalszej polskiej twórczo ci muzycznej”25. Szymanowski mia pe wiadomo odr bno ci postawy Chopina wobec narodowej muzyki polskiej w jej dotychczasowym kszta cie. Sens tej postawy zawar lakonicznie w stwierdzeniu, i „Chopin by istotnie Polakiem i tworzy muzyk polsk , stoj przy tym na najwy szym poziomie sztuki wszechludzkiej”26. W pewnym sensie konsekwencj takiego stanowiska by o widzenie przez Szymanowskiego Chopina – kompozytora narodowego jako „zagadkowego zjawiska na tle ówczesnej naszej kultury muzycznej, nie pozostaj cego w adnym organicznym z ni zwi zku, pozbawionego zarówno przodków, jak i potomków, niemal paradoksalnego w bezwzgl dnej swej »jedyno ci«, jako „jarz ca si samotna gwiazda w ród otaczaj cej nocy”27. Nie mieci si Chopin w dotychczasowym nurcie muzyki „narodowej”, w jej dotychczasowym – jak by powiedzia Szymanowski: „egzotycznym” – rozumieniu. Nie sta si równie zaczynem nowej tradycji polskiej muzyki narodowej, gdy ta posz a inn drog , drog „kilku dyletantów, osnych parodystów jego natchnie ”28. Szymanowski przyznawa Chopinowi absolutn wyj tkowo w dziejach muzyki polskiej, jego dziedzictwo uznawa za jedyne, które wype ni o formu „wielkiej, polskiej, narodowej muzyki”. „Polsko ” Chopina nie ulega a dla Szymanowskiego najmniejszej w tpliwo ci. Zarazem, jego zdaniem, 66 Chopin „nie wyszed nigdy poza kr g »polsko ci«, nawet w najbardziej pozornie oderwanych od wszelkiego »folkloru« wielkich kompozycjach, utrzymanych […] w akademickiej formie sonaty”29. „Polsko ” nie wynika a bowiem z faktu komponowania przez niego polonezów czy mazurków, lecz z zamiaru wyj cia poza ograniczenia swej epoki, z twórczej si y przezwyci enia romantycznej konwencji oraz d enia do „uj cia ponaddziejowego” owego „wieczy cie bij cego »serca rasy« [...], [chodzi o o – R. C.] odtworzenie [...] tego, co w ludzie przejawia si jako samoistna, nieuj ta w adne karby dyscypliny si a twórcza, [...] o ods oni cie tajemnicy organicznego zespolenia si jej [muzyki Chopina - R. C.] z powszechn nasz wra liwo ci na sam jej ywio d wi kowy, wyra aj cy w osobliwy, mistyczny niemal sposób najg bsz , najbardziej cenn tre w asnego naszego odczucia p o l s k o c i , jako zwartego w sobie kompleksu w ciwych nam, niezmiennych w samej swej istocie cech rasowych”30. Szymanowski by rzecznikiem nowego podejcia do istoty muzyki narodowej, któr stawia w opozycji do powszechnych s dów odwo uj cych si jeszcze do tradycji XIX-wiecznej, w której – jak twierdzi – sztuk narodow nazywano „beznadziejne pogr anie si w odm cie wietnej przesz ci […], zamkni cie oczu na […] wartki potok wspó czesnego ycia sztuki […], istny hipnotyzm mazurkowo-kol dowy”31. Postulowa nowe uj cie: „muzyka nasza musi odzyska odwieczne swe prawa: bezwzgl dnej wolno ci, zupe nego wyzwolenia z jarzma stworzonych »wczoraj« norm i nakazów. Niech b dzie »narodow « w rasowej swej odr bnoci […], lecz nie »prowincjonaln «. [...] Niech wszelkie pr dy, rodz ce si w sztuce wszechludzkiej, swobodnie przep ywaj i przez nasz , niech j przesycaj , ró niczkuj si i przetwarzaj w zale no ci od jej swoistych w ciwo ci”32. Umieszczaj c Chopina (w jego narodowym obliczu) w szerokim nurcie dziejów muzyki, wpisywa go w proces wyzwalania si muzyki (w ogóle i polskiej) od „niemiecko ci”. Podwa aj c – jak si wyra – legend o „uniwersalno ci” muzyki niemieckiej, przyjmowa mo liwo tworzenia muzyki w oparciu o inne za oenia33. Za enia te musz by oparte na „podniesieniu do najwy szych artystycznych warto ci muzycznych rasowych cech innych narodowych ugrupowa ”. W nie w tym procesie decyduj ca by a rola Chopina jako twórcy nowego stylu w muzyce i jako tego, który „zrozumia ca g bi i »organiczno « zagadnienia oparcia twórczo ci nie na tradycjonalnym, istniej cym ju estetycznym kanonie, a stworzenie »kanonu« w asnego”, którego podstaw by stosunek do muzyki wyznaczony przez odr bno ci rasowe. Ich oddzia ywanie dalekie jest od powierzchownego odwo ywania si do materii KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA ludowej. Szymanowski rewidowa w ten sposób ca niemal tradycj idiomu narodowo ci w muzyce. Tu ujawni si jeden z elementów swoisto ci dzie a Chopina, jedna z tych cech, które dystansowa y go od dotychczasowej tradycji polskiej muzyki narodowej. Chopin, otwieraj c drogi wolno ci twórczej w muzyce, jednocze nie wprowadzi do w asn dyscyplin – “métier – przecudne »rzemios o« jego formalnej doskona ci”. By a to zarazem przes anka uniwersalnego wymiaru jego muzyki, wpisywanie muzyki narodowej w perspektyw kultury ogólnoludzkiej, „na tym bowiem tylko poziomie mo e wzró istotna, wielka sztuka, a wi c i muzyka narodowa”34. Dzi ki tej wi zi dzie o Chopina zyska o powszechn zrozumia i si gn o najwy szego wymiaru artyzmu, gdy „do g bi serca nawet w asnego narodu dotrze mo e artysta jedynie drog stwarzania wszechludzkich warto ci; [...] [za ] lokalny utylitaryzm sztuki [...], m ci si zawsze na bezwzgl dnej warto ci dzie a [...], czyni c je nieraz niezrozumia ym i bezwarto ciowym dla najbli szych nawet pokole ”35. Szymanowski si ga do dzie a Chopina jako tworu o wymiarze artystycznym, polskim i zarazem uniwersalnym. Dostrzega u Chopina pozaromantyczny, „klasyczny” i „obiektywny” stosunek do swego dzie a, w którym to stosunku kry a si tajemnica doskona ci formy36. Nie w typowych odniesieniach romantycznych (swoistego aktorstwa: muzyki jako projekcji prze twórcy), które by y ród em wszelkich interpretacyjnych nieporozumie , a w autonomii dzie a tkwi a jego istota: Dzie o [...] [Chopina – R. C.] objawia si nam jako wyzwolona z wszelkich bezpo rednich zwi zków z psychicznym przeyciem (z którego powsta a) gra form czystych i doskona ych, form wyra aj cych przede wszystkim same siebie w niewzruszonej harmonii swych poszczególnych elementów37. Jednoznacznie oddala Szymanowski dotychczasowe pojmowanie muzyki Chopina, szukanie w niej pozamuzycznych (historycznych, spo ecznych czy osobistych) odniesie : Jakim e ubóstwem wyobra ni by oby upatrywa w niej jedynie b dne cienie i b yski […] minionych zdarze ! […], jaskrawej buty szlacheckich kontuszów […] – w polonezach! Czy te […], echa karczemnych piewek – w mazurkach! […]. Nie jest ta muzyka równie pami tnikiem osobistych, bolesnych prze swego twórcy […], ani te nawet czarn , pos pn wizj ówczesnej narodowej oby38. Za uznaniem przes anek artystycznych sta o usuni cie wszelkich obcych twórczo ci Chopina interpretacyjnych protez: wymiaru heteronomicznego, dora nie i utylitarnie (a zarazem powierzchownie) pojmowanych aspektów spo ecznych, patriotycznych i historycznych, które ogranicza y i zaciemnia y jej dotychczasowe postrzeganie. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Kontekst stanowi o tu przekonanie Szymanowskiego o „kategorycznym zaprzeczeniu” dzie a Chopina wobec konwencji romantycznej, wobec jej subiektywizmu, aktorstwa i patosu b cego w anie ród em egzegez heteronomicznych i interpre39 tacyjnych nadu . Twierdzi Szymanowski, i Chopin „g uchy by na zgie k otaczaj cych go walk, na straszliwy szum przelatuj cych huraganem zdarze . W ciszy i skupieniu ws uchiwa si w tajemny szept id cy ku niemu z otch annej duszy narodu”, wznosz c si „ponad koleje jego dziejowego losu […], mówi o sprawach wieczy cie trwa ych […] [za ] Polsko jego […] nie by a zaiste z ówczesnego wiata niedoli”40. W stanowisku Szymanowskiego oddalony by charakterystyczny dla romantycznego widzenia muzyki wymiar heteronomiczny. Twórca Króla Rogera dostrzega „istotn i bezwzgl dn warto ” muzyki Chopina jako tworzonej pod ogólnym znakiem reakcji na romantyzm. Szymanowski uwa Chopina za twórc wychodz cego poza romantyzm, za „muzycznego futuryst epoki romantyzmu”. St d jego wniosek, i to nie elementy romantyczne przybli aj nam Chopina. W ciwy by mu bowiem „obiektywny” stosunek do swego dzie a, w którym to stosunku kry a si tajemnica doskonaci formy. Dzie o Chopina przemawia tu samo sob jako „gra form czystych i doskona ych”. Chopin, prze amuj c ramy swej epoki, „burz c tradycjonalizm formalny i duchowy”, jednocze nie „otworzy jej drog do wolno ci”. Zarazem jego w asny instynkt i kultura wykre li y mu drog do w asnej dyscypliny, do owego métier, dzi ki któremu jego dzieo mog o sta si „jak gdyby idealnym pierwowzorem, najdoskonalszym kanonem polskiego muzycznego pi kna”41. Za tenor, rozpisanego na rozmaite sk adowe, stanowiska Szymanowskiego uzna mo na nadanie dzie u Chopina wymiaru uniwersalnego. Uniwersalno t ujmowa mo na w dwóch wymiarach: 1. w wymiarze chronologicznym – postrzeganie dzie a Chopina jako wychodz cego z kr gu swej epoki, z jej konwencji i ogranicze , bycie aktualnym w innych epokach, 2. w wymiarze interpretacyjnym – pod wzgl dem istoty i przes ania dzie a, jego wyj cie (mimo najwy szej miary polsko ci) poza (polsk ) dora no spo eczno-historyczn , poza owe lokalne uwarunkowania i egzegezy obce naturze samego dzie a. Postawa ta stanowi a przeank oddalenia interpretacji uwik anych w li tylko romantyczne realia oraz odej cia w ogóle od heteronomicznej wyk adni dzie a Chopina. W ten sposób Szymanowski niejako uwolni dzie o Chopina na interpretacje wychodz ce z jego natury i zgodne z jego liter . 67 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA W przekonaniu Szymanowskiego, rozumiana w wymiarze artystycznym postawa Chopina nie znalaz a kontynuacji w twórczo ci kompozytorów polskich. Widzieli oni w nim „jedynie wi relikwi , bezcenn pami tk , […] wspomnienie minionych dni”. Wskazywa przy tym na pewn bezradno w podj ciu Chopinowskiego dziedzictwa: my my za zazdro nie strzegli pozostawionych nam przez niego skarbów, nie wiedz c prawdziwie, co z nimi uczyni nale y, a twierdz c […], i jest to nasze, nietykalne, narodowe tabu.42 Przyczyny faktu, i „jego bezcenne dzie o pozosta o bezp odne” upatrywa Szymanowski w nie w niedostrzeganiu i niepodj ciu artystycznej formu y muzyki Chopina, w braku jej w ciwego usytuowania w „narodowej wiadomo ci kulturalnej”. St d yn y gorzkie s owa o sytuacji muzyki polskiej w epoce pochopinowskiej: Okres wielkiej muzyki polskiej zacz si i sko czy wraz z Chopinem. Muzyka drugiej po owy zesz ego stulecia straci a wszelkie organiczne z nim zwi zki. Co pewna, straci a je ona równie z istotn g bi duchowego ycia narodu43. Sytuacja ta z pewno ci utrudnia a te proces akceptacji my li Szymanowskiego i jej wpisywania si w zbiorow wiadomo 44. Dzi ki autorytetowi Szymanowskiego i podj ciu zagadnienia przez cz ówczesnej krytyki muzycznej zainicjowane zosta y zmiany w postrzeganiu Chopina. W nurcie interpretacji chopinowskich splot y si wówczas dwie tendencje. Pierwsza wynika a z naturalnej zmiany optyki widzenia, jak przynosi ka dorazowo nowa epoka ze swymi preferencjami estetycznymi i hierarchi warto ci: Dwudziestolecie mi dzywojenne zorientowane by o neoklasycznie, odnosi o ku walorom konstrukcyjno-formalnym, dostrzega o jako ci czysto muzyczne, obiektywizowa o dzie o muzyczne w ramach jego formu y artystycznej. Tendencja druga wyprowadza a interpretacj muzyki Chopina z niej samej, z jej idiomatycznych w aciwo ci. Dzie o Chopina jako twór przede wszystkim artystyczny – stanowi mia o ostateczn instancj jego interpretacyjnej wyk adni. Obie tendencje, maj ce wszak odmienne ród a (Szymanowski si ga do Chopina, krytyka muzyczna wychodzi a za z aktualnej estetyki neoklasycznej i w jej orbicie uznawa a racje Szymanowskiego), zbie ne by y w uznaniu artystycznego wymiaru twórczo ci Chopina, jej uniwersalno ci i autonomiczno ci. Stanowisko Szymanowskiego, jako zwarta koncepcja, inicjowa o now perspektyw w cuchu interpretacji chopinowskich. Znaczenie tego stanowiska zasadza o si przede wszystkim na autorytecie jego twórcy, wewn trznej spójno ci oraz na zgodno ci z estetycznymi intencjami i racjami dzie a Chopina. Stanowisko to by o na wskro nowoczesnym spojrzeniem na dzie o Chopina. Organicznie wyrasta o ono z Chopinowskiej postawy estetycznej, która wyznacza a Szymanowskiemu nowy, narodowy i uniwersalny zarazem idiom muzyki polskiej. Tworz c go, twórca Harnasiów przeformu owa i zasadniczo uzupe ni ukszta towane ju i utrwalone w spo ecznej wiadomo ci tradycje: t tycz pojmowania muzyki narodowej w odniesieniu do czasów przedchopinowskich, jak i t obowi zuj wci w interpretowaniu twórczo ci Chopina. Obie nie przystawa y nie tylko do sposobu widzenia Chopina przez Szymanowskiego, lecz tak e do Chopinowskiego idiomu muzyki narodowej. W uj ciu Szymanowskiego usuni te zosta y w ten sposób dora nie i utylitarnie pojmowane aspekty spo eczne, polityczne, patriotyczne i historyczne, które ogranicza y autonomiczne postrzeganie dzie a muzycznego. Zasadnicze postulaty skupia y si wokó kwestii artystycznych. St d naturalna tu obecno wymiaru ponadczasowego, w ciwego wielkiej sztuce. Nie by to jednak kres wymowy dzie a Chopina. Muzyka ta, skupiaj c „blaski i wiat a najszlachetniejszej polsko ci” zawis a bowiem „jako nieomylny sprawdzian, dok adna miara i waga tych [...] warto ci, do których dotrze mo e nieum czona w swym wysi ku, twardym, nieust pliwym nakazie p r a c y – twórcza my l polska”. Tu dzie o Chopina posiada o ju nie tylko wymiar warto ci artystycznej i estetycznej, lecz stawa o si czym niesko czenie wi kszym – etycznym nakazem pracy, „testamentem wszystkich nas obowi zuj cej w o l i c z y n u , si gaj cego bez l ku po coraz to doskonalszy kszta t polsko ci”. W ten sposób dzie o to wychodzio poza najdoskonalszy kanon polskiego muzycznego pi kna, a stawa o si symbolem dla tych, którzy w pracy „poszukuj nowego wyrazu, nowej myli, nowych form, zdolnych obj bezgraniczn zawarto odzyskanej wolno ci”45. Wskazanie na autonomiczne, artystyczne, a zarazem uniwersalne walory dzie a Chopina stworzy o – skierowany w przysz – fundament powszechno ci jego recepcji. To uniwersalno formu y artystycznej zdaje si by dzi podstaw szerokiego zainteresowania muzyk Chopina: w ród jej s uchaczy niewielu zapewne wie cokolwiek o polskiej historii, rozbiorach, polskiej poezji romantycznej, epizodach z biografii kompozytora itd., co nie przeszkadza w nawi zaniu z t muzyk estetycznego porozumienia, a zarazem nie pozwala na postrzeganie Chopina jako kosmopolity. Przeciwnie, jest i pozostanie on kompozytorem polskim, maj cym – przy swej uniwersalno ci – czytelny znak artystycznej to samo ci narodowej. £ 68 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Przypisy: 1 K. Regamey, Ideologia artystyczna Szymanowskiego, „Muzyka Polska”, 1937/1; K. Szymanowski, O Fryderyku Chopinie, red. S. Golachowski, Kraków 1949; M. Tomaszewski, Kompozytorzy polscy o Chopinie, Kraków 1959; L. Markiewicz, Fryderyk Chopin w wietle wypowiedzi Karola Szymanowskiego, „Zaranie skie”, 1975, nr 2 (przedruk w: L. Markiewicz, Karol Szymanowski. O Chopinie. O w asnej twórczo ci. O pedagogice, Katowice 1995). Publikacja ród owa wszystkich wypowiedzi Szymanowskiego w: Karol Szymanowski, Pisma, T.1, Pisma muzyczne, oprac. K. Micha owski, Kraków 1984. 2 wiadomo owej poetyckiej subtelno ci i wielowymiarowo ci dzie a Chopina jest znacznie wie szej daty i wci nie wydaje si by powszechn . Jak pisa E.T. Cone: „W muzyce Chopina tkwi pierwiastek poetycki opieraj cy si m.in. na wieloznaczno ci u ytych rodków techniczno-ekspresywnych. Ta wieloznaczno , utrudniaj ca w oczywisty sposób interpretacj – jest przemilczana w analizach utworów” (E.T. Cone, Ambiguity and reinterpretation in Chopin, w: Chopin Studies, nr 2, Cambridge 1994; cyt. za: M. Tomaszewski, Chopin. Cz owiek, dzie o, rezonans, Pozna 1998, s. 783). 3 Jak pisa M. Tomaszewski, „to, e dzie o kompozytora mazurków i polonezów mia o wyd wi k p a t r i o t y c z n y , by o jasne dla swoich i obcych od samego pocz tku” (M. Tomaszewski, Chopin..., s. 663). 4 Tam e, s. 654-659. 5 M. Dziadek, Polska krytyka muzyczna w latach 1890-1914. Koncepcje i zagadnienia, Katowice 2002, s. 140. 6 Tam e, s. 182. 7 W roku 1910 swój odczyt (wyd. 1912) Niewiadomski zatytu owa Chopin w nauce harmonii. 8 Taki obraz kompozytora upowszechnia y niezliczone prasowe teksty okoliczno ciowe oraz przedruki rocznicowych mów, zw aszcza Staniawa Tarnowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. 9 Pisa M. Tomaszewski: „Stulecie urodzin Chopina – rok 1910 – nadszed w czasie najwi kszego wobec niego ba wochwalstwa uczu , zarazem za – najwi kszego upadku my li chopinowskiej. Zesz a ona chyba w najwi ksz depresj , jakiej w ogóle do wiadczy a. Gorzej odczyta muzyki Chopina nie by o ju mo na” (M. Tomaszewski, Kompozytorzy polscy o Chopinie, Kraków 1959, s. 38). 10 Por. K. Szymanowski, Z listów, Kraków 1958, s. 78-81. 11 Por. L. Markiewicz, Karol Szymanowski..., s. 6. 12 K. Szymanowski, Uwagi w sprawie wspó czesnej opinii muzycznej w Polsce, „Nowy Przegl d Literatury i Sztuki” 1920, nr 2. Opinia o wyj tkowo ci Chopina w muzyce polskiej by a ju wówczas ugruntowana, cho opiera a si na odmiennych przes ankach (por. M. Dziadek, Polska krytyka muzyczna w latach 1890-1914. Czasopisma i autorzy, Cieszyn 2002, s. 260). 13 Szymanowski trzykrotnie jeszcze podejmowa szerzej w tek chopinowski: Fryderyk Chopin, „Skamander” 1923, nr 28, 29-30; Fryderyka Chopina mit o duszy polskiej, „Muzyka” 1924, nr 1; Chopin, „Wiadomoci Literackie” 1930, nr 48. 14 K. Szymanowski, Fryderyk Chopin. Gdzie indziej pisa Szymanowski: „Nie chcemy ju widzie w nim tragicznej maski »bohatera narodowego«, którego rysy spostrzegali my ledwie poprzez m tny i gesty tuman egzaltowanego romantyzmu: wydaje si nam on dzisiaj o wiele bardziej ludzki i ywy w postaci najwi kszego polskiego artysty” (K. Szymanowski, Chopin a polska muzyka wspó czesna, w: K. Szymanowski, Pisma...). 15 K. Szymanowski, Uwagi w sprawie…. 16 K. Szymanowski, Fryderyka Chopina mit…. 17 K. Szymanowski, Chopin… Pisa Szymanowski, i Chopin „[...] w ciszy i skupieniu ws uchiwa si w tajemny szept, id cy ku niemu z otch annej duszy Narodu [...], spoziera w niechybne Jego oblicze, wzniesione ponad zmienne koleje dziejowego losu i w d wi kach [...] tworzy o nim nie miertelny swój Mit [...], mówi o sprawach wieczy cie trwa ych, niezale nych od chwilowych upadków czy triumfów: o Duszy narodu” (tam e). 18 Szymanowski by przy tym przekonany, i dzie o Chopina „[...] zawiera w sobie pewn nauk , przykazanie, pozostawiony potomno ci testament arliwego wysi ku, zmierzaj cego niez omnie ku zdobyciu mo liwie najwy szych w obr bie swego dzia ania warto ci. [...] tai si ona w najbardziej obiektywnym i realnym fakcie samego istnienia tego dzie a; zawiera si w jego bezwzgl dnej, »peryklejskiej« doskona ci, w tej [...] »wewn trznej dojrza ci« idealnie zespolonej tre ci i formy” (K. Szymanowski, Chopin...). 19 K. Szymanowski, O romantyzmie w muzyce, [w:] Pisma..., s. 158. 20 Ras (rasowo ) pojmowano wówczas (i tak rozumia j Szymanowski) jako kategori kulturow w ciw poszczególnym grupom spoecznym, zwi zan z pierwotnymi i g boko utrwalonymi w ciwo ciami psychospo ecznymi narodu. 21 K. Szymanowski, Fryderyk Chopin... 22 Ten e, Uwagi…,dz. cyt. 23 Ten e, Fryderyk Chopin... 24 Ten e, Uwagi... 25 Ten e, Fryderyk Chopin... 26 Ten e, Uwagi... 27 Tam e. 28 Tam e. 29 Ten e, Zagadnienie „ludowo ci” w stosunku do muzyki wspó czesnej, „Muzyka” 1925, nr 10. 30 Ten e, Chopin... 31 Ten e, Uwagi... Pisa dalej: „Z uporem zawsze twierdzi b dziemy, e polska muzyka narodowa to nie skrzep e widmo poloneza czy mazurka, nie przebrana w kontusz lub kierezj marionetka, nie fuga na temat Chmielu zielony...” (Tam e). 32 Tam e. 33 Pisa : „Nale y ostatecznie i bezwzgl dnie stwierdzi , i wszelka muzyka powsta mo e na innym pod u ni coraz bardziej zacie niacy si dzi kr g niemieckiej »wzruszeniowo ci« (tam e). 34 K. Szymanowski, Uwagi... 35 Ten e, Wychowawcza rola kultury muzycznej w spo ecze stwie, „Pami tnik Warszawski” 1930, nr 8. 36 Ten e, Fryderyk Chopin... 37 Tam e. 38 Ten e, Chopin... 39 Ten e, Fryderyk Chopin... Twierdzi Szymanowski, i „w patosie tym rodzi y si […] ba nie o »literaturze« jego [Chopina] dzie , szpec ce je poufa ci i p ytkim gadulstwem starszych dam […] wk adaj cych w nie obc , banaln tre ” (Tam e). 40 Tam e. 41 Ten e, Chopin... 42 Ten e, Uwagi... 43 Tam e. 44 wiadectwem tego mo e by opinia Konstantego Regameya, który jeszcze u schy ku Dwudziestolecia pisa : „Wielka to krzywda dla Chopina, i dla wielu czytelników muzyka Chopina sprowadza si niemal do szeregu anegdotek. Dopiero ostatnio nast pi a pod tym wzgl dem zbawienna reakcja. Zacz to przyst powa do Chopina od innej, istotnej strony, zacz to analizowa to, co da najcenniejszego, sam »muzyk «” (K. Regamey, [rec.] Juliusz Kaden-Bandrowski, ycie Chopina, „Ateneum” 1938, nr 3). 45 K. Szymanowski, Uwagi... ¢ Halina Ludorowska SPOTKANIA Z CHOPINEM W POEZJI GA CZY SKIEGO Osobliwy jest portret Fryderyka Chopina w poezji Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego. Wielki kompozytor, wiatowy artysta nie pojawia si jako spi owy pos g czy posta z wie cem laurowym. Staje si najcz ciej jakby bohaterem krotochwili: artobliwych aluzji, b yskotliwych porówna , ozdobnych kontekstów. Przenika utwory liryczne, pate- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. tyczne poematy i pe ne humoru teatralne pomys y „Teatrzyku Zielonej G si”. ród przedwojennych wierszy satyrycznych „na polsk nut ” Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego znamiennym przyk adem mo e by zjadliwa satyra La danse des Polonais (1930), a zw aszcza nast puj cy jej fragment: 69 KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA Wi c naprzód dziel si na grupki: tutaj tuwimy, tam kad ubki, tu nacje te, tu te; potem dyskusje s za arte, jakie by maj w ta cu partie, kto w prawo, kto à g a u c h e; [............] Bo Szopenowe ni c akordy, najch tniej bior si za mordy ci, którzy polsk Styks obsiedli z wieka i wci na niej pl saj c w nie, opanowani jak ide fiks. Wiersz dedykowa poeta „Matkom-Polkom”, usiuj c dowie fa szywo ci postawy romantycznej i daremno ci polskiej ofiary: Ach, to jest taniec wszak prapolski, tak stary, jak Sk ad Apostolski, starszy ni T o t e n t a n z. Zniewalaj cy taniec, polonez szopenowski, pojawia si tu w aluzyjnym s siedztwie „ta ca szkieletów” czy chocholego ta ca z Wesela. Szopenowe akordy stanowi jednak niezaprzeczalnie metafor polsko ci. U mistrza Ga czy skiego pojawi y si w tej funkcji ponownie w wierszu Ojczyzna (1952), gdzie ojczyzna bywa raz pagórkiem, raz chmur , por roku poczwórn , niegiem, ptakiem, b kitem, Szopenem i Norwidem. Dla ostatniego okresu twórczo ci Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego charakterystyczne s podobne do cytowanego tu przywo ania nazwiska Chopina. Wprowadzaj one liryczny, a czasem nawet nostalgiczny nastrój, jak dla przyk adu w wierszu Dzikie wino (1953): jest cisza, jakby Szopen przed chwil zamilk , lecz niech struna si przypomni srebrna jak te koleiny, zapl saj chmury z sosnami, z pagórkami, dzikie wino pocznie szepta z dzikim winem, no, i ju masz polonez. Przekl te polskie serce! Poeta traktuje muzyk Chopina tak e jako róo dumy narodowej, sk d bierze pocz tek nowy optymizm zwi zany z odbudow stolicy i kraju: Dobrym idziemy tropem; z nami Dante i Szopen; i wszystko nam si uda. (Gwiazda i go b, 1950) A to poezj rodzi; ona tutaj gada swym g osem, p ynie przez kamienie jak Szopenowski walc, waleczna nuta, jak konstruktywne i wielkie marzenie – i ta, co walczy dzi , i ta przeczuta, co sam rado ludziom da, same promienie. (Wieniec dla Warszawy, 1951) 70 Jest jeszcze inne spojrzenie na twórczo Chopina, dokonane z perspektywy wspó czesnego poety. Otó spu cizna po Chopinie pojawia si jako warto k u l t u r o w a , znaczy ona co odmiennego dla ró nych pokole , cho zawsze wyst puje jako element kultury „wy szej”. W przedwojennym wierszu Muzeum i dziewczyna (1934), nosz cym w pierwodruku prasowym tytu Chopin i dziewczyna, przedstawia poeta w satyryczny sposób m od dziewczyn odwiedzaj codziennie muzeum, by ujrze tam „ liczne pami tki” po Chopinie: Fortepiano, na nim torcik, Stary zegar, zesch y kwiat I ten stó , co na Majorce Cztery nogi mia i blat... Popada ona w konflikt z w asn matk , niewykszta con kobiet : Matka nie wie, kto Szopen, Przeto chamski robi krzyk, Nie wie, e on Europ Zaczarowa , potem znik ; Jedna jest niekulturalna, My li, e to jaki dra , Druga jest sentymentalna I st d konflikt, prosz pa . Farsowe zako czenie – zbicie córki, a przy okazji jakiego widza z muzeum parasolk – kompromituje niski poziom kulturalny, reprezentowany przez drobnomieszczank . Proces awansu kulturalnego mas w pierwszych latach powojennych zobrazowa Ga czy ski poprzez metonimiczne u ycie ów Szopen-kultura: A w wielkich miastach ajajaj! awa i s ce, bez przerwy Szopen, Bach i Haydn, bez ko ca koncert; pianista pierze bielizn sw w chemicznej pralni i wszyscy tacy liczni s i kulturalni. (List noworoczny do ludzi z wiosek i ma ych miast, 1947) W podobnym znaczeniu zastosowa je w innym utworze: i dlatego tu i tam gaf , i dlatego Szopena mniej, niestety. (Pelargonie podlewa si wod , 1948) Na pozór wydaje si , e nazwisko Chopina pojawia si w poezji K.I. Ga czy skiego jako poetycki ozdobnik. Tymczasem twórca regularnie odwo uje si do , nawi zuj c do tradycji sztuki narodowej. Bardzo ciekawe s np. aluzje do Norwida. W wierszu mier inteligenta (1947) pojawia si Norwidowski rekwizyt – fortepian Chopina: Boczn uliczk , zau kiem kr tym idzie pod wiatr ten polski wi ty z fortepianem Szopena. KULTURA NARODU. FILOZOFIA – NAUKA – HISTORIA – SZTUKA – LITERATURA A w innym wierszu pt. Ma a symfonia wiecznikowa (1947) my lami przenosi si poeta do obola ej Warszawy, serca Polski: To ty, wolna na przekór kanaliom i durniom. Mariacka Wie a, Pallas Varsavia, s ce wolno ci, które krety o lepia, ty roze miana szeroko, gdy wózek z w glem przeje a przez roztrzaskany Szopena fortepian. Wspomnieli my na pocz tku o nierozerwalnym zwi zku s ów Chopin-Polska w twórczo ci Ga czy skiego. Po powrocie z wojennej tu aczki poeta dopisuje do trzeci cz on: Chopin – Polska – Warszawa. A wi c powrót do miejsca swego urodzenia, niemiertelnego miasta: Warszawa Szopenem dalmatyk tw marszczy, Kraków Stwoszem ci z oci (Portret muzy, 1947) srebrny wiatr, jak wi lana syrena, jak fortepian Szopena, nie miertelny, warszawski wiatr! (Warszawski wiatr, 1949) a w tej ulicy, która idzie na Bielany, jest tyle wiate , jakby Szopen nuci co – (Deszcz, 1950) Nazwisko Chopina pojawia si i wtedy, gdy Ga czy ski rozmy la nad nowym programem artystycznym. St d Spotkanie z Chopinem w poemacie Niobe (1950): Dobry wieczór, monsieur Chopin. Jak pan tutaj dosta si ? Ja przelotem z gwiazdki tej, By na ziemi to mi l ej: Stary szpinet, stary dwór ja mam tutaj co w c-dur (tak drobnostk , prosz pana), w starych nutach stary piew, jesie , leci li cie z drzew. Pan odchodzi? Hm. To al. Matko Boska, w tak dal! kawiczki. Merci bien. Bon soir, monsieur Chopin. Pochwalone szpadel i pióro, pochwalona syto i g ód, i ksi yc jak Szopen za chmur , i noc jak skrypt Jego nut […] czy w utworze Najpi kniejszy ksi oczy zielone jak li cie i ciemne jak dal szopenowska – wszystko mo esz w Polsce odnale yc (1946): [...]. Chocia w Niobe spotykamy te poetyck tlisto : wie- Meluzyna w twarz Niobe upuszcza a iskry, Z choinki Beethovena cacka spadaj ce, Które Chopin pozbiera i przemieni w s ce. Powrót poety do Warszawy zmienia tak e t tonacj . Warszawa, „s ce wolno ci”, jarzy si wiat ami. I Chopin, wieloletnia mi poety, staje si promienny, wietlisty: Gdy w roku 3000-ym Szopena awi b w dalszym ci gu potomni, […] Och, któ wtedy o mnie wspomni? – tak napisa w sztambuchu Ireny Szyma skiej w roku 1949. A kiedy indziej (W le niczówce, 1952): min dzie i na stole stoi lampa naftowa, gadatliwa, promienna jak ze sto u Szopena. wiat . Mo e jest to Dantejski kres, przeczuwany ju coraz silniej przez poet kres ziemskiej drówki, a mo e te i jego marzenie o nie miertelno ci? Chopin w poezji Konstantego Ildefonsa Ga czy skiego, jednego z najwybitniejszych, najbardziej znanych i lubianych wspó czesnych twórców literatury polskiej, w tej poezji „zaczarowanej muzy” (jak kiedy pi knie okre lono sztuk autora Niobe) przechodzi znamienn ewolucj . Staje si bowiem symbolem sztuki doskona ej, polskiej i jednocze nie uniwersalnej, wiecznej. Staje si symbolem i miar najwy szych warto ci kultury. £ Podobn my l wyra aj tak e znacz ce s owa w poemacie mier Andersena (1949): Sztuka to wspólna praca. Szopen mawia : – Ja tylko zaznaczam. Tak w nie potraktowa trzeba przywo anie artystycznych wzorów w innym fragmencie poematu Niobe – Ostinato: Lepiej by Kochanowski. Lepiej Prokofiew. Lepiej Chopin. Ale Chopin to nie tylko maestria w swojej dziedzinie. Jego sztuka wywo uje okre lony nastrój. Ga czy ski czy muzyk Chopina zazwyczaj z takimi rekwizytami poetyckimi, jak ksi yc, noc, dal. Jest to wi c Chopin ksi ycowy, srebrny, nokturnowy, jak w wierszu Pochwalone niech b ptaki (1947): ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 71 ODPOWIEDNIE DA RZECZY – OWO! ¢ Cyprian Kamil Norwid FORTEPIAN SZOPENA Do Antoniego C. La musique est une chose étrange! Byron L’art?… c’est l’art – et puis, voilá tout. Béranger I By em u ciebie w te dni przedostatnie Niedocieczonego w tku Pe ne, jak Mit, Blade – jak wit… – Gdy ycia koniec szepce do pocz tku: „N i e s t a r g a m C i j a – n i e! [– Ja… u - w y d a t n i ! …”. II By em u Ciebie w dni te, przedostatnie, Gdy podobnia … co chwila – co chwila – Do upuszczonej przez Orfeja liry, W której si rzutu-moc z pie ni przesila, I rozmawiaj z sob struny cztéry, Tr caj c si , Po dwie – po dwie – I szemrz c z cicha: „Z a c z e on Uderza w ton?… Czy taki Mistrz!… e gra… [c h o – o d p y c h a”. III By em u Ciebie w dni te, Fryderyku! Którego r ka – dla swojej bia ci Alabastrowej… i wzi cia, i szyku, I chwiejnych dotkni – jak strusiowe pióro – Mi sza a mi si w oczach z klawiatur Z s oniowej ko ci… I by jako owa posta – któr Z marmurów ona, Ni li je kuto, Odejma d uto – Geniuszu… wiecznego Pigmaliona! 72 ODPOWIEDNIE DA RZECZY – IV A w tém… co gra – i co? zmówi ton – i co? [powié – Cho inaczej si echa ustroj , Ni gdy b ogos awi r Swoj Wszelkiemu akordowi – A w tém… co gra – taka by a prostota Doskona ci Peryklejskiéj, Jakby staro ytna która Cnota, W dom modrzewiowy wiejski Wchodz c, rzek a do siebie: „O d r o d z i a m s i w N i e b i e I s t a y m i s i A r f – w r o t a, Wst g – cie ka… Hosti – przez blade widz [z b o e … Emanuel ju mieszka N a T a b o r z e!” V I by a w tém Polska – od zenitu Wszechdoskona ci dziejów Wzi ta t cz zachwytu – – Polska – p r z e m i e n i o n y c h [k o o d z ie j ó w ! Ta sama – zgo a, oto-pszczo a!… (Pozna e bym j – na kra cach bytu!…) VI I – oto – pie sko czy – – i ju wi céj Nie ogl dam Ci – – jedno – s ysz : Co ?… jakby spór dzieci cy – – A to jeszcze k óc si klawisze O nie do piewan ch : I tr caj c si z cicha, Po o m – po pi – Szemrz : „p o c z e gra ? czy nas [o d p y c h a ??…” VII O Ty! co jeste Mi ci-profilem, Któremu na imi D o p e n i e n i e; Te – co w sztuce mianuj Stylem, przenika pie , kszta ci kamienie… O! Ty – co si w dziejach zowiesz E r , Gdzie za ani historii zenit jest, Zwiesz si razem; D u c h e m i L i t e r , I consummatum est… O! Ty… D o s ko n a e - w y p e n i e n i e, Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak… Czy w F i d i a s u ? D a w i d z i e ? c z y [w S z o p e n i e? Czy w E s c h y l e s o w e j scenie?… Zawsze – zem ci si na tobie… BRAK! OWO! – Pi tnem globu tego – niedostatek: D o p e n i e n i e?… go boli!… On – r o z p o c z y n a woli I woli wyrzuca wci przed si – zadatek! – K os?… gdy dojrza – jak z oty kometa – Ledwo e go wiéw ruszy – Dészcz pszenicznych ziarn prószy, Sama go doskona rozmieta… VIII Oto patrz – Fryderyku!… to – Warszawa: Pod rozp omienion gwiazd Taka jaskrawa – – – Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo – Owdzie – patrycjalne domy stare Jak P o s p o l i t a - r z e c z, Bruki placów g uche i szare I Zygmuntowy w chmurze miecz. IX Patrz!… z zau ków w zau ki Kaukaskie si konie rw – Jak przed burz jaskó ki, Wy migaj c przed pu ki: Po sto – po sto –– – Gmach – zaj si ogniem, przygas znów, Zap on znów – – i oto – pod cian – Widz czo a o obionych wdów Kolbami pchane – – I znów widz , acz dymem o lepian, Jak przez ganków kolumny Sprz t podobny do trumny Wyd wigaj … run … run [– T w ó j f o r t e p i a n! X Ten!… co Polsk g osi – od zenitu Wszechdoskona ci dziejów Wzi hymnem zachwytu – Polsk – przemienionych ko odziejów: Ten sam – run – na bruki – z granitu! I oto – jak zacna my l cz owieka – Potérany jest gniéwami ludzi; Lub – j a k – o d w i e k a W i e k ó w – w s z y s t k o, c o – z b u d z i! I oto – jak cia o Orfeja – Tysi c pasji rozdziera go w cz ci; A ka da wyje: „n ie j a!…” „N i e j a!” – z bami chrz ci – * Lecz Ty? – lecz ja? – uderzmy w s dne pienie, Nawo uj c: „C i e s z s i p ó n y w n u k u!… J k y g uche kamienie Idea si gn b r u k u – –” (z cyklu Vade-mecum, 1865-1866) ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 73 W KR GU IDEI SPO ECZNYCH ¢ Jan Nowik ODPOWIEDZIALNO I POJEDNANIE I Jeste my za prawem i sprawiedliwo ci , by przez odpowiedzialno jednych i drugich, tzn. stosuj cych prawo i tych, co je naruszyli, dosz o w ko cu do wybaczenia, a w konsekwencji do pojednania narodu. Co si tyczy tych, którzy zniewalali naród i s yli obcym interesom, pope niaj c nie tylko czyny niegodne, ale nawet zbrodnie, uchylaj c si dzisiaj od poniesienia jakiejkolwiek odpowiedzialno ci, na pewno nie zmierzaj do pojednania. I nie chodzi tutaj, jak oni to t umacz , e nale y ciga i represjonowa tylko tych, którzy w konkretnych okoliczno ciach wyrz dzali krzywdy, pope niaj c nawet zbrodnie, bo to jest raczej ju niemo liwe. Wielu z nich, yj c w spokoju pod rz dami komuny do 1989 roku, a potem pod rz dami „grubej kreski” umar o, nie b c wcze niej postawionymi w stan odpowiedzialno ci, inni yj nierozpoznawalni, tak jak pokrzywdzony nie mo e wy uska swojego umundurowanego prze ladowcy sporód wielu tak samo umundurowanych, gdy musi go wskaza , tak i dzisiaj poszukiwanie sprawców konkretnych czynów w konkretnym miejscu i czasie, dzia aj cych wówczas w majestacie zbrodniczych struktur pa stwa i do tego nie b cego suwerennym, jest zwyk ym absurdem. Przyk adem s procesy sprawców czynów zbrodniczych czerwca 1956, z grudnia 1970, z „radomskich cie ek zdrowia” 1976, stanu wojennego 1981, a przedtem jeszcze z pogromu kieleckiego zorganizowanego w 1946 roku przez wysokich funkcjonariuszy KGB i UB, by rozdzieli przyja nie do siebie ustosunkowanych ydów i Polaków ocala ych z agresji wojennej Niemiec i Zwi zku Sowieckiego, wie o pami taj cych fakty ratowania im ycia przez Polaków na niespotykan skal w stosunku do innych cz ci Europy w czasie II wojny wiatowej. Przyk adem takim s równie wydarzenia w 1968 roku, kiedy to wielu przedstawicieli inteligencji ydowskiej zosta o z Polski wyp dzonych z inspiracji swoich wspó braci, ale syjonistów, którzy pozostali w Polsce nadal u w adzy i w mediach, by g osi , e to Polacy wyp dzili tych ydów z Polski. Staje si to zrozumia e przy szukaniu odpowiedzi na pytanie „dlaczego tak si sta o”, bo przecie zakaz wystawiania sztuki teatralnej Dziady mia tylko sprowokowa wydarzenia jako wynik polskiego antysemityzmu, aczkolwiek i inspirowanego od wielu lat przez syjonistów, o których wiemy, e tzw. jastrz biami i praktycznie nie b cymi naszymi starszymi bra mi w wierze, gdy s jednocze nie wojucymi ateistami. Nasza niech do ydów syjonistów nie mo e by okre lana mianem antysemityzmu. Sens powy szych poj ma znaczenie w kontek cie zasadniczego pytani, jak nale y rozumie „judaizm” i czy jest mo liwy dialog teologiczny pomi dzy wyznawcami religii judaistycznej a chrze cija skiej. Dialog taki nie by mo liwy ju od roku 70 po nar. Chr. Kiedy zrodzi si judaizm talmudyczny w grupie faryzejskiej b cej w opozycji do chrze cija stwa (wi cej na stronie internetowej: http:llo. dialogu.z.zydami.patrz.pl/). ydzi w naszej ocenie jako poszczególne jednostki, przyjmuj c do stosowania prawdy wiary moj eszowej Starego Testamentu w Dziesi ciu Przykazaniach i nie akcentuj c walki swoich przywódców z chrze cija stwem, czuli si naszymi starszymi bra mi w wierze w Jednego Boga. Oni na przestrzeni dziejów dokumentowali swoj mido Polski i Narodu Polskiego, ubogacaj c przez te zwi zki swoj kultur ydowsk i nasz polsk kultur oraz szacunek dla tradycji obu narodów, szanuj c nasz mi do miejsca narodzenia si Chrystusa w Ziemi wi tej i za onego tam Ko cio a Powszechnego. Wybrane teksty i wypowiedzi z dzia alno ci organizacyjnej i publicystycznej Jana Nowika b. Redaktora Naczelnego pisma spo eczno-kulturalnego Nad Odr publikowane pod tytu em Odpowiedzialno i Pojednanie – przewodniej idei Jego refleksji prawno-spo ecznej, któr promowa w za onym przez siebie biuletynie Nasz Wybór. Redakcja £ ¢ Zbigniew Dmochowski SUMIENIE PRAWE A WALKA Z DEZINFORMACJ Odczyt wyg oszony w dniu 4 listopada 2010 r. w Warszawie na posiedzeniu Sekcji Ochrony Zdrowia Psychicznego Oddzia u Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej Sumienie prawe Wed ug Eminencji Józefa Kardyna a Glempa, by ego Prymasa Polski, we wst pie do wydanej przez Instytut Prymasowski Kardyna a Wyszy skiego w 2002 r. w Warszawie broszurki Sumienie prawe: 74 Homilia Ojca wi tego Jana Paw a II wyg oszona w dniu 22 maja 1995 r. w Skoczowie i kazanie Stefana Kardyna a Wyszy skiego z dnia 6 stycznia 1981 r. dope niaj si w g bokiej, duchowej harmonii. Tworz fundament moralnospo ecznego programu formacji sumie . Niech b po ywnym pokarmem w trudnej drodze naszej Ojczyzny u pocz tku trzeciego tysi clecia. W KR GU IDEI SPO ECZNYCH Sumienie prawe w homilii skoczowskiej Jana Paw a II Sobór Watyka ski II nazywa sumienie „najtajniejszym rodkiem i sanktuarium cz owieka” i wyja nia: „W g bi sumienia cz owiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nak ada, lecz któremu winien by pos uszny i którego g os wzywaj cy go zawsze tam, gdzie potrzeba, do mi owania i czynienia dobra, a unikanie z a, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czy to, a tamtego unikaj”. Jak wida z powy szego tekstu, sumienie jest dla ka dego cz owieka spraw o zasadniczym znaczeniu. Jest ono naszym wewn trznym przewodnikiem i jest tak e s dzi naszych czasów. Jak e wa ne jest wi c, aby nasze sumienia by y prawe, aby ich os dy oparte by y na prawdzie, aby dobro nazyway dobrem, a z o – z em. Aby – wedle s ów Aposto a – umia y „rozpozna , jaka jest wola Bo a: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskona e”. Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami spo ecznymi, gospodarczymi, tak e politycznymi. Trzeba je rozwi zywa m drze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa adu moralnego. Ten ad jest fundamentem ycia ka dego cz owieka i ka dego spo ecze stwa. Dlatego Polska wo a dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! By cz owiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w ka dej sytuacji swojego sumienia s ucha i jego g osu w sobie nie zag usza , cho jest on nieraz trudny i wymagaj cy; to znaczy anga owa si w dobro i pomna je w sobie i wokó siebie, a tak e nie godzi si nigdy na z o, w my l s ów wi tego Paw a: „Nie daj si zwyci z u, ale z o dobrem zwyci aj!” By cz owiekiem sumienia, to znaczy wymaga od siebie, podnosi si z w asnych upadków, ci gle na nowo si nawraca . By cz owiekiem sumienia, to znaczy anga owa si w budowanie królestwa Bo ego: królestwa prawdy i ycia, sprawiedliwo ci, mi ci i pokoju, w naszych rodzinach, w spoeczno ciach, w których yjemy, i w ca ej Ojczy nie; to znaczy tak e podejmowa odwa nie odpowiedzialno za sprawy publiczne, troszczy si o dobro wspólne, nie zamyka oczu na bied i potrzeby bli nich, w duchu ewangelicznej solidarno ci: „Jeden drugiego brzemiona no cie”. Pami tam, e powiedzia em te s owa w Gda sku na Zaspie. Nasz wiek XX by okresem szczególnych gwa tów zadanych ludzkim sumieniom. W imi totalitarnych ideologii miliony ludzi zmuszano do dzia niezgodnych z ich najg bszymi przekonaniami. Wyj tkowo bolesne do wiadczenia ma pod tym wzgl dem ca a Europa rodkowo-Wschodnia. Pami tamy ten okres zniewalania sumie , okres pogardy dla godno ci cz owieka, cierpie tylu niewinnych ludzi, którzy w asnym przekonaniom postanowili by wierni. Pami tamy, jak donios rol odegra w tamtych trudnych czasach Ko ció jako obro ca praw sumienia – i to nie tylko ludzi wierz cych! Zadali my sobie w tamtych latach pytanie: Czy mo e historia p yn przeciw pr dowi sumie ? Za jak cen mo e? nie: za jak cen ? T cen s niestety g bokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które si jeszcze nie zabli ni y, które jeszcze d ugo trzeba dzie leczy . O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumie , trzeba pami ta , gdy s one dla nas stale aktualna przestrog i wezwaniem do czujno ci, aby sumienia Polaków nie uleg y demoralizacji, aby nie poddawa y si pr dom moralnego permisywizmu, ale umia y odkry wyzwalaj cy charakter wskaza Ewangelii i Bo ych przykaza , aby umia y wybiera , pami taj c o Chrystusowej przestrodze: „Có za korzy stanowi dla cz o- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. wieka zyska ca y wiat, a swoj dusz straci ? Bo có mo e da cz owiek w zamian za swoj dusz ?” Wbrew pozorom praw sumienia trzeba broni tak e dzisiaj. Pod has ami tolerancji, w yciu publicznym i w rodkach masowego przekazu szerzy si nieraz wielka, mo e coraz wi ksza nietolerancja. Odczuwaj to bole nie ludzie wierz cy. Zauwa a si tendencje do spychania ich na margines ycia spo ecznego, o miesza si i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz najwi ksz wi to . Te formy powracaj cej dyskryminacji budz niepokój i musz dawa wiele do my lenia. Bracia i Siostry! Czas próby polskich sumie trwa! Musicie by mocni w wierze! Dzisiaj, kiedy zmagacie si o przysz y kszta t ycia spoecznego i pa stwowego, pami tajcie, i zale y on przede wszystkim od tego, jaki b dzie cz owiek – jakie b dzie jego sumienie. Dlatego wo amy: Przyb , Duchu wi ty! Przyjd , wiat ci Sumie ! Obmyj, co nie wi te, Osch ym wlej zach . Rozgrzej serca twarde, Prowad zab kane. Przyjd , wiat ci Sumie ! Na drogach ludzkich sumie , nieraz tak trudnych i tak bardzo powik anych, Bóg postawi wielki drogowskaz, który yciu ludzkiemu nadaje kierunek i ostateczny sens. Jest nim KRZY PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA!!! Sumienie prawe wg Kardyna a Stefana Wyszy skiego 1. Sumienie osoby ludzkiej Jako pierwszy staje przed nami problem naszego w asnego sumienia – sumienia osoby ludzkiej, dziecka Bo ego, cz owieka, o którego wysokiej godno ci wiat dzi tak wiele mówi. 2. Sumienie rodzinne Echo sumienia osoby ludzkiej w szczególny sposób odzywa si w yciu rodzinnym. Tam w nie kszta tuje si sumienie rodzinne. Istniej dzi pot ne si y rozk adowe rodziny. Sumienie rodzinne tak cz sto gwa cone jest szczególnie przez rozbicie rodziny, przez u atwione ycie. 3. Sumienie narodowe Cz owiek wychowany przez rodzin , wchodzi do ycia spo ecznego, do serca ycia narodowego. I tutaj znowu dotykamy problemu warto ci wychowania rodzinnego i religijnego. Ogromne bogactwo tej wspólnoty stanowi dobra dziedziczone, takie jak ziemia i kultura narodowa. Potrzeba nam pot nej woli zorganizowania wszystkich si rodzinnych, ojczystych, by nie ogl da si na prawo i lewo, by nie poddawa si pokusie nowej Targowicy, sk dkolwiek by ona mia a przyj . 4. Sumienie zawodowe Czy mo na mówi o sumieniu zawodowym? Trudno mówi o poszczególnych elementach tego sumienia. Cz owiek bowiem jako osobowo rozumna i wolna, cz owiek wychowany, kszta towany rodzinnie, narodowo, kulturalnie i religijnie, wszystkie te warto ci przenosi na teren swojej pracy zawodowej. 5. Sumienie obywatelsko-polityczne Jasna rzecz, e sumienie obywatelsko-polityczne nie powstaje gdzie na skale, nie spada z nieba, ale wypracowuje si w osobie ludzkiej, w cz owieku, w istocie rozumnej, wolnej 75 W KR GU IDEI SPO ECZNYCH i mi uj cej, wychowanej w rodzinie, posiadaj cej odpowiednie walory obywatelskie, spo eczne, kulturalne, zawodowe oraz zrozumienie, e dobro Rzeczypospolitej jest dobrem najwy szym. Wtedy cz owiek wie, e ma swoje obowi zki w Ojczy nie, w narodzie i pa stwie, bo i jemu s y naród i pa stwo. Podobnie jak ma obowi zki w Ko ciele, bo i Ko ció mu s y. Walka z dezinformacj Walka z dezinformacj czyli k amstwami by aby skuteczna, gdyby wszyscy ludzie kierowali si sumieniem prawym: osobistym, rodzinnym, narodowym, zawodowym i obywatelsko-politycznym. W Polsce sytuacja by aby równie klarowna, gdyby Polacy, katolicy, jak te Polacy, chrze cijanie kierowali si sumieniem prawym. W ten sposób znacz ca liczba Polaków, okre lana np. na oko o 50%, kieruj c si swoim prawym sumieniem zwalcza aby pot machin dezinformacyjn , której podstawowe filary stanowi : media (telewizja, radio, gazety, systemy komputerowe, Internet), systemy prawne bazuj ce na dezinformacji, pochodz cej z Unii Europejskiej, ONZ, NATO, w asnego dorobku prawnego (Konstytucja, ustawy, dyrektywy itp.).Niektóre zawody, jak politycy, prawnicy, nauczyciele, naukowcy, dzia acze gospodarczy i spo eczni, lekarze itp. szczególnie s pod presj dezinformacji czyli amstw, które s prawnie usankcjonowane przez zastosowanie zarówno prawa unijnego, jak i prawa krajowego. Najintensywniej dezinformacja wdziera si na pograniczu moralnym i aplikacyjnym, gdzie drastyczne rozdzielenie spraw publicznych i spo ecznych od religijnych pozwala ubóstwia tzw. demokracj . A tzw. demokracja stawia sobie za cel nast puj ce decyzje: 1) Brak jakiegokolwiek nawi zania do Boga jako odniesienia moralnego. 2) Brak jakiegokolwiek nawi zania do roli chrze cija stwa w budowaniu dobra cz owieka i spo eczno ci. 3) Brak jakiegokolwiek nawi zania do roli normalnej rodziny (kobiety i m czyzny oraz ich dzieci). 4) Brak uszanowania dla kultury chrze cija skiej jako podstawy kultury narodowej. 5) Ubóstwianie systemów zwi zanych z mamon i jej rola w osi ganiu sukcesu systemów finansowych, systemów gospodarczych, systemów spo ecznych. 6) Dopuszczenie takich form jak: bezrobocie, bieda i bezdomno nazywane „wykluczeniami” ( biednych przez bogatych). W tym odcz owieczonym systemie politycznym i spo ecznym realizacja pe na sumienia prawego katolików i chrze cijan jest powa nie utrudniona, a w adze dostarczaj maksimum argumentów, aby mo liwo dzia ania sumienia prawego: osobowego, rodzinnego, narodowego, zawodowego i obywatelsko-politycznego maksymalnie zak óci . Dla dokonania próby wprowadzenia sumienia prawego do polityki zosta przeprowadzony w Polsce eksperyment. We wspó pracy Stowarzyszenia Rodzina Polska i Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardyna a Wyszy skiego oraz pos a RP Leszka Murzyna z Ligi Polskich Rodzin (LPR), który wspar swoimi funduszami eksperyment, przygotowano specjalne wydanie Sumienia Prawego, które zosta o przekazane wszystkim pos om i senatorom RP w liczbie 460+ 100=560 w roku 2002. O efektach tego dzia ania nie otrzymali my adnych informacji, ale efektem generalnym by o zignorowanie tej akcji, a stan w czenia si pos ów i senatorów RP do realizacji dzia poselskich i senatorskich ubogaconych teori sumienia prawego mo na uzna za kl sk eksperymentatorów. Wniosek ko cowy Na dzie dzisiejszy mo na uzna , e przeniesione z Moskwy do Brukseli centrum ateizmu realizuje intensywnie plan walki z Bogiem i Jego wyznawcami poprzez zwalczanie wszelkich form sumienia prawego w ród spo eczno ci Unii Europejskiej przekszta conej w IMPERIUM EUROPA, w szczególno ci w cz ci spoeczno ci rodzin katolickich i chrze cija skich. £ ____________________________ Literatura: 1. Sumienie prawe, Instytut Prymasowski Stefana Kardyna a Wyszy skiego, Warszawa 2002. 2. Karta Praw Rodziny. Pe nomocnik Rz du do Spraw Rodziny, Warszawa 2001. 3. Z. Dmochowski, Sumienie, Rodzina, Prawda. Dokumentacja internetowa, Warszawa 2008. 4. Z. Dmochowski, Przedwczesne samobójstwo. IMPERIUM EUROPA, materia e-mailowy, 15 grudnia 2009. 5. Z. Dmochowski, Przeprowadzka centrum ateizmu, materia emailowy, 29 stycznia 2010. 6. Z. Dmochowski, Program dla centrum ateizmu, materia emailowy, 11 marca 2010. ¢ Tadeusz Gerstenkorn SYNDROM ZNIEWOLENIA Termin syndrom jest zwykle u ywany w praktyce lekarskiej i oznacza zespó cech charakterystycznych dla danej choroby lub pewnych genetycznych zmian, powoduj cych wyra ne odr bno ci biologiczne. Mówimy wi c np. o zespole Downa lub Turnera. Przyj o si tak e mówi o innych, niechorobowych zespo ach objawów lub 76 cech, w ciwych jakiemu zjawisku, i to zjawisko znamionuj cych. W takim uj ciu mówimy o syndromie staroci, o syndromie kryzysu gospodarczego, o syndromie zjawisk psychologicznych lub socjologicznych. Pragn zastanowi si tu, tak na swój sposób, nad syndromem zniewolenia. Termin syndrom jest wzi ty W KR GU IDEI SPO ECZNYCH z j zyka greckiego. Syndrome – to zbieganie si , po czenie (syn – z i dromos – bieg). Dla jasno ci sprawy dodajmy, e termin zniewala bywa u ywany zwykle w znaczeniu zmusza kogo do czego . St d mówimy, np. o zniewalaj cym wp ywie mediów, co ma znaczy , e wywieraj one wielki wp yw na spo ecze stwo, tak du y, e nie mo e si ono oprze pewnym szermowanym opiniom, pogl dom spo ecznym lub politycznym, tak dalece, e wykonuje ono niemal bezwolnie, i jakby nie wiadomie, pewne polecenia, np. g osowania wed ug wytyczonych wskaza . Syndrom zniewolenia to pewien zespó cech, które mo na wskaza w obserwowanym spo ecze stwie uleym takiemu poddaniu si politycznemu, e nie post puje ono wed ug racjonalnych zasad dobra wspólnego, a przeciwnie, to dobro niszczy lub w najlepszym razie je lekcewa y. S dz , e problemem tym zajm si dok adnie fachowi socjologowie, politolodzy lub filozofowie kultury. Tutaj chcia bym zwróci uwag na pewne zjawiska, które – moim zdaniem – wyra nie rzucaj si w oczy i s ogromnie spo ecznie niepokoj ce. Kwietniowa katastrofa W kwietniu prze yli my katastrof lotnicz , zupe nie wyj tkow . Katastrofy lotnicze zdarza y si ju przedtem i zapewne b jeszcze w przysz ci. Ta by a jednak o tyle wyj tkowa, e nieznany jest dot d przypadek w historii katastrof, by gin jednocze nie niemal ca y zespó przywódczy pa stwa. Chyba ka dy z nas zastanawia si , jak mo na by o dopu ci w rozs dnie funkcjonuj cym kierownictwie pa stwa do tego, e wyprawia si w drog (zawsze nios ryzyko nieszcz cia) wa ny zespó polityczny nawy pa stwowej; w dodatku do pa stwa, które dokona o niegdy na naszym narodzie zbrodniczych aktów. I w takiej sytuacji oddaje si spraw wyja nienia wypadku w r ce obce, a przy tym trudno mówi , by przyjazne. Prosz sobie wyobrazi sytuacj wypadku miertelnego jakiego przywódcy obcego pa stwa u nas, i my ca kowicie przejmujemy ledztwo. Jakie by yby wówczas reakcje wiata, a nawet nasze. Tymczasem nie otrzymujemy nawet szcz tków samolotu, które traktowane s jakby to by up wojenny. Jak zachowuje si spo ecze stwo? Oczywi cie wysuwane s ró ne zastrze enia wobec w adz, snuje si rozliczne hipotezy w prasie i w internecie, ale brakuje konkretów. Zewn trzne, samorzutne objawy empatii spo ecznej by y imponuj ce. Mog y zadziwi ca y wiat. Brak o jednak rzetelnej, obiektywnej oceny dzia alno ci prezydenta, jego wspó pracowników i innych osób z kr gu administracji pa stwowej, którzy zgin li, pod k tem ich dzia skutkuj cych na pozycj Polski w Europie i w wiecie. Nagle zapomniano o podpisanym Traktacie Lizbo skim i jego skutkach na losy naszego kraju. Wybory prezydenckie Zaledwie trzy miesi ce po tragicznych wydarzeniach pod Smole skiem i Katyniem odby y si w Polsce przewidziane Konstytucj wybory nowego prezydenta Pa stwa. Ordynacja wyborcza bardzo utrudnia start osobom nie zwi zanym z jakim silnym aktualnie ugrupowaniem politycznym. Zebranie100 tys. podpisów w kilka dni dla nie posiadaj cych przygotowanego zaplecza politycznego by o wielkim wyczynem. Mimo tych niesprzyjaj cych ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. warunków przedstawionych zosta o spo ecze stwu dziesi ciu kandydatów, a w tym wi kszo reprezentuj cych inny ni dotychczas reprezentowany kierunek polityki polskiej. Wachlarz pogl dów by na tyle szeroki, e w zasadzie ka dy obywatel móg znale jemu mniej wi cej odpowiadaj cego kandydata. Dost p do mediów, a wi c reprezentowania swych pogl dów, planów budowy przysz ej Polski, dla kandydatów spoza wybranymi ju i lansowanymi osobami, by niezmiernie skromny. Niemniej, przy odrobinie dobrej woli, mo na by o w miar wystarczaj co pozna pogl dy i zamierzenia niekochanych przez panuj ce media kandydatów. W pierwszej turze wyborów obywatele mogli uzewn trzni swe pogl dy, ustosunkowa si do dotychczasowej polityki spo ecznej, gospodarczej i pa stwowej. Nie by o adnej konieczno ci ekstremalnego wyboru. Ze strony Ko cio a oraz ugrupowa narodowo-katolickich by y wyra ne apele, aby przy swym wyborze nie kierowa si pustymi, nigdy nie realizowanymi obietnicami, a zwraca baczn uwag na pogl dy etyczne kandydata, jego zamiary uwarunkowane tymi pogl dami i na jego dotychczasow dzia alno spo eczn i polityczn . Naleo wzi pod uwag stosunek do polskiej kultury i panuj cej religii. Jaki by efekt tych zabiegów ? W pierwszej turze wyborów znaczny procent g osów uzyskali dwaj kandydaci, przedstawiciele najmocniejszych obecnie partii. Tak e kandydat lewicy móg si poszczyci du ym poparciem. Pozostali kandydaci otrzymali znikomy procent poparcia. Tymczasem, ju 22 kwietnia (czwartek), Krystyna Czuba, znawca mediów i profesor Uniwersytetu Kardyna a Stefana Wyszy skiego w Warszawie oraz w Wy szej Szkole Kultury Spoecznej i Medialnej w Toruniu w artykule pt. Wybory b sprawdzianem naszej przemiany pisa a („Nasz Dziennik”, nr 94 (3720, s. 12), odpowiadaj c na pytania red. Mariusza Bobera, czy tragedia smole ska zmieni a Polaków, na ile i na jak d ugo: „Zbli aj ce si wybory prezydenckie, samorz dowe i parlamentarne, b miar tych zmian. Poka bowiem nie tylko, kogo Polacy wybior , ale te jakich warto ci b chcieli i jakiej Polski”. Odpowied , w cz ci dotycz cej prezydentury, Polacy ju dali. Spisali si ? U s siadów Rzecz ciekawa, e na W grzech, gdzie katolicy nie stanowi dominuj cej cz ci spo ecze stwa tak jak u nas, centroprawicowa partia Fidesz 47-letniego Viktora Orbana zupe nie powali a dotychczas rz dz cych (dwie kadencje) socjalistów i przej a ca kowicie w adz („Nasz Dziennik”, Mia ca wygrana Orbana, 27 kwietnia, nr 98 (3724), s. 8), uzyskuj c 2/3 miejsc w parlamencie w II turze; 64,29% g osuj cych, 263 mandaty w 386osobowym parlamencie. Równie w s siedzkich Czechach odby y si wybory parlamentarne i du y sukces odnios y partie centroprawicowe (Obywatelska Partia Demokratyczna ODS, TOP 09 (Tradycja, Odpowiedzialno , Prosperity) oraz Sprawy Publiczne VV; wszystkie z do podobnym wynikiem procentowym), cho socjaldemokraci Bohuslava Sobotki (CSSD), nowego lidera partii, uzyskali najwi cej mandatów (dotychczasowy lider partii, Jirzy Poroubek ust pi ; patrz: „Nasz Dziennik” z dn. 2-3 czerwca, nr 127 (3753), s. 11). Liderzy tych trzech partii centroprawicowych pod 77 W KR GU IDEI SPO ECZNYCH pisali szybko (w rod 2 czerwca) wspóln deklaracj o staraniach na rzecz utworzenia wi kszo ciowej koalicji rz dowej i zapowiedzieli przedstawienie wspólnego programu. Ustalono, e nowym premierem ma zosta Peter Neczas („Nasz Dziennik”, 4 czerwca, nr 128 (3754), s. 7). I tak istotnie si sta o („Nasz Dziennik”, Katolik premierem w laickim kraju, 30 czerwca, nr 150 (3776), s. 8). Czeskie media okre la y Petera Naczasa (ur. w 1964 r.) jako Mr Clean (Pan Czysty). Przydomek ten nowy premier (uprzednim by Mirko Topolanek) zyska dzi ki nieposzlakowanej opinii ca kowicie wolnej od jakichkolwiek skandali korupcyjnych lub obyczajowych. Na bliskiej nam S owacji prezydent Ivan Gaszparowicz zaprzysi w pi tek 9 lipca nowy rz d utworzony przez koalicj czterech ugrupowa tak e centroprawico- wych („Nasz Dziennik”, 10-11 lipca, nr 159 (3785), s. 7). Na czele rz du stan a Iveta Radiczova jako pierwsza w tym kraju kobieta na tym stanowisku. W sk ad rz du wesz y: S owacka Unia Demokratyczna i Chrze cija ska Partia Demokratyczna (SDKU=DS.); z niej jest pani premier), liberalne ugrupowanie Wolno i Solidarno (SaS), Ruch Chrze cija sko-Demokratyczny (KDH) i w giersko-s owacka partia Most-Hid. Partie te maj 79 miejsc w 150 osobowym jednoizbowym parlamencie, tj. w Radzie Narodowej Republiki. Przed nami wybory samorz dowe i parlamentarne. Jak my si w nich przedstawimy? Nad w ciwym wyborem naprawd warto si zastanowi . £ ¢ Tadeusz Gerstenkorn SYNDROM SZTOKHOLMSKI W poprzednim artykule omówi em poj cie syndromu w nawi zaniu do wybranej problematyki spo ecznej. Poni ej zrelacjonuj ten problem jeszcze w innym uj ciu. W psychologii i socjologii znany jest tzw. syndrom sztokholmski. W 1973 r. w Sztokholmie po napadzie na Sveriges Kreditbank porywacze wzi li zak adników. Po ich uwolnieniu, na rozprawie s dowej, je li dobrze pami tam w 1978 r., byli zak adnicy stan li poniek d w obronie napastników, apeluj c o przebaczenie im win i usprawiedliwienie ich post pków. Sytuacja wi c zaskakuj ca i niezrozumia a. Jaki powód takiego post powania? Co w pewnym stopniu analogicznego zasz o i u nas w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Kandydaci g osz cy pogl dy i has a patriotyczne, narodowe, zgodne z zasadami etyki chrze cija skiej uzyskali przera aj co niski procent poparcia, natomiast triumfowali kandydaci tych opcji, które poza widocznym bezrobociem, z udnym szcz ciem na emigracyjnych zarobkach, podda stwem obcym wp ywom politycznym, niskim poziomem ycia wi kszo ci spo ecze stwa i perspektyw jeszcze gorszej sytuacji gospodarczej (zapowiedzi podwy ek cen energii i ró nych artyku ów, podatków) niczego nie gwarantuj . Jak mo na g osowa przeciwko sobie? Okazuje si , e mo na. Je eli urzeka kogo partia, która nie dotrzymuje obietnic, nie szanuje uczu religijnych obywateli, a maj c adz , dokonuje wyprzeda y maj tku narodowego wypracowanego przez miliony obywateli, oddaj c go najcz ciej w obce r ce, nie potrafi poradzi sobie z kl skami ywio owymi, toleruje nieetyczne zachowania niektórych swoich cz onków, nie popiera rodzimego przemys u oraz gospodarki wewn trznej i morskiej (a patrzy bezradnie na jej upadek), nie zabiega o bardziej korzystne dla Polski relacje gospodarcze z UE, nie zapewnia odpowiedniej wielko ci i pot gi naszych Si Zbrojnych, natomiast obarcza obywateli zwi kszonymi podatkami, obni eniem poziomu ycia przez wzrost cen i kosztów utrzymania rodziny, zw aszcza wielodzietnej, a zachwyca si takim stanem rzeczy, to jest to po prostu – moim zdaniem – przedziwny masochizm spo eczny. Bo prze- 78 cie masochizm to (tak e) znajdowanie przyjemno ci w zadr czaniu si , w stwarzaniu sobie (a przy okazji i innym) ró nego rodzaju problemów. Je eli jest tak silne u nas poparcie strony antykocielnej, antyreligijnej, to dlaczego ci wyborcy równie gorliwie nie wypisz si oficjalnie z Ko cio a, miast przy wielu okazjach domaga si pewnych ceremonii religijnych, np. pogrzebów religijnych lub lubów, a tak e deliberowa w prasie nad rzekomo wysokimi op atami zwi zanymi z pos uga religijn . Trzeba by konsekwentnym! Je li kto jest za opcj antyreligijn , to przynajmniej nie wtr ca si swymi uwagami w sprawy Ko cio a. Szkoda tylko, e tak wiele m odzie y ulega pokusie atwizny ycia. Jest to skutek braku formacji duchowej, zaplanowanej od dawna degradacji szko y i wychowania, braku wymaga i spe niania obowi zków szkolnych, domowych i spo ecznych przez m odzie . Przypadkowo wpad mi w r ce kilka dni temu wycinek z „Dziennika ódzkiego” z czwartku 6 stycznia 1955 r. Znalaz em w nim swój artyku pt. odzi matematycy stan do zawodów. Trwaj przygotowania do VI Olimpiady Matematycznej. By em wówczas cz onkiem Komitetu Okr gowego tej e Olimpiady. Wspominam te czasy, tzw. „g bokiej komuny”, z dziwnym uczuciem. Mimo du ego zniewolenia politycznego potrafili my wówczas, w kilka lat po wojnie, zainteresowa masy uczniów ciym my leniem, matematyk , logik . Po latach da o to swój efekt. A trudno poj , jak mo na by o wiadomie zmarnowa wysi ek wielu tysi cy nauczycieli i naukowców, którzy doprowadzili nauczanie tego przedmiotu w Polsce do wiatowego, wiod cego poziomu. Prosz porówna poziom obecnej matury z matematyki (po raz pierwszy w tym roku – na szcz cie – wreszcie wprowadzonej) z któr kolwiek z dawnych lat (przechowuj skrz tnie teksty tych tematów). Kto mia wówczas w g owie pomys zaliczanie czegokolwiek na poziomie 30%, i to jeszcze – jak teraz – przy niskim poziomie tematów? Je eli wyuczono niemy lenia, to nic dziwnego, e masy zachowuj si nieracjonalnie i nie my o dobru swego kraju, a przez to tak e o w asnym. Jak potocz si dalej nasze losy? Kiedy zaczniemy my le ? £ ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE ¢ Andrzej M. He ski POWSTANIE WARSZAWSKIE – KALENDARIUM (doko czenie) Po owa VIII. Rozpoczyna si operacja Dragon – inwazja aliantów w po udniowej Francji (mi dzy Tulonem a Cannes). Ponadto na Korsyce wyl dowa korpus aliancki jednostek powietrzno-desantowych. Odwrót Niemców. W stolicy Danii wybucha strajk powszechny, dochodzi do star z wojskiem i policj niemieck – ginie 102 Du czyków. Strajk zostanie st umiony. 15 VIII. Rz d sowiecki odmawia pro bie ameryka skiej w sprawie mo liwo ci l dowania samolotów alianckich na sowieckich lotniskach po dokonaniu zrzutów w Warszawie: „Rz d sowiecki nie mo e si na to zgodzi . Wybuch walk w Warszawie […] jest wy cznie dzie em awanturników i rz d sowiecki nie mo e przy do tego ki”. Pierwsze na obszarach wyzwolonych posiedzenie Krajowej Rady Narodowej. Strajk francuskich policjantów. 16 VIII. Ginie poeta Tadeusz Gajcy. Koniec ci kiej bitwy pancernej pod Studziankami z udzia em 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Straty brygady: 253 zabitych nierzy, zniszczonych 18 czo gów; straty niemieckie: 1000 nierzy i blisko 40 czo gów. 18 VIII. Z odezwy Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej: „Robotnicy! Ch opi! Inteligenci! – Banda sanacyjnych i oenerowskich awanturników i warcho ów podnosi dzi sw brudn ap przeciwko Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego […] Garstka niepoczytalnych przywódców Armii Krajowej na rozkaz Sosnkowskiego, w imi n dznych kombinacji politycznych kliki sanacyjnej, pchn a ludno Warszawy do walki”. Virtuti Militari IV klasy za wybitne dowodzenie ca ci walk w Warszawie otrzymuje p k Antoni Chru ciel ps. „Monter”. Ostatnia niemiecka egzekucja wi niów Pawiaka. Wojska sowieckie wkraczaj do Sandomierza. Ci ki bój olkuskich AK-owców (dowodzi rotmistrz Waaw Zdyba, ps. „Zawieja”) z wycofuj cymi si jednostkami niemieckimi. Pod Sarzyn oddzia Armii Czerwonej otacza kompani AK zd aj na pomoc walcz cej Warszawie. 19 VIII. Aresztowania NKWD w ród nierzy AK w Rzeszowie i Lublinie. 19-25 VIII. Powstanie w Pary u. Wobec zbli ania si wojsk sprzymierzonych francuski ruch oporu zajmuje przeprawy na Sekwanie, uniemo liwiaj c w ten sposób Niemcom przekszta cenie Pary a w silny o rodek oporu. Wybuch powstania poprzedzi y wielkie demonstracje patriotyczne ludno ci i strajk. Walki uliczne rozpoczynaj si 19 VIII. Po 15 dniach nadchodzi z pomoc powsta com 2. Dywizja Pancerna gen. Ph. Leclerca. Nast pnego dnia dowódca niemieckiego garnizonu w Pary u gen. D. von Cholittz podpisuje akt bezwarunkowej kapitulacji. 20 VIII. Krzy e walecznych dla nierzy AL, nadane przez dowódc AK za wyró niaj cy si udzia w walkach o Warszaw . Powsta cy zdobywaj gmach PAST-y (Polska Akcyjna Spó ka Telefoniczna), do niewoli trafia ponad 100 niemieckich je ców. W dwa dni pó niej zo- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. stanie zdobyty gmach tzw. ma ej PAST-y – do niewoli trafi 90 je ców. Miron Bia oszewski, Pami tnik z Powstania Warszawskiego: „Wi c – dwudziesty dzie Powstania Warszawskiego. Jeste my w nowym schronie, […] pod filarami. […] Dobrze, e by y wynalezione karbidy i karbidówki, i wiece. No i pierzyny. Bro troch lepsza od jaskiniowej. Ale niewiele. I niewiele tej broni. Dla wybranych. Zapasy arcia. Z tym, e mala y, do nikni cia. Bo i jakie to zapasy by y: zwierzyna? Tej nie by o. Bo ta du a zjedzona ju . A ta ma a? Kto czasem mia co swojego ulubionego, wzi to z sob na dó i z tym siedzia . Ale rzadko. Szczególnie na starówce. Albo mniej tu by o w ogóle. Albo nie wzi li. Albo wzi li i pogin y im. Co nie uciek o, nie odfrun o, nie spali o si , nie pad o, nie zdech o, to zosta o upolowane. Koty znik y. Psy znik y. O fruwaj cych mowy nie ma. Jedno co to ten wierszcz w cianie po ciemku. A potem we wrze niu – wszy”. Pocz tek formowania 2. Armii WP. Dowództwo powierzono gen. Karolowi wierczewskiemu (26 IX obejmuje dowództwo formowanej równie w tym czasie 3. Armii Wojska Polskiego, po czym 28 XII powróci na stanowisko dowódcy 2. Armii WP). Do ko ca 1944 2. Armia za osi gnie stan 55 tys. ludzi. Bombardowanie Górnego ska przez samoloty alianckie. Pocz tek sowieckiej ofensywy w Rumunii, 25 VIII (dwa dni po obaleniu marsza ka Antonescu i nalocie bombowym na stolic ) Rumunia wypowie wojn Trzeciej Rzeszy. 31 VIII Armia Czerwona zajmie Bukareszt. 21VIII – 7 X. Konferencja w Dumbarton Oaks pod Waszyngtonem – nieformalne porozumienie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Zwi zku Sowieckiego i Chin w sprawie zast pienia Ligi Narodów przez now organizacj mi dzynarodow (b dzie to Organizacja Narodów Zjednoczonych – ONZ). 22 VIII. W powstaniu ginie poeta i prozaik W odzimierz Pietrzak. Dekret PKWN „o wojennych wiadczeniach rzeczowych – obowi zkowych dostawach mi sa, mleka i siana dla pa stwa”. W adze sowieckie w Wilnie przyst puj do wywózki polskiej m odzie y w g b Zwi zku Sowieckiego. Stan wi niów w KL Auschwitz: 135 168 osób, w tym 30 tys. ydów w gierskich, których nie zarejestrowano w ewidencji obozowej. 23 VIII. Z depeszy dowódcy 2. Korpusu Polskiego we oszech gen. W. Andersa do ministra obrony narodowej gen. M. Kukiela: „Wywo anie powstania uwa amy za ci zbrodni i pytamy si , kto ponosi za to odpowiedzialno ”. Depesza Okr gu AK Lublin do Komendy ównej AK: „Linia Bugu oraz Dubno, uck, Równe i szereg miast po piesznie umocnione, stra graniczna sowiecka obj a s na linii Curzona. Przej cie utrudnione, administracja pa stwowa za Bugiem – sowiecka […] po enie ludno ci b. ci kie. Deportacja ludno ci ze Lwowa do Rosji. Na naszym terenie chaos w administracji, masowe aresztowania nadal trwaj przez NKWD przy 79 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE pomocy PPR. Cz aresztowanych wywozi si do Kijowa. Silna propaganda przeciwko rz dowi w Londynie”. 24 VIII. Nota protestacyjna rz du RP do rz du brytyjskiego w sprawie aresztowa nierzy i oficerów AK przez NKWD. Kolejny dekret PKWN – o rozwi zaniu na wyzwolonych obszarach kraju wszystkich powsta ych w okresie okupacji organizacji wojskowych. 25 VIII. Z depeszy ministra A. Bienia do premiera: „Odosobnienie walcz cej Warszawy pot gowane jest przez niezrozumia e milczenie rz du. By oby dobrze, gdyby Prezydent RP, Premier i Wódz Naczelny przemówili do bohaterskich nierzy i do nie mniej bohaterskiej ludnoci um czonego miasta. […] Milczenie Londynu polskiego i alianckiego budzi gorycz, która mo e mie najfatalniejsze skutki”. Dwudniowa wizyta premiera Wielkiej Brytanii W. Churchilla w 2. Korpusie we W oszech. 26 VIII. Po uzyskaniu zgody PKWN rozpocz to wpisy studentów na Katolicki Uniwersytet Lubelski (KUL). 27 VIII. W Pary u wznowiona dzia alno ambasada RP (reprezentuj ca rz d w Londynie). 28 VIII. Depesza Komendanta Okr gu AK Kraków do gen. Bora-Komorowskiego: „Sowiety traktuj jako dziaalno na rzecz Niemców ka ujawnion przynale no do AK cho by z czasów niemieckiej okupacji. Temu samemu zarzutowi podlegaj ci, u których znaleziono bro nawet w czasie walki z Niemcami. Podajcie wasze wytyczne w tej sprawie”. Król Jugos awii, Piotr II, usuwa gen. Mihailowica z urz du ministra wojny rz du emigracyjnego, uznaj c tym samym Jasipa Bros Tito za naczelnego dowódc w Jugos awii. 20 X zostaje wyzwolony Belgrad – do miasta wspólnie wkraczaj oddzia y sowieckie i partyzanci jugos owia scy. Ewakuacja wojsk niemieckich z wysp Morza Egejskiego i Jo skiego. 29 VIII. Deklaracje rz dów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych o przyznaniu praw kombatanckich nierzom Armii Krajowej – opublikowane przez pras ca ego wiata. Komentarz „Rzeczpospolitej Polskiej” (organ Delegatury Rz du RP na Kraj): przyznanie nierzom Armii Krajowej praw kombatanckich oznacza ca kowite zwyci stwo moralne. Powo anie Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej. W jego sk ad weszli: Jakub Berman, Boles aw Bierut, W adys aw Gomu ka (sekretarz generalny partii) oraz Hilary Minc i Aleksander Zawadzki. Pocz tek antyhitlerowskiego powstania s owackiego – centrum dyspozycyjne powstania znajduje si w Ba skiej Bystrzycy. Na czele powstania stoj G. Husak, K. midke, gen Rviest, pp k (awansowany do stopnia gen) J. Golian i p k. A. Asmo ow. Niemcy st umi powstanie na pocz tku listopada, gen. Fiest i Golian dostan si do niewoli – obaj w I 1945 zostan zamordowani w Niemczech. 30 VIII. W warszawskim szpitalu w. Jana Bo ego Niemcy morduj oko o 300 chorych, lekarzy i piel gniarki. 31 VIII. Nieudana próba przebicia si ze Starego Miasta do ródmie cia (jeden z najkrwawszych bojów powsta czych), okupiona ok. 300 poleg ych rannymi powsta cami. 2. Korpus Polski wkracza do Pesaro. Dekret PKWN o karaniu faszystowskich zbrodniarzy oraz zdrajców narodu polskiego (tzw. dekret sierpniowy), który b dzie wykorzystywany przeciwko tzw. obozowi londy skiemu. Na jego podstawie w ci gu kilku nast pnych lat skazano w Polsce tysi ce nierzy i dzia aczy Polski Podziemnej. Pierwszy skazany zostanie stracony 4 XI 1944. 80 2 IX. Niemcy zdobywaj Sadyb . Ukazuje si pierwszy znaczek Poczty Polowej Armii Krajowej (projekt Staniawa Tomaszewskiego, ps. „Miedza”). Drugi znaczek, projektu Mariana Sigmunda, nie wejdzie do obiegu. Harcerska Poczta Polowa w ci gu miesi ca walk powsta czych roznios a ponad 110 tys. listów. W nocy 2/3 IX oddzia AK zdobywa przechowywane przez w adze GG tzw. archiwum katy skie (dokumenty i rzeczy osobiste zamordowanych przez NKWD polskich oficerów, a pochodz ce z niemieckiej akcji ekshumacji). Lublin: zako czenie (protokó zostaje podpisany 9 IX) rozmów przedstawicieli PKWN z premierami Ukrai skiej (Nikita S. Chruszczow) i Bia oruskiej (Pantielejmon Ponomarienko) Socjalistycznych Republik Radzieckich w sprawie repatriacji z nich ludno ci polskiej, zamieszkucej tereny w czone do Zwi zku Sowieckiego. Plan Henry’ego Morgenthaua, ameryka skiego ministra finansów, zgodnie z którym powojenne Niemcy maj sta si krajem wy cznie rolniczym. Prezydent Roosevelt podpisze go 12 IX. 5 IX. Oddzia y niemieckie zajmuj elektrowni na Powilu, bronion od drugiego dnia Powstania. Nast pnego dnia ca e Powi le padnie. W transporcie 1919 ydów z Holandii przyby ych do KL Auschwitz-Birkenau znajduje si (wraz z rodzicami i siostr ) Anna Frank, autorka wstrz saj cego dziennika obozowego. Jej matka umrze w styczniu 1945 w KL Auschwitz, Anna wraz z siostr zgin w KL Bergen-Belsen, dok d zostan przeniesione z Auschwitz. Ojciec prze yje i zostanie oswobodzony w styczniu 1945 w KL Auschwitz. Wyzwolenie Brukseli, a 10 IX Luksemburga. 6 IX. Kolejna deportacja oficerów AK w g b Zwi zku Sowieckiego – kilkunastu oficerów AK ze Lwowa skierowano do Charkowa. Dekret PKWN o reformie rolnej – wyw aszczeniu maj ulec maj tki ziemskie o powierzchni powy ej 50 ha (100 ha w trzech województwach zachodnich) oraz wszystkie ziemie nale ce do Niemców i Polaków-volksdeutschów. 8 IX. Ci ka bitwa 8. pu ku strzelców konnych AK z jednostkami niemieckimi w rejonie Lipowy Gr d – Lisie Nory: pu k traci 160 nierzy. Deportacja Polaków z Ko omyi w g b Zwi zku Sowieckiego. Z depeszy Komendy Obszaru AK Lwów do Komendy G ównej AK: „We Lwowie dalej rewizje i aresztowania AK. Polaków pod gro NKWD wpisuje si mimo protestu na obywateli ZSRR”. Rz d bu garski wypowiada wojn Trzeciej Rzeszy. Nast pnego dnia w wyniku zamachu stanu w adz obejmuje prosowiecki rz d Georgiewa. 9 IX. Ginie Józef Gruzi ski, wiceprzewodnicz cy Rady Jedno ci Narodowej. Jego nast pc zostaje Kazimierz Babi ski ps. „D browski”. Depesza Komendanta Podokr gu Wschód AK do Komendanta Obszaru AK Warszawa: „Z obozu m. Okkdanowizna, pow. Mi sk, melduj nasi oficerowie, e s wi zieni przez NKWD wraz z kilkuset nierzami. Partiami pod eskort wywo do Berlinga”. 11 IX. Zmniejszenie racji ywno ciowych dla nierzy AK (do 50 g mi sa i 10 g t uszczu dziennie). 12 IX. Depesza dowódcy AK do Sztabu Naczelnego Wodza: „Natarcie sowieckie du ej skali na Prag . Wydaje si , e ma powodzenie. Lotnictwo sowieckie ma przewag . Nawet nik e zrzuty i walki powietrzne sowiecko- ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE niemieckie poprawi y bardzo nastroje w ród nierzy i spo ecze stwa cywilnego […]”. 13 IX. Niemcy wysadzaj cztery warszawskie mosty na Wi le. W nocy (13/14) pierwsze zrzuty sowieckie dla walcz cej Warszawy. Wojska sowieckie wyzwalaj om. Ci ka bitwa 2. Dywizji Piechoty AK z wycofuj cymi si jednostkami niemieckimi pod Trawnikami. 13minutowe bombardowanie przez samoloty alianckie zaadów IG Farbenindustrie w Dworach k. O wi cimia – kilka przypadkowych bomb spada na obszar KL Auschwitz. Samoloty alianckie nie podj y próby zbombardowania urz dze zag ady w Auschwitz-Birkenau – aliantów interesowa y przede wszystkim zak ady chemiczne pracuj ce na potrzeby wojenne Trzeciej Rzeszy. 14 IX. Wojska sowieckie i oddzia y Ludowego Wojska Polskiego (LWP) zdobywaj Prag . Nast pnego dnia radio moskiewskie poda: „Kiedy Armia Czerwona wkroczy a do Pragi (tak w oryginale), nie znalaz a ani jednego nierza z podziemnej armii gen Bora”. 15/16 IX. Zdobycie przez nierzy LWP tzw. przyczó ka czerniakowskiego (zostanie zlikwidowany przez Niemców 23 IX.) Broni go, oprócz nierzy LWP, równie warszawscy powsta cy. 17 IX. Depesza Dowódcy AK do Naczelnego Wodza: „D ugotrwa e i wycie czaj ce walki w Warszawie, polityczne rozgrywki na arenie mi dzynarodowej, jak te odg osy wewn trznych rozgrywek na emigracji, wywieradu y wp yw i przez ca y czas kszta tuj nastroje i pogl dy polityczne w ród wojska i spo ecze stwa. […] Brak wystarczaj cej pomocy z Zachodu, a nast pnie doznawanie stamt d licznych zawodów i rozczarowa , sk ania tutejsze spo ecze stwo, w tym cz d-ców, do szukania ratunku na Wschodzie. Otrzymywanie nawet nielicznych zrzutów sowieckich i dzia alno lotnictwa i artylerii sowieckiej w obecnym okresie naszej walki jeszcze bardziej pot guj d no ci do porozumienia z PKWN. Dalsze pog bianie si tych nastrojów i d no ci mo e wepchn nas w orbit wp ywów sowieckich, a w konsekwencji w zupe ne oddalenie si Polski od Anglosasów”. dowanie spadochroniarzy alianckich pod Arnhem i Nimvegen – pocz tek operacji „Market-Garden” (bierze w niej udzia 1500 samolotów transportowych i szybowców i 1240 bombowców i 1240 my liwców). Cel: „w pierwszym rz dzie za enie silnych przyczó ków mostowych na Kanale Wilhelminy i Zuid-Wilemsvaart oraz na Mozie, rzece Waal i Renie, a nast pnie przekroczenie Renu pod Arnhem i uderzenie z pó nocy na Zabie Ruhry”. O kl sce operacji alianckiej zadecyduje przede wszystkim silna i zdecydowana akcja ze strony korpusu pancernego SS; wp yw b te mia y niekorzystne warunki meteorologiczne. Strajk wspó dzia aj cych z aliantami kolejarzy holenderskich. 18 IX. Najwi kszy zrzut dla walcz cej Warszawy – uczestniczy 107 ameryka skich B-17, zwanych „lataj cymi fortecami”, zrzucono ponad 1,2 tys. zasobników, po ok. 100 kg – powsta cy odbieraj jedynie ok. 400 zasobników, reszta wpada w r ce niemieckie. W Lublinie adze komunistyczne powo uj Spó dzielni Wydawnicz „Czytelnik”. Jej prezesem zostaje Jerzy Borejsza. Wraz z powo an w trzy miesi ce pó niej Spó dzielni Wydawnicz „Ksi ka” b stanowi y wa ne narz dzie komunistycznej propagandy w sferze kultury i literatury, ale równie po olbrzymie zas ugi w rozwoju czytel- ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. nictwa w kraju i rozbudowie rynku prasowego. Kraków: Tematy prac maturalnych (pisemnych) w krakowskim rodku tajnego nauczania nr 15: 1. Ch op polski w „Placówce” B. Prusa, w „Ch opach” W. Reymonta, w „Weselu” S. Wyspia skiego. 2. Has o pracy organicznej a zadania chwili obecnej. 3. Zmierzch arystokracji odbity w literaturze romantycznej i pozytywistycznej. Jeden za z tematów maturalnych w o rodku tajnego nauczania w Krzeszowicach (pow. krakowski) brzmia : Historyczne granice Polski i obecny spór o ich wytyczenie. 19 IX. Przemówienie radiowe do kraju wyg asza premier S. Miko ajczyk, nazywaj c stolic „sercem, mózgiem i gorej cym centrum krwawi cego straszliwie patriotyzmu polskiego”. adze okupacyjne wprowadzaj stan wyj tkowy w Danii. W odpowiedzi nast pnego dnia wybuchnie strajk generalny. 20 IX. Walcz ce w Warszawie oddzia y AK przeorganizowano w regularne oddzia y Wojska Polskiego. Utworzono te Warszawski Korpus Armii Krajowej. 21 IX. Ostatnie zrzuty z Zachodu dla walcz cej Warszawy. Bilans: ze 194 wykonanych zrzutów w stolicy odebrano 45. Zgin o 15 polskich za óg lotniczych oraz 19 brytyjskich i po udniowo-afryka skich. Oddzia y 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej Polskich si Zbrojnych (dowódca gen. Stanis aw Sosnkowski, od 27 XII 1944 pp k. Stanis aw Jachcik) uczestnicz w akcji powietrzno-desantowej aliantów o kryptonimie „Market-Garden”. Polacy l duj pod Arnhem i Driel. Ci kie walki z przewa aj cymi si ami niemieckimi, olbrzymie straty w ród polskich spadochroniarzy (221 zabitych, 346 rannych i 173 zaginionych, tj. blisko 34 proc. stanu osobowego Brygady). 25 IX dowództwo alianckie postanawia wycofa resztki rozbitej polskiej Brygady do Wielkiej Brytanii. Za kl sk win ponosi dowództwo alianckie (Montgomery), które le zaplanowa o wielce skomplikowan operacj . 22 IX. Wojska sowieckie wyzwalaj Tallin. 23 IX. Deportacja do Kl Auschwitz 8 tys. osób ze S owacji, g ównie ydów. Jest to akcja odwetowa za wybuch powstania s owackiego. 25 IX. A. Hitler wydaje rozkaz o tworzeniu niemieckiego Volkssturmu, który obejmie wszystkich zdolnych do noszenia broni m czyzn w wieku od 16 do 60 lat. 26 IX. Dowódca AK i Delegat Rz du RP na Kraj do Naczelnego Wodza: „Sytuacja ywno ciowa wojska i ludno ci cywilnej katastrofalna. Od d szego czasu wszyscy nie dojadaj , a za kilka dni sko cz si resztki zapasów. Grozi g ód, ostateczne wyczerpanie i epidemia, te z braku odzie y, w szczególno ci p aszczy i butów, tak w wojsku, jak i ludno ci cywilnej”. Wzrasta miertelno dzieci, s wypadki mierci g odowej w ród doros ych. Powstanie za amie si z braku ywno ci, a nast pnie odzie y. 27 IX. Kapituluj mieszka cy Mokotowa. W wyniku bombardowania przez lotnictwo alianckie w obozie jenieckim VI B Doessel w Westfalii (Niemcy) ginie b umiera z ran 90 polskich oficerów. 28 IX. Delegacja PKWN (Boles aw Bierut, Edward Osóbka-Morawski, Andrzej Witos i gen. Micha Rolaymierski) z kolejn wizyt w Moskwie. 29 IX delegacj przyjmuje J. Stalin, krytykuj c PKWN za zbyt liberalne traktowanie w Polsce przeciwników politycznych. 28/29 IX. Ostatni zrzut sowiecki nad Warszaw . 81 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE |9 IX. „Biuletyn Informacyjny”: „Obszern dyskusj wywoa sprawa aresztowania nierzy Armii Krajowej na terenach okupowanych przez wojska sowieckie. Na szereg pyta w tej sprawie minister Eden odpowiedzia , e rz d brytyjski zwraca si do rz du sowieckiego i otrzyma odpowied nast puj cej tre ci: Rz d sowiecki nie uwa a, by doniesienia te dawa y odpowiedni obraz. Wszystkie oddzia y armii polskiej, po wkroczeniu Sowietów na tereny polskie, walcz obecnie u boku Rosjan”. 30 IX. Prezydent RP, pod wyra nym naciskiem rz du brytyjskiego i premiera Miko ajczyka, odwo uje z funkcji naczelnego wodza gen. K. Sosnkowskiego i powo uje na to stanowisko, w ciwie formalnie tylko, dowódc Armii Krajowej, gen. T. Bora-Komorowskiego. W dniu nast pnym gen. Komorowski podejmuje decyzj o udaniu si do niewoli niemieckiej wraz z nierzami walcz cymi w Powstaniu. Swoim nast pc w AK wyznacza gen. Leopolda Okulickiego ps. „Nied wiadek” (formaln nominacj prezydenta RP na Komendanta G ównego AK „Nied wiadek” otrzyma 21 XII). Odwo anie Sosnkowskiego to niew tpliwy sukces Stalina, który od dawna si tego domaga . Uleg tym naciskom równie W. Churchill, który uwa , e odej cie gen. Sosnkowskiego (który 1 IX w swoim rozkazie do nierzy AK bez ogródek stwierdzi , e Polsk w czasie Powstania w Warszawie opu cili sojusznicy) b dzie wa nym etapem na drodze porozumienia sowiecko-polskiego. Kapituluje powsta czy oliborz. Odwo anie gen. Zygmunta Berlinga, dotychczasowego dowódcy 1. Armii Wojska Polskiego. Niew tpliwym powodem odwo ania by a pozytywna postawa Berlinga wobec postania w Warszawie (np. desant czerniakowski). Jego nast pc zostaje sowiecki gen. Stanis aw Poawski (w c. Siergiej Grochow). 1 X. Z Biblioteki Jagiello skiej w Krakowie w adze okupacyjne wywo oko o 400 tys. tomów oraz wszystkie nabytki po roku 1940. 2 X. Uk ad o zaprzestaniu dzia wojennych w Warszawie zostaje podpisany w O arowie przez p k. Kazimierza Zygmunta Dobrowolskiego i p k. Kazimierza IranekOsmeckiego. W mie cie zaprzestano walk ju ok. godz. 21.00. X 44. Rada Jedno ci Narodowej i Krajowa Rada Ministrów wystosowuj Apel do ludów wiata: „Krwi swej nie chcieli my oszcz dza , ale brak pomocy uczyni t walk ca kowicie beznadziejn . Staje si wi c rzecz, za któr odpowiedzialno spada na te czynniki, które t pomoc uniemo liwi y. […] Ta kapitulacja stanie si niew tpliwie piek cym wyrzutem dla wiata”. W dniu nast pnym, rozkazem nr 3, minister obrony narodowej, gen. Marian Kukiel, zarz dzi dwutygodniow ob w Si ach Zbrojnych. W. Raczkiewicz (w radiowym przemówieniu do kraju): „Bohaterscy obro cy Warszawy, bohaterska ludno ci stolicy, jako G owa Pa stwa i najwy szy Zwierzchnik Si Zbrojnych Rzeczypospolitej Polski za wiadczam wobec ca ego wiata, e spe nili cie do ko ca swój nierski obowi zek”. S. Miko ajczyk (w radiowym przemówieniu do kraju): „Przysi gamy na pami tych, co polegli, i na krew przelan , e nie zmarnujemy i nie pozwolimy uszczupli ani umniejszy tego kapita u, który oni zaskarbili, pokazuj c wiatu, e dla Polski nie ma ceny, której by nie zap aci a za prawdziw wolno i niepodleg ”. 7 X. Udany atak oddzia ów AK na wi zienia w Rzeszowie i Zamo ciu – uwolniono przetrzymywanych w nich „wrogów w adzy ludowej”. Dekret PKWN powo uj cy Bezpiecze stwa, jedno z niezwykle istotnych ogniw terroru komunistycznego w Polsce. Powsta cy znale li si mi dzy S Bezpiecze stwa, jako wrogowie ludu, a si ami wojsk niemieckich, z którymi zosta podpisany, o godzinie drugiej 2/3 pa dziernika, uk ad w kwaterze gen. Von dem Bacha w O arowie. Na mocy tego uk adu powsta cy, którzy z yli bro , otrzymali status kombatancki (podobnie osoby wspieraj ce AK). Kobietom-je com dano te same prawa oraz mo liwo przy czenia si do ludno ci cywilnej stolicy. Straty ponios y strony walcz ce w ró nym stopniu. Straty niemieckie: ok. 10 tys. zabitych, 7 tys. zaginionych i 9 tys. rannych. Straty polskie: ok. 18 tys. zabitych, ponad 20 tys. rannych, 15 tys. (w tym dowództwo wraz z Komendantem G ównym Armii Krajowej gen. T. Komorowskim „Borem”) dosta o si do niemieckiej niewoli. Straty za w ród ludno ci cywilnej wynios y: 150 tys. zabitych, ponad 50 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych i ok. 150 tys. skierowano do pracy przymusowej w Rzeszy. Wiele osób wywieziono na tereny kieleckie i krakowskie. Na rozkaz SS H. Himmlera Warszaw równano z ziemi do stycznia 1945 roku, tj. do czasu wkroczenia wojsk sowieckich. Liczne oceny i niezliczone dyskusje, rozpocz te pod koniec Powstania, trwaj do dnia dzisiejszego. £ ¢ Barbara Wodzi ska „POLSKI BA AGAN”? W „Najwy szym Czasie” (nr 38, 18 wrze nia br.) zosta opublikowany fragment ksi ki – wywiadu, jaki z prof. Bogus awem Wolniewiczem przeprowadzi Tomasz Sommer. Ksi ka nosi tytu Wolniewicz. Zdanie asne, podtytu informuje, e jest to „wywiad rzeka z najbardziej prawoskr tnym polskim profesorem filozofii”. Tytu fragmentu – Polska w r kach PO. Dwie wypowiedzi Profesora mnie oburzy y. 82 W sta ej audycji Radia Maryja Min miesi c (29 wrze nia br.) prof. Jerzy Robert Nowak rozpocz spotkanie, a w dalszej jego cz ci powo ywa si na wywiad z Profesorem Wolniewiczem, jednak pomin te jego fragmenty, które dla Polaków s nie do przyj cia. Moje uwagi chcia am przekaza na antenie Radia Maryja w czasie spotkania z prof. J.R. Nowakiem. Po nieudanych próbach wierzy am, e nast pnego dnia, podczas spotkania z prezesem Jaros awem Kaczy skim, ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE porusz oburzaj cy problem, ale nic z tego. Stale, na nowo, jestem przekonywana, e – aby dodzwoni si do naszego Radia – trzeba mie wyj tkowe szcz cie. Wracaj c do wywiadu. Mi dzy wieloma pytaniami Tomasza Sommera znalaz o si dotycz ce sprawy bolesnej, a w miar up ywu czasu mno cej znaki zapytania. Pytanie brzmi: „Jak Pan s dzi, czy tragedia smole ska, to by po prostu wypadek, czy jednak, jak s dz niektórzy, mamy do czynienia z zamachem?” Profesor Wolniewicz odpowiada: „Katastrof pod Smole skiem nie ma co si zajmowa , b o t o e f e k t p o l s k i e g o ba aganu plus pró by z walenia wi ny na innych, w tym wy padku na Rosjan”. „Polskiego ba aganu”??? W zwi zku z odpowiedzi Profesora nasuwa si skojarzenie. Gdyby w ostatnich dniach wojny, albo zaraz po jej zako czeniu, przyjecha do Warszawy, czy te innego polskiego miasta, Szwajcar – czyli kto , kogo kraj nie zosta wojn dotkni ty, zgodnie z my leniem Profesora móg by powiedzie , pomy le , napisa : „ale ci Polacy ba aganiarze, domy zburzone, na ulicach pe no gruzu”. Ma to te taki sam sens, jak okrelenie „polski komunista”, „polska partia komunistyczna”. Komunista mo e, jedynie, w Polsce by (niestety by i jest, i eby to tylko jeden!). Najbardziej prawoskr tny Panie Profesorze filozofii, ró ne metody niszczenia pa stw i narodów, i ró ne tego tragiczne skutki, te objawiaj ce si ba aganem, ale gdzie tu miejsce na przymiotnik – polski? Profesor Zdzis aw Krasnod bski w rozmowie z Wieawem Lewandowskim („Niedziela” nr 23, 6 czerwca br.) powiedzia : Nie chc wielu rzeczy, k t ó r e s obecne w dzis i e j s z e j P o l s c e . Nie chc pa stwa skorumpowanego, pa stwa, które jest klientem mocarstw, nie chc pa stwa, które traci swoj to samo , które fa szuje histori , w którym dawni tajni wspó pracownicy ucz na uniwersyt etach albo s d z i a m i . Nie chc pa stwa, w którym gen. Kiszczak jest cz owiekiem honoru, a Anna Walentynowicz jest zapomniana. Nie chc pa stwa, w k t ó r y m j a k a grupka dec yduj e o tym , kto jest wielkim pisarzem, a k t o n i e . NIE CH PA STWA PSEUDOWY SZYCH UCZELNI. I nie chc pa stwa, w którym jedna grupa ma monopol na rz dzenie i jest – jak kiedy pisa Leopold Tyrmand – przeznaczona do dobrobytu. Profesor Krasnod bski wymienia godne pot pienia zjawiska w dzisiejszej Polsce i przeciwko nim protestuje, ale nie mówi, e s to zjawiska polskie! „Próba zwalenia winy na Rosjan”? Profesora Wolniewicza nie oburza to, co nas oburza? Poczynaj c od sprawy czarnych skrzynek, stanu miejsca zderzenia samolotu, sekcji cia ofiar, z a k a z u o t w i e r a n i a t r u m i e n , dewastacji wraku samolotu itd., itd.! „Win ” pilota prof. Wolniewicz precyzuje: Lotnisko informuje pilota, e widoczno jest z a i zaleca dowa w Mi sku lub Witebsku, ewentualnie w Moskwie […], czemu wi c pilot nie stosuje si do tego r o z s d n e g o zalecenia? B o w j e g o k a b i n i e s i e d z i m u n a k a r k u d o w ó d c a l o t n i c t w a , który nie wiadomo czego tam w tym momencie szuka. Sama jego obecno , c h o b y n a w e t b e z s o w n a [tym bardziej – sk d wiedza Profesora? – B.W.] jest ju pot presj na pilota – i rozprasza go w chwili, która wymaga od niego maksymum koncentracji. dem pilota by o jedynie, e nie zdoby si na to, by temu dowódcy i w s z y s t k i m , c o n a d n i m s t a l i , powie ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. dzie w tym momencie: odwalcie si , póki jestem w powietrzu, tylko ja tu dowodz ! Przep aci za to yciem, ale to nie powód, by cudze winy zwala teraz na niego […]. Przyczyna katastrofy by a moralna – by a ni decyzja, by w b r e w z a l e c e n i u z lotniska w Smole sku podj ry zykown prób l dowania pr zy ni edostat ec znej widoczno ci. J est em absolutnie pr zekonany, e pilot ni e podejm owa t ej decy zji na asn r . Res zta ni ech b dzi e m ilczeniem . Mo e trzeba by profesorem filozofii, eby mie przekonania bez wiedzy? A mo e Pan Profesor w czasie tragicznego lotu TU-154M by obecny w kabinie pilota, tylko z jakiego tytu u? Dlaczego prze ? St d – „reszta niech b dzie milczeniem”?! Ko cz c rozwa ania na temat smole skiej tragedii, Tomasz Sommer pyta: „wszystkie formy wyja nie »spiskowych« odrzuca Pan zdecydowanie?” Profesor Wolniewicz: „Gadanin o »zamachu« i »poleg ych« odrzucam jako niedorzeczn , nie mówi c o wi tokradczym – »Katyniu 2010«”. wi tokradczym? Szkoda, e prof. Wolniewicz nie zna uzasadnie Pana prof. Jacka Trznadla, inicjatora akcji zbierania podpisów pod apelem do premiera Donalda Tuska, aby ledztwem w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy smole skiej zaj a si mi dzynarodowa komisja techniczna. Do ko ca lipca br. apel podpisa o 50 tysi cy osób (prof. Jacek Trznadel, Ucieczka od prawdy, „Niedziela” nr 31, 1 sierpnia br.). Zastanawia mnie, dlaczego prof. Jerzy Robert Nowak, cytuj c fragmenty wywiadu, nie zwróci uwagi na tak istotn jego cz ? 29 pa dziernika br., w kolejnej audycji Min miesi c, Profesor ponownie reklamowa ksi Wolniewicz. Zdanie w asne, te i tym razem nie wspomnia o wypowiedziach na temat smole skiej tragedii. Jak zwykle – nie mog am uzyska telefonicznego po czenia. Chc zwróci uwag na jeszcze jedn wypowied prof. Wolniewicza we wspomnianym wywiadzie, a odnosz si do rz dów sprawuj cych w adz w Polsce po 1945 roku: „W ca ym powojennym 65-leciu mieli my w Polsce tylko trzy rz dy, które sta y na w asnych polskich nogach, nie by y z obcego nadania: rz d W adyawa Gomu ki, rz d Jana Olszewskiego i rz d Jaros awa Kaczy skiego”. Ciekawe, jaka wiedza le y u podstaw tego przekonania Profesora, to znaczy przekonania o „polskich nogach” rz du W adys awa Gomu ki? Siedemnastego wrze nia br. w „Naszym Dzienniku” dr Bohdan Urbanowski (autor bestselleru lat 1995-1996: Czerwona msza – czyli u miech Stalina) w artykule pt. Zadeptywacze pisze: Sowiecki „Piemont” we Lwowie (po 17 wrze nia 1939 – B.W.) by poletkiem do wiadczalnym. Ci, którzy zdali egzamin z kolaboracji, zostali zarz dcami w PRL […]. Na miejsce niszczonej elity „produkowano” w asn . Proces produkcji by podobny jak w przypadku nowej elity literackiej […]. Dokonano – jak to okre li sam Stalin – „pierekowki dusz” i w ten sposób stworzono „nowych” czyli sowieckich ludzi. N a s t a w i o n y c h na dobro, ale nie na warto ci, zdolnych do konsum pcji i wydalania, l ec z nigdy do pow i c e . To nowe pokolenie mia o obj w adz . Przypomnijmy wi c niektóre z najwa niejszych nazwisk. We Lwowie robi karier W a d y s a w G o m u k a , Wiktor Grosz (Izaak 83 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE Medres) – szef Informacji Wojskowej, Jerzy Borejsza – nadzorca kultury, Stanis aw Strzeszewski – minister o wiaty, Wincenty Rymkowski – minister kultury […], Adam Bromberg – szef wydawnictw szkolnych i wojskowych […], Julia Brystigerowa – szefowa V Departamentu MBP (partia, organizacje wyznaniowe, kulturalne), Adam Schaff – naczelny ideolog PRL, nadzorca filozofii. Pe na lista kolaborantów jest bardzo d uga. W ród ludzi kultury jeszcze par „lwowskich” nazwisk: Erwin Axer, Aleksander Bardini, Roman Szyd owski, Pawe Hoffman, Henryk Holland (ojciec Agnieszki Holland – B.W.). Literatur dyrygowali Borejsza z Wa ykiem i Putramentem, filmem Ford z Teoplitzem, teatrem – Szyd owski z Bardinim i Id Kami sk […]. Co gorsza, z tej samej ekipy, z jej odrzutów rekrutowa a si pó niejsza opozycja: Jacek Kuro , Karol Modzelewski czy Adam Michnik, nie chcieli odrzucenia materialistycznego pa stwa, chcieli tylko jego usprawnienia. Mo e jeszcze dodajmy, co pisa na temat „polskiego” rz du Gomu ki kto nie z mojej strony, czo owy marksista w okresie PRL i na emigracji, obecnie, w latach „odnowy”, bardziej znany jako kontestator marksizmu, a mniej jako jego zagorza y zwolennik i cz onek partyjnej organizacji akademickiej, odpowiedzialny za usuwanie z Uniwersytetu rzeczywistych luminarzy filozofii, czym przyczyni si do zubo enia nauki polskiej i wypaczania my li filozoficznej; kto , kto nawet przed mierci nie by askaw za wyrz dzone krzywdy przeprosi – Leszek Ko akowski, w ównych nurtach marksizmu (Wydawnictwo ANEKS, Londyn, 1988, strona 1151): Dawny przywódca partyjny W adys aw Gomu ka, uwi ziony, lecz nie u miercony w latach stalinowskich, pojawi si jako opatrzno ciowa figura i dzi ki swojej wi ziennej przesz ci zdoby powszechne zaufanie […]. W adcy sowieccy doszli do ca kiem rozs dnego wniosku, e nowy przywódca chocia powo any na stanowisko bez wy wi cenia w Moskwie, nie dzie próbowa wy amywa si z pos usze stwa i e i n wazja zbrojna by aby wi kszym ryzykiem . W rzeczy samej, tak zwany „pa dziernik polski”, czyli o b j c i e adzy przez Gomu i jego ekip , nie by o bynajm niej pocz tki em spo ec znej czy kulturalnej odnowy albo liberal izacji, ale przeciwnie, poc z tkiem jej ko ca. W roku 1956 Polska by a kraj em stosunkowo znac znej s wobody s owa i krytyki, co nie wynika o z adnego zaplanowanego post powania rz du, ale st d, e w adza pr zesta a panowa nad sytuacj . Pa dziernik rozpocz proces odnowy, który trwa przez lat par , pozostawiaj c jeszcze pewien, kurcz cy si z roku na rok, margines swobód. Od pa dziernika 1956 roku w adza partyjna krok za krokiem odzyskiwa a utracone pozycje, odbudowywa a rozregulowany aparat rz dzenia, ogranicza a represjami swobody kulturalne, zahamowa a proces reform ekonomicznych. Termin „destalinizacja” nigdy nie by w u yciu, w oficjalnym j zyku partii. Tam mówi o si o naprawianiu b dów i wypacze . A co Pan prof. Wolniewicz na zachowanie Gomu ki w grudniu 1970 roku ? Nast pne pytanie, które nale y postawi prof. Wolniewiczowi – do kogo i do czego, i tym razem, mo e odnosi si przymiotnik „polski”? Mówienie w zwi zku z tragedi smole sk o „polskim ba aganie”, o „polskim rz dzie” Gomu ki – mnie obra a i oburza, podobnie jak mówienie (ale to nie odnosi si ju do prof. Wolniewicza), e „musimy si wstydzi za zachowanie m odzie y, i nie tylko m odzie y, na Krakowskim Przedmie ciu”. Ja si nie wstydz , ja jestem dumna z heroicznej postawy obro ców Krzy a. 84 Wiadomo, e w ka dym narodzie istnieje margines obyczajowy, polityczny, intelektualny, przest pczy. W ka dym, a nasz od ponad dwustu lat jest systemowo niszczony i demoralizowany. Obecnie, za przyzwoleniem rz dz cych, margines obyczajowo-przest pczy otrzyma w Polsce carte blanche – ja si mam tego wstydzi , ja na tych rz dz cych nie g osowa am. Obna si obraz PRL-owskiego ska enia. Natomiast bol mnie pot guj ce si objawy zatrucia ducha narodu. Zygmunt Krasi ski pisa : „Niczym Sybir, niczym knuty, lecz narodu duch otruty, to dopiero bólów ból”, ale za czasów Krasi skiego nie by o a tak rozbudowanych i na tak skal zatruwaj cych rodków przekazu. Co my dzi mamy powiedzie ? Ksi dz Biskup Adam Lepa1 w „Naszym Dzienniku” (18-19 wrze nia br.) wymienia symptomy charakteryzuce dzisiejsze media: k amstwo jako metoda (równie w polityce) oraz mit, czyli k amstwo zorganizowane. amstwo i mit utworzy y przemys zak amywania. Ka dy my cy jest tego wiadom. Wp yw rodków przekazu na kondycj ducha narodu trafnie scharakteryzowa prof. Piotr Jaroszy ski w felietonie Wobec zalewu chamstwa („Nasza Polska”, 5 pa dziernika br.). Profesor pisze: Coraz wi kszy upadek kultury ycia spo ecznego w naszym kraju musi by nazwany po imieniu, poniewa przekroczono barier ochronn i rozpocz si proces zatapiania tych, którym zawsze okazywano trosk , szacunek, nawet cze . Chamiej urz dy publiczne, zw aszcza w obszarze polityki i mediów, chamieje sztuka, teatry, programy telewizyjne, audycje radiowe, piosenki, kabarety, c h a m i e j e s z k o a . TAKIEGO ZALEWU CHAMSTWA NIE ODNOTOWYWALI MY DOT D W NASZEJ HISTORII. Nie odnotowywali my, bo ci, którzy usi owali i usiuj nas zniszczy , wykre li z mapy Europy, m cz si ju 215 lat, z krótk 20-letni przerw , jednocze nie przekonali si , e ani szubienice, ani Sybir, ani rozbiory, ani niemieckie obozy, ani UB-eckie kazamaty – nie doprowadz do osi gni cia zamierzonego celu. Zastosowali metod selektywn – wyniszczenia inteligencji, bo bez inteligencji z narodem mo na uczyni wszystko. Proces wyniszczania trwa ju 71 lat. W miejsce inteligencji rzeczywistej wytwarza si w asn i wtedy naród opanowuje terror „o wieconych elit”. Cechami „inteligencji” wytworzonej s : dyplom wy szej uczelni („dosta magistra, doktora, profesora”); stadne my lenie ukszta towane i sterowane telewizj , Internetem, polskoj zyczn pras ; dza posiadania: tytu ów, stanowisk, kultycznych mo liwo ci (wyjazdy zagraniczne, marka samochodu…), obfitych kont bankowych; bezideowo ; nieznajomo historii i kultury narodowej; kosmopolityzm; brak wiedzy politycznej i tego, czym polityka jest (przyk ad: w cicielka trzech liter przed nazwiskiem – mgr, mówi: „ja polityk si nie interesuj , moja opcja to muzyka”, takich w cicielek, w cicieli s tabuny, powinni si zrzec prawa wyborczego!); otwarcie nie na prawd – ale konsensus; uleg wzgl dem pogi sloganu; podatno na dzia anie in ynierii spo ecznej, tym samym na przemian mentalno ci; zaradno zast puj ca patriotyzm; egoizm – dowód niedojrza ci; otwarto na antywarto ci; tolerancja dla wszystkiego, co odbiega od ka dego typu norm; tupet; pycha – wyzwolona wyobra ni o posiadanej „wiedzy”; zarozumia („dosta doktora”); agresywno – zw aszcza w sprawach ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE „politycznych” zas yszanych z telewizji; tchórzostwo w konfrontacji z prawd ; brak samodzielno ci nie tylko w my leniu, ale tak e w dzia aniu (jeden z dowodów: nieuczestniczenie w wyborach); nieposiadanie tradycji; arogancja – utrzymuj ca „inteligenta” w przekonaniu, i jest kim wielkim, podczas gdy jedynie uprawia zawód na poziomie posiadanego tytu u. Dobr ilustracj przedstawionej charakterystyki „inteligencji” niech b s owa absolwentki Akademii Medycznej, których nie mog zapomnie : „mnie by oby wszystko jedno, czy by by Hitler, czy by by Stalin, byleby mnie by o dobrze“. Profesor Piotr Jaroszy ski, filozof kultury, w cyklicznym felietonie My c Ojczyzna (Radio Maryja, grudzie 2010) powiedzia : „wyniszczono warstw spo eczn , z której permanentnie odradza a si inteligencja“. Mo na doda – w liczbie pozwalaj cej utrzyma rol przywódcz w Narodzie. Ojciec Jacek Woroniecki OP, w s ynnym dziele O narodzie i pa stwie wskaza na warto narodu jako koniecznego, wa niejszego ni pa stwo, czynnika stymuluj cego rozwój osoby ludzkiej . Powtórzmy – bez inteligencji naród ginie! Po roku 1989 do wytworzonej warstwy spo ecznej, w tym czasie ju decydenckiej, do czy a warstwa ekspresowych nowobogackich (biznesmeni), u których du e pieni dze spowodowa y pragnienie posiadania herbów i tytu ów, w tym te naukowych. Przed „transformacj ” wielu z tych osobników szczyci o si pochodzeniem robotniczo-ch opskim i posiadaniem legitymacji partyjnej przynale no ci! Ostatni etap degradacji narodu i pa stwa – to usankcjonowanie chamstwa w atmosferze cywilizacyjnej destrukcji, czyli liberalizmu. W nie ten czas prze ywamy. Profesor Jacek Bartyzel w opracowaniu W g szczu liberalizmów (Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2004) za motto przyj s owa Malcolma Muggeridge’a: Dawne cywilizacje zosta y zniszczone z zewn trz wskutek najazdu barbarzy skich hord. Nasza cywilizacja wy ni a w asny upadek w umys ach swojej nowej elity intelektualnej. Wychowaa swoich w asnych barbarzy ców […]. Nie bolszewizm, który sam Stalin zlikwidowa wraz ze wszystkimi bolszewikami, nie faszyzm, który zawis na latarni wraz z Mussolinim – historia odnotuje, e za wtr cenie naszej cywilizacji w otch ciemnoci odpowiedzialno ponosi, nie który z tych morderczych re imów, lecz liberalizm. Raczej rozpuszczalnik ni rodek str caj cy, raczej rodek uspokajaj cy ni pobudzaj cy, raczej bagno ni przepa , zacieraj cy kontury prawdy i kszta t pi kna; p kni ty dzwon, mierciono ny urok. Profesor Jaroszy ski we wspomnianym wcze niej felietonie przytacza s owa Mariana Hemara, wypowiedziane w roku 1960: „chamstwo, to najwi kszy wróg narodu polskiego”. Profesor pyta: Jak si przed chamstwem broni , gdzie s autorytety i ich dzie a, które zdolne s w sposób odwa ny i jednoznaczny chamstwo napi tnowa ? Autorytety, poczynaj c od rodziców i nauczycieli, do profesorów i duchownych? Przecie , wbrew owom Roty – domy ju nie s twierdz i ostoj polsko ci. W ka dym domu, ba, w ka dym pokoju usadowi si barbarzy ca i nadaje, k amie, szkaluje, klnie, a gawi patrzy, i im bardziej otwiera oczy, nastawia uszu, tym bardziej zamyka umys , a nadchodzi czas ca kowitej bezmy lno ci i wtedy barbarzy ca podbija naród, kiedy tak m dry i kulturalny. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Kiedy , ale – dzi – ze zdziesi tkowan przez okupantów elit . Ja jednak wierz , e barbarzy ski plan i tym razem zawiedzie, e w tej chwili barbarzy ca opanowa marginesy, a na istot narodu mo emy jeszcze liczy – zobaczyli my siebie w kwietniu br. Jestem w nie po lekturze ksi ki, w Polsce wydanej po raz pierwszy, pt. Klucze Królestwa ks. Malachi Martina (wyd. ANTYK, Komorów, 2010, stron 930), autora wielu wybitnych dzie . Wcze niej ukaza y si u nas dwa jego bestsellery, Zak adnicy diab a i Jezuici. Ksi dz Malachi Martin (1923-1999) to Irlandczyk, bliski wspó pracownik Jana XXIII. Osobi cie zna trzech papie y i by wtajemniczony w problemy wspó czesnego Ko cio a. Klucze Królestwa stanowi analityczne studium historyczno-polityczne okresu pontyfikatu Jana Paw a II. Tre dzie a wzbudzi a we mnie otuch i wiar w mo liwo odrodzenia Polski. Ksi dz Martin tak charakteryzuje nas – Naród, z którego wyszed Jan Pawe II: Polska jako odr bny kraj i suwerenny naród przesta a istnie w 1795 roku. Nie licz c dwudziestoletniej przerwy (19181939), kiedy to Polacy cieszyli si wolno ci , ów bez ma a dwustuletni okres stanowi zarówno przera aj litani morderstw, zniewolenia demograficznego, prze ladowa j zykowych, rozlewu krwi, wyniszczania gospodarczego, opresji religijnych, cichego przyzwolenia mocarstw na wymazanie Polski, jako pa stwa narodowego, z ludzkiej pami ci. Do pe nego obrazu brakuje dwóch wojen wiatowych, autentycznego ludobójstwa podj tego przez Niemców – z wyj tkowo zbrodnicz precyzj i wreszcie próby wykorzenienia polsko ci z bezwzgl dno ci , na któr zdoby si móg tylko stalinizm. Jako rasa, Polacy winni ulec nieodwracalnej demoralizacji, a polsko – pod wp ywem tej trwa ej brutalizacji – trwa emu skundleniu. Jednak tak si nie sta o. Je eli jakakolwiek grupa etniczna ma absolutne niezbywalne prawo, by odda swój akt oskar enia pod s d ludzkiej sprawiedliwo ci – s to Polacy. Jednak wa niejsze od cigania nieosi galnej sprawiedliwo ci jest podwójne pytanie o przetrwanie Polski: – Jakim sposobem ów naród uszed ca o, z tego niszcz cego wiru, jako jedyny kraj Bloku Wschodniego zdolny sforsowa elazn r imperialnego leninizmu? – I jak to si sta o, e wspania a posta polskiego papie a wy oni a si z tej destrukcyjnej ciemno ci. Bior c pod uwag historyczne okoliczno ci polski papie nie mia prawa zaistnie w historii. Jego ojczyzna nie powinna mie szans na odzyskanie to samo ci. Chyba, e jest tak, jak zawsze implikowa a to „Polonia Sacra”, i u wi caj ca r ka Pana historii wyznaczy a Polakom do odegrania specjaln rol . Jedynie pog bienie tej konkluzji mo e rzuci wiat o na posta Jana Paw a II. STWORZY A GO POLSKO ! Znani s wszyscy, którzy ukszta towali charakter Karola Wojty y jako polskiego papie a – ludzie, na których si wzorowa . Jego rodzice, chrzestna matka, brat, kap ani, nauczyciele, przyjaciele, profesorowie, biskupi i kardyna owie, politycy okresu niepodleg ci, od pocz tku maj cy wp yw na papiesk formacj . Duchowy testament Jana Paw a II, odziedziczony po minionych pokoleniach Polaków, by bogaty. P a p i e Polak by spadkobierc ludzi, których historia w y r o s a z n i e m o n o c i i c u d ó w . Ludzi nosz cych i uciele niaj cych polsko stanowi od zawsze geopolityczzwrotnic Europy od Atlantyku po Ural. T w nie Polsk , przez d ugi czas, okre lano mianem „Polonia Sacra” – ludzi wierz cych, e ich narodowego bytu nie gwarantuje aden rz d czy pa stwo, ale wi ty plan Boga, z którym Polacy zawarli trzy uroczyste przymierza. P o l s k a , j a k o p a s t w o n a r o - 85 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE dowe m o e zosta ukr zy owana, al e um rze. Bóg ni e zawi ed zi e Pol ak ów. nie Tak nas widzia kto obcy, nie prze ywaj cy, a tylko znaj cy nasz histori . W nie dlatego, e historia nasza od tysi ca lat jest wielka i szlachetna, dzi w „wolnej Polsce” jest deformowana, a jej nauczanie ograniczane. Wróg wie, co robi! W ostatnich dwudziestu latach wytoczono przeciw naszej narodowej egzystencji pot bro : socjalizm realny w po czeniu z liberalizmem, destrukcj moraln po czon nierozerwalnie z chamstwem, destrukcj intelektualn i demograficzn , destrukcj gospodarcz . Musimy si temu przeciwstawia i wierzy , e Bóg nie zawiedzie Polaków. Na pewno jednym z przejawów naszego oporu przeciw z u sta a si obrona Krzy a, jak wa na i decyduca w obronie naszej to samo ci – tego dowodem jest, od wielu ju lat, reakcja przeciwnika. Sprawa Krzy a na Krakowskim Przedmie ciu odnowi a moje osobiste prze ycia z roku 1998 – obrony Krzya na wirowisku w Auschwitz. W czasie kiedy Kazimierz wito podj w obronie Krzy a g odówk , p. Ojciec Jan Siemi ski CSsR, legendarny Duszpasterz Ludzi Pracy w Gliwicach, a w aciwie na sku, zorganizowa wyjazd na wirowisko i do obozu. Wie li my du y Krzy – Duszpasterstwa, a ka dy z nas mia mniejszy do postawienia obok Krzy a papieskiego. Ja mój podpisa am imieniem, nazwiskiem i adresem. W zwi zku z tym by am wzywana do s du i na policj (przypominam, to by ju rok 1998!). Wezwania przynosili policjanci do domu, wysy ane by y i do domu, i na Uczelni (przechowuj je na pami tk ). W czasie „rozmów” otrzyma am mi dzy innymi pytanie: komu na z postawi am Krzy ? Pytaj cy mieli trudnoci ze zrozumieniem mojego t umaczenia, e Krzy to nie przedmiot i e katolik nie stawia Krzy a „na z ”. To, e wezwania, pytania, mimo odleg ego czasu, po roku 1989 – mnie nie dziwi o. Przykre by y reakcje osób, które powinny by y wesprze nasz inicjatyw , dok adnie Ojca Jana Siemi skiego, a tego nie uczyni y, nie by y wprawdzie liczne, ale by y. Na przyk ad znajoma, piastuj ca w tym czasie stanowisko pos a, powiedzia a do mnie: „bardzo niepolityczne by o przedsi wzi cie Ojca Jana”. N i e p o l i t y c z n e ? Rozumiem – niezgodne z obowi zuj poprawnoci polityczn , która prze laduje nas ju dwa tysi ce lat, a zacz o si wtedy od pytania „Czy Ty jeste Królem…” (J18,33-34). By y osoby, które t umaczy y, e to profanacja – stawianie lasu Krzy y. Odsy am na Gór Krzy y w Szawlach. Las Krzy y, na Krzy ach – Krzy e wi ksze, mniejsze. Ojciec wi ty nic nie mówi o profanacji, odwiedzi to miejsce z nabo stwem i wzruszeniem (fot. na ok adce). Nie s ysza am g osów oburzenia, kiedy Krzy e rzeczywi cie profanowano – usuwaj c je z terenu wirowiska metod usuwania mieci, oczywi cie pod os on nocy. Te nie rozumiem tego, e nikt nie upomina si , nie domaga obecno ci Krzy a w celi wi tego Maksymiliana. Krzy z celi zosta usuni ty w czasie sprawy dotycz cej Klasztoru SS Karmelitanek i walki o obecno Krzy a na wirowisku. Nale y doda , e na wirowisku zgin li wy cznie Polacy! 86 Ka dorazowo podczas pobytu w obozie z Ojcem Janem Siemi skim wk adali my przez krat Krzy do celi w Bunkrze mierci, ka dorazowo kto Krzy usuwa . Dlaczego nie mam prawa da , eby w miejscu, w którym odda ycie mój wi ty Rodak, na terenie szczególnie u wi conym m cze stwem i krwi moich Rodaków, a który le y w obr bie mojego pa stwa – sta Krzy ? Na pisma nie otrzyma am odpowiedzi, telefonicznie wyja niono – „ale w celi stoi pascha ”, o tym wiemy. Ale dlaczego usuni to Krzy ? To pytanie spotyka si z milczeniem. Podobno odzyskali my wolno , niezale no , wszystko co mo na by o odzyska , ale do Unii Europejskiej – mieli my obowi zek wst pi . Podobno Unia oczekiwa a z naszej strony, oczywi cie z ut sknieniem – na ewangelizacj , tylko dlaczego, przecie Europa od zawsze by a chrze cija ska? Co si wobec tego sta o? Czy kto móg by poinformowa , my o nak aniaczach, jak przebiega ewangelizacja Unii? Kto si ewangelizacj , obok prac ekumenicznych, zajmuje? Min o pi lat i cho by skromne efekty powinno si ju zauwa. Jak na razie, pot guj si objawy zaplanowanego poganiania i barbaryzacji Europy! Ksi dz Profesor Czes aw Bartnik w artykule Antykatolicyzm spo eczno-polityczny („Nasz Dziennik”, 3-4 pa dziernika br.) zacytowa opini francuskiego filozofa, socjologa i historyka Alaina Besançona: „Ko ció katolicki to jedyna organizacja religijna, któr dzi mo na obra,l publicznie, oficjalnie atakowa ”. Dotyczy to, na razie, przede wszystkim Europy. W innych regionach wiata po prostu – chrze cijan si morduje! Kto analitycznie obserwuje czas transformacji okr osto owej, widzi jaskrawo. Ju w roku1989 Polsk opanowa a zorganizowana akcja antykatolicka i antynarodowa, zamaskowana obecno ci decydentów na uroczysto ciach ko cielnych i u Ojca wi tego, zapraszaniem osób duchownych na uroczysto ci i obchody pa stwowe, z wizerunkiem Matki Boskiej w klapie. W tym samym czasie Polska zalana zosta a pornografi , domami o nazwie „agencje towarzyskie”, wulgaryzmami, kpinami z osób duchownych („klechy”, „czarni”), zawartymi w prasie, na czele ze sztandarowym brukowcem rzecznika prasowego czasu PRL-u. Nikt, kogo g os powinien si liczy , kategorycznie i jednoznacznie nie zaprotestowa . Wytworzy a si mieszanka poj ciowa dla mas, które mia y uzna , e na tym polega demokracja i wolno ! Przez ca y okres naszej historii byli my ostrzegani! W roku 1986 w „Instrukcji o Chrze cija skiej Wolnoci i Wyzwoleniu”, podpisanej przez jej ówczesnego Prefekta Józefa Kard. Ratzingera, og oszonej przez Kongregacj Nauki Wiary (Pallottinum 1986), w punktach od 15 do 19-go, mi dzy innymi czytamy: P o s z a n o w a n i e a d u p r a w n e g o jako gwaranta stosunków w onie wielkiej rodziny ludzkiej u l e g a p o s t p u j c e m u r o z k a d o w i […]. Si y, które powinne rozwojowi wolno ci s wzrostowi zagro enia […]. Zbyt cz sto lud jest rozczarowany niepodleg ci zdobyt z wielkim trudem […]. L u d d o p r o w a d z o n y d o b e z s i l n o c i z m i e n i a j e d y n i e p a n ó w […]. W odniesieniu do nowo ytnego ruchu wewn trznego wyzwolenia cz owieka, trzeba stwierdzi , e wysi ek maj cy na wzgl dzie wyzwolenie my li i woli z ich ogranicze , doprowadzi niektórych do przekonania, e moralno jako taka stanowi ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE irracjonaln przeszkod , któr cz owiek ma prawo przezwyci […]. W tym tkwi korze tragedii towarzysz cych nowo ytnej wolno ci […]. Wcze niej, w roku 1915, wi ty Biskup Józef Sebastian Pelczar w przes aniu do polskiego spo ecze stwa Wezwanie do pracy nad duchowym odrodzeniem si Narodu polskiego (Kuria Diecezjalna w Rzeszowie, L.dz. 1811/2005. Imprimatur Ks. Bp Edward Bia og owski. Rzeszów 2006), wyczuwaj c szanse odzyskania przez Polsk niepodleg ci, wskazywa na konieczno aktywnego udzia u spo ecze stwa w jej zdobywaniu i kszta towaniu. wi ty Biskup wiedzia , e gro Polsce niebezpiecze stwa, przede wszystkim ze strony jawnego ateizmu. W Wezwaniu pisa : Falang ateizmu s zwolennicy materializmu, czyli ba wochwalcy cia a i z ota. Materializm chce panowa w filozofii, naukach przyrodniczych, w wiecie etycznym jako moralno wyzwolona, w polityce jako górowanie si y nad prawem. Przewodni si ateizmu s masoneria, socjalizm antychrze cija ski czyli materializm, pozytywizm, indyferentyzm, modernizm, od wi tny katolicyzm, który si objawia w nadzwyczajnych okoliczno ciach, np. n a n a b o stwach patriotycznych czy pr zed wyboram i. Sk d my to znamy? W poszczególnych rozdzia ach Wezwania wi ty Biskup Józef Sebastian zwróci si kolejno do wszystkich stanów, w pierwszej kolejno ci do Duchowie stwa diecezjalnego. W rozdzia ach IX i XI, odnosz cych si do osób wykszta conych i dziennikarzy, apelowa : Na mieszka ców miast dzia a wiele z ych czynników, nieraz b dne wychowanie w domu i szkole, materializm w zasadach i yciu, wp yw radykalnych czy liberalno- ydowskich dzienników i demoralizuj cych powie ci, odzwyczajanie od obowi zków praktyk pobo nych. Co czyni ? – pyta wi ty. Przede wszystkim zreformowa wychowanie domowe i szkolne. Strzec moralno ci publicznej – zmniejszy liczb szynków, zamkn domy nierz du, u s u do szcz t u pism a i widokówki porn ograficzne. Obostrzy cenzur dzienników, broszur, ksi ek, a szczególnie nie dopu ci do szerzenia blu nierstw, zohydzenia religii i duchowie stwa, zachwalania rozpusty czy innych wyst pków albo anarchii spo ecznej. Wykonywa energicznie ustawy przeciw pija stwu i gwa ceniu dni wi tych, rozci ga ci lejsz kontrol nad teatrami, kinami, kabaretami itp., aby nie by y rozsadnikami niemoralnoci. Podnosi uczucia religijne i patriotyczne u wszystkich. Du o wcze niej w podobnym duchu pisa do Tymoteusza: wi ty Pawe A wiedz o tym, e w dniach ostatnich nastan chwile trudne. Ludzie b samolubni, chciwi, wynio li, pyszni, blu ni cy, niepos uszni rodzicom, niewdzi czni, niegodziwi, bez serca, bezlito ni, mi uj cy oszustwa, niepohamowani, bez uczu ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nad ci, mi uj cy rozkosz. okazywa p o z ó r p o b o n o c i , ale wyrzeksi jej mocy. I o d t a k i c h s t r o . Z takich bowiem s ci, co w lizguj si do domów i przyci gaj na swoja stron kobietki obci one grzechami, powodowane po daniami ró nego rodzaju, takie co to zawsze si ucz , a nigdy nie mog doj do poznania prawdy […], przeciwstawiaj si prawdzie, ludzie o spaczonym umy le, którzy nie zdali egzaminu z wiary (Tm 3,1-9). Chwile trudne nasta y, co my na to? Jedenastego listopada br. Ksi dz Pra at p k. S awomir arski w bazylice wi tego Krzy a w Warszawie powiedzia : „Patriotyzm – to przejaw wielko ci ludzkiego ycia”. Trzynastego listopada br. w kazaniu z cyklu Z Ko cio em w Trzecie Tysi clecie (Radio Maryja) Ksi dz Biskup Józef Zawitkowski przypomnia : „Kiedy mi Ojczyzny ga nie, wtedy przychodz rz dy otrów”. £ 1 Ks. Bp. Adam Lepa – wybitny specjalista i autor wielu ksi ek z zakresu rodków przekazu, które ka dy powinien przeczyta , a przynajmniej: wiat propagandy, Biblioteka „Niedzieli”, tom 7, Cz stochowa 1994; wiat manipulacji, Biblioteka „Niedzieli”, tom 18, Cz stochowa 1995. ¢ Maria Jazownik KRESOWE ZADUSZKI W PODZIELONOGÓRSKIEJ PRZEBACZY MO NA, ZAPOMNIE – NIGDY! W HO DZIE OFIAROM LUDOBÓJSTWA DOKONANEGO W LATACH 1939-1947 PRZEZ OUN-UPA W GNI OWODACH ORAZ INNYCH MIEJSCOWO CIACH NA KRESACH WSCHODNICH II RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ YCA 2009 – G osi g ówny napis na pomniku u podnó a wzgórza ko cielnego w ycy (fot. na ok adce). 30 pa dziernika br., tu przed Dniem Wszystkich wi tych, odby a si uroczysto wmurowania w fundament yckiego pomnika urny z ziemi z mogi pomordowanych w Gni owodach na Tarnopolszczy nie oraz innych miejscowo ciach na Kresach Wschodnich. W ten pi kny sposób mieszka cy wioski uczcili pami swoich bliskich, a tak e zyskali symboliczny grób – miejsce, ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. YCY gdzie b mogli zapali znicze i pomodli si za dusze okrutnie pomordowanych przez ukrai skich nacjonalistów. yca to niewielka podzielonogórska miejscowo . Jej stara cz w wi kszo ci zasiedlona zosta a po wojnie przez by ych mieszka ców wsi Gni owody (dok adniej ich losy opisywali my rok temu („Nad Odr ” 2009, nr 1112). Przybyli tu tak e w 1945 r. rodzice Czes awa Laski, przewodnicz cego Komitetu Budowy Pomnika, który z tegorocznej pielgrzymki w rodzinne strony przywióz ziemi z mogi . Oprócz nielicznych ju dawnych mieszka ców Gni owód, potomków ofiar i mieszka ców wioski, na uroczysto przybyli tak e inni znamienici Go cie, m.in.: ks. W adys aw Obacz ze S upska, ks. dr Henryk Nowik z Zielonej Góry, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski z Krakowa, p. W adys aw Starczewski – Prezes Lubuskiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych 87 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE Okr gu Zielonogórskiego, p. Andrzej wider – Dyrektor Urz du Marsza kowskiego, p. Krzysztof Weso owski – Pe nomocnik Marsza ka Województwa Lubuskiego ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, p. Krzysztof Sroczy ski – Przewodnicz cy Rady Powiatu Zielonogórskiego, p. Mariusz Zalewski – Wójt Gminy Zielona Góra, pp k Maciej Mroczkowski – dowódca Jednostki Wojskowej w Czerwie sku. Uroczysto u wietni a kompania honorowa 4. Zielonogórskiego Pu ku Przeciwlotniczego w Czerwie sku oraz poczty sztandarowe: Lubuskiej Rodziny Katy skiej, Zwi zku nierzy Armii Krajowej, Lubuskiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych, Liceum nr 3 w Zielonej Górze, Gimnazjum nr 1 i nr 3 w Zielonej Górze, Szkó Gminy Zielona Góra. Uroczysto ci rozpocz y si w ko ciele pw. Matki Bo ej Fatimskiej – ko ciele filialnym Parafii pw. w. Wojciecha w Czerwie sku, której proboszczem jest ks. Pawe Konieczny. Na pocz tku odby si koncert zespo u muzycznego „Pohulanka”, dzia aj cego w ramach Oddzia u Towarzystwa Mi ników Lwowa i Kresów Po udniowo-Wschodnich w Zielonej Górze. Arty ci pod kierownictwem p. Romana Garbacika wykonali znane pie ni religijne i patriotyczne ( liczna Gwiazdo miasta Lwowa, Czarna Madonna, Modlitwa obozowa, Ojczyzna ma droga, Barka). Po koncercie zgromadzeni wys uchali recytacji wierszy w wykonaniu m odzie y z Przylepu i ycy (gor ce podzi kowania za przygotowanie uczniów nalesi p. Annie Nahorskiej). Szczególnie poruszy y zebranych i zapad y w pami s owa wiersza Kazimierza Józefa W grzyna pt. Matko Bia ego Or a… Czerwieni i bieli…: Matko Bo a Bezdomna id ca przez kresy Matko spalonych domów popio u i krwi z wiatrem we w osach i un na twarzy Matko tamtych tragicznych i bolesnych dni i zburzonych ko cio ów... i blu nierczych czynów... i dworów gdzie zabrak o polskiego pacierza Matko zdzicza ych sadów gdzie pio un gorycz zarasta szorstkie serca ludzkiego przymierza Matko Oczekiwania na zgubionych drogach gdzie szatan drogowskazy wyci a do pnia gdzie ludzkie czyny ciasno spl tane jak powróz co ci ki kamie sumienia ci gn a do dna Matko Czu ej T sknoty do polskich kapliczek gdzie wiergot dzieci rado roznosi w ród k gdzie w imi Bo e ludzie gdy by o potrzeba splatali wieniec pomocy z pracy swoich r k Matko Bolesnych cie ek od krzy a... do krzy a drogi od rany... do rany... i od zy... do zy... gdzie cichy szept w ród trawy opowiada niebo gdzie Requiem w krzyku ptaka nad polami dr y Matko Trudnej Nadziei i gorzkiej pami ci oby my nigdy z l ku przed bli nim nie dr eli Matko Tych co odeszli i... Którzy zostali... Matko Bia ego Or a... Czerwieni... Bieli... Nast pnie rozpocz a si Msza wi ta w intencji tych, którzy w latach 1939-1947 na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej zmuszeni byli odda ycie za to, e byli Polakami. Mszy wi tej przewodniczy ks. W ady- 88 aw Obacz. Kazanie wyg osi ks. Tadeusz IsakowiczZaleski. Koncelebransami byli tak e: ks. Proboszcz Pawe Konieczny, ks. dr Henryk Nowik, ks. Wikariusz Adam Firak i kleryk ukasz Hamera. – Nie tak dawno – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – uczestniczy em tutaj w uroczysto ci po wi cenia pomnika, na którym s wypisane imiona pomordowanych, a tak e miejscowo ci, z których oni pochodz . Dzisiaj zostanie pod ten pomnik wniesiona ziemia z miejscowo ci, z której pochodzi wi kszo parafian, a tak e ziemia z Mariampola nad Dniestrem. W ten symboliczny sposób chcemy m odemu pokoleniu, tym, którzy tutaj przychodzili na wiat, dzieciom i m odzie y, powiedzie , e jest to bardzo symboliczna wi mi dzy Ziemiami Wschodnimi a Ziemi Lubusk . Przecie wielu Polaków wyp dzonych z Ziem Wschodnich osiedli o si tutaj. To by a straszliwa w drówka ludów. Równocze nie trzeba pami ta , e ta ziemia zroszona jest krwi m czenników. […] Wielu mieszka ców Kresów Wschodnich zgin o z r k swoich s siadów – ukrai skich s siadów. Oczywi cie nie mo na powiedzie , e to naród ukrai ski wymordowa naród polski, tylko wrzód, który powsta na narodzie ukrai skim w postaci ideologii Stepana Bandery i Ukrai skiej Powsta czej Armii. Oni mordowali nie tylko Polaków, ale równie ydów, Ormian, Czechów, a tak e tych Ukrai ców, którzy sprzeciwiali si ideologii Bandery, i tych Ukrai ców, którzy jako ludzie sprawiedliwi ratowali Polaków. Dalej w swoim kazaniu ks. Isakowicz-Zaleski nawoywa do pokoju: – Dzi prawda o tym ludobójstwie jest prawd niechcian . […] Przypominamy to wszystko nie aby rozdziera stare rany, ale dlatego, eby prawda by a jasno powiedziana i dopiero na tej prawdzie mo na by o budowa przebaczenie i pojednanie. Po Mszy w. wszyscy zgromadzeni udali si w okolice Krzy a Niepodleg ci, upami tniaj cego siedemdziesi rocznic restytucji pa stwa polskiego, a wzniesionego w roku 1988 staraniem ks. dra Henryka Nowika, ówczesnego proboszcza czerwie skiej parafii. W nie w pobli u Krzy a przed rokiem stan pomnik upami tniaj cy ofiary ludobójstwa na Kresach. Uroczysto ci przy pami tkowych tablicach prowadzi Rafa Gajewski. Po od piewaniu przez zgromadzonych hymnu narodowego wyg oszono okoliczno ciowe przemówienia. Rafa Gajewski, cz onek Komitetu Budowy Pomnika, mówi m.in.: – Uroczysto wmurowania w podstaw pomnika urny z ziemi jest doko czeniem i zwie czeniem podj tych przed ponad rokiem dzia mieszka ców ycy, kresowian i ich przyjació . Cel nasz jest jasny i prosty – przypomnie prawd i utrwali pami o tej zbrodni. Dla wielu tutaj obecnych jest to te symboliczny akt przeniesienia cz stki utraconej Ma ej Ojczyzny i z czenia jej z now , w której urodzi y si ich dzieci, wnuki, prawnuki… Jeste my st d, ale nie wolno nam zapomnie o korzeniach. Prof. UZ Leszek Jazownik, cz onek Komitetu Budowy Pomnika, stwierdzi : – Upami tniaj c dzi ofiary aktów ludobójstwa dokonanego przez bandy OUN-UPA, chcemy jednocze nie przypomnie wyryte na p ycie yckiego pomnika znamienne s owa generaa Józefa Hallera: „Prosimy Boga, by z tej krwi ofiarnej nie powsta ju aden krwawy czy ognisty m ciciel, lecz by Bóg – Sam M ciciel – w mi osierdziu swoim po czy bratnie narody w serdecznym u cisku przebaczenia”. Ks. dr Henryk Nowik, budowniczy wi tyni w ycy, nawi za do idei braterstwa ludów s owia skich: –To miejsce dla nas jest bardzo bliskie, bo ono powsta o trudem waszej pracy, waszej my li i mi ci waszych serc. […] ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE My, jako S owianie mamy jedn wspóln wizj braterstwa. Dlatego bardzo prosz , a eby obok pomnika postawionego na tej ziemi, zadba o pomnik kulturowy, w postaci my li, serca i otwarto ci naszego polskiego ducha, na wszystkie sprawy, które cz si z wolno ci ludów s owia skich. O historycznej pami ci mówi p. Andrzej wider, Dyrektor Urz du Marsza kowskiego, pe nomocnik Zarz du Województwa Lubuskiego ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych: – Rzymski filozof Cyceron powiedzia , e cz owiek, który cierpi, pami ta. B c dzisiaj tu w tym miejscu i czasie my powinno tej pami ci spe niamy. Powinno najwi ksz , jak jeste my winni odda tym ludziom. Ale dla nas i dla wspó czesno ci jest pytaniem zasadniczym, co my z t pami ci zrobimy. Owa pami jest elementem bole ci, szacunku, a dla osób, które maj osobisty stosunek do tamtych czasów – równie mi ci. […] Owa pami winna stanowi fundament patriotyzmu, polsko ci i to samo ci. Winna zmierza do tolerancji i pojednania, ale tolerancji i pojednania w prawdzie. Miar naszego cz owiecze stwa jest d enie do prawdy […]. Po przemówieniach p. Czes aw Laska odczyta d ulist pomordowanych. Nast pnie g os zabra p. Staniaw Obacz ze Smolna Wielkiego, który przywióz ziemi z mogi ze swego rodzinnego Mariampola, prosz c, aby zosta a ona do czona do urny z ziemi z mogi z Gni owód, Bednarowa i Stanis awowa. – Moi kochani. Nie mam zdrowia, bo ju jestem cz owiek starszy, schorowany, ale na tak uroczysto musia em przyjecha , bo mam wszystko to we krwi – mówi p. Obacz. – Przywioz em garsteczk ziemi z mojej rodzinnej miejscowo ci, z Mariampola ko o Halicza, powiat stanis awowski. Drodzy mieszka cy! Przyjmijcie t ziemi i po cie j razem z wasz ziemi . Ta ziemia, która tu jest, jest ziemi wi ! A dlaczego? – pytacie. […] W dawnych czasach mszy wi tej nie wolno by o odprawia gdziekolwiek. […] Ko ci wi tych musia y by na o tarzu.[…] Powiedzia sam papie : we mijcie gar tej waszej ziemi kresowej i po cie j na o tarzu, bo ta ziemia wi jest, bo ona przesi kni ta krwi tych wszystkich obro ców wiary i obro ców Ojczyzny. Po cie j na o tarzu – to relikwie. Pan Obacz podzieli si wspomnieniami: tak e swymi tragicznymi – Powiem wam, co prze em najgorzej i do dzi nie mozapomnie . Jak spalono wie […] poszli my popatrze na pogorzelisko. Do dzisiaj mam to przed oczyma – ujrza em dziecko mo e roczne na p ocie [nabite na sztachety – red.], a pod p otem matka z ober ni tymi piersiami… Nast pnie ks. proboszcz Pawe Konieczny wyg osi ogos awie stwo. Wraz z pozosta ymi duchownymi poogos awi pomnik i zebranych: – Niech b ogos awie stwo Boga Wszechmog cego sp ynie na t urn i tablic pami tkow . Niech ta ziemia, która spoczywa b dzie tu, w fundamentach tego pomnika, uczy nas. Uczy nas pami ci – pami ci o naszych rodakach, o naszych krewnych przyjacio ach, s siadach. Ale uczy te nas przebaczenia w imi mi ci Chrystusowej, który to Chrystus mówi : „Módlcie si za tych, którzy was prze laduj ”. Dlatego te niech to b ogos awie stwo sp ywaj ce na te prochy, na t ziemi , b dzie b ogos awie stwem tak e i dla nas, tu b cym nie tylko dzi na uroczysto ci, ale mieszkaj cym na tej ziemi. I niech ta ziemia, ten pomnik, b dzie zawsze iskr przebaczenia i pami ci. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wraz z p. Roman Micha owsk (mieszkank ycy pochodz z Gni owód, której oboje rodzice zgin li z r k banderowców) yli urn w fundamencie pomnika. Na krypcie z ziemi z mogi Czes aw Laska wraz z Kazimierzem ura skim (g ównym budowniczym pomnika) umie cili pami tkow tablic . Z ono wie ce i wi zanki kwiatów, zapalono znicze. Na zako czenie zebrani od piewali pie Bo e, co Polsk . £ ¢ Maria Jazownik, Leszek Jazownik SEJM SOBIE – MEN SOBIE rodowiska kresowe zd y si ju przyzwyczai do tego, e nie znajduj nawet cienia sympatii ze strony kolejnych ekip rz dowych, które ch upami tniania ofiar ludobójstwa dokonanego przez cz onków Organizacji Ukrai skich Nacjonalistów oraz Ukrai skiej Powsta czej Armii traktuj jako zamach na dobros siedzkie stosunki z Ukrain , a co gorsza – zamach na EURO 2012 i ca y zwi zany z nim geszeft. Przedstawicielom tych rodowisk trudno jednak pogodzi si z jaskrawymi przejawami lekcewa enia obowi zuj cego w Polsce prawa. W ostatnich dniach wystosowali wi c w tej sprawie List otwarty do minister edukacji – Katarzyny Hall Szanowna Pani Minister! 15 lipca 2009 roku Sejm Rzeczypospolitej Polski przyj przez aklamacj uchwa „w sprawie tragicznego losu Polaków na Kresach Wschodnich” („Monitor Polski” 2009, nr 47, poz. 684). Zobowi zuje ona w adze publiczne wszystkich szczebli do upami tniania ofiar masowych mordów dokonanych na naszych Rodakach przez ukraskich nacjonalistów. G osi ona ponadto, i „Tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. winna by przywrócona pami ci historycznej wspó czesnych pokole ”. Niestety, w adze naszego pa stwa, dopuszczaj c si ra cego naruszenia obowi zuj cego w Polsce prawa, notorycznie uchylaj si od rzetelnej realizacji przywo anej tu uchwa y. Z oczywistych wzgl dów szczególnie wa kie zadania w dziedzinie przywracania pami ci ofiar ludobójstwa dokonanego przez bandy OUN-UPA spoczywaj na barkach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Z przykro ci trzeba jednak stwierdzi , e zadania te nie s nale ycie realizowane przez resort o wiaty. Absolwenci polskiej szko y wci dysponuj znikom lub, co gorsza, zupe nie zafa szowan wiedz o jednej najokrutniejszych zbrodni w dziejach nowo ytnej Europy. Apelujemy do Pani Minister o podj cie zdecydowanych kroków, maj cych na celu gruntown zmian zaistnia ej sytuacji. W tym celu konieczne wydaje si : 1. Wprowadzenie do spisu lektur na III i IV stopniu edukacji utworów literatury pi knej, podejmuj cych tematyk ludobójstwa dokonanego na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. W szczególno ci korzystne by oby: 89 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE – Uwzgl dnienie w edukacji na poziomie gimnazjalnym utworów lirycznych o tej tematyce, które wysz y spod pióra, np. Józefa W grzyna, Stanis awa Srokowskiego oraz Krzysztofa Ko tuna, a tak e – odpowiednio do wieku dobranych wyimków z prozy powie ciowej autorów pisz cych o mordach ludno ci polskiej na Kresach Wschodnich II RP. – Wprowadzenie do kanonu lektur obowi zkowych w szkole redniej na poziomie podstawowym wybitnej powie ci W odzimierza Odojewskiego Zasypie wszystko, zawieje…, a tak e jednego spo ród znakomitych utworów powie ciowych Stanis awa Srokowskiego (np. Duchy dzieci stwa czy Repatrianci) oraz zbioru opowiada Nienawi albo przynajmniej niektórych z tych opowiada , cho by takich jak Dziadek Ignacy czy Anio y. Nawiasem mówi c, powie Odojewskiego funkcjonowa a ju w programie szkó rednich, ale – niestety – obowi zuj cym wy cznie na poziomie rozszerzonym. Jednak e i tu przeszkadza a ona wspó czesnym twórcom programów. Postanowili wi c – ca kowicie lekcewac d enia polskiego parlamentu do upami tniania ofiar zbrodni ukrai skich nacjonalistów – usun j z listy lektur. 2. Dokonanie przegl du podr czników historii i usuni cie (przynajmniej do czasu wniesienia odpowiednich poprawek) z listy ksi ek szkolnych aprobowanych przez MEN do u ytku szkolnego tych publikacji, w których przedstawiony zosta zafa szowany obraz sytuacji Polaków na Kresach Wschodnich II RP. Do najcz stszych metod przek amywania historii nale y: – Zast powanie w pe ni uzasadnionego w wietle prawa mi dzynarodowego okre lenia „ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na ludno ci polskiej” eufemizmami w rodzaju „konflikt polsko-ukrai ski” itp. Eufemizmy te maj na celu umniejszanie wagi zbrodni pope nionych przez ukrai skich nacjonalistów oraz relatywizacj zjawisk historycznych, polegaj na stawianiu znaku równo ci mi dzy motywowanymi szowinistyczn ideologi Dmytra Doncowa, planowymi i konsekwentnie realizowanymi przez ukrai skich nacjonalistów czystkami etnicznymi a spontanicznymi i zakrojonymi na nieporównywalnie mniejsz skal akcjami odwetowymi polskich formacji obronnych. – wiadome zani anie liczby ofiar zbrodni dokonanych przez ukrai skich nacjonalistów poprzez uwzgl dnianie wy cznie ok. 60 tys. osób zamordowanych na Wo yniu, przy jednoczesnym pomijaniu takiej samej albo i wi kszej liczby osób u mierconych w Ma opolsce Wschodniej. 3. Usuni cie z listy materia ów aprobowanych do u ytku szkolnego opracowania pn. Teki edukacyjne IPN. Stosunki polsko-ukrai skie w latach 1939-1947. Teki te, wydane pod redakcj Grzegorza Motyki, zosta y opracowane – jak wykaza to w swoim obszernym artykule Prof. Józef Wysocki – w sposób wyj tkowo niekompetentny i fa szuj cy histori 1. 4. Odst pienie od groteskowych prób wypracowywania wespó z przedstawicielami neonacjonalistów ukrai skich – jak to si okre la – wspólnej wizji historii konfliktu polsko-ukrai skiego w latach 1939-1947. Po pierwsze, nasze pa stwo i nasze spo ecze stwo s w stanie doskonale obywa si bez uzgodnionej w ten sposób wizji historii, tak jak obywa si do tej pory bez prób uzgadnia- 90 nia obrazu II wojny wiatowej z dzia aj cymi na terenie Niemiec ugrupowaniami neofaszystowskimi. Po wtóre, uznanie, e w latach 1939-1947 istnia konflikt polskoukrai ski, ju w punkcie wyj cia – jak s usznie podkre la Prof. Wysocki – zafa szowuje histori . Organizacje ukraskich nacjonalistów, skupiaj ce 1-2% cz onków tej narodowo ci, nie mog by traktowane jako ogó spoeczno ci ukrai skiej, a tym bardziej – nie mog by uznane za pe noprawny podmiot prawa mi dzynarodowego, z którym pa stwo polskie pozostawa o w stanie konfliktu zbrojnego. Oczywi cie, mówienie o „konflikcie polsko-ukrai skim” jest równoznaczne z sankcjonowaniem bezpodstawnych uzurpacji zwyk ych zbrodniarzy wojennych oraz ich potomków do reprezentowania spoeczno ci ukrai skiej. Po trzecie, zasiadanie do wspólnego sto u w sprawie uzgadniania podr czników historii ma jakikolwiek sens dopiero wówczas, gdy strona ukraska uzna – zgodnie z prawd – e Organizacja Ukrai skich Nacjonalistów (m.in. czynnie uczestnicz ca w pogromach ydów i mordach na lwowskich profesorach), a nast pnie utworzona przez jej frakcj banderowsk Ukrai ska Powsta cza Armia by y kolaboruj cymi z Hitlerem organizacjami zbrojnymi, realizuj cymi skrajnie szowinistyczny program Dmytra Doncowa i odpowiedzialnymi za akty ludobójstwa dokonanego ze szczególnym okrucie stwem, którego ofiarami stali si Polacy oraz obywatele polscy narodowo ci ydowskiej, czeskiej, ormia skiej, a tak e – ukrai skiej. 5. Podj cie wespó z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wy szego dzia zmierzaj cych do podnoszenia wiedzy nauczycieli przedmiotów humanistycznych o tragedii, która dotkn a obywateli polskich na Kresach Wschodnich II RP. Szanowna Pani Minister, dzi ju wida wyra nie, e prowadzona dotychczas w Polsce polityka przemilczania ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukrai skich oraz id ca z ni w parze polityka umizgiwania si do Wiktora Juszczenki i jego neobanderowskiego zaplecza politycznego zako czy a si nie tylko fiaskiem, ale wr cz ca kowit kompromitacj : pó roku od czasu, gdy Juszczenko otrzymywa w Polsce najwy sze odznaczenia pa stwowe i honorowy doktorat na KUL-u, cz onkowie Parlamentu Europejskiego pot pili jego dekrety heroizuj ce Bander i UPA. Europarlamentarzy ci uznali, e w demokratycznej Europie nie ma miejsca na faszyzm w adnej jego postaci. adze polityczne naszego kraju nie mog kontynuowa dotychczasowej polityki. Konieczne jest stanowcze i jednoznaczne pot pienie ludobójstwa dokonanego przez ukrai skich nacjonalistów. Powinno temu towarzyszy u wiadomienie szerokim rzeszom polskiego spo ecze stwa przyczyn tego ludobójstwa, jego przebiegu i skutków. Raz jeszcze apelujemy zatem do Pani Minister, aby resort o wiaty do wszelkich stara , by – zgodnie z zapisem uchwa y sejmowej – tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej zosta a „przywrócona pami ci historycznej wspó czesnych pokole ”. Wysokie standardy Donald Tusk przy ka dej nadarzaj cej si sposobno ci lubi podkre la , e PO wprowadza do polityki wy- ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE sokie standardy etyczne, a jego ekipa rz dowa urzeczywistnia wysokie standardy, je li chodzi o sposób sprawowania w adzy. Niestety, w wypadku wdra ania w ycie postanowie uchwa y Sejmu z 15 lipca 2009 roku deklarowanego przez Premiera perfekcjonizmu politycznego jako nie da o si zauwa … Nale o si spodziewa , e wspomniana uchwa a zainspiruje nasze w adze pa stwowe do podejmowania ró nego rodzaju inicjatyw, jak cho by finansowanie bada naukowych nad problematyk dokonywanej przez nacjonalistów ukrai skich masowej eksterminacji ludnoci polskiej, zaanga owanie si w tworzenie Muzeum Kresów, wspó finansowanie i wspomaganie przedstawicieli polskiej kinematografii w tworzeniu przez nich zarówno filmów dokumentalnych na temat zbrodni OUNUPA, jak te ekranizacji najwybitniejszych dzie literackich o tej tematyce. Mo na by o oczekiwa , e w adze naszego pa stwa wespr Kresowian w ich d eniu do upami tniania licznych na Ukrainie miejsc ka ni, a w szczególno ci – setek polskich wiosek, które banderowcy zrównali z ziemi i których nie znajdzie si ju na wydawanych wspó cze nie mapach. Mo na by o ywi nadziej , e odblokowane zostan mo liwo ci finalizowania ledztw prowadzonych przez prokuratorów IPN w sprawie ludobójstwa dokonanego przez bandy OUN– UPA. Wydawa o si oczywiste, e wdro one zostan programy edukacyjne, umo liwiaj ce u wiadomienie zarówno m odzie y, jak te doros ej cz ci naszego spoecze stwa rozmiarów zbrodni dokonanej z bezprzyk adnym okrucie stwem przez ukrai skich sprzymierze ców Hitlera. Mo na by o domniemywa , e administracja pa stwowa ni szego szczebla zadba o to, aby nowo powstaj cym ulicom i placom systematycznie nadawane by y nazwy upami tniaj ce ofiary tragedii, która rozegraa si na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Wszystkie te nadzieje okaza y si jednak p onne. Ma o tego. Od kilku miesi cy na biurku ministra sprawiedliwo ci Krzysztofa Kwiatkowskiego le y pismo, w którym organizacje kresowe domagaj si wyja nienia, jaki jest w Polsce status prawny organizacji OUNUPA i dlaczego polskie w adze pa stwowe uchylaj si od realizacji umów mi dzynarodowych, zobowi zuj cych nasz kraj do takiej konstrukcji prawa, która umo liwia skuteczne ciganie zbrodniarzy wojennych. Minister sprawiedliwo ci, naruszaj c obowi zuj ce normy prawne, do dzi nie udzieli odpowiedzi. A pono yjemy w pa stwie prawa! Musimy w ka dym razie w to wierzy , bo mi ciwie nam panuj cy tak w nie zadekretowali. Z utrzymaniem wysokich standardów k opot ma nie tylko minister Krzysztof Kwiatkowski, ale tak e minister Katarzyna Hall. Postawa kierownictwa resortu o wiaty wiadczy o jego przekonaniu, e Polakom mo na gra na nosie Postulaty wysuwane przez rodowiska kresowe zmierzaj do przeciwstawienia si tego rodzaju postawie. Pierwszy z nich jest wyrazem niezgody na sytuacj , w której Ministerstwo – niejako naigrawaj c si z postanowie Sejmu – usuwa z podstawy programowej jedyny utwór w kanonie lektur, który podejmuje problematyk mordów dokonanych przez ukrai skich nacjonalistów. Postulat drugi zmierza do wycofania z u ytku szkolnego podr czników historii, które jawnie zafa szowuj ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. obraz sytuacji na Kresach w okresie drugiej wojny wiatowej. Kresowian oraz ich potomków szczególnie razi to, e w cz ci tych podr czników, podobnie jak w niektórych mediach, zw . w „Gazecie Wyborczej”, systematycznie mówi si o konflikcie polsko-ukrai skim i podkrela si prowadzenie przez Polaków akcji odwetowych. Nie chce si przyj do wiadomo ci, e wszystkie piony ledcze IPN prowadz dochodzenia w sprawie ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA, a nie – w sprawie jakiego konfliktu, w który rzekomo Polska by a uwik ana. Zast powanie okre lenia „ludobójstwo” eufemizmem „konflikt polsko-ukrai ski” jest pod e. Gdyby kto uzna , e zamiast mówi o holocau cie czy eksterminacji ludno ci ydowskiej, lepiej b dzie pougiwa si poj ciem „konfliktu ydowskoniemieckiego”, bo przecie w czasie powstania w getcie warszawskim Niemcy te gin li, to uznany zosta by za prowokatora lub, zwyczajnie, za kretyna. Je li natomiast w analogicznej sytuacji kto operuje terminem „konflikt polsko-ukrai ski”, to okre lany jest mianem „polskiego inteligenta wypowiadaj cego si w duchu porozumienia i pojednania”. Ale nie oszukujmy si – to nie jest polski inteligent, ale raczej trociniak nabijany „Gazet Wyborcz ”. Postulat trzeci zmierza do wykluczenia z u ytku szkolnego przygotowanych przez pracowników Instytutu Pami ci Narodowej Tek edukacyjnych, które nie by y przez Ministerstwo Edukacji Narodowej ani zamawiane, ani recenzowane, ani aprobowane. Obci one s one pot liczb b dów i przeinacze , a ich redaktor – Grzegorza Motyka – za rozmijanie si z prawd „wyró niony” zosta przez londy ski „G os Emigracji” nagrod „O lich Uszu”. Nale y podkre li , e opublikowanie Tek edukacyjnych nale y traktowa jako wa ny przyczynek do charakterystyki dzia alno ci IPN-u. Nasze spo ecze stwo pr dzej czy pó niej musi zada sobie pytanie, kto i po co zosta zatrudniony w tej instytucji oraz czy w aciwie wype nia ona swoje statutowe zadania. Postulat czwarty stanowi wyraz sprzeciwu wobec organizowanych na si prób uzgadniania z przedstawicielami neonacjonalistów ukrai skich obrazu historii. Tego rodzaju przedsi wzi cia Kresowianie traktuj jako niemoralne. Wyobra my sobie, co by by o, gdyby znalaz si w Polsce jaki wysoki urz dnik pa stwowy, który – nie bójmy si tego okre lenia – by by tak g upi, e zaproponowa by przedstawicielom spo eczno ci ydowskiej, aby zasiedli do wspólnego sto u z reprezentantami dziaaj cych na terenie Niemiec ugrupowa neofaszystowskich w rodzaju NPD w celu uzgodnienia obrazu holocaustu; i gdyby jeszcze poucza przy tym ydów – tak jak poucza si Kresowian (cho by na amach „Gazety Wyborczej”) – e powinni wreszcie poj , e ka dy naród ma prawo do w asnej historii, a Hitler (podobnie jak Bandera), cho dla jednych spo eczno ci jest postaci do kontrowersyjn , to w opinii innych jawi si jako patriota i bohater. Oczywi cie, tego rodzaju wypowiedziami ów niefortunny urz dnik wywo by skandal mi dzynarodowy, w wyniku którego reszt ycia sp dzi by na zasi ku dla bezrobotnych. I minister Hall, i prezes IPN-u, i redaktorzy „Gazety Wyborczej” doskonale o tym wiedz . Powstaje wi c pytanie, dlaczego proponuj Polakom to, czego nie o mieliliby si zaoferowa ydom?! 91 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE Bardzo wa ny jest postulat pi ty. Jego realizacja z jednej strony pozwoli na pog bienie wiedzy nauczycieli przedmiotów humanistycznych o tragedii, która rozegra a si na Kresach Wschodnich II RP, z drugiej za strony – umo liwi rozbudzenie zainteresowania polskich historyków problematyk bada nad ludobójstwem dokonanym przez bandy OUN-UPA. Jak s usznie zauwa a Dr Lucyna Kuli ska: Po roku 1989 nie szcz dzono pieni dzy na projekty dotycz ce euroregionów, krzewienia kultur mniejszo ci, tymczasem elementarna wiedza na temat polskiej kresowej kultury deprecjonowa a si i gin a. Lansowano w Polsce has o: »wybierzmy przysz «. Histori postanowiono »zostawi historykom«. Historycy jednak nie za bardzo kwapili si do nowych bada . Kiedy Polacy wraz z prezydentem »wybierali przysz «, na Ukrainie nast pi o co zupe nie odwrotnego. Wsparte duymi funduszami z Kanady, USA i Anglii ukrai skie organizacje nacjonalistyczne rozpocz y realizacj na Ukrainie, ale i w Polsce, planu pe nej rehabilitacji OUN i UPA, ze zbrodniczych antypolskich formacji na »bohaterów walki o now Ukrain « i pogromców komunistów2. Na Ukrainie trwa – jak ostatnio wykazali to zachodni badacze – masowe fabrykowanie dokumentów, s - cych „wybielaniu” i heroizacji banderowców. Tymczasem polscy historycy, przyzwyczajeni do tego, e szybkie awanse i uznanie uzyskuje si za pos usze stwo w adzy, wol nie podejmowa bada , które mog yby wzbudzi podejrzenia, i nie zachowuj poprawno ci politycznej. List Kresowian mo na poprze oraz wyrazi swoje opinie i komentarze, pisz c bezpo rednio na adres MEN: Ministerstwo Edukacji Narodowej al. J. Ch. Szucha 25 00-918 Warszawa lub wype niaj c formularz na stronie internetowej: http://www.men.gov.pl/index.php?option=com_wrapper& view=wrapper&Itemid=208 £ ____________________________ Przypisy: 1 http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/teki.html 2 L. Kuli ska, Dlaczego Polacy tak ma o wiedz o kresowych zbrodniach 1939-1947?, http://niemcy.salon24.pl/61028,ohistorii-przemilczenia-zbrodni-wolynskiej-aby-apologeci-marc [10 XII 2010] ¢ Witold Józef Kowalów Biskup Szel ek kandydatem na o tarze Dobrze si sta o, e po procesie beatyfikacyjnym ugi Bo ego ks. W adys awa Bukowi skiego, który mia miejsce w ostatnich latach w Krakowie, w Toruniu miejscowa Kuria Diecezjalna rozpocz a oficjalne starania o beatyfikacj biskupa uckiego Adolfa Piotra Szel ka. Dlaczego w Toruniu? Dlatego, e wo ski pasterz zmar na terenie obecnej diecezji toru skiej. W 60. rocznic mierci hierarchy ods oni to we wtorek, 9 lutego 2010 r., po wi con mu tablic pami tkow w Zamku Bierzg owskim k. Torunia (woj. kujawsko-pomorskie). Toru ski 92 Pasterz Bp Andrzej Suski og osi powo anie komisji historycznej dla procesu beatyfikacyjnego Bpa Adolfa Piotra Szel ka. Od tego czasu mo emy w stosunku do Biskupa Szel ka u ywa s ów „S uga Bo y". Tym sposobem w drodze na o tarze id r ka w r Biskup i Proboszcz katedry w ucku z okresu II wojny wiatowej – dwie najwybitniejsze postacie w Ko ciele na Wo yniu w tamtych niezwykle trudnych czasach. Jest to te dziejowa sprawiedliwo . Ko ció Katolicki w Polsce ma liczny zast p nowych wi tych i b ogoawionych, podobnie (chocia nieco mniej) Ukrai ski Ko ció Greckokatolicki, nawet aci ska archidiecezja lwowska doczeka a si dwóch wielkich wi tych, a woscy i inni m czennicy czekaj lepszych czasów. Ufam, e w nied ugim czasie Ko ció Rzymskokatolicki na Ukrainie og osi katalog m czenników za wiar okresu XX wieku i za przyk adem UKGK i Ko cio a Rzymskokatolickiego w Rosji rozpocznie starania o ich beatyfikacj . Wielk pomoc w tym b pomnikowe opracowania ks. Romana Dzwonkowskiego SAC i ró ne artyku y po wi cone lokalnym M czennikom i Wyznawcom. Ostatnio np. ukaza a si publikacja prasowa o m czennikach s awuckich – rozstrzelanym w latach 30. XX wieku na chórze ko cio a w S awucie i proboszczu tego ko cio a, ks. Feliksie Zabuskim. Ko czy si pierwsza dekada XXI stulecia. Chyba ju jest wystarczaj cy dystans od czasu sowieckich represji i okropno ci II wojny wiatowej. £ ____________________________ ród o: „Wo anie z Wo ynia”, stycze -luty 2010 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE ¢ Lech Ludorowski DZIE A WIELKIEGO PO YTKU. DOKONANIA TOWARZYSTWA SIENKIEWICZOWSKIEGO W 2009 ROKU W dzia alno ci Towarzystwa im. Henryka Sienkiewicza „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009” by y najwi kszym, najtrudniejszym, najbardziej z onym wielozadaniowym przedsi wzi ciem zrealizowanym w okresie bie cej dekady. W ca ej (blisko ju trzydziestoletniej) historii Stowarzyszenia nie by o zamierze równie ambitnych, po ytecznych i wa nych pod wzgl dem spo ecznym. Kontynuowa o ono bowiem z powodzeniem, rozpocz w poprzednich latach, donios dla wspó czesno ci i przysz ci, inicjatyw ratowania niszczej cego grobu Matki autora Quo vadis? na cmentarzu w Okrzei. W roku 2009 zdo ano nada temu ambitnemu i po ytecznemu dzie u rang zamierzenia ogólnonarodowego, popieranego tak e przez Rodaków zamieszkaych na obczy nie oraz przyjació Polski (z ró nych krajów). Wed ug szacunkowych danych propagowanie tej akcji podczas konferencji, sympozjów, konwersatoriów, wyst pie publicznych skierowanych do liczebnie du ych audytoriów, a tak e poprzez wydawnictwa Sienkiewiczowskie: apele, druki okoliczno ciowe, kartki pocztowe, edycje specjalne drobnych utworów pisarza, przynios o du e rezultaty: obj o swoim zasi giem kilkadziesi t tysi cy osób. Liczne wywiady i artyku y w prasie ogólnokrajowej, lokalnej, mediach elektronicznych liczb t znacznie zwielokrotni y. Rezultaty te mo na wi c uzna za bezprecedensowe. W ramach „Ogólnopolskich Spotka Sienkiewiczowskich 2009” zrealizowano nast puj ce zadania: Konferencje, konwersatoria, sympozja Zorganizowano cykl 5 ogólnopolskich konferencji naukowych (po czonych z licznymi programami towarzysz cymi – edukacyjnymi i artystyczno-kulturalnymi): Konferencj naukow I: W kr gu biografii i twórczoci Henryka Sienkiewicza (Adamów 1-2 IX 2009) pod patronatem honorowym: Longina Kajki – Starosty Powiatu uków, Forum Dialogu Powiatu ukowskiego i Stowarzyszenia Przedsi biorców Ziemi ukowskiej – zorganizowali: THS – Zarz d G ówny w Lublinie, Zespó Szkó im. Gen. F. Kami skiego w Adamowie, Wydawnictwo Polihymnia w Lublinie. Konferencj rozpocz (1 IX 09) wieczór pami ci Rocznice Narodu 1939-1944. W ho dzie bohaterom; w programie s owno-muzycznym obejmuj cym: poezj , dokumenty historyczne, gaw literack i osobiste wspomnienia wyst pili znani pisarze: Longin J. Oko , Barbara Wachowicz i aktorka Anna Swietlicka. Nast pnie odby o si konwersatorium Sienkiewiczowska biografistyka – nowe przyczynki; 3 wyst pie (po czonych z ciekaw dyskusj ) wys ucha o ok. 90 osób. Obrady konferencji (2 IX 09) poprzedzi o wr czenie nagród laureatom I. Sienkiewiczowskiego Konkursu Plastycznego i Fotograficznego 2009 zorganizowanego przez Zarz d G ówny THS oraz (pomys owa, bardzo udana) inscenizacja komedii H. Sienkiewicza pt. Zag oba swatem (w wykonaniu uczniów ZS w Adamowie, opracowa a i wyre yserowa a mgr Janina Biadun); wyg oszono ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. 8 referatów dla 450 osób uczestnicz cych w obradach nauczycieli i uczniów z kilku szkó powiatu ukowskiego. Konferencja II: „W kr gu recepcji Henryka Sienkiewicza” – Sienkiewiczowskie peregrynacje – Adamów – Czarnolas – Okrzeja – Wola Okrzejska – Adamów (3 IX 2009) mia a charakter warto ciowej pod wzgl dem kulturowym i naukowym sesji „peregrynuj cej” na wa nym szlaku Muzeów Jana Kochanowskiego i autora Trylogii. W jej cz ci wst pnej ( „autokarowej”, po czonej ze zwiedzaniem Czarnolasu) odczytano 3 referaty dla 43 uczestników. W cz drugiej sesji (odby a si ona w Zespole Szkó im. H. Sienkiewicza w Okrzei i Muzeum Sienkiewiczowskim w Woli Okrzejskiej) uczestniczy o ok. 350 uczniów i nauczycieli; wyg oszono 2 referaty. Jej dominuj cym sk adnikiem by a oryginalna inscenizacja Henryka Sienkiewicza „Quo vadis?”. Epizody powie ci w wykonaniu uczniów ZS w Okrzei (opracowanie i re yseria: G. Lisiecka-Witan, T. Ko uch, muzyka. B. Ochnik). W cz ci trzeciej sesji (Adamów) przedstawiono w omówieniach i d szych streszczeniach 4 nades ane referaty (w tym 2 zagraniczne); wys ucha o ich ok. 50 osób. W obradach ca ej konferencji II. wzi o wi c udzia ponad 450 uczestników, wys uchali oni 10 referatów. Konferencja III: Henryk Sienkiewicz i wspó czesno (Lublin 4 IX 2009) oby a si w Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie. Jej cz pierwsz stanowi o konwersatorium Henryk Sienkiewicz i pomniki, po wi cone projektom, inicjatywom i nowym przedsi wzi ciom w tej dziedzinie. Omówiono zw aszcza powstaj cy w Kielcach pomnik twórcy Krzy aków (wed ug projektu prof. Gustawa. ey), a przede wszystkim przygotowywany przez Towarzystwo pomnik ku czci Matki Noblisty (autorstwa Witolda. Marcewicza) na cmentarzu w Okrzei. Podczas tego wyj tkowo wa nego konwersatorium zademonstrowano po raz pierwszy publicznie model okrzejskiego monumentu Matka i Syn (w skali 1:10), a tak e w rzeczowej dyskusji wysoko oceniono wszechstronne walory projektu W. Marcewicza i przyj to oficjaln jednomy ln (g osami 26 osób) decyzj o realizacji tej rze by. Otwarto równie wystaw zrealizowanych dzie tego znanego lubelskiego rze biarza. Akcentem przypominaj cym zas ugi Sienkiewicza w budowie warszawskiego pomnika Mickiewicza (1898) i upami tnieniu roku S owackiego sta a si równie prezentacja bibliofilskich edycji (niestety zapomnianych) od dawna niewznawianych, obu „przemówie pomnikowych” autora Potopu (przygotowanych i wydanych przez prof. L. Ludorowskiego w 2009 r.). Natomiast w obradach sesyjnych wyg oszono 6 referatów, a 2 nades ane – przedstawiono w komentowanych streszczeniach. W lubelskim konwersatorium i konferencji uczestniczy o 29 osób. Konferencj IV: Henryk Sienkiewicz a Kresy. W kr gu „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Dzie o – Konteksty – Film (Przemy l 19-20 X 2009) wyró ni honorowy patronat Prezydenta Rzeczypospolitej Profesora Lecha Kaczy skiego. (Tego zaszczytu Towarzystwo H. Sienkiewicza dost pi o po raz pierwszy!). Konferencj zorganizo- 93 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE wali: Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej w Przemylu, Zarz d G ówny THS, Muzeum Narodowe w Kielcach, Muzeum Henryka Sienkiewicza w Obl gorku – Odzia Muzeum Narodowego w Kielcach i Wydawnictwo Polihymnia w Lublinie. Obrady sesji poprzedzi o otwarcie (16 X 09) wystawy Pa acyk Henryka Sienkiewicza w Obl gorku i jego zbiory. Blisko 350 (wed ug ustale ównego organizatora) uczestników wys ucha o 3 okoliczno ciowych prelekcji i wyk adów, po wernisa u odbya si projekcja 3 filmów dokumentalnych: Nie tylko Wawel (o Muzeum w Obl gorku), Testament von Olszewskiego (re . L. Wi niewski, TVP Polonia 2007), Noblista z Woli Okrzejskiej (re . A. Kulik, TV Lublin 2008). Podczas konferencji przedstawiono 14 referatów (w tym 1 nades any z USA). Na specjalnym seansie zaprezentowano te (ma o znan i rzadko wy wietlan ) pierwsz mi dzynarodow (ameryka sko-w osko-francusk ) filmow adaptacj Ogniem i mieczem w re yserii F. Cerchio z 1961 r. w zwi zku z interpretowan w wyk adach problematyk przek adów Sienkiewiczowskich arcydzie literackich na j zyk kina. Ze wzgl du na ró norodno i z ono podejmowanych, wzajemnie przenikaj cych i koresponduj cych z sob tematów z zakresu literatury, historii, filmu, muzyki, sztuk ikonicznych, architektury, rze by, kultury materialnej spotkanie w Przemy lu naleo równie do najbardziej interdyscyplinarnych sesji 2009 r. Wzbogaca j w sposób zupe nie wyj tkowy estetyczny klimat ca ego spotkania: wietnie wyeksponowana w imponuj cych salach (nowego) Przemyskiego Muzeum wystawa Sienkiewiczowskich pami tek z Pa acyku w Obl gorku, a tak e pi kne przedstawienia adaptacji mistrzowskich dzie polskiego Noblisty: monodramu Opowie ci Chreptiowskich Rycerzy. Fragmenty „Pana Wo odyjowskiego” (w interpretacji Anny wietlickiej z Teatru im. J. Osterwy w Lublinie) i poetycko stylizowany spektakl Pójd my za Nim! (opracowanie i re yseria ks. kan. Józef Dudek) w wykonaniu M odzie owego Teatru „Arka Lwowska”. W obradach obu dni tej konferencji uczestniczy y ogó em 263 osoby; sporym zainteresowaniem cieszy si równie kiermasz publikacji Towarzystwa Sienkiewiczowskiego i wydawnictw lubelskiej Oficyny Polihymnia. Konferencja V: W kr gu Sienkiewiczowskiej biografistyki (Be yce 19 XI 2009) – zorganizowana przez Zarz d G ówny Towarzystwa im. H. Sienkiewicza w Lublinie, Miejski Dom Kultury w Be ycach, Zespó Szkó im. Gen. F. Kami skiego w Adamowie oraz Wydawnictwo Polihymnia w Lublinie – obejmowa a w programie naukowym 3 cenne referaty po wi cone nowym ustaleniom zwi zanym z biografi rodu macierzystego autora Trylogii (jego Matki, kolejnej hipotezie dotycz cej losów starszego brata, Kazimierza, i najm odszej siostry, Marii Felicjanny). W cz ci drugiej tego spotkania odby o si konwersatorium Dzia alno Komitetu Ratowania Grobu Matki Henryka Sienkiewicza 1 IX 08 – 31 X 09. W 5 g ównych „raportach” i konstruktywnej dyskusji przedstawiono zarówno przeprowadzone w kraju sondae opinii publicznej na temat samego projektu pomnika (w pe ni aprobuj ce rze ) Matki i Syna (W. Marcewicza), a tak e sposobu „ocalenia” rozpadaj cej si , brzydkiej p yty nagrobnej. Z uznaniem oceniono te nowersj tego monumentu (z or em wie cz cym jo sk kolumn rze by) i projekt ów – zademonstrowany przez 94 autora – zaakceptowano do realizacji. Wa nym elementem spotkania w Be ycach by a (obok ekspozycji rze b Marcewicza) równie promocja próbnej serii „Ikonoteki” (prezentuj cej omawiany pomnik) i bibliofilskiej edycji „epistolarnych przemówie ” Sienkiewicza (z 1907 i 1908) w zwi zku z restaurowaniem monumentu ku czci Stefana Czarnieckiego i odnowieniem grobowca Stanis awa kiewskiego w kwi (w opracowaniu Lecha Ludorowskiego). W tej wysoce interesuj cej konferencji uczestniczy o przesz o 70 osób. Oprócz konferencji zorganizowano seri 10 konwersatoriów i seminariów po wi conych biografistyce autora Trylogii, rodu macierzystego pisarza, jego Matki, losów rodze stwa (zw aszcza tajemnicy starszego brata Kazimierza, powsta ca 1863 r.) oraz ratowaniu grobu p. Stefanii z Cieciszowskich Sienkiewiczowej i projektowi wzniesienia ku jej czci pomnika Matka i Syn. Konwersatoria te odby y si – w sekwencji ca orocznej – jako zebrania oddzielne, lub stanowi ce wyodr bnione ca ci w ramach sesji naukowych – w: Adamowie (14 I 09), Pliszczynie (12 II 09), Adamowie (26 II 09), Krzywdzie (2 IV 09), Okrzei (15 IV 09), Adamowie i ukowie (30 VI 09) oraz Adamowie (2 IX 09), Lublinie (4 IX 09) i Be ycach (19 XI 09 jako cz konferencji V). W tych bardzo pracowitych, wa nych i po ytecznych spotkaniach uczestniczy o (nie licz c sesji w Be ycach) ponad 120 osób (sta ych cz onków zespo u i zapraszanych go ci). Odby y si równie 3 wielotematyczne sympozja: w Che mie (29 X 09) zorganizowane przez Zarz d G . Towarzystwa, Bibliotek Publiczn im. Marii Orsetti w Che mie i tamtejszy Oddzia ZLP (w spotkaniu uczestniczy o 150 osób); w Mi tnem-Garwolinie (6 XI 09), organizatorzy: Towarzystwo i Parafia pw. Krzy a w. w Mi tnem ( 87 obecnych); oraz w Siedliszczu (17 XI 09) zorganizowane przez miejscowy Zespó Szkó im. H. Sienkiewicza, przy udziale ok. 700 uczniów tej szko y, ich rodziców, spo ecze stwa i kilkunastu delegacji z innych placówek z ca ego województwa – w dwudziest rocznic przywrócenia Szkole imienia Jej Patrona. Niezapomnianym, wzruszaj cym prze yciem spotkania w Siedliszczu sta o si te owacyjne podzi kowanie, jakie zgromadzeni z yli autorowi tego artyku u za jego skuteczne – tak dobrze zapami tane – wspieranie przed laty stara spo eczno ci tej Szko y, aby mog a ona powróci do dawnego zaszczytnego Sienkiewiczowskiego Imienia. Podczas tych trzech sympozjów wyg oszono 6 referatów (dotycz cych ró nych aspektów twórczo ci autora Potopu, literatury polskiej, europejskiej i literaturoznawstwa) po czonych z yw , interesuj dyskusj (zw aszcza na spotkaniach w Che mie i Mi tnem). Podobnie, jak w latach poprzednich, sympozja te mia y tak e wysokie walory edukacyjne, upowszechnia y wiedz o Sienkiewiczu w szerokich kontekstach literatury i kultury. Indywidualne wyst pienia publiczne: prelekcje, przemówienia, wyk ady Do wa nego dorobku 2009 r. nale y zaliczy tak e seri 6 indywidualnych publicznych okoliczno ciowych wyst pie Prezesa propaguj cych zarówno osob i twórczo Patrona, jak i dokonania oraz aktualne prace samego Towarzystwa w formie: prelekcji, przemówie publicznych i wyk adów wyg aszanych dla du ych i bar- ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE dzo du ych audytoriów – licz cych od kilkuset do tysi ca osób. Wyst pie takich wys ucha o: 25 IX 09 w Be ycach – 260 osób, w Przemy lu (16 X 09) - ponad 300, w Lublinie (29 X 09) – ok. 350 (na spotkaniu rocznicowym Izby Rzemie lniczej na Zamku), w Siedliszczu (ok. 700). Na uroczysto ci 2 X 09 w Parczewie, zwi zanej z po wi ceniem pomnika ku czci polsko-litewskiego bohatera powstania roku 1863 majora Bogus awa Ejtminowicza, przemówienia (wedle ustale organizatorów) wyucha o blisko tysi c uczestników tego zgromadzenia. Do tej grupy nale równie 2 obszerne rozmowy z Prezesem opublikowane na amach „Naszego Dziennika” oraz jego 4 d sze wywiady emitowane przez Telewizj Lublin oraz na antenach Polskiego Radia Rzeszów i Katolickiego Radia Podlasia. Programy towarzysz ce: edukacyjne i artystycznokulturalne W ramach Spotka 2009 odby y si : (ju wymieniony) warto ciowy, g boko wzruszaj cy (dzi ki akcentom osobistych prze i wspomnie ) wieczór pami ci Rocznice Narodu 1939-1944. W ho dzie bohaterom, oryginalne inscenizacje dwóch utworów H. Sienkiewicza: Zag oba swatem i Pójd my za Nim!, monodram Opowie ci Chreptiowskich Rycerzy. Fragmenty „Pana Wo odyjowskiego”, Wielki Epilog „Trylogii” (19 XI 09), 3 Mowy pomnikowe H. Sienkiewicza (ku czci Mickiewicza, S owackiego, Czarnieckiego) oraz nowela Maszerdon (autorstwa Stefanii Sienkiewiczowej, matki Noblisty, Siedliszcze 17 XI 09) – w serii „Interpretacje aktorskie Sienkiewicza” Anny wietlickiej (Teatr im. J. Osterwy w Lublinie). Zorganizowano tak e 3 wystawy monograficzne dzie rze biarskich W. Marcewicza (Lublin, 4 IX 09), Be yce (25 IX 09 i 19 XI 09) oraz bardzo cenn roczn wystaw Pa acyk Henryka Sienkiewicza w Obl gorku i jego zbiory w nowym gmachu Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej (zainaugurowan 16 X 09). Odby y si równie projekcje trzech dokumentów filmowych: Nie tylko Wawel, Testament von Olszewskiego, Noblista z Woli Okrzejskiej (wedle zapewnienia Dyrekcji, Muzeum w Przemy lu ma te obrazy powtarza podczas lekcji muzealnych i z okazji innych imprez Sienkiewiczowskich) oraz mi dzynarodow ekranizacj Ogniem i mieczem z 1961 r. Do cennych inicjatyw nale y rozpocz cie przez Ksi garni MNZP sta ej dystrybucji wydawnictw Towarzystwa im. H. Sienkiewicza. I Ogólnopolski konkurs plastyczno-fotograficzny i literacki 2009 Do przedsi wzi ca kowicie innowacyjnych nale y równie zaliczy zorganizowanie przez Zarz d G ówny Towarzystwa I Ogólnopolskiego Sienkiewiczowskiego Konkursu Plastyczno-Fotograficznego i Literackiego (Dla odzie y Szkolnej, 2009). Wzi o w nim udzia kilkudziesi ciu uczestników z 26 Szkó Sienkiewiczowskich. Spo ród tylu nades anych prac plastycznych (przedstawiaj cych – wedle kryteriów konkursu – oryginalne ilustracje do ma o znanych utworów Sienkiewicza: reporta u Walka byków, nowel Pójd my za Nim!, Dzwonnik, We mgle oraz fotografii przedstawiaj cych „obiekty” Sienkiewiczowskie – wybrano i nagrodzono cennymi wydawnictwami albumowymi, ksi kami i dyplomami tylko 10 autorów. Konkurs okaza si zadaniem bardzo ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. trudnym pod wzgl dem organizacyjnym, kryteriów merytorycznych; by te zbyt kosztowny w stosunku do posiadanych rodków. Jego kontynuacja w dotychczasowej formie jest nazbyt uci liwa. Znacznie atwiejszy (i „wydajniejszy”) by natomiast dwuetapowy konkurs literacki Listy do Henryka Sienkiewicza zorganizowany przez Zespó Szkól im. H. Sienkiewicza w P sku pod patronatem Zarz du G ównego Towarzystwa. Uczestniczy o w nim kilkuset uczniów, wyró niono kilkadziesi t prac, nagrodzono za ponad 30; najlepsze spo ród nich otrzymaj „premi specjaln ”– zostan opublikowane (w ca ci lub fragmentach) w kolejnym tomie „Studiów Sienkiewiczowskich” (pod warunkiem uzyskania dotacji na ich wydanie). Przedsi wzi cia promocyjne 2009 W ramach przedsi wzi promocyjnych 2009 roku zrealizowano nast puj ce wa ne projekty propaguj ce twórczo i dzia alno patriotyczno-obywatelsk autora Quo vadis? oraz inicjatywy i prace Towarzystwa im. H. Sienkiewicza: 1) Pierwsze t umaczenie na hiszpa ski utworu Walka byków – nigdy dot d nie przek adanego na ten j zyk – znakomitego reporta u Sienkiewicza w zwi zku projektowan oryginaln dwuj zyczn : polsko-hiszpa sk ilustrowan edycj ksi ki Henryka Sienkiewicza podró do Hiszpanii i „Walka byków”. T umaczenia cz ci naukowej ksi ki i reporta u literackiego Sienkiewicza (licz 108 str. maszynopisu) dokona dr Salwador Angel. Zrealizowanie tego wydawnictwa stanie si wa nym wydarzeniem kulturalnym. 2) Opracowanie i przygotowanie do wydania publikacji Lecha Ludorowskiego Sienkiewiczowskie projekty Witolda Marcewicza. Ikonoteka 2009 (przedstawiaj cej na tle wzniesionych pomników Noblisty tworzony monument Matki i Syna). W listopadzie 2009 r. wydrukowano nak ad w oprawie mi kkiej, a wkrótce wznowiono ksi w oprawie twardej. Dochód z jej sprzeda y Zarz d ówny Towarzystwa przeznaczy na ratowanie mogi y Stefanii Sienkiewiczowej i wznoszony pomnik Matki i Syna. 3) Wydano w edycji bibliofilskiej warto ciowe i pi kne (starannie opracowane) „przemówienia pomnikowe” Henryka Sienkiewicza (w nak adzie ogólnym 3 tys. sztuk); s to: Mowa na ods oni cie pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie (nie wyg oszona z powodu zakazu rz dowego), Mowa przy ods oni ciu pomnika Juliusza owackiego w parku Mi os awskim dnia 16 wrze nia 1899 roku, Przemówienie balkonowe (do uczestników kilkusetysi cznej demonstracji patriotycznej 5 listopada 1905 r. w Warszawie), W Sztokholmie na uroczysto ci rozdania nagród imienia Nobla, List na ods oni cie pomnika Stefana Czarnieckiego 1907), Pismo na odnowienie grobowca Hetmana kiewskiego (1908). *** „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009” pod wzgl dem naukowym, organizacyjnym i kulturotwórczym by y przedsi wzi ciem wyj tkowo trudnym, ale te w pe ni udanym. Dzi ki pozyskaniu nowych mecenasów (Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej) i sojuszników (Miejski Dom Kultury w Be ycach, Muzeum Wsi Lubelskiej, Starostwo Powiatowe w ukowie, samorz d Gminy Adamów) zdo ano zrealizowa ambitny program badaw- 95 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE czy. Podczas 5 konferencji, 10 konwersatoriów, 3 sympozjów oraz (wymienionych wy ej) okazjonalnych spotka wyg oszono co najmniej 70 referatów, prelekcji, wyk adów naukowych, przeprowadzono liczne wielogodzinne wa ne i inspiruj ce dyskusje. W programach naukowych, edukacyjnych, w bogatej i ró norodnej ofercie kulturalno-artystycznej uczestniczy o bezpo rednio ok. 3200 osób. Rozprowadzono te prawie 10000 apeli i kart pomnikowych w sprawie ratowania grobu Matki Sienkiewicza – trafi y one do wielotysi cznej rzeszy odbiorców. Kontynuowane badania 2009 r. odzwierciedla y charakterystyczn wielonurtowo , z ono i interdyscyplinarn rozleg wspó czesnej sienkiewiczologii. Tematyk wiod by y zagadnienia biografistyki: „ ywot i sprawy” Henryka Sienkiewicza (tradycje rodowe, osoba Matki, nieznane epizody biografii pisarza, losy jego rodze stwa – w tym intryguj ce tajemnice zwi zane z osobrata Kazimierza, niewyja nione dzieje jego najm odszych sióstr, Marii i Zofii, a tak e ma o poznane wydarzenia w asnego ycia, jak np. domniemane wycieczki do Zbara a, Zamo cia czy Kamie ca Podolskiego). W tej dziedzinie poczyniono ostatnio spore post py, podobnie jak w interdyscyplinarnych dociekaniach nad relacjami cz cymi twórczo autora Potopu z innymi sztukami (ikonicznymi, muzyk , teatrem czy filmem) czy wci powracaj ce problemy tzw. „prawdy historycznej” jego dzie , stosunku do historii i historiografii. Przedmiotem intensywnej refleksji by y tak e nowe próby interpretacji arcydzie Potopu, Pana Wo odyjowskiego, Quo vadis?, Krzy aków, przypomnienia i swoiste „rewaloryzacje” publicystyki Sienkiewicza, oraz liczne zagadnienia wchodz ce w zakres szeroko rozumianej problematyki recepcji ( cznie z nieustannie dyskutowan spraw obecno ci pisarza w edukacji szkolnej, yciu spo ecznym i kulturze narodowej). Poziom naukowy Spotka 2009 r. mo na uzna jako wysoki i wyrównany. Bardzo warto ciowym elementem by y te pi kne i pomys owe programy artystyczne prezentowane podczas wszystkich konferencji. Wyj tkowe za znaczenie zyska o donios e, niezwykle trudne, ogólnospo eczne dzie o ratowania grobu Matki Sienkiewicza oraz inicjatywy promocyjne z nim zwi zane. „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009” by y najambitniejszym, najwi kszym, wyj tkowo wartociowym, a ze wzgl du na rozwijaj ce si dzie o ratowania grobu Matki Noblisty – równie jednym z najbardziej po ytecznych, najbardziej prospo ecznych dokona w ca ej up ywaj cej dekadzie. O takich dokonaniach mawiano niegdy nieco patetycznie, e zapisa y si „z otymi g oskami”. „Ogólnopolskie Spotkania Sienkiewiczowskie 2009” na pewno tak w nie zapisa y si w blisko trzydziestoletniej historii Towarzystwa im. Henryka Sienkiewicza. I nie ma w tym najmniejszej przesady. £ ¢ Ewa Micha owska-Walkiewicz WI TECZNE ORAZ KARNAWA OWE OBYCZAJE I OBRZ DY W zwi zku z okresem wi tecznym zamieszczamy refleksyjn wypowied naszej Czytelniczki. Tytu tej wypowiedzi pochodzi od redakcji. Bo onarodzeniowe obrz dy Od czasu pierwszego rozbioru naszej ojczyzny, datuj cego si na rok 1772, obrz dy bo onarodzeniowe wi za y si z szerzeniem warto ci narodowopatriotycznych. W niewielkiej miejscowo ci Lasocin polscy patrioci w sposób szczególny obchodzili wi ta Boego Narodzenia, gdy nasza ojczyzna znikn a z map politycznych wiata. wi ta te wi za y si z przygotowaniem wielkiego zrywu narodowego, który rozpocz si 22 stycznia 1863 roku. W owym czasie dekoracje choinek zamienia y si z tradycyjnych wiecide ek na bia oczerwone konfederatki, które by y symbolem naszej jedno ci narodowej i szczególnego zbratania. Oprócz kol d i pastora ek, piewano przy wi tecznym stole pie ni patriotyczne, z których najbardziej wymown pie ni by a Warszawianka Wac awa wi cickiego. Bezustanne restrykcje wobec Polaków, branki polskiej m odzie y do wojska carskiego by y g ównymi motywami wybuchu powstania styczniowego. Cz sto powsta cy, oprócz tradycyjnych ryngrafów, otrzymywali od swoich rodzin b kitne wst eczki z wyhaftowanym napisem: „[…] niech ci broni nowo narodzone w Betlejemie Dzieci ”. Gdy si y powsta cze zaj y kilka ma ych miejscowo ci polskich, ruguj c z nich namiestników kozac- 96 kich, wi kszo polskich cywilów przyst powa a do powstania, by walczy do ostatniej kropli krwi z rosyjskim zaborc . Po zwyci skich walkach pod Grochowiskami dyktator Marian Langiewicz przygotowywa si do kolejnego ataku, znajduj c schronienie w murach w chockiego klasztoru Cystersów. Zosta tam przyj ty ze stosownymi honorami jako wielki Polak i bohater narodowy. Przebywaj c kilka tygodni w rezydencji w chockich zakonników, wraz ze swoimi doradcami rozpracowywa on kolejne plany ataku na Rosjan. Po krwawym szturmie na stanowiska rosyjskie, Marian Langiewicz trafi do niewoli. Gdy wie o jego uwi zieniu dotar a do W chocka, patrioci polscy, mimo prze ladowa i wielu restrykcji ze strony zaborców, zbierali si w jego klasztornych murach i co wieczór piewali pie ni narodowe, kultywuj ce mido ukochanej ojczyzny. Gdy po jedenastu miesi cach nieustannych walk powstanie niestety upad o, gor cy patrioci znów zebrali si na uroczysto ciach wigilijno-bo onarodzeniowych w murach w chockiego klasztoru, by pod p aszczykiem wi towania narodzenia Bo ej Dzieciny porusza sprawy niepodleg ci naszego kraju. Od tej wigilii z 1863 roku, przez kolejne lata utar si zwyczaj szczególnych obcho- ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE dów wi t Bo ego Narodzenia na ziemiach polskich. Wielka patriotka polska, Eufemia Turska, na znak swego wielkiego oddania sprawie polskiej bo onarodzeniowe drzewko choinkowe, ustawione w g ównym holu klasztoru cysterskiego, zawsze dekorowa a we wst eczki, na których wypisywa a wszystkie imiona polskich królów, aby pami ta , e kiedy Polska by a pot monarchistyczn w Europie i wolnym krajem. Aniela Zachorska do wigilijnej zupy pieczarkowej dodawa a nieco wi cej tartego chrzanu ni tego wymaga a od dawna stosowana praktyka kulinarna. Uznawa a ona, e pikantna przyprawa doda szczególnego hartu do walki zbrojnej z zaborcami wszystkim, którzy zasmakuj przyrz dzonej przez ni potrawy. Gdy Europa szykowa a si do I wojny wiatowej, w spo ecze stwie polskim zacz y kszta towa si ró ne orientacje polityczne i ideowe, które wskazywa y rozmaite drogi ku uzyskaniu wolno ci. Pierwsza Kompania Kadrowa Józefa Pi sudskiego, wkroczywszy do Królestwa Kongresowego 6 sierpnia 1914 roku, liczy a na poparcie cywilnej ludno ci polskiej w walkach z Rosjanami, którzy panoszyli si na ziemiach polskich. Jednak mieszka cy Kongresówki, widz c obok naszego wojska Austriaków-zaborców, nie przyst pili do walk powsta czych w sposób, na jaki liczyli pi sudczycy. Pod koniec 1914 roku, dzi ki wysi kom polskich polityków, w tym tak e Pi sudskiego, Austriacy zgodzili si na powo anie w Galicji Legionów Polskich. W grudniu pu k Strzelców przekszta cono w I Brygad Legionów Polskich. W krwawych walkach z dotychczasowymi zaborcami, Pi sudski pokaza ca emu wiatu, e Polska i Polacy potrafi upomnie si o swoje narodowe prawa. W niewielkiej miesjcow ci wi tokrzyskiej Opatów, gdzie Pi sudski rozpocz walk z Rosjanami, we wszystkie wi ta Bo ego Narodzenia, mieszka cy tego miasteczka, wyt aczali na op atku, posta wielkiego marsza ka Polski. Od wigilii, a do nowego roku na ka dym polskim stole sta pos ek wielkiego wodza Polaków, jakim by Józef Pi sudski. Oprócz kol d piewano wówczas Warszawiank , która dodawa a wiary w lepsze jutro naszej ojczyzny. Gdy rozp ta a si II wojna wiatowa, obchody wiat Bo ego Narodzenia, równie by y okazj do narodowego zbratania si , wszystkich polskich patriotów. ród spopielanych kartek wydobytych z katy skich grobów s i takie, na których zapisane zosta y nigdy nie wys ane yczenia weso ych wi t Bo ego Narodzenia 1939 roku. S owa te nierz o imieniu Adam skierowa do swojej ony mieszkaj cej w Hrubieszowie. Na pewno on, jako polski nierz i patriota, wierzy , e kiedy zobaczy woln Polsk i b dzie si cieszy ka dym Bo ym Narodzeniem sp dzonym w rodzinnym gronie. My, potomni, doskonale wiemy, jaki straszny go spotka los. Na ka dym wigilijnym stole w domu polskich rodzin, w których ojciec lub brat by w obozie koncentracyjnym, obok talerzyka le o zdj cie uwi zionego. Dzi , kiedy mamy ju woln ojczyzn , obchody najpi kniejszych wi t w roku ró ni si od tych sprzed wielu lat. Na kolacjach Bo onarodzeniowych w Suchedniowie biesiadnicy tu po po amaniu si op atkiem zaczynaj ucztowa , wspominaj c jednocze nie dawne dzieje naszej ojczyzny. Jako pierwsze danie spo ywany jest tam makowiec w cie cie bakaliowym, który jest symbolem odwagi i zdrowia. Starsi podczas obchodów wi t ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Narodzenia Syna Bo ego jako danie g ówne gotuj sobie zup kapustn , której ostatni z talerza ka dy z biesiadników wylewa za siebie na dobr wró , aby kolejny rok by rokiem spe nionych nadziei. Natomiast we wsi Kozia Wola, kultywowany jest zwyczaj snopny, polegaj cy na wniesieniu do izby pierwszego snopa z tego w danym roku zbo a, aby by on znakiem dobrego urodzaju i szczególnej obfito ci na kolejny rok. Aby w nadchodz cym roku zachowa trwa e zdrowie, w regionie Podlasia zachowa si zwyczaj zakopywania pod progiem ka dego domostwa o ci z wigilijnego karpia. Na Podkarpaciu za kultywowany jest zwyczaj, maj cy na celu utrzymanie w domu sporej gotówki. Aby te oczekiwania by y spe nione, wszyscy ucztuj cy przy wi tecznym stole wk adaj sobie do portfela usk z karpia, który by podawany na wigilijnej kolacji. W miejscowo ci Bli yn zachowa si zwyczaj osm tny, polegacy na spo ywaniu w noc wigilijn du ej ilo ci s odko ci, które maj zapewni w roku nast pnym pozbycie si smutnych my li, niepotrzebnie uprzykrzaj cych ycie. W mie cie tym kultywowany jest jeszcze jeden zwyczaj, polegaj cy na paleniu wiec na stole wi tecznym. wiece te musz by koniecznie w kolorze tomiodowym, który zapewnia biesiaduj cym wszelk pomy lno i spe nienie marze . Natomiast w miesjcowo ci wi tokrzyskiej o nazwie Sobótka, zachowa si zwyczaj wigania w noc wigilijn ci kich rzeczy na dobr wró , maj na celu zachowanie zdrowia i szczególnej mocy w roku przysz ym. W te wspania e wi ta, mo emy i my wprowadzi do swojego domu zwyczaje, które podkre nasz przynale no narodow , a tak e zapewni nam zdrowie i wytkowy dostatek. Karnawa u czas. Styczniowe hulanki i bale W czasie Adwentu czekaj c na przyj cie Bo ej Dzieciny, chrze cijanie umartwiaj swoje grzeszne cia a, jedz c tylko postne dania, unikaj c mocnych nalewek, a tak e wyrzekaj si przy tym wszelkich uciech cielesnych. Nie mo na w tym czasie s ucha muzyki, ani te nie nale y urz dza przyj . Gdy za 25 grudnia, zawita na ziemski padó Syn samego Boga, wszyscy zaczynaj wielce si radowa , bior c udzia w hucznych balach i zabawach. Pierwsze zapiski na temat wyprawianych zabaw si gaj czasów Stefana Batorego, polskiego króla, który przyby do nas z Siedmiogrodu. W zapiskach tych wyczyta mo na by o, i w owym czasie wydawano bardzo du o pieni dzy na zakup najprzedniejszych da , najszykowniejszych ubra , co by o zwi zane z urz dzaniem zabaw trwaj cych nawet kilka dni, a zaczynaj cych si zaraz po wi tach Bo ego Narodzenia. Zapraszano na nie najznakomitszych przedstawicieli staropolskich rodów. Poniewa podczas takich zabaw spo ywano du e ilo ci mocnych trunków, najcz ciej bale przed y si w czasie. U pewnego mo now adcy z Radomia zabawy takowe trwa y a do Wielkanocy, za co zosta uznany przez biskupstwo za ob kanego. Gdy za na tronie polskim, zasiad znakomity ekonomista i bardzo oddany Polsce patriota, Stanis aw Leszczy ski, bale wyprawiane po Bo ym Narodzeniu, celowo przed y si , a to tylko dlatego, aby wi ksze spo ycie mocnych alkoholi, nie zaszkodzi o ucztuj cym. Król wiedzia , e po alkoholu, 97 ANALIZY – POLEMIKI – WSPOMIENIA – LISTY – APELE „cz owiek mniejszy rezon posiada ”, tote zezwala na jego spo ycie, ale z nale nym umiarem. Od tego mementu bale takowe nazywano karnawa em, to znaczy ugim balowaniem. Oprócz znakomitego pocz stunku na balach karnawa owych, raczono si polsk muzyk i ta cem. Ta czono wówczas polskie ta ce narodowe i piewano wiele pie ni, które podkre la y nasze polskie pochodzenie. Do wspomnianych ta ców nale y mazury, kujawiaki, oberki i, oczywi cie, polonezy. Gdy nasza ojczyzna utraci a na d ugie lata niepodleg , wszyscy Polacy narzucili na siebie ob narodow , która polega a mi dzy innymi na tym, e na zabawy urz dzane w karnawale przychodzono w ubraniu balowym, delikatnie przyozdobionym kirem. Nie we wszystkich rejonach Polski karnawa polega na urz dzaniu hucznych zabaw. Na przyk ad w Lublinie hrabia Jerzy Nowowiejski wystawi przed swój dom dwudziestometrowy stó , na którym serwowa najlepsze goce dania. Na stole tym znalaz a si duszona g , barszcz czerwony, urek z kie bask oraz pyzy z mi sem. Stara si skrzykn wszystkich mieszka ców miasta, by cz stowali si jad em do woli. W czasie takich uczt hrabia Nowowiejski wyg osi wiele przemówie , w których podkre la , i niepodleg Polsce mo e przywróci tylko „ogniem i mieczem”. Chcia on tym sposobem zjedna sobie nawet prosty lud, by w s usznym czasie chwyci za bro , wymierzaj c sprawiedliwo zaborcom. Tereny wschodniej Polski by y pod jarzmem zaboru rosyjskiego, tote pan na w ciach lubelskich musia odpowiada w cyrkule za spisek przeciwko carowi, którego dopu ci si g osz c patriotyczne przemowy. Jedyn form obrony, której u wspomniany hrabia, by o t umaczenie si , e on po prostu „my la po polsku i czu po polsku”. Gdy Nowowiejski trafi do wi zienia w Twierdzy Szlisselburskiej, wszyscy mieszka cy Lublina dalej byli zapraszani na karnawa owe pocz stunki, tylko tym razem by y one organizowane w domowych pieleszach przez pani Halin Nowowiejsk . W maj tku barona Szliwi skiego w Opolu na balach karnawa owych s uchano wielu arii operowych piewanych przez znakomite s awy ówczesnej muzyki powa nej, podczas których wielcy polscy patrioci, omawiali próby ratowania ojczyzny spod tyrani trzech zaborców. Zaproszeni go cie, którzy nie znali si na konspiracji, a co wi cej konspiracja wydawa a im si zbyteczna, s uchali dalej wykonania operowych dzie , nic nie podejrzewaj c. Za ci, którym droga by a ojczyzna, zbierali si wówczas w ma ych pokoikach, gdzie wnoszono im stoliki do gry w karty, przy których snuto dyskusje patriotyczne. Na zorganizowanym balu karnawa owym w domu Szliwi skiego w roku 1831, wtedy gdy Polacy chcieli ruszy z posad bry tego wiata, organizuj c mia e wyst pienie zbrojne przeciwko caratowi, równie podejmowano dyskusje polityczne. W czasie rozwa nad tym, który z dyktatorów powstania listopadowego – Ch opicki, Krukowiecki, Rybi ski czy te Skrzynecki – poprowadzi kraj nasz ku zwyci stwu, rozgorza a tak g na dyskusja mi dzy zebranymi konspiratorami, e a dosz o do r koczynów. Kto z zaproszonych go ci wezwa przemierzacy okolice patrol kozacki i pan domu Dionizy Szliwi ski 98 trafi na d ugie lata do Cytadeli Warszawskiej. Echo tego incydentu rozbrzmia o g no po ca ej ojczy nie. Aby zatem nie wzbudza niepotrzebnych utarczek s ownych mi dzy zaproszonymi go mi, na bale karnawa owe organizowane w niewielkim dworku na zamojszczy nie u hrabiego Morawieckiego polscy konspiratorzy nie byli zapraszani. Zbierali si oni bowiem na dzie przed urz dzeniem balu, by pod p aszczykiem jego organizowania, omawia nale ne sprawy polityczne, w które uwik ana by a nasza Ojczyzna. W dawnym Ksi stwie Pozna skim, równie organizowano bale karnawa owe. Tam, niestety, szala zabór pruski, który z niech cia spogl da na jakiekolwiek sprawy patriotyczne Polaków. Jedynym zatem sposobem ujawniania polsko ci, by y ta czone na balach karnawaowych polskie ta ce narodowe. Gdyby zatem kto zarzuca gospodarzom nadmiar polsko ci podczas takowego przyj cia, miano si t umaczy tym, e pro ci muzykanci nie potrafi gra nic innego, a bal bez muzyki straci by na warto ci. Cz sto ubierano si wówczas w dawne stroje narodowe, takie jakie noszono za czasów ksi cia Józefa Poniatowskiego, i gdy muzyka ucina a gromko polskiego mazura, wszyscy ruszyli w tany, pokazuj c tym samym, sk d ich ród. Gdy polskie serce us ysza o rytm pie ni narodowych, a w g owie zawita a jutrzenka wolno ci z niejednego polskiego oka pop yn a wtedy gorzka za rozpaczy nad utracon ojczyzn . Gdy w 1863 roku, w dniu 22 stycznia wybuch o powstanie, którego pierwszym dyktatorem by Ludwik Mieros awski, nikt z Polaków dnych niepodleg ci kraju nie mia podejmowa adnego przedsi wzi cia w celu organizowania balu, gdy ka dego poch ania a my l o naszym zwyci stwie, nad tyrani zaborców. Jedynym motywem, który przypomina wszystkim o czasie karnawa u, by o uchanie polskich pie ni narodowych. Wszyscy znamy pie powsta cz , a zarazem narodowowyzwole cz , któr nucono w tamtym czasie: „Gdy kujawiak, zabrzmi wko o, ratuj Polsko swoje serce, dzi , gdy ka dy ta czy wko o, bij synów twych morderce”. Do najhuczniejszych balów karnawa owych nale bal zorganizowany w roku 1919. Jesieni 11 listopada 1918 roku Rada Regencyjna przekaza a Józefowi Pi sudskiemu w adz . Mówimy o tym okresie, e raz jeszcze „wybuch a Polska”. Podczas balów karnawa owych roku nast pnego nie by o adnego domu polskiego, w którym z kielichem szampana i zami nie witano nowej Polski. Tak wi c od pocz tku dwudziestego stulecia bale karnawa owe urz dzano hucznie, a trwa y one od Bo ego Narodzenia a do rody popielcowej, która rozpoczyna a Wielki Post. Dzi równie organizowane s karnawa owe zabawy i huczne przyj cia. Dzi , kiedy mamy ju woln ojczyzn , mo emy tylko powspomina o tych czasach, w których Polacy byli ze sob bardziej zbratani, a spoiwem mi dzy nimi by a wspólna walka o nasz suwerenno narodo. Bawmy si wi c na wszelkich balach, ale nie zapomnijmy nigdy, sk d si wywodzimy i gdzie jest nasze miejsce w kraju nad Wis . £ RECENZJE I OMÓWIENIA ¢ Zdzis awa Mokranowska AUTOBIOGRAFIA JAKO OCALENIE PAMI CI [Halina Ludorowska, Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy postenerdowskiej. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Sk odowskiej. Lublin 2009, s. 228]. Kolejna ksi ka Haliny Ludorowskiej, profesor germanistyki w Uniwersytecie Marii Curie-Sk odowskiej w Lublinie, Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy postenerdowskiej zainteresuje nawet zwyk ego ogl dacza ksi garskich witryn i to nie tylko pi kn plastycznie ok adk , ale tak e samym tytu em, kryj cym domniemany marketingowy chwyt. Jawnie przywo uje on w pami ci redniego pokolenia czytelników nostalgiczny film Goodbye, Lenin! w re yserii Wolfganga Beckera, nagrodzony „Niebieskim Anio em” na MMF w Berlinie w 2002 roku i przebój sprzed lat Mireille Mathieu Acropolis, adieu! Ale dodatkowo jeszcze, czego ju nie mo e by wiadomy przeci tny czytelnik, tytu jest aluzj do tomu reporta y Helgi Königsdorf Adieu, DDR. Protokolle eines Abschieds [Adieu, NRD. Protoko y pewnego po egnania, 1991], w którym by a pisarka z NRD podejmuje prób rozliczenia si z w asnym yciorysem i po egnania enerdowskiej rzeczywisto ci poprzez losy innych ludzi, tak e by ych obywateli NRD. Adieu, NRD! Biografie pisarzy z perspektywy postenerdowskiej z wielu powodów warte s zauwa enia; po pierwsze dlatego, e autorka podejmuje bardzo interesuinterpretacj form, które od dawna ciesz si w odbiorze czytelniczym szczególnym zainteresowaniem. Nale do nich biografia i autobiografia (w rozmaitych gatunkowych odmianach), eksponuj ce zarówno w formie narracji powie ciowej, jak i wypowiedzi eseistycznej ywio podmiotowo ci twórcy. Zarówno w literaturze polskiej jak i niemieckoj zycznej (jak wynika z lektury omawianej ksi ki) widoczny jest od kilku dziesi cioleci przyrost owych tekstów, a tej znacz cej frekwencji wydawniczej tekstów literackich towarzyszy równie rozwój literatury krytycznej dotycz cej biograficzno ci i autobiograficzno ci. Kolejnym powodem, dla którego warto poleci Biografie... polskiemu czytelnikowi, jest mo liwo porównania strategii autokreacji w obr bie literatury polskiej i niemieckiej. Kontekst polityczny, spo eczny i kulturowy, dotycz cy literatury enerdowskiej, wnikliwie przez autoromawiany w recenzowanej ksi ce, dostarcza wiedzy na temat z ono ci problemu i daje szans porównania samej literatury i strategii ycia literackiego w odmiennych przestrzeniach narodowych. Wyznaczenie pola badawczego w zakresie autobiografii w literaturze niemieckiej z perspektywy postenerdowskiej nie by o prostym zadaniem ze wzgl du na krótki dystans czasowy wobec omawianych zjawisk. Spo ród „wielog osowego” przekazu tych utworów, dotycz cego z jednej strony wiadomo ci teoretycznoliterackiej twórców, z drugiej strony – ich samowiedzy na temat uwarunkowa spoecznych, politycznych i wiatopogl dowych oraz gotowo ci pozbycia si „baga u” osobistych do wiadcze , mo liwych do ujawnienia w pe ni dopiero po prze omie 1989 roku – nale o wybra do analizy najwa niejsze tki i te próbowa ukaza w perspektywie wielorakich ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. uwik . H. Ludorowska dokona a wyra nego zarysowania przestrzeni analitycznej i interpretacyjnej. Punktem wyj cia w dyskursie pracy jest ci a pami Autorki o polskim czytelniku, któremu chce ona przybli tak e najnowsze dokonania literackie w Niemczech w przedziale ostatnich dwudziestu lat oraz (tak e poprzez przywo anie niegdy dobrze znanych w Polsce tekstów) wskaza na stale przecie widoczne lady „tradycji” literatury enerdowskiej i jej recepcji w Polsce, a przy tym stara a si zaznaczy swój obecny stosunek do nich. Ksi ka na kompozycj dwudzieln . Ju we Wst pie czytelnik otrzymuje cis e informacje o tym, jacy pisarze tworzyli w Niemieckiej Republice Demokratycznej; w jakim czasie i z jakiej perspektywy podejmowali dyskurs autobiograficzny. Autorka wskazuje na strategie mieszania fikcyjno ci i autobiograficznych retuszy, zw aszcza w latach siedemdziesi tych, gdy pisarze NRD najstarszej generacji: Stephan Hermlin (ur. 1915), Erwin Strittmatter (ur. 1912) czy Franz Fühmann (ur. 1922) z chwil politycznej odwil y czasów Ericha Honeckera zacz li znacznie cz ciej si ga do rezerwuaru w asnych do wiadcze . Sk onno dojrza ego twórcy do retrospektywy jest czym zgo a naturalnym, a rezultatem tej „podró y” we w asn przesz jest transmisja rozmaitych w tków – realistycznych i tak e takich, które nale y nazwa fantazmatycznymi, naddanymi. Obserwujemy te zabiegi tak e w dokonaniach artystycznych polskich pisarzy i poetów, zw aszcza w okresie ich pó nej twórczo ci (Mi osz, Herbert, Iwaszkiewicz). Halina Ludorowska, jakby pod aj c za my Paula De Mana (Autobiografia jako od-twarzanie), nie podejmuje si opisania autobiografii w ogóle, gdy ma wiadomo trudno ci okre lenia wszystkich cech tego pisarstwa jako gatunku. Ka dy tekst (utwór) posiadaj cy cechy autobiograficzne ma zdolno do sta ego „przechodzenia” w odmienne formy gatunkowe, jakby umykaj c wszelkim ograniczeniom i unikaj c zamkni cia w sztywne ramy genologicznych klasyfikacji. Autobiografia to raczej figura odczytania, czy rozumienia w p aszczy nie dzie a najcz ciej dwóch podmiotów (autora i bohatera – podmiotu wypowiadaj cego). W wielu fragmentach ksi ki dostrzec mo na próby ca ciowego spojrzenia na dorobek danego pisarza, analizowany za po rednictwem dokona literackich w jego (auto)biografii. Daje to mo liwo wskazania najcz ciej u ywanych jednostkowych tematów i w tków, przywo ywanych przez pisarzy (w ró nych utworach) tych samych wydarze i prze . Przesz zostaje ukazana w autobiografii poprzez chwil obecn ; tzw. „prawda” dawnych dni jest prawd aktualnego stanu wiadomo ci, która przywo ywanemu obrazowi narzuca swój obecny styl i form . Mo na wi c powiedzie , e ka da autobiografia jest zarazem autointerpretacj . Jest wi c w ciwie prób , sposobem mówienia o aktualnej sytuacji pisarza. Dla pisarzy przywo anych w pracy Hali- 99 RECENZJE I OMÓWIENIA ny Ludorowskiej upadek muru berli skiego w listopadzie 1989 roku jest cezur nie tylko polityczn , ale tak e historycznoliterack , bowiem sko czy a si wtedy literatura enerdowska. Sytuacja prze omu i zmiana warunków ycia spo eczno-kulturowego by ych pisarzy z NRD przyczynia si do publikacji tekstów dotychczas (z racji cenzury) nie mog cych pojawi si , zaistnie w obiegu wydawniczym. Uaktywni a si zw aszcza rednia generacja twórców (urodzonych w przedziale lat 1926-30), którzy poprzez publikacj utworów „obrachunkowych” wobec dawnych hase i enerdowskiej socjalistycznej utopii oraz na temat zawirowa we w asnej biografii próbuj zaistnie ponownie w obiegu czytelniczym zjednoczonych Niemiec. Cz pierwsza Biografii..., zatytu owana Studia historycznoliterackie, dotyczy rozwa nad terminem (poj ciem) „literatura NRD” czy „literatura z NRD” prowadzonych chronologicznie, z uwzgl dnieniem kolejnych etapów rozwoju historycznego wschodnioniemieckiego pa stwa od zako czenia wojny po prze omowe wydarzenia lat siedemdziesi tych do roku 1989. W polu obserwacji Badaczki pozostaje g ównie (cho nie tylko) literatura wspomnieniowa i autobiograficzna. Wydarzenia prze omu lat osiemdziesi tych i dziewi dziesi tych w Niemczech (zjednoczenie pa stwa) wyra nie odbi y si na formie utworów beletrystycznych, ale przede wszystkim zaowocowa y tematem obrachunków, który znalaz uj cie artystyczne w formach bliskich biografii i autobiografii oraz gatunków prozy wspomnieniowej, pami tnikarskiej oraz wywiadu. Mocno akcentowana w tym czasie (zw aszcza przez media) potrzeba spoecznej jawno ci ycia prowadzi a do poruszania w tej prozie tematów trudnych, jak cho by uwik ania twórców we wspó prac ze s bezpiecze stwa (Stasi). Owe rewizje w asnych biografii dotycz teraz zarówno starszych, jak i m odszych pokole twórców; mo na rozpozna w nich literackie wzory autobiografii, w której czy si zabiegi autokreacyjne z wyznaniem na temat nie zawsze chlubnych faktów z w asnego ycia. Ludorowska dostrzega na przyk ad w prozie Güntera de Bruyna biograficzny wzorzec opisu przej ty z dzie a J. W. Goethego Z mojego ycia. Zmy lenie i prawda. Czasowa perspektywa wyznaczona przez autork dla opisu zmian w obr bie gatunku autobiografii w literaturze NRD dotyczy dzie powsta ych w latach siedemdziesi tych i osiemdziesi tych (do ko ca pa stwa i czasu prze omu) oraz literatury postenerdowskiej pocz tku XXI wieku. Kolejne rozdzia y ksi ki omawiaj status pisarza we wschodnioniemieckim pa stwie i stanowi prób opisu przemian w kolejnych pokoleniach twórców. Pierwsz cz ksi ki zamyka bardzo interesuj cy rozdzia Stare i nowe mity Wschodu. Przedmiotem refleksji badawczej staj si tu wszelkie przejawy nostalgii, a zw aszcza nostalgia za dawnym pa stwem wschodnioniemieckim (Ostalgie), za tym, co dawne. To tak e wynik trudno ci z przystosowaniem si do nowych form ycia literackiego i spo ecznego wed ug wzorów zachodnioniemieckich. Najwyra niejszym tego przyk adem jest proza Christy Wolf (Nagelprobe – 1992, Was bleibt – 1990), pisarki, która nale a do generacji twórców buducych utopi socjalizmu. Podobne motywy dostrzec mo na tak e w twórczo ci lirycznej i dramatycznej Volkera Brauna (ur. 1935). Halina Ludorowska wskazuje 100 oprócz literackich tak e spo eczne przejawy zachowa nostalgicznych w landach wschodnich: „Nostalgia za NRD zosta a przede wszystkim wykorzystana marketingowo: jak grzyby po deszczu powstaj przedsi biorstwa handlowe (oferuj ce ywno i alkohol znanych marek enerdowskich), us ugowe (np. otwarty w roku 2007 hotel „Ostel” we wschodnim Berlinie) czy sklepy pami tkarskie z gad etami pozosta ymi po realnym socjalizmie” (s. 104). Oczywi cie na gruzach starych mitów rodz si nowe, czasami z udzia em sarkazmu i satyry, jak cho by w przypadku powie ci antynostalgicznej twórcy m odszego pokolenia (urodzonego w 1965 roku w Berlinie Wschodnim) Thomasa Brussiga pt. Helden wie wir [Bohaterowie jak my, 1995]. Ksi ka Haliny Ludorowskiej Adieu, NRD!... jest drug monografi z serii podj tych przez ni bada nad literatur postenerdowsk . Bowiem cz druga ksi ki kontynuuje rozwa ania zapocz tkowane w publikacji Strategien der Selbstdarstellung in Schrifstellerautobiographien aus der DDR (Strategie autokreacji w autobiografiach pisarzy z NRD; Wydawnictwo UMCS, Lublin 2006). Dlatego w ksi ce Adieu, NRD!... jest inne, bardziej ca ciowe przedstawienie repertuaru autobiograficznych strategii, zw aszcza tych dotycz cych autokreacji. Przywo ane w tej pracy biografie pisarzy, którzy próbowali napisa w asne autobiografie, wyra nie dowodz , e rozgraniczenie tego, co staje si literatur , od tego, co mia o by opisem rzeczywisto ci, nie sprowadza si do prostych rozstrzygni : prawda i fikcja. Ka dy autor pisz c o sobie, swych pogl dach, prze yciach i czynach z perspektywy obecnej „tera niejszo ci” i pod oczywist presj przewidywanego czytelniczego obiegu, dokonuje w akcie tworzenia autobiografii „przywo ania nie przywo anego” (Paul De Man). Fakty, pocz tkowo sprawdzalne, ju po opisaniu przestaj podlega weryfikacji, bo jak gdyby sprzeciwia si temu si a epickiej wyobra ni. To samo (autora i narratora) jest oczywi cie prawdziwym punktem wyj cia w tworzeniu autobiografii; „pakt referencjalny” go sankcjonuje, ale fikcja ma swoje prawa… prawie jak rzeczywisto . Wi c twórca cz sto przedstawia nie to, co rzeczywi cie si wydarzy o, ale to, co mo liwe cho by w imi racji paradygmatu realizmu. Jak wynika z lektury ksi ki, enerdowscy pisarze mieli wiadomo wielu paradygmatów. Ksi ka Haliny Ludorowskiej jest bardzo przydatna polskiemu literaturoznawcy tak e z uwagi na warto dokumentacyjn . Szczegó owe przypisy oraz obszerna bibliografia (Autorka okre la j skromnie s owem „wybrana”), zawieraj ca utwory beletrystyczne, eseje i wywiady oraz bogaty zestaw literatury krytycznej (tak e na temat gatunku autobiografii), s swoistym podsumowaniem dotychczasowych wieloletnich bada autorki nad fenomenem literatury enerdowskiej, a jednocze nie cennym ród em dla filologicznych poszukiwa i ogl dów komparatystycznych. Czytelnik polski otrzymuje, poprzez lektutej ksi ki, wiedz na temat faktów socjologicznych, kulturowych i zagadnie z kr gu strategii literaturoznawczych w prozie (auto-)biograficznej pisarzy NRD, nieznanych dot d w przestrzeni polskiego ycia literackiego. Ksi ka budzi wi c refleksje i pytania: co nam zostao (zostanie) z tych lat? £ RECENZJE I OMÓWIENIA ¢ Maria Jazownik W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TO SAMO CI… [Matthew Zajac, The Tailor of Inverness (Krawiec z Inverness). Dogstar Theatre Company (Inverness, Szkocja). Re yseria: Ben Harrison. Scenografia i kostiumy: Ali Maclaurin. wiat o: Kai Fischer. Wideo: Tim Reid. Muzyka (skrzypce): Jonny Hardie i Gavin Marwick. Wykonanie: Matthew Zajac]. – Kim ja w ciwie jestem?… Ukrai cem? – pyta i zak ada na rami to-niebiesk opask . – Rosjaninem? – przypina do koszuli naszywk Ostarbeitera. – Polakiem? – zak ada opask w bieli i czerwieni. Nast puje chwila ciszy, po czym wyjmuje z pude ka gwiazd Dawida… – Pochodz z Gni owód… A tak e z setki innych miejsc! 25 pa dziernika b.r. w klubie studenckim „Kot ownia” w Zielonej Górze mia o miejsce niecodzienne wydarzenie artystyczne – odby si spektakl sztuki The Tailor of Inverness (Krawiec z Inverness), przygotowany przez ynn szkock grup teatraln Dogstar Theatre Company. Spektakl zdoby wiele nagród w ró nych krajach, m. in. Scotsman Fringe First (Edynburg), The Stage Best Solo Performer, Holden Street Theatres Award (Adelaide) 2008 i 2009, CATS Best Actor Award. Wyst p szkockiego teatru w Zielonej Górze by przystankiem w d ugiej podró y po Europie – ze Szkocji, przez Niemcy i Polsk , a na Ukrain . Istotnym punktem tej podró y by udzia w 15. edycji Mi dzynarodowego Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie (18-24 X 2010), na który s zapraszane najlepsze nieinstytucjonalne teatry polskie i zagraniczne. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. Matthew Zajac – autor sztuki i zarazem g ówny jej wykonawca – to artysta szkocki polskiego pochodzenia. W monodramie pe nym dramatycznego napi cia, ale te liryzmu, humoru oraz ironii przedstawi próby poszukiwania w asnych korzeni. Kanw do napisania utworu sta y si autentyczne losy ojca aktora, równie Mateusza Zaca, urodzonego w 1919 roku we wsi Gni owody (przed II wojn wiatow województwo tarnopolskie w Ma opolsce Wschodniej, obecnie zachodnia Ukraina), którego historia przypomina losy tysi cy Polaków w XX wieku, w wyniku wojny skazanych na wygnanie i tu aczk . Reyserem widowiska jest Ben Harrison, w spektaklu bierze tak e udzia (wymiennie) dwóch wybitnych szkockich skrzypków: Jonny Hardie i Gavin Marwick (w zielonogórskim przedstawieniu uczestniczy drugi z wymienionych muzyków). Przedstawienie ma charakter gaw dy, cz sto urozmaicanej ta cem i piosenkami. Jest to spektakl jednego aktora, jednak monologowi towarzyszy subtelny akompaniament skrzypka siedz cego w g bi sceny, cz sto pogr onego w cieniu. Barwn opowie narratora dope niaj filmy i prezentacje multimedialne, wydatnie poszerzaj ce zamkni przestrze sceniczn . Przestrze ta urz dzona jest z ogromn prostot , niemal schematycznie. Zarówno dekoracje, jak rekwizyty ci le powi zane s z opowie ci o losach krawca z Inverness, alegorycznego jedermanna XX wieku; s no nikami sensów historycznych (realistycznych) oraz metaforycznych (symbolicznych). Ju na samym pocz tku widz zostaje przeniesiony do niewielkiego zak adu krawieckiego – na scenie stoi stó przykryty stert niewyko czonych marynarek, wieszak z mundurami polskimi, radzieckimi i niemieckimi, w k cie ustawiony jest manekin. W ród rozwieszonej garderoby zwraca uwag niewielka b kitna sukienka, zapewne uszyta dla ma ej dziewczynki. Poznajemy losy tytu owego krawca od jego najwcze niejszych lat, opowiadane z perspektywy starszego m czyzny. Dzieci stwo w Gni owodach, nauka zawodu w szkole w pobliskich Podhajcach, pierwsza mi … Sielanka zostaje przerwana w 1939 roku wybuchem II wojny wiatowej. Kolejne lata Mateusza Zaj ca to nieustanna tu aczka po ró nych zak tkach globu. Dosta si do niewoli Sowietów i by zmuszony do pracy na wschód od Uralu. Zosta uwolniony w wyniku amnestii po inwazji Niemiec na Zwi zek Radziecki w 1941 roku. Potem wraz z tysi cami Polaków pojecha do Teheranu. Trafi nast pnie do Egiptu, do czy do armii brytyjskiej, uczestniczy w walkach w Afryce Pó nocnej i we W oszech. Spokój udaje mu si odzyska dopiero w 1948 roku, gdy odnajduje brata w Glasgow, osiedla si w Inverness i otwiera zak ad krawiecki. Dlaczego nie wróci na ojczyste ziemie? Ba si panuj cego systemu, wiedzia , e grozi mu ci kie wi zienie – nie mia wi c do czego wraca . 101 RECENZJE I OMÓWIENIA Dalszego odkrywania przesz ci podejmuje si jego syn, Matthew. Druga cz przedstawienia koncentruje si na jego usi owaniach zebrania jak najwi kszej ilo ci faktów dotycz cych przodków, zbudowania drzewa genealogicznego. Udaje si zatem na Ukrain , w miejsca, do których nigdy nie uda o si powróci jego ojcu, do jego rodzinnych stron. Tam artysta rozwik wiele dr cz cych go zagadek i podj udan prób odnalezienia swojej przyrodniej siostry, Ireny. The Tailor of Inverness to nie tylko pi knie zrealizowana opowie o realiach ycia w rozdartej konfliktami zbrojnymi Europie. W spektaklu mo na tak e dostrzec prób analizy wp ywu masowych wydarze historycznych na indywidualne losy. Ukazany jest tu bowiem dramat cz owieka, który przez brutalne kaprysy wojny jest zmuszony znale nowy dom i w zupe nie obcym mu miejscu od nowa zbudowa swoj to samo . Mateusz Zaj c przedstawia si jako osoba mieszkaj ca w Szkocji od 35 lat. Wydawa by si mog o, e po takim czasie uda mu si zaaklimatyzowa na obczy nie i znale odpowied na pytanie: kim ja w ciwie jestem? Wspomnienia nie daj jednak o sobie zapomnie : – Pochodz z Gni owód. Pochodz ze szko y krawieckiej w Podhajcach. Pochodz z Frontu Wschodniego, poniewa kiedy jeste krawcem, oni robi z ciebie nierza. Pochodz od sowietów i nazistów. Pochodz z gospodarstw, z lasów i pól zielonej Ukrainy. Z przesiedle czych obozów niemieckich. Z pla Adriatyku. Z brudnych ulic Glasgow. I ch odnego powietrza Inverness. Teraz jestem tutaj. Jestem st d. Mówi tutejszym j zykiem… Prawie ca y ci ar sztuki d wiga Matthew Zajac. Jest on niezwykle charyzmatycznym wykonawc , jego narracja trzyma w napi ciu przez ca e 75 minut spektaklu. Artysta wyst puje w dwóch rolach: Mateusza Zaj ca-ojca, ukazywanego na ró nych etapach jego ycia, oraz Mateusza Zaj ca-syna, rekonstruuj cego ojca losy, a tak e skomplikowan polsko-ukrai sk genealogi swojej rodziny. Narracja aktora (i autora zarazem) jest niezwykle wartka, obfituje w wietne scenki i dialogi, niekiedy zabawne, innym razem liryczne, przesycone nostalgi lub patosem, albo te pora aj ce brutalno ci wojennej rzeczywisto ci. Wa rol odgrywaj w spektaklu pie ni i piosenki, np. Idzie nierz borem, lasem, Hej, soko y czy ludowe przy piewki. Utwory te przede wszystkim wzmacniaj autentyzm odtwarzanej biografii. Co wi cej, piewane nieco zniekszta con polszczyzn przez szkockiego artyst , syna polskiego nierzatu acza, nierza-wygna ca, przy akompaniamencie przejmuj cej melodii skrzypiec, ewokuj dramatyczn wizj polskiej historii minionego stulecia. S owo i piew to nie jedyne znaki porozumienia artysty z widowni . Matthew Zajac w swoim spektaklu cz sto wykorzystuje teatralne walory ruchu i gestu. Trudno zapomnie np. odegran przez niego na pocz tku spektaklu scenk ucieczki przed wilkami albo stale powracaj cy obraz kreowanego przez niego ojca, trudz cego si w pracowni krawieckiej. Skromnie wyposa ona scena nie uniemo liwia arty cie wywo ywania wizji tak e za pomoc rekwizytów oraz elementów dekoracji. Delikatny szal staje si w kach aktora symbolem kobiety (mi ci? kobieco ci? sknoty?), za wieszak na garderob przeistacza si – w zale no ci od potrzeb spektaklu – w kryjówk lub w poci g p dz cy w g b Rosji. Swoist symboliczn „rol ” odegra równie b kitna sukienka, uszyta – jak si oka e – przez krawca w Inverness i wys ana córce, z któr nigdy po wojnie ju si nie spotka , a która wraz z matk zosta a ekspatriowana z Gni owód na tzw. Ziemie Odzyskane. zyk angielski, którym pos ugiwa si aktor, nie stanowi jakiej szczególnej bariery, utrudniaj cej odbiór sztuki, poniewa wy wietlano polskie t umaczenie jej tekstu. Przedstawienie wywo o wielkie wzruszenie i gromkie brawa widowni, a po spektaklu odby o si spotkanie z artyst . „Nocne Polaków rozmowy” toczy y si w niezwykle serdecznej, wr cz rodzinnej atmosferze, tym bardziej, e w ród widzów by a obecna odnaleziona siostra aktora wraz z rodzin , a tak e spore grono potomków Polaków urodzonych na Kresach Wschodnich (tak e w Gni owodach), którym przedstawiana historia by a szczególnie bliska. £ ¢ Maria Jazownik, Leszek Jazownik NAJBRUDNIEJSZE KARTY POWOJENNEJ HISTORII W 1998 roku Kongres Stanów Zjednoczonych przyuchwa umo liwiaj odtajnienie cz ci akt Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) i wywiadu wojskowego armii USA na temat zbrodni nazistowskich oraz wysi ków aliantów, zmierzaj cych do zlokalizowania i ukarania zbrodniarzy wojennych. Powo ana w tym celu grupa niezale nych badaczy, pracuj ca pod kierunkiem Archiwum Pa stwowego USA, udost pni a ponad 8 milionów stron dokumentacji. Na tej podstawie przygotowane zosta o opracowanie Wywiad USA i Nazi ci (U.S. Intelligence and the Nazis). W latach 2005-2007 CIA przyj a bardziej liberaln interpretacj zapisów ustawowych, co pozwoli o na stopniowe odtajnianie dalszych kilku tysi cy 102 stron dokumentacji, której poza t instytucj wywiadowcz nikt wcze niej nie widzia . Odwo uj c si do niektórych spo ród nowo ujawnionych akt, profesorowie Richard Breitman i Norman J. W. Goda opracowali w 2010 roku syntetyczny raport, zatytu owany Cie Hitlera (Hitler’s Shadow), w którym ukazuj rol zachodnich s b wywiadowczych w ochranianiu zbrodniarzy wojennych i wci ganiu ich do wspó pracy. Ostatni, pi ty rozdzia raportu ameryka skich uczonych traktuje o wspó dzia aniu wspomnianych s b z Organizacj Ukrai skich Nacjonalistów (OUN). Spróbujemy tu przybli najwa niejsze ustalenia zawarte w tym interesuj cym opracowaniu. RECENZJE I OMÓWIENIA o historyczne Pocz tkowa cz raportu ukazuje najwcze niejsz faz dzia alno ci Organizacji Ukrai skich Nacjonalistów. Przypomniano w nim, e organizacja ta za ona zosta a w 1929 roku. Jej cz onkowie nawo ywali do utworzenia niezale nej Ukrainy o jednorodnej strukturze etnicznej. Za swego najwi kszego wroga uznali oni Polsk . W 1934 roku zamordowali polskiego ministra spraw wewn trznych Bronis awa Pierackiego. Za zabójstwo os dzeni zostali dwaj m odzi dzia acze OUN – Stepan Bandera i Myko a ebed. S d skaza ich na mier , ale w adze pa stwowe z agodzi y wyroki, zamieniaj c je na kar do ywocia. W 1939 roku, gdy Niemcy napad y na Polsk , skaza cy uciekli1. Pod koniec 1939 roku Niemcy umie cili przywódców OUN w Krakowie. W roku 1940 w szeregach organizacji dosz o do roz amu. Starsze skrzyd o, dzia aj ce pod kierownictwem Andrija Melnyka (OUN-M), maj c na celu cis wspó prac z Niemcami, czeka o cierpliwie na niepodleg Ukrainy. Skrzyd o Bandery (OUN-B) by o ugrupowaniem faszystowskim, które natychmiast chcia o og osi suwerenno kraju. Po wkroczeniu Niemców do ZSRR ugrupowanie radykalne przenios o si do Galicji Wschodniej. 30 czerwca 1941 r. najbli szy zast pca Bandery – Jaros aw Ste ko – og osi niepodleg i zjednoczenie pa stwa ukrai skiego pod kierownictwem OUN-B. Ste ko zosta premierem nowo utworzonego pa stwa, za ebed, wyszkolony w centrum Gestapo w Zakopanem, ministrem bezpiecze stwa. Niemcy za dali od Bandery i Ste ki uniewa nienia or dzia. Gdy ci odmówili, zostali wraz z innymi liderami OUN-B aresztowani. Bandera i Ste ko pocz tkowo przebywali w Berlinie w areszcie domowym. Od stycznia 1942 roku trafili do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, lecz mieli tu stosunkowo wygodne warunki. Po ucieczce ebed przej kontrol nad OUN-B na Zachodniej Ukrainie. Z jednej strony banderowcy przeciwstawiali si panowaniu niemieckiemu, z drugiej – kontynuowali swoj polityk czystek etnicznych, realizuc niemieckie d enia. W kwietniu 1941 banderowcy og osili, e „ ydzi w ZSRR stanowi najbardziej wierne wsparcie dla bolszewickiego re imu i awangard imperializmu moskiewskiego na Ukrainie”. Ste ko nawet podczas pobytu w areszcie domowym w lipcu 1941 roku powiedzia : „W pe ni doceniam niew tpliwie szkodliw i wrog rol ydów, którzy pomagaj Moskwie w zniewalaniu Ukrainy (...). Dlatego popieram zag ad ydów i widz celowo wprowadzenia niemieckich metod eksterminacji ydów na Ukrainie (...)”. Z kolei wydana we Lwowie ulotka ostrzega ydów: „przyj li cie Stalina kwiatami. B dziemy k wasze g owy pod nogi Hitlera”. 6 lipca 1941 roku na spotkaniu we Lwowie Bandera stwierdza m.in. „Je li chodzi o ydów, to musimy przyj wszelkie metody, które prowadz do ich zniszczenia”. Istotnie, w wyniku pogromów w Galicji Wschodniej w pierwszych dniach wojny zgin o by mo e nawet 12000 ydów. Mosze Maltz, yd ukrywaj cy si w Sokalu, zanotowa : „Gdy bandy Bandery dorw yda, traktuj to jak z apanie zdobyczy. Zwykli Ukrai cy czuj to samo .... wszyscy chc uczestniczy w heroicznym akcie zabicia yda. Dos ownie tn ydów na kawa ki maczetami”. ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. W kwietniu 1943 ebed wysun postulat, aby „oczy ci ca e rewolucyjne terytorium z ludno ci polskiej”. Ukrai cy s cy w niemieckiej policji pomocniczej do czyli w tym okresie do Ukrai skiej Powsta czej Armii (UPA). Maltz zapisa : „Ludziom Bandery (...) jest oboj tne, kogo zabijaj , urz dzaj polowania na ludno caych wsi ... Poniewa nie ma ju prawie ydów do zabijania, bandy Bandery zwróci y si w stron Polaków. Dos ownie r bi Polaków na kawa ki. Ka dego dnia (...) wida cia a Polaków, z drutami na szyi, sp ywaj ce do Bugu. W ci gu jednego dnia, 11 lipca 1943 roku UPA zaatakowa a oko o 80 miejscowo ci2, zabijaj c mo e nawet 10000 Polaków”. Banderowcy wznowili wspó prac z hitlerowcami. Niemcy cho byli zadowoleni z otrzymanych od UPA informacji o Rosjanach, to jej terror wobec polskiej ludno ci cywilnej uznali za szkodliwy. W lipcu 1944 nacjonali ci utworzyli Najwy szej RaWyzwolenia Ukrainy (UHVR), b podziemnym rz dem ukrai skim w Karpatach. UPA, dzia aj c teraz przeciwko Sowietom, stanowi a jego armi . We wrze niu 1944 r. Niemcy wypu cili Bander i Ste z Sachsenhausen. Berlin mia nadziej na utworzenie ukrai skiego Komitetu Narodowego z obu frakcji OUN. Komitet zosta utworzony w listopadzie, ale Bandera i Ste ko odmówili wspó pracy. W grudniu uciekli z Berlina. Po wojnie pojawili w Monachium. Stepan Bandera Do 1947 roku oko o 250 tysi cy Ukrai ców, a w tym wielu cz onków i sympatyków OUN, osiedli o si w Niemczech, Austrii i W oszech. Po roku 1947 bojownicy UPA rozpocz li przechodzenie do ameryka skiej strefy okupacyjnej, przekraczaj c pieszo granic z Czechos owacj . W pierwszych latach powojennych obozy uchod ców siedliskiem zwolenników nacjonalizmu. Bandera w lutym 1946 roku za sekcj zagraniczn OUN (ZCh OUN), która prowadzi a dzia alno ideologiczn i edukacyjn . Przywódca OUN d do stworzenia dyktatury na uchod stwie, która mia a by nast pnie przeniesiona do wyzwolonej Ukrainy. W tym celu ZCh OUN rutynowo stosowa a terror i zastraszanie, nawet wobec przeciwników politycznych. Dowództwo ameryka skiego wywiadu wojskowego uzna o Bander za cz owieka „skrajnie niebezpiecznego”, poniewa by on sk onny do u ycia przemocy wobec ukrai skich rywali w Niemczech. W lipcu 1944 roku, tu przed zaj ciem Lwowa przez Sowietów, UHVR wys delegacj jego wysokich rang urz dników w celu nawi zania kontaktu z Watykanem i rz dami pa stw zachodnich. W sk ad delegacji, znanej jako Przedstawicielstwo Zagraniczne Rady Najwy szej Wyzwolenia Ukrainy (ZP UHVR), weszli Ojciec Iwan Hrinioch jako prezes ZP UHVR, Myko a ebed jako minister spraw zagranicznych oraz Jurij opatinski jako delegat UPA. Hrinioch, ukrai ski nacjonalistyczny i katolicki ksi dz, który w 1940 przebywa w Krakowie razem z Bander i ebediem, pracowa jako cznik mi dzy arcybiskupem Andrzejem Szeptyckim i biskupem Iwanem Buczko, przedstawicielem Ko cio a Unickiego w Watykanie. Wszyscy trzej pos owie byli cz onkami OUN-B, lojalnymi wobec Bandery. W 1947 roku wybuchn konflikt mi dzy Bander i Ste z jednej strony, a Hriniochem i ebediem z dru- 103 RECENZJE I OMÓWIENIA giej strony. Bandera i Ste ko uznawali, e w niepodleg ej Ukrainie w ramach jednej partii powinien przewodzi jeden cz owiek – Bandera; z kolei Hrynioch i ebed utrzymywali, e ludzie w kraju, nie Bandera, stworzyli UHVR, i e nigdy nie zaakceptuj Bandery jako dyktatora. W sierpniu 1948 Kongres Sekcji Zagranicznych OUN wydali Hriniocha i ebedia z partii oraz wymusi dymisj ich zwolenników. Ameryka ski wywiad wojskowy (CIC) zainteresowa si Bander we wrze niu 1945 roku. Gdy upowcy dotarli pieszo do ameryka skiej strefy w Niemczech, CIC przeprowadzi ich przes uchania na temat sytuacji wojskowej w Zachodniej Ukrainie. W 1947 przep yw bojowników UPA wzrós w wyniku podj tej w Polsce operacji „Wis a”. W sierpniu 1947 roku banderowcy byli reprezentowani w ka dym ukrai skim obozie przesiedle czym w strefie USA oraz w strefie brytyjskiej i francuskiej. Mieli zaawansowany system kurierskich po cze z Ukrain . Bandera – jak wynika z akt CIC – by „stale w drodze, cz sto w przebraniu”, w otoczeniu ochroniarzy, gotowy „pozby si z ka dego, kto mo e by zagro eniem dla niego lub jego partii”. Gdy Rosjanie dowiedzieli si , e Bandera przebywa w strefie ameryka skiej, za dali jego aresztowania. Przedstawiciele wywiadu obawiali si „powa nych konsekwencji dla stosunków radziecko-ameryka skich, które mog wynikn z otwartego wsparcia USA w nieskr powanej kontynuacji antysowieckiej dzia alno ci Bandery na niemieckiej ziemi”. Poniewa Bandera sam nie by godny zaufania, byli wi c radzi pozby si go. Mieli jednak k opot z jego zlokalizowaniem. Swoj drog , byli ostrzegani, e przekazanie Bandery Sowietom mo e zniszczy dobre relacje amerykanów z UHVR, kierowanym w tym czasie przez banderowców, oraz z ukrai skimi duchownymi w Watykanie, jak Buczko, którzy sympatyzuj z Bander . Brytyjski wywiad (MI6) pocz tkowo nie by zainteresowany Bander . Pierwszy kontakt z przywódc OUN-B nawi za dopiero w kwietniu 1948 roku. Do wspó pracy jednak nie dosz o, poniewa finansowe i techniczne wymagania Ukrai ców by y wy sze ni Brytyjczycy sk onni byli zaoferowa . Jednak e w roku 1949 MI6 zacz wspomaga Bander w jego akcjach przerzucania agentów drog lotnicz na Zachodni Ukrain . W roku 1950 brytyjski wywiad rozpocz szkolenie tych agentów w celu wykorzystania ich do akcji szpiegowskich. CIA i Departament Stanu USA kategorycznie sprzeciwiali si wspó pracy z Bander . W roku 1950 ameryka ski wywiad, wspó dzia aj c z grup Hrinioch- ebed, zleci swoim agentom w Zachodniej Ukrainie, aby nawi zali kontakt z UHVR. Bandera nie mia ju wówczas poparcia w tej organizacji. W kwietniu 1951 r. CIA stara a si przekona Brytyjczyków, aby zaniechali wspieranie Bandery. Ci jednak odmówili. Bandera pozosta w Monachium. Ameryka ski i brytyjski wywiad uzna y, e nale y podj rodki ostro noci, które uniemo liwi Sowietom porwanie go lub zabicie, aby nie zosta m czennikiem. Tymczasem Bandera szuka nowych sponsorów. Na pocz tku 1956 roku przez krótki czas wspiera go w oski wywiad wojskowy (SIFAR). Podówczas CIA ostrzega a Niemcy Zachodnie, aby zaniecha y zwi zków operacyjnych z przywódc OUN-B, poniewa „(...) wszystkie domniemane aktywa 104 Bandery w CSR, Polsce i na Ukrainie nie istniej lub s nieskuteczne”. Bawarskie w adze pa stwowe i monachijska policja chcia y rozprawi si z organizacj Bandery za jej ró norodne przest pstwa, od fa szerstw po porwania, ale wysoki niemiecki urz dnik, b cy na us ugach brytyjskiego wywiadu – Gerhard Von Mende – chroni lidera ukrai skich nacjonalistów, odwdzi czaj c si w ten sposób za dostarczane informacje. Od 1955 roku Bandera ubiega si o wiz ameryka sk w celu spotkania si z yj cymi w USA zwolennikami oraz z urz dnikami Departamentu Stanu i CIA. Uzyska j jesieni 1959 r., ale 15 pa dziernika zosta zamordowany przez funkcjonariusza KGB – Bogdana Staszynskiego – ze specjalnej broni, która rozpyla kurz cyjanku w twarz skaza ca. Myko a ebed Zwi zek z CIA z Myko ebediem trwa przez ca „zimn wojn ”. Podj te w 1945 i 1946 roku przez s by wywiadowcze USA próby nawi zania kontaktów z nim nie dosz y do skutku ze wzgl du na pocz tkow jego nieufno . W grudniu 1946 roku Hrinioch i opatinsky poprosili o wszechstronne wspieranie dzia ( rodki czno ci, szkolenia, pieni dze, bro ) w zamian za stworzenie na Ukrainie siatki wywiadowczej. W raporcie wywiadu wojskowego (CIC) z lipca 1947 przywo ano ród a, w których ebed by okre lany jako „znany sadysta i wspó pracownik Niemców”. Nie przeszkadza o to wykorzystywa go jako informatora w sprawach Ukrainy i Rosji . W grudniu 1947 armia USA przenios a go wraz z rodzin do Monachium. W tym czasie oczy ci on sw wojenn biografi w 126-stronicowej ksi ce, w której podkre la walk Bandery i UPA z Niemcami i Zwi zkiem Radzieckim. Hrinioch i ebed byli w porównaniu z Bander umiarkowani i przewidywalni. CIA podj a wi c z nimi wspó prac . W zamian za pieni dze, szkolenia i rodki czno ci poszerzy a swe trasy kurierskie przez Czechoowacj , u ywane do tej pory przez cz onków UPA. Operacja CIA rozpocz a si w 1948 roku pod kryptonimem, CARTEL, szybko jednak przemianowana zosta a na AERODYNAMIC. Hrinioch przebywa w Monachium, natomiast ebed przeniós si do Nowego Jorku i naby prawo sta ego pobytu, a nast pnie obywatelstwo ameryka skie. To chroni o go przed zamachem oraz pozwoli o mu utrzymywa swobodny kontakt z ukrai skimi grupami emigracyjnymi. Stany Zjednoczone chroni y i udziela y mu wsparcia, mimo e w Nowym Jorku okre lany by przez innych Ukrai ców jako lider UPA odpowiedzialny za „masowe zabójstwa Ukrai ców, Polaków i ydów”. Warto przy tym podkre li , e ebed by niepopularny w ród wielu ukrai skich emigrantów ze wzgl du na brutalny sposób przej cia UPA w czasie wojny, któremu towarzyszy y zabójstwa rywali. Pierwsza faza operacji AERODYNAMIC polega a na wprowadzaniu na teren Ukrainy nowych i ewakuowaniu „spalonych” agentów ukrai skich, wyszkolonych przez CIA. Waszyngton by bardzo zadowolony z wysokiego poziomu szkolenia UPA na Ukrainie i jej du ej zdolno ci do prowadzenia dzia partyzanckich. Z czasem CIA postanowi a rozszerzy swoj dzia alno . W wyniku jej RECENZJE I OMÓWIENIA wspó pracy z Ukrai cami potencja UPA na wypadek wojny rozszerzony zosta do 100.000 bojowników. Jednak e w latach 1949-1953 wielu agentów zosta o na terenie Ukrainy schwytanych i zabitych. W 1954 roku ebed straci kontakt z UHVR. W tym czasie Sowieci spacyfikowali UHVR i UPA, a CIA zako czy a agresywn faz operacji AERODYNAMIC. Od roku 1953 operacja ta polega na tworzeniu kierowanych przez ebiedia grup badawczych, dzia aj cych pod auspicjami CIA, które maj na celu gromadzenie materia ów na temat ukrai skiej historii oraz wydawaniu nacjonalistycznej gazety, biuletynów, programów radiowych, ksi ek. W 1956 roku utworzono stowarzyszenie non-profit o nazwie Prolog Research and Publishing Association. Pozwoli o to CIA na wpompowywanie bez opodatkowania funduszy pochodz cych z pozornie prywatnych darowizn. PSPA przekszta ci o si z czasem w przedsi biorstwo Prolog Research Corporation, które zatrudnia o i op aca o ukraskich pisarzy emigrantów. Prolog prowadzi systematyczn kampani wysy kow na teren Ukrainy za porednictwem ukrai skich kontaktów z Polsk oraz emigracyjnych kontaktów z Argentyn , Australi , Kanad , Hiszpani , Szwecj i innymi pa stwami. W ten sposób do bibliotek, instytucji kultury, jednostek administracyjnych i osób prywatnych na Ukrainie przesy ane by y czasopisma (Suchasna Ukraina, Suchasnist), biuletyny informacyjne i inne materia y wspieraj ce nacjonalizm ukrai ski. W samym tylko 1957 roku Prolog przy wsparciu CIA wyemitowa cznie 1200 programów (co stanowi o 70 godzin audycji radiowych miesi cznie) i rozprowadzi 200 000 gazet oraz 5000 ulotek. Jeden z analityków CIA uzna , e „jaki rodzaj uczu nacjonalistycznych nadal istnieje [na Ukrainie] i ... zachodzi konieczno wspierania go jako bro zimnej wojny”. Prolog równie wspiera przebywaj cych na emigracji ukrai skich studentów i naukowców, wysy ich na konferencje naukowe, mi dzynarodowe festiwale m odzie y, Igrzyska Olimpijskie w Rzymie itp., gdzie mogli rozmawia z mieszka cami radzieckiej Ukrainy w celu wybadania ich nastawie wobec sowieckiego re imu. ebed otwarcie dystansowa ukrai ski ruch narodowy od jawnego antysemityzmu, okazywanego w czasie wojny. W 1964 r. publicznie pot pi w imieniu ZP UHVR opublikowan przez Ukrai sk Akademi Nauk w Kijowie antysemick ksi Judaizm bez upi ksze , podkre laj c, i „naród ukrai ski (...) jest przeciwny wszelkiemu g oszeniu nienawi ci do innych osób”. Byli banderowcy zaatakowali wi c Sowietów za antysemityzm! ebed w 1975 roku przeszed na emerytur , ale pozosta doradc i konsultantem Prologu i ZP UHVR. W 1980 operacja AERODYNAMIC przemianowana zosta a na QRDYNAMIC i PDDYNAMIC, a nast pnie QRPLUMB. W 1977 roku Zbigniew Brzezi ski – doradca ds. bezpiecze stwa narodowego prezydenta Cartera – przyczyni si do rozszerzenia tej operacji z uwagi na przynoszone przez ni „imponuj ce dywidendy” oraz jej „wp yw na konkretnych odbiorców w obszarze docelowym”. W 1980 Prolog rozszerzy swoj dzia alno , staraj c si dotrze do innych radzieckich narodowo ci; w tym – co stanowi najwi ksz ironi – do radzieckich dysydentów ydowskiego pochodzenia. W 1990 roku QRPLUMB otrzyma a cznie 1.750.000 dolarów. Od ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. tego czasu Prolog nadal mo e prowadzi swoj dzia alno , ale na zasadzie samofinansowania. W czerwcu 1985 r. General Accounting Office w publicznym raporcie wymieni ebedia jako osiad ego w USA nazist i kolaboranta. Wówczas Biuro Dochodze Specjalnych (OSI) Departamentu Sprawiedliwo ci USA rozpocz o dochodzenie przeciwko niemu. CIA obawiac si , e brak ochrony ebedia wywo by oburzenie spo eczno ci ukrai skiej emigracji, zaprzeczy o istnieniu jakiejkolwiek jego wspó pracy z nazistami. W roku 1991 CIA odwiod o OSI od zbli ania si do niemieckich, polskich oraz rosyjskich dokumentów i relacji wojennych, zwi zanych z dzia alno ci OUN. Biuro Dochodze Specjalnych zrezygnowa o z wysuni cia oskar enia przeciwko ebediowi. Myko a ebed, w czasie wojny pe ni cy funkcj prowindyka frakcji banderowskiej UPA, zmar w 1998 roku. Zosta pochowany w New Jersey. Komentarze Lektura omówionego tu fragmentu raportu zatytu owanego Cie Hitlera sk ania do sformu owania trzech komentarzy: 1. Wi kszo faktów przywo anych przez Richarda Breitmana i Normana J.W. God w ko cowym rozdziale ich pracy jest znawcom problematyki dzia alno ci OUNUPA dobrze znana. Z faktami tymi zapoznawa polskiego czytelnika znakomity historyk ukrai skiego pochodzenia – Wiktor Poliszczuk. Wielka warto pracy ameryka skich badaczy polega na tym, e dzi ki nim niejako u ród a znalaz y potwierdzenie informacje, e CIA oraz inne s by wywiadowcze pa stw zachodnich nie tylko ochrania y okrutnych zbrodniarzy wojennych, ale tak e finansowa y ich dzia alno , zmierzaj do odbudowania struktur OUN-UPA, a co wi cej – bezpo rednio anga owa y si w fa szowanie wiedzy historycznej na temat aktów ludobójstwa dokonanego przez ukrai skich nacjonalistów. Z chwil og oszenia raportu Breitmana i Gody upadaj wysuwane przez rodowiska neobanderowskie oskar enia, i Poliszczuk tendencyjnie charakteryzowa zarówno dawn , jak te wspó czesn dzia alno cz onków OUN-UPA. 2. Materia y, do których dotarli Breitman i Goda, pozwoli y im na ujawnienie tak e i takich zdarze historycznych, o których w Polsce mniej si pisa o. Na uwag zas uguje na przyk ad informacja, e przedstawiciel Kocio a Unickiego w Watykanie, Iwan Buczko, by sympatykiem ruchu banderowskiego, za cznikiem mi dzy arcybiskupem Szeptyckim a Buczk oraz mi dzy Szeptyckim a ebiediem okaza si prezes ZP UHVR, a wcze niej aktywny dzia acz ruchu banderowskiego oraz przyjaciel i bliski wspó pracownik Bandery ksi dz – Igor Iwan Hrinioch. W wietle wskazanych informacji tylko dziecko mo e wierzy , e metropolita Szeptycki nie by zaanga owany w dzia alno OUN-UPA. Rzecznicy Szeptyckiego (a w tym postulatorzy jego procesu beatyfikacyjnego) maj sk onno do umniejszania „zas ug” lwowskiego metropolity w rozwoju ruchu banderowskiego. Ostro przeciwstawiaj si oskar eniom, i doskonale orientowa si on w poczynaniach banderowców oraz wyra nie im sprzyja . Na przyk ad re yser Grzegorz Lenkiewicz w wy wietlanym na zorganizowanej w 2009 roku przez Polsk Akademi Umiej tno ci konferencji ku czci 105 RECENZJE I OMÓWIENIA Szeptyckiego, odbywaj cej si pod patronatem kardynaa Dziwisza, a nast pnie emitowanym 17 stycznia 2010 roku w programie I TVP filmie Niewygodny, wysun haniebn tez (maj ca charakter potwarzy, za któr powinien by poci gni ty do odpowiedzialno ci karnej), Prymas Stefan Wyszy ski , który dwukrotnie (w 1958 i 1962) zablokowa proces beatyfikacyjny Szeptyckiego, czyni to jako agent KGB! Ciekawe, czym rzecznicy Szeptyckiego, wyja ni fakt, e arcybiskup nie móg znale sobie lepszych przedstawicieli ni ci, których wymienia raport ameryka skich badaczy. 3. W kontek cie raportu Breitmana i Gody, ukazuj cego wysi ki zachodnich s b wywiadowczych w celu zapobie enia ukaraniu zbrodniarzy z OUN-UPA oraz w celu fa szowania historii, pozwalaj lepiej zrozumie ród a postaw polskich elit politycznych. Kresowianom czasami trudno poj , e ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno, wymachuj c sztandarami „Solidarno ci”, wyst powali przeciwko fa szowaniu historii, dzi dok adaj stara , aby nie dopu ci do ujawnienia prawdy o poczynaniach ukrai skich nacjonalistów, do ujawnienia tego, e Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej sta y si miejscem jednej z najokrutniejszych zbrodni w dziejach nowo ytnej Europy. Przedstawiciele naszych elit stoj przed wyborem mi dzy daleko posuni lojalno ci wobec zachodnich sojuszników a prawd , o któr upominaj przedstawiciele rodowisk kresowych. Niestety, prawda wci przegrywa z pos usze stwem, zwanym dzi tak e poprawno ci polityczn . £ ____________________________ Przypisy: 1 Dodajmy od siebie: uciekli z Polski po uprzednim ich uwolnieniu z wi zie . 2 Faktycznie liczba tych miejscowo ci by a dwukrotnie wi ksza INFORMACJE DLA AUTORÓW Uprzejmie prosimy Autorów o przestrzeganie nast puj cych zasad przy przygotowywaniu tekstu: - Format tekstu: Times New Roman 12 pkt., interlinia 1,5 wiersza, format doc., ok. 30 wersów na stronie, ok. 60 znaków w wersie. - Ilustracje, fotografie, wykresy itp. powinny by do czone do artyku u w oddzielnych plikach. - Tytu y czasopism oraz cytaty nale y podawa w cudzys owie. - Tytu y ksi ek, rozdzia ów i artyku ów oraz zwroty obcoj zyczne wplecione w tekst polski nale y wyodr bni kursyw . - Konieczne wyró nienia w tek cie nale y oznaczy pogrubion czcionk . - Przypisy powinny zawiera : inicja imienia i nazwisko autora, tytu , miejsce i rok wydania, strona. Inne informacje: * W materia ach niezamawianych Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów. * Zastrzega si mo liwo publikowania d szych tekstów w odcinkach. * Redakcja pracuje bez wynagrodzenia i nie p aci honorariów autorskich. * Materia y nale y nadsy poczt elektroniczn w plikach o formacie doc. na dwa adresy mailowe jednocze nie: [email protected], [email protected] 106 PRZEGL D ¢ Rajmund Klonowski LITEWSCY NARODOWCY: „KAJAJCIE SI , POLACY” W sobot , w wile skim Ratuszu na Starym Mie cie, odby a si konferencja, po wi cona „90. rocznicy podpisania i z amania Umowy Suwalskiej” („Kurier” ju pisa o niej w artykule „Rewan yzm rangi pa stwowej” w numerze z dnia 8 pa dziernika br.). Zgodnie z zapowiedzi organizatorów, wyst pili: profesor Antanas Tyla, europarlamentarzysta profesor Vytautas Landsbergis, pose na Sejm RL Gintaras Songaila oraz prezes Stowarzyszenia „Vilnija”, wspó pracownik Ministerstwa O wiaty RL dr Kazimieras Garšva. Jako organizatorów konferencji bardzo blisko powi zana z „Vilnij ” „Voruta” wymienia Ministerstwo Ochrony Kraju RL, Ministerstwo O wiaty RL, Ministerstwo Kultury RL, Samorz d miasta Wilna, „S dis” Litwy i Stowarzyszenie „Vilnija”. Jak ju informowa „Kurier” w artykule „Rewan yzm rangi pa stwowej”, wszystkie trzy ministerstwa si od konferencji od egna y – za organizatorów zatem uzna nale y „S dis”, „Vilnij ” i Samorz d miasta Wilna, w którym rz dz obecnie konserwaty ci. Sama konferencja w minimalnym stopniu dotyczy a Umowy Suwalskiej, o której mówiono, e zosta a przez Polsk z amana — wi kszo czasu po wi cono tzw. „okupacji” Wile szczyzny przez Polsk w latach 19201939, co te zapowiada plakat przed wej ciem do sali ównej w Ratuszu, która p ka a w szwach od ludzi w ró nym wieku, w ród których spor cz stanowi a odzie . Po drodze do sali mogli te obejrze wystaw po wi con bitwie pod Szyrwintami i Giedrojciami. Najpierw profesor Antanas Tyla przeczyta referat „Zagarni cie Wile szczyzny przy z amaniu Umowy Suwalskiej”, w którym pokrótce opisa og oszenie przez Litw niepodleg ci i problemy z jej utrzymaniem, skupiaj c si na polskiej agresji i pomijaj c kwesti wspó pracy litewsko-bolszewickiej, o której na konferencji nie pad o ani jedno s owo. Nast pnie europarlamentarzysta Vytautas Landsbergis odczyta referat pt. „Wielki b d Józefa Pi sudskiego”, w którym powtórzy po raz kolejny tez , e „Polska uzyska a niewiele i na krótko, a straci a przyjaciela”, wi, za co obarczy „chor osobowo Józefa Pi sudskiego”, który „raz przedstawia si jako Litwin, a raz jako »tutejszy« ”. Po nestorze „S disu” wyst pi prezes Stowarzyszenia „Vilnija”, wspó pracownik Ministerstwa O wiaty dr Kazimieras Garšva (który jeszcze przed rozpocz ciem konferencji rzuci si na naszego fotoreportera Mariana Paluszkiewicza z wyzwiskami i intencj uniemo liwienia wykonywania mu swojej pracy) z referatem o tytule „Skutki okupacji Wile szczyzny”, w którym mi dzy innymi skupi si na krytyce „Kuriera Wile skiego” oraz Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i zapozna publiczno z tym, jak w mi dzywojniu przekr cano litewskie nazwiska, wspominaj c przy tym, e w Polsce jest to nadal praktykowane. Jako ostatni prelegent wyst pi pose na Sejm RL z ramienia partii konserwatystów Gintaras Songaila z odczytem „Przysz Litwy i Polski — czy mo liwe jest zaufanie?”. Wymieni dra liwe kwestie w stosunkach ROK XX, NR 11-12 (152-153) 2010. mi dzy pa stwami, wspomnia o „najlepszej na wiecie sytuacji szkolnictwa mniejszo ci polskiej” i poskar si na nazywanie „polskimi” szkó mniejszo ci polskiej, które Litwa utrzymuje „kosztem nieproporcjonalnym do mo liwo ci pa stwa”. Wszyscy prelegenci g osili tez , i tylko uznanie przez Polsk faktu okupacji Wile szczyzny i z amania Umowy Suwalskiej mo e uzdrowi stosunki mi dzy dwoma pa stwami, a od dawna oczekiwan normalizacj z liwie sabotuje Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Nast pnie dyrektor Gimnazjum Tysi clecia Litwy w Solecznikach, Vidmantas Žilius, zaprosi na scen trzy zwyci czynie konkursu na wypracowanie na temat „Skutki polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej”, zorganizowanego w ród uczniów Gimnazjum: Eryk Kwiatkowsk , Krystyn Mackiewicz i laureatk pierwszego miejsca, Katarzyn Andruszkiewicz, która przeczyta a swoje wypracowanie zebranym. Laureatki zosta y nagrodzone upominkami, ufundowanymi przez Stowarzyszenie „Vilnija”. Konferencj zako czy wyst p chóru m skiego wietlicy oficerskiej garnizonu wile skiego „Aidas”, który wykona utwory na temat walki o Wilno. Wypracowanie Katarzyny Andruszkiewicz: „Skutki polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej” Prezentujemy wypracowanie, które zosta o nagrodzone pierwszym miejscem, zorganizowanym w pa stwowym litewskim Gimnazjum Tysi clecia Litwy w Solecznikach. Zosta o napisane w j zyku litewskim i przeczytane przez autork 9 pa dziernika na konferencji „90. rocznica podpisania i z amania Umowy Suwalskiej” w Ratuszu w Wilnie: Mieszkam w Litwie Wschodniej. Ju si przyzwyczaam do tego, e tu ludzie mówi nie tylko po litewsku, ale te po polsku, po rosyjsku i w j zyku „tutejszych” — mieszaninie czterech j zyków: rosyjskiego, polskiego, litewskiego i bia oruskiego. e jest tu du o ludzi innych narodowo ci. Litwa Wschodnia — to etnicznie mieszany region Litwy, który si utworzy w XVII-XX wieku, kiedy ca kowicie litewskie terytoria si zeslawizowa y. Slawizacja Litwy Wschodniej w XX w. [...] okresie mi dzywojennym wp yn a na okupacj Wile szczyzny, a zarazem i wrogie stosunki Litwy i Polski. Litwa Wschodnia w XX w. by a polonizowana, rozpocz to terror wobec mieszkacych tam Litwinów, Rosjan i ydów. Niepolski j zyk i kultura by y pogardzane, przeszkadzano im w rozwoju. Dlatego nawet po odej ciu Polaków, w Litwie Wschodniej dominuje polski j zyk i kultura. Pisz c to wypracowanie, postaram si wyja ni skutki polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej [...] i wyra swoj opini na ten temat. Moim zdaniem, Polska nie adnie post pi a, okupuj c terytoria Litwy. Polska, jako pa stwo bliskie Litwie, powinna by a Litwie pomaga , a nie okupowa Wilno i Wile szczyzn . T okupacj mo na nazwa zdrad . 107 PRZEGL D Zdrad nie tylko wobec Litwy, ale te zdrad wobec warto ci Polski. Naprawd , nawet wstyd tak wykorzystywa swoich przyjació . Bardzo niehonorowo jest napa na wielowiekow sojuszniczk i si odebra jej stolic . Chocia min o ju ponad siedemdziesi t lat od chwili, gdy wielowiekowa i historyczna stolica Litwy i jedna czwarta Wile szczyzny zosta y zwrócone po dwudziestu latach okupacji, ale skutki okupacji wida dotychczas. Nawet dzi du o ludzi nie mówi w j zyku pa stwowym, nazwiska s spolszczone, ale co mnie najbardziej zdziwi o i nawet wstrz sn o to, e w niektórych miasteczkach nazwy ulic s pisane po polsku i po litewsku. Naukowcy badaj cy Wile szczyzn twierdz , e pojawienie si j zyka polskiego w Litwie Wschodniej nie ma zwi zku z osiedlaniem si Polaków w Wielkim Ksi stwie Litewskim. Wed ug naukowców, wi kszo spolonizowanych ludzi jest prawdziwymi Litwinami. W ci gu dwóch dziesi cioleci Polska zubo a i wynarodowi a litewskie ziemie. Jednym ze skutków jest zubo enie kultury. Moim zdaniem, kultura litewska bardzo ucierpia a w Litwie Wschodniej, prze a si tu polska kultura [...]. obchodzone polskie wi ta, na przyk ad, w polskich szko ach wi tuje si Dzie Niepodleg ci Polski. Uwaam, e jest to bardzo niestosowne, i o jakim likwidowaniu skutków okupacji Litwy Wschodniej mo e by mowa, kiedy na Litwie wi tuje si polskie wi ta pa stwowe. Podczas wi t, jak wi to plonów czy wi to Bo ego Narodzenia i tak dalej, s piewane polskie piosenki [...]. W Litwie Wschodniej jest du o polskich tradycji i zwyczajów, które s chronione i piel gnowane. Polonizuj c si , ludzie stracili gromadzon przez tysi clecia yciow jedno , bogaty folklor i inne duchowe skarby, które stracili poprzez zrzekni cie si litewskiej to samo ci. Prawd mówi c, trudno wymy li , w jaki sposób ja mog abym si przy do usuwania skutków okupacji w Litwie Wschodniej. Z jednej strony, sama jedna niewiele mog zmieni , ale z drugiej strony — nawet ma y kamuszek mo e wywo lawin . Mog piel gnowa litewsk kultur , mog przestrzega litewskich tradycji, mówi z przyjació mi i w rodzinie po litewsku, ciekawi si histo- ri Litwy nie tylko na lekcjach historii, ale te w wolnym czasie, ale najwa niejsze jest pami ta , kim jestem. Dzi mieszkaj cy w Litwie Wschodniej Litwini z powodu niedbalstwa naszych w adz czuj si , jakby znów yli pod okupacj , a to nas prowadzi do swoistej erozji naszej narodowej to samo ci, któr trudno b dzie zniszczy . Litwini nie maj takich dobrych warunków do nauki, jakie s stwarzane dla przedstawicieli innych narodowoci, a j zyk litewski nie cieszy si powa aniem, odpowiednim konstytucyjnemu j zykowi. Potrzebne s starania naszych w adz i spo ecze stwa, eby skutki okupacji na etnicznych litewskich ziemiach by y niszczone i by Litwini nie czuli si krzywdzeni. Komentarz: Ju walcz i dzieci Nietrudno si domy li z niemal nieustaj cej krytyki Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, e konferencja zorganizowana zosta a jako, mi dzy innymi, przyczynek do zbli aj cych si wyborów samorz dowych. Jednak dziwi i zniesmacza fakt, i do walki politycznej wci gni te zosta y dzieci. Dzieci, jak si mo na by domy la z nazwisk, pochodz ce z polskich rodzin. Organizatorzy konferencji pokazali spo ecze stwu swoje post py w „likwidowaniu skutków okupacji”, natomiast skutkami „likwidowania skutków” sta y si dziewcz ta z Gimnazjum Tysi clecia Litwy. Jak po takim wyst pie b si uk ada y ich relacje z rodzin ? Jak b si czu y w swoich okolicach, zamieszkiwanych w wi kszo ci przez „wynarodowionych Litwinów”, na jakie stosunki z nimi mog liczy ? Organizatorzy konferencji w imi ob dnych etnocentrycznych teorii wci gn li do walki politycznej dzieci, by te w stylu godnym Pawlika Morozowa walczy y o „niszczenie skutków okupacji”. Tak, jak obrzydliwa by a dzia alno Hitlerjugend i Komsomo u, jak obrzydliwe jest ywanie w lokalnych afryka skich wojnach uzbrojonych w ka asznikowy jedenastolatków o pustych spojrzeniach — równie obrzydliwe jest to, co zrobili organizatorzy konferencji. £ ____________________________ ród o: „Kurier Wile ski”, 11pa dziernika 2010 http://kurierwilenski.lt/2010/10/11/ Litwa. Podpisy ws. obrony polskiej o wiaty Oko o 10 tys. osób w ci gu kilku tygodni podpisa o si pod listem otwartym do przedstawicieli najwy szych adz Litwy i Polski w sprawie obrony o wiaty polskiej na Litwie. List wystosowali rodzice uczniów szkó polskich na Litwie. Od czwartku podpis pod listem mo na z równie za po rednictwem internetu. W ten sposób tak e rodacy w Polsce i na wiecie mog wesprze litewskich Polaków w ich walce o o wiat w j zyku ojczystym. W li cie otwartym wyra a si zaniepokojenie planowanym przez Sejm Litwy przyj ciem projektu nowelizacji ustawy o o wiacie, który – jak napisano – zawiera za oenia dyskryminuj ce mniejszo ci: stopniowe zwi kszanie w szko ach mniejszo ci narodowych, w tym polskiej, liczby przedmiotów wyk adanych w j zyku litewskim i ujednolicenie we wszystkich szko ach egzaminu maturalnego z j zyka litewskiego. Projekt ustawy zak ada te optymalizacj sieci szkó , m.in. poprzez zamykanie w ma ych miejscowo ciach 108 szkó mniejszo ci narodowych i pozostawianie tam jedynie szkó litewskich. „Jeste my przekonani, e przyj cie obecnego projektu nowej ustawy doprowadzi do zlikwidowania polskiego szkolnictwa na Litwie oraz przymusowej asymilacji litewskich Polaków i utraty ich to samo ci narodowej i kulturalnej” – czytamy w li cie. Autorzy daj „zachowania szkolnictwa polskiego w pe nym wymiarze w zakresie szko y pocz tkowej, podstawowej i redniej”. Apeluj o poparcie ich walki o zachowanie szko y polskiej i o z enie podpisu na stronie http://www.wilnoteka.lt/pl/tresc/w-obronie-polskich-szkolna-litwie Jak zaznaczaj autorzy listu, chocia przyj cie nowelizacji ustawy zosta o prze one na wiosenn sesj parlamentarn , „ci gle nie wiadomo, w jakim ostatecznym kszta cie zostanie on przyj ty”. £ ____________________________ ród o: http://kurierwilenski.lt/2010/12/24/litwa-podpisy-ws-obronypolskiej-oswiaty/ yca. Pomnik Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP (art. Kresowe Zaduszki w podzielonogórskiej ycy, str. 87) Ojciec wi ty Jan Pawe II na Górze Krzy y w Szawlach podczas pielgrzymki na Litw w 1993 roku (art. „Polski ba agan”?, str. 82) Figura Jezusa Chrystusa Króla Wszech wiata w wiebodzinie fot.: http://www.kuria.zg.pl/