Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)

Transkrypt

Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
Najpiękniejszym miastem w dolinie Jordanu była Sodoma, położona na równinie tak
pięknej i żyznej jak „ogród Pana”. Rosła tam bujna tropikalna roślinność. Była to
kraina drzew palmowych, oliwnych i winorośli. Kwiaty napełniały tam powietrze
swą wonią przez cały rok. Dorodne łany zbóż pokrywały pola, a stada i trzody pasły
się na okolicznych wzgórzach. Sztuka i handel przyczyniały się do bogactwa
dumnego miasta na równinie. Skarby Wschodu zdobiły jego pałace, a karawany z
pustyni przywoziły mnóstwo cennych towarów, zaopatrując w nie miejskie targi.
Przy niewielkim wysiłku można było zaspokoić każdą życiową potrzebę, więc
wydawało się, że świętuje się tutaj przez cały rok.
Panująca powszechnie obfitość wszystkiego wiodła do luksusu i pychy. Lenistwo i
bogactwa czyniły zatwardziałymi serca ludzi, którzy nigdy nie zaznali niedostatku
ani smutku. Dostatek i próżniactwo sprzyjały umiłowaniu przyjemności, więc ludzie
oddawali się zmysłowej rozwiązłości. „Oto winą Sodomy” — powiada prorok — „(...)
było to: wzbiła się w pychę, miała dostatek chleba i beztroski spokój wraz ze
swoimi córkami, lecz nie wspomagała ubogiego i biednego. Były wyniosłe i
popełniały obrzydliwości przed obliczem moim, dlatego usunąłem je” Ez 16,49.50.
Ludzie niczego nie pragną bardziej jak bogactwa i wygodnego życia, z nich jednak
zrodziły się grzechy, które doprowadziły do zniszczenia miast na równinie. Ich
bezużyteczne, leniwe życie wydało ich na łup pokus szatana. Zatracili
podobieństwo do Boga i stali się raczej istotami odzwierciedlającymi charakter
szatana niż Boga. Bezczynność jest największym przekleństwem, jakie może spaść
na człowieka, gdyż jej następstwem zawsze są występek i zbrodnia. Osłabia umysł,
wypacza zdolność pojmowania i degraduje duszę. Szatan czyha, gotów zniszczyć
tych, którzy osłabną w czujności. Ich bezczynność daje mu sposobność
wślizgiwania się w jakimś atrakcyjnym przebraniu. Szatan odnosi największe
sukcesy wtedy, gdy przychodzi do ludzi bezczynnie marnujących czas.
W Sodomie panowały wesołość i hulanki, uczty i pijaństwo. Nie powściągano
najbardziej występnych i brutalnych pasji. Ludzie jawnie przeciwstawiali się Bogu i
Jego prawu oraz lubowali się w przemocy. Chociaż mieli już przykład
przedpotopowego świata i wiedzieli, jak przejawił się gniew Boży w jego
zniszczeniu, podążali jednak tą samą drogą bezbożności.
W czasie, gdy Lot się przeprowadził do Sodomy, zepsucie nie było jeszcze
powszechne, więc Bóg w swym miłosierdziu pozwolił, by promienie światła
rozchodziły się wśród moralnej ciemności. Gdy Abraham wyswobodził jeńców z rąk
Elamitów, uwaga ludzi została zwrócona na prawdziwą wiarę. Abraham nie był
nieznany mieszkańcom Sodomy, a cześć oddawana przez niego niewidzialnemu
Bogu była przedmiotem ich kpin, ale jego zwycięstwo nad znacznie
strona 1 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
przeważającymi siłami wroga oraz wielkoduszne zwrócenie jeńców i łupów
wzbudziły podziw i uznanie. Gdy wychwalano jego umiejętności i zalety, nikt nie
mógł oprzeć się przekonaniu, że to moc Boża uczyniła go zwycięzcą. Jego
szlachetny i pozbawiony egoizmu duch, tak obcy samolubnym mieszkańcom
Sodomy, był kolejnym dowodem wyższości religii, którą uczcił swą odwagą i
wiernością.
Melchizedek, wypowiadając błogosławieństwo nad Abrahamem, uznał Jahwe za
źródło jego mocy i autora jego zwycięstwa: „Niech będzie błogosławiony Abram
przez Boga Najwyższego, stworzyciela nieba i ziemi! I niech będzie błogosławiony
Bóg Najwyższy, który wydał nieprzyjaciół twoich w ręce twoje!” Rdz 14,19.20. Bóg
przemawiał więc do tych ludzi przez swoją opatrzność, ale ostatnie promienie
światła zostały odrzucone, tak jak wszystkie poprzednie.
A teraz nadeszła ostatnia noc Sodomy. Chmury pomsty rzucały już swój cień na
miasto skazane na zniszczenie. Ludzie niczego jednak nie przeczuwali. Gdy
aniołowie zbliżali się już z misją zniszczenia, ludzie śnili o dobrobycie i
przyjemnościach. Ostatni dzień był taki sam jak wszystkie poprzednie. Wieczór
zapadał w ślicznej scenerii i poczuciu bezpieczeństwa. Niezrównanej piękności
kraina skąpana była w promieniach zachodzącego słońca. Wieczorny chłód wywabił
mieszkańców miasta z domów. Mnóstwo ludzi, korzystając z przyjemnych godzin
wieczornych, chodziło tam i z powrotem w poszukiwaniu rozrywek.
O zmierzchu dwaj nieznajomi zbliżyli się do bramy miasta. Wyglądali na
podróżnych mających zamiar przenocować w mieście. Nikt nie mógł w tych
skromnych wędrowcach rozpoznać potężnych zwiastunów sądu Bożego, a wesoły,
beztroski tłum ani nawet nie przypuszczał, że jego zachowanie wobec tych
niebiańskich posłańców tej nocy przepełni kielich winy, która przesądziła los ich
dumnego miasta. Znalazł się jednak jeden człowiek, który okazał uprzejmość
przybyszom i zaprosił ich do swego domu. Lot także nie wiedział, kim naprawdę są
ci wędrowcy, ale grzeczność i gościnność były jego nawykiem, częścią jego religii
— nauką, jaką wyniósł, biorąc przykład z Abrahama. Gdyby nie pielęgnował ducha
uprzejmości, byłby pozostawiony na zniszczenie wraz z resztą mieszkańców
Sodomy. Wiele domów, zamykając drzwi przed obcym, nie wpuszcza do domu
Bożego posłańca, który przyniósłby błogosławieństwo, nadzieję i pokój.
Każdy czyn w życiu, choćby najmniejszy, przynosi skutki ku dobremu lub ku złemu.
Wierność czy zaniedbanie w spełnianiu pozornie nawet najdrobniejszego
obowiązku może otworzyć drzwi do największych błogosławieństw albo
największych nieszczęść w życiu. To małe sprawy są próbą charakteru. Skromne
czyny, dokonywane codziennie z samozaparciem, i z ochotnym, radosnym sercem,
sprawiają radość Bogu. Nie żyjemy dla siebie, ale dla innych. Jedynie zapominanie
o sobie i pielęgnowanie miłego, pomocnego usposobienia może uczynić nasze
życie błogosławieństwem. Drobne wyrazy grzeczności i szczera, zwyczajna
uprzejmość w znacznym stopniu przyczyniają się do szczęścia w życiu, zaś
zaniedbywanie ich prowadzi do ludzkiej niedoli.
strona 2 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
Wiedząc, że nieznajomi byli narażeni w Sodomie na zniewagi, Lot przy wejściu do
miasta uznał za jeden ze swoich obowiązków chronić ich i zaproponować im
gościnę w swoim domu. Gdy podróżni zbliżali się, obserwował ich, siedząc w
bramie miasta. Potem wstał, wyszedł im na spotkanie, i grzecznie się ukłoniwszy,
powiedział: „Proszę, panowie moi, wstąpcie do domu sługi waszego i przenocujcie”.
Zdawali się odrzucać jego gościnność, mówiąc: „Nie, będziemy nocowali na
dworze” Rdz 19,2. Odpowiadając w ten sposób mieli dwojaki cel — wypróbować
szczerość Lota i udawać, że nie znają charakteru mieszkańców Sodomy, sugerując,
że będą bezpieczni, gdy pozostaną nocą na ulicy. Ich odpowiedź sprawiła, że Lot
jeszcze bardziej utwierdził się w postanowieniu, że nie zostawi ich na łasce
pospólstwa. Nalegał, żeby przyjęli zaproszenie dopóty, dopóki nie wyrazili zgody, a
potem poszli z nim do jego domu.
Miał nadzieję, że ukryje swój zamiar przed próżniakami siedzącymi przy bramie,
jeśli poprowadzi nieznajomych do swego domu okrężną drogą, ale ich wahanie i
zwłoka oraz jego usilne naleganie nie uszły uwagi gapiów, i zanim udali się na
spoczynek, przed domem Lota zebrał się rozpustny tłum. Była to wielka gromada
młodych i starszych mężczyzn, trawionych najbardziej nikczemnymi żądzami.
Nieznajomi wypytywali Lota o charakter mieszkańców miasta, a on ostrzegł ich, by
się nie odważyli opuszczać tej nocy jego domu. Wtem dały się słyszeć krzyki i kpiny
motłochu domagającego się, aby owi mężowie byli do nich wyprowadzeni.
Wiedząc, że sprowokowani do użycia przemocy mogą bez problemu wtargnąć do
domu, Lot wyszedł do nich, aby spróbować ich przekonać. „Bracia moi” —
powiedział — „proszę, nie czyńcie nic złego!” (w. 7). Używając słowa „bracia” w
znaczeniu „sąsiedzi” miał nadzieję, że ich uspokoi, a oni będą się wstydzić swych
ohydnych zamiarów. Jego słowa podziałały jednak jak dolanie oliwy do ognia. Ich
wściekłość stała się podobna do ryku nawałnicy. Wyśmiali Lota za to, że chce być
ich sędzią i zagrozili, że postąpią z nim gorzej niż zamierzają postąpić z jego
gośćmi. Rzucili się na niego i byliby go rozerwali na kawałki, gdyby go nie ocalili
aniołowie Boży. Niebiańscy posłańcy „wysunęli ręce swoje i wciągnęli Lota do
domu, a drzwi zamknęli” (w. 10). Późniejsze wydarzenia ujawniły charakter
przybyszów, których gościł. „Mężów, którzy byli u drzwi domu, od najmłodszego do
najstarszego, porazili ślepotą tak, że daremnie się trudzili, by znaleźć drzwi” (w.
11). Gdyby ludzie ci nie byli porażeni podwójną ślepotą, mając zatwardziałe serca,
to cios Boży, który na nich spadł, spowodowałby, że przestraszyliby się i odstąpili
od złego. Tej ostatniej nocy nie popełnili grzechów większych niż w poprzednie, ale
miłosierdzie, tak długo lekceważone, wreszcie się skończyło. Mieszkańcy Sodomy
przekroczyli granice Bożej cierpliwości — niewidzialną granicę pomiędzy Bożą
cierpliwością a Jego gniewem. Ogień pomsty miał wkrótce zapłonąć w dolinie
Siddim.
Aniołowie objawili Lotowi cel swej misji: „Zniszczymy (...) to miejsce, gdyż głośna
jest na nich skarga przed Panem i posłał nas Pan, abyśmy je zniszczyli” (w. 13).
Nieznajomi, których Lot starał się ochronić, obiecali teraz chronić Lota i uratować
także wszystkich członków jego rodziny, którzy wraz z nim uciekną z występnego
strona 3 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
miasta. Tłum się zmęczył i rozszedł, więc Lot wyszedł, by ostrzec swe dzieci.
Powtórzył słowa aniołów: „Wstańcie, wyjdźcie z tego miejsca, bo Pan zniszczy to
miasto!” (w. 14). Im jednak wydawało się, że Lot żartuje. Śmiali się z jego, jak to
nazwali, zabobonnych lęków. Jego córki były pod wpływem swoich mężów.
Powodziło się im w Sodomie zupełnie dobrze. Nie widziały żadnych oznak
niebezpieczeństwa. Wszystko było w porządku, tak jak powinno. Żyły dostatnio inie
mogły uwierzyć, że byłoby to możliwe, aby piękna Sodoma mogła być zniszczona.
Lot wrócił zasmucony do domu i opowiedział o swym niepowodzeniu. Wówczas
aniołowie kazali mu wstać, zabrać żonę i dwie córki, które były jeszcze w jego
domu, i opuścić miasto. Lot jednak zwlekał. Chociaż przygnębiało go, gdy
codziennie dostrzegał przemoc, nie miał prawdziwego zrozumienia nikczemności i
obrzydliwej niesprawiedliwości, której się dopuszczano w tym zepsutym mieście.
Nie uświadamiał sobie strasznej potrzeby Bożego sądu, który uczyni koniec
ciągłemu grzeszeniu. Niektóre z jego dzieci przylgnęły do Sodomy, a jego żona nie
chciała bez nich odejść. Myśl o tym, że mógłby opuścić tych, których uważał za
najdroższe istoty na świecie, wydawała się Lotowi nie do zniesienia. Było mu ciężko
porzucić swój wygodny dom oraz majątek zdobyty pracą całego życia, i pójść jako
bezdomny wędrowiec. Odrętwiały ze smutku, ociągał się, nie mając chęci wyjść.
Gdyby nie aniołowie Boży, wszyscy zginęliby podczas zagłady Sodomy. Niebiańscy
posłańcy wzięli za rękę Lota, jego żonę idwie córki i wyprowadzili z miasta.
Tam aniołowie zostawili ich i wrócili z powrotem do Sodomy, by dokonać dzieła
zniszczenia. Ktoś inny — Ten, którego błagał Abraham — zbliżył się do Lota. We
wszystkich miastach na równinie nie znalazło się nawet dziesięciu sprawiedliwych,
ale w odpowiedzi na modlitwę patriarchy jeden człowiek, który się bał Boga, został
uratowany od zagłady. Rozkaz był wydany ze wstrząsającą mocą: „Ratuj się, bo
chodzi o życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym
okręgu; uchodź w góry, abyś nie zginął” (w. 17). Wahanie lub zwłoka byłyby teraz
zgubne. Jedno tęskne spojrzenie na skazane na zagładę miasto, jedna chwila żalu,
że opuszczają tak piękny dom, kosztowałyby ich utratę życia. Burza Bożego gniewu
została wstrzymana tylko po to, by biedni uciekinierzy mogli się oddalić.
Jednak Lot, zmieszany i wystraszony, tłumaczył się, że nie może uczynić tego, co
od niego wymagano, z obawy przed tym, żeby nie dosięgło go jakieś zło i nie
umarł. Życie w tym występnym mieście, wśród niewiary, spowodowało, że jego
wiara osłabła. Książę niebios stał u jego boku, a on prosił o swoje własne życie, jak
gdyby Bóg, który okazał mu taką miłość i troskę, stale go nie ochraniał. Miał
całkowicie zaufać niebiańskiemu Posłańcowi, oddając swą wolę i życie w ręce Pana
bez wątpliwości i zastrzeżeń, ale jak wielu innych, usilnie starał się przeprowadzić
swój plan: „Oto jest miasto w pobliżu, do którego mogę uciec. Jest ono małe.
Pozwól mi, proszę, tam uciec. Choć jest ono małe, w nim ocalę życie” (w. 20). Było
to miasto Bela, później nazwane Soarem. Leżało zaledwie kilka kilometrów od
Sodomy i tak jak ona było zepsute i skazane na zagładę, ale Lot prosił, by zostało
oszczędzone, przekonując, że to jest jedynie mała prośba. Jego żądanie zostało
strona 4 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
zaspokojone. Pan zapewnił go: „Oto i w tej sprawie biorę wzgląd na ciebie: Nie
zniszczę tego miasta, o którym mówiłeś” (w. 21). O, jak wielkie jest miłosierdzie
Boże dla błądzących istot!
Jeszcze raz uroczyście nakazano mu się spieszyć, ponieważ ognista burza miała się
zacząć lada chwila. Jedna z uciekających osób odważyła się jednak obejrzeć wstecz
na skazane na zagładę miasto i stała się pomnikiem Bożego sądu. Gdyby Lot nie
zawahał się, posłuchał ostrzeżenia anioła i natychmiast uciekł w góry, bez jednego
słowa prośby czy protestu, jego żona także by z nim uciekła. Wpływ jego przykładu
uratowałby ją od grzechu, którym przypieczętowała swą zgubę. Jednak jego
wahanie i zwłoka sprawiły, że zlekceważyła Boże ostrzeżenie. Chociaż ciałem była
poza równiną, jej serce zostało w Sodomie, więc razem z nią zginęła. Zbuntowała
się przeciwko Bogu, ponieważ jego sąd pociągnął za sobą zgubę jej dzieci i stratę
majątku. Choć doznała tak wielkiej łaski, i została wyprowadzona z występnego
miasta, czuła, że postąpiono z nią surowo, ponieważ musiała zostawić na
zniszczenie gromadzony przez lata majątek. Zamiast przyjąć z wdzięcznością
ratunek, zuchwale popatrzyła z powrotem pragnąc zachowania życia tych, którzy
odrzucili Boże ostrzeżenie. Jej grzech pokazał, że nie zasłużyła na życie, za którego
ocalenie czuła tak mało wdzięczności.
Powinniśmy się strzec lekceważenia łaskawych Bożych zrządzeń dla naszego
zbawienia. Są chrześcijanie, którzy mówią: „Nie dbam o moje zbawienie, jeśli mój
współmałżonek i dzieci nie będą zbawione razem ze mną”. Wydaje się im, że niebo
nie byłoby dla nich niebem bez tych, którzy są im tak drodzy. Czy jednak ci, którzy
żywią takie uczucie, mają właściwe pojęcie o swej własnej więzi z Bogiem,
zważywszy na Jego wielką dobroć i miłosierdzie? A może zapomnieli, że są związani
najsilniejszymi więzami miłości, czci i wierności ze służbą swemu Stwórcy i
Odkupicielowi? Zaproszenie miłosierdzia jest skierowane do wszystkich, a skoro
nasi przyjaciele odrzucają czułą miłość Zbawiciela, to czy i my mamy się od Niego
odwrócić? Odkupienie duszy ma wielką wartość. Chrystus zapłacił ogromną cenę za
nasze zbawienie, więc nikt, kto docenia wartość tej wielkiej ofiary i wartość duszy,
nie będzie gardził Bożą łaską dlatego, że inni tak czynią. Sam fakt, że inni
lekceważą sprawiedliwe wymagania Boże powinien pobudzać nas do większej
pilności, byśmy sami oddawali cześć Bogu i prowadzili do przyjęcia Jego miłości
wszystkich tych, na których mamy wpływ.
„Gdy słońce wzeszło nad ziemią, Lot wszedł do Soaru”. Wydawało się, że jasne
promienie porannego słońca zwiastują miastom na równinie jedynie dobrobyt i
pokój. Na ulicach zaczynał się ruch, ludzie udawali się w różnych kierunkach, zajęci
interesami i przyjemnościami nowego dnia. Zięciowie Lota żartowali sobie z obaw i
przestróg zdziecinniałego starca. Nagle i nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba,
rozpętała się burza. Pan spuścił z nieba siarkę i ogień na miasta i żyzną dolinę. Jej
pałace i świątynie, kosztowne domy, ogrody i winnice, a także wesołe, szukające
przyjemności tłumy ludzi, którzy wczorajszej nocy znieważyli posłańców nieba —
wszystko zostało strawione. Dym pożaru uniósł się jak dym z wielkiego pieca.
Piękna dolina Siddim stała się pustynią, miejscem, które już nigdy nie będzie
strona 5 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
odbudowane czy zamieszkane, stała się dla wszystkich pokoleń świadectwem
pewności sądu Bożego nad grzechem.
Płomienie, które strawiły miasta na równinie, rzucają swój ostrzegawczy blask
nawet aż do naszych czasów. Są dla nas strasznym i uroczystym pouczeniem, że
chociaż Bóg w swym miłosierdziu długo znosi grzesznika, jest granica, której ludzie
nie mogą w grzechu przekroczyć. Gdy dotrą do tej granicy, wtedy miłosierdzie
ustaje, a zaczyna się wykonywanie wyroku.
Odkupiciel świata oświadczył, że są większe grzechy niż te, za które zostały
zniszczone Sodoma i Gomora. Ci, którzy słyszą zaproszenie ewangelii wzywające
grzeszników do opamiętania, i nie zważają na nie, są bardziej winni przed Bogiem
niż mieszkańcy doliny Siddim. Jeszcze większy grzech popełniają ci, którzy
twierdzą, że znają Boga i przestrzegają Jego przykazań, ale w swym charakterze i
codziennym życiu zapierają się Chrystusa. W świetle ostrzeżenia Zbawiciela los
Sodomy jest poważną przestrogą nie tylko dla tych, którzy jawnie grzeszą, ale
także dla wszystkich tych, którzy bagatelizują zesłane z nieba światło i przywileje.
Wierny Świadek powiedział do zboru w Efezie: „Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś
pierwszą twoją miłość. Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i opamiętaj się, i
spełniaj uczynki takie, jak pierwej; a jeżeli nie, to przyjdę do ciebie i ruszę
świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie opamiętasz” Ap 2,4.5. Zbawiciel
oczekuje odpowiedzi na swą propozycję miłości i przebaczenia z jeszcze większym
czułym współczuciem niż to, które porusza serce ziemskich rodziców,
przebaczających błądzącemu, cierpiącemu synowi. Woła do tych, którzy odeszli od
Niego: „Nawróćcie się do mnie, wtedy i Ja zwrócę się ku wam” Ml 3,7. Jeśli jednak
błądzący uparcie nie zwraca uwagi na głos, który woła go z litością i czułą miłością,
będzie w końcu pozostawiony w ciemności. Serce, które długo lekceważy Boże
miłosierdzie, zatwardza się w grzechu i już nie jest podatne na wpływ łaski Bożej.
Straszny będzie los duszy, o której orędujący Zbawiciel w końcu powie:
„Stowarzyszył się (...) z bałwanami; zaniechaj go” Oz 4,17 BT. Lżej będzie w dniu
sądu miastom z doliny Siddim niż tym, którzy poznali miłość Chrystusa, a jednak
odwrócili się od niej i wybrali przyjemności grzesznego świata.
Wy, którzy lekceważycie propozycje miłosierdzia, pomyślcie o długich listach
grzechów, spisanych przeciwko wam w księgach nieba, jest tam bowiem rejestr
bezbożnych czynów narodów, rodzin i poszczególnych osób. W tym czasie, gdy
zapis jest prowadzony, Bóg długo okazuje cierpliwość, wzywa do opamiętania i
proponuje przebaczenie.
Przyjdzie jednak czas, gdy zapis będzie pełny, los duszy przesądzony i na
podstawie własnego wyboru człowieka jego przeznaczenie ustalone. Wówczas
będzie dany sygnał do wykonania wyroku.
Obecny stan świata religijnego każe bić na alarm. Boże miłosierdzie jest
lekceważone. Wielu ludzi nie uznaje prawa Jahwe „głosząc nauki, które są
strona 6 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
nakazami ludzkimi” Mt 15,9. W wielu Kościołach na naszej ziemi panuje niewiara —
nie w jej szerokim znaczeniu, polegająca na jawnym negowaniu Biblii, ale niewiara
przybrana w pozór chrześcijaństwa, a przy tym podkopująca wiarę w Biblię jako
objawienie Boże. Gorliwe poświęcenie i żywa pobożność ustąpiły miejsca czczemu
formalizmowi. W rezultacie panują odstępstwo i zmysłowość. Chrystus oświadczył:
„Podobnie też było za dni Lota (...). Tak też będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się
objawi” Łk 17,28.30. Codzienny zapis mijających wydarzeń świadczy o wypełnianiu
się Jego słów. Świat szybko dojrzewa do zagłady. Wkrótce sądy Boże zostaną
wylane, a grzech i grzesznicy zniszczeni.
Zbawiciel powiedział: „Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe
wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt i aby ów dzień was nie zaskoczył
niby sidło; przyjdzie bowiem znienacka na wszystkich, którzy mieszkają na całej
ziemi” — na tych wszystkich, których uwaga jest skoncentrowana na tym świecie.
„Czuwajcie więc, modląc się cały czas, abyście mogli ujść przed tym wszystkim co
nastanie, i stanąć przed Synem Człowieczym” Łk 21,34-36.
Przed zniszczeniem Sodomy Bóg posłał poselstwo Lotowi: „Ratuj się, bo chodzi o
życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym okręgu;
uchodź w góry, abyś nie zginął” Rdz 19,17. Ten sam głos ostrzeżenia usłyszeli
uczniowie Chrystusa przed zniszczeniem Jerozolimy: „Gdy zaś ujrzycie Jerozolimę
otoczoną przez wojska, wówczas wiedzcie, że przybliżyło się jej zburzenie. Wtedy
mieszkańcy Judei niech uciekają w góry” Łk 21,20.21. Nie wolno im było zwlekać,
by zabezpieczyć coś ze swego majątku, ale musieli jak najlepiej wykorzystać okazję
do ucieczki.
Była możliwość wyjścia, zdecydowanego odłączenia się od bezbożnych, ucieczka,
by ocalić życie. Tak samo było w dniach Noego, tak było w przypadku Lota czy
uczniów Chrystusa przed zniszczeniem Jerozolimy, i tak samo będzie w czasach
końca. Znów w poselstwie ostrzeżenia słychać głos Boży, nakazujący ludowi
Bożemu odłączyć się od panoszącej się bezbożności.
Stan zepsucia i odstępstwa, jaki zapanuje w czasach końca w świecie religijnym,
został przedstawiony przez proroka Jana w wizji Babilonu, „wielkiego miasta, które
panuje nad królami ziemi” Ap 17,18. Zanim zostanie ono zniszczone, z nieba
rozlega się wezwanie: „Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami
jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające” Ap 18,4. Jak w
dniach Noego i Lota, musi nastąpić wyraźne oddzielenie się od grzechu i
grzeszników. Nie może być żadnego kompromisu między Bogiem a światem, nie
można zawracać z drogi, by zabezpieczyć ziemskie dobra. „Nie możecie służyć
Bogu i mamonie” Mt 6,24.
Ludzie marzą o dobrobycie i pokoju tak samo jak
się, bo chodzi o życie twoje” — brzmi ostrzeżenie
mówią: „Nie denerwuj się, nie ma powodu do
bezpieczeństwo”, a w tym samym czasie niebo
mieszkańcy doliny Siddim. „Ratuj
Bożych posłańców, ale inne głosy
alarmu”. Tłumy wołają: „Pokój i
oświadcza, że nagła zagłada ma
strona 7 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
niebawem spaść na przestępców. W noc poprzedzającą zniszczenie mieszkańcy
miast na równinie oddawali się namiętnie rozkoszom i naśmiewali się z obaw i
ostrzeżeń posłańca Bożego, ale szydercy zginęli w płomieniach. Tej nocy bowiem
zamknęły się na zawsze drzwi łaski dla bezbożnych, lekkomyślnych mieszkańców
Sodomy. Bóg nie pozwoli w nieskończoność naśmiewać się z siebie, nie da wiecznie
z siebie żartować. „Oto nadchodzi dzień Pana, okrutny, pełen srogości i płonącego
gniewu, aby obrócić ziemię w pustynię, a grzeszników z niej wytępić” Iz 13,9.
Większość ludzi na świecie odrzuci Boże miłosierdzie i będzie zniszczonych w
nagłej i nieodwracalnej zagładzie. Ci jednak, którzy zwrócą uwagę na ostrzeżenie
będą przebywać „pod osłoną Najwyższego” i „w cieniu Wszechmocnego”. Jego
prawda będzie ich „tarczą i puklerzem”. Do nich odnosi się obietnica: „Długim
życiem nasycę go i ukażę mu zbawienie moje” Ps 91,1.4.6.
Tylko przez krótki czas mieszkał Lot w Soarze. Występek rozpanoszył się tu tak
samo jak w Sodomie, więc bał się tam pozostać dlatego, że i to miasto mogłoby
być zniszczone. Wkrótce, jak Bóg zamierzył, miasto Soar zostało spalone. Lot udał
się w góry i zamieszkał w jaskini, pozbawiony wszystkiego, co by mogło jego
rodzinę wystawić na wpływ bezbożnego miasta. Klątwa Sodomy prześladowała go
nawet tutaj. Grzeszne postępowanie jego córek było wynikiem stykania się ze złą
społecznością tego podłego miasta. Moralne zepsucie tak głęboko przesiąkło w ich
charaktery, że nie potrafiły odróżnić dobra od zła. Jedyni potomkowie Lota, Moabici
i Ammonici, byli złymi, bałwochwalczymi plemionami, zbuntowanymi przeciw Bogu
i zagorzałymi wrogami ludu Bożego.
Jak wielki kontrast był między życiem Lota i życiem Abrahama! Kiedyś byli
druhami, modlili się przy jednym ołtarzu, mieszkali obok siebie w namiotach
pielgrzymów, ale jak daleko się teraz od siebie oddalili! Lot wybrał Sodomę dla
przyjemności i zysku. Porzucając ołtarz Abrahama i codzienne ofiary składane
żywemu Bogu pozwolił swym dzieciom zmieszać się z zepsutym i bałwochwalczym
ludem. W swoim sercu zachował jednak bojaźń Bożą, gdyż w Piśmie Świętym
oświadczono, że był „sprawiedliwym” mężem. Jego prawą duszę irytowały
nikczemne rozmowy, które codziennie docierały do jego uszu oraz przemoc i
zbrodnia, wobec których był bezsilny i nie mógł się im przeciwstawić. W końcu
został uratowany niczym „głownia wyrwana z ognia” Za 3,2, ale został pozbawiony
swych dóbr, utracił żonę i dzieci, mieszkał w jaskiniach jak dzikie zwierzęta, a na
stare lata był okryty hańbą. Nie dał światu rodu sprawiedliwych ludzi, ale dwa
bałwochwalcze narody, wrogie wobec Boga i walczące z Jego ludem, dopóki czara
ich nieprawości się nie przepełniła i nie zostały przeznaczone na zniszczenie. Jakże
straszne były więc rezultaty jednego nierozważnego kroku!
Mędrzec powiada: „Nie trudź się, aby zdobyć bogactwo; zaniechaj takiej mądrości”.
„Burzy swój dom ten, kto jest przekupny; lecz kto nienawidzi łapówek, będzie żył”
Prz 23,4; 15,27. A apostoł Paweł oświadcza: „A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają
w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które
pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie” 1Tm 6,9.
strona 8 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
Gdy Lot przybył do Sodomy, chciał całkowicie zachować samego siebie od
nieprawości i prowadzić swój dom po swojemu. Jednak doznał druzgocącego
niepowodzenia. Demoralizujące wpływy wokół niego okazały się zgubne dla jego
wiary, a przyłączenie się jego dzieci do mieszkańców Sodomy w pewnym stopniu
związało jego interesy z ich interesami. Rezultat tego jest znany.
Wielu wciąż popełnia identyczny błąd. Wybierając miejsce zamieszkania bardziej
zwracają uwagę na doczesne korzyści, które mogą zdobyć, niż na moralne i
społeczne wpływy, na które będą wystawieni nie tylko oni, ale również ich rodziny.
Wybierają piękną i żyzną okolicę albo przenoszą się do jakiegoś bogatego miasta w
nadziei zapewnienia sobie większego dobrobytu, ale ich dzieci zostają wystawione
na pokusy i zbyt często zawierają znajomości, które nie sprzyjają rozwojowi
pobożności i kształtowaniu się prawego charakteru. Atmosfera moralnego
rozluźnienia, niewiary, obojętności na sprawy religijne ma tendencję do
neutralizowania wpływu rodziców. Przykłady buntu przeciwko autorytetowi
rodziców i Boga stale są przed oczami młodzieży. Wielu utrzymuje więź z
niewiernymi i niewierzącymi i wiąże swój los z nieprzyjaciółmi Boga.
Bóg chciałby, byśmy przy wyborze domu zważali przede wszystkim na moralne i
religijne wpływy, na jakie będziemy wystawieni my i nasze rodziny. Możemy się
znaleźć w przykrych sytuacjach, ponieważ wielu nie może mieć takiego otoczenia,
jakiego by chcieli, ale dokądkolwiek wezwie nas obowiązek, Bóg umożliwi nam
pozostanie czystymi, jeśli będziemy czuwać i modlić się, ufając łasce Chrystusa.
Nie powinniśmy jednak niepotrzebnie wystawiać się na wpływy, które są
niekorzystne dla kształtowania się chrześcijańskiego charakteru. Gdy dobrowolnie
wybieramy atmosferę światowości i niewiary, nie podobamy się Bogu i
wypraszamy świętych aniołów z naszych domów.
Ci, którzy zdobywają dla swych dzieci ziemskie bogactwa i zaszczyty kosztem
wiecznych spraw, w końcu przekonają się, że te zyski są straszliwą stratą. Podobnie
jak Lot wielu ujrzy zgubę swych dzieci i ledwo ocali swe własne dusze. Praca całego
ich życia przepadnie, ich życie będzie bolesnym niepowodzeniem. Gdyby kierowali
się prawdziwą mądrością, ich dzieci mogłyby posiadać mniej ziemskich dóbr, ale
zapewniłyby sobie prawo do wiecznego dziedzictwa.
Dziedzictwo, które Bóg obiecał swemu ludowi, nie jest z tego świata. Abraham nie
miał żadnej własności na ziemi, „ani piędzi ziemi” Dz 7,5. Posiadał wiele dóbr i
używał ich dla chwały Bożej oraz dobra swoich bliźnich, nie uważał jednak tego
świata za swój dom. Pan polecił mu porzucić bałwochwalczych rodaków i obiecał
mu ziemię kanaanejską jako wieczne dziedzictwo, ale ani on, ani jego syn, ani syn
jego syna nie otrzymali obiecanej ziemi. Gdy Abraham potrzebował miejsca, by
pochować swą zmarłą żonę, musiał kupić je od Kananejczyków. Jedyną jego
własnością w ziemi obiecanej był ten wykuty w skale grobowiec w jaskini Machpela.
Słowo Boże jednak nie zawiodło, chociaż jego ostatecznym wypełnieniem nie było
zajęcie Kanaanu przez naród żydowski. „Obietnice dane były Abrahamowi i
strona 9 / 10
nadzieja.pl - Ellen G. White - Zniszczenie Sodomy (Rdz rozdz. 19)
potomkowi jego” Ga 3,16. Abraham sam miał mieć udział w dziedzictwie.
Wypełnienie się Bożej obietnicy może być długo odwlekane — gdyż „u Pana jeden
dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień” 2P 3,8, może się wydawać, że
się opóźnia, ale w wyznaczonym czasie „na pewno się spełni, nie opóźni się” Ha
2,3. Dar dla Abrahama i jego potomstwa obejmuje nie tylko Kanaan, ale całą
ziemię. Apostoł mówi: „Nie na podstawie zakonu była dana obietnica Abrahamowi
bądź jego potomstwu, że ma być dziedzicem świata, lecz na podstawie
usprawiedliwienia z wiary” Rz 4,13. W Biblii mamy wyraźną naukę, że obietnica
dana Abrahamowi wypełni się przez Chrystusa. Wszyscy, którzy należą do
Chrystusa, są „potomkami Abrahama, dziedzicami według obietnicy” —
dziedzicami „dziedzictwa nieznikomego i nieskalanego, i niezwiędłego” — ziemi
uwolnionej od przekleństwa grzechu. Ga 3,29; 1P 1,4. Albowiem „królestwo, władza
i moc nad wszystkimi królestwami pod całym niebem będą przekazane ludowi
Świętych Najwyższego” i „pokorni odziedziczą ziemię i rozkoszować się będą
obfitym pokojem” Dn 7,27; Ps 37,11.
Bóg dał Abrahamowi wizję jego nieśmiertelnego dziedzictwa i Abraham zadowolił
się tą nadzieją. „Przez wiarę osiedlił się jako cudzoziemiec w ziemi obiecanej na
obczyźnie, zamieszkawszy pod namiotami z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami
tejże obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta mającego mocne fundamenty, którego
budowniczym i twórcą jest Bóg” Hbr 11,9.10.
O potomkach Abrahama napisano: „Wszyscy oni poumierali w wierze, nie
otrzymawszy tego, co głosiły obietnice, lecz ujrzeli i powitali je z dala; wyznali też,
że są gośćmi i pielgrzymami na ziemi”. (w. 13). Musimy tutaj mieszkać jako
pielgrzymi i obcy, jeśli chcemy wejść do ojczyzny „lepszej, to jest do niebieskiej”
(w. 16). Ci, którzy są dziećmi Abrahama, będą oczekiwać miasta, którego i on
oczekiwał, a jego „budowniczym i twórcą jest Bóg”.
strona 10 / 10
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

Podobne dokumenty