Puk, puk. Kto tam? Sztuka Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza
Transkrypt
Puk, puk. Kto tam? Sztuka Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza
Puk, puk. Kto tam? Sztuka Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza z dnia 19.06.2010 Polska wersja Mieszkao X w Warszawie to jeden z najlepszych projektów artystycznych w przestrzeni miasta ostatnich lat Wspinamy się po ciemnej klatce schodowej kamienicy przy Chłodnej 20 w Warszawie. To jeden z nielicznych domów ocalałych z wojny w tej okolicy. Kilka kroków stąd ciągnął się mur getta. Wyglądam przez okno: po drugiej stronie ulicy nie ocalał żaden budynek, na miejscu spalonych kamienic stoją rzędami szafy betonowych bloków. Ten dom jest wyjątkowy jeszcze z innego powodu. Mieszkał w nim Adam Czerniaków, przewodniczący Judenratu - Rady Żydowskiej, która pośredniczyła pomiędzy nazistami a ludnością żydowską. Jego działalnośd budziła kontrowersje: z jednej strony Czerniaków realizował polecenia okupacyjnych władz, z drugiej - organizował opór cywilny i próbował ratowad Żydów przed wywózką. Dzieo po rozpoczęciu masowych deportacji do Treblinki popełnił samobójstwo. "Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzed" - napisał w krótkim liście do żony. Przez uchylone drzwi wchodzimy do mieszkania na czwartym piętrze. Puste wnętrza sprawiają wrażenie, jakby nikt do nich nie zaglądał od lat. Farba schodzi ze ścian płatami, podłogę pokrywa kurz. Za kolejnymi drzwiami odkrywamy maleoki pokoik, a w nim stół nakryty do podwieczorku. Ktoś tu był jeszcze przed chwilą, w filiżankach na stole została niedopita kawa i słodycze, w kącie stoi porzucona maszyna do pisania. Wszystko pomalowane na sterylną biel, która kontrastuje z resztą zapuszczonego mieszkania. Sztuka w mieszkaniach Kryjówka w mieszkaniu na Chłodnej to instalacja międzynarodowego kolektywu Showcase Beat Le Mot z Berlina inspirowana relacjami Żydów ukrywających się podczas okupacji i Polaków, którzy im pomagali. Powstała w ramach projektu artystycznego Mieszkania X, który prapremierę miał w 2002 roku w niemieckim Duisburgu i był powtarzany w wielu metropoliach, m.in. w Berlinie, Stambule, Caracas, Sao Paulo. Jego polską edycję przygotował warszawski Nowy Teatr przy współpracy Instytutu Polskiego z Berlina, berlioskiego Theater Hebbel am Uffer i Instytutu Goethego. Autor pierwotnej koncepcji, niemiecki dramaturg Matthias Lillienthal chciał, aby artyści zamiast w galerii czy teatrze zrealizowali swoje projekty w prywatnych mieszkaniach. Publicznośd w grupach po dwie osoby wędruje od mieszkania do mieszkania i uczestniczy w dziesięciominutowych zdarzeniach, instalacjach i scenach zainspirowanych miejscami i osobowością mieszkaoców. Pozwala to na wyjątkowy, intymny kontakt ze sztuką, a zarazem pomaga odkryd inny, niedostępny na co dzieo świat. Poprzednie edycje Mieszkao X wykorzystywały przede wszystkim społeczną, kulturową i etniczną mieszankę wielkich miast. Publicznośd w Stambule odwiedzała m.in. dom transwestyty i agencję pośredniczącą w adopcji dzieci, w Berlinie podglądała życie tureckich imigrantów i słuchała dźwiękowej instalacji na blokowisku w robotniczej dzielnicy Neuköln. Kuratorki polskiego projektu: Stefanie Peter, Anne Schulz i Joanna Warsza, sięgnęły głębiej, w bolesną historię miasta, zapisaną w murach i ukrytą pod ulicami. Na miejsce akcji wybrały trzy dzielnice: inteligencko-mieszczaoski Mokotów, Mirów, gdzie na gruzach getta wyrasta warszawskie City, oraz Bródno, PRL-owską sypialnię, a zarazem teren eksperymentów artystyczno-społecznych Pawła Althamera. Historia na wstecznym biegu Zderzenie codziennych, prywatnych rytuałów: sprzątania, przygotowywania posiłków, oglądania telewizji z historycznymi wydarzeniami: wojną i zagładą getta, powojenną migracją ludności, działalnością opozycyjną, transformacją i budową kapitalizmu przyniosło niezwykły efekt. Warszawa otworzyła się jak wielka księga, z której można czytad losy jednostek i całych zbiorowości. Wchodzę do mieszkania na rogu Puławskiej i Rakowieckiej: patrząc na ustawione równo na półkach płyty CD i rozrzucone zabawki, trudno uwierzyd, że to tutaj w drugiej połowie lat 70. działał niezależny Salon Walendowskich, w którym spotykali się artyści i opozycjoniści. 5 października 1977 roku po odczytaniu fragmentów "Kompleksu polskiego" Tadeusza Konwickiego doszło tu do historycznej dyskusji, w której Jacek Kuroo zarzucił autorowi brak radykalizmu politycznego i autocenzurę. "Jest Pan tchórzliwy, bo zatrzymuję się Pan w pół kroku" - mówił Kuroo. "Znów jak kiedyś przychodzą komisarze w skórzanych kurtkach i chcą dawad pisarzowi wytyczne, jak ma pisad" ripostował Konwicki. Artystka wizualna Agnieszka Kurant pod wpływem tej historii zrealizowała szalony pomysł: odtworzyła przebieg dyskusji na podstawie akt IPN oraz relacji uczestników i puściła wszystko od tyłu, jakby przewijała taśmę historii. Aktorzy grający role Kuronia, Konwickiego, Barbary Toruoczyk, Leszka Maleszki i innych mówią i ruszają się wstecz, tyłem chodzą także czatujący w bramie agenci SB. Słucham Konwickiego czytającego wstecz "Kompleks polski" i przez chwilę mam wrażenie, jakbym się znalazł wewnątrz filmu, w którym ktoś źle założył taśmę. Wyglądam przez okno, aby sprawdzid, czy również samochody poruszają się do tyłu i przecieram oczy: po Puławskiej jedzie ciągnięty za samochodem billboard z reklamą filmu "Czas Apokalipsy" - cytat ze słynnego zdjęcia Chrisa Niedenthala z pierwszych dni stanu wojennego, zrobionego z okien tej samej kamienicy. Czas zwariował. Kilka domów dalej oglądam instalację izraelskiej artystki Tal Sterngast, nawiązującą do zjawiska lektorów czytających dialogi w filmach. Ta nieznana w Europie praktyka do dziś fascynuje zagranicznych artystów. Sterngast urządziła w dwupoziomowym mieszkaniu na tyłach Puławskiej studio, w którym znani lektorzy: Jerzy Jakubowski i Tomasz Knapik czytają na żywo listę dialogową do filmu "Egzorcysta". Diabelski pomysł polega na oddzieleniu głosu od obrazu: najpierw widzimy lektora, który w słuchawkach czyta dialogi, dopiero po chwili przechodzimy do innego pomieszczenia z telewizorem. Dzięki temu przesunięciu niewidoczny jak powietrze głos nagle się materializuje. Jest tak, jakby nagle wyszedł z ekranu i usiadł z domownikami. Miasto jak instalacja W kolejnych mieszkaniach wchodzimy coraz głębiej w rolę uczestników: w Nowym Teatrze prowadzę dialog z bohaterem nowego spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego na motywach opowiadania Franza Kafki "Myśliwy Grakchus". Na Belgijskiej myję okna i uczestniczę w porządkach przedświątecznych (kto powiedział, że do Bożego Narodzenia nie można przygotowywad się już w sierpniu?). Z Mokotowa jadę na Mirów, który cały wygląda jak jedna wielka instalacja. Trasa prowadzi pomiędzy zrujnowanymi kamienicami i szklanymi świątyniami kapitalizmu. Błądzimy po podwórkach oplecionych pajęczyną kabli i sznurów na bieliznę, na tyłach apartamentowców odkrywamy puste, zarośnięte zielskiem parcele i zrujnowane baraki - krajobraz jak ze zdjęd tużpowojennej Warszawy. W kamienicy przy Żelaznej młodzi ludzie wynoszą na podwórko czyjś dobytek. Na asfalcie piętrzą się kartony z książkami, sztalugi, naczynia. Przeprowadzka? Wyprzedaż? Nie, akcja szwajcarskiego artysty Rolanda Roosa, który potraktował przedmioty z mieszkania jednego z lokatorów jak materię sztuki. W następnym mieszkaniu czeka nas pułapka. Zaczyna się niewinnie: mamy znaleźd cztery banknoty stuzłotowe ukryte w pokoju. Jeśli nam się uda, pieniądze zabieramy ze sobą. Zachęceni perspektywą łatwego zarobku przeszukujemy metodycznie wszystkie kąty, zaglądamy do wazonów i grzebiemy na półkach z bielizną. Dopiero po kilku minutach łapiemy się na myśli, że tę scenę już skądś znamy. Widzieliśmy ją przecież na tysiącach filmów o okupacji. Za ścianą w kuchni na rezultat rewizji czeka rodzina. Niewinna zabawa zmienia się w traumę, rezygnujemy z nagrody i jak niepyszni wycofujemy się na ulicę. Prywatne, publiczne Osobnośd polskiej wersji Mieszkao X polega na zatarciu granicy pomiędzy prywatnym i publicznym. Inaczej niż na Zachodzie, w Polsce ta granica zawsze była płynna, prywatne mieszkania pełniły rolę galerii, salonów dyskusyjnych, nielegalnych czytelni i uniwersytetów. W czasach, kiedy restauracji było mało, toczyło się w nich życie towarzyskie. Dzisiaj wraca moda na domówki, czyli niegdysiejsze prywatki. Do tej tradycji nawiązuje projekt Pawła Althamera na Bródnie. Artysta zaangażował swoich sąsiadów, którzy sami wymyślili i zrealizowali we własnych mieszkaniach krótkie akcje. Jędrek Rogozioski zorganizował przyjęcie w stylu Bollywood z pikantnymi potrawami, hinduskim popem i korzenną herbatą. Maciek Urbaoski na żywo miksuje muzykę we własnym pokoju. Agnieszka i Jarek Sochoccy z synem Michałem urządzili w salonie konferencję prasową, w której przepytują gości na okolicznośd udziału w projekcie artystycznym. U Michała Mioduszewskiego publicznośd zostawia garderobę wierzchnią w eleganckiej szatni, a następnie zasiada na balkonie, z którego jak z teatralnej widowni można przez lornetkę obserwowad osiedlowe życie. Sam Althamer przeniósł na trawnik pomiędzy blokami kompletne wyposażenie mieszkania z trzyosobową rodziną, ich głosy transmitowane za pomocą radia można usłyszed w suszarni na XI piętrze. Wieczorem, kiedy nie ma już zwiedzających, uczestnicy z Bródna zwiedzają sami instalacje sąsiadów. Chwalą pomysły, opowiadają sobie nawzajem reakcje gości, wymieniają fachowe uwagi. Na warszawskim osiedlu realizuje się marzenie sytuacjonistów - utopijnych artystów z połowy XX wieku, którzy odrzucali kulturę konsumpcyjną opartą na bierności i w zamian proponowali tę tworzoną przez samych odbiorców. Projekt Mieszkania X pokazuje, że nie jest to wcale utopia.