Byłem i słuchałem, o wpływie edukacji szkolnej na szkolnictwo

Transkrypt

Byłem i słuchałem, o wpływie edukacji szkolnej na szkolnictwo
Byłem i słuchałem, o wpływie edukacji szkolnej na szkolnictwo
wyższe nic?
Końcem stycznia br. w Katowicach, na moim uniwersytecie, odbyła się konferencja programowa Narodowego Kongresu Nauki - zarejestrowałem się i słuchałem o czym tam się
mówi. Bywały chwile, gdy wydawało się (mi), iż dojdzie do dyskusji, ale nie było mi dane
(brak sprytu, obycia?), abym w odpowiednim miejscu oraz w stosownej chwili mógł podzielić
się swoimi poglądami, a więc skorzystam z tego forum ...
Zdziwiło mnie to, że mowa była o potencjalnych zmianach przepisów prawa dotyczących
szkolnictwa wyższego w oderwaniu od zmian w funkcjonowaniu edukacji szkolnej. Pamiętam
z własnego doświadczenia, że co najmniej dwa razy musiałem borykać się z dylematami w
trakcie nauki w szkole podstawowej. Będąc dziesięciolatkiem, tj. uczniem klasy 3 (a może
4), doszło do mojej świadomości, iż lekcje szkolne niczego nowego (mi) nie dają. Były nudne, stale objaśniano kolegom i koleżankom coś tam , co było oczywiste. Wtedy odkryłem,
iż w szkole jest biblioteka. Bywałem w niej kilka razy dziennie. W konsekwencji wygrywałem wszelkie szkolne konkursy czytelnicze, bo czytywałem trzy razy więcej niż konkurenci.
Byłem także mile wyczekiwany przez bibliotekarkę. Czekała na mnie gdy wchodziłem do
szkoły, bo wtedy oddawałem jej przeczytane książki. Na przerwach doradzała mi co jeszcze
mógłbym przeczytać, a wychodząc za szkoły zabierałem kolejną porcję książek do czytania.
A to niekoniecznie było wszystko co czytałem: Wtedy nie mieliśmy telewizji, a więc rodzice
wieczorami czytywali książki wypożyczane z biblioteki publicznej - zwykle ja i tak wcześniej niż oni je przeczytałem. Drugi dylemat pojawił się, gdy przez rok nauczono mnie jako
ośmioklasistę. Robiłem wtedy nic, najczęściej wagarowałem i czekałem, aż zacznę chodzić do
liceum. Mogłem wybrać zawodówkę (trzy klasy), a następnie technikum (kolejne trzy klasy)
i po maturze pójść na studia (wieczorowe). Tej drugiej alternatywy udało mi się uniknąć - o
ile mi wiadomo, to innym taka sztuka się nie udała. Porównując swoją karierę akademicką z
innymi (zagranicznymi), szybko odczułem, iż konkurencji są stale o kilka lata młodsi: Jako
studenci, a następnie jako początkujący naukowcy, itd. Trudno, iż narzekam, ale inni mieli
jeszcze gorzej, choć i tak tytuł profesorski uzyskali (w dobrym stylu!). Z tego wniosek taki,
że ścieżki kariery akademickiej muszą mieć swoje początki w szkołach podstawowych i średnich tak, aby utalentowani uczniowie mogli zaczynać studia w wieku około 17 lat. W moim
przypadku wystarczałoby abym nie pozostawał w poczekalniach: 3/4 klasa oraz klasa ósma.
Innymi słowy, zmiany w edukacji szkolnej muszą być uzupełnione o procedury wyławiające
talenty, które niekoniecznie będą przymuszane do zdawania matury dopiero po 12-letniej
edukacji w szkołach.
W gruncie rzeczy, w sposób biurokratyczny narzucono nam (sam powstał?) sztywny
gorset. W wieku 15 lat kończyliśmy szkołę podstawową. Jako nastolatki zdajemy maturę
(gimnazja tej bariery nie zmieniły). Po trzech kolejnych latach, w wieku 22 lat uzyskujemy
tytuł zawodowy licencjata - Ja gdy wybrałem sekcję teoretyczną, zasygnalizowałem aspiracje
robienia kariery akademickiej. Ale dopiero po uzyskaniu tytułu magistra, możemy planować
jak zdobyć stopnie doktora i habilitację. Ten gorset wymusza i to, że na serio badaniami
naukowymi możemy zająć się gdy ukończymy 25 lat. Jeśli jakoś mam idzie, a więc zyskujemy reputację naukową, to badaniami naukowymi możemy zacząć się pasjonować dopiero w
drugiej połowie kariery akademickiej, a więc po uzyskaniu habilitacji. Ten gorset należy rozluźnić tak, aby kolejne bariery można byłoby forsować od dwóch do czterech lat wcześniej.
Nawet dwa lata są do uzyskania przed maturą. Dla przykładu, egzamin maturalny można byłoby zdawać wcześniej, także niektóre klasy niekoniecznie musiałyby być zaliczane w
wyniku rocznego uczestnictwa w zajęciach. Innymi słowy, należałoby stworzyć system egzaminowania (równoległy do szkolnego tak, aby dawał rodzicom możliwość sprawdzania jakości
nauczania?), który wyławiałby utalentowanych uczniów i umożliwiał im szybsze przechodzenie z klasy do klasy. Oczywiście powszechny obowiązek szkolny nadal powinien obowiązywać
wszystkich w wieku od 5 do 18 lat. Matura winna funkcjonować wyłącznie jako przepustka na studia wyższe. Studia licencjackie winne być bardziej ogólnokształcące. Za to studia
doktoranckie i magisterskie mogłyby być prowadzone łącznie. Doktoranci byliby wciągani
(powszechnie) w prace naukowo badawcze prowadzone na uczelniach o kikla lat wcześniej!!!
Co winno skutkować tym, iż przewody doktorskie mogłyby być otwierane (kandydatom) w
wieku od 22 lat. W aktualnym systemie prawnym jest to niemożliwe, bo zawiera on dodatkowe przeszkody. Dokładniej mówiąc, w ustawie napisano, iż jedynym warunkiem otwarcia
przewodu doktorskiego jest autorstwo publikacji naukowej. Ale pani Kudrycka swoim rozporządzeniem zmieniła normę ustawową, dodając iż kandydat w chwili otwarcia przewodu
doktorskiego musi mieć nadany tytuł zawodowy. To taki kwiatek objaśniający czym jest
demokratyczne państwo prawa: Co prawda w Konstytucji zapisano, iż władza ustawodawcza
należy do Sejmu i Senatu. Ale z powodu przymiotnika ”demokratyczne” ustawy mogą być
(dowolnie) zmieniane przez prawników piszących i interpretujących rozporządzenia, statuty
bądź regulaminy.
W Katowicach, luty 2017 r.
Szymon Plewik

Podobne dokumenty