Prezydent Warszawy Lech Kaczyński o niezwykłych kobietach, któr

Transkrypt

Prezydent Warszawy Lech Kaczyński o niezwykłych kobietach, któr
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński o niezwykłych kobietach, które
spotkał w stolicy
- Warszawianki - czy są dla pana wyjątkowe?
Oczywiście, moja mama jest warszawianką. I gdy myślę
o warszawiankach to często myślę przede wszystkim o jej pokoleniu - o
dziewczynach z Powstania Warszawskiego. Mama wprawdzie w Powstaniu nie była,
walczyła w żeńskich oddziałach harcerskich na Kielecczyźnie, ale tam dziewczyny
były tak samo bojowe jak w Warszawie. Nigdzie chyba indziej, w żadnym zrywie, w
żadnej bitwie, nie wzięło udziału tyle dziewczyn i kobiet, co w Powstaniu. Więc
warszawianki to dziewczyny absolutnie wyjątkowe.
- Mówimy o pokoleniu pana rodziców, a panu współczesne dziewczyny?
To mnóstwo inteligentnych, energicznych kobiet, jakie dane mi było poznać i kiedyś na studiach, i całkiem niedawno,
gdy do Warszawy wróciłem. Takimi warszawiankami z moich studenckich lat są na przykład Krysia Kawecka, z którą
wprawdzie nie mam kontaktu od 30. lat, ale ciągle ją bardzo cenię, a która jest szefową Gwarantowanego Funduszu
Ubezpieczeń Społecznych. To Ewa Ziomecka, która teraz jest jednym z głównych organizatorów Muzeum Historii Żydów
Polskich, czy Agata Tuszyńska, zasiedziała warszawianka z Żoliborza, autorka wielu książek.
Wokół mnie jest kilka bardzo utalentowanych i silnych kobiet. W moim nieformalnym zarządzie miasta, który spotyka się
ze mną niemal codziennie dokładnie połowa to kobiety. A wśród nich Ela Jakubiak, szefowa mojego gabinetu, która jest
prawie genialna, czy Ania Kamińska, mój rzecznik. Teraz w moim otoczeniu pojawiła się kolejna wpływowa i silna
kobieta, Joanna Kluzik-Rostkowska, która zostaje moim pełnomocnikiem do spraw kobiet i rodziny. One wszystkie są nie
tylko bardzo inteligentne, ale też niezwykle atrakcyjne.
- I zapewne zarozumiałe, jak to warszawianki?
Wiem, że się to warszawiankom przypisuje. Sam spędziłem szmat życia poza Warszawą i widziałem, że istnieje pewien
kompleks stolicy, który każe przypisywać jej mieszkańcom wiele niemiłych cech.
Ostatnio w sądzie, podczas rozprawy w moim procesie z Mieczysławem Wachowskim,
gdy młoda pani sędzia poprowadziła rozprawę specjalnie tak, bym musiał długo stać,
jeden z adwokatów powiedział na tę niegrzeczność - ot, taki warszawski obyczaj. Ale
ja myślę, że to nic wspólnego z warszawskimi manierami nie ma, tylko z manierami
tej pani.
- Jest coś, po czym poznałby pan warszawiankę na końcu świata?
Nie wiem, czy bym poznał. Ale jest coś w dziewczynach z Warszawy, co sprawia, że
się nie łatwo zgadzają na zło. W czasach opozycji, to w Warszawie najwięcej było w
nią zaangażowanych kobiet, czasem żartobliwie niektóre grupy opozycyjne były
nazywane "babskimi gangami". Podziemne pismo "Robotnik", na pierwszy rzut oka
kojarzone z Janem Lityńskim w istocie organizowały i żelazną ręką trzymały kobiety. Podobnie "Tygodnik Mazowsze"
kierowany przez Helenę Łuczywo. To były bardzo bojowe dziewczyny.
- Myślałam, że powie pan, że warszawianki są najpiękniejsze...
Bo są! Choć muszę trochę miejsca ex equo zostawić dla dziewczyn z Trójmiasta, a szczególnie z Sopotu, gdzie
mieszkają moja żona i córka. Z tym, że chce zaznaczyć, że córka podstawówkę skończyła w Warszawie.
- To nieomal warszawianka!
I mam nadzieję, że kiedyś do Warszawy jak i cała moja rodzina wróci i że moja emigracja do Sopotu będzie tylko
epizodem w historii warszawskich Kaczyńskich.
- A gdyby chciał pan zdobyć serca warszawianek, to jaką drogę by pan wybrał?
Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia na tym polu, bo moja pierwsza sympatia była z Gdyni, moja żona też nie była
warszawianką. Ale myślę, że jeśli ktoś chce zdobywać ich sympatię musi nastawić się na ich aktywność, talent, chęć
realizowania własnych pasji. Warszawianka to niewątpliwie typ kobiety aktywnej.
Rozmawiała: Joanna Lichocka