Parafia Św. Izydora w Grand Rapids, Mich

Transkrypt

Parafia Św. Izydora w Grand Rapids, Mich
Parafia Św. Izydora w Grand Rapids, Mich.
Historya Polska w Ameryce, X. Wacław Kruszka, Tom XI,
Milwaukee, WI, 1907, p. 235-239.
Rzeka Grand Rapids, która przerzyna miasto Grand Rapids na dwie połowy, jest zarazem
granicą pomiędzy obydwoma parafiami polskimi. Do starszej parafii św. Wojciecha należą Polacy
mieszkający na zachód od rzeki, a do młodej św. Izydora Polacy na wschodniej stronie.
Do roku 1898 — pisze ks. Ponganis w swej broszurce — „wszyscy Polacy z całego miasta i
okolicy uczęszczali na nabożeństwa do kościoła św. Wojciecha, jako jedynego polskiego kościoła
w tym mieście. To wszakże dla niektórych, a zwłaszcza zamieszkałych na Wschodniej stronie miasta, zwanej „Cegielnią", nie bez wielkiej trudności było tak dla nich samych, a jeszcze bardziej dla
ich szkolnych dziatek z powodu wielkiej odległości. Skoro przeto osada ta „Cegielnia" wzrosła
do przeszło 100 rodzin, zaczęto myśleć i starać się o zbudowanie osobnego kościoła dla siebie
na miejscu".
Nastąpiło to już w roku 1891. Już wtedy „odbył się ogólny mityng, na którym pod przewodnictwem ks. Ponganisa uchwalono zbierać składki na zakupienie gruntu pod kościół i inne
parafialne zabudowania. Jakoż w tym samym jeszcze roku zebrano $1,000 jako pierwszą zaliczkę
na 5 akrów ziemi, kosztujących $3,500 i wręczono biskupowi, który resztę ($2,500) z własnej
kieszeni wyłożył pod warunkiem, że Polacy mu tę sumę z procentem zwrócą i wtedy całe 5 akrów
na swoją będę mieć własność..." Jednocześnie z tym kupiono także drugie 5 akrów za $5,000,
którą to sumę także biskup wyłożył pod warunkiem, że po rozparcelowaniu na loty, Polacy rozkupią takowe, jemu wyłożą sumę z procentem sześć od sta wrócą, a co wpłynie nadto pójdzie
na korzyść kościoła".
Jeszcze we wrześniu roku 1891 rzeczone 5 akrów podzielono na 30 lotów i wystawiono na
sprzedaż. Do roku 1898 sprzedano 19 lotów (lota $300), biskupowi owe $5,000 odpłacono.
Zauważyć tu należy — pisze ks. Ponganis — „że cały ten biznes nie szedł tak gładko. Było wiele
trudności, zmartwienia i kłopotów, zwłaszcza, że Polacy... loty woleli kupować od Żydów, za
tę samą albo i wyższa cenę, niżeli kupić lotę kościelną. Nie warto więcej o tym rozpisywać się,
lecz dla przestrogi moich następców szczerze powiadam, by w podobne spekulacje nigdy nie
wchodzili".
Wreszcie na walnym zgromadzeniu 14 czerwca 1897 uchwalono przystąpić do budowy
kościoła pod wezwaniem św. Stanisława B. i M., a raczej szkoły i kościoła pod jednym dachem.
1
Dnia 5 września roku 1897 ks. biskup Richter przystąpił do poświęcenia kamienia węgielnego.
Odegrała się przy tym akcie scena dramatyczna. Biskup rozpoczyna ceremonie, otoczony orszakiem duchowieństwa i tłumami wiernych. Na kamieniu węgielnym wyryte imię św. Stanisława.
Biskup, czytając z ceremoniału w ciągu oracji wymienia św. Izydora. Na to założyciel kościoła,
ks. Ponganis, zakłada w imieniu Polaków protest i mówi: „Bishop, this is not St. Isidore's, but
St. Stanislaus'. Bishop osłupiał, przerwał ceremonię i zapanowała przez chwilę cisza. Wreszcie,
zwracając się do ks. Ponganisa, biskup rzecze z naciskiem: „The Bishop gives the name!" (Bishop
nadaje imię kościołowi!) i ciągnie dalej ceremonię. A ks. Ponganis w tej chwili zwrócił się, opuścił
plac, i udał się do domu, nie czekając końca ceremonii. Pomimo urzędowo narzuconej nazwy
św. Izydora, parafia jeszcze długi czas, nosiła tytuł św. Stanisława i w broszurce, następnego roku
wydanej przez ks. Ponganisa, czytamy wyraźnie tłustymi czcionkami wydrukowany tytuł: „Szkoła
i kościół św. Stanisława B. i M." a nie Izydora. Chciano biskupa skłonić, by ten tytuł św. Stanisława
urzędowo zatwierdził: czynił w tym celu starania ks. Ponganis u Delegata apostolskiego, starał
się i nowo zamianowany proboszcz tej parafii, ks. Matkowski. Ale biskup uparł się przy swoim i
posłał ks. Matkowskiemu ultimatum, że albo niech przystanie na nazwę św. Izydora albo niech
się wynosi z diecezji. Ks. Matkowski, na takie dictum acerbum, chcąc pozostać mądrym, ustąpił
biskupowi i przystał na nazwę św. Izydora.
Oryginalnym bądź, co bądź jest zapatrywanie biskupa Richtera na świętych Pańskich; dzieli
on, jak słyszeliśmy od osób z najbliższego jego otoczenia, świętych na narodowych i międzynarodowych. I występując przeciw narodowym świętym, nie czyni jedynie z uprzedzenia ku Polakom, ile
raczej z zasady, bo i Irlandczykom podobno nie pozwalał na św. Patryka i Niemcom miał odmówić
św. Bonifacego. Lecz czyż słuszny taki podział świętych na narodowych i międzynarodowych?
Czyż są Święci, którzy by żadnej nie byli narodowości, albo którzy by do jednej wyłącznie należeli
narodowości?
Godnym uwagi jest ten fakt, że za długoletnich rządów biskupa Richtera (od roku 1883), choć
parafii polskich powstało bez liku, żadna nie otrzymała patrona polskiego, z wyjątkiem jednej
jedynej w Ludington (a wyjątek potwierdza regułę).
Gdy Polacy z kilku parafii prosili biskupa tego, aby kościoły ich były pod wezwaniem św.
Stanisława Kostki, biskup odpowiedział, że nigdy nie pozwoli na to, aby jaki polski święty był
patronem której bądź parafii. Toteż, gdy w nocy z 24 na 25 marca roku 1901 piorun w tej
niezwykłej porze roku uderzył we wspaniała katedrę tego biskupa w Grand Rapids i spalił ją do
szczętu, w pewnych kołach polskich w diecezji Grand Rapids uważano to jako wyraźną zemstę
św. Stanisława za to, że biskup nie pozwala Polakom obrać św. Stanisława, lub innego polskiego
świętego patronem nowych kościołów (zobacz Roczniki gazet.)
Parafia ta w roku 1902 liczyła 180 familii, lecz od tego czasu już w dwójnasób się powiększyła.
W roku 1902, w szkole uczyły 3 Siostry Notre Damki, z siostrą Melarją jako przełożoną, a w roku
1906 było już 7 Sióstr i 253 dzieci. Ks. Marian Matkowski, pochodzący z Galicji, gdzie ongi był proboszczem, przybył około roku 1883 do Chicago, gdzie za przyczyną ks. Wincentego Barzyńskiego
C. R. był jakiś czas w parafii św. Wojciecha asystentem ks. Śnigurskiego, a od roku 1884 pracuje
w diecezji Grand Rapids. Tu biskup Richter mianował go nie tylko konsultorem diecezjalnym, ale
2
w roku 1902 i dziekanem z jurysdykcją na powiaty Kent, Mecosta i Montcalm. Tyle względów i
zaszczytów żaden polski kapłan w diecezji Richtera nie dostąpił.
3

Podobne dokumenty