Kazanie - Luteranie.pl

Transkrypt

Kazanie - Luteranie.pl
KAZANIE
W CZASIE POGRZEBU
Ś.P. PASTOROWEJ MAII KARPECKIJ
z domu Mrózek
w kościele p.w. św. Jana w Mikołowie, w czwartek,
dnia 31 lipca 2008 r. o godz.9.30
Tekst - 2 Tm 4,6-8:
Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł,
Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem;
A teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w on dzień da PAN, sędzia sprawiedliwy,
a nie tylko mnie, lecz wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego.
Wszechmogącemu Bogu, Panu życia i śmierci, upodobało się odwołać z doczesności do
wieczności siostrę naszą w Chrystusie
śp. pastorową Marię KARPECKĄ z domu Mrózek,
córkę Pawła i Ewy zd. Łamacz, która urodziła się dnia 17 marca 1909 r. w Bystrzycy nad Olzą, a
zmarła w wieku ponad 99 lat w niedzielę, dnia 27 lipca 2008r. we wczesnych godzinach rannych w
domu córki tu w Mikołowie. Przez ostatnich 28 lat była wdową po tutejszym długoletnim (33) proboszczu śp. księdzu konseniorze Janie Karpeckim, z którym w małżeństwie przeżyła 49 lat.
Do wieczności uprzedzili ją: rodzice, mąż, syn Bronisław w wieku 46 lat, cztery siostry, oraz
brat w dzieciństwie, zaś ze strony męża 2 szwagierki, 2 szwagrów.
W smutku pogrążonych pozostawiła: córkę, syna, synową, wnuka z żona, 2 wnuczki, w tym
jedna z mężem, 6 prawnucząt, oraz bliższych i dalszych krewnych, znajomych, członków chóru
parafialnego z Mikołowa i cały zbór mikołowski.
Doga zasmucona rodzino! Drodzy żałobni słuchacze.
Bracia i siostry w Jezusie Chrystusie!
Tak się jakoś składa, że w minionych 7 miesiącach tego roku proszony byłem o wygłoszenie
kazania na czwartym pogrzebie żon naszych księży, czyli pań pastorowych:
ś.p. Heleny Fiszkalowej, żony ś.p. ks. Radcy Roberta Fiszkala, ś.p. Anny Raabe, żony ś.p. ks. proboszcza Leopolda Raabe, ś.p. diakon Edyty Pastucha, żony naszego księdza biskupa - seniora Rudolfa Pastuchy, a dziś mamy zatrzymać się w zadumie nad życiem naszej czcigodnej i drogiej pani
pastorowej ś.p. Marii Karpeckiej.
Apostoł Paweł, wierny sługa Pański i Apostoł Narodów żegna się ze swoimi najbliższymi,
gdy mówi:
„Czas rozstania mego z życiem nadszedł.”
Tak też możemy powiedzieć dziś o naszej zmarłej, sędziwej siostrze w Panu. Czas rozstania z jej
długim sędziwym życiem, bo liczącym 99 lat, 4 miesiące i 10 dni dopełnił się w minioną niedzielę.
A teraz nadszedł czas rozstania kochanej matki, babci i prababci z wami, którzy ją tu żegnacie.
Z bliska, z autopsji widziałem, jak wy wszyscy, a zwłaszcza Ty córko i zmarły tak nagle w roku
2000 twój mąż walczyliście o życie waszej matki, aby trwało jak najdłużej. Dla mnie wy wszyscy:
jej dzieci i wnuczęta byliście przykładem i wzorem rodziny, która w praktyce na co dzień realizowała czwarte Boże przykazanie. Oby takich rodzin było więcej i obyście wy młodzi wnuczęta i
prawnuczęta w ten sam sposób realizowali to przykazanie w stosunku do waszych rodziców i
dziadków.
Apostoł św. Paweł, który jest dzisiaj tu nad tą trumną zwiastunem Bożego Słowa mówi o
tym co najistotniejsze było w jego życiu i co żegnając się z najbliższymi warto podkreślić. Myślę,
1
że wśród wielu ważnych spraw, te są najważniejsze, które należy podkreślić nie tylko mówiąc o
bogatym życiu Apostoła, ale także i tej czcigodnej i drogiej naszej Siostry w Panu, którą dziś żegnamy:
„Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem..."
Nie odkryję żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że życie jest bojem. Tak bojem było życie Apostola
Pawła i takim długim bojem było życie naszej siostry w Panu ś.p. pastorowej Marii Karpeckiej. Ten
bój rozpoczął się w pięknej Bystrzycy na Zaolziu pod naszymi śląskimi Beskidami w domu Pawła i
Ewy Mrózków w dniu 17 marca 1909 r. Potem nastąpiły lata piękne, bo lata szkolne, nauka w Seminarium Nauczycielskim w Cieszynie, ale i straszne doświadczenie dla młodej osoby, choroba
zdaje się nieuleczalna, a co za tym idzie szczęśliwie przebyta operacja w Klinice w Krakowie, ślub
z młodym bystrzyckim wikariuszem, a potem drugim proboszczem ks. Janem Karpeckim, wyjazd
do Anglii, gdzie ksiądz podjął dalsze studia teologiczne, a młoda żona zapoznawała się z najnowocześniejszymi wówczas metodami pracy w Szkółce Niedzielnej. Wyniesione wiadomości z Anglii
były jej w latach 1946 – 1978 pomocne w prowadzeniu Szkółki Niedzielnej i lekcji religii, ale też w
wychowaniu swoich następczyń.
Gdy jeszcze przed II wojną światową, droga córko, synu i nieżyjący już wasz brat, przyszliście na
świat dla rodziców nastały nowe obowiązki, ale i nowe radości. Boleśnie dotknęły was czasy II
wojny światowej, więzienie ojca i niemalże przymusowe wyjście z tej waszej małej Ojczyzny z
Ziemi Cieszyńskiej i przejście również na Śląsk, ale jakże inny pod wieloma względami. W dniu 15
lipca 1945 r. wasz ojciec obejmuje, zgodnie z decyzja Władz Kościoła, zrujnowaną przez wojnę
parafię w Mikołowie. Tu ratuje około 400 ewangelików przed deportacją do Niemiec. Potem
otrzymuje pod administrację parafie w: Orzeszu, Żorach i Warszowicach, a przez pewien czas nawet parafie w: Rybniku i Czerwionce – Leszczynach. W roku 1946 wy wraz z waszą kochana matką
przyjeżdżacie tutaj, aby tu już zostać na zawsze.
Po przejściu na emeryturę waszego schorowanego ojca, z wyboru parafii i z woli Boga, ja tu przyszedłem do Mikołowa i w ciągu pełnych 25 lat mieszkaliśmy obok siebie, zgodnie, bez nawet jednej
zwady, czy złego słowa, lub nawet złego spojrzenia na siebie aby zamieszkać na tej plebanii obok
siebie, pod jednym dachem. Ona tak się z nami zaprzyjaźniła, a także z moją mamą, która była tego
samego rocznika i miesiąca co Pani Pastorowa Karpecka, a która tu w Mikołowie krótko mieszkała,
że gdy w roku 1986 nagle umarła na plebanii, Pani Pastorowa wraz z moją żoną ubierały ją do
trumny. Toteż poznałem waszą matkę jak mało kto, a przez liczne, cenne rozmowy z nią całe jej i
wasze życie. Było to życie bardzo trudne w latach powojennych, bo parafia mikołowska stała się
ubogą nie tylko w liczbę parafian, ale też poprzez zniszczony kościół i budynki parafialne, a tym
samym uboga finansowo. Ojciec otrzymywał małe wynagrodzenie, mama musiała ciężko pracować
w ogrodzie, chowała zwierzęta, w końcu objęła pracę jako nauczycielka muzyki i śpiewu w Szkole
Podstawowej nr 5, oraz w Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym. To była dla niej najmilsza
praca, bo kochała śpiew i muzykę. Jakie miała wyniki w tej pracy? Kiedyś do mnie zadzwonił sekretarz programu II Polskiego Radia z Warszawy, który jest programem nadającym muzykę klasyczną. Prosił on, abym pozdrowił Panią Pastorową i w jego imieniu podziękował za wszystko co
przez nią otrzymał. Wynikiem tej rozmowy była kilkurazowa transmisja nabożeństwa z tego kościoła, w tym jednego nabożeństwa ordynacyjnego.
Po pewnej uroczystości w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach zapytałem proboszcza katedry
ks. prałata dr. Stanisława Puchały: „Kto księdza tak pięknie nauczył śpiewu?” Odpowiedział bez
wahania: „To zasługa Pani Marii Karpeckiej, mojej nauczycielki śpiewu i muzyki z Liceum Ogólnokształcącego w Mikołowie.”
W latach 1947 – 1997 prowadziła chór parafialny. Musiała to czynić bardzo dobrze skoro ją tak
kochaliście, drodzy chórzyści, ale wiem, że i ona was kochała. Jej repertuarem, podobnie jak to
nadal jest, była muzyka klasyczna. Ile ten śpiew przynosił mnie i naszym parafianom radości i pociechy, bo przenosił nas w dawne czasy za wszystkimi ich radościami i smutkami. Zmarła choć nie
była wykształconą organistką, to jednak nauczyła się gry organowej na tym instrumencie, który jest
2
„Ancilla Domini” – „Służebnicą Pańską” i królową wszystkich instrumentów. Tutaj w tym kościele
grała w latach 1971-1979.
Co więc o niej możemy tu dzisiaj powiedzieć? Nic lepszego nie możemy powiedzieć, gdy „biegu
dokonała”, jak tylko to, że „dobry bój bojowała.”
A potwierdzeniem tego, że „dobry bój bojowała,” jest to, że:
„wiarę zachowała”.
Kochani moi! Nie łatwo jest zachować nieskażenie wiarę w Jezusa Chrystusa, bowiem wiara nie
cieszy się dzisiaj na rynkach tego świata ani szacunkiem, ani zrozumieniem, ani nawet tolerancją. Z
ramienia Centrum Misji i Ewangelizacji jestem jednym, który prowadzi duszpasterstwo internetowe. Z tych rozmów wynika, jak trudno jest współcześnie zachować wiarę. We wtorek późnym wieczorem rozmawiałem z 16 letnią osobą, która prosiła o modlitwy przyczynne i opowiadała jakie
trudności musi pokonywać, aby zachować wiarę. Nawet jej dom nie ma zrozumienia dla wiary. O
wiarę trzeba walczyć, a Słowo Boże mówi, że „bez wiary nie można się podobać Bogu”. Słowo
Boże mówi, że wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego. Jakim wiernym słuchaczem Słowa Bożego była pastorowa Maria Karpecka. A gdy nie mogła już przyjść do kościoła, postarałem się aby
miała j połączenie głośnikowe z kościołem. Jakże wdzięczna była za to! Ale było jej smutno, gdy
sprawowaliśmy Wieczerzę Pańską niemalże każdej niedzieli. Kiedyś powiedziała do mnie, że słucha Słowa Bożego, modli się i śpiewa, spowiada się i otrzymuje absolucję, ale nie może przystąpić
do Stołu Pańskiego. Wtedy gdy było dwóch księży, zawsze jeden, prosto z ołtarza zanosił jej na
plebanię Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej. Ona bowiem wiedziała, ze sakramenty święte to kanały
łaski Bożej poprzez które Bóg zsyła nam Swoją łaskę. Podobnie w ostatnich dwóch latach życia,
wasz ojciec do mnie mówił: „Janku, przystępuje każdej niedzieli do Sakramentu Ołtarza, bo może
tak się stać, że nie będę mógł przyjąć Sakramentu” i tak się też stało w lipcu i sierpniu 1980 r. Nasza droga Zmarła wzmacniała swoją wiarę jako dobra chrześcijanka i luteranka: Słowem Bożym i
Sakramentem Świętym, z których rodziła się wiara i dobre uczynki. Wiem, że o tą wiarę w modlitwach bojowała i prosiła o nią także dla was dzieci, oraz dla swoich wnucząt i prawnucząt.
Jej wiara to nie tylko słoneczna wiara, ale wypróbowana w ogniu doświadczeń. Ciężką próbą wiary
była nieoczekiwana, nagła śmierć syna ś.p. mgr. inż. Bronisława Karpeckiego, zaledwie w 3 miesiące po śmierci jej męża, a ojca waszego w rok 1980 i potem 20 lat później w lutym 2000 r. również
nagła i przedwczesna śmierć zięcia ś.p. mgr. inż. Witolda Bartnika, którego traktowała jak syna, a
on ją traktował jak własną matkę; wspaniałego człowieka, który wiele dobrego wyświadczył dla
potrzeb plebanii i domu parafialnego.
Ile więc wiary potrzebowała, aby te wszystkie rudne doświadczenia wiary godnie przeżyć?
Droga rodzino, drodzy słuchacze Słowa Bożego!
Poznając to co istotne było w jej życiu, a więc: rodzina, dzieci i młodzież, którą z radością nauczała, Kościół, parafia, chór, którym bez reszty służyła, organy i twórczość muzyczna, którymi cieszyła
nasze serca; chcemy Ci, droga nasza Siostro w Panu, za tą służbę, którą nam wyświadczałaś, serdecznie podziękować i w modlitwach naszych prosić, aby „PAN, sędzia sprawiedliwy, Tobie i
wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego” nałożył na głowę wieniec sprawiedliwości. Amen.
Introit: 21
Pieśni:
77
64
81
125
3